Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Maraton moje życie
Autor Wiadomość
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Śro Cze 29, 2011 03:56   Maraton moje życie

Maraton moje życie

- Ile pan ma lat?
- No, powiedzmy, idzie do sześćdziesięciu dwóch.
- Czyli weteran.
- Ja tam nie lubię słowa weteran. Wolę: masters.
- I w tej kategorii pan jest niezwyciężony.
- Tak się jakoś ułożyło, w ciągu pięciu lat przebiegłem 42 maratony, ale w sumie startowałem 250 razy - na różnych dystansach.
- Ile pan już przebiegł?
- Z treningami będzie jakieś 30 tysięcy kilometrów. Średnio 500 kilometrów miesięcznie.

Straszne chuchro
Umawiamy się w Sopocie, ja jadę kolejką z Gdańska, Antoni Cichończuk biegnie z Gdyni - spod bloku na Witominie, gdzie mieszka, ma równo dziesięć kilometrów. Poznaję go od razu - siwy, niewysoki, szczupły. Jest upalny dzień, a on w ciepłej bluzie i grubych skarpetach. Dlatego wydawało mi się, że jest szczupły, tak naprawdę jest chudy.
- To przez chorobę, ale jak wychodzę do lasu na trening, czuję, że żyję. Czasami krzyczę, śpiewam z radości i biegnę, ile mam sił w nogach.
Tak od siedmiu lat.
Pochodzi z Białegostoku, rodzice mieli jeszcze sześciu chłopaków. Mama całe życie pracowała w fabryce pluszu, chciała, żeby któryś z synów był wykształcony, a jemu nauka szła całkiem dobrze. Ojciec lubił się smyczyć z kumplami, dla synów nie miał za dużo serca. Antek pojechał do Gdańska uczyć się w technikum drzewnym, potem kolega go namówił, by zdawał do Akademii Marynarki Wojennej. Tłumaczył, że uczelnia przyzwoita i do tego darmowa. Był problem - zaliczenie testu sprawnościowego. Antek był straszne chuchro, kumple mówili: - Ty na taką szkołę?

Pobudka: 4.30
- Kilka razy poszedłem na Stadion Stoczniowca pobiegać, bo wstydziłem się, że padnę. - Antoni Cichończuk mówi ze śpiewnym wschodnim akcentem - Na egzaminie na 800 osób miałem najlepszy czas. Po promocji podporucznik Cichończuk dostaje przydział na okręty do Helu, jest inżynierem nawigatorem ze specjalizacją: bojowa eksploatacja okrętów.
- Brzmi groźnie - śmieje się - Ale polegało to na tym, że musiałem znać się na każdej śrubce. Okręt musiał być na chodzie.
Zaraz po szkole zakochuje się, bierze ślub, szybko rodzi się pierwszy syn. Na sport nie ma już czasu. Nie chce przeprowadzić się z Witomina do garnizonowych bloków na Helu, do pracy pływa przez zatokę wynajętym przez marynarkę statkiem. Sześć dni w tygodniu musi wstawać o wpół do piątej, a do domu dociera zazwyczaj o zmroku.
Po roku pracy na okręcie przekwalifikuje się na oficera sportowego, ale biega tylko raz do roku podczas trójboju oficerskiego. Na początku lat 80. w trakcie badań kontrolnych lekarz diagnozuje u niego nadciśnienie. Antoni odchodzi z wojska po szesnastu latach. W cywilu zostaje liczmanem w gdyńskim porcie. Stoi z kartką i ołówkiem, liczy, ile na statek ładują skrzynek, wiązek stali czy kontenerów. O bieganiu już w ogóle nie myśli - u dwóch synów zdiagnozowano encefalopatię okołoporodową.
- Do końca życia będą wymagali opieki - opowiada. - Nie jest tak, że niepełnosprawny, to można huknąć i on będzie siedział. Nie - w domu synowie rządzą, każdy ponad metr osiemdziesiąt. Są przy nas, ale nie rozumieją, że mają wszystko i kochających rodziców. Żona wszystko im wypierze, robi śniadanie, kolację. Nie jest łatwo. Ale takie dzieci też trzeba wychować, i to nie dziadkowie czy domy dziecka, tylko rodzice. Z serca się ich nie wyrzuci.

Od razu poniżej 3 godzin
W 2004 r. Antoni odchodzi z pracy i dokładnie wtedy Andrzej Stepowski, trener z czasów akademickich, szuka zawodników-weteranów.
Gdy pierwszy raz pojawił się w sopockim Klubie Weterana, kilku starszych panów przywitało go słowami: „Ale z ciebie będzie zawodnik”.
- Pomyślałem: o co chodzi? Od lat nie biegałem, żadnego tytułu nie mam. Ale mieli rację. Z miesiąca na miesiąc formy przybywało, zaliczyłem dwa półmaratony, a w marcu 2005 r. zostałem maratończykiem: we Wrocławiu, od razu poniżej 3 godzin.
Cichończuk w 2007 r. przywiózł z włoskiego Riccione tytuł mistrza świata maratonu w kategorii 55-60 lat. Rok później jest 282. w maratonie nowojorskim i znów pierwszy w swojej kategorii. Trasa jest trudna, ciągle podbiegi i pod wiatr, ale atmosfera wyjątkowa, zawodników oklaskuje milion osób. Antoni przed startem śpi na podłodze w polskiej ambasadzie - nie ma pieniędzy, bilet na samolot kupuje mu brat, który mieszka w Stanach. Rok później z fińskiego Lahti przywozi kolejny tytuł mistrza świata „masters”.
W ciągu pięciu lat 42 maratony - w swojej kategorii wiekowej wygrał wszystkie.

Jakbym jadł papier
Jest jesień 2009 r., środa po maratonie warszawskim. Antoniego zaczyna boleć brzuch. Nie do wytrzymania. W czwartek to samo, nie je, nie pije, wszystko staje się obojętne. W piątek wcześnie rano idzie do przychodni.
Lekarz potrzebował pięciu minut, by go zdiagnozować. Pooglądał, podotykał, przejechał małym USG. W końcu powiedział: to trzustka.
- Niczym się nie przejmowałem, pewnie dlatego, że nie miałem pojęcia, co mi jest. Dostałem skierowanie do szpitala, powiedzieli, że mam zrakowienie głowy trzustki. Wycięli część jelit, dróg żółciowych, dwunastnicy i kawałek trzustki. Trwało to pięć i pół godziny.
Gdy się wybudził, sterczało z niego pełno rurek. Najgorsze było karmienie - kaszkę pielęgniarki podawały mu przez nos. Dzień po zabiegu oznajmił lekarzowi: mogę już wstać, niech pan zobaczy. „Nie wolno, pan jest cały poszyty” - uspokajał chirurg. Dwa tygodnie po operacji przetruchtał 8 kilometrów po lesie.
Antoni miał w głowie mistrzostwa Europy na Węgrzech, chciał tam koniecznie być. W trakcie chemioterapii - przez trzy miesiące raz w tygodniu przyjmował wlewy leków - trenował i brał udział w zawodach. 2 listopada z okazji 60. urodzin przyjaciele zorganizowali bieg, na mecie czekał wielki tort. :faint:
Radioterapia dała mu już w kość. Cięcie trzustki zrobiono za blisko guza. Wystarczy, że jedna, dwie komórki zostaną, wtedy rak wróci. Trzeba było ostrzelać go promieniami. Radiolodzy narysowali mu ołówkiem chemicznym na brzuchu mapę punktów. Przez 28 dni, dzień po dniu, dostawał wiązkę promieniowania - każdy z siedmiu punktów przez 10 sekund był naświetlany.
- Jedzenie całkowicie straciło smak. Kupuję winogrona, gryzę, a tu nic. Jakbym jadł papier. Jedyne, co smaku nie straciło, to piwo.
Z czasem apetyt wrócił, ale Antoni musi przestrzegać diety i do każdego posiłku jeść kreon, preparat zawierający enzymy.
Po chemioterapii drastycznie chudnie, waga spada z 64 kilogramów do 50. Wtedy postanawia, że więcej wagi sobie nie da zabrać. Czyta, pyta lekarzy, ale najwięcej dowiaduje się w aptekach, zaczyna kupować specjalne preparaty. Powoli tyje - do 60 kilogramów.

Antek jak zdrowie
- Onkolog cały czas powtarza mi, że jestem ciężko chory, ale w dobrej kondycji. Ja to wiem. Może ta choroba wzięła się stąd, że trzustka nie lubi stresu, a u mnie w domu stres był zawsze.
Latem 2010 r. jedzie na maraton do Budapesztu i - tak jak postanowił - po 28 kilometrach schodzi z trasy. Dla niego to wielkie zwycięstwo, dwa miesiące wcześniej skończył radioterapię.
- Bieganie to nałóg. Ktoś, kto zaczyna biegać, najpierw robi 10 kilometrów, potem półmaraton, w końcu chce wystartować w maratonie. Gdy się biegnie, rozrzedzona krew łatwiej przepływa, lepiej się myśli, a uwolnione endorfiny robią swoje. Jedni idą po to do supermarketów, a ja z kolegami zbieramy się na zawody.
- Znów pan chce wygrać?
- Już wygrywam, ale moim marzeniem jest obrona tytułu mistrzowskiego. Dlatego 17 lipca w Sacramento dam z siebie wszystko.
Trenuje trzy razy dziennie. Rano w domu robi siłę, po południu biega 20 kilometrów, a wieczorem idzie na basen. Oprócz tego gimnastyka i rower.
- Cały czas dochodzę do formy, ponoć 60 procent odporności bierze się z jelit. Ciągle o nią walczę. Dlatego zaczynam jeszcze w łóżku, zaraz po obudzeniu. Kiedyś Doda powiedziała, że nie wstaje z łóżka, jak nie zrobi 200 brzuszków. Nie dziwie się, jak chce być na topie, musi dbać. Ja robię kilkaset, a potem z 500 skrętów z ciężarkami.
- Jakby pan siebie opisał jednym zdaniem?
- Robię rzeczy niemożliwe - mruga do mnie okiem i śmieje się serdecznie.
- Czegoś pan nie lubi?
- Pytania: Antek, jak zdrowie?
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Czw Cze 30, 2011 03:57   

Można by spuentować całą tą historię słowami jednego z bohaterów ( którego nazwy nie pamiętam :P ), bestselleru książkowego Joanny Olczak-Ronikier - "W ogrodzie pamięci".
Cytuję z głowy:
"Człowiek to najwytrzymalsza istota".

Bohater powyższego artykułu po radioterapii, chemioterapii, rozległym zabiegu chirurgicznym, przyjmowaniu zapewne ogromnej ilości "medykamentów" zamierza obronić tytuł mistrzowski w niebyle czym bo w maratonie, w nagrodę dostaje od kumpli wielki tort.

Wartość biologiczną tego zawodnika oceniam na 10 w skali Kwaśniewskiego.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved