Piotrx Pomógł: 8 razy Dołączył: 14 Lut 2010 Posty: 1457
Wysłany: Pią Mar 26, 2010 20:00
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Panie Zenonie,
Ostatnio modny jest aspekt światopoglądowy, że nie powinno się dręczyć zwierząt hodowlanych, że one też mają prawo do życia w spokoju.
Dzieciom w podstawówce organizuje się takie spektakle z uboju tucznika, żeby uwrażliwić na cierpienie zwierząt i w przyszłości wychować pokolenie wegetarian.
Jest to szczytne, ale postawione na głowie.
Dlaczego człowiek, który z natury jest mięsożercą, przechodząc na wegetarianizm ma się narażać na choroby z niedoboru tylko dlatego, że
jakiś łobuz menager wyliczył sobie centowe oszczędności na zagęszczeniu transportowanych zwierząt?
To jego trzeba ścigać, a nie konsumentów odzwyczajać od mięsa.
Pozdrawiam
JW
Zgadzam się z tym rozumowaniem. Wydaje mi się, że za propagowaniem wegetarianizmu stoją zieloni, którzy człowieka mają w głębokim poważaniu. Dla nich ważniejsze są zwierzęta, co było widać na przykład przy budowie autostrady w Dolinie Rospudy.
Ja tylko przypomnę, że dieta wegańska to JEDYNA dieta, na której wykazano cofanie się nowotworów, oraz JEDYNA dieta, na której wykazano cofanie się miażdżycy. Kluczem do sukcesu było obcięcie tłuszczu niemal do zera, praktycznie całe kalorie pochodziły z węgli. Przy dodaniu do takiej diety dużych ilości błonnika i wyeliminowaniu węgli z najwyższym IG cofała się także cukrzyca.
Rzucane śmiałe tezy, iż osoby propagujące JEDYNĄ dietę co do której jest pewność, iż cofa raka i miażdżycę są w jakimś tajemniczym spisku mającym na celu zagładę ludzkości są - moim skromnym zdaniem - nieco naciągane. A już szczególnie nie na miejscu są tego typu sugestie na forum prozdrowotnym.
Nelka Pomogła: 3 razy Dołączyła: 05 Mar 2006 Posty: 253 Skąd: Częstochowa
Wysłany: Nie Kwi 18, 2010 17:17
tomtom napisał/a:
Ja tylko przypomnę, że dieta wegańska to JEDYNA dieta, na której wykazano cofanie się nowotworów, oraz JEDYNA dieta, na której wykazano cofanie się miażdżycy. Kluczem do sukcesu było obcięcie tłuszczu niemal do zera, praktycznie całe kalorie pochodziły z węgli. Przy dodaniu do takiej diety dużych ilości błonnika i wyeliminowaniu węgli z najwyższym IG cofała się także cukrzyca.
Rzucane śmiałe tezy, iż osoby propagujące JEDYNĄ dietę co do której jest pewność, iż cofa raka i miażdżycę są w jakimś tajemniczym spisku mającym na celu zagładę ludzkości są - moim skromnym zdaniem - nieco naciągane. A już szczególnie nie na miejscu są tego typu sugestie na forum prozdrowotnym.
Oczywiście nikt nie choruje na raka nawet ŚP Czesław Niemen.
Do ZNUDZENIA powtarzam, ale ciągle widzę kolejna osoba czepia się tego dziecięcego argumentu - weganizm czy wegetarianizm to nie jest dieta, tylko zbiór diet. Można być weganinem spożywającym 20% kalorii z węgli, można być wegetarianinem jedzącym ich 80%. Można sobie ułożyć dietę wyłącznie z żółtek i mleka, można wyłącznie z kapusty - jedna i druga będzie podpadać pod definicję wegetarianizmu, ale serio uważasz, że to identyczne diety?
Zauważmy, że dieta zawierająca jajka i sery wcale nie jest dietą wegetariańską. Jajka i sery to najwartościowsze produkty zwierzęce.
Jedząc je i nie jedząc mięsa spokojnie możemy żyć długo w zdrowiu.
Zgadzam się z tym całkowicie. Jestem przeciwny zaliczaniu do wegetarian ludzi jedzących mleko i jaja. Kto unika mięsa, ale zjada nabiał i jaja, jest takim samym mięsożercą jak inni ludzie - z punktu widzenia dietetyki i etyki, gdyż dostarcza te same składniki co mięsożercy i nie zapobiega cierpieniu zwierząt. Zresztą z pierwotnej definicji wegetarianizm to sposób odżywiania polegający na spożywaniu wyłącznie pokarmów pochodzenia roślinnego. Jaja i nabiał takimi nie są.
Hannibal napisał/a:
nie jest dietą wegańską, ale jest wegetariańską
wegetarianizm nie odrzuca produktów pochodzenia zwierzęcego, takich jak jajka i nabiał, lecz tylko mięso
to zależy czy wegetarianizm potraktujemy jako weganizm czy o zgrozo laktoowowegetarianizm. Pojęcie "wegetarianizm" jest tylko ogólnym członem pojęcia, od którego niestety odchodzą różne odmiany tego nurtu. Co innego znaczy "wegetarianizm" wśród wegetarian, a co innego wśród mięsożerców. Wśród wegetarian pokutuje pogląd, że wegetarianizm to jedzenie nabiału i jaj. Mięsożercy poprawnie uznają, że jest to unikanie również nabiału i jaj. Wystarczy też spojrzeć jak na wegetarianizm zapatrują się organizacje żywieniowe i lekarze - zarzucają temu nurtowi że nie dostarcza on ważnych składników i doprowadza do chorób, czyli na logikę automatycznie wyklucza jedzenie produktów odzwierzęcych jak jaja i nabiał. Ich spożywanie nie dopuściłoby do tych chorób.
Więc tak naprawdę wegetarianizm to weganizm. Nie wiem dlaczego wegetarianie tak wypaczają i niszczą pojęcie wegetarianizmu. W tym aspekcie zawsze będę stał po stronie mięsożerców, którzy wiedzą czym jest wegetarianizm, w przeciwieństwie do wegetarian.
Ostatnio zmieniony przez yarosh1980 Nie Kwi 01, 2012 14:39, w całości zmieniany 2 razy
Też swego czasu, jak pisałem, o malo co nie zostałem wegetarianinem
czysto roślinnym. Nie z przyczyn światopoglądowych, ale poprzez poszukiwanie najlepszego sposobu żywienia.
Rozumiem.że już Pan znalazł.Czy od tamtego czasu coś było zmieniane w żywieniu?
Jak,to wszystko wpływa na Pana zdrowie i samopoczucie?
Też swego czasu, jak pisałem, o malo co nie zostałem wegetarianinem
czysto roślinnym. Nie z przyczyn światopoglądowych, ale poprzez poszukiwanie najlepszego sposobu żywienia.
Rozumiem.że już Pan znalazł.Czy od tamtego czasu coś było zmieniane w żywieniu?
Jak,to wszystko wpływa na Pana zdrowie i samopoczucie?
W zasadzie tu na forum to wszystko jest opisane na podstawie obserwacji mnie i naszych klientów.
Po dosłownym przyjęciu złotej proporcji musiałem wreszcie pójść po rozum do głowy,
zmniejszyć tłuszcze, zracjonalizować ilość białka, zwiększyć znacznie ilość warzyw.
Potem musiałem wyrzucić wszystkie przetwory mleczne, bo okazało się, że ich jednak nie toleruję. Przypuszczalnie nie toleruję tylko tego nadmiaru wapnia z mlecznych, ale nie będę się suplementował wapniem, żeby to sprawdzić.
Nie unikam histerycznie małej kromeczki pieczywa, aczkolwiek nie lubię pszenicy i nigdy nie lubiłem. Od dziecka nie znosiłem pszennych bułek.
Jadam jajka, tłuste zwierzęta wszelkiej maści, nie tylko czerwone mięso.
Chudych piersi z kurczaka, modnych obecnie, unikam, bo smakują jak trociny.
Dłużej trwa pogryzienie takiego suszu, niż marchewki i można się zadławić.
Jeżeli już trafi się taka anorektyczna potrawa, uzupełniam tłuszczem, co nie jest dziś łatwe poza domem.
Obecnie testuję jeszcze świętość świętości: jajka i ich wpływ na zdrowie.
JW
Też swego czasu, jak pisałem, o malo co nie zostałem wegetarianinem
czysto roślinnym. Nie z przyczyn światopoglądowych, ale poprzez poszukiwanie najlepszego sposobu żywienia.
Rozumiem.że już Pan znalazł.Czy od tamtego czasu coś było zmieniane w żywieniu?
Jak,to wszystko wpływa na Pana zdrowie i samopoczucie?
W zasadzie tu na forum to wszystko jest opisane na podstawie obserwacji mnie i naszych klientów.
Po dosłownym przyjęciu złotej proporcji musiałem wreszcie pójść po rozum do głowy,
zmniejszyć tłuszcze, zracjonalizować ilość białka, zwiększyć znacznie ilość warzyw.
Potem musiałem wyrzucić wszystkie przetwory mleczne, bo okazało się, że ich jednak nie toleruję. Przypuszczalnie nie toleruję tylko tego nadmiaru wapnia z mlecznych, ale nie będę się suplementował wapniem, żeby to sprawdzić.
Nie unikam histerycznie małej kromeczki pieczywa, aczkolwiek nie lubię pszenicy i nigdy nie lubiłem. Od dziecka nie znosiłem pszennych bułek.
Jadam jajka, tłuste zwierzęta wszelkiej maści, nie tylko czerwone mięso.
Chudych piersi z kurczaka, modnych obecnie, unikam, bo smakują jak trociny.
Dłużej trwa pogryzienie takiego suszu, niż marchewki i można się zadławić.
Jeżeli już trafi się taka anorektyczna potrawa, uzupełniam tłuszczem, co nie jest dziś łatwe poza domem.
Obecnie testuję jeszcze świętość świętości: jajka i ich wpływ na zdrowie.
JW
Pełne ziarna są zalecane w diecie niskowęglowodanowej. Jednak nie w formie chleba a fermentowane lub kiełkowane i moczone.
To pozbawia ich szeregu szkodliwych związków takich jak taniny, kwas fitynowy, inhibitory enzymów.
To właśnie tym zabiegom Yarosh zawdzięcza w miarę dobrą kondycję mimo stricte wegetariańskiej diecie. Eliminują one wszystkie czynniki ograniczające przyswajanie składników odżywczych z ziaren. Zapewne udał się do wód bo zniknął z forum jakiś czas temu ale być może opisze nam kiedyś swoje doświadczenia.
W przypadku produktów mlecznych sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Oprócz zalecanych fermentowanych mlecznych czasem niezbędne jest wspomaganie się piciem kwasu mlekowego oraz przyjmowanie laktoferyny a i tak na efekty trzeba czekać dość długo i zanim mleczne staną się tolerowane mija nawet kilka miesięc a mało kto ma na tyle silną wolę by przetrzymać kilka miesięcy nieprzyjemnych objawów.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 12:26, w całości zmieniany 1 raz
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Śro Sie 05, 2015 12:42
Titelitury napisał/a:
czasem niezbędne jest wspomaganie się piciem kwasu mlekowego oraz przyjmowanie laktoferyny
czasem niezbędne jest wspomaganie się piciem kwasu mlekowego oraz przyjmowanie laktoferyny
W jakim celu?
Będzie Pan uprzejmy to rozwinąć?
Ponieważ reakcja alergiczna na mleczne w 9 na 10 przypadków jest spowodowana nieprawidłowym składem mikroflory przewodu pokarmowego. Czasem oprócz jogurtów i kefirów z pełnotłustego mleka ciężko jest zasiedlić symbiontami układ pokarmowy w takim stopniu który tworzy barierę ochronną i powoduje szczelność jelit.
Można się wtedy wspomagać właśnie laktoferyną i kwasem mlekowym.
O tym że to nieprawidłowy skład mikroflory odpowiada za nietolerancje pokarmowe i alergie, świadczy fakt że pojawiają się one kiedy symbionty zostają wypierane przez mikroflorę allochtoniczną. Antybiotykoterapia, antykoncepcja, duża ilość używek oraz szereg innych.
Udawanie że się tego nie widzi i proponowanie eliminacji wszystkiego co powoduje jakieś negatywne objawy nie jest zbyt mądre. Jest dokładnie tym samym co robi medycyna konwencjonalna czyli zagłuszaniem objawów nie eliminując przyczyn.
Udawanie że sto tysięcy miliardów symbiotycznych organizmów zasiedlających nasz układ pokarmowy nie odgrywa znaczącej roli jest równie niepoważne jak twierdzenie że brak jednego organu wewnętrznego nie wpływa na funkcjonowanie organizmu.
Nieprawidłowy skład mikroflory bytującej na skórze powoduje często ropnie i czyraki. To widać, natomiast tego co się dzieje nie widać. Mało tego. Skutki zmienionej mikroflory skórnej dają czasem znać zapaleniem płuc czy ostrym zapaleniem szpiku.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 14:14, w całości zmieniany 3 razy
(1)
Jeżeli już trafi się taka anorektyczna potrawa, uzupełniam tłuszczem, co nie jest dziś łatwe poza domem.
(2)
Obecnie testuję jeszcze świętość świętości: jajka i ich wpływ na zdrowie.
JW
(1)
Może jakaś gustowna szklana piersiówka z super pewnym zamknięciem + tłumaczenie, że to taki macerat wspomagający pracę wątroby, może to być oliwa z oliwek z jedną trawką jak żubrówka.
(...)
Bringing It All Together
With that said,
there are two superfoods that stand out above the rest
in terms of vitamins and minerals,
Grass-Fed Butter and Liver.
(...)
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Śro Sie 05, 2015 14:34
Titelitury napisał/a:
Można się wtedy wspomagać właśnie laktoferyną i kwasem mlekowym.
O to właśnie pytam.
W jaki sposób kwas mlekowy i laktoferyna zastąpią działanie bakterii jelitowych i ew. laktazy? Jaki jest mechanizm uszczelniania jelit w tym przypadku?
Można się wtedy wspomagać właśnie laktoferyną i kwasem mlekowym.
O to właśnie pytam.
W jaki sposób kwas mlekowy i laktoferyna zastąpią działanie bakterii jelitowych i ew. laktazy? Jaki jest mechanizm uszczelniania jelit w tym przypadku?
Kwas mlekowy i laktoferyna mają być dodatkiem do fermentowanych produktów mlecznych i warzywnych a nie je zastąpić.
Proszę samodzielnie pomyśleć jaki jest mechanizm szczelności jelit. Symbionty mają zasiedlić błony śluzowe tak gęsto że stają się barierą dla toksyn oraz nadmiernego rozwoju bakterii chorobotwórczych.
Ta bariera jest dziś u większości osób tylko imitacją tego co być powinno.
Żeby to w pełni zrozumieć trzeba pochylić się nad pracami Zaremby , Borkowskiego, Janusa, Janickiego itd a nie siać fermentu teoriami bez sensu.
Jakiejś części ludzi to nie pomoże. Nie ma cudownych rozwiązań dla wszystkich. Jest to taka sama ściema jak stwierdzenie że nie ma chorób nieuleczalnych.
Twierdzenie że za pomocą diety dobrych produktów można wyleczyć genetycznie uwarunkowaną upośledzoną czynność fibroblastów, która jest przyczyną żylaków, czy wyleczyć SM lub autyzm jest szarlatanerią. Jeśli nie stoi za tym ignorancja to jest to niegodne osoby, która jako lekarz nie powinna rozbudzać nadziei tam gdzie nie powinna.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 14:53, w całości zmieniany 2 razy
Brak stanów zapalnych, co wspiera gojenie/regenerację wedle potrzeb,
w obrębie jelit - co najważniejsze,
jak i w całej reszcie organizmu - co najbardziej odczuwalne.
Stany zapalne wywoływane i podtrzymywane są:
- chemią spożywczą (także wędzonki, słodziki, leki, glutaminiany z vegety, benzoesany, sztuczne barwniki itp.)
- nietolerowanymi białkami na które narosło w organizmie IgG
- krytycznymi niedoborami witamin i minerałów (także ze znacznej ilości, w diecie, produktów oczyszczonych)
Brak stanów zapalnych, co wspiera gojenie/regenerację wedle potrzeb,
w obrębie jelit - co najważniejsze,
jak i w całej reszcie organizmu - co najbardziej odczuwalne.
Stany zapalne wywoływane i podtrzymywane są:
- chemią spożywczą (także wędzonki, słodziki, leki, glutaminiany z vegety, benzoesany, sztuczne barwniki itp.)
- nietolerowanymi białkami na które narosło w organizmie IgG
- krytycznymi niedoborami witamin i minerałów (także ze znacznej ilości, w diecie, produktów oczyszczonych)
Jesteś najbardziej jaskrawym przykładem na niedobór białka.
A co w wypadku jeśli w żywności nie ma chemii i je się już tylko tahini i serca wieprzowe bo cała reszta szkodzi? Jaki ma być następny krok? Samo tahini?
Odkąd pamiętam wraz ze swoją mistrzynią mylisz skutek z przyczyną.
Skutek jest taki że pomimo którejś już z kolei książki o ddp i tysiącach teorii nikt dzięki ddp nie zaczął jeszcze normalnie jeść.
Blisko 20 lat to już trwa.
Dopóki uznaje, że postępująca degeneracja jest spowodowana złymi genami, a nie złym materiałem jaki przez paszczę tym genom podsuwamy, by się wyraziły, pacjent jest nieuleczalny.
Dlatego medycyna dała sobie spokój i uznała, że pacjent może sobie jeść co chce, można mu podać chemię farmaceutyczną i zrobić chirurgiczne wycinanki. Pacjent nie zmieni, w sposób dostatecznie daleko-idący, swoich przekonań i nawyków żywieniowych, bo oznaczałoby to postrzeganie przez niego konieczności zmian nawyków żywieniowych jako inwalidztwa, utraty wolności i tożsamości.
Trwanie w nawykach, które doprowadziły do choroby zapewnia jej nieuleczalność.
Dopóki uznaje, że postępująca degeneracja jest spowodowana złymi genami, a nie złym materiałem jaki przez paszczę tym genom podsuwamy, by się wyraziły, pacjent jest nieuleczalny.
Dlatego medycyna dała sobie spokój i uznała, że pacjent może sobie jeść co chce, można mu podać chemię farmaceutyczną i zrobić chirurgiczne wycinanki. Pacjent nie zmieni, w sposób dostatecznie daleko-idący, swoich przekonań i nawyków żywieniowych, bo oznaczałoby to postrzeganie przez niego konieczności zmian nawyków żywieniowych jako inwalidztwa, utraty wolności i tożsamości.
Trwanie w nawykach, które doprowadziły do choroby zapewnia jej nieuleczalność.
Czy w ciągu tych dwudziestu lat jest ktoś kto wyleczył żylaki lub SM dietą dobrych produktów? Chodzi mi o potwierdzony przypadek.
Potem musiałem wyrzucić wszystkie przetwory mleczne, bo okazało się, że ich jednak nie toleruję. Przypuszczalnie nie toleruję tylko tego nadmiaru wapnia z mlecznych, ale nie będę się suplementował wapniem, żeby to sprawdzić.
JW
Z informacji zamieszczanych w Weston Price Journal wynika jasno że ilość wapnia w diecie ludów które Price odwiedzał było czterokrotnie więcej wapnia niż w diecie ludzi cywilizowanych. Także czterokroć więcej było witamin rozpuszczalnych w tłuszczach więc pana strach przed częstym jedzeniem wątróbki wydaje się być nieuzasadniony.
Kilkukrotnie większa ilość witamin i minerałów w produktach przez nich spożywanych to obok ilości białka i tłuszczu jedna z głównych zasad zachowania dobrego zdrowia według Weston Price Foundation. Podkreślone jest bardzo wyraźnie aby w miarę możliwości jadać surowe produkty.
Mamy więc dopiero trzy pryncypia a jest ich o wiele więcej.
Kluczowa jest jednak mikroflora, ilość tłuszczu i białka oraz zawartość witamin i minerałów.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 16:39, w całości zmieniany 1 raz
Także czterokroć więcej było witamin rozpuszczalnych w tłuszczach więc pana strach przed częstym jedzeniem wątróbki wydaje się być nieuzasadniony.
Co to znaczy często? Diabeł siedzi w szczegółach. Wątroby są jedynymi produktami, które zawierają 10-40mg wit.A w 100g. Nawet żółtka i masło zawierają zaledwie 0,8mg. Przeciętny jadłospis LC dostarcza 2-4 mg wit.A. Norma DRI to zaledwie 1-0,8 mg
Więc codzienne jedzenie wątróbki przekracza 10-40 krotnie potrzeby i wystarczy ją jeść raz na tydzień.
Natomiast lekarstwem na niedokrwistość jest spożywanie krwistych mięs i kaszanki. Wcale nie musi to być wątroba, która skądinąd gromadzi toksyny.
JW
Co to znaczy często? Diabeł siedzi w szczegółach. Wątroby są jedynymi produktami, które zawierają 10-40mg wit.A w 100g. Nawet żółtka i masło zawierają zaledwie 0,8mg. Przeciętny jadłospis LC dostarcza 2-4 mg wit.A. Norma DRI to zaledwie 1-0,8 mg
Więc codzienne jedzenie wątróbki przekracza 10-40 krotnie potrzeby i wystarczy ją jeść raz na tydzień.
Natomiast lekarstwem na niedokrwistość jest spożywanie krwistych mięs i kaszanki. Wcale nie musi to być wątroba, która skądinąd gromadzi toksyny.
JW
Ale nie może pan powiedzieć o ile przekracza potrzeby bo one nie zostały do końca ustalone. Ja także nie podjąłbym się ryzyka ustalania zapotrzebowania na witaminy rozpuszczalne w tłuszczach.
Lekarstwem na niedokrwistość jest krwiste mięso ale krwiste w pełnym tego słowa znaczeniu. Gruby stek obsmażony przez minutę z obu stron mieści się w tej definicji.
Zasada jest podobna jak w sytuacji roślinnych substancji czynnych. Jeśli jakaś substancja czynna z surowego czosnku jest zalecana w ilości która jest zawarta w dziesięciu gramach czosnku to jeśli potraktuje się go przez minutę wrzątkiem to trzeba trzy razy więcej takiego czosnku aby osiągnąć ten sam efekt. Po trzech minutach we wrzątku trzeba już około 10 razy większą ilość takiego czosnku żeby zamierzony efekt osiągnąć.
Ależ wątroba nie gromadzi toksyn. Zostaje w niej tyle ile nie zdążyła zneutralizować.
Ale dla dobra dyskusji rozwinę jutro temat. Opiszę panu prosty i nie kosztowny test którym można sprawdzić kilka rzeczy na raz.
Dziś już nie mam na to czasu, ale zapewniam że jest to ciekawa sprawa.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 18:54, w całości zmieniany 2 razy
Mam jeszcze trochę czasu więc dziś opiszę prostu test, bo jutro może być różnie z czasem.
Jeśli chce się Pan przekonać w jakiej kondycji jest pańska wątroba i czy duża ilość aminokwasów siarkowych istotnie przyczyniła się do stopniowej detoksykacji organizmu, to trzeba się zaopatrzyć w n-acetylo cysteine, standaryzowana sylimaryne. Potrzebne są jeszcze fosfolipidy ale nie znam efektów działania syntetyków więc najlepsze byłyby żółtka.
Przez kilka dni należy wypić 5-10 żółtek + podwójna zalecana dawka sylimaryny i n-acetylocysteina w zalecanej lub podwójnej dawce.
Wątroba zacznie się intensywnie oczyszczać. Będzie wydalać toksyny przez jelito grube. Ból brzucha będzie świadczył o marnej florze bakteryjnej. Wystąpią intensywne poty. Jeśli zapach potu będzie niemiły dla zmysłu powonienia znaczy to że nagromadzenie toksyn w organizmie jest duże. Jeśli jeszcze wystąpią sensacje w pęcherzu moczowym to sporo się tego nazbierało.
Piszę o tym dlatego że wielu ludziom na lc wydaje się że u nich toksyny gromadzą się w mniejszym stopniu niż u tych na śmieciowym jedzeniu.
Nie należy wierzyć w to że jeśli nie je się podrobów to jest się wolnym od toksyn.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Śro Sie 05, 2015 19:54, w całości zmieniany 2 razy
Także czterokroć więcej było witamin rozpuszczalnych w tłuszczach więc pana strach przed częstym jedzeniem wątróbki wydaje się być nieuzasadniony.
Co to znaczy często? Diabeł siedzi w szczegółach. Wątroby są jedynymi produktami, które zawierają 10-40mg wit.A w 100g. Nawet żółtka i masło zawierają zaledwie 0,8mg. Przeciętny jadłospis LC dostarcza 2-4 mg wit.A. Norma DRI to zaledwie 1-0,8 mg
Więc codzienne jedzenie wątróbki przekracza 10-40 krotnie potrzeby i wystarczy ją jeść raz na tydzień.
Natomiast lekarstwem na niedokrwistość jest spożywanie krwistych mięs i kaszanki. Wcale nie musi to być wątroba, która skądinąd gromadzi toksyny.
JW
Korekta! Weston Price Foundaton - Charakterystyka tradycyjnych diet - Punkt 3: tradycyjne diety zawierają 4 razy więcej wapnia i DZIESIĘĆ razy więcej witamin rozpuszczalnych w tłuszczach w szczególności A i D.
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Czw Sie 06, 2015 07:41
Titelitury napisał/a:
EAnna napisał/a:
Titelitury napisał/a:
Można się wtedy wspomagać właśnie laktoferyną i kwasem mlekowym.
O to właśnie pytam.
W jaki sposób kwas mlekowy i laktoferyna zastąpią działanie bakterii jelitowych i ew. laktazy?
Jaki jest mechanizm uszczelniania jelit w tym przypadku?
Kwas mlekowy i laktoferyna mają być dodatkiem do fermentowanych produktów mlecznych i warzywnych a nie je zastąpić. Proszę samodzielnie pomyśleć jaki jest mechanizm szczelności jelit. Symbionty mają zasiedlić błony śluzowe tak gęsto że stają się barierą dla toksyn oraz nadmiernego rozwoju bakterii chorobotwórczych.
Ta bariera jest dziś u większości osób tylko imitacją tego co być powinno.
Żeby to w pełni zrozumieć trzeba pochylić się nad pracami Zaremby , Borkowskiego, Janusa, Janickiego itd a nie siać fermentu teoriami bez sensu.
.
Zadałam proste, przejrzyste pytanie, na które nie potrafi Pan odpowiedzieć.
Wręcz nie rozumie Pan pytania. Proszę jeszcze raz je przeczytać i własną odpowiedź, która jest nie na temat.
W zamian imputuje "sianie teorii bez sensu".
Jeżeli wszystkie Pana m u n d r o ś c i mają taka samą wartość jak te, dotyczące suplementacji kwasem mlekowym to ja się wypisuję z tej dyskusji bo szkoda mojego czasu na roztrząsanie Pańskiego słowotoku.
Być może, czegoś nie wiem w tej materii i stąd moje pytanie.
Lwia część "fermentowanych" produktów współczesnego przemysłu mleczarskiego uzyskiwana jest wyłącznie działaniem dodatku kwasu mlekowego z a m i a s t poddaniu mleka działaniu bakterii i ich enzymów.
Naiwni konsumenci śpią spokojnie przekonani, że dostarczają swojemu organizmowi zdrowy, fermentowany pokarm. Pomijam tu przy tym samą kwestię tolerowania produktów mlecznych przez ludzkie organizmy.
To samo (częściowo) dotyczy kapusty kiszonej i ogórków w wersji przemysłowej.
Można się wtedy wspomagać właśnie laktoferyną i kwasem mlekowym.
O to właśnie pytam.
W jaki sposób kwas mlekowy i laktoferyna zastąpią działanie bakterii jelitowych i ew. laktazy?
Jaki jest mechanizm uszczelniania jelit w tym przypadku?
Kwas mlekowy i laktoferyna mają być dodatkiem do fermentowanych produktów mlecznych i warzywnych a nie je zastąpić. Proszę samodzielnie pomyśleć jaki jest mechanizm szczelności jelit. Symbionty mają zasiedlić błony śluzowe tak gęsto że stają się barierą dla toksyn oraz nadmiernego rozwoju bakterii chorobotwórczych.
Ta bariera jest dziś u większości osób tylko imitacją tego co być powinno.
Żeby to w pełni zrozumieć trzeba pochylić się nad pracami Zaremby , Borkowskiego, Janusa, Janickiego itd a nie siać fermentu teoriami bez sensu.
.
Zadałam proste, przejrzyste pytanie, na które nie potrafi Pan odpowiedzieć.
Wręcz nie rozumie Pan pytania. Proszę jeszcze raz je przeczytać i własną odpowiedź, która jest nie na temat.
W zamian imputuje "sianie teorii bez sensu".
Jeżeli wszystkie Pana m u n d r o ś c i mają taka samą wartość jak te, dotyczące suplementacji kwasem mlekowym to ja się wypisuję z tej dyskusji bo szkoda mojego czasu na roztrząsanie Pańskiego słowotoku.
Być może, czegoś nie wiem w tej materii i stąd moje pytanie.
Lwia część "fermentowanych" produktów współczesnego przemysłu mleczarskiego uzyskiwana jest wyłącznie działaniem dodatku kwasu mlekowego z a m i a s t poddaniu mleka działaniu bakterii i ich enzymów.
Naiwni konsumenci śpią spokojnie przekonani, że dostarczają swojemu organizmowi zdrowy, fermentowany pokarm. Pomijam tu przy tym samą kwestię tolerowania produktów mlecznych przez ludzkie organizmy.
To samo (częściowo) dotyczy kapusty kiszonej i ogórków w wersji przemysłowej.
Nie bardzo rozumiem o co biega. Ani kwas mlekowy ani laktoferyna nie mają zastępować bakterii kwasu mlekowego czy laktazy. To by w ogóle było bez sensu, pomijając już fakt że kompletnie nie rozumiem jak można było z moich wypowiedzi wyciągnąć takie wnioski. Po co zastępować laktazę jeśli w fermentowanych mlecznych nie ma laktozy i jak w ogóle możnaby było zastąpić działanie bakterii kwasu mlekowego i enzymu. To jest jakieś dziwne rozumowanie prowadzące do bardzo dziwnych wniosków.
Picie kwasu mlekowego i laktoferyna mają tylko wspomagać poprzez swoje probiotyczne działanie. Laktoferyna wspomaga także regenerację nabłonka co ma duże znaczenie.
Proszę opisać na przyszłość punkt po punkcie tok myślowy który doprowadził panią do tak dziwnych wniosków.
W pierwszym poście wyraźnie napisałe że można się wspomagać laktoferyną i kwasem mlekowym. Znaczenie słowa " wspomagać" nie daje zbyt wielkiego pola do interpretacji.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Czw Sie 06, 2015 08:07, w całości zmieniany 2 razy
Naiwni konsumenci śpią spokojnie przekonani, że dostarczają swojemu organizmowi zdrowy, fermentowany pokarm. Pomijam tu przy tym samą kwestię tolerowania produktów mlecznych przez ludzkie organizmy.
To samo (częściowo) dotyczy kapusty kiszonej i ogórków w wersji przemysłowej.
A o co chodzi w tej wypowiedzi? Przecież napisałem wyraźnie o tym że mają to być mleczne przetwarzane domowym sposobem tak jak zaleca to prof Jadwiga Kempisty i Weston Price.
Czy jeszcze coś trzeba wyjaśniać?
Rozumiem że bractwo widzących wszędzie czyhające zagrożenie chce wykorzystać każdą okazję do straszenia i przestrzegania przed jedzeniem wszystkiego prócz tahini i chałwy obniżającej poziom cukru na ddp, ale najpierw trzeba doczytać.
Po etapie straszenia wysokobiałkowymi majonezami i śmietaną, przyszedł etap na szkodliwe mleczne domowej roboty.
Myślę że teoria wywodząca się z ddp iż w diecie optymalnej jest za dużo białka i trzeba je jeszcze bardziej ograniczyć jest bardzo szkodliwa. Utrudnia ocenę sytuacji i logiczne myślenie.
Jeśli dodać do tego glukogenno-ketogenno-prozapalne białka to zastanawiam się co wy w ogóle jecie.
Proszę przeczytać czego objawem jest tak niski poziom cukru jaki uznawany jest za idealny na ddp.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Czw Sie 06, 2015 11:46, w całości zmieniany 2 razy
http://www.dobradieta.pl/...p=248396#248396
A jak,ta zmiana ma wpływ na zdrowie i samopoczucie u Pana?(nic Pan o tym nie wspomniał)
Pisze Pan,że zwiększył ilość warzyw.Nie boi się Pan błonnika,że zryje Panu jelita.
Czy dużo jest w tym surowizny?
Wykład Pawlaka najbardziej szczegółowy.
https://www.youtube.com/watch?v=RVKkE9LlPYM
Pawlak, sam wegetarianin, jednoznacznie wykazuje, że to wegetarianie są najbardziej narażeni na niedobór wit.B12, aczkolwiek pozostałe grupy konsumentów też.
Co do mnie, żywię się niskowęglowodanowo, tak, jak opisywałem. Jest to wynikiem wieloletnich doświadczeń i poszukiwań, tak, żeby osiągnąć najlepsze samopoczucie. Nie przyjmuję żadnych pomysłów na wiarę.
Błonnika z warzyw ma być tyle, żeby nie wzdymało.
Ani ja, ani nikt inny nie jest w stanie przebiałczyć się, ponieważ zjedzenie za dużej dawki białka skutecznie zniechęca do kontynuowania tego procederu. To tak proste, że aż nie do wiary, dlatego tylu maniaków walczy z przebiałczeniem.
Natomiast mechanizm przesytu nie występuje ani w przypadku węglowodanów, ani w przypadku tłuszczów. Dlatego ich spożycie trzeba kontrolować i uczyć się.
JW
Ani ja, ani nikt inny nie jest w stanie przebiałczyć się, ponieważ
zjedzenie za dużej dawki białka skutecznie zniechęca do kontynuowania tego procederu.
To tak proste, że aż nie do wiary, dlatego tylu maniaków walczy z przebiałczeniem.
JW
Z moich obserwacji
gdy zjada się nadgryzając po kawałku kostkę żółtego sera
i popijając wodą
trudno przesadzić, przesyt następuje szybko.
Gdy zjada się głównie żółty ser, nieznacznie zagryzając tłustą kiełbasą i popijając wodą, może być trudniej, organizm może wziąć pod uwagę ilość białka w kiełbasie i domagać się więcej.
Gdy zjada się głównie żółty ser, nieznacznie zagryzając kiełbasą i popijając nieznacznie śmietaną, organizm może wziąć pod uwagę zawartość białka w śmietanie i apetyty ustąpi dopiero wtedy gdy żołądek będzie wypełniony całkowicie.
Podobnie jest z jajecznicą (jaja+tłuszcz) nie da się tego zjeść za dużo.
Sam bekon z patelni też przesyt następuje szybko.
Ale już przy jajach na bekonie, lekko zagryzanych czy to chlebem, czy np ogórkiem kiszonym może dojść do całkowitego wypełnienia żołądka zanim organizm powie stop.
Niezbyt celne przykłady podałem, ale
chciałem tylko zarysować naturę zjawiska sytości
w połączeniu z jednym produktem
lub bardziej wchodzącą mieszanką.
Oczywiście wybór metody zależy od kontekstu,
czy chcemy się maksymalnie odżywić,
czy zjeść małe co nieco.
Jednorazowo może takie zjawisko wystąpić.
Ale proszę spróbować tak się przejadać białkiem przez kilka dni.
Nie ma szans.
JW
Trudno jednoznacznie określić co to znaczy "przejeść się białkiem". Przecież są mistrzostwa świata w jedzeniu jajek na czas. Z tego co pamiętam to rekordziści zjadają chyba koło 50 sztuk w krótkim czasie. Mimo to nie było przypadków zgonu z powodu pochłonięcia tak dużej ilości białka w krótkim czasie, mimo że rekordziści to mali, szczupli ludzie.
Natomiast zdarzały się przypadki zgonów w wyniku jedzenia hamburgerów na czas. Z kolei w tej konkurencji zawodnicy to raczej ludzie z dużą nadwagą.
Start w obu konkurencjach wymaga treningu więc taki rekordzista często "przejada" się białkiem.
Ci od rekordu w jedzeniu jaj to z tego co czytałem, ludzie zdrowi, aktywni i szczęśliwi. Nie wiem jak ci od hamburgerów.
Przecież same niedotłuszczone jajka to B do T 1:1. Tak wiec mniej wiecej 25% energii z białka. Czego chcieć wiecej.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Wto Sie 11, 2015 14:09, w całości zmieniany 3 razy
Rekord w jedzeniu gotowanych jaj na czas, należy do Sonyi Thomas, niskiej drobnej Amerykanki koreańskiego pochodzenia, nazywanej Black Widow. To 65 jaj w 8 minut i 40 sekund.
Zjadła też 2,5 kg mięsa z kurczaka w 12 minut.
Nie ma zewnętrznych oznak przebiałczenia choć bije rekordy w szybkim jedzeniu od kilku lat.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Wto Sie 11, 2015 17:04, w całości zmieniany 1 raz
Natomiast mechanizm przesytu nie występuje ani w przypadku węglowodanów, Dlatego ich spożycie trzeba kontrolować i uczyć się.
JW
Ma Pan na myśli surowe warzywa i owoce? Chociaż oglądając Niebieskie Strefy,to wskazano tam,że mieszkańcy Okinawy potrafią odejść od posiłku,gdy nie są do końca nasyceni.Ale,dla zdrowia,to takie zachowanie jest wskazane w każdym sposobie odżywiania.
Chociaż oglądając Niebieskie Strefy,to wskazano tam,że mieszkańcy Okinawy potrafią odejść od posiłku,gdy nie są do końca nasyceni.Ale,dla zdrowia,to takie zachowanie jest wskazane w każdym sposobie odżywiania.
Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze surowe szybciej i lepiej się trawi ze względu na enzymy endogenne. Do trawienia przetworzonych produktów poddanych wysokiej temperaturze organizm musi wytworzyć enzymy.
Po drugie jelita nie mają nieograniczonych możliwości. Jest granica w ilości przyswajanego białka, tłuszczu, węglowodanów.
Są jak kombinat o określonej mocy przerobowej. Jeśli zarzuci się go zbyt wielką ilością pożywienia to nawet przy dobrze działającym przewodzie pokarmowym nie poradzi sobie z nadmiarem. Lepiej więc zjeść trzy małe posiłki niż napchać się raz dziennie po wól jak niektórzy Optymalni.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Nie Sie 16, 2015 15:04, w całości zmieniany 1 raz
Nie ma czegoś takiego jak przejedzenie się białkiem. O ile ktoś nie napcha w siebie tyle mięcha że mu żołądek pęknie. Kulturyści profesjonalni jedzą po 400 do nawet 700 gram białka codziennie przez większość swojej kariery. Kwestia przyzwyczajenia się. Jedzą przy tym kilka 6-12 posiłków dziennie. Do tego dochodzą jeszcze ww i tłuszcze. I nie, sterydy nie są wytłumaczeniem.
Co do gości z Okinawy. Odchodzą od "michy" wcześniej bo żyją spokojniej. Jedzą (jedli?) wolniej niż "cywilizowani" ludzie Zachodu. Dzięki temu nie przegapiają tego momentu kiedy się jest usatysfakcjonowanym, ale jeszcze nie obżartym.
Większość osób które znam i spotykam na swojej drodze je jak na wyścigi. Zupełny bezsens, nawrzucać w siebie jak w śmietnik ile wlezie i tyle. Efekt gorsze trawienie (szczególnie przy obrabianym termicznie) i przejadanie się.
_________________ "The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Ostatnio zmieniony przez gudrii Nie Sie 16, 2015 15:40, w całości zmieniany 1 raz
Nie ma czegoś takiego jak przejedzenie się białkiem. O ile ktoś nie napcha w siebie tyle mięcha że mu żołądek pęknie. Kulturyści profesjonalni jedzą po 400 do nawet 700 gram białka codziennie przez większość swojej kariery. Kwestia przyzwyczajenia się. Jedzą przy tym kilka 6-12 posiłków dziennie. Do tego dochodzą jeszcze ww i tłuszcze. I nie, sterydy nie są wytłumaczeniem.
Co do gości z Okinawy. Odchodzą od "michy" wcześniej bo żyją spokojniej. Jedzą (jedli?) wolniej niż "cywilizowani" ludzie Zachodu. Dzięki temu nie przegapiają tego momentu kiedy się jest usatysfakcjonowanym, ale jeszcze nie obżartym.
Większość osób które znam i spotykam na swojej drodze je jak na wyścigi. Zupełny bezsens, nawrzucać w siebie jak w śmietnik ile wlezie i tyle. Efekt gorsze trawienie (szczególnie przy obrabianym termicznie) i przejadanie się.
Oj. Sterydy są wytłumaczeniem. Przecież mają ogromny wpływ na syntezę białek.
Dlatego lepiej jeść mniej objętościowo a częściej, tak jak jedzą nie tylko na Okinawie ale i w innych oazach względnego spokoju, gdzie nie ma głupawki związanej z wyścigiem szczurów.
Każdy rodzaj diety opartej na nie przetworzonym pożywieniu może się przyczynić do poprawy zdrowia.
Przeciętny człowiek nie jest w stanie przyswoić w krótkim czasie więcej niż 50 gram białka. Dlatego dość dobre są zalecenia Nory Gedgaudas. Trzy posiłki zawierające mniej więcej 40 gramów białka każdy i niewielkie ilości węglowodanów. Oczywiście tłuszczu także nie należy żałować.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Nie Sie 16, 2015 16:34, w całości zmieniany 1 raz
Białko w nadmiernej ilości też nie jest dobre. Nie można pakować go w nieskończoność. Kulturyści nie są wyjątkiem, ale one są w stanie przetworzyć tyle gram białka. Jeżeli ktoś pozostaje pasywny względem ćwiczeń to już jest gorzej.
Białko w nadmiernej ilości też nie jest dobre. Nie można pakować go w nieskończoność. Kulturyści nie są wyjątkiem, ale one są w stanie przetworzyć tyle gram białka. Jeżeli ktoś pozostaje pasywny względem ćwiczeń to już jest gorzej.
One czyli kto? Te kulturyści?
Pytanie zasadnicze brzmi - po co komu taka muskulatura i po co komu kulturystyka?
Czy to jest praktyczne? Raczej nie jest. Czy to jest estetyczne? Ni cholery.
Z naukowego punktu widzenia jest to zaburzenie tak samo jak anoreksja, tylko w drugą stronę. Martwociąg patrzy w lustro i choć ma potężne mięśnie wydaje mu się że jeszcze są za małe. Podobnie jest w przypadku niektórych otyłych osób. Czasem jest to uwarunkowane kulturowo, jak w przypadku zapaśników sumo, którzy kiedyś byli synonimem piękna, siły, męskości itd
Nie o wielkość mięśni chodzi w przyrodzie ale o to jak są efektywne.
Osiągi sportowców sprzed epoki sterydów i innych wspomagaczy różnią się niewiele od tych które mają dzisiejsi sportowcy.
A co do białka w nadmiernej ilości to niestety nikt nie wiem ile to jest nadmierna ilość białka. Jeśli wątroba i nerki dobrze funkcjonują to trudno jest powiedzieć ile tego białka trzeba zjeść żeby można było mówić o nadmiarze.
Nikt tego na razie nie ustalił i pewnie jeszcze długo nie ustali.
Umiar wskazany we wszystkim.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Pon Sie 17, 2015 14:12, w całości zmieniany 3 razy
Jeśli jesteś *zarejestrowanym użytkownikiem* musisz odpowiedzieć w tym temacie żeby zobaczyć tą wiadomość --- If you are a *registered user* : you need to post in this topic to see the message ---
Ostatnio zmieniony przez vvv Pon Sie 17, 2015 14:05, w całości zmieniany 1 raz
xvk Pomogła: 20 razy Dołączyła: 31 Sie 2009 Posty: 715 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon Sie 17, 2015 20:40
Piszę, żeby czytać. Takie utrudnienia. Może sie zaraz dowiem po co te tajemnice
xvk Pomogła: 20 razy Dołączyła: 31 Sie 2009 Posty: 715 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon Sie 17, 2015 20:42
Acha, wiadomość była raczej dość prywatna
dario_ronin [Usunięty]
Wysłany: Pon Sie 17, 2015 21:23
prywatna? na forum?
Ostatnio zmieniony przez Pon Sie 17, 2015 21:25, w całości zmieniany 1 raz
Każdy rodzaj diety opartej na nie przetworzonym pożywieniu może się przyczynić do poprawy zdrowia.
A więc Iwan,który zaprzestał pisania poszedł w bardzo dobrym kierunku.
Bo taka karkówka zapiekana na smalcu,to raczej przetworzona żywność
A mniemam że mnóstwo osób,by takiego wieprza na surowo nie ruszyło.No.chyba,ze jakieś mielone i mocno potraktowane przyprawami.
Każdy rodzaj diety opartej na nie przetworzonym pożywieniu może się przyczynić do poprawy zdrowia.
A więc Iwan,który zaprzestał pisania poszedł w bardzo dobrym kierunku.
Bo taka karkówka zapiekana na smalcu,to raczej przetworzona żywność
A mniemam że mnóstwo osób,by takiego wieprza na surowo nie ruszyło.No.chyba,ze jakieś mielone i mocno potraktowane przyprawami.
Tak. Iwan poszedł w dobrym kierunku. Od lat powtarzam że miarą diety jest to jak się ktoś na danej diecie czuje, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Wegetarianie mówią że ich sposób odżywiania daje szczęście. Jest jednak bardzo wielu wegetarian, którzy po przejściu na typowo roślinne pożywienie dorobili się depresji. Są i tacy którzy dorobili się jej przechodząc na dietę z przewagą produktów zwierzęcych. Nie ma na to reguły.
Iwan jest pogodnym człowiekiem, ma energię, chęć do działania. Ponadto cechuje go zdroworozsądkowe myślenie.
Nie ma jednej recepty na zdrowie dla wszystkich. Zdrowie opiera się na wielu filarach.
Nie ma też jednego rodzaju diety dla wszystkich. To co cechuje diety zdrowych ludzi to nie przetworzona żywność, która siłą rzeczy jest niskowęglowodanowa. To cała filozofia.
Za osobne kwestie uważa się resztę czynników, a tymczasem są to naczynia polaczone. Jeśli będziesz mówił komuś że na przykład jedzenie codziennie mięsa jest przyczyną alergii, sztywności porannej (dobrze że nie sztywności uogólnionej hehe ) to u wielu ludzi zadziała efekt nocebo i zapewniam Cię że będą opisywać fizyczny ból brzucha itd.
Jeśli chodzi o surowe mięso to da się go polubić tak samo jak wszystko inne.
Trzeba jednak czasu. Nie wyobrażam teraz sobie żebym tak jak jeszcze kilka miesięcy temu jadł smażone jajka. W porównaniu do surowych smakują mi teraz jak guma. Mięso surowe dobrze jest po prostu zmieszać z cebulką, czosnkiem, sokiem z cytryny i odstawić na jakiś czas do lodówki. Każdy metodą prób i błędów wyczuje czy woli takie które stało w tej lodówce godzinę czy całą noc.
Ostatnio zmieniony przez Titelitury Wto Sie 18, 2015 08:31, w całości zmieniany 3 razy
Oj. Sterydy są wytłumaczeniem. Przecież mają ogromny wpływ na syntezę białek.
Dlatego lepiej jeść mniej objętościowo a częściej, tak jak jedzą nie tylko na Okinawie ale i w innych oazach względnego spokoju, gdzie nie ma głupawki związanej z wyścigiem szczurów.
Każdy rodzaj diety opartej na nie przetworzonym pożywieniu może się przyczynić do poprawy zdrowia.
Przeciętny człowiek nie jest w stanie przyswoić w krótkim czasie więcej niż 50 gram białka. Dlatego dość dobre są zalecenia Nory Gedgaudas. Trzy posiłki zawierające mniej więcej 40 gramów białka każdy i niewielkie ilości węglowodanów. Oczywiście tłuszczu także nie należy żałować.
No mają wpływ ale nie aż tak duży jak się Tobie zapewne wydaje. Nawet "naturalni" kulturyści jedzą lekko do 600 gram białka na dzień. Nic wielkiego.
Czy lepiej jeść mniejsze porcje i częściej? Nie sądzę, bo niby dlaczego tak miałoby być lepiej?
Moim zdaniem nie ma co regulować na siłę. Apetyt i "ślinotok" są najlepszymi wyznacznikami Wiem że my ludzie jesteśmy wszystkożerni i potrafimy się świetnie dostosować do wszelkich warunków. Ale jednak, są diety lepsze i "lepszejsze". W tym temacie odsyłam tutaj http://gutenberg.net.au/ebooks02/0200251h.html
Jako gatunek, My ludzie jesteśmy mocno skrzywieni. Dzięki grze na emocjach jaką zapewnia nam marketing zatraciliśmy swoje naturalne instynkty. Nikt już dziś nie słucha własnego "przeczucia", ignorujemy kompletnie sygnały które wysyła nam nasze ciało. Wolimy słuchać "autorytetów" z reklam itd.
Widziałeś kiedyś reakcję psów wyciągniętych ze schroniska na surową nogę indyka? Lub inny smakowity surowy kąsek mięsa?
Gdyby nie kontrola człowieka to by się zadławiły tym.
_________________ "The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Ostatnio zmieniony przez gudrii Sob Sie 22, 2015 20:50, w całości zmieniany 2 razy
Chapter 3
ISOLATED AND MODERNIZED SWISS
The nutrition of the people of the Loetschental Valley, particularly that of the growing boys and girls, consists largely of a slice of whole rye bread and a piece of the summer-made cheese (about as large as the slice of bread), which are eaten with fresh milk of goats or cows. Meat is eaten about once a week. In the light of our newer knowledge of activating substances, including vitamins, and the relative values of food for supplying minerals for body building, it is clear why they have healthy bodies and sound teeth. The average total fat-soluble activator and mineral intake of calcium and phosphorus of these children would far exceed that of the daily intake of the average American child. The sturdiness of the child life permits children to play and frolic bareheaded and barefooted even in water running down from the glacier in the late evening's chilly breezes, in weather that made us wear our overcoats and gloves and button our collars. Of all the children in the valley still using the primitive diet of whole rye bread and dairy products the average number of cavities per person was 0.3. On an average it was necessary to examine three persons to find one defective deciduous or permanent tooth. The children examined were between seven and sixteen years of age.
W tej dolinie byli zdrowi.
Spożycie mięsa było niskie, spożycie wapnia i fosforu wysokie.
I co z tym fantem zrobić?
JW
Nie o wielkość mięśni chodzi w przyrodzie ale o to jak są efektywne.
Prawda Jo żem chudzinka, a krzepę w łapie to mo
To spróbuj jeszcze prócz surowych warzyw i mlecznych surowego mięsa. Zobaczysz jakiego kopa daje.
Surowe jajka też nie są gorsze. Trzeba się tylko przyzwyczaić do tego że surowe mięso i jajka bardzo szybko się trawią i szybko opuszczają przewód pokarmowy.
Mimo tego przyswajanie składników odżywczych z surowizny jest o wiele lepsze.
Czesław Lang: Załóżmy, że zorganizowałoby mistrzostwa świata dla kolarzy, którzy ścigali się w latach 80. Myślę, że stanąłbym w nich na podium. Moser był geniuszem, w klasyfikacji zawodników, którzy w historii kolarstwa wygrali najwięcej wyścigów, zajmuje trzecie miejsce. Dziś jest moim dobrym przyjacielem, ale nawyk rywalizacji pozostał. Ilekroć zakładamy się o to, która dieta będzie górą – wegańska czy konwencjonalna, wygrywam. W tym roku w wyścigu Strade Bianche dołożyłem mu prawie pół godziny. A na Tour de Pologne Amatorów ścigaliśmy się trzy razy z rzędu i za każdym razem był za mną. Czyli jednak wegańska (śmiech).
Przyczyna choroby Meniera jest w medycynie kompletnie nieznana.
Zauważmy, że Lang jedząc wegańsko wyeliminował mleczne i nadmiar wapnia z diety.
Co więcej, dieta wegańska dostarcza dużo potasu i magnezu. Magnezu jest tam więcej niż wapnia, co zupełnie odwraca zalecaną oficjalnie proporcję Mg/Ca= 1/3
Nikt nigdzie tego nie podnosi, ale wg mnie schorzenia błędnika są generowane poprzez nadmiar wapnia w pożywieniu i zaburzenie prawidłowego tworzenia otolitów, kryształków wapniowych.
Współczesna norma 1000 mg wapnia jest dwukrotnie za duża, czego najlepszym dowodem jest, że pożywienie bez produktów mlecznych dostarcza tylko 500 mg tego pierwiastka.
A miażdżąca większość naszych przodków po odstawieniu od piersi mlecznych produktów nie jadała.
JW
Piotr86 Pomógł: 1 raz Dołączył: 12 Mar 2010 Posty: 40
Wysłany: Pią Lis 11, 2016 22:53
U wszystkich ludów badanych przez Westona A. Price'a spożycie wapnia i innych pierwiastków było wysokie, podobne do tych u Szwajcarów czy Masajów http://www.westonaprice.o...mineral-primer/
Ludy które nie jadły produktów mlecznych dostarczały wapń w dużych ilościach w formie wywarów z całych ryb i/lub kości zwierzęcych.
Myślę że błędnym jest wskazywanie na szkodliwość nadmiernego spożycia wapnia, ponieważ organizm nie wchłonie więcej pierwiastków mineralnych niż wynosi jego zapotrzebowanie;
Do właściwego zużycia tego wapnia jest jednak potrzebny właściwy balans między witaminą A, D3 i K2;
Jeśli ktoś nie zjada prawdziwej witaminy A z produktów zwierzęcych, to musi dostarczać znacznie więcej karotenów. Te karoteny nie zostaną wcale przetworzone na witaminę A, jeżeli przy okazji nie napotka właściwej ilości tłuszczu emulgowanych przez właściwe ilości żółci w układzie pokarmowym.
Istnienie problemów z "nadmiarem wapnia" to moim zdaniem problem niedoboru witaminy A i/lub K2
Ostatnio zmieniony przez Piotr86 Pią Lis 11, 2016 23:04, w całości zmieniany 1 raz
dario_ronin [Usunięty]
Wysłany: Sob Lis 12, 2016 13:37
Piotr86 napisał/a:
Myślę
Piotr86 napisał/a:
moim zdaniem
przyjemnie się czyta takie wypowiedzi
z dystansem, świadomością ograniczeń i możliwości poznawczych, ale i z wnikliwością
znaczy młodzieńcza arogancja już minęła
godne pochwały
A miażdżąca większość naszych przodków po odstawieniu od piersi mlecznych produktów nie jadała.
JW
ubawiłeś mnie waść
prawda jest niestety odmienna
gdyby nie owe krówki w oborze to całe chłopstwo wymarło by na przednówku,
tyle że ono spożywało mleko surowe !!!.
Ostatnio zmieniony przez gruby Sob Lis 19, 2016 19:25, w całości zmieniany 1 raz
A miażdżąca większość naszych przodków po odstawieniu od piersi mlecznych produktów nie jadała.
JW
ubawiłeś mnie waść
prawda jest niestety odmienna
gdyby nie owe krówki w oborze to całe chłopstwo wymarło by na przednówku,
tyle że ono spożywało mleko surowe !!!.
Chłopstwo może by i wymarło bez hodowli krów przez ostatnie 1000 lat, ale nasi przodkowie istnieli od co najmniej 100 tys. lat. Sto razy więcej pokoleń było nie jedzących mleka, niż mlekojadów z ostatniego tysiąclecia.
JW
A miażdżąca większość naszych przodków po odstawieniu od piersi mlecznych produktów nie jadała.
JW
ubawiłeś mnie waść
prawda jest niestety odmienna
gdyby nie owe krówki w oborze to całe chłopstwo wymarło by na przednówku,
tyle że ono spożywało mleko surowe !!!.
Chłopstwo może by i wymarło bez hodowli krów przez ostatnie 1000 lat, ale nasi przodkowie istnieli od co najmniej 100 tys. lat. Sto razy więcej pokoleń było nie jedzących mleka, niż mlekojadów z ostatniego tysiąclecia.
JW
nie ...
można jedynie stwierdzić że postęp cywilizacyjny nastąpił wraz z początkiem korzystania z mleka,
pierwszych pastuchów opisano już w Biblii
Ostatnio zmieniony przez gruby Nie Lis 20, 2016 18:54, w całości zmieniany 1 raz
Nawet jeżeli się cofniemy o 10 tys. lat, to i tak jest to nic w porównaniu ze 100 tys. lat. A przecież tamci sprzed 100 tys. mieli swoich przodków i skala tego sięga milionów lat.
Mleko i zboże to całkiem świeży wynalazek w skali ewolucji Homo sapiens.
JW
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.