Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Filmowe Opinie
Autor Wiadomość
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 13:23   

grizzly napisał/a:
Napiszcie prosze bez "falszywego" wstydu! :hihi: .

Zwykła 17' LSD Samsunga + zwykłe głośniki Creative
Jakość oczywiście nie wymiata, no ale daje jakoś radę ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 13:47   

2 piękne filmy podróżnicze Georga Caseya:
"Alaska: duch dzikiej przyrody" (nominacja do Oskara w kategorii dokumentów krótkometrażowych) oraz
"Afryka: Serengeti"
na pozór oba regiony wydają się skrajnie różne, ale w rzeczywistości mają jednak ze sobą wiele wspólnego
podobnie opowiadają o sztuce przetrwania w pięknych, ale surowych warunkach przyrody
muzyka: Hans Zimmer
Obejrzałem i polecam :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 16:04   

Fink :viva:

.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 16:53   

fink napisał/a:
A tak w ogóle, to czy prawo pozwala na posiadanie kopii filmu, jeśli nie posiadamy zakupionego oryginału ?

Tak
Nie można tylko rozpowszechniać tej kopii innym.
Dlatego P2P jest nie teges.
A ściąganie z chomika - tak.
AFAIK, IMO, oczywiście
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pią Gru 17, 2010 16:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 17:26   

Kolejność powinna być taka: widz mniej więcej kuma, czego oczekuje od danego filmu, ale nie pędzi od razu do sklepu, tylko najpierw przegląda prasę, net itd. Potem kierując się wieloma czynnikami, albo udaje się do kina - koniecznie tam, gdzie nie sprzedają popcornu lub cierpliwie czeka na dobre ssanie. Gdy film spełni swoje oczekiwania, a to oznacza wg mnie, że nadaje się do wielokrotnego oglądania, wtedy wiadomo, że trzeba go nabyć w porządnym sklepie, najlepiej w eleganckim wydaniu. Są oczywiście takie filmy, których różnorakie wydania warto kolekcjonować.

Są wyjątki, jak np. "Katyń" tow. Wajdy. Ten film chciałbym mieć w oryginale, by zamiast komukolwiek odpowiadać, jak to jest dokumentnie zjebać doskonały temat, mieć możliwość odtworzenia go u siebie w domu (NIE Z KOMPA), patrząc na reakcje oglądającego. Nawet byłbym skłonny podstawić miskę na ewentualnego pawia, lub z drugiej strony - cierpliwie wysłuchać zachwytów, zaciskając zęby :evil:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 17, 2010 17:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 18:47   

zyon napisał/a:
Na mnie robi wrazenie inne zdjecie, faceta

Od razu przypomniałeś mi o istnieniu filmu, którego nie odświeżałem od pierwszej połowy lat 90-tych, ale wtedy puszczałem go sobie codziennie przed pójściem do szkoły, specjalnie budząc się przed 6:00 :shock: Bez tego rozruchu, ciężko mi było zamknąć za sobą drzwi od mieszkania :)
Main title z pamiętnym motywem i super-kaczuchą pod koniec:
http://www.youtube.com/watch?v=VxMVc_oGx_k
Kurcze, prosta historia, wspaniale prosta z GENIALNĄ oprawą muzyczną. Vince i jego "po prostu chciałem tylko zebrać te cholerne melony" :hihi:
No i dałbym dużo za plakat, taki już pożółkły.
he didn't want to be a hero, ... until the day they pushed him too far 8-)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 17, 2010 18:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 19:07   

edit
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Gru 17, 2010 19:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Gru 17, 2010 22:03   

na iplay nie raz kupowałam utwory muzyczne które mi pasowały...
http://iplay.pl/
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 00:00   

czy ktos moze polecic lub nie polecic film Mr Nobody? warto isc?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 06:08   

Warto, aczkolwiek nie jest to jakiś mega majstersztyk.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 14:30   

no, tak sie czulam zachecona opisem, ale chcialam zapytac. Lubie taka konwencje - cos jak Przypadek Kieslowskiego, nieskonczone wybory, lek przed decyzja, od ktorej zalezy nasze zycie itp

niestety, moje kolezanki chca isc na Tamare i myzczyzn :-/ jakas komedia i zostalam przeglosowana , wiec na Pana Nikt pojde sobie sama niebawem.
Co gorsze po filmie sa plany biegania po ciuchach :roll:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 14:34   

Neska napisał/a:
Co gorsze po filmie sa plany biegania po ciuchach :roll:

Super :viva:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 14:41   

nie znasz mozliwosci moich kumpel, one to traktuja jak polowanie. ja trzymam sie klasyki i w zasadzie kupuje rzeczy w jednym stylu, bardziej szaleje z kolorami latem, jesienia i zima trzymam sie bezow, grafitu, gorzkiej czekolady, kremu, wiec one maja wrazenie, ze kupuje wszystko takie samo 8-) poza tym ja kupuje i wychodze a one siedza tam dalej i rozmyslaja z ciuchem w garsci, potrafia siedziec godzine w jednym sklepie. Jedyne co to wzbudzaja zainteresowanie ochrony :-D na Boga!
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sty 13, 2011 00:26   

Jako, że niebawem - niegdyś autor "Seven", a niedawno twórca fajansu o B.Buttonie - David "CoSięZTobąChłopieStało" Fincher, wypuści własną wersję historii Lisbeth Salander, warto ocenić przedwcześnie szanse na Davidowe odkucie się za choćby Buttona.
Baaardzo mi się podobał szwedzki "Mężczyźni nienawidzą kobiet", bo był odważny, jajeczny i w ogóle super klimat. Pozostałe dwie, z tą samą obsadą aktorską, straciły do tego stopnia na poziomie, że cały czas nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mam do czynienia z filmem telewizyjnym - wiecie, takim kanadyjskim o żonie uciekającej z dzieckiem od wąsatego pedała, co ją leje i znajduje cichego, dobrego kolejnego męża, który nie bije, lecz któremu nie staje.

Odbiegłem od tematu. Fincher ujawnił fotę, na której dziewczyna z tatuażem smoka na plerach (tu go nie widać, mam nadzieję, że będzie), pręży się i wdzięczy, pokazując potencjalnej widowni, że nie ma z nią, kuurwaaa, żartów. Na razie w to wątpię. Szwedzka Salander to był prawdziwy wulkan nienawiści zamknięty w drobnym ciele. Na jej twarzy widać, było, że ciągle jest na krawędzi eksplozji. Fincher skonstruował, tak mi się wydaje, jakieś emo-podobne dziewczę, co bez zmiany mejkapu mogłoby w dwie seki znaleźć się roboczo na planie kolejnego Zmierzchu dla żelo-wąpierzy a la lider FEEL.
By nie wieszać przedwcześnie kołów na jednym z najlepszych reżyserów świata, ciągle w kieszeni chowam nadzieję, że to tylko foty, że to tylko niesmak po Buttonie, że David powróci do bezkompromisowego kina. Może..

A teraz fota, badajcie i kto zna pierwowzór made in sweden, niech się wypowie.
Amerykańska Lisbeth

Szwedzka Lisbeth


Tomek
ps: I tak powinienem się cieszyć, że nie zatrudnił Łajnony Rajder albo Portman.
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sty 13, 2011 00:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Czw Sty 13, 2011 18:32   

Black swan ? Widział może ktoś ten film ? Ciekawy reżyser Darren Aronofsky i właśnie szukam opinii na temat tego filmu.

Pozdro
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sty 13, 2011 18:50   

Cytat:
Black swan ? Widział może ktoś ten film ?


Tak , głównie dla Natalie Portman i Vincent Cassel'a

opinie - proszę ;-)

http://www.stopklatka.pl/...1&sekcja=opinie


dla mnie strata czasu

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 15, 2011 02:05   

Dario, co nie teges w "Czarnym łabędziu"? Pytam, bo oczekuję seansu i mam o nim zdanie przedwczesne, że Portman może się odkuje wreszcie aktorsko, a Aronofsky powróci do kalibru z "Pi" i "Requiem For A Dream".

Ciągle pokutuje u mnie przeświadczenie, że istnieją dwie te same, a jednak całkiem inne Natalie Portman. Pierwsza z nich, to wspaniała, nieletnia aktorka, którą pamiętam dyndającą nogami, z lizakiem w ustach i w kolorowej czapeczce, a Natalie nr2, to jakaś Amidala - kukła emocjonalna z badziewiem na głowie (wiadomo, o co biega, a swoją drogą, ciekawe, że Lucas sam sobie nie wymierzył chłosty za sfilmowanie kolejnych GW - nudnych jak flaki z olejem opowieści bez wyrazistych bohaterów, z koszmarnie nieudanym Annakinem i przekoloryzowaną do bólu scenografią).

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 15, 2011 08:00   

M i T napisał/a:
kolejnych GW - nudnych jak flaki z olejem opowieści bez wyrazistych bohaterów, z koszmarnie nieudanym Annakinem i przekoloryzowaną do bólu scenografią

No dlatego tylko epizody 4-6 się liczą. Mam do nich sentyment.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sty 15, 2011 17:58   

M i T napisał/a:
Dario, co nie teges w "Czarnym łabędziu"?


Tomek , ja prosty chłopak jestem :-) , nie napiszę tak barwnie jak Ty

widziałem setki filmów , lepszych gorszych ,

ten dla mnie nic nie wnosi - po prostu , ale jestem ciekaw Twojej opinii

jak obejrzysz podziel się wrażeniami

:-)

Dar
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Nie Sty 16, 2011 09:39   

MiT: ''Aronofsky powróci do kalibru z "Pi" i "Requiem For A Dream". ''

'Pi' nie widziałem, poszukam gdzieś tego filmu. Za to widziałem 'źródło', 'zapaśnika'. Źródło- dla mnie zbyt ciężki. To znaczy pełno jakiś symboli, jakieś wizje, inne światy, muzyka, statyczna kamera- usnąłem na tym filmie;P;P. Zapaśnik bardzo mi się podobał, fajnie pokazany klimat Usa, świetna rola Mickey Rourke i doskonałe zakończenie:)

Co do GW, zgodzę się że części 4-6 są przełomowe, ale dla mnie ogólnie ten film tworzy fajną całość. Ostatnio oglądałem wszystkie części i stwierdzam, że to jest po prostu fajne :) (najgorsza część to 'atak klonów I'). Co do gry aktorskiej, przecież w tym filmie nikt nie miał wielkiej roli więc nie ma co się specjalnie czepiać Natalii Portman...
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 16, 2011 21:55   

Znakomity demot, choć kryzys plakatu filmowego ma rangę globalną 8-)

Poza "Testosteronem", który miał potencjał, reszta tytułów równym szeregiem wędruje w zapomnienie i do szuflady z napisem "polskie kino albo zdrowie, wybór należy do Ciebie" :)

Dario Ronin, widziałem "The Black Swan" :shock:
No i będę pisał, bo film zaskoczył mnie co najmniej na 2 poziomach.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sty 16, 2011 21:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Sty 16, 2011 22:08   

czekam cierpliwie :-)

Dar
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sty 17, 2011 15:14   

Jakieś przemyślenia po rozdaniu Złotych Globów?
http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 22:42   

http://tv.onet.pl/39864,film.html
Co prawda, premiera rimejku jeszcze się nie odbyła, ale co tam, będzie zaraz po północy w publicznej TV :what:
Omlet po prostu.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 22:50   

Tomek i co z Labedziem? bo jutro ide.

A widziales Portman w Jagodowej milosci? Mi ten film umknal.


Czy Marishka wyjechala? dawno nie widzialam Jej postow, albo nie wylapalam, bo ostatnio wskakuje z doskoku.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 23:16   

Neska napisał/a:
Czy Marishka wyjechala?

Nieeeee noooo... Od kiedy jesteśmy z Tomkiem razem, to żadne z nas nigdzie samo nie wyjechało i nie wyobrażam sobie, by to się kiedykolwiek zmieniło :) Czas samotnych urlopów-ucieczek (z nieszczęśliwego małżeństwa) mam na szczęście od dawna już za sobą.

Po prostu mam trochę spraw (i pomysłów) na głowie, no i wciąż zadomawiamy się w naszym domku :)

Marishka

P.S. Tomek o "Łabedziu" za chwile zasiądzie do pisania...
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 23:19   

Neska, biorę się za jakieś podsumowanie. Jak nie umieszczę, to znaczy, że nie zdążyłem przed kolejnym, chyba setnym oglądaniem "The Thing" Carpentera, który za niecałą godzinę w reżimowej 8-)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Sty 21, 2011 23:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 23:35   

Marishka to fajnie, ze nigdzie nie umknelas :-) , ja mam to samo, ostatnie dni sa bardzo ostre i zapracowane. Milego urzadzania :-)

Tomek spoko :-) i tak pojde i tak tylko chcialam sie juz wczesniej odpowiednio zafiksowac ;-)

a pojutrze idziemy z bobinkami na balet dla dzieci Krolewna Sniezka...nie macie recenzji? 8-) dobre? :-D
a tak serio maluchy juz przezywaja to wyjscie, naszykowaly juz eleganckie ubranka i wieeelkie poduchy pod tylki :-D
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Sty 21, 2011 23:55   

dario_ronin napisał/a:
Cytat:
Black swan ? Widział może ktoś ten film ?

dla mnie strata czasu

Dar


Dla mnie kompletnie niezrozumiala opinia. Owszem, jak na Aronofskiego to akurat nie jest jego szczyt mozliwosci ale zeby o tak? Millosnicy rambo czy mission impossible sie zawioda ale oni chyba nie miaja zamiaru swiadomie ogladac tego filmu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 02:50   

Neska, pędem do kina. To tytułem wstępu 8-)

Będzie krótko, bo nie chcę zbytnio spoilerować. W każdym razie, Dario dziękuję za pewnego rodzaju zachętę, choć film i tak miałem od dawna w planach, natomiast co do Twojej oceny: „niczego nie wnosi” – pełna zgoda. Problem w tym, że jest to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat.
Byłem świadkiem zjawiska, którego nie zauważyłem u znakomitych reżyserów robiących w kinie autorskim, a do takich Aronofsky należy. Zjawisko przeciwstawia się zdaniu: facet ma na koncie kapitalne filmy (w przypadku Darrena: „Requiem for a dream” i „Pi”), zyskuje uznanie i pieniądze, po czym kręci słabsze rzeczy i nigdy nie wraca do pierwotnego poziomu. Aronofsky strzaskał regułę wróciwszy w glorii i chwale, otulony cudowną muzyką Czajkowskiego, wspaniałą (serioooo) Portman i rewelacyjnym ujęciem tematu krojonego ostrym narzędziem dualizmu, gdzie pomiędzy czernią a bielą zieje próżnia.
„The Black Swan” potrafi napędzić porządnego strachu i jednocześnie napoić widza niewiarygodnym pięknem. Weźmy sam początek, gdzie mamy wirującą baletnicę. Gdy tańczy, ma się wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki, a to przecież nie przeklęte 3D. Operatorskie mistrzostwo świata! W pewnym momencie jej postać dynamicznie obrasta piórami. To senny majak, przesycony wyrafinowanym splendorem i wyrazistą grozą.

Piękno w „Czarnym łabędziu” jest niestety okupione diabolicznym perfekcjonizmem i jako zjawisko kruche, o marnych podstawach, podatne na najmniejsze skaleczenie. Środowisko baletu skoncentrowane na bezpardonowej rywalizacji i patologicznym dążeniu do ideału, stało się wyśmienitym pretekstem do wsączenia tej atmosfery w widza za pomocą środków wykraczających poza przeciętny dramat psychologiczny. Jest tak namacalnie i sugestywnie, że nie daje się gał oderwać od ekranu. Choć pojawiają się skojarzenia z „Pianistką” Haneke, czy z kinem grozy, „Czarny łabędź” nie jest ani jednym ani drugim, choć mamy zarówno tłumioną seksualność, toksyczną matkę, jak i zagrania rodem z horrorów (pojawiają się w chwilach, gdy bohaterka Portman traci kontakt z rzeczywistością).
Czekałem oczywiście na dojrzałą, nie dającą się zapomnieć, kreację Portman. Nie dość, że aktorka powróciła na górną półkę, to styl, w jakim to zrobiła, osłupia. Rola Niny była dla niej wymarzona. Oto mamy wycofaną, ugrzecznioną na śmierć, utalentowaną baletnicę, nie będącą w stanie złapać „luzu”, poddać się namiętności i ujawnić w pełni pasji. Odpowiedź, czemu tak się dzieje, mamy w scenach z matką. W pewnych chwilach, Nina pozbywa się mentalnego gorsetu, ale wszystko co wtedy robi, jest tak nieświadome, tak oderwane i wszechwładne, jakby nie mało z nią żadnego związku.
Dramat nabiera rozpędu po reprymendach prowadzącego tancerki, skierowanych w Ninę. Wysłuchuje uwag o swojej sztywności i zaklinowanym talencie, któremu nie daje w pełni się rozwinąć, więc w domowym zaciszu, próbuje walczyć z samą sobą. Ma być przecież Czarnym łabędziem, swego rodzaju Panem Hyde, kimś bezlitośnie wykorzystującym innych, podstępnym, a przy tym namiętnym, na wskroś rozerotyzowanym i swobodnym. To zadanie powoli i nieubłaganie zżera Ninę, połyka powoli – jak wąż szczura. W końcu rzeczywistość miesza się z halucynacjami, koszmar zdobywa dzienne godziny i przenika Ninę. Choć wcześniej buntuje się przeciwko matce, pozbywa się pluszaków ze swojego pokoju, próbuje zdefiniować swoją seksualność, wciąż mamy zagubioną dziewczynkę, której kazano za wszelką cenę stać się kimś, kim nigdy nie będzie w stanie być.

Atmosfera panująca w filmie idealnie wpisuje się w mój gust. Aronofsky nie tylko wskrzesił Portman, ale przede wszystkim samego siebie. Na dodatek, by dopełnić radości, pojawia się postać, w której nie rozpoznałem bardzo znanej aktorki – tutaj w drugoplanowej roli. Chodzi o wieloletnią baletnicę, odstawioną na boczny tor. W scenie, gdy demoluje garderobę, potem zbiera się i wychodząc klnie jak szewc, nigdy bym się nie dopatrzył Winony Ryder!! Kolejne zaskoczenie, kolejny zachwyt, a przecież Ryder to też taka grzeczniutka dziewuszka, która nawet będąc kochanicą Drakuli, nie była w stanie pozbyć się infantylności i wiktoriańskiej aureoli. A tu proszę: wściekła, odrzucona, drapieżna i bezceremonialna kobieta. Autentycznie, nie poznałem. Dopiero, gdy przeglądałem końcową listę płac, okazało się, że McIntyre to właśnie ona. Ekhmm… idzie ku lepszym czasom?
Dobra, koniec, jest późno. Już brak czasu na poszukanie odpowiednio walących po gałach fot. Może jeszcze o muzyce: Czajkowski miodzio, to wiadomo. Clint Mansell? Wysoka forma. Czy są wady? Zapewne, ale jest zbyt późno na znajdywanie igieł w stogu siana.

Tomek

ps: Oczywiście "The Thing" niezmiennie wybitny 8-) Ten zainfekowany Husky wciąż straszy - wpatrzony w jeden punkt nieobecnym, martwym wzrokiem, no i scena przeprowadzania testu krwi. A oni chcą rimejka? :razz:
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sty 22, 2011 02:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sty 22, 2011 08:17   

Tomek , czekałem cierpliwie i nie zawiodłem się - świetna recenzja
gdybym nie widział filmu chciałbym obejrzeć , jednak dla mnie Twój opis wniósł więcej niż sam film .
W kinie , muzyce szukam specyficznych emocji , tu nie znalazłem .

M i T napisał/a:
Problem w tym, że jest to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat.


Gustu staram się nie oceniać :-)
Może mój prosty umysł "nie ogarnia" ? ;-)

czekam niecierpliwie na Twoją ocenę " Życie jak dom " , choć zakładam , że nie będzie pochlebna , ale na pewno ciekawa

:-)

Dar
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 09:05   

dario_ronin napisał/a:
jednak dla mnie Twój opis wniósł więcej niż sam film

Dlatego ja mam dobrze - przeczytam recenzję Tomka i już filmu nie muszę oglądać. Jaka oszczędność czasu 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sty 22, 2011 13:05   

Hannibal napisał/a:
...Jaka oszczędność czasu 8-)...

:hihi: Czas na zdobycie dobrej kopii w jakosci HD! :hihi:

Wiadomo, ze "oglondanie" z DivX na monitorze 15 calowego lapka
to TOTALNA PROFANACJA dla "planktonu" jest! :viva: :hihi:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 19:00   

grizzly napisał/a:
Wiadomo, ze "oglondanie" z DivX na monitorze 15 calowego lapka
to TOTALNA PROFANACJA dla "planktonu" jest! :viva: :hihi:
.

I tak i nie. Gdyby film był tylko pustą formą wizualną, polegającą na epatowaniu perfekcyjną pracą operatorską, można byłoby mieć szczególne pretensje do jakości obrazu, ale przypomnij sobie Grizzly czasy video kaset, gdy z wypiekami na twarzy człek poznawał np. wszystkie części "Death Wish", "MrMajestyk", "Rambo", "Commando" czy arcymistrzowską "Kobrę", gdzie Sylwuś łazi z zapałką w ustach.
Jakość 5 czy 6 kopii i to jeszcze z niemieckim dubbingiem, a mimo to, radocha była niebiańska. Toż wtedy był czas, gdy Sam Raimi wypuszczał w złakniony progresu rynek pierwszą odsłonę "Evil Dead", a niedługo potem, prawie awangardową, drugą. Nie było mowy o DVD w 1984 roku, gdy Cameron - zanim zdziadział, czego dowodem jest "Avatar" - objawił "Terminatora". Potem, w mojej klasie każdy chciał być Arnoldem, a dziewczyny były zadurzone po uszy w Michaelu Biehn 8-)
Ważne było, jakie wrażenie zdolne są wywołać pełnokrwiste postacie i sam scenariusz. Teraz scenariusz często schodzi na dalszy plan kosztem fajerwerków.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sty 22, 2011 19:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sty 22, 2011 19:23   

Misiek

15" ?

to rozpusta jest

mnie wystarcza 10" aby klimat poczuć

za bardzo wierzysz w rozmiar :hihi:


dar
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 21:09   

Hannibal napisał/a:
dario_ronin napisał/a:
jednak dla mnie Twój opis wniósł więcej niż sam film

Dlatego ja mam dobrze - przeczytam recenzję Tomka i już filmu nie muszę oglądać. Jaka oszczędność czasu 8-)


To tak jak gimnazjalisci czytaja streszczenie "Mistrza i Malgorzaty" i tez mysla, ze oszczedzili czas. Smutne ale prawdziwe a spustoszenie w glowie ogromne.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 21:28   

zyon napisał/a:
To tak jak gimnazjalisci czytaja streszczenie "Mistrza i Malgorzaty" i tez mysla, ze oszczedzili czas. Smutne ale prawdziwe a spustoszenie w glowie ogromne.

Analogia zupełnie chybiona; co oczywiście nie oznacza, że nie masz racji z tymi gimnazjalistami.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:05   

Hannibal, nie odwalaj chały, bo ominie Cię scena masturbacji Niny. Myślałem, że szalejesz za Portmanową :hihi:

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:16   

M i T napisał/a:
Hannibal, nie odwalaj chały, bo ominie Cię scena masturbacji Niny. Myślałem, że szalejesz za Portmanową :hihi:

No to będę musiał obejrzeć. 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:32   

Portmanowa jest tak aseksualna, ze scena jej mastrurbacji jak i scena patalachy robionej przez jej kolezanke sa tak drewniane, ze jestem w stanie uwierzyc, ze jej po prostu nikt nigdy konkretnie nie bolcowal wiec improwizowala.
Ostatnio zmieniony przez zyon Sob Sty 22, 2011 22:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:33   

Hannibal napisał/a:
zyon napisał/a:
To tak jak gimnazjalisci czytaja streszczenie "Mistrza i Malgorzaty" i tez mysla, ze oszczedzili czas. Smutne ale prawdziwe a spustoszenie w glowie ogromne.

Analogia zupełnie chybiona; co oczywiście nie oznacza, że nie masz racji z tymi gimnazjalistami.


E tam, jak zwykle trafiona hehe
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:34   

zyon napisał/a:
Portmanowa jest tak aseksualna

Ale w ogóle, czy tylko w tym filmie?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:38   

Hannibal napisał/a:
zyon napisał/a:
Portmanowa jest tak aseksualna

Ale w ogóle, czy tylko w tym filmie?

imho ogolnie a w tym filmie szczegolnie. nie przypominam sobie jej zadnej roli gdzie by epatowala kobiecoscia
Ostatnio zmieniony przez zyon Sob Sty 22, 2011 22:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:39   

zyon napisał/a:
nie przypominam sobie jej zadnej roli gdzie by epatowala kobiecoscia

Chyba to prawda, niestety :-(
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Sob Sty 22, 2011 22:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:46   

Zyon, przesadziłeś. W najbliższych postach podam dokładnie przedział czasowy, gdzie ta kobiecość jest. Poza tym, bronić jej specjalnie nie zamierzam, ale nie zgadzam się z drewniactwem Portmanowej w opisywanych przez Ciebie scenach.

Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 22:50   

Eee tam, jakbym chcial przesadzac to bym ogrodnikiem zostal :hihi: Oczywiscie mozna sie doszukiwac w niej kobiecosci w jakichs fragmentach czy urywkach ale to tak samo jak sie doszukiwac meskosci w jakims tam silikonowym ze Zmierzchu. Gdzies tam z profilu moze i gdzies mezczyzna wychynal.
Ostatnio zmieniony przez zyon Sob Sty 22, 2011 22:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 22, 2011 23:29   

Ale właśnie Portman miała być w Łabędziu aseksualna, ze stłamszoną, niezrealizowaną kobiecością. No sam wiesz, pokój pełen pluszaków, różowy płaszczyk i ciężka praca baletnicy pod okiem sfrustrowanej mamusi (swoją drogą, kto nie widział Basi Hershey w "Entity", ten duupa ;) )Dlatego chwilami bylem zaskoczony podrygami namiętności nieśmiało wyzierającej, a Hannibal będzie zaskoczony po stokroć bardziej ;)
I nie chodzi o lesbijską minetę lub podobne sprawy, ale o pewną aureolę dojrzałości, która chwilami ma możliwość oblec Ninę na bardzo krótki czas. "The Black Swan" nie jest filmem polegającym na tym, że widz sobie siedzi z notesem i długopisem w łapie i zaciekle próbuje wyłowić, czy Natalie Portman jeszcze kwalifikuje się do kolejnej wersji "Lolity". Nina jest ofiarą ograniczeń, jakie jej zostały narzucone przez sztywny gorset wychowania. Stara się nieporadnie, właściwie wbrew sobie, być Czarnym Łabędziem takim, jakiego od niej żąda Cassell. Nie umie temu zadaniu sprostać, więc wikła się w koszmar walki z kajdankami tkwiącymi w jej głowie. Zresztą, balet jest taki, kuurwa, tip top perfekcyjny, więc to środowisko z pewnością kipi od patologii i staje się w większości więzieniem dla swobody.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sty 22, 2011 23:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sty 23, 2011 01:15   

rzeczywiscie, warto bylo isc do kina :-) !!!

Portman rewelka, urzekajaca w roli delikatnej i perfekcyjnej baletnicy. Bylam glodna kazdego jej gestu.

Jej matka - tak sie zastanawialam na poczatku gdzie ta jej toksycznosc - mila, wspierajaca, dbajaca o corke mama :-D do momentu sceny z tortem - corka nie ma prawa odmowic, bo mamuska tort wyp.ieprzy do kosza. W sumie to podczas wszystkich scen w domu oczekiwalam czegos strasznego, napiecie wisialo i az bilo od tej przerazajacej matki, jednak tylko raz sie porzadnie wystraszylam - gdy Nina zobaczyla postac Beth w rogu kuchni, kurcze, to ograny chyba we wszystkich horrorach schemat ale zawsze dziala na mnie jak diabli 8-) poza tym sie nie balam :-> sceny z paznokciami, krwia spoko, w koncu to krwawe, okalczajace prawa baletu, bardziej juz wzdragalam sie na cieciu pipki zyletka w Pianistce.
Caly film mroczny, moze nie brudny, ale jakis taki zakurzony ta ciemnoscia i napiety, przerazliwie napiety, ani jednego momentu luzu, kontrastem byl tylko pokoj Niny z maskotkami, jak wychodzila z pokoju to jakby sie znajdowala w nieustajacym napieciu, w paszczy lwa, tym lwem byla dla niej cala rzeczywistosc, ciezar spektaklu, choreograf, matka, kolezanki, nawet relaks z kolesiami przy drinku i wrzucaniu dropsow. w sumie widz przejmuje jakby to napiecie od Niny i siedzi taki skleszczony caly seans, tzn ja tak mialam.
Nina w charakteryzacji czarnego labedzia porazajaca (i ludzaco podobna do naszej Kory :-) )

Dla mnie Portman z tym chudym cialkiem, w tych opinajacych kosci i wystajace lopatki kusych topikach, w tych dziewczecych majtkach byla delikatnie seksowna.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 23, 2011 01:26   

Dla mnie ten film to m.in. znakomite (i w dużej mierze symboliczne) przedstawienie niszczącej siły PERFEKCJONIZMU, wszczepionego dziecku przez rodziców. Matka nigdy nie miała głównej roli w "Jeziorze Łabędzim", a więc córka musi udowodnić, że jest lepsza, taka odwieczna rywalizacja z doskonałym rodzicem i walka z sama sobą. Osiąga wymarzoną doskonałość kosztem własnego życia. Tak jak w życiu - często perfekcjonizm jest okupiony chorobą, nieudanymi związkami, etc. Ech...

Film dla każdego, kto dąży do tzw. "doskonałości" i pragnie być "jeszcze lepszym". Swoja drogą, to też opowiedziana innymi słowami historia z "Jeziora Łabędziego".

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sty 23, 2011 02:01   

M i T napisał/a:
... a więc córka musi udowodnić, że jest lepsza, taka odwieczna rywalizacja z doskonałym rodzicem i walka z sama sobą. Osiąga wymarzoną doskonałość kosztem własnego życia. Tak jak w życiu - często perfekcjonizm jest okupiony chorobą, nieudanymi związkami, etc. Ech...


Marishka


o wlasnie, tak.

Widac tez bylo, ze matka nie potrafi ukryc, zabic zazdrosci, ktora momentami nia zawladala. Corce sie wiedzie, a ona, prosze, cale zycie poswiecila, cala kariere dla corki, zeby ja urodzic i wychowac.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 23, 2011 20:04   

Kilka plakatów do "The Black Swan". Nie jestem pewien, ale chyba równolegle do współcześnie (najczęściej badziewnych) plakatów, powstają te klasyczne. Oby.
Poniższe są najwyższej próby.



Mocny! Czarny wżera się mentalnie w białego, że aż pióra lecą :)

A ten kojarzy się z kanciastym perfekcjonizmem, lodowatymi bryłami itp.
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sty 23, 2011 20:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Sty 25, 2011 18:30   

Portman bardzo dobrze wpasowała się w tę rolę. Ciekawe, na ile dostrzegła w niej siebie-perfekcjonistkę. W końcu nie musiała aż tak długo przygotowywać się do scen baletowych, bo od czego są dublerzy i kaskaderzy? :hihi:
I cały ten chwyt z symboliką (czasem może zbyt) dosłownie wyrastającą nagle ze świata rzeczywistego... :pada:
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sty 26, 2011 16:38   

Portman jest nominowana do nagrody Oscara, co i tak nie zmienia faktu, że jej czarno-biała rola była wyśmienita. ;)
Za to zupełnie powszechny proceder oscarowy trwa w najlepsze. Mianowicie proceder obsypywania nominacjami filmów zapowiadających się nijako. W tym roku na tapecie dziwo pod tytułem "Jak zostać królem". Filmik niby o tym, że pretendujący czy sam następca (nie wiem i nic mnie to nie obchodzi) się jąka. Pyszne, cholera.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sty 26, 2011 17:15   

Neska, wspomniałaś o połamanych paznokciach w Łabędziu :hihi:
No miodzio! Wszystkie te sceny (zdejmowanie obuwia, potem prawie zdejmowanie kontuzjowanego paznokcia, co rusz jakieś elementy wywołujące efektu ucisku na karku) były dawkowane dość regularnie, no i rewelacyjna zupełnie - jakby z czegoś w rodzaju "Egzorcysty" - gdy Nina gruchocze sobie kości piszczelowe, jak cukrowa lalka. Oczywiście majak, ale w tym filmie, pomiędzy urojeniem a rzeczywistością, ciężko jest dostrzec jakąś szczególną różnicę. Mistrzostwo.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Sty 26, 2011 20:32   

przeczytalam w jakims szmatlawcu, ze Portman poznala na planie jakiegos choreografa, nie pamietam nazwiska, ale moze to jeden z jej planowych partnerow, sa zareczeni a Nathalie spodziewa sie bobinka z nim.

ps. jestem chora :-? zmykam
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Sty 27, 2011 15:19   

http://film.wp.pl/idGalle...45,galeria.html
A mogl byc taki swietny film...nasi sojusznicy znowu nam pokazali gdzie nas maja
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 27, 2011 15:45   

zyon napisał/a:
A mogl byc taki swietny film...nasi sojusznicy znowu nam pokazali gdzie nas maja

Zamiast jojczyć można zrobić własny film, gdzie Lechu będzie postacią pierwszoplanową. :-D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Sty 27, 2011 17:48   

To juz chyba jest - Mgla :hihi:
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Sty 28, 2011 23:25   

MiT a pamietacie scene ze Swna Lake z Billy'ego Elliota?

http://www.youtube.com/watch?v=C5BSyJ_vlHo

tez mi sie b podobal ten film

http://www.youtube.com/watch?v=LUdryqgHIpA
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pią Sty 28, 2011 23:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sty 28, 2011 23:39   

Balet nigdy nie wszedł w zakres moich zainteresowań, głównie ze względu na swoją formę i dziwaczny taniec na koniuszkach palców. Ani opera, tym bardziej operetka. Wyjątkiem jest właśnie muzyka do "Swan Lake". To skończone arcydzieło pod każdym względem, tak jak początek opery "Złoto Renu" Wagnera.
Dopóki nie zaczynają wyć, jest smacznie. Być może wyjątkiem mogłyby się stać opery współczesne, bo są mocno nietypowe, jak np. "Nixon w Chinach" - o którą się trochę otarłem. I robiła wrażenie scenografią, muzyką, a nawet wycie było fajne, bo nie związane z klasycznym podejściem do melodii. Brzmiało bardziej jak zawodzenie osamotnionego wampira, który zdecydował się ostatecznie wyleźć na światło dzienne umęczony trwaniem.

Ale wracając do baletu i filmu. Neska, o co chodzi z tym Elliotem? Kompletnie go nie znam.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 00:01   

to b polecam, jak bedziecie mieli chwilke wolna. Pierwszy raz widzialam ten film 10 lat temu jeszcze na studiach na DKF-ie, w sumie prosta schematyczna historia, fabula: chlopiec marzy by tanczyc w balecie, ale przeciwko sobie ma wszystkich w rodzinie - tata, prosty robotnik (rzecz dzieje sie w Anglii w czasach kryzysu - wymiatania gornikow przez Tatcher) chce zrobic z niego boksera, wspiera go tylko nauczycielka tanca. Maly robi wszystko, zeby postawic na swoim wbrew rodzinie (choc potem tata mieknie) wbrew stereotypom itp Niby nic takiego, kurcze, ale ten maly koles w roli glownej jest genialny :viva: :pada: choc dziecinstwo mial prze.s.rane. Caly film wypelnia siwtna muzyka.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 00:45   

Ale w sumie ciekawe, co ciągnie chłopaka do baletu, no nie? W każdym razie, lubię niezmiernie, może nawet najbardziej, właśnie proste historie, które wcale nie muszą być schematyczne. Ta, o której napisałaś, brzmi zachęcająco, choć faktycznie temat wyeksploatowany totalnie. Tylko pytanie, co z tego, skoro za każdym razem liczy się jedno: jakie wrażenie emocjonalno-intelektualne wywrze ostatecznie film?

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 02:22   

za pozno na gleboka odpowiedz :-) karmie i przez pol godz. scibolilam skladanke dla Zenka na Bezludna - az mi sie lza zakrecila w oku, ze mialabym tam byc bez mojej rodziny

Film prosty jak Straight Story Lyncha 8-) - toksyczne dziecinstwo, marzenia a wszystko podrasowane dobrym klimatem muzycznym, swietne zdjecia...
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 22:23   

Dnia 26 stycznia 2008 roku, odbyła się światowa premiera jednego z najważniejszych filmów grozy ostatnich lat. Tomas Alfredson, szwedzki reżyser, dał miłośnikom horroru powód do radości w postaci wampirycznego dramatu psychologicznego o wspaniałym, dwuznacznym tytule „Pozwól mi wejść”.
Niedługo potem jankesi zafundowali remake, co od długiego już czasu stało się czynnością niemal graniczącą z natręctwem. Gdy tylko na filmowym horyzoncie pojawia się genialny film, oparty o fenomenalny scenariusz, kwestią czasu pozostaje produkcja klona.

Made In Sweden

Jakieś przykłady? Proszę bardzo: tajski „Shutter” – prosty jak cep, pomysłowy i wyjątkowo przerażający, zdobył sobie uznanie za oceanem, czego owocem była fatalna USA-wersja, mająca się do oryginału jak skisły ogór do pieczeni rzymskiej. Jeszcze wcześniej mieliśmy już bardziej udaną próbę sklonowania japońskiego „Dark Water” i „The Ring” (choć i jedna i druga dostają kopa po góra 2 seansach, oryginały natomiast zostają na lata). Wyjątkiem był powtórzony niemal kropka w kropkę „Funny Games” (ten sam wybitny reżyser, więc tu tkwi sukces) i „REC” – zarówno hiszpański, jak i amerykański chwytają za serce ( w sensie, że serce to próbują rozerwać na strzępy). Można tak długo wymieniać, niemal w nieskończoność, ale wracam do Szwecji i „Lat Den Ratte Komma In”.

Odejście od klasycznego ujęcia wampiryzmu w kinie, niejedno ma oblicze. Już dawno zerwano z wszelkimi stereotypami typu sypianie w trumnie, posiadanie wampirskiego uzębienia, obojnactwo, staromodna pomada we włosach, krzyżofobia, a w wielu przypadkach, współczesne wampiry nie boją się nawet dziennej pory, swawolnie hasając w słonecznym świetle.
„Pozwól mi wejść” aspiruje do bycia wielopoziomowym dramatem psychologicznym zanurzonym w kinie grozy, podobnie jak osławiony obraz Tony Scotta „The Hunger” (w Katolandzie znany pod durnym tytułem „Zagadka nieśmiertelności”), z tym, że Szwedom udała się ta sztuka w 100%, a „The Hunger” pozostał po prostu arcydziełem horroru, zaś pretensje do czegoś więcej można zupełnie pominąć, bo są w zasadzie iluzoryczne (takie wrażenie można odnieść po wielokrotnym dopiero seansie).
Zarys szwedzkiej opowieści o miłość wrażliwego chłopca do dzikiej, egzotycznej i zamkniętej w sobie wampirzycy, naprawdę jest nie lada pretekstem, by w nietypowej aurze podnieść problemy totalnego poczucia osamotnienia, braku pewności siebie, wyalienowania ze społeczności, ułomnych relacji z odległą mentalnie rodziną, walki o godność i zachowanie twarzy.
Oskar jest supersonicznym dzieckiem, bardzo inteligentnym, z wyodrębnionym rysem osobowości, a tacy ludzie zwykle cierpią katusze interakcji z otoczeniem, dlatego w klasie dostaje wycisk. Szykanowany dzień za dniem, hoduje w sobie potężną chęć zemsty, choć jedyne, co może zrobić, to podczas wieczornego wypadu na podwórze, wbijać scyzoryk w pień drzewa - wyobrażając sobie ciemiężycieli.
W mieszkaniu nic się nie zmienia. Oskar ma zaburzone kontakty z rodzicami żyjącymi w separacji, a matka, z którą zamieszkuje, jest chłodna jak zamrażarka. Raz na czas chłopak dzwoni do ojca, raz na jakiś czas spotyka się z nim, ale codzienność wypełniają mu podobne czynności – dużo czyta, dużo myśli, dużo czuje i ma przesrane.
Sytuacja się zmienia, gdy do jego bloku wprowadza się dziewczynka wraz z jakimś starszym facetem. To Eli – nie wiadomo, skąd się wzięła. Pojawiła się nagle w środku szwedzkiej zimy, by zamieszkać lokum sąsiadujące ścianą z Oskarem.

W końcu dochodzi do spotkania.


Sceny dyskusji pomiędzy Oskarem a Eli, te po zmroku, na ośnieżonym placu zabaw, pod oknami uśpionych ludzi - należą do najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek mogło zaserwować kino z udziałem dziecięcych aktorów. Mogę je powtarzać w kółko, są tak doskonale zagrane i rozpisane. Kilka słów, milion gestów, każde spojrzenie, zerknięcie, sposób prowadzenia rozmowy, idealnie wpisują się pod szyld „aktorstwo doskonałe”. Szkoda, że śmietanę spiją ostatecznie Amerykanie (remake nienajgorszy, bądź co bądź), a skandynawska rjebiata, może już nigdy nie otrzymać żadnej propozycji na miarę swojego talentu.


Filmowa Eli staje się dla Oskara wszystkim – wybawieniem, ochroną, doradcą, dziewczyną „do chodzenia” i najlepszą na świecie kumpelą. Chłopak oczywiście zadaje pytania, Eli odpowiada zdawkowo, ale to wystarczy. Oskar odżył, więc niespecjalnie przejmuje się pochodzeniem dziewczynki, jej dziwnymi obyczajami (przecież on sam jest odludkiem, odrzuconym, szlaja się wieczorami po zamarzniętym i nieczułym osiedlu) i wiekiem (skoro wygląda na 12-latkę, jest 12 latką).
Czasem słyszy przez ścianę kłótnie z jej „ojcem”, czasem Eli dziwnie pachnie i burczy jej w brzuchu.
Czasem dochodzą do niego informacje o kolejnym morderstwie w okolicy. To nie ma jednak większego znaczenia wobec ogromu szczęścia, ciepła i zrozumienia, jakie otrzymał od dziewczynki o dzikich, czujnych oczach i kruczoczarnych włosach.
Wiadomo, że prawda o Eli musi w końcu dotrzeć do chłopca. Gdy tak się staje, Oskar niewiele sobie z tego robi, bo Eli jest przy nim noc w noc - jak anioł stróż, a więź, jaka ich łączy, jest z rodzaju tych, co mają gdzieś okoliczności. Np. takie, że twoja dziewczyna żywi się krwią, a gdy głoduje, brzydko pachnie i zachowuje się jak po prochach.

Zresztą, Eli pielęgnuje ten dziwaczny związek, jak potrafi najlepiej. Wstydzi się stanu, gdy jest głodna, boleje nad swoją istotą, stara się przed chłopakiem prezentować z jak najlepszej strony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Powoduje, że szkolne życie Oskara, nie jest tak uciążliwe, choć kumple dają mu po jajach, aż do momentu, gdy ośmielony przez Eli, daje w pysk prowodyrowi dziobania. Wtedy więź między nim a dziewczynką, staje się silniejsza o istotny, choć pozornie wspólny punkt – i jedno i drugie przelało krew.
Relacje między Eli i Oskarem, jakie piórem umaczanym w krwi kreśli szwedzki reżyser, zawierają w sobie więcej ciepła, dobra i empatii, niż powszechnie znane związki międzyludzkie, co nie dziwi zważywszy na swoistą elitarność tej diady. Relacja oparta na mocnym, wspólnym utożsamieniu w tajemnicy i odpowiedzialności za ten sekret, musi być silniejsza niż każda inna. Eli cierpi na samotność i odrzucenie może nawet bardziej niż chłopak, bo nigdy nie dojrzewa, nie może się ujawnić, będzie uchodzić za potwora, a w najlepszym przypadku, za dziwoląga. Oskar jest nią zafascynowany w pełni. Nie przejmuje się jej dietą, nie patrzy też w przyszłość, co prawdopodobnie kiedyś będzie miało tragiczny finał (patrz: starszy towarzysz Eli), idzie w nieznane bez względu na finalne konsekwencje, ponieważ powiew szczęścia, staje się silniejszy niż cokolwiek. Jest taki moment w „Pozwól mi wejść”, kiedy Oskar odrywa się na maxa od dotychczasowego życia (gdy chroniąc śpiącą Eli, staje się świadkiem przypadkowego morderstwa, do jakiego po prostu musiało dojść). Od tego momentu, odwrót staje się coraz bardziej mglistym pojęciem.

Teraz, na małą chwilę, zatrzymam się nad tytułem filmu. Z treści dowiadujemy się, że stereotyp zaproszenia dla wampira, świetnie wpisał się w scenariusz, a efektem tego jest scena-majstersztyk, kiedy nieświadomy skutków, Oskar nakazuje Eli wejść poza próg swego mieszkania bez słownego zaproszenia. Jakkolwiek absurdalnie nie brzmiałyby opowieści o wampirzych zwyczajach, Alfredson posłużywszy się jednym z najbardziej charakterystycznych, upichcił scenę, która powinna zapisać się w kanonie sztuki filmowej.
Widzimy, jak Eli nieśmiało, z wielkim strachem, przekracza próg, robi kilka kroków i przystaje. Ma spuszczoną głowę, wzrok utkwiony w parkiet. Widać, że bardzo cierpi. Oskar nie kuma, do czego wszystko zmierza. Wampir wszedł BEZ zaproszenia, bo tak bardzo pokochał małego, wrażliwego człowieka, że bez względu na konsekwencje, podejmuje ryzyko – przy okazji udowadniając ogrom poświęcenia i desperacji, jakie jest zdolny ponieść. Po krótkiej chwili Eli zaczyna dygotać, a spod jej włosów zaczynają wypływać strumyki krwi, co nagle zauważa chłopiec. Natychmiast rzuca „możesz wejść!!”, podbiega do Eli i przytula ją bardzo, bardzo mocno. Miaaaazga!!


Eli zdaje sobie sprawę, że nie mają przyszłości. Ostatecznie wyjeżdża, by powrócić w decydującym dla siebie i Oskara momencie, a moment ten, bez względu na to, jak odbiorą go wizualni puryści i chorujący na dobryzm, jest po prostu nieskończenie piękny i poetycki. Mnie, jako widzowi, przyniósł większą ulgę niż końcowe sceny w pociągu. Ale czy taka historia mogła zakończyć się inaczej??? Nein.


A czy taka historia mogła zakończyć się w Szwecji?? Też nie.
Amerykanie zrealizowali swoją wersję w ubiegłym roku, udowadniając po raz kolejny, że lepiej im wychodzi realizacja własnych pomysłów. W końcu robią najlepsze kino świata, więc czemu imają się powieleń? Pytanie naiwnego. By zarobić. Kropka.
Spróbuję dokonać porównania, a zacznę od iluzorycznych wad oryginału. Są dwie i nie wiążące dla końcowej oceny. Pierwsza: scena z płonąca w łóżku szpitalnym zarażoną przez Eli kobietą. Druga: komputerowe koty. Zupełnie nie pojmuję, po kiego chuuja Alfredson zwiększył budżet stosując badziewnie wykonane efekty, by nakręcić maleńki, nieistotny epizodzik!
Kotów nie było w hamerykańskiej wersji, ale płonąca babka owszem. I jedno Wam powiem. Była to JEDNA JEDYNA scena, która w porównaniu z pierwowzorem, była zdecydowanie lepsza!
Na plus można dodać także brak cyfrowych mruczków.
Amerykański „Let Me In” różni się umiejscowieniem akcji, gdyż osadzono ją w Stanach. Być może Matt Reeves starał się unikać realiów szwedzkich, bo pewnie ich nie czuł jak Alfredson. Ten zaś skroił taki obraz swego kraju lat 80-tych, że głowa mała. Przerażające zimno, budynki jak w Bloku Wschodnim, marazm, apatia, ciemne zaułki, zadymione puby; brzydcy, brudni, zwyczajni ludzie i ich zwyczajne problemy. Jak szukacie naprawdę odpychającego obrazu Szwecji, znajdziecie go u Alfredsona z całą pewnością. Jeszcze brakowało mi tam słynnego szkockiego sracza z „Trainspotting” i walających się brudnych strzykawek po działce.
U Reevesa mamy zwykłe amerykańskie przedmieście, natomiast kolorystyka kojarzy się z Fincherem (sepia). Normalka, przecież ma być mrocznie. Problem w tym, że Amerykanom najzwyczajniej nie wyszło. Polegli na własne życzenie, obniżając poziom filmu pod plankton i tradycyjną konwencję (jump-scenes, maskarada). W efekcie tych łatwych zabiegów, dostaliśmy przeciętniaka z wzorową rolą znanego z „The Road” Kodi Smit- MacPhee (tutaj zamiast Oskara jest Owen) i zupełnie przeciętną Chloe Moretz (amerykańska Eli). Podczas, gdy na tle zimowej Szwecji i tamtejszych blondasów, Eli była idealnie dzika i odmienna, u Reevesa to zwykła dziołszka wyglądająca jak dziecko z dobrego domu, codziennie wracająca punktualnie przed dobranocką i modlitwą do kolacji. Do duupy, mimo poprawnego warsztatu.
Niestety arcyciekawy Kodi – wyraźnie zainspirowany szwedzkim Oscarem, dwoił się i troił bezskutecznie, bo filmu w pojedynkę nie miał szans uratować. Skucha leżała po stronie wprowadzenia scenariusza w rejony stricte horroru, zaś cała sfera najbardziej istotna w szwedzkiej wersji, została tutaj nielicho zapuszczona. Nie, nie olano jej zupełnie, ale głupio wygląda film, w którym tak naprawdę mamy dwie historie, które ni w ząb do siebie nie pasują.
U Alfredsona Eli nie ujawniała jakiejś maski demona, bo nie było takiej potrzeby. Wystarczyła jej dzikość, oryginalna uroda, świdrujące spojrzenie, czujny i myślący wzrok, sama mimika, czasem twarz umazana krwią. Widać, że panowie mieli dwa skrajne podejścia do tej samej historii. Amerykańska pogardziła eksploracją relacji między bohaterami, choć próbowano stworzyć pozory. Nawet muzyka była zbyt bombastyczna, właściwie obecna przez cały czas, nachalna, zbyt głośna, rozpisana na zbyt wiele instrumentów, boleśnie dokuczliwa, obniżająca suspens. Dałoby się z niej wykroić może minutę miodności, ale ogólnie kupa.
Skandynawska wersja, to już samograj. Jest do tego stopnia wspaniała, że funkcjonuje z równym powodzeniem poza filmem. Tu nie ma czego do czego porównywać.

Kadrowanie u Amerykanów ciekawe, ale to stały wysoki poziom. Alfredson miał inny zamiar. To się daje wyczuć, jak bardzo mu zależało na zdjęciach równie dobrze mogących pełnić role obrazów o najwyższych walorach artystycznych. Robota operatorska, jaką wykonano w Szwecji, jest klasą samą w sobie. Trudno opisywać zdjęcia, zwłaszcza zdjęcia mistrzowskie.


Pisząc o tych wrażeniach muszę dodać, że jestem mile zaskoczony, bo z dumą mogę napisać, że w europie powstają czasem filmy lepsze niż za oceanem. Tak dobre, że Amerykanie po prostu zabierają je do siebie, ale to często kończy się podobnie jak z piękną dziewczyną, pojmaną przez oprychów, by zostać sprzedaną jako ciało mające zarabiać kasę. Takie wrażenie odniosłem po wielu rimejkach. Zgwałcony scenariusz ląduje kilka półek niżej, by zostać dostrzeżonym przez większą liczbę klientów. Nie jestem miłośnikiem kina snobującego się na głębokie, wydumane, nieskoordynowane przekazy lunatyka, kierowane raczej do jakiejś bohemy, co to recytuje wiersze na wieczorkach dla wymizerowanej młodzieży, ale żądam od twórców kilku rzeczy, m.in. klarowności tego, co film przekazuje i odwagi. Alfredson stworzył nową jakość, Reeves nawet nie potrafił jej odtworzyć. Ciekawe, bo zarzekał się, że żywi głęboki szacunek dla „Lat Den Ratte Komma In”. Kłamał? Chyba tak, bo chwycił za kamerę.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sty 29, 2011 23:51, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Fezie

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 54
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 16:00   

Tomek --> dario_ronin wspomniał o "Życie jak dom", ja również chętnie poznałbym Twoją ocenę tego filmu.

Polecam jeszcze recenzje prequeli Star Warsów na Youtube

http://www.youtube.com/watch?v=FxKtZmQgxrI
Ostatnio zmieniony przez Fezie Nie Sty 30, 2011 16:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 18:40   

Fezie napisał/a:
ja również chętnie poznałbym Twoją ocenę tego filmu.

Z chęcią też bym ją poznał :) Sęk w tym, że ilekroć jest okazja, przypominam sobie, kto gra w głównej roli i przestawiam do następnego razu. Ale, jak pisałem, dam radę ostatecznie.

Wczoraj jednak coś mnie naszło i sięgnąłem po romansidło w tle kataklizmu, czyli "On the Beach" z 2000 roku. 195 minut, Armand Assante, Rachel Ward i Bryan Brown. Wciągnąłem w seans Marishkę i w rezultacie zasnęliśmy dopiero ok. 5 nad ranem. Opisywać wrażeń nie zamierzam, poza jedną uwagą: jak na film telewizyjny, jak na kino katastroficzne z mocno zaznaczonym rysem melodramatycznym, udało się zatrzymać nas do ostatniego kadru.
Wszystko tu było nie tak jak trzeba, łącznie z zachowaniem bohaterów (byli jak lemingi walące w przepaść), ale ten dziwaczny film kończący się przerażającym cytatem z Whitmana, nie pozwolił się wyłączyć. Tyle. Jak ktoś ma zatkane kanaliki łzowe i sporą tolerancję na filmową glukozę i atmosferę braku nadziei, serdecznie zapraszam, zaznaczając przy tym, że łatwo nie będzie. Będzie o tyle trudniej, o ile bardziej zaangażujemy się emocjonalnie w historię. Puknąć się w czoło będzie można dopiero po ochłonięciu :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Sty 30, 2011 19:02   

[quote="M i T"]jak pisałem, dam radę ostatecznie.

:hihi: to będzie niezłe , nie mogę się doczekać

"On the Beach" już zasysam , na pewno dam radę

:-)
 
     
Fezie

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 54
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 21:17   

Tomek napisał/a:
Sęk w tym, że ilekroć jest okazja, przypominam sobie, kto gra w głównej roli i przestawiam do następnego razu. Ale, jak pisałem, dam radę ostatecznie.


Chodzi o Haydena Christensena? Dlaczego aż tak cię odrzuca?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 21:31   

Bo jego aktorstwo jest drewniane jak Pinokio. Ogranicza się do jednostajnej, sztywnej maski z tendencją do teatralnych, nagłych wybuchów, a te są mniej więcej tak naturalne, jak biust Pameli Anderson :hihi:
Co nie znaczy, że się chop nie wyrobił. W każdym razie, Keanu Reeves się nie wyrobił, a cierpi na to samo.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 23:25   

Najbardziej drewniany jest chyba Max von Sydow, ten to w ogole nie rusza buzia 8-)

Tomek kapitalne Ci te recenzje wychodza
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 23:43   

Neska napisał/a:
Najbardziej drewniany jest chyba Max von Sydow, ten to w ogole nie rusza buzia 8-)

Ale chyba nie zawsze. Poza tym, w jego "martwocie" nie dostrzegam sztuczności. Ot, totalny filmowy autyk :) Ledwo łypał okiem, gdy go obrzygał Pazuzu w ciele Regan i jakby wielkim wysiłkiem woli uniósł rękę, by otrzeć twarz. Krótko mówiąc, jest wiele racji przemawiającej za tym, że Max von Sydow może zamienić się w kamień, zanim odejdzie z tego świata :)

Ponadto, dziękuję za opinię. Noszę się z zamiarem utworzenia bloga muzyczno-filmowego, w którym przyłożę się na serio, nie na pół gwizdka jak na forum. :-]

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Sty 31, 2011 03:07, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lut 01, 2011 01:29   

no, jesli tu sa na pol gwizdka to ... 8-) nie smiem sobie wyobrazac jak dasz pelna para.

i z pewnoscia po krotkim czasie blogowania wyjmie Cie jakis lowca glow i zaistniejesz medialnie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lut 01, 2011 06:32   

Neska napisał/a:
i z pewnoscia po krotkim czasie blogowania wyjmie Cie jakis lowca glow i zaistniejesz medialnie.

to nieuniknione 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lut 01, 2011 21:42   

No to żeśmy oglądnęli wczoraj to nieszczęsne filmidło polecane przez Darka ("Life as a House") i :razz:

W j. angielskim funkcjonuje takie zajebiste określenie - CHEESY i żadne inne do tego filmu nie pasuje. Ten "ser" się ciągnął i ciągnął i spływał i kapał, aż mnie na wymioty brało. Nie można tak, naprawdę nie można tak traktować tematów poważnych (jakimi niewątpliwie są relacje rodzinne oraz śmierć). No chyba że się pisuje psychopapkowe teksty dla "Pani Domu" czy Drzyzgi. I jeszcze te nieustanne zachody i wschody słońca... :faint:

Już na samym początku filmu powiedziałam Tomkowi, że mi tu tylko baranka z lwem brakuje. No i co? I był baranek z lwem na końcu! W przenośni, rzecz jasna, ale sens właśnie taki był - natychmiastowa cudowna przemiana absolutnie wszystkich bohaterów, chałupa postawiona "na skale", etc. He, he, to się nazywa, jak zrobić filmidło z przesłaniem religijnym nie odwołując się ani razu do boga/pisma.

Christensen jak to Christensen - dno kompletne. Co do tego nie miałam wątpliwości, więc nie byłam zaskoczona. Nawet taki Pattinson jako tako się zrehabilitował i w "Remember Me" był całkiem "poprawny" aktorsko, a nawet całkiem przekonujący. A propos - POLECAM ten film!

Klein w porządku. Bardzo RobinWilliamsowaty. Ale nic nadzwyczajnego. Scenariusz po prostu miażdży kiczem, komunałami i tandetą. A przecież można było to samo opowiedzieć zgrabnie i realistycznie. Wystarczyłoby zmniejszyć ilość (i tempo) "cudownych przemian", obrazków ze słońcem we tle i już byłoby mniej "sera". A tak - nietolerancja laktozy murowana. Przynajmniej w moim przypadku.

Tomek od siebie zapewne też coś skrobnie. Ja się wkurzam na zmarnowany czas.

Marishka

P.S. Ale oglądnęliśmy też "Paranormal Activity 2" i było git :)
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lut 01, 2011 21:45, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lut 01, 2011 21:53   

Było git, bo "PA2" spełnił podstawowe wymogi kina grozy plus WYBORNA gra aktorska :viva:

"Life as a House" nie spełnił podstawowych wymogów wysokojakościowego dramatu psychologicznego, którym chyba miał być. Pozostał kolorowym moralitetem z plejadą czarno-białych postaci, zupełnie jak "Domek na prerii".
Na samiutkim początku odniosłem dobre wrażenie, potem stopniowo wszystko grzęzło w lukrze. Wypowiem się, ale pewnie dopiero jutro.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lut 01, 2011 21:54   

M i T napisał/a:
nieszczęsne filmidło polecane przez Darka


aż czkawki dostałem :hihi:

ciekawe co Tomek napisze , ale chyba się "nie wyłamie"

:-)
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 01:35   

Ciagna mnie na .Jak zostac krolem", co myslicie?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 09:31   

Ja mysle, ze warto isc na kazdy film, ktorego sie nie widzialo.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 14:03   

zyon napisał/a:
Ja mysle, ze warto isc na kazdy film, ktorego sie nie widzialo.

Nie zgadzam się.
Jeśli z różnych kompetentnych źródeł wiadomo, że to nic nadzwyczajnego to lepiej w tym czasie wyjść na rower, pobiegać, czy nawet się przejść po parku, popatrzyć na ptaki, stawik, etc.
Hehe, to mówię ja, osoba która nie była w kinie od jakichś... 8 lat :-D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 14:40   

fink napisał/a:

Też ostatnio w kinie byłem dawno temu - ostatni raz w grudniu 2003 na "The Matrix Revolutions". 8-)

Ja byłam dwa tygodnie temu na ... "Bolku i Lolku", z muzyką na żywo :-) Mi się bardzo podobało, bardziej niż mojemu dziecku :-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 14:40   

fink napisał/a:
Też ostatnio w kinie byłem dawno temu - ostatni raz w grudniu 2003 na "The Matrix Revolutions". 8-)

Hehe, no to też nieźle.
Tylko po co myśmy kiedyś gapili się na serial "Bold and the Beautiful"? 8/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:07   

Hannibal napisał/a:
Nie zgadzam się.
Jeśli z różnych kompetentnych źródeł wiadomo, że to nic nadzwyczajnego to lepiej w tym czasie wyjść na rower, pobiegać, czy nawet się przejść po parku, popatrzyć na ptaki, stawik, etc.

A co to sa te kompetentne zrodla i na jakiej podstawie ocenisz ich komeptencje? Jezeli dario_ronin powiedzial, ze Black Swan to strata czasu a Tomek napisal, ze znakomity film to kto jest tym kompetentnym zrodlem?

Hannibal napisał/a:

Hehe, to mówię ja, osoba która nie była w kinie od jakichś... 8 lat :-D

Wszystko jasne, nie warto ogladac filmow, czytac ksiazek, sluchac muzyki, lepiej lazic po drzewach na przyklad :roll:
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:08   

Hannibal napisał/a:
gapili się na serial "Bold and the Beautiful"?


a co to za serial , nie widziałem ani jednego odcinka . Ciekawy ?

:-D
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:16   

zyon napisał/a:
Jezeli dario_ronin powiedzial, ze Black Swan to strata czasu a Tomek napisal, ze znakomity film to kto jest tym kompetentnym zrodlem?


osobiście stawiałbym na Tomka :-)
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:27   

Najbardziej kompetentnie jest obejrzeć osobiście :-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:27   

zyon napisał/a:
A co to sa te kompetentne zrodla i na jakiej podstawie ocenisz ich komeptencje?

To nie jest zabawa w jakieś algorytmy matematyczne, zyonie. :D
Przeczytam kilka recenzji, które wydadzą mi się rzetelne i tyle.
zyon napisał/a:
Wszystko jasne, nie warto ogladac filmow, czytac ksiazek, sluchac muzyki, lepiej lazic po drzewach na przyklad :roll:

Jasne jest to, że nic zupełnie nie zrozumiałeś.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:28   

dario_ronin napisał/a:
a co to za serial , nie widziałem ani jednego odcinka . Ciekawy ?

Pasjonujący :what:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:55   

Hannibal napisał/a:
To nie jest zabawa w jakieś algorytmy matematyczne, zyonie. :D
Przeczytam kilka recenzji, które wydadzą mi się rzetelne i tyle.

"Ktore ci sie wydadza rzetelne"? A od czego zalezy to, ze takie ci sie wydadza?
Jak dla mnie strata czasu na czytanie roznych subiektywnych zdan jest porownywalna ze strata czasu na ogladanie filmu, z tym, ze film moze mi sie podobac niezaleznie od recenzji i nie bedzie to strata czasu.
Poza tym recenzje pisza dzisiaj rozni ludzie, jedne pisza pasjonaci i ci zawsze ocenia lepiej inne pisza tacy, ktorzy musza, bo ktos w redakcji musi to opisac a wiec obejrzec, i tutaj juz bedzie inaczej, panszczyzna to panszczyzna. Wystarczy popatrzec na kontrowersje jakie wzbudzil District9, wg mnie jeden z najlepszych filmow SF ostatniej 10-latki (conajmniej). Polowa go zjebala za kamere z reki i niechlujnosc, inni za to, ze za malo bajerow, laserow i strormtrooperow. Ci co go ocenili 1/10 na filmwebie mieli w ulubionych takie "cuda" jak saga Twilight ocenione 10/10 albo inne Underworldy.
Reasumujac; albo ktos lubi ogladac i samemu wyciagac wnioski, ma glod ogladania filmow (o czyms takim niedawno opowiadal Mann w wywiadzie, tyle, ze on mowil o glodzie muzyki) a inny woli dostac gotowa, przerzuta przez kogos papke, miec wyciagniete wnioski i opinie, do ktorej sobie dopasuje wlasne zdanie, zeby np zrekompensowac stracony czas albo nie wyjsc na glupka.

Hannibal napisał/a:
Jasne jest to, że nic zupełnie nie zrozumiałeś.

A co tu rozumiec.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 15:58   

Gdy mieszkałem z rodzicami, mieliśmy mały telewizorek w kuchni. Matka często oglądała "B&B" i zdarzało się, że akurat wtedy przychodziłem sobie robić jakieś jedzenie.

Razu jednego pytam ją:
- "po co oglądasz to góówno?
- "a tak se leci, nie oglądam"
- "jak nie oglądasz? Kiedy tylko przychodzę, zawsze to widzę."
- "Tomek, daj mi spokój"

Zdarzało się, że moja matka - pytała - odwiedzając swoją matkę"

- "po co ty to ciągle oglądasz?"
- "...no ciekawe jest, jak on itd."
- "ja nie oglądam, mam swoje problemy, przyjeżdżam do ciebie, a ty siedzisz przy tv, to nieładnie"
- "Baśka, dajże spokój, zaraz się będzie kończyć..."
- "ale oglądasz to 2 razy dziennie, z powtórkami"

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lut 02, 2011 16:04, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:01   

zyon napisał/a:
A od czego zalezy to, ze takie ci sie wydadza?

Od tego jakich argumentów użyje, na co zwróci uwagę.
Jak się spytasz jak zmierzę siłę tych argumentów to Ci odpowiem, że siłomierzem mojego cerebrum. Ukontentowany? :D
zyon napisał/a:
A co tu rozumiec.

Jak to co rozumieć? No moją wypowiedź, która nie oznaczała potępiania oglądania filmów, czytania książek i słuchania muzyki.
Ja po prostu odniosłem się do Twojego postu, w którym napisałeś, iż warto iść na KAŻDY film, którego się nie widziało, co jest równoznaczne z tym, że należy zamieszkać w kinie i oglądać w 95% gnioty.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Lut 02, 2011 16:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:18   

zyon napisał/a:
Wszystko jasne, nie warto ogladac filmow, czytac ksiazek, sluchac muzyki

Tak, bo oglądanie/czytanie/słuchanie wymaga wypracowania umiejętności samodzielnego (krytycznego) myślenia i wartościowania. No i tez odpowiedzialności. O wiele łatwiej jest odwołać się do opinii jakiegoś "krytyka", niż poświęcić czas i energię na wypracowanie własnej opinii (a tym bardziej na jej uzasadnienie - chociażby dla samego siebie).

Oglądając/czytając/słuchając w pewnym sensie kształtuję siebie (gust), ponieważ wybieram to, co mi pasuje i odrzucam to, co kłóci się z moim systemem wartości. Albo też zmieniam poglądy. Ważne, by to co się ogląda/czyta/słucha "przepuszczać" przez siebie, a nie połykać bezrefleksyjnie. Zresztą tak jest z każdą dziedziną życia - cały czas dokonujemy wyborów, oceniamy, segregujemy, odrzucamy. Poleganie jedynie na opinii innych to pozbycie się odpowiedzialności za siebie i (nieświadoma) chęć tkwienia w pozycji zależnego dziecka - niech mądrzejszy ode mnie "rodzic" zadecyduje czy coś jest wartościowe czy nie, a ja się dostosuję. Tak jest wygodniej, łatwiej i "bezpieczniej".

Chyba najsmutniejszą ilustracją takiego podejścia jest moja 58-letnia teściowa, która powiedziała wprost, że nie potrzebuje już czytać żadnych książek, ponieważ "wszystko już w swoim życiu przeczytała". Skupia się więc na "Świecie seriali" i "Pani domu". Albo moja 63-letnia matka, która uważa, że wystarczy czytać w kółko (co roku na nowo) tylko i wyłącznie Biblię, ponieważ zawiera absolutnie wszystko, każdy gatunek literatury. Dlatego żadna inna lektura nie tylko jest zbędna ale wręcz szkodliwa.

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:25   

M i T napisał/a:
moja 63-letnia matka, która uważa, że wystarczy czytać w kółko (co roku na nowo) tylko i wyłącznie Biblię, ponieważ zawiera absolutnie wszystko, każdy gatunek literatury. Dlatego żadna inna lektura nie tylko jest zbędna ale wręcz szkodliwa


wiedziałem , kurde , wiedziałem , czułem to przez koszulę ...

wybacz , ale musiałem :-)

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:29   

dario_ronin napisał/a:
wiedziałem , kurde , wiedziałem , czułem to przez koszulę ...

Ale ja tego nigdy nie ukrywałam i wielokrotnie podawałam przykłady. Jak również pisałam o swoim własnym doświadczeniu religijnym.

Tyle, że nie róbmy kolejnego offtopa.

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:32   

fink napisał/a:
Hannibal, w moim przypadku sprawa jest prosta. Bo mnie prawdziwie wciągnął i prawdziwie mnie ciekawił. Serio.

No wiem. U mnie podobnie. ;)
Ja jednak oglądałem już tylko w wersji oryginalnej, ściągając codziennie najnowsze odcinki, więc przynajmniej miałem do czynienia z angielskim.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:33   

Z relacji starego oglądacza filmów . Brazylijska Niewolnica . Po latach Jej
zniewalania . Duża uroczystość religijna . Polska . W bezpiecznej odległości od
świątyni , nobliwie wyglądające postacie , zbierają pieniądze na uwolnienie dziewczyny .
Wiele świątyń , wiele kasy . Jak znam opowiadającego , coś w tym było .
:->




.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:37   

M i T napisał/a:
nie róbmy kolejnego offtopa.



jasne

zauważę tylko nieśmiało , że nasze przeżycia z młodości kładą się cieniem na resztę życia , nie zawsze dając nam swobodę decyzji

i nieuświadomione błędy ...

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:42   

M i T napisał/a:
"wszystko już w swoim życiu przeczytała".

No ciekawe jak to jest tak czuć, wiedzieć :-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 16:46   

M i T napisał/a:
Albo moja 63-letnia matka, która uważa, że wystarczy czytać w kółko (co roku na nowo) tylko i wyłącznie Biblię, ponieważ zawiera absolutnie wszystko, każdy gatunek literatury. Dlatego żadna inna lektura nie tylko jest zbędna ale wręcz szkodliwa.

Marishka


tak wiele moglibyśmy nauczyć się od starszych...
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 19:25   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 21:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 20:55   

Krótko o „Life as a House” ;)

Prolog: „Co to, kuurwa, jest???”

Na początek, próbka intelektualnego kalectwa, które nigdy nie powinno się znaleźć w opisach słanych przez dystrybutorów, na cokolwiek zacnym serwisie „Stop Klatka” lub gdziekolwiek.

Cytat:
Ci, którzy wcześniej nic dla niego nie znaczyli: ex-żona i sprawiający problemy nastoletni syn, znowu są najważniejsi.

http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=5341

Logika, no nie? Załóżmy, że jestem szefem autora, który to pisał. Zapytałbym najpierw, czy w ogóle widział film. Jeśli tak, wyleciałby z roboty, bo to znaczy, że jest głupi i będzie psuł prestiż. Jeśli nie widział, upomnienie, by nie robił z czytelników, z siebie i ze mnie wała. W razie poprawy, zostaje i dostaje pieniądze za pracę. Drugiego upomnienia nie przewidywałbym.

Rozdział pierwszy: „Z dużej chmury nie spadła ani kropla deszczu”

Film zaczyna się obiecująco. George (Kline) budzi się, po czym wychodzi w samych majtasach na zewnątrz. Wygląda na to, że jest w dobrym humorze. Zbliża się do krawędzi klifu, wyciąga fujarę i najzwyczajniej w świecie, siura w przepaść. Potem dostaje opieprz za nieobyczajne zachowanie od Coleen (M.Steenburgen), więc pyta, bo lał tyłem do jej okna: „…a swoją drogą, to jak bardzo musiałaś się wychylić, by zobaczyć mojego fiuta?” :)
W tym momencie pomyślałem: będzie git.
Potem było równie dobrze: facet przychodzi do roboty i dowiaduje się, że jest wylany. Od lat robił makiety domków, leżą one porozkładane po wszystkich biurach, był w tym dobry, ale teraz pracujemy na komputerach, więc dla takiego staromodnego fajfusa, nie ma już miejsca.
Grzecznie wysłuchuje masłowatego szefiny i pyta, czy może zabrać ulubione makiety. Słyszy jednak, że nie – może wybrać jedną. Kilka chwil później wpada w szał i rozwala kijem wszystkie. Oczywiście, świadkowie mają rybie usta i oczy. Po incydencie wychodzi, robi kilka kroków i pada na beton bez przytomności.

I w tym miejscu skończył się film. Potem już tylko Hayden, wata cukrowa i kino familijne. Choć nie do końca familijne, bo Hayden w scenie pod prysznicem miał wytrysk przedwczesny, ale purysta może zawsze szybko wskazać łapą do tyłu i ryknąć do córki: „eeeej, patrz, co wylazło z kuchni” (jeśli oglądają w domu) lub wysypać w tym momencie popcorn na jej/lub jego kolana. Na bank każdy spojrzy w dół, a tymczasem Hayden zdąży się opróżnić ;) (to, gdy familia jest w kinie).
Dobra, koniec głupich żartów.

Rozdział drugi: „O co im wszystkim chodzi?”

A dokładniej, o co chodziło Irwinowi Winklerowi - producentowi m.in. doskonałego „The Shipping News”? Nie wiem. Ciął jak toporem, rozbebeszając historię rodziny chorego faceta na dwa zupełnie do siebie nie przystające i z siebie nie wynikające kawałki. Nie wiadomo, jakim prawem doszło do biegunowej transformacji osobowości głównych postaci filmu!
Oto George: pod wpływem choroby, całkowicie zmienia swój stosunek do syna – prawie w mgnieniu oka. Czy to możliwe? Nie sądzę. Co prawda, przyznaje się do schedy po swoim ojcu, ale pewne procesy nie dzieją się ot tak sobie, bezboleśnie, pod wpływem wspólnie spędzonych kilkunastu/kilku dni. Jak jeszcze Kline daje się obronić przy odrobinie dobrej woli, to postać Christensena jest absolutną i krańcową porażką. Tak źle grającego, pozbawionego pasji aktora, daaawno nie widziałem w amerykańskim kinie. No może Reeves, ale on jest troszeczkę bardziej naturalny – mimo praktycznie nic nie mówiącej twarzy – jakby zrobionej z lateksu. Zwykle w USA nie rozdaje się scenariuszy byle komu i tacy ludzie jak Hayden, muszą funkcjonować w jakiś zupełnie inny sposób. Może na polską modłę? Czyli kompletnie bez talentu, ale z koneksjami.
Układy oczywiście są wszędzie, zwłaszcza w Hollywood, ale tam najważniejszą sprawą, mimo wszystko, pozostają zdolności. Zwróćcie uwagę – nawet w najgorszych filmidłach, aktorstwo z reguły jest poprawne.
W „Life as a House”, wyjąwszy Christensena, nikt nie schodzi do poziomu krytycznego, ale postacie są sztuczne, waciane, stereotypowe, bajkowe, na wskroś melodramatyczne.
George zmienia się o 180 stopni, jego syn to samo, Robin (Kristen Scott Thomas) znowu się zakochuje w George'u i nawet jej obecny mąż – ot tak, z kopyta – przestaje być skończonym dupkiem.
To jest kino ze źle nakreślonymi postaciami. Wyraźnie wszystko siada po scenie utraty przytomności. Wkrótce potem pojawia się emo-Hayden, wyglądający jak woskowa kukła umaziana makijażem. Chodzi naburmuszony ze wzrokiem spuszczonym, widać że chop ma problem z rodziną. Całymi dniami słucha Mansona i odpyskowuje starym. Ok, gdyby to jeszcze nie było sztuczne, pretensjonalnie sfilmowane i naiwne! Zbuntowana młodzież, to wdzięczny temat filmowy, szkoda go marnować.
O co chodziło Winklerowi? Duchowa turbo-przemiana, jaką zafundował swoim aktorom, nie „zagrała”. Ja mu po prostu nie wierzę, nie kupuję tej transformacji, bo jest śmiesznie syntetyczna, szyta grubymi nićmi i rozpisana kulfonem. Tematyka, jaką usiłował eksplorować, jest zbyt subtelna, skomplikowana i zróżnicowana, by robić sobie wielkie skróty. Mógł od razu nakręcić komedię lub czarną komedię, a tymczasem mamy pokraczne skrzyżowanie świetnie zapowiadającego się początku z czymś zupełnie od niego oderwanym, pretendującym raczej do ckliwego melodramatu. Scenom otwierającym , towarzyszył zapach rozgrzewającego się silnika, a pozostałym smród Pani Walewskiej.

Rozdział 3: „Uszczypnijcie mnie, bo chyba to nie był Vilmos Zsigmond?!”

Ale był.
Te wszystkie kiczowate zdjęcia – np. Hayden siedzący idealnie na linii blasku zachodzącego nad morzem słońca – są autorstwa jednego z najwybitniejszych operatorów świata. Nie do wiary, a jednak.

Rozdział 4: „Jaka jest różnica między wyciskaczem łez, a porządnym dramatem?”

Taka, że wyciskacz łez zmusza do płaczu i kupna chusteczek higienicznych, natomiast porządny dramat za jednym zamachem:
- zmusza do myślenia o nim i o tym, co przekazał, przez długi czas.
- każe się oglądać wiele razy.
- wywołuje bardzo zróżnicowane emocje.

Epilog: „Wnioski”

Trzeba, ekhmm, "zdrowo odchorować" ten film.
Zalecany medykament: np. „Ice Storm” A.Lee. Na upartego - "Playing by Hearts" (niby podobny, a dużo lepszy).

ps: Zapomniałbym. Nie mogło już być bardziej stereotypowo i gorzej. Che Poczwara na t-shircie :hah:


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lut 02, 2011 21:18, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 21:32   

M i T napisał/a:
zyon napisał/a:
Wszystko jasne, nie warto ogladac filmow, czytac ksiazek, sluchac muzyki

Tak, bo oglądanie/czytanie/słuchanie wymaga wypracowania umiejętności samodzielnego (krytycznego) myślenia i wartościowania. No i tez odpowiedzialności. O wiele łatwiej jest odwołać się do opinii jakiegoś "krytyka", niż poświęcić czas i energię na wypracowanie własnej opinii (a tym bardziej na jej uzasadnienie - chociażby dla samego siebie).

Takie niestety teraz mamy czasy i zaczynam rozumiec dlaczego Beksinski postanowil to skonczyc 10 lat temu. On juz wtedy pisal "publicznosc durna i nienazarta", wypisz-wymaluj dzisiejsi ogladacze, bo to raczej nie kinomani. Kazdemu teraz najlepiej podac gotowa juz wczesniej przerzuta papke, ktora on sobie ewentualnie przezuje jeszcze raz z czyims smakiem i angazujac mozliwie jak najmniej szarych komorek uzna , ze bylo fajnie tylko dlatego, ze ktos tam powiedzial, ze fajne. Juz widze jak ktos sie zabiera z zapalem do takiego np Hours na podstawie entuzjastycznego opisu, a innego raczej nie spotka, bo to nie jest film dla idiotow a dla koneserow.

M i T napisał/a:
Oglądając/czytając/słuchając w pewnym sensie kształtuję siebie (gust), ponieważ wybieram to, co mi pasuje i odrzucam to, co kłóci się z moim systemem wartości. Albo też zmieniam poglądy. Ważne, by to co się ogląda/czyta/słucha "przepuszczać" przez siebie, a nie połykać bezrefleksyjnie. Zresztą tak jest z każdą dziedziną życia - cały czas dokonujemy wyborów, oceniamy, segregujemy, odrzucamy. Poleganie jedynie na opinii innych to pozbycie się odpowiedzialności za siebie i (nieświadoma) chęć tkwienia w pozycji zależnego dziecka - niech mądrzejszy ode mnie "rodzic" zadecyduje czy coś jest wartościowe czy nie, a ja się dostosuję. Tak jest wygodniej, łatwiej i "bezpieczniej".
a

Nawet ogladajac gniot jest z tego jakas korzysc i nauka, w koncu kazdy sie uczy na bledach a w w wypadku kina raczej nie da sie uczyc na czyichs.
Ostatnio zmieniony przez zyon Śro Lut 02, 2011 21:36, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 21:46   

zyon napisał/a:
Nawet ogladajac gniot jest z tego jakas korzysc i nauka, w koncu kazdy sie uczy na bledach a w w wypadku kina raczej nie da sie uczyc na czyichs.

Też tak sądzę. Jak mi się trafia takowy, to staram się wyciągnąć wnioski, a przynajmniej wiem, dlaczego uznaję go za gniot.

Jak np. oglądany wczoraj remake "Psycho" :razz: Słyszałam, że gniot ale lubię sprawdzać. Tym bardziej, że bardzo lubię Julianne Moore, której rzadko zdarza się zagrać w gniotach. Tym razem, niestety, zdarzyło się... Szkoda słów, zresztą nie mogę w tej chwili się rozpisywać. Tym bardziej, że usnęłam wczoraj, co prawie nigdy mi się nie zdarza przy oglądaniu filmów.

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 02, 2011 21:57   

Tomek

świetna recenzja , uśmiałem się do łez , prawie :-)

żeby nie było , że się podlizuję :-D

Czy nie za bardzo skupiasz się na FORMIE ?

gra aktorów , zdjęcia , scenariusz , reżyseria ...

co z PRZESŁANIEM ? 8-)

Darek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 22:33   

kurde, Tomek, gdybys publikowal ludzie by biegli na kazdy film, ktory zrecenzujesz :-D
Ty bezbledny mistrzu piora.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lut 02, 2011 22:39   

Zyon Hours dla koneserow?

ja musze obecnie polegac na recenzji innych, nie mam czasu prawie na nic (oprocz tego co najwazniejsze :-) )
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 11:21   

Neska napisał/a:
Zyon Hours dla koneserow?

Na pewno nie dla popkornowo-piwnego, weekendowego ogladacza, raczej wymaga skupienia i myslenia, jest trudny, ciezki i do wielokrotnego ogladania. Nie ma wybuchow, poscigow, scen lozkowych, matrixow ani zadnego mordobicia. Swietna rola Kidman, za ktora mowiac oglednie nigdy nie przepadalem a tutaj jej poczatkowo nawet nie poznalem. No i sklonil mnie do zapoznania sie z tworczoscia Virginii Woolf.
Ostatnio zmieniony przez zyon Czw Lut 03, 2011 11:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 13:23   

no nie wiem, jak dla mnie to film o znajdowaniu problemow tam, gdzie ich nie ma.
Zachwycila mnie tylko gra Meryl Streep, Eda Harrisa, Toni Colette i Claire Danes, ich gra nie film.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 13:35   

Neska napisał/a:
no nie wiem, jak dla mnie to film o znajdowaniu problemow tam, gdzie ich nie ma.

Czy ja wiem? Bardziej o tym jak sobie z nimi radzic (albo i nie) i ze przewaznie jest jednak jakies wyjscie z sytuacji. To, ze komus sie takie akurat rozterki nie przydarzyly to nie znaczy, ze nie istnieja. Wiem, ze dla wielu takie wybory jakich dokonywaly bohaterki czy wrecz nawet uczucie zmeczenia wiedzionym "zyciem" to sa obce sprawy, ale one jednak istnieja.

Neska napisał/a:
Zachwycila mnie tylko gra Meryl Streep, Eda Harrisa, Toni Colette i Claire Danes, ich gra nie film.

Ed Harris akurat moim zdaniem wypadl bardzo sztampowo, Nicole Kidman wedlug mnie zagrala znacznie lepiej, Streep zagrala wg mnie zupelnie zwyczajnie jak na nia.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 13:40   

wszystkie sytuacje byly b proste do rozwiazania. To nie byl film o problemach tylko zrobil sie o niczym wlasnie.
Akurat Ed i Meryl w ogole nie musza grac - sa tacy swietni - wystarczy, ze sie na nich patrzy, natomiast Kidman musaila sie niezle napracowac i to widac, a ma byc nie widac.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 13:42   

Neska napisał/a:
wszystkie sytuacje byly b proste do rozwiazania. To nie byl film o problemach tylko zrobil sie o niczym wlasnie.

Nie przesadzaj. Znudzenie zyciem i "zlota klatka" to jest prosty do rozwiazania problem? Miala skonczyc w tym hotelu i zostawic dziecko na przyklad?
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 14:33   

wiesz, na znudzenie zyciem nie pomoze zabicie sie, nie pomoze tez zmiana partnera - bedzie sie z nowym nudzic sie tak samo tylko z innego powodu, bedzie sie z nim klocic tak samo tylko o inne rzeczy, niewielka to zmiana :roll: po prostu takie kobiety zanim nie dojrzeja nie powinny zakladac rodziny, pytanie dlaczego dala sie podpuscic do takiej zlotej klatki?... to jest pytanie na film a nie niekonstruktywne rozwiazania nad musztarda po obiedzie. Jak wchodzi w gre ratowanie zycia to trzeba brac sie ostro do roboty a nie plakac w hotelu.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 17:42   

Neska napisał/a:
no nie wiem, jak dla mnie to film o znajdowaniu problemow tam, gdzie ich nie ma.
Zachwycila mnie tylko gra Meryl Streep, Eda Harrisa, Toni Colette i Claire Danes, ich gra nie film.

1) Neska, to wręcz niesamowite, że pominęłaś w tej wyliczance znakomitą Julianne Moore - jedną z trzech głównych bohaterek w tym filmie! Później jednak to właśnie tę bohaterkę "zjechałaś" najbardziej. Myślę, że własnie jej historia z jakiegoś powodu musiała Cię poruszyć najmocniej...

2) Co do "znajdowania problemów tam, gdzie ich nie ma", to jest to moim zdaniem okrutne i pozbawione empatii stwierdzenie. Uderzyło mnie, ponieważ z wielu Twoich postów wynika, że z doświadczenia wiesz, czym jest krzywda i cierpienie. Stąd moje zdziwienie taką reakcją na "The Hours".

Neska napisał/a:
wszystkie sytuacje byly b proste do rozwiazania.

:shock: Kolejne stwierdzenie w którym zabrakło próby wczucia się w stan emocjonalny bohaterek. Kiedy jest się w głębokiej depresji i ma się myśli samobójcze, NIC nie jest proste do rozwiązania. Sytuacja Tomka Beksińskiego dla wielu osób też mogła się wydawać "prosta do rozwiązania". Jak to się mówi "syty głodnego nie zrozumie"?

Można się wkuurwiać na takie lub inne rozwiązania podjęte przez bohaterów filmu, ale nie powiedziałabym, że przedstawione problemy były błahe, wydumane czy proste do rozwiązania. To tak, jak osobie w głębokiej depresji powiedzieć "weź się w garść i idź się rozerwać albo pobiegać". Nie tędy droga.

Neska, miałaś kiedykolwiek myśli samobójcze? Depresję?


P.S. Dla mnie "The Hours" wyraźnie obrazuje depresję. I to wedle definicji, pod którą osobiście podpisuje się wszystkimi kończynami. Tak ten film odbieram:
Cytat:
To, co określamy jako depresję, bądź pustkę, bezsens istnienia, lęk przed biedą i samotnością, wciąż na nowo ukazuje mi się jako tragedia utraty siebie lub rezygnacji z siebie, których początki tkwią w dzieciństwie.
[...]
Depresję możemy więc rozumieć jako bezpośredni sygnał utraty siebie, polegający na wyparciu własnych reakcji emocjonalnych i odczuć.

Alice Miller, Dramat udanego dziecka

Depresja często dotyka osoby, które są "rozdarte" pomiędzy tym kim czują, że są a tym kim "powinny" być. To taka niemożność pogodzenia sprzecznych wymagań. Takie poszukiwanie siebie. W tym filmie jest dużo właśnie takiego "rozdarcia". I każda z bohaterek znajduje swój sposób na "scalenie się". A widz może się wkuurwiać i te sposoby odrzucać lub akceptować. Ale problemy tych bohaterek są problemami głębokimi i bardzo realnymi.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 03, 2011 18:58, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 18:35   

Neska napisał/a:
wiesz, na znudzenie zyciem nie pomoze zabicie sie, nie pomoze tez zmiana partnera - bedzie sie z nowym nudzic sie tak samo tylko z innego powodu, bedzie sie z nim klocic tak samo tylko o inne rzeczy, niewielka to zmiana :roll: po prostu takie kobiety zanim nie dojrzeja nie powinny zakladac rodziny, pytanie dlaczego dala sie podpuscic do takiej zlotej klatki?... to jest pytanie na film a nie niekonstruktywne rozwiazania nad musztarda po obiedzie. Jak wchodzi w gre ratowanie zycia to trzeba brac sie ostro do roboty a nie plakac w hotelu.


Wiesz, mialem wlasnie wybaluszyc oczy na takie bagatelizowanie czyichs (nawet wymaginowanych) problemow i napisac, ze kazdy ma inna konstrukcje psychiczna ale Tomek to doskonale rozwinal. Masz depresje? - idz pobiegaj albo pograj w pilke. Szok 8/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 18:36   

Nie Tomek, tylko Marishka. Ja słabo pamiętam "Godziny".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 03, 2011 18:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 18:39   

Aj sorry :hah:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 19:41   

A dziś w TVN (21:30) świetny thriller polityczny:

http://www.filmweb.pl/Kandydat

Marishka
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:03   

M i T napisał/a:
A dziś w TVN (21:30) świetny thriller polityczny:

http://www.filmweb.pl/Kandydat

Marishka

Dlaczego - świetny?
:-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:08   

Bo jest zajebiście, cholernie, kurewsko, mega w mordę och jak dobry i wspaniały. Kumasz????
Bo otwiera go miażdżąca, zadupiasta, w ryło zajebiaszcza i monstrualnie w mózg jebiąca wersja "Fortunate Son"!!

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:15   

juz mowie: po pierwsze dla mnie nie byl to film wart jakiejs wielkiej uwagi, wlokl sie, jakos go dobrze nie wspominam. Fakt, J. Moore byla tu swietna, ale chodzilo mi o to, ze sposob, w jaki zapragnela 'naprawic siebie' b okaleczyl jej syna - dlatego tak zalowalam Harrisa. I stad ta moja konkluzja, ze niezlym materialem wyjsciowym bylaby sytuacja 'przed' a nie 'po'. Rozumiem ja doskonale, bo gdybym wyszla za maz za pierwszym razem bylabym na bank po rozwodzie.
cdn
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:16   

Kumam.
Ale i tak nie obejrzę,bo nie mam telewizora ;-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:26   

Wiem, jest taka moda/trend, że telewizor to złoooo i trzeba go albo wyciepać, jak Geldof przez okno, albo nie mieć, bo jeszcze znieczuli mózg, wciągnie bez reszty, ogłupi i zamrozi CUN. Znaczy się, w dobrym tonie u ludzi na wyższym poziomie duchowości, jest jednak nie mieć tego przeklętego pudła.

Tomek
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:32   

M i T napisał/a:
Wiem, jest taka moda/trend, że telewizor to złoooo i trzeba go albo wyciepać, jak Geldof przez okno, albo nie mieć, bo jeszcze znieczuli mózg, wciągnie bez reszty, ogłupi i zamrozi CUN. Znaczy się, w dobrym tonie u ludzi na wyższym poziomie duchowości, jest jednak nie mieć tego przeklętego pudła.

Tomek

Nie wiem Tomek. Jak kto woli..
Dla mnie nie było w nim nic takiego, żebym musiała (a raczej chciała) go posiadać. I tyle.
:-)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
Ostatnio zmieniony przez Joannaż Czw Lut 03, 2011 20:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:42   

właśnie skończyłem seans Ostatni brzeg / On the Beach

8/ ... umęczyłem się

Tomku , zwróciłeś uwagę na sceny w szpitalu , kiedy kapitan uśmierca drugiego oficera ( dokonuje eutanazji ) i przed śmiertelnym zastrzykiem ... odkaża wacikiem kończynę

szacunek dla inteligencji widza ?

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:49   

dario_ronin napisał/a:
szacunek dla inteligencji widza ? Dar

Cholera, nie zauważyłem :) Beka.
Ale mimo to dobrnąłem do końca ze świadomością, że to jednak telewizyjny film jest.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:49   

Tę Waldkową krypto-rekomendację
http://www.dobradieta.pl/...p=163420#163420
należałoby umieścić w tym wątku :)

Zobaczymy, co to będzie za miniaturka (25 min.), bo to taki "prawdziwkowy" film na podstawie opowiadania Vonneguta. No i Kronos Quartet - brzmi obiecująco.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 20:54   

Zapomniana przez filmowy światek, zelżona przez obrońców moralności za "The Last Tango in Paris", świetna w "The Passenger" Antonioniego, Maria Schneider nie żyję. Zmarła w wieku 58 lat na raka.

Tomek

P.S. A 3 lata temu wyglądała tak:

i ciekawy wywiad:
http://www.dailymail.co.u...ped-Brando.html
Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 03, 2011 21:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 03, 2011 22:12   

ad Godzin jeszcze sekundke - nie twierdze, ze temat blahy tylko proporcje trzeba by inaczej rozlozyc, tzn film bylby ciekawszy, gdyby dociekal dlaczego 2 bohaterki daly sie wpedzic w proznie zyciowa i nie moga zyc tak, jak czuja, tak, jakby chcialy, przeciez nie byly w klinczowej sytuacji. A skupil sie na drewnianej Kidman i lzach Moore.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Lut 04, 2011 02:05   

Słyszę: dramat... i już przed oczami mam tego pana:



Michael Shannon stole the show, mimo świetnej roboty pary z „Titanca”.

Mowa o "Revolitionary Road" Sama Mendesa. Można by po raz kolejny kpić z nietrafionego polskiego tłumaczenia tytułu ("Droga do szczęścia"), tyle że tytuł jest również nazwą ulicy, na której mieszkają państwo Wheeler.

Zabieg osadzenia w dramacie DiCaprio i Winslet wygląda na grubszy koncept reżyserski. Ach, i te sielskie plakaty do filmu - miały zapewne zwabić publiczność głodną płytkich wzruszeń (ależ musieli być zniesmaczeni). I rzeczywiście mamy obraz szczęśliwej, wspaniale rozumiejącej się pary, jednak tylko do czasu, kiedy to nieuchronnie musieli popaść w rutynę. Wiadomo, dom na przedmieścich, ona w domu, on w biurze, dzieci. A aspiracje wielkie. Postanowili więc zmienić wszystko – spełnić marzenia i wyjechać do Europy. Atmosfera radości, podniosłej niecierpliwości, jakież to wspaniałe życie czeka ich w Paryżu, jest tak sugestywna i dobrze rokująca, że można pomyśleć: o, tym razem im się udało z tym polskim tytułem.

Nagle wszystko zaczyna się walić. Wyjazd odwołany. Szykuje się awans męża. Kolejna ciąża. Rosnące napięcie. Totalny brak porozumienia. Stracone marzenia. Nie będzie ckliwego happy endu. Tylko kłótnie i to tak donośne, że trzeba będzie regulować głośność, jak się przypadkiem ma kino domowe w zestawie z troskliwym sąsiedztwem, żeby policja nie przerywała seansu. Będzie ciężko, boleśnie i w końcu tragicznie. Słowa śmigają niczym noże.
A pod koniec błysk kontrastu - wzruszający, błogi powrót dawnej miłości tuż przed bolesnym epilogiem.

Wyjątkowo urzekający jest trik z postacią mocno zaburzonego matematyka (Michael Shannon), goszczącego czasem w domu Wheelerów. Ten gość recytuje im chłodnym tonem, bez ogródek, co z nimi jest nie tak. Cała prawda, której oni sami nie są w stanie wyartykuować bez wrzasku i szamotaniny emocjonalnej. Schizofrenik (chyba tak?) wypada w tej całej napiętej atmosferze naprawdę niesamowicie (choć jego powierzchowna, bezrefleksyjna matka to również wyrazista rola zagrana przez Kathy Bates). Świetny chwyt. Mocny dramat.


EDIT: O czymś zapomniałam :)
Mimo, że amerykańskie realia lat 50-tych pokazane w filmie są odległe od współczesnych, nic się nie zmieniło w kwestii często spotykanej przepastnej "bezsiły" wobec twardej rzeczywistości. Jak gdyby to ktoś inny zarządzał naszym życiem, często nam na przekór. Nawet przy najszczerszych chęciach - marzenia pozostają do końca tylko w sferze marzeń.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Pią Lut 04, 2011 09:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Pią Lut 04, 2011 19:52   

Ładnie , a jak określić filmowe dzieła ? Tak Pancernik Potiomkin . I .... Nóż w wodzie ?
:-)




.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 05, 2011 11:37   

Yes-Meni naprawiają świat / Yes Men Fix The World (2009)

przed chwilą w Ale Kino !

świetny film !!!

"Yes Meni, jak siebie nazywają Andy Bichlbaum i Mike Bonanno, postanowili naprawić świat. Konkretnie, zależy im na tym, by otworzyć ludziom oczy na matactwa i nadużycia największych firm, które są potęgą przede wszystkim dzięki pieniądzom nieświadomego i ogłupionego społeczeństwa. Panowie nie zgadzają się na wyzyskiwanie najbiedniejszych. Ich ideologia jest prosta jak chłopski rozum - chcą, by źli zostali ukarania, a dobrzy otrzymali za swoje krzywdy wynagrodzenie, a gdy dojdzie już do pojednania, by wszyscy byli uczciwi i żyli w harmonii. " ...

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Lut 05, 2011 11:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 05, 2011 14:19   

"Dwóch twardych facetów i jedna jeszcze twardsza dziewczynka "...

Prawdziwe męstwo / True Grit reż. bracia Coen

8/10 8-)

polecam

:-)

Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Lut 05, 2011 14:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 14:38   

Dario, jeśli "True Grit" będzie choćby w jednej trzeciej tak super-doskonały jak "To nie jest kraj..." i "Fargo", będę parskał zachwytem :)
A coś mi mówi, że będzie.
Wskazówką czasem bywają reakcje buraków:
Cytat:
4/10 Wieje nudą, i to jak !! Nie jest to pierwszy film braci, który zwyczajnie się dłuży i nie przedstawia niczego interesującego, ciekawego, ani pouczającego dla widza

Cytat:
Cześć. Nie mam co zrobić z kasą, dlatego pytam, czy warto jest pójść na ten film do kina.

Cytat:
dobry ,jedyne czego nie akceptuje w ich filmach to muzyka, bardzo depresyjna monotonna , mogliby zmienić kompozytora

To komentarze z filmłebu.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lut 05, 2011 14:39, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 05, 2011 14:47   

jestem w trakcie , więc jeszcze nie pieję , ale zapowiada się nieźle

:-)

Dar
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 15:12   

Właśnie miałam pytać, palec do budki, kto nie może się doczekać :D
Ja nie moge. Bracie Coen to bezsprzecznie moi faworyci, numero uno, mają świetną umiejętność tworzenia niepowtarzalnego klimatu, subtelnego humoru, genialnych dialogów, niesztampowych motywów, ogólnie po mistrzowsku omijają schemat, pierwsza liga. No i zawsze "kumająca" obsada.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 15:37   

_flo napisał/a:
Ja nie moge.

Zwykle nie mogę doczekać się wszystkiego, co obiecuje przyjemność lub jakikolwiek inny profit 8-)
_flo napisał/a:
Bracie Coen to bezsprzecznie moi faworyci,

Zdecydowanie w pierwszej dziesiątce. Ale nie za kino typu "Barton Fink". Za wszystko inne, tylko nie za Bartona. Zupełnie do mnie nie dociera ten dkf-owski gniot :hihi:
_flo napisał/a:
mają świetną umiejętność tworzenia niepowtarzalnego klimatu, subtelnego humoru, genialnych dialogów, niesztampowych motywów, ogólnie po mistrzowsku omijają schemat, pierwsza liga. No i zawsze "kumająca" obsada.

I w rezultacie nie traktują widza jak niedorozwiniętego wała, co musi przymykać oczy na widok krwi, uszy gdy słyszy bluzgi itd. A najważniejsze, że ich filmy nie podobają się większości. To jeden z wyznaczników hasła: robimy swoje filmy według swoich recept i jeśli się spodobają - fajnie, jeśli nie - trudno. Oczywiście, istnieje spora grupa osób programowo i salonowo sympatyzujących z takim kinem, ale od razu - gdy tylko coś napiszą lub powiedzą - widać, jak daleko funkcjonują od słowa "prawdziwe zaangażowanie".

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 05, 2011 17:29   

skończyłem :-)

więc tak ... film dobry , ale ...

są takie , które oglądam wiele razy i takie , które tylko raz i wystarczy .

Do tego raczej nie wrócę , choć czasu nie żałuję

mała jest niezła i mam nadzieję , że jeszcze o niej usłyszymy ...

Dar
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 18:31   

M i T napisał/a:

Zdecydowanie w pierwszej dziesiątce. Ale nie za kino typu "Barton Fink". Za wszystko inne, tylko nie za Bartona. Zupełnie do mnie nie dociera ten dkf-owski gniot

A tak, Barton Fink obejrzałam dosłownie z 2 tygodnie temu, żeby zresetować musk, i chyba nawet przy nim zasnęłam, i gdybyś mi nie przypomniał, to czarna plama - kompletnie. Dodatkowo do ich śreniackich filmów mogłabym zaliczyć "The Hudsucker Proxy", dobry, oglądalny, poprawny, ale to wszystko.
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 18:57   

_flo napisał/a:
Właśnie miałam pytać, palec do budki, kto nie może się doczekać :D
Ja nie moge.

O, to ja też zaczynam czekac od teraz :D "Burn after reading" mogłabym oglądać na okrągło i za każdym razem ćwiczyć przeponę do upadłego. "No country for old men" - najwyżej co parę lat, żeby z grubsza zapomnieć co i jak - i znów przeżywać napięcie na nowo. I to jest niezwykłe: tak różne od siebie klimatem filmy spod rąk tych samych reżyserów.

Z innych zapowiedzi: Roman Polański też nie próżnuje i szykuje się „Bóg zemsty”, już przebieram z niecierpliwością nogami :hihi: Wszystko odbędzie się w czterech ścianach, tak że atmosfera może być naprawdę duszna.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 19:04   

Też tak mam, zwłaszcza, jeśli chodzi o Polańskiego. Im mniej osób, bardziej kameralnie, duszno jak napisałaś, klaustrofobicznie i gęsto, tym lepiej 8-) Trudno dobrze rozpisać scenariusz na bardzo wiele postaci, któraś zawsze będzie "niedorobiona".
Dzięki, że przypomniałaś o nowym Polańskim. Muszę to gdzieś zapisać, choć wszystkie portale zapewne będą trąbić jak wściekłe słonie.
Większość najlepszych filmów Romka, opiera ciężar na kilku osobach i cieszę się, że wraca do tego, w czym jest najlepszy: psychodramy ze statycznymi, długimi ujęciami.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lut 05, 2011 19:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 19:19   

Ależ proszę :D
Zdjęcia Pawła Edelmana <od „Pianisty”>
Roman wie też zapewne, kogo i po co obsadza.
To musi się udać 8-)
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Sob Lut 05, 2011 19:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 19:21   

A mi akurat "Pianista" nie podlazł. Może dlatego, że Adrien Brody? O zdjęcia się czepiać nie będę.

Tomek
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 19:49   

No tak, nie dość, że Brody, to jeszcze wychudzony ;)

W sumie, te wstępne wyobrażenia różnie się mają do tego, co potem pojawia sie w filmie.
Ja, na przykład, liczyłam na dużo więcej zwiewnego tańca i w ogóle detalu co do zdjęć w "Black Swan" i się przeliczyłam.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 19:57   

W sumie do Szpilmanna pasował (choć zdecydowanie nie przepadam za Brodym). Chyba jednak tematyka mi nie leży. Losy żydowskiego pianisty, który uszedł z życiem dzięki kilku fartom i własnej woli przeżycia - chyba tu nie zagrało. Chociaż i tak dobrze, bo widziałem dwa razy, natomiast Twaina w ogóle - kompletnie nie mam ochoty i wieszczę jej dożywotni brak:)

Z baletu jestem dyletantem, ale nie mogę dopatrzyć się w nim zwiewności. Ciągle mi się wydaje, że pląsając w ten okrutny dla stóp sposób, tancerze muszą odczuwać gdzieś w środku głowy jakiś przerażający dyskomfort. Pewnie przesadzam, ale nie mogę spokojnie patrzyć, jak dreptają po scenie ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lut 05, 2011 21:17, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 05, 2011 21:29   

Czekam wyjątkowo niecierpliwie na "Hereafter" w reżyserii Clinta:
http://www.youtube.com/wa...N4&feature=fvst
ALE mam obawy, że:
- usłyszę KARYGODNIE BADZIEWNĄ muzykę, jak w trailerze
...no i:
- nie za bardzo podoba mi się ujęcie świata nadprzyrodzonego po tym, jak Damon (medium) kładzie ręce na czyichś dłoniach. Od razu potem pojawia się rozjaśniona wstawka, chyba z duchami trzymającymi się za ręce. Strasznie to wyruchane ujęcie, już to tyle razy widziałem, a najgorsze, że w melodramacisku "Ghost"!!!
- nie za szybko uderza fala tsunami? Eastwood zarzekał się, że co jak co, ale tsunami miało być w mordę realistyczne.
- no i PG-13 zamiast R-rated.

ZO-BA-CZY-MY. W każdym razie, Eastwood będzie opowiadał o śmierci i o tym, jak ludzie na nią reagują. Może być wspaniale, jak się okaże, ze trailer w zasadzie niczego nie ujawnił.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lut 05, 2011 21:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 00:55   

Tego się najbardziej obawiałem: łomot, jakby olbrzym napieeerdzieeelał wielką pałą w wielką puchę. Trailer nie kłamał 8/
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 06, 2011 00:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 01:28   

Music by Clint Eastwood? :-/ Czy wikipedia kłamie?
Wydawało mi się, że podkład "melodyczny" do bitu jest jakby z Jean Michel Jarre'a :hihi:
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 01:41   

Wygląda na zbiór różnych kompozycji, jak np. w "Trainspotting". IMDB podaje, że będzie np. G.Puccini. Ufam, że fragment, jaki zapodałem, w wersji fortissimo pojawi się TYLKO raz!
Clint na potrzeby filmu, też coś skomponował.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 06, 2011 01:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 16:50   

Wczoraj miałem się zabrać za "The Kids Are All Right", ale na przeszkodzie stanął "Skyline" (nigdy więcej!!!). Dziś losy filmu znów stoją pod znakiem zapytania, a to przez poniższy wpis, jaki znalazłem w necie, uznając go za wiarygodny. Wiadomo, muszę zobaczyć na własne oczy kolejny manifest tęczowego szczęścia, ale fakt ten odwlecze się z całą pewnością w czasie.

Autor: Azgaroth
Cytat:
To co przedstawiono w filmie to krótki epilog z życia małżeńskiego Jules i Nic. Dzieci naszych bohaterek zaczynają spędzać z Paulem coraz więcej czasu. Rodzą się drobne konflikty, a Jules w końcu zaczyna romansować z Paulem. W tym momencie myślałem, że film może być bardzo ciekawy, pokazujący, że dzieci jednak potrzebują również ojca tego prawdziwego, a nie drugiej matki. Moje nadzieje jednak zostały szybko rozwiane, bo reżyserka postanowiła związkom homoseksualnym wystawić ładną laurkę. I może nie byłoby w tym nic złego gdyby nie sposób w jaki to robi. Rodzina głównych bohaterek jest wyidealizowana. Wszyscy się kochają, rozumieją i są otwarci oraz tolerancyjni. Nawet jak pojawi się jakiś konflikt to szybko sobie przebaczają. Za to hetero są przedstawieni od zupełnie innej strony. Koleżanka Joni to puszczalska zdzira, a kolega Lasera to kmiot. Również Paul jest przedstawiony od gorszej strony. Oszust, kłamca i idiota zachowujący się jak nastolatek. Sprowadzony do "dawcy spermy", słowo biologiczny ojciec pada raz. Paul jest w zasadzie tylko testem na wierność Jules, która kiedy Paul wyznaje jej miłość bohatersko rzuca "jestem lesbijką". Tłumy świętują, tęczowa flaga powiewa. Również dzieci na końcu olewają Paula, pomimo, że wyglądało jakby się z nim zżyli. Dzięki temu mamy piękny happy end, gdzie rodzinka jest na powrót zjednoczona i wszyscy się cieszą. Na dobicie bohaterowie tego filmu są super trendy, mówią ciągle cool, uprawiają organiczną żywność i co tam jeszcze jest w tym momencie na czasie. Doprawdy jeśli wyląduje w piekle to moje będzie wyglądać jak z tego filmu.

Nawiasem mówiąc, szkoda że nie było o WWF, Greenpeace, szkodliwości kominków, oddychania i pieerdzeenia.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 06, 2011 16:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 17:01   

Brzmi jak różowo-tęczowa propaganda :razz:

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 19:20   

fink napisał/a:
M i T napisał/a:
"Skyline"

No ja, jak już przeczytałem opis, to mnie odrzuciło. Mimo, że leciał w TV, to darowałem sobie.

:shock: dooooobreeeee! przecież to filmidło miało kinową premierę dopiero 2 dni temu! Musiało Ci się coś nieźle pokićkać. Może pomyliłeś z "Wojną światów" z Cruisem? A to całkiem nie najgorsza ekranizacja Wellsa.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 19:38   

Fink, treść nie wystarczy, zwłaszcza źle podana. Załóżmy, że nie znasz i czytasz:
- małżeństwo w kryzysie i dziecko zamknięci w wielkim hotelu, bo tata znalazł tam pracę stróża.
- 12 ludzi debatuje przez cały film nad losem człowieka oskarżonego o morderstwo.
- stary ramol kończy pracę, idzie na emeryturę, niedługo potem umiera mu żona, on najpierw płacze, lecz porządkując klamoty, znajduje dowód, że był przez nią zdradzany z kumplem z roboty. Ładuje zatem co niezbędne, rzeczy żony fryg na śmietnik i wyrusza w podróż.

Brzmi zachęcająco? Raczej nie. Starałem się napisać najgorzej jak mogę o trzech arcydziełach:
- "The Shinning"
- "12 gniewnych ludzi"
- "About Schmidt"

Tomek

P.S. I mój ulubiony hit nad hitami: "film dotyczący problemów związanych z pożyczką na 20 lat wziętą przez młode małżeństwo na mieszkanie". Wiecie, jaki to film?

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 06, 2011 19:48, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 06, 2011 20:12   

fink napisał/a:
więc po co tracić czas filmy gorsze, skoro można obejrzeć lepsze.



" Gump jesteście kurna genialni " :-D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 20:27   

Tam były jeszcze lepsze kwiatki :hah:
Np. jak Gump, świeżo po rekrutacji, ładuje się do busa pełnego rekrutów i na dzień dobry, po tym jak się przedstawia, słyszy:
Nobody gives a hunk of shit who you are, fuzzball!
You're not even a lowlife scum sucking maggot!
Get your faggoty ass on the bus (możecie wierzyć lub nie, przetłumaczyli tą linijkę w Katolandzie nie oglądając się na poprawność).
You're in the Army now!


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 06, 2011 20:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 20:35   

Kwintesencja umniejszania :D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lut 06, 2011 22:00   

Przymierzalam sie na 'Wszystko w porzadku" i ide. Na Jerzego krola jakalow tez ide, zobaczymy.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 14:16   

Fink, bez wycieczek wobec współforumowiczów w moim wątku, please.

Tomek
 
     
soook

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 389
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 14:38   

Mój wątek ? śnisz fatamorgano . Ile tworzy dwutlenku węgla ? Opłaty od prawa autorskiego :-> A to humor . Bareja z Chaplinem .






.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lut 07, 2011 18:21   

Bracia/Brothers (2009) dramat

Jake Gyllenhaal (Książę Persji )
Tobey Maguire (Spiderman )
Natalie Portman - wiadomo

Kapitan marines (Maguire) jedzie na misję do Afganistanu .Ginie . Po pogrzebie brat kapitana (Gyllenhaal ) opiekuje się wdową i córkami . Rodzi się uczucie , ale ... kapitan wraca , odmieniony . Co "musiał" zrobić , aby wrócić ?

" tylko martwi widzą koniec wojny , ja widziałem ; czy będę umiał wrócić do życia? "

kulawo piszę , ale może zachęciłem :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 21:58   

Dario, już ponad miesiąc temu miałem się zabrać :hihi:
Mimo, że:
- nic go blokuje, nawet Gyllenhaal (patrz: "Zodiak" Finchera: dał w nim radę)
- rokowania co do "miodności" są spore,
- temat interesujący

...to jeszcze nie widziałem.

Za to wczoraj uporaliśmy się z "127 Hours". Niby poprawny, dał się swobodnie obejrzeć, ale po dawnym Dannym pozostało jedynie wspomnienie w postaci mantry: "Trainspotting", "Shallow Grave", "28 Days Later", "Trainspotting", "Shallow Grave", "28 Days Later", "Trainspotting", "Shallow Grave", "28 Days Later"....
W każdym razie, "127 godzin" (generalnie mocno poprawny, wstrętnie teledyskowy, z muzyką psującą niemal wszystko) jest filmem nieporównywalnie lepszym od największej porażki, jaką ten znakomity reżyser popełnił: od "Slumdoga".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Mar 05, 2011 18:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 17:44   

Właśnie obejrzałem Niepokonani (2010) The Way Back (original title) . Polecam tym co lubią zmagania człowieka z dziką przyrodą i własnymi słabościami
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 18:30   

Noooo, to powinien być w pytę film!!
Przeleciałem ostatnio na IMDB wszystkie trailery z nowościami i "The Way Back" zdecydowanie się wyróżniał. Mam nadzieję, że NIKT i NIC go nie popsuje, nawet Farrell 8-)
Peter Weir konsekwentnie, skubaniec, ustawia swoich bohaterów naprzeciw naturze (lub odmiennej kulturze, jak w ostatnio przypomnianym przez tv "Świadku"), często tworząc przy tym niemal mistyczny klimat.

Jednak kategoria PG-13 powinna być ostrzeżeniem, że film może przejawiać tendencję do "piłowania kolców", CHOCIAŻ R-kę dostał "Jak zostać królem" - o jedno wypowiedziane "fuck" za dużo :faint: Różnie z tym bywa. W każdym razie niepodobna, by "The Way Back" miał być jakimś niedzielnym kinem.

Tomek
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 20:30   

Farrell genialnie zagrał sowieckiego kryminalistę.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lut 08, 2011 20:59   

Widzieliście film "Kwiat Pustyni" / Desert flower ( 2009 ) 125 min.

Powstały w oparciu o bestsellerową powieść "Kwiat pustyni", film jest autobiografią Waris Dirie. Urodzona w Somalii, w jednej z koczowniczych osad, w wieku 3 lat zostaje poddana rytualnemu obrzezaniu, w wieku 13 lat sprzedana mężczyźnie za żonę, ucieka przez pustynię , by w końcu zostać amerykańską supermodelką. Obecnie ma 44 lata i pracując jako rzeczniczka Organizacji Narodów Zjednoczonych, przeciwdziała praktykom obrzezania na całym świecie.

" Trzyletnia dziewczynka zostaje wyprowadzona przez matkę na pustynię, gdzie stara znachorka za pomocą zardzewiałej żyletki wycina jej łechtaczkę wraz z częścią warg sromowych. "

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 21:14   

dario_ronin napisał/a:
Widzieliście film "Kwiat Pustyni" / Desert flower ( 2009 ) 125 min.

Oj tak. Straszna chała.
Problem kaleczenia dziewczynek w Afryce jest zbyt poważny, by snuć na tej podstawie filmy poziomem tylko trochę odbiegające od przeciętnego melodramatu.
Ciekawe, że nikt nie nakręcił czegoś traktującego o kaleczeniu bobasków przez ludy semickie (chodzi ofkors o obrzezanie) Czemu tego procederu TEŻ się nie potępia i nie tępi? Bo robi się to w higienicznych warunkach?
Głupie pytanie. Wiadomo czemu. Oni są tacy fajni, mądrzy i możni.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lut 08, 2011 21:42, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Lut 09, 2011 11:29   

tez widzialam i sie zgadzam z Tomkiem.

A ja nadal nie wiem czy isc na tego Krola JAkalow? Nie mam przekonania, ide w sumie tak przy okazji wobec tego.


MOge Wam polecic film Bella http://ekai.pl/wydarzenia...rzeba-zobaczyc/ w sumie na poczatku i po recenzjach myslalam, ze to bedzie taki slodki lukier kosciolkowy, ale jednak film mnie zachwycil, jest naprawde dobry.


OT dziewczyna, ktora znam przelotnie - ponalysmy sie jak na studiach pomagalam jako wolontariuszka w domu samotnej matki, niedawno ja spotkalam - adoptowala dwie dziewczynki, sliczne maluszki :-)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 09, 2011 20:47   

Ostatnio dwa znakomite seanse:
- "The Kids Are All Right" (głównie z powodu niebywale zajebistego aktorstwa)
- "Brothers" (z wszystkich powodów, prócz sceny finałowej)
Być może znajdzie się chwila, by opisać szerzej.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 10, 2011 16:10   

No nie, szykuje się kolejny niepotrzebny remake, tym razem pewnego "klasyka" :faint: :

http://www.filmweb.pl/new...erzchu%22-70178

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 10, 2011 16:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lut 10, 2011 17:21   

Robia tez remake Total Recall, co najsmieszniejsze(a moze najsmutniejsze?) to Szwarcego ma zastapic ten wymoczek Farrell ;-( :faint:
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 16, 2011 10:45   

Byłam czarnym łabędziem
Cytat:
Aby być lekkie i doskonałe na scenie, baletnice toczą ze sobą codzienne boje. Czasem krwawe i śmiertelnie niebezpieczne. Angielka Ali Townsend rozpoznała się w bohaterce "Czarnego łabędzia". Nie wiadomo, jak wiele innych tancerek utożsamia z tragiczną postacią filmu Darrena Aronofsky’ego.

http://zdrowie.onet.pl/zy...96,artykul.html
to tak w nawiązaniu do filmu
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Lut 17, 2011 12:49   

Tomek pytales o The Social Network , nie wiem, bo zmeczylam pol godziny i mialam dosc, za to mojemu mezowi sie podobal. Wylaczylismy i zaczelismy ogladac 'Stosunki miedzymiastowe', po 15 minutach tez wylaczylam i zapodalismy najnowszego Woody Allena 'Poznasz przystojnego bruneta' - takiej kiszki dawno nie ogladalam, chyba najslabszy jego film, belkot totalny, najprawdopodobniej sparodiowal samego siebie na starosc, nie wiadomo o co chodzi i jaki jest sens :-D jednym slowem dno i nikomu nie polecam, strata czasu.
Do Social Network zapewne wrocimy, damy mu szanse za tydzien, wiec zobaczymy.
Dzis ogladamy 'Frozen River' - ktos widzial? a w najblizszy week 'Mr Nobody' 'Jak zostac krolem' i 'Czarnego labedzia', bo maz nie widzial a ja z checia zobacze raz jeszcze. O ile bedzie nam dane, bo wczoraj noja mala drobinka udawala baletniczke i skoczyla mi na laptopa, chyba twardy dysk poszedl, bo go nie widac, musze sprawdzic, a synek o malo co nie rozwalil nam samochodzikiem do odpychania sie nogami dysku wymiennego z filmami :shock: gapy z nas, ze tak to zostawiamy :roll:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 17, 2011 20:19   

Ponieważ Michael Mann należy do super-ścisłego grona moich ulubionych reżyserów-geniuszy-wizjonerów, z chęcią przyłączam się do zalinkowanego tribjuta 8-)
http://www.youtube.com/wa...QM&feature=fvst

Neska, myśmy chyba ostatni raz dali sobie siana nie kończąc filmu przy okazji czegoś, co się nazywało "Kostnica". Zdarza się, że ze zmęczenie zwycięży (jak wczoraj, przy okazji "Amerykanina"). Planujemy rzucić się w najbliższy weekend (ja po raz nie pamiętam który) na trylogię "Godfather". Jak już zaczniemy, żadne czynniki hamujące, nie będą w stanie się ujawnić ;) Ten film zwykle bywa propozycją nie do odrzucenia KMWTW.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Mar 06, 2011 13:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 17, 2011 20:26   

M i T napisał/a:
(jak wczoraj, przy okazji "Amerykanina")


tak słabego filmu dawno nie widziałem , nie rozumiem dlaczego Clooney w nim zagrał
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 18, 2011 00:51   

Jak znajdziesz czas, uzasadnij tak surową ocenę.
Clooney nie tylko zagrał, ale był także współproducentem "Amerykanina". Wiem na razie jedno: nie jest to film ani słaby ani wybitny. Jest rzetelny, z mocnym początkiem i mocnym finałem. Podobają mi się wycofani, małomówni bohaterowie przemawiający raczej końcówką lufy broni, którzy mimo tego, gdzieś w środku chowają skrzętnie pilnowany płomyk nikłej, ale jednak, nadziei. Sam film jest - jak i plakat

- mocno oldskulowy, stylizowany na kino sensacyjne lat 70-tych - statyczne ujęcia, bez chaosu wizualnego, histerycznego montażu i wszelakich bajerów.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lut 18, 2011 00:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Pią Lut 18, 2011 20:32   

Ja uwielbiam filmy w których gra Bruce Willis. Rewelacyjnie zagrał w Szklanej pułapce i w 16 przecznic, klasyka ;)
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 18, 2011 20:37   

Cytat:
Jak znajdziesz czas, uzasadnij


spróbuję :-)

zacznę od tego , ze lubię Clooney'a za specyficzne poczucie humoru z odrobiną autoironii oraz zaangażowanie polityczne , ale jego aktorstwo od czasów ER / Ostrego dyżuru ... smętne . gdyby nie uroda przystojniaka , wiecznego chłopca , niepoprawnego podrywacza kariery by chyba nie zrobił .
Zawsze ten sam styl , lekko przekrzywiona głowa , spojrzenie spod brwi , udawana nieśmiałość , uśmiech niby to zawstydzonego swoim powodzeniem u kobiet ... Taki styl - chyba wymyślony .
teraz film - Americano :-)
oglądałem w zeszłym roku , więc nie jestem na świeżo , ale wiem jedno - film nie wzbudził we mnie żadnych emocji , ani wzruszenia , ani współczucia , jedynie rozczarowanie . Fabuła średnia , naciągana , nudna , dużo lepszy klimat miał "Szakal" w wersji francuskiej oczywiście .
Watek miłosny śmieszny - płatny zabójca i prostytutka ... nuda
No i to zakończenie , aż nie wiem co napisać , jedzie ranny na spotkanie z ukochaną i ... więcej nie piszę , bo może ktoś zechce obejrzeć film i odbiorę mu cała radość niespodzianki :-D
dla mnie 3/10 ,nie więcej chociaż , za jedno można Clooney'a pochwalić - udało mu się zagrać/pokazać człowieka zmęczonego życiem , może sam trochę taki jest mimo sławy i pieniędzy , samotny choć nie sam gdzieś nad jeziorem Como .
Jak większość aktorów "gra" zawsze tak samo , bardziej siebie niż rolę , gdzie rolę dopasowuje się do możliwości , aparycji aktora ,
Nawet uważany za wybitnego Al Pacino " gra " zawsze jednakowo - nuda .
Podobnie Twój ulubiony ( mój też ) C. Eastwood - twardziel , cyniczny wesołek , ale człowiek o dobrym sercu :-) .
Przy okazji - Gran Torino - film wybitny , wzruszający , prawdziwy , z jajem , dialogi rewelacyjne , 10/10 IMO

Myślę , że Clooney jest lepszym reżyserem , niż aktorem przykładem Good Night and Good Luck .

Tyle

Ps. dziś Syriana - dobry film , gdzie jako aktor wypadł całkiem nieźle , ale to raczej zasługa obfitego zarostu :x

jak na mnie to się rozpisałem nawet
Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pią Lut 18, 2011 20:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 18, 2011 20:52   

W życiu nie zgodzę się z kilkoma uwagami z Twojego powyższego posta, ale naprawdę miło jest patrzeć, gdy ktoś się wysili, a nie tylko jebnie linkiem jak czapką po przyjściu do domu.
Oczywiście, skomentuję niebawem powyższe ;)

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 18, 2011 20:55   

Cytat:
Oczywiście, skomentuję niebawem powyższe



czekam , czekam :-)

lubię Twoje barwne opisy

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 18, 2011 21:42   

Póki co, mały i świetnie skompilowany przerywnik muzyczno-filmowy.
David Bowie paszczą, a na fortepianie Brian Eno - do jednego z najwybitniejszych filmów wszech czasów - "Seven" Davida Finchera.
http://www.youtube.com/watch?v=dyWBmiluLgw :pada:
"Ernest Hemingway powiedział kiedyś: Świat to piękne miejsce i warto o niego walczyć. Zgadzam się z drugą częścią zdania".
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lut 18, 2011 21:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 19, 2011 10:17   

Tomku

"Siedem" dla mnie film genialny - inteligentny , mroczny , ale ... przygnębiający jednak

w zasadzie wolę klimat "K-Pax" lub przesłanie "American beauty" :-)


Czy widziałeś film z 1992 "Jennifer 8" ? 8-)
Andy Garcia
John Malkovich
Uma Thurman

niezły mroczny kryminał

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Lut 19, 2011 11:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 20:19   

Widziałem "Jennifer 8" - pamiętam, że średnio mnie uwiódł. Muszę jednak obejrzeć po raz kolejny, dlatego, że ten film

również wywołał początkowo mieszane uczucia, a dziś obudzony w środku nocy i zapytany, co sądzę o "Alien3" Finchera, odpowiem, że jest to jeden z najznakomitszych, najbardziej wizjonerskich, odważnych, nieskrępowanych i cudownych filmów, jakie miałem zaszczyt podziwiać. Jego reżyserska wersja jest wprost obłędnie doskonała. Zamknięcie trylogii kapitalne, a Jeuneta za 4 cześć powinni wyeksmitować na bezludną wraz z ekranem i systemem audio/wideo, by skumał, że jak wcześniej za temat brali się: Ridley Scott, potem James Cameron i David Fincher, to sto tysięcy razy trzeba się zastanowić, czy dasz chłopie radę. Jeunet popełnił jeden podstawowy błąd: chciał dodać do "obcych" elementy czarnej komedii i przekombinował formę (chcąc być oryginalnym) do tego stopnia, że nie można jego filmu traktować inaczej jak profanacji.

Nie wiem, czemu akurat podałem "Alien3" jako element porównania z "Jennifer8", bo przecież wiadomo, że za wysokie progi dla Jennifer nogi ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lut 22, 2011 17:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 19, 2011 20:56   

co tam Jennifer

Andy Garcia młody i zabójczo przystojny

:-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 20:59   

dario_ronin napisał/a:
Andy Garcia młody i zabójczo przystojny


He, he, ale nie w "naszym" typie :)

Marishka
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 21:43   

Cytata z serialu Mentalista:
Cytat:
Oddech jest zwrotnicą między świadomością i podświadomością
Tak jedno kontroluje drugie
:viva:
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Sob Lut 19, 2011 21:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 19, 2011 21:45   

M i T napisał/a:
ale nie w "naszym" typie


ja się domyślam , że nie w Waszym skoro gustujecie w Obcym :-D

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 21:55   

Eeee..to nie ma nic wspólnego z Andym. Fajny był w "Godfather III".
Niby się podporządkowywał, a i tak swoje robił - ciekawa strategia.

Wracając do Obcych - właściwie z nimi jest tak, że aktualizować wrażenia mogę raz na tydzień - najlepiej trzy na raz z przerwami, by zrobić kolejną herbatę. Problem w tym, że czasu brak, a będzie go jeszcze mniej w lecie - trza zająć się sprawami domowymi i nasłonecznić na maksa. Tak więc, raczej poznawanie nowego, jeśli już, a powtórki to bardziej okres grzewczy, kiedy i tak nie ma sensu nigdzie wychodzić, bo zimno jest i słońca brak.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 19, 2011 22:03   

ja właśnie puściłem Jennifer 8 , ale chyba dziś nie dam rady

gra też gościu , który grał cyborga w Obcym 1 cz nie pamiętam nazwiska
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 22:07   

dario_ronin napisał/a:
ja się domyślam , że nie w Waszym skoro gustujecie w Obcym :-D
Darek

Czyż nie jest piękny? :-D

Podejrzewam, że nikomu nie uda się - poza Gigerem oczywizda - stworzyć bardziej nieziemskiego i przerażającego wizerunku kosmicznego drapieżcy.
Już widzę rozdziawione japy widzów na premierze w 79 roku, gdy z wrzeszczącego i bulgoczącego Kane'a, wyłazi mały skubaniec :)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 19, 2011 22:09   

dario_ronin napisał/a:
gra też gościu , który grał cyborga w Obcym 1 cz nie pamiętam nazwiska

Ian Holm (Ash). Był androidem odpowiedzialnym za prace naukowe.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 19, 2011 22:12   

Cytat:
Ian Holm (Ash). Był androidem


dzięki Tomku :-)

mogłem odszukać , ale ... dialog jest ciekawszy

D
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 20, 2011 12:01   

ha , trochę pomieszało misie ;-)

w Jennifer 8 gra Lance Henriksen - Bishop z Obcego II i III

ale klimat dobrze pamiętałem - jest nieźle , a John Malkovich - genialny

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lut 20, 2011 14:33   

No widzisz, jednak muszę wrócić do Jennifer.
Bishop, albo raczej to, co zostało z niego po ataku wściekłej mamuśki, w III Alienie miał ciekawą rolę. Podłączono, wysłuchano, odłączono :) Ciągłość opowieści została jednak kapitalnie rozwiązana przez Finchera. Ciekawe, ilu z Was śledziło "Aliens" Camerona do ostatniego napisu, bo tam kryje się odpowiedź na pytanie, czemu hibernatory Ripley i Newt, miały wyżarte kwasem szyby. Fincher oglądał na pewno :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lut 20, 2011 15:46, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Śro Lut 23, 2011 10:32   

Witam,

Widziałem nowy film Braci Coen 'True grit'. Muszę przyznać, że zawiodłem się na tym filmie. Fargo, No country for old man są filmami mrocznymi, przewrotnymi, długo zapadającymi w pamięci. 'True grit' odnoszę wrażenie że jest nijaki. Historia jak na Braci Coen jest przewrotna ponieważ jak inaczej nazwać 15 letnią dziewczynkę która mści się za zabicie jej Ojca(mi osobiście dużo bardziej podobał się film 'kickass' gdzie także taki motyw się pojawia ale jego realizacja jest dużo bardziej efektowna). Tylko odbiór filmu jako całości na mnie wrażenia nie zrobił !!

PS.
Aha oglądałem film w języku angielskim i nie będę ukrywał, że język jakim posługuje się Jeff Bridges jest ciężki do zrozumienia

Plusy:
Zdjęcia,
Gra aktorska (Jeff Brigdes,Hailee Steinfeld)

Minusy:
Wychodzi się z filmu i w ogóle się o nim nie rozmawia !!

Pozdro.
Właśnie, widziałem także ''here after'' i jakoś taki naiwny, z totalnym happy endem i te przebłyski ''videokonferencje'' ze zmarłymi :P Więc także realizacja filmu nie w moim stylu !!

Pozdro!
Ostatnio zmieniony przez Nowy24 Śro Lut 23, 2011 10:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 23, 2011 17:34   

Nowy24 napisał/a:
Historia jak na Braci Coen jest przewrotna ponieważ jak inaczej nazwać 15 letnią dziewczynkę która mści się za zabicie jej Ojca

Nie rozumiem zdania.
Nowy24 napisał/a:
Aha oglądałem film w języku angielskim i nie będę ukrywał, że język jakim posługuje się Jeff Bridges jest ciężki do zrozumienia

W takim razie, Twoja opinia nie jest miarodajna również dla Ciebie.
Nowy24 napisał/a:
Minusy:Wychodzi się z filmu i w ogóle się o nim nie rozmawia !!

Być może jednym z powodów są braki w zrozumieniu partii Bridgesa. Po wielu filmach nie idzie gadać, bo szczena leży na podłodze ;)
Nowy24 napisał/a:
Właśnie, widziałem także ''here after'' i jakoś taki naiwny, z totalnym happy endem i te przebłyski ''videokonferencje'' ze zmarłymi :P Więc także realizacja filmu nie w moim stylu !!Pozdro!

To dla mnie bolesne, bo spodziewałem się po Clintonie, że przypizdoli jeszcze lepiej niż Szjamjaljan ;) w "Szóstym zmyśle". Jednak, jeśli chodzi o sentymentalne/wzruszające opowieści o duchach, dzieło Hindusa nie ma sobie równych.
A jak sceny tsunami? I pytanie zasadnicze: czy muzyka w "Hereafter" była zmasowanym, sadystycznym atakiem na wytrzymałość widza, czy jest ściśle "skrojona" pod rozwój akcji?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Lut 23, 2011 17:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 23, 2011 19:10   

Uwielbiam czytać tego kolesia :)
Cytat:
A ja ci powiem tak, Don Vito - według mnie zarówno komiks, jak i książka powinny stanowić punkt wyjścia, a nie dojścia ("Lśnienie" Kubricka). A jeśli jakiś fan będzie pikietował przed kinem, że tę scenę nakręcili, a tamtą wywalili, temu bohaterowie dorobili wąsa, a tamtemu nie - to trza mu dać po ryju kilka razy :)


Tomek
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Śro Lut 23, 2011 21:41   

Oglądał ktoś 127 hours?
http://www.filmweb.pl/film/127+godzin-2010-546975

Jakieś pozytywne opinie? Bo podobno ten film to strata czasu a mam na niego ochotę :P
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Czw Lut 24, 2011 20:27   

Widziałem. 127h stratą czasu nie jest ponieważ trwa 1:28h :)
Jeśli chodzi o sam film to, ciężko coś napisać od siebie. Końcowe sceny rodem z 'piły'. Można powiedzieć, że tym filmem, reżyser ameryki nie odkrył, było wiele podobnych wcześniej. Ale ogólnie można zobaczyć. Ten film przypominał mi trochę Into the wild.
Pozdro
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 24, 2011 22:34   

Tę całkiem sensowną recenzję "Kids Are All Right" przed chwileczka zjechał tandem Depko/Wanat (wiadomo!):

http://fronda.pl/news/czy...oseksualnego_l#

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 24, 2011 22:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 01, 2011 22:50   

Ale parszywa była gala w tym roku. Nie ma o czym pisać. Nie ma o kim pisać. No może o tym, że Kirk Douglas dzielnie się trzyma i mało brakło, a przeżyłby swojego równie słynnego syna.
Wciąż nie widziałem "True Grit" ani "Social Network". Za pierwszy zabiorę się z wielką ochotą, za drugi ... może się okazać, że nigdy. Główna wygrana, czyli najlepszy film - położyła całkowicie wszystko. Ludzie, którzy na to głosowali, muszą być chorzy na Alzheimera albo otwierają nowy rozdział w historii Oskarów, pt: Od dziś nagradzamy filmy sprawne inaczej.
Gdy się go ogląda, od razu pojawia się wrażenie, że mamy niedzielę - porę przedobiadową.


Zgadzam się natomiast co do "Toy Story 3" - bo jest to fenomenalne zamknięcie trylogii i jednocześnie najlepsza jej część.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Mar 02, 2011 07:31   

M i T napisał/a:
za drugi ... może się okazać, że nigdy


ale dlaczego ? warto

sam film taki sobie , ale dla samej wiedzy jak powstał "fenomen" facebook , kto zyskał kto stracił
dla mnie warto było :-)

Dar
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 08:03   

Co powiecie o filmie pt "Czarny czwartek" ? Wybieram się na niego na dniach, recenzje przeczytałem, filmik obejrzałem - zapowiedź. A był ktoś może na nim?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 17:27   

dario_ronin napisał/a:
ale dlaczego ? warto

Zobaczę ze względu na reżysera. Jeśli ktoś w swej karierze filmowej był autorem więcej niż jednego arcydzieła - Fincher ma dwa na koncie ("Seven", "Alien3") plus jeden wybitny ("Zodiak"), dwa bardzo dobre ("Gra" i "Fight Club") i jeden ewidentny gniot (wyjątkowo durna opowieść o B.Buttonie) - to zdecydowanie warto. Ociągam się, bo wolę jak Fincher penetruje najgłębsze zakamarki ludzkiego szaleństwa, a nie opowiada o żydowskich pryszczersach- cwaniakach i portalu facebook, który tak naprawdę jest wygodną bazą danych dla CIA. Idę o zakład, że Fincher tego nie próbował w jakikolwiek sposób zaznaczyć?

dario_ronin napisał/a:
sam film taki sobie

Nie wierzę :) To niemożliwe. Na pewno jest do bólu perrrrfekcyjnie zrealizowany i nieźle zagrany. Pytanie tylko, czy tego rodzaju opowieść poruszy we mnie choćby dwudźwięk.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Mar 02, 2011 17:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Śro Mar 02, 2011 18:52   

Dobra, nie potrzebuje już opinii :P Byłem dziś na nim, i powiem że film nawet nawet był, na początku nudny, potem się rozkręcił, jedno co mnie zszokowało to płacz na sali, gł. dziewczęta popłakały się ... film momentami wzruszał, a momentami śmieszył, odzwierciedla dawne realia polski i nawet mnie ruszył choć na takie sceny i wydarzenia jestem twardy, aż ciarki po skórze przechodziły (chociaż być może to od nagłośnienia).
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:27   

Czy ktos oglądał teraz na jedynce "WESELE" Wojciecha Smarzowskiego?
http://www.filmweb.pl/Wesele
budżet z filmu ponoc zwrócił sie po tygodniu emisji.
Film pokazuje "polskie szambo" w przenosni i dosłownie. Rewelacyjny film.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 23:56   

Molka napisał/a:
Czy ktos oglądał teraz na jedynce "WESELE" Wojciecha Smarzowskiego?

Widziałem, w pewnych sytuacjach przerysowany. Polskie problemy są bardziej szare i mniej dynamiczne niż w filmie. Ale właśnie żeby:
Molka napisał/a:
budżet z filmu ponoc zwrócił sie po tygodniu emisji

trzeba było przypieprzyć warsiawskim cwaniactwem :hah:
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 08:21   

Mi 'wesele' bardzo się podobało. Aczkolwiek przerażający film...zwłaszcza końcówka. Ale zrealizowany świetnie !

Pozdro
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Mar 07, 2011 16:21   

Powiedzmy, że krążymy wokół filmu Finchera, zataczając bardzo szerokie kręgi.

Wzięcie gazety do ręki i jej lektura, nie zostawia śladów w postaci Twoich danych. Nikt przy zakupie kilku kartek papieru, póki co nie podaje danych osobowych i nie zostawia w empiku lub w kiosku swojego zdjęcia.
Facebook jest czymś zgoła odmiennym.
http://www.internetstanda....regulamin.html
Fragment arciku:
Cytat:
Użytkownik pragnący korzystać z serwisu Facebook musi wyrazić zgodę na warunki licencyjne - czyniąc to, przyznaje serwisowi prawo do wykorzystywania na różne sposoby publikowanych przez siebie materiałów. Kontrowersyjne zmiany, jakie zaszły w regulaminie serwisu, dotyczyły materiałów usuniętych przez użytkowników - z chwilą ich wykasowania Facebook miałby zachować prawo do odzyskania ich kopii (we wcześniejszej wersji regulaminu takiego zapisu nie było). Wywołało to wśród użytkowników niepokój co do sposobu, w jaki serwis miałby z takich treści korzystać - pojawiły się obawy, że przeznaczone byłyby one do celów marketingowo-promocyjnych.


Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 01:39   

nie wiem czemu mi sie przypomnial ten film, moze na fali watku ohomo. albo Kids are all right .
CHodzi mi o szwedzki film 'Fucking Amal' Lukasa Moodyssona, puszczany byl tez pod tyt. Show me love :-D http://www.youtube.com/watch?v=zlkhZwZ0c8g, pewnie, pelno fimow o zapyzialych, powincjonalnych dziurach, pierwszych milosciach, wyborach, okreslaniu tozsamosci itp, film widzialam 10 lat temu i uwazam, ze byl bezpretensjonalny, bez zadecia, troche mi sie kojarzy z nasza "Czesc Tereska", pamietacie
cdn
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 16:37   

Na Europe Zone Europa leci "The Bridges of Madison County"
:-)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 17:05   

Neska, "Fucking Amal" widziałem dokładnie trzy razy i zawsze uderzało jedno: przedstawienie Szwecji bez upiększeń i stereotypów. Zupełnie jak w "Pozwól mi wejść" - ten sam syf. "Fucking Amal" jest dobrym, europejskim filmem. Widać, że odmienność dziewczyn, była wynikiem poszukiwania delikatności i zmysłowości. Przynajmniej ja to tak widzę.
Oczywiście, nie będę hipokrytą i od razu dodam, że gdyby historia dotyczyła związku młodocianych homosiów, "Fucking Amal" nie byłby tak ujmujący :hihi:

Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 16:01   

http://www.filmweb.pl/fil...B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 10, 2011 16:11   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Sala+samob%C3%B3jc%C3%B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?



na pewno :-D


Dar
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 18:45   

Satin 2011 awesome comedy :viva:
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Czw Mar 10, 2011 18:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 10, 2011 20:14   

fink napisał/a:
pozdrowienia dla dario



:-) :papa:
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Mar 11, 2011 22:08   

"Śniło mi się że jestem na bezalkoholowym weselu" :hah: :hah:
http://www.youtube.com/watch?v=dtLiFeJLK1Y#t=4m20s
Ostatnio zmieniony przez Molka Pią Mar 11, 2011 22:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 16, 2011 22:12   

Hannibal napisał/a:
M i T napisał/a:
Hannibal, nie odwalaj chały, bo ominie Cię scena masturbacji Niny. Myślałem, że szalejesz za Portmanową :hihi:

No to będę musiał obejrzeć. 8-)

Obejrzałem.
Po 8 latach byłem dzisiaj pierwszy raz w kinie. 8-)
Masturbacja niezła, ale za Portmanową już dawno nie szaleję. Aktorsko wypadła oczywiście fajnie, było co obejrzeć.
M i T napisał/a:
Czekałem oczywiście na dojrzałą, nie dającą się zapomnieć, kreację Portman. Nie dość, że aktorka powróciła na górną półkę, to styl, w jakim to zrobiła, osłupia. Rola Niny była dla niej wymarzona. Oto mamy wycofaną, ugrzecznioną na śmierć, utalentowaną baletnicę, nie będącą w stanie złapać „luzu”, poddać się namiętności i ujawnić w pełni pasji.

To prawda. Ta rola była dla Natalie jak znalazł.
M i T napisał/a:
pojawia się postać, w której nie rozpoznałem bardzo znanej aktorki – tutaj w drugoplanowej roli. Chodzi o wieloletnią baletnicę, odstawioną na boczny tor. W scenie, gdy demoluje garderobę, potem zbiera się i wychodząc klnie jak szewc, nigdy bym się nie dopatrzył Winony Ryder!!

Z początku miałem wątpliwości właśnie, ale później stwierdziłem, że to musi być Winona. Mroczna Winona wypadła znakomicie.
M i T napisał/a:
Może jeszcze o muzyce: Czajkowski miodzio, to wiadomo.

Wiadoma sprawa. W tym filmie to aż dreszcze potrafiły przejść po ciele jak się jej słuchało.
M i T napisał/a:
Wszystkie te sceny (zdejmowanie obuwia, potem prawie zdejmowanie kontuzjowanego paznokcia, co rusz jakieś elementy wywołujące efektu ucisku na karku)

Robiły wrażenie
Aż wzdrygnąłem się kilka razy.
Zresztą nie tylko ja ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 08:51   

Przypomniała mi się ta scena jak Beth (grana przez Winonę) dźgała się w twarz pilnikiem do paznokci, który przyniosła jej Nina. Ostre :D
A teraz słucham OST Clinta Mansella - przedostatni "Perfection" sobie upodobałem :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Mar 17, 2011 08:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 12:01   

Neska napisał/a:
Jej matka - tak sie zastanawialam na poczatku gdzie ta jej toksycznosc - mila, wspierajaca, dbajaca o corke mama :-D do momentu sceny z tortem - corka nie ma prawa odmowic, bo mamuska tort wyp.ieprzy do kosza.

Moje odczucia wyglądały identycznie.
Taka niby przyjazna, wspierająca, choć jej "dziwne" oczy coś już skrywały.
Scena z tortem - zdemaskowała ją po całości :-D
Rychło przypomniały mi się sytuacje z realu, gdy grzecznie odmawiając konsumpcji jakiejś potrawy widziałem w oczach gospodarza "fałszywie ugrzecznioną wściekłość" :roll:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:14   

http://www.telemagazyn.pl/program/3538443220.html
http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Awiadek-1985-1284
"Witness"
dzis na tvn7 moze warto zobaczyc.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:18   

Molka napisał/a:
moze warto zobaczyc.

kiedyś oglądałem
chyba mi się podobał
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 19:28   

Hannibal napisał/a:
Molka napisał/a:
moze warto zobaczyc.

kiedyś oglądałem
chyba mi się podobał


o, to sobie obejrzę
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Mar 17, 2011 22:54   

Dzis przechodząc kolo słupa reklamowego, zobaczyłam, że niedługo w kinach będzie taki film:
Inwazja: Bitwa o Los Angeles
Cytat:
Od lat na całym świecie - Buenos Aires, Seul, Francja, Niemcy czy Chiny - dokumentowane są przypadki pojawienia się UFO. Ale w roku 2011 to, co kiedyś było tylko znakiem na niebie, stanie się przerażającą rzeczywistością. Ziemia zostanie zaatakowana przez nieznane siły. Podczas gdy ludzie będą świadkami upadku największych miast świata, Los Angeles stanie się ostatnim bastionem ludzkości w bitwie, której nikt się nie spodziewał. I to przed sierżantem marines (Aaron Eckhart) i jego nowym plutonem będzie postawione zadanie starcia z wrogiem, z jakim nigdy do tej pory nie mieli do czynienia.


Fakty czy mity? O so chodzi? :what:
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 09:22   

Hannibal napisał/a:
Przypomniała mi się ta scena jak Beth (grana przez Winonę) dźgała się w twarz pilnikiem do paznokci, który przyniosła jej Nina. Ostre :D
A teraz słucham OST Clinta Mansella - przedostatni "Perfection" sobie upodobałem :)


clint jest spoko. uwielbiam jego soundtrack do the fountain, jest genialny idealny do psychodelicznych podróży :oops:
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:12   

Przeniosłem stąd - http://www.dobradieta.pl/...p=169446#169446

pewnie Molka jedzie na narty :-) bedzie jezdzic i sie opalac na stoku :-)

o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45, moze zerkne bo nigdy nie widzialam
A cala reszta moich filmow do obejrzenia lezy odlogiem i czeka, nie mam kiedy tak usiac na 2 godziny i obejrzec w calosci.
Tylko zeby mi nikt nie szedl na najnowszego Woody'iego Allena, zabraniam :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 05:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:32   

Neska napisał/a:
o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45,

Nie, to nie ta, tylko góówniany remake dla przygłupów. Tomek polecał oryginał, który ponoć MIAŻDŻY (psychicznie) i jest nie do zniesienia mocny. Osobiście na razie nie czuję się w nastroju by po ten film sięgać.

Marishka
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:38   

no patrz, nie wiedzialam. Ja i tak nie moge ogladac takich filmow, ale cos mnie ciagnie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:42   

Zgadza się Neska. Pierwowzór to istny brainfucker i dobrze go oglądać, jak się ma udany dzień. Gdy samopoczucie psie, nie sięgać. Zresztą, polecam poniższą mistrzowską i baaardzo subiektywną (czyli spełniającą podstawy idealnej) recenzję:
http://www.film.org.pl/prace/tcm_hooper.html
Lepszej nie napiszę, więc zaoszczędzę czas :hihi:

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:51   

no to wczoraj ogladalam odcinki oryginalu na YT polecone przez Tomka, rzeczywiscie tak mnie wciagnelo ze obejrzalam 3 czesci na malutkim laptopiku i sie ucieszylam ze dzis bedzie w tv.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 19, 2011 23:54   

Chyba off-topa budujemy. Hannibal, ratuj, zaraz zjedzą nas wilki (KMWTW) :hihi:

Tomek
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 05:02   

Neska napisał/a:
Tylko zeby mi nikt nie szedl na najnowszego Woody'iego Allena, zabraniam :hihi:

Masz na myśli tę komedię "Poznasz przystojnego bruneta"? Podobno to nic nadzwyczajnego :-/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 05:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:06   

dokladnie, tak jak "Co nas kreci, co nas podnieca" bylo ok, film, w ktorym zanegowal w zasadzie wszystko co spotyka czlowieka, tak w "poznasz przystojnego...' maksymalna siara, takiej sieczki i dna dawno nie widzialam, odradzam.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:10   

Acha, to spoko.
Teraz jak patrzę to nie ma na co iść. W kinach same bzdety.
No chyba, że "Gli Italiani" czy "Kolorowe wzgórza". ?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Mar 20, 2011 13:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:36   

nie, ja ten Allena mialam sciagnietego. Zassij sobie 'Social network' i nam opowiesz czy warto, bo ja sie zawiesilam. Kina nie sledze, czasem znajomi mnie wyciagaja ale ide bardziej, zeby pozniej z nimi pgadac niz na film, ostatnio bylam na 'Milosc i inne uzywki' :-P psss
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 20, 2011 13:56   

Ok.
Te dwa, które wymieniłem lecą obecnie w Kino Kultura. Raczej spoza mainstreamu, ciekawa tematyka. Ale czy dobre? Trzeba będzie pójść i zobaczyć. Może jutro jeden po drugim. No i bilety jutro po 12 zeta, więc wypas. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 21, 2011 22:31   

"Gli Italiani" dzisiaj poszedł.
Dość ciężki do strawienia. Tyle różnych elementów do analizy, różne metafory.
Zabójstwo ojca, "ześwirowanie" syna, dziwne zachowanie matki. Dużo emocji, przeżyć ukazanych w specyficznej formie.
Film trwa tylko godzinę, ale jest dość wyczerpujący intelektualnie. ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 00:52   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 21:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 02:21   

Neska napisał/a:
a ja nie pamietam czy juz polecalam "Dotkniecie pustki" - nie wiem co za duren przetlumaczyl to na 'Czekajac na Joe" no, ale dobra.

Właśnie. Przecież nikt tak naprawdę nie czekał na Joe Simpsona. Obozowisko daleko od lodowca, szykowano już do zwinięcia, natomiast Joe - zgodnie z etyką górską - został sporo dni wcześniej odcięty i runął w przepaść, bo złamał paskudnie girę na Siula Grande. Nie był w stanie się poruszyć, jego partner nie był w stanie go transportować, więc kaplica.
Tytuł "Czekając na Joe" to jakaś ordynarna kpina.

Mam książkę, której tytuł przetłumaczono dokładnie tak głupio jak tytuł filmu. Czytałem ją kilka razy i uwielbiam, zaś film katastrofalnie mnie rozczarował. Widziany raz, przepadł w mentalnym śmietniku. Nic nie czułem podczas seansu. Czytając knigę dosłownie wrzało we mnie, jak w tyglu. Jakby ktoś nawrzucał mi do głowy koksu prosto z pieca. Kilka nocy zerwałem na czytanie, bo w nocy czyta się najlepiej :)
Długo czekałem na ekranizację, a tu skucha jak cholera. Jak słowo daję, wolę niezbyt zajmujący "Krzyk kamienia" Herzoga.
Wciąż nie wiem, ja się spisali twórcy "Nordwand". Ktoś już widział?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 22, 2011 02:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 10:52   

M i T napisał/a:
Neska napisał/a:
o, a dzisiaj jest ta wspomniana przez Tomka Teksanska masakra pila o 0.45,

Nie, to nie ta, tylko góówniany remake dla przygłupów. Tomek polecał oryginał, który ponoć MIAŻDŻY (psychicznie) i jest nie do zniesienia mocny. Osobiście na razie nie czuję się w nastroju by po ten film sięgać.

Marishka

Masakra piekna sprawa, te stare horrory byly cudne. Rob Zombie w swoim Domu 1000 trupow i Bekartach Diabla troche nawiazuje do tamtego klimatu.

Ja wczoraj obejrzalem w koncu Control, wczesniej sie nie moglem przelamac i chcialem zostawic Curtisa takiego jak go sobie wyobrazalem - herosa. Mimo wszystko jednak te testy bardziej sa znaczace w kontekscie filmu; Isolatjon, Dead Souls, Love Will Tear Us Apart....
A teraz chyba przeczytam sobie te ksiazke jego zony, na podstawie ktorej napisano scenariusz.

Czarno biale, troche wyludnili miasto, zero ludzi , moze to celowy zabieg. Kolejny heros okazuje sie slabym czlowiekiem i w dodatku nomen-omen - guwniarzem (masakra, musialem zrobic orta bo jakas chora cenzura tnie nawet takie wyrazy 8/ )
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Mar 22, 2011 10:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 16:31   

Jutro - "Wszystko w porządku". Fabuła wygląda na interesującą - współczesne problemy rodzinne ;)
http://pl.wikipedia.org/w...%28film_2010%29
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 09:30   

Hannibal napisał/a:
"Wszystko w porządku".

O!
Nawet miałam na to pójść, ale piwko przez seansem rozciągnęło sie także na czas seansu :) Czekam na krótką relację ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 14:58   

Hannibal napisał/a:
Jutro - "Wszystko w porządku". Fabuła wygląda na interesującą - współczesne problemy rodzinne

Raczej międzyludzkie. Bo (pomijając homoseksualizm) stosunki pomiędzy głównymi bohaterkami są znakomitą ilustracją problemu typowego dla bardzo wielu toksycznych relacji (damsko-męskich, rodzic-dziecko, przyjacielskich, etc.), gdzie jedna osoba dominuje i nieustannie umniejsza drugą (podatną, z niskim poczuciem własnej wartości). Perfekcjonizm, "matkowanie", kontrola vs. uzależnienie, "mała dziewczynka", etc. Znakomite role Moore i Bening. Ta ostatnia po prostu miażdży i wzbudza moje maksymalne obrzydzenie, tak jest realistyczna. Znakomita aktorka!

Fatalne potraktowanie "misiaczka" Ruffalo, który jako jedyny w tym filmie wyglądał na zdrowego emocjonalnie gościa - szczerego, żyjącego w zgodzie z samym sobą (i swoimi uczuciami). Reżyserka zwyczajnie go "wykastrowała" z filmu na samym końcu. Bez sensu. Ale wiadomo, musiała wcisnąć swoją propagandę.

Pomijając realistyczne i znakomicie przedstawione kreacje Moore, Bening i Ruffalo, film jest potwornie przesłodzony homopoprawnością i tak obrzydliwie propagandowy, że :razz:

Zgadzam się z tą recenzją (w poście):

http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#166266

A w PSie tego posta też wspomniałam pokrótce o filmie:

http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#164089

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Mar 23, 2011 15:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 15:34   

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Śro Mar 23, 2011 15:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 15:37   

M i T napisał/a:
Raczej międzyludzkie.

Zapewne tak.
Obejrzę to się wypowiem.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 23, 2011 22:22   

M i T napisał/a:
Bo (pomijając homoseksualizm) stosunki pomiędzy głównymi bohaterkami są znakomitą ilustracją problemu typowego dla bardzo wielu toksycznych relacji (damsko-męskich, rodzic-dziecko, przyjacielskich, etc.), gdzie jedna osoba dominuje i nieustannie umniejsza drugą (podatną, z niskim poczuciem własnej wartości).

To prawda.
Jedna to taka "mała dziewczynka", a druga to BOSS rozdający karty.
Wszystko niby takie przepracowane, omówione, wyjaśnione, totalna otwartość, a w rzeczywistości nie jest tak różowo.
M i T napisał/a:
Znakomite role Moore i Bening. Ta ostatnia po prostu miażdży i wzbudza moje maksymalne obrzydzenie, tak jest realistyczna. Znakomita aktorka!

Zgadzam się.
IMO lepsza od Moore.
M i T napisał/a:
Fatalne potraktowanie "misiaczka" Ruffalo, który jako jedyny w tym filmie wyglądał na zdrowego emocjonalnie gościa - szczerego, żyjącego w zgodzie z samym sobą (i swoimi uczuciami).

No też wydał mi się taki normalny, "ludzki", nie kryjący swoich uczuć.
W końcu to nie on się prosił - został wywołany przez dzieciaki.
Zwalanie teraz na niego winy jest obłudą.
M i T napisał/a:
Reżyserka zwyczajnie go "wykastrowała" z filmu na samym końcu. Bez sensu. Ale wiadomo, musiała wcisnąć swoją propagandę.

Tak. Końcówka sielankowa, lesbijki odjeżdżają z "synkiem", żeby żyć "happily ever after" :hihi:
M i T napisał/a:
Pomijając realistyczne i znakomicie przedstawione kreacje Moore, Bening i Ruffalo, film jest potwornie przesłodzony homopoprawnością i tak obrzydliwie propagandowy, że :razz:

No tak to niestety wygląda.
Para lesbijek wychowujących dzieci, na dodatek jedna z nich widząca syna w objęciach swojego kumpla. I przesłaniem ma być, że to NORMA :D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Mar 23, 2011 22:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Czw Mar 24, 2011 16:31   

Limitless sobie o 3.00 dzisiaj obejrzałem :viva: . Plot: wymyślony nowy dopalacz otwiera niesamowite zdolności poznawcze mózgu. Polecam, szczególnie ze względu na pomysł scenariusza :viva:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 17:17   

Ponieważ wśród reklam - a te jak wiadomo są krótkimi formami filmowymi - roi się od arcydziełek, to wklejam jedno z nich. Flo, obadaj, tam jest Król Złysta :hihi:
http://www.youtube.com/watch?v=JahdnOQ9XCA
Tomek
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 17:55   

Krótki metraż, wysokie napięcie:
MadameTutli-Putli Chris Lavis i Maciek Szczerbowski
http://video.google.com/v...97149002641601#
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 23:32   


Tomek
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 15:42   

wczoraj leciał na polsacie "night watch". zaczął się dokładnie o 22:02 mimo, iż programowo powinien pójść o 21:45. :faint:
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 16:27   

czuje sie zachecona opisem Marishki, zarowno tym i poprzednim, do obejrzenia wieczorem Wszystko w porzadku. O ile nie zasne, bo ostatnio zawsze cos z rana mam do zalatwienia i przez to w zasadzie o 22 juz spie.

ps MiT fajny avek :-) a mojemu synkowi spodobal sie poprzedni, wczoraj zobaczyl i mowi 'mamo, ale smieszny ludek' :-D
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Mar 26, 2011 17:44   

Król Złysta jest kapitalny! Zupełnie się dziecince nie dziwię. Mam zamiar zrobić sobie farbami do t-shirtów jego wierną kopię. Będę tak na narady chodził do pracy ;)

Tomek

ps: Dziś planujemy tematyczny mini maratonik: "The Other Man" i "Next Three Days".
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 29, 2011 00:27, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 01:23   

M i T napisał/a:
Flo, obadaj, tam jest Król Złysta
http://www.youtube.com/watch?v=JahdnOQ9XCA

:D Przeczułam w połowie jego dramatyczny koniec 8)
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 13:33   

Z planu na sobotni późny wieczór wypalił jedynie "The Other Man" - gorzka opowieść o małżeńskich tajemnicach. Na jeden raz może być, tym bardziej, że tylko 90 minut. Narracja zwięzła, poprawne "cofki" czasowe, brak chaosu, dobre kreacje, a tematyka w historii filmu spotykana często: małżeństwo szczęśliwe, a jednak żona ma kochanka - chyba w myśl zasady, że daje się kochać naraz dwie osoby. Liam Neeson zagrał podobną rolę co w o wiele ciekawszym "Chloe", Antonio Banderas w roli ujmującego spontanicznością idealisty-dobrysty, a Laura Linney jako oś dramatu. Gdyby taki film powstał w Polsce, szalałbym z radości i zaskoczenia, bo polskie współczesne kino to koszmarna bida nie do wytrzymania, ale znając filmy amerykańskie, można było oczekiwać duużo więcej.

Przy okazji: to dla tych, co stworzyli system zmiany czasu na letni i zimowy:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Mar 27, 2011 13:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie Mar 27, 2011 23:07   

M i T napisał/a:
...Złysta ....


Mam propozycję nowego avatara dla Was. Może też być do podpisu.
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 29, 2011 15:34   

Pisaliśmy o zaskakującej roli Winony w Łabędziu.
Czy to przebudzenie?
http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 08, 2011 21:01   

Clint poniósł klęskę. Jego "Hereafter" rozczarowuje, mimo, że kopara mi opadała regularnie do momentu, kiedy fala tsunami zakończyła swą aktywność (nie widziałem w żadnym filmie tak nakręconego tsunami). Potem uratowana z kipieli bohaterka ma wizje, potem jest coraz gorzej - MIMO, że zaciekle oglądałem do końca. To mógł byś świetny film, ale:

- całość została kompletnie zrujnowana przez sztampowe i infantylne sceny wizji spirytystycznych. Clint, myślałem, że ruszysz stare dupsko i wymyślisz coś na miarę swoich monstrualnych możliwości. Zresztą, można było to rozegrać na twarzach i gestami aktorów. Matt Damon był naprawdę wspaniały!!

- ckliwe i zbyt absurdalne zakończenie. Widać, że zabrakło pomysłu na miażdżący finał. Nie daje się tego filmu postawić obok "Mystic River" np., bo nie wytrzymałby porównania.


Walt Kovalsky stracił jaja????

:( Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Kwi 08, 2011 21:03, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Kwi 10, 2011 00:19   

Umarł Reżyser.

Nowotwór pokonał 86 letniego Sidneya Lumeta, mistrza dramatu społecznego, reżysera kilku moich absolutnie ukochanych filmów, jak np. "Serpico".
I jeszcze fota z lat świetności.


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Kwi 10, 2011 00:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 10, 2011 12:54   

[quote="M i T"]Umarł[size=18] [b]R[/b][/size]eżyser.
[url=http://m.onet.pl/_m/948d8cbeee98fa194e0d7dc76cd44c6c,14,1.jpg]Obrazek[/url]
Nowotwór pokonał 86 letniego [b]Sidneya Lumeta[/b], mistrza dramatu społecznego, reżysera kilku moich [b]absolutnie ukochanych filmów[/b], jak np. "Serpico".
I jeszcze fota z lat świetności.
[url=http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQIVqyo2ZN_skJnAhN--2BJQfVOdD8idj8VVy76AohzZ4A1IzAJ]Obrazek[/url]

Tomek[/quote]
'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

he, he fajnie to wyglada. 8)
.
Ostatnio zmieniony przez Molka Śro Maj 18, 2011 17:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Kwi 11, 2011 02:39   

Hiszpańskie kino grozy kilka dobrych lat temu nadało gatunkowi świeżość, głównie za sprawą Guillermo Del Toro (nie chodzi akurat o jego "L.Fauna" - wcale nie był taki dobry, jak go malują, raczej oryginalny), ale też kilku innych odważnych reżyserów, z których jeden nie szczędząc onanizujących się moralnością widzów, podał na talerzu surowiznę w postaci rasowego brainfuckera o minimalistycznym tytule"REC" (nigdy nie zapomnę dźwięku ciała roztrzaskującego się o kafelki kamienicy i anorektycznej zmory w finale) wywołując biegunowe opinie, które odczytałem jako wyrazy skrajnego zachwytu lub skrajnego udawania, że to zły i ohydny film :hihi: Ohydny tak, ale zły? Słaby? Never!!
Amerykanie spłodzili dobry remake tylko dlatego, że powtórzyli każdą ze scen niemal z zegarmistrzowską precyzją kopisty zapatrzonego w oryginał. Wszyscy się zaangażowali, ale mimo to, hiszpańska torpeda wycelowana była lepiej o jeden decydujący milimetr. A milimetr, Panie i Panowie, zdolny jest zaważyć na wszystkim. Za kilkadziesiąt lat, przy okazji podsumowań czy antologii, pismacy będą pamiętać o filmie z Płw. Iberyjskiego, a o replice nie wspomną.
Pojawiły się też wysmakowane i wystylizowane na kameralną grozę z lat 70-tych filmy, jak pamiętny już "El Orfanato". I tu kropka. Dlaczego? Bo po "Sierocińcu" opadła poprzeczka. Kilka słabych pozycji bazujących na sprawdzonych szablonach, nieco ostudziło mój zapał. Np. wiele spodziewałem się po "No-Do" czy "Wyspie zaginionych", a nadeszło rozczarowanie, gdyż Hiszpanie nagle ubabrali się w konwencję "jump scenes", stosowanie marnych efektów (jak nie masz pomysłu lub pieniędzy na dobre special effects, grozę kreuj skąpą muzyką, ciszą, odpowiednią pracą kamery, czasem jednym kluczowym zdaniem lub każ widzowi nie wiedzieć, co się czai w głowie jego żony, w jego własnej, w kącie, szafie, na strychu czy w zapuszczonym ogrodzie z zachwaszczoną studnią) i sztampowe rozwiązania zawarte w oklepanym scenariuszu. To się chyba nazywa zżeranie własnego ogona.

Piszę powyższe prosto z dynki, bez gmerania po nazwiskach i tytułach. Ogólnie idzie mi o fakt, że od "Sierocińca" było gorzej, a wybawienie przyszło wraz z TYM FILMEM:

Los Ojos de Julia
Po godzinie seansu nabrałem przekonania, że jak coś nie tąpnie, to dostanę jedynie bardzo rzetelny kawał hiszpańskiej grozy. Myliłem się. Trzęsienie ziemi miało miejsce kilka razy, ale za pierwszym zgłupiałem z oszołomienia genialnością pewnej sekwencji (takiego "ujawnienia się postaci" nie widuje się w kinie nawet raz na kilka lat!).
Potem nastąpiły wstrząsy wtórne, a po napisach końcowych zrozumiałem, że Hiszpanie wciąż mają naprawdę spory potencjał. Nie był to jednak film mający wytrącić mnie ze snu lub nie na żarty wystraszyć. W zasadzie nie był też klasycznym horrorem, a sprytnie zawoalowanym thrillerem i kryminałem w jednym.
Trudno też o nadanie mu tytułu "wybitny", ale na pewno "bardzo dobry z wybitnymi elementami". W zupełności styknie, by czekać z ozorem na wierzchu na kolejny raz.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Kwi 11, 2011 02:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 16:52   

Ciekawostka tycząca się dwóch filmów. Jeden, wyłącznie produkcji polskiej - "Czarny czwartek", sygnowany jest mniej więcej tak: film objęty honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Drugi dziwny przypadek tyczy się "The Way Back", wobec którego mam spore oczekiwania. Na folderze edukacyjno-promocyjnym wisi podobny tekst: film objęty honorowym patronatem przez Ministra Spraw Zagranicznych Pana Radosława Sikorskiego.

Spotkaliście się z podobnymi przypadkami?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 17:08   

M i T napisał/a:
"The Way Back", wobec którego mam spore oczekiwania.


wczoraj z żonką obejrzeliśmy :-)

ciekawym czy się nie rozczarujesz 8)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 17:22   

Sądzę, że nie powinienem, bo bardzo lubię filmy, w których człowiek staje w obliczu wymuszonej konfrontacji z naturą rozumianą jako deficyt zdobyczy cywilizacyjnych.
Postaram się jednak zachować zmysł krytyczny, by ustrzec się przed pochopną oceną.

Bardzo długo czekałem z opinią na temat "Hereafter", bo liczyłem, że może uda mi się znaleźć jakieś większe plusy, ale bezskutecznie.
Myślę, że wiele spośród świeżych wrażeń ulega naturalnemu procesowi dojrzewania i ostatecznie czas weryfikuje wartość filmu, oczywiście jak najbardziej SUBIEKTYWNĄ. Mnie nie interesują "obiektywne" osądy w sprawach sztuki lub vox populi. Wielokrotnie zdarzyło się, że opinia powszechna była dla mnie kompletnie "oderwana".

ps: Ostatnio korzystając z TVP, obejrzałem "Frenzy" Hitchcocka i subiektywne wrażenie z datą 12.04.2011 roku brzmi co następuje: najlepszy film Alfreda i jedna z najlepszych czarnych komedii. Każdy, kto pamięta sekwencję z ciężarówką i workami ziemniaków, doskonale wie, o co może mi chodzić :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 17:33   

M i T napisał/a:
Sądzę, że nie powinienem


ciekawa rola Colina "przystojniaka" Farrella 8)

złodziejaszek , zabójca - tatuaże :hihi: , złote zęby - nawet był przekonujący

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 17:47   

A film próbował zrobić z widza idiotę? Znaczy, czy unikano realiów, by mamusia mogła zabrać synka z pierwszej klasy gimnazjum do kina?
W końcu, czy zauważyłeś jakieś oznaki wajdyzmu, co rozumiem jak sztywniacką manierę popularyzatora manekinowatego patriotyzmu i nieskazitelności wszelakiej wszechpolskości?
Znaczy się, nie wierzę, że Weir stworzył gniota - nie ten gość, nie ta liga co Wajda, bo Wajda robi kino dla szkół i za nic w świecie nie potrafi wykreować wiarygodnych postaci. Wstawia ludzkie manekiny wygłaszające idealistyczną propagandówkę, a szkoły organizują wypady do kin wszelakich.
Powiem coś, co zabrzmi dziwnie, ale korzystam z możliwie każdej okazji by przywalić Wajdzie. Otóż, nawet "The Green Card" Weira - cokolwiek kom. romantyczna - jest po stokroć lepszym dziełem filmowym, niż wszystko razem, co Wajda tworzył od momentu, gdy stał się tubą propagandową skierowaną w ministerstwo edukacji.

Ufam gorąco, że obejrzę Petera Weira opowiadającego nie o Polakach, ale o ludziach z krwi i kości, o ich walce o wolność - jakkolwiek jej nie pojmować.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 12, 2011 17:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 12, 2011 18:01   

Cytat:

A film próbował zrobić z widza idiotę?


tak źle nie jest :D , chociaż pochować zmarłego zamiast ... :-x

obejrzysz - ocenisz :-)

film niezły , ale nie rewelacyjny , jak dla mnie

bardziej zrelaksował mnie Sanctum - były emocje , które lubię :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 00:12   

Dario, czyżby zainteresowała Cię w "Sanctum" relacja ojciec-syn? 8)
Całkiem przyzwoita historia swoją drogą.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 08:54   

M i T napisał/a:
Dario, czyżby zainteresowała Cię w "Sanctum" relacja ojciec-syn?


He , He , czujny jesteś :-) , ale nie o to mi chodziło ,
nie jestem aż tak napalony na rozsiewanie "dobryzmu"

w Sanctum : piękno natury , podróż w nieznane , przygoda
relacje międzyludzkie - co z nas wyłazi w trudnych sytuacjach ...
"miłość , przyjaźń , braterstwo " i takie tam :D

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 09:42   

M i T napisał/a:
A film próbował zrobić z widza idiotę? Tomek

A oglądaliście film Larsa von Triera "Idioci" ?

Zaciekawił mnie i pewnie sobie obejrzę :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Kwi 13, 2011 12:50   

dario_ronin napisał/a:
w Sanctum : piękno natury , podróż w nieznane , przygoda
relacje międzyludzkie - co z nas wyłazi w trudnych sytuacjach ...
"miłość , przyjaźń , braterstwo " i takie tam :D Dar

Wiem, wiem - właśnie z powyższych powodów warto gmerać w tego typu filmach. Nawet 3D mu nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie: przestrzeń i głębia jaką ukazano w "real 3D" paradoksalnie spotęgowały odczucia klaustrofobii i osaczenia przez podwodne skały i wodę.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Kwi 13, 2011 12:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 15, 2011 18:30   

Norweski dreszcz.

Pisałem dużo wcześniej o znakomitym "Dead Snow" - opowieści o zombi-hitlerowcach zamieszkujących norweskie góry i zajmujących się - ogólnie: trwaniem w letargu, szczególnie zaś: patroszeniem podgłupiastych nastolatków. Wyszła zgrywa i komedia na cztery fajerki że aż miło :hihi: Norweska makabreska była fajna, śmieszna, nieszkodliwa dla CUN, kompletnie rozrywkowa i niewiarygodnie oglądalna. Słowem: slasher dla miłośników krwawej jatki na wesoło oraz z biglem.

Ale ostatnio sięgnąłem po kilka norweskich zaległości i powiem Wam jedno. W materii slasherów poważnych i sensownych, trzymających w ścisku niewiarygodnego suspensu i umiejętnie dawkujących sekwencje gore, Norwedzy wyrośli na mistrzów. Jeśli lubujesz się w patroszeniu niewinnych ofiar przez 90 minut z okładem - jak w idiotycznym "Frontieres" - to nie są pozycje dla ciebie, ale gdy cenisz kapitalną pracę kamery, mistrzowskie - wręcz artystyczne ujęcia, sporą dawkę zimnego i elektryzującego napięcia, świetne aktorstwo i niedopowiedzenia, musisz zapoznać się z:
- "Cold Prey"
- "Villmark" (spoza gat. "slasher")

Pierwszy z nich, snujący prostą i krwawą opowieść o konfrontacji z morderczą osobowością odtrąconego przez starych człowieka, nosi w sobie echa amerykańskich filmów z tego gatunku, lecz norweski reżyser uniknął bezmyślnego kalkowania i sporządził historię, której naprawdę nie da się zapomnieć. "Cold Prey" osadzony jest w zimowej scenerii, co ma niebagatelne znaczenie dla nastroju, jak i jest dobrym pretekstem, by co nieco poukrywać, np. facjatę zabójcy.

Oto grupa młodzieży wybiera się w góry pojeździć "na dziko" na deskach. Jedna z osób łamie fatalnie girę, co powoduje zmianę planów. Do samochodu za daleko, więc szukamy wyjścia, którym okazuje się napotkany w śnieżnej pustce drewniany hotel - nawet całkiem spory. Oczywiście wszyscy się doń ładują, lecz nie wiedzą, że skrywa on w swych zaniedbanych wnętrzach zapomnianą przez świat istotę. Mamy walkę o przetrwanie w znakomitym stylu, przy pełnym zaangażowaniu aktorów i niestety - fatalnej, przeszkadzającej muzyce. Zdarza jej się psuć klimat i tępić ostrze strachu, bo strach w tym filmie, wbrew temu co się powiada o gatunku "slasher", rządzi niepodzielnie i przykuwa. Na zakończenie mamy niesamowity, ledwo zasugerowany twist i pytamy: dlaczego? jak to? naprawdę? a może to tylko żart? A potem szperamy po opracowaniach, czy inni też tak mają. Następnie zaś odnajdujemy info, że film nakręcono w kolejnych odsłonach - ponoć absolutnie beznadziejnych.

Kolejny, "Villmark" jest już typowo niszowym, niezależnym kinem w pełni wykorzystującym osobisty charakter kina grozy z Norwegii. To w zasadzie nie jest w ogóle slasher, a mocno psychologiczny dreszczowiec, gdzie atmosfera kłębiącej się grozy i las nocą, tworzą parę głównych bohaterów. Roi się od wybitnych ujęć przyrody, tyle że jest to znów piękno złowrogie, obdarte z sielanki. Mamy dzicz leśną z wbitą w nią jak odrobina piasku chatką, w której grupa ludzi ma zamiar pomieszkać kilka dni w otoczeniu zieleni, kleszczy, zwierząt - bez komórek, samochodu, lodówki z jedzeniem i innych ułatwień. I podobnie jak w "Cold Prey", z tą różnicą, że "Villmark" straszy bezkrwawo, a ilustruje go minimalistyczna, świetnie wkomponowana muzyka, nie odbierająca niczego klimatowi filmu.

Następna zaległość nazywa się "Rovdyr", a zanim oglądnę całość, to po fragmentach już jeden plus: za idealne oddanie atmosfery lat 70-tych w filmie nakręconym po roku 2000.
To będzie, jak sądzę, kolejny slasher, który wejdzie na króciutką listę tych, do których będzie chciało się wracać.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 22:16   



Dobrze zrobiony, ale oglądanie tego filmu boli. Generalnie nie polecam.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 22:37   

Waldek B napisał/a:
Generalnie nie polecam.

No i właśnie dlatego po niego sięgnę. Co prawda Gaspar Noe to głównie prowokator i formalista, ale raz na jakiś czas pozwalam sobie na dobrowolny mentalny w.p.i.e.r.d.o.l
Widziałem "Irreversible" - cóż więcej Noe może zdziałać? Przecież nie przebije japońskiego nurtu eksploracji ani Nacho Cerdy.
CUN się wzdrygnie, może nawet wstrząśnie, lecz kino nie jest tylko od myziania rozrywką.
W każdym razie, roboczo zakładam, że Noe będzie chciał rypnąć mną o dechy. Problem w tym, że film został nagrodzony przez jakichś snobów, którzy na czole mają napisane "fuck Hollywood", więc mogę sobie wyobrazić pewną pretensjonalność, przekombinowanie czy niechlujstwo realizacyjne.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Kwi 17, 2011 22:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 22:41   




Czy można zrobić doskonały film science fiction bez wielkich pieniędzy, efektów specjalnych, znanych gwiazd ekranu i kołowrotu strzelaninobijatyk? To się stało się. Tu i teraz.

Jedna z recenzji mówi, że jeśli całkowicie ogarnąłeś ten film po jednokrotnym seansie to jesteś albo savantem albo kłamiesz.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Kwi 17, 2011 22:47   

M i T napisał/a:
Waldek B napisał/a:
Generalnie nie polecam.

No i właśnie dlatego po niego sięgnę.


Czekam w takim razie na recenzję. Mnie najbardziej zawiodło zakończenie. Więcej spojlerować nie będę.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
gravs 


Pomógł: 10 razy
Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 483
Skąd: ze wsi
Wysłany: Pon Kwi 18, 2011 22:31   

Waldek B napisał/a:
[url=http://img696.images...idg.jpg]Obrazek[/URL]

Dobrze zrobiony, ale oglądanie tego filmu boli. Generalnie nie polecam.

film świetny wizualnie ale za długi, po dwóch godzinach już męczy. poza tym, moim zdaniem bardzo dobrze pokazana fraktalowa podróż :D
_________________
każda sztuka jest bezużyteczna - oscar wilde
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 06:04   

Cytat:
Jedna z recenzji mówi, że jeśli całkowicie ogarnąłeś ten film po jednokrotnym seansie to jesteś albo savantem albo kłamiesz.


nie jestem sawantem :(


Kim Peek (zm. grudzień 2009) – mimo ogólnych zaburzeń rozwoju znał na pamięć 12 000 książek. Potrafił wymienić nazwy wszystkich miast, autostrad przechodzących przez każde amerykańskie miasto, miasteczko i okręg – a także wszystkie numery kierunkowe, kody pocztowe oraz przypisane do nich sieci telekomunikacyjne i telewizyjne. Znał historię każdego kraju, każdego władcy, jego daty panowania, małżonka i historię. Na podstawie podanej daty urodzenia, w ciągu kilku sekund obliczał dzień tygodnia, w którym dana osoba skończy 65 lat. Rozpoznawał ze słuchu większość utworów muzycznych, podając jednocześnie datę i miejsce ich powstania oraz datę urodzenia i śmierci kompozytora. Postać Kima Peeka posłużyła w 1988 twórcom filmu Rain Man jako pierwowzór postaci Raymonda Babbita, którą odgrywał Dustin Hoffman.

nie zaśmiecam wątku ? :)
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Wto Kwi 19, 2011 06:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 06:58   

Producent David Heyman uspokaja – zdjęcia ruszają w maju. Co więcej, zapowiada szalenie wciągające i przełomowe kino.

Thriller science-fiction "Gravity" miał opowiedzieć o parze astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej. Bohaterowie, w których wcielają się George Clooney oraz Sandra Bullock, szczęśliwie ocaleli z katastrofy i muszą znaleźć sposób, by bezpiecznie powrócić na Ziemię, miała w ogóle nie powstać. Tak prezentowała się fabuła kilka miesięcy temu. Nie wiadomo jednak, czy ostatecznie nie dokonano zmian w scenariuszu filmu.

– To naprawdę rewelacyjna rzecz. Zupełnie inna od tego, co do tej pory widzieliście w kosmosie. To jest po prostu świetne (…) Jeszcze żaden film pozwolił widzom w takim stopniu zanurzyć się w przestrzeń kosmiczną. Poczujecie się tak, jakbyście tam byli – zapowiada producent David Heyman, komplementując przy okazji Alfonsa Cuaróna. – To zaszczyt pracować z nim – jest prawdziwym wizjonerem. "

poczekamy ...

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 15:46   

Norwedzy rządzą ostatnio w moim repertuarze domowym niepodzielnie.
Jak nie trolle to psychopatyczni rzeźnicy - i to wszystko w otoczeniu taaaakiej przyrody!
By napisać o "Rovdyr", muszę się wyjątkowo spiąć i zmobilizować, zaś "The Troll Hunter" wymaga ponownego seansu, by postawić ostatecznie kropkę nad "i".

Jestem też świeżo po krótkim wypadzie filmowym w rejony Hiszpanii na wysokości lat 70-tych. Wycieczka nazywała się "Who Can Kill A Child?", a film był czymś w rodzaju mocno podrasowanego "Władcy Much". Można nawet napisać, że "Lord Of The Flies" byłby dobrym prologiem przed "Who Can Kill A Child?", żeby widz nie utopił się skacząc nieprzygotowany na głęboką wodę. Po seansie zrozumiałem, że nikt nie nakręci remake'u, mimo jakichś tam przymiarek, z których żadna nie znalazła zwieńczenia. Dlaczego? Wystarczy zapodać oryginał z 1976, by pokusić się o odpowiedź.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 19, 2011 16:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Kwi 19, 2011 22:53   

O kurva...
Cytat:
Kiedy oglądam ostatnie dziesięć minut nie mogę uwierzyć, że nakręcił to Peter Weir. Ten od "Pikniku pod wiszącą skałą", "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" i "Truman Show".

http://www.film.org.pl/prace/niepokonani.html

O k.....
Cytat:
Kroplą przelewającą czarę rozpaczy jest Rosjanin Walka, który nieśmiało proponuje swojej kompanii odrobinę wódki "bo mam urodziny, a u nas jest taki zwyczaj, że wznosi się toasty. Drużyna Janusza patrzy nań z potępieniem i nie wznosi toastu. Litości!!


Tomek

ps: O kurva... To już wiem, czemu patronat Na Dwie Strony Lepionego, kategoria PG-13 w USraelu i wiem, czemu Monolith postawił na mat. edukacyjne dla szkół. Ech... Weir jak Wajda? M jak Miłość? Koniec świata? A przecież jeszcze nie oglądałem... 8/
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Kwi 19, 2011 23:06, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Kwi 20, 2011 07:07   

M i T napisał/a:
A przecież jeszcze nie oglądałem...


to sprężaj się :)
i pisz ,

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pią Kwi 22, 2011 07:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Kwi 22, 2011 06:41   

plakaty i screeny















_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 01:14   

Czy ma ktoś z Was namiary na jakiś sklep netowy, gdzie można kupić "Kaprysy Łazarza"?
Polski kapitalny film z Hańczą m.in. Poziomem dorównuje np. "Konopielce". Reżimowa zakpiła ostatnio z abonentów, umieszczając "Kaprysy.." w porze między 4 a 6 rano. Gmerałem w sieci, może zbyt pobieżnie, ale nie mogłem namierzyć ani dvd ani chociaż video-cd.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 05:48   

.avi nie wystarczy ?

http://peb.pl/pozostale-g...llection-4.html

http://chomikuj.pl/PPABLO...Kaprysy+Lazarza

DVD nie znaleziono

Dar
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Kwi 23, 2011 06:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 07:20   

materiał na dobry film

Tragiczny symbol wojny. "Mój brat, k…, nie żyje"

Był bohaterem milionów ludzi, zarabiał miliony dolarów. Porzucił jednak to wszystko i zaciągnął się do wojska. Stał się symbolem prawdziwego patrioty. Kilka miesięcy później poniósł śmierć z rąk swoich kolegów. Do tej tragedii doszło 7 lat temu. Podczas jego pogrzebu doszło do ogromnego skandalu.

http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html


Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 16:09   

M i T napisał/a:
jeszcze nie oglądałem...


Colin Farrell
Prawdziwe wyzwanie

Do tej pory kojarzył się z mało ambitnymi, produkcjami. Dziennikarze nie skupiali się na jego zawodowych osiągnięciach, tylko na kolejnych romansach. Teraz to się może zmienić. Colin Farrell zbiera pochwały za rolę Walki w dramacie „Niepokonani” – ekranizacji książki Sławomira Rawicza „Długi marsz”.

http://gala.onet.pl/0,164...ell,tematy.html

?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Kwi 23, 2011 23:01   

Dzięki Dario, już przeglądałem wskazane miejsca. Na chomika nie mam zamiaru się rejestrować, jednak chyba poszperam w empikach przy okazji. A te rapidshare jak zassać?

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Kwi 23, 2011 23:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 08:32   

M i T napisał/a:
jak zassać?


JDownloader np

kopiujesz linki i czekasz :-)
 
     
arturtsk

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 189
Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 10:07   

Ja znalazłem fajną stronkę z filmami online.

Ostatnio oglądałem Limitless, mi się spodobał.

http://www.movie2k.to/Lim...vie-603840.html

Po lewej stronie jest lista z linkami z różnych źródeł do tego samego filmu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Kwi 24, 2011 12:40   

M i T napisał/a:
A te rapidshare


sprawdziłem , poszło , jakość przyzwoita

:-)

Dar
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Kwi 27, 2011 18:50   

Gupie pytania.
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Kwi 29, 2011 20:01   

Odpaliłem "The Way Back". Logo PISF-u, National Geographic, potem najazd na zagramanicznych aktorów, którym nałożono polski dubbing. Po chwili ktoś gada w jęz. rosyjskim (chyba amerykańscy aktorzy), klimat jak u Wajdy zupełnie. Nagle wnętrze baraku i Farrell - dialogi po angielsku na szczęście.

W dniu dzisiejszym, tj. 29.04.2011, nie mam najmniejszej ochoty oglądać "Niepokonanych".
Mam nadzieję, że Weir również 8)

Wczoraj zaczęliśmy "Co się stało z Baby Jane" (1962). Rokowania są niezwykle pomyślne.

Tomek
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Sob Kwi 30, 2011 15:09   

http://www.imdb.com/title/tt0892767/

Ciekawy motyw choć wykonanie słabe, a film ogólnie mocno przeciętny.
_________________

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Maj 02, 2011 01:40   

Spoiler, jakby co:

Podejrzałem fragment "Niepokonanych", w którym uparty jak osioł - chyba Harris - mimo wycelowanych sowieckich luf, odwraca się do strażników plecami i wędruje do lasu. Chodzi o to, że jest zamieć syberyjska, piździ jak w piekle eskimoskim i nie daje się wytrzymać, więc więźniowie pracujący na otwartym terenie patrzą z tęsknotą w gęstwinę leśną. W momencie, gdy nasz bohater oddala się niezłomny w swej postawie (Wajda nazwałby to bohaterstwem, a gość po prostu już nie może fizycznie wytrzymać zimna), sowieci nagle się łamią, przestają celować i pada rozkaz: niech się chowają. No super - oprawcy bez mrugnięcia okiem strzelający w łeb zesłanym, nagle doznają ataku empatii. To jednak nie wszystko: odchodzącemu w knieje desperatowi towarzyszą mruknięcia współwięźniów. Uwaga cytuję: "odważny człowiek". Pełen realizm i samo życie, no nie? Towarzysz Wajda będzie zadowolony, a Weir niech lepiej szybko kręci kolejny film - nie propagandowy, nie na zamówienie, nie za pieniądze PISF-u, bez patronatu prezia Katolandii i patosu. Po swojemu.

Ach, no i jeszcze nie oglądałem filmu. Strzelam pół-ślepakami. Hannibal jednak powinien być zadowolony - szczególnie z jednej sceny. Będzie wiedział jakiej :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Maj 02, 2011 01:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
chill 


Pomógł: 14 razy
Wiek: 42
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 818
Skąd: W-W
Wysłany: Wto Maj 03, 2011 13:49   

"The next three days" z Russellem Crowe rozwalił mnie , prawdziwy prawie w 100 % ;) . Trzyma cholerstwo w napięciu na maxa do ostatniej minuty . Polecam . Dobry obraz "Kowalskiego" grany prze Crowe . Trochę przominał mi Gere w " Niewiernej" .
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Maj 03, 2011 20:16   

Fajnie Chill, że wspomniałeś. Mam słabość do Crowe, głównie za sprawą mistrzowskiego "Insider" Manna i "Romper Stomper".
"The Next Three Days" oglądalny jest wprost niewiarygodnie! Do tego stopnia, że przymrużyłem oczy bez najmniejszego trudu na wiele "nagięć", których się dopuszczono. Zresztą, jak się nie identyfikować z TAKĄ postacią, no nie? 8)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Maj 03, 2011 20:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 20:34   

Ciekawy film się zapowiada:

http://www.polskieradio.p...ciowa-ukladanka

Wysłuchałam właśnie dyskusji w "Klubie trójki" (w pliku) i już chcę go zobaczyć i z góry wiem, o co się będę wściekać :D Osłabiła mnie ta coachowska dobrystyczna psychopapka :faint:

I jeszcze jedna mocna zapowiedź, która mnie zmiażdżyła (i z jaką obsadą!):

http://www.youtube.com/wa...player_embedded

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Maj 05, 2011 20:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Maj 05, 2011 22:29   

oglądałem wczoraj film dokumentalny " Newton - mroczny heretyk "

bardzo ciekawy - polecam

np. http://chomikuj.pl/SIJA/F...Mroczny+Heretyk

" poza studiowaniem nauk ścisłych, dużą część swojego życia poświęcił na zgłębianie tajemnic alchemii i teologiczne rozważania."

i do jakich wniosków doszedł 8)

obliczył nawet datę " końca świata " ( ? )

warto zobaczyć

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 22:36   

Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)

Tomek chyba widział, bo i aktorka i temat,
ja się przymierzam,
warto ?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 22:54   

Nie, nie widział.
A Kate Beckinsale na dole klasyfikacji, jak i Dillon, więc jakoś nie prędko pewnie.
No ale Vera Farmiga - aktorka dużo powyżej przeciętnej - więc jest jakiś powód.

Tomek

P.S. ...ale i tak mamy dużo ciekawszych tematycznie filmów w kolejce :)

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Maj 05, 2011 22:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Maj 05, 2011 22:59   

a ja obejrzę i sam ocenię czy warto było :D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Maj 05, 2011 23:00   

A filmy tworzą się i tworzą...i to coraz lepsze :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pią Maj 06, 2011 01:11   

Tomek pisał "Underworld" a głupie google myślały, że to film, a nie zespół w związku z tym zacząłem się zastanawiać czy wszystkie

"Underworldy" http://www.youtube.com/watch?v=eN_uIWlIrNI
widziałem

i tak doszedłem do filmografii Kate Beckinsale i

"Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)".

Film, jak prawie każdy, z prostym przesłaniem
"rób co chcesz tylko końca patrz"

W zasadzie całe życie zależy od wyobraźni
ile nie wymyślisz tyle oberwiesz
oczywiście w celach edukacyjnych.
:-)

Film ciekawy w kontekście aktualnych wydarzeń.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 08, 2011 12:08   

Adam319 napisał/a:
Cena prawdy / Nothing But the Truth (2008)

Tomek chyba widział, bo i aktorka i temat,
ja się przymierzam,
warto ?


WARTO

bardzo dobry film

i zaskakujące zakończenie 8)

Darek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 02:09   

To masz Dario dobry podkład do:

http://www.youtube.com/watch?v=dLu6vXdcc3w

by lepiej zrozumieć mechanizmy,
jak to w ogóle jest możliwe.
:-/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Maj 09, 2011 06:43   

Cytat:
by lepiej zrozumieć mechanizmy,


dlaczego zakładasz , że nie rozumiem ?

:P :-)

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 08:24   

Chyba mi zagadujesz link do filmu,
jak chcesz to sobie skopiuj i powiększ co poniżej.
:-)

No nie wiem,
ja tam jestem gotów każde zjawisko,
lepiej zrozumieć.

Fascynujące np jest,
że 1 + 0 = 1,
że nie wspomnę o φ,
które ostatnio badałem,
małym i dużym piwem,
http://www.dobradieta.pl/...ghlight=#173385
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.
Nieustannie.
Lepiej rozumieć to
szybciej szacować.
Szkoda czasu na obliczanie rzeczy,
które wystarczy oszacować.
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Pon Maj 09, 2011 08:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 12:17   

A niektórzy nie rozumieją i nie próbują zrozumieć i też jest im dobrze. :medit:

Adam319 napisał/a:
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.

Jej się nie wyrabia. Jej się używa, bo każdy ją ma :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Maj 09, 2011 15:23   

Adam319 napisał/a:
jak chcesz


chciałem

myślę podobnie

czasami wyciągam inne wnioski

obejrzyj film o Newtonie , ciekawe co intuicja podpowie

:-)

Dar
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 05:32   

sinsemilla napisał/a:
A niektórzy nie rozumieją i nie próbują zrozumieć i też jest im dobrze. :medit:

Adam319 napisał/a:
trzeba sobie wyrabiać
intuicję.

Jej się nie wyrabia. Jej się używa, bo każdy ją ma :)


http://pl.thefreedictionary.com/wyrabia%C4%87
wyrabiać
Cytat:
(...) (wyrabiać charakter) kształcić coś, doskonalić (...)

:-)
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 20:09   

http://www.tvr24.pl/wpis-Obcy_Gen_zywnosci-65.html

Jutro w "UWADZE" na TVN będą gadac na temat tego dokumentu, chyba warto to obejrzec.
Cytat:
Na projekcję zapraszamy do Warszawskiego Kina Muranów już 11 maja o godz. 18.00.

Warszawiacy fajnie byłoby gdyby ktoś z Was wybrał się na ten film. :>
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Maj 18, 2011 19:43   

http://www.filmweb.pl/fil...iem-2009-485856
"Dziewczyna, która igrała z ogniem "

podobno nie zły.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 19:14   



Zaczarowuje oldskulowym klimatem z mojego dzieciństwa i nieziemskim spokojem. Dobra dieta dla psyche.


Z angielskimi napisami: http://www.youtube.com/us...7701ECCF3095936
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 22:07   

Molka napisał/a:
http://www.tvr24.pl/wpis-Obcy_Gen_zywnosci-65.html

Jutro w "UWADZE" na TVN będą gadac na temat tego dokumentu, chyba warto to obejrzec.
Cytat:
Na projekcję zapraszamy do Warszawskiego Kina Muranów już 11 maja o godz. 18.00.

Warszawiacy fajnie byłoby gdyby ktoś z Was wybrał się na ten film. :>


Ogladal ktos ten film? Warto?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 22:11   

W tv nie oglądałam bo zapomniałam o tym. :o
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 22:22   

trza w necie poszperac, moze gdzie jest
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 23:46   

Adam319 napisał/a:

http://pl.thefreedictionary.com/wyrabia%C4%87
wyrabiać
Cytat:
(...) (wyrabiać charakter) kształcić coś, doskonalić (...)

:-)

Nie ma takiej potrzeby, bo i tak jest niezmienna ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Maj 20, 2011 16:10   

Świetny film wczoraj na tv 1 zaczęłam oglądac, poniewaz było późno , przerwałam, ale namierzyłam go na you tube , dokoncze dzis bo jetem bardzo ciekawa zazkończenia.


http://www.youtube.com/watch?v=pFH0spYiyIQ
"Papillon" Świetna obsada, świetna gra aktorów, jeśli ktoś nie widział polecam. Fil z 73 roku, nie widziałam go wczesniej. :o
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 20, 2011 21:00   

Ostatnio przechodziłem kolejne - nie wiem już ostatecznie które - ostre zapalenie wywołane pałeczkami Kubricka :hihi:

Ledwo się wylizałem, a już na bazie osłabienia zajebistością wcześniejszej i jak zwykle nagłej infekcji, ponowił się chroniczny zachwyt, znany jako choroba Coena. Jedynym objawem, jaki wystąpił, była nerwica natręctw polegająca na częstym oddawaniu uwielbienia dla jakiejkolwiek sceny z "To nie jest kraj dla starych ludzi".

No i zdrowo odchorowane :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Maj 20, 2011 21:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 14:05   

Ta scena na przykład, gdy Anton wskutek zderzenia samochodowego, doznaje otwartego złamania przedramienia. Siedzi na poboczu, podjeżdżają chłopaczki na rowerach, wybałuszają gały ze zdumienia i jeden z nich stwierdza...
- kość panu wystaje ...
i po chwili informuje, że ktoś już zadzwonił po karetkę, ale Anton zaraz potem pyta, czy chłopaczek sprzeda mu swoją koszulę. Dochodzi do najdziwniejszego dilu, jaki widziałem w kinie :)
Anton przewiązuję złamaną łapę, wstaje, mówi "jakby co, nie widzieliście mnie w ogóle" i oddala się.
Oczywiście, dzieciaki nie wiedzą i to jest najlepsze.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Maj 22, 2011 14:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 19:53   

Gdyby Wam przyszło na myśl, by strzelić sobie fajną gore-fotę, odpowiednią do umieszczenia w wątku filmowym, polecam takie oto zacne produkty, jakże rzadko obecne w polskim familijnym kinie dla dorosłych ;)
Z pewnością sam skorzystam z jakiejś buteleczki, np. tej o karmelowym smaku.
http://www.charakteryzacj...d_gr,10043.html

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 22:06   

I jeszcze o "Melancholii":

http://www.polskieradio.p...to-dzielo-pelne

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 22:17   

Telewizornie sobie włączcie - jedynkę. "Rozmowy przy wycinaniu lasu". Przy tym "Rejs" to obeschnięta kajzerka :]

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 19:34   

Już po "The Way Back" Petera Weira ( :shock: )

Jeszcze raz: widziałem "The Way Back" i film ten wyreżyserował Peter Weir!!!!

Inaczej: Peter Weir, autor kilku arcyważnych dla kinematografii (i dla mnie) filmów, naprawdę i nieodwołalnie sygnuje własnym nazwiskiem produkcję "The Way Back" i ja ten film widziałem dzisiejszej nocy. Trwa dwie godziny i 14 minut, w rolach głównych wystąpił wielki aktor Ed Harris i poprawny aktor Farrell, lecz niestety Harris zagrał poprawnie, a Farrell w stylu wczesnego Brada Pitta z "Kalifornii".
Gdy na koniec przesuwała się lista płac, miałem wrażenie, że ktoś mnie wrobił i zaliczyłem kolejnego arcygniota made by tow. Andriej Wajda. Państwowym obuchem w łeb po prostu, tak nie można!
Kolejne durne i sztuczne jak maślanka w biedronce filmidło, familok PG-13 dla dorosłych dzieci i klas szkolnych, żałosna koprodukcja i wylane pieniądze z PISF-u (nasze pieniądze), no i wajdyzm pełną gębą. Weir przyrządził film, który mógłby nakręcić Wajda przy udziale zagramanicznych aktorów i filmowców z National Geographic.
Historia wielkiej ucieczki z Gułagu? Panimajetie?? Czy już widzicie ciężar gatunkowy tkwiący w samym temacie??? Przecież to materiał na super realistyczny, wielki, wstrząsający i mózgożerny kolos filmowy naładowany emocjami po same brzegi!!
Co dostajemy?
Wymuskany i wypielęgnowany koszmar dla wycieczek szkolnych; higieniczny i sterylny produkt dla całej rodziny z dojrzewającymi dziećmi pod ręką.

Ale po kolei. Na początku filmu mamy znakomicie przygotowany napis tytułowy, taka stylizacja na cyrylicę. Detal, dla oceny nieistotny. Zalążkiem jest pojmanie naszego rodaka imieniem Janusz (jak się niebawem okaże, raczej Chrystus) przez sowietów i szybka odsyłka na Syberię za rzekome bycie szpionem. Z salki przesłuchań w mgnieniu oka przenosimy się w zimową scenerię stalinowskich represji. Scenki z życia więźniów i ich interakcje są bardzo podobne do tych z "Katynia" (pamiętacie, jak bohater Wajdy rył napis w drewnianej ławce i czytał na głos, żeby widz skumał?). Żadnej subtelności, osadzeni albo udają, że toczą ze sobą drugoplanowe rozmowy, albo wysuwani na plan pierwszy, wygłaszają komunały od których ściska w skroniach. Poznajemy Walkę - bandziora, zawodowego kryminalistę, który w baraku nie waha się dźgnąć kolesia kosą, by zabrać mu sweter. Kilkaset km dalej, Walka prawie się resocjalizuje.
Beka! 1:0 dla honorowego patronatu RP i Anny Applebaum :) )

Krok po kroku gromadzi się paczka skłonna uciec z kaźni. Przez ten czas (sceny w barakach) ani razu nie zrobiło mi się zimno, straszno, nie odczułem brudu baraków, nawet wszy (czy pchły, whatever) były chyba komputerowe. Wnętrze najgorszego miejsca pracy, kopalni, wyglądało jak zadymiona i oświetlona reflektorami scenografia teatralna. Tam, przy dźwiękach syku pary i huku spadających kamieni, bohaterowie snują plany, jak dać dyla. Sorry Peter, zapomniałeś "Midnight Express"?
Aż do momentu ucieczki, w filmie Weira brak jakiejkolwiek realnej emocji, nerwu, a przecież do cholery, to są ruskie łagry, a nie wnętrze zawszonego teatru!
Jeden z mundurowych, na samym wstępie oznajmia skazańcom, że tak naprawdę ich strażnikiem jest Sybir. Zabrzmiało groźnie, tyle że miałem wrażenie, że klatka po klatce zerkam za kulisy. Aktorzy bez jakiegokolwiek zaangażowania, ledwie poprawni.
Kto jest motorem napędowym ucieczki? Oczywiście Janusz Chrystus, którego problemem - jak to określił Mister- jest "kindness". Janusz zwołuje ludzi, kieruje akcją, jest im opoką, nawigatorem, kapelanem i kapitanem. Człek bez skazy, z którego ust w trakcie ekstremalnych przeżyć nie wylatuje nawet "kurde", a mimo to, dla Walki-Bandziora staje się bahanem. Jakie to wszystko podręcznikowe. Wajda w podobny sposób potraktował polskich oficerów. Patrzą natchnionymi oczętami jak pomniki - bez ducha i krwi w żyłach wygłaszają nieprawdopodobne kwestie, by oddalić się lub zginąć w glorii i chwale lektur obowiązkowych dla szkół gimnazjalnych.

Dobra. Janusz Chrystus i ekipa uciekają w chwili totalnej zawieruchy śnieżnej. Robią tak, bo tak robić trzeba, m.in. zawiane ślady i nikt w taki wygwizd nie będzie ich gonił.
Gdy są w lesie, tylko Janusz ich pogania, bo ledwo zipią, taki mróz i wiatr. Robią sobie maski z kory brzozy, good idea, nóż Walki się przydał, a umysł Polaka-Bohatera pozwolił iść dalej, jak najdalej od kolczastych drutów i wieśniaków opłacanych za donosy.
A potem już jest lepiej. Trafiają na obrzeża Bajkału, po drodze nęka ich jednak nieprawdopodobny głód, ale od czego są ofiary schwytane przez wilki (które łatwo oddadzą łup, wystarczy tylko wrzeszczeć i machać kijami) i ofiary tonące w bagnie. Wiecie, pomyślałem przy tej okazji, że jak nie zabiją tonącego łosia i go nie zjedzą, natychmiast wywalam ten film do kosza. Jednak ulga - nie są aż tak święci, zjedli zwierza z ochotą przy płonącym ognisku. Zapomniałem, napotkała Drużyna Pierścienia po drodze lady, na dodatek bardzo ładną, bardzo kobiecą i ... chwilami frywolnie wzdychającą. Nasi bohaterowie jednak trzymali ostro fiutki w gatkach, nawet przez myśl im nie przemknęło, żeby choćby poflirtować, czy cichaczem potrzepać adasiem. Ni ch.u ch.u, my tu walczymy tylko i wyłącznie o ideały, a jak przyjdzie nam polec, to w stanie wolności ducha i ciała. A nie jakaś lasia...

Ekipa dociera do Mongolii..a tam komunizm i stepowa suchota. Nie musieli wiedzieć, że czerwony syf rozlał się na środek Azji i wlał do świątyń buddyjskich, których zgliszcza przyjdzie im odwiedzić. Pełne zaskoczenie.
Spotykają, bo przecież w końcu muszą napotkać jakichś homo-sapiens, pojawiają się dzieci stepów na koniach i pozwalają im iść dalej, bo to na pewno nie komuchy. Obdarowują nawet wodą w skórzanym worze. Spoko, pragnienie na chwilę się oddala.
Krok po kroku docierają na pustynię. Dookoła żółto, wnet dopada ich oczywiście burza piaskowa, bo jak to tak bez burzy na pustyni. Tracą wodę i siły. Ale idą. Idą. Idą....
...i w końcu pada lady. Szkoda dziewczyny, szkoda że reżyser chyba chciał wystylizować jej ostatnie chwilę na Mękę Pańską - serio, sami zobaczcie. Takie nawiązanie do krześcijaństwa u Weira. Porażka. A przecież jestem wrażliwym facetem i zamiast uronić kilkaset łez na seans, ciągle miałem wrażenie, że kamery są metr od cienia bohaterów. Nawet nie chodzi o role, lecz o to co kazano im mówić i co kazano robić.
Patos chyba najbardziej doskwierał na pustyni. Patos i upał. Lukier i śmieszność.

W końcu przed spragnionymi woda, nie żadna fatamorgana (Molar, można napisać fatamorgana?) Nawet rzeka, nie kałuża jakaś. Goście nawadniają się całym ciałem, nie dziwota. Odżywają nadzieje, nawet prawie martwy Mister Łazarz podnosi się po świętych reprymendach Janusza. Wyobraźcie sobie, że głównym celem przetrwania Polaka ma być likwidacja wyrzutów sumienia żony, która wydała go sowietom po torturach. A prócz tego, samo życie to nie? Wola przetrwania też nie? Zjedzenie schabowego z kapustą? Klasyczny life force? O co chodzi? Czy Polacy przeżywają gehennę po to głównie, by doszlifować ideę? By ponieść krzyż potem? Dać świadectwo pokoleniom? Cnota cnót romantycznych - zbolały, uciemiężony, wybatożony Polak-Chrystus okiem Petera Weira, pod honorowym patronatem i za kasę PISF-u. Panie Wajda, musicie czuć zazdrość. Co będzie następnie? Kordian? Chłopcy z Placu Broni? A może na fali rusofilstwa "Jak hartowała się stal"? Musicie, towarzyszu, jednak poczekać, aż sprzeda się ostatni bilet na kolejny gnieciuch o Bitwie Warszawskiej - w trzy de i też dla szkół gimnazjalnych oraz wycieczek obowiązkowych z ramienia samorządów lokalnych.

Gdzie jesteśmy? O rety!! U podnóży Himalajów lub Hindukuszu - zupełnie nieistotne. Same ośmiotysięczniki i z powrotem piździ. Brakuje żarcia. Szczęśliwie jednak czwórka zbiegów napotyka jakąś buddyjską świętą norę u Tybetańczyków i tam dostają co łaska oraz pakiet ostrzeżeń przed himalajskimi opadami. Generalnie, albo czekają 4 miesiące do wiosny, albo idą na pewną śmierć. Sprawa prosta, no nie Forumowicze? Zostajemy, prawda? Czekamy i regenerujemy siły u dobrotliwych ludzi, aby potem ruszyć dalej. No i niby wszyscy filmowi bohaterowie tak myślą, prócz Janusza Chrystusa, bo ten chce ruszać w trybie natychmiastowym. Już albo nigdy. Kurva, jakie to typowe!! Ok, łykamy to, ekipa rusza dalej, ale już bez Mistera. On ma swoje plany.
Trio zmasakrowanych długotrwałą wędrówką ludzi kontra himalajskie przełęcze. W imię idei - bez czekania do wiosny.

I wiecie co? Udaje im się.
Ostatecznie trafiają na herbaciane pole pełne zbieraczy. Po chwili na lektyce przyniesiono jakiegoś ichniego szefa. Wcześniej kolejna wielka beka: macie paszporty? Padło pytanie. Nie, jakie paszporty - pada odpowiedź. Spoko, zdaje się mówić uśmiechnięta mina Hindusa? Chodźcie z nami.
Sami widzicie, dla chcącego nic trudnego, no i Indie - kraj natchniony, w którym paszport traci ważność bez szemrania. Myślę, że samo oblicze Janusza zaważyło :) W końcu wyglądał jak "umęczon pod Pąckim Piłatem".

Punkt dla MSZ-tu.2:0

A na sam koniec dziwny zabieg. Maszerują nogi Janusza, a w tle archiwalna historia pokazująca, jak długo iść musiał, by za siedmioma górami i siedmioma rzekami, odnaleźć Wielką Winną i w atmosferze FATALNEJ, telenowelowej gry podstarzałych aktorów, podać sobie w milczeniu dłonie.
Koniec i Amen. Powstańcie z klęczek albo spocznij.

ps: Peter, nie rób tego więcej.. Albo, nie rób tak więcej..

Tomek

Jeszcze jedno: Moja naiwność nie zna granic. Czego mogłem oczekiwać od propagandówki wypuszczonej tuż przed naszym "przewodnictwem" w UE? Że niby Weir będzie gwarancją? Ale tam go nie ma!! Nie ma w ani jednej scenie, w żadnym epizodzie, nigdzie poza napisami! Reżyserował "z prądem"? Przecież sygnował do tej pory swoje własne, autorskie kino - rozpoznawalne poprzez podejście do formy, treści i muzyki, a tu nagle zmiażdżył taki mocny temat??!! To ta jakby przejechać walcem po kurze znoszącej złotej jaja z platynowymi żółtkami! Czy ktoś mógłby coś skrobnąć o książce Rawicza?
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 20:16, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 20:37   

Jeszcze, by oddać sprawiedliwość.
Nie skupiałem się powyżej na Jimie Sturgeesie grającym Janusza. To nie jest słaby aktor, czego dowodem może być choćby brytyjski "Heartless", bardzo ciekawa wizja świata we władaniu demonicznych postaci, albo inaczej - Faust nowoczesnych czasów, osadzony w W.Brytanii.
Fink, polecam, bo "Heartless" jest skrojony pod Ciebie :hihi:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:01   

Tomek

Dziękuję , podniosłeś mnie na duchu . :-)

Zaczynałem wierzyć , że jestem całkowity kmiot , nie znam się na kinie i tylko mnie się nie podobało .

Uff

Dar
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:08   

Tomek mam pytanie?

Czy napiszesz "kilka" slow na temat serialu:
1920. Wojna i miłość

Wlasnie dostalem wszystkie odcinki w HD
i mam zamiar zrobic sobie maly "seansik". :-)

Zawsze ogladam seriale "jednym ciengim"
denerwuje mnie "ciachanie na odcinki". :-)

Generalnie lubie takie filmy,
tak wiec prosze o Twoja "recke".
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:33   

Grizzly, niestety nie.
Nie chcę jednak psuć Ci radości z oglądania i nie będę pastwił się nad obsadą, ale nie powstrzymam się przed oceną polskiego kina. Heh, zerknąłem na wszelki wypadek - Lesław Żurek, Stenka. Może jeszcze Karolak, Młotek i Przecinak? :hah:
I Adamczyk z wiecznym, kretyńskim uśmiechem wkomponowanym w czerstwą gębę.
To nie na moje nerwy.
Polskie kino napsuło mi CUN również zawodowo. Katoland serwuje cztery podstawowe rodzaje filmów:
- kino offowe, studenckie dla snobów o tematyce egzystencjalno-onanistycznej. Amatorka, bełkot i bezkresna nuda, jaka z tego wali po oczach, po prostu nie wytrzymuje krytyki. Młodzi twórcy, młode talenty, festiwale w Kozim Młynie, trzęsąca się kamera, pokraczny montaż, plakaty z plamą pośrodku na jednolitym tle - to nie dla mnie.
- kino polityczne, polit-poprawne i napuszone post-wajdowskie lub wajdowskie wykopywanie lektur szkolnych w ekran. Koszmar merytoryczny, kataklizm realizacyjny, paździerzowe aktorstwo i misja. Misja wkurza mnie najbardziej. Moralność i misja publiczna.
- kino TYLKO DLA IDIOTÓW: komedie romantyczne w niezmiennej, stałej obsadzie: Karolak, Przecinak, Skrobak, Kuna, Lis, Kozioł, Sroka, Kret, Omlet i wszelakiego rodzaju ciotowate wypłosze z żelem na łbach i tępotą na gębach, a także wszelakie telenowele, sitcomy itp.
- wzorowane na amerykańskim kino sensacyjne. Szkoda słów, ogólnie nie ma się nad czym rozpisywać.

Polskie kino, jak i polskie seriale definitywnie skończyło się wraz z latami 80-tymi. Wyjątki, jakie potem można szczęśliwie napotkać, jak choćby "Wojaczek" Majewskiego czy kilka innych fajnych i lekkich filmów, np. "Ile waży koń trojański" - to w zasadzie ostałe na jałowej ziemi samorodki. Polskie kino jest obecnie rozkładającym się trupem, którego smrodu nie daje się znieść coraz bardziej. Gdy dane mi będzie napotkać kolejny wyjątek, napiszę natychmiast. Nie spodziewam się ich na niwie komedii i sensacji - tu jest już tylko bezbrzeżna nędza. Seriale nie interesują mnie w najmniejszym stopniu, bo nie noszą nawet śladu sztuki filmowej.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 21:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 22:04   

[quote="M i T"]...Grizzly, niestety nie...[/quote]
-------------------------------------------------------------------------



Ja do tego serialu podchodze jak do "4 pancernych i psa"
ciekawe jak to wypadnie?

A moze powinienem nastawic sie na cos w stylu
"STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŻYCIE"?

Moze ktos odwazny napisze cos na temat "1920".
"Gienieralnie" tematyka jest "goraca" bowiem sytuacja
bardzo podobna do "dzisiejszej". :-)

Ciagle jestesmy "pod zaborem" i zawier"rucha" wojenna trwa.
Co prawda TA WOJNA przebiega bardziej "paskudnie",
atakuje nas FALSZ, OBLUDA, KLAMSTWO,
oraz swiadomosc tego, ze "lumpen-proletariat"
trzyma "za morde" caly "k-raj". :-(

Swiadomosc wszendobylskiego "smrodu" to
stresujaca, paskudna tprtura.
Po fizycznej smierci przynajmniej nic sie nie czuje,
a zyc w takim "ustroju" jak dzisiaj to prawdziwe poswiecenie. :-)

Tak wiec mimo "wojny" moze warto obejrzec ..........."1920"?
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 22:31   

Grizzly, obecna sytuacja Polski, jak i jej historia, to inspiracyjna studnia bez dna dla polskich filmowców. I przez te wszystkie lata, żaden z naszych reżyserów, nie zdołał stworzyć obrazu, który dorastałby nawet w jednej setnej np. "Plutonowi" czy "JFK".
Nie chodzi o rozmach, ale o ciężar gatunkowy, o ładunek emocjonalny, szczerość i bezkompromisowość, w końcu - o profesjonalizm. Czesi, dla odmiany naród frywolny i wesoły, robią najlepsze kino obyczajowe na świecie i nikt im nie podskoczy, a przecież rozmachu tam tyle, co w teatrze.

Stone rozliczał się odważnie z amerykańską historią, w Polsce postępuje jedynie kanonizacja i idealizacja, a wreszcie mitologizacja minionych wydarzeń. Kino historyczne u Polsce służy politycznym celom, pełni rolę misyjną, apologetyczną i zbawczą. Jest infantylne i powierzchowne. Nasi twórcy nie odkrywają afer, nie mają problemów z dystrybucja swoich filmów, żadnych autentycznych kontrowersji, kompletna cisza. Wiesz, gdyby nie fragment, bodajże "Jutrzni" Pendereckiego w finalnych scenach "Katynia", wzruszyłbym jedynie ramionami. Mamy świetnych fachowców, ale nie korzystamy z ich dorobku, być może z obawy, że młodzież dostanie szlaban na seans od dyrekcji szkół?
Trzeba się zdecydować: robimy kino dla dorosłych dzieci i poważne tematy zamieniamy w niedzielny familijny spektakl, czy traktujemy widza jak osobę pełnosprawną umysłowo i serwujemy mu odpowiednie do opisywanych wydarzeń filmy.

Wiecie, G.Del Torro zrezygnował z ekranizacji "Call of Ctulhu", bo wyszłoby mu R-rated, a nie chciał być familokiem kastrującym film, przystosowując go do szerokiego odbiorcy. Mało tego, R-ki w kinach zwykle nie zarabiają i to zadecydowało.
Co prawda, jest to dział zgoła odmienny od kina faktu, ale chodzi o pewien schemat.
Jeśli nasze kino historyczne ma być krojone pod szkoły i niedzielnego widza, to niech przynajmniej będzie jajcarskie. Róbmy komedie, a nie idiotów z nastolatków i starszych.

Zapewniam Was, gdyby Katyń zrobił Stone na wysokości "JFK", widzowie po seansie zapomnieliby języków w ustach, siedzieliby jak zabetonowani i nie byliby w stanie ruszyć d.u.p.s.k.a aż do napisów obwieszczających, że użyto nośnika Kodak Eastman. Po prostu siedzieliby opanowani nieopisaną grozą i przerażeniem, ponieważ tamte wydarzenia to była nieopisana groza. I dlatego należało ją OPISAĆ, czego absolutnie nie był w stanie zrobić Wajda.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 22:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 22:37   

grizzly napisał/a:
Ja do tego serialu podchodze jak do "4 pancernych i psa"
ciekawe jak to wypadnie? .

Do pancernych podchodzę jak do czystej rozrywki, bez oglądania się na ogólny wydźwięk. Z punktu widzenia oglądalności, pancerni do dziś biją na pysk każdy polski serial po roku 90-tym. Cała plejada świetnych aktorów plus kapitalna piosenka na początku plus super klimat plus wszystko inne. Do dziś nie przeszkadza mi zawarta tam przyjaźń polsko-radziecka. Przeszkadza mi natomiast dzisiejsze nastawienie do Rosji Putina, bo jest ze wszech miar realne i realnie służalcze.
Reżyser Pancernych zrobił fajną przygodówkę, nie rozliczał historii, był super poprawny politycznie, a mimo wszystko, serial się obronił. Tego nie da się traktować poważnie, nikt nie miał takich aspiracji.

Tomek
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Maj 25, 2011 23:15   

[quote="M i T"]...I przez te wszystkie lata,
żaden z naszych reżyserów, nie zdołał stworzyć obrazu,
który dorastałby nawet w jednej setnej np. "Plutonowi" czy "JFK"...
Tomek[/quote]
------------------------------------------------------------------------------------------



Tomek moze to jest jakis rodzaj "strachu"?
Wiesz na pewno o co "mnie" chodzi!

Wiemy doskonale co sie wyprawia w Rosji czy Ukrainie czy Polsce
nie wspominajac o Bialorusi, choc tam jednak nie MORDUJA
ludzi w BIALY DZIEN! :-(

Pewnie po czesci wynika to ze zwyklego "konformizmu",
po co nadstawiac "tylek" jak mozna dozyc spokojnie starosci?

Pewnie po czesci mozliwosci finansowe
stoja na przeszkodzi, no nie podskoczymy do mozliwosci
Braci z USA! :-)

Aby powstal film na poziomie o ktorym wspominales
to niestety ale po prostu najpierw trzeba miec "jaja",
choc takie jak Grzegorz Braun no i wiadomo talent.

ALE JAJA na I miejscu!!!!

Taki "temacik" np. o "ukladzie Wroclawskim"
po prostu FANTASTYCZNY temat,
ale to nalezy miec "jaja" na poziomie "schizofreni"! :-)

Albo temat zycia i smierci w rodzinie Olewnikow.
Kto sie odwazy "nadstawiac" swoje zycie?
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 01:39   

Wiem Miś, o jaki rodzaj strachu chodzi.
Stone też zmiękł jak mięso w marynacie. Ta jego niby farsa na temat Busha juniora np. była słaba, bardzo słaba. Bardzo bezpieczna, natomiast jako artysta poległ dokumentnie przy okazji "WTC". Nie dlatego, że skupił się na epizodzie ratunkowym w gruzach. Stone nakręcił po prostu łzawy, serowy, wyjątkowo kiepski i zwyczajny filmik, którego oś dramatyczna raczej śmieszy i wprowadza niesmak, niż autentycznie wzrusza. Do tej pory zadaję sobie pytanie dlaczego?? Jakim cudem? Może chodzi właśnie o to Grizzly, co sugerujesz powyżej.

Teraz nienawidzący poprawności politycznej i czerwonej swołoczy Eastwood będzie kręcił o Hooverze. Czego mogę spodziewać się po staruszku, który spieprzył mi humor filmem, na który czekałem od dnia znalezienia info o rozpoczęciu doń zdjęć? Mowa o "Hereafter".

Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 11:40   

M i T napisał/a:
Telewizornie sobie włączcie - jedynkę. "Rozmowy przy wycinaniu lasu". Przy tym "Rejs" to obeschnięta kajzerka :]

Tomek

Rozmowy swietne jak zwykle, ogladalem -dziesiat-enty raz ale nie przesadzajmy z tym Rejsem :)
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 15:48   

Nie przesadzam. Wyrażam tylko własną opinię.
"Rozmowy.." oglądałem niebotycznie więcej razy niż "Rejs", co oznacza ni mniej ni więcej, że Siekierowy i Spółka wiodą prym. Jest to oczywiście absolutnie subiektywna ocena, a więc dla mnie jak najbardziej znacząca i najważniejsza. To, że "Rejs" jest bardziej popularny i utytułowany, niewiele zmienia. "Pancernik Potiomkin" też jest uznawany za arcydzieło, ale ja tego nie kupuję. Wolę "Das Boot". Nie, wolę to za mało - "Das Boot" to absolutny majstersztyk 8)

Tomek
 
     
Nowy24

Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 62
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 22:20   

"Das boot" jest niesamowity...klimat przeraża!!Nie widziałem wszystkich filmów Petersena ale następne jego filmy nie miały tej klasy....

No i muzyka ... uffff
Ostatnio zmieniony przez Nowy24 Czw Maj 26, 2011 22:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 11:15   

M i T napisał/a:
Nie przesadzam. Wyrażam tylko własną opinię.
"Rozmowy.." oglądałem niebotycznie więcej razy niż "Rejs", co oznacza ni mniej ni więcej, że Siekierowy i Spółka wiodą prym. Jest to oczywiście absolutnie subiektywna ocena, a więc dla mnie jak najbardziej znacząca i najważniejsza. To, że "Rejs" jest bardziej popularny i utytułowany, niewiele zmienia. "Pancernik Potiomkin" też jest uznawany za arcydzieło, ale ja tego nie kupuję. Wolę "Das Boot". Nie, wolę to za mało - "Das Boot" to absolutny majstersztyk 8)

Tomek

Chodzilo mi raczej o to, ze znakomitosc Rozmow raczej nie umniejsza znakomitosci Rejsu a co kto woli to, owszem juz inna sprawa. Ja tez ogladalem wiecej razy Rozmowy niz Rejs, prawdopodobnie wole np Hydrozagadke niz Rejs ale Rejs tez jest znakomity. Po prostu te filmy maja inne replayability, ze sie tak wyraze, Rozmowy sa np znakomite do picia wodki, bo w kazdej chwili jest sie w akcji, Rejs raczej tak nie dziala, wmso.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 15:47   

Nienawidzę "Hydrozagadki". Swego czasu byłem na przeglądzie filmów Kondratiuka i spośród tych, jakie widziałem, nienawidzę właśnie tylko "Hydrozagadki", reszta była spoko, nawet bardzo.

A "Rejs" oczywiście dobry, choć od strony realizatorskiej, kaszana do sześcianu.
Całość miodności "Rejsu" zawiera się w znakomitej bezpretensjonalności naturszczyków, kreacjach Tyma i Maklaka i dialogach.
Zyon, pamiętasz te diabły z "Arabeli"? Himilsbach wygląda jak jeden z nich :viva:



Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 22:06   

Właśnie odświeżam najlepszy debiut filmowy na Wyspach od.. nie wiem kiedy, pewnie od lat.
James Watkins i jego "Eden Lake".
Bomba atomowa wśród filmów typu "survival-thriller".

9 kopii na Katoland, cud że w ogóle - i tu szacun dla dystrybutora - zdecydowano się wypuścić coś tak bezlitośnie miażdżącego. Box office nie wykazał jakiejkolwiek rewelacji, co zupełnie zrozumiałe. Film jest dogłębnie wstrząsający, stawiający oczywiste pytania i wymuszający coś w rodzaju kołowrotu myślowego typu "a co gdyby?". Coś podobnego miałem przy okazji "Funny Games", lecz Haneke stworzył film bardziej "studyjny", kameralny, skupiał się na niuansach, prowadząc grę bardziej z widzem, niż z postaciami filmu. W "Eden Lake" Watkins dokonuje psychologicznej operacji na bohaterach, stawiając ich bez ogródek w FATALNEJ sytuacji, ponieważ agresorami jest młodzież i w zasadzie dzieci, a my się temu przyglądamy prawie jak jakiemuś dokumentowi. "Who can kill a child?" - chciałoby się zacytować przed tym mistrzowskim thrillerem.

Ne ma zmiłuj się, coś o "Eden Lake" trzeba w końcu napisać :hihi:

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Maj 28, 2011 15:20   

Maatkoboskaczęstochowska, genialne !!!! :viva:
Cytat:
Na seans Antychrysta chętnie kupiłbym sobie kubełek prażonych łechtaczek.


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:04   

W życiu bym nie pomyślał, że ta zupełnie fajowa rozpirdówa ściągnie na siebie Gniew Kretyna.
http://tech.wp.pl/kat,100...ml?ticaid=1c644
Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:37   

M i T napisał/a:
ściągnie na siebie Gniew


Tomku , kto łamie prawo musi się liczyć z "mieczem"

nawet jeśli prawo jest głupie

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:40   

właśnie oglądam film o Carlosie ,2godz. 38 min. - zobaczymy czy warto było :-)

http://www.filmweb.pl/serial/Carlos-2010-524359

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:47   

Dario, jeśli prawo jest głupie, zmieniasz je aż do uzyskania zapisów w miarę optymalnych. Jeśli rządzący utrzymują wciąż głupie prawo, nie głosujesz na nich, bo przecież łbów swołoczy nie przetrącisz w tych czasach ;)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Maj 29, 2011 20:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Maj 29, 2011 20:54   

M i T napisał/a:
nie głosujesz na nich


Tomku , nigdy nie byłem na wyborach

takie władze mnie zupełnie nie obchodzą

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 21:18   

Dobra, dobra, wiem Dario ..

Teraz na temat:
Stało się. Jest zwiastun "Millenium" a la Fincher. Niestety, bez hardej chłopaczycy Rapace, ale jak się zerknie w trailer, to nadzieja rośnie jak.. no dobra, jak drożdże.
Stary, dobry Fincher? Czyżby? Powrócił do swoich korzeni? Już nie będzie studenciarskich, serowatych dyrdymałów w postaci B.Buttona?
http://film.wp.pl/id,1187...,wiadomosc.html

ps: Do Neski. Nie rezygnuj. "The Social Network" to przyzwoity film. Niezły kutas z tego Zuckerberga, nawet nie wiedziałem, że do tego stopnia.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 22:35   

Wiecie, chodzą słuchy, że Szkoci zyskają niepodległość. Cieszy się Connery, na pewno wielu się cieszy, w tym i ja. Mogę sobie bowiem wyobrazić, a wyobraźnię mam, że moim bohaterem narodowym jest William Wallace a nie papież, Wałęsa i Matka Boska na ten przykład ;)


Tomek
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Maj 30, 2011 09:25   

fink napisał/a:
Do BitTorrent, eMule, DC++, Shareaza to ja się nawet nie dotykam.
paranoja chlopie
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Cze 03, 2011 13:31   

Once ( 2006 )

" Film fenomen. Mała produkcja z Irlandii stała się wydarzeniem festiwalu filmów niezależnych w Sundance , zjednując sobie sympatię zarówno widzów jak i krytyki.
Ta czuła, ale pozbawiona czułostkowości, opowieść poprawi Wam nastrój na resztę dnia. "

http://www.gutekfilm.pl/once/

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Darek
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Pią Cze 03, 2011 13:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 14:34   

dario_ronin napisał/a:
Once ( 2006 )
Ogladalam, niestety prawie natychmiast zszedl z ekranow kin, wiadomo , to nie kino komercyjne.
Piekny, nastrojowy film - polecam!
_________________
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Cze 03, 2011 16:31   

monikaf napisał/a:
niestety prawie natychmiast zszedl z ekranow kin


oglądane w domu nic nie traci :-)

Dar
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 18:19   

dario_ronin napisał/a:
Once ( 2006 )

W rolach głównych:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Piękny film. Muzyka rusza Serduszkiem !
;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Cze 03, 2011 23:46   

Monika, co tam jeszcze dobrego możesz polecić?

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 05, 2011 11:54   

M i T napisał/a:
co tam jeszcze dobrego możesz polecić?


Triage / Selekcja ( 2009 ) Colin Farrell zrywa z wizerunkiem "ładnego chłopca" .

" Główny bohater Mark to fotoreporter, który powraca do domu po tragicznych doświadczeniach 12 lat pracy na terenach dotkniętych wojną. "

Kurdystan - lekarz kurdyjskich bojowników z litości "usypia" strzałem w głowę rannych , których nie może wyleczyć ...

Afryka - kobieta stoi przed stosem czaszek , pokazuje Markowi zdjęcie męża i dzieci , prosi o coś ... Mark "wyszukuje" 3 czaszki , podaje kobiecie , która zawija w chustę i dziękując odchodzi ...

według mnie film dużo lepszy niż "The Way Back" , a Colin pozytywnie
zaskakuje

" jedyna prawda o wojnie : na wojnie giną ludzie ."

warto

Darek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 15:44   

Mocne, dzięki Dario. Niebawem wrażenia. Zwiastun wiele obiecuje, no i nie wspomniałeś - bo nie widziałeś "Eden Lake" :hihi: - o Kelly, najodważniejszej aktorce ostatnich lat (KMWTW).

W związku z tym "Once", kolejna (irlandzka tym razem) opowieść o rezygnacji z uczucia na rzecz idiotycznego trwania w zmarłym związku (vide "Madison County Bridges", gniot "Biała Masajka" czy latynoskie "Puzzle") idzie na razie w odstawkę. Na razie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 05, 2011 15:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 05, 2011 16:07   

M i T napisał/a:
bo nie widziałeś "Eden Lake"


ale obejrzę :-)

Hereafter nawet niezły był :-x

:hihi:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 16:13   

Co do "Hereafter" - nie chcę się pastwić nad Clintem. Uwielbiam go, jest niezmiennie bardzo ważną osobowością mojego filmowego świata. W każdym razie, słabość "Hereafter" nie opiera się na tematyce, jaką podejmuje, ale w sposobie jej ujęcia i braku konsekwencji narracyjnej. Długo by pisać.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 05, 2011 23:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 23:42   

"Ondskan" (2003)

Poszukałem w słowniku polsko-szwedzkim i faktycznie chodzi o "zło". Tytuł już na wstępie zbiera ode mnie baty, bo dobry - albo jest enigmatyczny, albo trafia w samo sedno.
Gdyby reżyser chciał - a sądzę, że nie, nawet mimo tytułu - ustawić zjawisko zła niejako rozdzielnie, uczynić zeń zewnętrzną siłę sprawczą, a bohaterów swego filmu widziałby jako ofiary jego oddziaływania (znów jako siły istniejącej poza człowiekiem), popełniłby podstawowy błąd polegający na mdłym moralizatorstwie i obraniu narracji "z katedry". Jak się okazuje, stara się jako może, by nie popaść w tanie, straganowe edukacyjne bekanie.
Nie znaczy to, że brakuje wyraźnego przesłania, bo pojawia się ono prawie natychmiast, w pierwszych 10 minutach seansu. Brzmi: upadlasz swoje dziecko, lejesz je, będzie to miało swoje nieubłagane konsekwencje.

Na wstępie dostajemy ramowy obraz rodziny z dobrego domu: ojczym - tyran psychopata, matka - całkowicie zastraszona, powierzchowna i wycofana oraz jej syn - siedzi ze spuszczoną głową, wysłuchuje ojczymowej nagany za źle trzymany widelec. Gdy mu spada na podłogę, dostaje na odlew w twarz. Potem, po obiedzie, ojczym zamyka się z nim w pokoju (nazywa to rozmową), a matka, by nie słyszeć uderzeń pasa, neurotycznie gra na pianinie. Natychmiast potem widzimy, jak chłopak sam staje się katem. Jego najlepiej wyuczoną reakcją na otoczenie, jest przekierowany atak fizyczny. Następnie mamy komisyjną zjebkę, a zaraz potem Eric zostaje odesłany do przedziwnej uczelni i tam rozgrywa się najlepsza część filmu. Okazuje się, że rządzą w niej prawa "dżungli", a Eric znalazłszy sobie oparcie w przyjaźni, stara się za wszelką cenę zmienić system zachowań i zaadoptowanych reakcji.
Nie mam jakiejś specjalnej weny, bo to wszystko analizować, więc nie będzie pełnoprawnej recenzji; nie chciałbym też, by wątek filmowy zawędrował zbytnio w stronę relacji rodzic-dziecko, ale wnioski finalne są takie: dobry początek, znakomity środek i pośpieszne, niedopracowane, wywindowane ideologicznie zakończenie. Nie twierdzę, że film kuleje, ale mam wrażenie, jakby reżyser skupił się głównie na epizodzie uczelnianym i nie zostało mu pary, by porządnie rozłożyć akcenty w finale.
"Ondskan" poszedł o krok dalej niż "Good Will Hunting", lecz nie stał się obrazem tak doskonałym jak "Dead Poets Society, mimo że Weir nie skupił w nim głównej uwagi na postaci Neila, ostatecznie odbierającego sobie życie, nie mogąc zrzucić z siebie tyranii ojca.
Cieszy jednak, że Mikael Håfström odważył się, być może w zbyt łopatologiczny, bezpośredni i ogólny sposób, transmitować komunikat o bezpośrednim wpływie przemocy domowej na zjawisko dyfuzji agresji u ofiary. Bardzo chciałbym móc przeczytać książkę, na której oparto film, głównie z jednego powodu: by dowiedzieć się, jaki miał Eric stosunek do pasywności matki i co było... po wszystkim.
Reasumując: godny uwagi film. Myślę, że warto do niego wracać.

ps: Nie wspomniałem o aktorstwie, już nadrabiam: bezbłędne.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Cze 08, 2011 18:22, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 02:40   

Przeglądałem bazę filmów z lat 80-tych i wspomnienia rzuciły się jak stado wygłodniałych wilków. Nie spodziewałem się takiego ataku nostalgii, może ma to związek z faktem, że bliżej mi do 40 niż dalej. Zapominam na co dzień o swoim wieku, bo odbicie w lustrze, poza gęstością włosów, nie różni się prawie w ogóle od tego z 95 roku, więc tym ciężej unieść na barkach świadomość, że od zachwytów nad perełkami z lat 80tych, minął już obszerny szmat czasu :shock:
A jeszcze niedawno, bo tydzień temu przypomniałem sobie wzorcowy przykład bezkompromisowego dramatu s/f, czyli Panie i Panowie, "Robocopa", będącego zaprzeczeniem durnych blockbusterów dla całej rodziny i paczki chipsów.
Jeden z pierwszych filmów, jakie widziałem na VHS, jeden z pierwszych jakie mnie bezgranicznie zachwyciły i wzruszyły, jeden z tych, jakie nigdy nie zginą w odmętach masywnej produkcji i smrodzie popcornu.

Wśród wielu filmów, jakie wzbudzały i wzbudzają zachwyt i o których chciałbym napisać, znalazł się zupełnie dla mnie legendarny, bardzo ważny, bardzo kameralny, trrroszeczke podlany nieszkodliwym lukrem i sentymentem oraz posiadający dziwaczną, teatralną aurę "No Prayer For The Dying" - z okresu, gdy Mickey miał twarz, wybierał wśród najlepszych scenariuszy i pracował z wielkimi reżyserami.
Bill Conti napisał doń fenomenalną muzykę. Oto jej próbka.
http://www.youtube.com/watch?v=ro-T-gPuBYQ

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 06, 2011 02:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 13:47   

o tak, Mickey, Mickey to byl fajny koles.

A mnie zaciekawil ten zwiastun http://youtu.be/1vupEpNjCuY ciekawe co to bedzie, w jakiej tonacji i w ogole?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 14:41   

"Bobasy" :)
Kumpel był na tym w ramach jakiegoś przeglądu. Narobił mi smaka najpierw on, a teraz Twój zwiastun. Marishka aż się popłakała - niestety zbyt późno się poznaliśmy, spóźnieni kochankowie. Szkoda. Wyobrażam sobie, jak znamy się od piaskownicy.
Tak czy siak, z chęcią zaliczymy "Babies".

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 22:35   

Neska, "Babies" to jeden z najlepszych dokumentów, jakie widziałem kiedykolwiek. Mogę to powiedzieć od razu, bez oczekiwania na "efekt dnia po obejrzeniu". Niecałe 80 min. zleciało nam w piorunującym tempie. Dokument oparł swój sens na ukazaniu czwórki bobasów z Japonii, USA, Namibii i Mongolii. Cztery całkowicie odmienne kultury, a jednak elementarne zachowania dzieciaczków, wszędzie są takie same - oczywiście do czasu kiedy obciąży je kulturowo-wychowawczo-ideologiczny nalot.
Pierwszy rok życia człowieka, pierwsze odruchy, zajadanie, gaworzenie, raczkowanie, pierwsze frustracje, kontakty z innymi ludźmi i zwierzętami (majstersztyk), próby manualne, uśmiechy, łzy - aż do pierwszych kroków na chwiejnych jeszcze nóżkach. Nie mam teraz czasu na detale, ale genialność "Babies", cały jego ładunek emocjonalny i merytoryczny opiera się na ... mistrzowskim dostrzeżeniu kontekstu sytuacyjnego przez operatorów i montażystów. Artyzm ujęć, ich oddziaływanie, olbrzymi ładunek treści tkwiących dosłownie w każdej scenie czy obrazie ze steadycamu, czynią ten film absolutnie oryginalnym i wyjątkowo wartościowym.
Obyło się bez taniego efekciarstwa, a forma podglądania życia dzieci statycznymi ujęciami-obrazami i zastosowaniem planów ogólnych, to strzał w dziesiątkę.
Film zrobił na nas tak ogromne wrażenie, że dopiero teraz nieśmiało się zastanawiam, co tu zostało ekhmm, ustawione.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 06, 2011 22:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Cze 07, 2011 00:37   

w takim razie koniecznie ogladamy jutro wieczorem 8)

dlaczego spoznieni kochankowie? najwazniejsze, ze sie odnalezliscie, wyobrazasz sobie nie poznac sie? albo sie minac np. na lotnisku i potem dwa zyciorysy kazde w swoja strone? Zawsze jak patrze na ludzi, na tlum, mysle sobie ile to jest zebranych ludzkich historii, kazdy niesie swoja, nieopowiedziana i niewydobyta. Jakby to bylo ciekawie porozmawiac z kazdym.

A wrcajac do dzieci ;) slodkich bobinkow ;)

_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 08, 2011 18:21   

"Born American" R.Harlina w ramach wspomnień. Katastrofalnie zły film, ale bardzo mi się podobał w roku 1990. Historia trójki jankeskich turystów, którzy dla jaj i z głupoty przekraczają granicę fińsko-radziecką za czasów Breżniewa. Potem jest zabawa w chowanego ze strażą graniczną, incydent z popem-gwałcicielem, dość spektakularna bitewka na terenie wsi i nasi bohaterowie trafiają do mamra, gdzie w zwyczaju są rozgrywki szachowe figurkami-ludźmi. Film kończy ucieczka Savoya Browna ku wolności. Zarys historii obiecywał sporo, a ostatecznie "Born American" to raczej amatorka: przerysowana, słabo zagrana, ponaciągana i kulejąca realizacyjnie. O muzyce litościwie nie wspomnę.

Harlin był wtedy kompletnie nieznany, więc mógł sobie pozwolić na pewien bardzo niegrzeczny politycznie zabieg. Otóż, jeden z filmowych osadzonych (i to murzyn) wypowiedział się do Savoya mnie więcej tak: nie myśl sobie, że jest różnica między CIA a KGB. Nie ma, bo zarówno jedni, jak i drudzy powodują konflikty zbrojne.
W 1986 roku, to musiało brzmieć..hm, odważnie, mimo że Harlin nieźle pojechał po Rosji Radzieckiej.

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 08, 2011 21:34   

edit: po namyśle wycofuję się z dwóch powodów:
- Poncyljusz nie nadaje się na aktora-kowboja, a już na pewno nie u Sergia (sorry Sergio, rest in peace)
- Kutz nie zasługuje sobie na wzmiankę w wątku filmowym. Przypomniało mi się jak kopał pod Bareją.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Cze 11, 2011 22:23, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 15:35   

Cielecka wypaliła filmową bzdurę roku :evil:
Cytat:
JEST DOBRZE W POLSKIM KINIE.

I potem pani Cielecka jeść roboczy dinner na czerwonym carpet, taak?? :hihi:

Tomek
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 19:00   

Zaskakuje mnie to jak Cielecka jest lansowana od wieelu lat w mediach a nie grywa zbyt dużo.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Cze 12, 2011 20:19   

Ech, gdyby tylko ona.
Weźmy twory podobne Pomroczkom i całą plejadę na czele z Żurkiem, czy jak mu tam jest. Zachodzę w głowę, na jakich zasadach działa ta polska kinematograficzna, celebrycka maszynka. Znajomości i układy trza mieć wszędy, w Hollywood też, lecz w Katolandii rozdźwięk między predyspozycjami (to znaczy ich brakiem) a popularnością i regularną obecnością w obsadzie filmów, jest wręcz namacalny. To jednak nie jest najgorsze, każdy orze jak może. Najgorsze jest, że sale kinowe wypełniają się po brzegi, to jest miaaaazga!
Polska nie ma swojej osobowości filmowej. Miała kiedyś, miała ją bardziej w ckliwych opowiastkach z okresu Barszczewskiej, Dymszy czy Junoszy-Stępowskiego niż teraz, w pajacowatych historyjkach dla wyżelowanych przygłupów, albo w napuszonych gniotach o wydźwięku edu :razz: kacyjno-patriotycznym. Brak osobowości, kręgosłupa, charakteru polskiego kina upatruję głównie w prymitywnym zapotrzebowaniu polskiego widza i parciu za wszelką cenę na misję samych tfu-rców. Zarazą dla zajebistości sztuki filmowej jest misja i moralizowanie reżyserów. Wstrząsający film nie moralizuje, tylko uwidacznia jak jest/było/lub będzie, wpływa na oglądającego nie za pomocą sztywnych regułek i szkolarskich zagrywek, nie wskazuje palcem, ale łapie za mózg tym, jaki jest w swej całkowitej odrębności od czyjegokolwiek zapotrzebowania. Nie idę do kina, żeby mi reżyser wskazał wielkim paluchem jakiś cholerny morał, a po to, by zobaczyć kapitalne, wartościowe dzieło lub kapitalną, wartościową rozrywkę. Szkot może być dumny z "Braveheart", ja nie jestem w stanie tego poczuć po filmach Wajdy - sztywnych, drewnianych, bezpłciowych i zagrzecznionych na śmierć fajansiarskich wydmuchach, po których mdłości to jeden z lżejszych objawów.
Ponoć pokonaliśmy zakon krzyżacki w 1410. Czy już nikt po Fordzie nie jest w stanie nakręcić pełnowartościowej adaptacji z wielkim tekstem na plakacie "TEN FILM JEST PRZEZNACZONY TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA WIDZÓW OD 21 ROKU ŻYCIA"?? Czy nie mamy w tym kraju utalentowanych, wypasionych jak knury i byki operatorów i scenarzystów? Czy wszyscy są skończonymi karierowiczami, wypomadowanymi jak Kammel, tchórzliwymi srokami, co to jedynie lecą na padlinę lub błyskotki?!! Czy już wszyscy wielcy muszą stąd wyjeżdżać, bo nikt tu nie docenia ich wielkości?
Ponadto, gdzie jest nasze kino grozy??????
Powtarzam, gdzie jest nasze kino grozy???? Czy od "Wilczycy" ktokolwiek w Polsce nakręcił horror, po którym ma się ochotę na jeszcze? Naokoło wszyscy po swojemu wskrzeszają splendor straszenia. Robią to Hiszpanie, Brytyjczycy, Niemcy i Skandynawia, a na dalekim wschodzie połowa przemysłowych tygrysów kręci tyle grozy, że można wybierać i odrzucać. Przecie mamy bajeczny folklor - ze strzygami, upirami, wąpierzami, topielcami, zmorami, marami i cholera wie, co tam jeszcze po mazurskich bagnach się szwęda nocami, a tu NIC, wielkie, ciemne, zasrane NIC!!!
Gdzie mamy kino obyczajowe, opowiadające po prostu o ludziach, nie o Polakach, nie dołujące jak opowieści Krauzego, ale takie jak życie - trochę smutne, trochę wesołe??
I wreszcie, komedie. Polska słynęła z porządnej satyry, począwszy od Dymszy, skończywszy na Machulskim. Czy to, że obecnie kręci się tylko product-placement komedie romantyczne z ciągle tą samą obsadą skończonych beztalenci i patałachów, jest całą naszą satyrą?!! To wszystko? Czy Machulski musiał się postawić i nakręcić "Konia Trojańskiego", by pokazać burakom, co to jest lekka i fajna oraz świetnie zagrana komedia o miłości????
Mógłbym tak bez końca źlamdać na polską chałturę, ale szkoda CUN. W każdym razie, nienawidzę polskiego kina, a każdy tytuł, który będzie tak wspaniałym filmem, jak np. "Wojaczek", będę wciąż i wszędzie promował jako przykład perełki w stosie nawozu.

Czekam na dobry, polski film. Polski, nie małpujący np. jankeskiej sensacji, bo to jest rzucanie się z połamanymi rękami na Goliata, ale nasze, rodzime, rzetelne i Na Nowo Narodzone Kino. Ubolewam również nad tym, że przeciwwagą dla ogólnie fatalnej kondycji kina polskiego, ma być jakieś podziemne, niszowe, robione przez studentów na festiwale ambitnych filmów. Zapewniam, sporo tego widziałem i chce się zwyczajnie wyć i kląć.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Cze 12, 2011 20:43, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 12, 2011 21:16   

[quote="M i T"]...Brak osobowości, kręgosłupa,
charakteru polskiego kina upatruję głównie
*****************************************
*****************************************

w prymitywnym zapotrzebowaniu polskiego widza

*****************************************
*****************************************
...
Tomek[/quote]
----------------------------------------------------------------------------



To oddzielone zdanie wskazuje na CHARAKTERYSTYCZNA
ceche "parafian" czyli "piekarskosc i hydraulicznosc"! :-)
(niestety nie mam programu od Zenia)

BTW
Zreszta wystarczy zerknac na "slupki poparcia"
w tzw. kampani wyborczej tfuuu.... kapuscie wyborczej . :-)
.
Ostatnio zmieniony przez grizzly Nie Cze 12, 2011 21:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 13, 2011 02:50   

Neska, widziałaś już "Babies"?

Jeszcze kilka słów o przyzwoitym filmie. "Rabbit Hole". Żaden tam wybitny, po prostu rzetelne psychologiczne kino, kolejny przypadek, gdzie film nie jest w stanie dorównać głównej roli, w tym przypadku Nicole Kidman. We władanie objęła wszystko, jej cierpienie było tak realne, że aż boli oglądać. I wcale Kidman nie poszła na całość, a jedynie stworzyła wiarygodną postać matki, nie dającej rady po śmierci dziecka. Jest załamana, wściekła, ale mimo to wydaje się być silniejszą od męża, bardziej żywą, mimo unikania dobrystycznych terapii grupowych.
"Między światami" bada powolny, acz nieubłagany rozpad związku pod wpływem tragedii utraty dziecka i w tej materii ciężko mu cokolwiek zarzucić, ale nie zostałem jakoś szczególnie rozruszany tą historią.
Plakaty sugerują tożsamość z arcydziełami kina spirytystycznego, jak "The Others" i "The Sixth Sense", ale jest to tylko absurdalny chwyt marketingowy. Powiem od razu: "Rabbit Hole" jest czystej krwi dramatem psychologicznym. Zero wędrówek do światów równoległych, żadnych zjaw itp. Do bólu kameralny, wypełniony zwykłymi ludźmi film, może wydawać się na pierwszy rzut przeciętnym. Uczciwie przyznam, że nie jestem pewien, czy do niego wrócę, być może w ramach jakiegoś domowego festiwalu filmów z udziałem Kidman. Pewnie znów sięgnę po raz "ąty" po "Eyes Wide Shut" i znów ściskać mnie będzie w gardle z wściekłości, że nigdy nie zobaczę 28 minut, które Kubrick był zmuszony/lub nie usunąć ze swojego najwspanialszego dzieła.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 13, 2011 02:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Cze 13, 2011 13:31   

MiT nie widzialam, nie moge nigdzie znalezc, chyba musze poczekac.

Ale mielismy Kieslowskiego, no i jest Krauze jeszcze, o ile go rak nie zje.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 14, 2011 17:55   

Ano, mieliśmy i to Kieślowskiemu m.in. można zawdzięczać dźwiganie ciężaru dramatu psychologicznego w tym kraju. Wystarczyło, że nakręcił "Krótki film o miłości" i "Krótki film o zabijaniu", aby wygrzmocić dokumentnie tematy, jakie w nich poruszył.
Te dwie odsłony "Dekalogu" są pomnikami polskiego dramatu i koniec. Mimo, że ich wątki rozgrywają się w śmierdzącym PRL-u, Kieślowski miał to chyba gdzieś, bo się zaparł jak osioł opowiadać po prostu o interakcjach międzyludzkich na poziomie zawężonym do absolutnego socjologicznego i psychologicznego minimum - jak to było w "K.f.om." i ograniczonym do zderzenia jednostek z systemem, co można było zobaczyć w "K.f.oz." W drugim Krzysztof nie narzuca wizerunku państwa opętanego zniewoleniem, jak wielu innych w tamtym czasie, ale skupia się na dość klinicznym przedstawieniu dwóch motywacji do zabijania i to jest git. Takie rzeczy mogły się również wydarzyć spokojnie po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 14, 2011 17:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 14, 2011 18:33   

Andriej Wajda ma w planach film o Wałęsie. Nie może to być, do jasnej cholery!
Szykuje się kolejny gniot-gloryfikator, a tytuł przechodzi elementarne pojęcie przyzwoitości. Brzmieć ma "My, Naród Polski" - w domyśle: my naród polski, zbieramy się do kin, wszyscy razem i obowiązkowo :faint:

Potem, jak już kasy napęcznieją od wpływów ze szkolno-kościelno-zakładowych wycieczek, minie nieco czasu i dowiemy się, że kolejnym ambitnym przedsięwzięciem kina polskiego, będzie O- JAKŻE-WSPANIAŁA historia maszynistki Krzywonos. Film wyreżyseruje A.Wajda albo ktoś od Wajdy, a widzowie w głównej roli zobaczą... no właśnie, kogo??? Freda Flinstona?

Dosłownie skręca mnie jak czytam coś takiego:
http://www.newsweek.pl/ar...walesie,69341,1

fot. PAP

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 14, 2011 18:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 16, 2011 00:25   

Tysięczny post w Filmowym poświęcam Braciom Coen, a to z powodu "True Grit".
Długo zwlekałem z oglądaniem i być może przez to oczekiwania sięgnęły zenitu. Pierwowzoru nie znam, a po autorskiej wersji Coenów, już nie chcę jej znać, ponieważ a priori nabrałem przekonania, że oryginał - w tym konkretnym przypadku - nie miałby najmniejszych szans.

Po pierwsze: COENOM NIE OPADA.

Prześledziwszy listę ich dokonań, odświeżyłem dogłębne przekonanie, że reżyserski duet żydowski, umiejscawia się w absolutnie ścisłej, pierwszej dziesiątce moich ulubionych reżyserów. Czekam na ich filmy za każdym razem niecierpliwie, spodziewając się zawsze wielkich wrażeń, wielkiej radochy i wielkiego dzieła. I prawie tak jest, poza wyjątkowo wg mnie lipnym, słabym i przekombinowanym "Burton Fink" i nieco słabszymi: "Hudsucker Proxy" i "Intolerable Cruelty". Barton na dodatek dostał Złotą Palmę w Cannes, co jedynie wzmaga moje przeświadczenie, że ichnia komisja to oaza skamieniałego snobizmu. Im bardziej film jest ambitny (cokolwiek to znaczy), przegadany, dziwny i wyintelektualizowany do ostatniego napisu, tym oni bardziej szczytują.
W każdym razie, co pokazuje "True Grit", Bracia Coen kręcą wciąż na najwyższym pułapie, co po tylu filmach jest cokolwiek jednoznaczne.

Po drugie: JEFF BRIDGES


Jest faktem nie podlegającym najmniejszej nawet dyskusji, że u wybitnego reżysera, aktor zwykle wyciska z siebie absolutnie wszystko - taka ofiara na ołtarzu sztuki i osobiste zaangażowanie w ramach żywionego dla pracodawcy szacunku.
W wielkich filmach wielkich kreatorów, coś się dzieje z aktorami, którzy na co dzień grywają bardzo dobrze, ale gdy tylko znajdą się na planie zdjęciowym, np. u ludzi pokroju Kubricka, Allena, Manna, Coenów, Eastwooda, Weira, Scorsese, Leone, Tarantino, Boyle'a czy innych równie znaczących, dostają artystycznego zajoba, czego wynikiem są tzw. role życiowe, podziwiane potem przez wiele pokoleń.
W "True Grit" mamy kolejny przykład artystycznej rezurekcji, kiedy to wielki reżyser po raz kolejny wydobywa - z najczęściej starzejącego się aktora, wszystko to, za co zalewała go fala uwielbienia niegdyś, w czasie dla danej kariery optymalnym. Teraz kolej na Jeffa Bridgesa, starego wygę, od dawna nie prezentującego nic równie ekscytującego, co w "Big Lebovsky" czy "Fisher King". Nie, nie występował w blockusterach, nie o to chodzi, a o brak bohaterów zapadających w pamięć, noszących znamiona pewnego rodzaju ikon. Rok temu bodajże, Jeff był już nominowany za kreację wiekowego muzyka country czy cuś. Przyznajcie, będziecie pamiętać rolę muzyka country? Nie sądzę, nawet Krisstoferson (nomen omen muzyk country) kojarzy się ściśle z Gumowym Kaczorem z "Konwoju". Inny przykład: wyobraźcie sobie taką oto sytuację, kiedy czytamy w prasie: rola, z jakiej zasłynął X, jaką wbił się w powszechną świadomość, była rolą homosia Y walczącego o swoje prawa do tęczowego parasola. Takie sytuacje mają krótki żywot, są blaskiem szmatławca, noszą cechy predyspozycji do szybkiego wygaśnięcia, jak zapałka.
Kolejny przykład: Jacka Nicholsona wspominać będę z ról ludzi gwałtownych, ekspresyjnych, charakterystycznych jak buntownika McMurphy'ego i szaleńca Jacka Torrence'a. Czy wspomnę "Five Easy Pieces"? Nie, nie przetrwało. Joker? I owszem. Tak to działa i bardzo dobrze, łajać się nie będę za to, że rzadko kiedy mam ochotę rozkminiać w filmie wydumane problemy egzystencjalne oparte o istotę Wszechświata. Tak więc, "The Fountain" Aronofsky'ego? Brrrr, serdecznie dziękuję, wolę "Batmana" :) Ale już "Requiem for a Dream"? Jak najbardziej. I znowuż podobnie: Aronofsky to ten od "Requiem..". "Fontanna"? Eee...rozbełkocony temat, atmosfera przypominająca zleżały kisiel, ktoś umiera cały film, bohater na dachu patrzy w gwiazdy, strrrraszna beznadzieja i męczący symbolizm. Aż się chce "Die Hard" po raz n-ty jako antidotum. Serio, bez jaj :)
Wracając do Coenów i Bridgesa. Panie, Panowie, właśnie w "True Grit" Bridges wzniósł się na szczyty zajebistości, by stworzyć postać cudacznego przedstawiciela Dzikiego Zachodu -"Koguta" Cogburna, który przedzierając się przez gęstwinę własnych słabości, dobiegł - dosłownie - i złapał za d.u.p.ę najlepszą, skrzętnie skrywaną, zalewaną przez alkohol i zagłuszaną przez grzmot wystrzałów, część swego jestestwa. To piękna rola. Nie wyznaczyła wprawdzie nowej jakości, już widzieliśmy wielu wspaniałych łajdaków, ochlejów i cwaniaków przemierzających prerię, ale mimo to, Bridges potrafił swą postać zgrabnie wyizolować z utartych standardów na tyle, by zaistniała w miarę samodzielnie. Czapy z głów!

Po trzecie: "HARPIA W SPÓDNICY"

Hailee Steinfeld to filmowa Matti Ross - "harpia w spódnicy", jak to określił LaBoeuf. Oczywiście, takie słowa mogły paść jedynie z ust faceta, który chwilowo poczuł się zagrożony siłą rażenia osobowości... 14 letniej dziewczynki, zdeterminowanej, by posłać do piachu mordercę jej ojca. Jestem pod wielkim wrażeniem tej postaci, swoją osobowością potrafiącej wydobyć zarówno najlepsze, jak i najgorsze cechy z otaczających ją mężczyzn. Samodzielnie podejmuje wszystkie kroki: znajduje i wynajmuje odpowiednich ludzi mających wytropić Toma Chaneya- mordercę taty, organizuje wypad, sama w nim uczestniczy i do jasnej i ciężkiej cholery, w końcu sama wymierza sprawiedliwość!! Wiecie, epickość w moim przekonaniu polega nie tylko na wielkim rozmachu czasowo-przestrzennym snutej opowieści, ale też w pojedynczych słowach, gestach i czynach bohaterów. Matti miażdży na całej linii: przedziera się przez rwącą rzekę, pertraktuje jak kongresmen i prawnik z urzędasem, wspina się na drzewo, by odciąć wisielca, kasuje w zarodku próby wciśnięcia jej kitu, posiada silnie zarysowany charakter, stanowczość i nieustępliwość. Coenowie nie pozwalali jej na zbytnie rozczulenie, mało tego - obciążyli ją praktycznie całkowitą odpowiedzialnością za rozwój wydarzeń, bo przecież to ona decydującą część wyprawy uskutecznia sama, własnymi rękami, choć już nie własną bronią. Ona też powoduje, że zarówno LeBoeuf, jak i Kogut, zdolni są wydobyć na światło dzienne konkretną ilość szlachetności. Matti niesie na swoich barkach wielki, dwunastocylindrowy silnik, który rozpędza cały film, mimo tego, że to nie ona jest postacią najbarwniejszą. Cudaczni ludzie z potężnym akcentem południowców nimi są - LaBoeuf, Kogut i medyk z wielką brodą okutany w niedźwiedzią skórę.

Po czwarte: "NIC MI W ŻYCIU NIE WYCHODZI"
Josh Brolin w roli powodu całego zamieszania. Tom Chaney w jego wykonaniu, to czarno-komediowy mini-epizodyczny aktorski majstersztyk. Pojawił się nieoczekiwanie i znów nieźle nabroił. Ciągle powtarzał, ujawniając jakąś egzystencjalną frustrację, że nic mu się nie udaje, nic mu nigdy nie wyszło itd. Typowe zagranie Coenów. Gość, który w normalnym filmie byłby na wskroś demoniczny, przesiąknięty złem samym w sobie, czyhający na każdą okazję, by kogoś odciąć od kalendarza, w "True Grit" prócz łotra-mordercy, jest mamałygą i ciumrą; frustratem i zwykłym rzezimieszkiem zdającym sobie jedynie sprawę z osobistej niemocy. Postać, jak większość Coenowych, nieco karykaturalna, choć nie w stopniu charakteryzującym plejadę postaci ze stajni Tarantino.

Po piąte: "TRUE GRIT"
Reasumując, film zapisałem jako jeden z najlepszych w karierze Braci. Nie zabrakło mocno smolistego poczucia humoru, do czego Coenowie już zdążyli przyzwyczaić świat cały. Oczywiście, co godne najwyższego szacunku, film nie stara się zdobyć szerokiej widowni. Coenowie wciąż kręcą swoje, po swojemu, bez oglądania się na coraz bardziej zidiociałe i infantylne społeczeństwo - nie tylko amerykańskie. O samej treści nie będę się rozpisywał, bo musiałbym grubo spoilerować, a tytuł jest zbyt świeży.

ps: Jeśli myślicie, że zapomniałem o Damonie, to się mylicie. Jego rola jest kapitalna. Po prostu nie ma sensu siać truizmów. W filmach wielkich reżyserów, aktorstwo bywa zazwyczaj wielkie. "True Grit" nie stał się wyjątkiem od tej reguły.

Tomek

ps: Lekka korekta: tuż po wklepaniu tekstu na forum, postanowiłem jednak zerknąć na oryginał, a co? :hihi:
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 16, 2011 02:00, w całości zmieniany 6 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 16, 2011 19:31   

Oszkurcze, chyba będzie dobry film:

http://www.polskieradio.p...t-dla-odwaznych

i jeszcze z Filmwebu:

http://www.filmweb.pl/rev...+na+swoim-11379
Cytat:

Wyobraźmy sobie dom: piękny, z basenem, ogrodem, poza miastem, z dala od smogu. W domu dwoje rodziców (jakby inteligentni, jakby porządni, wydaje się, że obyci z kulturą, kulturalni) i troje dzieci (cechy jakby przejęte po rodzicach). W tym raju jednak wszystko jest nie tak. Terror, tresura, zastraszanie, wszystko to, co znamy z opowieści o totalitaryzmach: odrywanie słów od znaczeń, wymyślanie fikcyjnych wrogów, odgradzanie od świata, bezmyślne karanie – przemoc fizyczna i psychiczna. Wszystko zaplanowane od najdrobniejszych szczegółów, kontrola każdego gestu. Do znanych praktyk, wykorzystywanych do prania ludzkich mózgów, Lanthimos dorzuca coś ze świata baśni. Ojciec, demiurg i tyran, roztacza wokół dzieci wizję świata jak z braci Grimm, ale wykorzystuje ją po swojemu.


Mam nadzieje, że porównanie do "Funny Games" nie było na wyrost.
Kochanie, obczaimy dziś wieczór :viva:

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 16, 2011 19:41   

Obczaimy Kotko, kilka dni temu sporo o nim czytałem i zapomniałem Ci powiedzieć :)

Tomek
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 21:06   

"Another Year" -Mimo ze role pierwszoplanowa odgrywa udane, spelnione malzenstwo film tak naprawde mowi o przemijaniu i niespelnionych nadziejach, zblizajacej sie starosci i samotnosci Doskonala gra aktorow, swietne dialogi. Film o pierwotnej potrzebie bycia z drugim czlowiekiem.
Podobal mi sie, sklonil do refleksji. To film z gatunku tych, ktorych nie zapominam.

"Another Year"
_________________
Ostatnio zmieniony przez monikaf Pią Cze 17, 2011 21:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Cze 17, 2011 23:14   

Już zacieram ręce, bo z całą pewnością dziś wieczorem "Hanna", czyli nadzieje na kapitalną, lekką sensację z komiksowym zadęciem.

Monika, tytuł zapisuję, wygląda obiecująco, zwłaszcza że Mike Leigh u steru.

Obejrzeliśmy "Kła", grecką odpowiedź na filmy Haneke. Skubaniec z tego Greka, gdyby nie język, mógłbym łyknąć, że to jakiś najnowszy Haneke, tak bardzo zbliżony miał "Kieł" klimat.
Fajny, odważny, zaskakujący i sugestywny obraz pewnej rodzinnej patologii. Trochę się wzdrygnąłem, bo nagrodzony Złotą Palmą "Kieł", mógł okazać się niezrozumiałym gniotem złożonym z wyjątkowo napuszonych sekwencji i nadętego filozoficznego podkładu.
A wiecie, były czasy, że na okrągło raczyłem się "Iluminacją" i "Imperatywem" Zanussiego, jak jeszcze nie stał się świętą krową polskiego kina. Wtedy nie przeszkadzał mi mentorski styl i edukacyjne zadęcie :)

Tomek
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Sob Cze 18, 2011 00:17   

A ja szukam "Babies" i mam problemy , "Kla" tez obejrze, cichutko sobie tu siedze sle podczytuje co rekomendujecie.
Cytat:
tytuł zapisuję, wygląda obiecująco,
to tak jak ja , mam juz cala liste :)
_________________
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Sob Cze 18, 2011 00:26   

Filmy sciagam z platnej, legalnej strony, nie potrafie zaakceptopwac faktu, ze "Rabbit Hole" jest tylko w jezykach, ktorych nie znam. Angilelski kiepsko , az wstyd, ale jesli nie da sie inaczej rzuce sie na tasme i obejrze chocby po angielsku.
Ogladaliscie "Rosyjskie Lato" ? Nie wiem pod jakim tytulem byl wyswietlany w Polsce,tutaj " Ein russicher Sommer", film o ostatnich dniach Tolstoja.
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Cze 18, 2011 19:58   

Monika, jak teraz wygląda sytuacja z dubbingiem w Niemczech, bo Niemcy znani są z tego, że potrafią schrzanić każdy film nakładając wersję językową. Np. jednym z najbardziej idiotycznych i odrażających zjawisk, jest Eastwood cedzący przez zaciśnięte zęby "szajse" :)
Jestem ekstremalnym przeciwnikiem JAKIEGOKOLWIEK dubbingowania CZEGOKOLWIEK z prostego powodu: to tak jakby na muzyka konkretnego zespołu nałożyć ścieżkę dźwiękową próbującego zagrać to samo innego muzyka. Gra słowem jest piekielnie ważną, integralną częścią sztuki aktorskiej i nie wyobrażam sobie wszechobecności dubbingu, choćby nie wiem, jak się starano.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Cze 18, 2011 19:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Nie Cze 19, 2011 21:45   

M i T napisał/a:
Monika, jak teraz wygląda sytuacja z dubbingiem w Niemczech, bo Niemcy znani są z tego, że potrafią schrzanić każdy film nakładając wersję językową. Np. jednym z najbardziej idiotycznych i odrażających zjawisk, jest Eastwood cedzący przez zaciśnięte zęby "szajse" :)
Jestem ekstremalnym przeciwnikiem JAKIEGOKOLWIEK dubbingowania CZEGOKOLWIEK z prostego powodu: to tak jakby na muzyka konkretnego zespołu nałożyć ścieżkę dźwiękową próbującego zagrać to samo innego muzyka. Gra słowem jest piekielnie ważną, integralną częścią sztuki aktorskiej i nie wyobrażam sobie wszechobecności dubbingu, choćby nie wiem, jak się starano.

Tomek
Dubbingowane jest doslownie wszystko, zdarzaja sie sie niedubbingowane reportaze, czasami mozna obejrzec film na ARTE. I to wszystko. Podjrzewam , jeszcze troche,i Niemcy zaczna nawet dubbingowac we wiadomosciach wypowiedzi zagranicznych politykow 8/
Najgorsze gdy podkladany glos zupelnie nie paszuje do oryginalu.
_________________
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Cze 19, 2011 21:57   

[quote="monikaf"]...Dubbingowane jest doslownie wszystko...[/quote]
----------------------------------------------------------------------------------------


Stare dobre "Pruskie" metody. :-)

Szkoda, ze nie nakrecili takiego "Czterej Pancerni i pies"
jak zajmowali Polske z Rosjanami w 1939 roku! :-)

To by BYL FILM! :-)
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 20, 2011 01:21   

Monika, no to niezłe jaja, myślałem, że Niemcy zaprzestali barbarzyństwa :)

Jeszcze jedno pytanie: czy dubbingują również seanse kinowe?
W Katolandii bywa coraz częściej, że ludzie potrafią pytać o lektora w kinie lub na bezczela - o dubbing, nawet w przypadku filmów jak "Rabbit Hole". Wyobraź sobie Kidman mówiącą głosem jakiejś polskiej celebrytki, np. Kuny, zresztą kogokolwiek. W ogóle, że ludziska dopuszczają możliwość wyciszenia oryginalnych dialogów, to jest chyba jakaś choroba umysłowa.
Ale na serio: to po prostu wynik braku szacunku dla pracy aktora, degrengolada intelektualna i zdziecinnienie odbiorców. Ludzie chcą mieć wszystko podane na tacy, jak w restauracji, bez udziału jakiejkolwiek aktywności wyobraźni.

Wyobraźcie sobie dubbingowane np. takie choćby sceny - nieważne jak, gdzie, przez kogo, w jakim języku. Za każdym razem będzie to "tresspas". Tu nawet nie ma miejsca dla lektora, liczy się każdy pieczołowicie podany przez aktorów niuans w samej choćby intonacji.
http://www.youtube.com/watch?v=PzayQzHPSyA
http://www.youtube.com/watch?v=iHX4JLcAq5M


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 20, 2011 02:12, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 20, 2011 22:23   

MonikaF, a miałaś może okazję obejrzeć takie znakomite niemieckie filmy z ostatnich lat, jak "Requiem", "Das Fremde in mir" czy "Die Welle"? Wszystkie trzy MIAŻDŻĄ, zresztą wspominaliśmy tu chyba o nich nie raz.

Marishka
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 00:17   

M i T napisał/a:
Monika, no to niezłe jaja, myślałem, że Niemcy zaprzestali barbarzyństwa :)
nie zaprzestali,panoszy sie juz wszedzie, w kinach oczywiscie tez. Czasami gdy ogladam dvd wlaczam sobie oryginalna wersje, bo inaczej nie mialabym nigdy okazji poznac glosow aktorow.
M i T napisał/a:
MonikaF, a miałaś może okazję obejrzeć takie znakomite niemieckie filmy z ostatnich lat, jak "Requiem"
Niestetyt nie, przeczytalam na szybko pare slow o filmie i skojarzyl sie z prowadzona tu od paru tygodni dyskusja o przypadku Anneliese. Tytul zapisuje do obejrzenia .
M i T napisał/a:
"Das Fremde in mir"
ten tak i to calkiem niedawno, o depresji poporodowej. bylam zaskoczona tak dobrym filmem, nie przepadam za kinem niemieckim, poniewaz tego wieczora wszedzia byla jaks durna sieczka zdecydowalam sie na wlasnie ten film i nie pozalowalam. Najwieksze wrazenie zrobila na mnie scena gdy bohaterka kapala dziecko, i byla krotko przed tym aby wyrzadzic mu krzywde. Niesamowity moment, pelen napiecia.
Film ten wywolal tutaj prawdziwa lawine listow od dotknietych depresja poporodowa kobiet. Okazalo sie, ze tamat do niedawna nie byl na powaznie brany przez wiekszosc lekarzy. W zwiazku z projekcja filmu wywietlono bardzo interesujacy dokument z kliniki, w ktorej kobiety z depresja poporodowa dochodza do siebie, ucza sie pracy z uczuciami, sa pod stala kontrola lekarza. W owej klinice przebywaja oczywiscie z dziecmi. Wyniki sa bardzo dobre, oczywiscie najistotniejszym punktem jest zdiagnozowanie co tak napawrde dzieje sie w organizmie i psychice matki.
M i T napisał/a:
"Die Welle"
Rowniez widzialam. Przerazajacy obraz jak latwo mozna manipulowac psychika ludzka, jak podatna jest na autorytety i jak bardzo "spragniona" przewodnictwa, i jak bardzo potrafi byc bezwolna. Film natychmist skojarzyl mi sie ze slepa miloscia i uwielbieniem milionow Niemcow do Hitlera 8/ To wszystko dzialalo na tej samej zasadzie.
Dobre filmy, oba, swoja opinia o "Requiem" podziele sie zaraz jak go tylko gdzies znajde.
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 03:10   

Po ok 10 lub 8 latach, po raz - dopiero- drugi, "Heat" Manna. Wtedy zanotowałem ciekawe zjawisko na polu dramatu sensacyjnego, dziś jestem pod monstrualnym wrażeniem :shock:
Szczęśliwie wtulę się zaraz w Marishkę i z powodzeniem zasnę, w przeciwnym razie zabrałbym się za powtórkę, a potem zmaltretowany wylądowałbym w pracy. Arcydzieł nie kręci się codziennie, a filmy będące kamieniami milowymi gatunku, to supernova X muzy. Czy nie jest prawdziwym zaszczytem móc to poczuć?!!

zdecydowanie c.d.n. :viva:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 13:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 14:37   

monikaf napisał/a:
przeczytalam na szybko pare slow o filmie i skojarzyl sie z prowadzona tu od paru tygodni dyskusja o przypadku Anneliese.

Słusznie Ci się skojarzył ponieważ (podobnie jak "Egzorcyzmy Emily Rose") jest oparty na tej właśnie historii. Wielkim plusem jest to, że reżyser skupił się właśnie na DRAMACIE dziewczyny i psychologicznych aspektach. Niektóre sceny po prostu miażdżą realizmem w przedstawieniu toksyczności rodzinki. Samotność głównej bohaterki też jest znakomicie pokazana. Zresztą Anneliese była tak bardzo samotna... Wystarczy poczytać jej listy, przytoczone w książce Goodman polecanej przez Bruforda, która w całości możesz przeczytać np. tu:

http://newage.pingwin.waw...se%20Michel.pdf

Wrażliwego człowieka ta lektura może nieźle wkurzyć, bo jest ewidentną obroną rodziców i klech. Warto poczytać i obejrzeć filmy, bo historia tej dziewczyny jest naprawdę fascynująca.

A tu całkiem sensowna recenzja "Requiem":
http://www.filmweb.pl/reviews/Uwi%C4%99ziona-4419

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 14:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bruford

Pomógł: 32 razy
Dołączył: 28 Sty 2005
Posty: 1739
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 17:11   

Rzadko bywam w tym wątku ale tym razem mam pytanie.Co sądzicie o "Die Weisse Band"?
Mnie ten film wbił fotel.A ta zimna narracja wprost mrożąca.
_________________
Those Who Go Beneath the Surface Do So At Their Peril
I think that God in creating Man somewhat overestimated his ability.
"Amerika - ach, was ist Amerika gegen die Straßenbahnlinie Neun, die nach Brösen fuhr..."
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 17:34   

Bruford napisał/a:
Co sądzicie o "Die Weisse Band"?

Kurde, na 100% byłam pewna, że pisaliśmy tu gdzieś o swoich wrażeniach, ale za chiny nie mogę znaleźć... :(

Jasne, że wbija w fotel! Ale myślę, że dla przeciętnego widza jest niezrozumiały i nudny. Ja akurat dostałam to, czego się spodziewałam - znakomitą ilustrację pojęcia "czarnej pedagogiki". Tak, jakby Haneke przeczytał "Zniewolone dzieciństwo" Alice Miller, książkę bogatą w obszerne, mrożące krew w żyłach, cytaty z 18-19-wiecznych niemieckich "podręczników" do wychowywania dzieci. Film i książka - dla mnie - pięknie się łączą i uzupełniają.

Świetnie nakreślone pojęcie autorytaryzmu i przekierowywania agresji. W ogóle film naładowany takim napięciem, że na końcu ma się wrażenie, że coś za chwile eksploduje. I te piękne, sielankowe pejzaże w kolorze czarno-białym. W ogóle pomysł użycia czarno-białej taśmy tu idealnie pasuje.

Już od dawna zamierzamy z Tomkiem zrobić sobie powtórkę "Białej wstążki" i ciągle nie możemy się zabrać. Może niebawem :) Dzięki za przypomnienie!

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 17:51   

Może wbity się nie czułem (dzisiejszej nocy za to na pewno :) ), ale zaraz po, nastrój siadł mi jak przebita opona, bo Haneke tym razem zaaplikował się wyjątkowo podskórnie. Pamiętam, że był to ciężki seans, bardzo ciężki, zwłaszcza że w tym akurat czasie przechodziłem cholernie trudny ostatni epizod rwania emocjonalnej pępowiny - w trybie, niestety, całkowitym.
Teraz jestem zupełnie gotowy na "Białą wstążkę", w której więcej Bergmana było niż Mikaela Haneke (być może trochę przesadziłem, zobaczę). Trudno mi się ustosunkować jakoś specjalnie przejrzyście, ale chłód o którym piszesz, faktycznie dominował. Zresztą, chyba się w tym wątku deklarowałem z szerszą opinią. Dam radę :)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Cze 21, 2011 17:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 19:23   

Monikaf, jeszcze pytanie :)
Czy Niemcy dubbingują również wydania DVD lub BluRay, czy też jest wybór pomiędzy napisami (o ile są) , lektorem i dubbingiem (jeżeli jest)?

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 21, 2011 23:03   

kosz, gif ciągle się dezaktywuje. Do bani jest organizacja tego forum, nie można umieścić url-a z YT i odtwarzać z forum, cenzura słowna itd.
Do kubła z tym postem.
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 23, 2011 15:44, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Cze 24, 2011 23:28   

ad Zanussiego to jeden z moich ulubionych jego filmow http://magazyn.culture.pl...ysztalu_zanussi

a na to mamwielka chrapke zaraz po bobasach :) http://www.filmweb.pl/rev...popaprani-10879
http://youtu.be/l4tSL1CsojI
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Pią Cze 24, 2011 23:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 16:25   

Nie ma siły na Ziemi mogącej pokrzyżować mi plany zapoznania się z "Benny's Video" Michaela Haneke.
Bez bicia: nie znam, dowiedziałem się przypadkiem kilka minut temu i zdębiałem.
http://www.filmweb.pl/fil...ideo-1992-35117


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Cze 30, 2011 16:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 17:35   

No to, Kochanie, DZIŚ na pewno robimy seansik :) Trzeba tylko jakiś głupi horror na odtrutkę przygotować :)

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 17:55   

Na odtrutkę możemy łyknąć "Juno" albo się zobaczy, co i jak :viva:

Tomek
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 19:04   

M i T napisał/a:
"Juno"

Polecam!
Super film :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 01, 2011 15:03   

Panie Wajda, gdyby naszła chcica kręcić "Krzyżaków", to wpierw zapoznaj się pan z tym jakże subtelnym trailerem i ucz się chopie, ucz, jak robić poważne kino dla dorosłych. Wiem, starość i miano lekturzanego wieszcza, ale mawiają na mieście, że na naukę nigdy nie jest za późno.
http://www.youtube.com/wa...player_embedded

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lip 01, 2011 15:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lip 03, 2011 09:51   



Czysta oldskulowa magia, która przenosi w zapomniane czasy, kiedy jako brzdąc widziałem ET w pałacu młodzieży. Można się czepić, że to taka nostalgiczna kalka ze staroci Spielberga, że czegoś odkrywczego zabrakło, jakiejś zamiatającej sceny, jakiegoś nowego przesłania. O dziwo to wcale nie przeszkadza w oglądaniu tego super filmu. :)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Fezie

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 54
Wysłany: Nie Lip 03, 2011 13:34   

Super 8 -> Oglądałem wczoraj wieczorem w kinie i potwierdzam - magiczny klimat, poza tym świetne zdjęcia, film skojarzył mi się właśnie z E.T., a także Goonies.
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lip 05, 2011 21:19   



Ciekawy, wizjonerski dokument. Polecam zwłaszcza Grizzliemu. Dalej chcesz żyć tylko marne 150 lat? zupdejtuj swoje plany :D
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lip 08, 2011 19:46   

Tomek , masz na mnie zły wpływ ;-)

Hereafter , Eden Lake , dziś JFK - po raz kolejny

dzięki :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 08, 2011 20:27   

Polecam się na przyszłość :)

Ufam jednocześnie, że posiadasz coś bardzo istotnego: wersję reżyserską "JFK", czyli 200 minutowe dzieło sztuki filmowej i jednocześnie odważna próba rekonstrukcji wydarzeń z dala od mainstreamowego bełkotu. To, co lewak Stone wyprawia, zmusza do pochylenia czoła i rozdziawienia japy. Już same werble na początku kopią po jajach, a co dopiero cała reszta.

Natomiast za "Hereafter" nie odpowiadam :)

"Eden Lake" - ludzie chyba sobie nie zdają sprawy, jak TOTALNY jest to survival-dramat. Pospołu z "Ils", filmy te tworzą ciężki do zniesienia kawał wyjątkowo niepokojącego kina o potężnym ciężarze gatunkowym.

No i nie zapomnij o tym. Takie sceny kręci się raz na milion lat :)
http://www.youtube.com/watch?v=7oTNNjRuqbE

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lip 08, 2011 20:35   

M i T napisał/a:
wersję reżyserską "JFK"


oczywizda , HD :-) wielkie kino i ten dreszczyk niepewności - jak było naprawdę

M i T napisał/a:
"Hereafter" nie odpowiadam

oraz
Cytat:
"Eden Lake"

z ciekawości

Heat - wielokrotnie :D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 08, 2011 21:28   

To jest niesamowite, myślę o scenie między Neilem a Vincentem Hanna. Spotyka się dwóch facetów, różnych, a tak bardzo do siebie jednak zbliżonych ludzi. Po wymianie kilku zdań, wiadomo jak byk, że zawiązała się między nimi swoista więź. Ostatecznie, tłumią jak mogą uśmiechy zdradzające rodzącą się męską solidarność, mimo że Hanna to pies na przestępców, stary wyga, a Neil obrabia banki egzystując poza prawem - choć ma swoje prawo i poza społeczeństwem, stojąc ponad nim. Nie umie inaczej, Hanna to rozumie, jestem tego pewien, ale mus to mus, jak będzie trzeba, czapa. Doskonale wiedzą o tym obydwaj.
-You never wanted a normal-type life?
-What the fuck is that? Barbecue and ballgames?
-That's part of it.
-That's nice. That your life?
- No. My wife spends half her time on the couch. My stepdaughter's got problems 'cause
her real father's a world class asshole. And every moment I got, I'm chasing guys like you.


Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lip 08, 2011 22:47, w całości zmieniany 6 razy  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lip 10, 2011 10:42   



Through the Wormhole S02E05 - Is There a Sixth Sense

http://www.youtube.com/watch?v=RTI-vEpboXA

Najlepszy film dokumentalny tego roku.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 10, 2011 17:30   

Wyobraźmy sobie, że Stone przenosi się z całym swoim majdanem, klamotami i plejadą rewelacyjnych aktorów w czasie do np. 75 roku, by nakręcić pomnikowy "JFK".
Scenariusz zostaje ten sam, a zdumieni ludzie w kinach słyszą (a na koniec widzą film A.Zaprudera) fragment, kiedy maksymalnie spietrany Ferrie wyrzuca z szybkością karabinu te oto pamiętne słowa:
Jack (Ruby oczywiście) was a pimp. A bagman for the Dallas mob.
Ran guns to Castro when he was on our side.
Castro was almost with us till we tried to whack him.
Everybody keeps flipping sides.
It's fun and games.
-How do the mob figure in this? -They're Agency too.
The CIA and the Mafia worked together for years trying to whack out the beard.
There's more to this than you could dream!
Check out something called "Operation Mongoose."
Government, Pentagon stuff. They're in charge.
But who pulls whose chain? Who knows?
"Oh, what a deadly web we weave when we practice to deceive."
Who killed the President?
Why don't you fucking stop it? Shit!
This is too big for you, you know that?
Who did the President? Fuck! It's a mystery.
It's a mystery wrapped in a riddle inside an enigma!
The shooters don't even know! Don't you get it?
Fuck, man! I can't keep talking like this!
They'll fucking kill me!
I'll fucking die!


Już widzę reakcje. Wkrótce po premierze znaleziono by ciało reżysera, a w gazetach:

- reżyser paranoik znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, wyklucza się udział osób trzecich
albo:
- O.Stone, twórca obrazoburczego filmu "JFK", uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Zmarł na miejscu wskutek masywnych krwotoków wewnętrznych.
albo:
- filmowy skandalista, który filmem "JFK" uderzył w podstawowe wartości narodu amerykańskiego, doznał rozległego zawału serca. W tej chwili przebywa w szpitalu w LA, a jego stan jest określany jako krytyczny.
albo też:
- komunistyczny kpiarz, nikomu wcześniej nieznany reżyser, twórca obraźliwego filmu o zamachu na prezydenta Kennedy'ego, uciekł do Europy. Władze USA żądają jego ekstradycji. Na terenie USA grozi mu więzienie za malwersacje podatkowe, homoseksualizm i kontakty z KGB
albo:
- aktorzy występujący w filmie, zostali zbojkotowani przez środowiska związane z Hollywood. Grozi im scenariuszowa posucha. Sypią się oskarżenia o agenturę.

Jaja by były po pieronie. Nie jakiś tam Trier, beczący głupoty, które ma wpisane w umowę ;) Wiecie: raz na rok Lars, by utrzymać wysoką pozycję w Cannes, musi publicznie wygłosić, że ma w doopie swoje filmy lub, że ma w doopie wszystko i wszystkich (pamiętajcie, gdy to mówi, wiedzcie, że jest w tym drugie dno) ;)
Spoko Lars, "Melancholia" chwilami mocno kopie. Gdybyś jednak, nawiasem mówiąc, zerwał z durną konwencją dogmy i przestał robić z siebie publicznego debila, byłbym zobowiązany.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lip 10, 2011 18:47, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lip 11, 2011 17:35   

"Enter the Void" - nie było seansu: zapuściłem i przeskipowałem stwierdzając, że taką pulpę zostawię na czas, gdy będę w stanie znieść kolejnego pretensjonalnego gniota - tym razem filmowanego z lotu komara albo muchy, whatever. Wstępna diagnoza: bywa, że jak się nie potrafi kręcić filmów, wymyśla się lep na warsztatowe dziury, zwąc go potem ... konwencją.
Nie wiem, czy Noe maskuje braki, czy aspiruje do szczerego uzewnętrznienia się, ale nie będzie miłości od pierwszego wejrzenia, to na pewno.
:|
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lip 11, 2011 17:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lip 12, 2011 00:41   

za to ja ciagle jeszcze Bobasow nie obejrzalam :>
za to ze swoimi bobkami ostatnio duzo podrozujemy. Maluchy odkryly tez swoja nowa pasje - uwielbiaja plywac - stad tez robimy analize porownawacza aquaparkow Polski Polnocnej ;)
szykujemy sie tez na krakowski - raz tam bylismy z mezem, kiedys tam, w zamierzchles przeszlosci - boby ogladaja go ciagle w necie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Lip 12, 2011 01:42   

Neska napisał/a:
stad tez robimy analize porownawacza aquaparkow Polski Polnocnej ;)

W Suwałkach jest ponoć spory Aquapark :D
Nie wiem, nie byłam, ale patriotycznie zapraszam :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lip 15, 2011 21:54   

"Abandoned", czyli znakomity horror Nacho Cerdy w sosie a la Andriej Tarkowski.

Świat poznał hiszpańskiego reżysera głównie za sprawą krótkometrażowych filmów, zwłaszcza "Genesis" i przekraczającego wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości "Aftermath".
Od razu mówię - odradzam ten drugi nieobeznanym ze skąpą twórczością Cerdy, bo można zostać niespodziewanie ZAATAKOWANYM ze skutkiem w postaci odwrócenia się od reszty pozycji w filmografii Hiszpana. Etiuda bowiem bez ogródek opowiada o lekarzu dokonującym nocnej sekcji na młodej pacjentce, by potem uprawiać z trupem seks. Wszystko podane na tacy wprost przed zdumioną japę oglądających.
Nacho Cerda jest twórcą owładniętym filmową obsesją śmierci i sypie lękami egzystencjalnymi jak z rękawa. Ich apogeum osiągnął właśnie w "Abandoned", filmie stanowiącym zaprzeczenie ordynarnego "Aftermath", choć myli się ten, kto sięgnie po niego w przeświadczeniu, że Nacho złagodniał. Nic podobnego, po prostu wiedziony fascynacją filmami Tarkowskiego, snuje egzystencjalną opowieść horrorystyczną, pełną podskórnego, niemożliwego chwilami do zniesienia napięcia i niedopowiedzeń.
Film jest nieco surrealistyczny, oniryczny i przesiąknięty atmosferą lęku przed śmiercią i bezradnością w obliczu fatalnej przeszłości, którą bohaterka odkrywa, narażając się na powolne zejście w niebyt.
Cerda opowiada historię Amerykanki urodzonej w Rosji. Wyrusza ona właśnie do wschodniej Europy, by tam dogrzebać się swej historii, utraconej w odmętach przeszłości.
Pragnie dowiedzieć się o losie swoich nieznanych rodziców, odczuwa także niepokój związany z poczuciem bezsensu własnej egzystencji. Obarczona wewnętrzną pustką i melancholią utraconych lat, ląduje w swoim ojczystym kraju, który będzie połykał ją stopniowo, bez pośpiechu. Jest od niego tak dalece oderwana, że nawet nie czyta cyrylicy. By nie zdradzać za wiele, choć film jest sprzed kilku lat i prosi się o drobiazgową analizę, napiszę jedynie, że kobieta znajduje na miejscu podejrzanego przewoźnika, człeka o fatalnej aparycji, który niczym Charon, przewiezie ją starą ciężarówką w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach by się nie zapuścił. Od momentu, kiedy ciężarówka zatrzymuje się wśród leśnej głuszy, a Anatolij (przewoźnik) opuszcza auto, zostawiając kobietę samą, ciarki regularnie przechodziły falami po moich udach - dokładnie tak samo jak kilka lat temu, gdy widziałem "Abandoned" po raz pierwszy, zachęcony jedynie fenomenalnym plakatem.

Myślę, że jest w tym filmie sporo scen, które uniemożliwiają samotny seans w porze nocnej. Już sam klimat nieuchronności wydarzeń, muzyka (dark ambient) i niezwykłe postacie doppelgängerów, złożą się na wyjątkowo - jak mawiają - klimatyczny i sugestywny horror, kojarzący się ze "Zwierciadłem" Tarkowskiego, który - jak wiadomo - horrorem jednak, mimo wszystko, (mimo nastroju) nie jest.

Nacho Cerda od dłuższego czasu milczy, zupełnie jakby "Abandoned" pogrążył go w stagnacji, choć z drugiej strony wiadomo: TAKIE FILMY NIE SPRZEDAJĄ SIĘ niczym naleśniki w Różowym Słoniu. Gorąco polecam, ale pod warunkiem, że na podorędziu jest coś na pocieszenie, ponieważ, by zrzucić z siebie nastrój "Porzuconych", nie wystarczy nałożyć różowe bryle zrobione z byle shitu. To nie działa :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Lip 19, 2011 20:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lip 21, 2011 20:19   

Nie można mieć wszystkiego naraz: i zemścić się na świecie, i żyć dalej. A więc zemsta!
Patrick Süskind — Historia pana Sommera

"Harry Brown" Daniela Barbera, kolejny znakomity film brytyjski, kreślący wynędzniały, przerażający obraz ulatniających się wartości. Film o zemście, o przyzwoitości starego człowieka, którego system etyczny uległ miażdżącej konfrontacji ze współczesnym nihilizmem brytyjskiego blokowiska, gdzie istnieje hierarchia oparta na priorytecie bezwzględności. Jesteś kimś, bo pały s.r.a.j.ą na twój widok ze strachu, a prokurator chowa głowę w piasek. Patologia, jaką Barber pokazuje bez ubierania w ładne słowa, nie chowa się przed widzem za domysłami i symboliką, co pozwala lepiej zrozumieć intencje Harry'ego, głównej postaci filmu.

Rola Browna przypadła staruszkowi Michaelowi Caine'owi i tu się zatrzymam na dłużej, bo udział aktora starej daty, uwielbianego przez Brytoli, w filmie o takim profilu, wydaje się być czymś wyjątkowym i zasługuje na kilka słów więcej.
Caine nie stronił od ról niejednoznacznych, bywał również typem spod ciemnej gwiazdy, manipulatorem, lekarzem uzależnionym od eteru (kapitalny "Cider House Rules"!) czy mordercą. Jego warsztat nie polega na rozłożystej ekspresji, nie zmienia się diametralnie z roli na rolę niczym u Roberta Duvalla, ale przeważnie jest to najwyższa półka w sztuce kreowania realistycznych postaci - bez przerysowań, zbędnej teatralności czy wydestylowanych z biegiem lat manieryzmów. Ostatnio zachwycałem się rolą Caine'a w skrajnie kameralnej psychodramie "Sleuth", gdzie prowadził psycho-grę z Judem Law. Film ten nie znalazł jednak swego polskiego dystrybutora z obawy przed słabą oglądalnością. Szkoda, bo "Sleuth" kładzie na parkiet wiele wydumanych europejskich filmideł, z których nie idzie wyciągnąć trzymającej się kupy interpretacji, no może poza tym, że krytycy ją wyciągają, nazywając "głębią przekazu". Od pewnego czasu nabrałem do europejskiego kina mocnego dystansu i bardzo precyzyjnie wybieram tytuły z obawy przed zalaniem mózgu przez produkt autorstwa jakiegoś roztrzęsionego nad światem polit-poprawnego studencika art-szkoły, którą pomógł mu rozpocząć tatuś z b :razz: hemy. Być może po osiągnięciu pewnego wieku, człowiek przestaje ekscytować się byle shitem, określanym przez media filmem kultowym (co to w ogóle znaczy, do diabła? Że mam co, modlić się do filmu? )
Po tej gorzkiej dygresji, wracam do roli Michaela Caine.
Harry Brown to leciwy, tak się składa, komandos na emeryturze. Żyje w blokowisku, w mieszkaniu wbitym w ścianę socjalnego baraku. Żona w szpitalu, nie ma z nią kontaktu, ponieważ zapadła w śpiączkę, poza tym, tylko jeden wypróbowany przyjaciel Leonard, z którym spotyka się w knajpie na szachach. Starość każdego dnia ma ten sam wymiar, nic się nie zmienia, do momentu aż najpierw: umiera żona, a potem zostaje zamordowany jedyny przyjaciel.
Po odejściu żony Harry zapada się w smutku, ale brutalny mord na znajomym, powoduje, że staruszek podejmuje karkołomną krucjatę osiedlową przeciwko nastoletniej gangsterce. Wygląda bardzo znajomo, bo motyw zemsty jest regularnie eksploatowany i mocno eksponowany w kinie sensacyjnym, ale rzadko ukazuje się go w sposób wywołujący odzew emocjonalny u odbiorcy. Tak było choćby w przypadku piorunującego i najlepszego filmu Wesa Cravena "Ostatni dom po lewej stronie". Pierwowzór był tak dojmująco sugestywny i przygnębiający, że autorzy remake'u, nie wytrzymali chyba presji i obarczyli film częściowym happy endem, niejako ustawiając, dobry o dziwo film, pod widza współczesnego.
Współczesny widz lubi, jak napisom końcowym towarzyszy jakiś cool-kawałek muzyczny z MTV lub z aktualnej listy przebojów, zwykle skoczny. To dziwne zjawisko i częste. Nawet taki rasowy brainfucker jak "REC", nie uchronił się przed tym zabiegiem.
W opisywanym "Harry Brown" przemoc występuje w swej najbardziej aktualnej formie. Młodzież już nie buntuje się przeciwko czemukolwiek, a ich rodzice siedzą w "interesie", o czym przekona się widz. Tatuś rządził dzielnicą, syn zajmie się dokładnie tym samym.
Agresja nastolatków jest wprost analogiczna do tej z "Eden Lake". I jeden i drugi film są generalnie tożsame, gdyż opisują przemoc przekazywaną z pokolenia na pokolenie jak fach, rzemiosło. Nie ma tu żadnych ojców chrzestnych, jak u Coppoli, jest za to okrutny wujek z mordą przestępcy instruujący młodego, jak zabijać bez plamienia wszystkiego wokół krwią. Sceny w barze pod koniec, powodują, że pośladki spinają się wskutek napięcia.
Obraz czegoś w rodzaju rodzinnych klanów przestępczych, od dłuższego czasu obecny jest w brytyjskim kinie, bezlitośnie ukazującym problemy społeczne swego kraju. Cóż, kino na tym korzysta. To przerażające, ale tak jest. Sytuacja na Wyspach zaowocowała nie tylko znakomitymi "Eden Lake", "Harry Brown" czy "To jest Anglia", ale tytułami rodem z kina grozy. Reżyserzy skwapliwie korzystając z motywów rozkładu społeczeństwa angielskiego, upichcili kilka godnych uwagi filmów, np. "Disappeared" czy "Heartless".

"Harry Brown" w sposób zajmujący odświeżył motywy filmowe znane np. z "Death Wish", lecz klimat, jaki towarzyszy projekcji filmu Barbera, jest o wiele bardziej gęsty, co powoduje, że historię zemsty Browna, traktujemy bardziej poważnie niż potyczki Bronsona, zwłaszcza te poza początkiem cyklu. Harry nie jest żadnym super-mścicielem. To stary człowiek, poważnie niedomaga na zdrowiu. Widzimy w jednej ze scen, kiedy pada na bruk, nie może dalej biec, płuca mu nie pozwalają. Barykady, jakie stwarza starość, po prostu.
Ale Harry zapolował. Zapolował na ludzi, którzy według jego systemu wartości, stanowią zaprzeczenie wojownika, żołnierza. Zabijają dla rozrywki, gdy on walczył, bito się o ideały, jakąś sprawę. Na osiedlu kwitnie handel narkotykami i bronią, rudery pełne są typów, których nawet fizycznie ciężko jest uznać za ludzi, bo w pierwszej chwili przypominają istoty z piekła rodem. Jest taki ważny motyw w filmie, kiedy Harry kupuje od handlarzy broń. Nie może spokojnie dobić targu, obok na kanapie leży zaćpana dziewczyna, a handlarze są totalnie napruci i ciągle coś wciągają. Dziewczyna prawdopodobnie umiera, a naokoło totalny bardak i syf. Jeden z handlarzy wygląda jak nocna zmora albo jakiś mutant z Zach. Virginii. Brown sugeruje, by zadzwonić po karetkę, bo dziewczyna chyba umiera, więc tamci zaczynają się wnerwiać. Sytuacja zaczyna robić się napięta do granic możliwości, minuty trwają wieczność... i wreszcie Harry wypala do pierwszego z nich. Potem następny, potem zabiera dziewczynę, zawozi ją pod szpital, układa ją tak, by obciążyć klakson i ucieka. Coś nieprawdopodobnego, ciekawe, czy Tarantino widział.
Barber pogrywał na moich nerwach do samego końca.
Byłem zaskoczony, że Michael Caine, leciwy aktor, zagrał VABANK; nie w blockbusterze, nie w komedii romantycznej, czy w obsadzie durnego dreszczowca z kategorią dla dzieci z rodzicami, ale w pierwszorzędnym filmie, bezceremonialnie czarnym, okrutnym, prawdziwym i szczerym - takim, gdzie jak nie strzelisz bandycie prosto w pysk, zostaniesz zrównany z ziemią, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Dobryzm poległ, ideały muszą być elastyczne. Jedna z bohaterek, Alice, pracuje w policji. Stara się postępować w zgodzie z literą prawa i przez to ściąga na siebie widmo śmierci.
Barber dobitnie kazał swoim postaciom skonfrontować się z rzeczywistością typu: albo my albo oni. Ktoś bez złudzeń wybierze bez większych problemów, jak Harry Brown, ale ludzie pokroju Alice, zostaną po prostu... zweryfikowani w sposób ekstremalny. Szkoda, że reżyser nie był do końca odważny i konsekwentny. Gdyby Alice została brutalnie zgwałcona i zmasakrowana, a Harry uległ organom ścigania, mielibyśmy postawioną kropkę nad i. Stałoby się tak, jak stać się musiało. Za to mamy troszkę wymęczoną nadzieję. Miałem wrażenie, że Alice otrzymała podwójną lekcję - pierwszą od łachów z ulicy, a drugą od swoich pracodawców, zaś Harry po prostu przetrwał.
Takie zakończenie, wbrew mojej - być może wymuszonej pretensji - pozwoli mi wracać do tego filmu częściej, bo mimo wszystko fajnie widzieć, gdy taki ktoś jak Harry Brown, daje radę przetrwać w nie tyle betonowej dżungli, co w dżungli bez żadnych zasad.

Młodzież gra świetnie, wręcz wybitnie.
Aktorskim łącznikiem między "H.Brown" a "Eden Lake" jest znakomity, bezbłędny Jack O'Connell. Widać, że jest etatowo zatrudniany do ról młodocianych przestępców, już chyba przyrósł do nich. Cała reszta również bez najmniejszego zarzutu.

Reasumując,
Kawał kina szarpiącego nerwami z najwyższej półki, mimo że to dopiero pierwszy film pełnometrażowy Barbera. Kino rodem z Wysp, jeśli chodzi o eksplorację sytuacji nizin społecznych, w moim przekonaniu ma pozycję nie zagrożoną w Europie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 16, 2011 01:52, w całości zmieniany 9 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 24, 2011 21:23   

Co na to George? :hihi:



Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lip 24, 2011 21:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lip 26, 2011 22:30   

Dzisiejszej nocy będziemy z Marishką oglądać "Ironclad" - film o rycerzach i obronie zamku Rochester przez facetów, którzy nie wiedzieli, co to różowa koszula i żel w kudłach 8)


Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lip 30, 2011 17:05   

Właśnie w tej chwili trwa na infowars rozmowa między Jonesem a gościem z Ministry, który uczestniczył w realizacji "AI" Spielberga - filmie, który pierwotnie miał reżyserować Kubrick.
Jones już 4 raz zadaje pytanie w temacie "Eyes Wide Shut", a koleś za każdym razem unika tematu jak ognia. Dotyczyło w dużej mierze faktu usunięcia przez Kubricka 27 minut z filmu, czego Mistrz nie chciał zrobić. Pytanie: co zawiera ten materiał, skoro nie ma go NIGDZIE, na żadnym bonusie, w żadnym wydaniu?

No i właśnie po przerwie reklamowej, powracają do rozmowy, ale już ani słowa o "Eyes Wide Shut". Jak pewnie wiecie, to jeden z 5 moich absolutnie ulubionych filmów i naprawdę dużo bym dał, by zobaczyć urżniętych 27 minut. Nawet nie dlatego, że być może zawierają coś więcej niż tylko fascynujący kawał scenariusza.

Zwykle dzieje się tak, że deleted scenes lub jakiś materiał dodatkowy umieszcza się w wersjach DVD lub na Blu. Działo się tak prawie z każdym filmem poza "Oczami szeroko zamkniętymi". Nie rozumiem, skoro i tak film otrzymał R-Rated. To co tam było? Rockefeller posuwał w tyłek posąg Baala, czy bohater Cruise'a posuwał prezydenta USA przebranego za królika?? :hah:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Lip 30, 2011 20:53, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 19:32   



Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 03, 2011 19:20   

Mark Kostabi 2009 :o http://www.youtube.com/watch?v=30BC7vDg2hg
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 04, 2011 18:50   

Tomek, z dedykacją dla Ciebie - kolejny piękny "dziad" :D Ciekawe, czy rozpoznasz, bo to "oryginał" (fota z 2010):



Mam ochotę na ten film...

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 04, 2011 18:53   

eeee....coś nie tak, nie wiem. Wpierw skojarzyłem z Ch. Lee.

Tomek

ps: Cholera, nie poznałem, a to Frank Serpico we własnej osobie :)
Dziękuję Koteczko :hug:
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sie 04, 2011 19:00, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sie 05, 2011 17:21   

O ironio! :)

Właśnie rozpocząłem powtórkę filmów z Johnem Rambo, tzn. w grę wchodziły początkowo tylko 2 pierwsze i ze względu na wyjątkową oldskulową brutalność, także ostatnia, tj. po prostu "John Rambo". Trzeciej nie widziałem i jak się okazało, był to błąd.
Dlaczego?
Zwykle czytam komentarze na filmwebie, by się pośmiać z buractwa, ale zdarzają się normalne wpisy, a ten mnie zachęcił.
Cytat:
Kto by pomyślał, że z amerykańskiego punktu widzenia Rambo III stanie się niepoprawny politycznie... ; ) Romantyczna wizja Talibów jako szlachetnych bojowników o wolność... to se Jankesi piwa nawarzyli...

autor: Paracelsus

Coś mi się zdaje, że na dłużej zatrzymam się przy kinie akcji lat 80-tych :hihi:

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sie 06, 2011 20:43   



Coś dla Miśka. :D Dokument o malarzu, który nie maluje, nie tytułuje, a nawet nie wymyśla swoich obrazów. Ma od wszystkiego taniopłatnych pracowników. 8)
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Sie 06, 2011 20:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 07, 2011 16:55   

Waldek, od razu widzę muzyczny band, który nie gra, nie umie grać, nie komponuje, nie jeździ w trasy i nie wie nawet, jak wygląda studio nagrań czy mikser. Wszystko to robią za nich np. żółtki i to w Chinach - oczywiście za wynagrodzenie iście menelskie. Potem, gotowy materiał w formie płyty wraca do artystów jako ich produkt :D

Wiesz, co jest moim największym filmowym koszmarem? Nie tylko to, że widza obecnie traktuje się jak przygłupa i dorośli ludzie chodzą na film dla dorosłych z kat. PG-13, ale zakusy, by autentycznych aktorów zastępować ich komputerowymi, nazwijmy to, avatarami.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 07, 2011 16:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 20:11   

Dario, widziałeś?


Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sie 15, 2011 21:31   

M i T napisał/a:
Dario, widziałeś?


Tak
gra aktorska bez zastrzeżeń , ale fabuła ? dziwna , naciągana - nie powala .
dla mnie słabo , ale ... czasami się nie zgadzamy w ocenie :-)

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 22:42   

Eeeee..lecz nie wyraziłem jeszcze opinii :)
Wal śmiało, co było naciągane, bo trudno mi rozgryźć ten film.
Ja myślę, że motyw przemiany duchowej poprowadzono topornie.

Tomek
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Sie 15, 2011 22:48   

M i T napisał/a:
motyw przemiany duchowej poprowadzono topornie

Na taką rekomendację czekałem, trzeba obejrzeć.
:-)
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 16, 2011 17:55   

M i T napisał/a:
Wal śmiało


niestety , bez ponownego obejrzenia nie mogę uczciwie ( a nieuczciwie nie chcę ;-) pisać o konkretach , drugi raz oglądać nie zamierzam - szkoda czasu .
Skoro nie pamiętam szczegółów po kilku miesiącach film słaby , przeciętny i już :-)

ale ... zwrócę Twoją uwagę na dwie role warte Oskara ( wiem , Oskary guzik warte ) jednak dla mnie "mistrzostwo świata" :

1. Edward Norton właśnie w filmie Lęk pierwotny/Primal Fear ( 1996 ) jeśli widziałeś wiesz o co chodzi , jeśli nie widziałeś ... w to nie wierzę :D

2. Robert Duvall w filmie Adwokat (1998) z J.Travoltą . Rola drugoplanowa w zasadzie , ale JAKA , skromny prawnik "urzędnik" rutyniarz - wyjadacz - zagrane perfekcyjnie

takie role zapamiętuję na lata

jak myślisz - dobre ?

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 16, 2011 19:48   

dario_ronin napisał/a:
2. Robert Duvall w filmie Adwokat (1998)

Duvall dobry jest chyba w każdym filmie. Mnie się bardzo podobała jego genialna gra w "The Apostle". Widziałeś?

http://www.stopklatka.pl/...?fi=63&sekcja=1

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Sie 16, 2011 20:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 16, 2011 20:30   

Cytat:
"The Apostle". Widziałeś?


chyba nie , ale obejrzę jeśli ciekawy

?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 18, 2011 15:55   

dario_ronin napisał/a:
Robert Duvall

Ten aktor jest fenomenem, jedynym w swoim rodzaju. Ponoć, choć może są to ploty, jest wpisany w Guinnessa jako aktor, który potrafi wcielić się w rolę do tego stopnia, że nie można w jego bohaterach odnaleźć jego samego. To zdaje się potwierdzać.
Weźmy pierwsze z brzegu:
- Tom Hagen (Godfather)
- Podpułkownik Bill Kilgore (Apocalypse Now)
- Józef Stalin (Stalin)
Nie mają wspólnej cechy, jak np. konkretny i stały manieryzm aktorski. Duvall chyba je kasuje, gdy tylko się pojawiają. Po prostu facet na czas zdjęć porzuca całkowicie samego siebie, a potem staje się kimś innym, niczym Zelig u Allena. Każdy aktor, nawet najlepszy, przemyca w rolach bazę złożoną z osobowych manieryzmów mimicznych, ale nie Duvall.
Być może ja się mylę, może podobieństwa są bardzo subtelne, być może oparłem spostrzeżenie o role mocno kontrastujące, ale się zobaczy. Po prostu trzeba siąść na tyłku i przestudiować jego filmy 8)

Tomek

P.S. A ja będę dalej obstawać przy "Apostole" :)
http://www.youtube.com/watch?v=-UM-MJn2K7Q

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Sie 18, 2011 17:04, w całości zmieniany 5 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 18, 2011 18:08   

M i T napisał/a:
A ja będę dalej obstawać przy "Apostole"


już mam , znajdę czas będzie seans :-)

Tomku , widziałeś Lęk Pierwotny ? co myślisz o roli Nortona ?

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Sie 18, 2011 18:50   

Dario, zapomniałem się odnieść. Nie widziałem, nadrobię bardzo szybko. Mam ku temu ważny powód. Brzmi, co następuje: Edward Norton i np. Ryan Gosling to jedni z moich ulubionych aktorów młodego pokolenia. Delikatni, a grający nieobliczalne role, bardzo męskie mimo wszystko. To samo Matt Damon, ostatnio nawet Mark Wahlberg.

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 18, 2011 19:15   

staram się nie oceniać "po wyglądzie" , ale w jego wypadku dałem się zwieść
http://www.pollsb.com/pho...ward_norton.jpg

" Norton studiował astronomię i filologię japońską. W 1991 ukończył Uniwersytet Yale z dyplomem z historii. Rozpoczął pracę w firmie The Enterprise Foundation, którą założył jego dziadek. Edward pracował w filii w Osace, ponieważ płynnie mówi po japońsku."

http://1.fwcdn.pl/blog/330111/548506.1.jpg

przyznaję uczciwie i przepraszam

;D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Czw Sie 18, 2011 19:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Sie 19, 2011 02:33   

Dario, a niech mnie...
Kiedy się ogarnę, napiszę więcej. Uwwwwielbiam takie rekomendacje! Wielki film!
Twist finalny zwala na kolana. Nigdy nie napisałbym tak entuzjastycznie o filmie z Gere :shock:

Tomek
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sie 20, 2011 10:29   

M i T napisał/a:
Uwwwwielbiam takie rekomendacje!


robim co możem :D

"Ryśka" lubię szczególnie po Mr. Jones - piękny film i wspaniała rola

Dar
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Sie 20, 2011 11:36   

The Marathon Man / Maratończyk (1976) - film wart przypomnienia

genialny thriller autorstwa Johna Schlesingera

Laurence Olivier ( najwyższy poziom aktorstwa )
Dustin Hoffman
Roy Scheider

" John Schlesinger stworzył thriller doskonały, który każdy kinoman powinien znać."
http://www.filmweb.pl/use...ezpiecznie-6024

polecam , będziecie zadowoleni :D

Dar
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 20, 2011 15:08   

dario_ronin napisał/a:
film wart przypomnienia r

Zdecydowanie. Doskonale wpisuje się w szereg wybornych, wypielęgnowanych pod każdym względem dramatów sensacyjnych, jakimi szczyci się amerykańskie kino lat 70-tych.
Obecnie podejmowane są bardzo nieśmiało próby wskrzeszenia ducha tamtych filmów (np. przyzwoity "Amerykanin"), ale niewielu udaje się to w 100% (vide "Heat"). Zresztą w latach 90-tych mieliśmy generalnie do czynienia z odrodzeniem wielkiego amerykańskiego kina sensacyjnego. To był wspaniały czas. I to już nie wróci, publiczność zdziecinniała.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 20, 2011 15:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 21, 2011 16:23   

dario_ronin napisał/a:
gra aktorska bez zastrzeżeń , ale fabuła ? dziwna , naciągana - nie powala .dla mnie słabo , ale ... czasami się nie zgadzamy w ocenie :-)Dar


Wady:
- fabuła jest w porządku, problem leży w długości filmu, jest zbyt krótki na rzetelne poprowadzenie głównych wątków. Stąd skróty, które rażą szczególnie w przypadku nagłej odmiany w postawie postaci Nortona. 150 minut byłoby optimum :)

Zalety:
- świetny DeNiro. Facet-żółw: zamknięty w skorupie emocjonalnej z przyduszoną wolą - pogrążył nie tylko siebie, ale także żonę, której nakazał niejako szantażem emocjonalnym tkwienie u swego boku (też był szurnięty, tak pewnie jak ludzie, którym wbijał w papiery stempel o warunkowe zwolnienie, może nawet bardziej). To faktycznie częstokroć kończy się dewocją (jak u jego żony: "czuję, że więzisz moją duszę w lochu" - wtedy powinni się natychmiast rozstać, mimo dziecka), kochankiem/kochanką, samobójem czy choćby zabójstwem w afekcie.
- bardzo dobry Norton, choć już nie robił takiego wrażenia jak w "Primal Fear" czy "Fight Club". Trochę zbyt moralizatorski, taki cool trendy new ageowy postępowy. Nie byłoby tego zarzutu pewnie, gdyby film trwał odpowiednio długo, by uwiarygodnić to i owo.
- muzyka: prawie niesłyszalna, prawie ambient, w tym akurat gatunku idealnie skomponowana.

No i pozostaje kilka słów o Jovovich, bo jej bohaterka to 80% zajebistości filmu.
Otóż, nigdy nie widziałem tak fenomenalnie i lekko grającej Jovovich. Idealna sucz, wredny babsztyl, wyrafinowana pinda i jednocześnie totalnie zagubione dziecko ubrane w dorosłe ciało, którym rozgrywa swoje życie. Doskonała rola!!!
To ona jest osią dramatu.

No i tyle, dobry film.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 21, 2011 16:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 21, 2011 18:08   

http://www.youtube.com/watch?v=Bn9GfBz3M68
nie byłam w kinie wiec trzeba by zobaczyc... ;D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 01:17   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 01:37   

Czemu piszesz tak mało Neska?
"Pomógł" jest, prócz oczywiście szczerości przebijającej przez Twoje posty, za dokładnie ten fragment:
Cytat:
Ja tam jeszcze widzialam lekkie szalenstwo i napinke rodzicow (chyba z USA czy Holandii? juz nie pamietam, od tej jasnowlosej dziewczynki) w stymulowaniu rozwoju dziecia - zajecia umuzykalniajace, czytanie na sile, zabawy edukacyjne kontrastowo do naturalnosci u murzynkow, gdzie dzieci ucza sie dokladnie tego samego przez po prostu towarzyszenie rodzicom

i za polecenie filmu, który idealnie wpisuje się w coś, co przeczytałem ostatnio drugi już raz (dziwię się, że nie setny), a co nazywa się "Dotknięcie pustki" i powinno funkcjonować pod jeszcze innym tytułem: "Zejście po zdobyciu Siula Grande, czyli Największy Fuks Świata Tego" - ofkors, nie umniejszając life force Joe Simpsona.

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 01:53   

Dziekuje.

juz jestem, bo dopiero wrocilismy z wakacji. Teraz sie pierzemy i wracamy do rzeczywistosci.

A Dotkniecie pustki tez lubimy :) Twoj tytul trafiony ;) i jeszcze sie przyjaznia :]
A czytales Wyzej niz kondory?

Kurcze, juz sie napalamy na ten film powyzej, mniam mniam 8)

wiecej maja fajnych wspominek http://youtu.be/qQqNMYyc9gM od razu by sie gdzies tak pojechalo w gory bez dzieci http://youtu.be/jy47x3__su4

http://youtu.be/dW3F7tStmI8
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Sob Sie 27, 2011 02:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 13:43   

Czytałem, choć raz i niewiele pamiętam. Kupiłem ją na Szpitalnej w Krakowie, w twardych oprawach i chyba mnie nie zachwyciła jakoś szczególnie, bo teraz, po przeprowadzce, nie mogę jej namierzyć. Swego czasu miałem wielką kolekcję literatury wysokogórskiej, z której zostało mi niewiele, ale w moim uznaniu sam cymes - idealny do adaptowania na potrzeby filmu, jak choćby zmagania H.Buhla z Nanga Parbat. Kilka razy wracałem do Joe Taskera (chyba już nie żyje, runął z nawisem czy jakoś tak), Kukuczki oczywiście (nieźle mu poszło spisanie swoich podbojów, zwłaszcza organizacje wypraw za komuny :) ), rzeczonego Buhla ("Poniżej i powyżej 8000m") i znakomicie piszącego, trochę jak Simpson - Tadka Piotrowskiego (też nie żyje, chyba pochłonęła go K2). Mam jego dwie bardzo dobre książki: "W burzy i mrozie" i kapitalne relacje z wypraw w góry norweskie (m.in. słynna Ściana Trolli), czyli "W lodowym świecie trolli".
Połażę po allegro, to dokupię jeszcze coś o Rudkowskiej może, no i pozostałe Joe Simpsona oczywiście. Ostatnio będąc w Empiku usłyszałem, że mieli daawno temu tylko 2 tytuły. Rozczarowanie.
W sumie czekam wciąż na porządny film o wspinaczce, ale nie dobry, bardzo dobry, lecz wybitny, totalny, ekstremalnie wypasiony. Ekranizacja "Touching the Void" była dokładnie schrzaniona. Aaaa..jeszcze zerknę na "Nordwand", zupełnie o nim zapomniałem. Tyle że znów - bohater dramatu, czyli Eiger, ma w filmie dublera. Bez sensu.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Sie 27, 2011 13:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Sie 27, 2011 14:02   

W mojej biblioteczce mam książkę 'wszystko o Wandzie Rutkiewicz" - wywiad rzeka Barbary Rusowicz. Rewelacyjnie się ją czyta, Pamiętam gdy czytalam tą książke , nic w okół mnie nie istniało, pustka, moje ciało było pustką, czułam tylko istnienie mojej psyche, moich myśli związanych z wydarzeniami zawartymi w opisie. Pamiętam że z jednej strony podziwiałam tych ludzi a z drugiej gardziłam nimi z powodu braku szacunku do życia. Bardzo wyraziście wyobrażałam sobie każdą sytuacje w której gineli Ci ludzie. Nie mogłam zrozumiec, że można aż tak oddac się pasji, nawet za cene życia.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 15:12   

Molka napisał/a:
Nie mogłam zrozumiec, że można aż tak oddac się pasji, nawet za cene życia.

Ja to trochę rozumiem. Góry mają w sobie coś takiego, że nierzadko pasjonat zaryzykuje własne życie, żeby pójść dalej, wyżej.
Żeby to lepiej zrozumieć polecam znakomitą książkę "Komin Pokutników" Jana Długosza.

Ostatnie dobre filmy, jakie oglądałem:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu
"Plac Zbawiciela" Krauzego - dość mocny film; o czym? o miłości, zdradzie, problemach z kredytami, o umniejszaniu, etc.
"Skazani na Shawshank" - o tym jak można sobie poradzić w bardzo ciężkim więzieniu i jak z niego uciec
"Lato Miłości" Pawlikowskiego - nietuzinkowy film opowiadający o różnych emocjach, uczuciach, więzi jaka zaistniała pomiędzy dwoma kobietami
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 15:52   

Hannibal napisał/a:


Ostatnie dobre filmy, jakie oglądałem:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu


Właśnie oglądam "Pręgi", :) kiedyś słyszałam coś o tym filmie i przypomniałeś mi teraz... jak Frycz gra, to ja muszę już to oglądac, uwielbiam Go jako aktora... :P
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 15:57   

Hannibal napisał/a:
"Pręgi" - coś o toksycznym ojcu, o tym jak jego syn przejmuje wiele z jego brutalnych zachowań w dorosłym życiu

Film bardzo dobry tylko do połowy - znakomita, przekonująca rola chłopca (Wacław Adamczyk), świetny Frycz. Żebrowski natomiast film kompletnie "położył" swoją beznadziejną grą (gra? jaka gra w ogóle? ten gość powinien ograniczyć się tylko i wyłącznie do czytania patetycznych 19-wiecznych wierszy ze sceny).

W zasadzie jedyny taki polski film wyraźnie pokazujący wpływ przemocy doświadczonej w dzieciństwie na rozwój osobowości bohatera, ALE co z tego, skoro Żebrowski spartaczył to, co miał naświetlić...

Hannibal napisał/a:
"Plac Zbawiciela" Krauzego - dość mocny film; o czym? o miłości, zdradzie, problemach z kredytami, o umniejszaniu, etc.

Aaaarrrrgggghhhh... O "problemach z kredytami"? Et tu, Hannibal?
Jak dla mnie - jeden z najlepszych filmów polskich ostatnich lat. Rozwala widza maksymalnie swoją prawdziwością. Nie widziałam chyba lepszego pokazania totalnej BEZNADZIEI. Znakomite, mega realistyczne studium DEPRESJI (świetna rola Jowity Budnik), toksycznej żmii-manipulantki - matki/teściowej (Ewa Wencel) i bezjajowego, maksymalnie uzależnionego, maminsynka. I w tym wszystkim jeszcze dwójka bobinków... Brak komunikacji, zrozumienia i współczucia. Brak wyjścia...

A propos miłości - Hannibal, gdzie ją dostrzegłeś w tym filmie? Chyba, że miałeś na myśli jej TOKSYCZNE odmiany, ale te nie nazywałabym miłością...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 16:24, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 17:09   

M i T napisał/a:
Aaaarrrrgggghhhh... O "problemach z kredytami"? Et tu, Hannibal?

No z życiem na kredytach - coś z czym ma do czynienia gro współczesnych rodzin. Do tego dochodzi rozwiązłość, kiepska zdolność do dobrania sobie partnera życiowego.
A coś takiego sprzyja intensyfikacji owej "totalnej beznadziei", o której napisałaś.
M i T napisał/a:
A propos miłości - Hannibal, gdzie ją dostrzegłeś w tym filmie? Chyba, że miałeś na myśli jej TOKSYCZNE odmiany, ale te nie nazywałabym miłością...

Nie no, jasne. Mamy jej różne toksyczne odmiany - Beaty w stosunku do Bartka, Bartka do matki (Teresy) i na odwrót.
A co powiesz o uczuciu Beaty do bobinków?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 17:32   

Hannibal napisał/a:
A co powiesz o uczuciu Beaty do bobinków?

Trudno o zdrowe, matczyne uczucia, kiedy cierpi się na ewidentnie postępującą depresję kliniczną! Wszystkie relacje w tym filmie są mocno zaburzone, a dzieci - jak zwykle w takich układach - są pokrzywdzone (chora matka, toksyczna, knująca babka, nieobecny ojciec, etc.)...

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 17:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 19:35   

Właśnie skończyłam oglądać "PRĘGI". :P
Ten film pokazuje bardzo ważną rzecz, o której pisałam tutaj w innych wątkach a mianowicie to, że przemoc w rodzinie jest elementem "łańcucha" który ma swój początek w przeszłości i przekłada się na przyszłość. Ojciec stosujący przemoc wobec syna , ale to nie jest wszystko do końca takie proste. Targany wyrzutami sumienia ojciec nie potrafi inaczej, dlaczego? Bo sam najprawdopodobniej doświadczał przemocy w dzieciństwie. Syn już dorosły, zachowuje się identycznie jak ojciec bo nie potrafi inaczej. Podświadome zachowania oparte na "chorych" wzorcach wyprzedzające zdrowe reakcje. Świetna scena która obrazuje spieprzone dzieciństwo ojca,, scena z wiatrakami, rewelacyjnie zagrana przez Frycza, ojca chłopca. Ojciec robi synowi wiatrak na zadanie szkolne. Bardzo się stara, wkłada w to dużo „serca”. Po ukończeniu dzieła odczuwa wyraźną satysfakcje ( ojciec w roli chłopczyka czekającego na nagrodę, na coś co w dzieciństwie nie dostawał zbyt często). I jakie rozczarowanie kiedy okazuje się że z nagrody” nici”, a tak chciał poczuć się doceniony.
Przełomowe momenty w życiu syna i ojca pokazują im ich niedoskonałości i ułomności. Ucieczka syna uzmysławia ojcu jego błędy, śmierć ojca i jego „przepraszam” na łożu śmierci jest momentem przełomowym dla syna. Sama jego ucieczka z domu i odcięcie się od "korzeni" niewiele pomaga, syn miotany demonami z przeszłości nie radzi sobie ze sobą, oddaje innym to czego sam doświadczał że strony ojca; gniew, agresje, przemoc. Dopiero słowo„przepraszam” ze strony ojca działa niczym cudowne lekarstwo, wybaczenie co prawda po śmieci ojca, pozwala synowi "oczyścić" samego siebie i zrozumieć cały ten chory mechanizm. Syn doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest odbiciem ojca, ale dopóki nie uzmysławia sobie że ojciec też był ofiarą swoich rodziców, dopóty ma żal i nienawiść którą nieświadomie przelewa na każdego kogo napotyka na swej drodze. Teraz istnieje jakaś tam szansa, że jego życie będzie wyglądało inaczej z uwagi na fakt, iż rozumie dlaczego był raniony i rani sam, ale nie mamy stu procentowej pewności że poradzi sobie z tym problemem. Może być tak, że jako ojciec będzie podobnie traktował swoje dzieci, nie dlatego że jest z gruntu zły, ale dlatego że jest ofiarą przemocy i błędne koło się zamyka. Inna opcja jest taka, że wszystko w jego życiu będzie wyglądało inaczej, pozytywnie, być może pomoże mu w tym miłość do kobiety i uwolnienie się od pielęgnowanej w sobie nienawiści.
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Sie 28, 2011 19:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:03   

a czytalisci e ksiazke, na podstawie ktorej powstal film? "Gnój". W Pregach najlepszy byl chlopiec, super zagral, zgadzam sie, ze Zebrowski za bardzo drewniany.

Kto pierwszy znajdzie do sciagniecia ten film o zdobyciu klifu niech da znac, chyba jeszcze nie ma? mial dopiero premiere? szukalismy z mezem, ale nic.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:16   

Neska, w ramach czekania, zerknij na dokument "The Beckoning Silence" (jeszcze nie oglądałem) - o tym, jak to Joe Simpson po latach od wypadku na Siula Grande, wraca do marzeń z przeszłości, czyli północnej, morderczej ściany Eigeru, by odtworzyć drogę Kurza. Wspomina jego dramat, kiedy to zginął podczas słynnej próby zdobycia wtedy niezdobytego(to chyba Toni Kurz właśnie zawisł nad przepaścią, nie mogąc poradzić sobie z mocno zaciśniętym po odpadnięciu węzłem. Po prostu wisząc jak pająk, nie mógł przepchnąć węzła i uwolnić karabinku. W tych czasach, nie było możliwości, by go ściągnąć ze ściany, zwłaszcza takiej. Umierał, wiedząc, że nie ma szans, na oczach kolegów i chyba turystów, którzy widzieli wszystko przez hotelowe lunety).

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 22:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:29   

zabieram sie za nowego Conana ale ten bambus mnie troche martwi :|
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:34   

.. w sensie, że ten wymemlony MTV-Conan? Eeee... takie filmy traktuję a priori z kopyta. Szkoda czasu, mówię Ci, lepszy "Tripper" :hihi:
Zaczyna go fragment z Reagana:
“A hippie is someone who looks like Tarzan, walks like Jane, and smells like Cheetah”

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 22:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:44   

wlasnie polecilam mezowi, obejrzymy, maz slyszal o tym wypadku, nie wiedzial, ze jest film.
U nas sa dwie spore poly z ksiazkami w tej tematyce - relacje z wypraw, caly regal z albumami o zdobywaniu najwiekszychgor i full podrecznikow instruktazowych o wspainaczce. Pamietam jak sie poznalismy maz mnie uczyl nazw tego calego szpeju, lin, wiazan itp 8) wciagnal mnie w ten swiat, mnie to tez kreci, ale nie na tyle, zeby mu towarzyszyc w tych powaznych wyprawach. Ale rozne szlaki w Alpach czy naszych ukochanych Ferratach o srednim stopniu trudnosci, nie te ekstremalne jak najbardziej.

A przed chwila mialam popisy taneczne mojej corci, miala caly uklad i mnie wciagnela w tancowanie, potem przewijanko , karmienie, czytanie kazdemu pokolei, kolysanki i teraz mam zgon, normalnie po calym dniu nie moge sie ruszyc 8)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 22:51   

Naliczyłem dwa: dokument z Joe i właśnie "Nordwand" - fabularny dramat. Za ten drugi nie ręczyłbym, bo jeszcze nikomu, łącznie z Herzogiem, nie udało się zrobić filmu o wspinaczce wysokogórskiej bez patosu, odpowiednio wstrząsająco, odpowiednio realistycznie i uniwersalnie - czyli tak, by każdy miał nań chcicę, zwłaszcza ja: teoretyk, który nigdy w życiu nie podjąłby się wspinaczki, no chyba że na sztucznym, domowym treserze, np. takim jakiego używał ten młody bezczel z "Krzyku kamienia".

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Sie 28, 2011 22:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:07   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:13   

No i co Ty na to, Tomek? :hihi:

http://www.wysokieobcasy....zly_i_obcy.html

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:19   

No radę bym pewnie dał (swego czasu miałem propozycję od dziołchy z klubu, bo stwierdziła, że mam idealnie długie kończyny do wspinaczki), ale to ryzyko nie jest dla mnie, a co najważniejsze: na samą myśl, że mógłbym zostawić Marishkę samą tylko dlatego, że podjąłem zupełnie ZBĘDNE ryzyko, ciary mnie przechodzą. No i nie mam parcia w góry, wolałbym ciepłe morze, ciepłe powietrze, ciepłą ziemię, ciepły dom i duużo słońca. Góry są klawe, nawet zajebiście klawe, ale na stronach książek :)
Jeździłem na nartach w Alpach, w życiu bym tego nie powtórzył. W noc poprzedzającą zjazdy, miałem ciągłe koszmary, że jadę i nagle uskok. Nie wyspałem się tam w ogóle i ...zimno było :)

Tomek
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:21   

Kwiatuszku, a ja na to pozytywnie :)
Będzie ubaw.

ps: Już wyjeżdżam :hug:

Tomek
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Sie 28, 2011 23:36   

Czyzbys zjezdzal w tych Aplach na kreche? :D

U nas tez, odkad jestesmy razem maz nie ryzykuje tak jak kiedys.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sie 29, 2011 00:27   

Na krechę powiadasz 8) ? Nie, ale zjeżdżałem z Kitschsteinhornu w dwa dni po tym, jak sam naumiałem się jeździć, o mało co nie wykręcając stopy w kostce.
Dzień wcześniej zaliczyłem trasę dla średnio zaawansowanych na Schmittenhohe. To, że nie wpadłem na ratrak, innego narciarza i zdołałem zjechać, zawdzięczam chyba "wrodzonemu" talentowi do nart, a na serio: mocnym nogom wskutek ostrej jazdy na rowerze na okrągło przez kilka lat. To mi pozwoliło znieść przeciążenie ud. Były takie miejsca, że gdybym się zatrzymał i źle narty zakantował, runąłbym jak kamień w dół :roll:
Byłem z siebie nieźle dumny, ale jedno Ci powiem: NIGDY w życiu nie zjadę na nartach. Uzmysłowiłem sobie bowiem, że kocham rower na tyle mocno, że nie będę ryzykował z girami gdzieś na stoku :hihi:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Sie 29, 2011 00:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sie 29, 2011 11:04   

U nas w Polsce to chyba jedynie Kaszlikowski lansuje się w swoich filmikach ;)
http://www.youtube.com/watch?v=rmdmzdFoJrw
http://www.youtube.com/watch?v=1zowjN9CUK4
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sie 29, 2011 12:03   

Niezła jest chyba seria filmów "Polskie Himalaje"
tutaj zwiastun - http://www.youtube.com/watch?v=NjsxL1Q37WY
Cytat:
Co takiego jest, że ciągnie nas tam?
To jest trochę podobne do pierwszej miłości
Dla nas nie było ważniejszej rzeczy na świecie niż to, żeby wejść na szczyt
To jest obsesyjna potrzeba udowodnienia, że jestem mocniejszy niż moja słabość

8)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Sie 29, 2011 12:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Sie 31, 2011 21:56   

.. a nic takiego :) he he

T.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Wrz 02, 2011 22:12   

ktos juz byl na najnowszym Allenie? I na Melancholii von Tiera?
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 02, 2011 22:40   

Znam "Melancholię" i by powiedzieć o swoich wrażeniach, musiałbym bardzo zaspoilerować. Straciłem już prawie cierpliwość do buracko-snobistycznej maniery VonTriera (dogma), a ten stworzył film, który wbrew moim negatywnym oczekiwaniom, zaskoczył dokumentnie, choć z dogmy reżyser nie zrezygnował. Ale ja mam słabość do kina katastroficznego. Arcydziełem tego nazwać nie idzie, chociażby z powodów technicznych, warsztatowych, ale na pewno wyjdziesz z kina w kawałkach, które trzeba poskładać do kupy.

Co do Allena. Opinie są skrajne. Niektórzy twierdzą, że znacznie lepszy niż ostatnich kilka.

Tomek

parafka:
http://www.youtube.com/watch?v=FZXtfL5bmq0
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Wrz 02, 2011 22:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 15:50   

Może być ciekawie, szczególnie dla psycho-maniaków :)

http://www.filmweb.pl/art...+podnieca-77412
Zwiastun:
http://www.filmweb.pl/video/trailer/nr+2-26027

Szczególnie Viggo mnie interesuje w tej roli, bo lubię grę tego gościa. A może też Keira (patrzę na Keirę - widzę Natalie ;D ) nas zaskoczy?

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 03, 2011 15:55, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 18:01   

Tomek, dla Ciebie - wyniki Allena w boxoffisie :)

http://film.onet.pl/wiado...,wiadomosc.html

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 03, 2011 18:47, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 18:02   

Vincent Cassell (niemożliwie brzydki facet i znakomity aktor) i jego bohater z Cronnenberga:
Moja pacjentka powiedziała mi, że chce popełnić samobójstwo. Zapytałem ją, czy nie lepiej byłoby, gdyby poszła ze mną do łóżka. Niestety, wybrała obie opcje.
hhhahhha, świetne!
Koniecznie trzeba obejrzeć.

Tomek

parafka:
http://www.youtube.com/watch?v=FZXtfL5bmq0
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Wrz 03, 2011 18:57   

a widział ktoś z was "młyn i krzyż"?
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Wrz 03, 2011 18:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 13:20   

nie widzialam tego Waldi.

W tym tygodniu ide na Allena i Kocha lubi szanuje, bo przepadam za Julienne Moore
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
marisha21 

Wiek: 34
Dołączyła: 28 Mar 2011
Posty: 1
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 18:28   

Ja polecam „Hańbę”, w której główną rolę zagrał John Malkovich. O filmie można oczywiście sobie przeczytać. Ja chciałabym zwrócić uwagę na jedną z postaci - Lucy, która jest córką głównego bohatera ((w tej roli John Malkovich)). Na temat filmu przeczytałam jakieś recenzje, jednak żadna z nich nie zwróciła szczególnej uwagi na bohaterkę, która jest ucieleśnieniem dobra i politycznej poprawności. Ze wszystkiego potrafi wytłumaczyć swojego czarnoskórego sąsiada - Petrusa, nie jest w stanie wyegzekwować od niego należytej sprawiedliwości, jest uległa i całkowicie poddana wobec jego rodziny i krzywdy jaka jej się stała. Dla mnie Lucy może być uznana za dobrystkę ((nie wiem czy jej postać jest klasycznym książkowym przykładem)) ,ale jest w niej wiele niepokojącego, gdyż nie chce nikomu zaszkodzić, znosi z dziwnym spokojem napady na jej dom, zbiorowe gwałty, nie robiąc z tym absolutnie nic. A wręcz przeciwnie, „dobroduszna” Lucy sprzedaje za grosze jeden hektar ziemi Petrusowi, pomaga mu przy budowie domu, godzi się na wszystko, pomimo, że ma możliwość ucieczki ((mieszkanie z matką w Holandii, wsparcie policji, ojca w Kapsztadzie)). Pomimo tego, postanawia zostać sama na farmie i jeśli będzie taka potrzeba to zostanie trzecią żoną Petrusa , gdyż ojciec dziecka to prawdopodobnie jeden z gwałcicieli ((nieletni chory umysłowo chłopak)), który uwielbia ją podglądać pod prysznicem, a ona na to raczej zezwala itp. Lucy = tolerancja i wszystko co najlepsze ;) Dawno żadna z postaci nie wywołała we mnie takiej irytacji.Czasem odnosiłam wrażenie, że biedna Lucy nosi w sobie jakieś brzemię, przyjęła na siebie winę za białych kolonistów.;)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Wrz 05, 2011 01:42   

Świetny gif!!!
Nie wiem skąd pochodzi, ale z miejsca pomyślałem: David Cronenberg KMWTW


Tomek
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 09, 2011 16:52   

Nie wiem czy ktoś oglądał film "SEVEN" http://www.filmweb.pl/Siedem, mam zamiar go oglądnąc. Wygląda na nie zły. :P
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 01:18   

Skończyłam oglądac film SEVEN, kto tego nie widział, polecam, od czasu "Milczenia owiec", nie oglądałam tak dobrego filmu kryminalnego...eskalacja napięcia jaka towarzyszy temu filmowi powoduje, że oglada się go jednym tchem, dawno nie oglądalam thrilleru którego dialogi przepełnione były taką dawką psychologii a to cenie w tego typu filmach najbardziej, końcówka filmu powala.
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 20:51   

:evil:
obejrzyjcie koniecznie
http://maturatobzdura.tv/...rzac-odcinek-1/

D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 21:07   

Dario, chyba tym razem pomyliłeś wątki :( . Tu się raczej dyskutuje o Kinie.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 10, 2011 21:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 21:48   

M i T napisał/a:
raczej


możliwe , nie będę się spierał

:D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:23   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 20:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:31   

http://www.filmweb.pl/fil...ienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana
Ostatnio zmieniony przez Molka Sob Wrz 10, 2011 23:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:39   

Neska napisał/a:
ale dobry, fakt.

Neska, to co napisałaś bezpośrednio razi moje uczucia religijne i jestem absolutnie zbulwersowany. W nocy przez to nie zmrużę ocząt :hihi: ;)
"Seven" dobrym filmem :shock: ?
DLA TEGO FILMU BRAKUJE SKALI!!
Jeszcze raz: dla tego filmu brakuje skali!
A teraz wszyscy łapiecie się za rączki i zgodnym chórem powtarzacie za mną: DLA TEGO FILMU BRAKUJE SKALI, BO TAK BARDZO JEST MISTRZOWSKI!
:)

BTW:
Neska, a wiesz jak ludzie walą na tego Allena? To jakiś fenomen socjologiczny. Wystarczy napisać na plakacie "Najbardziej kasowy" i kilkanaście razy walnąć spota na TVN-e, a ludzie masowo kupują bilety. Box office nie kłamie.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Sob Wrz 10, 2011 23:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:43   

DLA FILMU SEVEN BRAKUJE SKALI, BO TAK BARDZO JEST MISTRZOWSKI!

:pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada: :pada:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:49   

M i T napisał/a:

BTW:
Neska, a wiesz jak ludzie walą na tego Allena? To jakiś fenomen socjologiczny. Wystarczy napisać na plakacie "Najbardziej kasowy" i kilkanaście razy walnąć spota na TVN-e, a ludzie masowo kupują bilety. Box office nie kłamie.

Tomek


akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Ale juz wiem na co tez pojde jak tylko bedzie - na nowego Koterskiego.

A tak w ogoel to jak kocham chodzic do kina, siedziec w fotelu i chlonac magie, zafiksowany cud z kubkiem neski z mlekiem w ciemnosciach. Pani w kasie dzisiaj sie spytala nas na co te bilety, bo kolezanka poprosila tylko o bilety, nie mowiac o tytule, a ja na to - "na cokolwiek" ;) i tak to ze mna jest :hihi:
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Sob Wrz 10, 2011 23:52   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Krzyk+kamienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana


nie pozalujesz, dobre filmy, ale naprawde Ty tego nie widzialals wczesniej, to hity licealne. To obejrzyj jeszcze "czekajac na Joe" i nam powiesz jak Ci sie podobal.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 13:47   

Seven - no nie ogladam tego wczesniej, teraz stałam się kinomanką, ja dawniej nie przesiadywałam nad filmami zbyt często, wiem że mam szalone wbraki w tej działce, ale nadrobie.

będe dziś oglądac jeszcze "Podziemny krąg", też tego nie widziałam wcześniej.. :mad:


Neska napisał/a:
Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Krzyk+kamienia-1991-6902
Cerro Torre: Schrei aus Stein "krzyk kamienia" będę oglądac w najbliższym czasie

i "K2"Franca Rodmana


nie pozalujesz, dobre filmy, ale naprawde Ty tego nie widzialals wczesniej, to hity licealne. To obejrzyj jeszcze "czekajac na Joe" i nam powiesz jak Ci sie podobal.


no w najblizszym czasie będę oglądac, dam znac gdy obejrze :P
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Wrz 12, 2011 00:58   

Neska napisał/a:
akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Nic nowego, mam tak samo, choć Allen zdaje się przez kilka ostatnich lat seryjnie produkować filmy na jedno kopyto, aż do zajechania materiału. Ostatni jego naprawdę wielki film to "Match Point", reszta "po" mniej lub bardziej dobra. Myślę, że "Scoop" był gorszy niż np. "Midnight Paris", zaś ten słabszy niż, cholera nie pamiętam.... niż dwa ostatnie? :roll:

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Wrz 12, 2011 01:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Wrz 13, 2011 17:42   

Dalej nakręcają na Allena:

http://kultura.gazeta.pl/...zycie__400.html

i na 4D:

http://kultura.gazeta.pl/..._w_czwarty.html

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Wrz 13, 2011 17:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 00:34   

iliq napisał/a:
Molko maybe self-improvement isn't the answer, maybe self-destruction is the answer. 8)

Wg mnie film pokazał iż właśnie przy braku samodoskonalenia możemy wpasc w pułapkę która może doprowadzic nas do totalnego ześwirowania i w rezultacie do autodestrukcji. Walka i agresja nie jest rozwiązaniem jeśli staje sie sensem życia, prowadzi wówczas paradoksalnie do ograniczenia naszej wolności której z wielu powodów tak bardzo pragniemy.
Problem polega na tym, by umiec dokonywac prawidłowych wyborów życiowych a w przypadku nietrafionych miec siłę by je zmieniac a nie popadac w uzależnienia i rezygnację które zmuszaja nas do ciągłego szamotania się ze sobą samym.

Po obejrzeniu tego filmu naszła mnie refleksja, iz w dzisiejszym świecie wiele młodych osób żyjąc w totalnym pospiechu w pogoni za pieniadzem wypala sie, zbyt szybko tracąc kontrole nad swoim życiem, zaczynają walczyc z wszystkim co staje na ich drodze nie bacząc na krzywdy innych, co niestety wcześniej czy później kończy sie klęska ich samych. Życie zmusza wielu ludzi do przyjmowania postaw konformistycznych ale tylko pozornie wydaje się byc to jakims rozwiązaniem, ludzie nie mając dosc siły by wyzwolic sie z tych ograniczeń zamieniają swoje życie w piekło. Dlatego jeszcze raz podkreślę, samodoskonalenie to jest odpowiedź na pytanie, co zrobic by nie ześwirowac w cywilizacji której przyszło nam życ.
'Kamienny krąg" bardzo ładnie pokazał do czego może doprowadzic współczesnego człowieka niczym niepohamowany "zwierzęcy pęd" przed siebie.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 13:53   

Molko czy aby na pewno? Czy samodoskonalenie jako sens życia aż tak bardzo się różnił? Czy naprawdę główny bohater był spełniony na ścieżce którą miał wcześniej? Czy dawały mu cokolwiek nowe meble ikei? Czy przyznasz mi rację, że podziemny krąg przed projektem chaos wnosił więcej dobrego niż złego?
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 14:55   

M i T napisał/a:
Neska napisał/a:
akurat to na mnie nie dziala, jak zwykle dalam sie nabrac na nazwisko Allen, pojde na jego wszystko, cokolwiek to bedzie i nie wazne ile razy bede zalowac, cokolwiek on wyrezyseruje pojde, pojde,pojde z premedytacja 8)

Nic nowego, mam tak samo, choć Allen zdaje się przez kilka ostatnich lat seryjnie produkować filmy na jedno kopyto, aż do zajechania materiału. Ostatni jego naprawdę wielki film to "Match Point", reszta "po" mniej lub bardziej dobra. Myślę, że "Scoop" był gorszy niż np. "Midnight Paris", zaś ten słabszy niż, cholera nie pamiętam.... niż dwa ostatnie? :roll:

Tomek


no patrz, tak samo mysle :papa: na Wszystko gra wszystko co dobre sie skonczylo i tych dalszych po prostu nie da sie juz ogladac. Ale o jednym mi przypomniales - nie widzialam Scoop, nie wiem jak to sie stalo 8/ moj synek sie wtedy urodzil i chyba tylko to mialam na glowie.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 20:46   

Jest już zwiastun :hihi:

http://film.onet.pl/wideo...14,7,klip.html#

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 20:52   

obejrzałem The Apostle :-)

Marishka , na co powinienem zwrócić szczególną uwagę ? :P

Dar
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 21:02   

iliq napisał/a:
Molko czy aby na pewno? Czy samodoskonalenie jako sens życia aż tak bardzo się różnił? Czy naprawdę główny bohater był spełniony na ścieżce którą miał wcześniej? Czy dawały mu cokolwiek nowe meble ikei? Czy przyznasz mi rację, że podziemny krąg przed projektem chaos wnosił więcej dobrego niż złego?

zależy co rozumiemy przez samodoskonalenie, jeśli dążenie do tego by tylko miec, to można postawic tezę iz takie podejście jest równoznaczne z tym co wyprojektował sobie nasz bohater schodzac w podziemny krąg, czyli haos i autodestukcje. Natomist jesli samodoskonalenie rozumiemy jako prace nad wzmocnieniem swojej sfery emocjolano- duchowej tym samym poczucia własnej wartości, to nalezy oczekiwac, iz potrzeba "zrównania z ziemią" na pozór poukładanego świata który nudzi i mierzi przestanie byc aktualny i nie będziemy musieli zadawadac sobie pytania where is my mind?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 21:11   

dario_ronin napisał/a:
Marishka , na co powinienem zwrócić szczególną uwagę ? :P

Na to, co zwraca Twoją szczególną uwagę :P

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Śro Wrz 14, 2011 21:17   

M i T napisał/a:
:P


spryciara :-)

D
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Wrz 15, 2011 23:00   

wlasnie na TVP1 leci Billy ELiot :) :pada: :)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
kanapeczka 


Wiek: 39
Dołączyła: 27 Lip 2011
Posty: 33
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 10:27   

Billy Eliot jest cudowny, ogólnie nie lubię ckliwych filmów, ale ten jest w wyjątkowy sposób wzruszający...:) Co do nowego Allena - to aż szkoda słów, taka nuda, ale tak to jest, jak się taśmowo robi filmy... Na nowego Koterskiego też się napalam, trailer jest zajebiaszczy...:)
_________________

 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 16:04   

Molka napisał/a:
http://www.filmweb.pl/film/Sala+samob%C3%B3jc%C3%B3w-2011-539509
"Sala samobójców " czy ktos to widział?

Widziałam niedawno.
Moim zdaniem bardzo dobry polski film.
Polecam obejrzeć.



:)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 16, 2011 18:46   

Wim Wenders - Pina Bausch:

http://www.youtube.com/wa...player_embedded

http://www.wysokieobcasy...._Warszawie.html

Marishka
 
     
dario_ronin
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 17, 2011 12:02   

pamiętacie film No Mercy (1986) z Kim Basinger ?

http://www.youtube.com/wa...G2RZ10dDw0&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=_72mKZ5z-9Y

Policjant porywa dziewczynę by sprowokować gangstera ...
mroczny klimat Nowego Orleanu...
film jak film ( przyzwoita sensacja , sporo brutalnych scen ) ,
ale ...
wtedy uznałem Kim najpiękniejsza kobietą Świata
http://www.youtube.com/wa...feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=CMxQ4OXpVuk
http://www.youtube.com/wa...=1&feature=fvwp

... i w zasadzie do dziś zdania nie zmieniłem :P


znów pomyliłem watki ? :D
Ostatnio zmieniony przez dario_ronin Sob Wrz 17, 2011 12:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved