Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
"The Secret" - analiza krytyczna
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 00:45   "The Secret" - analiza krytyczna

Tekst pokrywa się w 100% z moimi przemyśleniami po oglądnięciu filmu tożsamego z książką. Dlatego ograniczam się do wklepania cytatu. Kapitalny kawał rzetelnej krytyki! Tyle, że to przecież tak oczywiste.

http://tiny.pl/3k5n

Cytat:
Jeśli pragniesz uwolnić się od cierpienia – pracuj nad stanem umysłu, kontestuj wszelkie reguły, biegaj nago po ulicach, przejeżdżaj skrzyżowania na czerwonym świetle i – przede wszystkim – bogać się. Prawda, że proste? I zarazem straszne?

Chorujesz na nowotwór złośliwy? Twoje czteroletnie dziecko zginęło potrącone przez pijanego kierowcę? Rodzice zostali okrutnie zamordowani? Gwałcił cię ojciec i do tej pory nie możesz sobie z tym poradzić? Zdradzę ci sekret. To twoja wina. Nie miej więc żalu do losu, do bezmyślnego i ślepego okrucieństwa ludzi, przyrody albo świata, w którym żyjesz. To tylko mrzonki, którymi próbujesz zakłamać własną odpowiedzialność. Miej żal do siebie. Sam tego chciałeś. Sam sobie (i swoim bliskim) zgotowałeś ten los.

Na szczęście jeszcze nie wszystko stracone. Guz może zniknąć, dziecka nic wprawdzie nie przywróci do życia, ale możesz mieć inne, równie rozkoszne co tamto, które zginęło (najlepiej z jakąś nową, piękniejszą żoną albo nowym, bardziej przystojnym mężem). A srebrne porsche, sto milionów euro na koncie, prywatny jacht zacumowany przy jakimś urokliwym wybrzeżu Pacyfiku oraz ogromna posiadłość w południowych Włoszech skutecznie złagodzą smutek po stracie rodziców i wspomnienia o ojcu gwałcicielu.

Jeśli jednak nowotwór dalej rozprzestrzenia się w twoim ciele, jeżeli konta świecą pustkami, jeżeli zamiast posiadłości w południowych Włoszech wciąż gnieździsz się na trzydziestu metrach kwadratowych, a jachty znasz wyłącznie z filmów oglądanych na ekranie starego telewizora marki Grundig – cóż, twój wybór. Dlaczego twój? Bo we wszechświecie działa uniwersalne prawo – prawo przyciągania.

Cokolwiek pomyślisz, staje się rzeczywistością. Przyciągasz do siebie zarówno dobre, jak i złe zdarzenia. Krótko mówiąc – wszystko, co się w twoim życiu dzieje, jest wyłącznie projekcją twojego umysłu, twoich pragnień i lęków. Wszechświat funkcjonuje na zasadzie: twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Jeśli więc życzysz sobie nędzy, chorób i poniewierki – wszechświat usłużnie zaspokoi te chęci. Jeśli natomiast zażyczysz sobie bogactwa, zdrowia i prosperity – wszechświat równie usłużnie zapewni ci te luksusy.

Sekret cwaniaków
Ta przerażająca wizja jest produktem wyobraźni niejakiej Rhondy Byrne, australijskiej producentki telewizyjnej, oraz cwanej gromady podejrzanych „naukowców” i tzw. doradców życiowych specjalizujących się w prowadzeniu kursów dla znudzonych biznesmenów oraz pisaniu poradników w rodzaju „Jak zarobić pieniądze i zyskać przyjaciół”.

Jest produktem, który pod postacią filmu oraz książki – pod wdzięcznie i tajemniczo brzmiącym tytułem „Sekret” – osiągnął niebotyczny wprost nakład w Stanach Zjednoczonych (ostrożne szacunki mówią o kilkunastu milionach egzemplarzy). Przez wiele miesięcy utrzymywał się tam na szczytach wszystkich możliwych list bestsellerów, strącając z pierwszych miejsc nawet takie hity wydawnicze, jak ostatni tom przygód Harry’ego Pottera.

Prawa do dystrybucji „Sekretu” zakupiło 30 krajów, a przed dwoma laty został wydany także w Polsce. I od tego czasu – według informacji uzyskanych w wydawnictwie Nowa Proza, które opublikowało polską edycję – sprzedało się u nas ponad 200 tys. egzemplarzy tego dzieła. Ale to i tak tylko niewielki ułamek spośród nieprzebranego oceanu podobnej literatury, od której uginają się półki księgarskie. Co ciekawe, najczęściej z napisem: „psychologia”, choć wydaje się, że bardziej adekwatne byłoby określenie „psychopapka”.

Na polski rynek wchodzi właśnie kolejna tego typu pozycja, która być może zdyskontuje sukces „Sekretu” – okupująca od wielu miesięcy pierwsze miejsce listy bestsellerów „The New York Timesa” „Chata” Williama P. Younga (również wydana przez Nową Prozę). W tej powieści zrozpaczony po stracie córki bohater spotyka... Boga. Bóg zaś – pod postacią sympatycznej czarnoskórej kobiety – tłumaczy mu, że tak naprawdę nie ma się czym martwić, bo na świecie wszystko jest OK, a on (ona?), Bóg, wszystkich bardzo kocha.

„Chata” to klasyczny przykład literatury, która z pozoru pisana jest ku pokrzepieniu serc. Podobnie jak „Sekret” czy dzieła Osho, ekscentrycznego hinduskiego guru, którego książki również zapełniają półki z napisem „psychologia” w polskich księgarniach. Literatura ta dostarcza uniwersalnych recept na wszelkie trudy i bolączki trapiące współczesnych mieszkańców Zachodu, w rodzaju: „Jeśli jesteś chory i skupiasz się na tym, tworzysz więcej komórek chorobowych.

Musisz widzieć siebie żyjącego w doskonale zdrowym ciele”. Wypełniają ją spłycone i wypaczone interpretacje wyjętych z kontekstu fragmentów nauczania religii wschodnich („Wszystko jest Umysłem”), zwulgaryzowanej psychoanalizy (lekarstwem na lęk przed gryzoniami jest wedle Osho seks oralny) albo tradycji ezoterycznej („Wszystko jest energią – także myśli”). Jej oświeceni autorzy przekonują, że twój los jest wyłącznie w twoich rękach i nie ma żadnej bariery, która byłaby w stanie zatrzymać twój triumfalny pochód przez życie.

Dziwne, że nikt jeszcze w Polsce otwarcie nie skrytykował tej intelektualno-psychologiczno-duchowej papki. Nawet Wojciech Eichelberger, doświadczony psychoterapeuta, pytany o „Sekret”, odpowiada wymijająco: – Z tego, co słyszałem, książka ta promuje siłę pozytywnego myślenia. Wiadomo, że myślenie kreuje rzeczywistość, wiadomo, że myślenie negatywne niesie w efekcie samospełniające się proroctwo. Myślenie pozytywne nie daje pewnych wyników, ale na pewno może w osiągnięciu jakiegoś celu mocno pomóc.

Tyle że jak każdy medal – także i ten ma swoją drugą stronę, w tym przypadku ciemną. Pod warstwą lukru, którym ociekają książki Rhondy Byrne albo wyjątkowo u nas popularnego Osho, wiją się roje złośliwego i jadowitego robactwa. Pod plastrami, którymi ci specjaliści od poprawiania jakości życia oklejają nasze rany, te rany wcale się nie goją. Przeciwnie: pogłębiają się, ropieją i gniją. A gangrena, jak wiadomo, bywa śmiertelnie niebezpieczna.

Czyż nie jest śmiertelną trucizną wmawianie ludziom, że wszystkie, najbardziej nawet niewyobrażalne nieszczęścia, jakie ich spotkały, są efektem ich działania? Czyż nie jest śmiertelną trucizną uwodzenie naiwnych i pokiereszowanych przez los czytelników iluzją, że jeśli tylko zaczną sobie wyobrażać miliony na swoich kontach, to te miliony w krótkim czasie po prostu się na nich pojawią?

Faszyzm w czystej postaci
Tak nazywa te książki wybitny amerykański psycholog James Hillman. – Zasadniczym przekonaniem leżącym u podstaw faszyzmu i każdej innej totalitarnej ideologii jest przekonanie, że można sobie całkowicie podporządkować rzeczywistość. Że człowiek jest panem i zdobywcą świata, który jest terenem jego nieograniczonej ekspansji. Takie przekonanie jest formą szaleństwa, napędzanego fantazją omnipotencji, którą owładnięci byli Hitler i Mussolini – mówi Hillman.

Przesada? Też tak sądziłem, dopóki nie natrafiłem w „Sekrecie” na następujący fragment: „(Ludzie) często przypominają sobie wydarzenia z historii, które pochłonęły tysiące ludzkich istnień, i nie mogą zrozumieć, w jaki sposób aż tyle ofiar zostało przyciągniętych do tego właśnie wydarzenia. Zgodnie z prawem przyciągania musieli emitować tę samą częstotliwość co wydarzenie.

Nie musi to oznaczać, że myśleli o tym konkretnym wydarzeniu, ale częstotliwość ich myśli odpowiadała częstotliwości wydarzenia. Jeśli ludzie wierzą, że mogą znaleźć się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie i nie mają kontroli nad zewnętrznymi okolicznościami, to ich myśli o strachu, wyobcowaniu i bezradności – jeśli są uporczywe – mogą na zasadzie przyciągania sprawić, że ludzie ci znajdą się akurat w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie”.Bank podnosi opłaty za konto?

Wiadomo już zatem, dlaczego w Holokauście zginęło sześć milionów Żydów. Byli po prostu zbytnimi malkontentami, nie dość radośnie wyobrażali sobie przyszłość, uporczywie nasycali wszechświat swoimi wątpliwościami. Dostali więc to, czego sami chcieli. Komory gazowe, obozy koncentracyjne i masową eksterminację. Jak pisze Rhonda Byrne: „Prawo po prostu odzwierciedla i oddaje ci dokładnie to, na czym skupiasz myśli”.

W odpowiedzi na zbytni pesymizm tych sześciu milionów Żydów spełniający życzenia wszechświat sprezentował im więc Adolfa Hitlera, który, wyczuwając emitowane przez nich zapotrzebowanie, opracował koncepcję ostatecznego rozwiązania. Hitler – zgodnie z diagnozą Hillmana – kierował się skądinąd tą samą ideą co twórcy „Sekretu” (choć w którymś momencie musiał cokolwiek osłabić swój optymizm, bo wojnę przegrał). W „Mein Kampf” pisał wyraźnie, że dopóki przedstawiciele rasy aryjskiej „czuli się zwierzchnikami, nie tylko utrzymywali swoje panowanie, ale byli także poplecznikami i piastunami kultury”. Ponieśli jednak klęskę, „jak tylko wyrzekli się swojego prawa do pozostania w raju, który dla siebie stworzyli”.

Dzięki „Sekretowi” każdy może dzisiaj stworzyć dla siebie raj. Składa się on – jak podkreślają rozmaici twórcy albo wizjonerzy wypowiadający się w tej książce – głównie z jachtów, pieniędzy, luksusowych samochodów oraz pięknych żon i przystojnych mężów. A także z miejsc parkingowych, które nigdy nie są zajęte. „Odkąd zacząłem sobie wyobrażać, że na parkingu jest dla mnie zawsze wolne miejsce, mówi w „Sekrecie” pewien doradca inwestycyjny, to za każdym razem, kiedy chcę zaparkować wóz w centrum miasta, miejsce już na mnie czeka. Wcześniej wszystkie zawsze były zajęte”. Z kolei specjalistka od feng shui tłumaczy: „Pewien mój klient marzył o wielkiej miłości, ale w domu miał pełno obrazów, na których kobiety były odwrócone plecami. Kazałam mu więc namalować siebie z wymarzoną kobietą – i po roku był już szczęśliwym mężem, spotkał bowiem kobietę swojego życia”.

Od kiedy więc prawo przyciągania zostało – dzięki Rhondzie Byrne – przedstawione światu, nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby cała kula ziemska zamieniła się w jeden wielki ekskluzywny kurort. No, może przesadziłem. Jeśli bowiem tyle milionów ludzi zapoznało się już z „Sekretem” i rozpoczęło regularną praktykę modelowania świata podług swoich marzeń o bogactwie i szczęśliwości, a tym światem nieustannie wstrząsają wojny, kryzysy, trzęsienia ziemi, czy epidemie, znaczy to niechybnie, że wciąż istnieje spora grupa wichrzycieli zakłócających moc pozytywnych wibracji. W którymś momencie trzeba się więc będzie zastanowić, co z nimi począć. Przecież prawo przyciągania działa, a raj jest na wyciągnięcie ręki. Ci, którzy ośmielą się je zakwestionować, będą zatem w prostej linii odpowiedzialni za całe zło, jakie wciąż na świecie pozostanie.

Medytacje z rolls-royce’a
– Książki w rodzaju „Sekretu” to rodzaj współczesnego wcielenia totalitarnej, paranoicznej ideologii. Nie ma tam żadnej duchowej treści, żadnej tradycji i żadnej moralności – mówi dr Zenon Waldemar Dudek, psychiatra i psychoterapeuta. – Jest tylko zwierzęcy popęd do zaspokajania wszystkich swoich pragnień, nieliczący się przy tym z żadnymi ograniczeniami. Nie ma dobra i zła, nie ma światła i ciemności. Tylko bezgraniczny sukces i pieniądze jako symbole wiecznego szczęścia.

Z zamiłowania do luksusu i pieniędzy słynął także Osho, którego książki stanowią transkrypcje wykładów prowadzonych przez kilkadziesiąt lat. Angielski psychiatra i psycholog jungowski Anthony Storr twierdził, że Osho był osobnikiem narcystycznym, niezdolnym do nawiązania z kimkolwiek związku na równych prawach i zwykłym ludzkim poziomie. Inny XX-wieczny mistrz duchowy, Jiddu Krishnamurti, nazwał go kryminalistą. Nie tylko ze względu na problemy z prawem (w 1985 roku Osho został wydalony z USA – postawiono mu 34 zarzuty, m.in. o naruszenie prawa imigracyjnego i groźby karalne), ale przede wszystkim ze względu na to, co przekazywał swoim uczniom.Bank podnosi opłaty za konto?
Osho zmarł w 1990 roku w wieku 59 lat – uzależniony od relanium (według jego asystentki przyjmował 60 mg dziennie – jedna tabletka to 2-5 mg) i gazu rozweselającego, którego uroki odkrył wiele lat wcześniej i pod jego wpływem podyktował wiele swoich książek. Choć mnóstwo w nich odniesień do nauk Buddy (za którego wcielenie Osho przez pewien czas się uważał), Lao Tse czy Chrystusa – generalną odpowiedzią na wszelkie ludzkie problemy jest tam absolutna wolność. Wolność od społecznych uwarunkowań, od kultury, od związków z innymi ludźmi, od moralności, od małżeństwa i wszystkiego, co wiąże się z jakkolwiek pojmowaną odpowiedzialnością.

Podobnie jak w „Sekrecie”, także i w nauczaniu Osho umysł stanowi podstawowe źródło wszelkich problemów. Jeśli więc pragniesz uwolnić się od cierpienia: pracuj nad stanem swojego umysłu, kontestuj wszelkie ograniczające cię reguły, biegaj nago po ulicach, przejeżdżaj skrzyżowania na czerwonym świetle, rozbijaj auta i przede wszystkim – staraj się osiągnąć jak największe bogactwo. „Znacznie lepiej medytuje się na siedzeniu nowego rolls-royce’a niż w lepiance” – twierdził Osho i doskonale wiedział, o czym mówi, dorobił się bowiem imponującej kolekcji 93 aut tej luksusowej marki.

Znany był także z obsesji na punkcie seksualności – wiele spośród jego książek poświęconych jest tematyce seksu tantrycznego jako drogi do absolutnego szczęścia i wyzwolenia z wszelkich ziemskich uwarunkowań. Wychwalając zalety wielogodzinnych stosunków płciowych, sam jednak, jak donosiły wykorzystywane przez niego uczennice, miał problemy z erekcją, a akt seksualny w jego wykonaniu rzadko kiedy trwał dłużej niż dwie minuty. Jeden z byłych wyznawców Osho nazwał go kiedyś najbardziej niebezpiecznym człowiekiem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Wielu jego uczniów popełniło samobójstwa albo popadło w uzależnienie od środków psychotropowych bądź szaleństwo. Wolność zaś w wydaniu Osho wyglądała tak, że w prowadzonym przez niego ośrodku medytacyjnym funkcjonowało przeszkolone komando uzbrojonych mężczyzn, pilnujące, czy wszyscy stosują się do nakazów i zakazów guru: w tym do zakazu wchodzenia w związki małżeńskie i tworzenia rodzin (ponieważ te ograniczają wolność).

W swoich książkach Osho nie wymaga wiele od czytelników. Jak osiągnąć oświecenie? „Nie powinno się podejmować żadnego wysiłku, należy się odprężyć, a wtedy przychodzi oświecenie”. Czujesz się samotny? „Zaakceptuj samotność, wtedy zrozumiesz, że nie jesteś samotny” albo po prostu „przytul się do drzewa, cały świat jest przecież obdarzony wrażliwością – drzewo też cię przytuli”. Jesteś biedny? „Poczuj, że jesteś bogaty, a bogactwo do ciebie przyjdzie” (skąd my to znamy?).

Na czym jednak polega tajemnica nieustającej popularności, jaką cieszą się jego książki? Dlaczego Leszek Możdżer, Małgorzata Foremniak i Andrzej Chyra twierdzą, że lektura wykładów Osho odmieniła ich sposób patrzenia na życie? Dlaczego „Sekret” i cała seria jego klonów („Magnetyzm serca”, „Jak przyciągnąć miłość” albo „Chata”) cieszą się takim wzięciem – mimo intelektualnej pustki, jaką prezentują, mimo naiwnego światopoglądu, który lansują, mimo prymitywnej i (co najwymowniej widać na przykładzie „Sekretu”) okrutnej wizji świata, którą przedstawiają?Bank podnosi opłaty za konto?

– Tego typu literatura – mówi prof. Bohdan Chwedeńczuk, filozof – to pewien szczególny gatunek piśmiennictwa, który nazwałbym literaturą biomądrościową, czyli traktującą o życiowej mądrości. Ta literatura ma długą tradycję, sięgającą jeszcze czasów starożytnych. Od „Rozmyślań” Marka Aureliusza poczynając, przez podobne dzieła Montaigne’a czy Schopenhauera, na „Podręczniku mądrości tego świata” ojca Bocheńskiego oraz „Medytacjach o życiu godziwym” Kotarbińskiego kończąc. – Tyle że w przypadku wspomnianych dzieł mamy do czynienia ze szczytowymi osiągnięciami myśli ludzkiej, zawierającymi sporą dozę trzeźwych spostrzeżeń dotyczących świata i ludzkiego życia – mówi Chwedeńczuk. – Tymczasem „Sekret” albo książki Osho to, nazywając rzecz po imieniu, karykatura tej mądrości.

Z wnikliwości dzieł wybitnych filozofów nie zostało tam prawie nic – jedynie banalna konstatacja o związku, jaki zachodzi pomiędzy stanem umysłu a stanem otaczającej nas rzeczywistości. – W istocie ten związek – dodaje Chwedeńczuk – ma postać skomplikowanej sieci łańcuchów przyczynowo-skutkowych.

Natomiast w zwulgaryzowanym i bzdurnym wariancie tego typu literatury z tej złożonej sieci zostają tylko dwa supełki: myśl i stan rzeczy. Lądujemy w ten sposób w prymitywnym magicznym dualizmie: myśl wywołuje wprost stan rzeczy. Dla pewnego typu czytelników jest to wizja bez wątpienia atrakcyjna, bo niesłychanie prosta. Odsuwa od nich bolesną świadomość, że rzeczywistość jest trudna, a życie wymaga wysiłku i obfituje w przykre niespodzianki losu, na które nie mamy żadnego wpływu.

Podobnie uważa dr Zenon Waldemar Dudek. – Taka literatura przyciąga ludzi naiwnych i niedojrzałych. Obiecuje rozwiązanie problemów od ręki. Niestety, zazwyczaj nie da się ich od ręki rozwiązać, potrzebna jest wytężona praca nad sobą. A taka perspektywa jest dla wielu odstręczająca. Wizja rzeczywistości, która wyłania się z tych książek, jest wizją pozbawioną ciemnej strony – wszystko, co powoduje cierpienie, można lekko i łatwo wyeliminować. To wielka zbiorowa iluzja, jedna wielka manipulacja.

Tym większa, że – jak pisał Carl Gustav Jung, który już ponad pół wieku temu w książce „Współczesny człowiek w poszukiwaniu duszy” przewidywał, że postępujący upadek zinstytucjonalizowanych religii zaowocuje ogromnym zalewem pseudoduchowych mitologii – jeśli próbujemy uciec od świadomości, że rzeczywistość pełna jest cierpienia i zła, to cierpienie i zło prędzej czy później uderzą w nas ze zdwojoną mocą. Uderzą poczuciem rozczarowania i rozpaczy, kiedy okaże się, że mimo wszystkich usilnych prób przyciągnięcia bogactwa i szczęścia one jednak nie nadeszły.

Współpraca Bartosz Janiszewski, Maja Gawrońska


Tomek
 
     
metkis

Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 7
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 10:37   

Cześć,
moim zdaniem autor tego tekstu i Ty Tomku źle interpretujecie a miejscami nadinterpretujecie treści przekazywane w tym filmie czy innych podobnych dziełach.

Jednak polemizowanie tutaj na argumenty trochę nie ma moim zdaniem sensu, mam za to dla Ciebie eksperyment do przeprowadzenia i prosiłbym abyś nie krytykował tej wypowiedzi zanim go nie przeprowadzisz.

Spróbuj przez 2 tygodnie dzień w dzień rano budząc się w myślach dziękować z to co masz, z czego jesteś zadowolony. W zasadzie nie musisz dziękować chodzi o to żebyś przeleciał w myślach przez rzeczy które twoim zdaniem są dobre w twoim życiu (np. jeśli uważasz że masz świetną żonę to pomyśl o tym) nie chodzi o to abyś doszukiwał się w czymkolwiek pozytywów. Powiedzmy że 10 rzeczy rano i tyle samo wieczorem. Żeby eksperyment miał sens musisz naprawdę uwierzyć że to działa i poczuć z tych dobrych rzeczy prawdziwą radość a nie tylko odfajkować w stylu "dobra pomyślałem o tym teraz to to to i nara". Będzie to trudne bo będziesz musiał dopuścić do umysłu myśl że może się mylisz co do powyższej interpretacji.
Spróbuj taki stan utrzymywać przez cały dzień (nie mówię że masz dziękować po prostu nie narzekaj). Postaraj się wyjść z założenia że coś w tym jest a nie że pokażę temu że to jest warte.

Teraz po tych 2 tygodniach spróbuj przez następne 2 tygodnie rano i wieczorem narzekać. Wstajesz rano i myślisz " jaka pogoda, znowu muszę iść do tej roboty i użerać się z tymi tępymi ...." i tutaj też staraj się utrzymywać ten stan przez cały dzień czyli że rzeczywistość jest czarna i cały czas musisz walczyć.
Myślę że przyjdzie Ci to bez problemowo.

Eksperyment nie jest trudny nie wymaga od Ciebie dużo czasu jednak mam prośbę abyś go przeprowadził a nie wypowiadał się o czymś bez próbowania.

Z niecierpliwością czekam na twoje obserwacje za miesiąc
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 11:14   

Oglądałam kiedyś film dla dzieci "Opowieści na dobranoc" .
I była akcja ,która żywcem skojarzyła mi się z "Secretem" .
Bohater jest przekonany ,że zdobedzie czerwone ferrari .Przypadkowo znalazł się przed salonem tej marki i oglada przez szybę samochody.Przypadkowo pojawia się przy nim jakiś menel ,który wyczuwa nastrój bohatera ,natomiast bohater myśli,ze to jakiś "zesłaniec z nieba" ,który ma mu dać to ferrari,za frico .Menel każe zamknąć oczy bohaterowi ,po czym kradnie mu portfel i ucieka :hah:

Zastanawiam się ,w którym momencie autorzy "Secretu" wyciagają tym naiwniakom "portfele z ich kieszeni" :hah:
Czy nie lepiej nazywać rzeczy piękne pięknymi,a brzydkie brzydkimi?Nazywać czarne czarnym i białe białym?
Ostatnio zmieniony przez Iga Pon Cze 22, 2009 14:42, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
metkis

Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 7
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 13:55   

hey,
A powiedzcie mi gdzie w którym momencie w sekrecie jest powiedziane że od samego siedzenia na i wizualizowania i patrzenia na Ferrari dostaniemy je ot tak?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 14:19   

Metkis, zatrzymaj się na moment.

Piszesz o jakimś eksperymencie, który może dowieść jednego - WYPARCIA.
Zdrowie psychiczne zapewnia życie w zgodzie z własnymi emocjami a ich wyrażanie MUSI być adekwatne do sytuacji. Jeśli jest powód do tego: wściekasz się, narzekasz, krytykujesz, smucisz się itd. No i przeciwnie, gdy masz powód - cieszysz się, jesteś w stanie euforii, śmiejesz się, kochasz itd. To dość proste, ale nie dla dobrystów.
Zostaw eksperymenta na boku, bo jesli chcesz się dowiedzieć czegoś o nas, wystarczy poczytać posty. Sądzisz, że budzę się z narzekaniem na ustach? Po co mam wizualizować i mantrować sobie, że kocham Żonę i zycie, skoro czuję to, mówię o tym, okazuję to. I jednocześnie, okazuję też wobec winnych: gniew, wyrażam pretensje, bywam markotny - ale zawsze staram się widzieć tego przyczynę, by znać źródło uczucia, emocji.

Autorka "The Secret" stara się - idąc za ogólnym dobrystycznym trendem - wmówić czytelnikowi, że :

- nie musisz nic robić, bo myśl sama w sobie jest twórcza i się materializuje. Wystarczy zastosować "wishful thinking", by stało się ono ciałem, a jeśli z oczywistych powodów tak się nie stanie, to sama wizualizacja powinna dać przyjemność (żenująca była scena z gościem udającym, że siedzi w samochodzie i zasuwa nim po ulicach). Czyli, że jak nie otrzymasz gratyfikacji za swe marzycielstwo w postaci basenu na sto osób lub porschaka o poranku lub dziecka, które samo się zrobiło (bo Ty masz plemniki zbyt leniwe), to możesz w sypialni : udawać, że pływasz wykonując kraula na sucho - szczerząc przy tym zęby, pyrkać paszczą i dryndać nią - udając siedząc na fotelu, że prowadzisz porsche albo snuć w wyobraźni, że masz dziecko, że w drugim pokoju właśnie domaga się krzykiem uwagi itd. Ale ty siedzisz spokojnie na doopie, bo wiesz, że aby czegos dokonać, trzeba tylko pomyśleć.

- masz się obwinić za rzeź w Rwandzie i za całe zło tego świata. Jaki to doskonały sposób, by prawdziwi winni nigdy nie zostali oskarżeni. To wręcz idealny sposób - piszę o "The Secret', by całkiem uśpić czujność i zmysł obserwacji społeczeństwa, by zamienić ich w cyborgi, roboty, śmierdzącą bezmyślnością biomasę, którą będzie można jeszcze bardziej zniewolić, wyssać z niej człowieczeństwo i pozbawić wolności. Taki obrazek: siedzi w domu gościu cały zamyślony. W oparciu o bzdet na temat prawa przyciągania, wizualizuje ogromny dom. Oczywiście, nie robi nic, by go zdobyć, tylko marzy. Czy człowiek o zdrowej psychice jest w stanie zaakceptowac taki szmelc mentalny?

- "The Secret" zdobył ogrrromny sukces wydawniczy. Zakładajac, że większość populacji ludzkiej ma się nie najlepiej intelektualnie, to powstaje pytanie: KTO JEST NABYWCĄ?
Ale zakładam również, że osoby inteligentne i lotne też "na to idą", a więc powstaje kolejne pytanie: co powoduje, że w chwili zapoznania się z treścią takiego gniota, człowiek dokonuje horyzontalnej dysocjacji od własnych uczuć i intelektu?
Hannibal pisze w kwestiach fizjologicznych i immunologicznych o "podatnym gruncie". W materii reakcji na tego typu propagandę samoobwiniania się, znieczulicy i czystej po prostu głupoty, mentalna - tym razem - gleba musi spełnić określone parametry. Jakie? Kłania się literatura Alice Miller.

PS: Dobryzm. Zagadnienie nowe. Czym jest dobryzm i jak szkodzi? Czemu ludzie uprawiający dobryzm, nieświadomie ciągle umniejszają i krzywdzą innych? Jaki jest związek pomiędzy relatywistycznym dobryzmem, a obecnym brakiem jakiegokolwiek krytycyzmu wśród młodzieży? Spróbuję w najbliższym czasie dać "swe namiary" na ten problem.

Tomek
 
     
metkis

Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 7
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 15:57   

hey,

Nie piszę że eksperyment dowiedzie wyparcia a piszę że eksperyment dowiedzie iż myśl ma wpływ na rzeczywistość, ale aby o tym się przekonać musiałbyś go sumiennie wykonać.

Tu nie chodzi o zaprzeczanie własnym uczuciom (są one potrzebny byś wiedział co jest (dla Ciebie) dobre a co złe) chodzi o to żebyś kiedy czujesz gniew złość niezadowolenie itd. nie koncentrował się na tych uczuciach tylko żebyś tak jakby stanął z boku spojrzał na siebie i pomyślał " ok czuję się tak dla tego bo... nie jest to fajne uczucie więc nie chciałbym aby ta sytuacja się powtórzyła" akceptujesz to co jest i kończysz myśleć o tym i koncentrujesz się na czymś co chciałbyś uzyskiwać, co Cię bawi. I w ten sposób z czasem tych powodów do gniewu będzie mniej a powodów do radości więcej. Nie powiem Ci że w ogóle nie będzie powodów do złości one będą zawsze ale kiedy będziesz je akceptował i koncentrował się na tym co chcesz uzyskać to będziesz się do tego "zbliżał".

Nie sądzę że budzisz się z narzekaniem na ustach ale raz narzekanie raz nie ma Ci uzmysłowić jak to na czym się koncentrujesz i jakie są twoje myśli wpływa na to co spotykasz.

Cytat:
Autorka "The Secret" stara się - idąc za ogólnym dobrystycznym trendem - wmówić czytelnikowi, że :

- nie musisz nic robić, bo myśl sama w sobie jest twórcza i się materializuje.


I tu leży Twój podstawowy błąd: nigdzie nie jest tak napisane/powiedziane. Myśl stwarza Ci więcej okazji byś mógł zdobyć to co chcesz. Ale to Ty musisz działać, musisz dążyć myśl jest swego rodzaju pomocą. Czasami do osiągnięcia celu jest bardzo długa droga np dajmy na to zdobycie nie wiem Porsche Carrera GT (1,5 mln zł) załóżmy że mamy 2 ludzi w wieku 20 lat i obaj mają takie właśnie marzenie. Jeśli obydwoje będą usilnie działać (studia praca itp.) a jeden będzie myślał pozytywnie i wizualizował a drugi przeciwnie to ten pierwszy osiągnie to szybciej dajmy na to koło 40 i łatwiej a drugie jeśli już to osiągnie to będzie miał dużo bardziej nadszarpane zdrowie przez większą ilość przeciwności i kupi sobie to cacko np w wieku 50l.

Na tym właśnie moim zdaniem polega "sekret"

Cytat:
- masz się obwinić za rzeź w Rwandzie i za całe zło tego świata. Jaki to doskonały sposób, by prawdziwi winni nigdy nie zostali oskarżeni.

powiedz mi dokładnie w filmie gdzie to jest powiedziane !!

Co do popularności filmu to masz rację ludzie mogą go kupować jako "bezwysiłkowy lek na całe zło" ale to nie wina autorki sekretu że ludzie tak bezmyślnie go interpretują.

Mam dla Ciebie trochę mniej wymagający eksperyment: pomyśl kilka razy dziennie bez jakichkolwiek specjalnych intencji o niebieskim piórku. Po prostu wstajesz rano myślisz niebieskie piórko przez chwilę, masz moment jak czekasz w kolejce po mięso myślisz niebieskie piórko, kładziesz się spać przez ułamek sekundy przez myśl przebiega Ci niebieskie piórko. Nie myśl o niczym więcej o żadnym dostawaniu niebieskiego piórka po postu samo ono. Rób tak przez tydzień.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 16:36   

Kolego metkis.
Ja nie dzielę uczuć na negatywne i pozytywne. Jeśli są zgodne ze mną, to je udczuwam, nigdy nie tłumię, nigdy nie nazywam ich szkodliwymi. Szkodliwe są tylko te, które są dla nas nieświadome.
I tu się rozmijamy.
Daruj sobie niebieskie piórka, bo obrażasz tym swój intelekt. Nie, nie obrażasz, POGRĄŻASZ go w całości (dlaczego to robisz na własne życzenie?)! Albo inaczej, żeby nie obrażać. Niebieskie piórko daje mi niejakie pojęcie o stopniu Twojej łączności z własną sferą emocjonalną.

ps: Wyraźnie jest powiedziane w filmie "The Secret": "Prawo przyciągania". Wybierasz z "katalogu wszechświata" (dosłowny cytat) to, czego pragniesz i to coś dostajesz. To łatwe, naprawdę łatwe - wystarczy tylko stac się na daną chwilę kompletnym idiotą. Inaczej, nie przyswoisz.
A jak nie dostaniesz? Cóż, możesz dalej afirmować.
Metkis, zaproponuj to piórko lub mantrowanie komuś "lepsiejszemu" ode mnie. Może ktoś inny na tym skorzysta. Niebieskie piórko..ja p...ę :faint: Po prostu mnie to przerosło. Nie daję rady metkis, naprawdę. Please, spróbuj nie skupiać się na moich słowach, a przeczytaj tylko ten artykuł. Potem zacytuj i daj swój komentarz. Będzie lepiej. Tylko nie niebieskie piórka i liczenie legwanów przed snem.

Tomek
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 16:41   

M i T napisał/a:

Ale zakładam również, że osoby inteligentne i lotne też "na to idą"
Tomek

Pewnego razu dzwoni do mnie mój przyjaciel.W jego głosie wyczuwam entuzjazm.
Mówi mi ,że muszę obejrzeć koniecznie "The Secret" ,że zrozumiem pewne rzeczy.
No ok. ściągnęliśmy film,wieczorem z Mężem położyliśmy się i zapodaliśmy sobie to "dzieło" .
W miarę upływu czasu moje zażenowanie zaczeło coraz bardziej wzrastać.
Obrazki żywcem wzięte z "gazetek" ŚJ ,tylko że w tych gazetkach czarnoskóry z białym i skośnookim obok sarenki i lwa siedzą ze sztucznym usmiechem na polanie,a w koszu na kocyku pełno winogron i innych takich,a w "The Secret" ludzie z "poprzyklejanymi" sztucznymi usmiechami w fotelu udający,że jadą super bryką itp.
Takie obrazki nie przejdą przez mój "filtr" -nie ma takiej opcji.
Mój Mąż natomiast nie chciał tego oglądać przez sam tutuł ;bo gdy coś jest sekretem,to jak można to upubliczniać?- manipulację wyczuł już po samym tytule,a terść filmu utwierdziła Go w tym przekonaniu . Ogólnie bardzo męczący seans dla ludzi nie dających się urobić.
Ostatnio zmieniony przez Iga Pon Cze 22, 2009 16:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 16:45   

M i T napisał/a:
... Niebieskie piórko..ja p...ę :faint: Po prostu mnie to przerosło. Nie daję rady metkis, naprawdę.
Tomek

Tomek.Jak przeczytałam z Mężem ten tekst o niebieskim piórku,to Mąż mój powiedział,że Tobie chyba ręce opadną i tak widzę w istocie jest :faint: :hah:
 
     
metkis

Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 7
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 19:14   

Cytat:
Wyraźnie jest powiedziane w filmie "The Secret": "Prawo przyciągania". Wybierasz z "katalogu wszechświata" (dosłowny cytat) to, czego pragniesz i to coś dostajesz.


no fakt ale wyciągasz w tym momencie z 1,5h filmu 1 kawałek do którego się można przyczepić. Chociaż ja kiedy to oglądałem tak tego nie zinterpretowałem ale pewnie dla tego że byłem już po lekturze potęgi podświadomości murphiego. Tak jest ze wszystkim z każdego tekstu czy książki czy filmu można wyciągnąć kawałki które same w sobie są debilne.

Ale ok zostawmy to bo nie ma taka dyskusja sensu. Do żadnego konstruktywnego konsensusu nie dojdziemy.

To jest tak jak z wiarą i modlitwą niektórzy ludzie wierzą że modlitwa potrafi coś zmienić a inni nie potrafią tego pojąć i wyśmiewają takie podejście. Ja wolę pozostać "wierzący".
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 19:21   

Przy próbach negowania treści książek typu "The Secret" pojawiają się z zadziwiającą regularnością zwroty takie jak:

"czytałeś, ale mimo to nie zrozumiałeś zawartego tam PRZEKAZU"
"zbyt dosłownie interpretujesz treść"
"nie powinieneś obrzydzać tej książki osobie, która jej nie czytała"
"nie zauważyłem (am), by ta książka lub film coś OBIECYWAŁY" (w tym przypadku KŁAM w żywe oczy)"
"Ja też nie popieram Secret, ale poczytaj Osho- jest świetny" :faint:

itd, itd.
Zupełnie jak z Biblią! Oczywiście, że można słusznie kogoś strofować, że nie czyta ze zrozumieniem lub, że traktuje pewne rzeczy doslownie, ale tu chodzi o to, że Sekret obiecuje, właśnie - OBIECUJE dobrobyt materialny oparty o bullshit pod tytułem "katalog wszechświata, totalne sprzężenie z wszechświatem" i jakimś wymyślonym, wycyckanym z palucha mitem o prawie przyciągania!

Ale skoro potrafimy wskazać sprzeczności u np. Kwasniewskiego, to czemu dać się nabrać na opowiastki o prezentach z katalogu wszechświata!!? Nawet na główny zarzut, grzecznie zakładający mozliwość uzyskania pomocy z przestrzeni międzygalaktycznej, który zawiera w sobie pytanie - co, gdy każdy będzie miał sprzeczne żądania - też znajdą piewcy "Sekretu" wytłumaczenie. Widocznie nie zauważył delikwent przekazu.

Tomek
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 19:25   

Jestem chyba jakiś opózniony w rozwoju bo ten cały "Sekret" a potem jeszcze bardziej filmy i książki "Abraham-Hicks" a także Marjana Ogorevca o diagnostyce reinkarnacyjnej zrobiły na mnie ogromne wrażenie i wiele z nich się dowiedziałem, skorzystałem.

Owszem "Sekret" ma wady i zalety, zawiera też sporo rasowej amerykańskiej żenady i nachały rodem z mtv. Ale jednak nieco zmieniłem i zmieniam na plus w życiu zwłaszcza od czasu przeczytania książek Jerrego i Esther Hicks.

Jest w tym wszystkim coś z magii szamanizmu, zwłaszcza odlotu po grzybkach gdzie człowiek staje się całym wszechświatem... Ciągnie mnie do takich klimatów i doświadczeń.

Widać dieta nie wyprostowała mojej patologicznej czynności umysłu. 8/
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 19:37   

Nie wyciągam z filmu jednego kawałka, bo o ten jeden kawałek oparty jest film W CAŁOŚCI.
Brzmi to tak: mędrcy znają tajniki, ale każdy je może poznać. Odrzuć swoje negatwne myśli, nie oskarżaj, tylko zastanów się i zechciej zrealizować swe marzenia, korzystając z cudownego prospektu międzygalaktycznego ! Gdy odpowiednio mocno się skupisz, na drugi dzień, Twoje konto może zostać niespodziewanie zasilone! Albo nagle otrzymasz niespodziewaną taką czy inną gratyfikację. Ale tylko wtedy, gdy wykastrujesz się ze złości itp uczuć. Bo jeśli nie, jesteś współwinnym wszelkiego zła.
To mniej więcej w ogólnym zarysie SEKRET! A ja mówię BULLSHIT !!

Mimo tego, że lubię pełną paletę adekwatnego wyrażania uczuć, to zdołałem stworzyć w pełni satysfakcjonujący związek i wykonuję prace, którą lubię. Jakiż to INNY Sekret tu działa? Czy Rhonda coś przeoczyła? A może nie? A może ona doskonale wyczuła ten właśnie moment, by oddać do druku tak niebotyczny bzdet? Psychologia jako nauka umiera na moich oczach, skłaniając się w stronę dobryzmu i zaprzeczaniu swoim emocjom. Psychologia umiera na niemożność zrzucenia wszechwładnego rodzica z piedestału. Nie poznaję koleżanki Psychologii!! Ktoś nałożył jej fałszywą, ohydną maskę. Najczęściej ma ona na imię ostatnio Bert Hellinger. Temu przynajmniej grożą procesy o wywołanie nieodwracalnych szkód w psychice. Ale kto zatrzyma taką Rhondę lub jej polską odpowiedniczkę, Ewę Foley? Kiedy zostanie zatrzymany ten rozród wszelkiej maści coachów lub trenerów (wolę treserów) osobowości?
Nawet moja ulubiona polska psycholog, Małgorzata Liszyk-Kozłowska, też jest trenerem. Ale przynajmniej wie, o co biega.

Tomek

dobrysta = człowiek pozbawiony empatii
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 19:51   

"The Secret" jest pozycją, która nie tylko drenuje portfele naiwniaka. Przede wszystkim, znakomicie usypia czujność społeczną, gotowość do wydawania własnej opinii, do refleksji, samodzielnego myślenia, do rzetelnej krytyki, obrony własnych praw, samostanowienia o sobie. Nie jest żadnym sekretem, że jedyną osobą, która na tym badziewiu skorzystała, jest sama autorka, zgarniająca dla siebie okragłe sumki od praw autorskich i sprzedaży tego koszmarnego gniota. Już nawet nie piszę, że jest to na rękę Elitom Psychopatów (wolę to określenie zamiast bezosobowego NWO), bo cały ruch new-age, obecna - staczająca się w dobryzm - psychologia, to zjawiska, które próbują człowiekowi odebrać niepowtarzalność, indywidualność, samoświadomość. Nie obwiniam szczególnie - dla przykładu - religii hinduistycznej, bo szkodzi ona tam, na miejscu. Przez nas została jakby przefiltrowana, uzachodniona, to taki neo-hindi. Papa mentalna, która używa wielu słów, nie mówiąc NIC. Żadnej merytoryki, kompletny bełkot.
Mówi się, że Jung był twórcą new-age. Może nie, może tak, ale facet ma też na swym koncie dokładny opis najwazniejszej sfery psychiki, odpowiedzialnej za całe nieszczęścia tego świata - NIEŚWIADOMOŚCI. Dlatego umieszczanie Junga w jednej linii z bandą szkodników jak Rhonda czy jej podobni, może być nieodżałowanym błędem - a czesto zdarza się słyszeć jego nazwisko przy okazji monstrualnych bzdetów.
Nie zgadzam się z "The Secret". Pułapką tej książki jest implikowanie fatalnie błędnego odbioru jej treści przez np. sfrustrowanego odbiorcę. Może czytelnik popełnić błąd i "samospełniające się proroctwo" koszmarnie pomylić z rzekomym działaniem afirmacji. Może też dobryzm pomylić z dobrem. Autorka namawia do całkowitego zerwania z rzeczywistością, z samodzielnym myśleniem, każe dzielić uczucia na pozytywne i negatywne - od tych drugich każe się odcinać. Namawia do bezmyślnego pędu do bogactwa, do powierzchownego "kalifornijskiego" dobrobytu. Jest wstrętną idealizacją leserstwa i pochwałą apatii. A jednocześnie - obwinia Cię czytelniku za całe zło, bo ..
(bluzg) jaki bełkot!! : TWOJE CZĘSTOTLIWOŚCI MYŚLENIA POKRYWAJĄ SIĘ Z CZĘSTOTLIWOŚCIĄ ZŁEGO WYDARZENIA. Żenujące, ale rozumiem, że przyciągnie osamotnionych nastolatków, ludzi z kryzysem braku adekwatnych relacji w rodzinie, apatycznych marzycieli, frustratów, pryszczatych "geek-ów", ale też puste tłuste sklepowe(dzięki Miś za ten epitet), cierpiące w toksycznych, bezorgazmowych związkach kobiety, zapalonych studentów, gorliwych licealistów, a w końcu samych bogaczy, którzy - co i tak robią na co dzień w swej większości - głęboko w (bluzg) mają co jest na świecie grane. Chcą jeszcze więcej bełkotu. Im bardziej oderwany od rzeczywistości, tym lepszy. Nie ma znaczenia, jak się okazuje, kto łyknie "Shitty secret", bo może to spotkać zarówno tłustą sklepową jak i wybornego intelektualnie człowieka.
Na pytanie, czemu takie (bluzg) nie zna granic adaptacji, można znaleźć odpowiedź w książkach Alice Miller, m.in. A najlepiej, w samemu sobie. We własnej głowie. Tam gdzie nie powinna mieć wstępu macka czyjegoś autorytaryzmu.

Skopiowałem siebie z innego miejsca. A co! :-)

Tomek
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 20:01   

Waldek B napisał/a:

Widać dieta nie wyprostowała mojej patologicznej czynności umysłu. 8/

heh ta patologia to uduchowienie ;)
Szamani jednak widzieli białe i czarne, uznawali dobre i złe duchy - to inna bajka niż w przypadku jednobiegunowego "pozytywnego myślenia".

A swoją drogą ja parę lat temu byłam zafascynowana "Potęgą świadomości" Murphyego i dziełkami Louise Hay - ćwiczyłam afirmacje, pozytywne myślenie, które wyłącza krytyczne myślenie - po tym okresie musiałam je odbudowywać.

Ludzie stosujący pozytywne myślenie są IDEALNYMI PODDANYMI dla rządzących - nie krytykują, są non stop skupieni na afirmacjach i "bogaceniu się", wszystko łykną niczym pelikany. I tak cwaniacy ich skubią. Nie wiem czy wymyślono wcześniej w historii lepszego narzędzia do ogłupiania ludzi.

Wizualizacje są pożyteczne wyłącznie w przypadku chorób i pomocniczo obok normalnego leczenia. Cała reszta to chłam. "Miłość, medycyna i cuda" Siegela ciekawie opisują ich pozytywne działanie na organizmy chorych na raka.

Tak duża popularność Secretu wynika z kiepskiej kondycji psychicznej ludzi, w tym inteligentnych. A i jeszcze idealizm. Poszukują różnych odpowiedzi, nadziei, itp itp

Straciłam koleżankę, gdy skrytykowałam ideę Secretu, do której ona się zapaliła - bądź co bądź jest w królestwie dobryzmu - Stanach Zj. Ostrzegłam ją przed nawarstwieniem wytłumianych kłopotów, no ale tak chciała odmienić swoje życie...
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 20:27   

Człowiek dysponuje ogromną paletą uczuć ; od nienawiści,"zwykłego" nielubienia,poprzez obojętność ,lubienie do kochania .Może narzekać,jęczeć,być smutnym,płakać,być szczęśliwym ,śmiać się do "bólu brzucha" .Te uczucia są jak barwy tęczy.Teraz mi powiedzcie;Dlaczego mielibyśmy z tej "tęczy" "wydzierać" te "barwy"? Jak wyglądałaby tęcza bez wszystkich swoich barw? Jak wygląda/wyglądałoby życie ludzkie bez tych uczuć? Po prostu jest/byłoby MDŁE .
Jestem ogromnie szczęśliwym człowiekiem ,bo mogę płakać kiedy jest mi smutno i to robię ,ani trochę się nie krępuję i nikt mi nie mówi ;"nie becz" ,a wręcz przeciwnie.Mogę narzekać,kiedy jest mi źle i nikt mi nie mówi ;"przestań wreszcie narzekać" ,mogę się złościć, nienawidzić i również nikt mi nie mówi ;"przestań!" .Mogę również kochać do szaleństwa i również nikt mi nie mówi,abym przestała :)
Czyż mogę chcieć więcej? :) Nie chcę niczego więcej na dzień dzisiejszy :)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 20:49   

Sekret, dobryzm, pozytywne myślenie nic nowego nie wnoszą, jedynie kontynuuja to, co zostało zasiane w umysle dziecka już w dzieciństwie. Myśle, że szczególnie podatne na tego rodzaju "ideologie" są osoby, którym w dzieciństwie nie wolno było wyrażać niewygodnych uczuć (złość, żal, lęk, zazdrość, bezsilność, osamotnienie, etc.). Najpierw rodzice tłumią w dziecku te uczucia lub stosują kary i umniejszanie. Potem szkoła. Aż nagle młody człowiek odkrywa "Sekret", który kontynuuje ten sam trend tylko lekko zmieniając słownictwo i kładac nacisk na "marchewkę". Ale element zastraszania również jest obecny - jeśli będziesz pielęgnować "negatywne" myśłi i uczucia, to przyciągniesz nieszczęścia i "negatywną" enrgię. Czym się to różni od rodzica strofującego swoje dziecko za to, że się rozpłakało czy rozzłościło? Dla mnie - absolutnie niczym.

"Sekret" pozwala pozostawać dzieckiem, żyjącym w jakimś wydumanym świecie, a nie w rzeczywistości, w której pełno jest również brzydoty, okrucieństwa, cierpienia i bólu. Odcinając się od postrzegania tego wszystkiego, odcinamy się od ważnej części samych siebie, od swojego człowieczeństwa. Bo to, do czego namawia "Sekret", to pielęgnowanie egoizmu, i to wcale nie tego zdrowego.

Magdalinha słusznie zauważyła, że tego typu lekturki są bardzo na rękę rządzącym. Sprytnie oduczają krytycznego myślenia, analizowania i zastanawiania się. Nie myśl o niczym złym, bo przyciągniesz "zło" do siebie. Tiaaaa... Nie nazywaj rzeczy po imieniu i nie reaguj kiedy dzieje się coś złego. Skup się na wizualizacji swojego nowego porsche i zamknij uszy na płacz maltretowanego dziecka za scianą (a nuż jeszcze jakies "zło" na siebie sciągniesz jeśli dopuścisz do świadomości ten płacz).

Mnie osobiście niebotycznie wkurza podatność ludzi na tego typu otumanianie i relatywizm.

W ostatniej Trójkowej "Dobronocce" było o relacjach w rodzinie i "psycholog" zachęcała do dziękowania najbardziej toksycznym rodzicom-alkoholikom. M.in. napisała młoda dziewczyna z problemem narkotykowym (rodzice alkoholicy, maltretujący ja psychicznie), napisała, że nie chce żyć. A wykształcona pani "psycholog" poradziła jej... podziękować tym rodzicom!!!! Ta znieczulica, ten kompletny brak empatii mnie po prostu rozwala!!! To tak jakby powiedzieć, idź się dziecko zabij, tylko nie waż się oskarżyć swoich rodziców o cokolwiek, bo przecież dali ci zycie. Pal licho, że ci całkowicie to życie zjebali, do tego stopnia, ze musiałaś sięgnąc po narkotyki, ale nie waż się złego słowa na nich powiedzieć. :razz:

cdn.

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 21:07   

"Pozytywne myślenie", to doskonała ucieczka od problemów, ucieczka od SIEBIE. Skupiając się tylko na pozytywach oszukujemy siebie. W rzeczywistości przecież nie wszystko i nie zawsze jest w życiu "pozytywne". Kiedy potrafimy nazwać i zrozumieć co (i dlaczego) nas boli, złości, drażni, lęka, brzydzi, wkurza, wówczas możemy coś z tym zrobić, możemy tę sytuację zmienić. Jeśli skupiamy sie tylko na "pozytywach" i tym, czego chcemy, to możemy nie zauwazyć tego, czego nie chcemy, co nas rani i krzywdzi. Wówczas nie tylko będziemy podatni na krzywdę, ale również sami niepostrzeżenie (nieświadomie) będziemy krzywdzić innych.

"Pozytywne myślenie", to temat zastępczy - byleby nie zajmować się tym, co boli i złości, byle tylko skupić sie na rzeczach przyjemnych. To zachęcanie do WYPARCIA i życia w błogiej nieświadomości. Byle tylko nie skonfrontować się z "demonami" z przeszłości. Człowiek z niskim poczuciem własnej wartości, żyjący w lęku przed opinią innych i/czy "karą" rodziców, przywita takie myślenie z otwartym umysłem. Niestety.

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 21:42   

Nie można popadać z skrajności w skrajność, najlepiej wypośrodkować , może warto wyłuskać to co najlepsze z jednego i drugiego ?.... :-) nie rozumiem czemu psychologia neguje techniki wpływające pozytywnie na podświadomość? Ja osobiście uważam iż pozytywne myślenie jest jednym z elementów mających wpływ zarówno za zdrowie psychiczne jak i fizyczne, weźmy np. taką pogodę wałkowaną tutaj przez kilka dni, nie rozumiem dlaczego deszcz ma mi się kojarzyć z czymś negatywnym? :-) Tak naprawdę to jak do tego podejdę będzie zależało od myśli jakie sformułuje w swojej głowie, przyznam się Wam szczerze iż fakt ten miał autentyczne miejsce dlatego go opiszę, wstałam w sobotę z łóżka podeszłam do okna zobaczyłam padający letni drobny deszcz, zdanie jakie wypowiedziałam w myślach brzmiało następująco, pewnie sympatyczniej było by dzisiaj gdyby świeciło słońce ale w końcu deszcz też jest potrzebny , drzewa nabrały pięknego kolorytu zieleni...jaki to miało wpływ na moja fizjonomie? Uśmiechnęłam się, rozluźniłam , ponaciągałam jak „kocica” :-) po czym pobiegłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Następnie włączyłam kompa „weszłam” na forum Dobra Dieta po czym „opadła mi szczęka” i pomyślałam jak to ludzie potrafią robić problem z czegoś czego tak naprawdę nie ma, jak nie potrafią cieszyć się życiem, nie doceniają tego co mają., nie potrafią dostrzec piękna jakim jest natura...chce zwrócić uwagę na jeden fakt, pozytywne podejście , myślenie ma ogromny wpływ na fizyczność, zastanówmy się co dzieje się z twarzą gdy myślę negatywnie? wykrzywia się w grymas co generuje i utrwala zmarszczki które po pewnym czasie są naszą wizytówka postrzegania świata, mięśnie napinają się co ma fatalny wpływ na kręgosłup filar naszego zdrowia, nie wspomnę o negatywnych procesach biochemicznych w organizmie. Jeszcze raz podkreślam, nie jestem zwolenniczką popadania w skrajności ale z drugiej strony myślę że warto dostrzegać te pozytywne strony pozornie negatywnych sytuacji.

Cyt.”Psychologia jako nauka umiera na moich oczach, „ pytam dlaczego umiera? Może teoretycznie i owszem ale w praktyce nie przynosi oczekiwanych rezultatów...?
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:06   

M i T napisał/a:
"Pozytywne myślenie", to doskonała ucieczka od problemów, ucieczka od SIEBIE. Skupiając się tylko na pozytywach oszukujemy siebie. W rzeczywistości przecież nie wszystko i nie zawsze jest w życiu "pozytywne". Kiedy potrafimy nazwać i zrozumieć co (i dlaczego) nas boli, złości, drażni, lęka, brzydzi, wkurza, wówczas możemy coś z tym zrobić, możemy tę sytuację zmienić. Jeśli skupiamy sie tylko na "pozytywach" i tym, czego chcemy, to możemy nie zauwazyć tego, czego nie chcemy, co nas rani i krzywdzi. Wówczas nie tylko będziemy podatni na krzywdę, ale również sami niepostrzeżenie (nieświadomie) będziemy krzywdzić innych.
Marishka

Wiesz Marishko jakie teraz wydaje mi się oczywiste ?
Dawniej faktycznie oszukiwałam samą siebie.Nazywałam rzeczy czarne białymi,choć w głębi duszy się temu buntowałam ,ale nie dopuszczałam do siebie tych uczuć,które mogłyby wyrazić mój faktyczny stan.One gdzieś siedziały we mnie i tak jak piszesz byłam podatna na krzywdę i sama niepostrzezenie krzywdziłam-człowiek nieświadomy tego właśnie tak będzie robił-zaloży różowe okulary i sam siebie i otoczenie będzie oszukiwał.
Co do uczuć pozytywnych i negatywnych.Dawniej również je tak dzieliłam.
Dziś już wiem,że tak uczuć się nie dzieli,dziś wiem o czym dawniej pisaliście.
Skoro mnie coś boli psychicznie ,czy fizycznie to płaczę i wcale nie jest to negatywnym uczuciem,a wręcz przeciwnie-jest to uczucie adekwatne do sytuacji,zupełnie szczere.
Gdy jest mi przyjemnie,gdy jest dobrze,to się cieszę ,śmieję i to również jest uczuciem adekwatmym do sytuacji.
Jestem również szcześliwa dlatego,że jest przy mnie osoba,która kiedy płaczę ,to stara się mi współczuć,kiedy się cieszę,to cieszy się razem ze mną ...
Zdaję sobie sprawę,że jest przede mną jeszcze dużo pracy nad sobą ,ale dzięki Wam myślę,że jestem na dobrej drodze . Mówię również swoim dzieciom ,że mają prawo wyrażać swoje emocje,mają prawo plakać,narzekać,złościć się tak samo jak cieszyć się,śmiać się itp.
Szczerze Wam dziękuję ,że otworzyliście mi oczy na pewne sprawy.Nie było między nami kolorowo ,ale za to nic nie poszło na marne :)
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:17   

M i T napisał/a:

Mimo tego, że lubię pełną paletę adekwatnego wyrażania uczuć, to zdołałem stworzyć w pełni satysfakcjonujący związek i wykonuję prace, którą lubię.
Tomek

Tomku.Nie "mimo tego" .Właśnie dlatego,że w Twoim zyciu występuje pełna paleta uczuć stworzyłeś satysfakcjonujący Związek,nie pozbawiony ani jednego uczucia-dzięki temu życie nie jest mdłe,dzięki temu życie jest twórcze -ja tak to widzę z własnego doświadczenia.

Cytat:
dobrysta = człowiek pozbawiony empatii

100% racji.Spotkałam na swoje drodze ludzi,którzy byli "dobrzy",którzy się nie złościli,którzy wiecznie mieli "przyklejony uśmiech" i którzy nigdy mi nie pomogli,kiedy potrzebowałam ich pomocy-od takich ludzi z daleka.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:32   

Jasne Edyta, tyle, że między mną a Marishką istnieje więź dla wielu nudna - praktycznie pozbawiona kłótni, wrzasków, pretensji, zero cichych dni. Nie ograniczamy się, współpracujemy, jest wsparcie. Nigdy nie musieliśmy się docierać. Dobraliśmy się jak para butów, łyse konie. Jest przyjaźń, namiętność, radość, wzajemne pasje, stanowimy wspólny front, jesteśmy dwuosobowa armią i światami, które się kochają. Nie musieliśmy w żaden sposób się docierać. Jedynie na początku więcej czasu spędzaliśmy na obgadywaniu i przepracowywaniu naszych wczesnodziecięcych ran. Jestem i zawsze będę zdania, że im więcej podobieństw, tym tym lepiej. Przynajmniej dla nas 8-)


Tomek

ps: A ta paleta uczuć realizuje się u mnie na nieco innych obszarach. W stosunku do Żony nie wyrażam uczuć wsciekłości itp, ponieważ ich nie czuję. Nie ma powodu. Bardzo rzadko zdarza się, że jakiś detal któreś z nas wkurzy, ale wystarczy powiedzieć "wiesz co, zdenerwowało mnie to, tamto". Obgadane w 3 sekundy i po sprawie.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:41   

M i T napisał/a:
Jedynie na początku więcej czasu spędzaliśmy na obgadywaniu i przepracowywaniu naszych wczesnodziecięcych ran.
Tomek

Ja przyznaję,że My (tzn. ja i mój Mąż) obgadujemy dopiero teraz pewne sprawy . Czasem jeszcze bywają chwile,kiedy mnie Mąż wkurza,czy ja Jego,ale teraz przynajmniej wiem,jak nazwać pewne rzeczy,wiem skąd się biorą .
Ale najważniejsze jest to, że jest ROZMOWA,WSPÓŁCZUCIE i,że nigdy mój Mąż nie ma nic przeciwko temu,że sobie przy nim ponarzekam,pozłoszczę,czy popłaczę-a to dla mnie bardzo ważne .
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:53   

M i T napisał/a:
ale wystarczy powiedzieć "wiesz co, zdenerwowało mnie to, tamto".

Właśnie tak powinno być,a nie że coś "cię" zdenerwuje u współmałzonka,ale nic nie "mówisz",tylko "robisz" dobrą minę do złej gry,a potem,żeby móc się wyładować,to "znajdujesz" kozła ofiarnego,który nie ma z "twoim" wkurzeniem nic wspólnego.
Bardzo rzadko zdarzają się takie związki ,w których szczerze można sobie porozmawiać,a to właśnie dlatego,że wielu ludzi nie jest świadomych pewnych spraw.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 22, 2009 22:59   

Znakomicie!

Nigdy nie jest za późno na tego typu otwarcie się. Jeśli się pragnie ze soba być, to wspólne odchwaszczanie przeszłości jest swego rodzaju koniecznością - zarówno dla każdego z osobna jak i dla związku. Nie ma sensu, jak uważam, spędzać życia z kimś na ćwierć gwizdka w atmosferze wzajmnych pretensji, kłótni, nieświadomego wyżywania się za błędy swoich starych. Wtedy lepiej się wycofać w samotnię, która często pokazuje cżłowiekowi, w jakiej kondycji jest jego świadomość. Ja albo kocham na całego, albo wolę zamiast ograniczać czyjeś życie, wycofać się odpowiedzialnie z układu. Dlatego skakanie po kwiotkach nigdy mnie nie interesowało 8-)

Edyta, może to ten właśnie point of no return? Jeśli tak, to bardzo się cieszę.

Tomek
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Cze 23, 2009 11:17   

M i T napisał/a:

Edyta, może to ten właśnie point of no return? Jeśli tak, to bardzo się cieszę.
Tomek

Tomku powiem tak; pracuję nad sobą,analizuję,łączę fakty ....coś z tego na pewno wyniknie ....
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 23, 2009 16:29   

metkis napisał/a:
A powiedzcie mi gdzie w którym momencie w sekrecie jest powiedziane że od samego siedzenia na [bluzg] i wizualizowania i patrzenia na Ferrari dostaniemy je ot tak?


Więc może przypomnę chociażby takie oto króciutki fragment:

Cytat:
Twoja wizualizacja stała się rzeczywista. Ale to właśnie ten stan, ta płaszczyzna, są tak naprawdę rzeczywiste. Jest to przestrzeń, gdzie wszystko się tworzy a to co fizyczne jest w gruncie rzeczy rezultatem tej rzeczywistej przestrzeni wszelkiego stworzenia. Dlatego nie będziesz się czuł tak, jakbyś wciąż tego potrzebował - ponieważ przywołałeś i poczułeś rzeczywistą przestrzeń tworzenia za pośrednictwem swojej wizualizacji. W tej przestrzeni masz wszystko, czego pragniesz, już teraz. Będziesz o tym wiedział, kiedy to poczujesz.
[...]
Kiedy widzisz w swoim umyśle obraz i czujesz go, sam kierujesz swe kroki ku miejscu, gdzie wierzysz, że już to masz. Wyrażasz także swoje zaufanie i wiarę we Wszechświat, ponieważ koncentrujesz się na końcowym rezultacie i odczuwasz go, nie przywiązując wagi do tego, „jak" się to dokona. Twój obraz w umyśle to widzenie rzeczy jako spełnionej. Twoje uczucia to widzenie rzeczy jako spełnionej. Twój umysł i cały Twój stan istnienia to widzenie rzeczy, która już się wydarzyła.
[...]
Jeśli chodzi o Sekret, najważniejsze jest to, byś czuł się dobrze. Byś czuł się zachwycony tym całym procesem. Zadowolony, szczęśliwy i świadomy, tak jak tylko jest to możliwe.


Autorka pisze wprost, że nie musisz nic robić, by osiągnąć swój wymarzony cel, musisz jedynie szczerze rozkoszować się wizją i tej wizji powinno ci w zupełności wystarczyć - bo w trakcie wizualizacji poczujesz się wyjątkowo "dobrze", a w "Sekrecie" chodzi TYLKO o to. Kojarzy mi się to z facetem masturbującym się do zdjęcia Pameli Anderson - tam tez mocno działa wizualizacja i też jest mu "dobrze". Na chwilę. Tak jak z "Sekretem", bo to też taki pornos dla ufnego umysłu pozbawionego krytycznego myślenia.

Marishka
 
     
zenon 
Tygrys

Pomógł: 37 razy
Wiek: 38
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 5633
Skąd: z nienacka
Wysłany: Wto Cze 23, 2009 22:24   

Czy ksiazka the secret jest gdzies po pl w sieci?
_________________

(\_/)
(O.o)
(> <)
This is Bunny.
Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 23, 2009 22:29   

Jest. Marishka znalazła na "chomiku".

Tomek
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Śro Cze 24, 2009 00:17   

M i T napisał/a:
metkis napisał/a:
A powiedzcie mi gdzie w którym momencie w sekrecie jest powiedziane że od samego siedzenia na [bluzg] i wizualizowania i patrzenia na Ferrari dostaniemy je ot tak?


Więc może przypomnę chociażby takie oto króciutki fragment:

Cytat:
Twoja wizualizacja stała się rzeczywista. Ale to właśnie ten stan, ta płaszczyzna, są tak naprawdę rzeczywiste. Jest to przestrzeń, gdzie wszystko się tworzy a to co fizyczne jest w gruncie rzeczy rezultatem tej rzeczywistej przestrzeni wszelkiego stworzenia. Dlatego nie będziesz się czuł tak, jakbyś wciąż tego potrzebował - ponieważ przywołałeś i poczułeś rzeczywistą przestrzeń tworzenia za pośrednictwem swojej wizualizacji. W tej przestrzeni masz wszystko, czego pragniesz, już teraz. Będziesz o tym wiedział, kiedy to poczujesz.
[...]
Kiedy widzisz w swoim umyśle obraz i czujesz go, sam kierujesz swe kroki ku miejscu, gdzie wierzysz, że już to masz. Wyrażasz także swoje zaufanie i wiarę we Wszechświat, ponieważ koncentrujesz się na końcowym rezultacie i odczuwasz go, nie przywiązując wagi do tego, „jak" się to dokona. Twój obraz w umyśle to widzenie rzeczy jako spełnionej. Twoje uczucia to widzenie rzeczy jako spełnionej. Twój umysł i cały Twój stan istnienia to widzenie rzeczy, która już się wydarzyła.
[...]
Jeśli chodzi o Sekret, najważniejsze jest to, byś czuł się dobrze. Byś czuł się zachwycony tym całym procesem. Zadowolony, szczęśliwy i świadomy, tak jak tylko jest to możliwe.


Autorka pisze wprost, że nie musisz nic robić, by osiągnąć swój wymarzony cel, musisz jedynie szczerze rozkoszować się wizją i tej wizji powinno ci w zupełności wystarczyć - bo w trakcie wizualizacji poczujesz się wyjątkowo "dobrze", a w "Sekrecie" chodzi TYLKO o to. Kojarzy mi się to z facetem masturbującym się do zdjęcia Pameli Anderson - tam tez mocno działa wizualizacja i też jest mu "dobrze". Na chwilę. Tak jak z "Sekretem", bo to też taki pornos dla ufnego umysłu pozbawionego krytycznego myślenia.

Marishka
eee... to chyba nie skumalas o co chodzi w niej. Rabiac to co jest tam napisane z wiara i bez zwatpien oczywiscie ze osiagniesz swoj CEL. Jak zaczniesz za duzo wnikac co i jak i analizowac to bedziesz "analizowac" przez cale swoje zycie.

Poprostu nalezy myslec o tym co sie chce miec i tylko na tym sie skupic i co WAZNE (byc moze nie powiedziane w The secret, ne pamietam) wypatrywac okazji do spelnienie tych planow. Okazje to wszelkie okolicznosci ktore mozesz wykorzystac lub nawet stworzyc (a byc moze przede wszystkiem stworzyc ale na tym nie warto sie skupiac) aby zblizyc cie do wytyczonego celu.

Podswiadomosc jest tutaj najwazniejsza wiec nawet nie ma co sie zaglebiac w nia bo jak ktos zacznie to w niej "skonczy". Ale to tylko moje zdanie.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Cze 24, 2009 01:09   

Gudrii, najpierw sugerujesz brak zrozumienia treści, a zaraz potem nawołujesz do nie wnikania. Innymi słowy - Orwell, doublethinking..rozumiesz? Czy nie wnikasz?

Tomek
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Nie Paź 04, 2009 20:08   

Czy tzw. "pozytywne myślenie" jest aż tak dobre jak sądzi wielu ludzi?
Wielu ludzi skłania się ku "pozytywnemu myśleniu" sądząc,że uczucie złości,gniewu to negatywne emocje,które powodują choroby itd. Tymczasem okazuje się,że jest całkiem odwrotnie,o czym już wielokrotnie pisali tutaj Marishka i Tomek.
A oto co sądzą na ten temat naukowcy;

Cytat:
Gniew pomaga w karierze

Okazywanie złości w pracy może umocnić naszą pozycję zawodową, pod warunkiem, że jest to gniew kontrolowany

- Ludzie myślą, że złość to strasznie niebezpieczna emocja i raczej skłaniają się ku tzw. pozytywnemu myśleniu - mówi prof. George Vaillant z Harvard Medical School. - Tymczasem podczas badań odkryliśmy, że jest to forma naszej samoobrony przed zagrożeniami ze strony otoczenia.

Naukowiec kierował trwającym aż 44 lata eksperymentem, w którym wzięło udział 824 ochotników. Zespół składający się z psychologów i psychiatrów od 1965 roku śledził zawodowe i prywatne losy tych osób, poszukując jednocześnie cech charakteru sprzyjających lub przeszkadzających w osiągnięciu satysfakcji życiowej. Okazało się, że ci, którzy na co dzień tłumili nękające ich frustracje, byli trzykrotnie bardziej narażeni na niemożność awansowania i rozczarowania w życiu osobistym. Wyniki badań zostały opublikowane w piśmie "Journal of Social Behaviour and Personality".

Byle przetrwać

Prof. Vaillant podkreśla, że negatywne uczucia, takie jak strach czy złość, są wrodzone i niezmiernie istotne dla naszego prawidłowego funkcjonowania w świecie oraz przetrwania w niesprzyjających okolicznościach. Co więcej, gniew jest niezbędny dla zdrowia - tłumienie emocji może prowadzić do depresji i poważnych problemów z funkcjonowaniem organizmu. Jednak złość trzeba trzymać w ryzach, niepohamowana furia jest bowiem zjawiskiem silnie destrukcyjnym. Dlatego badacz krytykuje rosnące w ostatnich czasach zużycie leków służących stabilizacji nastroju i opanowaniu gniewu oraz coraz większą popularność kursów kontrolowania emocji. Cała mądrość - uważa Vaillant - polega nie na tym, by gniew opanować, ale by skierować go w odpowiednią stronę.

Istotne szczegóły

- Wszyscy odczuwamy złość, ale ci, którzy potrafią ją wyrażać bez popadania w furię i stany autodestrukcyjne, osiągają stabilność emocjonalną i zdrowotną. Jeśli potrafimy zidentyfikować i wykorzystać gniew do własnych celów, uda nam się wiele osiągnąć - twierdzi naukowiec. Z jego obserwacji wynika, że negatywne emocje skupiają naszą uwagę na szczegółach, co czyni z nas dobrych pracowników. Jeśli w miejscu pracy od czasu do czasu okażemy gniew, nie tracąc przy tym szacunku do osób, z którymi pracujemy, w dłuższej perspektywie doprowadzi nas to do awansu. Trzeba tylko umieć odróżnić asertywność od agresji. Ponad 55 procent ludzi biorących udział w eksperymencie stwierdziło, że okazywanie złości przyniosło im w życiu pozytywne rezultaty. Przekładało się to zarówno na awanse w pracy, jak i na stan emocjonalnej bliskości z rodziną.

http://www.rp.pl/artykul/...w_karierze.html
 
     
mosfet07

Dołączył: 24 Lip 2010
Posty: 2
Wysłany: Sob Lip 24, 2010 13:17   

Iga -> na siłę udowodnisz wszystko w co wierzysz, to jest właśnie moc Twoich przekonań. Uważasz coś za słuszne, jest to dla Ciebie niemal święte i dlatego do upadłego będziesz bronić swoich poglądów i szukać potwierdzenia na wszystko co mówisz i myślisz.

Z drugiej strony to samo, tylko należy sobie zadać pytanie co jest korzystne dla nas samych a co nie. Osobiście powątpiewam w to czy faktycznie gniew jest korzystny dla zdrowia (w karierze zawodowej może i tak, ale na układ nerwowy i na nasze ciało na pewno nie wpływa to pozytywnie).

Dla takich "niedowiarków" którzy uważają że samo myślenie nie ma kompletnie na nic wpływu polecam zapoznać się z kilkoma faktami. Nie będę ich osobiście przytaczał, więc podam linki do dobrych informacji. Kto jest wytrwały, inteligentny i poświęci trochę czasu aby przyjrzeć się problemowi z więcej niż tylko jednej strony (!) to z pewnością dojdzie do konstruktywnych wniosków.

A więc, po pierwsze: BRUCE LIPTON i jego poruszający wykład:

Kod:

http://www.youtube.com/watch?v=DINIZY6fjoE&feature=PlayList&p=3DF6097E82739323&playnext_from=PL&index=0


Po drugie: WHAT THE BLEEP DO WE KNOW (google)

Po trzecie: Tracy Brian - Maksimum osiągnięć

Po czwarte: Antony Robbins - Obudź w sobie olbrzyma

Wszystko powyżej opisuje problem z tzw NAUKOWEJ strony, więc powinno stanowić uciechę dla ludzi którzy uważają się za "zdroworozsądkowych" i myślących "logicznie"

Po piąte: Joseph Murphy - Potęga podświadomości

PO SZÓSTE: SAMOKONTROLA UMYSŁU METODĄ SILVY. POLECAM ZARÓWNO KSIĄŻKĘ I JAK KURS!!

Jeśli nie sprawdzisz tego wszystkiego na sobie 1000 razy i Twoje próby nie udowodnią że to NIE DZIAŁA TO NIE KRZYCZ W OKOŁO ŻE TO GŁUPOTA. Głupotą jest mianowicie poleganie tylko i wyłącznie na opinii, przejętej zresztą nieświadomie z otoczenia i uznanie jej za FAKT OSTATECZNY

Kiedyś też uważano że ziemia jest płaska, słońce obraca się w okół ziemi, a maszyna cięższa od powietrza nie jest w stanie latać. To jest właśnie siła przekonań!

Pozdrawiam i zachęcam do samodzielnego myślenia ;)
 
     
xvk 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 31 Sie 2009
Posty: 715
Skąd: Poznań
Wysłany: Sob Lip 24, 2010 16:51   

mosfet07 napisał/a:
A więc, po pierwsze: BRUCE LIPTON i jego poruszający wykład...

Mnie też ten wykład poruszył i kilka dni temu poleciłam go na tym forum:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=17523
:papa:
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lip 24, 2010 18:14   

To, że nasze myśli kształtują rzeczywistość i wpływają na otaczający świat jest znane każdej dyktaturze i sekcie. A nasze myśli są zależne od tego, jaki świat nas otacza.
Przypomina mi się historia z czasów komunistycznych w ZSRR.
Ludzie mieli tam dowody osobiste tylko w miastach. W kołchozach na wsi nie mieli takiego dokumentu, co uniemożliwiało im na wstępie migrację poza kołchoz.
Polacy mający rodziny w Polsce byli w o tyle lepszej sytuacji, że mogli wyjechać do Polski na zaproszenie. Przy okazji poznawali nieco większą niezależność obywateli od władzy komunistycznej. Po powrocie do kołchozu już nie byli tacy sami, przestawali być posłusznymi wyrobnikami.
I ich władza doskonale wiedziała o tym.
JW
 
     
mosfet07

Dołączył: 24 Lip 2010
Posty: 2
Wysłany: Sob Lip 24, 2010 20:15   

Witku, byłeś członkiem jakiejś sekty?

Polecam zagłębić się nieco w nauki psychologiczne, poczytać o podświadomości, o jej znaczeniu, działaniu... chyba że ktoś zacznie zaraz udowadniać że coś takiego jak podświadomość nie istnieje? A ten wątek historyczny to chyba nie do tego tematu ;)

Znaczna większość procesów myślowych zachodzi podświadomie i sam ten fakt jest potwierdzeniem owej teorii SEKRETU (nawiasem mówiąc samo słowo sekret już mi się przejadło ;D ) - która jest bardziej "naukowa" jak to ludzie lubią mawiać, niż wam się wydaje.

Polecam Witku dzieła Napoleona Hill'a i to co wypisałem w poprzedniej wiadomości. Chyba że jesteś jedną z tych osób która już wszystko wie i wszystko widziała ;)

A tak poza tym... to nie ma nic wspólnego z żadną sektą. Nikt nikomu nic nie narzuca - wygląda to tak samo jak mawiał Budda - JEŚLI MASZ JUŻ W COŚ UWIERZYĆ TO NAJPIERW ZAKWESTIONUJ TO PRZETESTUJ I SPRAWDŹ CZY FAKTYCZNIE DZIAŁA (mniej więcej ;) ))))
Ostatnio zmieniony przez mosfet07 Sob Lip 24, 2010 20:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lip 25, 2010 11:42   

Wczoraj nie miałem czasu, żeby dokończyć.
Przykład kołchoźników z ZSRR bardzo dokładnie ilustruje, jak obserwacje otaczającego świata wpływają na naszą świadomość oraz GŁĘBOKIE PRZEKONANIE, że świat jest taki, a nie inny. To przekonanie stanowi ogromną siłę, rzeczywiście może poruszać góry.
Predsiedatiel kołchozu w ZSRR doskonale o tym wiedział, że zastraszony kołchoźnik, który chociaż raz zobaczył, jak żyją ludzie w Polsce, przestanie być posłusznym poddanym. Taki człowiek dostawał pozwolenie na emigrację do miasta, bo i tak już z niego nie będzie pożytku w feudalnym systemie kołchoźniczym. A poza tym, lepiej, żeby wyjechał i nie buntował innych.
To nie anegdota, tak rzeczywiście rozumowali predsiedatiele kołchozów. Doskonale znali ten mechanizm uzależniania ludzi poprzez odcięcie ich od informacji o reszcie świata.

Dokładnie ten sam mechanizm stosują sekty. Nie mogąc tak zupełnie odciąć swoich członków od reszty świata, wpajają im metodą NLP przekonanie o potrzebie bronienia się w oblężonej twierdzy i chronienia swojej wyjątkowości oraz czystości przekonań.

Czy byłem w sekcie? Poniekąd miałem okazję obserwować te mechanizmy występujące w łagodnej formie na ortodoksyjnej DO. Z jednej strony żarliwie wierzący w prawdę objawioną przez Kosmitów, z drugiej cwaniacy bez skrupułów podtrzymujący to przekonanie. Pisałem tu gdzieś, jak dwóch sympatycznych facetów dziesięć lat temu wymyśliło, że trzeba przygotować zapasy tłustej żywności na czas przylotu Kosmitów w 2012 roku. Z poważną miną dyskutowali z "wtajemniczonymi" jak zawekować jaja z kiełbasą w smalcu.
Jak by powiedział Smoleń w Kiepskich: "Ale jaja!"
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lip 25, 2010 12:05   

Co podświadomości, dyskutowaliśmy tutaj wielokrotnie.
Przecież nie kto inny, ale ja pisałem o roli międzymózgowia i jego bezwzględnej przewadze nad świadomością.
Przed chwilą napisałem, że wiara góry przenosi. Po prostu nastawienie przenosi góry. Jeżeli nastawimy się na zostanie mechanikiem, to tym mechanikiem zostaniemy, bo cała nasza uwaga będzie skierowana na problemy z tym związane.
Jeżeli nastawimy się na program minimum i przeszukiwanie śmietników, to zostaniemy śmieciarzem.
Jeżeli nastawimy się na zdobycie bogactwa, to zbudujemy swoje imperium finansowe, tak, jak Kiyosaki.
Na pewno warto też sięgnąć do klasyka, N. Hilla i innych a także Golemana z jego inteligencją emocjonalną.

Pozytywne nastawienie i wiara w sukces to podstawa. Nikt przypadkiem sukcesów nie osiąga, nawet w zbieraniu grzybów.

Jedyny problem pozytywnego nastawienia, to taki, żeby nie zamieniło się w hebefreniczną wesołkowatość, paranoiczny brak kontaktu z rzeczywistością, oraz żeby nie stało się stalową obręczą i przymusem szczerzenia zębów bez względu na okoliczności.

Chodzi o to, żeby nie mylić przyczyn ze skutkami i widzieć gdzie występuje związek przyczynowo-skutkowy pozytywnego nastawienia, a gdzie go nie ma.
JW
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Nie Lip 25, 2010 15:22   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
przylotu Kosmitów w 2012 roku.


1 stycznia 2013 rozpocznie się dyskusja o jaki kalendarz chodziło i ile może być poślizgu.
Oczywiście rozumiem, że śmieszne jest smalcowanie jaj i kiełbasy, a nie podważanie dogmatu najwyższości człowieka we Wszechświecie.

Z nieczłowieczą inteligencją to trochę jak z LC, trudno nagle zobaczyć coś co było, jest i będzie.
:-)
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lip 25, 2010 22:23   

Panie Adamie,
To oczywista oczywistość. :-)
JW
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Lip 26, 2010 00:08   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jedyny problem pozytywnego nastawienia, to taki, żeby nie zamieniło się w hebefreniczną wesołkowatość, paranoiczny brak kontaktu z rzeczywistością, oraz żeby nie stało się stalową obręczą i przymusem szczerzenia zębów bez względu na okoliczności.


Pewnie satyra generalnie podpada :-/


 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 03, 2010 13:11   

mosfet07 napisał/a:
Iga -> na siłę udowodnisz wszystko w co wierzysz, to jest właśnie moc Twoich przekonań. Uważasz coś za słuszne, jest to dla Ciebie niemal święte i dlatego do upadłego będziesz bronić swoich poglądów i szukać potwierdzenia na wszystko co mówisz i myślisz.

No nie do końca.Jeśli jestem czegoś pewna w 100% ,to faktycznie mogę do upadłego bronić swoich poglądów i udowadniać. Nawet miałam tak może z rok temu , udowadniałam pewną sprawę do upadłego,no ale w sumie to nawet nie o mnie chodziło,tylko o kogoś mi bliskiego .Udowodniłam,a tym samym straciłam "sprzymierzeńca" . To była cena moich racji.

Ale nie ze wszystkim jest tak.Nie zawsze bronię do upadłego swoich poglądów.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Wto Sie 03, 2010 13:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Wto Sie 03, 2010 13:28   

Iga, w tym przypadku nie chodzi nawet o rację, tylko o prostą konstatację. I tu masz całkowitą słuszność.

Wspomniany Bruce Lipton w swojej książce jasno i wyraźnie podkreśla że nie wierzy w to całe pozytywne myślenie. A raczej powiedzieć należałoby Whishfull tninking które jest również metodą na uwodzenie i zwodzenie ludzi.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Wto Sie 03, 2010 13:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 03, 2010 13:41   

rakash napisał/a:
Iga, w tym przypadku nie chodzi nawet o rację, tylko o prostą konstatację.

W sumie racja :)

Jeśli chodzi o to całe pozytywne nastawianie. To nie takie w sumie proste,bo np.;
Ktoś coś planuje,rozpoczyna,myśli że wszystko pójdzie ok,bez utrudnień itd.,myśli że wszystko się uda itd.,ale przecież życie pokazuje że nie zawsze tak jest.Zycie pokazuje,że pojawiają się trudności,ktoś rzuca kłody i taka osoba pozytywnie nastawiona doznaje rozczarowania . Nie udało się,a miało być tak pięknie.

Drugi koniec kija -osoba coś zaczynająca ,zakłada po co robić,jak i tak się nie uda.No,ale pojawiają się osoby ,które człowiekowi pomogą i koniec końców osoba z negatywnym nastawieniem jest bardzo szczęśliwa :D

No i taka opcja ; osoba,która zaczynając jakąś pracę realnie podchodzi do problemu.Bierze pod uwagę,że mogą być jej rzucane kłody pod nogi,że może coś nie wypalić itd. I jeśli coś się faktycznie nie uda,to taka osoba nie jest rozczarowana,a jak się uda,to w sumie jest zadowolona :)
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 03, 2010 13:55   

Przypominam o pozycji obowiązkowej w tym temacie:



Marishka
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Wto Sie 03, 2010 14:00   

Najlepsze "książki" pisze samo życie każdego z nas.Owszem można się opierać na książkach innych ludzi,ale to są tylko i wyłącznie ich doświadczenia (chodzi o ten temat). Możemy znajdować w ich doświadczeniach podobieństwa i dlatego właśnie jedni będą ZA pozytywnym myśleniem,a drudzy PRZECIW . I będzie powstawać kupa książek na ten temat ,tak że może nam się poprzestawiać w głowach. Sama nie wiem...najlepiej wczuć się i przeżywać w pełni własne życie-to tak na dzień dzisiejszy.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 03, 2010 20:57   

Kochani,
Przecież to jasne. Pozytywne myślenie może poruszać niebotyczne góry.
To już było w Ewangelii.
Pozytywna wiadomość, że za oceanem Kolumb odkrył ląd, zmobilizowała szubrawców z Europy żeby za wszelką cenę odkryć Eldorado. Rdzenni mieszkańcy przeszkadzali w tym, więc ich tępiono na wszelkie możliwe sposoby. Co nie znaczy, że krwawi Aztekowie byli lepsi, niż konkwistadorzy. Jedni byli warci drugich.
Niezaprzeczalnie Europejczycy ożywieni pozytywnym myśleniem zdobycia bogactwa złupili resztę świata. Całego, z wyjątkiem autarkistycznej Japonii i nic nie wartej Antarktydy.
Czyli pozytywne myślenie porusza góry. Przynajmniej góry złota.

Amerykanie są wirtuozami organizacji. Tylko, że przy okazji są durniami pozorów i psychologii. Sprowadzają pozytywne nastawienie do kretyńskich regułek, które jak stalowa obręcz ściskają gardło, żeby szczerzyć zęby w uśmiechu.

I taki jest właśnie Sekret. Dualistyczny.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 03, 2010 21:35   

W Ameryce wszyscy szczerzą zęby w obowiązkowym uśmiechu, żeby ich ktoś nie posądził o negatywne nastawienie.
A właściwie dlaczego tam panuje taki terror, żeby demonstrować pozytywne nastawienie?
Czy ktoś tutaj może to wyjaśnić?
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 03, 2010 22:38   

M i T napisał/a:
Przypominam o pozycji obowiązkowej w tym temacie:
...
Marishka


Pani Marishko,
Wiem, że przytruwam.
Tak bardzo chciałbym, żebyśmy wszyscy forumowicze byli ożywieni dążeniem do wiedzy.
Nie mądrzy, ale szukający mądrości. Przecież już tyle osiągnęliśmy tutaj i jeszcze wiele więcej możemy wspólnie osiągnąć, gdy nie zasklepimy naszych umysłów w zonie prawd oczywistych.
Książka, którą Pani poleca, samym swoim tytułem zachęca do czytania.
Dlaczego Pani tak sformułowała te zgrzytliwe słowa:
Cytat:
Przypominam o pozycji obowiązkowej w tym temacie:

Słowa zimne, skrzeczące, jak na kolejowym peronie: "Przypominam podróżnym o zabraniu bagażu".
Albo słowa znużonej nauczycielki, która musi zapanować nad rozwydrzoną klasą i zadaje lekturę obowiązkową.

Pani Marishko,
Czy to forum jest aż tak frustrujące dla Pani?
Niech się Pani zanurzy z rozkoszą pomiędzy rafy koralowe postów, gdzie trwa bezkompromisowa walka, ale i gdzie iskrzą wszystkie barwy tęczy, gdzie mrukliwa murena sąsiaduje z asertywną, acz wielobarwną skrzydlicą, gdzie amphipriony przepływają bezkarnie wśród parzydełek meduz.
JW
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Sie 04, 2010 12:44   

Jest jeszcze Kod Mojżesza zrobiony w podobnym stylu. Momentami nawiązuje nieśmiało do holograficznego paradygmatu. Pozycja nieobowiązkowa ale tak jak i Sekret ma trafne fragmenty, z których można coś wartościowego zaczerpnąć.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
     
Bystry_Romek 


Wiek: 41
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 126
Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 15:04   

Mój znajomy działa w biznesie MLM i to on polecił mi SEKRET. Co się okazuje. Firmy sprzedajace proszki i paste do zebow typu Amw... polecaja ten film swoim dystrybutorom. To szalenie ciekawe zjawisko, bo dystrybutor ma tak sprany mozg, ze swiecie wierzy, ze w Amw.. zrobi miliony. Takie bzdury, że dech zapiera. Ale co ważne: praktycznie każdy dystrybutor zna Sekret. Mysle, ze Sekret mogl powstac "na zamownienie" takiej wielkiej korporacji!

Waldek B napisał/a:
Sekret ma trafne fragmenty, z których można coś wartościowego zaczerpnąć.

Też tak myślę, Amw.. wykorzystuje ten film (i idee w nim) do celów sprzedaży pasty do zebów, ale jak wytlumaczyc efekt dzialania placebo? Jak wyjasnic historie Morrisa Goodmana? Coś jest na rzeczy. Sa ludzie, ktorym Sekret sporo dal, chocby nadzieje w chorobie.
_________________
Steve prowadź mnie!
http://www.youtube.com/watch?v=wvsboPUjrGc
Ostatnio zmieniony przez Bystry_Romek Sob Wrz 11, 2010 15:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 16:16   

Bystry_Romek napisał/a:
...Coś jest na rzeczy...

Zgadzam sie w 100%.

Dlatego tak trudno zrezygnowac wierzacym
z prowadzacego do grobu, zlego sposobu stosowania diety! 8-)
.
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 17:37   

Nihil novi sub sole. Kult myśli, która jest bałwochwalczym centrum EGO 8-) . Dla mnie obrzydliwa postać hedonizmu :razz: .
 
     
Mariusz_ 
[Usunięty]

Pomógł: 12 razy
Wiek: 24
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 2808
Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 19:21   

Wszyscy kiedyś umrzemy z jednym ale .Jedni zejdą z tego świata w dobrym samopoczuciu a drudzy będą kwękać i stękać. Ja chciałbym pójść spać i już się nie obudzić :)

P.S Życie jest po to, aby je przeżyć......
p.s 2 i jakie lipoproteiny są be koronerze :)
Ostatnio zmieniony przez Mariusz_ Sob Wrz 11, 2010 19:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Wrz 11, 2010 20:56   

Mariusz_ napisał/a:
...Wszyscy kiedyś umrzemy...

Dzisiaj to juz nie jest to takie jednoznaczne i pewne.

Zreszta to nie o to chodzi, majac to wyboru
srednia zycia 70 lat u mezczyzn w Polsce
i 120 lat, ja decyduje sie na te druga mozliwosc.

To proste. Natomiast takie podejscie "Wszyscy kiedyś umrzemy"
cechuje ludzi dla ktorych priorytetem nie jest zdrowie i zycie
a np kariera czy pieniadze. Nie wspomne o religijnych dogmatach,
typu "gold proporcjum" czy kompulsywne parcie na "zoltka i podgardle" :hihi:
.
 
     
Bystry_Romek 


Wiek: 41
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 126
Wysłany: Nie Wrz 12, 2010 10:27   

grizzly napisał/a:
Natomiast takie podejscie "Wszyscy kiedyś umrzemy"
bluzg ludzi dla ktorych priorytetem nie jest zdrowie i zycie
a np kariera czy pieniadze.


Niekoniecznie, ludzie którzy mają dużo pieniędzy też nie chcą wcześnie umierać. Pracują, dorabiają się nie po to, żeby umrzeć, ale żeby korzystać z tej kasy. I żeby dłużej z niej korzystać chcą przedłużyć żywot np. poprzez dietę, zabiegi itp. Z tym, że jeśli 40-50 lat byli pochłonięci pracą i nie dojadali, kawa, stres, pogoń, napięcia to niewiele mogą chyba zrobić po 50tce :)
_________________
Steve prowadź mnie!
http://www.youtube.com/watch?v=wvsboPUjrGc
 
 
     
Bystry_Romek 


Wiek: 41
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 126
Wysłany: Nie Paź 03, 2010 01:16   

Pytanie serio, czy jest na sali praktyk prawa przyciagania? Ktos, kto stosuje metody z filmu The Secret?
_________________
Steve prowadź mnie!
http://www.youtube.com/watch?v=wvsboPUjrGc
Ostatnio zmieniony przez Bystry_Romek Nie Paź 03, 2010 01:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Paź 03, 2010 11:48   

Romku według sekretu każdy jest praktykiem, tylko nie każdy świadomym 8) Jeśli chodzi Ci o świadome praktykowanie tego typu techink to ja mam od czasu do czasu zrywy na Hune / afirmację. Jest to w praktyce to samo tyle że nie pieprzą Ci na każdym kroku głupot pod tytułem "udowdniono naukowo". Jak słyszałem udowdniono naukowo że myśl pozytywna jest 1000 krotnie silniejsza niż negatywna to mnie tak odrzuciło że przestałem oglądać ten film.

Aczkolwiek mimo wszystko korzystam z tego typu dobrodziejstw tylko oczywiście nie mowie o naukowych dowodach :hah: Jeśli masz jakieś konkretne pytania w tej kwestii to mogę CI na nie odpowiedzieć
 
     
Bystry_Romek 


Wiek: 41
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 126
Wysłany: Nie Paź 03, 2010 12:28   

iliq napisał/a:
udowdniono naukowo że myśl pozytywna jest 1000 krotnie silniejsza niż negatywna

to na pewno byli amerykańscy naukowcy, nie ma takich dowodów, podobnie jak naciągane jest wplątywanie fizyki kwantowej i podpieranie się nią w odniesieniu do Sekretu.
Poraża mnie, jak wielkie pieniądze robią autorzy The Secret i jemu podobnych (The Opus, What bleep..), a tak na prawdę to wszystko jest w Biblii. Tylko w Biblii nie ma odniesień do nowego samochodu, chałupy z basenem. Jezus mówił do uzdrowionych gości: twoja wiara cie uzdrowiła. Takie placebo. Tego faktu nie można ignorować.

Mam kilka praktycznych pytań, ale nie wiem, czy pisac je na forum, czy na PW?
_________________
Steve prowadź mnie!
http://www.youtube.com/watch?v=wvsboPUjrGc
 
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Paź 03, 2010 12:42   

Ludzie chcą się czuć mądrymi dlatego często podpierają swoje tezy czymś co mądrze brzmi: "fizyka kwantowa", "nauka". Często mija się to z prawdą ale brzmi mądrze więc ludzie tego używają.

To pytaj na PW jak będą nadawały się do wrzucenia to najwyżej je wrzucimy.

PS. Pamiętam jak raz mi znajomy mówił że fizyka kwantowa bardzo dobrze opisuje uwodzenie, aż ciekawi mnie gdzie to mógł wyczytać
Ostatnio zmieniony przez iliq Nie Paź 03, 2010 12:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bystry_Romek 


Wiek: 41
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 126
Wysłany: Nie Paź 03, 2010 12:58   

iliq napisał/a:
fizyka kwantowa bardzo dobrze opisuje uwodzenie

tak, tu chodzi o nałożenie się dwóch funkcji falowych i przeniesienie się tych dwóch funkcji w przestrzeń Hilberta...
_________________
Steve prowadź mnie!
http://www.youtube.com/watch?v=wvsboPUjrGc
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved