Dzieci. Ponoć są fajne, ale nie wszystkich to przekonuje. „Bezdzietni z wyboru” tłumaczą, że brak dzieci nie tylko nie szkodzi, ale nawet pomaga – społeczeństwu, psychice i budżetowi. I nie sposób odmówić im racji
Julie z przyjaciółmi na piątek zaplanowała kolację z winem. Chętnych jest już dwadzieścioro. Nieważne, gdzie pójdą. Ważne, że nikt nie będzie musiał wyjść wcześniej, „bo opiekunka czeka”. A przy deserze nie będzie wałkowany temat przegapionego odcinka „Ulicy Sezamkowej” czy kupy w kolorze marchewki. Bo przyjaciele Julie to lokalny kalifornijski oddział No Kidding!, organizacji zrzeszającej dobrowolnie bezdzietnych, którzy po prostu nie chcą mieć dzieci.
Kalifornijski klub liczy już ponad 250 osób, a chętnych stale przybywa. – Mamy już ponad 50 oddziałów w sześciu krajach: wspieramy ponad 10 tysięcy bezdzietnych od Kanady po Chiny – wylicza rzeczniczka organizacji Laura Ciaccio, 31-letnia prawniczka, która wraz z mężem Vincentem prowadzi jej nowojorski oddział. – Dzieci powinny być świadomym wyborem tych, którzy naprawdę chcą je mieć – wykłada swoje kredo.
Z podobnego założenia już w 1984 roku wyszedł Kanadyjczyk z Vancouver Jerry Steinberg. Gdy czwarty z kolei lekarz odmówił 34-letniemu mężczyźnie sterylizacji (tłumacząc, że jest za młody i na pewno wkrótce zachce mu się potomstwa), ten w akcie protestu założył No Kidding!
Organizacje, takie jak amerykańskie No Kidding!, Childfree by Choice czy Happily Childfree jednoczące szeregi wolnych od dzieci (childfree, w przeciwieństwie do childless), walczą nie tylko o prawo do biologicznej bezdzietności (sterylizacji), ale także do wyboru życia bez dzieci bez skazywania się na społeczny ostracyzm.
Ich szeregi rosną. Bez potomstwa żyje już ponad 15 procent małżeństw w Stanach Zjednoczonych, dzieci nie ma też co piąta para w Wielkiej Brytanii i co szósta w Polsce. Dla ilu z nich to świadomy wybór, a nie na przykład skutek niemożności posiadania potomstwa?
Szczegółowych danych brak, ale badania amerykańskiego National Center of Health Research pokazują, że liczba ta się powiększa. W 1982 roku 4,9 procent kobiet w wieku rozrodczym deklarowało niechęć do posiadania dzieci w ogóle. 20 lat później było to już 6,2 procent.
Z rzeczy śmierdzących wolę sery
Mieszkający w Vancouver Jacek Szenowicz i jego żona Elaine Lui, reporterka programu telewizyjnego „eTalk” i autorka popularnego blogu o gwiazdach LaineyGossip.com, rok po ślubie zdecydowali, że dzieci to zabawa nie dla nich. – Nie jesteśmy gotowi na tak drastyczną zmianę swojego życia – mówi „Przekrojowi” Szenowicz. Do podobnych wniosków doszła Julia, 30-letnia warszawianka, specjalistka od public relations, od sześciu lat związana z Marcinem (dziennikarzem, także 30-letnim): – Jesteśmy zbyt wygodni. Ciągle mielibyśmy problem, z kim je zostawić, gdybyśmy chcieli wyjechać lub pójść na imprezę.
Mąż Laury Ciaccio Vincent, doktorant na wydziale psychologii społecznej Uniwersytetu Rutgersa, w publikacji „Motywacje wolnych od dzieci” wśród powodów rezygnacji z potomstwa wylicza: dbałość o związek, rozwój osobisty, karierę, strach przed niespełnieniem jako rodzic. Zwyczajne nielubienie dzieci pojawia się najrzadziej. Argumenty o własnych aspiracjach oraz czasie dla siebie dominują także na polskim forum dla bezdzietnych z wyboru (www.bezdzieci.pl). Niektórzy dorzucają powód estetyczny.
– W dzieciach nie znajduję niczego interesującego i ładnego. Cóż, mnie zachwycają dla odmiany obrazy Modiglianiego, a z rzeczy śmierdzących wolę sery pleśniowe – zaznacza uczestnik Bezdzieci.pl kryjący się pod nickiem Fides.
Z badań ekonomistów z University of Virginia wynika, że dobrowolnie bezdzietni to najczęściej dobrze wykształceni, biali mieszkańcy miast, nastawieni na samorealizację, pracujący na wyższych stanowiskach i osiągający wysokie dochody. Zdaniem socjologów podobnie jest w Polsce: – W większych miastach jest mniejsza presja, by realizować tradycyjny model życia rodzinnego. Tu też żyje najwięcej wykształconych kobiet. Te „siostry” prawniczki Magdy M. z TVN-owskiego serialu tak jak jego bohaterka zbyt dużo pracy włożyły w zdobycie pozycji w życiu zawodowym, by teraz przerywać karierę urlopem macierzyńskim – uważa doktor Małgorzata Bogunia-Borowska, socjolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Chcą nacieszyć się niedostępnymi kiedyś dobrami, inwestując w siebie, podróżując, spełniając swoje marzenia.
Mimo to wielu polskich bezdzietnych wciąż boi się ujawnić. Na forach chronią ich nicki, w rozmowie z nami życzą sobie zmiany personaliów. Jak dowodzi autorka opublikowanej w 2001 roku „Rewolucji bezdzietnych” Madelyn Cain, determinuje ich strach przed odrzuceniem. Stereotypowi bezdzietni postrzegani są jako samoluby, które swoje dochody przepuszczają na rozrywki, nie wkładają wysiłku w wychowanie przyszłych pokoleń.
– Także w naszym społeczeństwie nadal silna jest presja, by para szybko podjęła rolę rodziców. Otwarte powiedzenie, że nie planuje się posiadania potomstwa, spotyka się z niechęcią czy wręcz ze społecznym napiętnowaniem. Pada argument, że wybierający bezdzietność to hedonistyczni egoiści – dodaje Małgorzata Bogunia-Borowska.
Uczestniczka forum Bezdzieci.pl Mufka, 32-latka z niewielkiego miasta na Mazurach, w związku od 11 lat, uważa, że decyzja o zostaniu rodzicem to często jedynie powielanie schematu, by nie wyjść na odmieńca w oczach rodziny i znajomych. – Dużą rolę w tej propagandzie odgrywają pisma kobiece pełne uśmiechniętych bobasów. Tylko później rzeczywistość odstaje od kolorowego obrazka – stwierdza. Sama wybiera koty. Mocno zdenerwował ją SMS od teściowej z okazji piątej rocznicy ślubu: „Na następną pięciolatkę: rozwoju rodziny, ale nie w koty”.
Zamęczani pytaniami: „A wy kiedy?” oraz „Nie? Dlaczego?!”, uciekają się do żartów czy absurdu. Jak na przykład Christianna: – Gdy ktoś dopytuje, mówimy: nasze koty nie lubią dzieci i nie chcą negocjować. Tak między nami: nasze koty rzeczywiście nie lubią dzieci, boją się ich potwornie – dodaje.
Jacek Szenowicz nie boi się zarzutu samolubstwa. – Byłoby nierozsądne, gdybyśmy zdecydowali się na dzieci tylko ze strachu. Jak miałbym powiedzieć mojemu dziecku: miałem cię, bo tak wypadało? – pyta. A Laura Ciaccio dodaje: – Ludzie często także zostają rodzicami z egoistycznych pobudek. Nie sądzę też, by w dłuższej perspektywie było korzystne dla dziecka mieć mamę i tatę, którzy nimi zostać nie chcieli.
Ważnym argumentem wysuwanym przez wielu bezdzietnych jest też dbałość o środowisko. W niedawnym wywiadzie dla brytyjskiego wydania „Cosmopolitan” bezdzietna aktorka Cameron Diaz wprost przyznała: „Nie potrzeba nam więcej dzieci. Na ziemi i tak jest już za dużo ludzi”.
Sekunduje jej francuska psychoterapeutka Corinne Maier. W opublikowanym rok temu manifeście „Żadnych bachorów. 40 powodów, by nie mieć dzieci” pisze: „Państwo powinno udzielać wsparcia tym, którzy rezygnują z potomstwa – w ten sposób ogranicza się bezrobocie i przeludnienie”.
– Zamiast wychowywać, dużo podróżujemy, spędzamy czas z przyjaciółmi, prowadzimy wspólnie LaineyGossip.com – wylicza Szenowicz. Podobnie jest w przypadku Marcina i Julii: – Właśnie planujemy miesięczną podróż do Azji. Wolne wieczory spędzamy w knajpkach z paczką również bezdzietnych znajomych.
Wokół wspólnej zabawy koncentrują się także działania klubów typu No Kidding! Andrea i Peter Wankerowie prowadzący oddział tej organizacji w Denver wspólnie z innymi członkami organizują wycieczki rowerowe, robią grilla, a ostatnio zorganizowali przyjęcie, na którym piekli ciasteczka i przebierali się za superbohaterów.
– To element infantylizacji kultury, w której dorosłe dzieci wybierają zabawę, koncentrację na własnych potrzebach i przekraczanie granic. Mniej popularne są należące do świata dorosłych trwałe relacje, odpowiedzialność, stabilność – podkreśla Bogunia-Borowska. – Ten stan ducha dobrze oddaje hasło z reklamy: „Dorosnąć, tylko po co?”. Przyjemniej jest, jak kiedyś w przedszkolu, pobrudzić się czekoladą, jedząc kinder bueno, batonik „nie tylko dla dzieci”. Bo bezdzietni nie potrzebują dzieci. Sami wciąż chcą nimi być.
Wasze święta, nasz sylwester
Jednak z tej niekończącej się zabawy ewidentne korzyści odnosi gospodarka. Z amerykańskiego biuletynu statystycznego wynika, że bezdzietne pary mocno przyczyniają się do nakręcania koniunktury gospodarczej. Wydają o 60 procent więcej na rozrywki i ponad 100 procent więcej na jadanie poza domem niż statystyczni rodzice. Do tego dochodzą wydatki na liczne podróże czy utrzymanie ulubionych zwierzaków. Błyskawicznie przybywa ofert sprofilowanych pod kątem bezdzietnych – od serwisu wakacyjnego Childfreetravel.net po serwis randkowy Idontwantkids.com.
Wiele korzyści z bezdzietnych mają wbrew pozorom dzietni. Bezdzietni świetnie sprawdzają się na przykład w roli okazjonalnych opiekunów: wujków, ciotek, rodziców chrzestnych dzieci swojej rodziny bądź przyjaciół. Tak jest w przypadku Jacka Szenowicza: – Mój starszy brat ma troje dzieci. Spędzamy z żoną trochę czasu z naszymi siostrzeńcami i siostrzenicą. Zaspokojenie naszej potrzeby kontaktu z dziećmi nie trwa dłużej niż parę tygodni – żartuje.
Poza tym para pracuje na rzecz wolontariatu i opiekuje się swoim psem. Pary bezdzietne nie tylko częściej pracują na rzecz lokalnych społeczności. W ogóle spędzają więcej czasu w pracy, często dlatego, że tego chcą, ale czasem jest to na nich wymuszane. – Ja i Marcin jesteśmy notorycznie zatrzymywani po godzinach przez naszych pracodawców. Gdy trzeba skończyć pilnie projekt, nasi dzieciaci koledzy wychodzą wcześniej, bo „przecież muszą” na przykład odebrać dzieci z przedszkola, a nam „dzieci w domu nie płaczą” – wylicza Julia. Bezdzietni też w ostatniej kolejności decydują o wyborze terminu urlopu (lipiec i sierpień zarezerwowane są dla rodziców, bo to szkolne wakacje). Jeśli trzeba, pracują także w święta, bo jak im tłumaczą pracodawcy, to „taki rodzinny czas” i trzeba pozwolić X czy Y spędzić go z rodziną. – My jej, rzecz jasna, nie posiadamy – szydzi Julia. Rodzicom z dziećmi pracodawca częściej ustępuje: – Wiem, że koleżanka, biorąc kolejne zwolnienie na chorego Łukaszka, często zwyczajnie chce sobie odpocząć. Nikt nie śmie podważyć jego legalności. Ja od razu zostałabym wzięta pod lupę i nazwana leserem – dodaje Julia.
Bezdzietni domagają się większej równości w traktowaniu. – Zamiast ciągle wyzywać nas od egoistów, zastanówcie się, co byście bez nas zrobili? Kto pracowałby w sezonie grypy, gdy wszystkie dzieci chorują? Czy zamknęlibyśmy fabryki na okres wakacji? – żartuje Julia. Zwłaszcza że kompromis jest możliwy: – My, bezdzietni, pracujemy w święta, za to w sylwestra wyjeżdżamy czy hucznie się bawimy – podaje przykład Julia.
W podobnym tonie wypowiada się Jonathan McCalmont szefujący Kidding Aside. Ta największa brytyjska organizacja bezdzietnych walczy o równe prawa dla bezdzietnych pracowników, chce między innymi prawa do elastycznego czasu pracy czy wykonywania części obowiązków w domu.
W Polsce pracodawcy niechętnie podchodzą do elastycznego czasu pracy. Rozwiązanie to występuje głównie w korporacjach i przeznaczone jest właśnie dla rodziców. W firmie farmaceutycznej Eli Lilly Polska rodzice mogą zaplanować swój czas rozpoczynania i kończenia pracy, tak aby zdążyć zawieźć dzieci do przedszkola albo szkoły lub je stamtąd odebrać.
Zwłaszcza że zrównywanie w prawach pracowników dzietnych i bezdzietnych w dłuższej perspektywie działa także na korzyść dzietnych. Holandia już pięć lat temu przyjęła prawo pozwalające każdemu bez uzasadnienia prosić o możliwość pracy w niepełnym wymiarze godzin. To rozwiązanie sprawia, że kobiety przestają być postrzegane jako źli pracownicy, gdy rodzą i stają się mniej dyspozycyjne. Dla pracodawcy zatrudnienie kobiety nie wiąże się więc z większym ryzykiem. Podobnie jest w Belgii, gdzie każdy może skorzystać z trzyletniego, opłacanego przez pracodawcę urlopu. Od nas zależy, czy wykorzystamy go na wychowanie potomka, dodatkowe studia, czy podróż dookoła świata.
Frustracja tonie w klockach
Ania, mama kilkuletniej córki, walczy ze swoją frustracją. Na forum bezdzietnych z wyboru szuka wsparcia. – Znam mnóstwo rozgoryczonych matek i ojców. Za nic nie przyznają się do tego, że jest fatalnie – podkreśla.
Niestety, bycie rodzicem nie podnosi naszego poczucia zadowolenia. Wręcz przeciwnie – sprawia, że czujemy się mniej szczęśliwi. Robin Simon, profesor z Uniwersytetu Stanowego Floryda, przebadała 13 tysięcy amerykańskich rodzin, wskazując na wyższy poziom satysfakcji i zadowolenia z życia wśród osób bezdzietnych. Rodzice są bardziej zestresowani, zmęczeni, mają więcej problemów.
– Wcześniej było bardziej beztrosko, imprezowo. Dziś, choć ograniczenia związane z brakiem czasu, snu czy ze zmęczeniem rekompensuje mi uśmiech córek, codzienność bywa trudna – podkreśla Ola, filolożka, mama pięcioletniej Julii i ośmiomiesięcznej Zosi. Mieszkanie tonie w zabawkach. Z trudem przebijamy się przez płacz Zosi, która domaga się piersi, i hałasy Julki rytmicznie walącej w bębenek. „Gdy w małżeństwie pojawia się dziecko, poziom stresu obojga małżonków w istotny sposób rośnie” – potwierdzają autorzy raportu „Diagnoza społeczna Polaków 2009”.
– Pierwsze miesiące dziecka to ogromne wyzwanie. Taki kryzysowy scenariusz rzadko jednak pojawia się w naszym obrazie rodzicielstwa, stąd też młodzi rodzice mogą przeżywać rozczarowanie, niechęć, poczucie winy – wyjaśnia doktor Bogusława Piasecka, psycholożka z Krakowskiego Ośrodka Terapii.
W szczególnie ciężkiej sytuacji są ci, których malec z trudnością poddaje się procesom wychowawczym, oraz rodzice dzieci chorych lub niepełnosprawnych. O rozczarowaniach związanych z wychowywaniem dzieci rodzice rzadko opowiadają, jeśli już, to w zaciszu gabinetu psychologa. – Wielokrotnie stykałam się z rodzicami, którzy uważali, że ponieśli porażkę w wychowywaniu dzieci, czuli, że nie sprawdzili się w roli rodzica – potwierdza doktor Piasecka.
250 tysięcy dolarów sztuka
Tymczasem zachodnie półki księgarskie toną w publikacjach odkłamujących mit o idealnym rodzicielstwie. Na przykład Francuzka Corinne Maier, autorka wspomnianego manifestu „Żadnych bachorów. 40 powodów, by nie mieć dzieci”, matka dwojga nastolatków, bez skrupułów przyznaje, że gdy je rodziła, była młoda, zakochana i pod wpływem hormonów. Dziś powiedziałaby rodzicielstwu „nie”. „Wasze dzieci z pewnością was rozczarują” – zapewnia w książce.
Pytanie, czy naszą frustracją możemy obarczać potomstwo, które „samo się przecież na ten świat nie prosiło”? Czy jej źródłem nie są przypadkiem zbyt wysokie wymagania, które rodzice stawiają sobie sami?
Jak pisze Esther Perel, amerykańska psychoterapeutka, autorka bestsellerowej „Inteligencji erotycznej”: „W ostatnich dekadach zaczęto kłaść tak wielki nacisk na szczęście dzieci, że wprawiłby on naszych dziadków w zdumienie. Dzieciństwo zostało niemal uświęcone, zatem nic dziwnego, że dorosły poświęca całego siebie, by zapewnić idealny i bezbolesny rozwój swemu potomstwu – matka stała się całodobowym zakładem wychowawczym”.
Rodzicielstwo stało się wyzwaniem logistycznym i finansowym. – Jeszcze 20 lat temu dziecko nie było w takim centrum uwagi rodziców jak dziś. Obecnie wiele osób próbuje być rodzicem doskonałym, który stara się zapewnić latorośli niemal wszystko. Do tego dochodzi ich wyobrażenie o wspaniałych dzieciach – stąd zapisywanie maluchów na rozliczne zajęcia czy układanie im ścieżek kariery – mówi doktor Piasecka.
To wszystko słono kosztuje. Z wyliczeń Centrum imienia Adama Smitha przeprowadzonych w 2008 roku wynika, że wychowanie dziecka do 20. roku życia kosztuje rodzinę około 180 tysięcy złotych. Dwoje dzieci to już obciążenie rzędu 280 tysięcy. W USA wychowanie dziecka kosztuje 250 tysięcy dolarów. – Te kwoty i tak są zaniżone, bo nie wliczamy w nie na przykład prywatnych szkół czy wielu zajęć dodatkowych i korepetycji, które dziś rodzice zapewniają dzieciom – wylicza Andrzej Sadowski, ekspert centrum. Co gorsza, jeśli tego wszystkiego nie zapewnisz, nie jesteś postrzegany jako dobry rodzic. To tylko pogłębia frustrację.
Złe warunki ekonomiczne, mieszkaniowe, obawa przed utratą pracy – to także argumenty dla części bezdzietnych w Polsce.
Może więc zamiast w dzieci lepiej zainwestować w dobry fundusz emerytalny? – Odwołując się do zeszłotygodniowej wypowiedzi ministra Rostowskiego, nie OFE czy ZUS, ale dzieci są najlepszym funduszem emerytalnym – twierdzi Sadowski. – Fundusz nie okaże nam pomocy i współczucia na starość, dzieci tak, ale pod warunkiem że oprócz kapitału zainwestujemy w nie uczucia, tak aby wyrosły na dobrych i skłonnych nam pomóc ludzi – dodaje.
Mimo to socjolodzy są nieubłagani. Z badań Ingrid Connidis, socjolog z Uniwersytetu Zachodniego Ontario, wynika, że samotna jesień życia jest równie prawdopodobna u osób bezdzietnych, jak i tych posiadających dzieci. Tyle że tych pierwszych faktycznie częściej stać na porządny dom opieki.
Pani matka prosi
Trudno sobie jednak wyobrazić, że wszyscy przestaniemy się rozmnażać. Amerykański socjolog i futurolog Alvin Toffler w wydanej już w 1970 roku książce „Szok przyszłości” stworzył wizję superindustrialnej rodziny: „Wśród rodzin przyszłości wiele wybierze bezdzietność, kurcząc tym samym model rodziny do dwojga osób: kobiety i mężczyzny”. Toffler podkreślał przy tym znaczenie „zawodowych rodziców”. To im ci biologiczni – i dodajmy: zamożni – powierzaliby wychowanie swojego potomstwa. Ta pozornie futurystyczna wizja jest niczym innym jak powrotem do sprawdzonych już w historii rozwiązań.
Wyższe sfery minionych epok bowiem nie zajmowały się tak prozaiczną czynnością jak opieka nad własnymi dziećmi. Oddane pod opiekę mamkom i niańkom potomstwo nie zabierało rodzicom cennego czasu, niezależnie od tego, jak produktywnie lub bezproduktywnie ci ostatni go wykorzystywali. „Pan ojciec” i „pani matka” nie zniżali się do zabaw w koci-łapci. Wymagali za to szacunku, często w ich obecności dziecko nie śmiało nawet usiąść czy się odezwać. Jeszcze w XX wieku dominowało dawne podejście, z surowymi zasadami wychowywania. W wiejskich czy proletariackich rodzinach potomstwo stanowiło siłę roboczą i zabezpieczenie bytu rodziców na starość. Duże zmiany w podejściu do dzieci przyniosło wprowadzenie pod koniec XIX wieku powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Ale prawdziwą rewolucję zaczęło pojawienie się na rynku w 1960 roku pigułki antykoncepcyjnej pozwalającej na ograniczenie liczby niechcianych poczęć.
Mniej liczne potomstwo sprawiło, że rodzice zaczęli bardziej się na nim koncentrować. Pytanie, czy „kult dzieci” przetrwa?
– Ponowne ograniczenie kontaktu z dzieckiem to coraz bardziej widoczny trend – podkreśla doktor Piotr Perkowski, historyk dziejów społecznych z Uniwersytetu Gdańskiego. Tyle że w XXI wieku już nie tylko bogaci, ale także duża część klasy średniej nie wyobraża sobie życia bez zajmującej się prawie całodobowo dziećmi niani.
Każdy sobie nadaje sens
– Można przekornie postawić pytanie, dlaczego ludzie XXI wieku z bogatych krajów wciąż mają dzieci, zamiast zastanawiać się, dlaczego niektórzy decydują się ich nie mieć – mówi Piotr Perkowski. Mimo przejęcia przez rozliczne instytucje i płatne nianie części obowiązków rodziców konflikt między wymogiem samorealizacji a czasem, jaki trzeba poświęcić dziecku, wciąż przecież istnieje. Odpowiedzią może być cytat z wspomnianej wyżej Perel: „Dziś nie oczekujemy od dzieci pracy, dziś oczekujemy, że nadadzą sens naszemu życiu”.
– Rodzina nuklearna, wielopokoleniowa i domowa – coraz częściej będziemy realizować się w bardziej różnorodnych modelach życia rodzinnego. W tym ostatnim, domowym, tworzonym przez grupę przyjaciół, obowiązki rodzicielskie wypełniane są bez przykładania wagi do więzów krwi. Ich rola będzie zresztą powoli słabła – zaznacza filozof, profesor Lech Ostasz.
Może więc powinniśmy spojrzeć na to całe dziecięce zamieszanie z większego dystansu – rodzicielstwo to tylko jeden ze sposobów na życie. Niekoniecznie najlepszy.
co Waldku takie refleksje Cię naszły - czyżby to była jakaś deklaracja
dla zainteresowanych jest taki ruch VHEMT - http://vhemt.org/ .
moje 3 gr nt. artykułu:
1. fajnie jest pójść na kolację z winem w towarzystwie bezdzietnych, ale ma nie być tematu dzieci, przekonywanie że bez dzieci jest tak fajnie to też rozmowa o dzieciach.
2. jak ktoś nie chce to nie ma co go namawiać, bo jeśli cudem posłucha namów, to sam będzie nieszczęśliwy i jeszcze unieszczęśliwi innych
3. takie ruchy anonimowe, które dużo szumu robią w necie ale się boją rozmowy z rodziną o swojej decyzji, jeszcze tego nie rozpracowałem o co w tym chodzi.
przypomina mi to ludzi, którzy utyskują u cioci na imieninach na księdza, że za dużą daninę pobiera, ale nie mają odwagi po prostu przestać dawać i z podniesioną głową powiedzieć "dziękuję, nie łożę"
4. co to za bzdety, że bezdzietni nakręcają gospodarkę bo wydają więcej na jedzenie na mieście (paleoludki, dzietni czy nie, chyba nie wydają dużo na jedzenie na mieście?) czy rozrywki? a ja wydaję na pieluchy i zabawki i w czym te pieniądze są gorsze?
_________________ I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Śro Mar 10, 2010 15:17
zbiggy napisał/a:
2. jak ktoś nie chce to nie ma co go namawiać, bo jeśli cudem posłucha namów, to sam będzie nieszczęśliwy i jeszcze unieszczęśliwi innych
Nie zgodzę się z tym,że "ktoś nie chce",to po prostu natura warunkuje dany związek,że wydaje im się,że oni chcą czegoś,czy tam nie chcą.Tak naprawdę,to oni nie mogą.
Natura sama eliminuje jednostki nieprzydatne w różnoraki sposób.Jedne związki czyni bezpłodnymi fizycznie,a drugie związki czyni bezpłodnymi mentalnie-na jedno wychodzi.Przy czym należy tu rozpatrywać nie jednostkę-kobietę,czy mężczyznę,ale cały związek,bo w innym związku ta blokada mentalna może zniknąć,jak i w sumie fizyczna.
Inna sprawa,że nie wszyscy przecież muszą mieć dzieci ,ale zakładanie jakichś klubów bezdzietnych,to jest czynienie cnoty z defektu umysłowego.To tak jakby kulawi założyli związek i wykrzykiwali,że są lepsi,bo więcej wydają pieniędzy na specjalne zamawiane ortopedyczne buty .
myślę, że małżeństwa powinny takie rzeczy szczerze ze sobą omawiać i ustalać wspólną roadmapę, w przeciwnym razie może dojść do tragicznych nieporozumień:
Odciął jej głowę, bo nie chciała mieć dzieci
Philippe Cousin zabił swoją żonę Nicole, bo ta nie chciała mieć z nim dzieci. Kobieta przez 21 lat małżeństwa była dziewicą. Bała się, że jej ewentualne dzieci będą cierpiały na nieuleczalną chorobę. Dziś makabryczna zbrodnia sprzed 3 lat trafiła na wokandę - donosi "Daily Mail".
_________________ I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 12, 2010 06:54
Jak kobita nie chciała mieć dzieci to gościu mógł nawet bez problemu uzyskać rozwód kościelny. Czy ktoś kazał mu z nią być?
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
iliq Pomógł: 26 razy Dołączył: 18 Wrz 2009 Posty: 1238 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 12, 2010 10:09
Cytat:
klubów bezdzietnych,to jest czynienie cnoty z defektu umysłowego.
zakładają kluby bo społeczeństwo rzuca na nich presję i potrzebują jakiegoś wsparcia. Czemu ich świadomy wybór nazywasz jakimś defektem. Czujesz się lepsza od nich bo podjeli inny świadomy wybór niż Ty?
Jakiego wsparcia? Niech zrezygnują z małżeństwa i przywilejów z tego płynących. Logiczne dla każdej rozumnej istoty że w społeczeństwie rodziny z dziećmi są większą wartością. Tak więc bezdzietnych opodatkować i będzie spokój.
_________________
iliq Pomógł: 26 razy Dołączył: 18 Wrz 2009 Posty: 1238 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 12, 2010 12:29
Ashkarze jaka szlachetność bije od Ciebie. Chcesz żeby osoby wyrzekły się swojego szczęscia abyś Ty i społeczeństwo miało lepiej. Mało tego, niech płacą podatki za bezczelność robienia tego na co oni mają ochotę, przecież Ci egoiści mogą się poświęcić dla społeczeństwa. Ashkarze jesteś cholernie szlachetny
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 08:41
Przegapiłam czas na dziecko
Cytat:
W ciągu ostatnich lat podwoiła się liczba porodów kobiet po 30. roku życia. Czasami zwlekają z podjęciem tej decyzji nie zdając sobie sprawy, że organizm ma swoje prawa. A kiedy już zrobią karierę, znajdą odpowiedniego partnera i dojrzeją do powiększenia rodziny, na dziecko jest już za późno.
I tak musi być - kobiety muszą odczuć to na własnej skórze, do czego doprowadza takie podejście.
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
RAW0+ Pomógł: 41 razy Dołączył: 11 Wrz 2009 Posty: 1943
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 11:07
Cytat:
I tak musi być - kobiety muszą odczuć to na własnej skórze, do czego doprowadza takie podejście.
Znam zbieraczkę (45 lat), która "wpadła" w tym wieku i urodziła 3 dziecko. Powiedziała mi że musi z mężem bardzo uważać . A jest jeden powód: Zbieracze są bardzo płodni , co życie jej pokazało. Tak więc znowu ładowanie wszystkich do jednego wora jest nonsensem
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Sob Lut 12, 2011 11:07, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 11:47
RAW0+ napisał/a:
Tak więc znowu ładowanie wszystkich do jednego wora jest nonsensem
Żeby mówić o pewnych procesach, trendach, trzeba uśrednić pewne rzeczy.
Zresztą nie mówimy tutaj o którymś z kolei dziecku w późniejszym wieku.
Naturalne jest, że jak kobieta rodzi np. siódemkę dzieci, to ostatnie może wypaść ok. 40-tki.
Chodzi tutaj o późne zaczynanie, a nie późne kończenie.
Na dzieci trzeba mieć sporo siły. I jeśli są już starsze dzieci to mogą spokojnie się zająć tymi młodszymi i odciążyć w dużym stopniu rodziców.
Każdy na szczęście robi to, co chce i to jest wg mnie najpiękniejsze.
Jak ktoś chce zabierać się za dzieci późno to jego sprawa.
W moim przypadku kobieta będzie pewno miała nie więcej niż 25 lat jak urodzi się maleństwo
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Lut 12, 2011 11:57, w całości zmieniany 3 razy
RAW0+ Pomógł: 41 razy Dołączył: 11 Wrz 2009 Posty: 1943
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 12:30
Hannibal napisał/a:
chodzi tutaj o późne zaczynanie, a nie późne kończenie.
Wojowniczka urodziła w wieku 25 lat. Teraz ma 30 lat i niestety zonk (kortyzol, ale pracuje nad tym jak się dowiedziała o swoim genotypie). Hanni nie siej kapuchy
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Sob Lut 12, 2011 12:31, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 13:33
No to mówię właśnie, że późne zaczynanie jest z reguły kiepską opcją.
Z przypadku, że kobieta urodziła w wieku 25 lat, a później był zonk nic nie wynika.
W Afryce rodzą w wieku 15 lat i mniej, a są zdegenerowane.
Ceteris paribus
Inaczej można sobie mnożyć różne przypadki, które żadnej reguły nie potwierdzają.
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Lut 12, 2011 13:35, w całości zmieniany 1 raz
RAW0+ Pomógł: 41 razy Dołączył: 11 Wrz 2009 Posty: 1943
Wysłany: Sob Lut 12, 2011 13:38
Hannibal napisał/a:
......
Aaa... zapomniałem że cechujesz się oryginalnym myśleniem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.