Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Czw Mar 18, 2010 19:54
burzum - belus.
wiele osób w internecie krytykuje varga za nagrywanie pod nazwą burzum, czy też za to, że album jest zupełnie inny od tego co robił wcześniej. inny znaczy gorszy. ale co jest w nim takiego innego?
mi tam album pasuje, nadal jest to muzyka transowa, świetnie wyszły czyste wokale. według mnie to kawał dobrej muzyki, stylistycznie kontynuujący to co varg zaczął na filosofem.
ktoś już słuchał?
A ja się cofnę do początku lat 70-tych, by przypomnieć o zjawisku zwanym canterbury scene.
Rezprezentowała ten nurt brytyjska grupa zespołów tworzacych niezwykle wysmakowaną, doskonale skomponowaną muzykę, która oscylowała gdzieś pomiędzy wyśmienitym jazzem, awangardą, rockiem progresywnym i czymś, co teraz można skojarzyć z The Beatles.
Ekstremalnie ujazzowionym zespołem "canterburyjskim" był, jest i na zawsze pozostanie FE-NO-ME-NAL-NY Soft Machine, natomiast wspomniane przeze mnie gatunki najlepiej połączył zespół Caravan.
Co można usłyszeć w muzyce Caravan? Piękno, sporo fletów, mało gitar i NIEWIARYGODNE brzmienie klawiszy, które tylko w "canterbury rock" można spotkać - no chyba, że ktoś podrabia, bo lubi. Ja nie wiem, jak oni to zrobili i czego użyto, ale za przykład niech posłuży nagranie z ich drugiego albumu.
Jest to jedno z moich ukochanych, niezwykle bliskich, wręcz intymnych nagrań. Niby brzmienie trąci myszką, ale takiej partii solowej na wspomnianych instr. klawiszowych, ja już nigdy w życiu nie słyszałem. Piszę to bardzo serio, solówka jest tak piękna i porywająca, że poświęcę kiedyś czas i przerobię to na gitarę, choćbym miał paść
Początek nagrania jest zupełnie zwyczajny, niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Prawdziwa uczta zaczyna się po słowach "someone please, help me!" (ciary, ciary na plecach !! Majstersztyk) Dobrze mieć remaster i odtworzyć go z porządnego sprzętu stacjonarnego. Brzmi wówczas...nie, tego nie da się opowiedzieć słowami:
Nom. Hicior taki. Mialam kiedys okazje ujrzec Johny'ego Mayer'a, ale jej nie wykorzystalam, bo sie spoznilam na koncert. Mayer robil support w sensie jako jeden chyba z 3 artystow, i byl pierwszy w kolejce.
Jesli chodzi o miekkie meskie glosy, to w tej chwili pamietam nazwiska: Amp Fiddler (warning: *soul* ), George Levin, Yoav. Takie pitu pitu, da sie sluchac.
Yoav: http://www.youtube.com/watch?v=2EIEH17FFwg
Amp Fiddler: http://www.youtube.com/watch?v=rFnlRk0cdsM
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Czw Mar 18, 2010 21:31
mam 1 plyte caravan ale te nastepna z 71 roku.
Solo dobre, no ale bez przesady.
OK - kwestia gustu. Jak na moj gust to klawisze brzmia podobnie jak w spring, u vanderow kojarze bardziej zakrecone solowki..
Nie wiem, nie potrafie sie az tak zachwycic.
Ale przyznaje, ze slysze to nagranie po raz pierwszy.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Nie Zenek, mi nie chodzi o "zakręcone" solówki, o popisy, o cyberiady i karkołomne nadupczanie. Ja - bez przesady - napisałem to zupełnie świadomie i po wielu latach obcowania z muzyką nową i starą. Chodzi o ułożenie, skomponowanie tej partii, o jej silne oddziaływanie na moje emocje, o to, że wyjęcie z niej choć jednej nuty, spowoduje armageddon i zagładę - takie to jest doskonałe. No i samo brzmienie tych totalnie stunningowanych ... chyba hammondów?
Tomek
ps: Na drugim miejscu mam Wakemana z końcówki suity "Close to the Edge". Kurewsko doskonałe !!!
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 21, 2010 22:01
czy ja tu kiedykolwiek promowalam Moodymana?
jesli nie to:
http://www.youtube.com/watch?v=BbMhD8Czdic
D to the E to the T to the R to the O to the I to the T
hot hot hoooooot
Flo, a kojarzysz "Outside" Dawida Bowie z udziałem Briana Eno, z której wywodzi się fenomenalny utwór kończący "Seven" Finchera?
Eno i jego niesamowite wstawki na fortepianie. Jak nie słyszałaś, postaraj się zdobyć, bo to znakomity album.
Ale pewnie znasz
"Seven" - filmowe mistrzostwo świata, wieńczy wyśmienity "The Hearts Filthy Lesson".
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Pon Mar 22, 2010 01:51
M i T napisał/a:
A płyty Eno z Frippem? Niezłe el-pejzaże. Chyba, że koniecznie musisz mieć sekcję rytmiczną, to odpadają.
Rozpracowales mnie - niekoniecznie, ale chetnie.
Outside kojarze, ale nie mialam pojecia, ze a/zasilany przez Brian Eno b/i ze z twgo wywodzi sie kawalek wienczacy Seven Coz, takam niezorientowana.
Ja ogolnie cenie Bowie, ale nie przesadnie, choc rzeczywiscie niegdys przeszlam indoktrynacje za sprawa pewnej osoby.
Jak rowniez nie mialam pojecia, ze Eno nagrywal z Frippem.
btw, dzis mecze live at summit studio
http://www.youtube.com/watch?v=tb20QyH8d1s
Z dedykacją dla dwóch moich wspaniałych przyjaciół - Gryzzliego i Haniego, którzy wiedza czego chcą od życia "smakując każdą chwile".... :viva: :hug:
No to tera sie "Schizofrenia" nasili w "kazdej kwili" :hah: :hihi:
.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pon Mar 22, 2010 21:09
grizzly napisał/a:
Molka napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=tb20QyH8d1s
Z dedykacją dla dwóch moich wspaniałych przyjaciół - Gryzzliego i Haniego, którzy wiedza czego chcą od życia "smakując każdą chwile"....
No to tera sie "Schizofrenia" nasili w "kazdej kwili"
.
Ja najbardzie lubię słuchać muzyki poważnej. W tym roku przypada 200 rocznica urodzin Fryderyka Chopina myślę że to bardzo ważne wydarzenie kulturalne w tym roku.Pewnie będzie wyjątkowo często gościł na kulturalnych salonach – i dobrze może przyczyni się do umocnienia naszej osłabionej kultury...
Księżniczka, a czy zgodzisz się z tym, że określenie "muzyka poważna" jest lub może być ... niefortunne?
Jak się tak posłucha wielu kawałków z tego wątku, można odnieść wrażenie, że kilku klasyków wobec takiego King Crimson czy folk-jazzu a la Garbarek, prezentuje dość zabawowy i krotochwilny poziom
A Chopin? Spoko, świetny kompozytor, tylko akurat jego cmentarna sztuka, nie jest tą cmentarną sztuką, jaką uwielbiam najbardziej - choć jakby się postarał, wygryzł by sporą ilość tuzów dark-ambientu na luzaku. Jego molowe skale świetnie pasują do opadających wiek trumien wielu
Wśród rekomendacji muzycznych, jakie zawsze musowo sprawdzam (leń, sam nie poszukam ), pierwsze miejsce mają te autorstwa największego konesera muzyki, jakiego poznałem w necie, czyli djmisia:
Cytat:
Tractor's Revenge - Othello.
Izraelska próba adaptacji dramatu W. Szekspira ( studium zazdrości, nie tylko o kobietę, ale także o stanowisko i miejsce w społeczeństwie ).
Bardzo oryginalne połączenie progresywnego rocka, doom metalu, RIO, gotyku z elementami izraelskiego folku. Tekst ( a może libretto ) w jidisz albo po hebrajsku. Dominuje głęboki growl oraz mroczne recytacje.
Album przepełniony duszną, ciemną, tajemniczą atmosferą. Utwory rozwijają się powoli, ale są złożone, przesycone fantastycznymi odgłosami w tle. Sporo atonalnych zależności pomiędzy solówkami i riffami gitar a partiami klawiszy. Nastrój uzupełniają świetne partie wiolonczeli oraz melodyjnych wschodnich instrumentów.
Myślałem, że Laibach nie znajdzie godnych następców, którzy z sukcesem odnaleźliby się w tak trudnej dyscyplinie. Na szczęście nie miałem racji.
Gdyby ktokolwiek zdobył pierwszy, miał dostęp lub cokolwiek, proszę o wrażenia.
a tu hm... no coz ocencie sami, tzn mi sie podoba, ale gdyby im tak wylaczyc wizje a zostawic tylko fonie to byloby ok. Zwlaszcza chcialoby sie wniknac w dziecinstwo Chylinskiej
Numerowali je tak aż do bodajże "Eight". Jak dla mnie płyty 2,3,4 i 6 to jedne z najważniejszych pozycji eksperymentalnego jazzu w historii - mimo, że zespół należał do wspomnianej przy okazji grupy Caravan - canterbury scene.
Dla mało wtajemniczonych a ciekawych, krótka charakterystyka.
Dwójeczka - jazz, rock, psychodelia i szczypta zwykłej piosenki
Trójeczka - to samo, tylko jeszcze dłużej i bardziej skomplikowanie.
Czwórka - najlepszy jazz jaki słyszałem. Ta płyta ma zupełnie niewiarygodny nastrój. Kiedyś ryłem przy niej histologię i zarys genetyki. Miałem fazę, by zdawać na medycynę. Potem faza wygasła.
Szóstka - studyjna część zawiera sporo eksperymentów - niekoniecznie gładko traktujących uszy, zaś zapis z koncertu powala i miażdży. Znowu ten wspaniały jazz !!!
Potem do zespołu dołączył jeden z najlepiej wyszkolonych gitarzystów świata - do dziś stojący na pograniczu prog-rocka i stricte jazzu, czyli Allan Holdsworth. Wtedy Sofci zaczęli uprawiać typowy fusion, co już mi osobiście zaczęło doskwierać. Zatracili ten swój klimacik i dęciaki straciły na znaczeniu. Pojawiły się hard-rockowe riffy.
Chyba najlepiej bronią się z tego okresu "Bundless" i "Softs". Zwłaszcza ta pierwsza.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Kwi 01, 2010 17:40, w całości zmieniany 4 razy
Dario, ustaliło sie tak, że Trójka ma zwyczaj grać wysmakowaną, doborową muzykę przez cały dzień tuż przed świętami. Nazywają to wówczas "muzyką ciszy". Jeszcze 10 lat temu, dźwięki na poziomie można tam było usłyszeć niemalże codziennie.
Ale Niedźwiedź wrócił
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Kwi 03, 2010 21:49, w całości zmieniany 1 raz
dario_ronin [Usunięty]
Wysłany: Sob Kwi 03, 2010 21:54
No tak , ale ta muza przed 18 tą mnie zachwyciła , a nie wiem co to było i szperając znalazłem tego gościa . taż niezłe
Jak macie ochotę, przeszperajcie sobie te detale
Mam wrażenie, że Pani od Turbanów, chyba ma świadomość, w jakim kraju przyszło jej żyć. Po prostu.
A że kilka dni temu wynikła medialna afera po jej cokolwiek konstruktywnej prowokacji w Dallas, to tym łatwiej mi skojarzyć powyższą grafikę z poniższym clipem.
Swoją drogą, wysmakowany, aksamitny, schludny i naznaczony wspaniałymi liniami basu, soul. Chyba najwyższy czas zrobić powtórkę z "JFK" (wer. reżyserska).
Piosenkarka na potrzeby klipu wystąpiła nago na Dealey Plaza w Dallas, gdzie w 1963 roku zastrzelono Johna F. Kennedy'ego. W teledysku również padają strzały. Striptease artystki nie pozostał jednak bez odzewu - niektórym przechodniom nie bardzo spodobał się widok jej nagiego ciała.
Jasne, widok nagiego ciała powalił cienką strukturę ich purystycznych osobowości, ale ci sami ludzie ochoczo wpatrują otępiałe, tęskne gały w okno składu książek, z którego Oswald "I/m Just a patsy" miał wystrzelić magiczną kulę - i myślą, że to prawie święte miejsce, w którym jeśli coś zostało do przeanalizowania, to lepiej tego nie robić, bo nie wypada i jakoś wierzyć się nie chce, że Kennedy (żaden tam ideał) stał się w dość krótkim przedziale czasu, tak bardzo niewygodny dla amerykańskich elit.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 06, 2010 03:18, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Wto Kwi 06, 2010 11:12
M i T napisał/a:
Okładka płyty Erykah Badu:
Jak macie ochotę, przeszperajcie sobie te detale
Mam wrażenie, że Pani od Turbanów, chyba ma świadomość, w jakim kraju przyszło jej żyć. Po prostu.
No!
Wszystkie panie od trurbanow to fajne chlopaki
A poza tym, to fajnie fajnie, dzis sobie wrzuce ten album na warsztat i lepiej zeby byl dobry, jesli nie za pierwszym, to za drugim przesluchaniem, bo ilez mozna czekac, ta plyta miala sie ukazac wieeeeeki temu (czy mi sie zdaje?)
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Pon Kwi 12, 2010 22:57
Bardzo slaby jest ten nowy album Erykah Badu - New Amerykah Part 2.
Podszedl mi w koncu, ale nie za pierwszym ani nie za drugim przesluchaniem, musialam przepuscic nascie razy, zeby sie zaembedowal w zwojach muskowych. Tematycznie sie ze mna nawet bardzo zgadza na obecna chwile, teksty bardzo introwertyczne, egocentryczne, szeptane - zwlaszcza na przyklad "Window Seat" i "Out of mind, just in time" sa bezbledne... Ale muzyczne - kiepskouu. Album jakich tysiac, okropnie przewidywalny i nudny, soulowy, pierwsza lepsza Alicia Keys moglaby cos takiego popelnic, serio. Bez porownania z New Amerykah Part 1. To wprost okropne, ze EB wyrzekla sie tego funkowego energetycznego elektronicznego groovy brzmienia z poprzedniego albumu czy chociazby z "Worlwide Underground".
Definitywnie najslabszy album w jej karierze.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pon Kwi 19, 2010 20:30
http://www.youtube.com/watch?v=D3bHu7vfeaA
Michał powiedzial , ze gdyby wiedzial iz ta muzyka posluzy tak tragicznej chwili, nigdy by jej nie napisał, nie stworzył....
przepiękna muzyka ......
Violka, dzięki wielkie za namiary na autora tej cudnej muzyki! Od tygodnia mówię Tomkowi o tym, jak bardzo mi się ten fragment podoba i ze chciałabym wiedzieć, kto to cudeńko popełnił! A to Lorenc się okazał, no przecież!
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pon Kwi 19, 2010 22:41
M i T napisał/a:
Violka, dzięki wielkie za namiary na autora tej cudnej muzyki! Od tygodnia mówię Tomkowi o tym, jak bardzo mi się ten fragment podoba i ze chciałabym wiedzieć, kto to cudeńko popełnił! A to Lorenc się okazał, no przecież!
Ależ po latach ten Wielki Przebój wciąż jaśnieje !!! To jest kapitalny przykład, jak znakomita była Budka Suflera bez wyjącego niemiłosiernie Cugowskiego. Tu zaproszona, mroczna jak cmentarzysko etruskie w "Omenie", Urszula.
Aż dziw bierze, że ta kobieta śpiewała tak niedawno o koniku na biegunach
Chyba się w najbliższym czasie rozsypię worek z perełkami z lat 80-tych. Doskonale pamiętam, kiedy jako berbeć-samotnik zasłuchiwałem się w Listę Przebojów PR III. Lata 80-te, godz. ok. 22-giej, światła w pokoju wygaszone. Świeci się tylko na zielono przedni panel tranzystorowego radia, które gra na tyle cicho, by nie zwabić śpiących starych.
Oto jedna z najwspanialszych. Beata przy mikrofonie i nagranie, o którym nigdy nie zapomnę:
Posłuchajcie tylko, jakie mroczne piękności wymiodził Robert Gawliński! Aż mnie zamurowało, jak przed chwila usłyszałam w MiniMaxie. Szkoda, że na YT tylko ta coda jest, bo to gitarowe "przywalenie" pięknie i logicznie łączyło się ze spokojnym początkiem utowru. Ale i tak miooooodzioooo na moje uszy:
P.P.S. Ale po angielsku ten pan jednak nie powinien nigdy śpiewać Tyle lat mineło, ale z akcentem niestety nie jest wcale lepiej niż na "Son of..." Szkoda
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Kwi 25, 2010 21:40, w całości zmieniany 2 razy
Zachwyca mnie prostota w muzyce. Jednym z największych mistrzów w korzystaniu z dobrodziejstw z niej płynących, jest Bent Fabricius-Bjerre, twórca motywu przewodniego do serii o Gangu Olsena - filmom, którym poświęciłem i poświęcę MNÓSTWO czasu - czerpiąc z ciepła, serdeczności, rozbrajającej dobrotliwości i humoru z nich płynących.
A to króciutka przesympatyczna próbka, co prawda nie z "Olsen Banden", ale też zapadnie w ucho "Alley Cat"
A tu sam Mistrz. Już za twarz lubię go "z kopyta". Przypomina mi Rona Paula, więc lubię go jeszcze bardziej Bardzo szlachetnie prezentujący się starszy człowiek z wielką klasą.
Być może już wklejałem, ale nie zaszkodzi, bo to przepiękne nagranie wspaniałego muzyka.
Będzie fajnym kontrastem dla Cannibal Corpse. Tak więc pozbierajmy szczątki rozerwanych ciał, resztki mózgoczaszek, skrawki wnętrzności i skupmy się na czystym pięknie wynikłym, znowuż, z prostoty i wyczucia.
Bardzo merytoryczny podpis. Bardzo prawdziwy. Wydmuchana przez media wyjąca gwiazdeczka vs dobrze naoliwiona maszyna do produkowania przebojów zakorzeniających się w zbiorowej świadomości na wieki poprzez swą genialność.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Sob Maj 08, 2010 19:31
fink napisał/a:
A przy okazji, czy ktoś wie jaki tytuł ma piosenka Edyty Górniak, do której w 2007 pokazywano w telewizji teledysk. Bardzo mi sie spodobał teledysk, ale niestety nie pamiętam tytułu.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Sob Maj 08, 2010 19:47
fink napisał/a:
Tak, to na 99 % ten teledysk. Dzięki. Chociaż nie jestem pewien, bo problem w tym, że oglądałem go tylko raz. Ale jeśli sobie dobrze przypominam, to w tamtym teledysku też szła chodnikiem i była jakaś podobna melodia.
Bardzo nie podobają mi się takie oczy. A podobieństwo do Ibisza jest ewidentne. Ten zaś z kolei przypomina mi Normana Batesa z "Psycho". Trzeba sprawdzić jego dom, a szczególnie piwnicę
Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Maj 08, 2010 20:15
Tomek, zapodałeś Cannibala, a słyszałeś może Nile? to właściwie już legenda jeśli chodzi o death metal i chyba nie ma się co dziwić. stworzyli swój unikalny styl połamanego grania okraszony odwołaniami do egipskiego folku widoczny głównie na ich pierwszych albumach (zwłaszcza na pierwszym). taką muzykę cenię sobie o wiele bardziej niż nawalankę kanibali. można w niej znaleźć niezłe melodie a do tego ta technika, te łamańce, ta szybkość. dla mnie ci faceci to instrumentaliści. jakiś czas temu byłem zamroczony tym zespołem do tego stopnia, że sam napisałem kilka kawałków w stylu thrash-death, które teraz czekają na nagranie i wydanie
Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Nie Maj 09, 2010 14:09
mam jeszcze jedną perełkę. album, który usłyszałem chyba w wieku 16 lat i nadal uważam, że jest genialny.
death - "the sound of perseverance"
co mnie w nim urzekło? przede wszystkim przepiękne przeplatające się melodie w partiach solowych jak i rytmicznych. właściwie są to całe krajobrazy malowane dźwiękiem elektrycznej gitary dzierżonej przez chucka. częste zmiany tempa, stylistyki, właściwie nawet gatunków muzycznych sprawiają, że albumu słucha się z zapartym tchem. znajdziemy tu heavy, mnóstwo progresji, trochę death metalu, jazzu a wszystko nietuzinkowe i okraszone niesamowitą grą perkusisty richarda christy (bez niego pewnie ten album nie był by tak szczególny). agresywny wokal schuldinera dopełnił dzieła.
był to pierwszy album death z jakim się zetknąłem i w moim zdaniem najlepszy. poznałem potem inne dokonania zespołu ale nigdzie nie znalazłem tej magii.
to ostatni album chucka z death, trzy lata później zmarł na guza mózgu.
czy istnieje coś takiego jak magia pierwszego albumu? jako pierwsze z dyskografii zespołów słyszałem jeszcze "house of a blue light" purpli, "blackwater park" opeth, "nemezis divina" satyricon (więcej nie pamiętam) i pozostały one do dzisiaj najlepszymi według mnie albumami.
Bardzo nie podobają mi się takie oczy. A podobieństwo do Ibisza jest ewidentne. Ten zaś z kolei przypomina mi Normana Batesa z "Psycho". Trzeba sprawdzić jego dom, a szczególnie piwnicę
Tomek
tez mam uraz dp 'swinskich oczek'.
"Psajko" och, jak ja dawno to ogladalam na jakims dkf-ie. Wtedy bylam pania swojego czasu...
Właśnie zmarł - i to na scenie - mój dość odległy znajomy z czasów imprez. Grał, chyba malował statki, niezbyt się lubiliśmy. Nigdy nie widziałem go trzeźwego. Polemika odpadała, zwykle chciał "zjadać moją głowę".
No to bywaj Jasiek.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Maj 14, 2010 20:12
http://www.youtube.com/watch?v=JJdY_9lKPZk
ten utwór stawiam w pierwszej 10 tce najlepszych dokonań muzycznych polskiej sceny estradowej.... pod każdym względem perfekcyjny; tekstu, muzyki, wykonania.... ja wymiękam gdy tego słucham.... prawdziwa perła muzycznego lamusa...
To prawda. W sferze zarezerwowanej dla piosenki, to prawdziwa perełka. Mnóstwo takich, nawet na liście YT po prawej, znalazłem natychmiast jeszcze dwie: M. Jakubowicz i K. Prońko.
Skomponować ponadsezonową pieśń, to sztuka wymagająca niezwykłego kunsztu balansowania między prostotą a głosem ambicji.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 14, 2010 20:38, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Maj 14, 2010 20:40
M i T napisał/a:
To prawda. W sferze zarezerwowanej dla piosenki, to prawdziwa perełka. Mnóstwo takich, nawet na liście YT po prawej, znalazłem natychmiast jeszcze dwie: M. Jakubowicz i K. Prońko.
Skomponować ponadsezonową pieśń, to sztuka wymagająca niezwykłego kunsztu balansowania między prostotą a głosem ambicji.
- Jeszcze raz to samo proszę - powiedział do kelnera
- Z największą przyjmnością, sir. Czy ma być z drżeniem parkietu czy dyskretnie?
- Proszę się nie krępować, proszę mnie nie oszczędzać
- Pańskie życzenie to dla mnie przyjemność, zostawiam pana sam na sam z muzyką. Życzę smacznego...
Pain of Salvation właśnie wydali nowy album
Przesłuchaliśmy go przed chwilą z Tomkiem w pośpiechu, ale jest na czym ucho zawiesić. Kilka perełek warto będzie opisać/zapodać później, na razie wklejam piękny, aczkolwiek bezczelny "plagiat" :
Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Śro Maj 19, 2010 18:13
M i T napisał/a:
Potem już nie mieli tego "czegoś", choć płyty do "Ściany" (włącznie) wciąż dobre.
Tomek
a ja z floydów to właśnie wolę ich wcielenie od dark side wzwyż. ich kawałki nabierają rozpędu, opowiadają historię, są jak rzeki a ja to uwielbiam. przykład: cała płyta wish you were here, z której nie da się słuchać pojedynczych utworów. poza tym np: dogs - jeden z moich najulubieńszych tworów pinków.
właściwie wszystko aż do odejścia watersa jest świetne, uwielbiam the final cut. przypomina trochę rewelacyjny debiut solowy watersa "pros and cons of hitch-hicking".
przed ciemną stroną księżyca floydzi grali... zwykłe piosenki
_________________ każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Maj 21, 2010 21:26
Floydow sluchalem troche w podstawowce. Bylem zastepca przewodniczacego klasy i - mialem zadanie przyniesc na andrzejki jakas klimatyczna muze.
No, ale wtedy nie bylem kumaty wiec poszedlem do mojego toksycznego taty i powiedzialem mu w czym rzecz. I on mi dal winyla "dark side of the moon".
Sluchalem tego winyla, spodobalo mi sie, zgralem to na kasete i przynioslem do szkoly...
...ale okazalo sie, ze niepotrzebnie, bo nikomu sie nie spodobalo, i ktos zapodal smerfne hity, na ktore wtedy byla moda
No, ale floydow katowalem potem przez dlugie miesiace, tego winyla to przerobilem na drzazgi i w ogole znalem kazda nute.
A potem.. porzucilem takie zespoly jak pink floyd, queen, deep purple i zaczalem sluchac nirvany i ... u2, ale tego z wczesnych lat, ono bylo takie punkowe nieco.
Ogolnie pink floyd i genessis nigdy mi nie podchodzilo, nie wiem czemu. Niby dobre, niby prog/art/psychodelic, no kurde wlasciwa szufladka, wiem obiektywnie, ze to jest costam warte, ale.... no jestem impotentem jesli idzie o te zespoly
juz bardziej mnie power metal rusza, bo to przynajmniej jest komiczne i smieszne, niz jakies "lamb lies down on brodway" albo cokolwiek floydow.
Przykro mi jesli kogos zawiodlem.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Maj 21, 2010 21:34
No, to sa ulubione zespoly mojego ojca
Ale np Deep Purple tez lubi, czy Jethro Tull, a te zespoly uwielbiam, szczegolnie "Made in Japan" i "Bursting out" - to sa kurde koncerty z mojej prywatnej listy najlepszych koncertow ever!
Co Ty Zenek z tym "zawiodłem"?
Wszystko w porządku. Dla Ciebie power metal jest klawy i koniec, kropka. I gites
Chyba nie kupiłeś jeszcze "Coma Divine". Wiesz, czemu tak myślę? Bo umieściłeś studyjną wersję "Radioactive Toy". Jak ktoś zna wykonanie koncertowe z Rzymu, trudno wrócić do studyjnej wersji, bo jest ..hmm, infantylna.
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Maj 21, 2010 21:42
PS.
W sumie to dobry motyw na nasz MKOCS
Najlepsze koncerrt ever.
Nie kcem robic jakiejs scislej klasyfikacji, napisze tylko te moje ulubione:
deep purple - made in japan
jethro tull - bursting out
iron maiden - live after death
dream theater - live at budokan
rush - exit stege left
the who - live at leeds
king crimson - "live denver", "live at summit studios" to te mniej znane, i te wszystkie znane, ktorych nie kcem wymieniac, bo jest ich od pytona. Bardzo lubie kawalek "construKction of light" z boxu "heavy construKction", moge zapodac mp3, ale na priv.
lubie tez Unplugged Alice in Chains..
Co jeszcze....
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Maj 21, 2010 21:45
nie mam "Coma Divine", jest na mojej liscie zakupow, ale aktualnie mam pilniejsze wydatki.
Z koncertow PT mam "Warsaw".
Ps.
Power metal nie jest klawy. Od dawna nie slucham. I nieprawda jest, ze nosze rajtuzy.
Ale serio, ta myzyka to dla mnie jak kabaret, przy tym ciezko sie depresic.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
swoja droga oni chyba niezle cenzuruja gdzie ich nagrania sa, bo na YT jest ich w sumie malo, a znalezc mp3 jest ciezko.
na takich stronach jak 4shared.com ich nie ma w ogole, a sciagnac crimson jazz trio, van der graaf generator, czy cos rownie niszowego to nie problem..
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
no bo tak dawno nie byłam na koncercie Porków... ostatni raz w Chicago w 2005... fenomenalne przeżycie w Park West, w którym kilka miesięcy później nagrywali swoje pierwsze DVD...
Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Maj 22, 2010 23:15
fakt, coma cholernie odświeżyła scenę rockową w polsce ale niestety jakoś zapadli się pod ziemię. ich trzeci album jest, co tu dużo mówić, słaby. coma się skończyła?
mnie osobiście w comie urzekła sfera tekstowa chociaż znam opinie, że jest przepoetyzowana
myslovitz też byli świeżością ale taką cukierkową hehe.
z nowej polskiej sceny nie znam wielu wykonawców, podobały mi się gusła lao che, uwielbiam czesława
o to coś co także daje ciary i do tego jaki teledysk, jaki MROK!!!
Pierwszy spóźnię się do pracy,
Pierwszy kuurwa raz.
Nie zamierzam się tłumaczyć.
Ciekawostką jest fenomen Toma Morello (gitarzysty RATM). Jakiż on niewiarygodny wywarł wpływ na setki młodszych muzyków swoją nietypową, ciekawą, pomysłową grą!!
W powyższym nagraniu, słychać wyraźnie inspiracje.
... a w przepięknym "W ogrodzie", nieco zalatuje muzyką Riverside.
Spotykam dobrych, mądrych ludzi
Jasne uśmiechy fruną z drzew
Gdybym się teraz musiał zbudzić
Nad miastem wzejdzie chmurny gniew
Polacy zawsze grali najlepsze reggae na Ziemi, ponieważ używano rockowo akcentowanej sekcji rytmicznej i w ogóle wszystko miało rrrockowy pazur. Niedaleko od Izraela pada jabłko, bo jak nie Armia, to Houk - chodzi o wielowymiarowość podejścia do muzyki polskiego podziemia lat 80-90.
Houk to w sumie chrześcijański hardcore z elementami reggae. Słucha się tego wyśmienicie, mimo fatalnego akcentu Darka Malejonka, który jednak obdarzony jest czymś, co można nazwać rockową charyzmą. Spróbujcie, aż krew szybciej w żyłach płynie i ciary łażą po dupsku.
Witam, jeszcze nie pisałem tutaj, bo nie mam czasu żeby przejść przez wszystkie posty (trochę się tu rozpisaliście ). No ale właśnie przesłuchuję płytkę którą muszę polecić.
Projekt Czesław Śpiewa, raczej wszyscy znacie. Ja właśnie przesłuchuję płytkę jego zespołu "Tesco Value - Songs For The Gatekeeper" no i muszę napisać, że mimo iż "Debiut" mi się w miarę podoba, to nawet do pięt nie dorasta tej płytce (oczywiście to moje prywatne zdanie). Muzyka hmm, jak by to powiedzieć, trudniejsza niż na "Debiucie", mocniejsza co mi się bardzo podoba.
Możliwe że było już coś o tym.
Kiedyś przejdę ten post i poudzielam się tu trochę, bo jeśli chodzi o muzykę, to jestem totalnym świrem. Myślę że jeśli ktoś lubi od czasu do czasu posłuchać czegoś ciekawego, alternatywnego, to jestem mu w stanie polecić parę świetnych płytek, niezależnie jakiego gatunku muzycznego lubi słuchać.
Przy okazji, jeśli chodzi o dobrą polską mocną muzykę, to polecam bardzo Kobonga. Niestety mało kto pamięta o tym zespole, a według mnie to najlepszy polski zespół grający mocną pokręconą muzykę. Jeśli znacie coś podobnego polskiego, to napiszcie.
Na pewno każdy, kto choć trochę interesuje się muzyką, zna Toto. Wiadomo, przeboje jak "Africa" czy "Rosanna", ale nie jestem przekonany, ilu spośród forumowiczów, poznało najwspanialszą wg. mnie kompozycję grupy, czyli "Better World".
Ciekawe też, jak bardzo Steve Lukather - jeden z najwybitniejszych gitarzystów na globie - potrafił opanować ciągoty wirtuoza na regularnych albumach Toto - na rzecz krótkich i ponadczasowych przebojów.
Poniżej, Toto w mocno nietypowej dla siebie muzyce. Przepiękny "Better World" - podniosły, emocjonalny oraz kapitalnie zagrany. Coś niesamowitego!! Usłyszawszy go kilka lat temu po raz pierwszy, zdałem sobie sprawę z ogromnego potencjału tych muzyków.
czasem trzeba z życia zniknąć żeby żyć, czasem siebie w głąb przeniknąć żeby żyć, by na nowo umieć dostrzec co sie ma, życie przecież taką krótką chwile trwa....
Pomógł: 10 razy Wiek: 39 Dołączył: 13 Gru 2009 Posty: 483 Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Cze 05, 2010 11:42
przeglądam sobie letnie festiwale i natrafiłem na coś ciekawego, a mianowicie:
IV festiwal legend rocka koło ustki. niezła obsada (david cross, procol harum, marillion) niestety chyba mnie nie stać ale może komuś przyda się info.
strona festiwalu:
http://www.koncerty.charlotta.pl/festiwal.php
_________________ każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Sob Cze 05, 2010 22:12
"gravs"
Ja na tym bylem w zeszlym roku.
Rok temu pierwszego dnia festiwalu graly najwieksze gwiazdy tj Focus i Budgie.
Z biletami bylo smiesznie. Kumple kupowali je z wyprzedzeniem w empiku w Warszawie, bo to miala byc tansza opcja. W dniu koncertu bilet mialbyc drozszy. Ostatecznie okazalo sie... ze byl tanszy..
I tak oto za Budgie i Focus "zenon" zaplacil 70 zyli. (dla porownania - samo Budgie w Warszawie, rok wczesniej kosztowalo 120,-)
Ogolnie polecam opcje 1 samochod, 4 fanatykow, nocleg w Ustce i byczenie sie na plazy w dzien, koncert wieczorem. Full wypas.
Z tegorocznych wykonawcow zachecajacy jest Marillion.
Omega - nie wiem czego sie po nich spodziewac, w sume znam tylko 1 ich album i ten slynny przeboj, ktorego tytulu w oryginale nie wymowie.
David Cross - niech mi najpierw pokaze, ze skonczyl jakis kurs i ze od czasow KC nauczyl sie grac.
Z tegorocznych wykonawcow zachecajacy jest Marillion.
Z tym wyjcem H-em?
Dla mnie nie do strawienia, chociaż o dziwo raz na ich koncercie świetnie się bawiłam (aż sama byłam zdziwiona) ale generalnie nie trawię tego pana. Odmówiłam nawet swego czasu obsługiwania ich koncertu w Krakowie, szef musiał poszukać sobie kogoś innego
Zresztą, od wieków trwa walka między fanami Fish-Marillion, a H-Marillion.
Tak czy owak, Ryba wyrosła wokalnie wskutek wpływu dwóch ważnych głosów: Alexa Harveya ( o którym mało kto jeszcze pamięta) i Petera Gabriela ( o którym będzie się pamiętać do końca cywilizacji białego człeka). Z czego wyrosło plumkanie H-a? Zupełnie nie mam pojęcia
On 4 February 1982 while waiting to take a ferry back to shore after performing his last concert with his new band, the Electric Cowboys, Harvey suffered a massive heart attack. In an ambulance on the way to the hospital, he suffered a second heart attack, this one fatal. It occurred on the day before his 47th birthday, in Zeebrugge, Belgium.
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 06, 2010 13:13, w całości zmieniany 1 raz
W temacie Ryby: dwa sentymentalne smutniasy z jego pierwszej solowej płyty, rok 1990 (ależ na nią wówczas czekałam z zapartym tchem - uwielbiałam głos i teksty Ryby):
To smutny przykład, jak nie powinni się starzeć znakomici wokaliści rockowi. Naprawdę szkoda mi Ryby, że tak straszliwie zdziadział i jeszcze się wała dorobił
A przecież w młodości nie najgorzej się prezentował:
On 4 February 1982 while waiting to take a ferry back to shore after performing his last concert with his new band, the Electric Cowboys, Harvey suffered a massive heart attack. In an ambulance on the way to the hospital, he suffered a second heart attack, this one fatal. It occurred on the day before his 47th birthday, in Zeebrugge, Belgium.
Pochrzanilo mi sie zatem.
Ten gosc co sie utopil to Jeff Buckley BTW
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Magdalinha Pomogła: 22 razy Dołączyła: 16 Paź 2008 Posty: 881 Skąd: Warszawa
Chyba najpiękniejsza, pełna splendoru kompozycja wywodząca się z kręgu zespołów, których członkowie otwarcie przyznają się do światopoglądu satanistycznego.
Muzycznie jest to perełka, kompozycyjnie również. Partie chóru, wręcz natarczywie kojarzą się z przerażającą muzyką Goldsmitha do "The Omen".
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Czw Cze 10, 2010 17:16
zenon napisał/a:
u2 to byl kiedys jeden z moich ulubienszych zespolow.
Wczesne plyty.
Np U2 "war".
W tym bylo cos "punkowego".
Mam deja vu.
W kazdym razie... szczegolnie takie akcje Bono sa bardzo punkowe: http://www.cbc.ca/arts/mu...o-internet.html
:{
(jakby komu sie nie chcialo czytac, to chodzilo o to ze postulowal wprowadzenie "restrykcji" w necie, jednak jacys dziwni sa ci irlandczycy)
(a ten utwor akurat jest spoko, wiadomo )
_________________ Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Czw Cze 10, 2010 18:53
Zeniu, Zappa wymiata
mialam wczesniej problemy z netem, i nie moglam przesluchac
Mam wrazenie, ze Jimi Tenor troche wzoruje sie na nim, znaczy te projekty bigbandowe tylko.
_________________ Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Czw Cze 10, 2010 20:39
Hannibal napisał/a:
Molko, widzę, że "remizę" zapodałaś
no co Ty hanius, gdy slucham takiej muzyki czuje pozytywne wibracje i chce mi sie żyć, natomiast takie cięzkie nierytmiczne , ciemne kawałki przyprawiają mnie o mdłości.... mam nie być sobą?
poza tym zawsze licze na to ze ktoś schorowany, smutny otworzy ten link i po prostu się uśmiechnie, więc myśle że warto....
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Cze 11, 2010 22:27
Mozecie sie smiac co poniektorzy, ale "zenon" sluchal tego w czasach, gdy w jego pokoju pobrzmiewaly dzwieki wczesnego U2 i nirvany:
http://www.youtube.com/watch?v=Zs39L-xz7kg
Do dzis mam sentyment do tego intro "aaaaaa FUCK, FUCK - FUCK FUCK - FUUUUUCK!"
Razem z takim kumplem z podstawowki sluchalismy tego, i ogladalismy filmy z Brucem Willisem, ktory jest absolutnym wirtuozem, jezeli chodzi o przekaz emocjonalny podczas mowienia slow "FUCK" i "SHIT".
Zapuszczalismy czolowke OFFSPRING INGNITION i modelowalismy Bruce'a
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
od razu robie przelot wtecz i przypominaja mi si eczasy Brygady Kryzys, Dezertera, Sztywny pal azji...
a niedawno synek mowil, ze w przedszkolu na rytmice tanczyli do GaGi (myslalam,z e jakas fajna pani wlaczyla im reaktywacje po Zielonych Zabkach), a tu chodzilo o te Lady Gage, wspomniana powyzej http://www.youtube.com/watch?v=0yCTbVJIklA
osobiście nie przepadam za Gagą ,dlatego jestem przeciw, i zapieram się rekoma i nogami przed słuchamniem jej "utworów". Ostatnio natomiast wpadł mi w ucho jeden z singli Gentlemana z nowej płytki "Diversity", tytuł " Lonely days"
Polecam
Perfect, którego debiutancki album uważam za jedną z najlepszych płyt lat 80-tych, to obecnie jakiś bandzik grający muzykę nadającą się jedynie do rmf-u.
Jedno z moich ulubionych nagrań z ich pierwszej, naprawdę wielkiej płyty.
"Bażancie życie".
Oczywiście, do teraz wykonywane, ale tych popłuczyn nie daje się słuchać. To musi mieć brzmienie, zadziorność i powiew buntu. Zauważcie, że teraz w polskiej muzyce rockowej bunt nie istnieje. Może jest obecna prowokacja, ekstrawagancja, ale nie ma biczowania dźwiękiem po jajcach polityków. Metallica potrafiła to robić aż po "...and Justice for All".
Z taką samą parą wystartowali panowie z Metalliki, której muzyki niezbyt reprezentatywny przykład widnieje powyżej. Oczywiście, "Nothing Else Matter" to zgrabna piosnka, ale cóż, co się nie porusza, to obrasta. I śmierdzi dodatkowo
Metallika dokonała sporego zamieszania w świecie hard - heavy, ponieważ połączyła na swej pierwszej płycie brud punk rocka z elementami wyjątkowo podrasowanego metalu. Wyszło dzieło z minimalistyczną okładką, "Kill'em All".
ps: Oczywiście, trudno nazwać taką muzykę wykwintną czy piękną. Nie, ona jest cholernie brzydka, ale pociągająca. Wciąga, miętoli jak krowa trawę i wypluwa - tak jest często, ale bywa, że działa jak najlepszy środek pobudzający do życia.
Wykwintnymi można nazwać kolejne 3 albumy Amerykanów. Dlaczego? Bo posiadają smaczki, a nie tracą kopyta. Bo pełne są przepięknych melodii, a nie tracą czadu.
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Cze 23, 2010 23:18, w całości zmieniany 2 razy
JEZUUUUUUUUUU jaką perełkę wygrzebałam (idąc Twoim tokiem myślenia, Zenek)!!!
Piękny, młody, chudy i absolutnie dramatyczny Hammill w jednej z najsłynniejszych suit VDGG w 2 kawałkach:
I pomyśleć, że z Bantona i Evansa takie bardziej okrągłe "dziady" się zrobiły (i włosów ubyło) Natomiast Hammill zestarzał się - jak na mój gust - wzorcowo:
Normalnie... ciarki... rozwala mnie za każdym razem... Jego jak widać też...
Hammill zaczyna mi coraz bardziej przypominać... Eastwooda
A w ogóle to fascynujące jest to, że w wieku 60+ lat można wciąż śpiewać z takimi samymi emocjami, siłą i pasją, jak w młodości. Piękny, Wielki Człowiek!
Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Cze 26, 2010 17:27, w całości zmieniany 2 razy
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Sob Cze 26, 2010 18:56
Nie znaliscie "Godbluff live"?! :chock: :chock: :chock:
ps.
sa 3 dvd gdzie jest ten material. Najbardziej sie opyla kupic inside vdgg, tam sa 2 plyty, na jednej godluff live, latarnicy na zywo, theme one na zywo, darkness i costam jeszcze. Na drugiej plytce jest niby opowiadanie o zespole, ale jakies takie marne. Raz to obejrzalem i w zasadzie pokazuja okladki kolejnych plyt i mowia oczywistosci, wypowiada sie Jackson i ten basista co gral na 3 pierwszych plytach. Jest tam tez ksiazeczka, ale sa w niej w zasadzie zdjecia - zrzuty z ekranu z materialu dvd ktory jest na plycie
No, ale na tym dvd jest wszystko vanderow co na razie z wczesnych lat zostalo wydane.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
moja ukochana czarnoskóra wokalistka, jest cudowna, piękny aksamitny głos i niesamowity jazzowo-soulowy akompaniament, rewelka, no któż nie zna SADE
przy niej relaksuje sie na maxa...polecam!
ciekawa jestem czy MiT ją sobie upodobali ale "bojem siem" zapytac
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Cze 29, 2010 20:26
"Coda Divine" ocieka zajebistoscia.
To drugi koncert Porcupine Tree jaki sobie kupilem. Pierwszy to "Warsaw".
Coda jest zdecydowanie lepsza. Mniemam, ze bylo troche retuszowane w studio, bo brzmi bezblednie, perfekcyjnie.
Wykracza poza skale, ocieka zajebistoscia. Swietna plyta.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Pią Lip 02, 2010 22:34
I po koncercie. Bylo bosssko.
Przede wszystkiem glosnosc byla dla mnie optymalna. Nie lubie jak w czasie koncertu dreczy mnie mysl, ze moze to byc ostatni koncert w moim zyciu jaki uslysze. Bylo fajnie.
Sporo miejsc bylo wolnych, wiec siedzielismy na nieco lepszych siedzonkach niz przewidywaly nasze bilety. Wygodne fotele z oparciem jak w kongresowce. Mozna bylo sie wyluzowac, odprezyc, potransowac.
Fajnie, fajnie, fajnie.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Lip 02, 2010 22:40
zenon napisał/a:
I po koncercie. Bylo bosssko.
Przede wszystkiem glosnosc byla dla mnie optymalna. Nie lubie jak w czasie koncertu dreczy mnie mysl, ze moze to byc ostatni koncert w moim zyciu jaki uslysze. Bylo fajnie.
Sporo miejsc bylo wolnych, wiec siedzielismy na nieco lepszych siedzonkach niz przewidywaly nasze bilety. Wygodne fotele z oparciem jak w kongresowce. Mozna bylo sie wyluzowac, odprezyc, potransowac.
Fajnie, fajnie, fajnie.
zeniu Ty imprezujesz, zaliczasz sztuczne decybele a Twoj kolega spi od 21 zeby wstac o 4 tej i posluchac "koncertu" jaki daje natura, czyli "spiew" ptaszków...
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Sob Lip 03, 2010 22:35
Wiadomo, ze Bogus
Tylko szkoda, ze go nie stac na band, zwlaszcza to intro mokowane na tanich jakichs klawiszach brzmi.. tanio
Tutaj widac jak to powinno wygladac: http://www.youtube.com/watch?v=tKjSr1zOTq0
Sie toto nazywa "Ewi", wlasnie sprawdzilam, ten dęty syntezator...
_________________ Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Lip 04, 2010 00:36
Wlasnie wrocilem z Crimson Garden.
Bylo zajebiscie.
Najpierw TU (TREY GUNN & PAT MASTELOTTO)
potem: STICK MEN (PAT MASTELOTTO / TONY LEVIN / MICHAEL BERNIER)
To pierwsze bardziej w moim klimacie, choc oba projekty przekozackie.
Z utworow crimsonowych Pay&Trey zagrali 21 century schizoid man, ale w nowej, przekozackiej aranzacji i zakonczeniem z utworu starless.
Stick man zagrali Red, Indiscipline i na koniec na bis razem z Gunnem zagrali Thela Hun Ginjeet.
Procz tego improwizacje i utwory z plyt Stickman i solowych Levina. Chyba, bo nie znam tego repertuaru jakos dobrze.
Bylo zajebiscie.
Mam plyte Gunna z aytografem i autograf lysola na bilecie.
bylo sporo wolnych miejsc, wiec siedzielismy dosyc blisko.
Najlepiej zainwestowane 30zl w moim zyciu.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Ktoś taki jak Les Claypool, musiał prędzej czy później zetknąć się z kimś takim jak Buckethead. Jeszcze jedna perła z koncertowym udziałem Gabby La La:
Wygrzebałem również Lesowy koncert, z którego dwie poniższe kompozycje. Użycie niecodziennych instrumentów jest tu zupełnie zjawiskowe, zwłaszcza w tej drugiej - mocno wzmacniającej układ krążenia
Zenek, jak wrócisz, zerknij na tą wersję. Nie dość, że lepsza od oryginału, to jeszcze wspanialsza od wydania płytowego Żabiej Brygady, swoją drogą też z koncertu:
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Lip 25, 2010 23:10
M i T napisał/a:
Ktos taki jak Les Claypool, musial predzej czy pozniej zetknac sie z kims takim jak Buckethead. Jeszcze jedna perla z koncertowym udzialem Gabby La La:
Wygrzebalem rowniez Lesowy koncert, z ktorego dwie ponizsze kompozycje. Uzycie niecodziennych instrumentow jest tu zupelnie zjawiskowe, zwlaszcza w tej drugiej - mocno wzmacniajacej uklad krazenia
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Pon Lip 26, 2010 10:30
Witaj "zenon"
Jak zawsze masz racje, to zdecydowanie nie jest paleo
Poniedzialki w ogole sa zwykle malo paleo z definicji.
Na razie kontynuuje z Devendra Banhart. I Natallie Portman w tym przypadku:
http://www.youtube.com/watch?v=k_QAPjtO2cA
Sporo takich bollywoodzkich ksiezniczek sie szweda u mnie na dzielni, btw
_________________ Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
Zenek, używasz jakiegoś programu do ssania z YT? Chodzi o ssanie bezstratne, ale z możliwością automatycznej lub manualnej konwersji do formatu np. avi
Tomek
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Lip 26, 2010 21:16
M i T napisał/a:
Zenek, używasz jakiegoś programu do ssania z YT? Chodzi o ssanie bezstratne, ale z możliwością automatycznej lub manualnej konwersji do formatu np. avi
Tomek
Wiem,że nie mam na imię Zenek,ale jestem akurat "pod ręką" ;
No nie musi być avi, może być mp4, więc spoko.
Pragnę ssać z YT, bo jak kiedy ciachną, to raz a dobrze. Pozostaną tylko jakieś filmiki dla przygłupów i instruktaże dla pakerów
Pomógł: 43 razy Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 2409 Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Śro Lip 28, 2010 00:50
Czy Wasze komórki po nocach logują się do tego samego BTSa, czy to tylko jakaś witrualna prowokacja, i o czym świadczyć może w wieku >18lat spacerek z trzymaniem za rączkę przez środek Hyde Parku. Tak czy tak, to zawsze miło przeczytać zadowolone posty, tylko jakaż to dobrystyczna złośliwość być musi i cierpienie dla „prawdziwie trzeźwo” myślących. Nie raz widziałem, jak takie żarty zacierały swoją granicę z rzeczywistością, więc życzę powodzenia.
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Mar 28, 2011 12:23, w całości zmieniany 1 raz
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Śro Lip 28, 2010 10:57
Adam319 napisał/a:
tego samego BTSa,
Adam technokrata z Ciebie
Już widzę,jak koleś podrywa pannę w pubie dajmy na to i mówi ;zalogujmy nasze komórki do tego samego BTSa
Dla wielu ten kawałek będzie przypomnieniem starych czasów. Pamiętam jak zawsze czekałem na program w którego czołówce był abordaż z filmu Pirates z tym kawałkiem.,
Dla mnie majstersztyk. Słowa genialne, jedna zwrotka lepsza od drugiej. Muzyka porażająca, te chóry, te skrzypce, wystrzały, unisono.
A tu jeszcze tekst.
Cytat:
Written by Terry Britten
Sung by The Pirates featuring Mike Brady
Raise the flag of piracy, sing the song of victory
Glorious in battle are we
We've never known defeat, we never will retreat.
We live to hear the cannon roar,
And terror is our sempahore
Victoriously loathsome are we,
We rob the rich, the poor; then steal a little more.
Chorus:
Victory: we fight to win
Victory: is ours again
We are the scurge of the land and sea
Beastly pirates are we.
Masters of the briny sea,
We'll go down in history.
Couragous men who live by the sword
We deal in treachery, the kings of lechery.
Raise the anchor, trim the sail
We raid tonight if winds prevail
Invincible we fight to the end
United to a man, we need no battle plan.
Chorus
It's so pitable a sight, to see them walk the plank
They squirm and cry for mercy regardless of their rank.
Chorus
_________________
Ostatnio zmieniony przez rakash Czw Lip 29, 2010 17:59, w całości zmieniany 1 raz
Dla wielu ten kawałek będzie przypomnieniem starych czasów. Pamiętam jak zawsze czekałem na program w którego czołówce był abordaż z filmu Pirates z tym kawałkiem.,
Dla mnie majstersztyk. Słowa genialne, jedna zwrotka lepsza od drugiej. Muzyka porażająca, te chóry, te skrzypce, wystrzały, unisono.
Teraz odsłuchałam ten kawałek Wiesz jak ja go uwielbiam?
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pią Lip 30, 2010 10:03
A ja od kilku dni piłuję Ricchi e Poveri .
Następna piosenka wpadła mi w ucho i nie może wyjść
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Kto by się nie pobujał przy czymś takim ?
Oratorium też jest nieziemskie. Wielkie. Czasami myślę że u nas to tylko powstają gnioty produkowany przez zepsutych cwaniaków spod rąk których nic dobrego wyjść nie może. A jednak jest trochę perełek:
Pomógł: 43 razy Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 2409 Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Nie Sie 01, 2010 00:40
To zawsze smutne i pobudza do myślenia, czy tak musiało być, czy to było zapisane w genach, czy w gwiazdach i ile tygodni temu ludzką mocą sprawa była jeszcze do uratowania.
Szacunek dla zmarłej i rodziny.
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sie 01, 2010 20:45
Molka napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=1paC5SIYWH4&feature=PlayList&p=11E3095CD7E82A51&playnext=1&index=15
Z dedykacją dla skarbka...
Bardzo ciekawa kompozycja muzyczna Wcześniej jej nie znałem.
Dla mnie jednak ten film jest nierozerwalnie związany z muzyką Gabriela Yareda.
Końcówka szczególnie robi wrażenie - http://www.youtube.com/watch?v=mE_TlIc2Fq8
z tymi pięknymi słowami -
Cytat:
(...) We die. We die rich with lovers and tribes, tastes we have swallowed, bodies we’ve entered and swum up like rivers. Fears we’ve hidden in – like this wretched cave. I want all this marked on my body. Where the real countries are. Not boundaries drawn on maps with the names of powerful men. I know you’ll come carry me out to the Palace of Winds. That’s what I’ve wanted: to walk in such a place with you. With friends, on an earth without maps. (...)
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Pain of Salvation wstrząsnął moim całym światem muzycznym za sprawą 10-minutowego tytułowego utworu z płyty wielokrotnie tutaj przeze mnie sygnowanej, "Perfect Element".
http://www.youtube.com/watch?v=2q08pVRRZjI
Daniel Gildenlow - facet obdarzony niewiarygodnie przepięknym, wielobarwnym głosem - obietnicy nie spełnił i zespół jak dotąd nie nagrał "The Perfect Element, pt2", choć może dobrze, bo po tym właśnie albumie, w ich muzyce stopniowo zaczynało brakować brzmienia, które stanowiło dziwaczną hybrydę Faith No More na poziomie "Angel Dust" z echami VDGG. Za to coraz częściej pojawiały się dobrze znane matryce rockowe, które wyjąwszy "BE" i pojedyncze nagrania, swobodnie umożliwiały kwalifikowanie muzyki Szwedów do znienawidzonej przeze mnie szuflady z napisem "progresywny metal". Co za bzdet? Metal od samego początku swojego zaistnienia był sam w sobie postępowy, a jego dalszy rozwój był niezwykle szybki, przechodząc od hard rocka do form zupełnie ekstremalnych, nie bojących się jakichkolwiek fuzji. I wszystko to począwszy od znanego wszystkim Cream, a "skończywszy" na Mesuggah.
Tomek
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Sob Sie 07, 2010 17:07
Molka napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=qZNVnNejrjc
Edyta jest jednak rewelacyjna, świetna wersja przeboju Sam Brown- "stop".
A mi się podobał hymn w jej wykonaniu. O czymś takim myślałem dużo wcześniej. Byłem bardzo zadowolony jak to usłyszałem.
Ogólnie ona może i ma możliwości, ale przereklamowana jest, sztuczna. Jak jej jeszcze ktoś zdąży porobić dobre aranże, ktoś naprawdę kumaty w te klocki i trochę zmieni repertuar to Edyta może pokazać na co naprawdę ją stać. Dody i inne elektrody to takie kopciuchy przy niej. Tylko niestety chyba już nie dorosnie do swoich możliwości. Może być tylko narzędziem w ręku sprawnego muzyka.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 08, 2010 13:55
Wyczytałam w necie, iz Adam Darski, znany jako "Nergal" z zespołu Behemoth ( partner Dody) trafił do szpitala w Gdańsku na oddział Hematologii, podobno stan jest poważny.. Nie chcę podawac linku do portalu w którym to wyczytałam, ponieważ jest mało wiarygodny, byc może ukaże się coś na ten temat w innych źródłach.....
Z mojej strony życzę Mu szybkiego powrotu do zdrowia....
No oczywiscie ze "Nergal", przeliterowałam..
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Sie 08, 2010 14:41, w całości zmieniany 2 razy
Fakt Iga, Gintrowski jest naprawdę dobry. Lepszy niż Chris Rea. Wcześniej (nie)znałem go z tytułowej piosenki do Zmienników (Coś być musi za zakrętem). I kiedyś tak jakoś mnie natknęło, bo okazało się że nie słuchałem nigdy świadomie tej piosenki a znałem ją całą na pamięć. No i kiedyś tak bez przyczyny mnie oświeciło jak sobie powtórzyłem z (nie)pamięci tekst. Byłem zszokowany prawdziwością tych słów.
Jest taka jego płyta napisana chyba w stanie wojennym. Rewelacja. Nazywa się to to chyba 'Raport z oblezonego miasta'. Polecam całą płytę.
Frank Zappa i jeden z jego ostatnich wywiadów. Dzień, kiedy dowiedziałem się o śmierci Mistrza, był okrutny. Pamiętam, że znajomi urządzili kilka dni potem jakąś imprezę w zasadzie całą wypełnioną jego różnorodną muzyką. Ofkors, dodekafoniczną, czy jak ona się zwała, darowaliśmy sobie. To była noc, kiedy alkohol wspomagał słuchanie - było miło, fajnie, kameralnie. Z głośników sączyły się: "Hot Rats", "Joe's Garage", "Zoot Alures", "Sheik Yerbouti" czy "Guitar". Zappa odszedł po prostu, bez spektaklu, właściwie zniknął. Jeden z najwybitniejszych muzyków wszech czasów, twórca oryginalnego brzmienia gitarowego, szanowany przez kompozytorów "współczechy", zmarł na raka prostaty, zostawiwszy ok. 70 oficjalnych wydawnictw i setki innych.
Ale w końcu -
"Zabij swój strach! Przerwij chorą więź
Nie wahaj się, zacznij wreszcie żyć normalnie
Wyrwij z siebie cierń, najwyższy czas!
Zabij swój strach!"
http://www.youtube.com/watch?v=TfAwu1HSif0
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Bruford Pomógł: 32 razy Dołączył: 28 Sty 2005 Posty: 1739 Skąd: Warszawa
a skończyłeś zapewne na "Whippin' Post" z gościnnym, a raczej rodzinnym występem Dweezila. Chyba, że istnieje wersja tej płyty, której nie znam
Żeby zbytnio nie uciekać od samego Franka, to pozostanę przy jego utalentowanej familii. Co prawda, mam problem z odszukaniem pewnego ulubionego fragmentu z Ahmedem śpiewającym o swoje skrzynce mailowej , ale za to wygmerałem coś niesamowitego.
Wybitnie trudna kompozycja "Zomby Woof", poniżej wykonana po śmierci Mistrza przez Dweezila, Vaia ( stylu gry ani brzmienia jego Ibanezów nie trawię, ale za to co tu pokazał, WIELKI SZACUN) oraz byłych muzyków Franka, którzy interpretują perfekcyjnie jak zwykle. Półczarna lasia z saksem i znajome twarze. Prawdziwy "a passion play"
Frank, początkowo zafascynowany rytmem i wszelakimi instrumentami perkusyjnymi, ostatecznie wybrał najwspanialszy instrument świata - gitarę elektryczną, bo jak utrzymywał, dysponuje ona najbardziej bluźnierczym brzmieniem. Trudno z tym polemizować, naprawdę
W obecnych czasach elektryczne wiosło znalazło się za sprawą Gitarowych Masturbatorów w rewirze zarezerwowanym dla najwybitniejszej wirtuozerki, co nieco nadwątliło jej buntowniczy charakter i odebrało nieco ekspresji na rzecz technicznej doskonałości. Można się upierać, że dobrze, że w końcu chłopaki w duupie mają randki, alkohol, drugi i szkoły muzyczne, bo wszystko zastępuje im wyonanizowane do ostatniego progu wiosło treningowe, ale w wyścigu o szybkość, sprawność, umiejętność wszystkiego jakkolwiek, zatraca się zdolność kreacji zapadających na lata, zajmujących kompozycji. Cierpi na tym sfera emocjonalna, jaką powinna muzyka gwarantować.
U Zappy dbałość o technikę KAŻDEGO muzyka, była tak samo istotna, co TRZEŹWA praca nad kompozycją, tekstem, co dawało fenomenalne, wiekopomne efekty. O takich jak Vai będzie się pamiętać, że jak speedy gonzales, ale o Zappie napisze się tomy - jak konstruował swoje nagrania, jaka pasja temu towarzyszyła, co powiedział, do kogo, jak żartował, ile w końcu pokładów do interpretacji ma w sobie album "Apostrophe" i czy utwór "Dlaczego boli kiedy szczam?" nie był aby proroczy. To nie wszystko. Na pewno nikt nie zapomni o jego wkładzie w muzykę pozarockową, o tym, że twórcy muzyki współczesnej interesowali się nim, a on sam wyśmienicie i efektywnie balansował cały czas na krawędzi totalnej zgrywy i niezwykle poważnych spraw - zarówno w materii muzycznej, jak i tekstowej. I do licha, jak on trzymał kostkę i jak kostkował?????
Na pewno Ci z Was, którzy kojarzą tego wściekle inteligentnego artystę, znają "Black Napkins", utwór instrumentalny, mający kojarzyć się z grą C.Santany, ale przede wszystkim, doskonały materiał wyjściowy do improwizacji na koncertach, sięgających nawet 20 minut. Poniżej "Black Napkins" i jego bootlegowa wersja, pyszna niesamowicie, z fenomenalną partią el-skrzypiec znanego z UK i Curved Air Eddiego Jobsona. Na perkusji Terry Bozio.
W oryginale na "Grand Wazoo", poniżej live w wykonaniu Zappa Plays Zappa.
Syn z gitarą ojca, wykonuje jedną z moich ulubionych kompozycji Frankowych.
Na marginesie: Gdzieś na sieci pałęta się filmik, na którym Dweezil pokazuje bodajże Fendera podarowanego ojcu przez Hendrixa, który uprzednio podpalił ją na koncercie Za jej pomocą, Zappa nagrał album "Zoot Allures" z niezapomnianymi : "Zoot Allures", "Torture Never Stops" i wspomnianym w poprzednim poście "Black Napkins".
Bruford Pomógł: 32 razy Dołączył: 28 Sty 2005 Posty: 1739 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sie 14, 2010 09:37
Zappa to przede wszystkim geniusz i profesjonalista.Posługując się w końcu głownie idiomem rockowym , brzmiał na koncertach zwykle lepiej niż w studio co u rockmanów , heh bywa rzadkie .Nie stronił od prześmiewczych a prostych rockowych numerów.Poniżej klasyk : Plastic People tym razem w wykonaniu The Central Scrutinizer & Ike Willis (Ike był wieloletnim wokalistą u FZ )
Przyjaciel Mikołaja Słonimskiego , genialnego muzykologa, znanego jako twórca dzieła "Thesaurus of scales and musical patterns".Wg Słonimskiego Zappa jako jedyny do końca rozumiał treśc dzieła.
Teraz z innej beczki , kolejny spoko gośc, jedyny chyba o którym Zappa powiedział , że żałuje ,że nie było im dane pracowac razem
Alla Holdsworth , mój nr 2 , człowiek o którego muzyce John Scofield powiedział , że wyprzedza jego własną o lata świetlne
Bruford Pomógł: 32 razy Dołączył: 28 Sty 2005 Posty: 1739 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sie 14, 2010 10:48
Wczesny Holdsworth , w ramach Soft Machine w numerze Hazard Profile pt I , ikonie tzw sceny Canterbury , europejskiej odpowiedzi (dodajmy , miażdżąco lepszej) na amerykański jazz rock/jazz fusion.
Holdsworth właściwie jeszcze jako uczniak
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Sob Sie 14, 2010 17:17
http://www.youtube.com/watch?v=S7VFc9A4Lew
emocje , kurcze tak sobie myślę iż one nadają bardziej "intensyną barwę" naszemu życiu..... tak samo jesli chodzi o wokalistów, czym jest barwa głosu bez emocji które tak na prawdę są najważniejsze czyniąc przekaz czytelnym ..... bez umiejętności wyrażenia emocji na scenie nie ma mowy o sukcesie....głos wydaje się byc mniej istotny gdy posiada się osobowośc, cenie Michała za to że tworzył "całym sobą", byłam na jego koncercie więc wiem doskonale jak bardzo kocha swoich odbiorców....
Bruford Pomógł: 32 razy Dołączył: 28 Sty 2005 Posty: 1739 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sie 14, 2010 17:25
Oczom moim i uszom ślicznym nie wierzę.
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
Wysłany: Nie Sie 15, 2010 10:37
Do pasjonatow elektrycznej gitary , zacne i pewne jast granie "live " Alan'a Holdsworth'a
i Ollie Halsall.a . Wiesz Tomek cos tych koncertach ?
Cholerny kuglarz i mega perfekcjonista Steve Vai Znowu dałem się nabrać na tą pielęgnowaną tysiącami tysięcy godzin żmudnego gwałcenia gryfu i eksperymentów z uzyskaniem krystalicznie czystych wysokich tonacji technikę. On i ten jego cholerny ibanez.
Powyższe nagranie, mimo że stronię od Stefka... no cholera wciąż wywołuje ciary!!! Dzisiejsze przelazły przez uda robiąc sobie ze mnie jaja. By temu drabowi paluchy ucięło, taki jest dobryy Cholera jasna, bo tu chodzi o to, że Vaia trzeba USTAWIĆ, by przestał grać instruktaże dla gitarzystów, a wtopił się w jakiś diabelsko zajebisty band.
Naszła mnie kolejna potężna fala zappizmu. Ciekawe, czy będzie tak długotrwała jak ta z 94, kiedy kupiłem wszystkie płyty Franka na kasetach i miałem się zabierać za bootlegi, ale ostatecznie zacząłem zbierać płyty kompaktowe.
Z nośnikami zawsze było dziwnie. W erze kaset video, nie mając jeszcze odtwarzacza, w tajemnicy przed starymi kupiłem moją pierwszą taśmę video firmy TDK i zamelinowałem ją pod t-shirtami w półce. Potem, gdy uznałem że nie powinni już drzeć ryjów jakoś bardziej niż zwykle, nękałem ich, że skoro mam już kasetę, no to trzeba kupić magnetovid lub chociaż odtwarzacz. Nie kupili, więc załatwiłem sobie pożyczony. Dokładnie tak samo, tylko z lepszym skutkiem, ale i głośniejszym darciem pysków, sytuacja miała się z odtwarzaczem CD. Najpierw kupiłem pierwszą w moim życiu płytę kompaktową. Była to "III Sides Of Every Story" grupy Extreme. Jako, że znów wszystko odbyło się w tajemnicy, wylądowała w wiadomym miejscu. Ostatecznie nabyłem swój pierwszy odtwarzacz CD's firmy Technics. Zakupowi towarzyszyło wierutne kłamstwo sprzedawcy, który wyjaśniał, że zwrot moss class AA oznacza wykwintną, niedoścignioną jakość prezentacji. Bat może nie wiedział, że taką jakość może zagwarantować odtwarzacz, powiedzmy KRELL-a za 10 000 zł i to w odpowiednim towarzystwie sprzętowym i przy odpowiednio doskonale nagranej płycie. Kij mu w duupę!! W końcu i tak zetknąłem się z magazynem Macieja Stryjeckiego, co i tak niewiele zmienia, bo swoich Marantzów się pozbyłem, przestałem świrować z kablami, ustawianiem kolumn i przestawianiem mebli w pokoju pod dźwięk KMWTW.
Nie byłem
Ci prawdziwi:
- są naprawdę zamożni i powinni być samotni
- słuchają głównie sprzętu zamiast muzyki. Oczywiście, że MA znaczenie, gdy dźwięk płynie z przyzwoitego źródła, ale audiofil choruje na nieuleczalną odyseję w poszukiwaniu czegoś, czego tak naprawdę nie ma nawet na żywo - bo wszystko, co podłączone jest do prądu, musi ulec mniejszym lub większym zniekształceniom. Spośród wszystkich koncertów, na jakich byłem - a było ich bardzo niewiele, bo lubię odsłuch domowy i nie znoszę wielu ludzi w jednym miejscu naraz - naprawdę dobrze DŹWIĘKOWO wypadł występ Susanne Vega w Kongresowej i Van Der Graaf Generator w Krakowie. Opeth, na którym byliśmy w Pradze, w swej początkowej fazie był miodzio, ale jakiś skończony dureń przy konsolecie uznał, że warto podkręcić heble. Tym samym właściwie położył koncert, co rozumiem jako przegłośnienie i nadanie każdemu zakresowi piasku i nieznośnego zdudnienia.
Wracając do klocków. Obecnie słucham z kompa, z formatów FLAC lub mp3. Gdy jest to np. jakiś typowy, mało skomplikowany rock, może być, bo Creativy jakoś dają radę, ale kiedy spróbowałem ścieżki Goldsmitha z "Alien", no to z kopyta brakło powietrza, przestrzeni i mocy, którą przecież gwarantuje duży skład symfoniczny. Brak mikro i makro dynamiki. No szkoda, ale być może po przeprowadzce, pewne rzeczy się unormują.
Sprzedałem wszystko, co nosiło znamię sprzętu audiofilskiego poza jednym Kondycjoner sieciowy Helion za 1500 zł, który nabyłem swego czasu będąc sfrustrowanym singlem. Wydawało mi się, że jak oczyszczę dobiegający do sprzętu prąd, to mi życie lżejszym się stanie Nawet kupiłem do niego sieciówkę za 350 zł. Kumacie? Gruby jak fiut półtorametrowy kabel sieciowy z wtyczką trójpinową plus magiczna skrzynia z bebechami sankena Po co?
Niskoprądowe gniazdo, jakim ów "kontenerek" dysponował, spełniało swoją funkcję. Faktycznie, utrzymywało na stałym poziomie napięcie. Sprawdzałem. Żadnych spadków, wahań. Spoko. Za wysokoprądowe gniazda nie ręczę, bo jak jeszcze słuchałem na Marantzach, kondycjoner - SERIO - ograniczał kopa !!!
Teraz do Heliona wpięty jest komputer i lampka halogenowa. Niezła profanacja, no nie?? Czasem wtykam do niego odkurzacz . Gdyby zobaczył to zboczony audiofil, skopałby mi rufę
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 21, 2010 02:37, w całości zmieniany 2 razy
ale jakiś skończony dureń przy konsolecie uznał, że warto podkręcić heble.
zgadzam się, to niestety jest bardzo powszechne zjawisko i naprawdę zadziwia, że ludzie którzy są przecież zawodowcami, siedzą w nagłośnieniu całe lata, sprowadzają wszystko do jednego - byle głośniej
a że THD świdrują mózg na wylot jak wiertło dentysty, to już ich nie obchodzi, ważne że pół dzielnicy słyszy, że właśnie jest koncert
_________________ Wszystko co dobre jest niemoralne, nielegalne, powoduje tycie albo ... jest po angielsku.
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
naprawdę zadziwia, że ludzie którzy są przecież zawodowcami, siedzą w nagłośnieniu całe lata, sprowadzają wszystko do jednego - byle głośniej
Czasem wydaje się, że działają według jakichś dziwnych wytycznych. Tak jakby mieli jeden standard na każdą salę.
Wychodzę z założenia, że dźwięk nie może kłuć w uszy lub być zapiaszczony i to tyczy się góry i górnej średnicy. Co do niskich rejestrów lub subzakresów: kultura, moc, powietrze, brak efektu "rozlewania się" i równowaga. Bardzo rzadko na żywo usłyszymy to w praktyce. Podejrzewam, że w latach 70-tych, doskonałe, wyważone i gwarantujące selektywność nagłośnienie, było standardem.
Co do kabli.
Maad, może niuanse nie istnieją, a detaliczne różnice to wymysł marketingowy i psychosomatyczny efekt, jakiego doznają nieuleczalnie chorzy audiofile, ale miałem okazję na własne uszy przekonać się, że kable - przynajmniej te kolumnowe - w sposób wyraźny różnicują dźwięk. Nie pamiętam, jakie to były druty, w każdym razie pierwsze z nich, bardzo wyostrzyły dźwięk, zaś drugie - podłączone do tego samego sprzętu i przy odtworzeniu tej samej płyty (Camel "Rajaz") - wprowadziły w dźwięk ciepło i równowagę. To były kable bardzo grube, bardzo drogie, a facet długo mówił o czystości miedzi w nich użytej.
Zgodzę się jednak, że dawno już przekroczono granicę, za którą rozpościera się sfera autosugestii, magicznego myślenia i stricte marketingu. To nie znaczy, że nie ma różnic, lecz przy hi-endowych cenach i systemach flagowych, są one mało istotne (ale czy na pewno??). Różnice istnieją, jak sądzę, w stosunkowo budżetowym segmencie (powiedzmy, od 2000-4000 za np. kolumny) lub między tym segmentem a hi-endem.
Zresztą, o hi-endzie wypowiadać się nie powinienem, bo za cienki Kazio w portfelu jestem i w ogóle bez sensu. Kupisz płytę słabo lub fatalnie zrealizowaną i całą zabawę szlag trafi, bo im lepszy sprzęt, tym bardziej obnaży fatalny mastering.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 21, 2010 22:17, w całości zmieniany 1 raz
Pewnie założę wątek o Zappie - nie tylko muzycznym geniuszu, ale o człowieku mającym konkretne i bardzo bliskie memu sercu przemyślenia na temat rzeczywistości.
Jak człek usłyszy TAKĄ muzykę w wieku nastoletnim, a album "Zoot Allures" poznałem mniej więcej mając lat 14, to nie kumając jakoś szczególnie miodności samych muzyków, ma szansę odczuć pewien niesamowity klimat, który w "Torture Never Stops" polega na leniwym, prawie narracyjnym charakterze muzycznej 10-minutowej opowieści o czymś... szczególnym, chyba groźnym i bardzo seksualnym. Jako nastolatek kumałem kilka słów po angielsku, bo głównie nas rusyfikowano, i może dlatego niesamowite krzyki kobiece obecne w nagraniu, uznałem za wybitnie związane z orgazmem, nie zaś z jakąś torturą
Zresztą, wszystko jest tutaj dwuznaczne, a nawet wieloznaczne
W każdym razie, mogę słuchać tego na okrągło. Linie basu i lekko jazzujący nalot, a do tego transowy charakter. Żadnych solówek, zmian tempa, prostota a jednak wciąga jak Maelstrom u Poe.
...Zresztą, o hi-endzie wypowiadać się nie powinienem, bo za cienki Kazio w portfelu jestem i w ogóle bez sensu. Kupisz płytę słabo lub fatalnie zrealizowaną i całą zabawę szlag trafi, bo im lepszy sprzęt, tym bardziej obnaży fatalny mastering.
Otóż to. Ja też jestem cienki Kazio ale zdradzę ci taki sekret. Są takie kawałki, których nie powinno się słuchać na żadnym sprzęcie poniżej poziomu nautilusów (tych muszlowatych) gdyż urzekają i zniewalają wtedy jak syreni śpiew.
Przykład: http://www.youtube.com/watch?v=zyep-lN0qPY
Bardzo ważne słowa Zappy, pod którymi z wielką przyjemnością mógłbym się podpisać.
Cytat:
Jeśli to, co mówią ci prorocy cenzury jest prawdą, czyli że słuchanie pewnych rodzajów muzyki może prowadzić do niewłaściwych zachowań, albo nawet do samobójstwa, to w takim razie każdy kto kiedykolwiek słuchał Beatlesów i Beach Boys jest potencjalnym zabójcą, ponieważ były to ulubione zespoły wielokrotnego mordercy Charles'a Mansona. A jaki rodzaj piosenki jest najbardziej powszechny? Piosenki o miłości. Gdyby więc piosenki miały jakikolwiek wpływ na nasze zachowanie, to wszyscy byśmy się kochali.
Humo, 1993
Tomek
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
No właśnie, eklektyzm, różnorodność i zabawa dźwiękiem.
I pomyśleć, że Franio nie był jakoś specjalnie zwolennikiem minimalizmu w muzyce, o czym sam mówił w wywiadach. Może to wynika m.in. z faktu, że w nastoletnim wieku inspirował się bardzo aktywnie Edgarem Varese, którego atonalną muzykę kupił za uciułane pieniądze u sprzedawcy ostrzegającego młodego nabywcę, że ocipieje pod jej wpływem.
Nawet w wydawałoby się w stosunkowo prostym utworze, jak powyższy, mamy taki aranż, że łeb boli, choć jak się zapuści np. lp. "Cruising With Ruben And The Jets", no to mamy zestaw piosenek do układania żelu na włosy w stylu Presleya i do jazdy różowym cadillakiem
Ależ ten facet był zajebistym geniuszem! W zasadzie to ktoś na miarę Mozarta w czasach nam współczesnych. Zajmował niszę, w której właściwie siedział sam - osamotniony przez nie rozumiejących go odbiorców, znienawidzony przez wielkie wytwórnie, szpiegowany przez CIA i FBI za przekonania polityczne, napawający obrzydzeniem kołtunów i purystów, wzbudzający nieskończony zachwyt muzyków z przeróżnych światów i zazdrość. Tak właśnie, zazdrość za to, że potrafił z taką łatwością skomponować muzykę, której poziom wykonawczy był dla bardzo wielu po prostu niedostępny.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 29, 2010 20:20, w całości zmieniany 1 raz
Zappa wyprzedził swój czas, dopiero dziś chyba go rozumiemy w pełni i nawet stał się już klasyką.
A właśnie Trójka nadała The Shadows - Apache, rok 1964.
http://www.youtube.com/wa...feature=related http://www.youtube.com/watch?v=pY-rPDwzM9M
Pomimo, że utwór powstał blisko pół wieku temu, do dziś oczarowuje klarownym brzmieniem godnym nowej fali. Czysto instrumentalna wersja utworu ma przejrzystą narrację wędrówki dzielnych wojowników po prerii i grę na emocjach, godną patosu może nie samego Beethovena, ale dosyć blisko.
Jedyne, co można chłopakom zarzucić, to nadmiernie czułostkowe fragmenty refrenów. No, ale oni nie mieli jeszcze pojęcia o Cream, King Crimson, Led Zeppelin, Yes, Hendrix, Free itd.
Oni to nagrywali chyba jeszcze bez techniki wielośladowej, o cyfrowej nie wspominając. Po prostu wzięli i zagrali.
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Nie Sie 29, 2010 23:06, w całości zmieniany 2 razy
40 lat później.
This 2004 concert reunites original members Hank Marvin, Bruce Welch, and Brian Bennett as they perform Shadows classics.
http://www.youtube.com/watch?v=Ax7PoQd0euk
JW
Kurczę, ale się przypomniały ramoty sprzed pół wieku. Apacze zdecydowanie przeżyli swój czas, to jakby mniej.
http://www.youtube.com/wa...j9fJbkzheY&NR=1
Zauważmy, że Hank Marvin bawi się dźwiękami gitary podobnie, jak Mark Knopfler wiele lat później.
JW
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
Wysłany: Nie Sie 29, 2010 23:53
Nie ramoty , brzmienie i technika nagraniowa wybitna . A gitara Marvina , podstawa .
Tak , jak dla Pata , Jimiego , i ... Nalepy .
Cholera, a to dziedzictwo w drugą stronę,
http://www.youtube.com/watch?v=FSGA8Q0gxqo
Hank Marvin gra Marka Knopflera, dla którego był wzorem i inspiracją.
Czyż to nie wspaniały przykład sztafety pokoleń i tego, że wszyscy uczymy się nawzajem od siebie?
JW
Fakt, w muzyce niezbędne jest załapać pewną bazę posiłkując się inspiracjami, ale potem fajnie się samowypracować. Studia stacjonarne w dziedzinie sztuki, to jakieś nieporozumienie. Wielu genialnych artystów, nigdy nie przekroczyło progów akademii.
Knopfler, chodzą słuchy, nie zna nut i jest samoukiem, jednak jego dbałość o artykulację, jak i sama przedziwna technika (nie gra kostką na elektrycznym wiośle) są krystaliczne i podręcznikowe. Facet dysponuje niepowtarzalnym brzmieniem i własną, jak by to nazwać, Dźwiękową Osobowością. Co prawda, romanse z country jakie miewa, bardzo mnie drażnią, ale jego macierzysty Dire Straits, choćby z "Love Over Gold" lub koncertowej "Alchemy", to miodzio!
The Shadows są wyśmienici!! Słyszę ich nawet u Morricone do filmów Sergia (chodzi o partie gitary, brzmienie jest w zasadzie to samo), a współcześnie u Tarantino, który niejednokrotnie nawiązywał do Leone
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Sie 30, 2010 01:06, w całości zmieniany 1 raz
Wracając na chwilę do Frania, bo mi się przypomniało, że ongiś, czyli w moim ulubionym roku 1973, powstała płyta "Apostrophe", o której mawiano, że jest genialna. Bo jest
Przy jej okazji krótka wzmianka związana z Jackiem Bruce - legendarnym basistą supergrupy Cream, grającym gościnnie na Apostrofie. Gdy w wywiadach pytano go o współpracę z Mistrzem, odpowiedział, że ograniczył się do zagrania dźwięku w rodzaju łaaa , co oczywiście nie jest zgodne z prawdą, ponieważ jego mega-przesterowane basidło zasila pięknie to oto nagranie tytułowe:
Mimo, że kawałek mocno autoryzowany, to jednak słychać w nim echa koncertowych ciągotek Panów z Cream: Claptona, Bruce'a i Bakera do improwizacji, których pretekstem był zawsze jakiś fajny, prosty motyw. Co ciekawe, Bruce przyznawał się, że jego gra, frazy jakich używa, są inspirowane liniami basowymi Bacha, a sposób improwizowania, z jakiego Cream jest znany, powstał w oparciu o typowe tria muzyki hinduskiej. Muzycy niby grają "każdy swoje", aby po pewnym czasie spotykać się we wspólnym punkcie. Zajebioza!!!
Wystarczy posłuchać "Wheels of Fire" z części koncertowej.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Wrz 01, 2010 18:57, w całości zmieniany 2 razy
Renia ma u mnie plusa muzycznego i to sporego. KMWTW. Normalnie, wicie rozumiecie, szczena mi zjechała jak winda...
Marishce, pochłoniętej włóczkowym szaleństwem, druty się wyśmignęły z wrażenia
Tomek
ps: No i jeszcze Mad Season nieźle tam wywindował poziom. Tak więc, starajcie się baby i chłopy, bo za miedzą w dziale muzycznym robi się coraz ciekawej, a Wy tu wklejacie jakieś piosnki dla nastolatków o mizdrzeniu się wśród bławatków
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Wrz 02, 2010 01:57, w całości zmieniany 2 razy
hm, powiem szczerze, ze jakos nie po drodze mi z Camel.
Ogolnie napalilem sie swego czasu na ten zespol, kupilem hyrtem 4 pierwsze albumy i ... sie rozczarowalem.
No - muzycy umieja grac, ale te kompozycje jakies takie... nie wiem, cos mi nie gra. Dla mnie brakuje spontanicznosci.
W szczegolnosci "Snow goose" jest moim zdaniem szczegolnie marna, a przez wielu wychwalana pod niebiosa.
Skonczylem przygode z zespolem na "Stationary Traveller" ktory jest moja ulubiona ich plyta. Cos mnie w niej urzeklo.
ten kawalek zapodany przez "renie" slysze pierwszy raz. Nie zrazil mnie, ale tez nie zachwycil.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Dwa. Camel też mam za sobą, kiedyś wybitnie zachwycał, dziś pozostał Andy Latimer i jego płaczący Gibson, bo już cholera nie daję rady słuchać piszczących syntezatorków.
Co do "Stationary..". Ma coś w sobie, to fakt, a przez Tomka Beksińskiego uważana za najlepsze dokonanie Camel. Kiedyś mnie ta opinia "bulwersowała", teraz nie. Czas jest kapitalnym nauczycielem i weryfikatorem. Camel w zasadzie poszedł w swoją stronę, ale np. Zappa powraca do mnie silniejszą falą niż kiedykolwiek.
A "Rajaz" - mówię o całości, jest piękna, choć Latimer nie powinien śpiewać. W ogóle, jakby była instrumentalna i bez "piszczałek", mogłaby zostać u mnie pod ręką do końca życia. Takie nachodzą mnie myśli na tą chwilę, ale nie wykluczam powrotów na bazie sentymentu
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Wrz 02, 2010 16:21, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 13 razy Wiek: 46 Dołączyła: 20 Mar 2007 Posty: 1774
Wysłany: Czw Wrz 02, 2010 23:12
no to za ten cały ostatni czas i jego wszystkie smutne a w większości wesołe chwile i z podziękowaniem dla wAs skoro nawet u mnie w autyźmie odpowiedział Hannibal i Dario wklejam. Ktoś mi odkrył taką fajną muzę, przekazuję dalej
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Wokalistkę Sharę Nelson można było również posłuchać w świetnym kawałku, który kiedyś zapodałem - "Unfinished Sympathy" Massive Atttacku
http://www.youtube.com/watch?v=ePujnD4qJO0
... i zobaczyć jak się przechadza po ulicach Los Angeles
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Dowody na to, że kwiatki więdną pod wpływem muzyki granej przy użyciu przesterowanych gitar, to dokładnie taka sama bujda jak ta, na którą się tu natknąłem po zarejestrowaniu: że pod wpływem raw-paleo szczęka zrobi się kwadratowa. Sami wiecie, jaka to była żenada ... do kwadratu
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 23:26
M i T napisał/a:
Dowody na to, że kwiatki więdną pod wpływem muzyki granej przy użyciu przesterowanych gitar
Ja się przy tym akurat nie upieram.
Szanuję taki typ muzyki, żeby było jasne.
M i T napisał/a:
że pod wpływem raw-paleo szczęka zrobi się kwadratowa. Sami wiecie, jaka to była żenada ... do kwadratu
Przed chwilą skorzystałem z opcji "szukaj", coby odnaleźć posty o kwadratowych szczękach.
Jestem baaaaardzo ciekaw, gdzie ktoś powiedział, że pod wpływem raw-paleo szczęka robi się kwadratowa.
Jak patrzę to większość postów na ten temat jest Twojego autorstwa
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Wrz 11, 2010 23:28, w całości zmieniany 2 razy
Ta gadka o rocku i kwiatkach to bzdet. Bo niby co jest patologicznym czynnikiem? Czy chodzi o skale czy o tempo? Przypominam, że rośliny nie mają narządu słuchu, ale odbierają mechanicznie fale akustyczne, jak wszystko zresztą. I powiew rozedrganego powietrza miałby im zaszkodzić? Niemożliwe. Ale gdyby się uprzeć i założyć - Metallica szkodzi na kwiatki. Ok, ale czy szkodzą też utwory tego zespołu grane przez Finów z Apokaliptyki? Albo inaczej, czy utwory typu "Master Of Puppets" rozpisane i wykonane przez orkiestrę symfoniczną również spowodują uwiąd rośliny?
O ile pamiętam, Waldek wklejał poszczególnych twórców klasycznych i niby każdy z nich miał inny wpływ na rośliny. Innymi słowy, czy to była sugestia, że przedstawiciele flory mają nie tylko słuch, ale też gust muzyczny?
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 23:48
M i T napisał/a:
Ta gadka o rocku i kwiatkach to bzdet.
Być może. Nie upieram się. Sprawa kwiatków nie ma dla mnie zresztą większego znaczenia.
To co dla mnie jest najważniejsze to to, jak ja reaguję na daną muzykę, w jakie "wibracje" wprowadza ona moją psyche.
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Wrz 12, 2010 01:38
Hannibal napisał/a:
zenon napisał/a:
dowody?
Waldek swego czasu dawal, chyba wlasnie w tym temacie.
nic nie dawal.
Tysiac razy slyszalem o japonskich czy w innej wersji amerykanskich naukowcach, ktorzy udowodnili, tyle, ze nigdy nie widzialem zrodla.
Jaka byla metodologia, jakie sa statystyki etc.
Tak wiec traktuje to jako czysta ideologie
No a pozatym nawet jesli cos zachodzi przy metalice, to nie znaczy, ze analogiczny proces sie dzieje przy innym, bardziej wyrafinowanym metalu. Metaliki sam nie znosze, wiec + dla kwiatow, ze przy niej wiedly, dobry gust muzyczny.
Ale jak by sie zachowywaly przy np TOOLu, Porcupine Tree, Moonspell czy innych zespolach zahaczajacych o metal - tego nie wiemy. Moze by im sie podobalo tak jak i mnie sie podoba.
U mnie w domu, jak jeszcze mieszkalem z rodzicami to moj pokoj byl najlepszym miejscem dla kwiatow, najlepiej im tam bylo.
A najwiecej metalu bylo tam puszczane, i to nawet kiepskiego power, bo mialem na to swego czasu faze.
_________________
(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Wrz 12, 2010 09:10
"Devorzhum", Dead Can Dance - http://www.youtube.com/watch?v=uJOQ6klCTgQ
Pojawia się w pierwszej erotycznej scenie w filmie "Niewierna". Potem symultanicznie pobrzmiewa "Dedicace Outo".
Podczas tańca Connie i Paula można usłyszeń "Ai " Ali Farki - http://www.youtube.com/watch?v=iqIP5CeEK_c
Początkowo nie mogłem ich znaleźć, gdyż kawałki te nie należą do soundtracku z tego filmu.
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Wrz 12, 2010 09:15, w całości zmieniany 1 raz
RAW0+ Pomógł: 41 razy Dołączył: 11 Wrz 2009 Posty: 1943
Wysłany: Nie Wrz 12, 2010 12:54
M i T napisał/a:
pod wpływem raw-paleo szczęka zrobi się kwadratowa
Co jakiś czas wyszukuję na YT młodych zapaleńców będących wyśmienitymi interpretatorami partii solowych stworzonych przez mistrzów.
Kolejnym z nich jest Cesar Huesca. W jego wykonaniu utwór, a raczej solówka Steve Vaia "Windows Of Soul".
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Ciekawe jest, że ten na pozór dość cukierkowy fragmencik zawiera w sobie WYJĄTKOWO TRUDNE i karkołomne frazy, które sprytnie "oplatają" prosty i w sumie ładny zarys melodyczny. Cesarowi poszło naprawdę znakomicie! Ciekawe ilu tak utalentowanych muzyków marnuje się w pokojach, a zaistnieć mogą jedynie w sieci, lub o zgrozo, na darmochowych występach publicznych przed niczego nie kumającą i zwykle niczego nie podejrzewającą małomiasteczkową publiką.
Używając wyjątkowej nomenklatury Miśka, będącej swoją drogą majstersztykiem lingwistycznym, trzeba nazwać zjawisko po imieniu: Cesar Huesca aspiruje do elity interpretatorów, mimo że przejścia - u Vaia swobodne i nieskrępowane - pomiędzy zwykłym kostkowaniem a dwuręcznym palcowaniem gryfu, widać że nastręczają pewien problem. (edit: jednak cofam to co napisałem o problemach z przejściem, zresztą nieistotne)
Można oczywiście psioczyć i ględzić, że masturbacja dźwiękiem i w ogóle, ale do jasnej cholery, wrażenie i tak wbija się w mózg. No chyba, że ktoś nie kuma muzyki, a to już jego własna i bolesna strata
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
Wysłany: Sob Wrz 18, 2010 17:43
dario_ ronin , Sade Adu znakomicie śpiewa . Ale ja Nic nie chcę . Nic , od bogów i ich wyznawców. Nic ,ale to nic . Nie . Moje ukłony , do bogów i wielbicieli Ich .
A skąd? Obiektywnie, powiedzmy że obiektywizm w ogóle istnieje, te wokale są rasowe, rockowe i w ogóle. Pytanie tylko, czemu mam taką bekę, gdy ich słucham?
To tak jak z Mr.Big. Niby grają tam: jeden z najlepszych basistów świata i jeden z najlepszych gitarzystów świata, a mnie muzyka Mr.Big nie kręci.
Tomek
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
Wysłany: Nie Wrz 19, 2010 15:19
Co, co najlepsi , jedni z ? Gitarzystów wszelakich .
Popatrz na emeryta , Mahavishnu . Jego kompozycje , formę kompozycji .
On zagrał lata temu nazad , to co teraz jest "odkryciem prochu gitarowego , muzycznego ".
Po Red , King Crimson muzykanci nie są nowatorami . Kręcą masielnicą pustą .
soook Pomógł: 10 razy Dołączył: 04 Sie 2010 Posty: 389
Wysłany: Nie Wrz 19, 2010 15:32
Jak w gitarach i brzmieniu . Tempest "live" . Co wyrabiają gitary dwie , bas , bębny .
Jaki tupet i moc .
Te te Zenon, na pewno znasz "Place In Line" Purpli. Poznałem je w wieku 7 lub 8 lat (tak jest, jako dziecko ledwo szkolne, słuchałem Zeppów, T.Rex, Bitelsów i Purpli ze szpulowego ZK). Najbardziej pasił mi w nim stylizowany na czarny wokal. Niesamowite, jak Gillan tu zaśpiewał, zupełnie jak nie on. W refrenie i w drugiej części nagrania dopiero wiadomo, o kogo chodzi.
Wracając do Franka. Wygrzebałem coś fajnego. 4 drummerów związanych niegdyś z Zappą jamują sobie aż miło popatrzeć i posłuchać. Pierwszy raz widzę Chada bez elektrycznych dodatków
http://www.youtube.com/wa...feature=channel
Tomek
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 14:29
fink napisał/a:
Molka napisał/a:
no tak, jesli brak zdrowia, bieda az piszczy, brak przy boku ukochanej istoty, wówczas trudno zachwycac sie takim utworkiem...
Uuuuuu... Molcia, strasznie widzę wąziuteńki i płyciuteńki umysł masz. Czy tak Ci się stało od słuchania tego typu utworów ? Może jeszcze istnieć tysiąc powodów, dla których nie będę się zachwycał tego typu utworami (i są to powody zupełnie innej kategorii, niż podane przez Ciebie), ale chyba raczej lepiej Ci nie mówić co to za powody, bo jeszcze jaka krzywda Ci się stanie, np. obwody w mózgownicy Ci się przepalą, i będę miał Molcię na sumieniu. Jak powolutku i stopniowo zaczniesz piąć się intelektualnie w górę, to może sama odkryjesz choć jeden taki powód.
na początku wyjaśnie że moje słowa nie kierowałam do Ciebie poniewaz nie znam Cie, nic o Tobie nie wiem, miałam na mysli to że są sytuacje, gdzie między innymi piękne romantyczne kawałki chce się słuchac gdy jesteśmy szczęsliwi, pogodni, zdrowi, usatysfakcjonowani życiem... przynajmniej ja tak mam, gdy nic sie nie układa, jest pod górkę muzyka nie daje ukojenia, wrecz drażni....
Fink, uważasz że jeśli ktoś jest ( w swoim mniemaniu oczywiście) u szczytu wyżyn intelektualnych to z automatu odrzuci taki rodzaj muzy? no nie pojmuję tego, przyznaje ze nie kumam o co chodzi... przeciez mozna słuchac przeróżnej muzyki, tej ambitniejszej i tej bardziej light-owej... i uważam że nie ma to nic wspólnego z intelektem...
A Ty zrobiłes krótkie "ciecie", komentowac Twój post odnoszacy się do mnie ad personam nie widze sensu...
Owszem, słuchanie muzyki ma wiele wspólnego z intelektem, za to może pozostawać bez związku z wykształceniem, a ono kolei wcale nie musi odzwierciedlać szczególnej aktywności intelektualnej. Rozumiesz, można ukończyć studia i pozostać skończonym baciorem.
edit: a zresztą...
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Wrz 24, 2010 16:47, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 16:53
M i T napisał/a:
Molka napisał/a:
uważam że nie ma to nic wspólnego z intelektem...
Owszem, słuchanie muzyki ma wiele wspólnego z intelektem, za to może pozostawać bez związku z wykształceniem, a ono kolei wcale nie musi odzwierciedlać szczególnej aktywności intelektualnej. Rozumiesz, można ukończyć studia i pozostać skończonym baciorem.
Tomek
Owszem, można ukonczyc studia i byc miernotą, ale mnie drażni tutaj coś innego, czasami odnoszę wrażenie że jeśli nie podziela się gusta co niektórych forumowiczów odnośnie muzyki, odnosze wrażenie, że Ci szydzą, dając do zrozumienia ze jestes w tyle...
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 17:02
Nono, dobra dyskusja sie zapowiada, abstrahujac od osobistych preferencji muzycznych i gustow i takich tam finkusiowych barføw . Zgadzam sie z Tomaszem - dla odmiany.
Nie mam czasu, wiec wkleje tylko fragment artykulu.
Cytat:
Observing 13 subjects who listened to classical music while in an M.R.I. machine, the scientists found a cascade of brain-chemical activity. First the music triggered the forebrain, as it analyzed the structure and meaning of the tune. Then the nucleus accumbus and ventral tegmental area activated to release dopamine, a chemical that triggers the brain's sense of reward.
The cerebellum, an area normally associated with physical movement, reacted too, responding to what Dr. Levitin suspected was the brain's predictions of where the song was going to go. As the brain internalizes the tempo, rhythm and emotional peaks of a song, the cerebellum begins reacting every time the song produces tension (that is, subtle deviations from its normal melody or tempo).
Wniosek jest prosty - sluchanie muzyki to nie tylko emocje, zaczyna sie od gimnastyki intelektualnej.
Cytat:
Before a pattern can be desired by the brain, it must play hard to get. Music only excites us when it makes our auditory cortex struggle to uncover its order. If the music is too obvious, if its patterns are always present, it is annoyingly boring. This is why composers introduce the tonic note in the beginning of the song and then studiously avoid it until the end. The longer we are denied the pattern we expect, the greater the emotional release when the pattern returns, safe and sound. Our auditory cortex rejoices. It has found the order it has been looking for.
_________________ Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 17:17
fink napisał/a:
...Uuuuuu... Molcia, strasznie widzę wąziuteńki i płyciuteńki umysł masz...
Fink, jestes niesprawiedliwy. Czy Wiola sobie zasluzyla
na takie brutalne ataki? :shock:
.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 18:43
M i T napisał/a:
pies trącał posta..
Tomek, post byl calkiem nie zły, rozumiem ze nie chcesz tollowac, to i tak nieuniknione poniewaz fink strzeli tutaj pewnie "niewyparzonego" komentarza...
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 20:25
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Swietny kawałek Jamesa Browna
This is a man's world, this is a man's world
But it wouldn't be nothing, nothing without a woman or a girl.
Faza Zappizmu trwa w najlepsze
Ostatnio wreszcie sięgnąłem po koncertowe dokonania zapaleńców, których jako Zappa Plays Zappa powołał do życia Dweezil, syn Mistrza. Oczywiście, wiedziałem dużo wcześniej, że Frank ma utalentowane dzieci, a Dweezil jest gitarzystą TOTALNYM, posiadającym kapitalne wyczucie i feeling, ale nie spodziewałem się zupełnie tego, co zobaczyłem i usłyszałem
DVD zwie się po prostu Zappa Plays Zappa. Żyję tą muzyką od kilku dni praktycznie przez większą część doby. Po pierwszym odsłuchu, całkiem mi odwaliło i pomyślałem - wezmę, napiszę na forum, że czegoś takiego w życiu nie widziałem i może nie zobaczę, ale spasowałem, by odczekać i nie siać zbytniej egzaltacji.
Bohaterami Wielkiego Scenicznego Spektaklu są ci muzycy.
plus stali goście wspierający w postaci: Króla Ibanezów z serii JEM:
i właściciela największego zestawu perkusyjnego w składzie rockowym, byłego członka zespołu Franka, a także UK - Terry Bozzio:
Dweezil zgromadził artystów z najwyższej półki, by upowszechnić muzykę ojca. Zaprosił m.in Napoleona Brocka - byłego wokalistę i saksofonistę Franka, multinstrumentalistkę jazzową, Sheilę Gonzales, Raya White'a i wielu innych - zawsze, jak u ojca, prezentujących najwyższy poziom wykonawczy.
Początek koncertu wali po zmysłach jak grad po dachach. Mamy prawdziwe muzyczne trzęsienie ziemi, po którym ani przez chwile nie opada napięcie, a materiału jest prawie 3 godziny, które wchłonęliśmy z Marishką błyskawicznie! To nie jest odbębniony materiał!!! Pasja jest obecna i namacalna. Ma się wrażenie, że Frank tam naprawdę jest w ciele syna, który podczas koncertów używa gitar ojca, co samo w sobie puszcza łezkę z oka i wzrusza wręcz niesamowicie.
Zarówno mięsisty Gibson SG, jak i biały Fender, który swoje przeżył. NIESAMOWITEEEE!!!!! To te same instrumenty, które zna każdy wielbiciel Franka.
Wielkim zaskoczeniem i spełnieniem muzycznych marzeń, okazał się występ Vaia, który interpretując wielką muzykę, nie miał czasu na przerost formy nad treścią. Duety z Dweezilem i "sprzeczki" z saksofonem Gonzales...ech... Wreszcie biały, przepiękny Ibanez zagrał w odpowiednio skomponowanym materiale.
Przez 3 godziny mamy przegląd wybitnych utworów-niejako wizytówek Frankowego przepisu na muzykę. Szokujące jest wykonanie arcytrudnego "Inca Roads" i słynnego z gęstego zapisu nutowego "Black Page 1". W tym momencie każdy z muzyków po prostu był ekstremalnie skupiony. Tego się nie daje opisać
Wydłużona wersja "Trouble Every Day" sprowadziła mi szczenę na poziom podeszwy papucia. Myślałem, że jestem w jakimś pieprzonym raju dźwiękowym!!
Perfekcja, a jednocześnie zabawa. TYPOWE dla zappizmu i zdumiewające dla odbiorcy.
Zappa mawiał, że gadanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze i ja się trochę z tym zgadzam, bo jak opowiedzieć o czymś tak dalece wykraczającym poza słowa??
I jak to zrobić bez śmierdzącego patosu?
Tomek
ps: Mam nadzieję, że nie słuchacie na laptopie muzyki, nawet Chrisa Isaaka czy Bayer Full
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Wrz 26, 2010 02:45, w całości zmieniany 4 razy
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 07:05
zyon napisał/a:
Co graja?
Połączenie brazylijskiej bossy, argentyńskiego tango czy portugalskiej fado z nowoczesną, kojącą i często melancholijną elektroniką oraz wpadającymi w ucho melodiami.
Gościnnie występują tu wokaliści tacy jak Wendy Lewis, Nadine Renne, Farias czy Giovanni Imparato.
Kilka utworów z tej płyty było już tutaj podawanych, np.
"Wave a little light" http://www.youtube.com/watch?v=0OrWLK2ZZ2o
"Miniatures of You" http://www.tudou.com/programs/view/zVH2I95L4dI/
A to np. kawałek z wcześniejszej płyty "Crossing the Liquid Mirror"
http://www.youtube.com/watch?v=7mdKB1fbLoY
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Modelka natychmiast wywołała u mnie skojarzenia z Charlotte Gainsbourg i co się okazało? Mają wspólna matkę
Marishka
RAW0+ Pomógł: 41 razy Dołączył: 11 Wrz 2009 Posty: 1943
Wysłany: Pią Paź 01, 2010 20:16
Zmarł wokalista zespołu Budka Suflera w latach 1978-1982 Romuald Czystaw
Budka Suflera - Nie wierz nigdy kobiecie-to była muzyka (młody Borysewicz tam jeszcze grał)
http://www.youtube.com/watch?v=xsfqzz_rBSI
_________________ Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
We must have been stone crazy
When we thought we were just friends
'Cause I miss you, baby
And I've got those feelings again
I guess I'm all confused about you
I feel so in love, oh, baby, what can I do?
I've been thinking about you
I've been thinking about you
I've been thinking about you
I've been thinking about you,
Ostatnio zmieniony przez Molka Pon Paź 04, 2010 20:59, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 191 razy Wiek: 40 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 21:07
No to jeszcze "Right beside you" tej samej piosenkarki - http://www.youtube.com/wa...feature=channel
"Right beside you I feel
Right beside you I am
Right beside you I kneel
Right beside you I stand
Right beside you I see
Right beside you I stay
Right beside you I'll be
Right beside you always"
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.