Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Filmowe Opinie
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 17:27   

dario_ronin napisał/a:
ale dlaczego ? warto

Zobaczę ze względu na reżysera. Jeśli ktoś w swej karierze filmowej był autorem więcej niż jednego arcydzieła - Fincher ma dwa na koncie ("Seven", "Alien3") plus jeden wybitny ("Zodiak"), dwa bardzo dobre ("Gra" i "Fight Club") i jeden ewidentny gniot (wyjątkowo durna opowieść o B.Buttonie) - to zdecydowanie warto. Ociągam się, bo wolę jak Fincher penetruje najgłębsze zakamarki ludzkiego szaleństwa, a nie opowiada o żydowskich pryszczersach- cwaniakach i portalu facebook, który tak naprawdę jest wygodną bazą danych dla CIA. Idę o zakład, że Fincher tego nie próbował w jakikolwiek sposób zaznaczyć?

dario_ronin napisał/a:
sam film taki sobie

Nie wierzę :) To niemożliwe. Na pewno jest do bólu perrrrfekcyjnie zrealizowany i nieźle zagrany. Pytanie tylko, czy tego rodzaju opowieść poruszy we mnie choćby dwudźwięk.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Mar 02, 2011 17:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 18:52   

Dobra, nie potrzebuje już opinii :P Byłem dziś na nim, i powiem że film nawet nawet był, na początku nudny, potem się rozkręcił, jedno co mnie zszokowało to płacz na sali, gł. dziewczęta popłakały się ... film momentami wzruszał, a momentami śmieszył, odzwierciedla dawne realia polski i nawet mnie ruszył choć na takie sceny i wydarzenia jestem twardy, aż ciarki po skórze przechodziły (chociaż być może to od nagłośnienia).
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:27   

Czy ktos oglądał teraz na jedynce "WESELE" Wojciecha Smarzowskiego?
http://www.filmweb.pl/Wesele
budżet z filmu ponoc zwrócił sie po tygodniu emisji.
Film pokazuje "polskie szambo" w przenosni i dosłownie. Rewelacyjny film.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:56   

Molka napisał/a:
Czy ktos oglądał teraz na jedynce "WESELE" Wojciecha Smarzowskiego?

Widziałem, w pewnych sytuacjach przerysowany. Polskie problemy są bardziej szare i mniej dynamiczne niż w filmie. Ale właśnie żeby:
Molka napisał/a:
budżet z filmu ponoc zwrócił sie po tygodniu emisji

trzeba było przypieprzyć warsiawskim cwaniactwem :hah:
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 08:21   

Mi 'wesele' bardzo się podobało. Aczkolwiek przerażający film...zwłaszcza końcówka. Ale zrealizowany świetnie !

Pozdro
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 16:21   

Powiedzmy, że krążymy wokół filmu Finchera, zataczając bardzo szerokie kręgi.

Wzięcie gazety do ręki i jej lektura, nie zostawia śladów w postaci Twoich danych. Nikt przy zakupie kilku kartek papieru, póki co nie podaje danych osobowych i nie zostawia w empiku lub w kiosku swojego zdjęcia.
Facebook jest czymś zgoła odmiennym.
http://www.internetstanda....regulamin.html
Fragment arciku:
Cytat:
Użytkownik pragnący korzystać z serwisu Facebook musi wyrazić zgodę na warunki licencyjne - czyniąc to, przyznaje serwisowi prawo do wykorzystywania na różne sposoby publikowanych przez siebie materiałów. Kontrowersyjne zmiany, jakie zaszły w regulaminie serwisu, dotyczyły materiałów usuniętych przez użytkowników - z chwilą ich wykasowania Facebook miałby zachować prawo do odzyskania ich kopii (we wcześniejszej wersji regulaminu takiego zapisu nie było). Wywołało to wśród użytkowników niepokój co do sposobu, w jaki serwis miałby z takich treści korzystać - pojawiły się obawy, że przeznaczone byłyby one do celów marketingowo-promocyjnych.


Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 01:39   

nie wiem czemu mi sie przypomnial ten film, moze na fali watku ohomo. albo Kids are all right .
CHodzi mi o szwedzki film 'Fucking Amal' Lukasa Moodyssona, puszczany byl tez pod tyt. Show me love :-D http://www.youtube.com/watch?v=zlkhZwZ0c8g, pewnie, pelno fimow o zapyzialych, powincjonalnych dziurach, pierwszych milosciach, wyborach, okreslaniu tozsamosci itp, film widzialam 10 lat temu i uwazam, ze byl bezpretensjonalny, bez zadecia, troche mi sie kojarzy z nasza "Czesc Tereska", pamietacie
cdn
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 16:37   

Na Europe Zone Europa leci "The Bridges of Madison County"
:-)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 17:05   

Neska, "Fucking Amal" widziałem dokładnie trzy razy i zawsze uderzało jedno: przedstawienie Szwecji bez upiększeń i stereotypów. Zupełnie jak w "Pozwól mi wejść" - ten sam syf. "Fucking Amal" jest dobrym, europejskim filmem. Widać, że odmienność dziewczyn, była wynikiem poszukiwania delikatności i zmysłowości. Przynajmniej ja to tak widzę.
Oczywiście, nie będę hipokrytą i od razu dodam, że gdyby historia dotyczyła związku młodocianych homosiów, "Fucking Amal" nie byłby tak ujmujący :hihi:

Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 16:01   

http://www.filmweb.pl/fil...B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 10, 2011 16:11   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Sala+samob%C3%B3jc%C3%B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?



na pewno :-D


Dar
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 18:45   

Satin 2011 awesome comedy :viva:
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Czw Mar 10, 2011 18:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 10, 2011 20:14   

fink napisał/a:
pozdrowienia dla dario



:-) :papa:
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 11, 2011 22:08   

"Śniło mi się że jestem na bezalkoholowym weselu" :hah: :hah:
http://www.youtube.com/watch?v=dtLiFeJLK1Y#t=4m20s
Ostatnio zmieniony przez Molka Pią Mar 11, 2011 22:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 16, 2011 22:12   

Hannibal napisał/a:
M i T napisał/a:
Hannibal, nie odwalaj chały, bo ominie Cię scena masturbacji Niny. Myślałem, że szalejesz za Portmanową :hihi:

No to będę musiał obejrzeć. 8-)

Obejrzałem.
Po 8 latach byłem dzisiaj pierwszy raz w kinie. 8-)
Masturbacja niezła, ale za Portmanową już dawno nie szaleję. Aktorsko wypadła oczywiście fajnie, było co obejrzeć.
M i T napisał/a:
Czekałem oczywiście na dojrzałą, nie dającą się zapomnieć, kreację Portman. Nie dość, że aktorka powróciła na górną półkę, to styl, w jakim to zrobiła, osłupia. Rola Niny była dla niej wymarzona. Oto mamy wycofaną, ugrzecznioną na śmierć, utalentowaną baletnicę, nie będącą w stanie złapać „luzu”, poddać się namiętności i ujawnić w pełni pasji.

To prawda. Ta rola była dla Natalie jak znalazł.
M i T napisał/a:
pojawia się postać, w której nie rozpoznałem bardzo znanej aktorki – tutaj w drugoplanowej roli. Chodzi o wieloletnią baletnicę, odstawioną na boczny tor. W scenie, gdy demoluje garderobę, potem zbiera się i wychodząc klnie jak szewc, nigdy bym się nie dopatrzył Winony Ryder!!

Z początku miałem wątpliwości właśnie, ale później stwierdziłem, że to musi być Winona. Mroczna Winona wypadła znakomicie.
M i T napisał/a:
Może jeszcze o muzyce: Czajkowski miodzio, to wiadomo.

Wiadoma sprawa. W tym filmie to aż dreszcze potrafiły przejść po ciele jak się jej słuchało.
M i T napisał/a:
Wszystkie te sceny (zdejmowanie obuwia, potem prawie zdejmowanie kontuzjowanego paznokcia, co rusz jakieś elementy wywołujące efektu ucisku na karku)

Robiły wrażenie
Aż wzdrygnąłem się kilka razy.
Zresztą nie tylko ja ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 08:51   

Przypomniała mi się ta scena jak Beth (grana przez Winonę) dźgała się w twarz pilnikiem do paznokci, który przyniosła jej Nina. Ostre :D
A teraz słucham OST Clinta Mansella - przedostatni "Perfection" sobie upodobałem :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Mar 17, 2011 08:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 12:01   

Neska napisał/a:
Jej matka - tak sie zastanawialam na poczatku gdzie ta jej toksycznosc - mila, wspierajaca, dbajaca o corke mama :-D do momentu sceny z tortem - corka nie ma prawa odmowic, bo mamuska tort wyp.ieprzy do kosza.

Moje odczucia wyglądały identycznie.
Taka niby przyjazna, wspierająca, choć jej "dziwne" oczy coś już skrywały.
Scena z tortem - zdemaskowała ją po całości :-D
Rychło przypomniały mi się sytuacje z realu, gdy grzecznie odmawiając konsumpcji jakiejś potrawy widziałem w oczach gospodarza "fałszywie ugrzecznioną wściekłość" :roll:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:14   

http://www.telemagazyn.pl/program/3538443220.html
http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Awiadek-1985-1284
"Witness"
dzis na tvn7 moze warto zobaczyc.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:18   

Molka napisał/a:
moze warto zobaczyc.

kiedyś oglądałem
chyba mi się podobał
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:28   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
moze warto zobaczyc.

kiedyś oglądałem
chyba mi się podobał


o, to sobie obejrzę
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 22:54   

Dzis przechodząc kolo słupa reklamowego, zobaczyłam, że niedługo w kinach będzie taki film:
Inwazja: Bitwa o Los Angeles
Cytat:
Od lat na całym świecie - Buenos Aires, Seul, Francja, Niemcy czy Chiny - dokumentowane są przypadki pojawienia się UFO. Ale w roku 2011 to, co kiedyś było tylko znakiem na niebie, stanie się przerażającą rzeczywistością. Ziemia zostanie zaatakowana przez nieznane siły. Podczas gdy ludzie będą świadkami upadku największych miast świata, Los Angeles stanie się ostatnim bastionem ludzkości w bitwie, której nikt się nie spodziewał. I to przed sierżantem marines (Aaron Eckhart) i jego nowym plutonem będzie postawione zadanie starcia z wrogiem, z jakim nigdy do tej pory nie mieli do czynienia.


Fakty czy mity? O so chodzi? :what:
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 09:22   

Hannibal napisał/a:
Przypomniała mi się ta scena jak Beth (grana przez Winonę) dźgała się w twarz pilnikiem do paznokci, który przyniosła jej Nina. Ostre :D
A teraz słucham OST Clinta Mansella - przedostatni "Perfection" sobie upodobałem :)


clint jest spoko. uwielbiam jego soundtrack do the fountain, jest genialny idealny do psychodelicznych podróży :oops:
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:12   

Przeniosłem stąd - http://www.dobradieta.pl/...p=169446#169446

pewnie Molka jedzie na narty :-) bedzie jezdzic i sie opalac na stoku :-)

o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45, moze zerkne bo nigdy nie widzialam
A cala reszta moich filmow do obejrzenia lezy odlogiem i czeka, nie mam kiedy tak usiac na 2 godziny i obejrzec w calosci.
Tylko zeby mi nikt nie szedl na najnowszego Woody'iego Allena, zabraniam :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 05:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:32   

Neska napisał/a:
o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45,

Nie, to nie ta, tylko góówniany remake dla przygłupów. Tomek polecał oryginał, który ponoć MIAŻDŻY (psychicznie) i jest nie do zniesienia mocny. Osobiście na razie nie czuję się w nastroju by po ten film sięgać.

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:38   

no patrz, nie wiedzialam. Ja i tak nie moge ogladac takich filmow, ale cos mnie ciagnie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:42   

Zgadza się Neska. Pierwowzór to istny brainfucker i dobrze go oglądać, jak się ma udany dzień. Gdy samopoczucie psie, nie sięgać. Zresztą, polecam poniższą mistrzowską i baaardzo subiektywną (czyli spełniającą podstawy idealnej) recenzję:
http://www.film.org.pl/prace/tcm_hooper.html
Lepszej nie napiszę, więc zaoszczędzę czas :hihi:

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:51   

no to wczoraj ogladalam odcinki oryginalu na YT polecone przez Tomka, rzeczywiscie tak mnie wciagnelo ze obejrzalam 3 czesci na malutkim laptopiku i sie ucieszylam ze dzis bedzie w tv.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:54   

Chyba off-topa budujemy. Hannibal, ratuj, zaraz zjedzą nas wilki (KMWTW) :hihi:

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 05:02   

Neska napisał/a:
Tylko zeby mi nikt nie szedl na najnowszego Woody'iego Allena, zabraniam :hihi:

Masz na myśli tę komedię "Poznasz przystojnego bruneta"? Podobno to nic nadzwyczajnego :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 05:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:06   

dokladnie, tak jak "Co nas kreci, co nas podnieca" bylo ok, film, w ktorym zanegowal w zasadzie wszystko co spotyka czlowieka, tak w "poznasz przystojnego...' maksymalna siara, takiej sieczki i dna dawno nie widzialam, odradzam.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:10   

Acha, to spoko.
Teraz jak patrzę to nie ma na co iść. W kinach same bzdety.
No chyba, że "Gli Italiani" czy "Kolorowe wzgórza". ?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 13:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:36   

nie, ja ten Allena mialam sciagnietego. Zassij sobie 'Social network' i nam opowiesz czy warto, bo ja sie zawiesilam. Kina nie sledze, czasem znajomi mnie wyciagaja ale ide bardziej, zeby pozniej z nimi pgadac niz na film, ostatnio bylam na 'Milosc i inne uzywki' :-P psss
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:56   

Ok.
Te dwa, które wymieniłem lecą obecnie w Kino Kultura. Raczej spoza mainstreamu, ciekawa tematyka. Ale czy dobre? Trzeba będzie pójść i zobaczyć. Może jutro jeden po drugim. No i bilety jutro po 12 zeta, więc wypas. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 21, 2011 22:31   

"Gli Italiani" dzisiaj poszedł.
Dość ciężki do strawienia. Tyle różnych elementów do analizy, różne metafory.
Zabójstwo ojca, "ześwirowanie" syna, dziwne zachowanie matki. Dużo emocji, przeżyć ukazanych w specyficznej formie.
Film trwa tylko godzinę, ale jest dość wyczerpujący intelektualnie. ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 00:52   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 02:21   

Neska napisał/a:
a ja nie pamietam czy juz polecalam "Dotkniecie pustki" - nie wiem co za duren przetlumaczyl to na 'Czekajac na Joe" no, ale dobra.

Właśnie. Przecież nikt tak naprawdę nie czekał na Joe Simpsona. Obozowisko daleko od lodowca, szykowano już do zwinięcia, natomiast Joe - zgodnie z etyką górską - został sporo dni wcześniej odcięty i runął w przepaść, bo złamał paskudnie girę na Siula Grande. Nie był w stanie się poruszyć, jego partner nie był w stanie go transportować, więc kaplica.
Tytuł "Czekając na Joe" to jakaś ordynarna kpina.

Mam książkę, której tytuł przetłumaczono dokładnie tak głupio jak tytuł filmu. Czytałem ją kilka razy i uwielbiam, zaś film katastrofalnie mnie rozczarował. Widziany raz, przepadł w mentalnym śmietniku. Nic nie czułem podczas seansu. Czytając knigę dosłownie wrzało we mnie, jak w tyglu. Jakby ktoś nawrzucał mi do głowy koksu prosto z pieca. Kilka nocy zerwałem na czytanie, bo w nocy czyta się najlepiej :)
Długo czekałem na ekranizację, a tu skucha jak cholera. Jak słowo daję, wolę niezbyt zajmujący "Krzyk kamienia" Herzoga.
Wciąż nie wiem, ja się spisali twórcy "Nordwand". Ktoś już widział?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 22, 2011 02:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 10:52   

M i T napisał/a:
Neska napisał/a:
o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45,

Nie, to nie ta, tylko góówniany remake dla przygłupów. Tomek polecał oryginał, który ponoć MIAŻDŻY (psychicznie) i jest nie do zniesienia mocny. Osobiście na razie nie czuję się w nastroju by po ten film sięgać.

Marishka

Masakra piekna sprawa, te stare horrory byly cudne. Rob Zombie w swoim Domu 1000 trupow i Bekartach Diabla troche nawiazuje do tamtego klimatu.

Ja wczoraj obejrzalem w koncu Control, wczesniej sie nie moglem przelamac i chcialem zostawic Curtisa takiego jak go sobie wyobrazalem - herosa. Mimo wszystko jednak te testy bardziej sa znaczace w kontekscie filmu; Isolatjon, Dead Souls, Love Will Tear Us Apart....
A teraz chyba przeczytam sobie te ksiazke jego zony, na podstawie ktorej napisano scenariusz.

Czarno biale, troche wyludnili miasto, zero ludzi , moze to celowy zabieg. Kolejny heros okazuje sie slabym czlowiekiem i w dodatku nomen-omen - guwniarzem (masakra, musialem zrobic orta bo jakas chora cenzura tnie nawet takie wyrazy 8/ )
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Mar 22, 2011 10:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 16:31   

Jutro - "Wszystko w porządku". Fabuła wygląda na interesującą - współczesne problemy rodzinne ;)
http://pl.wikipedia.org/w...%28film_2010%29
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 09:30   

Hannibal napisał/a:
"Wszystko w porządku".

O!
Nawet miałam na to pójść, ale piwko przez seansem rozciągnęło sie także na czas seansu :) Czekam na krótką relację ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 14:58   

Hannibal napisał/a:
Jutro - "Wszystko w porządku". Fabuła wygląda na interesującą - współczesne problemy rodzinne

Raczej międzyludzkie. Bo (pomijając homoseksualizm) stosunki pomiędzy głównymi bohaterkami są znakomitą ilustracją problemu typowego dla bardzo wielu toksycznych relacji (damsko-męskich, rodzic-dziecko, przyjacielskich, etc.), gdzie jedna osoba dominuje i nieustannie umniejsza drugą (podatną, z niskim poczuciem własnej wartości). Perfekcjonizm, "matkowanie", kontrola vs. uzależnienie, "mała dziewczynka", etc. Znakomite role Moore i Bening. Ta ostatnia po prostu miażdży i wzbudza moje maksymalne obrzydzenie, tak jest realistyczna. Znakomita aktorka!

Fatalne potraktowanie "misiaczka" Ruffalo, który jako jedyny w tym filmie wyglądał na zdrowego emocjonalnie gościa - szczerego, żyjącego w zgodzie z samym sobą (i swoimi uczuciami). Reżyserka zwyczajnie go "wykastrowała" z filmu na samym końcu. Bez sensu. Ale wiadomo, musiała wcisnąć swoją propagandę.

Pomijając realistyczne i znakomicie przedstawione kreacje Moore, Bening i Ruffalo, film jest potwornie przesłodzony homopoprawnością i tak obrzydliwie propagandowy, że :razz:

Zgadzam się z tą recenzją (w poście):

http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#166266

A w PSie tego posta też wspomniałam pokrótce o filmie:

http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#164089

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Mar 23, 2011 15:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 15:34   

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Śro Mar 23, 2011 15:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 15:37   

M i T napisał/a:
Raczej międzyludzkie.

Zapewne tak.
Obejrzę to się wypowiem.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 22:22   

M i T napisał/a:
Bo (pomijając homoseksualizm) stosunki pomiędzy głównymi bohaterkami są znakomitą ilustracją problemu typowego dla bardzo wielu toksycznych relacji (damsko-męskich, rodzic-dziecko, przyjacielskich, etc.), gdzie jedna osoba dominuje i nieustannie umniejsza drugą (podatną, z niskim poczuciem własnej wartości).

To prawda.
Jedna to taka "mała dziewczynka", a druga to BOSS rozdający karty.
Wszystko niby takie przepracowane, omówione, wyjaśnione, totalna otwartość, a w rzeczywistości nie jest tak różowo.
M i T napisał/a:
Znakomite role Moore i Bening. Ta ostatnia po prostu miażdży i wzbudza moje maksymalne obrzydzenie, tak jest realistyczna. Znakomita aktorka!

Zgadzam się.
IMO lepsza od Moore.
M i T napisał/a:
Fatalne potraktowanie "misiaczka" Ruffalo, który jako jedyny w tym filmie wyglądał na zdrowego emocjonalnie gościa - szczerego, żyjącego w zgodzie z samym sobą (i swoimi uczuciami).

No też wydał mi się taki normalny, "ludzki", nie kryjący swoich uczuć.
W końcu to nie on się prosił - został wywołany przez dzieciaki.
Zwalanie teraz na niego winy jest obłudą.
M i T napisał/a:
Reżyserka zwyczajnie go "wykastrowała" z filmu na samym końcu. Bez sensu. Ale wiadomo, musiała wcisnąć swoją propagandę.

Tak. Końcówka sielankowa, lesbijki odjeżdżają z "synkiem", żeby żyć "happily ever after" :hihi:
M i T napisał/a:
Pomijając realistyczne i znakomicie przedstawione kreacje Moore, Bening i Ruffalo, film jest potwornie przesłodzony homopoprawnością i tak obrzydliwie propagandowy, że :razz:

No tak to niestety wygląda.
Para lesbijek wychowujących dzieci, na dodatek jedna z nich widząca syna w objęciach swojego kumpla. I przesłaniem ma być, że to NORMA :D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Mar 23, 2011 22:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Czw Mar 24, 2011 16:31   

Limitless sobie o 3.00 dzisiaj obejrzałem :viva: . Plot: wymyślony nowy dopalacz otwiera niesamowite zdolności poznawcze mózgu. Polecam, szczególnie ze względu na pomysł scenariusza :viva:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 17:17   

Ponieważ wśród reklam - a te jak wiadomo są krótkimi formami filmowymi - roi się od arcydziełek, to wklejam jedno z nich. Flo, obadaj, tam jest Król Złysta :hihi:
http://www.youtube.com/watch?v=JahdnOQ9XCA
Tomek
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 17:55   

Krótki metraż, wysokie napięcie:
MadameTutli-Putli Chris Lavis i Maciek Szczerbowski
http://video.google.com/v...97149002641601#
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 23:32   


Tomek
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 15:42   

wczoraj leciał na polsacie "night watch". zaczął się dokładnie o 22:02 mimo, iż programowo powinien pójść o 21:45. :faint:
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 16:27   

czuje sie zachecona opisem Marishki, zarowno tym i poprzednim, do obejrzenia wieczorem Wszystko w porzadku. O ile nie zasne, bo ostatnio zawsze cos z rana mam do zalatwienia i przez to w zasadzie o 22 juz spie.

ps MiT fajny avek :-) a mojemu synkowi spodobal sie poprzedni, wczoraj zobaczyl i mowi 'mamo, ale smieszny ludek' :-D
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 17:44   

Król Złysta jest kapitalny! Zupełnie się dziecince nie dziwię. Mam zamiar zrobić sobie farbami do t-shirtów jego wierną kopię. Będę tak na narady chodził do pracy ;)

Tomek

ps: Dziś planujemy tematyczny mini maratonik: "The Other Man" i "Next Three Days".
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Mar 28, 2011 23:27, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 01:23   

M i T napisał/a:
Flo, obadaj, tam jest Król Złysta
http://www.youtube.com/watch?v=JahdnOQ9XCA

:D Przeczułam w połowie jego dramatyczny koniec 8)
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 12:33   

Z planu na sobotni późny wieczór wypalił jedynie "The Other Man" - gorzka opowieść o małżeńskich tajemnicach. Na jeden raz może być, tym bardziej, że tylko 90 minut. Narracja zwięzła, poprawne "cofki" czasowe, brak chaosu, dobre kreacje, a tematyka w historii filmu spotykana często: małżeństwo szczęśliwe, a jednak żona ma kochanka - chyba w myśl zasady, że daje się kochać naraz dwie osoby. Liam Neeson zagrał podobną rolę co w o wiele ciekawszym "Chloe", Antonio Banderas w roli ujmującego spontanicznością idealisty-dobrysty, a Laura Linney jako oś dramatu. Gdyby taki film powstał w Polsce, szalałbym z radości i zaskoczenia, bo polskie współczesne kino to koszmarna bida nie do wytrzymania, ale znając filmy amerykańskie, można było oczekiwać duużo więcej.

Przy okazji: to dla tych, co stworzyli system zmiany czasu na letni i zimowy:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Mar 27, 2011 12:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 22:07   

M i T napisał/a:
...Złysta ....


Mam propozycję nowego avatara dla Was. Może też być do podpisu.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 29, 2011 14:34   

Pisaliśmy o zaskakującej roli Winony w Łabędziu.
Czy to przebudzenie?
http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 08, 2011 20:01   

Clint poniósł klęskę. Jego "Hereafter" rozczarowuje, mimo, że kopara mi opadała regularnie do momentu, kiedy fala tsunami zakończyła swą aktywność (nie widziałem w żadnym filmie tak nakręconego tsunami). Potem uratowana z kipieli bohaterka ma wizje, potem jest coraz gorzej - MIMO, że zaciekle oglądałem do końca. To mógł byś świetny film, ale:

- całość została kompletnie zrujnowana przez sztampowe i infantylne sceny wizji spirytystycznych. Clint, myślałem, że ruszysz stare dupsko i wymyślisz coś na miarę swoich monstrualnych możliwości. Zresztą, można było to rozegrać na twarzach i gestami aktorów. Matt Damon był naprawdę wspaniały!!

- ckliwe i zbyt absurdalne zakończenie. Widać, że zabrakło pomysłu na miażdżący finał. Nie daje się tego filmu postawić obok "Mystic River" np., bo nie wytrzymałby porównania.


Walt Kovalsky stracił jaja????

:( Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Kwi 08, 2011 20:03, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Kwi 09, 2011 23:19   

Umarł Reżyser.

Nowotwór pokonał 86 letniego Sidneya Lumeta, mistrza dramatu społecznego, reżysera kilku moich absolutnie ukochanych filmów, jak np. "Serpico".
I jeszcze fota z lat świetności.


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Kwi 09, 2011 23:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 10, 2011 11:54   

[quote="M i T"]Umarł[size=18] [b]R[/b][/size]eżyser.
[url=http://m.onet.pl/_m/948d8cbeee98fa194e0d7dc76cd44c6c,14,1.jpg]Obrazek[/url]
Nowotwór pokonał 86 letniego [b]Sidneya Lumeta[/b], mistrza dramatu społecznego, reżysera kilku moich [b]absolutnie ukochanych filmów[/b], jak np. "Serpico".
I jeszcze fota z lat świetności.
[url=http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQIVqyo2ZN_skJnAhN--2BJQfVOdD8idj8VVy76AohzZ4A1IzAJ]Obrazek[/url]

Tomek[/quote]
'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

he, he fajnie to wyglada. 8)
.
Ostatnio zmieniony przez Molka Śro Maj 18, 2011 16:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Kwi 11, 2011 01:39   

Hiszpańskie kino grozy kilka dobrych lat temu nadało gatunkowi świeżość, głównie za sprawą Guillermo Del Toro (nie chodzi akurat o jego "L.Fauna" - wcale nie był taki dobry, jak go malują, raczej oryginalny), ale też kilku innych odważnych reżyserów, z których jeden nie szczędząc onanizujących się moralnością widzów, podał na talerzu surowiznę w postaci rasowego brainfuckera o minimalistycznym tytule"REC" (nigdy nie zapomnę dźwięku ciała roztrzaskującego się o kafelki kamienicy i anorektycznej zmory w finale) wywołując biegunowe opinie, które odczytałem jako wyrazy skrajnego zachwytu lub skrajnego udawania, że to zły i ohydny film :hihi: Ohydny tak, ale zły? Słaby? Never!!
Amerykanie spłodzili dobry remake tylko dlatego, że powtórzyli każdą ze scen niemal z zegarmistrzowską precyzją kopisty zapatrzonego w oryginał. Wszyscy się zaangażowali, ale mimo to, hiszpańska torpeda wycelowana była lepiej o jeden decydujący milimetr. A milimetr, Panie i Panowie, zdolny jest zaważyć na wszystkim. Za kilkadziesiąt lat, przy okazji podsumowań czy antologii, pismacy będą pamiętać o filmie z Płw. Iberyjskiego, a o replice nie wspomną.
Pojawiły się też wysmakowane i wystylizowane na kameralną grozę z lat 70-tych filmy, jak pamiętny już "El Orfanato". I tu kropka. Dlaczego? Bo po "Sierocińcu" opadła poprzeczka. Kilka słabych pozycji bazujących na sprawdzonych szablonach, nieco ostudziło mój zapał. Np. wiele spodziewałem się po "No-Do" czy "Wyspie zaginionych", a nadeszło rozczarowanie, gdyż Hiszpanie nagle ubabrali się w konwencję "jump scenes", stosowanie marnych efektów (jak nie masz pomysłu lub pieniędzy na dobre special effects, grozę kreuj skąpą muzyką, ciszą, odpowiednią pracą kamery, czasem jednym kluczowym zdaniem lub każ widzowi nie wiedzieć, co się czai w głowie jego żony, w jego własnej, w kącie, szafie, na strychu czy w zapuszczonym ogrodzie z zachwaszczoną studnią) i sztampowe rozwiązania zawarte w oklepanym scenariuszu. To się chyba nazywa zżeranie własnego ogona.

Piszę powyższe prosto z dynki, bez gmerania po nazwiskach i tytułach. Ogólnie idzie mi o fakt, że od "Sierocińca" było gorzej, a wybawienie przyszło wraz z TYM FILMEM:

Los Ojos de Julia
Po godzinie seansu nabrałem przekonania, że jak coś nie tąpnie, to dostanę jedynie bardzo rzetelny kawał hiszpańskiej grozy. Myliłem się. Trzęsienie ziemi miało miejsce kilka razy, ale za pierwszym zgłupiałem z oszołomienia genialnością pewnej sekwencji (takiego "ujawnienia się postaci" nie widuje się w kinie nawet raz na kilka lat!).
Potem nastąpiły wstrząsy wtórne, a po napisach końcowych zrozumiałem, że Hiszpanie wciąż mają naprawdę spory potencjał. Nie był to jednak film mający wytrącić mnie ze snu lub nie na żarty wystraszyć. W zasadzie nie był też klasycznym horrorem, a sprytnie zawoalowanym thrillerem i kryminałem w jednym.
Trudno też o nadanie mu tytułu "wybitny", ale na pewno "bardzo dobry z wybitnymi elementami". W zupełności styknie, by czekać z ozorem na wierzchu na kolejny raz.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Kwi 11, 2011 01:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 15:52   

Ciekawostka tycząca się dwóch filmów. Jeden, wyłącznie produkcji polskiej - "Czarny czwartek", sygnowany jest mniej więcej tak: film objęty honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Drugi dziwny przypadek tyczy się "The Way Back", wobec którego mam spore oczekiwania. Na folderze edukacyjno-promocyjnym wisi podobny tekst: film objęty honorowym patronatem przez Ministra Spraw Zagranicznych Pana Radosława Sikorskiego.

Spotkaliście się z podobnymi przypadkami?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 16:08   

M i T napisał/a:
"The Way Back", wobec którego mam spore oczekiwania.


wczoraj z żonką obejrzeliśmy :-)

ciekawym czy się nie rozczarujesz 8)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 16:22   

Sądzę, że nie powinienem, bo bardzo lubię filmy, w których człowiek staje w obliczu wymuszonej konfrontacji z naturą rozumianą jako deficyt zdobyczy cywilizacyjnych.
Postaram się jednak zachować zmysł krytyczny, by ustrzec się przed pochopną oceną.

Bardzo długo czekałem z opinią na temat "Hereafter", bo liczyłem, że może uda mi się znaleźć jakieś większe plusy, ale bezskutecznie.
Myślę, że wiele spośród świeżych wrażeń ulega naturalnemu procesowi dojrzewania i ostatecznie czas weryfikuje wartość filmu, oczywiście jak najbardziej SUBIEKTYWNĄ. Mnie nie interesują "obiektywne" osądy w sprawach sztuki lub vox populi. Wielokrotnie zdarzyło się, że opinia powszechna była dla mnie kompletnie "oderwana".

ps: Ostatnio korzystając z TVP, obejrzałem "Frenzy" Hitchcocka i subiektywne wrażenie z datą 12.04.2011 roku brzmi co następuje: najlepszy film Alfreda i jedna z najlepszych czarnych komedii. Każdy, kto pamięta sekwencję z ciężarówką i workami ziemniaków, doskonale wie, o co może mi chodzić :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 16:33   

M i T napisał/a:
Sądzę, że nie powinienem


ciekawa rola Colina "przystojniaka" Farrella 8)

złodziejaszek , zabójca - tatuaże :hihi: , złote zęby - nawet był przekonujący

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 16:47   

A film próbował zrobić z widza idiotę? Znaczy, czy unikano realiów, by mamusia mogła zabrać synka z pierwszej klasy gimnazjum do kina?
W końcu, czy zauważyłeś jakieś oznaki wajdyzmu, co rozumiem jak sztywniacką manierę popularyzatora manekinowatego patriotyzmu i nieskazitelności wszelakiej wszechpolskości?
Znaczy się, nie wierzę, że Weir stworzył gniota - nie ten gość, nie ta liga co Wajda, bo Wajda robi kino dla szkół i za nic w świecie nie potrafi wykreować wiarygodnych postaci. Wstawia ludzkie manekiny wygłaszające idealistyczną propagandówkę, a szkoły organizują wypady do kin wszelakich.
Powiem coś, co zabrzmi dziwnie, ale korzystam z możliwie każdej okazji by przywalić Wajdzie. Otóż, nawet "The Green Card" Weira - cokolwiek kom. romantyczna - jest po stokroć lepszym dziełem filmowym, niż wszystko razem, co Wajda tworzył od momentu, gdy stał się tubą propagandową skierowaną w ministerstwo edukacji.

Ufam gorąco, że obejrzę Petera Weira opowiadającego nie o Polakach, ale o ludziach z krwi i kości, o ich walce o wolność - jakkolwiek jej nie pojmować.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 12, 2011 16:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 17:01   

Cytat:

A film próbował zrobić z widza idiotę?


tak źle nie jest :D , chociaż pochować zmarłego zamiast ... :-x

obejrzysz - ocenisz :-)

film niezły , ale nie rewelacyjny , jak dla mnie

bardziej zrelaksował mnie Sanctum - były emocje , które lubię :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 23:12   

Dario, czyżby zainteresowała Cię w "Sanctum" relacja ojciec-syn? 8)
Całkiem przyzwoita historia swoją drogą.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 07:54   

M i T napisał/a:
Dario, czyżby zainteresowała Cię w "Sanctum" relacja ojciec-syn?


He , He , czujny jesteś :-) , ale nie o to mi chodziło ,
nie jestem aż tak napalony na rozsiewanie "dobryzmu"

w Sanctum : piękno natury , podróż w nieznane , przygoda
relacje międzyludzkie - co z nas wyłazi w trudnych sytuacjach ...
"miłość , przyjaźń , braterstwo " i takie tam :D

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 08:42   

M i T napisał/a:
A film próbował zrobić z widza idiotę? Tomek

A oglądaliście film Larsa von Triera "Idioci" ?

Zaciekawił mnie i pewnie sobie obejrzę :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 11:50   

dario_ronin napisał/a:
w Sanctum : piękno natury , podróż w nieznane , przygoda
relacje międzyludzkie - co z nas wyłazi w trudnych sytuacjach ...
"miłość , przyjaźń , braterstwo " i takie tam :D Dar

Wiem, wiem - właśnie z powyższych powodów warto gmerać w tego typu filmach. Nawet 3D mu nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie: przestrzeń i głębia jaką ukazano w "real 3D" paradoksalnie spotęgowały odczucia klaustrofobii i osaczenia przez podwodne skały i wodę.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Kwi 13, 2011 11:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 15, 2011 17:30   

Norweski dreszcz.

Pisałem dużo wcześniej o znakomitym "Dead Snow" - opowieści o zombi-hitlerowcach zamieszkujących norweskie góry i zajmujących się - ogólnie: trwaniem w letargu, szczególnie zaś: patroszeniem podgłupiastych nastolatków. Wyszła zgrywa i komedia na cztery fajerki że aż miło :hihi: Norweska makabreska była fajna, śmieszna, nieszkodliwa dla CUN, kompletnie rozrywkowa i niewiarygodnie oglądalna. Słowem: slasher dla miłośników krwawej jatki na wesoło oraz z biglem.

Ale ostatnio sięgnąłem po kilka norweskich zaległości i powiem Wam jedno. W materii slasherów poważnych i sensownych, trzymających w ścisku niewiarygodnego suspensu i umiejętnie dawkujących sekwencje gore, Norwedzy wyrośli na mistrzów. Jeśli lubujesz się w patroszeniu niewinnych ofiar przez 90 minut z okładem - jak w idiotycznym "Frontieres" - to nie są pozycje dla ciebie, ale gdy cenisz kapitalną pracę kamery, mistrzowskie - wręcz artystyczne ujęcia, sporą dawkę zimnego i elektryzującego napięcia, świetne aktorstwo i niedopowiedzenia, musisz zapoznać się z:
- "Cold Prey"
- "Villmark" (spoza gat. "slasher")

Pierwszy z nich, snujący prostą i krwawą opowieść o konfrontacji z morderczą osobowością odtrąconego przez starych człowieka, nosi w sobie echa amerykańskich filmów z tego gatunku, lecz norweski reżyser uniknął bezmyślnego kalkowania i sporządził historię, której naprawdę nie da się zapomnieć. "Cold Prey" osadzony jest w zimowej scenerii, co ma niebagatelne znaczenie dla nastroju, jak i jest dobrym pretekstem, by co nieco poukrywać, np. facjatę zabójcy.

Oto grupa młodzieży wybiera się w góry pojeździć "na dziko" na deskach. Jedna z osób łamie fatalnie girę, co powoduje zmianę planów. Do samochodu za daleko, więc szukamy wyjścia, którym okazuje się napotkany w śnieżnej pustce drewniany hotel - nawet całkiem spory. Oczywiście wszyscy się doń ładują, lecz nie wiedzą, że skrywa on w swych zaniedbanych wnętrzach zapomnianą przez świat istotę. Mamy walkę o przetrwanie w znakomitym stylu, przy pełnym zaangażowaniu aktorów i niestety - fatalnej, przeszkadzającej muzyce. Zdarza jej się psuć klimat i tępić ostrze strachu, bo strach w tym filmie, wbrew temu co się powiada o gatunku "slasher", rządzi niepodzielnie i przykuwa. Na zakończenie mamy niesamowity, ledwo zasugerowany twist i pytamy: dlaczego? jak to? naprawdę? a może to tylko żart? A potem szperamy po opracowaniach, czy inni też tak mają. Następnie zaś odnajdujemy info, że film nakręcono w kolejnych odsłonach - ponoć absolutnie beznadziejnych.

Kolejny, "Villmark" jest już typowo niszowym, niezależnym kinem w pełni wykorzystującym osobisty charakter kina grozy z Norwegii. To w zasadzie nie jest w ogóle slasher, a mocno psychologiczny dreszczowiec, gdzie atmosfera kłębiącej się grozy i las nocą, tworzą parę głównych bohaterów. Roi się od wybitnych ujęć przyrody, tyle że jest to znów piękno złowrogie, obdarte z sielanki. Mamy dzicz leśną z wbitą w nią jak odrobina piasku chatką, w której grupa ludzi ma zamiar pomieszkać kilka dni w otoczeniu zieleni, kleszczy, zwierząt - bez komórek, samochodu, lodówki z jedzeniem i innych ułatwień. I podobnie jak w "Cold Prey", z tą różnicą, że "Villmark" straszy bezkrwawo, a ilustruje go minimalistyczna, świetnie wkomponowana muzyka, nie odbierająca niczego klimatowi filmu.

Następna zaległość nazywa się "Rovdyr", a zanim oglądnę całość, to po fragmentach już jeden plus: za idealne oddanie atmosfery lat 70-tych w filmie nakręconym po roku 2000.
To będzie, jak sądzę, kolejny slasher, który wejdzie na króciutką listę tych, do których będzie chciało się wracać.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 21:16   



Dobrze zrobiony, ale oglądanie tego filmu boli. Generalnie nie polecam.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 21:37   

Waldek B napisał/a:
Generalnie nie polecam.

No i właśnie dlatego po niego sięgnę. Co prawda Gaspar Noe to głównie prowokator i formalista, ale raz na jakiś czas pozwalam sobie na dobrowolny mentalny w.p.i.e.r.d.o.l
Widziałem "Irreversible" - cóż więcej Noe może zdziałać? Przecież nie przebije japońskiego nurtu eksploracji ani Nacho Cerdy.
CUN się wzdrygnie, może nawet wstrząśnie, lecz kino nie jest tylko od myziania rozrywką.
W każdym razie, roboczo zakładam, że Noe będzie chciał rypnąć mną o dechy. Problem w tym, że film został nagrodzony przez jakichś snobów, którzy na czole mają napisane "fuck Hollywood", więc mogę sobie wyobrazić pewną pretensjonalność, przekombinowanie czy niechlujstwo realizacyjne.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Kwi 17, 2011 21:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 21:41   




Czy można zrobić doskonały film science fiction bez wielkich pieniędzy, efektów specjalnych, znanych gwiazd ekranu i kołowrotu strzelaninobijatyk? To się stało się. Tu i teraz.

Jedna z recenzji mówi, że jeśli całkowicie ogarnąłeś ten film po jednokrotnym seansie to jesteś albo savantem albo kłamiesz.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 21:47   

M i T napisał/a:
Waldek B napisał/a:
Generalnie nie polecam.

No i właśnie dlatego po niego sięgnę.


Czekam w takim razie na recenzję. Mnie najbardziej zawiodło zakończenie. Więcej spojlerować nie będę.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Pon Kwi 18, 2011 21:31   

Waldek B napisał/a:
[url=http://img696.images...idg.jpg]Obrazek[/URL]

Dobrze zrobiony, ale oglądanie tego filmu boli. Generalnie nie polecam.

film świetny wizualnie ale za długi, po dwóch godzinach już męczy. poza tym, moim zdaniem bardzo dobrze pokazana fraktalowa podróż :D
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 05:04   

Cytat:
Jedna z recenzji mówi, że jeśli całkowicie ogarnąłeś ten film po jednokrotnym seansie to jesteś albo savantem albo kłamiesz.


nie jestem sawantem :(


Kim Peek (zm. grudzień 2009) – mimo ogólnych zaburzeń rozwoju znał na pamięć 12 000 książek. Potrafił wymienić nazwy wszystkich miast, autostrad przechodzących przez każde amerykańskie miasto, miasteczko i okręg – a także wszystkie numery kierunkowe, kody pocztowe oraz przypisane do nich sieci telekomunikacyjne i telewizyjne. Znał historię każdego kraju, każdego władcy, jego daty panowania, małżonka i historię. Na podstawie podanej daty urodzenia, w ciągu kilku sekund obliczał dzień tygodnia, w którym dana osoba skończy 65 lat. Rozpoznawał ze słuchu większość utworów muzycznych, podając jednocześnie datę i miejsce ich powstania oraz datę urodzenia i śmierci kompozytora. Postać Kima Peeka posłużyła w 1988 twórcom filmu Rain Man jako pierwowzór postaci Raymonda Babbita, którą odgrywał Dustin Hoffman.

nie zaśmiecam wątku ? :)
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Wto Kwi 19, 2011 05:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 05:58   

Producent David Heyman uspokaja – zdjęcia ruszają w maju. Co więcej, zapowiada szalenie wciągające i przełomowe kino.

Thriller science-fiction "Gravity" miał opowiedzieć o parze astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej. Bohaterowie, w których wcielają się George Clooney oraz Sandra Bullock, szczęśliwie ocaleli z katastrofy i muszą znaleźć sposób, by bezpiecznie powrócić na Ziemię, miała w ogóle nie powstać. Tak prezentowała się fabuła kilka miesięcy temu. Nie wiadomo jednak, czy ostatecznie nie dokonano zmian w scenariuszu filmu.

– To naprawdę rewelacyjna rzecz. Zupełnie inna od tego, co do tej pory widzieliście w kosmosie. To jest po prostu świetne (…) Jeszcze żaden film pozwolił widzom w takim stopniu zanurzyć się w przestrzeń kosmiczną. Poczujecie się tak, jakbyście tam byli – zapowiada producent David Heyman, komplementując przy okazji Alfonsa Cuaróna. – To zaszczyt pracować z nim – jest prawdziwym wizjonerem. "

poczekamy ...

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 14:46   

Norwedzy rządzą ostatnio w moim repertuarze domowym niepodzielnie.
Jak nie trolle to psychopatyczni rzeźnicy - i to wszystko w otoczeniu taaaakiej przyrody!
By napisać o "Rovdyr", muszę się wyjątkowo spiąć i zmobilizować, zaś "The Troll Hunter" wymaga ponownego seansu, by postawić ostatecznie kropkę nad "i".

Jestem też świeżo po krótkim wypadzie filmowym w rejony Hiszpanii na wysokości lat 70-tych. Wycieczka nazywała się "Who Can Kill A Child?", a film był czymś w rodzaju mocno podrasowanego "Władcy Much". Można nawet napisać, że "Lord Of The Flies" byłby dobrym prologiem przed "Who Can Kill A Child?", żeby widz nie utopił się skacząc nieprzygotowany na głęboką wodę. Po seansie zrozumiałem, że nikt nie nakręci remake'u, mimo jakichś tam przymiarek, z których żadna nie znalazła zwieńczenia. Dlaczego? Wystarczy zapodać oryginał z 1976, by pokusić się o odpowiedź.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 19, 2011 15:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 21:53   

O kurva...
Cytat:
Kiedy oglądam ostatnie dziesięć minut nie mogę uwierzyć, że nakręcił to Peter Weir. Ten od "Pikniku pod wiszącą skałą", "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" i "Truman Show".

http://www.film.org.pl/prace/niepokonani.html

O k.....
Cytat:
Kroplą przelewającą czarę rozpaczy jest Rosjanin Walka, który nieśmiało proponuje swojej kompanii odrobinę wódki "bo mam urodziny, a u nas jest taki zwyczaj, że wznosi się toasty. Drużyna Janusza patrzy nań z potępieniem i nie wznosi toastu. Litości!!


Tomek

ps: O kurva... To już wiem, czemu patronat Na Dwie Strony Lepionego, kategoria PG-13 w USraelu i wiem, czemu Monolith postawił na mat. edukacyjne dla szkół. Ech... Weir jak Wajda? M jak Miłość? Koniec świata? A przecież jeszcze nie oglądałem... 8/
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 19, 2011 22:06, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Kwi 20, 2011 06:07   

M i T napisał/a:
A przecież jeszcze nie oglądałem...


to sprężaj się :)
i pisz ,

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pią Kwi 22, 2011 06:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Kwi 22, 2011 05:41   

plakaty i screeny















_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 00:14   

Czy ma ktoś z Was namiary na jakiś sklep netowy, gdzie można kupić "Kaprysy Łazarza"?
Polski kapitalny film z Hańczą m.in. Poziomem dorównuje np. "Konopielce". Reżimowa zakpiła ostatnio z abonentów, umieszczając "Kaprysy.." w porze między 4 a 6 rano. Gmerałem w sieci, może zbyt pobieżnie, ale nie mogłem namierzyć ani dvd ani chociaż video-cd.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 04:48   

.avi nie wystarczy ?

http://peb.pl/pozostale-g...llection-4.html

http://chomikuj.pl/PPABLO...Kaprysy+Lazarza

DVD nie znaleziono

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Kwi 23, 2011 05:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 06:20   

materiał na dobry film

Tragiczny symbol wojny. "Mój brat, k…, nie żyje"

Był bohaterem milionów ludzi, zarabiał miliony dolarów. Porzucił jednak to wszystko i zaciągnął się do wojska. Stał się symbolem prawdziwego patrioty. Kilka miesięcy później poniósł śmierć z rąk swoich kolegów. Do tej tragedii doszło 7 lat temu. Podczas jego pogrzebu doszło do ogromnego skandalu.

http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html


Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 15:09   

M i T napisał/a:
jeszcze nie oglądałem...


Colin Farrell
Prawdziwe wyzwanie

Do tej pory kojarzył się z mało ambitnymi, produkcjami. Dziennikarze nie skupiali się na jego zawodowych osiągnięciach, tylko na kolejnych romansach. Teraz to się może zmienić. Colin Farrell zbiera pochwały za rolę Walki w dramacie „Niepokonani” – ekranizacji książki Sławomira Rawicza „Długi marsz”.

http://gala.onet.pl/0,164...ell,tematy.html

?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 22:01   

Dzięki Dario, już przeglądałem wskazane miejsca. Na chomika nie mam zamiaru się rejestrować, jednak chyba poszperam w empikach przy okazji. A te rapidshare jak zassać?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Kwi 23, 2011 22:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 07:32   

M i T napisał/a:
jak zassać?


JDownloader np

kopiujesz linki i czekasz :-)
 
     
arturtsk

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 189
Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 09:07   

Ja znalazłem fajną stronkę z filmami online.

Ostatnio oglądałem Limitless, mi się spodobał.

http://www.movie2k.to/Lim...vie-603840.html

Po lewej stronie jest lista z linkami z różnych źródeł do tego samego filmu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 11:40   

M i T napisał/a:
A te rapidshare


sprawdziłem , poszło , jakość przyzwoita

:-)

Dar
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Kwi 27, 2011 17:50   

Gupie pytania.
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 29, 2011 19:01   

Odpaliłem "The Way Back". Logo PISF-u, National Geographic, potem najazd na zagramanicznych aktorów, którym nałożono polski dubbing. Po chwili ktoś gada w jęz. rosyjskim (chyba amerykańscy aktorzy), klimat jak u Wajdy zupełnie. Nagle wnętrze baraku i Farrell - dialogi po angielsku na szczęście.

W dniu dzisiejszym, tj. 29.04.2011, nie mam najmniejszej ochoty oglądać "Niepokonanych".
Mam nadzieję, że Weir również 8)

Wczoraj zaczęliśmy "Co się stało z Baby Jane" (1962). Rokowania są niezwykle pomyślne.

Tomek
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Sob Kwi 30, 2011 14:09   

http://www.imdb.com/title/tt0892767/

Ciekawy motyw choć wykonanie słabe, a film ogólnie mocno przeciętny.
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Maj 02, 2011 00:40   

Spoiler, jakby co:

Podejrzałem fragment "Niepokonanych", w którym uparty jak osioł - chyba Harris - mimo wycelowanych sowieckich luf, odwraca się do strażników plecami i wędruje do lasu. Chodzi o to, że jest zamieć syberyjska, piździ jak w piekle eskimoskim i nie daje się wytrzymać, więc więźniowie pracujący na otwartym terenie patrzą z tęsknotą w gęstwinę leśną. W momencie, gdy nasz bohater oddala się niezłomny w swej postawie (Wajda nazwałby to bohaterstwem, a gość po prostu już nie może fizycznie wytrzymać zimna), sowieci nagle się łamią, przestają celować i pada rozkaz: niech się chowają. No super - oprawcy bez mrugnięcia okiem strzelający w łeb zesłanym, nagle doznają ataku empatii. To jednak nie wszystko: odchodzącemu w knieje desperatowi towarzyszą mruknięcia współwięźniów. Uwaga cytuję: "odważny człowiek". Pełen realizm i samo życie, no nie? Towarzysz Wajda będzie zadowolony, a Weir niech lepiej szybko kręci kolejny film - nie propagandowy, nie na zamówienie, nie za pieniądze PISF-u, bez patronatu prezia Katolandii i patosu. Po swojemu.

Ach, no i jeszcze nie oglądałem filmu. Strzelam pół-ślepakami. Hannibal jednak powinien być zadowolony - szczególnie z jednej sceny. Będzie wiedział jakiej :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Maj 02, 2011 00:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
chill 


Pomógł: 14 razy
Wiek: 42
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 818
Skąd: W-W
Wysłany: Wto Maj 03, 2011 12:49   

"The next three days" z Russellem Crowe rozwalił mnie , prawdziwy prawie w 100 % ;) . Trzyma cholerstwo w napięciu na maxa do ostatniej minuty . Polecam . Dobry obraz "Kowalskiego" grany prze Crowe . Trochę przominał mi Gere w " Niewiernej" .
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Maj 03, 2011 19:16   

Fajnie Chill, że wspomniałeś. Mam słabość do Crowe, głównie za sprawą mistrzowskiego "Insider" Manna i "Romper Stomper".
"The Next Three Days" oglądalny jest wprost niewiarygodnie! Do tego stopnia, że przymrużyłem oczy bez najmniejszego trudu na wiele "nagięć", których się dopuszczono. Zresztą, jak się nie identyfikować z TAKĄ postacią, no nie? 8)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Maj 03, 2011 19:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 19:34   

Ciekawy film się zapowiada:

http://www.polskieradio.p...ciowa-ukladanka

Wysłuchałam właśnie dyskusji w "Klubie trójki" (w pliku) i już chcę go zobaczyć i z góry wiem, o co się będę wściekać :D Osłabiła mnie ta coachowska dobrystyczna psychopapka :faint:

I jeszcze jedna mocna zapowiedź, która mnie zmiażdżyła (i z jaką obsadą!):

http://www.youtube.com/wa...player_embedded

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Maj 05, 2011 19:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Maj 05, 2011 21:29   

oglądałem wczoraj film dokumentalny " Newton - mroczny heretyk "

bardzo ciekawy - polecam

np. http://chomikuj.pl/SIJA/F...Mroczny+Heretyk

" poza studiowaniem nauk ścisłych, dużą część swojego życia poświęcił na zgłębianie tajemnic alchemii i teologiczne rozważania."

i do jakich wniosków doszedł 8)

obliczył nawet datę " końca świata " ( ? )

warto zobaczyć

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 21:36   

Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)

Tomek chyba widział, bo i aktorka i temat,
ja się przymierzam,
warto ?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 21:54   

Nie, nie widział.
A Kate Beckinsale na dole klasyfikacji, jak i Dillon, więc jakoś nie prędko pewnie.
No ale Vera Farmiga - aktorka dużo powyżej przeciętnej - więc jest jakiś powód.

Tomek

P.S. ...ale i tak mamy dużo ciekawszych tematycznie filmów w kolejce :)

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Maj 05, 2011 21:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Maj 05, 2011 21:59   

a ja obejrzę i sam ocenię czy warto było :D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 22:00   

A filmy tworzą się i tworzą...i to coraz lepsze :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Maj 06, 2011 00:11   

Tomek pisał "Underworld" a głupie google myślały, że to film, a nie zespół w związku z tym zacząłem się zastanawiać czy wszystkie

"Underworldy" http://www.youtube.com/watch?v=eN_uIWlIrNI
widziałem

i tak doszedłem do filmografii Kate Beckinsale i

"Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)".

Film, jak prawie każdy, z prostym przesłaniem
"rób co chcesz tylko końca patrz"

W zasadzie całe życie zależy od wyobraźni
ile nie wymyślisz tyle oberwiesz
oczywiście w celach edukacyjnych.
:-)

Film ciekawy w kontekście aktualnych wydarzeń.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 08, 2011 11:08   

Adam319 napisał/a:
Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)

Tomek chyba widział, bo i aktorka i temat,
ja się przymierzam,
warto ?


WARTO

bardzo dobry film

i zaskakujące zakończenie 8)

Darek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 01:09   

To masz Dario dobry podkład do:

http://www.youtube.com/watch?v=dLu6vXdcc3w

by lepiej zrozumieć mechanizmy,
jak to w ogóle jest możliwe.
:-/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Maj 09, 2011 05:43   

Cytat:
by lepiej zrozumieć mechanizmy,


dlaczego zakładasz , że nie rozumiem ?

:P :-)

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 07:24   

Chyba mi zagadujesz link do filmu,
jak chcesz to sobie skopiuj i powiększ co poniżej.
:-)

No nie wiem,
ja tam jestem gotów każde zjawisko,
lepiej zrozumieć.

Fascynujące np jest,
że 1 + 0 = 1,
że nie wspomnę o φ,
które ostatnio badałem,
małym i dużym piwem,
http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#173385
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.
Nieustannie.
Lepiej rozumieć to
szybciej szacować.
Szkoda czasu na obliczanie rzeczy,
które wystarczy oszacować.
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Pon Maj 09, 2011 07:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 11:17   

A niektórzy nie rozumieją i nie próbują zrozumieć i też jest im dobrze. :medit:

Adam319 napisał/a:
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.

Jej się nie wyrabia. Jej się używa, bo każdy ją ma :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Maj 09, 2011 14:23   

Adam319 napisał/a:
jak chcesz


chciałem

myślę podobnie

czasami wyciągam inne wnioski

obejrzyj film o Newtonie , ciekawe co intuicja podpowie

:-)

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 04:32   

sinsemilla napisał/a:
A niektórzy nie rozumieją i nie próbują zrozumieć i też jest im dobrze. :medit:

Adam319 napisał/a:
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.

Jej się nie wyrabia. Jej się używa, bo każdy ją ma :)


http://pl.thefreedictionary.com/wyrabia%C4%87
wyrabiać
Cytat:
(...) (wyrabiać charakter) kształcić coś, doskonalić (...)

:-)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 19:09   

http://www.tvr24.pl/wpis-Obcy_Gen_zywnosci-65.html

Jutro w "UWADZE" na TVN będą gadac na temat tego dokumentu, chyba warto to obejrzec.
Cytat:
Na projekcję zapraszamy do Warszawskiego Kina Muranów już 11 maja o godz. 18.00.

Warszawiacy fajnie byłoby gdyby ktoś z Was wybrał się na ten film. :>
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Maj 18, 2011 18:43   

http://www.filmweb.pl/fil...iem-2009-485856
"Dziewczyna, która igrała z ogniem "

podobno nie zły.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 18:14   



Zaczarowuje oldskulowym klimatem z mojego dzieciństwa i nieziemskim spokojem. Dobra dieta dla psyche.


Z angielskimi napisami: http://www.youtube.com/us...7701ECCF3095936
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 21:07   

Molka napisał/a:
http://www.tvr24.pl/wpis-Obcy_Gen_zywnosci-65.html

Jutro w "UWADZE" na TVN będą gadac na temat tego dokumentu, chyba warto to obejrzec.
Cytat:
Na projekcję zapraszamy do Warszawskiego Kina Muranów już 11 maja o godz. 18.00.

Warszawiacy fajnie byłoby gdyby ktoś z Was wybrał się na ten film. :>


Ogladal ktos ten film? Warto?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 21:11   

W tv nie oglądałam bo zapomniałam o tym. :o
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 21:22   

trza w necie poszperac, moze gdzie jest
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 22:46   

Adam319 napisał/a:

http://pl.thefreedictionary.com/wyrabia%C4%87
wyrabiać
Cytat:
(...) (wyrabiać charakter) kształcić coś, doskonalić (...)

:-)

Nie ma takiej potrzeby, bo i tak jest niezmienna ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Maj 20, 2011 15:10   

Świetny film wczoraj na tv 1 zaczęłam oglądac, poniewaz było późno , przerwałam, ale namierzyłam go na you tube , dokoncze dzis bo jetem bardzo ciekawa zazkończenia.


http://www.youtube.com/watch?v=pFH0spYiyIQ
"Papillon" Świetna obsada, świetna gra aktorów, jeśli ktoś nie widział polecam. Fil z 73 roku, nie widziałam go wczesniej. :o
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 20, 2011 20:00   

Ostatnio przechodziłem kolejne - nie wiem już ostatecznie które - ostre zapalenie wywołane pałeczkami Kubricka :hihi:

Ledwo się wylizałem, a już na bazie osłabienia zajebistością wcześniejszej i jak zwykle nagłej infekcji, ponowił się chroniczny zachwyt, znany jako choroba Coena. Jedynym objawem, jaki wystąpił, była nerwica natręctw polegająca na częstym oddawaniu uwielbienia dla jakiejkolwiek sceny z "To nie jest kraj dla starych ludzi".

No i zdrowo odchorowane :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 20, 2011 20:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 13:05   

Ta scena na przykład, gdy Anton wskutek zderzenia samochodowego, doznaje otwartego złamania przedramienia. Siedzi na poboczu, podjeżdżają chłopaczki na rowerach, wybałuszają gały ze zdumienia i jeden z nich stwierdza...
- kość panu wystaje ...
i po chwili informuje, że ktoś już zadzwonił po karetkę, ale Anton zaraz potem pyta, czy chłopaczek sprzeda mu swoją koszulę. Dochodzi do najdziwniejszego dilu, jaki widziałem w kinie :)
Anton przewiązuję złamaną łapę, wstaje, mówi "jakby co, nie widzieliście mnie w ogóle" i oddala się.
Oczywiście, dzieciaki nie wiedzą i to jest najlepsze.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Maj 22, 2011 13:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 18:53   

Gdyby Wam przyszło na myśl, by strzelić sobie fajną gore-fotę, odpowiednią do umieszczenia w wątku filmowym, polecam takie oto zacne produkty, jakże rzadko obecne w polskim familijnym kinie dla dorosłych ;)
Z pewnością sam skorzystam z jakiejś buteleczki, np. tej o karmelowym smaku.
http://www.charakteryzacj...d_gr,10043.html

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 21:06   

I jeszcze o "Melancholii":

http://www.polskieradio.p...to-dzielo-pelne

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 21:17   

Telewizornie sobie włączcie - jedynkę. "Rozmowy przy wycinaniu lasu". Przy tym "Rejs" to obeschnięta kajzerka :]

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 18:34   

Już po "The Way Back" Petera Weira ( :shock: )

Jeszcze raz: widziałem "The Way Back" i film ten wyreżyserował Peter Weir!!!!

Inaczej: Peter Weir, autor kilku arcyważnych dla kinematografii (i dla mnie) filmów, naprawdę i nieodwołalnie sygnuje własnym nazwiskiem produkcję "The Way Back" i ja ten film widziałem dzisiejszej nocy. Trwa dwie godziny i 14 minut, w rolach głównych wystąpił wielki aktor Ed Harris i poprawny aktor Farrell, lecz niestety Harris zagrał poprawnie, a Farrell w stylu wczesnego Brada Pitta z "Kalifornii".
Gdy na koniec przesuwała się lista płac, miałem wrażenie, że ktoś mnie wrobił i zaliczyłem kolejnego arcygniota made by tow. Andriej Wajda. Państwowym obuchem w łeb po prostu, tak nie można!
Kolejne durne i sztuczne jak maślanka w biedronce filmidło, familok PG-13 dla dorosłych dzieci i klas szkolnych, żałosna koprodukcja i wylane pieniądze z PISF-u (nasze pieniądze), no i wajdyzm pełną gębą. Weir przyrządził film, który mógłby nakręcić Wajda przy udziale zagramanicznych aktorów i filmowców z National Geographic.
Historia wielkiej ucieczki z Gułagu? Panimajetie?? Czy już widzicie ciężar gatunkowy tkwiący w samym temacie??? Przecież to materiał na super realistyczny, wielki, wstrząsający i mózgożerny kolos filmowy naładowany emocjami po same brzegi!!
Co dostajemy?
Wymuskany i wypielęgnowany koszmar dla wycieczek szkolnych; higieniczny i sterylny produkt dla całej rodziny z dojrzewającymi dziećmi pod ręką.

Ale po kolei. Na początku filmu mamy znakomicie przygotowany napis tytułowy, taka stylizacja na cyrylicę. Detal, dla oceny nieistotny. Zalążkiem jest pojmanie naszego rodaka imieniem Janusz (jak się niebawem okaże, raczej Chrystus) przez sowietów i szybka odsyłka na Syberię za rzekome bycie szpionem. Z salki przesłuchań w mgnieniu oka przenosimy się w zimową scenerię stalinowskich represji. Scenki z życia więźniów i ich interakcje są bardzo podobne do tych z "Katynia" (pamiętacie, jak bohater Wajdy rył napis w drewnianej ławce i czytał na głos, żeby widz skumał?). Żadnej subtelności, osadzeni albo udają, że toczą ze sobą drugoplanowe rozmowy, albo wysuwani na plan pierwszy, wygłaszają komunały od których ściska w skroniach. Poznajemy Walkę - bandziora, zawodowego kryminalistę, który w baraku nie waha się dźgnąć kolesia kosą, by zabrać mu sweter. Kilkaset km dalej, Walka prawie się resocjalizuje.
Beka! 1:0 dla honorowego patronatu RP i Anny Applebaum :) )

Krok po kroku gromadzi się paczka skłonna uciec z kaźni. Przez ten czas (sceny w barakach) ani razu nie zrobiło mi się zimno, straszno, nie odczułem brudu baraków, nawet wszy (czy pchły, whatever) były chyba komputerowe. Wnętrze najgorszego miejsca pracy, kopalni, wyglądało jak zadymiona i oświetlona reflektorami scenografia teatralna. Tam, przy dźwiękach syku pary i huku spadających kamieni, bohaterowie snują plany, jak dać dyla. Sorry Peter, zapomniałeś "Midnight Express"?
Aż do momentu ucieczki, w filmie Weira brak jakiejkolwiek realnej emocji, nerwu, a przecież do cholery, to są ruskie łagry, a nie wnętrze zawszonego teatru!
Jeden z mundurowych, na samym wstępie oznajmia skazańcom, że tak naprawdę ich strażnikiem jest Sybir. Zabrzmiało groźnie, tyle że miałem wrażenie, że klatka po klatce zerkam za kulisy. Aktorzy bez jakiegokolwiek zaangażowania, ledwie poprawni.
Kto jest motorem napędowym ucieczki? Oczywiście Janusz Chrystus, którego problemem - jak to określił Mister- jest "kindness". Janusz zwołuje ludzi, kieruje akcją, jest im opoką, nawigatorem, kapelanem i kapitanem. Człek bez skazy, z którego ust w trakcie ekstremalnych przeżyć nie wylatuje nawet "kurde", a mimo to, dla Walki-Bandziora staje się bahanem. Jakie to wszystko podręcznikowe. Wajda w podobny sposób potraktował polskich oficerów. Patrzą natchnionymi oczętami jak pomniki - bez ducha i krwi w żyłach wygłaszają nieprawdopodobne kwestie, by oddalić się lub zginąć w glorii i chwale lektur obowiązkowych dla szkół gimnazjalnych.

Dobra. Janusz Chrystus i ekipa uciekają w chwili totalnej zawieruchy śnieżnej. Robią tak, bo tak robić trzeba, m.in. zawiane ślady i nikt w taki wygwizd nie będzie ich gonił.
Gdy są w lesie, tylko Janusz ich pogania, bo ledwo zipią, taki mróz i wiatr. Robią sobie maski z kory brzozy, good idea, nóż Walki się przydał, a umysł Polaka-Bohatera pozwolił iść dalej, jak najdalej od kolczastych drutów i wieśniaków opłacanych za donosy.
A potem już jest lepiej. Trafiają na obrzeża Bajkału, po drodze nęka ich jednak nieprawdopodobny głód, ale od czego są ofiary schwytane przez wilki (które łatwo oddadzą łup, wystarczy tylko wrzeszczeć i machać kijami) i ofiary tonące w bagnie. Wiecie, pomyślałem przy tej okazji, że jak nie zabiją tonącego łosia i go nie zjedzą, natychmiast wywalam ten film do kosza. Jednak ulga - nie są aż tak święci, zjedli zwierza z ochotą przy płonącym ognisku. Zapomniałem, napotkała Drużyna Pierścienia po drodze lady, na dodatek bardzo ładną, bardzo kobiecą i ... chwilami frywolnie wzdychającą. Nasi bohaterowie jednak trzymali ostro fiutki w gatkach, nawet przez myśl im nie przemknęło, żeby choćby poflirtować, czy cichaczem potrzepać adasiem. Ni ch.u ch.u, my tu walczymy tylko i wyłącznie o ideały, a jak przyjdzie nam polec, to w stanie wolności ducha i ciała. A nie jakaś lasia...

Ekipa dociera do Mongolii..a tam komunizm i stepowa suchota. Nie musieli wiedzieć, że czerwony syf rozlał się na środek Azji i wlał do świątyń buddyjskich, których zgliszcza przyjdzie im odwiedzić. Pełne zaskoczenie.
Spotykają, bo przecież w końcu muszą napotkać jakichś homo-sapiens, pojawiają się dzieci stepów na koniach i pozwalają im iść dalej, bo to na pewno nie komuchy. Obdarowują nawet wodą w skórzanym worze. Spoko, pragnienie na chwilę się oddala.
Krok po kroku docierają na pustynię. Dookoła żółto, wnet dopada ich oczywiście burza piaskowa, bo jak to tak bez burzy na pustyni. Tracą wodę i siły. Ale idą. Idą. Idą....
...i w końcu pada lady. Szkoda dziewczyny, szkoda że reżyser chyba chciał wystylizować jej ostatnie chwilę na Mękę Pańską - serio, sami zobaczcie. Takie nawiązanie do krześcijaństwa u Weira. Porażka. A przecież jestem wrażliwym facetem i zamiast uronić kilkaset łez na seans, ciągle miałem wrażenie, że kamery są metr od cienia bohaterów. Nawet nie chodzi o role, lecz o to co kazano im mówić i co kazano robić.
Patos chyba najbardziej doskwierał na pustyni. Patos i upał. Lukier i śmieszność.

W końcu przed spragnionymi woda, nie żadna fatamorgana (Molar, można napisać fatamorgana?) Nawet rzeka, nie kałuża jakaś. Goście nawadniają się całym ciałem, nie dziwota. Odżywają nadzieje, nawet prawie martwy Mister Łazarz podnosi się po świętych reprymendach Janusza. Wyobraźcie sobie, że głównym celem przetrwania Polaka ma być likwidacja wyrzutów sumienia żony, która wydała go sowietom po torturach. A prócz tego, samo życie to nie? Wola przetrwania też nie? Zjedzenie schabowego z kapustą? Klasyczny life force? O co chodzi? Czy Polacy przeżywają gehennę po to głównie, by doszlifować ideę? By ponieść krzyż potem? Dać świadectwo pokoleniom? Cnota cnót romantycznych - zbolały, uciemiężony, wybatożony Polak-Chrystus okiem Petera Weira, pod honorowym patronatem i za kasę PISF-u. Panie Wajda, musicie czuć zazdrość. Co będzie następnie? Kordian? Chłopcy z Placu Broni? A może na fali rusofilstwa "Jak hartowała się stal"? Musicie, towarzyszu, jednak poczekać, aż sprzeda się ostatni bilet na kolejny gnieciuch o Bitwie Warszawskiej - w trzy de i też dla szkół gimnazjalnych oraz wycieczek obowiązkowych z ramienia samorządów lokalnych.

Gdzie jesteśmy? O rety!! U podnóży Himalajów lub Hindukuszu - zupełnie nieistotne. Same ośmiotysięczniki i z powrotem piździ. Brakuje żarcia. Szczęśliwie jednak czwórka zbiegów napotyka jakąś buddyjską świętą norę u Tybetańczyków i tam dostają co łaska oraz pakiet ostrzeżeń przed himalajskimi opadami. Generalnie, albo czekają 4 miesiące do wiosny, albo idą na pewną śmierć. Sprawa prosta, no nie Forumowicze? Zostajemy, prawda? Czekamy i regenerujemy siły u dobrotliwych ludzi, aby potem ruszyć dalej. No i niby wszyscy filmowi bohaterowie tak myślą, prócz Janusza Chrystusa, bo ten chce ruszać w trybie natychmiastowym. Już albo nigdy. Kurva, jakie to typowe!! Ok, łykamy to, ekipa rusza dalej, ale już bez Mistera. On ma swoje plany.
Trio zmasakrowanych długotrwałą wędrówką ludzi kontra himalajskie przełęcze. W imię idei - bez czekania do wiosny.

I wiecie co? Udaje im się.
Ostatecznie trafiają na herbaciane pole pełne zbieraczy. Po chwili na lektyce przyniesiono jakiegoś ichniego szefa. Wcześniej kolejna wielka beka: macie paszporty? Padło pytanie. Nie, jakie paszporty - pada odpowiedź. Spoko, zdaje się mówić uśmiechnięta mina Hindusa? Chodźcie z nami.
Sami widzicie, dla chcącego nic trudnego, no i Indie - kraj natchniony, w którym paszport traci ważność bez szemrania. Myślę, że samo oblicze Janusza zaważyło :) W końcu wyglądał jak "umęczon pod Pąckim Piłatem".

Punkt dla MSZ-tu.2:0

A na sam koniec dziwny zabieg. Maszerują nogi Janusza, a w tle archiwalna historia pokazująca, jak długo iść musiał, by za siedmioma górami i siedmioma rzekami, odnaleźć Wielką Winną i w atmosferze FATALNEJ, telenowelowej gry podstarzałych aktorów, podać sobie w milczeniu dłonie.
Koniec i Amen. Powstańcie z klęczek albo spocznij.

ps: Peter, nie rób tego więcej.. Albo, nie rób tak więcej..

Tomek

Jeszcze jedno: Moja naiwność nie zna granic. Czego mogłem oczekiwać od propagandówki wypuszczonej tuż przed naszym "przewodnictwem" w UE? Że niby Weir będzie gwarancją? Ale tam go nie ma!! Nie ma w ani jednej scenie, w żadnym epizodzie, nigdzie poza napisami! Reżyserował "z prądem"? Przecież sygnował do tej pory swoje własne, autorskie kino - rozpoznawalne poprzez podejście do formy, treści i muzyki, a tu nagle zmiażdżył taki mocny temat??!! To ta jakby przejechać walcem po kurze znoszącej złotej jaja z platynowymi żółtkami! Czy ktoś mógłby coś skrobnąć o książce Rawicza?
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 19:16, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 19:37   

Jeszcze, by oddać sprawiedliwość.
Nie skupiałem się powyżej na Jimie Sturgeesie grającym Janusza. To nie jest słaby aktor, czego dowodem może być choćby brytyjski "Heartless", bardzo ciekawa wizja świata we władaniu demonicznych postaci, albo inaczej - Faust nowoczesnych czasów, osadzony w W.Brytanii.
Fink, polecam, bo "Heartless" jest skrojony pod Ciebie :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 20:01   

Tomek

Dziękuję , podniosłeś mnie na duchu . :-)

Zaczynałem wierzyć , że jestem całkowity kmiot , nie znam się na kinie i tylko mnie się nie podobało .

Uff

Dar
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 20:08   

Tomek mam pytanie?

Czy napiszesz "kilka" slow na temat serialu:
1920. Wojna i miłość

Wlasnie dostalem wszystkie odcinki w HD
i mam zamiar zrobic sobie maly "seansik". :-)

Zawsze ogladam seriale "jednym ciengim"
denerwuje mnie "ciachanie na odcinki". :-)

Generalnie lubie takie filmy,
tak wiec prosze o Twoja "recke".
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 20:33   

Grizzly, niestety nie.
Nie chcę jednak psuć Ci radości z oglądania i nie będę pastwił się nad obsadą, ale nie powstrzymam się przed oceną polskiego kina. Heh, zerknąłem na wszelki wypadek - Lesław Żurek, Stenka. Może jeszcze Karolak, Młotek i Przecinak? :hah:
I Adamczyk z wiecznym, kretyńskim uśmiechem wkomponowanym w czerstwą gębę.
To nie na moje nerwy.
Polskie kino napsuło mi CUN również zawodowo. Katoland serwuje cztery podstawowe rodzaje filmów:
- kino offowe, studenckie dla snobów o tematyce egzystencjalno-onanistycznej. Amatorka, bełkot i bezkresna nuda, jaka z tego wali po oczach, po prostu nie wytrzymuje krytyki. Młodzi twórcy, młode talenty, festiwale w Kozim Młynie, trzęsąca się kamera, pokraczny montaż, plakaty z plamą pośrodku na jednolitym tle - to nie dla mnie.
- kino polityczne, polit-poprawne i napuszone post-wajdowskie lub wajdowskie wykopywanie lektur szkolnych w ekran. Koszmar merytoryczny, kataklizm realizacyjny, paździerzowe aktorstwo i misja. Misja wkurza mnie najbardziej. Moralność i misja publiczna.
- kino TYLKO DLA IDIOTÓW: komedie romantyczne w niezmiennej, stałej obsadzie: Karolak, Przecinak, Skrobak, Kuna, Lis, Kozioł, Sroka, Kret, Omlet i wszelakiego rodzaju ciotowate wypłosze z żelem na łbach i tępotą na gębach, a także wszelakie telenowele, sitcomy itp.
- wzorowane na amerykańskim kino sensacyjne. Szkoda słów, ogólnie nie ma się nad czym rozpisywać.

Polskie kino, jak i polskie seriale definitywnie skończyło się wraz z latami 80-tymi. Wyjątki, jakie potem można szczęśliwie napotkać, jak choćby "Wojaczek" Majewskiego czy kilka innych fajnych i lekkich filmów, np. "Ile waży koń trojański" - to w zasadzie ostałe na jałowej ziemi samorodki. Polskie kino jest obecnie rozkładającym się trupem, którego smrodu nie daje się znieść coraz bardziej. Gdy dane mi będzie napotkać kolejny wyjątek, napiszę natychmiast. Nie spodziewam się ich na niwie komedii i sensacji - tu jest już tylko bezbrzeżna nędza. Seriale nie interesują mnie w najmniejszym stopniu, bo nie noszą nawet śladu sztuki filmowej.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 20:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:04   

[quote="M i T"]...Grizzly, niestety nie...[/quote]
-------------------------------------------------------------------------



Ja do tego serialu podchodze jak do "4 pancernych i psa"
ciekawe jak to wypadnie?

A moze powinienem nastawic sie na cos w stylu
"STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŻYCIE"?

Moze ktos odwazny napisze cos na temat "1920".
"Gienieralnie" tematyka jest "goraca" bowiem sytuacja
bardzo podobna do "dzisiejszej". :-)

Ciagle jestesmy "pod zaborem" i zawier"rucha" wojenna trwa.
Co prawda TA WOJNA przebiega bardziej "paskudnie",
atakuje nas FALSZ, OBLUDA, KLAMSTWO,
oraz swiadomosc tego, ze "lumpen-proletariat"
trzyma "za morde" caly "k-raj". :-(

Swiadomosc wszendobylskiego "smrodu" to
stresujaca, paskudna tprtura.
Po fizycznej smierci przynajmniej nic sie nie czuje,
a zyc w takim "ustroju" jak dzisiaj to prawdziwe poswiecenie. :-)

Tak wiec mimo "wojny" moze warto obejrzec ..........."1920"?
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:31   

Grizzly, obecna sytuacja Polski, jak i jej historia, to inspiracyjna studnia bez dna dla polskich filmowców. I przez te wszystkie lata, żaden z naszych reżyserów, nie zdołał stworzyć obrazu, który dorastałby nawet w jednej setnej np. "Plutonowi" czy "JFK".
Nie chodzi o rozmach, ale o ciężar gatunkowy, o ładunek emocjonalny, szczerość i bezkompromisowość, w końcu - o profesjonalizm. Czesi, dla odmiany naród frywolny i wesoły, robią najlepsze kino obyczajowe na świecie i nikt im nie podskoczy, a przecież rozmachu tam tyle, co w teatrze.

Stone rozliczał się odważnie z amerykańską historią, w Polsce postępuje jedynie kanonizacja i idealizacja, a wreszcie mitologizacja minionych wydarzeń. Kino historyczne u Polsce służy politycznym celom, pełni rolę misyjną, apologetyczną i zbawczą. Jest infantylne i powierzchowne. Nasi twórcy nie odkrywają afer, nie mają problemów z dystrybucja swoich filmów, żadnych autentycznych kontrowersji, kompletna cisza. Wiesz, gdyby nie fragment, bodajże "Jutrzni" Pendereckiego w finalnych scenach "Katynia", wzruszyłbym jedynie ramionami. Mamy świetnych fachowców, ale nie korzystamy z ich dorobku, być może z obawy, że młodzież dostanie szlaban na seans od dyrekcji szkół?
Trzeba się zdecydować: robimy kino dla dorosłych dzieci i poważne tematy zamieniamy w niedzielny familijny spektakl, czy traktujemy widza jak osobę pełnosprawną umysłowo i serwujemy mu odpowiednie do opisywanych wydarzeń filmy.

Wiecie, G.Del Torro zrezygnował z ekranizacji "Call of Ctulhu", bo wyszłoby mu R-rated, a nie chciał być familokiem kastrującym film, przystosowując go do szerokiego odbiorcy. Mało tego, R-ki w kinach zwykle nie zarabiają i to zadecydowało.
Co prawda, jest to dział zgoła odmienny od kina faktu, ale chodzi o pewien schemat.
Jeśli nasze kino historyczne ma być krojone pod szkoły i niedzielnego widza, to niech przynajmniej będzie jajcarskie. Róbmy komedie, a nie idiotów z nastolatków i starszych.

Zapewniam Was, gdyby Katyń zrobił Stone na wysokości "JFK", widzowie po seansie zapomnieliby języków w ustach, siedzieliby jak zabetonowani i nie byliby w stanie ruszyć d.u.p.s.k.a aż do napisów obwieszczających, że użyto nośnika Kodak Eastman. Po prostu siedzieliby opanowani nieopisaną grozą i przerażeniem, ponieważ tamte wydarzenia to była nieopisana groza. I dlatego należało ją OPISAĆ, czego absolutnie nie był w stanie zrobić Wajda.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 21:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:37   

grizzly napisał/a:
Ja do tego serialu podchodze jak do "4 pancernych i psa"
ciekawe jak to wypadnie? .

Do pancernych podchodzę jak do czystej rozrywki, bez oglądania się na ogólny wydźwięk. Z punktu widzenia oglądalności, pancerni do dziś biją na pysk każdy polski serial po roku 90-tym. Cała plejada świetnych aktorów plus kapitalna piosenka na początku plus super klimat plus wszystko inne. Do dziś nie przeszkadza mi zawarta tam przyjaźń polsko-radziecka. Przeszkadza mi natomiast dzisiejsze nastawienie do Rosji Putina, bo jest ze wszech miar realne i realnie służalcze.
Reżyser Pancernych zrobił fajną przygodówkę, nie rozliczał historii, był super poprawny politycznie, a mimo wszystko, serial się obronił. Tego nie da się traktować poważnie, nikt nie miał takich aspiracji.

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 22:15   

[quote="M i T"]...I przez te wszystkie lata,
żaden z naszych reżyserów, nie zdołał stworzyć obrazu,
który dorastałby nawet w jednej setnej np. "Plutonowi" czy "JFK"...
Tomek[/quote]
------------------------------------------------------------------------------------------



Tomek moze to jest jakis rodzaj "strachu"?
Wiesz na pewno o co "mnie" chodzi!

Wiemy doskonale co sie wyprawia w Rosji czy Ukrainie czy Polsce
nie wspominajac o Bialorusi, choc tam jednak nie MORDUJA
ludzi w BIALY DZIEN! :-(

Pewnie po czesci wynika to ze zwyklego "konformizmu",
po co nadstawiac "tylek" jak mozna dozyc spokojnie starosci?

Pewnie po czesci mozliwosci finansowe
stoja na przeszkodzi, no nie podskoczymy do mozliwosci
Braci z USA! :-)

Aby powstal film na poziomie o ktorym wspominales
to niestety ale po prostu najpierw trzeba miec "jaja",
choc takie jak Grzegorz Braun no i wiadomo talent.

ALE JAJA na I miejscu!!!!

Taki "temacik" np. o "ukladzie Wroclawskim"
po prostu FANTASTYCZNY temat,
ale to nalezy miec "jaja" na poziomie "schizofreni"! :-)

Albo temat zycia i smierci w rodzinie Olewnikow.
Kto sie odwazy "nadstawiac" swoje zycie?
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 00:39   

Wiem Miś, o jaki rodzaj strachu chodzi.
Stone też zmiękł jak mięso w marynacie. Ta jego niby farsa na temat Busha juniora np. była słaba, bardzo słaba. Bardzo bezpieczna, natomiast jako artysta poległ dokumentnie przy okazji "WTC". Nie dlatego, że skupił się na epizodzie ratunkowym w gruzach. Stone nakręcił po prostu łzawy, serowy, wyjątkowo kiepski i zwyczajny filmik, którego oś dramatyczna raczej śmieszy i wprowadza niesmak, niż autentycznie wzrusza. Do tej pory zadaję sobie pytanie dlaczego?? Jakim cudem? Może chodzi właśnie o to Grizzly, co sugerujesz powyżej.

Teraz nienawidzący poprawności politycznej i czerwonej swołoczy Eastwood będzie kręcił o Hooverze. Czego mogę spodziewać się po staruszku, który spieprzył mi humor filmem, na który czekałem od dnia znalezienia info o rozpoczęciu doń zdjęć? Mowa o "Hereafter".

Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 10:40   

M i T napisał/a:
Telewizornie sobie włączcie - jedynkę. "Rozmowy przy wycinaniu lasu". Przy tym "Rejs" to obeschnięta kajzerka :]

Tomek

Rozmowy swietne jak zwykle, ogladalem -dziesiat-enty raz ale nie przesadzajmy z tym Rejsem :)
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 14:48   

Nie przesadzam. Wyrażam tylko własną opinię.
"Rozmowy.." oglądałem niebotycznie więcej razy niż "Rejs", co oznacza ni mniej ni więcej, że Siekierowy i Spółka wiodą prym. Jest to oczywiście absolutnie subiektywna ocena, a więc dla mnie jak najbardziej znacząca i najważniejsza. To, że "Rejs" jest bardziej popularny i utytułowany, niewiele zmienia. "Pancernik Potiomkin" też jest uznawany za arcydzieło, ale ja tego nie kupuję. Wolę "Das Boot". Nie, wolę to za mało - "Das Boot" to absolutny majstersztyk 8)

Tomek
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 21:20   

"Das boot" jest niesamowity...klimat przeraża!!Nie widziałem wszystkich filmów Petersena ale następne jego filmy nie miały tej klasy....

No i muzyka ... uffff
Ostatnio zmieniony przez Nowy24 Czw Maj 26, 2011 21:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 10:15   

M i T napisał/a:
Nie przesadzam. Wyrażam tylko własną opinię.
"Rozmowy.." oglądałem niebotycznie więcej razy niż "Rejs", co oznacza ni mniej ni więcej, że Siekierowy i Spółka wiodą prym. Jest to oczywiście absolutnie subiektywna ocena, a więc dla mnie jak najbardziej znacząca i najważniejsza. To, że "Rejs" jest bardziej popularny i utytułowany, niewiele zmienia. "Pancernik Potiomkin" też jest uznawany za arcydzieło, ale ja tego nie kupuję. Wolę "Das Boot". Nie, wolę to za mało - "Das Boot" to absolutny majstersztyk 8)

Tomek

Chodzilo mi raczej o to, ze znakomitosc Rozmow raczej nie umniejsza znakomitosci Rejsu a co kto woli to, owszem juz inna sprawa. Ja tez ogladalem wiecej razy Rozmowy niz Rejs, prawdopodobnie wole np Hydrozagadke niz Rejs ale Rejs tez jest znakomity. Po prostu te filmy maja inne replayability, ze sie tak wyraze, Rozmowy sa np znakomite do picia wodki, bo w kazdej chwili jest sie w akcji, Rejs raczej tak nie dziala, wmso.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 14:47   

Nienawidzę "Hydrozagadki". Swego czasu byłem na przeglądzie filmów Kondratiuka i spośród tych, jakie widziałem, nienawidzę właśnie tylko "Hydrozagadki", reszta była spoko, nawet bardzo.

A "Rejs" oczywiście dobry, choć od strony realizatorskiej, kaszana do sześcianu.
Całość miodności "Rejsu" zawiera się w znakomitej bezpretensjonalności naturszczyków, kreacjach Tyma i Maklaka i dialogach.
Zyon, pamiętasz te diabły z "Arabeli"? Himilsbach wygląda jak jeden z nich :viva:



Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 21:06   

Właśnie odświeżam najlepszy debiut filmowy na Wyspach od.. nie wiem kiedy, pewnie od lat.
James Watkins i jego "Eden Lake".
Bomba atomowa wśród filmów typu "survival-thriller".

9 kopii na Katoland, cud że w ogóle - i tu szacun dla dystrybutora - zdecydowano się wypuścić coś tak bezlitośnie miażdżącego. Box office nie wykazał jakiejkolwiek rewelacji, co zupełnie zrozumiałe. Film jest dogłębnie wstrząsający, stawiający oczywiste pytania i wymuszający coś w rodzaju kołowrotu myślowego typu "a co gdyby?". Coś podobnego miałem przy okazji "Funny Games", lecz Haneke stworzył film bardziej "studyjny", kameralny, skupiał się na niuansach, prowadząc grę bardziej z widzem, niż z postaciami filmu. W "Eden Lake" Watkins dokonuje psychologicznej operacji na bohaterach, stawiając ich bez ogródek w FATALNEJ sytuacji, ponieważ agresorami jest młodzież i w zasadzie dzieci, a my się temu przyglądamy prawie jak jakiemuś dokumentowi. "Who can kill a child?" - chciałoby się zacytować przed tym mistrzowskim thrillerem.

Ne ma zmiłuj się, coś o "Eden Lake" trzeba w końcu napisać :hihi:

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Maj 28, 2011 14:20   

Maatkoboskaczęstochowska, genialne !!!! :viva:
Cytat:
Na seans Antychrysta chętnie kupiłbym sobie kubełek prażonych łechtaczek.


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 19:04   

W życiu bym nie pomyślał, że ta zupełnie fajowa rozpirdówa ściągnie na siebie Gniew Kretyna.
http://tech.wp.pl/kat,100...ml?ticaid=1c644
Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 19:37   

M i T napisał/a:
ściągnie na siebie Gniew


Tomku , kto łamie prawo musi się liczyć z "mieczem"

nawet jeśli prawo jest głupie

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 19:40   

właśnie oglądam film o Carlosie ,2godz. 38 min. - zobaczymy czy warto było :-)

http://www.filmweb.pl/serial/Carlos-2010-524359

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 19:47   

Dario, jeśli prawo jest głupie, zmieniasz je aż do uzyskania zapisów w miarę optymalnych. Jeśli rządzący utrzymują wciąż głupie prawo, nie głosujesz na nich, bo przecież łbów swołoczy nie przetrącisz w tych czasach ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Maj 29, 2011 19:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 19:54   

M i T napisał/a:
nie głosujesz na nich


Tomku , nigdy nie byłem na wyborach

takie władze mnie zupełnie nie obchodzą

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:18   

Dobra, dobra, wiem Dario ..

Teraz na temat:
Stało się. Jest zwiastun "Millenium" a la Fincher. Niestety, bez hardej chłopaczycy Rapace, ale jak się zerknie w trailer, to nadzieja rośnie jak.. no dobra, jak drożdże.
Stary, dobry Fincher? Czyżby? Powrócił do swoich korzeni? Już nie będzie studenciarskich, serowatych dyrdymałów w postaci B.Buttona?
http://film.wp.pl/id,1187...,wiadomosc.html

ps: Do Neski. Nie rezygnuj. "The Social Network" to przyzwoity film. Niezły kutas z tego Zuckerberga, nawet nie wiedziałem, że do tego stopnia.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 21:35   

Wiecie, chodzą słuchy, że Szkoci zyskają niepodległość. Cieszy się Connery, na pewno wielu się cieszy, w tym i ja. Mogę sobie bowiem wyobrazić, a wyobraźnię mam, że moim bohaterem narodowym jest William Wallace a nie papież, Wałęsa i Matka Boska na ten przykład ;)


Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Maj 30, 2011 08:25   

fink napisał/a:
Do BitTorrent, eMule, DC++, Shareaza to ja się nawet nie dotykam.
paranoja chlopie
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Cze 03, 2011 12:31   

Once ( 2006 )

" Film fenomen. Mała produkcja z Irlandii stała się wydarzeniem festiwalu filmów niezależnych w Sundance , zjednując sobie sympatię zarówno widzów jak i krytyki.
Ta czuła, ale pozbawiona czułostkowości, opowieść poprawi Wam nastrój na resztę dnia. "

http://www.gutekfilm.pl/once/

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pią Cze 03, 2011 12:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 13:34   

dario_ronin napisał/a:
Once ( 2006 )
Ogladalam, niestety prawie natychmiast zszedl z ekranow kin, wiadomo , to nie kino komercyjne.
Piekny, nastrojowy film - polecam!
_________________
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Cze 03, 2011 15:31   

monikaf napisał/a:
niestety prawie natychmiast zszedl z ekranow kin


oglądane w domu nic nie traci :-)

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 17:19   

dario_ronin napisał/a:
Once ( 2006 )

W rolach głównych:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Piękny film. Muzyka rusza Serduszkiem !
;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 22:46   

Monika, co tam jeszcze dobrego możesz polecić?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 05, 2011 10:54   

M i T napisał/a:
co tam jeszcze dobrego możesz polecić?


Triage / Selekcja ( 2009 ) Colin Farrell zrywa z wizerunkiem "ładnego chłopca" .

" Główny bohater Mark to fotoreporter, który powraca do domu po tragicznych doświadczeniach 12 lat pracy na terenach dotkniętych wojną. "

Kurdystan - lekarz kurdyjskich bojowników z litości "usypia" strzałem w głowę rannych , których nie może wyleczyć ...

Afryka - kobieta stoi przed stosem czaszek , pokazuje Markowi zdjęcie męża i dzieci , prosi o coś ... Mark "wyszukuje" 3 czaszki , podaje kobiecie , która zawija w chustę i dziękując odchodzi ...

według mnie film dużo lepszy niż "The Way Back" , a Colin pozytywnie
zaskakuje

" jedyna prawda o wojnie : na wojnie giną ludzie ."

warto

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 14:44   

Mocne, dzięki Dario. Niebawem wrażenia. Zwiastun wiele obiecuje, no i nie wspomniałeś - bo nie widziałeś "Eden Lake" :hihi: - o Kelly, najodważniejszej aktorce ostatnich lat (KMWTW).

W związku z tym "Once", kolejna (irlandzka tym razem) opowieść o rezygnacji z uczucia na rzecz idiotycznego trwania w zmarłym związku (vide "Madison County Bridges", gniot "Biała Masajka" czy latynoskie "Puzzle") idzie na razie w odstawkę. Na razie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 05, 2011 14:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 05, 2011 15:07   

M i T napisał/a:
bo nie widziałeś "Eden Lake"


ale obejrzę :-)

Hereafter nawet niezły był :-x

:hihi:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 15:13   

Co do "Hereafter" - nie chcę się pastwić nad Clintem. Uwielbiam go, jest niezmiennie bardzo ważną osobowością mojego filmowego świata. W każdym razie, słabość "Hereafter" nie opiera się na tematyce, jaką podejmuje, ale w sposobie jej ujęcia i braku konsekwencji narracyjnej. Długo by pisać.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 05, 2011 22:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 22:42   

"Ondskan" (2003)

Poszukałem w słowniku polsko-szwedzkim i faktycznie chodzi o "zło". Tytuł już na wstępie zbiera ode mnie baty, bo dobry - albo jest enigmatyczny, albo trafia w samo sedno.
Gdyby reżyser chciał - a sądzę, że nie, nawet mimo tytułu - ustawić zjawisko zła niejako rozdzielnie, uczynić zeń zewnętrzną siłę sprawczą, a bohaterów swego filmu widziałby jako ofiary jego oddziaływania (znów jako siły istniejącej poza człowiekiem), popełniłby podstawowy błąd polegający na mdłym moralizatorstwie i obraniu narracji "z katedry". Jak się okazuje, stara się jako może, by nie popaść w tanie, straganowe edukacyjne bekanie.
Nie znaczy to, że brakuje wyraźnego przesłania, bo pojawia się ono prawie natychmiast, w pierwszych 10 minutach seansu. Brzmi: upadlasz swoje dziecko, lejesz je, będzie to miało swoje nieubłagane konsekwencje.

Na wstępie dostajemy ramowy obraz rodziny z dobrego domu: ojczym - tyran psychopata, matka - całkowicie zastraszona, powierzchowna i wycofana oraz jej syn - siedzi ze spuszczoną głową, wysłuchuje ojczymowej nagany za źle trzymany widelec. Gdy mu spada na podłogę, dostaje na odlew w twarz. Potem, po obiedzie, ojczym zamyka się z nim w pokoju (nazywa to rozmową), a matka, by nie słyszeć uderzeń pasa, neurotycznie gra na pianinie. Natychmiast potem widzimy, jak chłopak sam staje się katem. Jego najlepiej wyuczoną reakcją na otoczenie, jest przekierowany atak fizyczny. Następnie mamy komisyjną zjebkę, a zaraz potem Eric zostaje odesłany do przedziwnej uczelni i tam rozgrywa się najlepsza część filmu. Okazuje się, że rządzą w niej prawa "dżungli", a Eric znalazłszy sobie oparcie w przyjaźni, stara się za wszelką cenę zmienić system zachowań i zaadoptowanych reakcji.
Nie mam jakiejś specjalnej weny, bo to wszystko analizować, więc nie będzie pełnoprawnej recenzji; nie chciałbym też, by wątek filmowy zawędrował zbytnio w stronę relacji rodzic-dziecko, ale wnioski finalne są takie: dobry początek, znakomity środek i pośpieszne, niedopracowane, wywindowane ideologicznie zakończenie. Nie twierdzę, że film kuleje, ale mam wrażenie, jakby reżyser skupił się głównie na epizodzie uczelnianym i nie zostało mu pary, by porządnie rozłożyć akcenty w finale.
"Ondskan" poszedł o krok dalej niż "Good Will Hunting", lecz nie stał się obrazem tak doskonałym jak "Dead Poets Society, mimo że Weir nie skupił w nim głównej uwagi na postaci Neila, ostatecznie odbierającego sobie życie, nie mogąc zrzucić z siebie tyranii ojca.
Cieszy jednak, że Mikael Håfström odważył się, być może w zbyt łopatologiczny, bezpośredni i ogólny sposób, transmitować komunikat o bezpośrednim wpływie przemocy domowej na zjawisko dyfuzji agresji u ofiary. Bardzo chciałbym móc przeczytać książkę, na której oparto film, głównie z jednego powodu: by dowiedzieć się, jaki miał Eric stosunek do pasywności matki i co było... po wszystkim.
Reasumując: godny uwagi film. Myślę, że warto do niego wracać.

ps: Nie wspomniałem o aktorstwie, już nadrabiam: bezbłędne.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Cze 08, 2011 17:22, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 01:40   

Przeglądałem bazę filmów z lat 80-tych i wspomnienia rzuciły się jak stado wygłodniałych wilków. Nie spodziewałem się takiego ataku nostalgii, może ma to związek z faktem, że bliżej mi do 40 niż dalej. Zapominam na co dzień o swoim wieku, bo odbicie w lustrze, poza gęstością włosów, nie różni się prawie w ogóle od tego z 95 roku, więc tym ciężej unieść na barkach świadomość, że od zachwytów nad perełkami z lat 80tych, minął już obszerny szmat czasu :shock:
A jeszcze niedawno, bo tydzień temu przypomniałem sobie wzorcowy przykład bezkompromisowego dramatu s/f, czyli Panie i Panowie, "Robocopa", będącego zaprzeczeniem durnych blockbusterów dla całej rodziny i paczki chipsów.
Jeden z pierwszych filmów, jakie widziałem na VHS, jeden z pierwszych jakie mnie bezgranicznie zachwyciły i wzruszyły, jeden z tych, jakie nigdy nie zginą w odmętach masywnej produkcji i smrodzie popcornu.

Wśród wielu filmów, jakie wzbudzały i wzbudzają zachwyt i o których chciałbym napisać, znalazł się zupełnie dla mnie legendarny, bardzo ważny, bardzo kameralny, trrroszeczke podlany nieszkodliwym lukrem i sentymentem oraz posiadający dziwaczną, teatralną aurę "No Prayer For The Dying" - z okresu, gdy Mickey miał twarz, wybierał wśród najlepszych scenariuszy i pracował z wielkimi reżyserami.
Bill Conti napisał doń fenomenalną muzykę. Oto jej próbka.
http://www.youtube.com/watch?v=ro-T-gPuBYQ

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 06, 2011 01:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 12:47   

o tak, Mickey, Mickey to byl fajny koles.

A mnie zaciekawil ten zwiastun http://youtu.be/1vupEpNjCuY ciekawe co to bedzie, w jakiej tonacji i w ogole?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 13:41   

"Bobasy" :)
Kumpel był na tym w ramach jakiegoś przeglądu. Narobił mi smaka najpierw on, a teraz Twój zwiastun. Marishka aż się popłakała - niestety zbyt późno się poznaliśmy, spóźnieni kochankowie. Szkoda. Wyobrażam sobie, jak znamy się od piaskownicy.
Tak czy siak, z chęcią zaliczymy "Babies".

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 21:35   

Neska, "Babies" to jeden z najlepszych dokumentów, jakie widziałem kiedykolwiek. Mogę to powiedzieć od razu, bez oczekiwania na "efekt dnia po obejrzeniu". Niecałe 80 min. zleciało nam w piorunującym tempie. Dokument oparł swój sens na ukazaniu czwórki bobasów z Japonii, USA, Namibii i Mongolii. Cztery całkowicie odmienne kultury, a jednak elementarne zachowania dzieciaczków, wszędzie są takie same - oczywiście do czasu kiedy obciąży je kulturowo-wychowawczo-ideologiczny nalot.
Pierwszy rok życia człowieka, pierwsze odruchy, zajadanie, gaworzenie, raczkowanie, pierwsze frustracje, kontakty z innymi ludźmi i zwierzętami (majstersztyk), próby manualne, uśmiechy, łzy - aż do pierwszych kroków na chwiejnych jeszcze nóżkach. Nie mam teraz czasu na detale, ale genialność "Babies", cały jego ładunek emocjonalny i merytoryczny opiera się na ... mistrzowskim dostrzeżeniu kontekstu sytuacyjnego przez operatorów i montażystów. Artyzm ujęć, ich oddziaływanie, olbrzymi ładunek treści tkwiących dosłownie w każdej scenie czy obrazie ze steadycamu, czynią ten film absolutnie oryginalnym i wyjątkowo wartościowym.
Obyło się bez taniego efekciarstwa, a forma podglądania życia dzieci statycznymi ujęciami-obrazami i zastosowaniem planów ogólnych, to strzał w dziesiątkę.
Film zrobił na nas tak ogromne wrażenie, że dopiero teraz nieśmiało się zastanawiam, co tu zostało ekhmm, ustawione.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 06, 2011 21:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 23:37   

w takim razie koniecznie ogladamy jutro wieczorem 8)

dlaczego spoznieni kochankowie? najwazniejsze, ze sie odnalezliscie, wyobrazasz sobie nie poznac sie? albo sie minac np. na lotnisku i potem dwa zyciorysy kazde w swoja strone? Zawsze jak patrze na ludzi, na tlum, mysle sobie ile to jest zebranych ludzkich historii, kazdy niesie swoja, nieopowiedziana i niewydobyta. Jakby to bylo ciekawie porozmawiac z kazdym.

A wrcajac do dzieci ;) slodkich bobinkow ;)

_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 08, 2011 17:21   

"Born American" R.Harlina w ramach wspomnień. Katastrofalnie zły film, ale bardzo mi się podobał w roku 1990. Historia trójki jankeskich turystów, którzy dla jaj i z głupoty przekraczają granicę fińsko-radziecką za czasów Breżniewa. Potem jest zabawa w chowanego ze strażą graniczną, incydent z popem-gwałcicielem, dość spektakularna bitewka na terenie wsi i nasi bohaterowie trafiają do mamra, gdzie w zwyczaju są rozgrywki szachowe figurkami-ludźmi. Film kończy ucieczka Savoya Browna ku wolności. Zarys historii obiecywał sporo, a ostatecznie "Born American" to raczej amatorka: przerysowana, słabo zagrana, ponaciągana i kulejąca realizacyjnie. O muzyce litościwie nie wspomnę.

Harlin był wtedy kompletnie nieznany, więc mógł sobie pozwolić na pewien bardzo niegrzeczny politycznie zabieg. Otóż, jeden z filmowych osadzonych (i to murzyn) wypowiedział się do Savoya mnie więcej tak: nie myśl sobie, że jest różnica między CIA a KGB. Nie ma, bo zarówno jedni, jak i drudzy powodują konflikty zbrojne.
W 1986 roku, to musiało brzmieć..hm, odważnie, mimo że Harlin nieźle pojechał po Rosji Radzieckiej.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 08, 2011 20:34   

edit: po namyśle wycofuję się z dwóch powodów:
- Poncyljusz nie nadaje się na aktora-kowboja, a już na pewno nie u Sergia (sorry Sergio, rest in peace)
- Kutz nie zasługuje sobie na wzmiankę w wątku filmowym. Przypomniało mi się jak kopał pod Bareją.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Cze 11, 2011 21:23, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 14:35   

Cielecka wypaliła filmową bzdurę roku :evil:
Cytat:
JEST DOBRZE W POLSKIM KINIE.

I potem pani Cielecka jeść roboczy dinner na czerwonym carpet, taak?? :hihi:

Tomek
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 18:00   

Zaskakuje mnie to jak Cielecka jest lansowana od wieelu lat w mediach a nie grywa zbyt dużo.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 19:19   

Ech, gdyby tylko ona.
Weźmy twory podobne Pomroczkom i całą plejadę na czele z Żurkiem, czy jak mu tam jest. Zachodzę w głowę, na jakich zasadach działa ta polska kinematograficzna, celebrycka maszynka. Znajomości i układy trza mieć wszędy, w Hollywood też, lecz w Katolandii rozdźwięk między predyspozycjami (to znaczy ich brakiem) a popularnością i regularną obecnością w obsadzie filmów, jest wręcz namacalny. To jednak nie jest najgorsze, każdy orze jak może. Najgorsze jest, że sale kinowe wypełniają się po brzegi, to jest miaaaazga!
Polska nie ma swojej osobowości filmowej. Miała kiedyś, miała ją bardziej w ckliwych opowiastkach z okresu Barszczewskiej, Dymszy czy Junoszy-Stępowskiego niż teraz, w pajacowatych historyjkach dla wyżelowanych przygłupów, albo w napuszonych gniotach o wydźwięku edu :razz: kacyjno-patriotycznym. Brak osobowości, kręgosłupa, charakteru polskiego kina upatruję głównie w prymitywnym zapotrzebowaniu polskiego widza i parciu za wszelką cenę na misję samych tfu-rców. Zarazą dla zajebistości sztuki filmowej jest misja i moralizowanie reżyserów. Wstrząsający film nie moralizuje, tylko uwidacznia jak jest/było/lub będzie, wpływa na oglądającego nie za pomocą sztywnych regułek i szkolarskich zagrywek, nie wskazuje palcem, ale łapie za mózg tym, jaki jest w swej całkowitej odrębności od czyjegokolwiek zapotrzebowania. Nie idę do kina, żeby mi reżyser wskazał wielkim paluchem jakiś cholerny morał, a po to, by zobaczyć kapitalne, wartościowe dzieło lub kapitalną, wartościową rozrywkę. Szkot może być dumny z "Braveheart", ja nie jestem w stanie tego poczuć po filmach Wajdy - sztywnych, drewnianych, bezpłciowych i zagrzecznionych na śmierć fajansiarskich wydmuchach, po których mdłości to jeden z lżejszych objawów.
Ponoć pokonaliśmy zakon krzyżacki w 1410. Czy już nikt po Fordzie nie jest w stanie nakręcić pełnowartościowej adaptacji z wielkim tekstem na plakacie "TEN FILM JEST PRZEZNACZONY TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA WIDZÓW OD 21 ROKU ŻYCIA"?? Czy nie mamy w tym kraju utalentowanych, wypasionych jak knury i byki operatorów i scenarzystów? Czy wszyscy są skończonymi karierowiczami, wypomadowanymi jak Kammel, tchórzliwymi srokami, co to jedynie lecą na padlinę lub błyskotki?!! Czy już wszyscy wielcy muszą stąd wyjeżdżać, bo nikt tu nie docenia ich wielkości?
Ponadto, gdzie jest nasze kino grozy??????
Powtarzam, gdzie jest nasze kino grozy???? Czy od "Wilczycy" ktokolwiek w Polsce nakręcił horror, po którym ma się ochotę na jeszcze? Naokoło wszyscy po swojemu wskrzeszają splendor straszenia. Robią to Hiszpanie, Brytyjczycy, Niemcy i Skandynawia, a na dalekim wschodzie połowa przemysłowych tygrysów kręci tyle grozy, że można wybierać i odrzucać. Przecie mamy bajeczny folklor - ze strzygami, upirami, wąpierzami, topielcami, zmorami, marami i cholera wie, co tam jeszcze po mazurskich bagnach się szwęda nocami, a tu NIC, wielkie, ciemne, zasrane NIC!!!
Gdzie mamy kino obyczajowe, opowiadające po prostu o ludziach, nie o Polakach, nie dołujące jak opowieści Krauzego, ale takie jak życie - trochę smutne, trochę wesołe??
I wreszcie, komedie. Polska słynęła z porządnej satyry, począwszy od Dymszy, skończywszy na Machulskim. Czy to, że obecnie kręci się tylko product-placement komedie romantyczne z ciągle tą samą obsadą skończonych beztalenci i patałachów, jest całą naszą satyrą?!! To wszystko? Czy Machulski musiał się postawić i nakręcić "Konia Trojańskiego", by pokazać burakom, co to jest lekka i fajna oraz świetnie zagrana komedia o miłości????
Mógłbym tak bez końca źlamdać na polską chałturę, ale szkoda CUN. W każdym razie, nienawidzę polskiego kina, a każdy tytuł, który będzie tak wspaniałym filmem, jak np. "Wojaczek", będę wciąż i wszędzie promował jako przykład perełki w stosie nawozu.

Czekam na dobry, polski film. Polski, nie małpujący np. jankeskiej sensacji, bo to jest rzucanie się z połamanymi rękami na Goliata, ale nasze, rodzime, rzetelne i Na Nowo Narodzone Kino. Ubolewam również nad tym, że przeciwwagą dla ogólnie fatalnej kondycji kina polskiego, ma być jakieś podziemne, niszowe, robione przez studentów na festiwale ambitnych filmów. Zapewniam, sporo tego widziałem i chce się zwyczajnie wyć i kląć.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 12, 2011 19:43, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 12, 2011 20:16   

[quote="M i T"]...Brak osobowości, kręgosłupa,
charakteru polskiego kina upatruję głównie
*****************************************
*****************************************

w prymitywnym zapotrzebowaniu polskiego widza

*****************************************
*****************************************
...
Tomek[/quote]
----------------------------------------------------------------------------



To oddzielone zdanie wskazuje na CHARAKTERYSTYCZNA
ceche "parafian" czyli "piekarskosc i hydraulicznosc"! :-)
(niestety nie mam programu od Zenia)

BTW
Zreszta wystarczy zerknac na "slupki poparcia"
w tzw. kampani wyborczej tfuuu.... kapuscie wyborczej . :-)
.
Ostatnio zmieniony przez grizzly Nie Cze 12, 2011 20:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 13, 2011 01:50   

Neska, widziałaś już "Babies"?

Jeszcze kilka słów o przyzwoitym filmie. "Rabbit Hole". Żaden tam wybitny, po prostu rzetelne psychologiczne kino, kolejny przypadek, gdzie film nie jest w stanie dorównać głównej roli, w tym przypadku Nicole Kidman. We władanie objęła wszystko, jej cierpienie było tak realne, że aż boli oglądać. I wcale Kidman nie poszła na całość, a jedynie stworzyła wiarygodną postać matki, nie dającej rady po śmierci dziecka. Jest załamana, wściekła, ale mimo to wydaje się być silniejszą od męża, bardziej żywą, mimo unikania dobrystycznych terapii grupowych.
"Między światami" bada powolny, acz nieubłagany rozpad związku pod wpływem tragedii utraty dziecka i w tej materii ciężko mu cokolwiek zarzucić, ale nie zostałem jakoś szczególnie rozruszany tą historią.
Plakaty sugerują tożsamość z arcydziełami kina spirytystycznego, jak "The Others" i "The Sixth Sense", ale jest to tylko absurdalny chwyt marketingowy. Powiem od razu: "Rabbit Hole" jest czystej krwi dramatem psychologicznym. Zero wędrówek do światów równoległych, żadnych zjaw itp. Do bólu kameralny, wypełniony zwykłymi ludźmi film, może wydawać się na pierwszy rzut przeciętnym. Uczciwie przyznam, że nie jestem pewien, czy do niego wrócę, być może w ramach jakiegoś domowego festiwalu filmów z udziałem Kidman. Pewnie znów sięgnę po raz "ąty" po "Eyes Wide Shut" i znów ściskać mnie będzie w gardle z wściekłości, że nigdy nie zobaczę 28 minut, które Kubrick był zmuszony/lub nie usunąć ze swojego najwspanialszego dzieła.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 13, 2011 01:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Cze 13, 2011 12:31   

MiT nie widzialam, nie moge nigdzie znalezc, chyba musze poczekac.

Ale mielismy Kieslowskiego, no i jest Krauze jeszcze, o ile go rak nie zje.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 14, 2011 16:55   

Ano, mieliśmy i to Kieślowskiemu m.in. można zawdzięczać dźwiganie ciężaru dramatu psychologicznego w tym kraju. Wystarczyło, że nakręcił "Krótki film o miłości" i "Krótki film o zabijaniu", aby wygrzmocić dokumentnie tematy, jakie w nich poruszył.
Te dwie odsłony "Dekalogu" są pomnikami polskiego dramatu i koniec. Mimo, że ich wątki rozgrywają się w śmierdzącym PRL-u, Kieślowski miał to chyba gdzieś, bo się zaparł jak osioł opowiadać po prostu o interakcjach międzyludzkich na poziomie zawężonym do absolutnego socjologicznego i psychologicznego minimum - jak to było w "K.f.om." i ograniczonym do zderzenia jednostek z systemem, co można było zobaczyć w "K.f.oz." W drugim Krzysztof nie narzuca wizerunku państwa opętanego zniewoleniem, jak wielu innych w tamtym czasie, ale skupia się na dość klinicznym przedstawieniu dwóch motywacji do zabijania i to jest git. Takie rzeczy mogły się również wydarzyć spokojnie po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 14, 2011 16:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 14, 2011 17:33   

Andriej Wajda ma w planach film o Wałęsie. Nie może to być, do jasnej cholery!
Szykuje się kolejny gniot-gloryfikator, a tytuł przechodzi elementarne pojęcie przyzwoitości. Brzmieć ma "My, Naród Polski" - w domyśle: my naród polski, zbieramy się do kin, wszyscy razem i obowiązkowo :faint:

Potem, jak już kasy napęcznieją od wpływów ze szkolno-kościelno-zakładowych wycieczek, minie nieco czasu i dowiemy się, że kolejnym ambitnym przedsięwzięciem kina polskiego, będzie O- JAKŻE-WSPANIAŁA historia maszynistki Krzywonos. Film wyreżyseruje A.Wajda albo ktoś od Wajdy, a widzowie w głównej roli zobaczą... no właśnie, kogo??? Freda Flinstona?

Dosłownie skręca mnie jak czytam coś takiego:
http://www.newsweek.pl/ar...walesie,69341,1

fot. PAP

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 14, 2011 17:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 15, 2011 23:25   

Tysięczny post w Filmowym poświęcam Braciom Coen, a to z powodu "True Grit".
Długo zwlekałem z oglądaniem i być może przez to oczekiwania sięgnęły zenitu. Pierwowzoru nie znam, a po autorskiej wersji Coenów, już nie chcę jej znać, ponieważ a priori nabrałem przekonania, że oryginał - w tym konkretnym przypadku - nie miałby najmniejszych szans.

Po pierwsze: COENOM NIE OPADA.

Prześledziwszy listę ich dokonań, odświeżyłem dogłębne przekonanie, że reżyserski duet żydowski, umiejscawia się w absolutnie ścisłej, pierwszej dziesiątce moich ulubionych reżyserów. Czekam na ich filmy za każdym razem niecierpliwie, spodziewając się zawsze wielkich wrażeń, wielkiej radochy i wielkiego dzieła. I prawie tak jest, poza wyjątkowo wg mnie lipnym, słabym i przekombinowanym "Burton Fink" i nieco słabszymi: "Hudsucker Proxy" i "Intolerable Cruelty". Barton na dodatek dostał Złotą Palmę w Cannes, co jedynie wzmaga moje przeświadczenie, że ichnia komisja to oaza skamieniałego snobizmu. Im bardziej film jest ambitny (cokolwiek to znaczy), przegadany, dziwny i wyintelektualizowany do ostatniego napisu, tym oni bardziej szczytują.
W każdym razie, co pokazuje "True Grit", Bracia Coen kręcą wciąż na najwyższym pułapie, co po tylu filmach jest cokolwiek jednoznaczne.

Po drugie: JEFF BRIDGES


Jest faktem nie podlegającym najmniejszej nawet dyskusji, że u wybitnego reżysera, aktor zwykle wyciska z siebie absolutnie wszystko - taka ofiara na ołtarzu sztuki i osobiste zaangażowanie w ramach żywionego dla pracodawcy szacunku.
W wielkich filmach wielkich kreatorów, coś się dzieje z aktorami, którzy na co dzień grywają bardzo dobrze, ale gdy tylko znajdą się na planie zdjęciowym, np. u ludzi pokroju Kubricka, Allena, Manna, Coenów, Eastwooda, Weira, Scorsese, Leone, Tarantino, Boyle'a czy innych równie znaczących, dostają artystycznego zajoba, czego wynikiem są tzw. role życiowe, podziwiane potem przez wiele pokoleń.
W "True Grit" mamy kolejny przykład artystycznej rezurekcji, kiedy to wielki reżyser po raz kolejny wydobywa - z najczęściej starzejącego się aktora, wszystko to, za co zalewała go fala uwielbienia niegdyś, w czasie dla danej kariery optymalnym. Teraz kolej na Jeffa Bridgesa, starego wygę, od dawna nie prezentującego nic równie ekscytującego, co w "Big Lebovsky" czy "Fisher King". Nie, nie występował w blockusterach, nie o to chodzi, a o brak bohaterów zapadających w pamięć, noszących znamiona pewnego rodzaju ikon. Rok temu bodajże, Jeff był już nominowany za kreację wiekowego muzyka country czy cuś. Przyznajcie, będziecie pamiętać rolę muzyka country? Nie sądzę, nawet Krisstoferson (nomen omen muzyk country) kojarzy się ściśle z Gumowym Kaczorem z "Konwoju". Inny przykład: wyobraźcie sobie taką oto sytuację, kiedy czytamy w prasie: rola, z jakiej zasłynął X, jaką wbił się w powszechną świadomość, była rolą homosia Y walczącego o swoje prawa do tęczowego parasola. Takie sytuacje mają krótki żywot, są blaskiem szmatławca, noszą cechy predyspozycji do szybkiego wygaśnięcia, jak zapałka.
Kolejny przykład: Jacka Nicholsona wspominać będę z ról ludzi gwałtownych, ekspresyjnych, charakterystycznych jak buntownika McMurphy'ego i szaleńca Jacka Torrence'a. Czy wspomnę "Five Easy Pieces"? Nie, nie przetrwało. Joker? I owszem. Tak to działa i bardzo dobrze, łajać się nie będę za to, że rzadko kiedy mam ochotę rozkminiać w filmie wydumane problemy egzystencjalne oparte o istotę Wszechświata. Tak więc, "The Fountain" Aronofsky'ego? Brrrr, serdecznie dziękuję, wolę "Batmana" :) Ale już "Requiem for a Dream"? Jak najbardziej. I znowuż podobnie: Aronofsky to ten od "Requiem..". "Fontanna"? Eee...rozbełkocony temat, atmosfera przypominająca zleżały kisiel, ktoś umiera cały film, bohater na dachu patrzy w gwiazdy, strrrraszna beznadzieja i męczący symbolizm. Aż się chce "Die Hard" po raz n-ty jako antidotum. Serio, bez jaj :)
Wracając do Coenów i Bridgesa. Panie, Panowie, właśnie w "True Grit" Bridges wzniósł się na szczyty zajebistości, by stworzyć postać cudacznego przedstawiciela Dzikiego Zachodu -"Koguta" Cogburna, który przedzierając się przez gęstwinę własnych słabości, dobiegł - dosłownie - i złapał za d.u.p.ę najlepszą, skrzętnie skrywaną, zalewaną przez alkohol i zagłuszaną przez grzmot wystrzałów, część swego jestestwa. To piękna rola. Nie wyznaczyła wprawdzie nowej jakości, już widzieliśmy wielu wspaniałych łajdaków, ochlejów i cwaniaków przemierzających prerię, ale mimo to, Bridges potrafił swą postać zgrabnie wyizolować z utartych standardów na tyle, by zaistniała w miarę samodzielnie. Czapy z głów!

Po trzecie: "HARPIA W SPÓDNICY"

Hailee Steinfeld to filmowa Matti Ross - "harpia w spódnicy", jak to określił LaBoeuf. Oczywiście, takie słowa mogły paść jedynie z ust faceta, który chwilowo poczuł się zagrożony siłą rażenia osobowości... 14 letniej dziewczynki, zdeterminowanej, by posłać do piachu mordercę jej ojca. Jestem pod wielkim wrażeniem tej postaci, swoją osobowością potrafiącej wydobyć zarówno najlepsze, jak i najgorsze cechy z otaczających ją mężczyzn. Samodzielnie podejmuje wszystkie kroki: znajduje i wynajmuje odpowiednich ludzi mających wytropić Toma Chaneya- mordercę taty, organizuje wypad, sama w nim uczestniczy i do jasnej i ciężkiej cholery, w końcu sama wymierza sprawiedliwość!! Wiecie, epickość w moim przekonaniu polega nie tylko na wielkim rozmachu czasowo-przestrzennym snutej opowieści, ale też w pojedynczych słowach, gestach i czynach bohaterów. Matti miażdży na całej linii: przedziera się przez rwącą rzekę, pertraktuje jak kongresmen i prawnik z urzędasem, wspina się na drzewo, by odciąć wisielca, kasuje w zarodku próby wciśnięcia jej kitu, posiada silnie zarysowany charakter, stanowczość i nieustępliwość. Coenowie nie pozwalali jej na zbytnie rozczulenie, mało tego - obciążyli ją praktycznie całkowitą odpowiedzialnością za rozwój wydarzeń, bo przecież to ona decydującą część wyprawy uskutecznia sama, własnymi rękami, choć już nie własną bronią. Ona też powoduje, że zarówno LeBoeuf, jak i Kogut, zdolni są wydobyć na światło dzienne konkretną ilość szlachetności. Matti niesie na swoich barkach wielki, dwunastocylindrowy silnik, który rozpędza cały film, mimo tego, że to nie ona jest postacią najbarwniejszą. Cudaczni ludzie z potężnym akcentem południowców nimi są - LaBoeuf, Kogut i medyk z wielką brodą okutany w niedźwiedzią skórę.

Po czwarte: "NIC MI W ŻYCIU NIE WYCHODZI"
Josh Brolin w roli powodu całego zamieszania. Tom Chaney w jego wykonaniu, to czarno-komediowy mini-epizodyczny aktorski majstersztyk. Pojawił się nieoczekiwanie i znów nieźle nabroił. Ciągle powtarzał, ujawniając jakąś egzystencjalną frustrację, że nic mu się nie udaje, nic mu nigdy nie wyszło itd. Typowe zagranie Coenów. Gość, który w normalnym filmie byłby na wskroś demoniczny, przesiąknięty złem samym w sobie, czyhający na każdą okazję, by kogoś odciąć od kalendarza, w "True Grit" prócz łotra-mordercy, jest mamałygą i ciumrą; frustratem i zwykłym rzezimieszkiem zdającym sobie jedynie sprawę z osobistej niemocy. Postać, jak większość Coenowych, nieco karykaturalna, choć nie w stopniu charakteryzującym plejadę postaci ze stajni Tarantino.

Po piąte: "TRUE GRIT"
Reasumując, film zapisałem jako jeden z najlepszych w karierze Braci. Nie zabrakło mocno smolistego poczucia humoru, do czego Coenowie już zdążyli przyzwyczaić świat cały. Oczywiście, co godne najwyższego szacunku, film nie stara się zdobyć szerokiej widowni. Coenowie wciąż kręcą swoje, po swojemu, bez oglądania się na coraz bardziej zidiociałe i infantylne społeczeństwo - nie tylko amerykańskie. O samej treści nie będę się rozpisywał, bo musiałbym grubo spoilerować, a tytuł jest zbyt świeży.

ps: Jeśli myślicie, że zapomniałem o Damonie, to się mylicie. Jego rola jest kapitalna. Po prostu nie ma sensu siać truizmów. W filmach wielkich reżyserów, aktorstwo bywa zazwyczaj wielkie. "True Grit" nie stał się wyjątkiem od tej reguły.

Tomek

ps: Lekka korekta: tuż po wklepaniu tekstu na forum, postanowiłem jednak zerknąć na oryginał, a co? :hihi:
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 16, 2011 01:00, w całości zmieniany 6 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 16, 2011 18:31   

Oszkurcze, chyba będzie dobry film:

http://www.polskieradio.p...t-dla-odwaznych

i jeszcze z Filmwebu:

http://www.filmweb.pl/rev...+na+swoim-11379
Cytat:

Wyobraźmy sobie dom: piękny, z basenem, ogrodem, poza miastem, z dala od smogu. W domu dwoje rodziców (jakby inteligentni, jakby porządni, wydaje się, że obyci z kulturą, kulturalni) i troje dzieci (cechy jakby przejęte po rodzicach). W tym raju jednak wszystko jest nie tak. Terror, tresura, zastraszanie, wszystko to, co znamy z opowieści o totalitaryzmach: odrywanie słów od znaczeń, wymyślanie fikcyjnych wrogów, odgradzanie od świata, bezmyślne karanie – przemoc fizyczna i psychiczna. Wszystko zaplanowane od najdrobniejszych szczegółów, kontrola każdego gestu. Do znanych praktyk, wykorzystywanych do prania ludzkich mózgów, Lanthimos dorzuca coś ze świata baśni. Ojciec, demiurg i tyran, roztacza wokół dzieci wizję świata jak z braci Grimm, ale wykorzystuje ją po swojemu.


Mam nadzieje, że porównanie do "Funny Games" nie było na wyrost.
Kochanie, obczaimy dziś wieczór :viva:

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 16, 2011 18:41   

Obczaimy Kotko, kilka dni temu sporo o nim czytałem i zapomniałem Ci powiedzieć :)

Tomek
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 20:06   

"Another Year" -Mimo ze role pierwszoplanowa odgrywa udane, spelnione malzenstwo film tak naprawde mowi o przemijaniu i niespelnionych nadziejach, zblizajacej sie starosci i samotnosci Doskonala gra aktorow, swietne dialogi. Film o pierwotnej potrzebie bycia z drugim czlowiekiem.
Podobal mi sie, sklonil do refleksji. To film z gatunku tych, ktorych nie zapominam.

"Another Year"
_________________
Ostatnio zmieniony przez monikaf Pią Cze 17, 2011 20:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 22:14   

Już zacieram ręce, bo z całą pewnością dziś wieczorem "Hanna", czyli nadzieje na kapitalną, lekką sensację z komiksowym zadęciem.

Monika, tytuł zapisuję, wygląda obiecująco, zwłaszcza że Mike Leigh u steru.

Obejrzeliśmy "Kła", grecką odpowiedź na filmy Haneke. Skubaniec z tego Greka, gdyby nie język, mógłbym łyknąć, że to jakiś najnowszy Haneke, tak bardzo zbliżony miał "Kieł" klimat.
Fajny, odważny, zaskakujący i sugestywny obraz pewnej rodzinnej patologii. Trochę się wzdrygnąłem, bo nagrodzony Złotą Palmą "Kieł", mógł okazać się niezrozumiałym gniotem złożonym z wyjątkowo napuszonych sekwencji i nadętego filozoficznego podkładu.
A wiecie, były czasy, że na okrągło raczyłem się "Iluminacją" i "Imperatywem" Zanussiego, jak jeszcze nie stał się świętą krową polskiego kina. Wtedy nie przeszkadzał mi mentorski styl i edukacyjne zadęcie :)

Tomek
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 23:17   

A ja szukam "Babies" i mam problemy , "Kla" tez obejrze, cichutko sobie tu siedze sle podczytuje co rekomendujecie.
Cytat:
tytuł zapisuję, wygląda obiecująco,
to tak jak ja , mam juz cala liste :)
_________________
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 23:26   

Filmy sciagam z platnej, legalnej strony, nie potrafie zaakceptopwac faktu, ze "Rabbit Hole" jest tylko w jezykach, ktorych nie znam. Angilelski kiepsko , az wstyd, ale jesli nie da sie inaczej rzuce sie na tasme i obejrze chocby po angielsku.
Ogladaliscie "Rosyjskie Lato" ? Nie wiem pod jakim tytulem byl wyswietlany w Polsce,tutaj " Ein russicher Sommer", film o ostatnich dniach Tolstoja.
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Cze 18, 2011 18:58   

Monika, jak teraz wygląda sytuacja z dubbingiem w Niemczech, bo Niemcy znani są z tego, że potrafią schrzanić każdy film nakładając wersję językową. Np. jednym z najbardziej idiotycznych i odrażających zjawisk, jest Eastwood cedzący przez zaciśnięte zęby "szajse" :)
Jestem ekstremalnym przeciwnikiem JAKIEGOKOLWIEK dubbingowania CZEGOKOLWIEK z prostego powodu: to tak jakby na muzyka konkretnego zespołu nałożyć ścieżkę dźwiękową próbującego zagrać to samo innego muzyka. Gra słowem jest piekielnie ważną, integralną częścią sztuki aktorskiej i nie wyobrażam sobie wszechobecności dubbingu, choćby nie wiem, jak się starano.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Cze 18, 2011 18:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Nie Cze 19, 2011 20:45   

M i T napisał/a:
Monika, jak teraz wygląda sytuacja z dubbingiem w Niemczech, bo Niemcy znani są z tego, że potrafią schrzanić każdy film nakładając wersję językową. Np. jednym z najbardziej idiotycznych i odrażających zjawisk, jest Eastwood cedzący przez zaciśnięte zęby "szajse" :)
Jestem ekstremalnym przeciwnikiem JAKIEGOKOLWIEK dubbingowania CZEGOKOLWIEK z prostego powodu: to tak jakby na muzyka konkretnego zespołu nałożyć ścieżkę dźwiękową próbującego zagrać to samo innego muzyka. Gra słowem jest piekielnie ważną, integralną częścią sztuki aktorskiej i nie wyobrażam sobie wszechobecności dubbingu, choćby nie wiem, jak się starano.

Tomek
Dubbingowane jest doslownie wszystko, zdarzaja sie sie niedubbingowane reportaze, czasami mozna obejrzec film na ARTE. I to wszystko. Podjrzewam , jeszcze troche,i Niemcy zaczna nawet dubbingowac we wiadomosciach wypowiedzi zagranicznych politykow 8/
Najgorsze gdy podkladany glos zupelnie nie paszuje do oryginalu.
_________________
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 19, 2011 20:57   

[quote="monikaf"]...Dubbingowane jest doslownie wszystko...[/quote]
----------------------------------------------------------------------------------------


Stare dobre "Pruskie" metody. :-)

Szkoda, ze nie nakrecili takiego "Czterej Pancerni i pies"
jak zajmowali Polske z Rosjanami w 1939 roku! :-)

To by BYL FILM! :-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 20, 2011 00:21   

Monika, no to niezłe jaja, myślałem, że Niemcy zaprzestali barbarzyństwa :)

Jeszcze jedno pytanie: czy dubbingują również seanse kinowe?
W Katolandii bywa coraz częściej, że ludzie potrafią pytać o lektora w kinie lub na bezczela - o dubbing, nawet w przypadku filmów jak "Rabbit Hole". Wyobraź sobie Kidman mówiącą głosem jakiejś polskiej celebrytki, np. Kuny, zresztą kogokolwiek. W ogóle, że ludziska dopuszczają możliwość wyciszenia oryginalnych dialogów, to jest chyba jakaś choroba umysłowa.
Ale na serio: to po prostu wynik braku szacunku dla pracy aktora, degrengolada intelektualna i zdziecinnienie odbiorców. Ludzie chcą mieć wszystko podane na tacy, jak w restauracji, bez udziału jakiejkolwiek aktywności wyobraźni.

Wyobraźcie sobie dubbingowane np. takie choćby sceny - nieważne jak, gdzie, przez kogo, w jakim języku. Za każdym razem będzie to "tresspas". Tu nawet nie ma miejsca dla lektora, liczy się każdy pieczołowicie podany przez aktorów niuans w samej choćby intonacji.
http://www.youtube.com/watch?v=PzayQzHPSyA
http://www.youtube.com/watch?v=iHX4JLcAq5M


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 20, 2011 01:12, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 20, 2011 21:23   

MonikaF, a miałaś może okazję obejrzeć takie znakomite niemieckie filmy z ostatnich lat, jak "Requiem", "Das Fremde in mir" czy "Die Welle"? Wszystkie trzy MIAŻDŻĄ, zresztą wspominaliśmy tu chyba o nich nie raz.

Marishka
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pon Cze 20, 2011 23:17   

M i T napisał/a:
Monika, no to niezłe jaja, myślałem, że Niemcy zaprzestali barbarzyństwa :)
nie zaprzestali,panoszy sie juz wszedzie, w kinach oczywiscie tez. Czasami gdy ogladam dvd wlaczam sobie oryginalna wersje, bo inaczej nie mialabym nigdy okazji poznac glosow aktorow.
M i T napisał/a:
MonikaF, a miałaś może okazję obejrzeć takie znakomite niemieckie filmy z ostatnich lat, jak "Requiem"
Niestetyt nie, przeczytalam na szybko pare slow o filmie i skojarzyl sie z prowadzona tu od paru tygodni dyskusja o przypadku Anneliese. Tytul zapisuje do obejrzenia .
M i T napisał/a:
"Das Fremde in mir"
ten tak i to calkiem niedawno, o depresji poporodowej. bylam zaskoczona tak dobrym filmem, nie przepadam za kinem niemieckim, poniewaz tego wieczora wszedzia byla jaks durna sieczka zdecydowalam sie na wlasnie ten film i nie pozalowalam. Najwieksze wrazenie zrobila na mnie scena gdy bohaterka kapala dziecko, i byla krotko przed tym aby wyrzadzic mu krzywde. Niesamowity moment, pelen napiecia.
Film ten wywolal tutaj prawdziwa lawine listow od dotknietych depresja poporodowa kobiet. Okazalo sie, ze tamat do niedawna nie byl na powaznie brany przez wiekszosc lekarzy. W zwiazku z projekcja filmu wywietlono bardzo interesujacy dokument z kliniki, w ktorej kobiety z depresja poporodowa dochodza do siebie, ucza sie pracy z uczuciami, sa pod stala kontrola lekarza. W owej klinice przebywaja oczywiscie z dziecmi. Wyniki sa bardzo dobre, oczywiscie najistotniejszym punktem jest zdiagnozowanie co tak napawrde dzieje sie w organizmie i psychice matki.
M i T napisał/a:
"Die Welle"
Rowniez widzialam. Przerazajacy obraz jak latwo mozna manipulowac psychika ludzka, jak podatna jest na autorytety i jak bardzo "spragniona" przewodnictwa, i jak bardzo potrafi byc bezwolna. Film natychmist skojarzyl mi sie ze slepa miloscia i uwielbieniem milionow Niemcow do Hitlera 8/ To wszystko dzialalo na tej samej zasadzie.
Dobre filmy, oba, swoja opinia o "Requiem" podziele sie zaraz jak go tylko gdzies znajde.
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 02:10   

Po ok 10 lub 8 latach, po raz - dopiero- drugi, "Heat" Manna. Wtedy zanotowałem ciekawe zjawisko na polu dramatu sensacyjnego, dziś jestem pod monstrualnym wrażeniem :shock:
Szczęśliwie wtulę się zaraz w Marishkę i z powodzeniem zasnę, w przeciwnym razie zabrałbym się za powtórkę, a potem zmaltretowany wylądowałbym w pracy. Arcydzieł nie kręci się codziennie, a filmy będące kamieniami milowymi gatunku, to supernova X muzy. Czy nie jest prawdziwym zaszczytem móc to poczuć?!!

zdecydowanie c.d.n. :viva:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 12:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 13:37   

monikaf napisał/a:
przeczytalam na szybko pare slow o filmie i skojarzyl sie z prowadzona tu od paru tygodni dyskusja o przypadku Anneliese.

Słusznie Ci się skojarzył ponieważ (podobnie jak "Egzorcyzmy Emily Rose") jest oparty na tej właśnie historii. Wielkim plusem jest to, że reżyser skupił się właśnie na DRAMACIE dziewczyny i psychologicznych aspektach. Niektóre sceny po prostu miażdżą realizmem w przedstawieniu toksyczności rodzinki. Samotność głównej bohaterki też jest znakomicie pokazana. Zresztą Anneliese była tak bardzo samotna... Wystarczy poczytać jej listy, przytoczone w książce Goodman polecanej przez Bruforda, która w całości możesz przeczytać np. tu:

http://newage.pingwin.waw...se%20Michel.pdf

Wrażliwego człowieka ta lektura może nieźle wkurzyć, bo jest ewidentną obroną rodziców i klech. Warto poczytać i obejrzeć filmy, bo historia tej dziewczyny jest naprawdę fascynująca.

A tu całkiem sensowna recenzja "Requiem":
http://www.filmweb.pl/reviews/Uwi%C4%99ziona-4419

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 13:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 16:11   

Rzadko bywam w tym wątku ale tym razem mam pytanie.Co sądzicie o "Die Weisse Band"?
Mnie ten film wbił fotel.A ta zimna narracja wprost mrożąca.
_________________
Those Who Go Beneath the Surface Do So At Their Peril
I think that God in creating Man somewhat overestimated his ability.
"Amerika - ach, was ist Amerika gegen die Straßenbahnlinie Neun, die nach Brösen fuhr..."
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 16:34   

Bruford napisał/a:
Co sądzicie o "Die Weisse Band"?

Kurde, na 100% byłam pewna, że pisaliśmy tu gdzieś o swoich wrażeniach, ale za chiny nie mogę znaleźć... :(

Jasne, że wbija w fotel! Ale myślę, że dla przeciętnego widza jest niezrozumiały i nudny. Ja akurat dostałam to, czego się spodziewałam - znakomitą ilustrację pojęcia "czarnej pedagogiki". Tak, jakby Haneke przeczytał "Zniewolone dzieciństwo" Alice Miller, książkę bogatą w obszerne, mrożące krew w żyłach, cytaty z 18-19-wiecznych niemieckich "podręczników" do wychowywania dzieci. Film i książka - dla mnie - pięknie się łączą i uzupełniają.

Świetnie nakreślone pojęcie autorytaryzmu i przekierowywania agresji. W ogóle film naładowany takim napięciem, że na końcu ma się wrażenie, że coś za chwile eksploduje. I te piękne, sielankowe pejzaże w kolorze czarno-białym. W ogóle pomysł użycia czarno-białej taśmy tu idealnie pasuje.

Już od dawna zamierzamy z Tomkiem zrobić sobie powtórkę "Białej wstążki" i ciągle nie możemy się zabrać. Może niebawem :) Dzięki za przypomnienie!

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 16:51   

Może wbity się nie czułem (dzisiejszej nocy za to na pewno :) ), ale zaraz po, nastrój siadł mi jak przebita opona, bo Haneke tym razem zaaplikował się wyjątkowo podskórnie. Pamiętam, że był to ciężki seans, bardzo ciężki, zwłaszcza że w tym akurat czasie przechodziłem cholernie trudny ostatni epizod rwania emocjonalnej pępowiny - w trybie, niestety, całkowitym.
Teraz jestem zupełnie gotowy na "Białą wstążkę", w której więcej Bergmana było niż Mikaela Haneke (być może trochę przesadziłem, zobaczę). Trudno mi się ustosunkować jakoś specjalnie przejrzyście, ale chłód o którym piszesz, faktycznie dominował. Zresztą, chyba się w tym wątku deklarowałem z szerszą opinią. Dam radę :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 16:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 18:23   

Monikaf, jeszcze pytanie :)
Czy Niemcy dubbingują również wydania DVD lub BluRay, czy też jest wybór pomiędzy napisami (o ile są) , lektorem i dubbingiem (jeżeli jest)?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 22:03   

kosz, gif ciągle się dezaktywuje. Do bani jest organizacja tego forum, nie można umieścić url-a z YT i odtwarzać z forum, cenzura słowna itd.
Do kubła z tym postem.
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 23, 2011 14:44, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Cze 24, 2011 22:28   

ad Zanussiego to jeden z moich ulubionych jego filmow http://magazyn.culture.pl...ysztalu_zanussi

a na to mamwielka chrapke zaraz po bobasach :) http://www.filmweb.pl/rev...popaprani-10879
http://youtu.be/l4tSL1CsojI
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pią Cze 24, 2011 22:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 15:25   

Nie ma siły na Ziemi mogącej pokrzyżować mi plany zapoznania się z "Benny's Video" Michaela Haneke.
Bez bicia: nie znam, dowiedziałem się przypadkiem kilka minut temu i zdębiałem.
http://www.filmweb.pl/fil...ideo-1992-35117


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 30, 2011 15:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 16:35   

No to, Kochanie, DZIŚ na pewno robimy seansik :) Trzeba tylko jakiś głupi horror na odtrutkę przygotować :)

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 16:55   

Na odtrutkę możemy łyknąć "Juno" albo się zobaczy, co i jak :viva:

Tomek
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 18:04   

M i T napisał/a:
"Juno"

Polecam!
Super film :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 01, 2011 14:03   

Panie Wajda, gdyby naszła chcica kręcić "Krzyżaków", to wpierw zapoznaj się pan z tym jakże subtelnym trailerem i ucz się chopie, ucz, jak robić poważne kino dla dorosłych. Wiem, starość i miano lekturzanego wieszcza, ale mawiają na mieście, że na naukę nigdy nie jest za późno.
http://www.youtube.com/wa...player_embedded

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lip 01, 2011 14:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lip 03, 2011 08:51   



Czysta oldskulowa magia, która przenosi w zapomniane czasy, kiedy jako brzdąc widziałem ET w pałacu młodzieży. Można się czepić, że to taka nostalgiczna kalka ze staroci Spielberga, że czegoś odkrywczego zabrakło, jakiejś zamiatającej sceny, jakiegoś nowego przesłania. O dziwo to wcale nie przeszkadza w oglądaniu tego super filmu. :)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Fezie

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 54
Wysłany: Nie Lip 03, 2011 12:34   

Super 8 -> Oglądałem wczoraj wieczorem w kinie i potwierdzam - magiczny klimat, poza tym świetne zdjęcia, film skojarzył mi się właśnie z E.T., a także Goonies.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lip 05, 2011 20:19   



Ciekawy, wizjonerski dokument. Polecam zwłaszcza Grizzliemu. Dalej chcesz żyć tylko marne 150 lat? zupdejtuj swoje plany :D
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lip 08, 2011 18:46   

Tomek , masz na mnie zły wpływ ;-)

Hereafter , Eden Lake , dziś JFK - po raz kolejny

dzięki :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 08, 2011 19:27   

Polecam się na przyszłość :)

Ufam jednocześnie, że posiadasz coś bardzo istotnego: wersję reżyserską "JFK", czyli 200 minutowe dzieło sztuki filmowej i jednocześnie odważna próba rekonstrukcji wydarzeń z dala od mainstreamowego bełkotu. To, co lewak Stone wyprawia, zmusza do pochylenia czoła i rozdziawienia japy. Już same werble na początku kopią po jajach, a co dopiero cała reszta.

Natomiast za "Hereafter" nie odpowiadam :)

"Eden Lake" - ludzie chyba sobie nie zdają sprawy, jak TOTALNY jest to survival-dramat. Pospołu z "Ils", filmy te tworzą ciężki do zniesienia kawał wyjątkowo niepokojącego kina o potężnym ciężarze gatunkowym.

No i nie zapomnij o tym. Takie sceny kręci się raz na milion lat :)
http://www.youtube.com/watch?v=7oTNNjRuqbE

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lip 08, 2011 19:35   

M i T napisał/a:
wersję reżyserską "JFK"


oczywizda , HD :-) wielkie kino i ten dreszczyk niepewności - jak było naprawdę

M i T napisał/a:
"Hereafter" nie odpowiadam

oraz
Cytat:
"Eden Lake"

z ciekawości

Heat - wielokrotnie :D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 08, 2011 20:28   

To jest niesamowite, myślę o scenie między Neilem a Vincentem Hanna. Spotyka się dwóch facetów, różnych, a tak bardzo do siebie jednak zbliżonych ludzi. Po wymianie kilku zdań, wiadomo jak byk, że zawiązała się między nimi swoista więź. Ostatecznie, tłumią jak mogą uśmiechy zdradzające rodzącą się męską solidarność, mimo że Hanna to pies na przestępców, stary wyga, a Neil obrabia banki egzystując poza prawem - choć ma swoje prawo i poza społeczeństwem, stojąc ponad nim. Nie umie inaczej, Hanna to rozumie, jestem tego pewien, ale mus to mus, jak będzie trzeba, czapa. Doskonale wiedzą o tym obydwaj.
-You never wanted a normal-type life?
-What the fuck is that? Barbecue and ballgames?
-That's part of it.
-That's nice. That your life?
- No. My wife spends half her time on the couch. My stepdaughter's got problems 'cause
her real father's a world class asshole. And every moment I got, I'm chasing guys like you.


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lip 08, 2011 21:47, w całości zmieniany 6 razy  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lip 10, 2011 09:42   



Through the Wormhole S02E05 - Is There a Sixth Sense

http://www.youtube.com/watch?v=RTI-vEpboXA

Najlepszy film dokumentalny tego roku.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 10, 2011 16:30   

Wyobraźmy sobie, że Stone przenosi się z całym swoim majdanem, klamotami i plejadą rewelacyjnych aktorów w czasie do np. 75 roku, by nakręcić pomnikowy "JFK".
Scenariusz zostaje ten sam, a zdumieni ludzie w kinach słyszą (a na koniec widzą film A.Zaprudera) fragment, kiedy maksymalnie spietrany Ferrie wyrzuca z szybkością karabinu te oto pamiętne słowa:
Jack (Ruby oczywiście) was a pimp. A bagman for the Dallas mob.
Ran guns to Castro when he was on our side.
Castro was almost with us till we tried to whack him.
Everybody keeps flipping sides.
It's fun and games.
-How do the mob figure in this? -They're Agency too.
The CIA and the Mafia worked together for years trying to whack out the beard.
There's more to this than you could dream!
Check out something called "Operation Mongoose."
Government, Pentagon stuff. They're in charge.
But who pulls whose chain? Who knows?
"Oh, what a deadly web we weave when we practice to deceive."
Who killed the President?
Why don't you fucking stop it? Shit!
This is too big for you, you know that?
Who did the President? Fuck! It's a mystery.
It's a mystery wrapped in a riddle inside an enigma!
The shooters don't even know! Don't you get it?
Fuck, man! I can't keep talking like this!
They'll fucking kill me!
I'll fucking die!


Już widzę reakcje. Wkrótce po premierze znaleziono by ciało reżysera, a w gazetach:

- reżyser paranoik znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, wyklucza się udział osób trzecich
albo:
- O.Stone, twórca obrazoburczego filmu "JFK", uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Zmarł na miejscu wskutek masywnych krwotoków wewnętrznych.
albo:
- filmowy skandalista, który filmem "JFK" uderzył w podstawowe wartości narodu amerykańskiego, doznał rozległego zawału serca. W tej chwili przebywa w szpitalu w LA, a jego stan jest określany jako krytyczny.
albo też:
- komunistyczny kpiarz, nikomu wcześniej nieznany reżyser, twórca obraźliwego filmu o zamachu na prezydenta Kennedy'ego, uciekł do Europy. Władze USA żądają jego ekstradycji. Na terenie USA grozi mu więzienie za malwersacje podatkowe, homoseksualizm i kontakty z KGB
albo:
- aktorzy występujący w filmie, zostali zbojkotowani przez środowiska związane z Hollywood. Grozi im scenariuszowa posucha. Sypią się oskarżenia o agenturę.

Jaja by były po pieronie. Nie jakiś tam Trier, beczący głupoty, które ma wpisane w umowę ;) Wiecie: raz na rok Lars, by utrzymać wysoką pozycję w Cannes, musi publicznie wygłosić, że ma w doopie swoje filmy lub, że ma w doopie wszystko i wszystkich (pamiętajcie, gdy to mówi, wiedzcie, że jest w tym drugie dno) ;)
Spoko Lars, "Melancholia" chwilami mocno kopie. Gdybyś jednak, nawiasem mówiąc, zerwał z durną konwencją dogmy i przestał robić z siebie publicznego debila, byłbym zobowiązany.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lip 10, 2011 17:47, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lip 11, 2011 16:35   

"Enter the Void" - nie było seansu: zapuściłem i przeskipowałem stwierdzając, że taką pulpę zostawię na czas, gdy będę w stanie znieść kolejnego pretensjonalnego gniota - tym razem filmowanego z lotu komara albo muchy, whatever. Wstępna diagnoza: bywa, że jak się nie potrafi kręcić filmów, wymyśla się lep na warsztatowe dziury, zwąc go potem ... konwencją.
Nie wiem, czy Noe maskuje braki, czy aspiruje do szczerego uzewnętrznienia się, ale nie będzie miłości od pierwszego wejrzenia, to na pewno.
:|
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lip 11, 2011 16:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lip 11, 2011 23:41   

za to ja ciagle jeszcze Bobasow nie obejrzalam :>
za to ze swoimi bobkami ostatnio duzo podrozujemy. Maluchy odkryly tez swoja nowa pasje - uwielbiaja plywac - stad tez robimy analize porownawacza aquaparkow Polski Polnocnej ;)
szykujemy sie tez na krakowski - raz tam bylismy z mezem, kiedys tam, w zamierzchles przeszlosci - boby ogladaja go ciagle w necie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Lip 12, 2011 00:42   

Neska napisał/a:
stad tez robimy analize porownawacza aquaparkow Polski Polnocnej ;)

W Suwałkach jest ponoć spory Aquapark :D
Nie wiem, nie byłam, ale patriotycznie zapraszam :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 15, 2011 20:54   

"Abandoned", czyli znakomity horror Nacho Cerdy w sosie a la Andriej Tarkowski.

Świat poznał hiszpańskiego reżysera głównie za sprawą krótkometrażowych filmów, zwłaszcza "Genesis" i przekraczającego wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości "Aftermath".
Od razu mówię - odradzam ten drugi nieobeznanym ze skąpą twórczością Cerdy, bo można zostać niespodziewanie ZAATAKOWANYM ze skutkiem w postaci odwrócenia się od reszty pozycji w filmografii Hiszpana. Etiuda bowiem bez ogródek opowiada o lekarzu dokonującym nocnej sekcji na młodej pacjentce, by potem uprawiać z trupem seks. Wszystko podane na tacy wprost przed zdumioną japę oglądających.
Nacho Cerda jest twórcą owładniętym filmową obsesją śmierci i sypie lękami egzystencjalnymi jak z rękawa. Ich apogeum osiągnął właśnie w "Abandoned", filmie stanowiącym zaprzeczenie ordynarnego "Aftermath", choć myli się ten, kto sięgnie po niego w przeświadczeniu, że Nacho złagodniał. Nic podobnego, po prostu wiedziony fascynacją filmami Tarkowskiego, snuje egzystencjalną opowieść horrorystyczną, pełną podskórnego, niemożliwego chwilami do zniesienia napięcia i niedopowiedzeń.
Film jest nieco surrealistyczny, oniryczny i przesiąknięty atmosferą lęku przed śmiercią i bezradnością w obliczu fatalnej przeszłości, którą bohaterka odkrywa, narażając się na powolne zejście w niebyt.
Cerda opowiada historię Amerykanki urodzonej w Rosji. Wyrusza ona właśnie do wschodniej Europy, by tam dogrzebać się swej historii, utraconej w odmętach przeszłości.
Pragnie dowiedzieć się o losie swoich nieznanych rodziców, odczuwa także niepokój związany z poczuciem bezsensu własnej egzystencji. Obarczona wewnętrzną pustką i melancholią utraconych lat, ląduje w swoim ojczystym kraju, który będzie połykał ją stopniowo, bez pośpiechu. Jest od niego tak dalece oderwana, że nawet nie czyta cyrylicy. By nie zdradzać za wiele, choć film jest sprzed kilku lat i prosi się o drobiazgową analizę, napiszę jedynie, że kobieta znajduje na miejscu podejrzanego przewoźnika, człeka o fatalnej aparycji, który niczym Charon, przewiezie ją starą ciężarówką w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach by się nie zapuścił. Od momentu, kiedy ciężarówka zatrzymuje się wśród leśnej głuszy, a Anatolij (przewoźnik) opuszcza auto, zostawiając kobietę samą, ciarki regularnie przechodziły falami po moich udach - dokładnie tak samo jak kilka lat temu, gdy widziałem "Abandoned" po raz pierwszy, zachęcony jedynie fenomenalnym plakatem.

Myślę, że jest w tym filmie sporo scen, które uniemożliwiają samotny seans w porze nocnej. Już sam klimat nieuchronności wydarzeń, muzyka (dark ambient) i niezwykłe postacie doppelgängerów, złożą się na wyjątkowo - jak mawiają - klimatyczny i sugestywny horror, kojarzący się ze "Zwierciadłem" Tarkowskiego, który - jak wiadomo - horrorem jednak, mimo wszystko, (mimo nastroju) nie jest.

Nacho Cerda od dłuższego czasu milczy, zupełnie jakby "Abandoned" pogrążył go w stagnacji, choć z drugiej strony wiadomo: TAKIE FILMY NIE SPRZEDAJĄ SIĘ niczym naleśniki w Różowym Słoniu. Gorąco polecam, ale pod warunkiem, że na podorędziu jest coś na pocieszenie, ponieważ, by zrzucić z siebie nastrój "Porzuconych", nie wystarczy nałożyć różowe bryle zrobione z byle shitu. To nie działa :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lip 19, 2011 19:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lip 21, 2011 19:19   

Nie można mieć wszystkiego naraz: i zemścić się na świecie, i żyć dalej. A więc zemsta!
Patrick Süskind — Historia pana Sommera

"Harry Brown" Daniela Barbera, kolejny znakomity film brytyjski, kreślący wynędzniały, przerażający obraz ulatniających się wartości. Film o zemście, o przyzwoitości starego człowieka, którego system etyczny uległ miażdżącej konfrontacji ze współczesnym nihilizmem brytyjskiego blokowiska, gdzie istnieje hierarchia oparta na priorytecie bezwzględności. Jesteś kimś, bo pały s.r.a.j.ą na twój widok ze strachu, a prokurator chowa głowę w piasek. Patologia, jaką Barber pokazuje bez ubierania w ładne słowa, nie chowa się przed widzem za domysłami i symboliką, co pozwala lepiej zrozumieć intencje Harry'ego, głównej postaci filmu.

Rola Browna przypadła staruszkowi Michaelowi Caine'owi i tu się zatrzymam na dłużej, bo udział aktora starej daty, uwielbianego przez Brytoli, w filmie o takim profilu, wydaje się być czymś wyjątkowym i zasługuje na kilka słów więcej.
Caine nie stronił od ról niejednoznacznych, bywał również typem spod ciemnej gwiazdy, manipulatorem, lekarzem uzależnionym od eteru (kapitalny "Cider House Rules"!) czy mordercą. Jego warsztat nie polega na rozłożystej ekspresji, nie zmienia się diametralnie z roli na rolę niczym u Roberta Duvalla, ale przeważnie jest to najwyższa półka w sztuce kreowania realistycznych postaci - bez przerysowań, zbędnej teatralności czy wydestylowanych z biegiem lat manieryzmów. Ostatnio zachwycałem się rolą Caine'a w skrajnie kameralnej psychodramie "Sleuth", gdzie prowadził psycho-grę z Judem Law. Film ten nie znalazł jednak swego polskiego dystrybutora z obawy przed słabą oglądalnością. Szkoda, bo "Sleuth" kładzie na parkiet wiele wydumanych europejskich filmideł, z których nie idzie wyciągnąć trzymającej się kupy interpretacji, no może poza tym, że krytycy ją wyciągają, nazywając "głębią przekazu". Od pewnego czasu nabrałem do europejskiego kina mocnego dystansu i bardzo precyzyjnie wybieram tytuły z obawy przed zalaniem mózgu przez produkt autorstwa jakiegoś roztrzęsionego nad światem polit-poprawnego studencika art-szkoły, którą pomógł mu rozpocząć tatuś z b :razz: hemy. Być może po osiągnięciu pewnego wieku, człowiek przestaje ekscytować się byle shitem, określanym przez media filmem kultowym (co to w ogóle znaczy, do diabła? Że mam co, modlić się do filmu? )
Po tej gorzkiej dygresji, wracam do roli Michaela Caine.
Harry Brown to leciwy, tak się składa, komandos na emeryturze. Żyje w blokowisku, w mieszkaniu wbitym w ścianę socjalnego baraku. Żona w szpitalu, nie ma z nią kontaktu, ponieważ zapadła w śpiączkę, poza tym, tylko jeden wypróbowany przyjaciel Leonard, z którym spotyka się w knajpie na szachach. Starość każdego dnia ma ten sam wymiar, nic się nie zmienia, do momentu aż najpierw: umiera żona, a potem zostaje zamordowany jedyny przyjaciel.
Po odejściu żony Harry zapada się w smutku, ale brutalny mord na znajomym, powoduje, że staruszek podejmuje karkołomną krucjatę osiedlową przeciwko nastoletniej gangsterce. Wygląda bardzo znajomo, bo motyw zemsty jest regularnie eksploatowany i mocno eksponowany w kinie sensacyjnym, ale rzadko ukazuje się go w sposób wywołujący odzew emocjonalny u odbiorcy. Tak było choćby w przypadku piorunującego i najlepszego filmu Wesa Cravena "Ostatni dom po lewej stronie". Pierwowzór był tak dojmująco sugestywny i przygnębiający, że autorzy remake'u, nie wytrzymali chyba presji i obarczyli film częściowym happy endem, niejako ustawiając, dobry o dziwo film, pod widza współczesnego.
Współczesny widz lubi, jak napisom końcowym towarzyszy jakiś cool-kawałek muzyczny z MTV lub z aktualnej listy przebojów, zwykle skoczny. To dziwne zjawisko i częste. Nawet taki rasowy brainfucker jak "REC", nie uchronił się przed tym zabiegiem.
W opisywanym "Harry Brown" przemoc występuje w swej najbardziej aktualnej formie. Młodzież już nie buntuje się przeciwko czemukolwiek, a ich rodzice siedzą w "interesie", o czym przekona się widz. Tatuś rządził dzielnicą, syn zajmie się dokładnie tym samym.
Agresja nastolatków jest wprost analogiczna do tej z "Eden Lake". I jeden i drugi film są generalnie tożsame, gdyż opisują przemoc przekazywaną z pokolenia na pokolenie jak fach, rzemiosło. Nie ma tu żadnych ojców chrzestnych, jak u Coppoli, jest za to okrutny wujek z mordą przestępcy instruujący młodego, jak zabijać bez plamienia wszystkiego wokół krwią. Sceny w barze pod koniec, powodują, że pośladki spinają się wskutek napięcia.
Obraz czegoś w rodzaju rodzinnych klanów przestępczych, od dłuższego czasu obecny jest w brytyjskim kinie, bezlitośnie ukazującym problemy społeczne swego kraju. Cóż, kino na tym korzysta. To przerażające, ale tak jest. Sytuacja na Wyspach zaowocowała nie tylko znakomitymi "Eden Lake", "Harry Brown" czy "To jest Anglia", ale tytułami rodem z kina grozy. Reżyserzy skwapliwie korzystając z motywów rozkładu społeczeństwa angielskiego, upichcili kilka godnych uwagi filmów, np. "Disappeared" czy "Heartless".

"Harry Brown" w sposób zajmujący odświeżył motywy filmowe znane np. z "Death Wish", lecz klimat, jaki towarzyszy projekcji filmu Barbera, jest o wiele bardziej gęsty, co powoduje, że historię zemsty Browna, traktujemy bardziej poważnie niż potyczki Bronsona, zwłaszcza te poza początkiem cyklu. Harry nie jest żadnym super-mścicielem. To stary człowiek, poważnie niedomaga na zdrowiu. Widzimy w jednej ze scen, kiedy pada na bruk, nie może dalej biec, płuca mu nie pozwalają. Barykady, jakie stwarza starość, po prostu.
Ale Harry zapolował. Zapolował na ludzi, którzy według jego systemu wartości, stanowią zaprzeczenie wojownika, żołnierza. Zabijają dla rozrywki, gdy on walczył, bito się o ideały, jakąś sprawę. Na osiedlu kwitnie handel narkotykami i bronią, rudery pełne są typów, których nawet fizycznie ciężko jest uznać za ludzi, bo w pierwszej chwili przypominają istoty z piekła rodem. Jest taki ważny motyw w filmie, kiedy Harry kupuje od handlarzy broń. Nie może spokojnie dobić targu, obok na kanapie leży zaćpana dziewczyna, a handlarze są totalnie napruci i ciągle coś wciągają. Dziewczyna prawdopodobnie umiera, a naokoło totalny bardak i syf. Jeden z handlarzy wygląda jak nocna zmora albo jakiś mutant z Zach. Virginii. Brown sugeruje, by zadzwonić po karetkę, bo dziewczyna chyba umiera, więc tamci zaczynają się wnerwiać. Sytuacja zaczyna robić się napięta do granic możliwości, minuty trwają wieczność... i wreszcie Harry wypala do pierwszego z nich. Potem następny, potem zabiera dziewczynę, zawozi ją pod szpital, układa ją tak, by obciążyć klakson i ucieka. Coś nieprawdopodobnego, ciekawe, czy Tarantino widział.
Barber pogrywał na moich nerwach do samego końca.
Byłem zaskoczony, że Michael Caine, leciwy aktor, zagrał VABANK; nie w blockbusterze, nie w komedii romantycznej, czy w obsadzie durnego dreszczowca z kategorią dla dzieci z rodzicami, ale w pierwszorzędnym filmie, bezceremonialnie czarnym, okrutnym, prawdziwym i szczerym - takim, gdzie jak nie strzelisz bandycie prosto w pysk, zostaniesz zrównany z ziemią, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Dobryzm poległ, ideały muszą być elastyczne. Jedna z bohaterek, Alice, pracuje w policji. Stara się postępować w zgodzie z literą prawa i przez to ściąga na siebie widmo śmierci.
Barber dobitnie kazał swoim postaciom skonfrontować się z rzeczywistością typu: albo my albo oni. Ktoś bez złudzeń wybierze bez większych problemów, jak Harry Brown, ale ludzie pokroju Alice, zostaną po prostu... zweryfikowani w sposób ekstremalny. Szkoda, że reżyser nie był do końca odważny i konsekwentny. Gdyby Alice została brutalnie zgwałcona i zmasakrowana, a Harry uległ organom ścigania, mielibyśmy postawioną kropkę nad i. Stałoby się tak, jak stać się musiało. Za to mamy troszkę wymęczoną nadzieję. Miałem wrażenie, że Alice otrzymała podwójną lekcję - pierwszą od łachów z ulicy, a drugą od swoich pracodawców, zaś Harry po prostu przetrwał.
Takie zakończenie, wbrew mojej - być może wymuszonej pretensji - pozwoli mi wracać do tego filmu częściej, bo mimo wszystko fajnie widzieć, gdy taki ktoś jak Harry Brown, daje radę przetrwać w nie tyle betonowej dżungli, co w dżungli bez żadnych zasad.

Młodzież gra świetnie, wręcz wybitnie.
Aktorskim łącznikiem między "H.Brown" a "Eden Lake" jest znakomity, bezbłędny Jack O'Connell. Widać, że jest etatowo zatrudniany do ról młodocianych przestępców, już chyba przyrósł do nich. Cała reszta również bez najmniejszego zarzutu.

Reasumując,
Kawał kina szarpiącego nerwami z najwyższej półki, mimo że to dopiero pierwszy film pełnometrażowy Barbera. Kino rodem z Wysp, jeśli chodzi o eksplorację sytuacji nizin społecznych, w moim przekonaniu ma pozycję nie zagrożoną w Europie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 16, 2011 00:52, w całości zmieniany 9 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 24, 2011 20:23   

Co na to George? :hihi:



Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lip 24, 2011 20:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lip 26, 2011 21:30   

Dzisiejszej nocy będziemy z Marishką oglądać "Ironclad" - film o rycerzach i obronie zamku Rochester przez facetów, którzy nie wiedzieli, co to różowa koszula i żel w kudłach 8)


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lip 30, 2011 16:05   

Właśnie w tej chwili trwa na infowars rozmowa między Jonesem a gościem z Ministry, który uczestniczył w realizacji "AI" Spielberga - filmie, który pierwotnie miał reżyserować Kubrick.
Jones już 4 raz zadaje pytanie w temacie "Eyes Wide Shut", a koleś za każdym razem unika tematu jak ognia. Dotyczyło w dużej mierze faktu usunięcia przez Kubricka 27 minut z filmu, czego Mistrz nie chciał zrobić. Pytanie: co zawiera ten materiał, skoro nie ma go NIGDZIE, na żadnym bonusie, w żadnym wydaniu?

No i właśnie po przerwie reklamowej, powracają do rozmowy, ale już ani słowa o "Eyes Wide Shut". Jak pewnie wiecie, to jeden z 5 moich absolutnie ulubionych filmów i naprawdę dużo bym dał, by zobaczyć urżniętych 27 minut. Nawet nie dlatego, że być może zawierają coś więcej niż tylko fascynujący kawał scenariusza.

Zwykle dzieje się tak, że deleted scenes lub jakiś materiał dodatkowy umieszcza się w wersjach DVD lub na Blu. Działo się tak prawie z każdym filmem poza "Oczami szeroko zamkniętymi". Nie rozumiem, skoro i tak film otrzymał R-Rated. To co tam było? Rockefeller posuwał w tyłek posąg Baala, czy bohater Cruise'a posuwał prezydenta USA przebranego za królika?? :hah:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lip 30, 2011 19:53, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 18:32   



Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 03, 2011 18:20   

Mark Kostabi 2009 :o http://www.youtube.com/watch?v=30BC7vDg2hg
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 04, 2011 17:50   

Tomek, z dedykacją dla Ciebie - kolejny piękny "dziad" :D Ciekawe, czy rozpoznasz, bo to "oryginał" (fota z 2010):



Mam ochotę na ten film...

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 04, 2011 17:53   

eeee....coś nie tak, nie wiem. Wpierw skojarzyłem z Ch. Lee.

Tomek

ps: Cholera, nie poznałem, a to Frank Serpico we własnej osobie :)
Dziękuję Koteczko :hug:
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sie 04, 2011 18:00, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sie 05, 2011 16:21   

O ironio! :)

Właśnie rozpocząłem powtórkę filmów z Johnem Rambo, tzn. w grę wchodziły początkowo tylko 2 pierwsze i ze względu na wyjątkową oldskulową brutalność, także ostatnia, tj. po prostu "John Rambo". Trzeciej nie widziałem i jak się okazało, był to błąd.
Dlaczego?
Zwykle czytam komentarze na filmwebie, by się pośmiać z buractwa, ale zdarzają się normalne wpisy, a ten mnie zachęcił.
Cytat:
Kto by pomyślał, że z amerykańskiego punktu widzenia Rambo III stanie się niepoprawny politycznie... ; ) Romantyczna wizja Talibów jako szlachetnych bojowników o wolność... to se Jankesi piwa nawarzyli...

autor: Paracelsus

Coś mi się zdaje, że na dłużej zatrzymam się przy kinie akcji lat 80-tych :hihi:

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sie 06, 2011 19:43   



Coś dla Miśka. :D Dokument o malarzu, który nie maluje, nie tytułuje, a nawet nie wymyśla swoich obrazów. Ma od wszystkiego taniopłatnych pracowników. 8)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Sie 06, 2011 19:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 07, 2011 15:55   

Waldek, od razu widzę muzyczny band, który nie gra, nie umie grać, nie komponuje, nie jeździ w trasy i nie wie nawet, jak wygląda studio nagrań czy mikser. Wszystko to robią za nich np. żółtki i to w Chinach - oczywiście za wynagrodzenie iście menelskie. Potem, gotowy materiał w formie płyty wraca do artystów jako ich produkt :D

Wiesz, co jest moim największym filmowym koszmarem? Nie tylko to, że widza obecnie traktuje się jak przygłupa i dorośli ludzie chodzą na film dla dorosłych z kat. PG-13, ale zakusy, by autentycznych aktorów zastępować ich komputerowymi, nazwijmy to, avatarami.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 07, 2011 15:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 19:11   

Dario, widziałeś?


Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 15, 2011 20:31   

M i T napisał/a:
Dario, widziałeś?


Tak
gra aktorska bez zastrzeżeń , ale fabuła ? dziwna , naciągana - nie powala .
dla mnie słabo , ale ... czasami się nie zgadzamy w ocenie :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 21:42   

Eeeee..lecz nie wyraziłem jeszcze opinii :)
Wal śmiało, co było naciągane, bo trudno mi rozgryźć ten film.
Ja myślę, że motyw przemiany duchowej poprowadzono topornie.

Tomek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 21:48   

M i T napisał/a:
motyw przemiany duchowej poprowadzono topornie

Na taką rekomendację czekałem, trzeba obejrzeć.
:-)
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 16, 2011 16:55   

M i T napisał/a:
Wal śmiało


niestety , bez ponownego obejrzenia nie mogę uczciwie ( a nieuczciwie nie chcę ;-) pisać o konkretach , drugi raz oglądać nie zamierzam - szkoda czasu .
Skoro nie pamiętam szczegółów po kilku miesiącach film słaby , przeciętny i już :-)

ale ... zwrócę Twoją uwagę na dwie role warte Oskara ( wiem , Oskary guzik warte ) jednak dla mnie "mistrzostwo świata" :

1. Edward Norton właśnie w filmie Lęk pierwotny/Primal Fear ( 1996 ) jeśli widziałeś wiesz o co chodzi , jeśli nie widziałeś ... w to nie wierzę :D

2. Robert Duvall w filmie Adwokat (1998) z J.Travoltą . Rola drugoplanowa w zasadzie , ale JAKA , skromny prawnik "urzędnik" rutyniarz - wyjadacz - zagrane perfekcyjnie

takie role zapamiętuję na lata

jak myślisz - dobre ?

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 16, 2011 18:48   

dario_ronin napisał/a:
2. Robert Duvall w filmie Adwokat (1998)

Duvall dobry jest chyba w każdym filmie. Mnie się bardzo podobała jego genialna gra w "The Apostle". Widziałeś?

http://www.stopklatka.pl/...?fi=63&sekcja=1

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 16, 2011 19:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 16, 2011 19:30   

Cytat:
"The Apostle". Widziałeś?


chyba nie , ale obejrzę jeśli ciekawy

?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 18, 2011 14:55   

dario_ronin napisał/a:
Robert Duvall

Ten aktor jest fenomenem, jedynym w swoim rodzaju. Ponoć, choć może są to ploty, jest wpisany w Guinnessa jako aktor, który potrafi wcielić się w rolę do tego stopnia, że nie można w jego bohaterach odnaleźć jego samego. To zdaje się potwierdzać.
Weźmy pierwsze z brzegu:
- Tom Hagen (Godfather)
- Podpułkownik Bill Kilgore (Apocalypse Now)
- Józef Stalin (Stalin)
Nie mają wspólnej cechy, jak np. konkretny i stały manieryzm aktorski. Duvall chyba je kasuje, gdy tylko się pojawiają. Po prostu facet na czas zdjęć porzuca całkowicie samego siebie, a potem staje się kimś innym, niczym Zelig u Allena. Każdy aktor, nawet najlepszy, przemyca w rolach bazę złożoną z osobowych manieryzmów mimicznych, ale nie Duvall.
Być może ja się mylę, może podobieństwa są bardzo subtelne, być może oparłem spostrzeżenie o role mocno kontrastujące, ale się zobaczy. Po prostu trzeba siąść na tyłku i przestudiować jego filmy 8)

Tomek

P.S. A ja będę dalej obstawać przy "Apostole" :)
http://www.youtube.com/watch?v=-UM-MJn2K7Q

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sie 18, 2011 16:04, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 18, 2011 17:08   

M i T napisał/a:
A ja będę dalej obstawać przy "Apostole"


już mam , znajdę czas będzie seans :-)

Tomku , widziałeś Lęk Pierwotny ? co myślisz o roli Nortona ?

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 18, 2011 17:50   

Dario, zapomniałem się odnieść. Nie widziałem, nadrobię bardzo szybko. Mam ku temu ważny powód. Brzmi, co następuje: Edward Norton i np. Ryan Gosling to jedni z moich ulubionych aktorów młodego pokolenia. Delikatni, a grający nieobliczalne role, bardzo męskie mimo wszystko. To samo Matt Damon, ostatnio nawet Mark Wahlberg.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 18, 2011 18:15   

staram się nie oceniać "po wyglądzie" , ale w jego wypadku dałem się zwieść
http://www.pollsb.com/pho...ward_norton.jpg

" Norton studiował astronomię i filologię japońską. W 1991 ukończył Uniwersytet Yale z dyplomem z historii. Rozpoczął pracę w firmie The Enterprise Foundation, którą założył jego dziadek. Edward pracował w filii w Osace, ponieważ płynnie mówi po japońsku."

http://1.fwcdn.pl/blog/330111/548506.1.jpg

przyznaję uczciwie i przepraszam

;D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Czw Sie 18, 2011 18:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sie 19, 2011 01:33   

Dario, a niech mnie...
Kiedy się ogarnę, napiszę więcej. Uwwwwielbiam takie rekomendacje! Wielki film!
Twist finalny zwala na kolana. Nigdy nie napisałbym tak entuzjastycznie o filmie z Gere :shock:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sie 20, 2011 09:29   

M i T napisał/a:
Uwwwwielbiam takie rekomendacje!


robim co możem :D

"Ryśka" lubię szczególnie po Mr. Jones - piękny film i wspaniała rola

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sie 20, 2011 10:36   

The Marathon Man / Maratończyk (1976) - film wart przypomnienia

genialny thriller autorstwa Johna Schlesingera

Laurence Olivier ( najwyższy poziom aktorstwa )
Dustin Hoffman
Roy Scheider

" John Schlesinger stworzył thriller doskonały, który każdy kinoman powinien znać."
http://www.filmweb.pl/use...ezpiecznie-6024

polecam , będziecie zadowoleni :D

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 20, 2011 14:08   

dario_ronin napisał/a:
film wart przypomnienia r

Zdecydowanie. Doskonale wpisuje się w szereg wybornych, wypielęgnowanych pod każdym względem dramatów sensacyjnych, jakimi szczyci się amerykańskie kino lat 70-tych.
Obecnie podejmowane są bardzo nieśmiało próby wskrzeszenia ducha tamtych filmów (np. przyzwoity "Amerykanin"), ale niewielu udaje się to w 100% (vide "Heat"). Zresztą w latach 90-tych mieliśmy generalnie do czynienia z odrodzeniem wielkiego amerykańskiego kina sensacyjnego. To był wspaniały czas. I to już nie wróci, publiczność zdziecinniała.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 20, 2011 14:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 21, 2011 15:23   

dario_ronin napisał/a:
gra aktorska bez zastrzeżeń , ale fabuła ? dziwna , naciągana - nie powala .dla mnie słabo , ale ... czasami się nie zgadzamy w ocenie :-)Dar


Wady:
- fabuła jest w porządku, problem leży w długości filmu, jest zbyt krótki na rzetelne poprowadzenie głównych wątków. Stąd skróty, które rażą szczególnie w przypadku nagłej odmiany w postawie postaci Nortona. 150 minut byłoby optimum :)

Zalety:
- świetny DeNiro. Facet-żółw: zamknięty w skorupie emocjonalnej z przyduszoną wolą - pogrążył nie tylko siebie, ale także żonę, której nakazał niejako szantażem emocjonalnym tkwienie u swego boku (też był szurnięty, tak pewnie jak ludzie, którym wbijał w papiery stempel o warunkowe zwolnienie, może nawet bardziej). To faktycznie częstokroć kończy się dewocją (jak u jego żony: "czuję, że więzisz moją duszę w lochu" - wtedy powinni się natychmiast rozstać, mimo dziecka), kochankiem/kochanką, samobójem czy choćby zabójstwem w afekcie.
- bardzo dobry Norton, choć już nie robił takiego wrażenia jak w "Primal Fear" czy "Fight Club". Trochę zbyt moralizatorski, taki cool trendy new ageowy postępowy. Nie byłoby tego zarzutu pewnie, gdyby film trwał odpowiednio długo, by uwiarygodnić to i owo.
- muzyka: prawie niesłyszalna, prawie ambient, w tym akurat gatunku idealnie skomponowana.

No i pozostaje kilka słów o Jovovich, bo jej bohaterka to 80% zajebistości filmu.
Otóż, nigdy nie widziałem tak fenomenalnie i lekko grającej Jovovich. Idealna sucz, wredny babsztyl, wyrafinowana pinda i jednocześnie totalnie zagubione dziecko ubrane w dorosłe ciało, którym rozgrywa swoje życie. Doskonała rola!!!
To ona jest osią dramatu.

No i tyle, dobry film.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 21, 2011 15:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 21, 2011 17:08   

http://www.youtube.com/watch?v=Bn9GfBz3M68
nie byłam w kinie wiec trzeba by zobaczyc... ;D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 00:17   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 19:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 00:37   

Czemu piszesz tak mało Neska?
"Pomógł" jest, prócz oczywiście szczerości przebijającej przez Twoje posty, za dokładnie ten fragment:
Cytat:
Ja tam jeszcze widzialam lekkie szalenstwo i napinke rodzicow (chyba z USA czy Holandii? juz nie pamietam, od tej jasnowlosej dziewczynki) w stymulowaniu rozwoju dziecia - zajecia umuzykalniajace, czytanie na sile, zabawy edukacyjne kontrastowo do naturalnosci u murzynkow, gdzie dzieci ucza sie dokladnie tego samego przez po prostu towarzyszenie rodzicom

i za polecenie filmu, który idealnie wpisuje się w coś, co przeczytałem ostatnio drugi już raz (dziwię się, że nie setny), a co nazywa się "Dotknięcie pustki" i powinno funkcjonować pod jeszcze innym tytułem: "Zejście po zdobyciu Siula Grande, czyli Największy Fuks Świata Tego" - ofkors, nie umniejszając life force Joe Simpsona.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 00:53   

Dziekuje.

juz jestem, bo dopiero wrocilismy z wakacji. Teraz sie pierzemy i wracamy do rzeczywistosci.

A Dotkniecie pustki tez lubimy :) Twoj tytul trafiony ;) i jeszcze sie przyjaznia :]
A czytales Wyzej niz kondory?

Kurcze, juz sie napalamy na ten film powyzej, mniam mniam 8)

wiecej maja fajnych wspominek http://youtu.be/qQqNMYyc9gM od razu by sie gdzies tak pojechalo w gory bez dzieci http://youtu.be/jy47x3__su4

http://youtu.be/dW3F7tStmI8
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Sob Sie 27, 2011 01:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 12:43   

Czytałem, choć raz i niewiele pamiętam. Kupiłem ją na Szpitalnej w Krakowie, w twardych oprawach i chyba mnie nie zachwyciła jakoś szczególnie, bo teraz, po przeprowadzce, nie mogę jej namierzyć. Swego czasu miałem wielką kolekcję literatury wysokogórskiej, z której zostało mi niewiele, ale w moim uznaniu sam cymes - idealny do adaptowania na potrzeby filmu, jak choćby zmagania H.Buhla z Nanga Parbat. Kilka razy wracałem do Joe Taskera (chyba już nie żyje, runął z nawisem czy jakoś tak), Kukuczki oczywiście (nieźle mu poszło spisanie swoich podbojów, zwłaszcza organizacje wypraw za komuny :) ), rzeczonego Buhla ("Poniżej i powyżej 8000m") i znakomicie piszącego, trochę jak Simpson - Tadka Piotrowskiego (też nie żyje, chyba pochłonęła go K2). Mam jego dwie bardzo dobre książki: "W burzy i mrozie" i kapitalne relacje z wypraw w góry norweskie (m.in. słynna Ściana Trolli), czyli "W lodowym świecie trolli".
Połażę po allegro, to dokupię jeszcze coś o Rudkowskiej może, no i pozostałe Joe Simpsona oczywiście. Ostatnio będąc w Empiku usłyszałem, że mieli daawno temu tylko 2 tytuły. Rozczarowanie.
W sumie czekam wciąż na porządny film o wspinaczce, ale nie dobry, bardzo dobry, lecz wybitny, totalny, ekstremalnie wypasiony. Ekranizacja "Touching the Void" była dokładnie schrzaniona. Aaaa..jeszcze zerknę na "Nordwand", zupełnie o nim zapomniałem. Tyle że znów - bohater dramatu, czyli Eiger, ma w filmie dublera. Bez sensu.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 27, 2011 12:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 13:02   

W mojej biblioteczce mam książkę 'wszystko o Wandzie Rutkiewicz" - wywiad rzeka Barbary Rusowicz. Rewelacyjnie się ją czyta, Pamiętam gdy czytalam tą książke , nic w okół mnie nie istniało, pustka, moje ciało było pustką, czułam tylko istnienie mojej psyche, moich myśli związanych z wydarzeniami zawartymi w opisie. Pamiętam że z jednej strony podziwiałam tych ludzi a z drugiej gardziłam nimi z powodu braku szacunku do życia. Bardzo wyraziście wyobrażałam sobie każdą sytuacje w której gineli Ci ludzie. Nie mogłam zrozumiec, że można aż tak oddac się pasji, nawet za cene życia.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 14:12   

Molka napisał/a:
Nie mogłam zrozumiec, że można aż tak oddac się pasji, nawet za cene życia.

Ja to trochę rozumiem. Góry mają w sobie coś takiego, że nierzadko pasjonat zaryzykuje własne życie, żeby pójść dalej, wyżej.
Żeby to lepiej zrozumieć polecam znakomitą książkę "Komin Pokutników" Jana Długosza.

Ostatnie dobre filmy, jakie oglądałem:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu
"Plac Zbawiciela" Krauzego - dość mocny film; o czym? o miłości, zdradzie, problemach z kredytami, o umniejszaniu, etc.
"Skazani na Shawshank" - o tym jak można sobie poradzić w bardzo ciężkim więzieniu i jak z niego uciec
"Lato Miłości" Pawlikowskiego - nietuzinkowy film opowiadający o różnych emocjach, uczuciach, więzi jaka zaistniała pomiędzy dwoma kobietami
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 14:52   

Hannibal napisał/a:


Ostatnie dobre filmy, jakie oglądałem:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu


Właśnie oglądam "Pręgi", :) kiedyś słyszałam coś o tym filmie i przypomniałeś mi teraz... jak Frycz gra, to ja muszę już to oglądac, uwielbiam Go jako aktora... :P
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 14:57   

Hannibal napisał/a:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu

Film bardzo dobry tylko do połowy - znakomita, przekonująca rola chłopca (Wacław Adamczyk), świetny Frycz. Żebrowski natomiast film kompletnie "położył" swoją beznadziejną grą (gra? jaka gra w ogóle? ten gość powinien ograniczyć się tylko i wyłącznie do czytania patetycznych 19-wiecznych wierszy ze sceny).

W zasadzie jedyny taki polski film wyraźnie pokazujący wpływ przemocy doświadczonej w dzieciństwie na rozwój osobowości bohatera, ALE co z tego, skoro Żebrowski spartaczył to, co miał naświetlić...

Hannibal napisał/a:
"Plac Zbawiciela" Krauzego - dość mocny film; o czym? o miłości, zdradzie, problemach z kredytami, o umniejszaniu, etc.

Aaaarrrrgggghhhh... O "problemach z kredytami"? Et tu, Hannibal?
Jak dla mnie - jeden z najlepszych filmów polskich ostatnich lat. Rozwala widza maksymalnie swoją prawdziwością. Nie widziałam chyba lepszego pokazania totalnej BEZNADZIEI. Znakomite, mega realistyczne studium DEPRESJI (świetna rola Jowity Budnik), toksycznej żmii-manipulantki - matki/teściowej (Ewa Wencel) i bezjajowego, maksymalnie uzależnionego, maminsynka. I w tym wszystkim jeszcze dwójka bobinków... Brak komunikacji, zrozumienia i współczucia. Brak wyjścia...

A propos miłości - Hannibal, gdzie ją dostrzegłeś w tym filmie? Chyba, że miałeś na myśli jej TOKSYCZNE odmiany, ale te nie nazywałabym miłością...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 15:24, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 16:09   

M i T napisał/a:
Aaaarrrrgggghhhh... O "problemach z kredytami"? Et tu, Hannibal?

No z życiem na kredytach - coś z czym ma do czynienia gro współczesnych rodzin. Do tego dochodzi rozwiązłość, kiepska zdolność do dobrania sobie partnera życiowego.
A coś takiego sprzyja intensyfikacji owej "totalnej beznadziei", o której napisałaś.
M i T napisał/a:
A propos miłości - Hannibal, gdzie ją dostrzegłeś w tym filmie? Chyba, że miałeś na myśli jej TOKSYCZNE odmiany, ale te nie nazywałabym miłością...

Nie no, jasne. Mamy jej różne toksyczne odmiany - Beaty w stosunku do Bartka, Bartka do matki (Teresy) i na odwrót.
A co powiesz o uczuciu Beaty do bobinków?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 16:32   

Hannibal napisał/a:
A co powiesz o uczuciu Beaty do bobinków?

Trudno o zdrowe, matczyne uczucia, kiedy cierpi się na ewidentnie postępującą depresję kliniczną! Wszystkie relacje w tym filmie są mocno zaburzone, a dzieci - jak zwykle w takich układach - są pokrzywdzone (chora matka, toksyczna, knująca babka, nieobecny ojciec, etc.)...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 16:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 18:35   

Właśnie skończyłam oglądać "PRĘGI". :P
Ten film pokazuje bardzo ważną rzecz, o której pisałam tutaj w innych wątkach a mianowicie to, że przemoc w rodzinie jest elementem "łańcucha" który ma swój początek w przeszłości i przekłada się na przyszłość. Ojciec stosujący przemoc wobec syna , ale to nie jest wszystko do końca takie proste. Targany wyrzutami sumienia ojciec nie potrafi inaczej, dlaczego? Bo sam najprawdopodobniej doświadczał przemocy w dzieciństwie. Syn już dorosły, zachowuje się identycznie jak ojciec bo nie potrafi inaczej. Podświadome zachowania oparte na "chorych" wzorcach wyprzedzające zdrowe reakcje. Świetna scena która obrazuje spieprzone dzieciństwo ojca,, scena z wiatrakami, rewelacyjnie zagrana przez Frycza, ojca chłopca. Ojciec robi synowi wiatrak na zadanie szkolne. Bardzo się stara, wkłada w to dużo „serca”. Po ukończeniu dzieła odczuwa wyraźną satysfakcje ( ojciec w roli chłopczyka czekającego na nagrodę, na coś co w dzieciństwie nie dostawał zbyt często). I jakie rozczarowanie kiedy okazuje się że z nagrody” nici”, a tak chciał poczuć się doceniony.
Przełomowe momenty w życiu syna i ojca pokazują im ich niedoskonałości i ułomności. Ucieczka syna uzmysławia ojcu jego błędy, śmierć ojca i jego „przepraszam” na łożu śmierci jest momentem przełomowym dla syna. Sama jego ucieczka z domu i odcięcie się od "korzeni" niewiele pomaga, syn miotany demonami z przeszłości nie radzi sobie ze sobą, oddaje innym to czego sam doświadczał że strony ojca; gniew, agresje, przemoc. Dopiero słowo„przepraszam” ze strony ojca działa niczym cudowne lekarstwo, wybaczenie co prawda po śmieci ojca, pozwala synowi "oczyścić" samego siebie i zrozumieć cały ten chory mechanizm. Syn doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest odbiciem ojca, ale dopóki nie uzmysławia sobie że ojciec też był ofiarą swoich rodziców, dopóty ma żal i nienawiść którą nieświadomie przelewa na każdego kogo napotyka na swej drodze. Teraz istnieje jakaś tam szansa, że jego życie będzie wyglądało inaczej z uwagi na fakt, iż rozumie dlaczego był raniony i rani sam, ale nie mamy stu procentowej pewności że poradzi sobie z tym problemem. Może być tak, że jako ojciec będzie podobnie traktował swoje dzieci, nie dlatego że jest z gruntu zły, ale dlatego że jest ofiarą przemocy i błędne koło się zamyka. Inna opcja jest taka, że wszystko w jego życiu będzie wyglądało inaczej, pozytywnie, być może pomoże mu w tym miłość do kobiety i uwolnienie się od pielęgnowanej w sobie nienawiści.
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Sie 28, 2011 18:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:03   

a czytalisci e ksiazke, na podstawie ktorej powstal film? "Gnój". W Pregach najlepszy byl chlopiec, super zagral, zgadzam sie, ze Zebrowski za bardzo drewniany.

Kto pierwszy znajdzie do sciagniecia ten film o zdobyciu klifu niech da znac, chyba jeszcze nie ma? mial dopiero premiere? szukalismy z mezem, ale nic.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:16   

Neska, w ramach czekania, zerknij na dokument "The Beckoning Silence" (jeszcze nie oglądałem) - o tym, jak to Joe Simpson po latach od wypadku na Siula Grande, wraca do marzeń z przeszłości, czyli północnej, morderczej ściany Eigeru, by odtworzyć drogę Kurza. Wspomina jego dramat, kiedy to zginął podczas słynnej próby zdobycia wtedy niezdobytego(to chyba Toni Kurz właśnie zawisł nad przepaścią, nie mogąc poradzić sobie z mocno zaciśniętym po odpadnięciu węzłem. Po prostu wisząc jak pająk, nie mógł przepchnąć węzła i uwolnić karabinku. W tych czasach, nie było możliwości, by go ściągnąć ze ściany, zwłaszcza takiej. Umierał, wiedząc, że nie ma szans, na oczach kolegów i chyba turystów, którzy widzieli wszystko przez hotelowe lunety).

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 21:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:29   

zabieram sie za nowego Conana ale ten bambus mnie troche martwi :|
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:34   

.. w sensie, że ten wymemlony MTV-Conan? Eeee... takie filmy traktuję a priori z kopyta. Szkoda czasu, mówię Ci, lepszy "Tripper" :hihi:
Zaczyna go fragment z Reagana:
“A hippie is someone who looks like Tarzan, walks like Jane, and smells like Cheetah”

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 21:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:44   

wlasnie polecilam mezowi, obejrzymy, maz slyszal o tym wypadku, nie wiedzial, ze jest film.
U nas sa dwie spore poly z ksiazkami w tej tematyce - relacje z wypraw, caly regal z albumami o zdobywaniu najwiekszychgor i full podrecznikow instruktazowych o wspainaczce. Pamietam jak sie poznalismy maz mnie uczyl nazw tego calego szpeju, lin, wiazan itp 8) wciagnal mnie w ten swiat, mnie to tez kreci, ale nie na tyle, zeby mu towarzyszyc w tych powaznych wyprawach. Ale rozne szlaki w Alpach czy naszych ukochanych Ferratach o srednim stopniu trudnosci, nie te ekstremalne jak najbardziej.

A przed chwila mialam popisy taneczne mojej corci, miala caly uklad i mnie wciagnela w tancowanie, potem przewijanko , karmienie, czytanie kazdemu pokolei, kolysanki i teraz mam zgon, normalnie po calym dniu nie moge sie ruszyc 8)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 21:51   

Naliczyłem dwa: dokument z Joe i właśnie "Nordwand" - fabularny dramat. Za ten drugi nie ręczyłbym, bo jeszcze nikomu, łącznie z Herzogiem, nie udało się zrobić filmu o wspinaczce wysokogórskiej bez patosu, odpowiednio wstrząsająco, odpowiednio realistycznie i uniwersalnie - czyli tak, by każdy miał nań chcicę, zwłaszcza ja: teoretyk, który nigdy w życiu nie podjąłby się wspinaczki, no chyba że na sztucznym, domowym treserze, np. takim jakiego używał ten młody bezczel z "Krzyku kamienia".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 21:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:07   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 19:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:13   

No i co Ty na to, Tomek? :hihi:

http://www.wysokieobcasy....zly_i_obcy.html

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:19   

No radę bym pewnie dał (swego czasu miałem propozycję od dziołchy z klubu, bo stwierdziła, że mam idealnie długie kończyny do wspinaczki), ale to ryzyko nie jest dla mnie, a co najważniejsze: na samą myśl, że mógłbym zostawić Marishkę samą tylko dlatego, że podjąłem zupełnie ZBĘDNE ryzyko, ciary mnie przechodzą. No i nie mam parcia w góry, wolałbym ciepłe morze, ciepłe powietrze, ciepłą ziemię, ciepły dom i duużo słońca. Góry są klawe, nawet zajebiście klawe, ale na stronach książek :)
Jeździłem na nartach w Alpach, w życiu bym tego nie powtórzył. W noc poprzedzającą zjazdy, miałem ciągłe koszmary, że jadę i nagle uskok. Nie wyspałem się tam w ogóle i ...zimno było :)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:21   

Kwiatuszku, a ja na to pozytywnie :)
Będzie ubaw.

ps: Już wyjeżdżam :hug:

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:36   

Czyzbys zjezdzal w tych Aplach na kreche? :D

U nas tez, odkad jestesmy razem maz nie ryzykuje tak jak kiedys.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:27   

Na krechę powiadasz 8) ? Nie, ale zjeżdżałem z Kitschsteinhornu w dwa dni po tym, jak sam naumiałem się jeździć, o mało co nie wykręcając stopy w kostce.
Dzień wcześniej zaliczyłem trasę dla średnio zaawansowanych na Schmittenhohe. To, że nie wpadłem na ratrak, innego narciarza i zdołałem zjechać, zawdzięczam chyba "wrodzonemu" talentowi do nart, a na serio: mocnym nogom wskutek ostrej jazdy na rowerze na okrągło przez kilka lat. To mi pozwoliło znieść przeciążenie ud. Były takie miejsca, że gdybym się zatrzymał i źle narty zakantował, runąłbym jak kamień w dół :roll:
Byłem z siebie nieźle dumny, ale jedno Ci powiem: NIGDY w życiu nie zjadę na nartach. Uzmysłowiłem sobie bowiem, że kocham rower na tyle mocno, że nie będę ryzykował z girami gdzieś na stoku :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 23:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sie 29, 2011 10:04   

U nas w Polsce to chyba jedynie Kaszlikowski lansuje się w swoich filmikach ;)
http://www.youtube.com/watch?v=rmdmzdFoJrw
http://www.youtube.com/watch?v=1zowjN9CUK4
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sie 29, 2011 11:03   

Niezła jest chyba seria filmów "Polskie Himalaje"
tutaj zwiastun - http://www.youtube.com/watch?v=NjsxL1Q37WY
Cytat:
Co takiego jest, że ciągnie nas tam?
To jest trochę podobne do pierwszej miłości
Dla nas nie było ważniejszej rzeczy na świecie niż to, żeby wejść na szczyt
To jest obsesyjna potrzeba udowodnienia, że jestem mocniejszy niż moja słabość

8)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Sie 29, 2011 11:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 31, 2011 20:56   

.. a nic takiego :) he he

T.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Wrz 02, 2011 21:12   

ktos juz byl na najnowszym Allenie? I na Melancholii von Tiera?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 02, 2011 21:40   

Znam "Melancholię" i by powiedzieć o swoich wrażeniach, musiałbym bardzo zaspoilerować. Straciłem już prawie cierpliwość do buracko-snobistycznej maniery VonTriera (dogma), a ten stworzył film, który wbrew moim negatywnym oczekiwaniom, zaskoczył dokumentnie, choć z dogmy reżyser nie zrezygnował. Ale ja mam słabość do kina katastroficznego. Arcydziełem tego nazwać nie idzie, chociażby z powodów technicznych, warsztatowych, ale na pewno wyjdziesz z kina w kawałkach, które trzeba poskładać do kupy.

Co do Allena. Opinie są skrajne. Niektórzy twierdzą, że znacznie lepszy niż ostatnich kilka.

Tomek

parafka:
http://www.youtube.com/watch?v=FZXtfL5bmq0
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Wrz 02, 2011 21:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 14:50   

Może być ciekawie, szczególnie dla psycho-maniaków :)

http://www.filmweb.pl/art...+podnieca-77412
Zwiastun:
http://www.filmweb.pl/video/trailer/nr+2-26027

Szczególnie Viggo mnie interesuje w tej roli, bo lubię grę tego gościa. A może też Keira (patrzę na Keirę - widzę Natalie ;D ) nas zaskoczy?

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 03, 2011 14:55, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 17:01   

Tomek, dla Ciebie - wyniki Allena w boxoffisie :)

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 03, 2011 17:47, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 17:02   

Vincent Cassell (niemożliwie brzydki facet i znakomity aktor) i jego bohater z Cronnenberga:
Moja pacjentka powiedziała mi, że chce popełnić samobójstwo. Zapytałem ją, czy nie lepiej byłoby, gdyby poszła ze mną do łóżka. Niestety, wybrała obie opcje.
hhhahhha, świetne!
Koniecznie trzeba obejrzeć.

Tomek

parafka:
http://www.youtube.com/watch?v=FZXtfL5bmq0
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 17:57   

a widział ktoś z was "młyn i krzyż"?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Wrz 03, 2011 17:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 12:20   

nie widzialam tego Waldi.

W tym tygodniu ide na Allena i Kocha lubi szanuje, bo przepadam za Julienne Moore
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
marisha21 

Wiek: 34
Dołączyła: 28 Mar 2011
Posty: 1
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 17:28   

Ja polecam „Hańbę”, w której główną rolę zagrał John Malkovich. O filmie można oczywiście sobie przeczytać. Ja chciałabym zwrócić uwagę na jedną z postaci - Lucy, która jest córką głównego bohatera ((w tej roli John Malkovich)). Na temat filmu przeczytałam jakieś recenzje, jednak żadna z nich nie zwróciła szczególnej uwagi na bohaterkę, która jest ucieleśnieniem dobra i politycznej poprawności. Ze wszystkiego potrafi wytłumaczyć swojego czarnoskórego sąsiada - Petrusa, nie jest w stanie wyegzekwować od niego należytej sprawiedliwości, jest uległa i całkowicie poddana wobec jego rodziny i krzywdy jaka jej się stała. Dla mnie Lucy może być uznana za dobrystkę ((nie wiem czy jej postać jest klasycznym książkowym przykładem)) ,ale jest w niej wiele niepokojącego, gdyż nie chce nikomu zaszkodzić, znosi z dziwnym spokojem napady na jej dom, zbiorowe gwałty, nie robiąc z tym absolutnie nic. A wręcz przeciwnie, „dobroduszna” Lucy sprzedaje za grosze jeden hektar ziemi Petrusowi, pomaga mu przy budowie domu, godzi się na wszystko, pomimo, że ma możliwość ucieczki ((mieszkanie z matką w Holandii, wsparcie policji, ojca w Kapsztadzie)). Pomimo tego, postanawia zostać sama na farmie i jeśli będzie taka potrzeba to zostanie trzecią żoną Petrusa , gdyż ojciec dziecka to prawdopodobnie jeden z gwałcicieli ((nieletni chory umysłowo chłopak)), który uwielbia ją podglądać pod prysznicem, a ona na to raczej zezwala itp. Lucy = tolerancja i wszystko co najlepsze ;) Dawno żadna z postaci nie wywołała we mnie takiej irytacji.Czasem odnosiłam wrażenie, że biedna Lucy nosi w sobie jakieś brzemię, przyjęła na siebie winę za białych kolonistów.;)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Wrz 05, 2011 00:42   

Świetny gif!!!
Nie wiem skąd pochodzi, ale z miejsca pomyślałem: David Cronenberg KMWTW


Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 09, 2011 15:52   

Nie wiem czy ktoś oglądał film "SEVEN" http://www.filmweb.pl/Siedem, mam zamiar go oglądnąc. Wygląda na nie zły. :P
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 00:18   

Skończyłam oglądac film SEVEN, kto tego nie widział, polecam, od czasu "Milczenia owiec", nie oglądałam tak dobrego filmu kryminalnego...eskalacja napięcia jaka towarzyszy temu filmowi powoduje, że oglada się go jednym tchem, dawno nie oglądalam thrilleru którego dialogi przepełnione były taką dawką psychologii a to cenie w tego typu filmach najbardziej, końcówka filmu powala.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 19:51   

:evil:
obejrzyjcie koniecznie
http://maturatobzdura.tv/...rzac-odcinek-1/

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 20:07   

Dario, chyba tym razem pomyliłeś wątki :( . Tu się raczej dyskutuje o Kinie.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 10, 2011 20:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 20:48   

M i T napisał/a:
raczej


możliwe , nie będę się spierał

:D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:23   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 19:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:31   

http://www.filmweb.pl/fil...ienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana
Ostatnio zmieniony przez Molka Sob Wrz 10, 2011 22:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:39   

Neska napisał/a:
ale dobry, fakt.

Neska, to co napisałaś bezpośrednio razi moje uczucia religijne i jestem absolutnie zbulwersowany. W nocy przez to nie zmrużę ocząt :hihi: ;)
"Seven" dobrym filmem :shock: ?
DLA TEGO FILMU BRAKUJE SKALI!!
Jeszcze raz: dla tego filmu brakuje skali!
A teraz wszyscy łapiecie się za rączki i zgodnym chórem powtarzacie za mną: DLA TEGO FILMU BRAKUJE SKALI, BO TAK BARDZO JEST MISTRZOWSKI!
:)

BTW:
Neska, a wiesz jak ludzie walą na tego Allena? To jakiś fenomen socjologiczny. Wystarczy napisać na plakacie "Najbardziej kasowy" i kilkanaście razy walnąć spota na TVN-e, a ludzie masowo kupują bilety. Box office nie kłamie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 10, 2011 22:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:43   

DLA FILMU SEVEN BRAKUJE SKALI, BO TAK BARDZO JEST MISTRZOWSKI!

:pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:49   

M i T napisał/a:

BTW:
Neska, a wiesz jak ludzie walą na tego Allena? To jakiś fenomen socjologiczny. Wystarczy napisać na plakacie "Najbardziej kasowy" i kilkanaście razy walnąć spota na TVN-e, a ludzie masowo kupują bilety. Box office nie kłamie.

Tomek


akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Ale juz wiem na co tez pojde jak tylko bedzie - na nowego Koterskiego.

A tak w ogoel to jak kocham chodzic do kina, siedziec w fotelu i chlonac magie, zafiksowany cud z kubkiem neski z mlekiem w ciemnosciach. Pani w kasie dzisiaj sie spytala nas na co te bilety, bo kolezanka poprosila tylko o bilety, nie mowiac o tytule, a ja na to - "na cokolwiek" ;) i tak to ze mna jest :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 22:52   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Krzyk+kamienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana


nie pozalujesz, dobre filmy, ale naprawde Ty tego nie widzialals wczesniej, to hity licealne. To obejrzyj jeszcze "czekajac na Joe" i nam powiesz jak Ci sie podobal.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 12:47   

Seven - no nie ogladam tego wczesniej, teraz stałam się kinomanką, ja dawniej nie przesiadywałam nad filmami zbyt często, wiem że mam szalone wbraki w tej działce, ale nadrobie.

będe dziś oglądac jeszcze "Podziemny krąg", też tego nie widziałam wcześniej.. :mad:


Neska napisał/a:
Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Krzyk+kamienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana


nie pozalujesz, dobre filmy, ale naprawde Ty tego nie widzialals wczesniej, to hity licealne. To obejrzyj jeszcze "czekajac na Joe" i nam powiesz jak Ci sie podobal.


no w najblizszym czasie będę oglądac, dam znac gdy obejrze :P
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 23:58   

Neska napisał/a:
akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Nic nowego, mam tak samo, choć Allen zdaje się przez kilka ostatnich lat seryjnie produkować filmy na jedno kopyto, aż do zajechania materiału. Ostatni jego naprawdę wielki film to "Match Point", reszta "po" mniej lub bardziej dobra. Myślę, że "Scoop" był gorszy niż np. "Midnight Paris", zaś ten słabszy niż, cholera nie pamiętam.... niż dwa ostatnie? :roll:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Wrz 12, 2011 00:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Wrz 13, 2011 16:42   

Dalej nakręcają na Allena:

http://kultura.gazeta.pl/...zycie__400.html

i na 4D:

http://kultura.gazeta.pl/..._w_czwarty.html

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Wrz 13, 2011 16:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Wrz 13, 2011 23:34   

iliq napisał/a:
Molko maybe self-improvement isn't the answer, maybe self-destruction is the answer. 8)

Wg mnie film pokazał iż właśnie przy braku samodoskonalenia możemy wpasc w pułapkę która może doprowadzic nas do totalnego ześwirowania i w rezultacie do autodestrukcji. Walka i agresja nie jest rozwiązaniem jeśli staje sie sensem życia, prowadzi wówczas paradoksalnie do ograniczenia naszej wolności której z wielu powodów tak bardzo pragniemy.
Problem polega na tym, by umiec dokonywac prawidłowych wyborów życiowych a w przypadku nietrafionych miec siłę by je zmieniac a nie popadac w uzależnienia i rezygnację które zmuszaja nas do ciągłego szamotania się ze sobą samym.

Po obejrzeniu tego filmu naszła mnie refleksja, iz w dzisiejszym świecie wiele młodych osób żyjąc w totalnym pospiechu w pogoni za pieniadzem wypala sie, zbyt szybko tracąc kontrole nad swoim życiem, zaczynają walczyc z wszystkim co staje na ich drodze nie bacząc na krzywdy innych, co niestety wcześniej czy później kończy sie klęska ich samych. Życie zmusza wielu ludzi do przyjmowania postaw konformistycznych ale tylko pozornie wydaje się byc to jakims rozwiązaniem, ludzie nie mając dosc siły by wyzwolic sie z tych ograniczeń zamieniają swoje życie w piekło. Dlatego jeszcze raz podkreślę, samodoskonalenie to jest odpowiedź na pytanie, co zrobic by nie ześwirowac w cywilizacji której przyszło nam życ.
'Kamienny krąg" bardzo ładnie pokazał do czego może doprowadzic współczesnego człowieka niczym niepohamowany "zwierzęcy pęd" przed siebie.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 12:53   

Molko czy aby na pewno? Czy samodoskonalenie jako sens życia aż tak bardzo się różnił? Czy naprawdę główny bohater był spełniony na ścieżce którą miał wcześniej? Czy dawały mu cokolwiek nowe meble ikei? Czy przyznasz mi rację, że podziemny krąg przed projektem chaos wnosił więcej dobrego niż złego?
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 13:55   

M i T napisał/a:
Neska napisał/a:
akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Nic nowego, mam tak samo, choć Allen zdaje się przez kilka ostatnich lat seryjnie produkować filmy na jedno kopyto, aż do zajechania materiału. Ostatni jego naprawdę wielki film to "Match Point", reszta "po" mniej lub bardziej dobra. Myślę, że "Scoop" był gorszy niż np. "Midnight Paris", zaś ten słabszy niż, cholera nie pamiętam.... niż dwa ostatnie? :roll:

Tomek


no patrz, tak samo mysle :papa: na Wszystko gra wszystko co dobre sie skonczylo i tych dalszych po prostu nie da sie juz ogladac. Ale o jednym mi przypomniales - nie widzialam Scoop, nie wiem jak to sie stalo 8/ moj synek sie wtedy urodzil i chyba tylko to mialam na glowie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 19:46   

Jest już zwiastun :hihi:

http://film.onet.pl/wideo...14,7,klip.html#

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 19:52   

obejrzałem The Apostle :-)

Marishka , na co powinienem zwrócić szczególną uwagę ? :P

Dar
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 20:02   

iliq napisał/a:
Molko czy aby na pewno? Czy samodoskonalenie jako sens życia aż tak bardzo się różnił? Czy naprawdę główny bohater był spełniony na ścieżce którą miał wcześniej? Czy dawały mu cokolwiek nowe meble ikei? Czy przyznasz mi rację, że podziemny krąg przed projektem chaos wnosił więcej dobrego niż złego?

zależy co rozumiemy przez samodoskonalenie, jeśli dążenie do tego by tylko miec, to można postawic tezę iz takie podejście jest równoznaczne z tym co wyprojektował sobie nasz bohater schodzac w podziemny krąg, czyli haos i autodestukcje. Natomist jesli samodoskonalenie rozumiemy jako prace nad wzmocnieniem swojej sfery emocjolano- duchowej tym samym poczucia własnej wartości, to nalezy oczekiwac, iz potrzeba "zrównania z ziemią" na pozór poukładanego świata który nudzi i mierzi przestanie byc aktualny i nie będziemy musieli zadawadac sobie pytania where is my mind?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 20:11   

dario_ronin napisał/a:
Marishka , na co powinienem zwrócić szczególną uwagę ? :P

Na to, co zwraca Twoją szczególną uwagę :P

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 20:17   

M i T napisał/a:
:P


spryciara :-)

D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Wrz 15, 2011 22:00   

wlasnie na TVP1 leci Billy ELiot :) :pada: :)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
kanapeczka 


Wiek: 39
Dołączyła: 27 Lip 2011
Posty: 33
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 09:27   

Billy Eliot jest cudowny, ogólnie nie lubię ckliwych filmów, ale ten jest w wyjątkowy sposób wzruszający...:) Co do nowego Allena - to aż szkoda słów, taka nuda, ale tak to jest, jak się taśmowo robi filmy... Na nowego Koterskiego też się napalam, trailer jest zajebiaszczy...:)
_________________

 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 15:04   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Sala+samob%C3%B3jc%C3%B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?

Widziałam niedawno.
Moim zdaniem bardzo dobry polski film.
Polecam obejrzeć.



:)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 17:46   

Wim Wenders - Pina Bausch:

http://www.youtube.com/wa...player_embedded

http://www.wysokieobcasy...._Warszawie.html

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 17, 2011 11:02   

pamiętacie film No Mercy (1986) z Kim Basinger ?

http://www.youtube.com/wa...G2RZ10dDw0&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=_72mKZ5z-9Y

Policjant porywa dziewczynę by sprowokować gangstera ...
mroczny klimat Nowego Orleanu...
film jak film ( przyzwoita sensacja , sporo brutalnych scen ) ,
ale ...
wtedy uznałem Kim najpiękniejsza kobietą Świata
http://www.youtube.com/wa...feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=CMxQ4OXpVuk
http://www.youtube.com/wa...=1&feature=fvwp

... i w zasadzie do dziś zdania nie zmieniłem :P


znów pomyliłem watki ? :D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Wrz 17, 2011 11:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 17, 2011 12:30   

Zaś Gere. Spoko. Oglądałem baaardzo dawno temu i NIC nie pamiętam. Wymagana powtórka.

Ale ja aktualnie czekam z wypiekami na twarzy na TO:


Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 17, 2011 12:47   

M i T napisał/a:
czekam


po co czekać - Kino czeka na ciebie :-)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Wrz 19, 2011 01:00   

Bohater ostatniego tygodnia :hihi:

Przypominam sobie wciąż czasy vhs-ów, no a Jason Vorhees, z uwielbieniem szlachtujący debilną młodzież, robił swego czasu wrażenie. Seria, którą rozpoczął slasher-pionier gatunku, z epizodu na epizod coraz bardziej wędrował w krainę WTF, aż do skrajnego absurdu.
Nie ma co się roztkliwiać - bardziej ciekawostka, flesh z przeszłości, zew sentymentalny i próba ponownej konfrontacji z ... no właśnie, z czym?
Tak naprawdę, jedyne, co się broni, to muzyka (3 pierwsze części ilustrowane są kapitalnie), no i sama postać Jasona. Od chwili gdy wór zakładany na łeb zamienił na maskę hokejowego bramkarza, powiało niepokojem. Tak więc, jeśli spacerując wieczorną porą po uśpionym biwaku, zobaczycie rosłego milczka w masce i podartych łachach, chyżo wyciągajcie kulasy ;)

Tomek

ps: Najlepsze części? Pierwsza, choć Jasona tam nie po prostu :roll:
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Wrz 22, 2011 00:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Wrz 19, 2011 01:10   

Jezusmaria, podobno Gosling w "Drive" jest bohaterem-milczkiem, zakochuje się w fajnej dziewczynie, stawia czoła łachudrom, a film ma Mannowski klimacik... i jest dla dorosłych widzów :viva:
Uwielbiam bohaterów-milczków (nie, nie chodzi o Jasona V.), uwielbiam Goslinga, teraz w kinie nie ma miejsca dla milczków, a szkoda (gra twarzą, oczami świadczy mocno o aktorstwie). Mam nadzieję, że chłopaki, u których poczytałem zachwyty, nie przesadzili!!

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Wrz 22, 2011 00:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 20:51   

nowy film Koterskiego http://youtu.be/m0YlcGve5Ek
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Wrz 27, 2011 14:29   

Na Koterskiego się czeka, wiadomo.
Trailer przekonał mnie jedynie na tyle, by nie zapomnieć. Główny zarzut? Za dużo "mięska", albo inaczej: bluzgi wydają się podoklejane, nieco sztucznie to brzmi.
Fajnie jednak, że składnia dialogów a la Koterski się ostała :)

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Wrz 29, 2011 21:25   

"Drive" zaczynam seans :D

"Jeśli uzupełnić całość surową muzyką Cliffa Martineza otrzymamy "Bullitta" XXI wieku."
?
zobaczymy

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 17:48   

Dario.
Nie popieram chwytliwych bajeczek przedpremierowych lub określeń: polski Brad Pitt, polski Steven Wilson czy Eastwood epoki średniowiecza ;) , albowiem"Bullitt" był jeden i jeden był "Bullitt" :) A teraz mam (miałem już) okazję zobaczyć mocny, piękny, nasycony klimatem dramat sensacyjny z możliwie własną osobowością - bez nadmiernych kalek, za to z umiejętnie wkomponowanymi wpływami.
Dostałem dokładnie to, co chciałem - poza jednym: film był za krótki o co najmniej godzinę i szlag mnie trafiał, kiedy ja się dopiero rozkręcałem, a Refn bezlitośnie kończył :roll:

ps:Ciągle mam przed oczami twarz Goslinga i jego partnerki, kiedy zasuwające się drzwi windy przerywają ich kontakt wzrokowy. To jest scena arcymistrzowska.

c.d.n.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Wrz 30, 2011 17:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 18:36   

M i T napisał/a:
kiedy ja się dopiero rozkręcałem, a Refn bezlitośnie kończył :roll:

to poczułeś się jak spora część kobiet :hihi:

sorry , musiałem :D

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 18:41   

Monica Bellucci kończy 47 lat :P

http://film.onet.pl/fotor...ortaz-maly.html

D
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 18:45   

Zawsze to miło stwierdzić,
że kiedy osiągnę 70tkę,
23 lata młodsze kobiety
będą nadal nieźle się prezentować.
:-)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 19:13   

Adam319 napisał/a:
Zawsze to miło stwierdzić,
że kiedy osiągnę 70tkę,
23 lata młodsze kobiety
będą nadal nieźle się prezentować.
:-)

Kobiety po 40 tce na prawde moga sie swietnie prezentowac, np. znane popularne Polki
Agnieszka Maciąg
Małgorzta Kożuchowska
Małgorzata Foremniak
Ewa Pacuła
Ewa Wachowicz itd
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 20:04   

Adam319 napisał/a:
Zawsze to miło stwierdzić,
że kiedy osiągnę 70tkę,
23 lata młodsze kobiety
będą nadal nieźle się prezentować.
:-)


Tekst września ;D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 21:05   

Fragment opinii z sieci n/t "Drive". Zgadzam się z nią bardzo chętnie, właściwie jest kwintesencją. Nie wiem, czy po czymś tak znakomicie napisanym, jest jeszcze sens coś dodawać. Za to odczekam, przemielę, może mi coś wyskoczy nieoczekiwanego i się okaże, że poniższe słowa straciły na aktualności, albo wymagają szerszego potraktowania. Pisałem: film jest krótki, za krótki, zdecydoooooowanie za krótki i jest to właściwie jego jedyna istotna wada.
Cytat:
Piękny na wielu płaszczyznach. Piękne zdjęcia. Piękny kawałek "A Real Hero", który do teraz sobie nucę w myślach. Piękny był sposób eksterminacji wrogów - prymitywna zemsta. Piękna była scena w windzie - przerażona kobieta patrząca, jak jej facet miażdży czaszkę obcemu kolesiowi. Piękny był główny bohater, ale nie w tym gejowskim sensie, lecz w tym zajebistym - widać, że Refn czerpał całymi garściami z ponadczasowej klasyki bezimiennych, bezlitosnych, milczących twardzieli, którzy najpierw muszą zrobić swoje, nim zrobią cokolwiek innego. I ta blondyneczka, taka idealna, spacerująca na brzegu życia, po stronie natury i biologii, podczas gdy mężczyzna kroczy po drugiej stronie, wybiera brzeg śmierci. To jest historia.


ps: Achh...jeszcze scena. Kierowca pyta małego: "chcesz wykałaczkę?".
Mocarne poprzez kontekst 8)

Tomek

P.S. Mannowsko-Fincherowsko-Eastwoodowski :viva:

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Wrz 30, 2011 21:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Paź 02, 2011 23:48   

dzis bede miec bezsenna noc -obehrzalam juz Pod sloncem Toskanii, teraz ogladam Wesele SMarzowskiego i niebawem Zycie beze mnie o 1.15 na 1
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 03, 2011 18:50   

Ktoś oglądał Drzewo Życia?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 03, 2011 19:11   

Ja :)
Kicha jak stąd na Zachodnie Wybrzeże! Pretensjonalny, koszmarnie przeintelektualizowany, filozoficzno-egzystencjalny bonk Malicka. Oczywiście dobry Pitt, dobre aktorstwo i w ogóle, ale nie wystarczy poskładać do kupy wrażeń z Odysei Kosmicznej Kubricka z obyczajówką pełną metafizycznych przesłań.
Nawet nie mam ochoty silić się na uzasadnienie i nie kieruj się moją, jak zwykle skrajnie subiektywną, opinią.
Co więcej, myślę, że będziesz "Tree of Life" zachwycony.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 03, 2011 20:08   

Dzięki Tomku, zobaczymy 8)

ps. a Melancholia jak się wam podobała ?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 03, 2011 20:29   

Waldek, sprowokowałeś do głębszej wypowiedzi w/s "Melancholii".
Otóż, gdyby nie febra trapiąca kamery, byłby to nie tylko najlepszy film snoba Von Triera, ale jeden z najlepszych europejskich filmów ever. Podkreślam przy tym, że stopniowo tracę cierpliwość do kina europejskiego, więc tym większa radość, że jeden z technicznie najgorszych filmowców świata (na własne życzenie) - posługujący się przy tym zwykle ciekawą psychologicznie tematyką - wytrącił mnie skutecznie z euro-złyzmu właśnie "Melancholią". Nie "Antychrystem" (nie mam ochoty wracać do niego kompletnie, jak się okazało) ani socjalistyczną bajeczką o ślepej matce, ale właśnie ślubną psychodramą zapiętą klamrą globalnej katastrofy.
Nie lubię chwalić VonTriera, ale muszę mu to przyznać: zrobił film, którego nie da się zapomnieć w żaden sposób.
Szerzej wkrótce.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Paź 04, 2011 18:28, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 08, 2011 21:04   

uwaga: spoilery jak cholera!

Absurdem jest, żeśmy się urodzili, i absurdem, że umrzemy.
J.P.Sartre

Obiecałem sobie nie sięgać więcej po filmy VonTriera, a zasadę złamałem wiedziony tematyką kosmicznej katastrofy i głębokiej depresji, które odważnie zawarł reżyser w jednej historii. I powiem tak: wreszcie, mimo paskudnej specyfiki "dogmy", jakiej hołduje VonTrier, doczekałem się filmu zrozumiałego, sensownego, spójnego, bez tandetnej, nadętej symboliki, bełkotu Wielkich Europejskich Reżyserów i w końcu naprawdę wstrząsającego.


Historia, pomijając sekwencje interplanetarne, zbudowana jest w oparciu o skąpy wymiar czasowy, jedność miejsca i wątku, co pozwala spokojnie trawić bieg wydarzeń. Teatralność "Melancholii" i jej kameralny charakter nikogo nie będą dziwić, bo Von Trier jest autorem filmów jeszcze bardziej "na deski", jak choćby "Dogville" - praktycznie pozbawiony nawet dekoracji. Zachował na szczęście jednak to, co odróżnia teatr od filmu - poziom i charakter warsztatu aktorskiego.
Minimalizm w formie i maksymalny ładunek emocjonalny, ot i cała "Melancholia".
Początek jak skadrowany z Odysei Kubricka, z tą jednak różnicą, że zapowiada i uprzedza koniec wszystkich końców, bezlitosny przypadek, na który nie ma żadnej technicznej rady, nic nie jest w stanie zmienić biegu wydarzeń. Totalna zagłada, beznadzieja, zero szans, zero litości i w końcu też - kompletny brak sensu tworzonego przecież poprzez tyle tysięcy lat ludzkiej historii.
Wszystko, co kochaliśmy, czego nienawidziliśmy, wobec czego byliśmy obojętni, co nas mogło spotkać a nie spotkało, co mogło zostać jeszcze powiedziane lub zostało powiedziane w sposób, jakiego byśmy sobie nie życzyli; całe zmagazynowane osiągnięcia, kapitały marzeń i dążeń, wszelkie projekty, zachcianki, związki, duperele i pryncypia - wszystko to TRAFI KOSMICZNY SZLAG OSTATECZNIE I NIEODWOŁALNIE!!
I nie będzie żadnego Willisa ratującego świat, żadnej odnowy, kolejnej szansy, a jedynie krótkotrwałe poczucie bezgranicznie wręcz obezwładniającego poczucia bezradności.
Bo właśnie bezradność jednostki wobec nieuniknionego zdarzenia mającego zniweczyć WSZYSTKO i WSZYSTKICH wraz z nią samą, jest czymś być może gorszym niż osobista śmierć. Odejść w taki sposób, wiedząc, że nikt więcej się nie uśmiechnie, nie zapłacze, nie urodzi kolejnego dziecka, nie włączy swej ulubionej płyty, że pamięć o ludziach przepadnie w próżni, jakby jej nigdy nie było, przytłacza nie tylko bohatera, ale widza również - zwłaszcza ateistę - i dlatego film VonTriera jest tak dobry, wręcz, bez żadnej przesady, porażający.


Co lubię w filmach szczególnie, to mała ilość postaci wiodących. Gdy jest ich zbyt dużo, reżyser może nie mieć czasu i miejsca na porządne nakreślenie każdej z nich, no chyba, że jest geniuszem, a Von Trier geniuszem nie jest.
Sukces artystyczny "Melancholii" to sama historia i siła oddziaływania jej nieuchronnego epilogu. Jest to psychodrama storpedowana w finale homo-katastrofą, która od samego początku jest czymś oczywistym, bo VonTrier skazał ludzkość już w pierwszych kadrach, choć o dziwo, podprogowo przez cały czas towarzyszyło uczucie znane kinomanom - coś w rodzaju absurdalnej nadziei na happy end (tyczący się tutaj losów ludzkości, np. w "Eden Lake" losów bohaterki, a w "Jaws" setny raz oglądając, mamy nadzieję, że Quint przeżyje, bo zdążyliśmy go bardzo, ale to bardzo polubić).
Szczęśliwe zakończenie z całą pewnością odjęłoby punktów z wysokiej oceny, jaką postawiłem "Melancholii" i nie wyobrażam sobie, by miało być inne. Byłby to wówczas kolejny wybornie zagrany dramat psychologiczny o depresji, a nie egzystencjalna lacrimosa-rozpiździel o największym pułapie doszczętnego zdołowania. Ten film dotyka dna bezradności, albo raczej celuje w sam środek jej istoty – trafiając zresztą - i mimo, że po napisach końcowych, wciąż na niebie za oknem widać znane gwiazdy na swoich miejscach, to jednak dłużej utrzymujący się jednostajny huk przelatującego samolotu, wywołuję podskórny niepokój.

Pokrótce o bohaterkach.

Claire i Justine - dwie siostry.
Justine właśnie wychodzi za mąż i na jej weselu opiera się większa część opowieści. Śledzimy krok po kroku przebieg wesela, które organizuje dla młodej pary, w domu-pałacu, niemiłosiernie zamożna familia Claire. Nie od razu dostrzegamy chronicznego doła trapiącego Justine, choć gdy tylko akcja przenosi się do wnętrz, a wesele nabiera tempa, możemy już tylko obserwować stopniowo gasnącą pannę młodą i jej desynchronizację z otoczeniem.
Mamy klasyczne przypadki - toksyczna, nieobecna, nieszczęśliwa matka, zdziecinniały, zagubiony ojciec, krezus John - mąż Claire i nieco gości. Pan młody (w tej roli syn Skarsgarda) jest ofiarą tego bezsensownego związku, a raczej w wyniku konfrontacji z depresją, poddaje się wręcz modelowo. Człowiek z głęboką melancholią, a na taką cierpi Justine, nie jest w stanie pokochać, a zachowywanie pozorów jest ponad siły. Związek tych dwojga skazany jest na kolaps dokładnie tak samo nieuchronnie jak Ziemia.
Justine co rusz to znika z sali weselnej, zamyka się w pokoju, zasypia w sukni ślubnej, jest wybudzana i sprowadzana do gości, praktycznie w ogóle nie ma siły nawiązać jakiejkolwiek dyskusji, otoczenie właściwie dla niej nie istnieje, jak i mąż zresztą - totalnie bezradny wobec sytuacji. Gdy po nieudanej próbie stosunku, Justine wychodzi z pokoju, ich los jest przesądzony, bo VonTrier każe swojej bohaterce odbyć szybki, agresywny numerek z obcym, świeżo upieczonym współpracownikiem. Panna młoda odmawia dopiero co poślubionemu mężowi seksu – i to jest poniekąd całkiem zrozumiałe, bo ślub to stres przecież, ale potem ubiera się, wychodzi i prawie gwałci w świetle lamp ogrodowych jakiegoś chłystka, co nie jest w stanie wygęgać składnej wypowiedzi i którego prawie nie zna. Straszne, dekadenckie na wskroś i jakże wymowne. Oczywiście, wkrótce potem weselnicy rozjeżdżają się do domów, pan młody kapituluje i też się wynosi, a Justine coraz bardziej podupada również fizycznie.
Po jakimś czasie do domu Claire przywozi ją taksówka, prawie w stanie katatonii, no i mamy już głównych bohaterów, na których skupiamy całą uwagę: Justine, Claire, Johna wraz z ich synem, a na niebie zbliżającą się Melancholię - bo tak nazwano planetę, która właśnie rozpoczęła z Ziemią taniec śmierci.
W tym miejscu mamy też zetknięcie się dwóch płaszczyzn dramatu. W chwili, kiedy Justine, jako pierwsza, wypatrzyła Melancholię na niebie i gdy jako pierwsza instynktownie przeczuwa coś więcej niż klasycznie pojmowany koniec, bohaterowie filmu coraz częściej kierują swój wzrok w przestrzeń nieba, z którego nadejdzie zagłada, czego perspektywę spychają na rzecz nadziei.
O dziwo, wizja bezpowrotnego zniknięcia ludzkości powoduje u Justine ożywienie, coś w rodzaju niezdrowego pobudzenia. Zaczyna łapać kontakt ze zmysłami, choć nie opuszcza jej deprecha. Żywi przekonanie o sensowności katastrofy i bezsensie ludzkiej egzystencji.
Nikt nas nie będzie pamiętał, po prostu przestaniemy istnieć, a prócz nas nie ma we Wszechświecie nikogo - tak Justine stawia sprawę. Nawet nie wiemy, jak myśli naprawdę, bo wszystko przesłania depresja.
Jest taka scena, kiedy naga Justine oddaje się planecie – katowi, coraz bardziej widocznemu na niebie. To chyba jedyny symbol i wraz z kadrami w slow-motion, jedyna poetyka obecna w tym filmie. Bałem się, że VonTrier zacznie uprawiać jakie wizjonerstwo teczniczne czy moralizatorstwo, ale nie, na szczęście ograniczył się do przesłania, że ludzkie starania, problemy, rozterki, usiłowania, próby i plany można o d*pę rozbić. Nie chcę się przy tym wikłać w drobiazgowe, nierzadko wymuszone analizy, co poeta chciał powiedzieć TAK NAPRAWDĘ, bo zwykle prowadzą do bezproduktywnego zapełniania kartek papieru czy ekranu bełkotem wręcz niemożliwym do zniesienia, jak i generują treści, których nie ma w konkretnym filmie. Widzę po prostu "Melancholię" jako klarowny obraz katastrofy ludzkiego planowania czegokolwiek. To nie zły bóg czy bóg karzący doprowadza do zagłady, ale cholerny przypadek.
Parafrazując egzystencjalistów - ludzkość uprzednio wyłoniona stopniowo z niebytu, zostaje weń z całym impetem i brutalnie wrzucona, tym razem bezpowrotnie i w jednym momencie. Dematerializacja zjawiska zupełnie niepowtarzalnego w skali kosmosu - przerażający dramat. Nie widzę niczego pięknego w zagładzie, o czym zapewnia plakat promujący i chyba same słowa reżysera.
Niczego pięknego nie widzi też jedyna dorosła osoba dramatu, z jaką można się utożsamić z pozycji człowieka kochającego życie, bądź też nie owładniętego depresją - to Claire, żona Johna, siostra Justine. Ona do ostatniej chwili, w spazmach obłędnego strachu, liczy jeszcze na to, że ochroni siebie i syna. Jej mąż, wcześniej otrzymawszy potwierdzenie najgorszego, pozostawia w cholerę przyrządy optyczne, biegnie do stajni i tam łyka lekarstwa - nie był w stanie spojrzeć w oczy żony i synka po tym, jak zapewniał, że planeta jednak minie Ziemię, co miało miejsce, lecz na krótko. Epizod mijania Ziemi przez Melancholię, uważam za majstersztyk, sami zobaczcie te chwile radości i pozornego bezpieczeństwa. Trier-sadysta czy egzystencjalista? A może jedno i drugie? Szczęśliwie zabrakło Triera-prowokatora, bo ta sztuka mu nie wychodzi. Poza filmem jest jeszcze gorzej, prawie jak Wojewódzki, ten sam poziom. Żenujący plastik.

Wracam do filmu:

Scena finałowa wgniata i zamiata.
Koncertowo skomponowana. Oto Justine, dotąd bezradna, otępiała, nieobecna, półprzytomna, zrezygnowana i kompletnie dysfunkcyjna - tuż przed zderzeniem, ze stoickim spokojem opowiada siostrzeńcowi bajkę o ratunku, który zapewnić ma "magiczna grota", czy coś w tym stylu. Chłopczyk chętnie ją kupuje, więc stawiają drewnianą konstrukcję z badyli i cała trójka chwyta się za ręce. Tylko chłopiec ma zamknięte oczy - to gwarant sukcesu.
Jeszcze tylko ostatnie kadry i twarz Clair: w życiu nie widziałem, by ktoś zagrał tak doskonale ostatni spazm płaczu i oddał mimicznie twarz UDRĘCZONĄ poczuciem monstrualnej bezradności, strachu. Na jej twarzy w tych ostatnich chwilach, pojawiał się nie tylko kolosalny strach, ale również mgnienie świadomości ostateczności, zupełnie nie mającej związku z jakąkolwiek celowością. Zaraz umrze cała ludzkość, umrę ja, moja siostra – której zresztą wszystko jedno i synek wierzący w ostatnią w swoim życiu bajkę, w ostatni mit, jaki mu sprzedano w ramach jedynej sensownej pomocy, której można było udzielić w TAKIEJ sytuacji.
Źle się ogląda końcowe sekwencje, bo gubią całkowicie wrażenie inscenizacji, czułem się naprawdę parszywie. Potem bach i napisy. I klasyczna muzyka, którą teraz już zawsze będę kojarzył ze śmiertelnym tańcem planety Ziemi z planetą Melancholią. Napisy końcowe...


Film jest znakomity, wart powrotu, tylko z jakich powodów? By zobaczyć kolejny raz potworną porażkę bohaterów, czy też po to, by złowić detal, wcześniej niezauważony? Czy jest szansa, by kolejny seans potraktować bardziej „na chłodno”, jak krytyk, filmoznawca? Co myślał VonTrier, kiedy komponował film? Czy jest to wyraz bezgranicznej nienawiści do ludzkości, mający jakąś przyczynę, czy raczej chodzi o dzieło głęboko i dotkliwie penetrujące zakamarki egzystencjalizmu – praktycznie nie mającego obecnie swego miejsca w rzeczywistości tworzonej w Krzemowej Dolinie, we współczesnym świecie pełnym cywilizacyjnych masek, pod którymi można schować właściwie każdą tragedię, albo ją umniejszyć, ominąć, czy też nadać jej terapeutyczny sens, jak to robią np. dobryści i ludzie religijni.
Jak wiecie, nie widzę sensu w cierpieniu. Żadne cierpienie nie uszlachetnia, a zdecydowanie osłabia, wzbudza niechęć do innych ludzi, do siebie samego, wywołuje torsje w ciężko budowanym poczuciu mocy. Maski szlachetności, jakie nakładają na ból ludzie, są sztywne, grube, brzydkie i kaleczą. Ból się przeżywa i mówi o nim, jak już się pojawi. Być może, w tym jest jego sens? Przeżyć ból, przeryć go na wylot, by móc próbować dalej i dalej.. bo może za Słońcem nie jest aż tak źle?

Epilog

Wyjątkowo, gdy pisałem o wrażeniach, nie naszło mnie na ochy i achy nad muzyką do filmu czy aktorstwem. Co tu pisać, kiedy rolę sióstr zagrały WYBITNE aktorki, dysponujące rozległym i perfekcyjnym warsztatem. Wszystko w tej kwestii było tip top. Pozostaje jedynie zdobyć się na pewną odwagę i samemu zmierzyć z Ostatecznym – jakkolwiek by się nie prezentowało.
Rekomenduję zdecydowanie i gorąco zachęcam, a piszę to ja czyli ktoś, kto woli, by tzw. ambitne kino europejskie miało nałożony kaganiec przy pierwszym z nim kontakcie :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 09, 2011 02:08, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 08, 2011 21:33   

To ci dopiero! Na filmie się nie popłakałam, a dopiero na Twojej recenzji, Kochanie :pada:

Marishka

Dzięki Kwiatuszku :)

T.
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Paź 08, 2011 21:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Sob Paź 08, 2011 22:33   

Tomek zamierza chyba zdeklasyfikować wortal filmweb. ;D
Wystarczy, że kliknę ten temat, pojawia się recenzja zarówno nowych pozycji filmowych jak i odgrzewanych hitów minionych lat.
A ponieważ mam spore zaległości w tej sferze, podobnie jak Molka :P , chętnie odkrywam nowe tytuły i rozkoszuję się sztuką filmową.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 09:05   

M i T napisał/a:
Film jest znakomity


Tomek , potrafisz zachęcić - na pewno obejrzę :-)

mam nadzieję , że nie będę rozczarowany (?)

po "Drive" byłem zawiedziony , wręcz zniesmaczony
lecząc rany zrobiłem powtórkę z rozrywki czyli Vanishing Point (1971) , a potem ... Vanishing Point (1997)
i dopiero zasnąłem spokojnie :P

Ps. co Cię napędza człowieku , paliwo rakietowe ? :D

Dar
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 10:46   

Ja dodam że byłem na filmie "Skóra, w której żyję'' Almodovara. Przekombinowany, zakończenie jakby wymyślone na szybko, gra aktorska, ogólnie klimat zły. Więc nie polecam. Miał trzymać w napięciu- nie trzymał, faktycznie jest parę zaskoczeń jeżeli chodzi o poprowadzenia scenariusza ale to wszystko jest ... nie wiem jak to nazwać ale ogólnie nie przemawia do mnie sposób w jaki reżyser chciał mnie wciągnąć w cały wątek.
Z drugiej strony taki jest chyba Almodovaro, ja osobiście jednak za nim nie przepadam. Więc fanom reżysera może się podobać.


Pozdro
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 12:24   

Wczoraj ogladalem Tree of Life ale niestety zasnalem, to juz 3 podejscie do tego filmu i nieudane znowu :(
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 16:43   

dario_ronin napisał/a:
po "Drive" byłem zawiedziony , wręcz zniesmaczony
lecząc rany zrobiłem powtórkę z rozrywki czyli Vanishing Point (1971) , a potem ... Vanishing Point (1997)

Ale "V.P." to inna bajka zupełnie, na dodatek nie broni się już po latach. Rimejk też zrobili? Ło rany bomba :roll: Co Cię zniesmaczyło w "Drive"?
Cytat:
Ps. co Cię napędza człowieku , paliwo rakietowe ? :D

Miłość i nienawiść :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 09, 2011 16:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 17:52   

Wyobraźcie sobie, że idziecie leśną ścieżką i nagle przystajecie na widok człowieka w agonii. Wiadomo, że rany są tak potworne, że nie ma szans na ratunek. Oczywiście, żyjecie w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo nosić broń lub jej nie nosić. Wy broń akurat macie, więc co robicie? Patrzycie ze spokojem na męczarnie i prośby o wybawienie z bólu, zostawiacie go na pastwę losu, czy może spełniacie jego prośbę?
Nieszczęśnik ten symbolizuje współczesne polskie kino, znajdujące się w stanie agonalnym. Widać drgawki, pojedyncze spazmy, jęki, ze wszystkich ran broczy krew i przede wszystkim ropa. Tak jest, ROPA - wstrętna, obrzydliwa, oślizgła, tocząca fetor zgnilizny maź. Czy macie ochotę patrzeć, jak ten żywy trup dogorywa?
Oto jedna ze śmiertelnych ran współczesnego polskiego kina, czyli komercyjne, wielkie produkcje. Znane nazwiska, za każdym niemal razem kładą wdzięczną tematykę na dechy. Myślałem do tej pory, że "Katyń" sięgnął dna. Myliłem się. A w przygotowaniu film o tow. Wałęsie i uj wie, o kim jeszcze, może o Kiszczaku?

Wypijmy za nieskazitelnie białą szczenę Nataszy, za jej twarz nieskażoną sztuką aktorską, mundur odpicowany, za Hoffmana wypijmy, który sam chyba nie wierzył w to, co mówił na antenie TVPInfo. Wypijmy, parafrazując, za te błędy w mundurze 8/

Ale mimo to, ludzie, idźcie do kina na wielki polski film edukacyjny! Nie dobijajcie trupa, mimo, że krzyczy o śmierć. Kupcie bilet na czyde, zobaczcie Olbrychskiego w czyde, któremu tow. Piłsudzki dał w papę, uprzednio wstawszy z grobu. Idźcie mimo wszystko, bo to film m.in. z waszych pieniędzy. Państwo i rządem wspierani twórcy, wiedzą mianowicie najlepiej, co każdy Polak ma chcieć.
I zatańczcie razem z Natasią pa pa pa papaparara, pa pa pa papapara

ps: Wiecie, co ja zrobię? Zostawię tego trupa, niech jęczy i krwawi jak najdłużej. Mam ku temu swoje powody :/

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 09, 2011 18:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 18:52   

M i T napisał/a:
Ale "V.P." to inna bajka zupełnie, na dodatek nie broni się już po latach.


nawet dziś ogląda się z przyjemnością , choć przyznaję klimat lat 70 tych może nie działać na młodsze pokolenie , dla nich jest właśnie Remake 1997 z Viggo Mortensenem i choć rzadko są lepsze od pierwowzorów (?) ten powinieneś obejrzeć ( tak z ciekawości ) :P
Myślę , że dziś dobry reżyser "z jądrami" :hihi: mógłby zrobić to lepiej ( może Eastwood ).

M i T napisał/a:
Co Cię zniesmaczyło w "Drive"?


no właśnie , co ma tytuł do filmu ?

oczekujesz ostrej jazdy , zapachu palonych opon , choćby kropelki potu , tymczasem ... akcja pooowooolnaaa , pierwszy pościg w 53 min. !!! , fabuła nudna , bez klimatu , cienkie "Love story" z kołami w tle , sorry - gdybym oglądał w kinie zeżarłbym bilet ze złości ;D

a , jeszcze jedno - gra twarzą Goslinga - toż to Rocky po ciężkim dniu , a nie Kowalski z V.P.
rycerski był , ale smuutny ten driver - kaskader - zabójca ( i po co ta nadmierna brutalność )
muzyka chyba była najlepsza , choć zbyt hałaśliwa

może jestem emocjonalnym daltonistą , ale bezbarwny to film IMO

BTW dawno już zauważyłem :viva: , że dobre filmy mają przynajmniej 100 min. 8)

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 19:23   

dario_ronin napisał/a:
no właśnie , co ma tytuł do filmu ?

WSZYSTKO! Bo w tym słowie zawartych jest wiele znaczeń i subtelności, a kojarzenie go jedynie z jazdą samochodem, to dość prymitywne "tłumaczenie".

Znaczenie "drive" (jako rzeczownika), to między innymi popęd (do seksu, agresji, pieniędzy, etc.), więc pasuje jak ulał :)

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 09, 2011 19:25, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 19:35   

M i T napisał/a:
innymi popęd (do seksu, agresji, pieniędzy, etc.), więc pasuje jak ulał :)


no nie bardzo raczej :D

ani seksu , ani agresji , ani popędu do pieniędzy główny bohater nie zaprezentował
niestety
może film byłby ciekawszy

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 19:40   

Dario, może oglądałeś jakiś inny "Drive"? :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 19:56   

M i T napisał/a:
może oglądałeś jakiś inny "Drive"?


myślałem o tym , ale Gosling "grał" ;D

Darek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 20:13   

to może być ciekawy film

The Ides of March (2011) 101 min. 8)

http://www.imdb.com/title/tt1124035/

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 20:14   

Bo grał, jednak z Kierowcy milczek był, więc cedził każde słowo jak makaron przez durszlak. Ja Ci powiem, czym przemawiał: spojrzeniem, lekkim drgnieniem skupionej i wiecznie spiętej, zastygłej w czujności twarzy. Przemawiał też butem, jak w windzie i drążkiem zmiany biegów.

ps: na dziś dość w tym wątku z mojej strony. Jestem tak w...y, że jak se przypomnę scenę w windzie, to jest kilka osób.....

Tomek

P.P.S. Bo Driver to bohater typowo "Eastwoodowski" :viva: Ja przez cały czas miałam wrażenie, że w nim się "gotuje", że za chwilę wybuchnie to wszystko, co tłumi. Gosling to świetnie pokazał subtelną mimiką, bardzo naturalnie.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Paź 09, 2011 20:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Paź 09, 2011 20:16   

M i T napisał/a:

Obrazek
Wypijmy za nieskazitelnie białą szczenę Nataszy, za jej twarz nieskażoną sztuką aktorską, mundur odpicowany,

sama racja, mnie tez ta scena zazenowala
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 09, 2011 20:40   

M i T napisał/a:
jednak z Kierowcy milczek był,


z nudów zajrzałem na Filmweb oto cytat :

"świetnie zdjęcia, super dobrana muzyka. otwierająca scena zapowiadająca miażdżący film okazała się tylko jednym z lepszych przebłysków tego filmu. jasne, można raz na jakiś robić bardzo syntetyczne dialogi wypełnione przez 80% ciszą ale może jednak nie przez cały film. były zresztą tak banalne i na siłę nibyinneartystyczne, że wyszedł tylko pseudoartyzm, który od pewnego momentu stał się śmieszny. takie 'między słowami' ale bez sensu, Disney z drastycznymi scenami. wszystko w filmie wydaje się być aż do bólu przewidywalne, historyjka, która była opowiadana już miliard razy. nie wiem jak można w ogóle porównywać to do fight club, memento czy innych o wiele lepszych filmów od tego.
film miał klimat ale to nie znaczy automatycznie, że był rewelacyjny skoro nie powoduje kompletnie żadnych przemyśleń ani nawet niczym nie zaskakuje pod względem fabuły."
ale rozumiem , że scena w windzie mogła Ci się podobać :-x
prawdziwy twardziel , tia
i dał się zadźgać jak pipa :hihi:

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 10, 2011 00:23   

dario_ronin napisał/a:
i dał się zadźgać jak pipa :hihi:

Nie wierzę, tam musiała być "c-i-p-a".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Paź 10, 2011 00:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Paź 12, 2011 12:49   

Świetne, super, doskonałe! :viva:



Tomek
 
     
corium
[Usunięty]

Wysłany: Śro Paź 12, 2011 16:36   

M i T napisał/a:
A w przygotowaniu film o tow. Wałęsie


Wajda juz nakrecil Czlowieka z marmuru,Czlowieka z zelaza,teraz przyszedl czas na Czlowieka z motorowki :hah:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Paź 12, 2011 20:17   

Zerknijcie na parę telegrafistów u Hoffmanna. Polit-poprawność, jak już się do niej dopuści, nie zna absolutnie żadnych granic. Sztucznie wetknięty motyw, pozostanie ni mniej, ni więcej, tylko sztucznie wetkniętym motywem.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 14, 2011 15:08   

Coś mi się wydaje, że ten teaser może okazać się lepszy od samego filmu :hihi:

http://www.youtube.com/watch?v=yQoWfjFPxUo

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 14, 2011 21:15   

GDZIE JEST LICZNIK WYŚWIETLEŃ WĄTKU (dotychczasowy stan) i POSTY Z 2009 ROKU?????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

T.
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Paź 14, 2011 21:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 14, 2011 22:37   



Tomek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Sob Paź 15, 2011 05:11   

Ten pad jest technicznie doskonały.
Trzeba by tę metodę treningu wprowadzić do Judo i pokrewnych.
Jestem za.
:)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Paź 15, 2011 06:43   

M i T napisał/a:
Obrazek

Tomek

Nie widziałam tego filmu, opisał bys cos bardziej szczegółowo, to nasz rodzimy czy zagraniczny, wygląda ciekawie.

 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Nie Paź 16, 2011 16:04   

M i T napisał/a:
dario_ronin napisał/a:
i dał się zadźgać jak pipa :hihi:

Nie wierzę, tam musiała być "c-i-p-a".

Tomek




Może by tak pasywno-agresywnie zniechęcić do wulgaryzmów:

- może 10 dni karceru (bez avatara)
- może 10 dni o chlebie i wodzie (bez BBcode)
:-)
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Pon Paź 17, 2011 02:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 16, 2011 17:49   

Adam319 napisał/a:
Może by tak pasywno-agresywnie zniechęcić do wulgaryzmów:


jestem za , ale kogo ? ;D

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Paź 20, 2011 19:44   

Lubię tego gościa (fajny artykuł):

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html

No i czekam na "Dangerous Method" :P

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Paź 20, 2011 19:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Paź 24, 2011 14:05   

kolejny zawod, Koterski :| boze, przegadane kino drogi, oklepane, pelne frazesow dialogi, nic zaskakujacego. Juz by nie byl taki nudny, gdyby chocby zilustrowal kilka z dialogow. A tak to... znowu chcialo sie spac :roll:

no, ale niebawem ide na 6 filmow, moze cos sie ustrzeli 8)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 24, 2011 15:51   

Neska, zarzuć szóstką proszę.

Ostatnio szperam po niszowym kinie grozy i wynalazłem dziwo zwące się "Yellow Brick Road" - mocno oryginalny i wsparty symboliką "Wizard of Oz".

ps: Kondrat parodiuje tow. Wajdę. Boskie, uwielbiam jak go gnębią :D
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Paź 24, 2011 18:41   

H.Joel Osment. Przykre.


Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Paź 24, 2011 21:23   

Pierwszy przedskoczek: Stalowi giganci (z synem) ale tu moze wysle meza, ostatnio musialam zmeczyc Transformersy i srednio mi bylo a maz chetnie by poszedl.
Drugi przedskoczek: Kubus Puchatek albo Krol lew (z coreczka, zobaczymy co wybierze)
1. Dom snow (jakos przemecze pozniejsze miesieczne zasypianie przy lampce nocnej i latanie w nocy na siku albo napic sie wody w asyscie meza )
2. Przepis na milosc
3. Zmierzch
4. Wyjzad integracyjny

i dwa kolejne wpisze jutro, bo zapomnialam. Napisalam do przyjaciolki, zeby mi przypomniala. Acha, sugerowalysmy sie tylko zajawkami w kinie.

5. Listy do M.
6. Sylwester w NY

;)
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pon Paź 24, 2011 21:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Paź 28, 2011 14:20   



Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Paź 29, 2011 15:40   



Tomek

ps: Neska, jak "Dream House"?
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Paź 31, 2011 22:23   

waham sie, nie wiem czy podolam :D

na 1 leci teraz fajny dokument o Korczaku - swego czasu robil najtrudniejsze drogi w Tatrach.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 03, 2011 01:04   

Noooooo, do pełni szczęścia dźwiękowego w "Drive" brakuje mi tej ideaaalnie pasującej perełki!!
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Lis 05, 2011 12:39   

odmrozenia na Makalu http://www.onet.tv/film-z...#m=10660703,c=2
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Nie Lis 06, 2011 18:03   

W Wielkiej Brytanii powstają cuda.
"Życie" - serial dokumentalny, namacalnie, wnikliwie i drobiazgowo obrazujący egzystencję naszych braci - ssaków.

Kapitalną sceną jest ucieczka ryjoskoczka przed gadem. Jak trzeba dobrze znać zachowanie takiego ssaka, jak dobrze trzeba zgrać dziesiątki kilogramów sprzętu, aby uchwycić całą ucieczkę od początku do końca. Smaczku dodaje głębia ostrości i slow motion tej sceny.

Na taśmach uwietrzniła się inteligencja tych zwierząt, ewolucja, piękno i codzienna walka o jutrzejszy byt.

Życie - kliknij

Świetne filmy przedstawiające ewolucje, inżynieria genetyczna - jesteśmy coraz bliżej konfliktu nauka/religia.
Jesteśmy coraz bliżej momentu, gdy wypowiedziane zdanie ze środowiska religijnego: "Człowiek nie jest częścią natury" oraz pogląd kreacjonizmu zostanie uciszony przez naukowe postulaty.

Szczerze powiedziawszy z kolejnymi latami coraz bardziej odsuwam się od religii, na której zostałem wychowany. Z pewnością ogromną przyczyną jest rodzina, która nigdy nie przywiązywała do "religijności" dużej wagi. W innym przypadku - praktykowałbym co niedzielne spotkania, tylko dlatego bo muszę, bo inaczej nie wypada, co powiedzą sąsiedzi ?

Im częściej smakuję uporządkowania i przewidywalności zjawisk tego świata - tym dalej odsuwam się od Boga. Religia ludziom daje jakąś siłe...


Smutno się zrobiło... koniec. ;D
Wyśmienity ten film, zachęcam obejrzeć.
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Nie Lis 06, 2011 19:06   

heniu007 napisał/a:
Jak trzeba dobrze znać zachowanie takiego ssaka, jak dobrze trzeba zgrać dziesiątki kilogramów sprzętu, aby uchwycić całą ucieczkę od początku do końca.

Też jestem miłośniczką takich filmów.
Słyszałam wypowiedź pewnego operatora, pracującego przy produkcji dla Animal Planet. Otóż regułą jest, że to, co nam się wydaje jedną, cała sceną składa się z wielu ujęć w różnym czasie. 0,5h filmy kręci się podobno nawet cały rok.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
Ostatnio zmieniony przez EAnna Nie Lis 06, 2011 19:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 08, 2011 16:54   

jeszcze nie widziałem , ale wygląda obiecująco :-)

Contagion - Epidemia strachu (2011) reż. Steven Soderbergh
obsada :
Marion Cotillard
Matt Damon
Laurence Fishburne
Jude Law
Gwyneth Paltrow
Kate Winslet

film o śmiertelnym wirusie, przenoszonym drogą powietrzną, który zabija zaatakowane osoby w ciągu kilku dni. Epidemia rozwija się szybko, a lekarze i naukowcy na całym świecie próbują znaleźć lekarstwo i opanować panikę, która rozprzestrzenia się jeszcze szybciej niż sam śmiertelny wirus. Zwykli ludzie walczą o przetrwanie w coraz bardziej podzielonym społeczeństwie.

ktoś oglądał ?

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 08, 2011 17:13   

Ja.
Wielkie rozczarowanie filmowe, być może nawet rozczarowanie roku. Istny koszmarek, a ja spodziewałem się poważnej dramy. W zasadzie jest to głównie reklama amerykańskich organizacji rządowych i nic więcej. Drętwe aktorstwo - mimo nazwisk, dalej: obrzydliwy i drażniący brak jakiejkolwiek dramaturgii, kompletnie nie przystająca ścieżka dźwiękowa - jak do reklamy marki samochodowej, deficyt napięcia i dyskomfortu towarzyszącego zwykle filmom o masowych ludzkich tarapatach.
Soderbergh chyba cierpi niemoc twórczą. Zresztą, jak się robi dla obecnego WB, trzeba liczyć się z z drogowskazem: kino familijne góra pod PG-13.

"Contagion" jest filmem nie tyle słabym, co zupełnie beznadziejnym. Nie zawiera NICZEGO, po co chciałoby się doń wracać. Przyznam, że z wielkim trudem dotrwałem do końca.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lis 08, 2011 17:18, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lis 08, 2011 17:14   

Into the wild / Wszystko za życie (2007/2008) 2godz.28min. (hist.prawdziwa)
reżyseria: Sean Penn

W 1992 roku po ukończeniu Uniwersytetu Emory wybitny uczeń i sportowiec Christopher McCandless decyduje się zerwać z dotychczasowym, nudnym życiem. Rozdaje swoje rzeczy, przekazuje swoje oszczędności (24000$) na cele charytatywne i rusza autostopem na Alaskę, aby żyć w dzikiej głuszy. Spotyka go wiele przygód, które na zawsze ukształtują jego życie.

D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lis 10, 2011 14:16   

czy ktos widzial? http://www.filmweb.pl/rev...popaprani-10879


wczoraj bylam na Sluzacych. No, moze byc :P :D

MiT na Dom snow nie ide, nie dam rady sobie fundowac takich stanow 8)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 10, 2011 15:53   

Ale "Dream House" to czwarta woda po "The Others" - lajtowy suspensik w typie "okazało się, że nie żyją" i Craig. Craig nie jest wybitnym aktorem, boję się, że schrzani u Finchera. Bardzo chcę się mylić, bo oczami wyobraźni widzę, jak nawet bez Rapace, David miażdży szwedzki oryginał "Dziewczyny z tatuażem smoka" 8)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 10, 2011 23:57   



Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 00:01   

MiTogladacie 'Zapowiedz'? ja mam nogi wtulone w meza 8)

Tomek - Inni mi sei b podobali,super!
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 00:07   

Nie, ale widzieliśmy :)
Cage - njuejdżowy zbawca świata, nie trawię gościa.

T.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 00:25   

jago lubie.

ale jestem spieta ;) :-x
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 00:29   

Pytanie, co ten film chciał przekazać?

T.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 01:09   

no wlasnie ;) moj maz powiedzial 'glupi film' :P rzeczywiscie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Lis 11, 2011 23:22   

http://www.filmweb.pl/fil...tko-2010-534779
the next three days movie

Kto tego nie widział jest niech załuje, ale zawsze mozna zobaczyc. :P
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Nie Lis 13, 2011 23:44   

" The Chimscrubber" -"GlÜck in kleinen Dosen". film obejrzalam po niemiecku. tytul w moim wlasnym, wolnym tlumaczeniu : dozowana milosc.ew wydzielane porcje milosci ( szczescia)
Obraz dzisiejszej, calkowicie osamotnionej, opuszczonej przez rodzicow, mlodziezy.. Tak przejmujacy, iz wiem, ze dzis nie bede spala, a jesli nawet zasne, to kadry z filmu zastapia codzienne marzenia senne.
Nie potrafie opisac ludzkimi slowami tresci i przeslania tego filmu..
Jedyne slowo, ktore mi sie nasuwa, to : SAMOTNOSC...
samotnosc opuszczonego emocjonalnie i fizycznie dziecka...
Jestem wstrzasnieta obrazem.. Dal mi niesamowcie duzo do myslenia... obym nigdy wiecej nie byla az na tyle zajeta soba, by powiedziec do dziecka, ktore przekazuje mi wazne komunikaty : nie teraz...Oby nigdy zaden z moich synow nie napotkal muru, muru zbudowanego przez rodzica..egoiste....
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 15, 2011 16:38   

Kolejny wywiad z Viggo:

http://www.wysokieobcasy....d_kontrola.html

i kolejna recenzja:

http://film.onet.pl/akade...,wiadomosc.html

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 15, 2011 16:51   

Może być BARDZO dobry film:

http://kultura.gazeta.pl/...zapomnieli.html

http://www.filmweb.pl/rev...ny+orgazm-11687

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lis 15, 2011 20:59   

swietny ten wywiad z Virgo, rozbroil mnie tymi kubkami i pachnacymi koszulami.
A na szpiega na pewno pojdziemy z mezem!

a ja bylam w sobote na Listy do M. uhm... :P ktos (nie znam rezysera niezle skopiowal Wszyscy mowia kocham cie, no ale dobra, pierwsza polska komedia, ktora da sie obejrzec, nawet Karolak nie zmusza do pawia. Ale wiadomo jaka to ranga filmu ;) Jeszcze jedno, jedna dziewczyna, corka Zabci-Adamczyka, chyba Maja miala na imie strasznie podobna do Marishki , fajna ta mala byla.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lis 15, 2011 21:28   

Neska napisał/a:
jedna dziewczyna, corka Zabci-Adamczyka, chyba Maja miala na imie strasznie podobna do Marishki , fajna ta mala byla.

Ta z czarnymi dreadami? No raczej nie bardzo, chyba, że tylko o usta chodzi 8) :

 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lis 15, 2011 21:47   

no, ale cos tam ma Marishkowego, skojarzylo mi sie to zdjecie z turbanem zwlaszcza.

w czw lub sob ide na Jeden dzien, zobaczymy coz to bedzie 8) :)
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Wto Lis 15, 2011 21:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 17, 2011 19:59   

Neska, oglądnijcie sobie (z mężem) "Another Earth" - piękny, wzruszający film. I na dodatek chyba też wypatrzyłam sobowtór "Neski" ;)

Czekam, aż Tomek zrecenzuje... może... 8)

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 20, 2011 19:17   

"Wymyk":

http://wyborcza.pl/1,7548...y_Szwajcar.html

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Lis 21, 2011 00:00   

M i T napisał/a:
Neska, oglądnijcie sobie (z mężem) "Another Earth" - piękny, wzruszający film. I na dodatek chyba też wypatrzyłam sobowtór "Neski" ;)

Czekam, aż Tomek zrecenzuje... może... 8)

Marishka


no, cos ma ze mnie :)
na pewno obejrzymy
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 24, 2011 16:09   

Tomek, pamiętasz jak od początku mówiłam, że Więckiewicz idealnie pasuje na Wałęsę?

http://trojmiasto.gazeta....informacje.html

A to dobre:
Cytat:
Dlaczego Wajda robi ten film? - Nie chcę, ale muszę - odpowiedział reżyser i dodał, że to najtrudniejszy film w jego dorobku

Oraz coś, co "lubisz" najbardziej:
Cytat:
Budżet filmu - 19 mln zł - 6 milionów daje Państwowy Instytut Sztuki Filmowej

:razz:

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lis 24, 2011 16:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lis 24, 2011 16:23   

Bo "Więcek" pasuje.
To obecnie jeden z baaardzo niewielu polskich aktorów posiadających warsztat na tyle szeroki, by z powodzeniem grywać zarówno w komediach, jak i w dramatach, no to u Wajdy nie da rady? Tego naszego wieszcza, świętego, wielkiego i niepokalanego? Ależ da!

Wzorem najlepszych: Daniela Day Lewisa, DeNiro czy tam innych mocno angażujących się w rolę - tak na granicy schizofrenii prawie, Więckiewicz winien teraz spędzić czas wśród jakichś wesołych między gumowymi ścianami, by móc się wczuć perfekcyjnie w och jakże wielką, szlachetną i narodową kreację.

A tow.Wajda ma problem: nie będzie jego ulubionych koników i ułanów - statystów, tylko ci wredni aktorzy. Znów mu będą przeszkadzać.

Towarzyszu Wajda! Do broni powstańcie, do walki klasowej, znaczy się do walki o klasy do kin :hah:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lis 24, 2011 16:28, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Lis 25, 2011 02:25   

http://www.youtube.com/wa...ature=fvwp&NR=1

ja pier.... ;)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Lis 25, 2011 08:46   

gudrii napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=V1zFeHJzS5E&feature=fvwp&NR=1

ja pier.... ;)

Można obejrzeć nie całe 18 minut, a sedno
by się zainteresować tematem lub nie
i oszczędzić może 841 sekund.
Link do sedna poniżej.

Cytat:
When Dennis, an introvert bodybuilder, invites a local girl out on a date his mother is hurt and disappointed.

http://www.youtube.com/wa...eHJzS5E&#t=841s
:-)
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Pią Lis 25, 2011 08:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Lis 25, 2011 09:55   

gudrii napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=V1zFeHJzS5E&feature=fvwp&NR=1

ja pier.... ;)

na zewnątrz a huge a wewnątrz tiny son... :P
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 27, 2011 14:53   






Fanom księżycowej teorii spiskowej polecam dokument "Kubrick's Odyssey - Secrets Hidden in the films of Kubrick". Jest to błyskotliwa analiza filmu "The Shining". To co wydawało mi się dotąd bardzo dobrym horrorem nagle okazało się być wielowarstwowym alegorycznym majstersztykiem. Wg autora dokumentu "The Shining" jest swego rodzaju spowiedzią Kubricka dotyczącą fałszerstw jakie dokonywał na zlecenie NASA. Daję 10/10. Dawno takiego czegoś nie uświadczyłem.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Nie Lis 27, 2011 15:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 27, 2011 15:06   

http://secretsun.blogspot...ubrick-and.html


Cytat:
Gnostic scholar Jay Weidner has been making the rounds with a new film series called Kubrick's Odyssey. It's Weidner's contention that Stanley Kubrick was enlisted to help manufacture film and photography for a simulation of an Apollo 11 mission for public consumption, which would keep the real mission secret. That the making of 2001: A Space Odyssey was in fact an R/D project financed by interested parties and that the techniques Kubrick and his team developed were later used by NASA for the Apollo 11 fakery. Here's the pitch for Jay's DVD:
This famed movie director who made films such as 2001: A Space Odyssey, A Clockwork Orange, The Shining and Eyes Wide Shut, placed symbols and hidden anecdotes into his films that tell a far different story than the films appeared to be saying.

Jay Weidner presents compelling evidence of how Stanley Kubrick directed the Apollo moon landings. He reveals that the film, 2001: A Space Odyssey was not only a retelling of Arthur C. Clarke and Stanley Kubrick's novel, but also a research and development project that assisted Kubrick in the creation of the Apollo moon footage. In light of this revelation, Weidner also explores Kubrick's film, The Shining and shows that this film is, in actuality, the story of Kubrick's personal travails as he secretly worked on the Apollo footage for NASA.

The story has it that 2001 was based on Clarke's short story "The Sentinel," but anyone's who read the story will tell you the connections to it are thin. The tone (and intent) of the film is also quite different from Clarke's novelization, as it is from Clarke's fiction in general. One of the most significant differences is personified by Heywood Floyd, who's a hero to Clarke but a villain to Kubrick; a bagman and hush-up artist whose obsessive secrecy is responsible for the deaths of the Jupiter mission crew.



Now, dozens of people have written dozens of essays about 2001, interpreting the film in dozens of different ways, from the sublime to the cringe-inducing. It's a film that tempts people to read any number of symbolic or philosophic narratives into it, because the actual narrative of the film is unacceptable on its face.

You can expound upon myth, technology, sociology or even gender politics (believe it or not) in the film but you can't, you mustn't-- most especially if you work in academia, which blithely accepts all kinds of idiocy-- ever address what Kubrick himself went to unprecedented lengths to explain about the film's meaning. In Kubrick's own words:
[Extraterrestrials] may have progressed from biological species, which are fragile shells for the mind at best, into immortal machine entities and then, over innumerable eons, they could emerge from the chrysalis of matter transformed into beings of pure energy and spirit. Their potentialities would be limitless and their intelligence ungraspable by humans. These beings would be gods to the billions of less advanced races in the universe, just as man would appear a god to an ant.
They would be incomprehensible to us except as gods; and if the tendrils of their consciousness ever brushed men's minds, it is only the hand of god we could grasp as an explanation. Mere speculation on the possibility of their existence is sufficiently overwhelming, without trying to decipher their motives. The important point is that all the standard attributes assigned to god in our history could equally well be the characteristics of biological entities who, billions of years ago, were at a stage of development similar to man's own and evolved into something as remote from man as man is remote from the primordial ooze from which he first emerged.
The only reason the film is a mystery to polite society is that the extensive interviews that Kubrick gave about the film's meaning must be ignored at all costs by establishment opinion makers. Why? Because the actual narrative-- what is being shown on screen, not in the imaginations of amateur film critics and adjunct professors-- is a government cover-up of historical proportions.


The Heywood Floyd of the film is not the earnest science-hero of the Clarke novels, he's a duplicitous, well-trained overlord, whose mission it is to remind the residents of Clavius to keep their god-damned mouths shut and sign the non-disclosure forms and security oaths already. Just how good Floyd is at his job is revealed on the space station, when he deviously leads a group of inquiring Russian scientists into buying into the bullshit cover story about an epidemic at Clavius.

For no reason at all he fails to inform the Jupiter mission crew about the true nature of their mission, leading the onboard AI to reasonably assume that they are a threat to the mission and hence decide that dead men tell no tales.


What is being covered up? Proof of the most dangerous idea in the world. That humankind is the product of outside intervention (using terms like "alien" seem ridiculous, if indeed this intelligence essentially created us). As always, theories and arguments are no threat to the established order-- they have all the money in the world to put forward counter-theories and debunkers-- but cold, hard evidence most certainly is.

A lot of theories have been put forth by Apollo 11 theorists, from the Van Allen Belt to the insufficient technology, even to theories that the Moon is crawling with aliens and mankind is forbidden to step foot on it. But 2001: A Space Odyssey itself presents us with another theory, hiding in plain sight.

Namely that too close a look at the Moon- especially the areas in which NASA most wanted to look- would provide that dreaded proof that someone (take your pick) besides us had been there first. In other words, the Moon missions weren't just some scientific lark- the crews were sent to specific locations that were determined to be of particular interest in order to see exactly who or what had been to the Moon before us.

There's no shortage these days of theories and stories that NHI (non-human intelligences, in place of more loaded terms like aliens or ETs) have bases on the Moon, or that the Moon is an artificial satellite. The new Transformers film will delve into this, fresh off the franchise's AAT bonanza of the previous film. But there's another narrative at work, one tying into the Ultraterrestrial theme of the Transformers franchise (that hidden Watcher race again) but also the induced reality of so-called alien abduction reports (that we discussed in Part 2 of this series).

Because an induced reality is exactly what we see Dave Bowman go through in the so-called Stargate sequence.

For all intents and purposes, Bowman's experience is identical to any number of abduction accounts in UFO literature. He's zooming along in his space-car, he's zapped by some kind of emission from the Monolith and all over a sudden he's zooming through the cosmos, missing time like you wouldn't believe.

But Bowman doesn't actually go anywhere- the entire trip is transmitted into his brain by the Monolith (the signal comes at exactly 2:01:42). Granted, Kubrick doesn't use the laser beam of the abduction reports he almost certainly had read (many of which were classified at the time the film was being made) but where does Bowman finish this trip?

In an oddly-lit white room, exactly as described in so many abduction reports dating back to the early 50s. In fact, one of the most famous cases involving the white room also includes a beam-zapping- namely the Travis Walton "Fire in the Sky" case:
He had now left the large craft, and entered a large room. Within this room he could see several other smaller saucer-type crafts. Travis was now taken through a hallway to another set of doors, which also automatically opened. Through this door he entered a totally white room with a table and a chair. Travis' attention was immediately drawn to three other humans in the room.
Bowman prefigures this in his own abduction (which itself is prefigured in the ancient Mithraic Liturgy). And what does he become?

The Starchild, so oddly reminscent of the alien Greys seen in so many of those same abduction accounts. Even more startlingly, the Starchild travels through space in a bubble, almost identical to an image that many Secret Sun readers are familiar with...

...the globular craft that Horus- the original Starchild- rides in with Osiris on his way to Sirius. This image is from Budge, but it's carved in stone in Philae, another site familiar to regular readers.


Sirius and beams bring us back to a motif I was looking at in the early days of this blog- the Heavenly Beam seen in so many posters for so many science fiction blockbusters. And as we discovered in the Stairway to Sirius posts, that heavenly beam at Ground Zero stands directly between the Stairway and the Monolith-- the Millennium Hotel based on the alien transmitter of 2001.

The Stargate and the Monolith in living color

So, when people talk about "disclosure," what's the real mystery to be disclosed? Does anyone really believe that the world would flip out if contact were made with a bonafide ET race? What's more, given how long strange disks have been seen flying around in the sky (forever, basically) or how many times people have encountered weird little critters with bald heads and huge eyes over the past few thousand years does it really seem that we are talking about "aliens?" I don't think so anymore.

But believing they are extraterrestrial might be a lot more comforting to some people than what we have been dealing with since the beginning of our time on this planet. Not that I think it should be, but only a fool would underestimate humanity's need to see itself not only as the crown of creation but as the masters of its domain.

To summarize:

 Jay Weidner has put forth a very compelling argument that Stanley Kubrick was involved in faking visual documentation of the Apollo missions, using techniques he perfected in 2001, in order keep the real missions secret.

 Weidner also argues that The Shining isn't about the Stephen King novel but a veiled allegory as to Kubrick's role in the coverup.

 You don't need to look any farther than 2001 itself for an unveiled narrative about a coverup concerning a Moon mission.

 The Stargate sequence- which has puzzled so many people for so many years - might in fact be a stylized retelling of the experience commonly referred to as alien abduction.

And lastly, shit's getting weird out there....
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 03:17   

Waldek, Twój post wywołał kolejną fazę na dwa filmy plasujące się w moich podsumowaniach w ścisłej czołówce. Mowa o "The Shining" i "Eyes Wide Shut" - by nie było wątów :)
"Lśnienie" poznałem najpierw w wersji filmowej, dopiero jakiś czas potem, chyba na pocz. lat 90-tych, dorwałem wreszcie książkę. Właśnie niedawno skończyłem czytać po raz kolejny, zaś dzieło Kubricka widziałem dziesiątki razy. Cierpię nawet na jakiś szczególny rodzaj fiksacji, bo 2 wymienione tytuły mogę oglądać niemalże codziennie. Katolik odmawia pacierz, a niżej podpisany jest w stanie trzaskać ten kanoniczny dyptyk filmowy dzień w dzień :hihi:
Kubrick kręcił tu symbolami, narracja jego filmów biegła dwutorowo, przynajmniej jeśli chodzi o te konkretne tytuły. W "The Shining" z jednej strony snuje się psychodrama oparta o Torrence'a Kingowego, natomiast tuż obok mamy strumień narracji symbolicznej z rojem metafor.
Wydaje się to dość oczywiste, choć odpowiedzi na pytania, czego owe symbole dowodzą, pozostają już raczej w sferze dość frywolnej w swoim zakresie interpretacji, ale z drugiej strony, takowa chyba Stanleya NIE INTERESUJE, więc?

Autor dokumentu skupia się na misji Apollo 11 i rzekomym postawieniu ludzkiego trepa na powierzchni Księżyca, co w mniemaniu wielu osób jest zwyczajnym fejkiem, w tym i moim - dla ścisłości. Powtórka jak z Wellesa, tyle że bez odsłonięcia kurtyny i w kontekście pozytywnym.
Jestem szoknięty, że akurat "Lśnienie" miałoby być kopalnią takiej liczby "kluczy" będących linkami... do czego? Do dystrybucji osobistych sugestii poprzez ukrytą symbolikę? Do wnętrza cierpiącego twórcy niezdolnego wywalić kawę na ławę, więc zmieniającego całkowicie pierwowzór Kinga, by łatwiej posługiwać się metaforą?
Ekstremalna adaptacja, co powszechnie wiadomo, sprowadza na Kubricka gniew Króla i fanów powieści, ale Stanley to zlewa oczywiście i jeszcze wydzwania do pisarza po nocach z zapytaniem, czy wierzy w Boga. Jezzzzz....

Czym jest "Lśnienie" według Kinga?
To bardzo osobista podróż w traumę alkoholizmu. King lokuje w postaci Jacka swoje przeżycia i katalizuje je umieszczając akcję w wielkim, osamotnionym hotelu, gdzie Jack nie będzie w stanie podołać koszmarowi swojej słabości, kruszejącej dodatkowo wskutek ingerencji sił spirytystycznych. Jego powieść, mimo elementów nadprzyrodzonych i osadzenia w konwencji grozy, robi głównie za stadium mentalnego rozkładu jednostki w obliczu alkoholizmu, który, co ważne, nie jest przyczyną, a wynikiem.
Jack z rodziną wyjeżdżają na zimę do samotni nie po to, by upaść, ale by się podnieść, nie tylko finansowo. Hotel na to jednak nie pozwala. King napisał osobistą powieść o chorobie alkoholowej, która staje się elementem poddającym bohatera działaniu złych mocy, co w konsekwencji prowadzi do tragedii.

Co zrobił Kubrick?
Rozebrał do naga powieść Kinga, spojrzał, uznał że to za mało, więc pozbawił ją skóry i dorwał się do rdzenia i ów rdzeń jedynie pozostawił. Kręgosłupem filmu jest wciąż wyjazd do Panoramy na zimowe stróżowanie, czyli tu akurat nic się nie zmieni.
Kubrick jednak w ciągu dosłownie kilku minut przenosi widza w gęstniejącą atmosferę z pogranicza sennego koszmaru (tej atmosfery nie ma na stronach książki) i ze sceny na scenę dokręca śruby oniryzmu i sieje metaforami. Materiał adaptowany i adaptacja zaczynają skręcać w dwa przeciwstawne kierunki, by nigdy więcej się nie spotkać.

Trudno nie zgodzić się z autorem dokumentu, że coś jest na rzeczy z ukradkowymi odniesieniami do Apollo11, pytanie tylko - w jakim kontekście?
Lecz nawet gdyby odważne interpretacje zawarte w dokumencie były wątłe, to pozostawiają jednak podatny grunt do głębszego zainteresowania z innych powodów.
Pytania powstają prawie samoistnie. Np:
Czemu Kubrick pozbawił życia Dicka Hallorana, wkurzając tym Kinga niezmiernie?
Czemu Dick nazwany był "kimś z zewnątrz"?
Czy sweter Danny'ego, zmieniony numer hotelowego pokoju (217 w książce, u Stanleya 237), transformacja widma kobiety, wędrówka Danny'ego do zakazanego pomieszczenia, ostatnie sekwencje ze zdjęciem "wklejonego w czas przeszły" Torrance'a i gest jego ręki (co on znaczył?) są czymś więcej niż tylko fanaberią indywidualizmu reżysera, który niczego nie chce powielić?
Różnic jest sporo. Np.:
- U Kinga Halloran dostaje w zęby młotkiem do roque'a i przeżywa, a Kubrick uśmierca go siekierą.
- U Kinga zakazany pokój ma numer 217, natomiast nie wiedzieć czemu Kubrick zmienia go na 237. Po co zmieniać znany szczegół?
- U Kinga hotel ostatecznie spłonie, a pożar powoduje zaniedbany piec, w którym wzrosło ciśnienie. Po prostu Jack tak odpłynął, że zapomniał spuszczać zeń parę. Kubrick natomiast pozostawia hotel w doskonałym stanie, elity (pod postacią zjaw bawią się w najlepsze), Jack niby ginie zamarzając w labiryntowej pogoni za synem, ale lojalnie spełniając posługę do końca, po śmierci staje się "swojakiem", na dodatek dzierży jakąś wiadomość w dłoni (na zdjęciu). Danny i Wendy uciekają śnieżnym łazikiem.
- U Kinga mamy opowieść realną katalizowaną przez hotel emanujący złowrogimi mocami, a film to senny koszmar pełen symboli, niektórych kompletnie na pozór z upy wyjętych, ale pytanie, które nachalnie się nasuwa, brzmi: CZY KUBRICK KIEDYKOLWIEK POZWOLIŁ SOBIE NA BEŁKOT NATCHNIONEGO POETY? Panie i Panowie, NIGDY! Każdy element w filmach Kubricka ma swój określony powód i swój kontekst! Warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy w trakcie seansu, zostaniemy postawieni przed murem niezrozumienia.

Troszkę o Odysei:

Bardzo ważnym aspektem pracy Kubricka przy Odysei, nie tylko ze względu na ewentualną współpracę z NASA, ale też z uwagi na jego geniusz, jest kwestia efektów specjalnych, głównie akcji rozgrywającej się w przestrzeni kosmicznej z udziałem statków. Animacja tych sekwencji PORAŻA! Kubrick przeskoczył technicznie swoje czasy w tak ewidentny sposób, że tylko on mógł pod koniec lat 60-tych stworzyć głęboko sugestywną wizję kosmosu, a więc tylko on mógł pokusić się o relatywnie skuteczne szalbierstwo. Zakładając, że tak się właśnie stało, interpretacja odniesień symbolicznych w "The Shining", nabiera dodatkowego smaczku tajemnicy i dostaje "nerwa".

cdn...

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 21:02, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 16:48   

Jeszcze nieco o Odysei.

Nie wyobrażam sobie, by po seansie "2001: A Space Odyssey" nie zadać pytania o to, w jaki sposób pod koniec lat 60-tych można było wygenerować taki realizm w ukazaniu kosmosu i czemu przez kolejne lata nikt temu poziomowi nie sprostał? Czemu ten wielki techniczny krok naprzód, nie stał się standardem?
Bezbłędna wizja stacji kosmicznych, stanu nieważkości, pracy na zewnątrz stacji, dbałość o każdy detal i perfekcyjna animacja wprawiają w osłupienie do dziś. Oczywiście można wszystko tłumaczyć tylko i wyłącznie geniuszem Kubricka i to jest prawda, ale skoro Kubrick jako pierwszy wyznaczył tak wysoki poziom, czemu nikt przez przynajmniej kolejnych 10 lat, nie był w stanie, łącznie z Lucasem, osiągnąć podobnej rzetelności w ekspozycji filmowej przestrzeni kosmicznej? Technologia, jaką się posłużył, nie była przecież jego osobistym patentem, każdy hojnie sponsorowany przez producentów z Hollywood (żydowskich ofkors, a jakże inaczej) uzdolniony twórca mógł pokusić się o poziom jeśli nie ten sam, to zbliżony. Warto dodać jako ciekawostkę na marginesie, że jeszcze wcześniej C. Mille przy okazji swojego eposu "10 przykazań" wyśrubował również mocno wizualne efekty specjalne, zwłaszcza sekwencje ustąpienia wód Morza Czerwonego przed ludem Mojżesza. Do dziś broni się ta scena od strony technicznej.

Czy tak wysoki poziom był zarezerwowany tylko dla elity elit filmowych? Czy Kubrick cieszył się specjalnymi względami środowisk nie tylko związanych z X muzą? Czy jego geniusz nie kusił, by użyć go w celach propagandowych, mimo że facet nie przejmował się żadną cenzurą i igrał z opinią publiczną? A z drugiej strony, czemu nie otrzymał żadnego Oskara? Przecież prawie każdy jego kolejny film fundował solidnego progresywnego kopa sztuce filmowej. Jego ostatnie dzieło, po premierze którego zmarł zupełnie niespodziewanie, zamiast zamknąć ten wieloletni rozdział w historii kina, otworzył puszkę ze spekulacjami. O Kubricku nie pisze się tylko w kontekście filmoznawczym i faktu tego nie zmieni żaden kretyn, który w zadawanych pytaniach i oznakach samodzielnego myślenia widzi tylko jedno: teorie spiskowe. Historia Kubricka to nie urojenia na temat wciąż żyjących :faint: Morrisona czy Presleya, ale poważny zaczyn do rozważań nad olbrzymią siłą masowego oddziaływania sztuki filmowej i mediów.
Pytanie: czy można było tego rodzaju geniusza i wizjonera, samorodka i wręcz Nietzscheański wzór woli tworzenia, pozostawić tylko i wyłącznie w służbie X muzie?
Zwłaszcza po Odysei? Po filmie, który był pod wieloma względami supernowoczesny, pionierski i na wskroś symboliczny?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 28, 2011 22:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 18:26   



Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 28, 2011 18:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 23:46   

Neska napisał/a:
no ale dobra, pierwsza polska komedia, ktora da sie obejrzec, nawet Karolak nie zmusza do pawia

Eeee...że pierwsza, że co??? 8) No zupełnie się nie zgadzam. Nie widziałem co prawda delikatesu z Karolakiem-Przecinakiem-Adamczykiem, ale nie wyobrażam sobie roboczo, by jakakolwiek polska komedia romantyczna - bo ten gatunek masz pewnie na myśli - choćby zbliżała się do poziomu "Ile waży Koń Trojański?". Ewenement Machulskiego świeci na szczęśliwie skąpym nieboskłonie polskiego kina kom-rom, niczym Gwiazda Zaranna na stosie ekskrementów. Nie naśladuje hollywoodzkich sztamp, za to bliżej jej do lekkiej, czeskiej komedii.

Tomek
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lis 29, 2011 11:54   

M i T napisał/a:
Bezbłędna wizja stacji kosmicznych, stanu nieważkości


Z całą pewnością nie była to wizja bezbłędna.Ale w ogóle to chyba głownie zasługa Trumbulla . nie?
_________________
Those Who Go Beneath the Surface Do So At Their Peril
I think that God in creating Man somewhat overestimated his ability.
"Amerika - ach, was ist Amerika gegen die Straßenbahnlinie Neun, die nach Brösen fuhr..."
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 00:38   

Bruford, miałem na myśli, że bezbłędna od strony wizualnej/animacyjnej, nie zaś czysto merytorycznej, bo to w zasadzie nie musi mieć aż takiego znaczenia. Przeciętny odbiorca, jak ja np., nie jest w stanie wystarczająco rzetelnie oszacować warstwy merytorycznej.
Oglądasz "Alien" i słyszysz, że Nostromo szumi jednak w tym kosmosie, a nie ma prawa, lecz owładnięty monumentalną potęgą arcydzieła Scotta, ominiesz ten szczegół - istotny dla astrofizyków, mało istotny dla zaabsorbowanego widza, a nieistotny dla ignoranta.
Oglądasz filmiki z lądowania na lunie i mimo, że pod koniec lat 60-tych jak i zapewne dziś, postawienie ludzkiej giry na tym oderwanym szczęśliwie kawałku Ziemi, wydaje się techniczną niemożliwością, to jednak dajesz wiarę temu co widziałeś, gdyż wiarę tą legitymizują autorytety. I może to dobrze, może tak lepiej, może bardziej praktycznym, bardziej społecznie właściwym jest zaakceptować to jako fakt . Mniejsza jednak o to, załóżmy roboczo, że misja Apollo zakończyła się sukcesem, a pierwszy człek na Księżycu umrze w spokoju, a na łożu śmierci ostatnią rzeczą, o jakiej pomyśli będzie ten moment, kiedy raczył łaskawie opuścić lądownik, zejść po drabince i poskakać sobie po srebrzystej powierzchni ;)
Czyż nie jesteśmy w wątku filmowym, gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością, inaczej przecież nie bylibyśmy w stanie poważnie odebrać zarówno dzieła filmowego, jak i literackiej beletrystyki :hihi: Zaprzeczysz? Wciskając play lub kupując bilet do kina, wiesz, że "wejdziesz" w akcję - mimo świadomości, jakże racjonalnej, że to TYLKO FILM. Magia kina, jakie to proste i piękne.

Wracając do Odysei.
Troszkę z przekąsem pominąłem fx - speca Trumbulla, być może z powodu przeświadczenia o globalnej kontroli, jaką nad każdym aspektem swoich filmów sprawował maestro Kubrick. Chcesz pracować u Kubricka, musisz stać się nie tylko poddanym, ale także konieczne jest, by jednocześnie wzbić się na szczyty swoich możliwości aktorskich czy technicznych.
Kubrick służył jedynie albo sobie, albo muzyce, która w jego filmach pełniła rolę czegoś w rodzaju starogreckiego daimonion.
Czym byłyby filmy Kubricka bez muzyki i czym byłaby muzyka, z której korzystał garściami ... bez Kubricka!!
Trumbull zrobił to, co musiał. Pracował na 100%, tego jestem niemalże pewien, jak i tego, że bez udziału Kubricka pewien poziom nie zostałby osiągnięty. Trumbull wspomógł Spielberga przy późniejszych "Close Encounters.." i mimo znakomitej oprawy wizualnej i biorąc pod uwagę, że minęło nieco czasu, efekty nie robiły już tak poważnego wrażenia.
Ciężko mi na szybko wyjaśnić, w czym rzecz. Musiałbym posłużyć się drobiazgową analizą, a ramy forum nie są do tego przystosowane.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 00:43, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 02:00   

Kilka słów o wadach dokumentu polecanego przez Waldka:
- koszmarna narracja. Bez jakichkolwiek znaków przestankowych, zero emocji, artykulacja robota.
- wystąpienie oszołoma od szklanych budowli na Księżycu.
- rekomendacja Icke'a na froncie wydania DVD. Dla mnie ten gość robi za mikser (nie chce mi się tego w "filmowym" tłumaczyć)
- sporo mocno naciąganych interpretacji

największy plus:
- interpretacja sekwencji z Dannym ubranym w sweter z misją Apollo. To jest MIAŻDŻĄCE i nawet, gdyby się okazało, że finalnie błędne, robi spore wrażenie. Z tego głównie powodu załadowałem "pomógł". Może jeszcze jeden wielki plus: dziewczęce zjawy bliźniąt (kto oglądał dokument, widział film Kubricka i czytał Kinga, ten może być mocno zaintrygowany).

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 02:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 10:19   

M i T napisał/a:
Oglądasz filmiki z lądowania na lunie i mimo, że pod koniec lat 60-tych jak i zapewne dziś, postawienie ludzkiej giry na tym oderwanym szczęśliwie kawałku Ziemi, wydaje się techniczną niemożliwością, to jednak dajesz wiarę temu co widziałeś, gdyż wiarę tą legitymizują autorytety. I może to dobrze, może tak lepiej, może bardziej praktycznym, bardziej społecznie właściwym jest zaakceptować to jako fakt .


Ciekawy punkt widzenia , kompletnie się z nim nie zgadzam.

M i T napisał/a:
monumentalną potęgą arcydzieła Scotta


Bardzo być może zresztą z takiego oto powodu ,że z tym się też nie potrafię zgodzić. Ale zapewne z przyczyn które są nieistotne dla tego wątku,
_________________
Those Who Go Beneath the Surface Do So At Their Peril
I think that God in creating Man somewhat overestimated his ability.
"Amerika - ach, was ist Amerika gegen die Straßenbahnlinie Neun, die nach Brösen fuhr..."
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 16:10   

To zdjęcie mnie dziś pozytywnie "rozwaliło" :pada:



Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 16:13   

Tomek, specjalnie dla Ciebie, nie da się nie poznać tego spojrzenia, no nie?



i tego też:



Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 16:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 17:25   

Kotko, nie rozpoznaję zupełnie postaci pod zdjęciem Jacka :shock:
O sssooooo choziiii ...?


T.

ps: Wygląda jak mały tow. Jerzy Urban :-x
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 17:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 17:28   

Jakbyś kliknął na zdjęcie, to Twym oczom ukazałby się napis (w nazwie pliku), że to też jeden z Twoich ulubionych aktorów :P

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 17:36   

Kliknąłem.... psiamać, Gary, please forgive me! Stupido, stupido.. :faint:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lis 30, 2011 18:35   

http://film.onet.pl/fotor...l#photo10788414

trochę mi wstyd , że ... nie wiedziałem

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 20:01   

BTW, zmarł Ken Russell.

84 lata dla pesymisty-deterministy seksualnego-prowokatora-złysty-antydobrysty to całkiem niezłe osiągnięcie. Jakoś tzw. "zła" energia nie odebrała mu przedwcześnie skrzydeł i tchnienia.
Czasem śmierć wielkiego artysty powoduje, że nachodzi ochota na przypomnienie sobie wszystkiego, co się znało wcześniej i poznanie tego, czego nie miało się okazji poznać.
Jego dwa ostatnie filmy, które widziałem to "Whore" i "Altered States" - co najmniej 10 lat temu.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 20:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lis 30, 2011 20:17   

Dla mnie Russell = DHL, wiadomo, ze względu na 3 znakomite ekranizacje mojego ulubionego Brytola :pada:

Szczególnie ten film obejrzany w ramach zajęć na studiach zrobił na mnie tak piorunujące wrażenie, że rozkochałam się w twórczości (i filozofii) DHL na tyle, by pisać z tego pracę mgr:



Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lis 30, 2011 20:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 01, 2011 18:01   

Waldek, zaliczyliśmy z Marishką kolejny raz "The Shining" (dla urozmaicenia wersja US CUT - tj. 144 minuty).

Tym razem akcję śledziłem dwutorowo - wiadomo, a pauza została wciśnięta w tym oto legendarnym już miejscu.


Kadr, na który wcześniej nie zwracałem szczególnej uwagi.
Uznawałem go za jakiś odjechany pomysł Kubricka, nie muszący mieć większego sensu, ale po raz kolejny okazuje się, że NIC nie dzieje się bez przyczyny, również na taśmie filmowej, szczególnie u tego właśnie reżysera.
Co mamy? Wizerunek Jacka z przedwojennego balu, który odbył się w Panoramie lata temu. Jak bohater tam się znalazł? Był od zawsze w hotelu, jak powiada Delbert Grady? Tego nie wiadomo, może był, ja obstawiam raczej symbolikę.
Widać, że Jack trzyma w prawej, otwartej do fotografa dłoni (od widza, w lewej) maleńki papierowy zwitek przytrzymywany kciukiem, natomiast postać z tyłu, próbuje wywrzeć fizyczny nacisk, by opuścił ramię. Chwyta go w geście mówiącym: "ej, stary, opuść łapę, nie rób tego!!". Pytanie czego?
Czy papierowy zwitek to wiadomość, którą Jack chce ujawnić? Czy ma to związek z dokumentem proponowanym przez Waldka? Bo z treścią filmu nie bardzo!! Chyba, że chodzi o zakamuflowany przekaz? Dość ukryty, by nawet zapaleńcy jak ja nie zauważyli, a wystarczająco zrozumiały po osadzeniu go uprzednio w odpowiednim kontekście?

Prócz kontekstu Apollo, naszło mnie - dosłownie przed chwilą - jeszcze jedno skojarzenie, chyba nie bezpodstawne, choćby z powodu obecności wątków okultystycznych, np. w "Eyes Wide Shut", a szczególnie poprzez wyjątkowe podobieństwo gestykulacji.
Oto ono.


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Gru 01, 2011 18:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 01, 2011 18:42   

Gosling :D

http://www.wysokieobcasy....dziewczyno.html

Marishka
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 00:29   

M i T napisał/a:
Chyba, że chodzi o zakamuflowany przekaz? Dość ukryty, by nawet zapaleńcy jak ja nie zauważyli, a wystarczająco zrozumiały po osadzeniu go uprzednio w odpowiednim kontekście?


WOW :shock:

Chyba muszę się nauczyć na nowo oglądać filmy. ;D
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 10:16   





Bafomet z kaduceuszem, nawiązujący do starożytnej symboliki siedmiu gruczołów dokrewnych.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 10:39   



Masońska inicjacja 18 stopnia. Bracia przebrani za templariuszy niosą statuę siedzącą na orficznym jaju Dionizosa. Istota posiada atrybuty Koziorożca i starożytnych bogów, m.in. Enkiego, Prometeusza oraz Merkurego. Cienka czerwona linia ukazuje moją interpretację.

Po raz pierwszy nazwę mitycznego stwora wspomina się podczas zeznań, jakie wymuszono na templariuszach w 1307 r. W 1818 r. Josef von Hammer-Purgstall pisał, iż „czcili dwupłciowego bałwana zwanego Bafomet”. Grzyby nie posiadają płci. Dwupłciowość Lucyfera Eschenbach zaznaczył imieniem jego partnerki – Iblis (Iblis/Eblis to imię Lucyfera wywodzące się z mitologii islamskiej). Baphomet może nawiązywać również do francuskiego określenia alchemika - bapheus mete („farbiarz księżyca”).

Hugh Shonfield zinterpretował w sposób najbardziej prawdopodobny znaczenie tego słowa stosując hebrajski szyfr Atbasz Cifer (w alfabecie hebrajskim zastępuje się pierwszą literę ostatnią, drugą przedostatnią itd.). Po zastosowaniu tego szyfru Baphomet zmienia się w greckie Sophia („mądrość”).



Sapientia Dei czyli "Mądrość Boża" (alchemiczna rycina z dzieła "Hermetyczny ogród", XVII w.).
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 12:34   

Jak dla mnie, grzybowy obrys bardzo mocno naciągany i nie czuje się przekonany, że może to mieć związek z "Lśnieniem".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 02, 2011 12:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 13:10   

Tomek zawsze narobisz nowego smaka na nawet dawne filmy, i czlowiek musi pootwierac juz dawno nieodkurzane szufladki ;) i musi sie potem bac przez mc 8)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 17:57   

Waldek B napisał/a:
Grzyby nie posiadają płci. Dwupłciowość Lucyfera .

Wizerunek jednak nie pozostawia złudzeń - widać kobiece piersi (to już samo w sobie znaczy cechę płciową), a nietrudno się domyślić, co kryją fałdy odzienia - nie grzyba zapewne, lecz wszechwładnego kutasa.
Twór raczej płci obojga i częściowo zoomorficzny - często spotykany. Trudno o porównania do grzyba. Zresztą, sugerujesz analogię cech grzyba do wizerunku istoty, jak sam oznaczyłeś: "dwupłciowej". Z istnienia obojnactwa nie wynika brak cech płciowych.

Tomek

ps: Co do Waszyngtona. Jak widać, nie z upy wyjęty jest wizerunek piramidy na jednodolarówce. "Wiecznie Czujne Oko" - jak to ujął Stephen King w "It" ustami ojca Ritchiego Toziera. Wyjątkowo iluminacka sugestia.
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 02, 2011 17:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 18:31   

Neska napisał/a:
... musi pootwierac juz dawno nieodkurzane szufladki

Bowiem nie ma lepszej odtrutki na częściowo przecwelone współczesne kino PG-13, jak sięgnąć do sprawdzonych tytułów, które po seansie robią przeciąg w mózgu :)
No i zawsze można liczyć na odkrycie jakiegoś szczegółu, pozornie tylko wyglądającego jak drobnostka.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 02, 2011 19:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Trolejbus


Pomógł: 5 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 330
Wysłany: Pią Gru 02, 2011 19:02   

M i T napisał/a:
...Jak widać, nie z upy wyjęty jest wizerunek piramidy na jednodolarówce. "Wiecznie Czujne Oko" ...

Patrzaj Tomek:



=



=

http://earthmilkancientenergy.com/ch13.htm

:foch: :)
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Gru 04, 2011 13:59   

nie myliłem się !
Piękny film
Mądry , wzruszający , prawdziwy
- najlepszy jaki widziałem od czasu "Jeremiah Johnson" 8)

"Into the Wild" ( 2007 ) - TRUE STORY

http://www.filmweb.pl/Wszystko.Za.Zycie

2 godz. 23 min. i ... ani sekundy straconej - Polecam bez cienia wątpliwości

Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Nie Gru 04, 2011 14:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 19:31   

Lubię motywy odkrywania siebie i/lub świata jednak film "Into the Wild" był dla mnie stratą czasu. Film jest bez sensu, o zagubionym dzieciaku, który w głupi sposób szukał sensu czegoś ... i zakończenie jest uwieńczeniem jego głupoty.
Film niczego mnie nie nauczył, no może, tylko tego, że przyroda jest piękna i igranie z nią może być niebezpieczne dla mieszczuchów.
Zachwycających się tym filmem proszę o napisanie co w nim jest wartościowego lub mądrego (sic)- jestem ciekawa co to może być.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 21:11   

Magdalinha napisał/a:
Film jest bez sensu, o zagubionym dzieciaku, który w głupi sposób szukał sensu czegoś ... i zakończenie jest uwieńczeniem jego głupoty.

Jak film opisujący rzeczywiste zdarzenia (fakty) może być bezsensowny? Pozbawione sensu było jedynie zachowanie bohatera w tym konkretnym przypadku.
Czy każdy film ma pełnić role edukacyjną? Przykładowo: "Lśnienie" ma czegoś nauczyć? Nie. Czy film ma czegoś uczyć? Nie musi, to nie misja TV, nie lubimy (chyba) filmowej propagandy (?). Film to PRZEDE WSZYSTKIM opowiadanie ciekawej historii, gdzie głównym motorem napędowym nie jest edukowanie widza z pustogłowiem ideowym, a porywająca wyobraźnię i emocje opowieść. Jeśli piszesz lub tworzysz kino, najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to wydalić edu-moralizatorskiego, nudnawego gniota o wielkim bohaterze lub bohaterze zbiorowym, który swoim przykładem... itd.
"W dzicz" opowiada o losie naiwnego człowieka, który w przypływie buntu przeciwko starym, zatraca rozum i instynkt samozachowawczy. Być może chodzi również o kontakt z naturą, co człowiek zatracił i zepchnął do roli turystyki urlopowej i przeżycia okazjonalnego upojenia estetycznego między piątkową imprezą a niedzielną apatią. To historia, może nie porywająca, ale ciekawa i zwieńczona tragedią, tak jak dokumentalny "Grizzly Man" Herzoga. Dwa przykłady ludzi opuszczających cywilizacyjne legowisko, by spróbować niemożliwego. "Into the Wild" to relacja przygodowa i jako taka się broni, natomiast jej bohater? To jego można oceniać. A czego miałby nas nauczyć, bo nie bardzo chwytam? By siedzieć na upie i czytać filożłopów typu Coelho czy inne Szelmo? :hihi:
Cytat:
Zachwycających się tym filmem proszę o napisanie co w nim jest wartościowego lub mądrego (sic)- jestem ciekawa co to może być.

Nie byłem zachwycony, ale wymienię wartości: zdjęcia, gra aktorska, głos Veddera, kilka świetnych scen, dramatyczna końcówka, świadomość że tak się zdarzyło, reżyseria, niejednoznaczność motywów postępowania chłopaka.

ps: Na marginesie: wczoraj kolejna ekranizacja Ketchuma, tym razem "The Woman". Czy spodziewałem się wielkich wartości albo jakiejś iluminacji? Nie, liczyłem na drażniącą i porywającą historię o ludzkim okrucieństwie. Niczego mnie oczywiście ten film nie nauczył, ale czasu spędzonego na jego oglądaniu, absolutnie nie uważam za stracony.
Pisarze, reżyserzy mają opowiadać przykuwające, niesamowite historie. To jest ich "misja", inaczej odrzut. Jeśli zaś przy okazji zdarzy się, że idzie coś z owych historii wynieść dla siebie wartościowego, no to wypada się jedynie cieszyć, że oto mamy szczęśliwą fuzję: ciekawą historię plus walor poznawczy :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Gru 04, 2011 21:18, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 21:40   

Of kos, filmy nie muszą być moralizatorskie czy nauczające, trochę przesadziłam na post Dario piszącego, jaki ten film jest mądry.
Dla mnie omawiany tytuł to strata czasu, tak jak w przypadku ponad 2-godzinnego "Stalkera" Tarkowskiego, którego zdjęcia są o niebo lepsze niż w "Into the Wild".
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 22:06   

Być może Dario ceni sobie mentorskie zadęcie i coś takiego odczytał w "Into the Wild".

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Gru 07, 2011 17:30   

Dlaczego David Fincher "sknocił" Obcego 3 ;-) , a w tle Dziewczyna z tatuażem (hit?)

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html

Dar

Ps. ale numer , to remake ,
w zeszłym tygodniu oglądałem wersję szwedzką pod głupim polskim tytułem : Millennium , mężczyźni , którzy nienawidzą kobiet ( Män som hatar kvinnor ) z 2009

2 godz. 30 min niezłego kryminału :-)

co zmajstrują Amerykanie ?
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Śro Gru 07, 2011 17:47, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 17:51   

dario_ronin napisał/a:
Dlaczego David Fincher "sknocił" Obcego 3

Niczego nie "sknocił", film znakomicie się ogląda i pięknie zamyka trylogię. "Sknocona" natomiast jest 4ka, która nie dość, że jest zupełnie niepotrzebna, to jeszcze za bardzo komiksowa, a więc zupełnie odmienna od pierwszych dwóch (a nawet trzeciej też) części.

Warto też oglądnąć reżyserską wersję 3ki!

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Gru 07, 2011 17:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 18:11   

dario_ronin napisał/a:
co zmajstrują Amerykanie ?

Nie tyle Amerykanie, co Fincher - jeden z najwspanialszych directorów świata! :)
Pejsy to jednak mają talent, cholera jasna!
Uwielbiam KINO DAVIDA FINCHERA i powiem Ci Dario, że nie będzie to żaden remake i popłuczyny po Szwedach, lecz autorska adaptacja prozy Stiega (którego notabene nie czytałem jeszcze). Będzie to film gęsty jak czarna dziura, może tak gęsty jak "Seven"? Fincher bowiem wraca do źródła swojego artystycznego sukcesu - opowieści o zwyrodnialcach, zbokach, szumowinach wszelkiej maści i pośrednich zwyrolach, otaczających ciasnym kordonem bezwzględności i patologii zgorzkniałe resztki nadziei ludzi "normalnych". Będzie to - w co ufam gorąco - 157 minutowa podróż w siódmy krąg ludzkiego brudu mentalnego, tym bardziej (jeśli wierzyć Fincherowi), że znów kręci film dla dorosłych, a nie dla studentów kierunków humanistycznych i wielbicieli njuejdżu ;) (patrz: Przypadek B.Buttona).

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Gru 07, 2011 18:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Gru 07, 2011 18:20   

M i T napisał/a:
jeden z najwspanialszych directorów świata!


całkowicie nieobiektywnie ... oczywiście ;-)

:D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 18:46   

dario_ronin napisał/a:
całkowicie nieobiektywnie ... oczywiście ;-) :D

Jak zawsze i na wieki wieków amen! :)

T.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 20:36   

Zapomniałem dodać: zachowując profilaktycznie odrobinę sceptycyzmu i krytycyzmu, napiszę tak: nie jestem pewien, czy Fincher podoła bez Rapace. Kukiełkowata (pewnie tylko na pozór) fincherowska Lisbeth będzie musiała się nieźle natrudzić, by jej bohaterka była choć w połowie tak przekonująca jak szwedzka. Trailer z jej "momentami" nic wielkiego nie pokazał. To samo Craig - aktor raczej o ruskiej, niż szwedzkiej urodzie. Jego skąpy warsztat nie musi być wadą, ale dobrze zachować dystans, zanim entuzjazm zaćmi wzrok. Oświetlenie? Wiadomo, jak u wczesnego Finchera. Muzyka? O ile Reznor nie zatłucze mi uszu odgłosem walenia młotem po stali, powinno być miodzio.

No to teraz jest balans, wciąż ściśle subiektywny :hihi:

PS: Chyba najgorsze są postery. Koszmar! Jeden przypomina reklamę drogich pachnideł, inny sztampowy jak fiks, kolejny ukazuje facjaty Craiga i Mary (on jakby nie spał od tygodnia, ona emo-bohomaz).

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Gru 07, 2011 20:57   

M i T napisał/a:
czy Fincher podoła bez Rapace


stawiam tuzin żółtek , że nie da rady - wchodzisz ?

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 21:22   

Być może Rapace zagrałaby u Davida, ale chyba jest obecnie zajęta pracą dla R. Scotta. Chodzi o "Prometeusza". Zresztą, poczekamy, zobaczymy. Najważniejsze, że Fincher znów kręci o świrach, a to, że jego Lisbeth nie stwarza pre-wrażenia drapieżnej, ale i wrażliwej frustratki, jeszcze niczego nie przesądza.
Z drugiej strony nie rozumiem, czemu Stieg w swojej powieści kazał Lisbeth wyglądać jak emostwór. Fincher mógł pokusić się o sporą zmianę, postępując odważnie jak Kubrick wobec Kinga. Nie chodzi o to, by miał uczynić zeń laskę z przedmieścia, ale musisz przyznać, że Lisbeth wygląda jakby urwała się z drugiej, albo co gorsza, z trzeciej części "Mad Maxa" 8)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 09, 2011 20:36   

Zbliża się koniec roku, co prawda nie 1999, ale ...
Pojawił się kolejny film dokumentalny o Tomku Beksińskim. Pół godziny, jak pamiętny "Dziennik zapowiedzianej śmierci"
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Gru 11, 2011 15:25   

Maestro Gary Oldman udaje czarnucha. Fragment "State of Grace". Ten facet jest samorodnym geniuszem!!! Nie chodzi o fragment, to jasne, chodzi o WSZYSTKO.
http://www.youtube.com/wa...THbvKtx5X0&NR=1

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 12, 2011 01:48   

Sam Peckinpah w 1971 roku nakręcił drażniący nerwy dramat "Straw Dogs", a rok później klasyczną "Ucieczkę gangstera". Wcześniej zasłynął z mocnych antywesternów, wymierzonych w gładolice produkcje Forda i ogólnie pojmowaną estetykę. Powstał "Wild Bunch", na który ówczesny widz mógł nie być przygotowany...

...tak jak ja na ... tegoroczny remake "Straw Dogs" w reżyserii Roda Lurie. Fakt ten pozostał przeze mnie niezauważony do przedwczoraj, co oczywiście szybko nadrobiłem, a końcowy wniosek stoi w sprzeczności z ogólnym stosunkiem do instytucji remaku.
Lurie położył mnie na glebę, może nie tak, bym ostatkiem sił wykrzyczał, że to kurna jest arcydzieło, ale wystarczyło na termin "znakomity".
Wyjątek potwierdza regułę, bo z reguły powielenie znanego tytułu grozi nie tylko kompromitacją reżysersko-producencką, ale też nadaniem votum nieufności wobec osoby twórcy, co ciągnie się potem za nim jak glut obrzydliwy i wszeteczny ;)

Lurie nie jest żółtodziobem, ma na swoim koncie kilka tytułów o tematyce społeczno-politycznej np., ale to, w jaki sposób wziął na warsztat tak wymagający materiał, mając pewnie na karku wzrok Peckinpaha, patrzącego nań przez ziemię grobu i deski trumny - zaskakuje dojrzałością i rzadką umiejętnością połączenia starej szkoły z nowym spojrzeniem. Nie tyle oryginalnym, co absorbującym. Czy trudno zwalić taki materiał? Takiego gotowca? Oczywiście, że tak. Wystarczyłoby przyłożyć doń elementy thrillera dla przygłupich nastolatków, efekt "booo" i montaż rodem z MTV. Efekt końcowy: każdy szanujący się kinoman wydaje na reżysera dożywotni wyrok zesłania na margines, taki rodzaj filmowej banicji. Uwierzcie lub nie, ale można zepsuć nawet najlepszy na świecie scenariusz ze złotymi dialogami. Dla przykładu: dajcie tow. Wajdzie skrypt do "Heat", a on go zamorduje ze 100 % pewnością, nawet gdyby w przypływie łaski pozwolono mu pracować z Pacino, DeNiro, Kilmerem itd.
Dajcie Michaelowi Mannowi scenariusz do "Katynia" i rok na zapoznanie się z tematem, a facet zrobi taki mózgojeb, że Putin wyśle do niego kiziorów ;)

Rod Lurie zebrał cały swój szacunek dla pierwowzoru i dlatego odniósł sukces. Jego wersja kipi i wrze, bohaterowie wyrywają z fotela, są na wskroś krwiści. Oglądasz znaną dobrze psychodramę i czujesz się jak fakir-debiutant, którego posadzono pierwszy raz na desce z gwoździami. Widać, nawet w tej wersji, że w 1971 Peckinpah zamotał sobie w głowie myśl przewodnią, by widza sprowokować w sposób maksymalny, nawet kosztem pewnych realiów. Lurie musiał zrobić to samo, inaczej ryzykowałby zbyt wiele.
Udało się zachować powolną narrację, charakterystyczną dla kina moralnego niepokoju, bez zbędnych dodatków. Mamy oto film jakby żywcem wyjęty z lat 70-tych, ale też starannie wypielęgnowany, przemyślany, urobiony wedle starych, dobrych recept.
Myślę, że łatwo będzie po nim sięgnąć kolejny raz po "Deliverance" Boormana, czy po pierwowzór "Nędznych psów".


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Gru 12, 2011 02:25, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 12, 2011 23:47   

A dziś powtórka, by porównać:

Ostatni raz widziałem na kineskopowym tv z kasety VHS. Wrażenia były piorunujące.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Gru 13, 2011 02:59   

Peckinpah zjada na śniadanie świetny remake Luriego :shock:

Nie ma o czym mówić, wystarczą dwa ostatnie wersy z listy dialogowej - między Davidem a Nilesem:
Niles: I don't know my way home.
David: (na jego twarzy powoli rysuje się uśmiech) It's okay. I don't either.

Właśnie m.in. takich smaczków brakuje u Luriego (kto nie zna, nie zrozumie wagi tych kilku niczym nie wyróżniających się słów).

Tomek

ps: Powyższą opinię o wersji Luriego radzę potraktować w kontekście, a ściślej: w odniesieniu do fatalnej kondycji rimejków. Lurie zachował tyle szacunku wobec wybitnego dzieła, na ile zapewne mógł sobie pozwolić. Ludzie są niezastąpieni. Drugiego Peckinpaha już nie będzie.
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Gru 13, 2011 03:12, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 15, 2011 18:15   

Naprawdę rzadko się zdarza, a przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia, by dobry materiał filmowy został zbeszczeszczony przez autora zdjęć.
"A Horrible Way to Die" jest na to dowodem.
Prosta i brutalna historia seryjnego mordercy odprawiającego krucjatę w celu odnalezienia pewnej kobiety, została sfilmowana przez człowieka, który musiał naoglądać się VonTriera, w rezultacie czego obraz skacze jakby kręcono w remizie na weselu i co rusz traci ostrość.
Student filmoznawstwa być może zapyta, czy autor zdjęć coś chciał przez te zabiegi powiedzieć, ale ja mam owe zabiegi głęboko, choćby z tego powodu, że jestem zagorzałym fanem steady camu i nienawidzę braku umiejętności filmowania z ręki. To jest bowiem wielka sztuka, wymagająca wyczucia, umiejętności technicznych i umiaru. W przeciwnym wypadku efektem jest zniechęcenie, zmęczenie widza i finalnie - uśmiercenie filmu.


Adam Wingard, reżyser, którego innych filmów nie znam (szybko zerknąłem, kilka horrorów, jeden bodajże dramat) posłużywszy się prostymi metodami, stworzył bardzo ciekawy, gęsty, smutny i realistyczny obraz zdeterminowanego chęcią mordu człowieka, który nie chce, ale musi. Jednocześnie prowadzony jest wątek kobiecy plus kilka zwrotów czasowych. Zero efekciarstwa, znakomita muzyka, minimalny nakład, dobre aktorstwo, prosta historia. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie operatorzy kamer, robiący chyba wszystko, bym mimo sporej chęci, nigdy nie wrócił do tego filmu.

Zachęcam mimo wszystko.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Gru 15, 2011 18:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 11:52   

Tomek wczoraj mialam nieprzyjemnosc ogladania Oceanu Strachu II. Wez mi wytlumacz jak to sie skonczylo, bo nie zczailam, tzn. nie pamietam czy jak kuter rybacki oplywal jacht to jakby ze wszystkich stron? czyli na bank nie bylo nikogo na pokladzie? tylko dobiegal placz dziecka. A matka pokazana jako duch? o to chodzilo? Juz pomijam fakt, ze zadna matka na bank tak sie nie zachowa - ze leci ratowac jakiegos dupka udowadniajac cos sobie skoro istnieje nawet ulamek prawdopodobienstwa, ze nie zobaczy juz swojego maluszka. W ogole caly film okropnie sie ogladalo, tylko na scenach, gdy malutka plakala samotnie odlaczona od matki cieklo mi mleko.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 18:29   

Neska, nie pamiętam, ale chyba dziecko jako jedyne ocalało. Mały, płaczący człowieczek w kołysce-łodzi na pełnym morzu. No to mamy misję powtórzyć, choć faktycznie - seans nie należy do przyjemnych.

I przy okazji - "Open Water" jest MISTRZOWSKI. "Dwójka" również ma nerwa, lecz już nie ten kaliber, nie ta klasa, nie ten realizm.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 16, 2011 18:32, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 21:30   

zgadza sie, 1. czesc MISTRZ i dlatego ogladalam II i niestety sie zawiodlam na paru momentach:

1. wlasnie to zakonczenie - zadna matka tak nie zrobi, tym bardziej, ze zostawila mu drabinke, wiec jesli juz tak bardzo chcial popelnic samobujstwo jako swoj akt ekspiacyjny to powinna uszanowac jego decyzje, a nie odpokutowywac swoja niezawiniona przewine, gdy jako kilkulatka nie uratowala swojego tonacego ojca
2. ten gosc szpaner-lalus-pizdek - sytuacja megakatastrofalna - samotne dziecko bez opieki i przerazone na jachcie, drugi gosc ze wstrzasnieniem mozgu i peknieta czaszka i wylewem, reszta zaraz zamarznie albo zostanie pozarta przez rekiny, wszyscy sa juz oblakani ze strachu i przerazenia, zero nadziei a ten sie boi o ryske na lajbie, gdzie trzeba juz totalnie pie.... wszystko i sie ratowac
3. jedna dziewczyna odplywa po pomoc, na pewna smierc i co z nia?
4. potem, na koniec wchodza robiac stopien z okularkow - nie mogli wczesniej
5. mieli full sprzetu - gacie, staniki, dmuchanego delfinka, kose, okulary do nurkowania - i kurcze wszystko spieprzyli
6. na linie z gaci uwiesil sie najciezszy facet zamiast najlzejsza laska
7. mogli zrobic siodelko i laska by miala stopien do wspiecia, lub z jednego goscia boje, dwoch go podpiera a laska sie wdrapuje
8. numer z komorka - tu juz bylo najlepsze, zamiast szybko sie rozlaczyc i dzwonic na policje to gosc kasuje siostre i rzuca telefonem
9. najlespsza scena jak juz mama lezy z dzieckiem, zmarznieta, gola, przemoczona ale szczesliwa i przytula malenstwo (malutka urocza jak wczesniej sobie piastka trze oczka, zabawia sie raczka, uspokaja sie i zasypia z glodu i zmeczenia) i kurcze musiala skoczyc po tego gumowego cycka co postanowil sie utopic :razz:


Dzis mijalam wielki plakat Dziewczyny z tatuazem - od razu przypomnialy mis ie Tomkowe recenzje
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 22:00   

Neska napisał/a:
ten gosc szpaner-lalus-pizdek

Cytat:
tego gumowego cycka co postanowil sie utopic

:hah:
Boskie, od razu widać, że film oglądał normalny człowiek, a nie jakiś banan z wydziału kulturoznawstwa miewający mokre sny po "8 i pół" ;) Uwielbiam czytać krwiste opinie, pełne własnych emocji i z kopyta widać, że szczere.

No i dziś oglądamy po raz drugi, bo nie jestem przygotowany merytorycznie, Marishka lepiej pamięta (ale w tej właśnie chwili znajduje się niecałe dwa metry ode mnie i "włóczkuje" z pasją). Jest kop, jest fun :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 16, 2011 22:04, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 22:17   

o, to fajnie :D to czekam na Wasze spostrzezenia ad ich akcji ratowniczych i tych momentow zepsutych.

ps i nie wiem, jak to zrobilam, ale napisalam samobojstwo przez u zwykle :P


a z tym leceniem mleka to serio tak mam - jak slysze na ulicy placz obcego dziecka to samo plynie


ostatnio bylam jeszcze na Sylwestrze w NY i :faint: nuuudy, i Nie wiem, jak ona to robi - juz lepiej, dla samej milosci do S. J. Parker
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 15:15   

Neska napisał/a:
czyli na bank nie bylo nikogo na pokladzie? tylko dobiegal placz dziecka

Właściciel kutra wyraźnie opłynął jacht. Autor zdjęć również wyraźnie zasugerował, że na pokładzie nie ma nikogo i słychać tylko płacz dziecka. Znaczy to dla mnie tyle, że jedyna w paczcie inteligentnie prezentująca się dziewczyna, utonęła ze zmęczenia w ramach idiotycznej nocnej walki, by uratować skończoną łajzę i głównego sprawcę tragedii. Od strony psychologicznej wygląda to absurdalnie, lecz tylko z pozoru, bo zdarzały się realnie znacznie bardziej wykoślawione, irracjonalne decyzje. Rozumując w sposób normalny, kobieta po osiągnięciu pokładu powinna przeczekać burzę, nakarmić dziecko i przemyśleć sytuację, wyglądającą tak oto: żyję, dziecko żyje, reszta poszła na dno, wokół szaleje burza, ale istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że nazajutrz będzie piękna pogoda, a wtedy - albo czekam na łut szczęścia, że mnie ktoś przepływający zauważy, albo posilam się i próbuję rozruszać łajbę na własną rękę.

Co mogło być przyczyną dla decyzji o ratowaniu ?

- była jego dziewczyną i być może - mimo zamążpójścia, wydawałoby się szczęśliwego związku i posiadania dziecka - wciąż kochała drania i było to uczucie funkcjonujące poza nawiasem świadomości, doskonale tam zagrzebane. Dlatego skoczyła w kipiel. Jak dla mnie, raczej nie o to chodziło. Osoba wrażliwa ratuje dziecko, nie dorosłego fiuta, pośrednio i bezpośrednio uwikłanego przyczynowo w tragedię, chyba że nieświadomy motyw zdobędzie wystarczającą przewagę.

- tak jak analizujesz, próba skutecznego odegrania scenki z dzieciństwa. W porządku, ale skazała tym samym swoje dziecko na śmierć wskutek pragnienia, głodu, potężnego stresu braku matki, czy poprzez utonięcie (np. wywrócony przez falę jacht). Kobieta zostawia dziecko, a skacze ratować takiego śmiecia. Ja tego nie akceptuję, nie rozumiem, nie toleruję, ale myślę, że jakieś tam prawdopodobieństwo podobnego zachowania istnieje.
Przy tym: czy istnieje coś takiego jak stała odpowiedzialności macierzyńskiej lub stała instynktu macierzyńskiego? Chyba nie, a raczej na pewno nie. Nie wiadomo, jak silna jest więź tej matki z dzieckiem, być może przymus powielenia ze skutkiem skutecznym scenki z ojcem jest silniejsza, bo wynikła z nieświadomego poczucia winy?
Próbuję uwiarygodnić jej decyzję, ale nie daje się tego etycznie obronić. Logicznie również.
Po co ratować kogoś takiego, narażając życie swoje i dziecka?
Znowu przypominam, że ludzie owładnięci oddziaływaniem nieświadomego problemu, mogą przejawiać najbardziej absurdalne zachowania.
Nie jestem przekonany, czy "dwójka" zasługuje na zaangażowaną rozkminę, ale jak już zaczęliśmy ... :)

W każdym razie, jej czyn idzie jakoś przełknąć, ale tylko pod warunkiem założenia, że nie jest dojrzałą, odpowiedzialną matką, ale dorosłą fizycznie zagubioną dziewczynką, molestowaną przez traumę z dzieciństwa.

Cytat:
A matka pokazana jako duch? o to chodzilo?

Koszmarny ruch reżysera. Zupełnie od rzeczy zakończenie. Faktycznie sugeruje jakieś dziwaczne motywy. Nie kumam, skupiam się jedynie na konkretach, w każdym razie ten film dla mnie skończył się na scenie opłynięcia jednostki przez kuter. Do widzenia, napisy, wracamy do jedynki.

O absurdalnych posunięciach technicznych potem. Jadę do pracy.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Gru 17, 2011 17:12, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 18:11   

uwaga: spoilery

Jeszcze raz sceny końcowe: Amy wydostaje się na jacht, od razu uruchamia drabinkę dla Dana, po czym schodzi pod pokład, tuli dziecko (btw, zamiast najpierw użyć ręcznika, przecież jest zimna jak trup i mokra), zasypia razem z nim, potem się budzi, dostrzega że dziecko śpi, wstaje, wychodzi na pokład i powoli do niej dociera, że Dan wskutek wyrzutów sumienia postanowił nie korzystać z drabinki i walnąć samobója, a mimo to podejmuje decyzję o skoku, by w sensie bardziej psychologicznym, uratować swojego ojca.

To jest ruch człowieka emocjonalnie zniewolonego przez irracjonalne poczucie winy i jako taki wydaje się bardzo prawdopodobny, ale nie do przyjęcia (chodzi o osąd postępowania, nie o realizm) dla postronnego obserwatora, w tym i mnie.
Jest to skrajnie nieodpowiedzialne posunięcie, głupota wręcz topowa, a dodatkowo próba naruszenia prywatnej woli odebrania sobie życia przez sprawcę, nie ofiarę. On zadecydował, a Amy jak w transie skacze do wody, głupia pinda i w nosie ma dziecko, siebie, ponieważ przed jej oczami rozgrywa się dobrze znany dramat, a ona nie może do tego znów dopuścić. Przymus nieświadomy jest silniejszy i wygrywa.

Uznając jednak, że reżyser dopuścił się przeciągnięcia i przerysowania, byłbym bardziej skłonny widzieć je w dziwacznym braku reakcji ze strony męża Amy na mimowolne zaciągnięcie jej siłą do wody przez Dana. Myślałem, że jak pojmie co się stało, Dan straci dwie jedynki i prosty nos, co byłoby w ich sytuacji strasznie głupie (zwabienie rekinów), ale realne emocjonalnie (facet przecież dopuścił się przemocy wobec jego żony, ustawiając ich w sytuacji zagrażającej życiu, szczególnie dziecka). Dobryzm czy wymóg sytuacji?? A może nieświadomość powagi sytuacji?
Oni na samym początku mogli nie zdawać sobie sprawy z zagrożenia. Świeci słońce, upał, piękna pogoda, tyle że ciężko z powrotem dostać się na pokład jachtu, taki tam problemik.

Zresztą, młodzi wyglądają i zachowują się jak banda buraków, więc nieopuszczenie drabinki wcale nie jest nieprawdopodobne, zwłaszcza jak debil całą uwagę skupił na postanowieniu, że on to - byczek i cwaniak - pokaże dziołsze, jak sobie radzić z lękiem przed wodą. Na korzyść scenariusza wpływa także fakt, że Dan to oszust i lekkoduch i tak naprawdę procedury morskie ma gdzieś lub mało o nich wie. Nadto, nie jest fachowcem i właścicielem łodzi. To nie rutyna ich zgubiła, ale właśnie BRAK RUTYNY.

Jeśli jest to opowieść o przygłupiej młodzieży popełniającej kardynalny i niewybaczalny błąd, to w porządku, ale dziwi mnie ich głupota w obliczu zagrożenia życia. W takiej chwili powinna zadziałać mobilizacja, szansa była całkiem realna...

cdn.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Gru 17, 2011 18:16, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 19:14   

Neska napisał/a:
1. wlasnie to zakonczenie - zadna matka tak nie zrobi,

Nie przymierzając do postawy Amy: i owszem - są matki, które robią znacznie gorsze rzeczy. Tu się można jednak doczepić do rozdźwięku między wielka radością z ocalenia siebie i dziecka, a decyzją o ratowaniu Dana. Z chęcią zamieniłbym kilka słów z reżyserem.
Cytat:
powinna uszanowac jego decyzje, a nie odpokutowywac swoja niezawiniona przewine, gdy jako kilkulatka nie uratowala swojego tonacego ojca

Tyle, że tego rodzaju kroki mają swą nieświadomą przyczynę, dlatego istnieją mimowolnie.
Kobita tego nie przerobiła i poległa z kretesem.
Cytat:
zero nadziei a ten sie boi o ryske na lajbie, gdzie trzeba juz totalnie pie.... wszystko i sie ratowac

Nie daję rady zrozumieć, jak można dygać o kilka zarysowań na kadłubie w obliczu śmierci z wychłodzenia, więc albo Dan to skończony idiota, albo ktoś mu powiedział, że jak łódź nie wróci cała i nienaruszona, to obije mu mordę tak, że nie poderwie nawet burej suki. Kto wie? No bo inaczej nie pojmuję. Być może stało się tak, że w chwili zrozumienia co narobił, Danowi załamał się budowany z trudem fałszywy obraz siebie. Wtedy faktycznie, mógł rzucać się nawet o krzywe spojrzenie.
Cytat:
3. jedna dziewczyna odplywa po pomoc, na pewna smierc i co z nia?

Albo nie dopilnowany wątek, albo sprawa tak oczywista, że nie wymagająca rzucania widzowi tuż przed oczy. Szanse, że gdziekolwiek dopłynie, były bliskie zeru.
Cytat:
4. potem, na koniec wchodza robiac stopien z okularkow - nie mogli wczesniej

Stopień to była pięść Dana zaciśnięta na wbitym w szparę włazu szkle okularu, prawdopodobnie jedyna pożyteczna czynność, jaką wykonał w swoim dorosłym życiu, prócz ruchania głupich panienek. Wcześniej, z łatwością i przy odrobienie skupienia, można było to wykonać za pomocą dobrego noża, co próbowali zrobić, a co spaprał właśnie Dan.
Cytat:
6. na linie z gaci uwiesil sie najciezszy facet zamiast najlzejsza laska

No jasne :)
Cytat:
7. mogli zrobic siodelko i laska by miala stopien do wspiecia, lub z jednego goscia boje, dwoch go podpiera a laska sie wdrapuje

Tu też nie będę bronił scenariusza, choć bardziej skuteczne wydaje mi się wbić nóż w szczelinę luku, owinąć ostrze gaciami, zacisnąć na nim pięść i pozwolić wdrapać się najlżejszej osobie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Gru 17, 2011 19:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Gru 18, 2011 21:01   

no i otoz wlasnie, film byl slaby, ale jednak 'cos' w nim bylo. I doszlam, ze to cos, co trzymalo i nie pozwalalo nacisnac guzika pilota i skonczyc z tymi bzdurami bylo to dziecko na pokladzie.

Cytat:
albo ktoś mu powiedział, że jak łódź nie wróci cała i nienaruszona, to obije mu mordę tak, że nie poderwie nawet burej suki. Kto wie? No bo inaczej nie pojmuję. Być może stało się tak, że w chwili zrozumienia co narobił, Danowi załamał się budowany z trudem fałszywy obraz siebie. Wtedy faktycznie, mógł rzucać się nawet o krzywe spojrzenie.

to jest najlepsze, zobacz ilu ludzi tak ma, i jest to potem owa iskra, ktora w momencie "uswiadomienia" wyzwala eksplozje krzyku, agresje lub inne uspione, przyladzone zachowania.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 16:40   

Na marginesie.
Jeśli ktoś jakimś niewiarygodnym wręcz cudem, nie zna jednego z najwspanialszych przejawów filmowej sztuki ever, to ma szansę zapoznać się dziś na Polsacie o godz. 22:40.
Ja wiem, że reklamy, lektor, polsat itd., ale przynajmniej niech to będzie jakiś rodzaj zaczynu pod "wejście" w filmowy świat M.Manna :]

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 19:06   

no, ja jestem takim cudem :) i nie widzialam. Natomisat moj maz mi goraco poleca, tak wiec dzis - ogladamy :D zaraz kladziemy bobki, wiec do 21 sie obrobimy i nawet najmlodsze bedzie lulalo.

Tomek, a mam prosbe, moglbys kiedys stworzyc taka liste filmow, ktore mialy dla Ciebie znaczenie, i ktore moglbys polecic?/
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 19:14   

Żaden problem, tylko nie jestem pewien czy tu, czy - BYĆ MOŻE - już na blogu 8)
Zresztą, osobisty kanon mogę umieścić w tym wątku, oczywiście z opisem, bo inna opcja mija się z celem. Internet roi się od statystyk, zestawień, ciekawostek, podsumowań, powierzchownych opinii lub opinii pisanych na zlecenie, bez pokrycia w osobistym stosunku do mat. opisywanego.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Gru 19, 2011 19:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 19:17   

Neska, ale "Informatora" widziałaś? Nawiązuję do Michaela Manna.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Gru 19, 2011 19:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 19, 2011 19:25   

M i T napisał/a:
dziś na Polsacie


znowu ? ;-)

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 19:54   

Znowu?
Nie mam pojęcia, rzadko oglądam tak wielkie filmy w TV. Nie wszyscy widzieli "Heat", czego nawiasem mówiąc, zazdroszczę, a nadarza się okazja. Jak film się w głowie szczęśliwie zakotwiczy, można go potem powtórzyć z BLU (tu odradzam, bo zawiera ocenzurowaną wypowiedź Pacino, że jak widzi piękną upę, to odzywa się w nim zwierzę), DVD czy z czegokolwiek, co nie jest przerywane reklamami lub czytane przez najgorszego lektora na świecie: Olejniczaka.

Takiego kina sensacyjnego już się raczej nie robi. Sam Mann nosił się ostatnio z nietypowym dla siebie zamiarem nakręcenia "metroseksualnej" :hihi: opowiastki o zakochanym fotoreporterze, który to zamiar podobno szczęśliwie porzucił.
"Heat" to najpiękniejszy męsko-szowinistyczno-oldskulowo-testosteronowy sensacyjniak, jaki w życiu widziałem. Nie bez powodu piszę: najpiękniejszy. Mann wykracza zresztą poza ramy kina sensacyjnego, dokładając pewną zdrową poetyckość, zarówno do poczynań głównych bohaterów, jak i np. zwykłych świateł wielkiego miasta. Że o oprawie muzycznej nie wspomnę.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 19, 2011 20:05   

M i T napisał/a:
Nie wszyscy widzieli "Heat"


nie rozczarowało Cię zakończenie ?

cały film mocny , ekipa twardzieli , można powiedzieć straceńców , pełna determinacja ...
końcówka ( ... ) czegoś zabrakło - tak czuję :-)

sorry

D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pon Gru 19, 2011 20:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 20:23   

Dario, nie zechciałeś zaczekać, aż koleżanka Neska zobaczy?
Jutro się ustosunkuję. Nie, nie brakowało mi niczego akurat w tej scenie. Miała charakter nieco oderwany, troszkę symboliczny, jak w westernie. Panowie nie spotkali się w samo południe, ale w nocy. Przyczepiłbym się bardziej do ucieczki Weingro, nie do samego faktu, że zdupczył, ale JAK to się stało. I to był, moim zdaniem, istotny błąd Manna. Nie przeszkadza mi to w żaden sposób, by ocenić film 10/10.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Gru 19, 2011 20:29   

Cytat:
Dario, nie zechciałeś zaczekać, aż koleżanka Neska zobaczy?


Ups , zapędziłem się

ale mi wstyd , sorry

:-)
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 22:12   

Mnie też nie do końca zadowoliło zakończenie, emocjonalnie oczywiście. Głównie dlatego, że lubię Pacino, ale De Niro ubóstwiam ;) I fakt, powiało czymś, nie na żarty, westernowym.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 22:47   

no, zaczyna sie, ogladamy :D maz robi herbate z miodem

i w ogole nie czytam co tam napisaliscie u gory ;) mam malego laptopa to mi sie pelen ekran nie wyswietla, a znajac WAs to rozebraliscie caly film.

o, mala Portman i niespasiony Val Kilmer :P
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Gru 19, 2011 23:14   

Jednak grubym błędem z mojej strony jest polecanie filmów tego formatu na kanale Polshit :razz: Bloki reklamowe rujnują skupienie i ciągłość zaangażowania. Zaorać ten polsatowski bajzel!!!!


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Gru 20, 2011 00:10   

Czy ktokolwiek widział kiedyś skok na kasę przy muzyce Gyorgy'ego Ligeti? :viva:
Takie rzeczy tylko w "Heat" Panie i Panowie!
W ogóle, scena z failem gościa z policji w budzie samochodu, to był majstersztyk. Facet znużony napięciem osuwa się na ścianę paki i nagle dooonnng!!! - uderza karabinem w metal. Neal reaguje natychmiast, chwila przerażającego napięcia, 50 000 V, w tle Ligeti. Ja pie....!
Tyle razy to widziałem i za każdym razem mózg staje.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Gru 20, 2011 00:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Gru 20, 2011 02:41   

tak, wytrzymac ten polsat to trzeba miec nerwy :] teraz wlecialam w kanal bezsennosci.

rzeczywiscie film wymiata, nie zaluje i nie iwem jak to sie stalo, ze tez go wczesniej nie iwdzialam

Informatora tak, gdzies tam na dkf zaraz jak wszedl.

A mnie rozbroila scena z telewizorem, jak Al wchodzi a tam zona z gachem.

I nie wiem kto lepszy, AL czy DeNiro ;)

Val tez b ladnie. I Magua sie znalazl ;)

Wpisuje na liste.

Kolorowych :)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Gru 20, 2011 10:18   

Tree of life. Meczarnia. Trailer to byl zbitek chyba wszystkich wiekszych akcji w filmie. Sean Pennt o tylko zeby na plakacie bylo wiecej nazwisk chyba. Przeegzaltowane.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Gru 21, 2011 13:00   

Jest już zwiastun :viva:

http://film.onet.pl/wideo...63,7,klip.html#

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 22, 2011 19:03   



Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 22, 2011 23:16   

Nie mogę się doczekać! Już lubię tego faceta :hihi: Dodam, że nic o nim wcześniej nie wiedziałem.

Fabularna historia Sama Childersa, człowieka nawróconego z drogi przestępczej, a potem wyrzynającego na własną rękę ścierwa z bojówek LRA w Sudanie, trudniące się porywaniem dzieci, gwałtami, mordami na ludności itp.

A tu prawdziwy Childers:


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 23, 2011 01:05, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 23, 2011 10:05   

wyglada zachecajaco, zacznam rozgladanie sie za tym
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Kevo


Pomógł: 5 razy
Wiek: 50
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 390
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 28, 2011 22:33   

Wow, widzę że mowa o "Heat". Najlepsza sensacja jaką kiedykolwiek widziałem. Do dziś puszczam ją raz w roku. Ten film ma klimat.
Na moim drugim miejscu trochę bajkowy "Taken" ze świetną rolą Neesona.
_________________
diabeł tkwi w szczegółach.
 
     
Kevo


Pomógł: 5 razy
Wiek: 50
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 390
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Gru 28, 2011 22:36   

W poniedziałek poszliśmy z żoną na "Chciwcy".
W niecałe 2h, wszystko ładnie zmieszczone jeśli chodzi początki kryzysu 2008r.
Bardzo dobry.
_________________
diabeł tkwi w szczegółach.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 00:17   

Kevo masz dzieci? moje baki zafascynowane Dziecmi z Bullerbyn i Przygodami Mikolajka :D ogladalismy w swieta. Polecam wszystkim, nawet doroslym, super.

A ja sie przymierzam do Dziewczyny z tatuazem, bo te billboardy strasza z wszech stron, tylko nie lubie Daniela Craiga, nie wiem, nie lubie jak ludzie maja takie cos z ustami, taki ich uklad jak on ma, to nadaje facetom wyglad takiego ciumka-lizusia-cwaniaczka. Podobnie ma Jude Law i Andrzej Chyra, no po prostu jak dla mnie odpychajace, wkurzajace i jakies takie oblesne.

A jeszcze ad Goraczki, utwierdzam sie w przekonaniu, ze DeNiro jednak jest mega aseksualny, brrr, juz wole Pacino (a pamietacie go w Narkomanach? mlodziutki Al i swietny film), a i tak na pierwszym miejscu jest Nicolas Cage :pada:
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Gru 29, 2011 00:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 00:21   

Neska napisał/a:
a i tak na pierwszym miejscu jest Nicolas Cage :pada:

W sensie, że Ci się Cage generalnie podoba, czy tylko w tym filmie? :shock:
To dopiero aseksualny stwór, nawet więcej, z tymi swoimi oczętami wiecznie zapłakanego cocker-spaniela, przyprawia mnie o :razz:

;D
Marishka
 
     
Fezie

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 54
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 02:11   

Z wysokobudżetowych produkcji, które będą miały premierę w 2012, poza wspomnianym wyżej Hobbitem, ciekawi mnie jeszcze trzecia część Batmana - The Dark Knight Rises:

http://www.youtube.com/watch?v=GokKUqLcvD8
Poprzednia część była niebanalną, przemyślaną ekranizacją komiksu, filmem akcji nakręconym z klasą, technicznym majstersztykiem, no i miała przede wszystkim znakomitą obsadę - Christian Bale, Heath Ledger, Morgan Freeman, Michael Caine, Gary Oldman.
Nie przepadam za filmami o superbohaterach, ten stanowi wyjątek i chętnie wybiorę się na ostatnią część.


No i jeszcze nieźle prezentuje się 'Prometheus' Ridleya Scotta, prequel Aliena:
http://www.youtube.com/watch?v=sftuxbvGwiU
Polecam trzy pierwsze części Obcego, to bardzo dobre, klimatyczne sci-fi horrory. Czwartą część z kolei odradzam, bo jest dużo słabsza, podobnie jak seria Obcy kontra Predator, która jest totalnym niewypałem.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 02:58   

Fezie napisał/a:
Polecam trzy pierwsze części Obcego, to bardzo dobre, klimatyczne sci-fi horrory.

No shit! Serio? Klawo, że napisałeś, strata byłaby nieznośna, zaraz zasysam... z rapidshare ofkors. Wątek ma tyle stron i żaden pokemon nie wspomniał o tej trylogii pod krypto S.C.F. Zaraz dostaniesz "pomógł" :hihi: ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Gru 29, 2011 03:00, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Kevo


Pomógł: 5 razy
Wiek: 50
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 390
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 09:33   

Neska napisał/a:
Kevo masz dzieci? moje baki zafascynowane Dziecmi z Bullerbyn i Przygodami Mikolajka :D ogladalismy w swieta. Polecam wszystkim, nawet doroslym, super.


Dziwnie to zabrzmi patrząc na mój wiek, ale mam 20-letnią córkę. Tak więc nie ten target z bajkami. :D
Natomiast Mikołajki w wersji książkowej - czytając w podstawówce - to było naprawdę coś.
_________________
diabeł tkwi w szczegółach.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 09:38   

Obejrzalem w dlugi weekend Warriora z Nickiem Nollte, Tomem Hardy'ym i Joelem Edgertonem. Chociaz motyw ojca pijaka wyswietchatny to film swietny, choc przewidywalny. Fajne sceny walk, chcoiaz nie one sa glownym motywem , to jednak fajnie wmontowane w film.
Tom Hardy ma grac nowego Max Maxa, mysle, ze sie nada, ma fizjonomie troche podobna do Michaela Pare z dawnych czasow np z World Gone Wild.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Czw Gru 29, 2011 12:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 29, 2011 11:07   

M i T napisał/a:
Nie mogę się doczekać! Już lubię tego faceta


Kiedy to przeczytałem od razu pomyślałem o "Taken"/Uprowadzona (2008) ( Kevo :hug: )
Tomek , jeśli nie widziałeś może Ci się spodobać

Wyobraź sobie - jesteś ojcem ślicznej 17 latki , twoje "oczko w głowie" , porwanej w Paryżu przez albańską mafię - masz 72 godz. , żeby ją odnaleźć , później przepadnie ( najładniejsze dziewice sprzedają Szejkom - bez powrotu ) .
W zasadzie bez szans ;) , ale ... jesteś emerytowanym ( nadal w formie :D ) agentem służb specjalnych , masz motywację , wiedzę i znajomości
no i zaczyna się 8)

wyjątkowo wiarygodny Liam Neeson - wrażliwy , twardy , bezwzględny
to się daje oglądać

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 29, 2011 11:10   

zyon napisał/a:
nowego Max Maxa


Mad Maxa ?

:-)
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 12:47   

dario_ronin napisał/a:
zyon napisał/a:
nowego Max Maxa


Mad Maxa ?

:-)

Tak ;)
http://www.filmweb.pl/new...Mad+Maksa-79999
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 14:50   

dario_ronin napisał/a:
Tomek , jeśli nie widziałeś może Ci się spodobać

Widziałem, podobał mi się lekko półśrednio :) Zbyt szybki, zdecydowanie wolę coś, co przeniósł w lata 90-te Mann, czyli szkołę dramatu sensacyjnego z lat 70-tych.
Długie ujęcia, wolne tempo narracji itd., wiadomo o co chodzi.

BTW, w ramach niezobowiązującej rozrywki polecam "Mr Majestyk" z 74.

ps: Tom Hardy w roli Mad Maxa i w ogóle NOWY MAD MAX?!!!! To zdecydowanie jedna z najgorszych wiadomości filmowych, jakie słyszałem w mijającym roku. Cywilizacja białasów zdecydowanie ulega degeneracji niemalże w każdym aspekcie. Jako białas czuję się tą wiadomością zgwałcony i nigdy nie zobaczę Hardy'ego w TAKIEJ roli, nigdy nie zobaczę tego filmu!! Amen, urwa!!

MAX jest, był i będzie TYLKO JEDEN!! :]


Chcą go zastąpić owym?? :shock:


W serialu "Dom", starszy Warszawiak, pan Popiołek mawiał: "koniec świata".

Tomek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 15:03   

M i T napisał/a:
MAX jest, był i będzie TYLKO JEDEN!!


Mel Gibson(Left), James Garner(Middle), and Jodie Foster(Right) in Maverick.
:-)
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 15:40   

M i T napisał/a:
To zdecydowanie jedna z najgorszych wiadomości filmowych, jakie słyszałem w mijającym roku

Raczej w poprzednim roku, bo przeciez ogloszono ja gdzies w maju 2010.

A czy bedzie lipa to nie wiadomo, kto wie, sam Gibson juz sie chyba nie nadaje, za gruby jest i za stary (chociaz w sumie..) no i ciagnie sie za nim jednak ten balast zycia prywatnego.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 29, 2011 15:57   

Cytat:
Długie ujęcia, wolne tempo narracji itd., wiadomo o co chodzi.


a nie byłeś przypadkiem ;-) miłośnikiem R.Chandlera ?

Marlowe swego czasu był moim ulubionym
co do Mad Maxa zgadzam się całkowicie

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 15:58   

Byłbym zapomniał.
Filmowym nagraniem muzycznym roku 2011 w moim osobistym plebiscycie zostaje...
http://www.youtube.com/watch?v=Hz46mng_iKE

Co do samego filmu. Widziany raz zostawił po sobie dobre wrażenia, a następnego dnia doszedłem do wniosku, że chyba jest bardzo dobry. Jak widać, w trakcie snu mają miejsce jakieś niesamowite procesy adaptacyjno-percepcyjne ;)

Tomek

ps: Do Fezie'go: uwierz, również czekam na "Prometeusza". Do tego stopnia, że zadowoli mnie choćby najmarniejszy przeciek, cokolwiek, nawet plotka. Jeśli Scott spaprze, depcząc i grzebiąc tym samym swoje dobre imię - już ostatecznie, będzie to najbardziej spektakularna porażka artystyczna, jaką mógłbym sobie wyobrazić. Porażka, głównie w odniesieniu do ikon filmowych, jakie stworzył (wiadomo, że chodzi o "Blade Runner" i "Alien").
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Gru 29, 2011 16:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Gru 29, 2011 16:10   

dario_ronin napisał/a:
a nie byłeś przypadkiem ;-) miłośnikiem R.Chandlera ?

Nie przeczytałem ani jednej książki Chandlera :shock:
Moja niebywała ignorancja w tym przypadku jest niewybaczalna, ale jak powiedziała Miranda w "Pikniku pod Wiszącą Skałą" - wszystko ma swoje miejsce i swój czas, więc kto wie? 8)

Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 30, 2011 10:02   

Czasy remakow nadchodza, juz sie biora za Robocopa, jakis hiszpanski, w Total Recall ma zagrac ten mydlek Farrell. Po 20 latach kino zaczyna odgrzewac kotlety
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sty 03, 2012 16:35   

Wczoraj obejrzeliśmy dawno oczekiwany:



Gdzie oni znaleźli nastolatka, tak doskonale odrażającego psychopatyczną pustką swoich oczu?




Na początek - kilka zdjęć:

Mrożące ujęcie:


jeszcze jedno:


a szczególnie rozwala scena, która nastąpi chwile po tym ujęciu (kto oglądnie, będzie wiedział o co chodzi):


Tilda w jednym z wielu artystycznych ujęć z symbolicznym wykorzystaniem koloru:


"Królowa Śniegu" i aż trzech Kevinów:


Przeglądałam recenzje i w jednej znalazłam taką oto kompletnie chorą "perełkę":
Cytat:
"We Need to Talk About Kevin: a 110-minute, blood-splattered advertisement for sterilisation".

We wszystkich recenzjach - obrona świętości matki i napiętnowanie "demonicznego" dziecka. Tyle, że ja ten film odczytałam zupełnie inaczej - jako znakomitą ilustrację tych wszystkich teorii, o których piszemy z Tomkiem od lat. ŻADNE DZIECKO NIE RODZI SIĘ PSYCHOPATĄ! I ten film doskonale ilustruje przyczynę zaburzenia Kevina - od momentu poczęcia. Ale w recenzjach na ten temat nie ma ani słowa. Jest natomiast po raz kolejny odwieczne pytanie "ale dlaczego?". Pomimo tego, że reżyser właśnie na to pytanie daje klarowną - moim zdaniem - odpowiedź.

Tilda Swinton jest doskonała w roli zimnej, kompletnie sztywnej i pozbawionej uczuć matki. Matki-perfekcjonistki, starającej się być doskonałą, książkowo poprawną, "kochającą", troszczącą się (pada nawet pytanie: "a może to autyzm?") o swojego pierworodnego. Ale w rzeczywistości nie potrafiącą kochać szczerze, naturalnie. Jest kompletnie pozbawiona spontaniczności. I to ciągłe zaciskanie ust...

Postawiłabym ten film tuż obok "Das Fremde in mir".

To tak na szybko ode mnie... Tomek, teraz Twoja kolej :)

Marishka

P.S. Podobno książka jest jeszcze lepsza i nie pozostawiająca wątpliwości.
P.P.S. Dario, jest tam nawet jeden tragikomiczny moment, który pewnie docenisz :P
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sty 03, 2012 16:56, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sty 03, 2012 18:08   

M i T napisał/a:
Dario, jest tam nawet jeden tragikomiczny moment, który pewnie docenisz :P


wiesz jak mnie zmotywować ;-)

sprawdzę , dziś :D

Dar
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sty 04, 2012 16:18   

Będę dzisiaj oglądac "Jeniec": Tak daleko jak nogi poniosą.
Pewnie wszyscy już go widzieli tutaj, ale ja dopiero dzisiaj będę sobie oglądac. :P
http://www.filmweb.pl/fil...4%85-2001-93761
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sty 04, 2012 16:49   

M i T napisał/a:
We wszystkich recenzjach - obrona świętości matki i napiętnowanie "demonicznego" dziecka.


1. pierwsze wrażenie - paskudne halluxy ;-)
2. 58 min. - nie skomentuję , nie rozumiem co było tragikomiczne (?)
3. niezły film
4. w zasadzie się z tobą zgadzam , chociaż ... jestem prawie pewny ( prawie :-) ) - gdybyś była matką dorosłych ( dorastających dzieci ) broniłabyś matki - troszkę zmienia się perspektywa :P

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sty 04, 2012 23:38   

dario_ronin napisał/a:
jestem prawie pewny ( prawie :-) ) - gdybyś była matką dorosłych ( dorastających dzieci ) broniłabyś matki - troszkę zmienia się perspektywa

Mylisz się. I nie jest to wcale związane z byciem rodzicem, tylko z byciem w kontakcie ze sobą, swoim dzieciństwem i "dzieckiem" w sobie. Jeśli odzyska się autentyczne współczucie dla dziecka, którym się kiedyś było, to niezależnie od tego czy samemu jest się rodzicem, czy nie, automatycznie (i naturalnie) staje się po stronie bezbronnego dziecka a nie usprawiedliwia się i uświęca rodziców (tym bardziej toksycznych).

A jeśli chodzi o bycie rodzicem dorosłych/dorastających dzieci z problemami, to tym bardziej należałoby się przyjrzeć błędom popełnionym przez rodziców w najwcześniejszych latach rozwoju tych dzieci. W filmie te błędy widać jak na dłoni, więc Eva dostaje od Kevina to, co sama - świadomie czy nie - "zasiała", kiedy był niewinną kruszynką, desperacko potrzebującą matczynego ciepła, bliskości, miłości. A dostał nienawiść, sztuczność, sztywność i wiecznie zaciśnięte usta. Do tego wiecznie nieobecny ojciec i siostrzyczka, której pojawienie się musiało być dla Kevina (dziecka!) zdradzieckim ciosem w plecy - biorąc pod uwagę kontekst relacji w tej rodzince. To, że wyrósł z niego psychopata - w tym układzie - mnie absolutnie nie dziwi.

Matki, którą tak doskonale zagrała Tilda, nie da się bronić. Trudno też jest jej współczuć, ponieważ kamera bezlitośnie pokazuje jej stosunek wobec syna od momentu poczęcia. Na dodatek, Eva nie robi nic, by pomóc SOBIE, a przecież zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo nienawidzi swoje dziecko! Ale ona szuka sedna problemu w Kevinie, może jest chory, może jest "złem wcielonym", może tylko ją tak nienawidzi i karze, etc. I dopiero, kiedy dochodzi do tragedii, zaczyna zastanawiać się nad swoją rolą w tym wszystkim, stąd chęć ukarania się (jajecznica!), nawet zabicia się.

Dla mnie ten film, to takie podkreślenie tego, jak ogromnie ważny jest stosunek do dziecka od momentu jego poczęcia. I apel, by poszukać pomocy, jeśli nie daje się rady ze swoimi uczuciami. Przecież Eva nie miała (i - co ważne - nie szukała!) żadnego wsparcia - nieobecny, zapracowany mąż, brak kontaktu z rodzicami/teściami, brak znajomych, nawet nie było wątku terapii/psychologa (tak popularnego we współczesnych filmach). Miałam wrażenie, że Eva uparła się, że perfekcyjnie sama poradzi sobie z problemami, bo przecież taka z niej silna kobieta... A potem już było na wszystko za późno...

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Sty 04, 2012 23:42   

Ogladam na bank :) nic o nim nie wiem, nie czytam recenzji, ale juz czuje nosem, ze bedzie dobry. Tilda juz sama w sobie mnie przeraza.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 00:44   

Neska, już jestem ciekawa Twojego zdania :) My przymierzamy się by oglądnąć raz jeszcze (wówczas Tomek napisze coś od siebie).

A my dziś byliśmy na "Tinker, Tailor, Soldier, Spy" - REWELACJA! Powolny, staromodny, kameralny, klimatyczny, zagmatwany. Pewnie Tomek coś napisze :)

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sty 05, 2012 08:38   

M i T napisał/a:
Mylisz się.
Nie sądzę :D

mogę się mylić , oczywiście , problem polega na tym , że Ty tego wiedzieć nie możesz
z oczywistych dla mnie względów i tysiąc mądrych słów tego nie zmieni .
nie rozwijam tematu bo wyjdzie na atak personalny , a tak nie jest :-)

nie wiesz co myśli " murzyn " bo nim nie jesteś . kropka .

nie bronię postawy Ewy , innych toksycznych rodziców , ani "świętości" rodziców w ogóle - uznaję wpływ rodziców "od poczęcia" na rozwój psychofizyczny dziecka , wiem również , że najlepsze chęci nie gwarantują sukcesu .

jeśli bronię to raczej obiektywizmu oceny - czego u Was nie dostrzegam :P

Bobinki jak piszesz należy przytulać ( upraszczam ) jak i karcić ( pouczać , korygować i konsekwentnie rozliczać ... ) czego Ewa ( inne matki ) nie robiła/nie umiała/nie wiedziała ...

Mały Kevin "docenił" spontaniczny , brutalny akt kary , czego matka i tak nie zrozumiała ( zakładam , że Ty też nie rozumiesz o czym piszę ;-) )

Ps. po obejrzeniu filmu pomyślałem o Breiviku ...

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Czw Sty 05, 2012 18:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 14:22   

dario_ronin napisał/a:
Ps. po obejrzeniu filmu pomyślałem o Breiviku ...

Ciekawe, bo to zupełnie nie ta bajka. Bardziej adekwatnym skojarzeniem jest tu tragedia w Colombine High. Dla mnie jest duża różnica między (wciąż jeszcze zależnym od rodziców) 15-latkiem a dorosłym 32-latkiem masakrującym innych.

Marishka
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 16:12   

Tinker, Tailor, Soldier, Spy, jeden z lepszych fimow w 2011 imho, choc w stosunku do ksiazki troche uposledzony.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sty 05, 2012 16:57   

M i T napisał/a:
Bardziej adekwatnym


nic na to nie poradzę , że mam takie nieadekwatne skojarzenia - prostak jestem :D

ale podciągnę się przy Was

:-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 18:02   

http://www.wysokieobcasy....?as=1&startsz=x

Najpierw koszmarna, mijająca się z rzeczywistością "recenzja", pisana przez jakiś bezimienny byt redakcyjny:
Cytat:
Kiedy Eva (Tilda Swinton) dowiaduje się, że będzie miała dziecko, rzuca karierę i całą swoją uwagę skupia na małym Kevinie. Jednak bycie mamą nie jest wcale takie proste, a Kevin (Ezra Miller) nie jest zwykłym dzieckiem.

Eva traci kontrolę nad diabolicznym synem. Kevin dorastając, zmienia jej życie w prawdziwy koszmar.

Potem już trochę lepiej, bo Tilda doskonale WIE, o co w tym biega i jaką matkę gra:
Cytat:

Tilda Swinton: Jest to historia w której dochodzi do straszliwej tragedii, jednak akcja książki, która stała się inspiracją dla naszego filmu, nie koncentruje się wokół tego wydarzenia. Lionel Shriver stara się skierować uwagę widza na konsekwencje, jakie może spowodować brak emocjonalnej więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Pracując nad scenariuszem filmu, postanowiliśmy podążyć właśnie w tym kierunku.

i jeszcze jedna rozumiejąca sedno sprawy osoba:
Cytat:

Judy Becker: Z początku może się wydawać, że historia ukazana w filmie opowiada o trudnym dziecku, ale w rzeczywistości dotyczy problemu braku emocjonalnego zaangażowania matki w relację z synem i tego, jaki wpływ ma to na Kevina.

Tu, w jednym krótkim zdaniu, Tilda znakomicie wyjaśnia całe sedno problemu - 2:04 min.:
http://www.youtube.com/wa...v=s-42YgMwWdY#!

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 18:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 18:30   MEGA SPOILERY!!!!!!!!!!!!!!

Większość recenzji w prasie i necie piszą grafomańskie pokemony, wiedzące lepiej od aktora, czym się jego postać kierowała i kim generalnie była. Mało tego - częstokroć piszą bez kontaktu z filmem.

Póki co, krótko o Evie: w chwili, gdy dowiedziała się o ciąży, dosłownie ją ZAMROZIŁO, co zresztą doskonale oddała, bo jest genialną aktorką. Żaden normalny odbiorca, z pakietem prawidłowo funkcjonujących klepek w mózgu, nie będzie bełkotał, że film opowiada losy wspaniałej, dojrzałej matki pokaranej przez los demonicznym dziecięciem.

Eva trzymająca płaczące dziecko na dystans sztywno wyciągniętych przed siebie rąk. Eva z wózkiem dziecięcym przystaje tuż obok robotnika pracującego młotem pneumatycznym (albo chce zagłuszyć Kevina, albo pastwi się nad nim w ten sposób). Eva mówiąca do małego "zanim się urodziłeś, mamusia była szczęśliwa". Eva próbująca wyniuchać chorobę u dziecka, by jakoś zakamuflować prawdziwe przyczyny.

Tomek

ps: Dzięki Kwiatuszku za nagłówek :)
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 18:57, w całości zmieniany 6 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 18:40   

Tomek napisał/a:
w chwili, gdy dowiedziała się o ciąży, dosłownie ją ZAMROZIŁO

Z tym, że to akurat nieco różni się od książki. Mam na myśli powód zajścia w ciążę. Książka jest GENIALNA!

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 19:35   

Kolejny przypadek: Malwina Grochowska i jej ciężkostrawne, szkolarskie wypociny z taką ilością martwicy myślowej, że mózg się gotuje. I nieważne co mówi sama Swinton, Grochowska wiedzieć lepij. :hah:
http://www.filmweb.pl/rev...o+Kevinie-11285

Zgadzam się tylko z tym:
Cytat:
może odrobinę przestylizowany,

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 19:37, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 20:10   

Ale to jest jedna z wyjątkowo beznadziejnych recenzji. Już nawet otwierające ją pytanie - "Czy matczyna miłość ma granice?" - jest koszmarną pomyłką. Bo tu w ogóle nie chodzi o "matczyną miłość", lecz o NIENAWIŚĆ do własnego dziecka (ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami)... I nie tylko do dziecka...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 20:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 20:32   

Coś niebywałego zupełnie :shock:
Niedługo doczytam, że filmy był o Zakamuflowanej Matce Świętej, która pod postacią Evy, zdobywa kolejne bonusy u Boga w walce z dzieckiem-demonem.
http://www.filmweb.pl/use...na+Kevina-11721
Cytat:
Nie ma wątpliwości, że chłopak dokonał zbrodni z premedytacją. Jednak wydaje się, że wszystko co czynił, robił na złość matce. Pytanie tylko: dlaczego? Czym ta kobieta mu tak zawiniła? Jednej, prawdziwej odpowiedzi na to pytanie na próżno szukać w filmie. Odpowiedzi może być tyle ile osób obejrzy dzieło szkockiej reżyserki.

(padłem)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 20:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 20:51   

Nie mogę, co rusz to większy ROTFL :viva: ... i załamka.
http://www.filmweb.pl/use...5%82opiec-12255
Cytat:
rozpoczyna się bardzo intrygująco. Otóż, spora grupa ludzi papla się w czerwonej mazi, prawdopodobnie jest to dżem truskawkowy,

Cytat:
Kevin nie potrafi okazać szacunku, ani jakichkolwiek uczuć, które sugerowałyby, że kocha swoją matkę tak samo jak ona kocha jego.

Cytat:
Co musi czuć kobieta znienawidzona przez swoje własne dziecko? Jakie są tego przyczyny? Przecież żeby kogoś nienawidzić, trzeba go poznać, a Kevin nienawidził Evy od samego początku. Kto w takim razie ponosi odpowiedzialność za to wszystko? Kevin? Eva? Czy może jeszcze ktoś inny?

Kpina.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 21:02   

Jednak WARTO sięgnąć po książkę, ze względu na smaczki, których aż tyle nie było w filmie (aczkolwiek tam były smaczki wizualne).

Końcówka (książki) mnie rozwaliła... Chociaż... przecież nie różniła się od filmowej...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 05, 2012 21:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Sty 06, 2012 00:26   

M i T napisał/a:

Tu, w jednym krótkim zdaniu, Tilda znakomicie wyjaśnia całe sedno problemu - 2:04 min.:
http://www.youtube.com/wa...v=s-42YgMwWdY#!

Marishka


Bomba ta zajawka!

Tilda wymiata.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Trolejbus


Pomógł: 5 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 330
Wysłany: Pią Sty 06, 2012 05:51   

http://youtu.be/7tHuKYkv8hw

Kiepski scenariusz, ale świetny film. Z tym się zgodzę. Ogólnie polecam!
 
     
Trolejbus


Pomógł: 5 razy
Dołączył: 24 Lis 2011
Posty: 330
Wysłany: Pią Sty 06, 2012 06:02   

Przepadam za tym serialem :roll: . Jest on rewelacyjny. :/

1

2

3

4 - Zdecydowanie mój ulubiony odcinek. :roll: 8)

5

6

:)
Ostatnio zmieniony przez Trolejbus Pon Sty 09, 2012 20:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved