Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Ile kosztuje bycie eko
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Sty 30, 2010 14:58   Ile kosztuje bycie eko

To chyba jest wersja ekstremalna, zgodna z najnowszymi "tryndami" i propagandą, czyli dla naiwnych i przy kasie, czyli raz jeszcze o tym jak skutecznie wydoić młodą klasę średnią :what: :faint: :

http://wyborcza.biz/bizne...ias=2&startsz=x

Cytat:

Ile kosztuje bycie eko
Artur Włodarski
2010-01-22, ostatnia aktualizacja 2010-01-22 21:56


Nie, nie zamierzam mieszkać w tipi i wygrzebywać korzonków spod śniegu. Żadnej ekstremy. Chcę utrzymać obecny standard życia, ale mniej zatruwać i zużywać. No i kupować to, co nie szkodzi. Mnie, ludziom, zwierzętom i planecie. Czyli co? I za ile?

Dlaczego ktoś nagle przestawia życiową zwrotnicę? Zmienia priorytety, poglądy i nawyki? Najlepiej widać to po diecie. Kiedyś jej radykalna zmiana wymagała wstrząsu. Zwykle był to zawał, złe wyniki badań czy przewlekła choroba. Teraz wystarczy zapisać się na jogę, zostać kurierem rowerowym czy obejrzeć film o przemysłowej produkcji wędlin. Nasze babcie w trosce o zdrowie przerzucały się ze smażonego na gotowane, bo tylko tyle mogły. Dziś, zwłaszcza w dużych miastach, żywność awansowała do roli wyznacznika życiowej filozofii.

Choć wciąż u nas nieliczni (3 proc. populacji) - w niektórych kręgach wegetarianie stali się wręcz powszechni. Weganie, a zwłaszcza frutarianie i witarianie są jeszcze bardziej wybredni (ekstremiści nie uznają żywności podgrzanej lub jedzą tylko to, co samo spadnie z drzewa). Wszyscy oni mają już swoje gazetki, książki i strony WWW. Mają swoich bogów i swoich wrogów. A czy mają rację?

Pewnie tak. Ci, których znam, wyglądają zdrowo i chyba są zdrowi, skoro - jak twierdzą - nawet się nie przeziębiają. Są szczupli, pogodni i pewni swego. Tak jakby bardziej szczęśliwi. Choćby Andrés ukrywający bezrobocie pod płaszczykiem "działalności artystycznej, filozoficznej i ezoterycznej". Czy Damian wyrabiający "oryginalną biżuterię indiańską". Czy w końcu Kasia będąca - co nietypowe - kadrową w wielkim koncernie. Są wyedukowani i myślą globalnie. Ponieważ wielu ma radykalne poglądy i raczej niewiele pieniędzy, uważnie patrzą, co kupują. Postanowiłem wziąć z nich przykład.

Chcąc żyć eko, musiałem zacząć od zmiany diety (większość Polaków utożsamia zdrowe odżywianie z... trzema posiłkami dziennie). Ale na jaką? - pytam znajomych. "Bezmięsną, bo szkoda zwierząt, bo żyją w ścisku, bo jedzą masę roślin i wytwarzają jeszcze więcej gazów cieplarnianych". Czym zastąpić mięso? "Kaszą, warzywami i owocami". Skąd? "Stąd, z tej strefy klimatycznej". A cytrusy? "Są z innej bajki, płyną przez ocean statkiem, a ten zużywa morze ropy"

Okazuje się, że to, co służy człowiekowi, nie zawsze służy środowisku. I że tak naprawdę niełatwo jest stwierdzić, co jest eko, a co nie. Kiedy oświecono mnie, że nawet kupując artykuły pierwszej potrzeby, muszę uwzględniać nawozy, konserwanty, pestycydy, ślad węglowy, GMO i sprawiedliwy handel, jęknąłem i poprosiłem o adres sprawdzonego sklepu z ekologiczną żywnością.

Jedzenie: +146 proc.

Kto dotąd nie był w takim sklepie (w Polsce jest ich około 300), zdziwi się potrójnie - najpierw widokiem owoców (w supermarkecie tak drobnych i zwiędłych nie wziąłby do ręki żaden szanujący się emeryt), potem mnogością egzotycznych artykułów (jak np. gomasio ze spiruliną), a na koniec cenami. Wiedziałem, że zdrowe kosztuje, ale nie sądziłem, że aż tyle. Zwłaszcza że byłem ponoć w najtańszym sklepie w Warszawie. A jednak przy kasie doznałem wstrząsu i pojąłem, dlaczego moi ekoznajomi jedzą mniej. Ponad 200 zł za koszyk dość podstawowych artykułów? 4,5 zł za kilogram smutnych jabłek? 17 za paczkę niemieckiej herbaty?

Na wszelki wypadek odwiedziłem dwa inne sklepy i stwierdziłem, że faktycznie - pierwszy był najtańszy. Potem, w osiedlowym sklepiku kupiłem zwykłą herbatę, jabłka, jogurt itp. Porównałem ceny i... Wszystkie ekoartykuły okazały się droższe, nierzadko dwukrotnie. Przyczyna? Wyższa jakość, niższa wydajność, mniejsza trwałość i niewielu dostawców. W okolicach Warszawy jest np. tylko trzech producentów ekojabłek.

- W Polsce nie ma giełdy ekologicznych owoców i warzyw - mówi Witold Płóciennik ze sklepu Trawa. - Najbliższa? W Berlinie. Koszty transportu podbijają cenę.

- Artykuły spożywcze są u mnie droższe, ale też zdrowsze. A więc pozwalają oszczędzić na lekarzach i medykamentach - zapewnia Agnieszka Olędzka, właścicielka sklepu Żółty Cesarz.

- Na szczęście można taniej. Chodząc na bazarki i kupując od rolników. Albo nawet do supermarketów, gdy się wie, czego szukać - pociesza Weronika Paszewska z grupy eFTe szerzącej zasady świadomej konsumpcji.

Z najtańszego ekosklepu wyszedłem lżejszy o 238 zł, cięższy o dwie nieduże reklamówki i bogatszy o wiedzę, że to, co tanie i zdrowe, rzadko chodzi w parze. Nie sądziłem, że mój pierwszy krok na nowej drodze życia okaże się tak kosztowny. Czy następne będą tańsze?

Ubranie i obuwie: +15 proc.

Myślałem, że ekstrawydatki na jedzenie można sobie odbić na ubraniu. Np. zmieniać je rzadziej i kupować taniej - w lumpeksach. Albo wymieniać na organizowanych wśród znajomych "ciuchowiskach".

Sądziłem, że zieloni korzystają z mody na znoszone i używane lub wręcz kontestują modę, bo ta zmienia się szybciej, niż zużywa ubranie (jest więc potężnym generatorem śmieci). I rzeczywiście. Tyle że tak postępują głównie emeryci.

Bo jednak przybywa tych, którzy będąc eko, chcą wyglądać modnie, a nie biednie. Przemysł odzieżowy już ich dostrzegł i pospieszył z odsieczą. Powstają firmy, które żyją z mody na ekociuchy. Niektóre - mówiąc kolokwialnie - poszły na całość. Choćby Organic Positive, polski dystrybutor - że zacytuję - "najbardziej progresywnie etycznej odzieży na Ziemi". Co oznacza, że taką odzież (bez nadruków ze szkodliwych farb) wyprodukowano z ekologicznej bawełny (a więc nieznającej nawozów sztucznych i pestycydów), wykorzystując jedynie energię odnawialną (słońce i wiatr, a ściślej - prąd z 30 turbin wiatrowych) oraz wodę z deszczy monsunowych. Za to nie wykorzystując dzieci przymuszanych do pracy, np. w Uzbekistanie (Clean Cotton Campaign).

Tak powstałe koszulki i dżinsy lądują w biodegradowalnej torbie PVC-free, torba w pudle kartonowym (pochodzącym z odzysku), karton w kontenerze, a kontener na statku (dewiza No Airfright), bo statek pali jednak mniej niż samolot. W efekcie odzież określana jako EarthPositive pozostawia dziesięciokrotnie mniejszy ślad węglowy (sumaryczna ilość gazów cieplarnianych) niż to, co mamy na sobie. A kosztuje? Zważywszy na wszystkie te obostrzenia - niewiele. W internecie taki bawełniany T-shirt można kupić już za 40 zł, czyli o 5 zł drożej niż zwykły. Ale warto dorzucić kolejną pięciozłotówkę, by mieć - choć trudno w to uwierzyć - coś jeszcze bardziej ekologicznego. Odzież bambusową! Bambus obywa się bez chemii (ma antybakteryjne właściwości), podlewania (tam, gdzie rośnie, wystarczy mu deszczówka), a mimo to rośnie jak oszalały (ponad 30 cm na dobę). Uszyty z niego T-Shirt Bamboo brytyjskiej firmy Continental Clothing kosztuje 45 zł. Całkiem chyba znośnie jak na taką ekoegzotykę...

Ja jednak postawiłem na swojskie klimaty. Wystarczyła godzina spędzona na stronie www.lniane.pl, bym cały przyodział się w polski len: bokserki, skarpetki, spodnie, koszula i marynarka, jakich pewnie nie powstydziłby się Olivier Janiak - najlepiej ubrany mężczyzna według "Fashion Magazine" - a wszystko to za rozsądne 446,59 zł. Równie gustowny, tyle że konwencjonalny zestaw z oferty sklepu Bon Prix wyniósłby wprawdzie tylko 356,97 zł (różnica - 25 proc.), lecz chyba nie gwarantowałby tak dobrego samo- czy raczej ekopoczucia.

A co z obuwiem? Przyznam, że pierwsze, co przyszło mi na myśl, to wiklinowe łapcie, jakie kiedyś nosiło się na Polesiu. Na forum ekologów wyczytałem jednak, że najbardziej pożądane są ciężkie brytyjskie paramilitarne "wege-glany" (skóra ekologiczna, zelówka z recyklingu) kosztujące 444 zł. Niby drogo, ale tylko o 25 zł więcej (+6 proc.) niż podobne - tyle że skórzane - martensy.

Jako dziennikarz powinienem może kupić tajwańskie buty z papieru gazetowego (ciekawe, jak zniosłyby nasze roztopy), wolałem jednak coś bardziej swojskiego. W internecie dostrzegłem "buty OWM-01, typu pantofel w kolorze czarnym ze skóry ekologicznej" za 53,70 zł. Tanie i chyba wytrzymałe, skoro używa ich ponoć ochrona w supermarketach. Zobaczymy.

Chemia i kosmetyki: +252 proc.

Może i przeszedłem zielone pranie mózgu (greenwashing - naciąganie klientów na ekologiczne produkty), ale nim pożegnałem się ze zwykłymi proszkami, wszelkie informacje sprawdziłem w kilku nieskażonych lobbingiem źródłach. A oto fakty. Kiedy przed kilku laty ekologiczna organizacja WWF zleciła analizę krwi mieszkańców 12 europejskich państw (w tym Polski), u wszystkich wykryto przynajmniej 18 związków pochodzących ze środków piorących, czyszczących i kosmetyków. To cena za bardziej skuteczne odplamianie i jeszcze bielszą biel - zasługa nadtlenku wodoru i nadboranu sodu. Związki te, choć i tak agresywne, najlepiej działają w temp. 80 st. C, która nie służy ani tkaninom, ani pralkom, ani środowisku (z racji zużycia energii).

Chemicy jednak nie próżnowali i wymyślili TAED, które przyspiesza wybielanie, bo reaguje z wybielaczem w niższej temperaturze. Nim TAED spowszedniało, producenci sięgnęli po wybielacze optyczne, które udają, że wybielają, a w istocie oszukują nasz wzrok. Jak? Zmieniają niewidzialne światło ultrafioletowe w światło widzialne o odcieniu niebieskawym, które postrzegamy jako najjaśniejsze. A im coś odbija więcej światła widzialnego, tym wydaje się nam bielsze (taką samą sztuczkę stosuje się przy produkcji papieru).

Pozbawione tych fajerwerków ekoproszki nie są aż tak skuteczne. - Niektóre plamy trzeba doprać ręcznie - uprzedza Ireneusz Klawikowski z firmy Pro-Eko.

Bywają za to bardziej kłopotliwe w użyciu, no i sporo droższe.

- Ich producenci stosują dziwną politykę cenową - mówi Witold Płóciennik ze sklepu Trawa. - Cena hurtowa w Polsce potrafi być sporo wyższa niż cena detaliczna w Anglii. Dla wielu klientów - zaporowa.

Sam z trudem przełykałem ślinę, płacąc po blisko 50 zł za butelkę płynu do prania i do mycia podłóg. - A jednak warto, bo nie mają m.in. syntetycznych substancji zapachowych, które ulegają bioakumulacji, a które wdychamy nawet podczas snu - zachęca Klawikowski i przypomina, że w ciągu doby wykonujemy 23 tys. oddechów.

A nie da się taniej? - Da - przyznała koleżanka zmagająca się z astmą. - Płatki mydlane kosztują 5 zł za 200 gramów - a są bardzo wydajne [trzeba tylko uważać, by nie zaklajstrowały nam pralki]. Proszek Biały Jeleń na bazie naturalnego mydła to wydatek od 6 do 20 zł za 2,4 kg. No i są jeszcze orzechy

Myślałem, że żartuje, ale nie. Po chwili stała przede mną torba indyjskich orzechów Sapindus mukorossi. Ich łupiny zawierają saponinę, która oczyszcza, myje i odtłuszcza. Wady? Mokre pranie śmierdzi octem. Cena? Przy 2-3 praniach tygodniowo kilogram orzechów starcza na parę miesięcy, a kosztuje 40-60 zł. W dodatku zużyte orzechy można wyrzucić na kompost.

Niestety, odkryć na miarę orzechów piorących, skutecznych i tanich zarazem, nie udało mi się więcej poczynić. Mijając w ekosklepie szampony po 40 zł, mogłem się tylko pocieszać, że w zasadzie już ich nie potrzebuję. Spytałem jeszcze o ziemię okrzemkową do mycia zębów (nie mieli) i udałem się do auta. No właśnie...

Samochód: +32 proc.

Oczywiście powinienem z niego zrezygnować. Bo przecież mam rower. Gdybym jednak w środku zimy odwoził dziecko do przedszkola na ramie, sam sobie odebrałbym prawa rodzicielskie. Poza tym do pracy mam 30 km. Co mi pozostaje? Zmienić auto na bardziej eko. A więc? Toyota Prius? Nie, ikona ekoauta jest ciut za droga. Dość powiedzieć, że za jej równowartość można mieć równie obszerną Corollę, a do tego zapas benzyny na 10 lat (+ 48 proc.). Poza tym - recykling: ważące 39 kg akumulatory niklowo-wodorkowe Priusa trudno będzie przerobić na słomiankę.

Szukając czegoś tańszego, znajduję coś bardziej oszczędnego. Z wszystkich dostępnych u nas aut najmniej spala VW Polo 1.6 TDI Blue Motion - zaledwie 3,6 l/100 km, czyli o 0,3 mniej od Priusa. Nawet jeśli spalanie okaże się o 20 proc. wyższe - nie jest źle. Za to godne rekordzisty "naj" Volkswagen policzył sobie 8 tys. zł (+15,8 proc.). O tyle właśnie najoszczędniejsze Polo Blue Motion jest droższe od zwykłej wersji 1.2 TSI o podobnej mocy.

A może SAM - elektryczny wehikuł z Pruszkowa, którym podróż na Hel kosztowałby 10 zł? Ma jednak poważne wady: tylko trzy koła, dwa fotele i zasięg 100 km. Potem trzeba go ładować przez 4-6 godzin, co też trudno uznać za zaletę. Podobnie jak cenę - wcale nie niższą niż dużo bardziej rodzinne Polo. Choć gdybym był sam? Sam nie wiem

Dom: +32 proc.

Przeprowadzka z bloku do domu pod miastem szybko uczy oszczędności. Od razu widać, ile czego produkujemy i zużywamy. Także po opłatach. Wywóz ścieków? 2-4 tys. zł rocznie. Śmieci? 350-1000 zł. Dlatego warto mieć szambo biologiczne (koszt ponad 5000 zł) i kompostownik. Ale zdecydowanie najdroższe (często ponad 10 tys. zł rocznie) jest ogrzewanie. Ponieważ efekt cieplarniany nie działa tak, jak liczyliśmy (miało być cieplej i co?), a prąd, gaz i węgiel będą tylko drożeć, idea domu niewymagającego ogrzewania jest coraz bardziej kusząca. Zwłaszcza że oszczędzamy zarówno pieniądze, jak i środowisko.

Nazwa "dom pasywny" oddaje w zasadzie istotę rzeczy. Źródłem ciepła są w nim mieszkańcy, urządzenia RTV i AGD, energia słoneczna i ciepło z wentylacji. Żeby to wystarczyło, dom musi być jak termos - mieć świetną izolację termiczną i niemal hermetyczną szczelność. Niemal, bo przecież trzeba czymś oddychać. Od ponad stu lat tę kwestię rozwiązują kanały wentylacyjne. Kiedy jednak zsumujemy ich przekroje, dojdziemy do niewesołego wniosku, że mamy w dachu niemal metrowej średnicy dziurę, którą swobodnie ucieka ciepło. Są na szczęście rekuperatory - urządzenia, które odzyskują ponad 80 proc. tej energii. Sprawiają, że zużyte powietrze wychodzące nagrzewa świeże powietrze wchodzące. To ostatnie jest podgrzewane w gruntowych wymiennikach ciepła zimą (lub schładzane latem). Jeśli do tego doliczymy grube ściany z 40-centymetrową izolacją i trójszybowe okna wypełnione argonem, stanie się jasne, że taki dom musi być drogi. Jak bardzo? 152-metrowy dom pasywny biura projektowego Lipińscy kosztuje 471 tys. zł. Standardowy - 355 tys. zł. Różnica? 116 tys. zł. A więc tyle trzeba dopłacić, żeby potem oszczędzać. Ponieważ koszty ogrzewania tego pierwszego są ośmiokrotnie mniejsze, inwestycja zwraca się po 20-30 latach.

- Na razie domów pasywnych jest w Polsce mniej niż 30 - mówi architekt Cezary Sankowski. - W Niemczech są ich tysiące, w Austrii już co trzeci. Tyle że tam państwo wspomaga finansowo ich budowę.

U nas nie zanosi się na żadne dopłaty. Tak więc dom pasywny, jak w zasadzie wszystko, co ma walor ekologiczny, długo jeszcze pozostanie luksusem.

Zwykłe kontra eko: +95 proc.

Przyznam, że wynik mnie zaskoczył. Słyszałem o 15 proc., oczekiwałem 30, a okazało się, że ekologiczne od zwykłego droższe jest prawie o 100 proc. Różnica byłaby jeszcze większa (+137 procent!), gdybym zrównał masy i objętości kosmetyków (ekologiczne są w mniejszych opakowaniach). Ale nawet jeśli odrzucimy skrajności (najtańszą odzież oraz najdroższe kosmetyki) i zamiast domu pasywnego wybierzemy jego uproszczoną wersję (dom ciepły P160, droższy tylko o 10 proc. od zwykłego), to i tak okaże się, że życie eko na niezmienionej stopie będzie nas kosztowało aż o 63 proc. więcej. Z wolna, lecz jednak przybywa osób gotowych na taką zamianę. Traktują to jako inwestycję w lepsze samopoczucie, wygląd, no i zdrowie. A to - jak wiemy - jest bezcenne.

Źródło: Gazeta Wyborcza


Marishka
 
     
aquamarine

Dołączył: 15 Kwi 2022
Posty: 21
Wysłany: Pon Gru 26, 2022 02:22   

Bycie eko nie musi dużo kosztować. Wystarczy np. zainwestować w zbieracz wody deszczowej. Ważne jest, aby zbiornik był dobrze zabezpieczony przed promieniami słonecznymi i utrzymywany w czystości, aby zapewnić jakość magazynowanej wody - i można używać przez lata.
 
     
Montiwanie98 

Dołączył: 24 Lis 2016
Posty: 4
Wysłany: Czw Wrz 07, 2023 08:47   Re: Ile kosztuje bycie eko

Witam ja zawsze np korzystam z kosmetyków naturalnych jak te hydrolat lawendowy nie są one drogie w porównaniu ze znanymi markami.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved