Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ludzie dobierają się w pary?
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 00:25   

JaśniePani napisał/a:
z kolei obydwoje jestesmy tak samo wrazliwi, podobnie czujemy swiat, jestesmy tak samo pracowici, itp

W ramki.
Bez spoglądania w jednym kierunku na najwazniejsze aspekty życia, pozostaje tylko samooszustwo i brak szczerości w związku - no i ofkors desperackie flirtowanie i boczne wyskoki. Niestety.

Tomek
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 00:28   

zenon napisał/a:

http://www.youtube.com/watch?v=FeoEq0j99nM

:what: :what:
no mówiłam, że okropnie brzmi
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 01:31   

Co do tej "walki ze sobą". To wręcz niesamowite, że człowiek nie pragnie poznać i zrozumieć siebie (czyli zrozumieć swoje uczucia, potrzeby, pragnienia, wartości, słabości, zalety, etc.) ale stara się ze sobą "walczyć".

Gdyby się tak trochę zastanowić i pogrzebać we własnej historii, to można byłoby zauważyć, że to pragnienie walki ze sobą ma początek w dzieciństwie, kiedy uczono nas które uczucia są "dobre", a które "złe" (tych ostatnich należało się pozbyć, by utrzymać/uzyskać akceptację rodziców), mówiono "jesteś zły/niegrzeczny/beksa, etc." Osobie wychowanej w takiej atmosferze łatwiej jest w późniejszym wieku zaakceptować nawoływania do "walki" ze sobą, ponieważ to uczucie jest jej dobrze znane, w końcu przecież od dziecka walczy ze sobą i swoimi uczuciami.

Myślę, że osoby wychowane bezstresowo również mogą z radością przyjąć tę koncepcję, ponieważ może ona stwarzać poczucie jakichś namacalnych granic (których od dziecka nie mieli i poszukiwali). Jest wyraźnie określony wróg/cel i można się na nim skupić.

Gorzej jest z nawoływaniem do zrozumienia siebie. Bo nie wiadomo jak to ugryźć, od czego zacząć. Poza tym takie rozumienie wymaga współczucia dla siebie, dla dziecka, którym się kiedyś było, a większość z nas słyszała od dziecka i wciąż słyszy o nie użalaniu się nad sobą, o wyzbyciu się egoizmu, etc. Więc jak to ugryźć?

Dlatego ja zawsze proponuję próbować wrócić do wspomnień z dzieciństwa (szczególnie tych najtrudniejszych) by odnaleźć wyparte uczucia powiązane z tymi wydarzeniami, wyciągnąć je na światło dzienne, przyjrzeć się im uważnie, spróbować wyrazić, poczuć na nowo w swoim ciele, zaakceptować. Na tym m.in. polega integrowanie przeszłości. I tym się to różni od odcinania się od przeszłości (odcinając się, pragniesz o tych uczuciach całkowicie zapomnieć, odrzucić, jak gdyby nie były integralna częścią ciebie, a przecież one SĄ).

Marishka
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 01:46   

dobry świetny post!
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 07:50   

JaśniePani napisał/a:
Ja mysle, ze dobierajac sie w pare ludzie musza miec takie same charaktery, musza identycznie widziec swiat, wszelkie sprawy, musza czuc tak samo, natomiast temperamenty moga byc inne

To znaczy nie muszą, ale wtedy to nie będzie TO
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 09:28   

No dobra ale przecież wiek dziecięcy nie zależał od nas. To kim byliśmy zależało od wiary, od rodziców, od szkoły. Byliśmy szkoleni na pożytecznego obywatela, nie szczęśliwego a pożytecznego. Pożyteczny obywatel powinien się tłamsić wtedy będzie chętniej korzystał z różnych środków depresyjnych i innych rzeczy na których można zbijać kasę.

Okres kiedy się dojrzewa jest bardziej odkrywaniem samego siebie niż dzieciństwo. Wtedy mamy siłę przebicia. Wtedy możemy łapać rozpęd w spełnianiu własnych potrzeb, aspiracji, celów. Jak grałem całymi dniami to byłem jak najbardziej sobą. Jak się przerzuciłem na książki to dziwne ale dalej byłem sobą.

Ja mam wrażenie że przeszłość mnie blokuje. Starzy mnie wychowali na osobę która seks uprawia tylko w celu spłodzenia dziecka i to po ślubie. Nie miałem o tym pojęcia dopóki ojca nie spytałem czy moja dziewczyna może co jakiś czas wpadać do mnie na noc. "Po ślubie bo to nie burdel" Ja mam znowu zapędy do wielu kobiet, kręci mnie myśl poznawania ich naprawdę, nie tej otoczki która wokół siebie robią tylko tej "bestii" która w nich siedzi.

I tutaj pies pogrzebany. Jak mogę być sobą. Dwa skrajnie różne podejścia. Tak samo jest w każdej innej dziedzinie. Zostało mi wmówione że bogaci to złodzieje, prostaki i źli ludzie. Ja uważam że to ile ma się pieniędzy oznacza naszą wartość na rynku. Nie mówię tutaj że bogatszy jest lepszy od biednego, chodzi mi to że bogatszy ma lepsze umiejętności w zarabianiu pieniędzy.

Jak mogę dojść do ładu ze sobą skoro te dwa rodzaje poglądów tak się różnią. Jestem leniwy więc najchętniej nic bym nie robił. Nie studiowałbym, nie ćwiczyłbym, tylko siedział żarł i uprawiał seks (przy takim stylu życia tylko z samym sobą wchodziło by w grę) , oczywiście jeszcze grał na kompie. Ta wizja średnio mnie pociąga, więc mimo iż mi się nie chce brnę do tego żeby mieć lepsze osiągnięcia i wyniki, mimo iż mi się nie chcę.

Wydaje mi się skoro te dwie wizje tak się różnią muszę się zdecydować na jedną. Według mnie wszystkie moje problemy psychiczne wychodziły przez skrajne podejścia które we mnie siedzą. Chyba że według Was (Mit) uda się połączyć oba te obrazy siebie samego.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 10:27   

iliq napisał/a:
Apropo walki ze sobą to jest mój nowy idol http://www.youtube.com/watch?v=DrlmLvPFdg8 dam go nawet na prezentację z orala na UW.

cytat:
"When you think you're done, you're only 40% in to what your body is capable of doing"
Dobre! :-D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Paź 26, 2010 22:32   

co do pieniedzy, to dgybym nie miala dzieci zostalabym minimalistka. Mowie to z pelna swiadomoscia, nie mam duzych potrzeb.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
_flo 


Pomogła: 38 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2009
Posty: 2853
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 01:33   

co do pieniędzy, to chciałabym więcej zarabiać oraz być minimalistką
jak to zrobic? :D
_________________
Ostatecznie, wszystko co żyje, ma w środku jakąś kiszkę
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 10:42   

Mit jeśli widzicie jakieś błędy w moim rozumowaniu to będę wdzięczny za ich wykazanie.

@flo
wywal połowę rzeczy 8)
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 10:54   

Flo jak chcesz wiecej zarabiac i pozostac minimalistka to chyba sie nie uda :hihi:
Ja musze pomnazac swoje 'aktywa' ze wzgledu na dzieci, ktore maja coraz wiecej potzreb z wiekiem, ale gdybym byla sama to naprawde nie mam wielkich wymagan, nie uganiam sie za coraz lepszymi rzeczami, i nie zaspokajam sztucznych potrzeb.
hm, najfajniej byloby wygrac w totka, zainwestowac i zyc sobie spokojnie do konca zycia :-)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 12:08   

Jest dużo minimalistów którzy całkiem fajnie zarabiają Leo Barbuta i jego zenhabits.net oraz Everett Bogue farbeyondthestars.com Ilość rzeczy które trzymamy ma niewiele wspólnego z tym ile zarabiamy.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 12:27   

Nie widze sensu zarabiania dla samego zarabiania.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Śro Paź 27, 2010 19:23   

Ostatnio zmieniony przez rakash Śro Paź 27, 2010 19:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 05:52   

xvk napisał/a:
Przypomniała mi sie książka Jean Liedloff "W poszukiwaniu straconego szczęścia".

Książka ma tytuł "W głębi kontinuum", natomiast jest tam oczywiście mowa o poszukiwaniu straconego szczęścia
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
xvk 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 31 Sie 2009
Posty: 715
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią Paź 29, 2010 22:33   

Hannibal napisał/a:
Książka ma tytuł "W głębi kontinuum"

Tak, nowsze wydania, ja mam na własność starsze z takim tytułem jak napisałam. Treść chyba ta sama, ale nie porównywałam.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
  Wysłany: Nie Sty 30, 2011 15:04   

Dziś w Trójkowej "Dobronocce" znów będzie Małgorzata Liszyk-Kozłowska:

http://www.polskieradio.pl/9/Audycja/7407

Temat niby o rozstaniach, ale jak znam życie, będzie szerzej i głębiej. Polecam, bo MLK jest wyjątkowo empatycznym, ciepłym i mądrym psychologiem, a tacy obecnie są rzadkością.

Marishka
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 19:18   

Hannibal napisał/a:
iliq napisał/a:
Apropo walki ze sobą to jest mój nowy idol http://www.youtube.com/watch?v=DrlmLvPFdg8 dam go nawet na prezentację z orala na UW.

cytat:
"When you think you're done, you're only 40% in to what your body is capable of doing"
Dobre! :-D

Zawsze o tym myśle jak trafiam na "sciane".
Cytat:
This is why the SEALS say 90% of the pain you feel is mental. You deal with that, you can deal with anything. The body will go where the mind leads it. They didnt create that, they observed it in every one of the men who make it through that program. You can do ANYTHING, but the question is: do you want it enough? It has always been and always forever will be a choice YOU make.

Pozdr
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Sty 31, 2011 17:27   

Wczorajsza audycja jest już do odsłuchania. MLK gadała jak zwykle rzeczowo i bez zarzutu:

http://www.polskieradio.p...ia-zle-i-gorsze

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 08, 2011 07:20   

M i T napisał/a:
Jeszcze raz: bazą są wspólne fascynacje, pasję, podobne spojrzenie na najważniejsze sprawy, dopasowanie mentalne, seksualne, intelektualne i światopoglądowe.
Związek nie jest po to, by przeciągać się, rywalizować ze sobą, podliczać wyrzeczenia, mocować się z kompromisami. Wzajemne dyskusje, omawianie i podejmowanie wspólnych decyzji, nie opiera się u nas na kompromisie, ale na decyzjach mających zadowolić nas dwoje. Kompromisy? Nie, ja podziękuję.

Tomku, wielkie dzięki za tę wypowiedź. Trafiłeś w samo sedno. Niejednokrotnie ją analizowałem, odnosiłem do konkretnych przykładów z życia wziętych, no i wyszło mi, że to się sprawdza, jak cholera.
Napiszę na koniec tylko tyle - pomogła mi ona, skutecznie :)

I te również (Twoje i Marishki):
http://www.dobradieta.pl/...p=114196#114196
http://www.dobradieta.pl/...p=114209#114209
http://www.dobradieta.pl/...p=114310#114310
http://www.dobradieta.pl/...p=114155#114155
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Wto Mar 08, 2011 07:35, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Wto Mar 08, 2011 09:51   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Rozliczne posty spowodowały, że czas zadać pytanie, jak ludzie wyszukują swoją drugą połowę, na zasadzie podobieństw czy przeciwieństw?
Piszcie.

No to napiszę :-D . Ja zauważyłem taką prawidłowość. Genotypy bardziej tolerancyjne jak Zbieracze i Koczownicy łączą się z własnym genotypem lub z takim, który poszukuje akceptaci jak Badacze, rzadziej Łowcy. Nauczyciele lubią łączyć się z sobą co widać w szczególnie w środowiskach artystycznych lub z Wojownikami (najczęściej mąż Wojownik żona Nauczyciel). Badacze natomiast łączą się ze sobą trwale tylko wtedy, gdy mają bardzo podobne podejście do życia. :viva:
Ostatnio zmieniony przez RAW0+ Czw Mar 10, 2011 09:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 08, 2011 16:07   

Nooo, można też mieć zupełnie inny punkt widzenia na pojęcie "udanego związku", jak np. w przypadku pani... Krzywonos :what: :

http://www.onet.tv/recept...l#m=8640626,c=4

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 08, 2011 16:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mag
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 08, 2011 20:25   

serdecznie :-)
Ostatnio zmieniony przez mag Pią Mar 11, 2011 01:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 08, 2011 20:32   

mag napisał/a:
...powiedział mistrz trehlebov...

Najciekawsze wiadomosci to o "penisowym programowaniu" :viva: :hihi:
Oczywiscie zalecenia "wytryskowe" rowniez git "som". :hah:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 08, 2011 20:36   

mag napisał/a:
najmądrzejszą rzecz jaką usłyszałam w moim niemal czterdziestoletnim życiu
o sensie związków i dobierania się w pary powiedział mistrz trehlebov

Mag, a co TY SAMA z WŁASNEGO doświadczenia możesz od SIEBIE powiedzieć na ten temat? Nie chowając się za bełkotem guru, tylko posługując się SWOIMI słowami i powołując się na konkretne przykłady ze SWOJEGO życia. Dasz radę?

Marishka
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Wto Mar 08, 2011 21:04   

M i T napisał/a:
...Mag, a co TY SAMA z WŁASNEGO doświadczenia możesz od SIEBIE powiedzieć na ten temat? Nie chowając się za bełkotem guru...
Marishka
No wlasnie. :what:

Ale jak "siem" wstydzi to co. 8-)

Wiola to przynajmniej bezpruderyjnie sypnela WIEDZA! :viva: :hah:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Mar 08, 2011 21:19   

grizzly napisał/a:
Ale jak "siem" wstydzi to co.

Misiu, "wstydzić się" to sobie można, jak się ma na koncie kilka dekad życia i nic KONKRETNEGO do powiedzenia OD SIEBIE. (BTW, "od siebie" nie koniecznie musi od razu oznaczać "o sobie")

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 08, 2011 21:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 01:36   

Hannibal napisał/a:
Tomku, wielkie dzięki za tę wypowiedź.

Nic odkrywczego nie wykminiliśmy :) Zwyczajna sprawa, dla mnie to zupełne oczywistości. Nie wyobrażam sobie docierania, rozbieżnych poglądów w najważniejszych sprawach. Wiadomo, o co chodzi, a życie jest jedno. Spędzić je na udrach i wzajemnych z trudem zmitrężonych kompromisach w sprawach decydujących dla indywidualnego rozwoju, to jak zmarnować je totalnie.
Ale cieszę się, że w jakiś sposób pomogło.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Mar 09, 2011 01:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 06:23   

M i T napisał/a:
Nic odkrywczego nie wykminiliśmy :) Zwyczajna sprawa, dla mnie to zupełne oczywistości.

No dla mnie też - ale o ile wcześniej miałem pewne wątpliwości to teraz ich nie mam. Wiele razy dyskutowałem na ten temat z osobami, które ciągle powtarzały o przyciąganiu się przeciwności, o ciągłych ustępstwach jakie trzeba robić w związku, itd.
Nawet jeśli ktoś się w końcu zgodził ze mną to stwierdzał, że to jakiś ideał, rzadko spotykany w świecie. ;)
M i T napisał/a:
Ale cieszę się, że w jakiś sposób pomogło.

No taka "cegiełka", która zmusiła do myślenia, wskazująca tory jakimi warto podążać.
Resztę musiałem sam przeanalizować i przepracować. :)
Postawienie od początku na szczerość, bez bajerowania, przerysowywanie rzeczywistości, idealizacji, tzw. "prania mózgu"; mówienie otwarcie o swoich uczuciach, wrażliwości, potrzebach i marzeniach. Marishka coś takiego mniej więcej napisała w jednym swoich ze wcześniejszych postów.
To prawdziwe, bardzo prawdziwe i kluczowe jeśli chce się stworzyć szczęśliwy związek, nie na 5 minut, ale na zawsze.
Sprawdza się to w 100% :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Śro Mar 09, 2011 06:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Śro Mar 09, 2011 12:15   

M i T napisał/a:
Nie wyobrażam sobie docierania, rozbieżnych poglądów w najważniejszych sprawach. Wiadomo, o co chodzi, a życie jest jedno.


No własnie, jakie to są te najważniejsze sprawy? Ja nie wiem o co chodzi.

A pasje? Lepiej jak są różne, czy jak są takie same?

:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 00:38   

sinsemilla napisał/a:

No własnie, jakie to są te najważniejsze sprawy? Ja nie wiem o co chodzi.


to smutne :sad: jak mi przykro :keep:

Hanni bo wlasnie tak jest,tak jak pisza MiT i do jakich wnioskow Ty doszedles. Wazne jest to samo spojrzenie na NAJWAZNIEJSZE sprawy, ten sam swiatopoglad, ta sama wrazliwosc, podobne poczucie humoru, nadawanie na tych samych falach, fascynacja seksualna, zachwyt druga osoba, robienie wszystkiego z mysla o Niej, wspolne pragnienia i dbalosc o ich realizacje, odpowiedzialnosc za siebie, nie udawanie, nie sprzedawanie swojej wersji eksportowej (choc to pewnie na poczatku nie do unikniecia :-D ), trzeba dobrze sie czuc przy tej osobie, pewnie jeszcze wiele rzeczy, ale wypisalam to co dla mnie najwazniejsze. Jeszcze charakter trzeba miec ten sam, co do temperamentow to mozna miec rozne, my z mezem mamy rozne, mamy kilka wspolnych pasji i kilka odrebnych np maz sie wspina a mnie to nie kreci, balabym sie, on z kolei nie maluje. Mamy rozne zawody, co jeszcze? Wola bycia z kims.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 06:43   

Neska napisał/a:
Wazne jest to samo spojrzenie na NAJWAZNIEJSZE sprawy, ten sam swiatopoglad, ta sama wrazliwosc, podobne poczucie humoru, nadawanie na tych samych falach, fascynacja seksualna, zachwyt druga osoba, robienie wszystkiego z mysla o Niej, wspolne pragnienia i dbalosc o ich realizacje, odpowiedzialnosc za siebie, nie udawanie

Oczywiście.
Najważniejsze to nie znaczy, że musimy lubić ten samo kolor, czy tę samą markę samochodu ;)
Najważniejsze to dla mnie również, a może głównie, podejście do zdrowia - tutaj musi być jeden kierunek. Co nie znaczy startowanie z tych samych poziomów, bo nie każdy musi być tak wgryziony w tę tematykę jak ja ;) . No ale jeśli druga osoba też tak chce, jest otwarta na nowe, ma świadomość, że to dobre, to już wystarczy. :)
Neska napisał/a:
nie sprzedawanie swojej wersji eksportowej (choc to pewnie na poczatku nie do unikniecia :-D )

Zależy jak definiujesz wersję eksportową.
Wg mnie można pokazać i opisać siebie bez idealizacji.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 08:15   

Neska napisał/a:
sinsemilla napisał/a:

No własnie, jakie to są te najważniejsze sprawy? Ja nie wiem o co chodzi.


to smutne :sad: jak mi przykro :keep:


Neska, nie smuć się; ja się nie smucę :)

Widać, nawet tylko z dwóch Waszych wypowiedzi, że te najważniejsze sprawy są różne u różnych osób, a ja chciałam wiedzieć co miał na myśli MiT, pisząc o takowych ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 10, 2011 08:23   

sinsemilla napisał/a:
Widać, nawet tylko z dwóch Waszych wypowiedzi, że te najważniejsze sprawy są różne u różnych osób

Bo istotne jest tu to, żeby najważniejsze sprawy były takie same u dwóch osób tworzących związek. U innej pary może to być co innego i luz. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
easy russian 


Pomógł: 7 razy
Wiek: 59
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 100
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 09:09   

jedno pytanie mam do wszystkich " niezależnych " Pań.............. ( będę uważał "Sana " na te duże litery , to ,że w jednym z postów było równocześnie "Ty" i "ty" wobec jakiegoś rozmówcy to moje niedbalstwo - zmieniłem też klawiaturę kilka dni temu - za dużo było poprawek i edycji - nie dobijało liter . Zdaję sobie sprawę, że ładna forma to również okazanie szacunku rozmówcom - za te "grzechy formalne " niniejszym przepraszam . Będę pisał wolniej-korzystam z funkcji "edycja " )................
....do wszystkich "niezależnych pań " - krzewiących równość, partnerstwo i tego typu głupstwa mam jedno pytanie :
- dlaczego "oddajecie się " ( uzależniacie-pozwalacie na pełną ingerencję ) bez mrugnięcia okiem wszelkim urzędnikom systemowym / nakazom / paragrafom / zarządzeniom .... a nie SWOIM , wybranym uprzednio ( chyba nie wybierałyście bez zastanowienia i nierozsądnie ?? ) mężczyznom ?

Kobieta ze swej natury ( o ile zechce zostać matką ) ma taki okres w życiu , że OPIEKI I POMOCY WYMAGA ( czy ktoś zaprzeczy w tym miejscu ? - chodzi mi * o okres ciąży i opieki nad niemowlęciem ) . Jak ma się czuć mężczyzna współczesny traktowany wyłącznie jako dawca nasienia i nie obdarzony pełnym zaufaniem ? To co przebija ze wszystkich histerycznych wpisów Marishki to sianie grozy :" uważajcie !! - przecież każdy samiec ma w genach zjadanie niemowląt !!" . Takie wpisy i histeryczne kopiowanie patologicznych artykułów jest chore . Swoimi wypowiedziami i poszukiwaniami staram siĘ dociec korzeni tej patologii . Podając linki do spisu osób pochodzenia Semickiego dopisałem wyraźnie :" niniejsze ma za zadanie wyłącznie stwierdzenie faktu I NIC WIĘCEJ " http://www.dobradieta.pl/...p=168741#168741
Wyciąganie drzazgi z tyłka ( o problem mi chodzi w tej kolejnej przenośni - niech rozemocjonowany "Bruford " czy "Marishka " nie dopisują tu niczego innego !!) bywa bolesne ale przecież prowadzi do wyleczenia . Jeśli się mylę - napiszcie spokojnie gdzie i będziemy szukać dalej . Ja mam jeden cel - chcę mieć zdrowych , pogodnych , szczęśliwych sąsiadów , nie jest dla mnie ważne jak się będą ubierać i co tam rano wkładają do talerza - jeśli im to służy a ich zachowanie ( czyli owoc działań ) dają taki właśnie efekt to wszystko jest ok.

Ponawiam pytanie wytłuszczone "bykami " powyżej. Kłaniam się nisko .

EDYCJA : powód * - oczywiście nie tylko wtedy pomoc jest potrzebna - dziecko rozwija się dłużej .
_________________
istnieje tylko jedno dobro- WIEDZA , ...i tylko jedno zło -IGNOROWANIE WIEDZY.
Ostatnio zmieniony przez easy russian Pon Mar 14, 2011 09:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 09:27   

easy russian napisał/a:
Jak ma się czuć mężczyzna współczesny traktowany wyłącznie jako dawca nasienia i nie obdarzony pełnym zaufaniem ?

Tak jak się czuje do tej pory, póki nie będzie godny tego zaufania. Są tacy mężczyźni. Da się.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Pon Mar 14, 2011 09:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 09:47   

easy russian napisał/a:
Sana napisał/a:
easy russian napisał/a:
Jak ma się czuć mężczyzna współczesny traktowany wyłącznie jako dawca nasienia i nie obdarzony pełnym zaufaniem ?

Tak jak się czuje do tej pory, póki nie będzie godny tego zaufania. Są tacy mężczyźni. Da się.
aha ... kto ustali : kiedy będzie godny ?"


Ja myślę, że partnerzy, wspólnie. W innych przypadkach nawet mediator nie pomoże. Tzn. będzie pomocny, ale w godnie - dla obu stron - przeprowadzonej sprawie rozwodowej.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
easy russian 


Pomógł: 7 razy
Wiek: 59
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 100
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 10:17   

"Sana " - wycofałem teraz dwie odpowiedzi na to co piszesz . Wkleiłem sobie do schowka na pulpicie i je przemyślę . Napiszę teraz tyle ,że Twoja wypowiedź to pobożne życzenia , ukryta chytrze chęć ( i możliwość ) manipulacji . To jest typowe Kargulowe ( sąd sądem ale ....) takie - po wierzchu piękne nazwy a pod spodem ciągnięcie do siebie . Ze strachu chcecie kierować tym wszystkim, nie zauważacie ,że jesteście same kierowane ( reklamy , wychowanie w szkołach - cała ta indoktrynacja ) - w efekcie stajecie się narzędziami systemu we własnych domach a facet de facto zakładnikiem i niewolnikiem mającym przynosić kasę . Rozmiar tego " pantoflarstwa " -jego rodzaj - ma różne kształty i kolory tak jak można zaoferować niewolnikowi rozmaite kolory klatek . Taki wybór ma dziś mężczyzna - chcesz rodziny ? właź do klatki .. wiesz , rozumiesz - ja ci ufam , ale ... będę spokojniejsza gdy..... . Samo "zaobrączkowanie " ma tu symboliczny wydźwięk , podobno na kajdanki też się mawia obrączki . Słowo "związek " ma też u źródeł przymus a nie dobrowolność . Założenie tu jest wyraźne : " facet jest głupi i nieodpowiedzialny - trzeba go na wszelki wypadek uwiązać , bacik się przyda " - czy my jesteśmy zwierzętami ?? Dlaczego nas tak poniżacie ??


sinsemilla - piękna puenta , smutna niestety .
_________________
istnieje tylko jedno dobro- WIEDZA , ...i tylko jedno zło -IGNOROWANIE WIEDZY.
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 19:22   

easy russian napisał/a:
"Sana " - wycofałem teraz dwie odpowiedzi na to co piszesz . Wkleiłem sobie do schowka na pulpicie i je przemyślę . Napiszę teraz tyle ,że Twoja wypowiedź to pobożne życzenia , ukryta chytrze chęć ( i możliwość ) manipulacji . To jest typowe Kargulowe ( sąd sądem ale ....) takie - po wierzchu piękne nazwy a pod spodem ciągnięcie do siebie .

Odpowiadam tylko za siebie i za własne decyzje. Nie założę rodziny bez pewności co do osoby, z którą mam się związać. To było dla mnie zawsze oczywiste, choć zmieniły się motywy tejże mojej postawy. Bałam się, jak to ujałeś: klatki, dlatego się w żadnej nie znalazłam na dłużej.Teraz mam nieco dojrzalsze spojrzenie na tę kwestię, zwyczajnie wiem czego chcę, ale w żadnym razie nie zamierzam uciekać się do manipulacji. Sama ulegam jeszcze momentami manipulacji, ale raczej szybko włączam myślenie. Moje - nie cudze kalki zapożyczone.

Rozumiem, że czujesz sie zraniony, oszukany i winna jest "ona", jednak generalizacja i przeniesienie modelu Twoich osobistych relacji partnerskich na resztę populacji niczego nie wyjaśnia. Odpowiedź siedzi gdzieś głęboko w Tobie i tylko Ty sam możesz ją odgrzebać. To zabrzmi sloganowo, ale z czasem to się po prostu czuje. I pewnie nie byłoby tylu tragedii rodzinnych, gdyby wiązali się ze sobą ludzie dojrzali emocjonalnie. Utopia? Nie! Świadoma decyzja konkretnego mężczyzny i konkretnej kobiety. Problem w tym, by "załapać" tę świadomość. Bez pracy nad sobą - marne szanse.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Pon Mar 14, 2011 19:37, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:29   

Sana napisał/a:
Bałam się, jak to ujałeś: klatki, dlatego się w żadnej nie znalazłam na dłużej.

No ale druga osoba może taką "furtką", dzięki której poszerzymy swoją wolność o nowe szlaki i smaki.
Jeno trzeba mieć szczęście, żeby taką znaleźć. 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:46   

Oby nie furtką klatki ;)
Jeżeli poszerzanie horyzontu nie ma nic wspólnego z całkowitym zatracaniem siebie dla drugiej osoby, poświęcaniem swojej przestrzeni na korzyść jednej, tej ekspansywnej i dominującej strony w związku - to w porządku.
Masz rację, to nie takie proste dopaść takie szczęście.
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
 
     
easy russian 


Pomógł: 7 razy
Wiek: 59
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 100
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:47   

Sana napisał/a:


Rozumiem, że czujesz sie zraniony, oszukany i winna jest "ona", jednak generalizacja i przeniesienie modelu Twoich osobistych relacji partnerskich na resztę populacji niczego nie wyjaśnia. Odpowiedź siedzi gdzieś głęboko w Tobie i tylko Ty sam możesz ją odgrzebać. .
8/ zapytam się wprost jak Grizzly .. DOBRZE SIĘ CZUJESZ ? Dlaczego próbujecie z Molką wytworzyć tu mój wizerunek jako idioty ? Piszesz coś tu jakbyś spadła z księżyca. temat tu przeniesiony , pocięty i bez sensu ..... już dobrze , dobrze - wyniosę się i nie będę szanownemu gronu psuł pięknego snu . Zrozumiałem dostatecznie .
_________________
istnieje tylko jedno dobro- WIEDZA , ...i tylko jedno zło -IGNOROWANIE WIEDZY.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:52   

easy russian napisał/a:
wyniosę się i nie będę szanownemu gronu psuł pięknego snu

Eeeeasy, nie wynoś się! Bynajmniej mojego snu nikt nie jest w stanie popsuć ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:57   

easy no nie żartuj , cóz ja takiego zrobiłam, sana zaproponowała by przeniesc posty, zostały przeniesione z działu forum dobra diata gdzie nijak sie miały do poruszanych tam zagadnień... przecież pisałeś z saną o relacjach kobieta-mężczyzna..

jeden chce to drugi tamto, nie sposób dogodzic wszystkim.. :razz:
 
     
Sana 
mateistka

Pomogła: 12 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 18 Sty 2009
Posty: 243
Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 20:58   

easy, easy,
Mam się świetnie.
A Molka pewnie obroni się sama, choć ja nie widzę, żeby cokolwiek w Twojej sprawie zawiniła. Poproś, to dotnie więcej, jeżeli to uważasz za słuszne.
easy russian napisał/a:
Słowo "związek " ma też u źródeł przymus a nie dobrowolność . Założenie tu jest wyraźne : " facet jest głupi i nieodpowiedzialny - trzeba go na wszelki wypadek uwiązać , bacik się przyda " - czy my jesteśmy zwierzętami ?? Dlaczego nas tak poniżacie ??.

Kim w takim razie jesteście? Skąd przychodzicie i dokąd zmierzacie?
I ilu Was tam jest? 8-)
_________________
Ważne wydarzenia na świecie rozgrywają się w mózgu
- Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Sana Pon Mar 14, 2011 21:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:04   

Sana napisał/a:
Jeżeli poszerzanie horyzontu nie ma nic wspólnego z całkowitym zatracaniem siebie dla drugiej osoby, poświęcaniem swojej przestrzeni na korzyść jednej, tej ekspansywnej i dominującej strony w związku - to w porządku.

Całkowite zatracanie się to raczej coś z kręgu romantycznych żywiołowych "miłości", absolutyzacji, nienasycenia, chciwości... coś bliskiego toksycznej namiętności.
Ja natomiast mam na myśli zupełnie inną JAKOŚĆ
Sana napisał/a:
Masz rację, to nie takie proste dopaść takie szczęście.

Trudne, bardzo trudne.
Ale jak się takowe znajdzie to.... 8-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:07   

szukajcie a znajdziecie... :hihi:
 
     
gramakawa
[Usunięty]

Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:08   

Sana napisał/a:


Kim w takim razie jesteście? Skąd przychodzicie i dokąd zmierzacie?


Skąd jesteś?
Zewsząd.
Dokąd idziesz?
Wszędzie.
A po co?
Żeby zaprzyjaźnić się
ze światem.
THAGAR SOVNAKUNO

Motto książki "Gałązka drzewa słońca" Ficowskiego. Wychowałam się na tych baśniach. Polecam :-)
Ostatnio zmieniony przez gramakawa Pon Mar 14, 2011 21:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:09   

Hannibal napisał/a:

Ale jak się takowe znajdzie to.... 8-)


To co ?
:)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:16   

sinsemilla napisał/a:
To co ? :)

To zaczyna się nowa JAKOŚĆ w życiu. :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:22   

Sana, Ty jesteś wolna, Hani wolny :hihi: trzeba tylko pierwszy krok zrobic i do przodu... :-P
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:28   

Jak się ludzie dobierają w pary?
Coraz częściej przez internet ;)
Nowa jakość ??
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:35   

sinsemilla napisał/a:
Coraz częściej przez internet ;)

No przez internet można wykonać pierwsze kroki. To takie ułatwienie, żeby potem kontynuować znajomość w realu.
Przy czym z jednej strony to spore ułatwienie, a z drugiej nadal trzeba mieć sporo szczęścia. :)
sinsemilla napisał/a:
Nowa jakość ??

Chodzi Ci o to, co się pod nią kryje? No wiesz, to temat rzeka.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Mar 14, 2011 21:55   

Hannibal napisał/a:

sinsemilla napisał/a:
Nowa jakość ??

Chodzi Ci o to, co się pod nią kryje? No wiesz, to temat rzeka.

No np. jak zmienia się jakość życia po poznaniu/spotkaniu tej drugiej osoby, swojego szczęścia (czy jak to nazywacie)? ;)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
easy russian 


Pomógł: 7 razy
Wiek: 59
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 100
Wysłany: Pią Mar 25, 2011 12:59   

ktoś tu pisał ,że podaję linki do " głupich forów " - podam zatem jeszcze raz . Wspaniałe wypowiedzi dwóch dziewczyn , polecam listy "Anetki " i włączającą się w rozmowę "La Mandragorę " . Jest tam też (Anetka pisze ) wspaniała analiza więzi z rodzicami i pozytywne "odrobienie " też życiowej lekcji ( tam z matką konkretnie ) oraz psychologiczna analiza dolegliwości fizycznych z tą relacją związanych . http://davidicke.pl/forum...k-t6552-30.html Sądzę ,że te treści są dopełniające do niektórych tutaj rozważań, poszerzają spojrzenie ( Misia uprasza się , by powstrzymał się od wyjaśnień okołogenitalnych :-D - z góry dziękuję )
_________________
istnieje tylko jedno dobro- WIEDZA , ...i tylko jedno zło -IGNOROWANIE WIEDZY.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Mar 25, 2011 14:45   

easy russian napisał/a:
ktoś tu pisał ,że podaję linki do " głupich forów " -.... ( Misia uprasza się , by powstrzymał się od wyjaśnień okołogenitalnych ... :-D - z góry dziękuję )
Porozmawiajmy jak facet z facetem o "rurkowcach" na dnie oceanu! :hihi:
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
  Wysłany: Czw Kwi 07, 2011 19:31   

Jak zwykle - w przypadku rozmów z MLK - artykuł w dechę!

http://www.wysokieobcasy....?as=1&startsz=x

Cytat:

Jak się odkleić
Ewa Pągowska
30.03.2011 aktualizacja: 2011-03-24 13:14


W bajkach dominują bezwolne królewny na łasce królewiczów. Jeśli już na jakąś autonomiczną postać kobiecą trafimy, to okazuje się zimną suką. Jak Królowa Śniegu -rozmowa z psychoterapeutką Małgorzatą Liszyk-Kozłowską


'Chciałbym mieć kiedyś taką kobietę, że kiedy będzie zbliżać się weekend, ja nie będę pewien, że ona chce go spędzić ze mną' - usłyszałam ostatnio od znajomego singla. Czy nam, kobietom, marzą się symbiotyczne związki?

Rzeczywiście kobiety częściej mają w głowie niebezpieczny moim zdaniem ideał związku, w którym spotykają się dwie połówki pomarańczy. Są przekonane, że dopiero z partnerem tworzą całość. Mają poczucie, że on określa ich istnienie. Uważają, że to od niego zależy ich szczęście, i chcą, by to on wziął za nie odpowiedzialność. Mężczyźni naturalnie też miewają takie podejście, ale jednak rzadziej.

Przeważnie więc kobieta zaczyna tworzyć własne plany na weekend dopiero wtedy, kiedy dowiaduje się, że nie została uwzględniona w planach partnera...

Wiele kobiet tak robi, ale na szczęście są też takie, które mają poczucie własnej wartości i swoje potrzeby, o które potrafią się zatroszczyć. Przeważnie to te, które wyniosły dobre wzorce z domu. Ich matki umiały zadbać też o siebie. Miały własne 'kawałki', w których nie było miejsca na męża i dziecko. Ich córki też nie będą zachowywać się wobec mężczyzn jak plastelina. Im mężczyzna nie powie: 'Jutrzejszy dzień jakoś sobie zagospodaruj, bo ja jestem zajęty'.

A co zrobi?

To jest tak: jeśli ja jestem z kimś i zbliżają się dwa dni wolne, to biorę pod uwagę, że mój partner może chcieć jakąś część tego czasu spędzić ze mną. Ale może też mieć własne plany. I dojrzali partnerzy o tym rozmawiają. Pytają i ustalają. Co ważne - robią to z szacunku do siebie, a nie z lęku. Nie muszą całego wolnego czasu spędzać razem.

Symbioza jest naturalna dla etapu zakochania. Wtedy mamy ochotę być ze sobą niemal bez przerwy. Jednak dojrzały związek to już nie dwie sklejone landrynki tylko raczej dwa zachodzące na siebie kręgi. Jest część wspólna i są części osobne. I, paradoksalnie, im większa jest w nas zgoda na to, że partner ma swój kawałek świata, tym bardziej atrakcyjne staje się dla nas bycie razem. To, co partner przeżywa osobno, często czyni go dla nas bardziej atrakcyjnym. Związek potrzebuje takich doświadczeń. Tego, żeby czasem za sobą zatęsknić. Jednak powiedzieć otwarcie: 'Chcę mieć coś osobno', i dać do tego samego prawo partnerowi - to już wymaga dojrzałości. Podobnie jak to, by słysząc z jego ust: 'Chcę w sobotę ponurkować', nie uznać tego za komunikat: 'Już cię nie kocham', czy to, by spędzić czas inaczej, jeśli nie lubi się nurkowania, i nie wpędzać partnera w poczucie winy.

Mam jednak wrażenie, że wiele kobiet cierpi z powodu tego nurkowania. I nawet jeśli partner w końcu z niego rezygnuje, i tak nie są zadowolone. Mówią: 'Chcę, żeby on chciał spędzać ze mną czas, tak jak ja chcę z nim. Nie chcę tego negocjować. Chodzi mi o to, żeby on wolał mnie od nurkowania'. Zna pani takie osoby?

Tak. Spotkałam ich wiele w swojej pracy. Mówią dokładanie to, co pani zacytowała. Kiedy partner mówi o nurkowaniu, one słyszą: 'Już nie jestem tobą zainteresowany'. Czują się tak, jakby partner je porzucał.

Skąd to się bierze?

Jeśli kobieta tak bardzo się boi porzucenia czy odrzucenia, to znaczy, że już kiedyś coś takiego przeżyła. Na przykład kiedy była małym dzieckiem, jej rodzice nie byli wystarczająco dostępni emocjonalnie. Gdy dorasta, wciąż ma w sobie małą dziewczynkę, która czuła się niewystarczająco kochana lub akceptowana przez swoich rodziców. Teraz więc podświadomie szuka partnera, który będzie ją kochał bezwarunkowo - tak jak rodzic powinien kochać dziecko. Szukają takiej relacji z mężczyzną.

To może się udać?

Nie. Jeśli kobieta nie będzie świadoma tego, co nią powoduje, skąd biorą się te lęki przed pustką i porzuceniem, i w konsekwencji będzie próbowała zdobyć w związku to poczucie bezpieczeństwa, przynależności i ważności, którego nie miała w dzieciństwie, to ten związek pewnie się rozpadnie. Bo nie będzie tworzony z pozycji dorosłego, tylko płaczącego, zalęknionego dziecka.

To co ona ma zrobić?

Przeżyć żałobę. Uznać, że tego, czego nie przeżyła w dzieciństwie, już nigdy nie przeżyje. Dorosłość polega na tym, że uznajemy prawo do swoich uczuć i mierzymy się ze swoją krzywdą, ale nie oczekujemy, że związek z partnerem nam ją wynagrodzi. Ważne jest, by uświadomić sobie, że miłość to nie jest coś, na co trzeba sobie zasłużyć. Kiedyś usłyszałam od pewnej kobiety: 'Cholera, ciągle zabiegałam o miłość rodziców, ciągle zastanawiałam się, co jeszcze mogę zrobić, by byli ze mnie zadowoleni, potem to samo robiłam w dorosłych związkach, a teraz w końcu do mnie dotarło, że mnie się miłość i troska rodziców należała jak psu micha!'.

Synowie też miewają niedostępnych emocjonalnie rodziców, a jednak to głównie kobietom marzy się symbiotyczna relacja.

To, o czym teraz mówiłyśmy, dotyczy obu płci, tyle że w przypadku kobiet dochodzą inne czynniki, które pchają nas w kierunku tej symbiozy. Chociażby wzorce kulturowe i społeczne. Weźmy na przykład bajki. Ile ciekawych, autonomicznych postaci kobiecych można w nich znaleźć? Jeśli już na jakąś trafimy, to okazuje się zimną suką. Jak Królowa Śniegu. Dominują bezwolne królewny, które są wyzwalane przez królewiczów. Dopiero wtedy zaczyna się ich życie. Więc kobieta siedzi w tej wieży i czeka, aż pojawi się mężczyzna i to życie jej zorganizuje. Albo posłuchajmy niektórych młodych polskich wokalistek. Ich śpiewu i tekstów. To jest często jakieś rzewnojojczące skomlenie. Wstrząsający obraz płaczącej, nieistniejącej bez mężczyzny kobiety...

Możemy też posłuchać rozmów o małżeństwie. W wielu usłyszymy, że kobieta 'łapie męża', a potem go 'pilnuje', a jeśli się rozwiedzie, to dlatego, że 'nie umiała faceta utrzymać'. Może jak tymi opiniami nasiąkniemy, to potem po ślubie automatycznie wchodzimy w role - mężczyzna zaczyna uciekać, a kobieta chce go trzymać?

Czasem pewnie tak jest, chociaż jeśli pobiera się dwoje dojrzałych emocjonalnie ludzi, to oni mają pełną świadomość, że każde z nich podjęło decyzję i ślub nie był przypadkiem. Wtedy mężczyzna nie zajmuje wygodnej pozycji wolnego ptaka, który wcześniej sobie latał, ale ktoś go, niestety, upolował, więc teraz musi się wyrywać.

A co z kobietami? One nadal często uważają zamążpójście za synonim sukcesu.

Niestety, rzeczywiście wiele kobiet nadal sądzi, że ich wartość jest określana przez mężczyznę. On jest ich wizytówką, biletem wstępu. Więc zrobią niemal wszystko, żeby tylko go mieć. To smutne, gdy kobieta wchodzi w związek z mężczyzną bez świadomości tego, czego chce dla siebie. Kiedy nie mówi wprost, jakie są jej 'warunki brzegowe'.

U nas wciąż panuje przekonanie, że tak jak mężczyzna, wchodząc do kościoła, musi zdjąć czapkę, tak kobieta, wchodząc w związek, musi z czegoś zrezygnować. Pracowałam z wieloma kobietami, które pytały, jak one po ślubie mają się obejść bez różnych swoich atrakcyjnych życiowych kawałków. Im w ogóle do głowy nie przyszło, że ta rezygnacja to nie jest fizjologia, tylko pewna wizja.

Skąd ona się bierze?

Często jest wynoszona z domu. Zwłaszcza patriarchalnego. Jeśli dziewczynka widzi, że kiedy pojawia się ojciec, kobiece potrzeby znikają, to potem w dorosłym życiu to znikanie będzie kojarzyć ze związkiem i miłością. Dążenie do symbiozy jest też charakterystyczne dla kobiet, które spod kurateli rodziców weszły prosto pod kuratelę partnera. Nie zdążyły się przekonać, jak funkcjonują same, dowiedzieć, co potrafią. Podobnie jak te, które wychowały się w domu despotycznym, w którym nie było przestrzeni nawet dla takich wyborów jak wybór koloru skarpetek czy majtek. Wszystko ustalała mamusia. Te dziewczyny nie miały szansy dotrzeć do tego, czego pragną, wyobrazić sobie funkcjonowania samej.

Mam takie kobiety na terapii, które wciąż przechodzą z jednego związku w drugi. Gdzieś w nich jest ta mała dziewczynka, która nie umie sama żyć. Ale najgorsze jest to, że nawet jeśli się nauczy i np. wyjdzie z toksycznego związku, to potem często i tak słyszy od rodziny: 'Przegrałaś życie, bo się rozwiodłaś'. W rezultacie rzadko myśli: 'Jestem rozwódką, a to oznacza, że wzięłam życie w swoje ręce i zadbałam o siebie'. Rzadko docenia transformację, którą przeszła.

Jaka jest przyszłość związku, w którym kobieta dąży do symbiozy?

Albo związek przestanie istnieć, często dlatego, że mężczyzna nie jest w stanie w nim już wytrzymać, albo trwa, ale partnerzy są nieszczęśliwi. Ona dlatego, że on nie jest z nią przez 24 godziny na dobę, a on dlatego, że jest przytłoczony poczuciem winy.

A jeśli on zacznie spełniać jej oczekiwania?

Po pewnym czasie będzie bardzo sfrustrowany i przestanie się wyrabiać. Będzie miał dość tego, że musi podejmować decyzje za dwoje i żyć za dwoje. Będzie chciał wreszcie mieć przy sobie dorosłego człowieka, kobietę, a nie małe dziecko. Jeśli w związku nie ma miejsca na bycie osobno, to przestrzeń wspólna też przestaje cieszyć.

Można to jakoś zmienić?

Oczywiście. Na początku dorosłego życia zwykle każdy z nas automatycznie wchodzi w taki model związku, jaki jest mu znany. Głównie z domu rodzinnego. Jednak im dalej jesteśmy od gniazda, tym większe mamy poczucie mocy. Możemy więc próbować zmieniać swoją pozycję w relacji. Może się na przykład zdarzyć, że mądry mężczyzna zacznie kobietę zachęcać: 'Zrób coś dla siebie'. Wytłumaczy, że jeśli ona tę propozycję przyjmie, to jemu będzie łatwiej i związek na tym skorzysta.

Dla niej to też może być okazja, żeby wyjść z modelu, w który weszła automatycznie, a który przestał się sprawdzać, bo w międzyczasie zdążyła się czegoś o sobie i swoich potrzebach dowiedzieć. Oczywiście, najlepiej by było, gdyby inicjatywa do zmian wyszła od kobiety.

Można zachęcać kobiety, by próbowały odkleić się od partnera. Wyszły z domu, zorganizowały coś z myślą tylko o sobie?

Jestem za tym, żeby każdy człowiek, niezależnie od płci, zatroszczył się o siebie, ale szczególnie trzeba w tym wspierać kobiety, bo im jakoś trudniej dotrzeć do swoich potrzeb. Takie pojedyncze wyjście jest czasem szansą, by dowiedzieć się czegoś o sobie, skonfrontować z własnymi lękami i przekonać się, jak funkcjonujemy w nowej sytuacji. Bywa też potężnym zastrzykiem energii. Nie zapominajmy jednak, że to, co powoduje iż kobiety są tak przylepione do partnerów, to wielka siła. Tu nie wystarczy jedna rada: 'Wyjdź gdzieś sama'. Zwykle te kobiety, które decydują się na takie zaburzające dotychczasowy układ wyjście, mają już jakąś pracę za sobą.

Świetnym przykładem jest dziewczyna, którą poznałam kiedyś na warsztatach. Ona i jej mąż pochodzili z patriarchalnych domów i sami też taki stworzyli. Pewnego dnia ona zachowała się inaczej niż zwykle. Poszła na warsztaty i nie przygotowała wcześniej obiadu. Kiedy wróciła do domu, mąż czekał obrażony. I zaczyna się taka scena. Ona mówi: 'Dzień dobry, kochanie'. On nie odpowiada i karze ją ciszą. Po długiej chwili widzi, że nie ma szansy na to, by jak to zwykle bywało w takich sytuacjach, usłyszeć przeprosiny. Oburza się więc: 'Nie zrobiłaś obiadu'. W odpowiedzi słyszy spokojne: 'No nie zrobiłam, byłam na warsztatach'. Znów zalega cisza. W końcu on stwierdza: 'Głodny jestem', na co ona ciągle spokojnie odpowiada: 'Ja też, co proponujesz?'... Ten dialog toczy się jeszcze bardzo długo. On próbuje wrócić do starego układu, ale ona nie daje się wciągnąć, bo przeszła już jakiś proces i jest pewna, że nie chce żyć jak dawniej. Ta rozmowa była początkiem zmian w ich relacji.

Wiem, że ten mężczyzna jeszcze nieraz próbował przywrócić stary porządek i takie rozmowy dotyczące różnych aspektów ich życia toczyły się wielokrotnie. Ponieważ jednak jemu też zależało na związku, w końcu zaakceptował zmianę, jaka nastąpiła w żonie. Wierzę, że ludzie są w stanie wiele zmienić, kiedy dotrze do nich, że mogą kogoś ważnego dla siebie stracić.

Źródło: Wysokie Obcasy

Marishka

P.S. Chyba sobie zapożyczę zajebiste określenie na pewien typ popularnych pioseneczek - "rzewnojojczące skomlenie" :D
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Kwi 07, 2011 19:45, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pią Kwi 08, 2011 01:06   

qw
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Czw Paź 27, 2011 21:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Kwi 08, 2011 07:46   

Dobre, zgadzam się oczywiście.

To teraz ode mnie ciekawy wywiad z Lwem-Starowiczem z "Twojego Stylu"

Cytat:
Bez seksu humor zanika

Oni z Marsa, my z Wenus? Możliwe. Ale mamy więcej wspólnego, niż można sądzić. Pewnie dlatego łączymy się w pary. Nie zawsze szczęśliwie – wiadomo. Jak znaleźć i pokochać właściwego mężczyznę? Jak stworzyć z nim udany związek, utrzymać namiętność i przetrwać kryzys? Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog i psychoterapeuta par, stara się odpowiedzieć.

Twój STYL: "Lew-Starowicz o kobiecie" – taki tytuł nosi pańska nowa książka. Brzmi odważnie. Wszystko pan o nas wie?

Zbigniew Lew-Starowicz: - Nie, nie sposób wszystkiego wiedzieć. Ale wiem dość dużo, bo w końcu zajmuję się wami całe życie (śmiech).

Zmieniłyśmy się przez ten czas?


- Bardzo. Kobiety wyemancypowały się, wyzwoliły z mnóstwa ograniczeń...

Czyli jesteśmy szczęśliwsze?

- Niestety, jednocześnie wzrosły oczekiwania kobiet, a to wydłużyło drogę do szczęścia. Kiedyś kobiety miały znacznie mniejsze wymagania. Mąż był jedynym partnerem seksualnym, zarabiał na życie, ona zajmowała się domem, nic jej nie obchodziło, żyła w bezpiecznym świecie. Małe oczekiwania to większe możliwości odczucia szczęścia. Gdy rosną, trudniej je zrealizować.

Ale i mężczyźni jakby trochę zmarnieli...

- To prawda. Kiedyś też żyli w świecie dla siebie bezpiecznym. Teraz są zagrożeni, bo zostali zmuszeni do relacji partnerskich. Nie było to ich marzeniem. Psychika męska tego nie wytrzymuje, zwłaszcza w sferze seksu. Zaspokojenie oczekiwań seksualnych partnerki, która często jest bardziej doświadczona, bywa obciążeniem nie do zniesienia. Już sama świadomość, że byli inni, to zmora dla męskiej psychiki.

Czyli co mamy mówić? „Kochanie, jestem dziewicą” albo „Miałam jednego, ale był beznadziejny”?

- Nie, wystarczy powiedzieć: „Było, minęło. To nie było nic ważnego”. A kobiety robią błąd i mówią za dużo. „Kiedy pojechaliśmy do Zakopanego, trzy dni nie wychodziliśmy z łóżka, było fantastycznie, potrafił...” – taka szczerość to cios w ego mężczyzny. Jego fiksacja na punkcie penisa jest niesamowita. Tego nie wolno mówić. Facet to nie przyjaciółka, której będziemy się zwierzać, jak było nam z kimś fantastycznie w łóżku.

Wracając do poczucia szczęścia – możemy je sobie jakoś zagwarantować?

- Jeśli kobiety chcą być szczęśliwe w związku, muszą skrócić listę oczekiwań. Polecam "Ewolucję pożądania" Dawida M. Bussa. Są w niej opisane wymagania mężczyzn i kobiet. Okazuje się, że oczekiwania kobiet wobec mężczyzn są dłuższe od Litanii loretańskiej. „Mężczyzna powinien być wykształcony, interesujący, dobrze zarabiający, czuły, delikatny, świetny kochanek, niestarzejący się, zawsze ładnie wyglądający, dbający o kobietę, dobry ojciec itd.”. Nie ma możliwości, żeby jakikolwiek mężczyzna na świecie zaspokoił tak długą listę oczekiwań.

A lista mężczyzn jest krótsza?


- O wiele krótsza.

Co na niej jest?

- Znany czeski psychoterapeuta, prof. Stanislav Kratochvil, opisując oczekiwania mężczyzn wobec kobiet, skwitował to czterema punktami, które u moich studentek wywołują zgrzytanie zębów. Te cztery główne oczekiwania są następujące: kobieta musi być atrakcyjna, gwarantować seks, kiedy on ma na to ochotę, nie może obarczać go kłopotami i jeszcze ma stworzyć dom, w którym on się dobrze czuje.

Czy w takim układzie da się stworzyć szczęśliwy związek?

- Oczywiście, bo szczęśliwy związek opiera się na czterech fundamentach.

Ale nie na tych wymienionych przez Kratochvila?

- Nie. Pierwszym fundamentem jest miłość, drugim – przyjaźń, trzecim – udany seks, a czwartym – poczucie humoru, bo ułatwia rozwiązywanie konfliktów.

I wszystkie te cztery warunki muszą być spełnione, żeby związek był szczęśliwy?

- W zasadzie tak. Kiedy nie ma seksu, to i humor zanika...

Co sprzyja trwałości związku?

- Dużo podobieństw. Jeśli jedno lubi samotność i łowienie ryb, a drugie jest duszą towarzystwa i życie mogłoby spędzić na imprezach, nie sprzyja to szczególnie związkowi. A jeśli obydwoje fascynuje film czy taniec, to związek ma znacznie większe szanse na przetrwanie. Oczywiście, partnerzy nie mogą być tożsami. Model platoński, który polega na tym, że znaleźli się jak dwie połówki jabłka i teraz tworzą doskonałą całość, jest nieprawdziwy i tak naprawdę kiepsko rokuje. Te dwie połówki to utopia, bo wtedy zanika namiętność.

Lepiej, żeby połówka jabłka dobrała się z połówką gruszki?


- Tak, takie połączenie jest pociągające i intrygujące. A w idealnym związku musi być inność i pewna tajemniczość. Poza tym trwałości związku sprzyja barwność osobowości. Z barwnym partnerem nigdy się nie nudzisz.

Wiele kobiet wybiera barwnych drani, a potem się dziwi...


- Nie daj Boże, jeżeli kobieta ma tylko takie alternatywy. To straszna wizja, taki zespół rycerza i rozpustnika. Bo jeżeli kobietę pociąga drań, nieobliczalny, namiętny, zmysłowy samiec, to jest fatalnie. Bo to nie jest kandydat na partnera. To mężczyzna na jedną noc, ale nie na życie.

- A jeżeli ideałem męża i ojca jest dla niej rycerz – dobry, moralny, odpowiedzialny, monogamiczny, spokojny, zrównoważony, pracowity, to wpada w pułapkę. Bo cnoty moralne nie są afrodyzjakiem. Idealny partner to taki, który łączy te cechy w sobie. Jest zarazem zaskakującym kochankiem i odpowiedzialnym mężem i ojcem. Na tym polega barwna osobowość.

Czy skreślić kogoś, kto miał sto partnerek, ale deklaruje, że się wyszumiał i chce już tylko zacisznego portu?

- Jest wielu mężczyzn, którzy się wyszumieli i teraz chcą stabilnego związku. Ważne tylko, czy wybrał ciebie w opozycji do tamtych – czyli, że tamte kobiety traktował jak kochanki, a w tobie widzi dobrą żonę i matkę? Inaczej mówiąc, czy jesteś innym typem kobiety? Jeżeli tak, to będzie źle. Bo stworzycie dom, ale pozbawiony wielkiej namiętności. Jeżeli mężczyzna miał wiele partnerek, warto sprawdzić, czy coś miały wspólnego ze sobą, czy były zbiorem przypadkowych elementów. Jeśli nie, taki facet to marna inwestycja uczuć. Traktuje kobiety jak przemijające przyjemności.

- Ktoś, kto wciąż potrzebuje nowych doznań, jest słabym gwarantem stałości. Natomiast jeśli miał dużo partnerek, ale wszystkie miały ze sobą coś wspólnego, to może oznaczać, że pociąga go pewien typ kobiety, ale dotąd nie spotkał kobiety doskonalej. Zawsze czegoś w tamtych mu brakowało i znalazł to w tobie.

Co sprawia, że ludzi ciągnie do siebie?

- Chemia – to oczywiste. Ewolucja jest „zainteresowana” rozrodem, jej nie obchodzi nasza duchowość. Macie rozmnażać się i to w sposób optymalny. Chemia, która sprawia, że czuję bardzo silny pociąg do tej kobiety właśnie, oznacza, że tu są szanse na udane dzieci. Ale poza tym ciągnie nas odmienność. Fascynacja odmiennością płci jest wielka i dotyczy nie tylko budowy, ale też wszystkich cech psychicznych. Później jest iskrzenie, czyli tzw. psychologia spojrzenia.

- Większość związków powstaje z iskrzenia, choć część par odkrywa atrakcyjność drugiej osoby w miarę jej poznawania. Bywa, że pracują razem w tej samej firmie, nawet codziennie się widują, ale w ogóle nie zwracają na siebie uwagi. Podczas wspólnej pracy, rozmów dostrzegają, że ta osoba ma ciekawe wnętrze. Z czasem stają się parą.

Jak dobrze wybrać partnera? Co powinno być drogowskazem?

- Zawsze trzeba zadać sobie pytanie: „Jak będzie wyglądało moje życie z tą osobą za kilkadziesiąt lat?”. I nie jest to wróżenie z fusów. Bo wprawdzie ludzie się zmieniają, ale większość ma stałe cechy charakteru. Wbrew pozorom jest to przewidywalne. Szybko widzimy, czy on jest ciepły, czuły, opiekuńczy, czy jest kimś, z kim będzie fajnie w życiu codziennym. Tylko uwaga, w tej analizie trzeba zapomnieć o łóżku.

A jeśli na początku on jest opiekuńczy, skoncentrowany na mnie, a potem to się zmienia?

- Nie ma gwarancji powodzenia. Niektórzy uważają, że jest nią religia. Ale tak naprawdę może ona być jedynie gwarancją trwałości związku. On nie uznaje rozwodów, więc nie porzuci, może nawet nie zdradzi, bo nie cudzołoży, ale czy to będzie dobry związek?

A różnica wieku między partnerami? Jaki ma wpływ na trwałość związku?

- Nie ma żadnego znaczenia. Znam udane związki z dużą różnicą wieku, i to zarówno, gdy on jest sporo starszy od niej, jak i takie, w których ona jest znacznie starsza od niego. Czasem trwają bardzo długo, aż do śmierci.

Co młodego chłopaka pociąga w starszej, dojrzałej kobiecie?

- Może to być fascynująca kobieta. Czasem słyszę: „W gronie rówieśniczek nie spotkałem takiej”. Może pociągać jej opiekuńczość, której potrzebuje? Może stracił za wcześnie matkę i ona ma być jej substytutem? I może czuje się bezpieczniej w ramionach starszej kobiety?

I może go pociągać fizycznie?

- Może.

Ale perspektywy są chyba mizerne. Po 20 latach ona może już nie mieć ochoty na seks...

- Wiek nie ma znaczenia. Kobieta 60-letnia, która ma 40-letniego partnera, i stała się aseksualna, musi być świadoma ryzyka. Ale takie samo ryzyko istnieje, gdy seksem nie jest zainteresowana 20- latka.

Czyli seks jest najważniejszy. Inteligencja, sukces odbierają kobiecie seksapil?

- Trudno uzyskać sukces w życiu osobistym kobiecie, która łączy trzy cechy – jest bardzo atrakcyjna, bardzo inteligentna i bardzo zmysłowa. Bo to jest dla mężczyzny mieszanka piorunująca. Taka kobieta zwyczajnie mu zagraża. Jeśli jest bardzo atrakcyjna, to znaczy, że zawsze będzie miała sporo adoratorów, potencjalnych rywali, a to nie daje poczucia bezpieczeństwa. Poza tym ta jej atrakcyjność zapewne wiąże się z kosztami, co niejednego mężczyznę może wystraszyć. Przy bardzo inteligentnej kobiecie musi być zawsze czujny, nie może sobie pozwolić na intelektualne lenistwo, wypoczynek. Wciąż musi być partnerem intelektualnym. Gdy zaś jest bardzo zmysłowa, dla mężczyzny to oznacza, że będzie musiał zaspokajać jej potrzeby seksualne.

Co robić? Czy taka kobieta nie ma szans?


- Zawsze mówię pacjentkom tak: „Moja droga, jeśli jesteś bardziej inteligentna od swego pantera, ale zależy ci na tym, by ten związek przetrwał, to nie popisuj się przed nim tą swoją inteligencją. Albo gdy ona znacznie więcej od niego zarabia.

- Facet nie lubi być gorszy od kobiety, ale czasem tak się składa. Wtedy trzeba go dowartościować inaczej.

Jeśli dobrze zrozumiałam: ona więcej zarabia, pewnie w domu też wszystko jest na jej głowie. Poza tym ma być dla niego piękna i atrakcyjna, mieć ochotę na seks i jeszcze „dowartościowywać mężczyznę inaczej”?

- Tylko tak uniknie kryzysu. Bo on pozostając w tyle, w sposób naturalny czuje się zagrożony. Zdaje sobie sprawę z tego, że przestał być dla niej partnerem. Jej doktorat lub większe zarobki odbierają mu ochotę na seks. Chyba że ma wysokie poczucie własnej wartości, a jego praca daje mu mnóstwo satysfakcji.

Czyli – znowu – seks jest najważniejszy...

- To zależy, jak się dobrali w zakresie potrzeb seksualnych. Badania pokazują, że dla kobiet seks jest średnio ważny, a dla mężczyzn ważny, ale jednak nie najważniejszy. Z badań statystycznych wynika, że seksu codziennie potrzebuje – po równo – sześć procent mężczyzn i sześć procent kobiet.

- Wszystko byłoby dobrze, gdyby właśnie te grupy się spotkały. Ale gdy mężczyzna z tej grupy zwiąże się z kobietą, która potrzebuje seksu raz na tydzień lub na miesiąc, to jest problem. Jednak znowu mam optymistyczną wiadomość: większość partnerów wiąże się na podobnym poziomie libido. Związki z wyraźnie skrajną rozbieżnością są rzadkie.
Reklama

To skąd tylu facetów, którzy wciąż narzekają: „Moja żona nie ma ochoty na seks”?

- Bo on pamięta ją z okresu godowego. A taniec godowy jest iluzją i nie można na jego podstawie wyciągać wniosków na całe życie. W czasie okresu godowego staramy się wypaść jak najlepiej. Jest pełna mobilizacja.

- Jeśli kobieta wie, że dla niego seks jest bardzo ważny, to ona będzie seksowna. Kiedy mija okres mobilizacji, kiedy on „jest już mój”, powraca u niej prawdziwy poziom ochoty na seks. Podobnie zresztą u niego.

Ochota na seks mija nam tylko dlatego, że kończy się okres godowy?

- Może kobieta miałaby większą ochotę na seks, gdyby on ją adorował jak dawniej. Bo kiedyś prawił komplementy, przynosił kwiaty, widział w niej kobietę, lubił długą grę wstępną, fantazję w łóżku, a dziś przestał zabiegać, a zamiast tego domaga się szybkiego seksu po kolacji, gdy ona zabiera się do zmywania naczyń.

Co jest spoiwem w związku, gdy mija euforia zakochania?

- Poza przyjaźnią? Kiedy dobrze jest im razem ze sobą. Gdy on z chęcią wraca z pracy do domu. I cieszy się, że zbliża się weekend i może pobyć dłużej. Poza tym namiętność to nie perpetuum mobile. Trzeba do kominka dorzucać polana, a nie liczyć, że samo będzie płonąć.

- Namiętność podsyca obejrzenie filmu erotycznego, uruchomienie wyobraźni, nowość w ubiorze czy zachowaniu, wyjazd tylko we dwójkę w romantyczne miejsce. Banalna rzecz – przefarbowanie włosów. Trzeba dorzucać te polana, by pożądanie nie umarło.

Bo gdy umiera, to raz na zawsze?

-Tak. Małe są szanse, by znów się pojawiło, więc jeśli jeszcze istnieje knotek, trzeba szybko go rozpalić.

W swojej książce wspomina pan o tym, że kobieta, wedle specjalistycznych wyliczeń, ma aż 235 motywacji do romansu. Sporo. Jak nie ulec pokusie? I czy nie ulec?

- Warto w każdym razie pamiętać, że poczytalność mamy zawsze do pewnego momentu. Weźmy taki przykład: wsiada pani do samolotu i co się okazuje? Obok pani siedzi mężczyzna, przy którym dostaje pani dreszczy. On zresztą też. Czyli zadziałała chemia. On panią delikatnie, niby niechcący, dotyka, czujecie tę chemię coraz bardziej. I teraz ma pani do momentu wylądowania czas na podjęcie decyzji. W tym czasie musi pani ocenić – czy w to brnąć, czy nie. Bo jeżeli ma pani udane życie rodzinne, nawet jeśli seks z mężem to już nie Himalaje, to czy ryzykować? Trzeba uruchomić wyobraźnię – wylądujemy w łóżku, przeżyję seks życia i co dalej? To ma być wielka przygoda czy nowy związek?

Dlaczego muszę zdecydować, zanim pójdę do łóżka?

- Kiedy wyląduje pani w łóżku, zwykle jest już za późno. Włączą się emocje. Chce pani wiedzieć, co jest charakterystyczne, gdy się rozmawia z uwodzicielami? Oni dobrze wiedzą, że mają szansę tylko przy tej pierwszej reakcji kobiet. Bo jeżeli ona powie: „Może zatelefonujemy do siebie”, to po zastanowieniu nie wejdzie w taką relację. Przemyśli, rozważy za i przeciw i nie zadzwoni.

To dlaczego zdradzamy?

- Kobieta zdradza dla seksu, dla romantycznych uniesień, bo pociąga ją atrakcyjny kochanek, bo chce się dowartościować albo zemścić na niewiernym mężu, dla awansu, pieniędzy, z powodu wspólnej fascynacji literaturą rosyjską lub operą. Długo można by wymieniać, w końcu jest tych motywacji aż 235.

U mężczyzn jest ich zaledwie 40. A przecież to oni częściej zdradzają. Wytłumaczy pan to?

- To nie ma znaczenia. Mówimy o faktach, a nie o chęci zdrady. To dwie różne rzeczy. Kobieta często chętnie by zdradziła, ale z różnych powodów tego nie robi. Boi się konsekwencji, boi się, że ktoś się dowie, albo boi się, że się zakocha i rozpadnie się jej dotychczasowe, uporządkowane, choć może nieco nudne życie. Ma więcej zahamowań przed zdradą.

Dlaczego mężczyźni nas zdradzają?


- Żeby się dowartościować, sprawdzić. Albo dlatego, że mają za mało seksu w domu, albo chcą takiego seksu, jakiego nie akceptuje partnerka. Często powodem jest to, że spotyka kobietę, która go chce, bo żona dawno już go nie ceni ani jako mężczyzny, ani jako kochanka. Dowartościowuje się. Może on jest nieśmiały i nagle znajduje się taka, która go uwodzi, ośmiela? Wielbi go, podziwia, jakim jest wspaniałym mężczyzną i świetnym kochankiem. A on tego od żony już dawno nie słyszał.

Można wybaczyć zdradę?

- Można, jeśli się ją potraktuje jako objaw kryzysu. Zawsze jednak najpierw warto poznać przyczynę zdrady. Trudniej wybaczyć romans, ale ludzie wybaczają. Większość wszystkich ujawnionych zdrad i romansów kończy się przecież powrotem do starego związku, a nie rozpoczęciem nowego życia.

Naprawdę można takie małżeństwo uratować?

- Większość tak. Trwają. Blizna jednak pozostaje. Czasem rana jątrzy się jeszcze całe lata, ale związek może być udany. Są ludzie, którzy potrafią zapomnieć, a są tacy, którzy nie potrafią wybaczyć i noszą tę ranę do końca życia.

„Jak zdradził raz, zrobi to znowu. Kwestia czasu” – takie jest powszechne przekonanie. Co Pan o tym myśli?

- Nie jest to regułą. Jeśli wyszła pani za babiarza, to rzeczywiście pewnie dalej będzie panią zdradzał. Bo ma taką naturę, po prostu lubi kobiety. Ale jeśli jakaś pani koleżanka sprytnie uwiodła pani męża, omotała go, a on to potem zrozumie, jestem przekonany, że nie powtórzy więcej podobnego błędu.

A kiedy trzeba się rozstać?

- Wtedy, kiedy związek działa destrukcyjnie na wszystkich.

Rozmawiała Beata Biały

http://www.styl.pl/uczuci...,331957,nPack,3
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
monikaf 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Cze 2007
Posty: 107
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 18:58   

tomthemaster napisał/a:
Ale zaraz się zrzygam. Przestańcie pisać o waszym spełnieniu. Wielu z nas też jest spełnionych ale nie dzielimy się z tym z całym światem. Macie jakiś problem? Proszę przestańcie.
Nie przestawajcie! Tak rzadko spotyka sie udane zwiazki, ze az milo widziec,tuz obok, namacalny dowod, ze jednak istnieja. Gratuluje Wam Tomku i Marishko
_________________
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 19:13   

Pięknie dziękuję :)
Spoko, no nie przestajemy. Jak nadarzy się okazja, znów będziemy "denerowować" tym innych spełnionych ;) KMWTW
Tomek
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 23:02   

Jak się ludzie dobierają w pary?

Kochają się od zawsze, a gdy ich Czasy się skrzyżują wtedy zostają parą. :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Śro Maj 18, 2011 23:44   

Neska napisał/a:
Ta amplituda uczuc, bardzo czesto prowokowalam skrajne sytuacje i emocje, zeby sprawdzic na ile ktos mnie kocha, na ile moge sobie pozwolic.
To ciekawe. Jest psycholog, niestety, nie pamiętam nazwiska, który tego typu mechanizm uczynił osią swojej psychologii. Dokładnie tak to opisywał u kobiety, jako potrzebę prowokowania i sprawdzania siły swojego mężczyzny, żeby zyskać bezpieczeństwo i pewność, że facet jest dostatecznie silny i ochroni w razie czego. I biada temu facetowi, który by się ugiął przed takim nieustannym w sumie egzaminem.
Miał rację, czy był męską seksistowską świnią? :)
JW
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Czw Maj 19, 2011 23:48   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Miał rację, czy był męską seksistowską świnią? :)

Trochę miał rację a trochę był seksistowską świnią.
Równowaga. :)
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
Joannaż 


Pomogła: 38 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 19 Kwi 2010
Posty: 2285
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 22:17   

fink napisał/a:
2 455 razy w roku, siedem razy dziennie. Tyle kłóci się statystyczna para

To tylko artykuł, który ktoś napisał (za pieniądze) ;)

Jeżeli jesteś w parze, i u Ciebie jest inaczej, podziel się swoim doświadczeniem.
_________________
Im więcej trudności w drodze do celu,
tym więcej radości w jego osiągnięciu.
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 22:29   

WJ napisał/a:
Dokładnie tak to opisywał u kobiety, jako potrzebę prowokowania i sprawdzania siły swojego mężczyzny, żeby zyskać bezpieczeństwo i pewność, że facet jest dostatecznie silny i ochroni w razie czego. I biada temu facetowi, który by się ugiął przed takim nieustannym w sumie egzaminem.
Miał rację, czy był męską seksistowską świnią? :)

Jedno nie wyklucza drugiego, mógł mieć rację i być seksistą. Warto jednak zauważyć pewien element, kobiety często testują facetów co do których mają wrażenie, że udają kogoś kim nie są. W przypadku kiedy mają wrażenie, że facet jest jaki jest testów jest o wiele mniej.
Ostatnio zmieniony przez iliq Pon Maj 23, 2011 22:29, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 23:05   

Oby tak było. Wszakże zdarzają się również kobiety omotane przez ewidentnych psychopatów. I to w rodzinach, gdzie rodzice nie wykazywali najmniejszych cech psychopatycznych. To mnie nurtuje.
JW
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 21:51   

http://www.charaktery.eu/...wlasnie-ciebie/

Cytat:

I biorę sobie właśnie ciebie
Izabela Wożyńska-Więch

On nie wyobraża sobie, że mógłby ożenić się z uduchowioną poetką. Ona zrywa z mężczyznami, którzy dużą wagę przywiązują do pieniędzy. Dlaczego wybieramy sobie takich a nie innych partnerów? To nasz wybór, czy też wpływ wzorców rodzinnych?

Rozważając losy różnych związków małżeńskich lub partnerskich, zazwyczaj nie pytamy o to, dlaczego ktoś wybrał sobie partnera dojrzałego, niezależnego, zrównoważonego emocjonalnie, który szanuje własne i cudze granice.

Przecież to oczywiste, że na swoją drugą połówkę wybieramy kogoś, kto nas kocha i szanuje... Nad swoimi wyborami zastanawiamy się dopiero wtedy, gdy nasz związek okazuje się nieudany, zamiast miłości znajdujemy w nim rozczarowanie, co zniechęca nas do wszelkiej bliskości z drugim człowiekiem. „Jak to możliwe, że zdecydowałam się na takiego męża? Gdzie ja miałam wtedy oczy!” – zarzucamy sobie. Czy rzeczywiście padliśmy ofiarą ślepych wyborów?

Bez czerwonej lampki

Każdy związek – udany bądź nie – zaczyna się od wyboru obiektu zainteresowania. Pomijając pozornie oczywiste kryteria, jak wygląd, osobowość czy środowisko społeczne, w wybór angażowane są kryteria nieświadome i nieoczywiste, ale pośrednio wpływające na przyszłe losy związku. Przykładem może być pociąg do osoby nieradzącej sobie ze sprawami materialnymi. Zdarza się też przymykać oko na zupełnie jawne i źle rokujące wady oraz sygnały ostrzegawcze, jak skłonność do alkoholu czy promiskuityzm (skłonność do przypadkowych kontaktów seksualnych). Analizując historie miłości można zauważyć, że ludzie wybierają sobie partnerów o określonych cechach osobowości, „takich” a nie innych. Nie do końca są świadomi, że tak robią.

Czy ktoś przyznałby, że z dobrej woli zdecydował się na związek z alkoholikiem lub z partnerem o rysach psychopatycznych, który znęca się, oszukuje i zdradza?

Dlaczego niektórzy ludzie mieliby sami narażać się na przykrości i kłopoty? Każdy z nas od pierwszej chwili po narodzeniu uczy się niezbędnych do przetrwania zachowań, w tym ról i umiejętności społecznych. To one przez wiele lat wyznaczają sposoby wchodzenia i kształtowania relacji z ludźmi. Przy czym szczególną wagę w kształtowaniu postaw interpersonalnych wydają się mieć te czynniki, które determinowały dynamikę psychologiczną rodziny.

Należą do nich uzależnienia, przemoc fizyczna i psychiczna, zdrady. Ale także wszelkie inne postawy i zachowania opiekunów wyznaczające emocjonalny klimat wzajemnych relacji w rodzinie. Obserwacja związków pozwala zauważyć, że wybierani partnerzy często mają wiele wspólnego z rodzicami. Najczęściej chodzi o rodziców, ale może to być inna ważna dla dziecka osoba, choćby dziadek.

Inny nie będzie

Mąż Patrycji – Jacek – nadużywa alkoholu. Kiedy się poznali na studiach, jak sama twierdzi „mieścił się w normie”. Piwo z kolegami z akademika, impreza w klubie. Po studiach znalazł pracę jako handlowiec. Bardzo go stresowała i dla rozładowania napięcia po powrocie do domu wypijał kilka piw. Po jakimś czasie zdarzało się to już codziennie. Pobrali się, gdy Patrycja zaszła w ciążę. Jacek dobrze zarabiał, więc ona rzuciła pracę i zajęła się domem. Wtedy zaczęły się poważniejsze kłótnie.

Męża drażniło, że żona nic nie robi, że ogląda seriale. Zaczął robić przytyki do jej wyglądu. Patrycja coraz częściej czuła się poniżona i nic niewarta. Gdy zwracała mu uwagę, by tak jej nie traktował – reagował złością i wyzwiskami. Patrycja mimo sprzeciwu męża próbowała wrócić do pracy, jednak po roku zrezygnowała, ponieważ nie była w stanie pogodzić obowiązków z wychowaniem dziecka i prowadzeniem domu. Czasem myśli o rozwodzie, ale chce, żeby dziecko miało pełną rodzinę. Uważa również, że sama sobie nie poradzi. Zresztą, mąż po każdej większej kłótni zawsze ją przeprasza i jest miły, co daje nadzieję, że z biegiem czasu sytuacja zmieni się na lepsze.

Ojciec Patrycji był taki sam. Pamięta z domu ciągłe awantury i płacz matki. Nie mając innych wzorów, na przykładzie ojca i matki, ale także własnej relacji z ojcem uczyła się, jak tworzyć związek i rodzinę. Jak zdobywać uwagę alkoholika i namiastkę bliskości emocjonalnej, jak radzić sobie z przemocą i poniżeniem. Żeby zrealizować jedyny wzorzec rodziny, jaki znała – wybrała sobie partnera, którego cechy pasowały do jej doświadczeń. A właściwie takiego partnera, z którym potrafiła w ogóle stworzyć jakiś związek.

Decydując się na męża z alkoholowym problemem być może po prostu nie doceniła trudności, jakie przed sobą stawia. Powstaje jednak pytanie: dlaczego ona i wiele jej podobnych osób nie tylko wybrało, ale wciąż trwa w wyborze, w którym już dawno nie ma żadnych pozytywnych doświadczeń, a najmniej obciążającą formą bycia z partnerem jest każda chwila, kiedy go po prostu nie ma? I nie dotyczy to tylko osób uwikłanych w problem alkoholowy, ale w dowolny związek, który nie spełnia podstawowych potrzeb związanych z relacją partnerską – potrzeby intymności, szacunku i zaufania.

Trwożne trwanie

Opisany przykład pokazuje mechanizm pojawiający się w każdym nieudanym związku. Pamiętajmy, że partnera nie wybiera się tylko w dniu ślubu, ale każdego dnia spędzonego razem. I przywiązanie do tego wyboru okazuje się silniejsze nawet od fizycznego zagrożenia.

Żona, choć nieszczęśliwa, tłumaczy sobie decyzję, aby pozostać w toksycznym związku w sposób pozornie racjonalny, jako świadomy wybór: „nie mam pracy i nie będę mogła się sama utrzymać”, „zostanę z nim dla dobra dzieci”. Podawane świadomie powody i wybór „mniejszego zła” są przykrywką dla głębiej skrywanych problemów.

Ludzie wyruszają w drogę do spełnienia potrzeby bliskości i miłości wyposażeni w historię pierwszych relacji i radzą sobie najlepiej jak potrafią. Nieraz nieświadomie powtarzają wadliwe wzorce relacji począwszy od wyboru partnera, poprzez współtworzenie dynamiki tego związku, aż po sposób jej zakończenia. Owe pułapki to niezaspokojone potrzeby: akceptacji, bycia potrzebnym i docenionym, a także nieświadome przekonania na temat samych siebie i partnerów czy związku w ogóle.

Baza z pułapkami


Nasuwa się przypuszczenie, że osoba decydująca się na życie z partnerem, którego obiektywnie naganne zachowanie krzywdzi ją i rani, czerpie z tego układu „korzyści”, które rekompensują doświadczane przykrości. Patrycja czuje się potrzebna. Jest przekonana, że dzięki jej poświęceniu rodzina wciąż funkcjonuje. Deprywowane w dzieciństwie potrzeby bycia ważną i potrzebną zaspokaja w sposób niekorzystny dla siebie i rodziny. A alkoholizm jej męża pełni istotną rolę dla podtrzymania tego małżeństwa.

Czy jesteśmy skazani na nieświadome postawy wyniesione z pierwszych relacji z ważnymi osobami? Stanowią one bazę, z której korzys­tamy w sytuacjach nowych, nietypowych, wymagających szybkiej decyzji. Odwołujemy się wówczas do tego, czego nauczyliśmy się w domu rodzinnym. Przesadą byłoby jednak twierdzić, że determinują one nasze życie.

Doświadczenia z dzieciństwa są wciąż uzupełniane i zastępowane przez nowe doświadczenia i umiejętności, które nabywamy dzięki uzyskiwanym informacjom zwrotnym i własnym spostrzeżeniom, przemyśleniom. To dlatego mamy szansę być dla naszych partnerów przynajmniej trochę lepsi niż byli dla swoich partnerów nasi rodzice. Nie powtarzamy wszystkich ich błędów małżeńskich czy wychowawczych; przynajmniej w takim stopniu, w jakim jesteśmy tych błędów świadomi.

A zatem, jeśli związek się nie udaje, warto spróbować zobaczyć go z dystansu, odpowiedzieć sobie na pytania: „Co ja tu robię? Dlaczego? Jaka jest w nim moja rola?”. Odpowiedź może nam pomóc w znalezieniu rozwiązania aktualnych problemów w związku, a także w kształtowaniu lepszych relacji w przyszłości.
Izabela Wożyńska-Więch

KLUCZOWE PYTANIA

Jeśli wiążemy z kimś poważne plany życiowe (małżeństwo, założenie rodziny), warto zadać sobie pytania:

1. Czy mój partner/partnerka nadużywa alkoholu, innych substancji lub ulega innym poważnym nałogom jak hazard, pracoholizm?
2. Czy zachowuje się wobec mnie lub innych agresywnie, nie szanuje mojej prywatności?
3. Czy oszukuje, kłamie lub zdradza?
4. Czy jest uzależniony/uzależniona od rodziców – nie potrafi lub nie może podejmować decyzji, które nie podobają się rodzicom?
5. Czy dzielą nas poważne różnice kulturowe, światopoglądowe?

Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałaś/odpowiedziałeś twierdząco, to wyobraź sobie, że masz z nim/z nią dzieci, wspólne mieszkanie i spotyka cię trudna sytuacja życiowa – choroba, utrata pracy. Co się wtedy stanie, jak zareaguje Twój partner? Nie licz na to, że zmieni się po ślubie. Praktyka pokazuje, że w miarę upływu czasu i bez bardzo silnej motywacji obu stron do zmiany, destrukcyjne procesy w związku pogłębiają się, zaś wyjście z takiego układu jest coraz trudniejsze. Jeśli naprawdę zależy Ci na związku, sensownym wyjściem będzie postawienie sprawy na ostrzu noża i stanowcze zażądanie zmiany postawy partnera. Jeśli jemu także zależy na związku z Tobą, będzie to motywacją do podjęcia pracy nad sobą. Jeśli zaś zabraknie mu woli zmiany – dbaj o siebie. Nie możesz mu pomóc wbrew jego woli.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Śro Maj 25, 2011 22:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 22:36   

To jest dokładnie to o czym mówi Luise Hay , twierdzi że podświadomie przyciągamy to co mamy zakodowane w podświadomości w postaci wzorców kształtowanych od najmłodszych lat poprzez nasze myśli i wypowiadane słowa. Przyciągamy podświadomie to co mamy w głowie w postaci bagażu doświadczeń. Mówi również o tym, że możemy zmieniac i kształtowac nasza rzeczywistosc poprzez zmiany z naszym myśleniu. Zgadzam się z nią w 100%. Zresztą najlepszym dowodem na prawdziwosc jej teorii jest fakt iz pokonała raka i jak widac ma się świetnie a mineło juz od tego momentu nie mało lat.
http://www.youtube.com/watch?v=ZY4LKedBlpM
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lip 26, 2011 06:52   

Kochanie, odchodzę
"Jak nie wydam rozkazu, to siedzi na kanapie z pilotem. W ogóle mnie nie słucha. Mam go po prostu dosyć. Chciałabym się rozwieść. Seks owszem, ale kiedy patrzę na jego gruby brzuch, to mi się odechciewa" - pisze bza. Kiedy w związku się nie układa, jeden z małżonków decyduje się na rozwód. Są jednak osoby, które nie potrafią zmienić swojego życia i męczą się z partnerem, którego nie kochają.
http://blog.onet.pl/41577,3,archiwum_goracy.html

Wydaje mi się, że z reguły to skutek kompletnego braku racjonalnego myślenia przy dobieraniu się.
Był oschły i nieuczuciowy od początku a jej to zaczyna przeszkadzać dopiero po wielu latach małżeństwa? 8/
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Wto Lip 26, 2011 20:11   

bo niektorzy sa masochistami i trwaja w takim zracjonalizowanym i stlamszonym obledzie - bo dzieci, chata, kasa itp

a dzisiaj a Malej Czarnej o 22.55 na tv4 tez bedzie o zwiazkach niudanych i dlaczego ludzie tak tkwia w nich latami, ale najwazniejsze - cvhyba tu wystapi M. Liszyk-kozlowska - to pewnie powtorka, ktora przegapilam poprzednio i zarejestrowalam tylko koncowke.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Lip 26, 2011 20:28   

Btw, wczoraj zacząłem lekturę najnowszej książki Starowicza - "O kobiecie". Jest tam też sporo o związkach - o wielu ciekawych przypadkach pisze.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lip 28, 2011 17:24   

Jezuuusmaaaria... jakie jeszcze bzdety wcisną planktonowi współczesne pseudo-pychologiczne "badania naukowe"? :faint:

Klucz do udanego małżeństwa: żona szczuplejsza od męża
http://www.wysokieobcasy....plejsza_od.html

Marishka
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Czw Lip 28, 2011 21:38   

M i T napisał/a:
Jezuuusmaaaria... jakie jeszcze bzdety wcisną planktonowi współczesne pseudo-pychologiczne "badania naukowe"? :faint:

no ale co się nie zgadza Kwiatuszku?

artykuł zdaje się sugerować że jeżeli ogólny poziom zadowolenia z małżeństwa w badanej grupie = X, to w parach gdzie ona jest szczuplejsza od niego wskaźnik >X a tam gdzie on jest szczuplejszy <X.

moja wspomniana w innych wątkach teoria lig tutaj się kłania - jak babka spadnie po ślubie do niższej ligi dla faceta jest to mocniejszy bodziec do szukania mocniejszych wrażeń niż dla kobiety. dla niej może ważniejszy być np. status niż wygląd i się nie przejmie "metamorfozą"

por. wypowiedzi iliqa z jednej a Molki i _flo z drugiej strony :)
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lip 30, 2011 14:31   

Cytat:
Jezuuusmaaaria... jakie jeszcze bzdety wcisną planktonowi współczesne pseudo-pychologiczne "badania naukowe"? :faint:

Primo śledziła i przypuszcza a nie przeprowadzała badania i wynik badań wykazał. Secondo w próbce 168 par wariacja jest zbyt wielka żeby można było to brać pod uwagę, więc na miliard % nie były to żadne badania. Terza czy naprawdę jesteś pewna że w większości przypadków to że kobieta jest tłustą lochą nie wpływa ujemnie na relację? Nie mówimy tutaj o wielkiej pięknej miłości, mówimy tutaj o statystycznym związku w którym kobieta jest tłustą lochą. Warto też się zastanowić jaki inne cechy idą w parze z byciem otyłym. Lenistwo? Problemy psychiczne? Niskie poczucie własnej wartości? Czy takie rzeczy są bez znaczenia w związkach? :shock:
 
     
Zgubiłem_hasło

Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 46
Wysłany: Sob Lip 30, 2011 23:07   

iliq napisał/a:
mówimy tutaj o statystycznym związku w którym kobieta jest tłustą lochą

stoją cały dzień przy garach i podjadają - dlatego tyją.
Choć z drugiej strony patrząc - żona Tomka Kamella jest bardzo apetyczna :)
Kaśka trzymaj się! :D
Ostatnio zmieniony przez Zgubiłem_hasło Sob Lip 30, 2011 23:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Sob Lip 30, 2011 23:50   

Zgubiłem_hasło napisał/a:
stoją cały dzień przy garach i podjadają - dlatego tyją.


Niczym nie uzasadnione przypuszczenia. Te grube babska naprawdę mało żrą !
Pamiętam niedawno siedzę w pociągu, po kolejnych przystankach wsiadło troje MEGA OTYŁYCH kobiet. Przez cały czas truły na ciężkie życie i robotę. Czułem się przy nich taki mały ! Myślałem że mnie zgniotą swoim grubym cielskiem.

Całkiem niedawno w Rozmowach w Toku był emitowany odcinek o tzw. "obżartuchach". Żadna z osób, które brały tam udział nie dorastały gabarytami do tych wspomnianych przezemnie kobiet w pociągu. A jadły nie mało. Na oko jedna osoba wykarmiła by "dwóch Hannibali" :P

Co do żonki Tomka Kamella...
Wolę popatrzeć na samego Tomka z "kilkudniowym zarostem oraz zmierzwioną czupryną".





Co on je? :shock: ... zapyta ortorektyk.
Uważam że wygląda świetnie, pomimo blasków flashy.
 
     
Zgubiłem_hasło

Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 46
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 00:03   

heniu007 napisał/a:
Te grube babska naprawdę mało żrą !

Troszkę szacunku... czemu je obrażasz?

Po drugie Kaśki w pociągu nie spotkasz chyba..
także bądź spokojny :)



Kaśka :*
Ostatnio zmieniony przez Zgubiłem_hasło Nie Lip 31, 2011 00:06, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Zgubiłem_hasło

Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 46
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 00:13   

Piękna kobieta :)

 
     
heniu007 

Pomógł: 13 razy
Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 385
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 00:21   

Umiesz poprawić człowiekowi humor :D
Kończę ten OT, nie zamierzam robić z DD komunikatora, jak to czyni w ostatnim czasie na forum Kwaśniewskiego użytkowniczka renia z jej rekordowym kontem 22314 postów.

Miej tu czlowieku olej w głowie. :evil:
Ostatnio zmieniony przez heniu007 Nie Lip 31, 2011 00:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 01:45   

heniu007 napisał/a:
babska naprawdę mało żrą

Zawsze można poprawić sylwetkę gorsecikiem.

http://www.youtube.com/watch?v=V0fJYYmLflI
:D

Co po kompilkacji wygląda tak:
(DRASTYCZNE)
http://www.youtube.com/watch?v=xo1FoQuOpqI#t=32s
:roll:
Ostatnio zmieniony przez Adam319 Nie Lip 31, 2011 01:53, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Zgubiłem_hasło

Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 46
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 10:54   

Oj Panowie, Panowie...
zamiast siedzieć tutaj i wyszukiwać babki w gorsecikach, może idźcie na miasto jakąś poderwać :)

nie traktujmy forum DD radykalnie ze względu na zbaczanie z tematu głównego - nie róbmy tutaj kościoła :)
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 21:26   

adam napisał/a:
Zawsze można poprawić sylwetkę gorsecikiem.

http://www.youtube.com/watch?v=V0fJYYmLflI
:D


Widziałem coś takiego na kobiecie. Efekt oszałamiający, tyłek świetnie podkreślony piersi też, naprawdę bardzo poprawia wygląd kobiet, tym bardziej jak jest ubrana w sam gorset.
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 21:58   

Zgubiłem_hasło napisał/a:
Oj Panowie, Panowie...
zamiast siedzieć tutaj i wyszukiwać babki w gorsecikach, może idźcie na miasto jakąś poderwać :)


Adamowi sie przyda, juz nie wazne czy szczupla czy grubsza byle prawdziwa, byle realna.
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 21:59   

...lecz Illiq nie wziąłeś pod uwagę, co w momencie, gdy po rozpięciu gorsetu, wyleje się tłusta galareta, od czego możesz dostać torsji 8)

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Nie Lip 31, 2011 21:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Adam319 
We are all One


Pomógł: 43 razy
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 2409
Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 22:11   

M i T napisał/a:
Illiq nie wziąłeś pod uwagę

Tomek więc obejrzał drugi filmik,
a Iliq znalazł czas tylko na pierwszy.
:-)
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Nie Lip 31, 2011 22:53   

to jest pikus,zawsze mozna zgasic swiatlo lub schudnac, ale nic nie pobije bielizny ciazowej http://www.sesile.pl/prod...well-bialy.html
mialam podobna i jak sie pierwszy raz w to wstrzelilam to oboje z mezem plakalismy ze smiechu - seksapil wprost skapuje :D w dodatku w takich majciochach nawet szparag wygladalby grubo. jesli jeszcze jest to w barwie cielistej to makabra. do tego jeszcze mocno zabudowany, jak ja to mowie niemalze ortopedyczny stanik i kobieta jest uzbrojona do wyjscia. Ale fenomenalnie takie cos spisuje sie przy dluzszym staniu. Sa jeszcze pasy ciazowe na kregoslup (kobieta wchodzi w taka zbroje), rajstopy ciazowe, moj boze czego to nie wymysla, caly przemysl, poduszki ciazowe :D itp.
_________________
Pachelbel Canon in D
Ostatnio zmieniony przez Neska Nie Lip 31, 2011 22:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Sie 23, 2011 18:33   

Artykuł dość oczywisty, ja bym tylko zmieniła tytuł z "Kłócicie się zaraz po ślubie? Tak wam już zostanie!" na "Kłócicie się przed ślubem? Tak wam już zostanie!". Kłótnie nie pojawiają się "nagle" po ślubie jeśli wcześniej ich nie było. Były, ale zwyczajnie były ignorowane, bo np. przyszły mąż/żona myślał/a, że partner "zmieni się" :faint:

http://zdrowie.gazeta.pl/..._zostanie_.html
Cytat:

Kłócicie się zaraz po ślubie? Tak wam już zostanie!
eska, PAP Nauka w Polsce
19.08.2011 aktualizacja: 2011-08-19 16:48


Życzliwi z najbliższego otoczenia zapewniają, że z czasem, jak wszyscy, "się dotrzecie", dopasujecie, nauczycie żyć razem. Tymczasem naukowcy przekonują, że małżeńskie konflikty zazwyczaj nie słabną, mimo upływu lat.

Jeśli młodzi małżonkowie dużo się ze sobą kłócą, to będą to robić prawdopodobnie również po wielu latach współżycia - wynika z analizy dwudziestoletnich obserwacji ponad tysiąca par, przeprowadzonej przez amerykańskich naukowców z Ohio State University oraz Florida State University.

Poziom konfliktów małżeńskich oceniano na podstawie tego, jak często partnerzy nie zgadzali się ze sobą. "Okazało się, że na przestrzeni lat nie zmieniał się on zbytnio" - komentuje prowadząca badania profesor Claire Kamp Dush z Ohio State University. Jedynie w ostatnich latach badań odnotowano bardzo niewielkie złagodzenie konfliktów, zwłaszcza w przypadku par, które kłóciły się najwięcej. Takie wyniki dobrze rokują dla par żyjących w zgodzie od początku (16%). Dla reszty już niekoniecznie.

Decydować razem

Badacze zaobserwowali, że partnerzy rzadko mający konflikty częściej niż inni przyznawali, że podejmują decyzje wspólnie. "To ciekawe, bo można by oczekiwać, że wspólne podejmowanie decyzji stwarza właśnie więcej okazji do konfliktów, ale nasze badania tego nie potwierdziły" - komentuje prof. Kamp Dush. Okazało się zatem, że stara, intuicyjna zasada, by pozwolić partnerowi wyrazić własne zdanie, sprawdza się najlepiej. Wówczas jest on bardziej zadowolony ze związku i mniej skłonny do walki.

Uwaga! Mocno wierzysz w instytucję małżeństwa? Masz większą szansę na sukces!

Osoby mało kłócące się z partnerem częściej wierzyły w tradycyjne, długotrwałe małżeństwa niż osoby z par silnie skonfliktowanych. "Ludzie wierzący w to, że małżeństwo powinno trwać wiecznie, mogą uważać również, że nie warto ze sobą walczyć. Łatwiej też zapominają o nieporozumieniach" - podejrzewa prof. Dush.

Kto kłóci się najmniej?

Badaczka i jej koledzy wyróżnili też dwa typy par, które miały małą lub umiarkowaną liczbę konfliktów. Jeden z nich określono jako "walidujący". Były to pary, które wspólnie podejmowały decyzje, dzieliły się pracami domowymi, określały swój związek jako bardzo lub umiarkowanie szczęśliwy i rzadko się rozwodziły.

Inny, rzadszy typ par stosunkowo mało się kłócących określono jako "unikający". Były to bardziej tradycyjne małżeństwa, w których mąż nie angażował się w prace domowe, partnerzy wierzyli w tradycyjny podział ról oraz w długotrwałe związki i z tego powodu mogli unikać konfliktów. Te pary również rzadko się rozwodziły.

Związek typu "walidującego" wydaje się być korzystniejszy dla partnerów niż "unikający". Unikanie konfliktów może bowiem świadczyć o braku zaangażowania emocjonalnego. "Jeśli małżeństwo ma być udane, a nie tylko trwałe, to każdy z partnerów powinien się angażować i inwestować w relację" - podkreśla badaczka. Czyli: nic nowego, ale tak szeroka analiza daje pewność, że psychologiczne tezy znalazły praktyczne potwierdzenie.

Autorzy najnowszej pracy wyróżnili też pary typu "nietrwałego", które dużo się kłóciły i były ze sobą średnio lub bardzo szczęśliwe oraz pary typu "wrogiego", które były najbardziej narażone na rozwód. Co kto lubi...

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pią Wrz 02, 2011 16:34   

Upuść z palca troche krwi i już chłopa masz u drzwi! :hah: Kobieta dodawała facetowi krew miesiączkową sproszkowaną do napojów , przez to był znią 10 lat. Stwierdziła ze gdyby nie te czary mary, nie miała by szans byc z nim. :hihi:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 15:22   

Zapowiedź tematu dzisiejszej Dobronocki pasuje jak ulał do tego wątku:

http://www.polskieradio.p...ry-uchodzi-para

Styńska jest ok, z tego co pamiętam, tylko okazjonalnie wpada w dobryzm, więc może będzie się dało posłuchać.

Tu napisała akurat dobrze:
Cytat:

Mało kto znajduje przyjemność z obcowania sam na sam ze sobą. Zupełnie niesłusznie. Jeśli odrzuci się "społeczny obowiązek POSIADANIA partnera życiowego" ze swojej głowy, to wreszcie będzie można pobyć sam na sam ze sobą, poznać się lepiej, polubić, zobaczyć kim się naprawdę jest, gdy nie musi się trwać w określonej roli społecznej.

To polubienie bycia sam na sam ze sobą jest szczególnie ważne, ponieważ jeśli nie jest się autentycznym względem siebie samego, nie będzie się autentycznym względem innych. Jeśli nie znasz siebie dobrze, to nie jesteś w stanie przewidzieć, jak Ty i Twoje przekonania oraz związane z nimi Twoje emocje poradzicie sobie w związku z drugim człowiekiem. Ta niewiedza niemal na wstępnie utrudnia wchodzenie w relacje oparte na wzajemnym szacunku. Nie można mówić o szacunku do drugiej osoby, jeśli w najmniejszy sposób manipulujemy jej uczuciami czy reakcjami. Nie można mówić o szczerej miłości do drugiej osoby, gdy nie rozumiemy w pełni siebie.

http://anetastynska.blogs...sc-z-mojej.html

Marishka
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 15:58   

Cytat:
Nie można mówić o szacunku do drugiej osoby, jeśli w najmniejszy sposób manipulujemy jej uczuciami czy reakcjami. Nie można mówić o szczerej miłości do drugiej osoby, gdy nie rozumiemy w pełni siebie.


Marishko nawet mówiąc komplementy manipulujemy reakcją drugiej osoby, więc według mnie średnio trafiony jest opis tej "prawdziwej miłości"
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 17:02   

iliq napisał/a:
nawet mówiąc komplementy manipulujemy reakcją drugiej osoby

1) wydaje mi się, że mylisz komplement z pochlebstwem.
2) osoba, która żyje w zgodzie ze sobą (a nie pragnie być kochaną/lubianą przez wszystkich) i zna swoją wartość (a nie uzależnia jej chorobliwie od opinii innych), nie będzie podatna na tego rodzaju manipulacje.

Marishka
 
     
iliq 

Pomógł: 26 razy
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1238
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Wrz 04, 2011 17:26   

Ad1 Przykłady komplementów o które mi chodzi:
"wspaniale masujesz, bardzo zmysłowe używasz dłoni"
"wiesz chyba że masz zajebiste pośladki, nie dziw się że nie potrafię się im oprzeć"
"uwielbiam oglądać jak rano robisz mi śniadanie w samej bieliźnie, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wtedy seksownie wyglądasz"

Ad2 Czyli nie można mówić o miłości jeśli przynajmniej jeden z partnerów ma kompleksy i potrzebuje szukać potwierdzenia własnej wartości u innych? Oczywiście przy założenia że osoba świadoma swojej wartości pokocha takowe indywiduum. Średnio rozumiem przekaz autorki i świat w jakim żyje, mogę mieć szacunek do osoby od której coś chcę, a znając się na psychologii mogę używać technik dzięki którym moje prośby będą skuteczniejsze. Mogę dać jakiś upominek osobie od której coś chcę, mogę powiedzieć komplement takowej osobie czy mogę lepiej przekazać swoje myśli za pomocą odpowiednich słów, to wszystko jest manipulacją bo ma wpływ aczkolwiek nie widzę tutaj żadnego powiązania z brakiem szacunku.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 18:09   

"Silna kobieta" pragnie miłości:

http://zdrowie.onet.pl/ps...50,artykul.html

Cytat:

7 wrz, 09:51

Wydaje się, że ma wszystko: dobrą pracę, pozycję, pasje. A mimo to nie udają jej się związki z mężczyznami. Zakochuje się w niewłaściwych albo rozczarowuje się relacją. Pytamy doświadczonego coacha, dlaczego tak jest i jak to naprawić.

Jaka jest silna kobieta?

Monika Zubrzycka-Nowak: Niezależna, pewna siebie i świadoma swoich zalet. Wyzwolona, atrakcyjna, aktywna. Nauczyła się wierzyć we własne siły. Sprawia wrażenie osoby twardej jak skała, ale to pozory. W środku jest miękka i wrażliwa. Pragnie ciepła, miłości i opieki. Zwykle jednak albo wybiera mężczyzn zbyt słabych, albo zbyt silnych, którzy nie spełniają jej oczekiwań.

Wydaje się, że takich silnych kobiet jest coraz więcej. Dlaczego, choć walczą o swoje i odnoszą sukcesy zawodowe, często ponoszą klęskę w życiu osobistym?

To właściwe słowo: walczą. Nabywają cech, które przez stulecia były uważane za męskie, takie jak twardość, dynamizm, zaplanowany i zrealizowany rozwój. Kobiece cechy, m.in.: miękkość, bierność, umiejętność czekania i przyjmowania uznają za niepotrzebne. Ale to nie znaczy, że one zniknęły. Tyle że wyparte, dziczeją. Mogą zmienić się w takie, które charakteryzują naiwną, infantylną istotkę.

Silne kobiety to często osoby, którym na różnych etapach życia, najczęściej w dzieciństwie, została powierzona zbyt duża odpowiedzialność. Przekonały siebie i otoczenie, że zawsze dadzą sobie radę. Nauczyły się, że ich zadaniem jest dbanie o innych. A swoje uczucia i potrzeby spychały na dalszy plan. Dlatego nie potrafią brać i traktują to jak okazanie słabości. W niektórych sytuacjach taka postawa jest pomocna, ale nie w związkach. Bo związki opierają się na wzajemnym dawaniu i braniu. Dla nich jednak miłość często wiąże się tylko z dawaniem. Taka nierównowaga na dłuższą metę rodzi poczucie żalu, niespełnienia i krzywdy.

Powrót do kobiecych cech wydaje się trudny.

Choć wcale nie oznacza utraty wewnętrznej siły. Wręcz przeciwnie. Zrozumienie swoich potrzeb, zatroszczenie się o własne szczęście i rozpieszczanie mogą dać poczucie spełnienia. Każda kobieta ma prawo mieć szczęśliwy związek oparty na wzajemnym zrozumieniu i lojalności. Nie trzeba na niego zasłużyć. Zamiast walczyć, warto czasem odpuścić, spojrzeć w siebie uważniej, głębiej. Choć zrezygnowanie z dotychczasowej roli wymaga odwagi.

Dlaczego?

Bo silne kobiety zwykle gardzą "słabymi kobietkami", zależnymi, uległymi. Im bardziej czegoś nie akceptujemy, im mocniej coś wypieramy, tym silniej jest to zadomowione w zakamarkach naszej nieświadomości. Silna kobieta gdzieś głęboko w sobie skrywa słabą dziewczynkę. Ta dziewczynka jest jej cieniem. Dlatego zdarza się, że po spotkaniu silnego mężczyzny takie kobiety niespodziewanie nawet dla siebie samych wchodzą w rolę ofiary – słabej, nieporadnej istoty.

Co można z tym zrobić?

Jeśli wiemy, co nas drażni, czego nie akceptujemy, warto spojrzeć temu czemuś w oczy. Proponuję ćwiczenie. Najlepiej zrobić je, kiedy jesteśmy same w miłym otoczeniu: nad rzeką, morzem, na spacerze w lesie. Trzeba się wyciszyć i... przywołać swój cień. Spróbować się z nim "dogadać", powiedzieć mu, o co nam chodzi. Poprosić go, żeby nas wspierał. To jest symboliczny proces, ale otwiera drogę do zmiany. Znakomitym sposobem komunikacji z cieniem są sny, o ile się je pamięta. Taka obrazkowa forma niesłychanie pomaga się zorientować, o co chodzi. Jedna z moich klientek miała sen z byłą żoną swojego partnera w roli głównej. Śniło jej się, że do domu jej i jej męża weszła eksżona. Zajęła najwyższe piętro. Klientka we śnie chciała wejść na górę i wyprosić ją. Nie mogła jednak przecisnąć się przez drzwi do windy. Zaproponowałam, żeby wyobraziła sobie, że dostaje się na najwyższe piętro domu, np. unosząc na parasolu – w snach możemy używać bajkowych metod. Najważniejszy element procesu to stanięcie twarzą w twarz z tą kobietą. Klientka w wirtualnej rozmowie miała powiedzieć, że teraz ona jest żoną, ona ustala porządek w swoim domu i decyduje, kto i kiedy może do niego wejść.

I to pomogło?

Klientka potwierdziła, że wreszcie uporządkowała rzeczy w sobie samej. Wcześniej nie miała odwagi się przyznać, że stawiała poprzedniczkę za wysoko. Zobaczyła to we śnie, a już na jawie ułożyła sprawy na właściwym miejscu. Kiedy się pojawia zrozumienie, pojawia się też możliwość rozwiązania.

Czy poza snami są inne narzędzia?

Jeżeli nie pamięta się snów, trzeba skupić się na nurtującym nas temacie. Nie tylko na swoim cieniu, ale też np. na nieświadomym wzorcu męskości. Wiem, jakiego mężczyznę chcę mieć za męża, ale nie myślę o tym, jakiego mężczyzny nie chcę. To jest zepchnięte w nieświadomość, ale nadal jest częścią mnie i może przyciągnąć takiego właśnie mężczyznę. Możemy pisać bajki z sobą w roli głównej i wymyślać dobre zakończenia. W takiej bajce warto opisać: W jakich relacjach chciałabym być z mężczyznami? Jak się w tej relacji będę czuła? Co ona ma mi przynieść? Ważne jest zastanowienie się, jak poznam, że dokonała się zmiana. Jeżeli mówimy, że chcemy szczęścia, to za mało. Niezbędne jest doprecyzowanie, jak rozumiemy szczęście.

To jak stworzenie nowego wzoru życia.

Tworząc go, warto spróbować poczuć się tak, jakby zmiana już się dokonała. Ta wizja nie musi być doprecyzowana w szczegółach, ale mocno oparta na stanie wewnętrznym. Na odczuwaniu. To wytyczne dla naszej nieświadomości, ale też to komunikat o nas samych, który wysyłamy w świat.

Czy to uchroni nas przed porażką w miłości?

Silna kobieta rozbudza w mężczyznach oczekiwania, że zawsze będzie sobie ze wszystkim radzić. A mężczyźni prędko idą na łatwiznę. Jeżeli chcemy mieć silnego mężczyznę, dajmy mu przestrzeń, by mógł się wykazać. Trzeba to zrobić stopniowo. Jeśli chcesz, żeby on był silny, to ty musisz być słaba. A nawet głupiutka. Używanie takich narzędzi powoduje, że mężczyzna robi się opiekuńczy.

Wracamy więc do stereotypów: ona ma być bezradna i omdlewająca, a on silny i opiekuńczy?

Silna kobieta łamie te stereotypy, ale świat nie jest jeszcze na to do końca gotowy. Stąd rozczarowania kolejnymi związkami. Mimo że kobiety się emancypują, są samodzielne, to patriarchalny wzorzec kulturowy działa. Funkcjonował setki lat, więc zmiana też będzie trwała jakiś czas. Nie ma się co na to złościć. Ważne, by sobie z tym poradzić i żyć szczęśliwie. Jeżeli możemy żyć szczęśliwie pomimo brzydkiej pogody, to możemy też żyć szczęśliwie pomimo panujących wzorców społecznych. Przebudowa jest w nas.

(M. Mikołajska)
Autor: Sylwia Monostori
Źródło: Elle

Zaczęło się dobrze, a potem się spłyciło :/

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Wrz 23, 2011 15:54   

http://zwierciadlo.pl/2011/seks/strefa-my

Cytat:

19 września 2011
Autor: Aleksandra Malinowska

Strefa My

O co rozbijają się współczesne związki? Czego potrzeba, by nie podzielić losu rozbitków? Z psychoterapeutką Agnieszką Kramm rozmawia Aleksandra Malinowska

- Czy dzisiaj trudniej budować związek?

- Niewątpliwie mamy do czynienia z powszechnym kryzysem relacji. Współczesne czasy narzucają ludziom dużo ról – mają być rodzicami, odnosić sukcesy zawodowe, finansowe, mieć pasje, rozwijać się duchowo. To ogromna presja, która rodzi frustrację i niespełnienie. Także w związkach. I to jest wyzwanie dla obydwu płci.

- Niezależnie od różnic między nimi?

- Owszem, może dochodzić do nieporozumień, zwłaszcza w sferze komunikacji. Mężczyźni i kobiety inaczej nazywają pewne rzeczy, inaczej też na nie reagują. Dlatego naszym podstawowym, codziennym rytuałem powinna być przestrzeń wygospodarowana dla siebie nawzajem. Mam wrażenie, że w dzisiejszej rzeczywistości o to się właśnie rozbijamy. O brak czasu, brak możliwości codziennego spotkania chociażby na pół godziny, kiedy ty słuchasz mnie, a ja słucham ciebie. Tylko wtedy dowiemy się o sobie czegoś nawzajem, nauczymy się porozumiewać.

Niektórzy mogą zrozumieć to „bycie razem” jako kolejny punkt do wciągnięcia na listę zadań. Wtedy nie będzie to prawdziwe bycie razem. Tu bardziej chodzi o znalezienie wspólnego elementu, czegoś, co obojgu nam daje radość, przyjemność, poczucie kontaktu. Dla jednych mogą to być wspólne wyprawy na rowerze, dla innych kolacje przy świecach w drogich restauracjach, dla jeszcze innych zajmowanie się domem. Chodzi o poczucie, że wspólnie coś tworzymy, przeżywamy. I że to nas łączy.

- To recepta na trwałość i niezmienność uczuć?

- Tak jak my cały czas się zmieniamy, tak samo musi zmieniać się nasza relacja. Tego się jednak boimy. To niesamowite, ale nigdy z samym sobą tak się nie skonfrontujemy, jak w bliskiej relacji. Tu wychodzą wszystkie nasze niepokoje, projekcje, odzywają się lęki, jeszcze z dzieciństwa. To właśnie dziecko w nas boi się i myśli: „Kiedyś razem chodziliśmy do kina, a teraz on już nie chce, woli grać z kimś innym w tenisa. Już mnie nie kocha”. Tymczasem związek jest nieustającym zaproszeniem do przemiany, ale i dbaniem o to, by nadal istniała w nim część wspólna.

- Czyli u podstawy budowania bliskości leży umiejętność otwierania się na drugą osobę. Taką, jaka ona jest. Bez iluzji.

- Tak, ale mamy z tym pewien problem. W długotrwałych związkach przestajemy bowiem odbierać partnera takim, jaki jest obecnie. Zamiast tego przywiązujemy się do jego wizerunku w naszej głowie albo do tego, jaki był kilka lat temu. To uniemożliwia nam prawdziwy kontakt, a bez niego nie otworzymy się na druga osobę. W relacjach dotykamy najbardziej delikatnych obszarów naszego „ja”. Zwykle mamy tendencję, żeby ukrywać to, co w nas miękkie, wrażliwe, bezradne. Tymczasem tu tkwi nasza największa siła: siła uczuć. Zamknięci na nie jesteśmy pozornie bezpieczni, ale nie kochamy wtedy naprawdę, a związek nie przynosi spełnienia. Warto przełamać lęk przed odsłonięciem się, bo to może uzdrowić nasze relacje. Kiedy powiemy otwarcie: „Czuję, że mnie zaniedbujesz. Martwię się, że już mnie nie kochasz”, możemy usłyszeć w zamian: „Nadal mi na tobie zależy, nie masz powodów do obaw”. Wtedy komunikacja między nami będzie płynęła prosto z serca. To trudna, ale jedyna droga.

- Czasochłonna?

- Być może, ale nie jest to czas stracony. Musimy dbać o sferę „my”, bo bez niej nie ma relacji. Parom, które do mnie przychodzą, zadaję ćwiczenie, które wydaje się proste i banalne, ale prawie nikomu nie udaje się go wykonać. Polega ono na tym, żeby raz na tydzień przez godzinę rozmawiać ze sobą w ten sposób, że najpierw przez 10 minut jedna osoba mówi, a druga tylko słucha. Czyli nie krytykuje, nie ocenia, nie komentuje, nie radzi. I tak na przemian. To wszystko. Ćwiczenie może o połowę skrócić czas psychoterapii, ale ludzie nie są w stanie go wykonać.

- Dlaczego?

- Bo nie mają czasu, bo zapominają, bo są tak potwornie zmęczeni… A na najgłębszym poziomie – bo boją się, że nie będą w stanie się porozumieć.

- Jak walczyć z tym lękiem?

- Może zabrzmi to dziwnie, ale musimy go zaprosić, przyjąć całym sobą. Zapytać siebie: „Czego się boję? Że on mnie wyśmieje, powie, że to jest głupie, czy że nie odpowie tym samym?”. A potem powiedzieć partnerowi: „Strasznie się boję, że mnie nie zrozumiesz. Że już ci się nie podobam”. Gdy akceptujemy siebie w całości, jesteśmy w stanie mówić otwarcie o naszych uczuciach. Praca nad związkiem to zajęcie pełnoetatowe, ale też o wiele bardziej proste niż nam się wydaje. Wystarczy tak niewiele: wysłuchać siebie, partnera, nazwać wzajemne lęki oraz potrzeby i otwarcie o nich komunikować.

Wszystko się zgadza, ALE... naprawdę jest z tymi parami bardzo źle, skoro potrzebują psychologa, który w ramach ĆWICZENIA zmusi ich do rozmawiania ze sobą "raz na tydzień przez godzinę" :shock: Że też należy parom o tym przypominać, bo nie odczuwają takiej naturalnej potrzeby/chęci? Jak (i po co) w takim razie męczą się ze sobą, skoro nie są w stanie znaleźć nawet godziny tygodniowo na rozmowę i mają inne priorytety niż właściwe zadbanie o tzw. "MY"?

Dlatego całkiem słusznie artykuł kładzie nacisk na to "MY" - wspólne jego tworzenie i przeżywanie. Bez tego poczucia nie da się stworzyć zdrowego, stabilnego i spełnionego Związku.

Marishka
 
     
kiwi4


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 823
Skąd: warszawa
Wysłany: Sob Wrz 24, 2011 18:12   

Udany związek to inteligencja emocjonalna , można nauczyć się używania własnych emocji i radzenia sobie z emocjami Partnera. Nie powinno się próbować zmieniać siebie na wzajem, trzeba zaakceptować siebie na wzajem. Słuchanie niewątpliwie też jest ważne tak jak wyrażanie swoich potrzeb czy niepewności , wystarczy odwagi, a tego rzeczywiście niektórym brakuje. Wiem to z autopsji , że otwartość to dobra droga do porozumienia.
_________________
marzena kiwi
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lis 18, 2011 22:12   

Dobre :P

http://zwierciadlo.pl/201...nowanie-zwiazku

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Sie 09, 2012 19:28   

Wiecie ze zestresowani meżczyźni wolą pulchne kobiety? Ponieważ kryzys gospodarczy nasila się z każdym dniem, więc kobiety z nadwagą będą miały branie. :P
 
     
plej_tssz 

Pomógł: 10 razy
Wiek: 36
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 894
Wysłany: Czw Sie 09, 2012 19:53   

hehe, Molka@ fajne to było

Pulchne mogą być jak dla mnie ale muszą mieć charakter

:D
pzdr
_________________
ggggggggggrrrrrrrrrrrddddddddddyyyyyyyyykkkka
 
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Sie 09, 2012 20:36   

plej_tssz napisał/a:
hehe, Molka@ fajne to było

Pulchne mogą być jak dla mnie ale muszą mieć charakter

:D
pzdr

A byc moze tak jest, ze podswiadomie mezczyzna lgnie do puszystej w stresie, bo kojarzy mu sie to z nadmiarem, z obfitoscia, dobrobytem , bo w dobrobycie wszystkiego jest ponad stan... a niestety w duzej mierze, stres jest spowodowany brakiem pieniedzy, utrata pracy a co za tym idzie lekiem przed głodowaniem... itd..

Mówisz charakter? Czyli co? musi byc pewna siebie, herod baba? :viva:
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 09, 2012 21:15   

Molka napisał/a:
plej_tssz napisał/a:
hehe, Molka@ fajne to było

Pulchne mogą być jak dla mnie ale muszą mieć charakter

:D
pzdr

A byc moze tak jest, ze podswiadomie mezczyzna lgnie do puszystej w stresie, bo kojarzy mu sie to z nadmiarem, z obfitoscia, dobrobytem , bo w dobrobycie wszystkiego jest ponad stan... a niestety w duzej mierze, stres jest spowodowany brakiem pieniedzy, utrata pracy a co za tym idzie lekiem przed głodowaniem... itd..

Mówisz charakter? Czyli co? musi byc pewna siebie, herod baba? :viva:

W stresie facet ma wysoki kortyzol i niższy testosteron.
Potrzeba więcej bodźców by pobudzić,stąd puszyste,mamusiowate i szparkie :)
Ale puchatki też są sexy,czasem,aż...
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Czw Sie 09, 2012 21:31   

Gavroche napisał/a:

Ale puchatki też są sexy,czasem,aż...

Pewnie ze są, bo tak naprawde kobieta sexi to niekoniecznie waga, kobiety puszyte tak samo jak szczupłe mogą byc mega sexi lub wręcz przeciwnie, pozbawione sexapilu..to zależy od wielu czynników.. a waga to plasuje się wg mnie przy końcu..
sexapil (jesli chodzi o strone wizualną) to postawa, chód, proste plecy, odpowiednia fryzura, zadbane włosy i cała reszta, ubiór odekwatny do figury, a poza strona czysto wizualna, mowa, gesty, cos co emanuje ze srodka...

np bardzo podoba mi sie z tych bardziej puszystych spiewaczka operowa.
Alicja Wegorzewska
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Czw Sie 09, 2012 23:55   

Cos co emanuje ze środka.
 
     
plej_tssz 

Pomógł: 10 razy
Wiek: 36
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 894
Wysłany: Pią Sie 10, 2012 22:20   

Molka napisała:

Mówisz charakter? Czyli co? musi byc pewna siebie, herod baba?

Ciotka to mi mówiła tak:

Cytuję!

Cytat:
''Jak baba nie zje Ci gora zimnioków i schabowego z kapustą to nie urodzi Ci zdrowego dziecka''


:D

pozdro
_________________
ggggggggggrrrrrrrrrrrddddddddddyyyyyyyyykkkka
Ostatnio zmieniony przez plej_tssz Pią Sie 10, 2012 22:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
chude 

Dołączyła: 11 Sie 2012
Posty: 29
Wysłany: Sob Sie 11, 2012 18:09   

Na podstawie własnych doświadczeń wiele mądrego nie powiem bo się nie dobrałam wystarczająco dobrze.
Myślałam" jakoś to będzie, kochamy się przecież".
Teraz wiem że niedopasowanie się może zabić każde uczucie, partner nie może mieć cech charakteru nie do przyjęcia dla drugiej osoby, kompromisy męczą i wcale się nie sprawdzają.
Warto jednak przemyśleć za i przeciw zanim potraktujemy związek poważnie, warto jednak mimo wszystko przekalkulować ile mamy cech wspólnych, wspólnych celów i zainteresowań bo potem wcześniej czy później i tak pójdziemy własną drogą albo będziemy frustratami do końca....
_________________

 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Sie 11, 2012 18:16   

chude napisał/a:
Na podstawie własnych doświadczeń wiele mądrego nie powiem bo się nie dobrałam wystarczająco dobrze.
Myślałam" jakoś to będzie, kochamy się przecież".
Teraz wiem że niedopasowanie się może zabić każde uczucie, partner nie może mieć cech charakteru nie do przyjęcia dla drugiej osoby, kompromisy męczą i wcale się nie sprawdzają.
Warto jednak przemyśleć za i przeciw zanim potraktujemy związek poważnie, warto jednak mimo wszystko przekalkulować ile mamy cech wspólnych, wspólnych celów i zainteresowań bo potem wcześniej czy później i tak pójdziemy własną drogą albo będziemy frustratami do końca....

rozumiem, ze złozylas pozew rozwodowy..
 
     
chude 

Dołączyła: 11 Sie 2012
Posty: 29
Wysłany: Nie Sie 12, 2012 20:50   

Jestem 2 lata po rozwodzie... :]
 
     
chude 

Dołączyła: 11 Sie 2012
Posty: 29
  Wysłany: Pon Sie 13, 2012 16:08   

Nie wiem skąd taka szczegółowa znajomość mojego życia osobistego.
Uznałam to forum za ciekawe ale chyba zbyt szybko, wiem że w necie pełno oszołomów ale coś takiego jeszcze mi się nie przytrafiło, rozumiem że te osobiste wycieczki są kierowane nie do mnie ale też nie muszę znosić tego ani tolerować czyiś obsesji i tłumaczyć się że nie jestem kosmitą.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Paź 23, 2012 08:44   

Molka napisał/a:
Wiecie ze zestresowani meżczyźni wolą pulchne kobiety? Ponieważ kryzys gospodarczy nasila się z każdym dniem, więc kobiety z nadwagą będą miały branie. :P

Hehe no ciekawe to jest, ciekawe. Kogo konkretnie obstawiasz ? :P
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Wto Paź 23, 2012 08:47   

zyon napisał/a:
Molka napisał/a:
Wiecie ze zestresowani meżczyźni wolą pulchne kobiety? Ponieważ kryzys gospodarczy nasila się z każdym dniem, więc kobiety z nadwagą będą miały branie. :P

Hehe no ciekawe to jest, ciekawe. Kogo konkretnie obstawiasz ? :P

Salowe z oddziałów szpitalnych :)
Chuderlaki będą się tuczyć, by mieć branie :faint:
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Paź 27, 2012 23:05   

Na szpitalnej dietce to calkiem latwe ;)
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Magdalinha 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 16 Paź 2008
Posty: 881
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lis 03, 2012 19:50   

 
     
Użytkownik

Pomógł: 4 razy
Dołączył: 31 Lip 2012
Posty: 529
Wysłany: Nie Lis 04, 2012 00:06   

Jak w każdym temacie:
świadomość co jest możliwe,
działanie by
dobra możliwość miała największe szanse
i tak bez końca (nigdy się nie poddawać).

Ułatwia zadanie:

- większa świadomość,
- większy potencjał możliwości wyboru działań,
- większa perspektywa postrzegania dobra.
- perseverance (stabilność mimo przeciwności)
:medit:
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Lis 04, 2012 11:52   

Magdalinha napisał/a:
Obrazek

Taka prawda, magda,
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved