Moja ulubiona osobowość telewizyjna Kuba Wojewódzki powiedział... cyt.lubię ludzi którzy lubią siebie, bo to jest początek romansu na całe życie... i ja bez wahania podpisuję się pod tym stwierdzeniem ....
No niewątpliwie jest łatwiej, poza tym jesteśmy lepiej postrzegani przez otaczający nas świat , nasza pozytywna energia daje się odczuć przez co cieszymy się uznaniem i szacunkiem innych osób...
osobiście lubię siebie, lubię "czuć dotyk" wypowiadanych w myślach słów iż fajnie czuję się "we własnej skórze"...
Ostatnio zmieniony przez Molka Nie Paź 11, 2009 14:10, w całości zmieniany 1 raz
Jest w tym dużo racji. Egoiści ciągle zabiegają o siebie, bo w głębi ducha nie wierzą w siebie i siebie nie lubią.
JW
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 01:59
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jest w tym dużo racji. Egoiści ciągle zabiegają o siebie, bo w głębi ducha nie wierzą w siebie i siebie nie lubią.
JW
Cytat:
Moja ulubiona osobowość telewizyjna Kuba Wojewódzki powiedział... cyt.lubię ludzi którzy lubią siebie, bo to jest początek romansu na całe życie... i ja bez wahania podpisuję pod tym stwierdzeniem ....
Ten kto siebie tak kocha egoistycznie staje się w efekcie w środku psuty...pusty...popsuty.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 07:51
ashkar napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jest w tym dużo racji. Egoiści ciągle zabiegają o siebie, bo w głębi ducha nie wierzą w siebie i siebie nie lubią.
JW
Cytat:
Moja ulubiona osobowość telewizyjna Kuba Wojewódzki powiedział... cyt.lubię ludzi którzy lubią siebie, bo to jest początek romansu na całe życie... i ja bez wahania podpisuję pod tym stwierdzeniem ....
Ten kto siebie tak kocha egoistycznie staje się w efekcie w środku psuty...pusty...popsuty.
ashkar zauważyłam że często mylisz pojęcia, trzeba odróżniać samouwielbienie (które faktycznie może w końcu doprowadzić do kłopotów) od zdrowego akceptowania swojego ciała, psyche- wizerunku ogólnie rzecz biorąc....to nie ma nic wspólnego z egoizmem...
teraz bardzo się spieszę, pracuje dzisiaj...
Bardzo fajny temat.
Uważam, że jak najbardziej warto. Tylko nie można mylić tego pojęcia z egoizmem.
Tylko wtedy robimy to co jest dla nas dobre, znamy swoją wartość i siebie akceptujemy.
krzysztof2 Pomógł: 25 razy Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 756
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 11:15
WITAM
Tak , warto kochać samego siebie.
POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 11:42
Molka, tak tylco ci sie wydaje. Moim zdaniem to ty nie tylko mylisz pojecia co jeszcze nie rozumiesz ich znaczenia.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 14:09
Kosmal napisał/a:
Bardzo fajny temat.
Uważam, że jak najbardziej warto. Tylko nie można mylić tego pojęcia z egoizmem.
Tylko wtedy robimy to co jest dla nas dobre, znamy swoją wartość i siebie akceptujemy.
tak jak powiedział Pan Witold J., egoizm to pochodna nie lubienia siebie, to "głośne wołanie o pomoc" ....
człowiek akceptujący siebie jest otwarty na innych, ma potrzebę obcowania z ludźmi, służenia dobrą radą itd itd...taki człowiek jest po prostu szczęśliwy, bo szczęście jest w nas...
Molka -ranyyy... to ja się robie ostatnio wstrętną egoistką .
Coraz mniej mam ochote obcowania z ludżmi .
wszyscy mnie wk....ją . Od dobrych paru lat zakochana jestem w komputerze.
Męki przeżywam gdy musze bywać lub przyjmować.
_________________ pozdrawiam
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 21:49
Molka napisał/a:
...ma potrzebę obcowania...
Oooooo TAK, TAK, TAK! :viva:
Ciekawe jak to wyglada u "egalitarnych intelektualistow" :hah:
Czy oni to zalatwiaja "po swojemu"? :oops:
.
xvk Pomogła: 20 razy Dołączyła: 31 Sie 2009 Posty: 715 Skąd: Poznań
Wysłany: Nie Paź 11, 2009 22:01
figa napisał/a:
ja się robie ostatnio wstrętną egoistką .
Coraz mniej mam ochote obcowania z ludżmi
To przecież nie jest objaw egoizmu
Potrzeba obcowania z ludźmi może wynikać z braku akceptacji samego siebie i szukania potwierdzenia własnej wartości u innych. Znam takich "towarzyskich" ludzi, którzy u innych szukają desperacko uznania, miłości, której wcześniej nie dostali od rodziców, od współmałżonka. Są bardzo uczynni dla innych, żeby wreszcie zasłużyć na tą zewnętrzną miłość. Nie znaleźli jej w sobie, pewnie nawet nie wiedzieli, że tam powinni szukać.
Chęć obcowania z ludźmi to dowód akceptacji samego siebie, albo próba wylezienia z depresji. Z tych powodów warto kochać samego siebie, bo to daje szansę na poszukiwanie ratunku w sytuacjach kryzysowych.
figa napisał/a:
Molka -ranyyy... to ja się robie ostatnio wstrętną egoistką .
Coraz mniej mam ochote obcowania z ludżmi .
wszyscy mnie wk....ją . Od dobrych paru lat zakochana jestem w komputerze.
Męki przeżywam gdy musze bywać lub przyjmować.
Słyszałem, że pewien lekarz może być pomocny, ale on też czasami ...
grizzly napisał/a:
Ciekawe jak to wyglada u "egalitarnych intelektualistow"
Czy oni to zalatwiaja "po swojemu"?
.
Przecież oni stale z kimś obcują, przestawiając figurki na makietkach
Radzio
tutaj na forum lekarzy dostatek i wszystkich lubie
,nawet tych w niedżwiedziej skórze.
_________________ pozdrawiam
iliq Pomógł: 26 razy Dołączył: 18 Wrz 2009 Posty: 1238 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 12, 2009 00:00
Każdy się chyba zgodzi, że warto dbać o dobre pozytywne towarzystwo. Warto wybierać kolegów znajomych a tym bardziej partnera, nie pozostawiać tego losowi bo od tak coś się trafi. Teraz nasuwa się pytanie z kim spędzimy resztę życia. Ano właśnie z sobą, więc bądźmy z sobą w dobrych stosunkach.
Egoizm wynika ze słabości, jest to typowa oznaka słabości, chęć zdobycia uznania za wszelką cenę, jest to taka sama słabość jak agresja czy inny rodzaj wołania o pomoc. Nie rozumiem czemu niektórzy mieszają te pojęcia.
Czy dla Was osoba pewna siebie, trenująca długi czas sztuki walk, znająca swoje umiejętności, nie czująca potrzeby atakowania innych aby coś sobie udowodnić, ale nie uciekająca przed walką i kiedy trzeba potrafiąca . A założmy typowy dres, który czuje się dobrze w grupie w której mogą zaatakować aż całego jedengo przeciwnika, który uwaga ma 13 lat i po takiej "bitwie" szukający koljenego to to samo?
No właśnie a różnica jest taka sama jak pomiędzy egoistą a osobą czującą się dobrze w swoim ciele. Wiadomo, że każdy jest egoistą. Prosty przykład możesz dostać 100k euoro, albo możesz je dać Janowi Kowalksiemu, kogo wybierzesz? Aczkolwiek egoizm ma różne nasilenia i o ile dobrze zrozumiałem to chodzi o taką hardcorową wersję a do tego metafora z agresywnym dresem i adeptem sztuk walk pasuje jak znalazł
PS. Kocham sam siebie z każdym dniem coraz bardziej, na skutek przełamywania coraz większej ilości moich ograniczeń, jednak mój egoizm objawia się na ulepszniau swojego życia bez srat dla innych ludzi. Jesli mogą na tym dodatkowo zyskać to jak najbardziej jest dobre.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Wto Paź 13, 2009 13:57
Jeżeli chcesz kochać ludzi, najpierw musisz pokochać siebie , musisz czuć się wartościowym człowiekiem , musisz być bez kompleksów , życie jest wtedy łatwiejsze. Ja siebie kocham, ale nie jestem egoistką, to inna miłość do siebie, nie jestem wyniosła, raczej pokorna. Lubię zwierzęta, innych ludzi i siebie, po prostu jestem szczęśliwa
odsadzony tu przez niektorych od czci i wiary Grzesiak mowil na szkoleniu na ktorym mialem przyjemnosc byc jak bardzo schizofreniczne sa koncepcje typu - lubic siebie/akceptowac siebie itp siebie/sie - jako ze oznaczaja ze jedna czesc ja mowi drugiej czesci ja ze ją lubi/akceptuje.
on pokazywal to na przykladzie - "byc pewnym siebie" - jedna czesc mnie mowi drugiej czesci mnie ze jest mnie (ktorego mnie?) pewna. Jego zdaniem nalezy byc pewnym - a nie "pewnym siebie".
na poczatku niezbyt to do mnie docieralo, pozniej uznalem, ze trudno odmowic temu pewnej logiki.
Pomógł: 37 razy Wiek: 38 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 5633 Skąd: z nienacka
Wysłany: Śro Paź 14, 2009 14:36
wiraha napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Czy warto kochać samego siebie?
odsadzony tu przez niektorych od czci i wiary Grzesiak mowil na szkoleniu na ktorym mialem przyjemnosc byc jak bardzo schizofreniczne sa koncepcje typu - lubic siebie/akceptowac siebie itp siebie/sie - jako ze oznaczaja ze jedna czesc ja mowi drugiej czesci ja ze ją lubi/akceptuje.
on pokazywal to na przykladzie - "byc pewnym siebie" - jedna czesc mnie mowi drugiej czesci mnie ze jest mnie (ktorego mnie?) pewna. Jego zdaniem nalezy byc pewnym - a nie "pewnym siebie".
na poczatku niezbyt to do mnie docieralo, pozniej uznalem, ze trudno odmowic temu pewnej logiki.
i poczulem sie od razu bardziej pewny siebie
pozd
WiRAHA
Mateusz Grzesiak napisał/a:
Oszustwo stulecia - pewnosc siebie
Czas na nastepne rzeczy, bysmy sie i lepiej rozumieli i by bylo nam latwiej i prawdziwiej zyc.
Jedno z najwiekszych oszustw, oferowanych przez umysl, to wszystkie mozliwe koncepcje siebie - mnie, mi, sobie, itd. Najpierw sprawdz submodalnosci.
Ja ufam sobie.
Sila rzecz Ja i sobie to dwie rozne rzeczy.
Ja wierze w siebie
Znowu to samo - Ja i siebie to cos innego.
Jestes w malej fazie poznawania tzw. struktur tozsamosciowych, ktore sa podstawa do pracy nad odrzuceniem konceptow JA, a wiec tym samym nie tylko poznania natury umyslu, ale takze sprowadzenia go do roli narzedzia. Ludzie maja tych siebie od zajebania, tworzac w swoim zyciu tzw. osobowosci, ktore nie maja nic wspolnego z nimi. Dziecko nie dostaje od tatusia usmiechu za trojke z plusem, ale dostaje za piatke - tworzy sobie osobowosc dobrego ucznia, ktory dostaje akceptacje warunkowa. Zona jest przytulana tylko gdy placze - tworzy osobowosc nieudacznej, bo wtedy zyskuje realizacje swojej potrzeby. Tych osobowosci jest od zajebania - cala moja nowa ksiazka, jaka w tej chwili zaczynam pisac - bedzie o tym. teraz byscie mieli zabawe.
Submodalnosci i predykaty:
Ja musze sobie to udowodnic
Sa dwie osobowosci, ktore sa do siebie w okreslonej relacji - to zreszta jest oczywiste, bo caly umysl polega na relacjach - i jedna osobowosc drugiej musi cos udowodnic, a druga jej nie wierzy. Jesli musi, to ma stresa - tak sie motywuje.
Ja chce sie wreszcie wziac w garsc.
Kazdy zaimek zwrotny - sie, siebie, sobie, itd., jest predykatem osobowosci. Wiadomo w powyzszym, ze jedno JA wezmie SIE w garsc, co ustala relacje miedzy nimi.
Przyklady moglbym wam mnozyc, bo jest ich od zajebania:
- wezme sie do roboty (jedno ja jest leniwe, drugie ma wyrzuty sumienia),
- nie daje sobie rady (jedno ja wymaga wiecej niz drugie moze dac),
- rozchorowalem sie (zajebiste, to jest przyszlosc psychosomatyki - jedno ja sie rozchorowalo i caly system mu uwierzyl, GENIALNE!!! - okazuje sie, ze umysl moze nas rozchorowac)
- dojabalem sobie (jedno ja uderzylo w drugie)
- sprzedalam sie (zrezygnowalam z wartosci jednego ja za okreslone rzeczy)
- "frytka" umarla, narodzila sie agnieszka frykowska - obejrzyjcie wywiad z laska, ktory jest pelen predykatow tozsamosciowych:
Teraz, idac dalej, jaka jest roznica miedzy "pewnoscia siebie" a "pewnoscia"?
Ano zajebiscie zasadnicza. Jak ktos jest pewny siebie, to jego "siebie" jest reprezentacja umyslowa jednej z osobowosci - ktora, jak kazda inna, jest warunkowa. Jego "siebie", bazujac na okreslonych warunkach (bo tak sie czuje, bo tak wygladam, bo mam takich znajomych, bo mam tyle lat doswiadczenia, COKOLWIEK), tworzy swiat czlowiekowi, w ktorym on jest nie: pewny, ale: pewny siebie. Zajeb mu to "siebie" (dajac kontrprzyklad: zawsze jestes pewny siebie? a kiedy nie?) i zostanie maly, zlekniony gucio. Teraz porownaj:
Jestem pewny.
To jest zupelnie inny swiat!! Koncza sie warunki kiedy, gdzie, jak, z kim, dlaczego, po co, ktore musza wystapic przy pewnosci siebie, bo nie ma juz jebanej maski, ktora chodzi i udaje. Jak jestes pewny siebie, masz dwa wyjscia: albo musisz tej osobowosci bronic, bo zawsze sa sytuacje (na tym polega teoria wzglednosci, prawda?), kiedy "siebie" nie da rady i np sie przestraszy, albo ja zabijasz i wchodzisz w druga halucynacje pt nie jestem pewny siebie. Obie sa smieszna.
Pewnosc siebie wymaga inwestycji w warunkowy obraz JA i stworzenia jakiegos umyslowego produktu, ktory te warunki spelnia. To nie jest ludzkie, to nie jest prawdziwe, to halucynacja mentalna odsuwajaca ludzi od ich prawdziwego wnetrza. RODZISZ SIE PEWNY i nie musisz nic nikomu udowadniac. Naturalny stan bytu to pewnosc, a nienaturlany to pewnosc siebie - mozna ja kupic, mozna ja wkrecic, mozna sobie zmienic jej submodalnosci. To ze zmienisz submodalnosci i dasz sobie wieksza halucynacje nie wyrwie cie ze swiata mentalnych oszustw, w ktorym jedno klamstwo - nie jestem pewny siebie - zamieniasz na drugie - jestem pewny siebie. Jedno czyni z ciebie popychadlo, bo bedziesz wierzyl w autorytet zewnetrzny, drugie czyni z ciebie glupka, bo teraz bedziesz wierzyl... sobie... (czyli jednej z wewnetrznych tozsamosci).
Czy dziecko 3-miesieczne jest pewne siebie? , a nie siebie, siebie nie istnieje jeszcze. Ono po prostu jest pewne, tak samo jak kazdy z nas w swojej naturze. Rodzisz sie z umyslem, to Twoja natura, rodzisz sie z cialem, to Twoja natura, rodzisz sie z dusza, to Twoja natura. Tak samo jak rodzisz sie z pewnoscia, ktorej nikomu nie powinines oddawac.
Przestan wierzyc w pewnosc siebie, bo dolaczysz do grona glupkow, ktorzy wierza w swoje opinie. Zacznij byc pewny - taki jak zawsze byles, jestes i bedziesz. A jesli cos w modelu - a pewnie tak bedzie - nie pozwala Ci byc pewnym, to to wyjeb. I do tego znajdziesz narzedzia na tym Forum.
Poniewaz ten temat zmobilizuje Was do pisania, pojde dalej w pare rzeczy - wezme z dzialu o problemach pare postow i zobaczycie, jak zajebiscie ludzie.. sami sobie.. robia kupe.
Inna kupa:
wiara w siebie
zaufanie do siebie
obawy do siebie
kochac sie
szanowac sie
ruchac sie (oooo - to masturbacyjne, haha)
walic sie
Przebrnęłam przez ten bełkot i jednak nic w nim poza bełkotem nie znalazłam. Zamiana jednego określenia na zbliżone, bez wyjaśnienia jak masz tę "pewność" osiągnąć, bez narzędzi. Jest tylko "zacznij być pewny" i koniec, kropka. Tak po prostu, zacznij i tyle. Grzesiak ci każe, więc masz "zacząć być pewnym". A jak nie rozumiesz o co chodzi, to masz problem. Trza zrobić "pstryk" i po problemie.
Czy nazwie się to "pewnością" czy "pewnością siebie", ważne jest to, co za tym określeniem stoi. Zamiast zabaw semantycznych mógłby np. pokazać na czym problem polega (bynajmniej nie na niewłaściwej terminologii) i zaoferować praktyczne wskazówki dzięki którym można ten problem rozwiązać. Ale jedyne, co Grzesiak oferuje to hasło "zacznij być pewny", cokolwiek to ma oznaczać. To hasło absolutnie niczym się nie rózni od równie idiotycznego "pokochaj siebie", które - rzucone bez wyjaśnienia i narzędzi - g...wno znaczy.
Jak ktoś stanie przed lustrem i zacznie mantrować - przepraszam, "afirmować" - "jestem pewny, jestem pewny, jestem pewny", to guzik z tego wyjdzie. Może na krótką chwilę nawet uda mu się sprawić wrażenie nadętego bufona, ale tej prawdziwej wewnętrznej pewności i integralności na pewno w ten sposób nie zbuduje. Afirmacje mogą być wartościowym narzędziem (a nawet naturalnym odruchem) tylko wówczas, gdy są poparte czymś namacalnym, realnym. W przeciwnym razie są zwykłym samooszukiwaniem się.
Większość z nas zamiast budować/pielęgnować pewność siebie w dzieciństwie uczyła się jak jej skutecznie się pozbywać, tłumić. "Dzięki" metodom wychowawczym naszych rodziców. Ale oczywiście od Grzesiaka o tym nie usłyszymy, bo facet ewidentnie panicznie się boi tego tematu (i tu dobrze jest zadać sobie pytanie dlaczego). Więc może jedynie zaoferować puste hasła, żadnych narzędzi. A w rzeczywistości tę pewność siebie (jak zwał tak zwał) odbudowuje się świadomie, krok po kroczku, poprzez pewny wysiłek a nie "zabawę".
Dla mnie "pewność siebie" to przede wszystkim właściwe rozpoznawanie, nazywanie i adekwatne wyrażanie/przeżywanie wszystkich uczuć. Takie poczucie wewnętrznej Pełni, integralności. Czyli, wiem co czuję, wiem dlaczego tak się czuję i nie boję się tych uczuć wyrazić. A to jest dokładnie ten proces, który w większości przypadków był aktywnie tępiony w dzieciństwie przez rodziców. Wówczas nie wolno było pewnych uczuć swobodnie wyrażać, bo groziła za to "kara". Więc naturalna "pewność" dziecka, o której bełkocze Grzesiak została zaburzona, cofnięta. Nie da się jej wydobyć poprzez mantrowanie "jestem pewny", ale poprzez świadomą pracę ze swoimi uczuciami i przeżyciami. To wymaga czasu i cierpliwości i nie pasuje do "filozofii" Grzesiaka, któremu zależy tylko i wyłącznie na dobrej ZABAWIE!
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Śro Paź 14, 2009 18:02
Ja osobiście nie czytałam, nie słuchałam Grzesiaka i żadnego innego. To sami musimy dojść do wniosku co jest w życiu dobre dla nas i dla innych. Jak miło np. usłyszeć : " jak sie Pan/Pani czuje ? o jak Panią słyszę to już dobrze, brakowało mi rozmowy z Panią". Wielu ludzi jest nieszczęśliwych , bo nie kochanych, są sami w sobie źli, ale można to zmieniać jak najpierw zmienimy siebie. Sąsiad na mnie krzywo spojrzał , to i ja na niego będę krzywo patrzył , prowadzi to do niczego.
_________________ marzena kiwi
are Pomógł: 1 raz Dołączył: 06 Mar 2005 Posty: 744
Wysłany: Czw Paź 15, 2009 04:46 Re: Czy warto kochać samego siebie?
Moja ulubiona osobowość telewizyjna Kuba Wojewódzki powiedział... cyt.lubię ludzi którzy lubią siebie, bo to jest początek romansu na całe życie... i ja bez wahania podpisuję się pod tym stwierdzeniem ....
No niewątpliwie jest łatwiej, poza tym jesteśmy lepiej postrzegani przez otaczający nas świat , nasza pozytywna energia daje się odczuć przez co cieszymy się uznaniem i szacunkiem innych osób...
osobiście lubię siebie, lubię "czuć dotyk" wypowiadanych w myślach słów iż fajnie czuję się "we własnej skórze"...
Trzeba koniecznie, to bardzo dobry temat!
Wszystko, co mowimy albo myślimy po słowie "ja" - urzeczywistnia sie. Dlatego wysoka samoocena jest podstawa wszystkiego. Bez wysokiej samooceny nie ma rozwoju. Sa takie rozne religie, co nauczaja, ze najlepiej jest sie bic w piersi i napie*dalac "moja wina, moja wina, moja badzo wielka wina", nie bardzo nawet wiedząc, co takiego strasznego rzekomo zmajstrowalismy. Taka modlitwa to tak jakby pchac sie na chama pod zyciowa gilotyne.
Zlotym Srodkiem jest tu zachowanie świadomości rozróżniającej, aby nie popasc w zadufanie w sobie bufonostwo itp. I tej swiadomosci czesto nam brakuje niestety, a jak nie jej - to mamy defekt samooceny za to. I dlatego ludzie sa nieszczesliwi.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Czw Paź 15, 2009 20:14
Tak, należy słuchać innych co maja do powiedzenia , bo żeby gadać, należy nauczyć się słuchać . Są rózne poglądy na dany temat, ale to nie znaczy, że mamy je mieć jednakowe, to nie znaczy , że ktoś jest głupi bo myśli inaczej jak my. A tak wielu traktuje innych. Ostatnio Przeczytałam , jestem uczony , a jak przedstawił swoją rację po prostu mam rację i już , ale dyskusja. Ja zmieniłam temat , żeby nie słyszeć placebo, placebo i już . I co nie mam złości, szanuję go, bo to człowiek. Szanuję wszystkich, nie wyśmiewam się, nie jestem zadufana. Trzeba potrafić znaleźć się w każdym towarzystwie , nie trzeba być złym. Nie trzeba też karać siebie ,tak jak napisałeś "moja wina" i nie chodzę do Kościoła , bo niby jaka moja wina, że się urodziłam
A ja nie.
Mało tego, większości ludzi nie chcę mieć w swoim życiu, co nie znaczy od razu, że mam zamiar ich gnębić, tłamsić, zabraniać im mieć swe zdanie, wlewać im do głów własne itd.
Szacunek to dla mnie poważne, mocne słowo i nie pasuje do słowa "wszyscy" w żadnym razie.
Tomek
ps: Ach, byłbym zapomniał. Szanuję za to wszystkie małe dzieci. Tym bardziej, że muszą w większości znosić własnych toksycznych starych, których wciąż i wciąż i wciąż kochają. Tu szacunek pasuje mi do "wszyscy".
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Czw Paź 15, 2009 22:05
Nie zgodzę się. Moim zdaniem trzeba szanować innych. Ja szanuję innych, nawet jak coś złego mi zrobili, mogę najwyżej nie utrzymywać kontaktów. Ostatnio miałam cos złego od osoby dla , której wiele zrobiłam, tu chodzi o współpracę z kobietom. Szykowałam sobie inny grunt, żeby odejść, szybciej to nastąpiło, bo ktoś zaproponował mi współpracę, z dnia na dzień zmieniłam miejsce. Odsunęłam tą osobę, ale szanuje ją , jak innych, bo życie i tak im da po . Szanuj innych jak siebie samego, inaczej mamy ich za nic, to i nas mogą mieć za nic.
Pomogła: 13 razy Wiek: 46 Dołączyła: 20 Mar 2007 Posty: 1774
Wysłany: Czw Paź 15, 2009 22:11
Co do Wojewódzkiego to chyba nie jest dobry przykład osoby, która kocha? samego siebie.
Pomijam kontekst ale znalazłam w tym linku jego cytaty.
W oderwaniu od jego wyglądu, pozy, gdy to czytam to dla mnie sam bełkot, granie roli. Tyle.
Trochę Mi przypomina Dodę, ale kiedy Jej rodzice sie ujawnili z wywiadem i swoimi wypowiedziami o córce to można wyciągnąć wtedy inne wnioski niż tylko oceniając samą
Dodę i jej zachowanie.
Ale akurat bardziej mnie interesuje w tym wątku to co w temacie o kochaniu siebie a nie jakieś przykłady ludzi na świeczniku, którzy coś mówią do ludzi a tak naprawdę ich nie znamy.
Pomogła: 60 razy Dołączyła: 02 Maj 2009 Posty: 6909
Wysłany: Czw Paź 15, 2009 23:02
Kuba Wojewódzki to bardzo błyskotliwy facet, postać barwna, ekspresyjna, kontrowersyjna dlatego naturalnym faktem jest iż posiada zagorzałych zwolenników jak i przeciwników....i piękne jest to iż umie odnaleźć się w tej dwubiegunowej rzeczywistości...socjotechniczne sztuczki w świecie biznesu są wręcz koniecznością, nie widzę w tym niczego niestosownego, a to że Kuba jest w tym świetny ? tylko pogratulować...
definicję szczęścia jaką podaje Kuba wydaje się być interesująca i nieźle trafiona, to umiejętność sprostania swojej wyobraźni.
Pozdrawiam Kubę Wojewódzkiego, może przez przypadek tutaj kiedyś zaglądnie...
are Pomógł: 1 raz Dołączył: 06 Mar 2005 Posty: 744
Wysłany: Pią Paź 16, 2009 04:08
M i T napisał/a:
kiwi4 napisał/a:
. Szanuję wszystkich
A ja nie.
Mało tego, większości ludzi nie chcę mieć w swoim życiu, co nie znaczy od razu, że mam zamiar ich gnębić, tłamsić, zabraniać im mieć swe zdanie, wlewać im do głów własne itd.
Szacunek to dla mnie poważne, mocne słowo i nie pasuje do słowa "wszyscy" w żadnym razie.
Tomek
ps: Ach, byłbym zapomniał. Szanuję za to wszystkie małe dzieci. Tym bardziej, że muszą w większości znosić własnych toksycznych starych, których wciąż i wciąż i wciąż kochają. Tu szacunek pasuje mi do "wszyscy".
Nalezy szanowac wszystkich jak najbardziej. Tych, powiedzmy, złych, nalzy rozumiec - wiedziec, co im na duszy siedzi i dlatego darowac im ich wybryki. Jednoczesnie milosc do siebie sprawia, ze nie pozwalamy im nas wykorzystywac.
Nie szanujac wszystkich, szkodzisz tylko sobie, bo ich to nie obchodzi i tak, a sobie zamykasz w ten sposob 3. szczebel rozszerzonej piramidy Maslova, na ktorym jest wlasnie szacunek.
Ja szanuję innych, nawet jak coś złego mi zrobili, mogę najwyżej nie utrzymywać kontaktów.
No widzisz, a ja takich osób nie szanuję, bo i za co? Utrzymuję kontakty z osobami, które cenię i szanuję za pewne cechy/umiejętności/wiedzę. O tych, z którymi kontaktów celowo nie utrzymuję nie potrafiłabym powiedzieć, że "szanuję", bo to zwyczajnie byłoby kłamstwem.
Dla mnie szacunek dla "kata" nie idzie w parze z szacunkiem dla siebie. Bo nie można jednocześnie szanować/kochać/dbać o siebie i mówić o szacunku dla osoby, która wyraźnie mi szkodzi. Te dwa pojęcia wzajemnie się wykluczają. A skoro postanawiam z taką osobą nie mieć nic wspólnego, to mówienie o szacunku dla niej brzmiałoby jak hipokryzja.
Osoby głoszące wszem i wobec, że wszystkich kochają, szanują i nie odczuwają do nikogo złości, automatycznie wzbudzają moją czujność. Natomiast osoba, która nie boi się przyznać np. do słusznej (czyli skierowanej pod właściwym adresem a nie na osoby zastępcze) nienawiści wobec swoich krzywdzicieli, jest dla mnie o wiele bardziej wiarygodna niż ta, która zapewnia, że bezwarunkowo kocha cały świat. Kochanie wszystkich to nie kochanie nikogo, a przede wszystkim nie kochanie (i nie rozumienie) samego siebie.
Być może to, co Ty nazywasz szacunkiem jest zwyczajnie normalnym, lekko obojętnym traktowaniem innych, tolerowaniem ich istnienia. Dla mnie takie ludzkie traktowanie to stanowczo za mało, by nazwać je szacunkiem. W moim świecie wartości szacunek należy się osobom w jakimś stopniu wyjątkowym, które coś dla mnie znaczą. Nie interesuje mnie, czy reszta świata te osoby również szanuje czy może potępia, liczą się moje własne odczucia i doświadczenia z tą osobą związane.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Paź 17, 2009 18:40
No tak , wiesz M i T , miłości nie czuję do osoby , która zachowała się wobec mnie nie fair , ale jakiś szacunek mam dla niej. Wiesz razem współpracowałyśmy 5 lat, to jeden jakiś tam szacunek. Jest starsza , to drugi szacunek, pewnie to co innego szacunek do osoby starszej. Tak, teraz to już nawet nie tylko szacunek, ale również żal. Zachłanność zapędziła ją w kozi róg i ma wielki kryzys. Wydaje mi się, że taka kara jej wystarczy , szanuje ją , jest mi żal. Już taka jestem, siebie też szanuje, za to jaka jestem, bo jest mi z tym dobrze, ale odsuwam się od złych, Kto z kim przystaje , taki sam się staje.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Paź 17, 2009 18:59
Jakiś tam szacunek mam do osoby , z którą współpracowałam, szanuje ją, bo ją znam. Również mam szacunek do osób starszych, ale ich nie znam , to już co innego.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Paź 17, 2009 19:20
Co się czuje M i T , po prostu miłość do ludzi, czasami nie myślę , że źle się czuję , że nie wyspana, muszę pomóc i koniec. Tak, z miłości do ludzi i to odczucie daje mi to, że nie mogę nawet powiedzieć, że kogoś nienawidzę , bo nie czuję takiego czegoś. Jestem normalną ,pracującą kobietą , nie jakiś tam mesjasz , czy coś innego. Jestem pozytywnie nastawiona do ludzi.
No, ale poza tym, że wypada wszystkich kochać i szanować, to jednak będę się upierał przy pytaniu - bo nie odpowiedziałaś - co to jest "szacunek".
Pojawiły się też pytania:
- jak to robisz, że nigdy nie czułaś nienawiści ?
- jak to robisz, że wszystkich KOCHASZ i czym wobec tego jest taka egalitarna miłość wielokierunkowa?
Tomek
ps: Jeśli nie masz ochoty na odpowiedź, olej mój post lub po prostu powiedz.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:09
M i T, widzisz mam szacunek do rodziców pomimo, że zbyt wiele dobrego mnie nie spotkało , nawet teraz czasami przemawia przez moją Mamę despotyzm, a jednak, mój sposób odzywania się jest pełen szacunku. Znajoma, na przykład zła znajoma dzwoni, opowiada jak to jej źle, czasami 20 min., daje jej szacunek słuchając jej, nie powiem, wiesz ja teraz nie mam czasu, zadzwoń później, tego nie ma. Stoję w kolejce w sklepie, chciałam zapytać się czy dostanę to co chcę kupić. Pytam, czy mogę zapytać czy dostanę środek, z kolejki odpowiedziała starsza Pani, ja też chcę tylko zapytać i stoję. Powiedziałam przepraszam i odeszłam , inna pewnie miałaby do powiedzenia wiele. Ja dałam tej starszej Pani szacunek milcząc, pomyślałam , pewnie ma zły dzień. Miłość do ludzi to co innego jak do faceta, chociaż w moim przypadku to coś za coś. Miłość do ludzi to szacunek bez zazdrości , bo to przechodzi w nienawiść, widziałam to po swoi byłym i nie tylko. Wszystkim wszystkiego zazdrościł , a mówił z jakąś nienawiścią, co bardzo mi się nie podobało. Ja odsuwam się od takich ludzi, może dlatego nie nauczyłam się nienawidzić. Na Ziemi jest dużo złych ludzi , co prowadzi do niczego. Ja jestem zadowolona , uśmiechnięta , przyjaźnie nastawiona i jest mi z tym dobrze
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:14
Jeszcze jedno, dzień dobry, przepraszam, dziękuję itp. wypowiadam głośno , bo szanuję Pana z Ochrony w Markecie , babcię co mnie łokciem puknęła itd. Uważam to za normalne, ale nieraz jak zwrócę uwagę na minę ludzi to są zaskoczeni , a to powinno być na porządku dziennym.
_________________ marzena kiwi
Iga [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:19
A czy nie jest tak,że na szacunek trzeba sobie zasłużyć?
Chcę,aby moje dzieci mnie szanowały,więc staram się tak postępować,aby mnie szanowały.Staram się,przyglądam się sobie,moim działaniom,bo chcę,aby mnie szanowały.
Pomógł: 8 razy Dołączył: 02 Kwi 2008 Posty: 823 Skąd: warszawa
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:29
Mnie syn szanuje, bardzo szanuje , życzę Ci tego Iga . On też widzi u mnie szacunek dla innych i dla niego. Dzień dobry Piotrusiu, Dzień dobry Mamusiu i cmok mamę w policzek, widzimy się codziennie i jest już dorosły. Nie trzymam go pod skrzydłami , pępowina dawno została odcięta, ale wydaje mi się, że taka powinna być normalka.
_________________ marzena kiwi
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:43
Iga napisał/a:
...A czy nie jest tak,że na szacunek trzeba sobie zasłużyć?...
Ja bym to okreslil raczej mianem "zapracowac". 8-)
Nad kazda sprawa nalezy "pracowac", ale
w zaleznosci od "madrosci" ta "praca"
rozne efekty przynosi. 8-)
"mlotkowi" generalnie maja utrudnione zadanie.
Najczesciej znajac "wartosc genetyczna" rodzicow
oraz "efekty" wychowania mozna latwo ocenic
ilosc i jakosc pracy nad doroslymi "zygotkami"! :hah:
.
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:48
kiwi4 napisał/a:
...Mnie syn szanuje, bardzo szanuje...
Marzena, tego mozna pozazdroscic. 8-)
Jednak "mamie" jest latwiej! :viva:
Ojciec to zawsze "pod gorke" ma! :razz:
BTW
Oj, jacy to my biedni jestesmy! :-? :-? :-(
.
Iga [Usunięty]
Wysłany: Nie Paź 18, 2009 13:57
kiwi4 napisał/a:
życzę Ci tego Iga ...
Szanują mnie moje dziewczynki,a ja szanuję je,tylko że samo to nie przychodzi,na szacunek,na miłość trzeba sobie zapracować.
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 21, 2009 15:17
Iga napisał/a:
kiwi4 napisał/a:
życzę Ci tego Iga ...
Szanują mnie moje dziewczynki,a ja szanuję je,tylko że samo to nie przychodzi,na szacunek,na miłość trzeba sobie zapracować.
Wiesz, w pewnym sensie rodzice zawsze zasługują na szacunek. Bez rodziców nie byłoby nas, a bez luddzi starszy ch być może nie było by anszych rodziców, nie byłoby wiadomo jak się zachowywać, co jeść żeby sobie nie szkodzić itd. Szacunek taki ogólny wiąże sie właśnie z tym, natomiast szacunek konkretny , rozszerzony tak jak to piszesz zależy od tego czy ktoś na ten szacunek zasługuje.
Inna sprawa że sposób w jaki okazywany jest szacunek zależy od kultury.
Szacunek - szanować - szacować. To znaczy mniej więcej nadawać odpowiednią, adekwatną wartość, rozróżniać. A więc nie jest to tylko kwestia dobrego wychowania, manier ale wręcz rozsądku i umiejętności zdrowego podejścia do otaczającej rzeczywistości.
Iga [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 21, 2009 16:42
ashkar napisał/a:
Wiesz, w pewnym sensie rodzice zawsze zasługują na szacunek.Bez rodziców nie byłoby nas...
Zatem każdy rodzic jest "święty"? "Święty" dlatego,że się bzyknął (że się tak wyrażę) ,a potem urodził dziecko? Za to należy czcić rodziców? Za to,że "dali" życie?Nie ważne co będzie potem,ale ważny jest sam fakt zaistnienia?
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Pią Paź 23, 2009 19:22
Iga napisał/a:
...dlatego,że się bzyknął...
To zalezy! 8-) Dla inteligentow po "studiach stacjonarnych" to TAK! :viva:
Dla "cepow i mlotkow" wierzacych w "egalitaryzm" WIELKIE NIE! 8-)
.
ali [Usunięty]
Wysłany: Pią Paź 23, 2009 19:31
Iga napisał/a:
ashkar napisał/a:
Wiesz, w pewnym sensie rodzice zawsze zasługują na szacunek.Bez rodziców nie byłoby nas...
Zatem każdy rodzic jest "święty"? "Święty" dlatego,że się bzyknął (że się tak wyrażę) ,a potem urodził dziecko? Za to należy czcić rodziców? Za to,że "dali" życie?Nie ważne co będzie potem,ale ważny jest sam fakt zaistnienia?
nie kumasz nic
prawo karmy
jak traktujesz rodziców tak dzieciaki potraktują ciebie
a wyjątki potwierdzają tylko regułe
Iga [Usunięty]
Wysłany: Pią Paź 23, 2009 20:00
ali napisał/a:
nie kumasz nic
Nikt niczego Twoim zdaniem nie kuma.Tylko kumasz Ty i koniec,kropka.
Jesteś najmądrzejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek nosiła Matka Ziemia.O Tobie poeci powinni pisać wiersze, pisarze pisać książki,a muzycy śpiewać pieśni-o boski Ali
ali [Usunięty]
Wysłany: Pią Paź 23, 2009 20:09
Iga napisał/a:
Nikt niczego Twoim zdaniem nie kuma.Tylko kumasz Ty i koniec,kropka.
Jesteś najmądrzejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek nosiła Matka Ziemia.O Tobie poeci powinni pisać wiersze, pisarze pisać książki,a muzycy śpiewać pieśni-o boski Ali
dzięki za "uwielbienie"
ha ha jestem wielki
ps.
nie rozmieniaj się na drobne
wyjątki nie są regułą
Rzadko myślimy o tym, że źródłem przemocy w świecie jest przemoc wobec siebie.
Kiedy się zaczyna? Jak ją zamienić w samoakceptację?
Tekst Renata Arendt-Dziurdzikowska
To zdarza się wiele razy dziennie. Stosuję przemoc wobec siebie za każdym razem, gdy mówię sobie: musisz to zrobić, po prostu musisz! Gdy uśmiecham się do kogoś, kto nie budzi mojej sympatii. Gdy piję trzecią kawę, żeby się ożywić, mimo że wiem, że kawa mi szkodzi. Gdy umawiam się na kolejne spotkanie, choć ciało od dawna daje mi znać, że czas na odpoczynek. Gdy jem za dużo, a potem nie mogę się ruszyć i dopiąć. Gdy pracuję w chaosie i bałaganie, bo znów nie miałam czasu posprzątać. Gdy wypijam o jeden kieliszek wina za dużo. Gdy…
Pamiętam ten wywiad. Mądra, niezwykła kobieta powiedziała mi, że każdego dnia (każdego!) odnawia dane sobie wiele lat temu przyrzeczenie: że nie będzie stosowała przemocy wobec siebie.
Szalony głos nadaje
Moje rozmówczynie to inteligentne, wykształcone kobiety między trzydziestką a czterdziestką, osoby zaufania publicznego – Agata, redaktor naczelna poczytnego tygodnika, Aneta, lekarka specjalizująca się w akupunkturze, i Wiola, aktorka. Jedna przez blisko 20 lat znosiła zdrady męża, druga dźwigała męża alkoholika, a trzecia kaleczy swoje ciało. Urszula Nowakowska, szefowa Centrum Praw Kobiet, mówiła mi, że ulegamy mitowi, jakoby przemoc wobec kobiet dotyczyła jedynie kobiet mało wykształconych, z patologicznych rodzin. Przemoc wobec siebie również nijak się ma do wykształcenia i pozycji zawodowej. Przemoc wobec kobiet i przemoc kobiet wobec siebie są jak siostry bliźniaczki.
– Jak bardzo trzeba siebie nie lubić, żeby godzić się na tyle lat krętactw i zdrad mężczyzny? – mówi Agata, od trzech lat po rozwodzie. Aneta nie może wybaczyć sobie lat zmarnowanych na dźwiganie pijanego męża. Wiola ciągle stosuje jedyny znany sobie sposób na uspokojenie: grubą igłę wbija w wewnętrzną stronę ud i kręci nią, aż z rany popłynie krew. Ale już wie: „To nie z miłości do siebie”.
Gdzieś w nas odzywa się szalony głos, któremu dajemy wiarę, i podążamy za nim. Nazywamy siebie różnie, tu inwencja nie zna granic: zimna ryba, leniwa krowa, gruba świnia, wół roboczy, którego trzeba poganiać batem. Hal i Sidra Stone’owie w książce „Wewnętrzny krytyk” dają przykłady innych częstych głosów w nas: Jesteś z natury brzydka i nic z tym nie zrobisz. Ciebie nie da się kochać. Jesteś egoistką. Jesteś podła. Jesteś z gruntu zepsuta. Jesteś spasiona. Starzejesz się. Nie masz polotu. Nikt cię nie zechce. Nie powinnaś tego mówić. Jeśli nie będziesz pracować dwa razy tyle co inni, niczego nie osiągniesz.
Jednak najtrudniejsze w moim odczuciu jest ciche, z pozoru niewinne „mnie nie ma”. Jak kochać i szanować kogoś, kogo nie ma?
Czy już jestem superkobietą?
Agata czyta mi fragmenty pamiętnika. „12 czerwca. Adam wrócił z Tajlandii, zdenerwowany pobiegł na badania na HIV”. Sucha relacja, jakby sprawa mnie nie dotyczyła, dziwi się. O, tutaj już trochę emocji. „18 sierpnia. Wróciłam wcześniej od mamy, a w naszym łóżku on i trzy młode blondynki, duże, jędrne piersi, jak z okładek męskich magazynów, nawet się nie speszyły. Wyszłam do łazienki, odkręciłam kran z wodą, zdjęłam spódnicę, bluzkę, weszłam do wanny i zaczęłam szlochać, ale jakoś tak dziwnie, jak dziecko, bez łez”. „5 grudnia. Znalazłam mejl od kochanki. Grozi, że jeśli on nie przyjedzie do niej na święta do Hanoweru (do Hanoweru?!), ona zrobi sobie coś złego. Boże, jaka ja biedna, jaka nieszczęśliwa”. I najgorsze. Agata czyta fragment z 12 kwietnia: „Odkryłam, że Adam spotyka się z 17-letnią córką naszych przyjaciół. Co ja mam robić?”.
– Co ja mam, biedna, robić? – przedrzeźnia tamtą siebie sprzed lat.
– Nie przyszło mi do głowy, że mogłabym na przykład zacząć krzyczeć, powiedzieć komuś, odejść, wystąpić o rozwód. Dlaczego nie przyszło mi to do głowy? Bo czułam się winna. Że to przeze mnie. Czy mężczyzna zdradza atrakcyjną kobietę? Im on miał więcej kobiet, tym ja czułam się gorzej, coraz bardziej martwa. Tłumaczyłam sobie, że on taki jest, takie ma potrzeby seksualne. A moje uczucia? W ogóle nie wiedziałam, co czuję. Nic nie czułam! Dopiero później odkryłam ten okropny wstyd we mnie. (…)
Więcej w Zwierciadle 3/2009
Marishka
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 16:00
Niezłe bzdury znowu ktore mają usprawiedliwiać biedaczków którzy... muszą uśmiechać się do tych którzy nie chcą i robić to czego nie chcą.
Bzdury, oczywiście jest to również odsłanianie prawdy bo niestety ale autorka nie kłamie, z tego właśnie biorą się problemy. Tylko że te teksty niczemu nie służą bowiem gdyby ktoś miał cokolwiek z tym zrobić to sprawa jest bardzo prosta. Nie potrzeba lat, pieniędzy, tłumaczeń, wybitnych specjalistów, całego wagonu książek i tysiecy badań.
Tu nie trzeba żadnych terapii, sukinsynów trzeba zwyczajnie za mordę wziąć.
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 16:08
Iga napisał/a:
Zatem każdy rodzic jest "święty"? "Święty" dlatego,że się bzyknął (że się tak wyrażę) ,a potem urodził dziecko? Za to należy czcić rodziców? Za to,że "dali" życie?Nie ważne co będzie potem,ale ważny jest sam fakt zaistnienia?
Nie wiem czy zrozumiałaś co napisałem
ashkar napisał/a:
Wiesz, w pewnym sensie rodzice zawsze zasługują na szacunek.Bez rodziców nie byłoby nas...
Tak IGO za to właśnie należy im się cześć. Takie są wyroki boskie i nie mamy na to wpływu czy nas urodzą czy nie. Rodzice nasi też byli kiedyś zrodzeni z innych rodziców i tak az do biblijnych prarodziców. Stąd nasza mać IGO i nawet jezeli zeżremy język to tego nie zmienimy, tak to ustawiła natura i tak jest najlepiej.
Co zaś tyczy się szacunku to dodam że słowo to jest pokrewne do słów "SZACOWAĆ, SZANOWAĆ." Stad szacunek znaczy dawanie odpowiedniej wartości rzeczom, ludziom, zachowaniom itd. Ja wcale nie twierdzę że masz szanować swojego rodzica za to np. że chlał wódę nie zajmując się tobą co np. zaowocowało w problemami emocjonalnymi w twoim dorosłym życiu. I jeżeli tak jest to rodzić czynił źle a więc nie szanował ciebie, siebie. No ogólnie łamał wszelkie przykazania boskie i za to właśnie jest kara. I należy mieć tego świadomość. Inaczej jest tak jak w tych opisach przytaczanych przez M i T.
Ostatnio zmieniony przez ashkar Śro Paź 28, 2009 17:12, w całości zmieniany 2 razy
Może rozwiniesz tę myśl? Najlepiej bez inwektyw, tym bardziej, że nie precyzujesz, kim niby są ci "sukinsyny" i dlaczego, a tylko rzucasz mięchem na oślep.
Marishka
grizzly [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:05
ashkar napisał/a:
... Ja wcale nie twierdzę że masz szanować swojego rodzica za to np. że chlał wódę nie zajmując się tobą co np. zaowocowało w postaci problemów emocjonalnych w twoim dorosłym życiu. I jeżeli tak jest to rodzić czynił źle a więc nie szanował ciebie, siebie...
To, ze pil alkohol swiadczy o tym ze byl Chorym czlowiekiem!!!
Wiec rozwazania typu kochac/nie kochac sa "syzyfowe". 8-)
Natomiast Twoje "twierdzenia" na temat problemow emocjonalnych
Edyty w doroslosci to juz jest jakis "Hardcore" :shock:
Czym to jest w porownaniu do np. onanizowania sie "egalitaryzmem" wg. Ciebie? :razz:
.
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:09
M i T napisał/a:
ashkar napisał/a:
sukinsynów trzeba zwyczajnie za mordę wziąć.
Może rozwiniesz tę myśl? Najlepiej bez inwektyw, tym bardziej, że nie precyzujesz, kim niby są ci "sukinsyny" i dlaczego, a tylko rzucasz mięchem na oślep.
Marishka
Marishka, ja nie mam ani chęci ani nie uważam za rozsądne babranie się w szcegółach. Bo to głupota jest. Owszem w sytuacji kiedy ktoś ma problemy wtedy potrzebuje pomocy. Taka publiczna narracja i pranie brudów niczemu nie świadczy.
NIe mam ochoty tego analizować. Podam inny przykład, na początku lat 90tych ubiegłego wieku zaczęto wydawać w Polsce takie mądre gazety szkolące dzieci - BRAVO< GIRL< POPCORN. Są to odpowiedniki tych wszyskich Zwierciadeł, SUKCESÓW< PLAYBOYÓW tylko że dla młodzieży i dzieci. I tam produkowano też takie teksty na zamówienie.
To wszystko to jest gra, manipulacja społeczeństwem a nie żadna nauka czy troska o dobro ludzi. Najpierw kogoś wrzucają w bagno a potem udają że się tak tym przejmują.
Jeszcze jedna sprawa przychodzi mi do głowy - program ROZMOWY W TOKU, to jest to samo tylko że "żywe" absorbujące nasz umysł i emocje, po to aby zrobić z nas jeszcze większych dziwolągów,
Kim są więc sukinsyny? Dla mnie są to wszyscy ci którzy to robią i ci którzy biorą pieniądze za to udając że to normalne. Jest tych sukinsynów cała rzesza niestety.
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:11
grizzly napisał/a:
ashkar napisał/a:
... Ja wcale nie twierdzę że masz szanować swojego rodzica za to np. że chlał wódę nie zajmując się tobą co np. zaowocowało w postaci problemów emocjonalnych w twoim dorosłym życiu. I jeżeli tak jest to rodzić czynił źle a więc nie szanował ciebie, siebie...
To, ze pil alkohol swiadczy o tym ze byl Chorym czlowiekiem!!!
Wiec rozwazania typu kochac/nie kochac sa "syzyfowe".
Natomiast Twoje "twierdzenia" na temat problemow emocjonalnych
Edyty w doroslosci to juz jest jakis "Hardcore"
Czym to jest w porownaniu do np. onanizowania sie "egalitaryzmem" wg. Ciebie?
.
Misu nie pij tyle. Ja nic nie sugerowałem Edycie bo jej nie znam. To był tylko przykład. Nie pij więcej bo daleko nie zajedziesz.
Iga [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:14
ashkar napisał/a:
Tak IGO za to właśnie należy im się cześć... chlał wódę nie zajmując się tobą co np. zaowocowało w postaci problemów emocjonalnych w twoim dorosłym życiu. I jeżeli tak jest to rodzić czynił źle a więc nie szanował ciebie, siebie. No ogólnie łamał wszelkie przykazania boskie i za to właśnie jest kara. I należy mieć tego świadomość. Inaczej jest tak jak w tych opisach przytaczanych przez M i T.
I dzięki takim myślom dzieci nie zważają uwagi na to ,ze są krzywdzeni,ale zważają uwagę na to ,że rodzice "dali" im życie i za to należy im się cześć.Koniec kropka.
Niestety ale to "danie" życia to dla mnie za mało.
PS.Chyba jednak bardziej wyrafinowani są rodzice,którzy tej "wódy nie chlają" ,ale nie będę się rozdrabniała.
PS.2 Zeby nie było sporu,to nikt w mojej rodzinie nie pił alkoholu -to tak na marginesie .
Ostatnio zmieniony przez Iga Śro Paź 28, 2009 17:20, w całości zmieniany 1 raz
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:19
Iga. Oczywiście, pełna zgoda, danie życia nie upoważnia rodziców do jego odbierania ani też niszczenia. Bo to nie rodzice dali życie sobie. O tym właśnie pisałem. Pod tym względem należy się jednak rodzicom szacunek bo są mimo wszystko oni naszymi rodzicami i człowiekowi potrzebny jest rodzić. Dzieci naturalnie instynktownie szukają rodziców. Rodzice są potrzebni człowiekowi jak żadnemu innemu stworzeniu. Rodzice zaburzeni, z problemami, zniszczeni, bez szacunku są dla dzieci poważnym obciążeniem. Powinniśmy więc także szanować rodziców i o nich dbać. Niestety nie zawsze jesteśmy w stanie im pomóc. Często jest tak że człowiek buntuje się przeciwko rodzicom i robi sobie krzywdę.
Człowiek powstaje w wyniku zbliżenia dwojga ludzi którzy powinni to robić świadomie. Jeżeli tak się nie dzieje to już w duszy powstaje wyrwa, dziura która człowieka może zaprowadzić na skraj nędzy duchowej. A dzisiaj ludzie używają sobie bez zważania na konsekwencje i mordują swoje nienarodzone dzieci z dużą lekkością. Tych którzy o tym mówią natomiast pietnują .To jest właśnie łamanie praw natury, i nie chcę powiedzieć że ŚWIADOMIE, ale jednak jest w tym WYBÓR no i ten BRAK SZACUNKU. Nie wymagaj od takich ludzi aby mieli szacunek do swoich dzieci. A jeżeli sama masz takie lekkie podejście do życia to nie żądaj od innych aby byli tacy wspaniali.
Iga napisał/a:
PS.2 Zeby nie było sporu,to nikt w mojej rodzinie nie pił alkoholu -to tak na marginesie .
Ani kieliszeczka ?
Ostatnio zmieniony przez ashkar Śro Paź 28, 2009 17:25, w całości zmieniany 1 raz
Iga [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:23
ashkar napisał/a:
A jeżeli sama masz takie lekkie podejście do życia to nie żądaj od innych aby byli tacy wspaniali.
Ja mam lekkie podejście do życia? No pierwsze słysze.
Najwięcej drogi Ashkar,to ja wymagam od siebie w tej chwili.
Od tych,którzy już się nie zmienią,to ja niczego nie wymagam.
ashkar [Usunięty]
Wysłany: Śro Paź 28, 2009 17:26
Iga napisał/a:
ashkar napisał/a:
A jeżeli sama masz takie lekkie podejście do życia to nie żądaj od innych aby byli tacy wspaniali.
Ja mam lekkie podejście do życia? No pierwsze słysze.
Najwięcej drogi Ashkar,to ja wymagam od siebie w tej chwili.
Od tych,którzy już się nie zmienią,to ja niczego nie wymagam.
Iga, a czy ja bezwzględnie skreśliłem ciebie. Nie, ja tylko napisałem to w trybie domyślnym - "jeżeli". I jest w tym wydaje się sporo racjii, ja nie mam prawa ciebie rozliczać z tego co robisz Iga, ja tylko chcę powiedzieć że wszystko ma znaczenie. Sam nie jestem idealny chociaż czasem jak tak bezkompromisowo stawiam sprawy to szydzą ze mnie że jestem święty. Ale tu idzie o to w którą stronę podążamy, mamy prawo się mylić, popełniać błędy, grzeszyć i wciaż mamy szanse na zbawienie. Jednak krzywdy wyrządzone innym ludziom, czy własnie np. dzieciom nie pozostają bez znaczenia a w wielu przpadkach kończy się totragicznie i często już nie ma szansy na zadośćuczynienie tym których skrzywdziliśmy. Życie jest po to aby się uczyć i wzrastać w dobru. Wtedy nie będzie problemu szacunku rodziców. I jak napisałaś najgorzej jest z tymi którzy nie chcą się zmieniać i bynajmniej nie dlatego że ja czy ty tak chcemy tylko zmieniać ku lepszemu. Bo inaczej można sie zmieniać na gorsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.