Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Molka
Wto Gru 25, 2012 10:19
Uroda i samoakceptacja
Autor Wiadomość
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 14:40   Uroda i samoakceptacja

Witajcie!!

Mam taką refleksję, którą chciałabym się z Wami podzielić.

Powiedzcie jak to jest, że większość kobiet które znam jest atrakcyjna, a rzadko która przyzna wprost, że jest zadowolona ze swojego wyglądu i lubi siebie. Czy faktycznie mamy aż taki problem z samoakceptacją i nic nam sie w sobie nie podoba, czy po prostu nie wypada się przyznać w towarzystwie: "ja uważam, że jestem ok i lubię siebie", bo to naraża nas na śmieszność?

Przyznam, ze już mnie trochę denerwuje to nasze babskie (przepraszam) narzekanie!! Przecież jeśli chcę coś w sobie zmienić to mogę to łatwo zrobić, biorę się do roboty i za czas jakiś mam efekty. Co daje nam takie głupie narzekanie? Szukamy wsparcia w ten sposób, czy co? Sprawia nam przyjemność przekonanie, że nie tylko ja mam celulit, rzstępy, problem z wagą, czy co tam jeszcze.... Czy nie lepiej ten czas poświęcić na jakieś konstruktywne działanie w wytyczonym kierunku?
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 18:27   

Konstruktywne działanie w tym kierunku to tylko ćwiczenia
i ekologiczna żywność -oczywiście z umiarem .
Uroda potrzebuje nakładu pracy i wyrzeczeń . Piękne
atrakcyjne i fotogeniczne sa tylko dzieci nastolatki
i zwierzątka .
Trudno jest być człowiekiem a jeszcze trudniej piękną
, atrakcyjną i sexsowną kobietą.
_________________
pozdrawiam
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 19:03   

z tego, co zauważyłem spora część blondynek chce mieć ciemniejszą karnację, a brunetki jasną
widać to zresztą po umalowaniu i balejażu
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 18, 2009 19:19   

figa napisał/a:

...Trudno jest być człowiekiem a jeszcze trudniej piękną
, atrakcyjną i sexsowną kobietą...


Figa dla "nowego" partnera ZAWSZE
masz juz na starcie o kilkadziesiat pt.% wiecej!!! 8) :hah:

Tak wiec jak Ciebie na to "stac", to romansowac,
romansowac i jeszcze raz romansowac!!! 8) :hah:
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 19:57   

figa napisał/a:
Uroda potrzebuje nakładu pracy i wyrzeczeń . Piękne
atrakcyjne i fotogeniczne sa tylko dzieci nastolatki i zwierzątka .
zoTrudno jest być człowiekiem a jeszcze trudniej piękną, atrakcyjną i sexsowną kobietą.


Absolutnie się nie zgadzam! Jako kobieta, która przez większą część swojego życia miała problemy z akceptacją własnej kobiecości i która dopiero po 30-tce zaczęła czuć się piękna i powabna, mogę powiedzieć, że najważniejsze w tym wszystkim jest POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI.

Zauważyliście może, jak są czasem pozornie nieatrakcyjne kobiety (tzn. nie są stereotypowymi pięknościami) od których niewiadomo czemu nie da się oderwać oczu? Mają w spbie to "coś", jakiś magnetyzm, seksapil, jak zwał tak zwał. Zastanawiałam się długo nad tym i doszłam do wniosku, że te kobiety łączy jedno - adekwatne poczucie własnej wartości. Całym swoim zachowaniem, ciałem, gestami, etc. pokazują, że kochają siebie, że dobrze czują się ze swoją kobiecością, że mają dla siebie dużo szacunku.

Można być wyśmienicie ubraną i gustownie umalowaną kobietą, która na dłuższą metę nie przyciągnie uwagi mężczyzny, bo będzie w niej brakowac właśnie tego "czegoś". A można być w starym swetrze i bez makijażu a jednocześnie emanować erotycznością i wdziękiem. MOŻNA! Chodzi o to, jak my same siebie postrzegamy, czy akceptujemy siebie, i w jaki sposób komunikujemy to otoczeniu.

Figa, Twoje stwierdzenie, że "piękne atrakcyjne i fotogeniczne sa tylko dzieci nastolatki i zwierzątka" jest bardzo smutne i niesprawiedliwe. Nie zauważyłaś nigdy pięknej 30-latki? 50-latki? 80-latki? Nie czujesz się atrakcyjna? Wbrew pozorom wcale nie jest trudno być "piękną, atrakcyjną i sexowną kobietą". Wystarczy odbudować poczucie własnej wartości! Owszem, to jest olbrzymi wysiłek, szczególnie jeśli byłyśmy od dziecka umniejszane, ale po tym, jak już nauczymy się siebie kochać i szanować, to utrzymanie własnego piękna nie jest żadnym wysiłkiem, staje się wówczas czymś naturalnym, jak oddychanie.

M
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 18, 2009 20:17   

M i T napisał/a:
...bo będzie w niej brakowac właśnie tego "czegoś". A można być w starym swetrze i bez makijażu a jednocześnie emanować erotycznością i wdziękiem. MOŻNA!...


Tutaj sie zgadzam w 100% sam to "przetrenowalem"
ale powiem szczerze, ze najbardziej "mnie kreci"
wysoki wspolczynnik LiK u kobiety!!! 8)

Mysle, ze to jest wlasnie to o czym piszesz!!! 8) :P :roll:
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 20:35   

grizzly napisał/a:
wysoki wspolczynnik LiK u kobiety!!! 8)

a cóż to jest? :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 20:47   Re: Uroda i samoakceptacja

Yo_ga79 napisał/a:
Powiedzcie jak to jest, że większość kobiet które znam jest atrakcyjna, a rzadko która przyzna wprost, że jest zadowolona ze swojego wyglądu i lubi siebie [...] Co daje nam takie głupie narzekanie? Szukamy wsparcia w ten sposób, czy co?


Yo_ga, tak jak napisałam w poprzednim poście, temat atrakcyjności wiąże się z poczuciem własnej wartości. Większość z nas od dziecka ma zaburzone (zaniżone) poczucie własnej wartości ponieważ tak nas wychowywano ("nie chwal się, bo zostaniesz chwalipiętą", "nie bądź taką egoistką, oddaj swoją najlepszą zabawkę Zosi", "coś ty na siebie włożyła, wyglądasz jak strach na wróble", "taki masz charakter, że nikt cię nie zechce", "jesteś porażką", "nic ci się nie uda", etc.). Zabrania się nam chwalić, "bo Zosi będzie przykro", tłumi się wszelkie zdrowe przejawy egoizmu, umniejsza się szalone dziecięce pomysły, karci się za zdrowe dziecięce zainteresowanie własną seksualnością, nie rozmawia się odojrzewaniu, miesiączce czy seksie, porównuje się do innych, "grzeczniejszych" dziewczynek, etc. To wszystko wpływa na budowanie naszego poczucia własnej wartości, cegiełka po cegiełce. I jeśli od dziecka uczymy się w ten sposób tłumić swoją naturalność, kobiecość, atrakcyjność, to odbudowanie zdrowego poczucia własnej wartości w wieku dojrzałym jest trudne i pracochłonne. To dlatego tak wiele osób próbuje na różne sposoby dowartościować się - czy to poprzez nieustanne flirtowanie i zmiane partnerów, czy poprzez narzekanie na własną nieatrakcyjność, czy poprzez wyśmiewanie i umniejszanie innych kobiet, etc. Niestety, te "metody" nie przynoszą upragnionej ulgi i nie podnoszą naszej wartości.

Chodzi o to, by zbudować w sobie adekwatne poczucie własnej wartości, by czuć się atrakcyjną kobietą dla SAMEJ SIEBIE i z samą sobą (czyli niezależnie od tego, czy mam partnera, czy nie, niezależnie od tego, co inne kobiety gadają na mój temat). Chodzi o odnalezienie swojej wartości w sobie, wzmocnienie jej i naturalne wyeksponowanie. Chodzi o nauczenie się w miarę obiektywnego rozpoznawania własnych zalet i wad, pragnień i potrzeb, własnych uczuć. Chodzi o akceptacje siebie bez nadmiernego (nieuzasadnionego) krytycyzmu i bez fałszywego samozachwytu. Chodzi o zauważenie, że tzw. "wewnętrzny krytyk" w nas to najczęściej głos naszych rodziców (zakodowany w naszym umyśle jeszcze w dzieciństwie), a nie nasz włąsny. W zasadzie temat odbudowania poczucia własnej wartości to temat na odrębny wątek...

Wiecie, co w tym wszystkim jest najpiękniejsze? Że nasze kopbiecie piękno tak naprawdę zależy od NAS SAMYCH, nie od pełnych pożądania spojrzeń mężczyzn (aczkolwiek wiem, że to może być miłe i motywujące), nie od pełnych zazdrości spojrzęń innych kobiet, nie od komplementów, nie od ilości przeżytych romansów, nie od aprobaty starzejących się rodziców, nie od ilości kasy (aczkolwiek jest ona przydatna) ale tylko i wyłącznie od nas samych. Jako małe dziewczynki nie miałyśmy wpływu na to, jak nas wychowywano, co nam wmawiano. Ale jako dorosłe kobiety MOŻEMY same siebie kształtować jak nam się podoba, możemy decydowac o sobie, być odpowiedzialnymi za swój los, swoje ciało, umysł i piękno. Czyż ta świadomość nie jest budująca?

M

P.S. Polecam piękny, mądry i długi wywiad nt. naszego kobiecego piękna seksualnego oraz zachamowań z tym związanych:

http://wyborcza.pl/1,8138...e_klejnoty.html
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 18, 2009 20:55   

Hannibal napisał/a:

...a cóż to jest? :)...


No nieee, naprawde o tym nie slyszales!? 8)

LiK to parametr ktory wyraza "atrakcyjnosc kobiety"
im jest wiecej LiK-ow tym lepiej!!!
Np. Kobieta o wartosci 10.000 LiK to nieosiagalny ideal ;(

Oblicza sie to bardzo prosto, L i K wyrazone sa w procentach.
Mnozymy wielkosc posiadanego przez kobiete "Libido"
przez wielkosc "Konta"

Uzuskujemy wtedy ten wazny parametr LiK 8)
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Lut 18, 2009 21:50   

Matti, wcale się nie pomyliłeś! Jak już sam NASZ nik wskazuje, jesteśmy M i T. Na dodatek zawsze dbamy o to, by odpowiednio podpisywać nasze posty, w zależności od tego, czy pisze M (kobieta), czy T (mężczyzna). Wystarczy odrobina uważności i wszystko będzie jasne.

To proste, jesteśmy przecież Małżeństwem :)

M

P.S. Nie widzieliśmy najmniejszego sensu w zakładaniu dwóch odrębnych ników. Mamy wspólny światopogląd, a nasze posty się uzupełniają.
 
 
m
Site Admin


Pomógł: 9 razy
Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 835
Wysłany: Czw Lut 19, 2009 00:38   

Zatem jak się zwrócić do Ciebie nie chcąc odnosić się do żadnej wcześniejszej podpisanej literką wypowiedzi?
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 19, 2009 09:07   

M i T napisał/a:
P.S. Nie widzieliśmy najmniejszego sensu w zakładaniu dwóch odrębnych ników. Mamy wspólny światopogląd, a nasze posty się uzupełniają.

czyli nie macie żadnych różnic zdać? :o
nie ma bata, to muszą być klony :what:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 19, 2009 09:47   

Bardzo mi się podobało to, co napisała M i T ( w swoim kobiecym wydaniu). Też niedawno odkryłam, że moja atrakcyjność zależy tylko ode mnie - nie od spojrzeń mężczyzn, ani zazdości koleżanek. Masz rację: to bardzo motywująca świadomość.

Ale moim zdaniem moja atrakcyjność zależy ode mnie również dlatego, że mogę ze swoim ciałem zrobić wszystko, czego pragnę (mogę schudnąć lub przytyć, wypracować odpowiednią muskulaturę, albo zachodować słodkie sadełko). Mogę zmienić styl ubierania, fryzurę...Każda z nas ma milion możliwości wykreowania własnego wizerunku. Stwarzania siebie wciąż na nowo, pozostając jednocześnie cały czas sobą. I to właśnie jest w kobiecości najlepsze. :) I to moim zdaniem kochają w nas mężczyźni. To, że potrafimy się tak uroczo zmieniać i ze słodkiej chłopczycy w godzinę przeistoczyć w czerwonoustego wampa... :)

A spojrzenia mężczyzn - cóż, to bardzo przyjemne, ale nie spowodują, że będziemy atrakcyjne we wlasnych oczach jeśli wcześniej nie zbudujemy w sobie poczucia wałsnej wartości, o którym pisałaś.

A tak na marginesie - chyba to, co mężczyznom w nas kobietach podoba się najbardziej to NATURALNOŚĆ. A wyrażając się precyzyjniej - pieczołowicie pielęgnowana naturalna uroda, która wygląda tak, jakbyśmy nie robiły absolutnie nic, by pięknie wyglądać... :) I to jest właśnie sztuka, której warto się uzyć całe życie.
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 02:18   

Gryzzly :what: ;D ,jesteś OKROPNY ale Cie lubie. :?
kobiet jest bez liku .ale tych z likiem to trza ze świcą szukać.
Mit -gdyby nie Matti też bym nie zauważyła -gapa ze mnie :?
Jak zwykle ciekawie piszesz ,oczywiście ,ze są piękni ludzie
w każdym wieku -jednak na zdjeciach 30 lat temu ładniej wyglądałam
choć mniej o to dbałam .
To o czym piszesz to takie wewnętrzne piękno -
cos co z człowieka emanuje .
Może starsza pani zachwycać ale jakby inaczej .
Ten wywiad PRAWDA :) -takie jest życie -jednego nie rozumiem
o co chodzi z tą higieną??? czy to żle ,ze kobiety
chcą być pachnące :? :? :?
" myjcie sie dziewczyny..bo nie znacie dnia ani godziny..."
_________________
pozdrawiam
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 13:57   

figa napisał/a:
jednego nie rozumiem o co chodzi z tą higieną??? czy to żle ,ze kobiety chcą być pachnące


Wszytko w nadmiarze może zaszkodzić. W tym przypadku chodzi o to, że od małego uczy się nas, że lepiej pachnieć sztucznymi pachnidełkami niż mieć własny, zdrowy, naturalny zapach. Doprowadzamy się do tego, że nie potrafimy rozpoznać, który zapach jest naturalny, a który świadczy np. o chorobie. Pewne funkcje naszego organizmu postrzegamy jako obrzydliwe. Wszystko musi być antyseptyczne, błyszczące, pachnące. A tej seksuolog chodziło o zwrócenie uwagi na nasze naturalne, zdrowe piękno i zapachy.

M

P.S. Zauważyłaś może, że istnieją dezodoranty dla miejsc intymnych? Albo pachnące kwiatami panty i podpaski? Płyny do irygacji? Tu już nie chodzi o higijene, ale o zabijanie NATURALNYCH kobiecych zapachów niepotrzebną chemią, dając przy tym zarobić wielkim koncernom. Po co?
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 14:28   

M - to prawda
"Hygiene hypothesis" wyjaśnia ten problem
mydła antybakteryjne, silne dezodoranty antyperspirant, etc. są nie tylko szkodliwe, ale pozbawiają nas właśnie tego naturalnego zapachu
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 18:17   

Może tym razem dodam trochę surowego realizmu zamiast pocieszania i dobryzmu.

W dzisiejszym świecie mało jest osób (nie tylko kobiet), które akceptują swój wygląd i psychikę. Przyczyna jest prosta - praktycznie nie ma już ludzi, którzy mają w pełni i harmonijnie rozwinięte ciała i dusze, pełny naturalny zakres ruchu kończyn, ścięgien i prawidłowe funkcjonowanie wszystkich narządów.

Wystarczy popatrzeć na Westonowski kanon z prostymi zebami, szerokimi ustami, oczami na tej samej wysokości i okragłą twarzą. Dziś jeśli taki się rodzi w mieście to tylko przez przypadek, który sprawił, że matka w ciąży jakimś cudem żyła bez stresu i dostarczyła właściwych proporcji składników. I mimo, że ów szczęściarz za młodu spogląda na resztę planktonu z bilboardów, ekranów kin i telewizorów prędzej czy pózniej też w pewnym stopniu zazwyczaj zdegeneruje to co dostał.

Np aktor Swayze dziś jest już cięzko chory mimo, że matka dużo mu dała. Albo obecne pokolenie wyspiarzy z Samoa grających w nfl - rodzeni prawie na tradycyjnej myśliwsko rybackiej diecie posiadają prawie idealne proporcje jeśli idzie o szkielet i czaszkę, niesamowitą odporność wytrzymałość ale od jakiegoś czasu też obwisłe wielkie brzuchy.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 20, 2009 19:16   

Hannibal napisał/a:
...pozbawiają nas właśnie tego naturalnego zapachu...

Hannibal ale M pisala: "dla miejsc intymnych" !!!
Czy naprawde o to Tobie chodzi!!!??? :roll: :roll: :roll: :x

BTW
Moj serdeczny przyjaciel jest ginekologiem,
jego mloda zonka(nr.3) to polozna.

Czesto wspominaja
o tzw. "naturalnych zapachach" przychodzacych
do gabinetu "plaszczowcow"(kobity nie stosujace kosmetykow) :roll: :roll: :roll:

To bodobno jest istny horror!!! ;( ;D :what: :hah:
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 19:58   

grizzly napisał/a:
Czesto wspominaja o tzw. "naturalnych zapachach" przychodzacych do gabinetu


Misiu, ale chyba przyznasz, że jest róznica pomiędzy naturalnym zapachem intymnych części zdrowej, zadbanej kobiety, a zapachem grzybicy, czy innych chorób. W tym drugim przypadku żadne perfumy nie pomogą.

M
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 20, 2009 20:01   

Zebyście widzieli co niektore całkiem młode dziewuszki noszą ze sobą na basen :o
Zestawy kremow ,pudry w jakims kremie i tak sobie stoja przed lusterkiem i toto wszystko wcieraja w skore twarzy-co wcieraja w inne miejsca nie wnikam :o
Oczywiscie włosy to samo :o -żele,pianki i inne cuda "natury" :o
I dziwic sie potem ,ze taka jedna z drugą ma pryszcze ;(
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 20, 2009 21:05   

M i T napisał/a:
...naturalnym zapachem intymnych części zdrowej, zadbanej kobiety M...

O taaaaaaaaaak, to jest to!!! 8)
Co dobry "feromonik" moze zdzialac!!! 8) ;D :hah:
Co racja, to racja! 8)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 21:05   

grizzly napisał/a:
Hannibal ale M pisala: "dla miejsc intymnych" !!!
Czy naprawde o to Tobie chodzi!!!??? :roll: :roll: :roll: :x

jeśli o mnie chodzi to mój zapach z tych okolic jest typowo męski i nie będą go na żaden inny zmieniać 8)
używam mydła ekolog. marki Sonett na bazie oleju palmowego i kokosowego, bez żadnej chemii i to mi wystarcza
a dezodorant mam z naturalnego kryształu (potassium alum) i naturalnego męskiego zapachu pod pachami nie zmienia, ino niweluje ten mniej przyjemny "bukiet" ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Nie Lut 22, 2009 00:09   

M bardzo fajna wypowiedz :)
ale mysle ze jednak to poczucie wlasnego piekna wiaze sie z naszym zdrowiem nie tylko z wychowaniem i nasza wola.
pozatym nie rozumiem czegos takiego ze ktos sie dowartościowuje tym ze inne kobiety maja np cellulit czy rozstepy...to zwykle prostactwo i zadowolenie z tego ze komus cos sie nie udalo ze ktos ma gorzej od nas, bo nie zdolal temu zapobiec ;/ uwazam ze takie kobiety nigdy nie beda piekne bo nie maja w sobie tego czegos pieknego "wewnatrz" skoro tak rozumuja.
a co do kosmetykow i malowania sie ... nie widze v tym nic zlego.istenija kosmetyki naturalne rowniez-np mineralne...a pryszcze to w 90% wina diety.co do "naturalnego " zapachu to mysle ze racja...przeciez tymi kosmetykami zaburza sie nasz zapach i feromony ktore maja "przyciagac" ;) ja tam do mycia jakies mydelko , perfumami zraszam ubranka.
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Nie Lut 22, 2009 00:22   

Yo_ga79 "A tak na marginesie - chyba to, co mężczyznom w nas kobietach podoba się najbardziej to NATURALNOŚĆ. A wyrażając się precyzyjniej - pieczołowicie pielęgnowana naturalna uroda, która wygląda tak, jakbyśmy nie robiły absolutnie nic, by pięknie wyglądać.."
sory ale gdyby kolesiowi przedstawic panne pt Adriana Lima i jakas Zośkę z warzywniaka bez makijazu, w jakims dresie, ale zdrowa zadbana i dobrze czujaca sie we wlasnej skorze...na 100 % jestem pewna kogo plec meska by wybrala :] i pomimo tego ze jedna to naturalna jakby absolutnie nic nie robila...a druga to wiadomo....jestesmy kobietami mozemy sie malowac itp wiec czemu z tego nie korzystac? mozemy sie seksownie ubrac wiec czemu tego nie robic?
najbardziej to wedlug mnie podoba sie efekt,calosc,seksapil a nie tylko naturalnosc.sama natturalnosc to za malo.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lut 22, 2009 03:24   

Abhilasha napisał/a:
...sama natturalnosc to za malo...
Oooo Taaak !!! 8) Masz racje!!!

Dobry "feromon" i ..........
no wiesz .... facet musi wiedziec, ze dziewczyna
lubi "yumi-yumi" 8) :what: :hah:

Bo inaczej to tylko bedzie "Smutna Teresa" :roll: :roll: :roll:
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Nie Lut 22, 2009 20:09   

Gryzlyy -
:hah: :hah: " Gdzie Ci mężczyżni??gdzie te chłopy?"
obiecują a potem czekają na trzęsienie ziemii ;D
_________________
pozdrawiam
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pon Lut 23, 2009 12:35   

Nie jestem przekonany, czy społeczeństwa pierwotne tak do końca żyły w zgodzie z naturą i harmonijnie się rozwijały. Przypuszczalnie nie miały dostatecznej siły, żeby zrealizować swoje fantazje i szkodliwe pomysły. Permanentne ograniczenie dostępnej żywności powodowało, że ponad 80% populacji wymierało bezpotomnie. Przeżywali ci, którzy rzeczywiście żyli w zgodzie z naturą. Ale też niezupełnie. Gdzie byśmy nie spojrzeli, człowiek, mając nadmiar żywności i chwilę wolnego czasu, wszędzie kombinował, "Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie" jak śpiewał Młynarski.
Gdy pojawiała się pewność przeżycia, wszędzie zamiast pierwotnej kooperancji wyrastały chore stosunki społeczne, dziwaczne zwyczaje i niezdrowe sposoby tzw. "upiększania się".
Czym różni się kość kazuara przewleczona przez przegrodę nosową od współczesnego kolczyka z nierdzewki wbitego w język? Tylko technologią. Tatuaż całego ciała wymyślili na Polinezji. Typowy afrykański tatuaż, to nacinanie twarzy i jątrzenie ran, żeby powstały duże blizny i guzy.
Sahara powstała nie dlatego, że były tam kopalnie chromu, ale dlatego, że społeczeństwa pierwotne wypalały roślinność. Raz uruchomiony proces stał się nieodwracalny. Indian północnoamerykańskich żaden instynkt nie uchronił przed zmianą sposobu żywienia i degradacją.
Oznaką wysokiego statusu społecznego Indian południowoamerykańskich były np. spiłowane siekacze, w które wstawiano kamienie szlachetne. Musiało boleć jak diabli.
Aztekowie wytworzyli zwyczaj rytualnych morderstw, gdzie żywcem wyrywano serce ofiary. Czynili tak dla powstrzymania światowej katastrofy, a jednocześnie z powodu tych morderstw uważali się za przeklętych (!) Co za huragan ambiwalentnych uczuć! Jakie wspaniałe pole dla freudowskiej analizy.
Współcześnie latynoameryka tworzy teologię Białej Panienki - śmierci, która dla prostego ludu zaczyna być bliższa niż Matka Boska.
Małżeńskie zwyczaje na Nowej Gwinei daleko odbiegają od tego, do czego przywykły nasze Panie. Kobieta jest tam ceniona, jeżeli jest silna i robotna. Uczucia i romantyzm, to dla nich niezrozumiała bajka o żelaznym wilku. W niektórych plemionach naturalnym sposobem zdobycia pracowitej żony jest porwanie.
Mężczyźni Tuaregów zakrywają twarz i pilnują, żeby nikt jej nie zobaczył, a ich kobiety chodzą swobodnie bez żadnego nakrycia. Dokładnie odwrotnie jest w krajach muzułmańskich.
Obrzezanie kobiet wymyślił angielski lekarz, ale zwyczaj przyjął się w Sudanie. Podobnie skalpowanie wymyślili Anglicy i zaimplementowali wśród Indian. Wspomnijmy jeszcze o fartuszku hotentockim.
Dobrze urodzone Europejki przez stulecia chodziły w gorsecie, który służąca sznurowała dopychając kolanem, żeby maksymalnie ścisnąć w pasie. Obecnie, odwrotnie niż w czasach Rubensa, kobiety głodzą się, żeby być szczupłe i chore z niedożywienia.
Na niektórych wyspach Pacyfiku 30% tubylców jest chorych na cukrzycę.
Nie ma takiej bredni, której której człowiek by nie przyjął za obowiązujący kanon, gdy tylko ma zapewniony byt na poziomie podstawowym.
JW
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Wto Lut 24, 2009 12:00   

Abhilasha napisał/a:
Yo_ga79 "A tak na marginesie - chyba to, co mężczyznom w nas kobietach podoba się najbardziej to NATURALNOŚĆ. A wyrażając się precyzyjniej - pieczołowicie pielęgnowana naturalna uroda, która wygląda tak, jakbyśmy nie robiły absolutnie nic, by pięknie wyglądać.."
sory ale gdyby kolesiowi przedstawic panne pt Adriana Lima i jakas Zośkę z warzywniaka bez makijazu, w jakims dresie, ale zdrowa zadbana i dobrze czujaca sie we wlasnej skorze...na 100 % jestem pewna kogo plec meska by wybrala :] i pomimo tego ze jedna to naturalna jakby absolutnie nic nie robila...a druga to wiadomo....jestesmy kobietami mozemy sie malowac itp wiec czemu z tego nie korzystac? mozemy sie seksownie ubrac wiec czemu tego nie robic?
najbardziej to wedlug mnie podoba sie efekt,calosc,seksapil a nie tylko naturalnosc.sama natturalnosc to za malo.


Myślę, że tak naprawdę się zgadzamy. :) Mówiąc "pieczołowicie pielęgnowana naturalność" mam na myśli.... hmmm... może posłużę się swoim przykładem: nie farbuję włosów, tylko dbam o piękny kolor i zdrowie tych, które mam, nie doklejam sobie sztucznych paznokci, ale bardzo dbam o wygląd własnych naturalnych, nie tatuuję ciała, nie chodzę na solarium... ale stosuję masarze i sport, by moje ciało wyglądało ładnie, chodzę regularnie do najlepszego fryzjera i najlepszej kosmetyczki, na jaką mnie stać, dbam o wybór i dobrą jakość ubrań, które noszę, staram odżywiać się zdrowo, stosuję makijaż.... czyli robię to wszystko, co szanująca się kobieta powinna robić .... :) Ale przy tym wszystkim wyglądam NATURALNIE - nie zmieniam koloru włosów, albo odcienia cery, która dała mi natura, nie doklejam plastikowych paznokci niszcząc te, które mam.... to mam na myśli mówiąc o naturalności. To, co opisałaś Ty nazwałabym raczej NATURALIZMEM (czyli tylko mydło, woda i szczoteczka do zębów), którego w żadnym razie nie pochwalam. :) To prawda: my kobiety mamy cały arsenał "środków do upiększania" i warto z tego korzystać. Ja namawiam tylko do tego ŻEBY NIE PRZESADZAĆ, ALE DOCENIAĆ SWOJE WŁASNE NATURALNE PIĘKNO. :)

A tak na marginesie: w docieraniu do tego, co piękne w nas kobietach, w kształtowaniu własnego wizerunku nie zawsze musimy kierować się wyborami i gustem mężczyzn. Przecież większości panów podoba się Doda, a przecież zadna z nas nie chciałaby wyglądać jak ona :) Warto poszukać własnych kanonów piękna :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Wto Lut 24, 2009 12:10   

Yo_ga79 napisał/a:
Przecież większości panów podoba się Doda, a przecież zadna z nas nie chciałaby wyglądać jak ona :)

Mów za siebie :P
Doda jest dla mnie autorytetem :) :P
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Wto Lut 24, 2009 14:26   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Przecież większości panów podoba się Doda, a przecież zadna z nas nie chciałaby wyglądać jak ona :)

Mów za siebie :P
Doda jest dla mnie autorytetem :) :P


Przepraszam. Może wyjaśnię - nie jest moim celem ośmieszanie niczyich autorytetów. Każdy może wzorować się i podziwiać kogo chce. Puki co żyjemy w wolnym kraju.

Dla mnie ikoną stylu są : Julianne Moore, czy Magdalena Cielecka - osoby prezentujące bardzo odmienny styl od Dody, dlatego podałam jej przykład. Ale oczywiście, każdy ma inny gust i o tym się nie dyskutuje :)

Ale "respect" za czujność. Faktycznie wygłaszając opinie na forum bezpieczniej jest unikać tzw. negatywnych przykładów. :)

Pozdrawiam,
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Lut 24, 2009 18:43   

Yo_ga79 napisał/a:
w docieraniu do tego, co piękne w nas kobietach, w kształtowaniu własnego wizerunku nie zawsze musimy kierować się wyborami i gustem mężczyzn.


Powiedziałabym inaczej, warto przede wszystkim kierować się własnymi wyborami i gustem. Jako dorosłe kobiety to my same kształtujemy siebie, decydujemy o sobie. Kiedy odnajdziemy i wyeksponujemy to, co w nas wartościowe, to żadne sztucznie wykreowane i narzucone wzorce nie będą nam potrzebne. A wartościowi mężczyźni będą w stanie odróżnić wartościowe kobiety od tych, które jedynie usiłują być lepszą lub gorszą kopią kolejnej "celebrity".

Niezależność od opinii innych i pewność własnych wartości jest w tym wszystkim bardzo ważna.

Marishka
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 01:27   

Wartościowi mężczyżni ,już są zaklepani -, oni
wybierają wypacykowaną pyskatą Dode .
Nie ma co sie oszukiwać facet to wzrokowiec .
Inna sprawa ,ze do zamęścia nadają sie te atrakcyjne inaczej.
_________________
pozdrawiam
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 07:36   

figa napisał/a:
Wartościowi mężczyżni ,już są zaklepani -, oni wybierają wypacykowaną pyskatą Dode .

czyli ja nie jestem wartościowy, bo nie wybrałbym takiej Dody, gdyż mnie raczej średnio pociąga ;)
liczy się połączenie naturalnego kobiecego (ale nie wyuzdanego) piękna z intelektem, osobowością, charakterem, itd. 8)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 08:37   

[quote="Hannibal] liczy się połączenie naturalnego kobiecego (ale nie wyuzdanego) piękna z intelektem, osobowością, charakterem, itd. 8) [/quote]

Mądrego to aż miło posłuchać :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 08:38   

figa napisał/a:
Wartościowi mężczyżni ,już są zaklepani -, oni
wybierają wypacykowaną pyskatą Dode .
Nie ma co sie oszukiwać facet to wzrokowiec .
Inna sprawa ,ze do zamęścia nadają sie te atrakcyjne inaczej.

:) Figo,Ty raczej przypominasz Rudkę z tamtego forum ,niż mnie :)
Co oczywiscie nie znaczy,że sądzę ,że Ona jest Tobą :)

Oczywiście,że faceci to wzrokowcy,ale na małżonkę i tak wybiorą sobie tę (jak napisałaś) atrakcyjną inaczej,czyli tę "Zośkę" z warzywniaka,która potrafi ugotować,wyprać,posprzatać,zadbać o to,zeby mężuś miał czyste ,wyprasowane skarpetki itd. :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 08:39   

Yo_ga79 napisał/a:


Mądrego to aż miło posłuchać :)

Tia.Tylko ciekawe jak to się przekłada na działania praktyczne :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 08:45   

Najlepiej jakby faceci mieli możliwość "posiadania" dwóch żon :)
Jedną taką,która zadba o wyprasowane koszule i skarpetki,która gotuje wyśmienicie (ogólnie przebywa cały dzień w kuchni ze "ścierą" w ręku) i taką bardziej sexowną,która dba i swój naturalny wygląd i z którą można się śmiało pokazać w towarzystwie-myslę,że wtedy uniknelibyśmy zdrad :) 8) :hah:
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 08:48   

figa napisał/a:
Wartościowi mężczyżni ,już są zaklepani -, oni
wybierają wypacykowaną pyskatą Dode .
Nie ma co sie oszukiwać facet to wzrokowiec .
Inna sprawa ,ze do zamęścia nadają sie te atrakcyjne inaczej.


Fenomen Dody moim zdaniem polega na czym innym - kobieta wygląda jak gwiazda porno i to działa na wyobraźnię niektórych mężczyzn. Nie ma w tym nic dziwnego.

Nie zgodzę się natomiast, że wszyscy wartościowi faceci są już zajęci - wystarczy rozejrzeć się wokół siebie...

A "atrakcyjne inaczej" kobiety? Cóż: niektóre z nich nadają się na żony, niektóre nie - nie ma tu reguły. Podobnie jak nie można powiedzieć, że wszystkie piękne kobiety to pustaki pozbawione intelektu i myślące tylko o sobie....
 
 
licho

Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 52
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 11:37   

A mnie Narzeczony wybiera na żonę, bo wg Niego odpowiadam opisowi Hannibala :) Na dodatek nie pracuję w warzywniaku, nauka gotowania tego czego nie jadam sprawia mi wielką frajdę i dbam o czystość skarpetek również swoich... Bez skrajności, drogie Panie! ;)
_________________
licho nie śpi.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 11:56   

Każda żona jest dla swojego męża najpiekniejszą kobietą...no... może prawie każda :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 14:23   

Iga napisał/a:
Każda żona jest dla swojego męża najpiekniejszą kobietą...no... może prawie każda :)


No właśnie!! I o to chodzi!! Nie po to się starmy, żeby się podobać wszystkim, ale aby się dobrze czuć we własnej skórze i żeby TEN JEDYNY był usatysfakcjonowany efektem. To Jemu mamy się podobać przede wszystkim i jeśli tak będzie, to żadne zdrady nam nie straszne!! Czasem wystarczy monitorować zadowolenie Męża na bieżąco i jeśli tylko poziom jego zainteresowania spada - interweniować!! Przejaskrawiam oczywiście :) Ale moim zdaniem warto się starać również dla tej drugiej osoby, nie tylko dla siebie... Mężczyzna potrafi być wdzięczny za takie starania i potrafi docenić nasz wysiłek, a jeśli w nim jest coś, co niekoniecznie przystaje do naszych oczekiwań - łatwiej będzie mu przyjąć naszą "krytykę" i również postara się w sobie coś dla nas zmienić.

W skrócie - chcę napisać, że moim zdaniem w związku warto się wzajemnie inspirować, konstuktywnie "krytykować" i zmieniać na lepsze (również w sferze wyglądu, choć nie tylko), by jak najpełniej odpowiedzieć na oczekiwania drugiej osoby. Te starania gwarantują, że ludzie są dla siebie atrakcyjni przez całe życie i mają poczucie, że są na tyle ważni dla partnera, ze ten chętnie coś udoskonali w sobie dla nich. :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 14:25   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:


Mądrego to aż miło posłuchać :)

Tia.Tylko ciekawe jak to się przekłada na działania praktyczne :)


Iga, czy wyczuwam sceptycyzm? :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 14:51   

To nie sceptycyzm-to realizm :)

Najbardziej nie rozumiem faktu,ze facetom "odbija"(oczywiscie nie wszystkim) szczególnie po czterdziestce i zaczynają oglądać sie za młodszymi :o Co takiego dzieje się w ich umysłach,ze porzucają swoje gniazdko? ;( Oczywiście kobietom też "odbija" ,bo znam przypadki ,ale chyba troszkę rzadziej niż mężczyznom .
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 15:05   

Z resztą...jak kobieta sama siebie szanuje,to i mąż ją szanuje.Kiedy mąż szanuje żonę,to i żona szanuje męża-w ten sposób będą żyli dłuuuugoo i szczęśliwie :) 8)
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 16:05   

Iga napisał/a:
...szczególnie po czterdziestce i zaczynają oglądać sie za młodszymi ...
RoSczarowanie :roll: tracaca "dzwieki" zona,
ktora nigdy "piekna" nie byla!!! 8) :what: :hah:

Kto "brzydula" siem urodzil to .......... 8) :what: :hah:

I nima co wymyslac "usprawiedliwien" filozoficzno-fizjologicznych :roll: :P
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 16:29   

grizzly napisał/a:
Iga napisał/a:
...szczególnie po czterdziestce i zaczynają oglądać sie za młodszymi ...
RoSczarowanie :roll: tracaca "dzwieki" zona,
ktora nigdy "piekna" nie byla!!! 8) :what: :hah:

No to jak nigdy piekną nie była,to po co zawracał głowe taki jeden z drugim kobicie?
Kobiety jednak powinny dbać o siebie,bo zbytnie "nadskakiwanie" swojemu mężusiowi,a zaniedbywanie samej siebie, może przynieść opłakane skutki ;(
Oczywiście nie mówię ,tu o wszystkich ,ale takie są realia -biedna "Zośka z warzywniaka " "przegrywa" ;(
A tak w ogóle ,to nie rozumiem zdrad.
Jest kobieta i mężczyzna. Są małżeństwem,to po co szukać kogoś innego? Po co szukać dziury w całym i burzyć to, co zostało zbudowane przez lata ,dla chwili "przyjemnosci" ?.
Czy nie lepiej się postarać,zeby przyjemnie było w małzeństwie?No właśnie -tutaj trzeba się starać,pielegnować miłość,a niejednemu nie chce się tego robić i stad ta rutyna,nuda i szukanie przygód .
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 16:41   

Dodam jeszcze.
Moja koleżanka ,kiedy powiedziała swoim koleżankom z pracy (musiały o tym rozmawiać) ,że nie zdradziła swojego męża,to one ją wyśmiały :o
Czyli ,zeby być "trendy",iść z postepem ,to trzeba zdradzać? :o
Bo jesli nie ,to jest się zacofanym,niemodnym itp.?

A druga koleżanka,u której w małżeństwie nie dzieje się zbyt dobrze,poradziła mi;kiedy zdradzę męża mam mu nigdy o tym nie mówić :o
Fajna porada :) lepsza niz w jakichś "gazetowych poradnikach" :)
Czyli,ze zakłada się z góry,ze prędzej ,czy poźniej taka zdradza nastepuje i jest to czymś normalnym? :o
No chyba jestem bardzo zacofana ;( ;(
Ostatnio zmieniony przez Iga Śro Lut 25, 2009 16:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 16:46   

Iga napisał/a:
...No to jak nigdy piekną nie była,to po co zawracał głowe taki jeden z drugim kobicie?...
No, un to pewnikiem rownie uwazal, ze ani "pikny" ni "mundry"
nie byl w czasach "cnoty i_renki", ale wstapil do parti i zrobil "kariere"
i stwierdzil ze jest "lepszy" jak myslal.(marciniak nielojalny)

I zasluguje na wiencej(mlodzij i grzesznij)
8) :what: :hah:

Czy nie najlepij "smakuje" owoc "zakazany" 8) :what: :hah:
Z drugiej strony jak chcesz sie napic "wina" to przecie
cysterny nie kupujesz tylko "buteleczke" noooooooo dwie, trzy
na jedna noc!!! 8) :what: :hah:

No chiba, ze "materi" nie staje 8) :what: :hah:
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 16:50   

grizzly napisał/a:

Z drugiej strony jak chcesz sie napic "wina" to przecie
cysterny nie kupujesz tylko "buteleczke" noooooooo dwie, trzy
na jedna noc!!! 8) :what: :hah:

Okropny jesteś ;( :P
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 17:36   

Iga napisał/a:
..Okropny jesteś ;( :P...
Prawdziwa "MILOSC" nie umiera nigdy jako "pierwsza" !!! 8)
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 17:56   

grizzly napisał/a:
Prawdziwa "MILOSC" nie umiera nigdy jako "pierwsza" !!! 8)
.

:)
Miłość trzeba pielęgnować :) .Bez "zabiegów pielęgnacyjnych" "umrze".
Także praca,praca,praca nad sobą,wspólna praca- przede wszystkim :)
Nic łatwo nie przychodzi,no chyba,że chcemy coś "popsuć" .
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 18:11   

Iga napisał/a:
...Bez "zabiegów pielęgnacyjnych" "umrze"...
O tak!!! O tak!!! Wlasnie !!! To jest sedno!!!
Te "zabiegi" wlasnie!!! 8) :what: :P

Nima "zabiegow", nima MILOSCI !!! 8) :P
.
 
 
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 22:48   

Iga -przedewszystkim podlewać
Ciekawe ,kiedy żona Marcinkiewicza straciła na atrakcyjności???
To jest właśnie to ,że facet za kawałkiem
swieżego mięska traci głowe.[bo myśli łbem]
_________________
pozdrawiam
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Śro Lut 25, 2009 22:52   

figa napisał/a:
Iga -przedewszystkim podlewać
Ciekawe ,kiedy żona Marcinkiewicza straciła na atrakcyjności???

Pewnie wtedy ,kiedy Marcinkiewicz stał sie "super gościem".
Faceci ,to jednak faceci.Nie trzeba im ufać w 100% -nawet nie wiem,czy mozna w 50% :what:
 
 
Nelka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 05 Mar 2006
Posty: 253
Skąd: Częstochowa
Wysłany: Śro Lut 25, 2009 23:47   

grizzly napisał/a:
Iga napisał/a:
...szczególnie po czterdziestce i zaczynają oglądać sie za młodszymi ...
RoSczarowanie :roll: tracaca "dzwieki" zona,
ktora nigdy "piekna" nie byla!!! 8) :what: :hah:

Kto "brzydula" siem urodzil to .......... 8) :what: :hah:

I nima co wymyslac "usprawiedliwien" filozoficzno-fizjologicznych :roll: :P


Nie jest to zgodne z prawdą. Mam kolege, który ma ładna żonę i bardzo wartościową, jeśli wiecie co mama na myśli. Nie przeszkadza mu to jednak rozglądać się za innymi.
Kryzys wieku średniego czy co? Niektórym to "Pół piekła mało". Nie doceniają tego co jest tuz obok. dopiero postracie.
Nelka
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 07:13   

Iga napisał/a:
Faceci ,to jednak faceci.Nie trzeba im ufać w 100% -nawet nie wiem,czy mozna w 50% :what:

Jak ktoś nie potrafi zaufać drugiej osobie to lepiej żeby dał sobie spokój z poważnym związkiem :roll:
faceci są różni, ale kobiety to samo - ja raczej słyszę od moich sąsiadek, żebym uważał, bo dzisiejsze dziewczyny są okropne
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 07:55   

Hannibal napisał/a:
Iga napisał/a:
Faceci ,to jednak faceci.Nie trzeba im ufać w 100% -nawet nie wiem,czy mozna w 50% :what:

Jak ktoś nie potrafi zaufać drugiej osobie to lepiej żeby dał sobie spokój z poważnym związkiem :roll:

Niejedna już była taką "ufającą owieczką" i niestety związek się rozpadł ;( ,
bo faceci to wykorzystali.Niektórzy faceci po prostu nie lubią "pokornych owieczek" i podobnie jest ,rzecz jasna z kobietami-niektore z nich również nie lubią facetów "pantoflarzy" ,tylko lubują się w "twardych" facetach.
Hannibal -myslę,że nie rozumiemy się do końca (pewnych rzeczy też nie jest się w stanie wytłumaczyć-to przychodzi samo,kiedy obserwujemy świat.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 07:59   

Nelka napisał/a:

Kryzys wieku średniego czy co?
Nelka

O właśnie.Ten okres u meżczyzn mnie intryguje.
Co takiego się dzieje,że im w pewnym momencie "odbija" i potrafią porzucić żonę,dzieci dla nowo poznanej osoby?Zburzyć wszystko,co zostało budowane przez lata,dla chwili przyjemności.Piszę "chwili",bo ten zachwyt też nie trwa wiecznie-w końcu rzeczywistość się wkrada i czar pryska,ale pewnych rzeczy już nie da się naprawić.
Opiszę pewien przypadek.
Kiedyś przyjaźniłam się z pewnym małżeństwem.Gdy weszłam do nich do domu to słyszałam tylko "kochanie","kotku","kiciu","słonko" i wiele innych "słodkich" słówek.Potem okazało się ze ten "słodki kotek" -mąż zdradził moją koleżanke ze swoją kolezanką z pracy,no ale jakoś mu wybaczyła,bo on ją o to prosił,zarzekając się,że już niegdy jej nie zdradzi.
Mineło kilka miesiecy i incydent się powtórzył :o .Koleżanka zabrała dziecko i swoje rzeczy i wyjechała do swojego rodzinnego miasta.Pobyła tam ze 2 mies.,mąż stęskoniony pojechał po nią i błagał ,zeby wróciła-zeby dała mu szansę jeszcze jedną .Dała mu-zaufała kolejny raz.Wróciła i znów było "słodko".
Niestety stało się znów to ,czego mozna było się spodziewać.Tym razem spotkał kogos w kim się zachochał :o .Dziewczyna była mężatką z dwójką dzieci.Odeszła również od męża(stomatologa) zabierając tylko jedno dziecko :o On odeszedł od żony.
Że nowo poznana osóbka przyzwyczajona była do zycia w luksusie,to "mondry" mąż mojej koleżanki nabrał pożyczek(a sam się potem zwolnił z pracy),zeby mogli się oboje świetnie bawić-no i oczywiście się bawili :) .Bawili się do momentu,kiedy wydali wszystkie pieniądze na różne atrakcje i przyszła straszna rzeczywistość :o ;( Nie było już pieniedzy,to i nie bylo atrakcji ;( Nie było też z czego spłacać pozyczki ;( .
Dziewczyna odeszła od niego i wróciła do swojego meża,który to na nią czekał z utesknieniem(nie mógł się pogodzić z jej odejsciem)-wybaczył jej i są razem.Mąż mojej kolezanki próbował znów swojej "zagrywki" -chciał ,aby mu zona znów wybaczyła,ale niestety tym razem już nie była taka naiwna-załozyła sprawę rozwodową i się z nim rozwiodła.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 09:57   

Iga napisał/a:
To nie sceptycyzm-to realizm :)

Najbardziej nie rozumiem faktu,ze facetom "odbija"(oczywiscie nie wszystkim) szczególnie po czterdziestce i zaczynają oglądać sie za młodszymi :o Co takiego dzieje się w ich umysłach,ze porzucają swoje gniazdko? ;( Oczywiście kobietom też "odbija" ,bo znam przypadki ,ale chyba troszkę rzadziej niż mężczyznom .


A ja na to patrzę tak (choć pewnie nie pokrywa to całej prawdy): gdy człowiek dojrzewa, przechodzi z lat trzydzistu kilku do czterdziestu kilku, a potem do pięćdziesięciu kilku (dotyczy to nie tylko mężczyzn, ale i kobiet) to mu się zmienia gust. Zaczyna cieszyć się życiem i jego urokami: zaczyna wtedy wybierać lepsze jedzenie, lepsze alkohole, bardziej prestiżowe rozrywki i piekniejsze przedmioty. Zwłaszcza jeśli go stać - wybiera dla siebie to, co nalepsze począwszy od doskonałych gatunkowo ubrań a skończywszy na pięknych meblach do domu i dodatkach dla siebie (typu portfel, czy pióro). Na pewnym etapie mężczyzna taki (choć, jak pisałam dotyczy to również niektórych kobiet) NIE ZNOSI TANDETY I BYLEJAKOŚCI W ŻADNEJ SFERZE ŻYCIA. Wiem, jak to zabrzmi, ale jego "stara żona" (zwłaszcza jeśli jest zaniedbna, roztyta po kilku ciążach, pozbawiona wszelkich zainteresowań i znudzona życiem) staje się dla niego uosobieniem wszystkiego, co w jego życiu bylejakie i tandetne. Mam dwóch dość dobrych przyjaciół tuż po 40 -ce i oni twierdzą, że POMIEDZY CIAŁEM 20-LATKI A 30-LATKI NIE MA WIĘKSZEJ RÓŻNICY, ALE POMIĘDZY CIAŁEM 20- LATKI A 40 - LATKI JEST ZASADNICZA RÓŻNICA (oczywiście nie dotyczy to wszystkich, ale ośmielę się powiedzieć WIĘKSZOŚCI kobiet). Dlatego wybierają to, co bardziej pasuje do ich stylu życia - młode, jędrne ciała pięknych kobiet. Wiem, jak to brzmi. Okropnie. Wiem jakie to okrutne wobec żon, które straciły młodość i urodę rodząc i wychowując dzieci. Wiem, jakie to niesprawiedliwe. Ale nic na to nie poradzę. Taka jest po prostu PRAWDA. A ŻYCIE JEST NIESPRAWIEDLIWE (jeśłi ktoś z Was jeszcze by tego nie wiedział). :)

Nie chcę przez to powiedzieć, że należy usprawiedliwiać zdradę (która jest oczywiście moralnie jednoznacznie złem), czy podrywać żonatych mężczyzn po 40 -ce kusząc gładkoscią i pięknem własnego młodego ciała. ABSOLUTNIE NIE!! Ale dziwić się też nie ma co!!

Pozdrawiam wszystkie "stare żony" i zalecam czujność !! :) :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 10:19   

Yo_ga79 .O właśnie :) -taka jest właśnie rzeczywistość.Nie bedziemy oczywiscie generalizować,ale jest też tak jak napisałaś i o tym nie trzeba zapominać,nie nalezy się oszukiwać,ze to nie ma miejsca w życiu,nie należy ślepo wierzyć w to,ze "mnie to nie spotka" ,bo niejedna "ufająca owieczka-żoneczka" na tym się "przejechała" -tak ,to równie okropne,ale takie są fakty .
Myslę też ,że zatoczylismy krąg i wracamy do samoakceptacji :) .
Czy facet po czterdziestce wybierający to, co "najlepsze" (również młode ciało),a sam je tracąc nie dowartosciowuje się w ten sposób?
Poniekąd tak.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 11:34   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 .O właśnie :) -taka jest właśnie rzeczywistość.Nie bedziemy oczywiscie generalizować,ale jest też tak jak napisałaś i o tym nie trzeba zapominać,nie nalezy się oszukiwać,ze to nie ma miejsca w życiu,nie należy ślepo wierzyć w to,ze "mnie to nie spotka" ,bo niejedna "ufająca owieczka-żoneczka" na tym się "przejechała" -tak ,to równie okropne,ale takie są fakty .
Myslę też ,że zatoczylismy krąg i wracamy do samoakceptacji :) .
Czy facet po czterdziestce wybierający to, co "najlepsze" (również młode ciało),a sam je tracąc nie dowartosciowuje się w ten sposób?
Poniekąd tak.


Po pierwsze - jak piszesz - dowartościowuje się. Po drugie zauważ, że mężczyznie łatwiej zachować piękne ciało. Mam w rodzinie 50 - letnich facetów wyglądających bardzo dobrze, za którymi oglądają się młode kobiety nawet na basenie!! A że trochę siwizny na klacie - cóż - to tylko dodaje uroku ;)
My kobiety mamy trudniej - ciąże, zmiany hormonalne, spadek metabolizmu (tak częsty po 30-ce), wiotczenie ciała, opadające piersi, cellulitis, rozstępy.... umówmy się: można temu przeciwdziałać, ale to wymaga masę pracy (odpowiednio zbilansowanej diety, fitness'u, masarzy). Czasu dla siebie po prostu. A i, nie oszukujmy się, kasy, którą nie każda z nas ma. W przypadku meżczyzn jest łatwiej - jeśli facet choć trochę o siebie dba i nie leży całymi dniami na kanapie (rower i basen choć raz w tygodniu), ma sporą szansę zachować figurę i witalność seksulaną prawie do końca życia. Ciąże i problemy hormonalne go nie dotyczą. Nie ma cellulitisu, zwisającej po ciąży fałdy brzusznej, ani rozstępów. Potrafię zrozumieć, że jeśłi jego "stara żona" ma tego cały zestaw, to może sobie być pewna siebie i świadoma swojej kobiecości, a i tak przegra w straciu z młodą, piękną i zadbaną rywalką. Powtórzę raz jeszcze - jest to złe, krzywdzące i niesprawiedliwe, ale tak jest!!

Lubię modę i czasem z Mężem oglądam sobie w sobotę rano Goka Wan'a ("jak dobrze wyglądać nago" w TVN Style). Wiecie, co mówi mój Mąż? Mówi: "Kocham cię i dziękuję, że jesteś taka piękna. Pewnie i tak bym cie kochał, ale cieszę sie, że dbasz o siebie i nie wyglądasz jak te kobiety...". Nic dodać, nic ująć. Mężowie kochają swoje żony. Po latach głównie dlatego, że tworzą im ciepły dom, gotują, piorą i prasują im koszule. Ale również dlatego, ze nie muszą sie dla nich już starać i nic od nich w domu nikt nie wymaga (w sferze wyglądu). Mogą sobie polegiwać na kanapach w rozciągniętych dresach i razem z grubymi żonami wsuwać chipsy. Jak mówię: kochają je, ALE Z BIEGIEM CZASU ZACZYNJĄ DOSTRZEGAĆ, ŻE FAJNIEJSZY SEKS BĘDĄ MIEĆ GDZIE INDZIEJ. I ŻE CUDOWNIE JEST POCZUĆ ZNOWU POD RĘKĄ NAPIĘTĄ, MŁODĄ SKóRĘ, DOTKNĄĆ STERCZĄCEGO SUTKA. Po prostu. I nawet patrząc na ich żony, nie ma się co dziwić. (Co oczywiście, powtarzam do upadłego, jest niesprawiedliwe i krzywdzące wobec ich żon, które poświęciły dla nich całe życie).

Dla mnie dziewczyny wniosek jest jeden - DBAJMY O SIEBIE, NIE OGLĄDAJMY WIECZORAMI TELEWIZJI, TYLKO POBIEGNIJMY NA BASENIK LUB PILATES. ZAFUNDUJMY SOBIE MASARZ LUB POPOŁUDNIE W SPA. DBAJMY O NASZE CIAŁA, A MĘŻOWIE BĘDĄ NAM BARDZO WDZIĘCZNI. NO I ŻADNA MŁODSZA OD NAS LASKA NAWET NIE POMYŚLI, ŻEBY STANĄĆ Z NAMI W SZRANKI O WZGLĘDY NASZEGO MĘŻA.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 11:55   

Jo_ga79,Ty opisujesz po prostu REALIA :)

Jeszcze co do zdrad.
Ile ja przeszłam rozmów ze starszymi,doświadczonymi osobami...
Podczas jednej z nich powiedziano mi "...a że trafiłby mu się jakis skok w bok,to tak naprawdę nieważne..."

"Nieważne"? :o To co jest w takim razie ważne? :o
Nie chcę stać kiedyś przed dylematem "wybaczyć",czy "odejść".
Wybaczyć oznaczałoby w/g mnie zgodę na ponowną zdradę ,"odejść" oznaczałoby koniec wszystkiego .
Wydaje mi się,ze jak ktoś raz zdradzi,to i przy drugiej okazji to zrobi.
Najlepiej w/g mnie nie stwarzać okazji,choć nie wierzę też w to,ze w przeciągu całego pozycia małżeńskiego, żadne z małżonków nie miało nigdy okazji zdać egzaminu z wiernosci-tutaj ważne jest -nie ulec pokusie.
Czy każda z nas ufa sobie w 100% i swojemu małzonkowi?
Czy każdy z Was(mężów) ufa sobie w 100% i swojej małżonce?
Czy też lepiej mieć oczy szeroko otwarte i być czujnym? :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 12:23   

Iga napisał/a:
Czy każdy z Was(mężów) ufa sobie w 100% i swojej małżonce? Czy też lepiej mieć oczy szeroko otwarte i być czujnym? :)

bądź czujna i śledź męża 24h na dobę
powodzenia! :what:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 12:47   

Hannibal napisał/a:

bądź czujna i śledź męża 24h na dobę
powodzenia! :what:

Ależ ja nie mam zamiaru sledzić męża przez 24h/dobe tylko przez 23h :hah: (żartuję) - ufam mu ,bo gdybym nie darzyła Go zaufaniem,to przecież byłoby to bez sensu i faktycznie musiałabym Go śledzić przez 24h/dobe, co byłoby chore i wykluczałoby zdrowy związek.
Ale wyobraźmy sobie taką scenkę :)
Szykuje się impra u męża(tutaj każdy niech ma na mysli swojego :) ) w pracy-taka integracyjna :) .Jednak nasz mąż nie może pójść z nami ;( ,bo to jest taka imprezka tylko dla pracowników i oni muszą tam być-no chyba,ze cięzko zachorowali ;(
Co robimy?
Szykujemy naszego meżulka kochanego ,zeby najpiekniej wyglądał-czysciutki ,pachnący ,ładnie ubrany i cieszymy się niezmiernie z faktu,ze przy paru kieliszkach koniaku bedzie miał fantastyczną okazję zintegrować się ze swoimi , wystrzałowo wygladającymi kolezankami z pracy,a resztę wieczoru spedzamy w kuchni z usmiechem na twarzy ,przygotowując coś dla męża,zeby ten gdy wróci dostał coś dobrego do zjedzenia .:)
Czy też może nam smutno,ze nie możemy tam pójść razem z męzem i cały wieczór siedzimy przed tv, nie wiedząc nawet co ogladamy i myslimy,co też nasza kochana połówka tam robi ? ;(
:hah: -chyba mnie ponosi fantazja :hah: -moze jakiś film uda nam się wspólnie nakrecić :hah:
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 12:48   

Yo_ga79 napisał/a:
...A i, nie oszukujmy się, kasy, którą nie każda z nas ma...
Yo, to jest mocne!!! 8) Mamy jasne i szczere wyjasnienie
dlaczego 20 letnia dziewczyny goni za 50 letnim "krolikiem" :P

A 50 letnia "kocica" musi juz z kolei "slono" zaplacic za
20 letniego "prawiczka" !!! 8) :what: :hah:

I tak doszlismy do "sedna sprawy", zadne tam
pseudo-psychologiczne dyrdymaly!!! 8) :what: :hah:

Cash & Sex rulezzz! :P Na pohybel "smutnej teresie" 8) :hah:
.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 12:55   

Yo_ga79 napisał/a:
...DOTKNĄĆ STERCZĄCEGO SUTKA. Po prostu...
Jakie to fantastycznie prawdziwe!!!
i jaka doskonala forma wypowiedzi!!! 8) :P

Ooooooooo tak, Panie uchowaj nas przed "obwislymi sutkami" 8) ;D :what: :hah:
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 13:21   

Wczesniej ,czy później (o ile nam sie nie "zemrze") człowiek sie zestarzeje i już żadne zabiegi nie pomogą.Starość nalezy zaakceptować,kto tego nie zrobi ,ten bedzie nieszczęśliwy i bedzie patrzył ze zloscią,z zazdroscią na mlodość .
Wzrok moj się cieszy, kiedy widzę parę starszych osób idących "pod rękę" :) Dowodzi to,ze jednak starość bywa atrakcyjna :)
Cóż ...jedni nadają się do trwałych związków,a drudzy nie...tak po prostu...
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 14:13   

Zdradzie chyba "lepiej zapobiegać, niż leczyć". Lepiej dbać o związek, budować bliskość, zaufanie, troszczyć się o jakość życia codziennego (dobre winko do kolacji, pamiętanie o zakupie ulubionego rodzaju kefirku, lub soku dla Małżonka - nawet jeśłi w tym celu trzeba podreptać odrobine dalej do sklepu itp.), dbać o siebie. Lepiej - bo może dzięki temu nie staniemy nigdy przed dylematem: wybaczyć, czy odejść. Zgadzam się z Igą, ze takie wybory nie są ani przyjemne, ani łatwe.

Ale jak zapobiegać? Ja osobiście stosuję zasadę dokładnego wytyczania granic. Doskonale wiem, czego w relacjach z obcymi mężczyznami mi nie wolno i nie przekraczam tej granicy. Podobnie mój Mąż - wie, co mu wolno, a czego nie. Ważne by obie strony zaakceptowały te granice i obiecały je respektować. Ważne by obie strony czuły, że to są "ich granice". Przez nich samych wytyczone. W tej materii ja i mój Mąż jesteśmy zgodni. W wyznaczonych granicach jest WOLNOŚĆ I ŻADNEJ KONTROLI. Nie ma szpiegowania, wypytywania, kontrolowania. Moją torebkę, własne "osobiste" szuflady w szafie, telefony kom. traktujemy jak świętość - nie dotykamy i każdy może sobie tam trzymać co chce. Natomiast każde z nas ma przyjaciół odmiennej od swojej płci i nie ma w tym nic złego. Ja wiem np. że mogę się nawet wybrac z kimś "obcym" na imprezę, kolację, ale wiem również, że nie ma na świecie takiej ilości alkoholu, który sprawiłby żebym przekroczyła określone granice.
Z drugiej strony jednak bardzo dbamy o to, by ZAWSZE OKREŚLONĄ ILOŚĆ GODZIN W TYGODNIU SPĘDZAĆ RAZEM ROBIĄC COŚ RAZEM (może to być kino, spacer, kolacja, gra w ulubioną grę planszową w domu, kurs salsy). Każde z nas ma aktywności w czasie tygodnia, które realizuje samodzielnie (albo z kimś innym) oraz takie, które realizujemy razem. U nas to się sprawdza. Jesteśmy razem od 11,5 roku i pomimo dostrzegania w Mężu wad i słabości, nadal uważam, że WYSZŁAM ZA NAJFANTASTYCZNIEJSZEFO FACETA NA śWIECIE. Nic mi nikt nie zagwarantuje na przyszłość. Może ja kiedyś też "obwisnę" i własny mąż będzie odwracał wzrok na mój widok, ale na razie jest jak jest i cieszymy się tym.

A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU, choć nie mam pewności jak wiele czasu i czy w ogóle byłabym w stanie odbudować w sobie zaufanie do niego. I czy byłabym w stanie dalej z nim żyć. Może nie. Na pewno nie od razu. Ale jeśli pytanie brzmi: czy wybaczyłabyś? Odpowiedź brzmi: tak. choć mam nadzieję, że nigdy nie będe miała okazji się o tym przekonać.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 14:24   

Yo_ga79 napisał/a:
Jesteśmy razem od 11,5 roku

Ja też jestem ze swoim Mężem tyle lat co Ty ze swoim Mężem :D -może dlatego patrzymy na pewne sprawy tak samo,a jesli nie tak samo ,to podobnie :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 14:27   

[quote="grizzly"]
Yo_ga79 napisał/a:
...A i, nie oszukujmy się, kasy, którą nie każda z nas ma...
Yo, to jest mocne!!! 8) Mamy jasne i szczere wyjasnienie
dlaczego 20 letnia dziewczyny goni za 50 letnim "krolikiem" :P

Nie tylko. Pieniądze są jednym z powodów, ale których niektóre kobiety wybieraja starszych mężczyzn. Jednym, ale nie jedynym. Jestem relatywnie młodą jeszcze (jak wskazuje nick) kobietą, a mój Mąż jest w tym samym wieku, ale z łatwością potrafię to sobie wyobrazić.

Dojrzali mężczyźni są mniej znerwicowani, pewni siebie, męscy i spokojni. Wielu kobietom potrafią w sypialni dać więcej przyjemności, niż (przepraszam) młody, narwany byczek. Starsi mężczyźni wiedzą, czego chcą i potrafią o to zadbać. Mają w końcu czas (i czasem pieniądze), by na nowo cieszyć się życiem, podczas gdy ich młodsi koledzy dopiero zaczynają karierę zawodową i pracują po 16 godzin spłacając kredyt mieszkaniowy. Dojrzali mężczyźni potrafią słuchać i opowiadać. Mają za sobą wiele doświadczeń życiowych i lubią się tym dzielić. Dodatkowo (jeśli są zadbani) nie odbiegają wizualnie od młodego mężczyzny z tym wyjątkiem, że nie kończą tak szybko w łóżku (ponownie przepraszam za spłycenie sprawy). Oczywiście mówię tu o zdrowych mężczyznach w średnim wieku (nie o panach z brzuszkiem piwnym, którzy często zaraz po 45-ce nie mogą nie tylko skończyć, ale nawet zacząć :D :D ).
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 14:29   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Jesteśmy razem od 11,5 roku

Ja też jestem ze swoim Mężem tyle lat co Ty ze swoim Mężem :D -może dlatego patrzymy na pewne sprawy tak samo,a jesli nie tak samo ,to podobnie :)


Też to zauważyłam... :) Fajnie. Widać doświadczenie uczy... :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 14:40   

Iga napisał/a:
Hannibal napisał/a:

bądź czujna i śledź męża 24h na dobę
powodzenia! :what:

Ależ ja nie mam zamiaru sledzić męża przez 24h/dobe tylko przez 23h :hah: (żartuję) - ufam mu ,bo gdybym nie darzyła Go zaufaniem,to przecież byłoby to bez sensu i faktycznie musiałabym Go śledzić przez 24h/dobe, co byłoby chore i wykluczałoby zdrowy związek.
Ale wyobraźmy sobie taką scenkę :)
Szykuje się impra u męża(tutaj każdy niech ma na mysli swojego :) ) w pracy-taka integracyjna :) .Jednak nasz mąż nie może pójść z nami ;( ,bo to jest taka imprezka tylko dla pracowników i oni muszą tam być-no chyba,ze cięzko zachorowali ;(
Co robimy?
Szykujemy naszego meżulka kochanego ,zeby najpiekniej wyglądał-czysciutki ,pachnący ,ładnie ubrany i cieszymy się niezmiernie z faktu,ze przy paru kieliszkach koniaku bedzie miał fantastyczną okazję zintegrować się ze swoimi , wystrzałowo wygladającymi kolezankami z pracy,a resztę wieczoru spedzamy w kuchni z usmiechem na twarzy ,przygotowując coś dla męża,zeby ten gdy wróci dostał coś dobrego do zjedzenia .:)
Czy też może nam smutno,ze nie możemy tam pójść razem z męzem i cały wieczór siedzimy przed tv, nie wiedząc nawet co ogladamy i myslimy,co też nasza kochana połówka tam robi ? ;(
:hah: -chyba mnie ponosi fantazja :hah: -moze jakiś film uda nam się wspólnie nakrecić :hah:


Powiem, co ja robię: wypachniam Męża, prasuję mu koszulę, umawiam się o której (mniej więcej) wróci do domu, upewniam sie, czy ma pieniądze na taxi i proszę, żeby zadzwonił w drodze powrotnej (żebym się nie martwiła). Potem robię sobie wieczór dla siebie - SPA w domu: kąpiel, maseczka, pilling, okłady na pupkę, pedicure. Mogę pobiegać w ręczniku i folii po domu bez obawy, że Mąż mnie będzie widział w "takim stanie". Potem wskakuję do łózka i czytam przez resztę wieczoru. Miło wspominam takie wyjścia Męża. Oby częściej !! ;)
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 15:57   

Yo_ga79 napisał/a:
...A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU...
Jestes FANTASTYCZNA!!! Bardzo, Bardzo Ciebie Lubie!!! 8)
Zbizylas sie do IDEALU KOBIETY!!! 8)
.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 16:04   

Yo_ga79 napisał/a:
mężczyznie łatwiej zachować piękne ciało [...]
My kobiety mamy trudniej - ciąże, zmiany hormonalne, spadek metabolizmu (tak częsty po 30-ce), wiotczenie ciała, opadające piersi, cellulitis, rozstępy....


Tu się nie mogę zgodzić. Czy mężczyźni mają jakiś "inny" metabolizm? Znam kobiety, które w czasie ciąży nie roztyły się do nieprzyzwoitości, a jedynie rósł im brzuszek wraz z maluszkiem. Miałam szczęście pracować z ciężarnymi kobietami w wieku około 40 (niektóre tuż przed, inne tuż po 40), które zachowały swój wdzięk i elegancję, a po porodzie nie musiały się zmagać z fałdami na brzuchy. Znam też takie, które nawet kilka lat po porodzie wciąż są pytane "a kiedy dzidziuś?" Myślę, że kobieta dbająca o siebie, właściwie odżywiająca się, ze zdrową psychiką (to m.in. gwarantuje, że np. nie będzie zajadać stres) będzie równie atrakcyjna przed, w trakcie oraz po ciąży.

Mężczyznom tak samo wiotczeje skóra, rosną fałdy, zwisają otłuszczone piersi. Wszystko zależy od stopnia zadbania o siebie. To, że mężczyźnie jest "łatwiej zachować piękne ciało", to moim zdaniem zwykły stereotyp.

Yo_ga79 napisał/a:
Potrafię zrozumieć, że jeśłi jego "stara żona" ma tego cały zestaw, to może sobie być pewna siebie i świadoma swojej kobiecości, a i tak przegra w straciu z młodą, piękną i zadbaną rywalką.


Tu nie zgadzam się z tym, że taka kobieta "może być pewna siebie i świadoma swojej kobiecości". Olbrzymia nadwaga, wylewające się ze spódnicy fałdy, obwisła od otyłości skóra twarzy, etc. zwyczajnie nie idą w parze z szacunkiem dla siebie. Świadczą raczej o nieuświadomionej nienawiści dla siebie, a nie o zdrowej miłości własnej. Moim zdaniem, akceptacja siebie nie polega na tym, by przyjmować bezwzględnie każdy dodatkowy kilogram swojego tłuszczyku. Ale można zaakceptować fakt, że ok, roztyłam się w tej chwili do takich wymiarów, ale postanawiam to zmienić. Czyli, wiem, że mam problem, akceptuję tę wiedzę i świadomie nad tym pracuję, by zmienić stan rzeczy.

Nie ma szczęśliwych, wesołych, radosnych grubasów, cieszących się swoją tuszą. To kolejny mit. Owszem, mogą udawać, ale w głębi duszy są to osby z niskim poczuciem własnej wartości, bardzo cierpiące, często nieświadomie nienawidzące siebie.

Marishka
 
 
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 16:10   

Cytat:
...A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU...

cos nadzwyczajnego! jednak swiat potrafi byc cudownym miejscem :D :D :D a ile razy bys mu wybaczala? :P
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 16:15   

M i T napisał/a:
...Nie ma szczęśliwych, wesołych, radosnych grubasów, cieszących się swoją tuszą. To kolejny mit...

Gdyby "otoczenie" uznawalo tusze na "in plus" wtedy
pewnie "szczescia" przybywaloby wraz z tluszczem! 8) :P
.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 17:02   

Yo_ga79 napisał/a:
A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU, choć nie mam pewności jak wiele czasu i czy w ogóle byłabym w stanie odbudować w sobie zaufanie do niego. I czy byłabym w stanie dalej z nim żyć. Może nie. Na pewno nie od razu. Ale jeśli pytanie brzmi: czy wybaczyłabyś? Odpowiedź brzmi: tak.


Yo_ga, co więc by Ci dało takie "wybaczenie", skoro nie mogłabyś odbudować zaufania bez którego nie jest możliwe stworzenie zdrowego Związku? Może zastanawianie się nad kwestią wybaczyć/nie wybaczyć w ogóle nie jest potrzebne, bo niczego konstruktywnego nie wnosi? Może o wiele ważniejsze jest to, co zrobimy ze swoimi uczuciami, czy wyrazimy je adekwatnie?

Co do tzw. "kryzysu wieku średniego", to nie mogę się z tym określeniem do końca zgodzić. Otóż uważam, że ów "kryzys" nie dotyczy każdego, ale tylko i wyłącznie osób NIEŚWIADOMYCH, nie mających łączności ze swoją psyche i prawdziwymi uczuciami. Przypomina mi to trochę podobne stereotypy buntu młodzieńczego, depresji poporodowej, agresywnego PMS czy uciążliwej menopauzy. Wszystkie te burzliwe "okresy" moim zdnaiem mają wspólne podłoże - brak łączności z własną psyche i brak umiejętności adekwatnego wyrażania uczuć. Źle ukierunkowane, wyparte, stłumione uczucia nie znikają, lecz kumulują się w nas, by ostatecznie wybuchnąć w odpowiednich warunkach (a np. zmiany hormonalne, stres, traumatyczne wydarzenia, etc. stwarzają doskonałe ku temu warunki).

Zdrada pojawia się najczęściej tam, gdzie jest dużo niezaspokojonych potrzeb i dużo niedopowiedzeń. Tam, gdzie wybór partnera nie był świadomy, a wynikał z kontynuacji pewnych schematów lub z dziecięcej potrzeby zależności. Nic nie dzieje się "nagle". Tak samo, jak żaden małżonek nie zmienia się "nagle" po ślubie w zupełnie inną osobę. Po prostu wcześniej mamy tendencję do ignorowania pewnych alarmujących cech, słów i zachowań. Wielu z nas spotkało w życiu osoby, które szczerze wierzyły, że uda im się zmienić drugą osobę. To fałszywa nadzieja...

Pielęgnowanie Związku jest niezmiernie ważne. Ale równie ważne jest przepracowanie swojej przeszłości, zauważenie powiązań przeszłości z teraźniejszością, zrozumienie własnych reakcji, potrzeb i pragnień. To w znacznej mierze ułatwia dbanie o Związek.

Warto też pamiętać o tym, dlaczego wybieramy takich a nie innych partnerów. Często (nieświadomie) wiążemy się z osobami, które stają się dla nas symbolicznymi rodzicami. Kontynujemy w ten sposób dobrze znany schemat z dzieciństwa (np. córka alkoholika wiąże się z lubiącym wypić facetem) lub próbujemy "naprawić" w ten sposób pewne relacje ("może tym razem się uda, jeśli tylko jeszcze bardziej się postaram, może przestanie pić i mnie doceni"). Ważne by przyjrzeć się swoim związkom od tej strony, by zadać sobie pytanie, czy przypadkiem nie zachowuję się z moim partnerem tak, jak kiedyś w dzieciństwie? Czy moje reakcje są reakcjami dojrzałej kobiety, czy małej dziewczynki? Czy mój partner nie spełnia dla mnie roli rodzica? Czy ja nie jestem dla mojego partnera rodzicem? Czy pewne słowa/zachowanie mojego partnera nie przypomina mi kogoś innego i czy moje reakcje są adekwatne, czy może należą do przeszłości? Czy krzyczę na męża, czy może chcę wykrzyczeć te słowa komuś innemu? Czy po kłótni następują "ciche dni", bo dokładnie tak samo zachowywali się moi/jego rodzice? Pytań może byc mnóstwo. Warto je sobie zadawać. Warto też o tym rozmawiać z partnerem. Warto wspólnie pracować nad zwiększeniem swojej świadomości. Wówczas możemy nauczyć się podejmować lepsze decyzje i wyciągać wnioski z wcześniej popełnionych błędów.

Marishka
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 17:08   

gudrii napisał/a:
Cytat:
...A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU...

cos nadzwyczajnego! jednak swiat potrafi byc cudownym miejscem :D :D :D a ile razy bys mu wybaczala? :P


Raz i to wyłącznie wypadku, gdyby przekonał mnie, że to był jednostkowy wyskok. Uczulam: dla mnie wybaczyć nie znaczy tego samego, co zapomnieć, nie znaczy też, że udawałabym, że nic się nie stało, bo to nic takiego. Zdrada jest złem i nie ma tu żadnej taryfy ulgowej. Z pewnością wzmogłoby to moją czujność w przyszłości (o ile mielibyśmy jeszcze jakąś wspólną przyszłość). Dla mnie wybaczyć znaczy - zaakceptować fakt, spróbować zrozumieć przyczyny, wysłuchać tłumaczeń i wybaczyć w sercu. Nie mam pewności, czy życie wspólne po czymś takim byłoby z mojej strony w ogóle możliwe. Wybaczyć w sercu znaczy dla mnie zrozumieć i przyjąć słabość drugiego człowieka jako część jego ludzkiej natury. Warunkiem uzyskania takiego przebaczenia jest skrucha i chęć poprawy.

Nie jestem jeleniem, ani frajerką, tylko Kobietą Która Kocha Mądrze. :) (a przynajmniej się bardzo stara).

Nie ulegajmy stereotypom: to nie jest tak, że zawsze osoba zdradzająca jest zła, a zdradzany małżonek jest ofiarą. Jeśli są problemy małżeńskie (z zdrada niekoniecznie musi być ich przyczyną, ale również często bywa tylko skutkiem) to WINNE SĄ ZAWSZE OBIE STRONY. Nie tylko zdradzający mąż. W takich sytuacjach trzeba umieć przełknąć żal i upokorzenie, zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie, czy na pewno tylko wyłącznie niewierny małżonek jest winny.

Opisany przeze mnie proces przebaczenia dotyczy jednorazowej zdrady fizycznej - jednej nocy z inną kobietą. Zdrady emocjonalnej (spędzania czasu z inną kobietą w tajemnicy przede mną, rozmów i zwierzeń z nią zamiast ze mną, budowania bliskości emocjonalnej, wydawania naszych wspólnych pieniędzy na drugą kobietę) nie wybaczyłabym nigdy i pod żadnym pozorem. Tu żadne tłumaczenia by nie pomogły. Moja wspaniałomyślność obejmuje słabość ciała ukochanego, nie obejmuje sytuacji, kiedy wielokrotnie i długotrwale podejmuje on decyzję, że woli być z kimś innym.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 17:17   

M i T napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
A gdyby zdradził? Powiem to tylko Wam w tajemnicy - WYBACZYŁABYM MU, choć nie mam pewności jak wiele czasu i czy w ogóle byłabym w stanie odbudować w sobie zaufanie do niego. I czy byłabym w stanie dalej z nim żyć. Może nie. Na pewno nie od razu. Ale jeśli pytanie brzmi: czy wybaczyłabyś? Odpowiedź brzmi: tak.


Yo_ga, co więc by Ci dało takie "wybaczenie", skoro nie mogłabyś odbudować zaufania bez którego nie jest możliwe stworzenie zdrowego Związku? Może zastanawianie się nad kwestią wybaczyć/nie wybaczyć w ogóle nie jest potrzebne, bo niczego konstruktywnego nie wnosi? Może o wiele ważniejsze jest to, co zrobimy ze swoimi uczuciami, czy wyrazimy je adekwatnie?

Marishka


Chyba rozumiem intencję Twojego pytania. Przebaczenie nie jest dla mojego partnera, ono JEST DLA MNIE. Po to, żebym ja mogła pogodzić się z sytuacją, przepracowac ból, zdystansować się i na nowo odbudować siebie. Wiele osób postrzega wybaczenie partnerowi zdrady, jako ukłon w jego stronę. To nie tak - ZAWSZE PRZEBACZENIE NIESIE KORZYŚCI PRZEDE WSZYSTKIM PRZEBACZAJĄCEMU. Nie ma na celu ulżyć proszącemu o przebaczenie. Nie jest również rodzajem usprawiedliwienia dla niego (zrobiłem źle, ale przecież mi wybaczyłaś"). Ono ma pomóc mi podnieść się po ciosie jakim jest zdrada partnera. Głęboko wierzę, że po takiej krzywdzie można się podnieść i temu służy przebaczenie.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 17:31   

Yo_ga79 napisał/a:
to nie jest tak, że zawsze osoba zdradzająca jest zła, a zdradzany małżonek jest ofiarą. Jeśli są problemy małżeńskie (z zdrada niekoniecznie musi być ich przyczyną, ale również często bywa tylko skutkiem) to WINNE SĄ ZAWSZE OBIE STRONY. Nie tylko zdradzający mąż [...]

Zdrady emocjonalnej [...] nie wybaczyłabym nigdy i pod żadnym pozorem. Tu żadne tłumaczenia by nie pomogły. Moja wspaniałomyślność obejmuje słabość ciała ukochanego


Nie bardzo rozumiem takiego podziału na zdradę "fizyczną" i "emocjonalną" oraz uzależnianie wybaczenia od tego, w jaki sposób ktoś Cię zdradził. Yo_ga, czy ciało ma dla Ciebie mniejsze znaczenie niż psyche? Dla mnie człowiek jest jednością, a ciało jest nierozerwalnie związane z psyche. A zdrada, to zdrada.

Zastanawiam się, jak pogodzić ze sobą te dwa fragmenty z Twojego postu. Skoro winne są "ZAWSZE" obie strony, to wedle tej zasady, również w przypadku zdrady "emocjonalnej" TY jesteś winna. Sobie też nie wybaczyłabyś?

Nie zgadzam się z takim bezwzględnym obarczaniem winą obydwie strony. Trochę mi to przypomina dośc popularne obarczanie winą zgwałcone kobiety. Albo powiedzenie, że zamordowana osoba też była winna tego, że została zamordowana. Albo, że dziecko jest winne tego, że ojciec mu daje klapsy.

Ujęłabym to trochę inaczej. Obydwie strony w równej mierze (50/50) są ODPOWIEDZIALNE za los swojego związku, za jego sukces lub upadek. Ale wina za dokonanie aktu zdrady spoczywa wyłącznie na osobie zdradzającej. Bo wcale nie musiała w ten sposób "załatwić" sprawę, mogła znaleźć zupełnie inne rozwiązanie (np. omówienie problemu z żoną, separacja/rozwód, a dopiero potem seks z nową sympatią).

Marishka
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 17:39   

Yo_ga79 napisał/a:
Ono ma pomóc mi podnieść się po ciosie jakim jest zdrada partnera. Głęboko wierzę, że po takiej krzywdzie można się podnieść i temu służy przebaczenie.


Podnieść się po zdradzie można, jeśli dopuści się do siebie wszystkie związane z tym mocne uczucia - złość, nienawiść, żal, lęk, poczucie bezsilności, odrzucenie, chęć zemsty, zazdrość, obrzydzenie, samotność, współczucie dla siebie, etc. Dopuścić, odczuć je w każdej komórce swego ciała i wyrazić w sposób bezpieczny, adekwatny. Na tym m.in. polega przepracowanie problemu.

Zastanawianie się nad kwestią "wybaczenia" niczego konkretnego nie wnosi, nie mówi niczego o uczuciach, nie wyjaśnia, co można z nimi zrobić. Jest tylko słowem...

Marishka
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 18:30   

A na onecie akurat jest wywiad na temat "kryzysu wieku średniego":

http://zdrowie.onet.pl/15...styl_zycia.html

M
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 18:51   

M i T napisał/a:
Ale wina za dokonanie aktu zdrady spoczywa wyłącznie na osobie zdradzającej. Bo wcale nie musiała w ten sposób "załatwić" sprawę, mogła znaleźć zupełnie inne rozwiązanie (np. omówienie problemu z żoną, separacja/rozwód, a dopiero potem seks z nową sympatią).

a czy wg Ciebie mózg człowieka pracuje jak komputer wg ustalonych wcześniej algorytmów? :o
z jednej strony masz rację, że ten kto zdradza jest winny, ale jakby w tym miejscu zamknąć dyskusję to strasznie spłycimy problem
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 20:02   

Hannibal napisał/a:
a czy wg Ciebie mózg człowieka pracuje jak komputer wg ustalonych wcześniej algorytmów?


Według mnie mózg pracuje według mniej lub bardziej uświadomionych przez nas mechanizmów. Chodzi właśnie o to, by starać się zwiększyć swoją świadomość.

Prosty przykład.

1) Osoba żyjąca w "błogiej" nieświadomości wkracza w "kryzys wieku średniego", rozgląda się za młodymi tyłeczkami bez zastanawiania się (usprawiedliwia to "kryzysem" i tym, że inni też tak mają w tym wieku), zdradza żonę/męża, ukrywa ten fakt, udaje, ostatecznie wyznaje, prosi o wybaczenie, po jakimś czasie znów zdradza, rozwodzi się, z nową partnerką/partnerem też jakoś się nie układa, generalnie nie wie czemu...

2) Osoba bardziej świadoma zauważa, że wkracza w "kryzys wieku średniego" i że coraz bardziej ogląda się za młodymi, jędrnymi tyłeczkami. Zastanawia się, dlaczego tak się dzieje, czy nie brakuje mu/jej czegoś w obecnym związku, rozmawia z mężem/żoną. Wspólnie się zastanawiają nad swoim małżeństwem i decydują czy warto próbować je ratować, czy lepiej się rozstać. Jeśli się rozstaje, to w nowym związku (o ile taki postanowi stworzyć) stara się nie popełnić błędów z przeszłości.

3) Osoba bardzo świadoma, od lat tworząca zdrowy związek partnerski z równie świadomą osobą w ogóle w sytuacji "to cheat or not to cheat" się nie znajduje, bo nie odczuwa potrzeby/chęci/przymusu rozglądania się za młodymi tyłeczkami. :)

Marishka
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 20:27   

M i T napisał/a:
Przypomina mi to trochę podobne stereotypy buntu młodzieńczego,depresji poporodowej...

Marishka

To może opisz swoje doświadczenia związane z depresją poporodową i kryzysem wieku sredniego :roll:
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 20:33   

A jesli chodzi o wybaczenie zdrady męzowi,to nie wybaczyłabym mu.
Co by dało takie wybaczenie? Chyba tylko tyle,ze miałby okazje mnie zdradzić ponownie,bo tak jak napisałam wczesniej;kto raz zdradził ,to o drugi raz nie bedzie juz tak trudno.
Nie wybaczyłabym ,koniec kropka.Dla mnie to byłby koniec "rodzinnej sielanki" -sama jestem wierna i tego samego oczekuję od swojego Męża.Jesli On by mnie zawiódł ,to znaczyłoby że nie zasługuje na moje zaufanie,a jesli nie zasługiwalby na moje zaufanie to "bye,bye" " :shoot: " .
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 20:58   

M i T napisał/a:
Według mnie mózg pracuje według mniej lub bardziej uświadomionych przez nas mechanizmów. Chodzi właśnie o to, by starać się zwiększyć swoją świadomość.

a potrafisz to udowodnić?
bo wiele faktów wskazuje na to, że mózg pracuje w sporej części na nieuświadomionych (podświadomych) przez nas mechanizmach
praktyka często mi to unaocznia
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:03   

Iga napisał/a:
A jesli chodzi o wybaczenie zdrady męzowi,to nie wybaczyłabym mu.
Co by dało takie wybaczenie? Chyba tylko tyle,ze miałby okazje mnie zdradzić ponownie,bo tak jak napisałam wczesniej;kto raz zdradził ,to o drugi raz nie bedzie juz tak trudno.

wybaczanie jest często potrzebne, żeby móc szczęśliwie przejść przez życie
co dałoby takie wybaczenie? ano dałoby kolejną szansę, żeby docenić i umocnić swój związek, zobaczyć, że młodsza osoba nic nam szczególnego nie daje
kto raz zdradził może właśnie już nigdy nie zdradzić - błądzić to rzecz ludzka i największą nieufność mam do osób, które kreują się na święte :roll:
warto zacytować tu Św. Pawła:
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:17   

Nie uwazam sie za swietą,ale WIERNOŚĆ jest dla mnie bardzo ważna.
Nie jestem osobą ,której wystarczy powiedzenie "przepraszam już nie będę" -dla mnie Związek Małżeński to świętość.Sama nie zdradziłam i myślę,ze nie zdradzę i tego samego oczekuję od Męża.Powiem ,że nie wiem czy sama sobie bym wybaczyła zdradę,czy mogłabym przyjść spokojnie do domu po stosunku z obcym mężczyzną i spokojnie spojrzeć sobie w oczy,spojrzec na Męża i na Dzieci.Zdradzić Męża,to znaczy zdradzić również Siebie i Dzieci .Zdradzić Swoją Rodzinę.Jesli chodzi o tą sferę,to jestem surowa.
Mój Mąż zna moje stanowisko w tej sprawie i ja znam Jego,bo ze sobą rozmawiamy.
Ostatnio zmieniony przez Iga Czw Lut 26, 2009 21:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:20   

M i T napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
to nie jest tak, że zawsze osoba zdradzająca jest zła, a zdradzany małżonek jest ofiarą. Jeśli są problemy małżeńskie (z zdrada niekoniecznie musi być ich przyczyną, ale również często bywa tylko skutkiem) to WINNE SĄ ZAWSZE OBIE STRONY. Nie tylko zdradzający mąż [...]

Zdrady emocjonalnej [...] nie wybaczyłabym nigdy i pod żadnym pozorem. Tu żadne tłumaczenia by nie pomogły. Moja wspaniałomyślność obejmuje słabość ciała ukochanego


Nie bardzo rozumiem takiego podziału na zdradę "fizyczną" i "emocjonalną" oraz uzależnianie wybaczenia od tego, w jaki sposób ktoś Cię zdradził. Yo_ga, czy ciało ma dla Ciebie mniejsze znaczenie niż psyche? Dla mnie człowiek jest jednością, a ciało jest nierozerwalnie związane z psyche. A zdrada, to zdrada.

Zastanawiam się, jak pogodzić ze sobą te dwa fragmenty z Twojego postu. Skoro winne są "ZAWSZE" obie strony, to wedle tej zasady, również w przypadku zdrady "emocjonalnej" TY jesteś winna. Sobie też nie wybaczyłabyś?

Nie zgadzam się z takim bezwzględnym obarczaniem winą obydwie strony. Trochę mi to przypomina dośc popularne obarczanie winą zgwałcone kobiety. Albo powiedzenie, że zamordowana osoba też była winna tego, że została zamordowana. Albo, że dziecko jest winne tego, że ojciec mu daje klapsy.

Marishka


Tak, jeśli chodzi o moją opinię ciało ma mniejsze znaczenie niż psyche. Ja to oddzielam. Ciało bywa słabe, ulega impulsom, pożądaniu. To psyche powinno kontrolować ciało. Dlatego, jeśli zdradza "samo ciało" (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało) - wybaczam. Jeśli również psyche - nie. Stąd w mojej wypowiedzi taka wyraźna dychotomia.

W przypadku zdrady emocjonalnej - nie wybaczam partnerowi. Ale nadal uważam, że również ponoszę część winy (lub jeśli wolisz odpowiedzialności) za to, co się stało. Sobie wybaczam - jemu nie. (Nasze rozważania dotyczyły wybaczenia zdrady partnerowi). Ale podkreślam - ja nigdy nie zdradziłam (choć czasami było mi trudno) i nic nie wiem na ten temat żeby mnie zdradzono, więc moje rozważania są czysto teoretyczne.

PS. Podoba mi się Twoje podejście w kwestii samoświadomości...
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:28   

Iga -
ten, który zdradził i uważa, że nic wielkiego się nie stało oczywiście, że nie zasługuje na wybaczenie
ale ten, który stwierdził, że ta jedna noc była pomyłką i widać, że zdaje sobie sprawę ze swojej głupoty to wg mnie zasługuje na przebaczenie
oczywiście musi się starać i pokazać, że rzeczywiście rodzina jest dla niego najważniejsza
właśnie po takich złych uczynkach jesteśmy w stanie się odrodzić, bo to dzięki nim mogliśmy ujrzeć wartość jaką niesie rodzina
może to zabrzmi okrutnie, ale ten kto nie jest w stanie przebaczać nie jest godzien nazywać się prawdziwym człowiekiem
ja np. codziennie przebaczam ludziom, że tak źle się odżywiają, etc. i narażają nasz kraj na ogromne sumy leczenia i dzięki temu jakoś normalnie funkcjonuję; gdyby był takim nieprzebaczającym osobnikiem to zamieniłbym swoje życie w piekło
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Lut 26, 2009 21:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:29   

Znam jedno takie małżeństwo,gdzie żona zdradziła męża jako pierwsza.Mąż w odwecie znikął na kilka dni i zdradził zonę i tak kilka razy się zdradzali,ale nadal ze sobą są.Czy oni są tacy wspaniałomyslni i tacy bardzo dojrzali,bo sobie wybaczyli?
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:32   

poczytaj sobie o istocie przebaczenia, a wtedy sama odpowiesz sobie na to pytanie
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:35   

Hannibal napisał/a:

może to zabrzmi okrutnie, ale ten kto nie jest w stanie przebaczać nie jest godzien nazywać się prawdziwym człowiekiem

Możesz mnie zatem nazywać jak Ci się podoba,ale ja niestety nie jestem Jezusem Chrystusem.

W/g Ciebie to pewnie miałabym przytulić swojego meża po zdradzie i współczuć mu tego momentu, kiedy "bzykał" się z jakąś "lafiryndą" ,bo na pewno musiało to być dla niego bardzo okrutnym przezyciem,a do łóżka zaciagneła go siłą,a on biedak się tak zapierał rekami i nogami-oj jaki on to był biedny ;(
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:42   

Juz to widzę jak mój Mąż też mi wybacza.
Przychodzę do domu i mówię; "posłuchaj kochanie,wiesz ...coś mi się przytrafiło strasznego,własnie się "bzykałam" z Twoim kolegą,ale pamietaj to nie tak jak myslisz -ja Cię bardzo kocham,ja tylko tak sobie -to on mnie zmusił ,ja wcale nie chciałam,Ty jesteś najwazniejszy-przecież wiesz o tym -to dla mnie nic nie znaczyło.Wybacz mi kochanie,ja juz nigdy nie będę"
Mąż wysłuchuje spokojnie moich zwierzeń i mówi;"Moja kochana,dziękuje,że jesteś taka wspaniałą Żoną i mówisz mi o tym.Bardzo ci współczuję i wierze,że musiałas się czuc okropnie ,wybaczam Ci najdroższa-pamietaj,że zawsze możesz na mnie liczyć,ze zawsze możesz liczyć na kolejne moje wybaczenia" :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:49   

nadal nie rozumiesz, o co chodzi w przebaczaniu i jak ciężko może być to proces
to nie polega na tym, że automatycznie mówisz, że wszystko jest ok
nie jest ok i musisz to wyraźnie zaznaczyć; możesz nawet zbić męża na kwaśne jabłko, żeby wiedział, co zrobił :]
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:50   

Iga napisał/a:
Możesz mnie zatem nazywać jak Ci się podoba,ale ja niestety nie jestem Jezusem Chrystusem.

ja też nie jestem idealny, ale trzeba do tego stale dążyć :)
"wszyscy jesteśmy chrystusami"
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:51   

Hannibal napisał/a:
właśnie po takich złych uczynkach jesteśmy w stanie się odrodzić, bo to dzięki nim mogliśmy ujrzeć wartość jaką niesie rodzina


To bardzo smutne, co piszesz, Hannibal. Bo jeśli ktoś jest w stanie docenić "wartość jaką niesie rodzina" dopiero po tym, jak ją skrzywdzi, to raczej nie powinien w ogóle zakładać rodzinę. Absolutnie się nie zgadzam, że pewne rzeczy/osoby można docenić dopiero po tym jak się je straci. Czy nie lepiej jest skupić się na tym, by nauczyć się cenić rzeczy/osoby nie tracąc je, nie wyrządzając im (i sobie) krzywdy? Nie lepiej jest zrozumieć mechanizmy, które nami rządzą, zanim (nieświadomie) popełnimy całą masę błędów? Dlatego uważam, że o wiele skuteczniejsze byłoby wprowadzenie np. w szkole obowiązkowych lekcji psychologii, zamiast religii.

A co do "odrodzenia się", to następuje ono nie po "złych uczynkach" per se ale po świadomym przepracowaniu tych uczynków, po zrozumieniu przyczyn, które doprowadziły do tych uczynków. Nie każdy "żle czyniący" się "odradza"...

Hannibal napisał/a:
ja np. codziennie przebaczam ludziom, że tak źle się odżywiają, etc. i narażają nasz kraj na ogromne sumy leczenia i dzięki temu jakoś normalnie funkcjonuję


Nie widzę związku pomiędzy odżywianiem się innych (w końcu to ich prywatna sprawa, mają wolną wolę), a Twoim życiem. Czy jakiś anonimowy ciasteczkowy grubas obraża Ciebie bezpośrednio, że odczuwasz potrzebę przebaczania mu? Myślę, że taki przykład "wybaczania" nie jest zbyt udany.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Czw Lut 26, 2009 22:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 21:56   

Hannibal.Od poczatku.Czym jest dla Ciebie stosunek płciowy?
Czy kochasz się z kim popadnie,czy z osobą ,którą kochasz?
Dla mnie osobiście stosunek płciowy (kochanie się) jest czymś bardzo waznym i żeby to zrobić to muszę KOCHAĆ-innej opcji nie ma-nie robie tego dla tzw. "sportu" .Kocham się z moim Mężem ,bo Go KOCHAM-nie mogłabym się kochać z kimś innym skoro kocham tylko mojego Męża.
W moim zyciu właśnie dlatego nie ma miejsca na zdradę,a tym samym na wybaczanie,a tego co wiem, mój Mąż czuje to samo-bo ze sobą rozmawiamy.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:00   

Hannibal napisał/a:
ja też nie jestem idealny, ale trzeba do tego stale dążyć :)


Hannibal, to się nazywa "perfekcjonizm", a jego postawy są wpajane w dzieciństwie. Osobiście nie uznaję go za zdrowe podejście do życia. Uważam, że o wiele zdrowszym jest dążenie do bycia sobą, do bycia w zgodzie ze sobą (przede wszystkim ze sobą, a nie z całym światem), do rozumienia swoich uczuć, potrzeb, pragnień, zdolności i ograniczeń, do kształtowania własnych wartości.

Pytanie, które warto kierować do siebie, to "czy czuję się w pełni sobą?", a nie "czy wreszcie jestem taki idealny, jak tego chcieli rodzice/nauczyciele/ksiądz/ukochana osoba?"

Marishka
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:08   

P.S. Pamiętacie "Niemoralną propozycję"?

M
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:10   

Hannibal .jeszcze jedno.Nic nie musimy nikomu wybaczać,a zwłaszcza osobom,które nas skrzywdziły,a zdrada to krzywda chocbyś nie wiem w jakich barwach chciał ją opisać.Wkurzają mnie ludzie,kiedy mówią-trzeba wybaczyć,bo to jest dobre,bo wtedy znaczy,że jesteś czlowiekiem.NIE.To wcale nie znaczy,ze jesteś czlowiekiem.Krzywda to krzywda.
Ja pewnej osobie,która wyrządziła mi krzywdę nie mogę wybaczyć,starałam się ,bo mi wmawiano,ze trzeba wybaczyc,ale cos się we mnie buntowało i nie mam zamiaru samej siebie oszukiwać.Moge nawet śmiało powiedzieć ,ze w tej chwili czuję do niej nienawiść za brak serca .NIENAWIDZĘ GO.
Za te wszystkie krzywdy,za brak serca i współczucia ta osoba zasługuje tylko na takie uczucie z mojej strony i byłoby wielką niedorzecznością gdybym czuła do niej miłość-nie mam zamiaru się oszukiwać,tylko,zeby być "Jezusem Chrystusem" w czyichś oczach-mam to gdzieś ,co o mnie powiedzą-ważne ,że ja wiem co czuję.
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:18   

M i T napisał/a:
To bardzo smutne, co piszesz, Hannibal. Bo jeśli ktoś jest w stanie docenić "wartość jaką niesie rodzina" dopiero po tym, jak ją skrzywdzi, to raczej nie powinien w ogóle zakładać rodzinę. Absolutnie się nie zgadzam, że pewne rzeczy/osoby można docenić dopiero po tym jak się je straci. Czy nie lepiej jest skupić się na tym, by nauczyć się cenić rzeczy/osoby nie tracąc je, nie wyrządzając im (i sobie) krzywdy? Nie lepiej jest zrozumieć mechanizmy, które nami rządzą, zanim (nieświadomie) popełnimy całą masę błędów? Dlatego uważam, że o wiele skuteczniejsze byłoby wprowadzenie np. w szkole obowiązkowych lekcji psychologii, zamiast religii.
A co do "odrodzenia się", to następuje ono nie po "złych uczynkach" per se ale po świadomym przepracowaniu tych uczynków, po zrozumieniu przyczyn, które doprowadziły do tych uczynków. Nie każdy "żle czyniący" się "odradza"...

nie jest to smutne, ale prawdziwe i widzę, że uparcie próbujesz kreować rzeczywistość, która po prostu nigdy nie będzie istnieć
oczywiście, że najlepiej byłoby nikogo nie krzywdzić i kochać się ad infinitum, ale to nie jest Raj, ale Ziemia
ludzie błądzą i przebaczanie jest kluczowe do tego, żeby ludzkość przetrwała - niestety jest to w obecnych czasach "produkt deficytowy"
ja nie pisałem, że odrodzenie się następuje automatycznie po złych uczynkach, ale tak może się stać, jeśli ta osoba będzie tego chciała
M i T napisał/a:
Nie widzę związku pomiędzy odżywianiem się innych (w końcu to ich prywatna sprawa, mają wolną wolę), a Twoim życiem. Czy jakiś anonimowy ciasteczkowy grubas obraża Ciebie bezpośrednio, że odczuwasz potrzebę przebaczania mu? Myślę, że taki przykład "wybaczania" nie jest zbyt udany.

Mary, czy Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem?
bo ja napisałem czarno na białym, że przebaczam ludziom za ich beznadziejny styl życia w kontekście tego, że potem trzeba będzie wydawać na nich miliardy zeta na "leczenie" m.in. z moich podatków
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:23   

M i T napisał/a:
Hannibal, to się nazywa "perfekcjonizm", a jego postawy są wpajane w dzieciństwie. Osobiście nie uznaję go za zdrowe podejście do życia. Uważam, że o wiele zdrowszym jest dążenie do bycia sobą, do bycia w zgodzie ze sobą (przede wszystkim ze sobą, a nie z całym światem), do rozumienia swoich uczuć, potrzeb, pragnień, zdolności i ograniczeń, do kształtowania własnych wartości. Pytanie, które warto kierować do siebie, to "czy czuję się w pełni sobą?", a nie "czy wreszcie jestem taki idealny, jak tego chcieli rodzice/nauczyciele/ksiądz/ukochana osoba?"

Mary, przepraszam że to powiem, ale nie każdy miał takie marne dzieciństwo jak Ty, więc nie każdy ma z tym taki problem.
Mi nikt tego nie wpajał, bo mam liberalnych rodziców. To po pierwsze.
Po drugie to jest nie żaden perfekcjonizm, ale chęć bycia lepszym człowiekiem. Pytanie jest takie - "czy jestem już tak dobry, jak sam tego chcę?" - inni nic do tego nie mają, bo mi wisi co inni mówią
i to w żaden sposób nie przekreśla tego, żeby być sobą jeśli chodzi o charakter, osobowość, intelekt, itd.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:29   

Iga -
a czy ja mówię, że Ty coś musisz? to jest twoja sprawa, jak się zachowujesz i czy masz zdolność do przebaczania czy mszczenia się
tu nie chodzi o to, żebyś robiła to, co Ci wmawiano
Ty musisz tak postępować, bo sama zdajesz sobie sprawę, że to właściwe postępowanie - na to potrzeba czasem całego życia i dopiero pod jego koniec uświadomisz sobie jego sens
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Czw Lut 26, 2009 22:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:30   

Ja powiem tak.
Marishka uświadomiła mi kiedyś,że odczuwanie uczucia nienawiści nie jest złem tak jak to staraja się nam wpoic np. ksiądz/przedstawiciel innych religii/rodzice itd.
Nienawiść tak samo istnieje jak i Miłość.I chocbyśmy nie wiem jak się jej wypierali,to ona i tak istnieje.Skończmy sie wreszcie bać odczuwania nienawisci .Nie można kochac kogoś, kto nam wyrządza krzywdę ,można sobie jedynie wmówić,ze nie odczuwamy nienawiści,ale ta nienawiść i tak gdzieś tkwi głęboko w nas .
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:34   

nienawiść jest oczywiście naturalnym ludzkim uczuciem, jednak powinniśmy skierować ją na tory zrozumienia i ew. przebaczenia
dzięki temu, że ja nikogo nienawidzę i szanuję zarówno Żydów, Muzułmanów, Azjatów, itd. to mam spokój wewn.
współczuję osobom, które kierują się w życiu nienawiścią, bo takie życie musi być okropne
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:35   

Hannibal napisał/a:
Iga -
a czy ja mówię, że Ty coś musisz? to jest twoja sprawa, jak się zachowujesz i czy masz zdolność do przebaczania czy mszczenia się

Uważasz,że jesli nie mogę wybaczyc osobie ,która mnie skrzywdziła,to oznacza to tym samym,ze bede się msciła??? :o Coś podobnego? :o
A mozna nie wybaczyć i nie mscić się jednoczesnie Twoim zdaniem?? :o
Nie mam zamiaru mścic się na osobie/osobach, które mnie skrzywdziły,po prostu nie utrzymuję z nimi kontaktu.
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:38   

dobre i to, że nie będziesz się mściła - plus dla Ciebie :)
nie każdy byłby tak wspaniałomyślny jak Ty ;)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:39   

Hannibal napisał/a:

współczuję osobom, które kierują się w życiu nienawiścią, bo takie życie musi być okropne

Ja kiedyś też tak myslałam.Ale odczuwać nienawiść do osoby,która Ciebie skrzywdziła ,to nie znaczy kierować się w życiu nienawiścią,tak samo to nie znaczy,ze mamy się mscić.Tłumiona nienawiść kiedyś-prędzej czy później wybucha i jesli nie jest ona skierowana na osobę ,która nas skrzywdziła,to bedzie skierowana na kozla ofiarnego -mielismy tutaj niedawno na Forum przykład.
Z resztą Marishka pewnie by to lepiej wytłumaczyła-teraz Ją rozumiem o co Jej chodziło.Pomimo tego,ze w pewnych kwestiach nie zgadzam się z Nia ,to akurat w tej się zgadzam w zupełności.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 22:45   

Widzisz, Hannibal, być może i nie miałeś takiego "marnego dzieciństwa" jak ja, ale pewne rzeczy zostały jednak Tobie wpojone. Jak naprzykład lęk przed odczuwaniem nienawiści i bezwzględną konieczność wybaczania. Piszesz w kategoriach wybaczanie lub mszczenie się, tak, jakby nie było nic innego po środku.

Chęć zemsty ( szczególnie jej czynna realizacja) pojawia się u osób tłumiących swoje prawdziwe uczucia, zaprzeczających swojej złości, wypierających nienawiść. Osoba świadoma wszystkich swoich uczuć będzie wiedziała, że zemstą niczego nie osiągnie, że również wyrządzi krzywdę.

Uwierz mi, DA SIĘ wyzwolić z myślenia w kategoriach "wybaczenie/zemsta" i mieć wewnętrzny spokój. Tak samo jak da się przezwyciężyć lęk przed nienawiścią i innymi trudnymi uczuciami.

Marishka

P.S. Wiesz, co jest najlepszą "zemstą"? Życie własnym życiem i bycie szczęśliwym.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Lut 26, 2009 23:24   

Hannibal napisał/a:
widzę, że uparcie próbujesz kreować rzeczywistość, która po prostu nigdy nie będzie istnieć


Czy aż tak mało w Tobie zaufania dla piękna i potęgi ludzkiego umysłu? A przecież to my sami kreujemy rzeczywistość. Ponieważ większość woli jednak tkwić przez całe życie w "błogiej nieświadomości" i nie chce brać na siebie odpowiedzialności za własne życie, to mamy to co mamy. Co wcale nie znaczy, że tak ma pozostać w nieskończoność. MOŻEMY powoli tę smutną rzeczywistość zmieniać, zaczynając od siebie. Krok po kroczku. Bo zmian, o których piszę nie da się dokonać za pomocą ustawy, nakazu, czy rewolucji.

Sęk w tym, by poczuć się odpowiedzialnym za swoje życie, swoje myśli, słowa, uczucia i czyny. Świadomość w moim pojmowaniu wiąże się właśnie z taką odpowiedzialnością. A więc skoro świadomie biorę na siebie taką odpowiedzialność to wiem, że nie popełnię zdrady, bo jestem z Osobą którą kocham i szanuję jak samą siebie. Jestem z Osobą, która najbardziej mi odpowiada, którą akceptuję w pełni, którą nie chcę zmieniać na bardziej "doskonałą". Czuję się w tym Związku całkowicie spełniona, kochana. I wiem, że Tomek czuje się podobnie. Naprawdę można mówić o pewności, kiedy bierzę się odpowiedzialność za swoje decyzje.

M
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lut 26, 2009 23:28   

M i T napisał/a:
A więc skoro świadomie biorę na siebie taką odpowiedzialność to wiem, że nie popełnię zdrady, bo jestem z Osobą którą kocham i szanuję jak samą siebie.
M

I mysle,ze to jest podsumowanie naszych rozmów o zdradzie.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 01:02   

M i T napisał/a:
... Naprawdę można mówić o pewności, kiedy bierzę się odpowiedzialność za swoje decyzje...

A co wtedy gdy dzisiejsza "jej-vaginy" pewnosc,
"przegonila" juz wczorajsza "Twoja" pewnosc!!! 8) :hah: :P

Innymi slowy, gdy spotkasz "faceta"
ktory "zatruje" Twoje zycie "feromonem"
do tego stopnia, ze bedziesz zostawiala za soba
"mokre slady"!!! 8) :hah:

M, PRZEPRASZAM za DOSADNOSC !!! 8)
Ale w koncu "to" komplement jednak jest !!! 8)
.
 
 
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 01:15   

M i T napisał/a:

Chęć zemsty ( szczególnie jej czynna realizacja) pojawia się u osób tłumiących swoje prawdziwe uczucia, zaprzeczających swojej złości, wypierających nienawiść. Osoba świadoma wszystkich swoich uczuć będzie wiedziała, że zemstą niczego nie osiągnie, że również wyrządzi krzywdę.
e tam, wszystko zalezy od danego osobnika, jednemu sprawisz problem i ci daruje, od innego dostaniesz w czape, lub moze to byc jedna i ta sama osoba tylko reakcja uzalezniona od humoru w danym dniu,

zemsta czy poprostu "wyruwnanie rachunkow" to moze byc wlasnie chec wyladowania negatywnych uczuc aby ich nie tlamisic w sobie i zachowac spokoj wewnetrzny.

nie ma nic zlego w mszczeniu sie jak i w przebaczaniu, chodzi tylko o to aby po wszystkim dobrze sie czuc, sorry ale jezeli ktos zrobi tobie cos zlego co cie dotknie i pomimo wkurzenia i checi zemsty stlamsisz w sobie te uczucia i nie zrobisz tego na co masz ochote to to jest wlasnie nienaturalne...

chyba ze nie mozesz sie zemscic bo poprostu jestes slabszy fizycznie lub psychicznie to masz wtedy poprostu pecha i jedynym wyjsciem jest przejscie na "wybaczanie" lub pogodzenie sie faktem ze zostales wlasnie zrobiony w "..a" i nic z tym nie mozesz zrobic na ta dana chwile, proste.

Ale jezeli pomimo jakiegos dotkliwej przykrosci z czyjejes strony odczuwasz potrzebe wybaczenia to to tez jest ok i jest wtedy jak najbradziej naturalne...

tylko ze w prawdziwym swiecie z reguly dominuje opcja pierwsza, czyli chec zemsty, bardzo naturalna sprawa, jak jestes na dobrej pozycji to sie odgryziesz (nie wazne jak ale zawsze, moze to byc nawet mala zlosliwosc...) a jak nie to trzeba sie pogodzic z pozycja przegranego i w wiekszosci przypadkow zaczac gadac o wybaczaniu itp...

takie sa moje obserwacje na temat zemsty wziete prosto z Zycia

Tak odnosnie zdrady to jest jeszcze jedna opcja...
ze jest wiele malzenstw gdzie jedno lub oboje zdradzaja ale nie maja z tym zadnych problemow i robia to jak dlugo chca nie ujawniajac tego i malzenstwo jest perfect, przykladowo oboje sa przekonani a swojej lojalnosci a tak naprawde przyprawiaja sobie rogi :)

Sa tez malzenstwa gdzie maz (lub zona) jest tak zwanym "profesjonalistom" i potrafi tak kombinowac aby nigdy nie wpasc, i co by zonka (lub maz) nie robila nigdy nie rozezna sie o co biega... :)
oczywiscie "zdradzajacy" kocha swojego partnera i oddalby za niego zycie ale zdaje sobie rowniez sprawe ze swoich "naturalnych korzeni" (glownie meszczyzni) :)

Moim zdaniem wiekszosc zdrad by sie nie wydala nigdy gdyby zdradzajacy byl swiadom swoich czynow od poczatku, tylko ze czesto dziala pod wplywem impulsu a po wszystkim uswiadamiajac sobie ze to co robi moze zniszczyc jego dotychczasowe blogie zycie tatuska lub mamuski biegnie ze strachu z podkurczonym ogonem i blaga o przebaczenie, poprostu zwykla panika ogarnia takiego delikwenta i to jest wlasnie obrzydliwosc...

Jak dla mnie to juz nawet nie milosc ale lojalnosc jest podstawa, w momencie kiedy decydyje sie na zwiazek z kims powierzam mu swoje zycie w pewnym sensie (i na odwrot) i kazda zdrada bylaby odebrana przezemnie jak atak na moja osobe, dlatego swiadomosc jest najwazniejsza...

takie mam przemyslenia na te tematy ;)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 01:25   

grizzly napisał/a:
gdy spotkasz "faceta"ktory "zatruje" Twoje zycie "feromonem"


Grizzly, spotkałam Go prawie 5 lat temu i tak już zostanie do końca zycia, bo takich "feromonów" żaden inny nie roztacza, nie mówiąc już o innych Jego zaletach :) Po prostu idealnie dopasowały się do moich własnych :) Zresztą te Jego feromony zwabiły mnie aż z drugiego końca świata i tak mi "zatruł" życie, że pragnę czuć tę "truciznę" do końca życia. Z wzajemnością.

Takiej satysfakcji i spełnienia nie da się kupić za żadne pieniądze :)

Marishka
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 07:59   

gudrii napisał/a:

zemsta czy poprostu "wyruwnanie rachunkow" to moze byc wlasnie chec wyladowania negatywnych uczuc aby ich nie tlamisic w sobie i zachowac spokoj wewnetrzny.

Co daje zemsta w przypadku zdrady?
Przyjrzyjmy się "klasykowi roka".
Mąż wyjeżdża w delegację na kilka dni.
Żona z dziećmi zostaje sama w domu.
Nareszcie może swobodnie spotkać się ze swoim kochankiem u siebie w domu.Zawozi dzieci do teściowej,czy swojej mamy i zaprasza "jegomościa" do siebie na lampkę dobrego wina.
Tych lampek jest kilka i w końcu lądują tam ,gdzie mieli wylądować.
Jest im cudooownie,czują komfort itd.
Jednak pech chciał,że męża oddelegowano wcześniej ,bo ...nie przyjechał pewien klient.
Mąż wraca,otwiera drzwi w domu i "krzyczy" ;" wszyscy w domu?" ,"kochanie wróciiiiłeeeem" i kieruje się w kierunku sypialni,skąd dolatują głosy.Idzie po schodach na górę i staje w drzwiach sypialni jak wryty :o
Jego ukochana lezy w łóżku z jakimś kolesiem :o
Żona zaskoczona rychłym przyjazdem męża,zakrywa się koldra i mówi ;"kochanie to nie tak jak myślisz" ,w tym czasie koleś szuka nerwowo swoich slipek.Pomijając morderstwo w afekcie (skrajna zemsta) koleś dostaje strzała w "ryj" ,a zdradzony małżonek wybiega z domu.
Dzwoni do kobiety ,z którą miał okazję zdradzić swoją żonę podczas delegacji,ale nie zrobił tego,bo miał zasady.Proponuje jej spotkanie.Spotykają się i dochodzi do rewanżu.

Co taka zemsta daje?
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:32   

grizzly napisał/a:
M i T napisał/a:
... Naprawdę można mówić o pewności, kiedy bierzę się odpowiedzialność za swoje decyzje...

A co wtedy gdy dzisiejsza "jej-vaginy" pewnosc,
"przegonila" juz wczorajsza "Twoja" pewnosc!!! 8) :hah: :P

Innymi slowy, gdy spotkasz "faceta"
ktory "zatruje" Twoje zycie "feromonem"
do tego stopnia, ze bedziesz zostawiala za soba
"mokre slady"!!! 8) :hah:
.


Ja wiem o czym mówi Niedźwiedź, Mąż jest miłością mojego życia i choć mam zasady moje ciało jest słabe i wiem, że jest zdolne do zła (zdrady). Nie zawsze jest tak, że jesteśmy dostrojeni tylko do jednego faceta (jak Ty M). Czasami jest tak, że kochamy i spędzamy szczęśliwe życie z Mężem, a i tak czasami (kilka razy w ciągu życia) zdaża nam się odczuwać silne pożądanie do inych mężczyzn. Ja tak mam. Jestem kobietą z krwi i kości, nie z drewna i stali chirurgicznej. :) Wiem, że zdolność do zdrady jest częścią mojej natury i wiem, że do końca życia będę natykać się w moim życiu na sytuacje, kiedy będe pożądać innych. I muszę się nauczyć z tym radzić, tak by nie wyrządzić zła mojemu Mężowi i nie zdradzić Naszej Miłości. Ja po prostu lubię mężczyzn, a wiernośc jest moim świadomym wyborem wiążącym się jednak z pewnym wyrzeczeniem. Podjęłam tę decyzję świadomie wychodząc za mąż i bez względu na "chuć" nie szukam dla zdrady usprawiedliwień. Szukam zrozumienia takich uczuć i zachowań w sobie i mężczyznach wokół mnie. Nie uważam, że to oznacza, że brakuje mi czegoś w małżeństwie, albo że nasz związek jest niepełny lub mało harmonijny. Po prostu KAŻDY CZŁOWIEK JEST INNY. Dla każdego miłość fizyczna co innego znaczy i wiąże się ze spełnieniem innych warunków.

Myślę, że to szczęście Iga, jeśłi miłość i seks są dla Ciebie nierozerwalne. Wtedy jest łatwiej. Dla mnie są oddzielne i to znacznie utrudnia sprawę (dlatego pod tym względem dośc dobrze rozumiem mężczyzn).
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:39   

Iga napisał/a:
Hannibal napisał/a:

może to zabrzmi okrutnie, ale ten kto nie jest w stanie przebaczać nie jest godzien nazywać się prawdziwym człowiekiem

Możesz mnie zatem nazywać jak Ci się podoba,ale ja niestety nie jestem Jezusem Chrystusem.

W/g Ciebie to pewnie miałabym przytulić swojego meża po zdradzie i współczuć mu tego momentu, kiedy "bzykał" się z jakąś "lafiryndą" ,bo na pewno musiało to być dla niego bardzo okrutnym przezyciem,a do łóżka zaciagneła go siłą,a on biedak się tak zapierał rekami i nogami-oj jaki on to był biedny ;(


Proponuję unikać oceniania innych. Jedni są zdolni do przebaczania, inni nie. Nie oznacza to, że ktoś jest lepszym, a ktoś gorszym człowiekiem. Każdy z nas jest inny i ważniejsze jest to by postępować zgodnie ze sobą: nie przebaczać na siłę lub nie karmić się nienawiścią jeśli wewnętrznie jesteśmy już gotowi na przebaczenie.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:40   

Yo_ga79 napisał/a:
Ja tak mam. Jestem kobietą z krwi i kości, nie z drewna i stali chirurgicznej. :)

Powiedz mi tak z ręką na sercu :) Miałaś już "egzamin z wiernosci"? :)
A poza tym,to doskonale wiem o czym mówisz :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:45   

M i T napisał/a:
Hannibal napisał/a:
ja też nie jestem idealny, ale trzeba do tego stale dążyć :)


Hannibal, to się nazywa "perfekcjonizm", a jego postawy są wpajane w dzieciństwie. Osobiście nie uznaję go za zdrowe podejście do życia. Uważam, że o wiele zdrowszym jest dążenie do bycia sobą, do bycia w zgodzie ze sobą (przede wszystkim ze sobą, a nie z całym światem), do rozumienia swoich uczuć, potrzeb, pragnień, zdolności i ograniczeń, do kształtowania własnych wartości.

Pytanie, które warto kierować do siebie, to "czy czuję się w pełni sobą?", a nie "czy wreszcie jestem taki idealny, jak tego chcieli rodzice/nauczyciele/ksiądz/ukochana osoba?"

Marishka


A ja zgadzam się z Hannibalem - trzeba dążyć do ideału, bo inaczej ztetryczejemy. Ale trzeba bardzo uważać, co uznajemy za swój ideał. Nie polecam naśladowania innych, ani prób spełnienia na siłę cudzych oczekiwań. Myślę, ze nie o to Hannibalowi chodziło. Chodzi o STAWANIE SIĘ CORAZ BARDZIEJ IDEALNĄ WERSJĄ SAMEGO SIEBIE. Przekraczanie własnych słabości i ograniczeń i doskonalenie się, by stać się tym kim MY chcemy być, nie tym, czego oczekują od nas inni.
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:45   

Yo_ga79 napisał/a:
Proponuję unikać oceniania innych. Jedni są zdolni do przebaczania, inni nie. Nie oznacza to, że ktoś jest lepszym, a ktoś gorszym człowiekiem. Każdy z nas jest inny i ważniejsze jest to by postępować zgodnie ze sobą: nie przebaczać na siłę lub nie karmić się nienawiścią jeśli wewnętrznie jesteśmy już gotowi na przebaczenie.

a czy ja tu kogokolwiek oceniłem? nikogo nie nazwałem przecież anty-człowiekiem (antychrystem) ;)
ja też nie wiem, czy byłbym gotów, aby przebaczyć w każdym wypadku - pewnie nie; znam swą niedoskonałość
natomiast, jak nazwać ludzi, którzy nie przebaczają w żadnym wypadku - np. gdy ktoś ich potrąci na ulicy to już będą do nich czuć nienawiść do końca życia?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:51   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Ja tak mam. Jestem kobietą z krwi i kości, nie z drewna i stali chirurgicznej. :)

Powiedz mi tak z ręką na sercu :) Miałaś już "egzamin z wiernosci"? :)
A poza tym,to doskonale wiem o czym mówisz :)


Miałam i go zdałam. Ale musiałam pójśc do łazienki, opłukać twarz zimną wodą i powiedzieć do swojego odbicia w lustrze: "Teraz Yoga zadzwonisz do Męża, że wracasz do domu, potem zadzwonisz po taksówkę, potem wrócisz do pana pożegnasz się, weźmiesz płaszcz i wyjdziesz na zewnątrz poczekać na taxi i ochłonąć trochę. Zrobisz tak, bo inaczej obudzisz ję jutro rano w hotelowym pokoju z zapachem obcego mężczyzny na sobie. Wybieraj". Wyszłam, choć moje nogi niosły mnie zupełnie gdzie indziej. Dopiero w taksówce trochę ochłonełam, doszłam do siebie i... bardzo żałowałam, że wyszłam... Ale dziś nie żałuję. Zrobiłam dobrze i pokonałam słabość własnego ciała. Ale mało brakowało. Bardzo mało.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 09:52   

Yo_ga79 napisał/a:

Myślę, że to szczęście Iga, jeśłi miłość i seks są dla Ciebie nierozerwalne. .

Powiem Ci tak.Nie jestem również ze stali chirurgicznej i zdrewna ,jak też nie mam klapek na oczach-obserwuję ludzi,przyglądam się im i nie zaprzeczę,że kiedy widzę np. jakiegoś przystojnego mężczyznę,który mi się fizycznie podoba myslę,jaby to było z nim "w łóżku" :o :oops: Ale...
Od razu na myśl mi przychodzi takie pytanie-"czy ja go kocham?"
Co czułabym,gdybym zdradziła?
I dochodzę do wniosku,ze nie mogłabym iść z kimś kogo nie kocham,że czułabym się potem źle.
Trochę ,to może być skomplikowane.Yo_ga,moze Ty mnie chociaż zrozumiesz :roll:
Ostatnio zmieniony przez Iga Pią Lut 27, 2009 11:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:02   

Yo_ga79 napisał/a:
Zrobisz tak, bo inaczej obudzisz ję jutro rano w hotelowym pokoju z zapachem obcego mężczyzny na sobie.

No popatrz.To nie jest znowu takie rzadkie :roll:
Mnie usilnie namawiał pewien pan na spotkanie w hotelu .Nie powiem...wyobrazałam sobie cudaczne rzeczy ,ale myslałam ,że przecież Kocham tylko jednego Mężczyznę.Myslałam intensywnie co bym zrobiła ,gdy bym przyszła do domu? Odpowiedziałam sobie-nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz,nie mogłabym spokojnie spojrzeć na Dzieci i Męża ,a co najważniejsze,to nie kochałam tego faceta! Kocham swojego Męża i tylko Jemu pozwolę się dotykać.
A najlepsze jest to,ze sama mysl o tym wywołała u mnie takie wyrzuty sumienia ,że musiałam o tym powiedziec mojemu Mężowi.Na szczęście mam wyrozumiałego Męża .Duzo rozmawiamy na te tematy.Jesteśmy świadomi pokus,bo nie zyjemy tylko sami na tym świecie.
Yo .Może i tym razem mnie zrozumiesz... :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:23   

[quote="Iga] Powiem Ci tak.Nie jestem również ze stali chirurgicznej i z drewna... , Trochę ,to może być skomplikowane.Yo_ga,moze Ty mnie chociaż zrozumiesz :roll: [/quote]

Rozumiem Cię, Iga, rozumiem bardzo dobrze.

Dla mnie dużym hamulcem przed zdradą jest konieczność noszenia w sobie tej tajemnicy do końca życia. Niemożliwość "wyspowiadania się" Mężowi i uzyskania przebaczenia. Za małe mam na to "jaja". U mnie, co w sercu, zaraz na języku i nawet jak kupię Mężowi prezent fajniejszy niż zwykle to daję go czasem dzień przed urodzinami, bo już nie mogę wytrzymać z radości. :D :D Noszenie w sobie tejemnicy o zdradzie by mnie zabiło emocjonalnie. Ale wiem, że są takie twardzielki, co to wytrzymują. Dla nich respect. Ja na to za cienki bolo jestem :D
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:23   

czyli jednak emocjonalnie "trochę" zdradziłyście swych partnerów :P
no i coś się stało? uczciwie o tym powiedzieliście i wszyscy są happy :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:27   

[quote="Iga] A najlepsze jest to,ze sama mysl o tym wywołała u mnie takie wyrzuty sumienia ,że musiałam o tym powiedziec mojemu Mężowi.Na szczęście mam wyrozumiałego Męża .Duzo rozmawiamy na te tematy.Jesteśmy świadomi pokus,bo nie zyjemy tylko sami na tym świecie.
Yo .Może i tym razem mnie zrozumiesz... :) [/quote]

No proszę, my też sporo rozmawiamy. Wiem, co mojego Męża kręci w innych kobietach, co mu się podoba, co podziwia. W miarę możliwości stram się sprostać jego oczekiwaniom. Działa to też w drugą stronę. Mąż mój schudł "dla mnie" 20 kilo, kiedy się zorientował, że wolę panów w szczuplejszej wesji. Rozmowy są dobre. Warto rozmawiać, bo zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć o oczekiwaniach drugiej strony. Warto starać się im sprostać.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:29   

Yo_ga79 napisał/a:
U mnie, co w sercu, zaraz na języku i nawet jak kupię Mężowi prezent fajniejszy niż zwykle to daję go czasem dzień przed urodzinami, bo już nie mogę wytrzymać z radości. :D :D

O rany! :o -mam to samo :)
Cytat:
Noszenie w sobie tejemnicy ...

Dlatego ja o tym incydencie musiałam powiedzieć,bo nie mogłam wytrzymać.
Tak jak mówię....rozmawiamy ze sobą (Ja i Mąż) o tym często.
Znam Jego stanowisko w tej sprawie,a On zna moje.
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:30   

Yo_ga79 napisał/a:
Wiem, co mojego Męża kręci w innych kobietach, co mu się podoba, co podziwia. W miarę możliwości staram się sprostać jego oczekiwaniom.

mieć taką kobietę to... fiu fiu :P
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:32   

Hannibal napisał/a:
czyli jednak emocjonalnie "trochę" zdradziłyście swych partnerów :P
no i coś się stało? uczciwie o tym powiedzieliście i wszyscy są happy :)


Nie popadajmy w przesadę. Zdrada na poziomie pragnień i uczuć się nie liczy. Nie mam wpływu na to, że czuję pożądanie. Mam jedynie wpływ na to, co z nim robię. I to staram się kontrolować.

A Ty co, Hannibal? Nic nie czujesz, gdy atrakcyjna kobieta Cię adoruje lub wręcz wprost proponuje wspólną konsumpcję. Nie wyobrażasz sobie, co by było gdyby? Nie marzysz, jakby to było "zjeść poza domem" ? :D Nie wierzę!!
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:39   

Hannibal.Nie możemy się czarować i mysleć,że tylko my (małżeństwo jedno) istnieje na ziemi i nie ma żadnych innych kobiet,ani mężczyzn.Oni są wokół nas.I nie myslę wcale ,ze jestem najpiękniejszą kobietą na ziemi i mąż nie jest w stanie spojrzeć na inną kobietę,bo ma klapki na oczach i widzi tylko mnie i na odwrót - takie postrzeganie jest chore.

Ja też podobnie jak Yo_ga wiem,co się podoba męzowi w innych kobietach,a On wie,co mnie się podoba w innych facetach,ale kochać kocham tylko Jego :) ,właśnie dlatego (między innymi),ze mogę z Nim porozmawiać o wszystkim co mnie gryzie :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:41   

Yo_ga79 napisał/a:
A Ty co, Hannibal? Nic nie czujesz, gdy atrakcyjna kobieta Cię adoruje lub wręcz wprost proponuje wspólną konsumpcję. Nie wyobrażasz sobie, co by było gdyby? Nie marzysz, jakby to było "zjeść poza domem" ? :D Nie wierzę!!

mnie kobiety nie adorują :]
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:44   

Hannibal napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Wiem, co mojego Męża kręci w innych kobietach, co mu się podoba, co podziwia. W miarę możliwości staram się sprostać jego oczekiwaniom.

mieć taką kobietę to... fiu fiu :P


To nic takiego. To anturalne, że jeśli chcę Mu się podobać do końca życia musze się postarać. I muszę nauczyć się tak motywować Męża, żeby on starał się zmieniać na lepsze dla mnie.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:45   

Hannibal napisał/a:

mnie kobiety nie adorują :]

Ale np. gdyby na jakiejś imprezce usiadła Tobie na kolanach taka Doda,czy Beyonce :] i oczywiscie pokręciła swoim jędrnym tyłeczkiem-czy nic byś nie poczuł? :P :]
Ostatnio zmieniony przez Iga Pią Lut 27, 2009 10:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:47   

Iga napisał/a:
Hannibal napisał/a:

mnie kobiety nie adorują :]

Ale np. gdyby na jakiejś imprezce usiadła Tobie na kolanach taka Doda,czy Beyonce :] -czy nic byś nie poczuł? :P :]


No własnie, Hannibal odpowiedz!! :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:49   

no oczywiście, że tak, ale raczej byłby to czysty pociąg fizyczny; nic więcej
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:52   

No to właśnie o ten pociąg fizyczny się rozchodzi :)
Nie jesteśmy z drewna i odczuwamy emocje.
Cały wic polega na tym,zeby nie przekroczyć pewnych granic :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:56   

Iga napisał/a:
Cały wic polega na tym,zeby nie przekroczyć pewnych granic :)

ja tam mogę przekraczać, bo jestem singlem :]
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 10:59   

Hannibal napisał/a:

ja tam mogę przekraczać, bo jestem singlem :]

No to tyle dobrze :]
Jak już przestaniesz być singlem,to wtedy zobaczysz jak to jest starać się nie przekraczać granic ,jak to jest bronić się rekami i nogami żeby nie ulec pokusom :]
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 11:05   

Iga napisał/a:
Jak już przestaniesz być singlem,to wtedy zobaczysz jak to jest starać się nie przekraczać granic ,jak to jest bronić się rekami i nogami żeby nie ulec pokusom :]

dla mnie nie będzie problemem nie uleganie pokusom, bo jestem osobnikiem mocno "astatystycznym" i mój mózg pracuje inaczej niż średnia statystyczna :]
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 11:11   

Powiem Ci jedno.Gdyby mój Mąż powiedział mi,ze w życiu by mnie nie zdradził,to nie uwierzyłabym Jemu w takie słowa.
Bo on na "sucho" nie jest w stanie stwierdzić,co by zrobił gdyby...
Mówimy sobie,że gdybyśmy się kiedyś znaleźli w takiej sytuacji,to mamy się pilnować,mamy wytyczone granice.Bo, Hanni ,ja nie wierzę,że On nigdy nie znajdzie się w takiej sytuacji ,kiedy bedzie musiał wybrać.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 11:15   

Hannibal napisał/a:
Iga napisał/a:
Jak już przestaniesz być singlem,to wtedy zobaczysz jak to jest starać się nie przekraczać granic ,jak to jest bronić się rekami i nogami żeby nie ulec pokusom :]

dla mnie nie będzie problemem nie uleganie pokusom, bo jestem osobnikiem mocno "astatystycznym" i mój mózg pracuje inaczej niż średnia statystyczna :]


Nam z Igą też mózgi pracują dobrze, tylko, że tu nie o mózg chodzi, ale o pożądanie, emocje, hormony itp :P

Taki spryciarz jesteś, bo jak mówisz jesteś singlem i na razie "hulaj dusza piekła nie ma". :P Ale zobaczysz jeszcze... przyjdzie czas, że poznasz to uczucie, gdy ciało chętne aż do "obcych" rąk lgnie, a rozumek mówi: "stop, idź do domu". :D :D :D
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 11:17   

Yo_ga79 napisał/a:
... a rozumek mówi: "stop, idź do domu". :D :D :D

:hah: :what: :hah:
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 11:18   

Yo_ga79 napisał/a:

Nam z Igą też mózgi pracują dobrze...

I to na pełnych obrotach -aż się "zwoje przegrzewają" ,aż "iskrzy" :hah: :what:
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 12:05   

Yo_ga.Ty też masz coś takiego,ze kiedy idziesz do swoich koleżanek,to one "chowają" swojego męża przed Tobą? :hah:
Ja mam kilka takich znajomych i 3 z nich ,kiedy przychodzę,to "ulokowujemy" się w innym pokoju ,a mąż zamykany jest w tym, co siedział -najczęsciej siedzi przed komputerem :o :hah:
Dla mnie to śmieszne.Mój mąż zawsze uczestniczy w naszych rozmowach.No chyba,ze mamy "swoje sprawy",to wtedy spotykamy się innym razem -sama na sam,ale nigdy tak ,zebym chowała swojego męża przed znajomymi :hah: Czy takie chowanie w ogóle ma sens? :hah:
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 12:41   

Yo_ga79 napisał/a:
Taki spryciarz jesteś, bo jak mówisz jesteś singlem i na razie "hulaj dusza piekła nie ma". :P Ale zobaczysz jeszcze... przyjdzie czas, że poznasz to uczucie, gdy ciało chętne aż do "obcych" rąk lgnie, a rozumek mówi: "stop, idź do domu". :D :D :D

mówiłem, że mógłbym hulać, ale nie hulam ;)
wiesz, ja mogę mówić na dzień dzisiejszy jak jest, a co będzie za 10, 20 lat to nikt nie wie.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 12:57   

Dużo na powyższe tematy można napotkać w skończonym arcydziele - "Eyes Wide Shut" Kubricka. Żałuję, że ostatnio kompletnie brak mi czasu na pisanie postów.

Tomek
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 13:10   

Teraz "przeróbmy" temat zazdrości (tylko tak całkiem szczerze,bez owijania w bawelnę :] ) .
Co o niej sądzicie?
Czy Waszym zdaniem jest tak jak śpiewa Violetta Villas ;" nie ma miłości bez zazdrości ...lalala" ?
Czy zazdrość ,to niezdrowe uczucie,którego nie powinno w Związku Małżeńskim być ?
:) :D
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 14:13   

Iga napisał/a:
...Teraz "przeróbmy" temat zazdrości...
Eee tam! 8) Zazdrosc to w sumie "nudna jest"
Ale o waszej "chcicy" bardzo milo sie czyta!!! 8) :roll: :P :P :P :P
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 14:26   

grizzly napisał/a:

Ale o waszej "chcicy" ...
.

To nie tak jak myslisz :]
Mogę sobie pomyśleć,ale nie chcę tego robić -a to jest różnica i to wielka 8)
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 14:46   

Iga napisał/a:
grizzly napisał/a:
Ale o waszej "chcicy" ...
.

To nie tak jak myslisz :]
Mogę sobie pomyśleć,ale nie chcę tego robić -a to jest różnica i to wielka 8)


Dobrze, ze ja sie na tym nieznam :P :P :P
.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:34   

Iga napisał/a:
...To nie tak jak myslisz...8)

No wlasnie Co ja mysle?
Ano mysle, ze "romanse", zaplatanych w ciasne "wiezy"
instytucji tzw. "malzenskiej", to nie "bezprawie"
tylko PRZYWILEJ!!!! 8)

To tak jak z wakacjami spedzanymi w "The Aloha State":
som tacy(to nie grzech) co MUSZA spedzac czas w "cham-burku":roll:
i Tacy co maja "przywileje" wylegiwac sie na "Waikiki Beach" 8) :P

Realnie i faktycznie!!! jak w "MATRIX 90/10" 8) :what: :hah:
.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:38   

Iga napisał/a:
Yo_ga.Ty też masz coś takiego,ze kiedy idziesz do swoich koleżanek,to one "chowają" swojego męża przed Tobą? :hah:
Ja mam kilka takich znajomych i 3 z nich ,kiedy przychodzę,to "ulokowujemy" się w innym pokoju ,a mąż zamykany jest w tym, co siedział -najczęsciej siedzi przed komputerem :o :hah:
Dla mnie to śmieszne.Mój mąż zawsze uczestniczy w naszych rozmowach.No chyba,ze mamy "swoje sprawy",to wtedy spotykamy się innym razem -sama na sam,ale nigdy tak ,zebym chowała swojego męża przed znajomymi :hah: Czy takie chowanie w ogóle ma sens? :hah:


Sensu nie ma. Jeśli Mąż chce brać udział w dyskusji z moimi koleżankami - bierze. Jest facetem, który dość dobrze rozumie kobiety i łatwo mu zaskarbić sobie nasze kobiece zaufanie i uwagę. Druga sprawa, że kiedy tematy schodzą na "bardzo kobiece sprawy" wychodzi do kuchni zrobić nam nowe drinki. Nie każdy facet lubi słuchać o PMS-ie :D

Nie, nikt nigdy nie chował przede mną męża. Ale sądzę, że to dlatego, że moje koleżanki to w większości bardzo atrakcyjne i pewne siebie kobitki w długich stabilnych związkach. Nie mają czego się bać. Inna sprawa, że ja zawsze pilnuję, żeby dostosować ogólny wygląd do okazji. Jeśli np. idę do koleżanki, która 4 mieś, temu urodziła dziecko, czuje się teraz kiepsko, mniej atrakcyjnie, zostało jej kilka kilo po ciąży, nie może np. jeszcze kochać się z mężem (bo ją boli) - nie nakładam podkreślającej kształty sukienki o nieprzyzwoitej długości, tylko proste spodnie i w miarę zabudowany top. Staram się wyglądać elegancko i szykownie, ale bez pokazywania ciała. Co mi z tego przyjdzie, że przyjaciółka będzie się czuła przy mnie brzydka, a jej mąż będzie strzelał oczami w moją stronę. To niczemu nie służy. A przecież zależy mi żeby mnie jeszcze kiedyś zaprosili do swojego domu. :D :D
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:39   

Yo_ga79 napisał/a:
tu nie o mózg chodzi, ale o pożądanie, emocje, hormony itp :P


Rozumiem, o co Tobie chodzi, dobrze pamiętam te wątpliwości, dylematy, fantazje, etc. Podam więc własny przykład. Przez 14 lat nieświadomie tworzyłam toksyczny związek z moim pierwszym mężem (5 lat znajomości + 9 lat małżeństwa). Wyszłam za mąż jak dla mnie zbyt wcześnie (24 lata), nie byłam wówczas jeszcze emocjonalnie dojrzała, miałam też nieodciętą chorą pępowinę z rodzicami. Pobraliśmy się z miłości, ale z perspektywy lat wiem, że było w tej miłości dużo idealizacji, nadziei i potrzeby zaspokojenia niezaspokojonych w dzieciństwie potrzeb. Każde z nas miało własne nierozwiązane problemy z przeszłości i dużo oczekiwań wobec partnera. Byliśmy doskonałym przykładem "przyciągających się przeciwiństw". Prawda jest jednak taka, że przeciwieństwa przyciągają się jedynie na początku. Z biegiem lat fascynacja odmiennością partnera maleje i nagle okazuje się, że bez wspólnych poglądów na podstawowe sprawy, bez wspólnych wartości, planów i zainteresowań nie da się zbudować trwały, zdrowy Związek. Nas różniło dosłownie wszystko. Na początku każde z nas myślało, że partner się "zmieni", że "dojrzeje" do akceptacji poglądów i zainteresowań drugiego. Ale z biegiem lat kłótnie się nasilały, a odległość emocjonalna między nami tylko się zwiększała. Na dodatek utrwaliliśmy w związku relację rodzic-dziecko.

Pamiętam, jak w tamtym okresie zwracałam uwagę na innych mężczyzn, fantazjowałam na ich temat, "niewinnie" flirtowałam i zaprzeczałam, że to robię. (Nieświadomie) rozkochiwałam w sobie na odległość, wiedząc, że przecież i tak nie "zdradzę" męża, bo realnie nie byłoby takiej możliwości. Desperacko potrzebowałam akceptacji i możliwości poczucia się kobietą (mąż często umniejszał moją kobiecość, wyśmiewał namiętność, krytykował nawet za subtelne użycie perfum, makijażu czy włożenie ładnej sukienki, zamiast dżinsów). Pamiętam, jak rozmyślałam o tym, jak by to było z kimś innym, czy potrafiłabym się oprzec, etc...

Dobrze wiem, dlaczego JA miałam tego rodzaju myśli. Brakowało mi prawdziwej emocjonalnej bliskości z mężem, ciepła, czułości (dobry seks to jeszcze nie wszystko), wspólnych zainteresowań i marzeń. Na wszystko miał odpowiedź "nie", wszystko krytykował, tak jak kiedyś robili to moi rodzice. Słyszałam często słynne: "Nikt inny by z Tobą nie wytrzymał! Jesteś złym człowiekiem!" Sama zaczęłam coraz częściej krzyczeć: "Nienawidzę cię!" To musiało boleć i oddalać nas od siebie.

Decyzja o rozstaniu była najlepszą decyzją w naszym przypadku. Ale nie stworzyłabym teraz z Tomkiem udanego Związku, gdybym wcześniej nie przeanalizowała gruntownie poprzedniego małżeństwa i prawdziwych przyczyn jego niepowodzenia. Co do innych mężczyzn, to od chwili poznania Tomka w moim umyśle nie ma miejsca dla żadnego innego. Owszem, potrafię stwierdzić np., że Hugh Jackman jest bardzo atrakcyjnym mężczyzną, ale nie śni mi się seks z Wolverine, tylko kochanie się z Tomkiem :) Mamy podobne poglądy, wartości, marzenia, pasje i dzięki temu czujemy ze sobą ogromną więź. Cenimy i zwracamy uwagę na pozornie nieistotne drobnostki, dbamy o nie. Mówimy o uczuciach, dosłownie o wszystkim. Wspólnie się wkurzamy i cieszymy. Przekłada się to również na namiętność. Mamy podobne temperamenty i potrzeby, ktore wiemy jak wzajemnie zaspokoić. Czujemy się SPEŁNIENI, a więc myśli "jak by to było, gdyby ten/ta mnie uwodził/a" nie pojawiają się w ogóle. Wiem też, jakbym teraz zareagowała, gdyby pojawił się jakiś olśniewający pan - zareagowałabym zupełnie normalnie, spokojnie, potraktowałabym go jak każdego innego człowieka. Dawniej wiem, że bardzo by mi zależało na tym, by sprawić na kimś takim wrażenie (nawet negatywne), by tylko zostać zauważoną.

Ponieważ wcześniej już udało mi się odbudować poczucie własnej wartości i obdarzyć siebie należną akceptacją, to nie szukałam tego u Tomka (tak jak to było w przypadku byłego męża). Mogłam kochać Go za to, kim jest, jakie posiada cechy, a nie za to, jak ja się przy Nim czuje. Mogłam kochać JEGO, a nie obraz MNIE u Jego boku. Dla mnie jest to wazna różnica.

Marishka
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:41   

Rozumiem M., że w Twoim przypadku tak było. Fajnie, ze jesteś tego świadoma i otwarcie o tym opowiadzasz. Ale to przecież nie znaczy, że w moim związku jest podobnie, jak w Twoim pierwszym. Bo nie jest.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:52   

Yo_ga79 napisał/a:
Ale to przecież nie znaczy, że w moim związku jest podobnie, jak w Twoim pierwszym. Bo nie jest.


Yo_ga, nie musisz przybierać pozycji defensywnej i tłumaczyć się, ponieważ wyraźnie pisałam o SOBIE. Uważam, że wiele moich przeżyć doskonale ilustruje pewne mechanizmy, dlatego wolę odwoływać się do własnego doświadczenia by pokazać pewne powiązania. Nie sugeruję, że każdym rządzą dokładnie takie same mechanizmy, ale dobrze jest wiedzieć o różnych możliwościach, by móc je przeanalizować, porównać, przyjąć lub odrzucić.

Marishka
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:55   

Iga napisał/a:
Teraz "przeróbmy" temat zazdrości (tylko tak całkiem szczerze,bez owijania w bawelnę :] ) .
Co o niej sądzicie?
Czy Waszym zdaniem jest tak jak śpiewa Violetta Villas ;" nie ma miłości bez zazdrości ...lalala" ?
Czy zazdrość ,to niezdrowe uczucie,którego nie powinno w Związku Małżeńskim być ?
:) :D


Ja myślę, że jak z każdym uczuciem - nie powinniśmy się zastanawiać, "czy powinno być, czy nie". Uczucia mają to do siebie, że mamy nad nimi średnią kontrolę i tylko możemy pokierować tym, jak na to uczucie reagujemy, co z nim robimy. Może lepiej zastanowić się, co mówi nam obecna w nas zazdrość o partnera, jaką wartość dla nas niesie o nas samych i o naszym związku.

Otóż w moim przypadku zazdrość jest obecna, ale w umiarkowanym nasileniu. Wynika z tego, że Mój Mąż jest wartościowym człowiekiem i oczywiste jest, ze chcę go mieć "tylko dla siebie". Ale oczywiście nie ma to przełożenia na konkretnie działania (zaranianie czegokolwiek albo nadmierną kontrolę). Duża zazdrość o partnera moim zdaniem może wynikać z poczucia dysproporcji pomiedzy sobą a nim. Dysproporcji na naszą niekorzyść. Jeśli widzimy, że nasz partner jest atrakcyjniejszy niż my, inteligentniejszy, zaradniejszy, ciekawszy towarzysko może rodzić to kompleksy i poczucie" że musze chronić go przed innymi kobietami, żeby się nie zorientował, że tak naprawdę może mieć lepszą" . Upraszczam i trywializuję trochę, ale myśłę, ze to oddaje istotę rzeczy.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 15:59   

M i T napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
Ale to przecież nie znaczy, że w moim związku jest podobnie, jak w Twoim pierwszym. Bo nie jest.


Yo_ga, nie musisz przybierać pozycji defensywnej i tłumaczyć się, ponieważ wyraźnie pisałam o SOBIE. Uważam, że wiele moich przeżyć doskonale ilustruje pewne mechanizmy, dlatego wolę odwoływać się do własnego doświadczenia by pokazać pewne powiązania. Nie sugeruję, że każdym rządzą dokładnie takie same mechanizmy, ale dobrze jest wiedzieć o różnych możliwościach, by móc je przeanalizować, porównać, przyjąć lub odrzucić.

Marishka


Widzę te mechanizmy i są one dla mnie przerażające.... Gdyby nie rozmowy na tym forum, nie miałabym pojęcia, że one istnieją.... :D Dzięki Twoim doświadczeniom widzę, jak dobrze i litościwie mnie potraktowało życie. O większości przyktych i trudnych rzeczy tu poruszanych mogę tylko teoretyzować. Tym bardziej - dobrze posłuchać praktyka. Za to dziękuję.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 16:02   

Yo_ga79 napisał/a:
Duża zazdrość o partnera moim zdaniem może wynikać z poczucia dysproporcji pomiedzy sobą a nim. Dysproporcji na naszą niekorzyść. Jeśli widzimy, że nasz partner jest atrakcyjniejszy niż my, inteligentniejszy, zaradniejszy, ciekawszy towarzysko może rodzić to kompleksy i poczucie" że musze chronić go przed innymi kobietami, żeby się nie zorientował, że tak naprawdę może mieć lepszą" .


Zgadzam się. Zauważ, jak pięknie łączy się to z tematem tego wątku - niskie poczucie własnej wartości sprzyja odczuwaniu zazdrości.

M
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 16:31   

Yo_ga79 napisał/a:
...Duża zazdrość o partnera moim zdaniem może wynikać z poczucia dysproporcji pomiedzy sobą a nim. Dysproporcji na naszą niekorzyść...


W tym aspekcie, zazdrosc "robi" pozytywna robote,
mianowicie daje jasne sygnaly, zeby "zabiegac"
o wzgledy tego "lepszego" 8) :what: :hah:

Niestety czesto "ekspresja" zazdrosci u "miernotki"
doprowadza do "sromotki" 8) :what: :hah:

Tak wiec jak "plankton" ma okazje na
"czynnosci prokreacyjne" z "ELITA" to powinien
"uwazac co robi" bo puzniej musi "robic jak uwaza" 8) ;D :what: :hah:
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 18:37   

Powiem moi drodzy tak;
Myslę,ze "odwaliliśmy" kawał dobrej roboty.Kazdy napisał coś od siebie i to jest piękne :) Kazdy może też coś sobie wybrać,przyjrzeć się czemus itd.
Myslę również,że to że czasem sobie coś "pomyślimy" (oczywiscie w moim przypadku to nie jest codziennie i w każdej chwili) może znaczyć ,ze się w Związku Małżeńskim dzieje źle,ale nie musi.
Nie nalezy generalizować,bo każda/każdy z nas ma również różny temperament-a nikt nie bierze tego pod uwagę-jeden jest bardziej spokojny,drugi bardziej przypomina "kozę" :)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 18:50   

Yo_ga79 napisał/a:

Nie, nikt nigdy nie chował przede mną męża. Ale sądzę, że to dlatego, że moje koleżanki to w większości bardzo atrakcyjne i pewne siebie kobitki w długich stabilnych związkach. Nie mają czego się bać. Inna sprawa, że ja zawsze pilnuję, żeby dostosować ogólny wygląd do okazji.

Tylko nie pomysl,ze ja chodzę do znajomych w "sukniach bez pleców" :hah:
Po prostu są takie kobiety,które wolą trzymać swoich mężów z daleka od swoich kolezanek (to nie chodzi tylko o mnie) i są takie,które chętnie się "zgadzają",aby mąż brał udział w dyskusji.Inna zprawa ,kiedy męża nie interesuje "babskie gadanie"
:)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 18:52   

grizzly napisał/a:

som tacy(to nie grzech) co MUSZA spedzac czas w "cham-burku":roll:

.

Ciekawe czy takie wczasy są bardzo kosztowne :]
 
 
Nelka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 05 Mar 2006
Posty: 253
Skąd: Częstochowa
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 21:44   

Iga napisał/a:
Ja powiem tak.
Marishka uświadomiła mi kiedyś,że odczuwanie uczucia nienawiści nie jest złem tak jak to staraja się nam wpoic np. ksiądz/przedstawiciel innych religii/rodzice itd.
Nienawiść tak samo istnieje jak i Miłość.I chocbyśmy nie wiem jak się jej wypierali,to ona i tak istnieje.Skończmy sie wreszcie bać odczuwania nienawisci .Nie można kochac kogoś, kto nam wyrządza krzywdę ,można sobie jedynie wmówić,ze nie odczuwamy nienawiści,ale ta nienawiść i tak gdzieś tkwi głęboko w nas .

Nie mogę sie z tym zgodzić. Uważam, ze nienawiść jest niszczącą siłą.
Nie mówię, że trzeba kochac osoby, które nas krzywdzą, ale równocześnie nie mozna trwać w nienawiści i myśleć o kimś źle. Każda zła myśl obraca sie przeciw temu, kto źle myśli.
Jeśli ktoś mnie skrzywdzi, zastanawiam się nad przyczynami i jestem dla tego kogoś neutralna. Przyjaźni ani koleżeństwa być nie może ale nie trwam w uczuciu nienawiści. Po prostu omijam dużym łukiem.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 21:58   

Nelka.W sumie to nikt Tobie nie każe się z tym zgadzać.
Ja też się nie zgadzałam,ale w końcu musiałam przyznać Marishce rację,bo dotarły do mojej świadomosci pewne fakty.Nikt nie mówi też o trwaniu w nienawisci,o knuciu jakichś zemst (bo padło również to słowo w wątku).
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 22:13   

Jak to jest.Wszyscy wzbraniaja się przez uczuciem nienawisci,ale kiedy słyszy się np. w TV,że w końcu złapano seryjnego morderce,który zabił w bestialski sposób parę osób.
Że w beczkach znaleziono zwłoki noworodków, zamordowanych przez rodziców,że złapano konkubenta jakiejś "baby",który zabił jej dziecko ,bo płacz mu przeszkadzał,to co czujemy? Miłość? Wybaczamy z miejsca?
Lubimy? Jednoczymy się z mordercą? Może przytulilibyscie tego kogoś? Moze udzielilibyscie mu z miejsca wsparcia psychicznego,bo na pewno jest mu źle?
To bardzo skrajne przykłady,ale one pokazują,że oczucie nienawisci jest i nie ma co się go wypierać.Jestem ciekawa,czy gdyby trafił taki morderca w rece tych,którzy mówią,ze uczucia nienawisci lepiej nie odczuwać ,to byłoby mu tak dobrze,czy również wyrządzilibyście w odwecie jemu krzywdę.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 22:20   

Nelka napisał/a:
Uważam, ze nienawiść jest niszczącą siłą.


Owszem, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy jest NIEUŚWIADOMIONA, wyparta, odrzucona. Uświadomiona i skierowana pod właściwym adresm traci swoją niszczycielską moc.

Chyba nadszedł czas by założyć na ten temat osobny wątek w dziale Sfera Psychiczna. Zapraszam do dyskusji:

http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=15824

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pią Lut 27, 2009 22:32, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 22:24   

Iga napisał/a:
...czy również wyrządzilibyście w odwecie jemu krzywdę...

Zab za zab, a nie za "proteze"(i jeszcze moze bez COREGA TABS) :roll: :hah:
.
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 22:44   

Yo_ga79 : "Przecież większości panów podoba się Doda, a przecież zadna z nas nie chciałaby wyglądać jak ona Smile Warto poszukać własnych kanonów piękna Smile"
heh moim tez nie jest doda :D i sztuczna czy nie to w sumie glownie mi przeszkadza w niej to ze nie ma w sobie klasy, kobiecego wdzieku,uroku...jest tandetna cala swoja postawa gestykulacja mowa itd. Moj kanon piekna to Adriana Lima.jest boska :]
no i zgadzam sie z Toba ze nie warto tak mocno ingerowac w nature chociaz niektorym to sluzy.tipsow nie nosze ... sama nie wiem czemu. na solarke nie chodze bo nie zdrowa aczkolwiek moze sie przejde-w sumie to opalenizna -nic nie zmieniasz w naturze urody poki sie na kurczaczka nie smazysz 8) wlosow nie farbuje bo jeszcze jestem mloda nie mam siwych a farbowanie niszczy wlosy ;)

Iga - Oczywiście,że faceci to wzrokowcy,ale na małżonkę i tak wybiorą sobie tę (jak napisałaś) atrakcyjną inaczej,czyli tę "Zośkę" z warzywniaka,która potrafi ugotować,wyprać,posprzatać,zadbać o to,zeby mężuś miał czyste ,wyprasowane skarpetki itd. Smile
racja racja !! wiekszosc facetow takich jest ( moj brat np ;/) no ale ja takiego nie szukam , takiego na latwizne idacego wyzyskiwacza. ale sa kobiety ktorym to pasuje i tak sie spelniaja. ale nie wszyscy faceci tacy sa - mam taka przynajmniej nadzieje :roll:
Ostatnio zmieniony przez Abhilasha Pią Lut 27, 2009 22:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 22:46   

Nie chodzi o to, żeby seryjnych morderców wypuszczać na wolność i litować się nad ich ciężkim dzieciństwem. Przestępca, psychopata, powinien ponieść karę za swoje czyny, nawet, jeżeli jego mózg psychopaty nie odczuwa skruchy i w ogóle nie rozumie zła, które czynił. Jeżeli nie rokuje na poprawę powinien być przymusowo izolowany od społeczeństwa do końca życia. Ale nie wolno mścić się nad nim, nie wolno ich w świetle prawa, w naszym imieniu żywcem gotować na krześle elektrycznym albo przerywać kręgów szyjnych z pomocą zawieszania na sznurku.
Jest taka książka Govina de Beckera - Dar strachu.
Bardzo ciekawa książka, polecam.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:08   

Panie Witoldzie jestem podobnego zdania.
Słyszałam jednak takie teksty po usłyszeniu takich wiadomości :"jak bym go dorwał,to bym mu zrobił to samo" -czy cos w tym stylu,a potem taki jeden z drugim mówią,ze nienawiści lepiej nie odczuwać, jeno wszechogarniającą miłość ,chocby nawet jej tak naprawdę nie odczuwano :o 8)
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:15   

a tak odnosnie zdrad... to czy ludzie wogole sa monogamistami? sama nie wiem. ponoc nie :x
faceci czesciej zdradzaja moze tez miedzy innymi bo starszemu latwiej wyrwac mlodsza(niz starszej kobiecie mlodszego) wiec korzysta.szczerze to ja nie uwierze tu ŻADNEJ KOBIECIE ktora mi powie ze nie zdradzilaby meza jakby sie nadazyla okazja...impreza alkohol wyjazd sluzbowy a tu podrywa przystojniak mlody umiesniony meski testosteron czule slowka a Wy Kobietki byscie niewzruszone tak staly i nie reagowaly.JAAAAASNE.... :D
oczywiscie nie pochwalam zdrad, ale mysle ze taka niestety nasza natura ;/
nie tylko mezczyzn
pozatym kobiety nie musza rodzic dzieci - to wybor kazdej z Nas, rowniez tego jak po ciazy sie wyglada kazda jest swiadoma.ja rodzic nie bede. nie widze takiej potrzeby no i tyle.
Ostatnio zmieniony przez Abhilasha Sob Lut 28, 2009 00:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:23   

Abhilasha napisał/a:
szczerze to ja nie uwierze tu ŻADNEJ KOBIECIE ktora mi powie ze nie zdradzilaby meza jakby sie nadazyla okazja...impreza alkohol wyjazd sluzbowy a tu podrywa przystojniak mlody umiesniony meski testosteron czule slowka a Wy Kobietki byscie niewzruszone tak staly i nie reagowaly.JAAAAASNE.... :D


Abhilasha, na tej samej zasadzie mogłabyś powiedzieć, że nie uwierzysz, że przy nadarzającej się okazji żadna z nas by nie ukradła, albo że nie zabiłaby gdyby się mocno wściekła.

A jednak nie kradniemy i nie mordujemy przy każdej nadarzającej się okazji. Podobnie jest ze zdradą. Jeden/jedna zdradzi, drugi/druga nie. Ważne by próbować zrozumieć mechanizmy popychające jednych do zdrady/morderstwa/kradzieży i powstrzymujące innych przed tymi samymi czynnościami.

Marishka
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:33   

Innymi slowy, gdy spotkasz "faceta"
ktory "zatruje" Twoje zycie "feromonem"
grizzly alleluja nareszcie znalazlam odpowiedz dzieki Twoim slowom na pewiem "absurd " w moim zyciu . jestes genialny :]
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:35   

M nie wydaje mi sie aby w naturze czlowieka byla naturalnie zakodowana chec mordowania przy okazji.a kradziez jest karalna zdrada "nie" :]
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:36   

Abhilasha napisał/a:
szczerze to ja nie uwierze tu ŻADNEJ KOBIECIE ktora mi powie ze nie zdradzilaby meza jakby sie nadazyla okazja...impreza alkohol wyjazd sluzbowy a tu podrywa przystojniak mlody umiesniony meski testosteron czule slowka a Wy Kobietki byscie niewzruszone tak staly i nie reagowaly.JAAAAASNE.... :D

Oczywiście nie musisz brać niczego na wiarę.
Ja jestem 11 i pół roku mężatką i Męża nie zdradziłam :) :) :)
Mam swoje zasady,które wynikają z moich uczuć.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:40   

Abhilasha napisał/a:
oczywiscie nie pochwalam zdrad, ale mysle ze taka niestety nasza natura ;/


A ja widzę w tym wszystkim wielką rolę odpowiedzialności. Mówienie o "naturze" w tym przypadku kojarzy mi się z przerzucaniem odpowiedzialności za własne czyny i decyzje na inne osoby lub okoliczności ("ona mnie uwiodła", "pech tak chciał", "nic nie mogłam na to poradzić", "mój penis żyje własnym życiem", etc.). W ten sposób niby zabezpieczamy się, "to nie ja, to on/a!" a jednocześnie okazujemy kompletny brak własnej woli, brak kontroli nad własnym życiem i decyzjami.

Owszem, odpowiedzialność może przerażać, ale daje też wolnośc (aczkolwiek może to zabrzmieć dziwnie). Daje poczucie, że to my świadomie kształtujemy swoje życie tak, jak chcemy. Dla mnie świadomośc tego, że to JA decyduję o swoim ciele, a nie "zbieg okoliczności", czy jakiś "młody umięśniony przystojniak", jest piękna!

Marishka
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Pią Lut 27, 2009 23:58   

jakie "czyny" jaka "odpowiedzialnosc" ? z takiego rozumowania wynika ze sex to jest cos zlego.jesli juz sie zdradzi a ta drugą osobę to niszczy czy krzywdzi uwazam ze lepiej wtedy odejsc...dla mnie to oznaka ze sie nie jest dopasowanym do siebie.jesli czujemy pociag silniejszy do kogos innego to znaczy ze to nie jest "to". tak samo jak ludzie sie nie dogaduja do konca i probuja sie "dotrzec" ...
nie pochwalam zdrad bo wiem ze wiekszosc ludzi ona krzywdzi a wyzadzanie krzywdy innym mi sie nie podoba rzecz jasna.
ale uwazam tez jednoczesnie ze to cos "naturalnego" i ogolnie nie dziwie sie zdradom nie bulwersuje sie nimi...jak sie nie potrafi zrozumiec i wybaczyc to baj baj-inne oczekiwania itd , po co sie meczyc i zyc w toksycznym zwiazku.
zreszta dla mnie tysiace razy gorsza jest zdrada emocjonalna niz cielesna.
Ostatnio zmieniony przez Abhilasha Sob Lut 28, 2009 00:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:04   

Abhilasha napisał/a:

zreszta dla mnie tysiace razy gorsza jest zdrada emocjonalna niz cielesna

Ja natomiast w przeciwieństwie do niektórych z Was, nie dzielę zdrady na zdradę cielesną i emocjonalną.Zdrada dla mnie ,jest zdradą.Żeby pozwolić siebie dotknąć obcemu mężczyźnie, to też potrzebne są emocje-przecież nie robiłabym tego bezmyślnie,tak dla sportu-nie byłam taka ,nie jestem i nie będę.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:07   

Abhilasha napisał/a:
z takiego rozumowania wynika ze sex to jest cos zlego.


Myślałam, że mówimy zdradzie.

M

P.S. Seks to również odpowiedzialność.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:15   

Abhilasha napisał/a:

zreszta dla mnie tysiace razy gorsza jest zdrada emocjonalna niz cielesna.


Między innymi z takiego rozumowania wzięło się, jakże znane nam zdanie ;"kochanie, to nie tak jak myslisz" :)
A dalej możemy improwizować;
"kotku,przecież wiesz,że ty jesteś dla mnie najważniejszy i tylko ciebie kocham,tylko z tobą chce być.Tamto nic dla mnie nie znaczy-to tylko sex".
Można wymyslać tyle takich tekstów ile wlezie-wystarczy miec bujną wyobraźnię :what:
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:15   

dla mnie sex dla sportu to sex bez pociagu fizycznego np dla kasy albo bo sie ma chcice i sie zalicza kogo popadnie nawet jesli nas ten ktos nie pociaga fizycznie no ale "jakos " moze nas zaspokoic swoimi "umiejetnosciami"
sex gdzie jest przyciaganie fizyczne, pozadanie, mieszanka wybuchowa koktajlu feromonow to namietnosc
a jesli do tego dochodza uczucia to kochanie sie.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:20   

Abhilasha napisał/a:
dla mnie sex dla sportu to sex bez pociagu fizycznego np dla kasy......


Wiem,że coś takiego istnieje,bo kiedy jadę "expresówką" ,to widzę "zamszowe dziewczynki" stojące na wjeździe do lasku ,ale na Boga! nie w zdrowym Związku Małżeńskim! :o :o :o
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 00:25   

Między innymi z takiego rozumowania wzięło się, jakże znane nam zdanie ;"kochanie, to nie tak jak myslisz" Smile
A dalej możemy improwizować;
"kotku,przecież wiesz,że ty jesteś dla mnie najważniejszy i tylko ciebie kocham,tylko z tobą chce być.Tamto nic dla mnie nie znaczy-to tylko sex".
Można wymyslać tyle takich tekstów ile wlezie-wystarczy miec bujną wyobraźnię Wtf

ludzie rozumuja roznie.w tym wypadku nie uwazam aby ktorakolwiek ze stron miala "gorsze" rozumowanie.po prostu inne.kazdy ma inne wartosci i poki one nie krzywdza innych to chyba jest ok ;)


"Myślałam, że mówimy zdradzie. "
a ja odnioslam wrazenie ze wlasnie sex jest podstawa tej zdrady z Waszego punktu widzenia ;)

ale wiecie sa pary gdzie nie kryja sie ze "zdradami" bo dla nich sex z inna osoba to nie jest zdrada.wszystko zalezy jakie ma sie oczekiwanie wzgledem siebie.
dla mnie taka zdrada pt "the end" to zdrada emocjonalna.bo wyrzucic z serca kogos czasami nie mozna a z lozka tak
;D
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 12:04   

M i T napisał/a:


P.S. Seks to również odpowiedzialność.


Zgadzam się! Dlatego trzeba bardzo uważać, bo to co dla nas jest przygodą miłosną, chwilowym uniesieniem, namiętnością, dla drugiej strony może być prawdziwym uczuciem. Ktoś po prostu może się w nas zakochać i potem cierpieć, gdy usłyszy: "było miło Kotku, ale teraz wracam do męża. Zadzwonię, jak będę mieć ochotę następnym razem". Zasadniczo jestem zdania, że warto szanować uczucia innych osób, nawet tych z którymi los zetknie nas tylko przelotnie.

Sfera seksulana jest dla większości ludzi bardzo ważna. Ma duży wpływ na naszą ogólną samoocenę, spojrzenie na siebie. Dlatego nasze zachowanie (to, na co pozwalamy sobie i innym w alkowie) ma wpływ na to, jak jesteśmy odbierani jako ludzie i jak traktowani poza łóżkiem przez Męża. Z moich doświadczeń wynika, że warto tu zachować umiar i nie robić nic wbrew sobie (tylko po to, żeby spełnić czyjeś oczekiwania lub fantazje).
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 12:18   

Yo_ga79 napisał/a:
"było miło Kotku, ale teraz wracam do męża.

Bywa tak i to wcale nierzadko ,ze temu "koteczkowi" tak spodobała się kobitka,że nie dopuszcza mysli,ze mogłaby wrócić do męża :o Stała się jego obsesją i....i biada tej kobiecie ,oj biada,tymbardziej,ze ona wcale nie chce odejść od swojego męża .
Także drogie pani,trzeba u-wa-żać . :)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 12:45   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
"było miło Kotku, ale teraz wracam do męża.

Bywa tak i to wcale nierzadko ,ze temu "koteczkowi" tak spodobała się kobitka,że nie dopuszcza mysli,ze mogłaby wrócić do męża :o Stała się jego obsesją i....i biada tej kobiecie ,oj biada,tymbardziej,ze ona wcale nie chce odejść od swojego męża .
Także drogie pani,trzeba u-wa-żać . :)


Dlatego drogie Panie - powiem coś niepopularnego: CHCECIE NIEZOBOWIĄZUJĄCEGO SEKSU POSZUKAJCIE KOGOŚ KTO MA RÓWNIE SILNĄ MOTYWACJĘ, CO WY DO UTRZYMANIA SWOJEGO STAŁEGO ZWIĄZKU. CZYLI PO PROSTU ŻONATEGO FACETA. Wiem, jak to brzmi, ale tak jest po prostu najbezpieczniej dla was. Choć to oczywiście okropnie niemoralne.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:10   

Yo_ga79 napisał/a:
CZYLI PO PROSTU ŻONATEGO FACETA.

Nie ma żadnej różnicy ,czy to bedzie facet zonaty ,czy samotny.
Myslisz,że żonatemu może nie odbić? Może "odbić" równiez i to tez nie jest rzadkością.Mało jest takich małżeństw,gdzie mąż zakochał się w innej,odeszedł od żony,zostawił dzieci i rozbił jeszcze rodzinę swojej kochanki?-oczywiście na odwrót też może być (kobietom też "odbija").
Powiem ,że to jeszcze gorzej,bo pozostają dwie bardzo skrzywdzone Rodziny.
Nie ma dobrych rozwiązań w tym przypadku.Także lepiej dać sobie spokój z cudzymi mężami i samotnymi również,aby nie wepchać się w tarapaty,tylko zająć się swoją Rodziną .
:)
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:16   

Samo brzmienie słowa "moralność" napawa mnie najgłębszym obrzydzeniem. Wiąże się najczęściej z zakłamaniem i zaparciem się własnych pragnień w imię dopasowania w ..no dobra, w planktoniczne poczucie rzeczywistości. Albo się kogoś kocha dojrzałą miłością z całą tego konsekwencją, albo się kocha "moralnie" - również z całym bukietem konsekwencji. Ten drugi rodzaj zaangazowania zupełnie mnie nie interesuje. Podobnie jak zdrada, knowania, cały system oszustw, małżeńska mimikra itp bzdety wzięte z komedii romantycznych i sitcomów - i z nieświadomego zycia.
Dla mnie sprawa miłości do Żony jest oczywista. To rodzaj PARTNERSKIEGO (nie ma żadnych połówek) zaangażowania, w którym stworzyliśmy jako para cały system rytuałów, drobnych radości i całą masę interakcji niemożliwych do wyrażenia słowem pisanym, a będących naszą i tylko naszą wspólną konstrukcją. I tu jest pies pogrzebany, bo jak ja mam to wytłumaczyć osobie, która obraca się w sferze stereotypowych wyobrażeń o uczuciu. Czy wiecie jak to jest, kiedy wszystko można robić razem ? Kiedy najdrobniejsza czynność jest obopólnym zaangażowaniem ? Kiedy nie ma potrzeby separowania się, bo dzielimy te same zainteresowania i wszystko obgadujemy ?
Jako wieloletni singiel mogę Wam napisać, że nie sprawdzi się związek opierający się na założeniach "z zewnątrz". Stwórzcie sobie sami własne poczucie miłości - takie, które obie strony napawa szczęściem, a nie jękiem wyrzeczeń i konformizmu. Przewartościujcie wartości sami, własną świadomością, własną prawdziwą wolą, bo to , co obecnie uważa się za szacunek, miłość, przyjaźń ja postrzegam jako wytarte banery.

Tomek
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:33   

M i T napisał/a:
Czy wiecie jak to jest, kiedy wszystko można robić razem ? Kiedy najdrobniejsza czynność jest obopólnym zaangażowaniem ? Kiedy nie ma potrzeby separowania się, bo dzielimy te same zainteresowania i wszystko obgadujemy ?

Tomek

No właśnie.
Ostatnio byłam u mojej koleżanki ,która to "chowa" własnego męża.
Powiedziała do mnie tak;
"Ty masz dobrze,bo wszędzie widać ciebie z mężem i dziećmi,a ja tak nie mam".I faktycznie.Nigdy jej nie widziałam z mężem na spacerze,nigdy nie chodzą razem na wywiadówki itd.,ale są razem ze sobą już od 12 lat.
Może on po prostu nie lubi sie pokazywać?Może jest jakiś skryty? Pieron wie,ale dużo jest takich małżeństw,gdzie kobieta robi swoje,mąż swoje i żyją razem długie lata i do końca swoich dni.
Ja natomiast uwielbiam jak robimy w miarę możliwości coś razem.
Razem chodzimy na spacery,razem gdzieś wyjeżdżamy (nigdy osobno-jeszcze nie byłam na żadnych wczasach sama z dziecmi-zawsze razem),razem chodzimy na wywiadówki-jak Mąż jest w parcy,to zawsze wyjdzie kilka godzin wcześniej ,żeby być na wywiadówce-ja Go nie zmuszam-On sam chce być.Razem do kina itd.Dużo czynnosci robimy razem-oczywiscie jesli On jest w domu,bo jeśli jest w pracy,to siła rzeczy nie jest przy mnie fizycznie .
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:38   

Iga napisał/a:
Pieron wie,ale dużo jest takich małżeństw,gdzie kobieta robi swoje,mąż swoje i żyją razem długie lata i do końca swoich dni.

"te rzeczy" też robią osobno? :P
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8791
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:48   

Iga napisał/a:
Panie Witoldzie jestem podobnego zdania.
Słyszałam jednak takie teksty po usłyszeniu takich wiadomości :"jak bym go dorwał,to bym mu zrobił to samo" -czy cos w tym stylu,a potem taki jeden z drugim mówią,ze nienawiści lepiej nie odczuwać, jeno wszechogarniającą miłość ,chocby nawet jej tak naprawdę nie odczuwano :o 8)

Dlatego nikt nie może być sędzią w swojej własnej sprawie.
Tę oczywistą oczywistość sformułowali już starożytni prawodawcy rzymscy, a bodajże i Hammurabi.
JW
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 13:53   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Dlatego nikt nie może być sędzią w swojej własnej sprawie.
JW

No oczywiście,bo nie jest się w stanie ocenić obiektywnie.
A z resztą....
Kto jest w stanie ocenić nas obiektywnie?
Co się dzieje kiedy coś opisujemy? Czy wszyscy się z naszym punktem widzenia zgadzają? Nie.Jedni sie zgodzą,drudzy zaprzeczą,a trzeci po częsci podzieli nasz pogląd.I kto ma rację? Wszyscy,czy nikt?
Nigdy nie możemy w 100% być pewni tego ,że "coś" jest perfekcyjnie dobre.
Czy postąpiłabym mądrze i miałabym rację,gdybym napisała,ze kiedy małżonkowie robą niemal wszystkie czynnosci osobno,to jest to nieudany związek,a tam gdzie robią wszystko razem ,to jest to z pewnoscią udany związek? Oczywiscie NIE.Trzeba nie mieć wyobraźni,albo trzeba mieć klapki na oczach,żeby tak twierdzić.
Jedni lubią robić wszystko razem,a drudzy nie lubią.Ważne jest w tym wszystkim ,żeby małzonkowie podzielali swoje poglądy.
Ponadto,czy zawiązek jest udany,czy też nie ,nie możemy stwierdzic po 5 ,10,czy 15 -stu latach małżeństwa.To się okazuje na samym końcu :)
Ostatnio zmieniony przez Iga Sob Lut 28, 2009 14:22, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 14:18   

Yo_ga79 napisał/a:
...Ktoś po prostu może się w nas zakochać i potem cierpieć, gdy usłyszy: "było miło Kotku, ale teraz wracam do męża. Zadzwonię, jak będę mieć ochotę następnym razem". Zasadniczo jestem zdania, że warto szanować uczucia innych osób, nawet tych z którymi los zetknie nas tylko przelotnie...


Yo, musze przyznac, ze bardzo, bardzo urocze sa twoje poglady na kontrowersyjne tematy!!!
Jeszcze troche i "zaczne cierpiec" 8)

Tak wlasciwie to byc moze mimowolnie lub celowo,
"tracilas" tzw. "sedno sprawy" 8)

Mozemy przedstawiac rozne wlasne "wyobrazenia"
na temat funkcjonowania tego fundamentalnego "mechanizmu"
ktory tkwi w nas od "urodzenia", z luboscia powolywac sie na
przeczytane ksiazki itp., ale jest jeden sposob aby
polaczyc wszystkie "racje" w dobrze funkcjonujacy mechanizm. 8)

Tym sposobem jest "umowa", dokladnie ustalamy
co jest "zdrada" a co "fizjologia" oczywiscie nie ustalamy tych kryteriow
na "mlotkowy" sposob. 8) :P :hah:

Generalnie im "wiekszy mlotek" tym kryteria
bardziej "prostackie" o funkcjonalnosci
komunistycznych "wynalazkow" 8) :hah:

Generalnie co wolno "PROBOSZCZOWI" to "chlopkowi burakowi"
powinno byc juz zabronione!!! 8) :hah:

Nalezy kierowac sie roztropnoscia i "nie rzucac perel miedzy wieprze"
czyli nie zadawac sie z "osobami" ktore nie rozumieja
co to jest "erotyka" !!! 8) :what: :hah: i jakie wielkie korzysci
dla organizmu przynosi!!! 8) :what: :hah:
.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 14:57   

Grizzly.W/g Twoich "kryteriów" jestem "wielkim młotkiem" :hah:
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:00   

Hannibal napisał/a:
Iga napisał/a:
Pieron wie,ale dużo jest takich małżeństw,gdzie kobieta robi swoje,mąż swoje i żyją razem długie lata i do końca swoich dni.

"te rzeczy" też robią osobno? :P

Hani :) Muszę Tobie powiedzieć,że najpewniej "te rzeczy" robią razem,bo ta moja znajoma jest w drugim miesiącu trzeciej ciąży :)
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:01   

Iga napisał/a:
Grizzly.W/g Twoich "kryteriów" jestem "wielkim młotkiem" :hah:

raczej "big-młotkową" :what:
Iga napisał/a:
Hani :) Muszę Tobie powiedzieć,że najpewniej "te rzeczy" robią razem,bo ta moja znajoma jest w drugim miesiącu trzeciej ciąży :)

wiesz, "zespolenie" nie jest to tego potrzebne; jak mieszkają razem to przez przypadek można "złapać materiał genetyczny" :hah:
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:03   

Hannibal napisał/a:
Iga napisał/a:
Grizzly.W/g Twoich "kryteriów" jestem "wielkim młotkiem" :hah:

raczej "big-młotkową" :what:

:hah: Jakoś nie chce mi się starać o to,zeby być dla Grizzlego "super erotic girl" :hah: :what: :hah:
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:14   

Iga napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
CZYLI PO PROSTU ŻONATEGO FACETA.

Nie ma żadnej różnicy ,czy to bedzie facet zonaty ,czy samotny.
Myslisz,że żonatemu może nie odbić? Może "odbić" równiez i to tez nie jest rzadkością.Mało jest takich małżeństw,gdzie mąż zakochał się w innej,odeszedł od żony,zostawił dzieci i rozbił jeszcze rodzinę swojej kochanki?-oczywiście na odwrót też może być (kobietom też "odbija").
Powiem ,że to jeszcze gorzej,bo pozostają dwie bardzo skrzywdzone Rodziny.
Nie ma dobrych rozwiązań w tym przypadku.Także lepiej dać sobie spokój z cudzymi mężami i samotnymi również,aby nie wepchać się w tarapaty,tylko zająć się swoją Rodziną .
:)


No, w sumie masz rację Iga. Żonatym też odbija i raczej nie chciałabym, żeby komukolwiek odbiło z mojego powodu. Zasadniczo jestem zdania, że najlepiej jest się pilnować swojego Męża i nie zaczepiać obcych chłopów.
To, co napisałam było skutkiem skrótu myślowego na zasadzie: skoro ja chcę od żonatego tylko seksu (dla czystej przyjemności) to zakładam, że on ode mnie też. A tak nie musi być. A na pewno nie w każdym przypadku.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:17   

Iga napisał/a:
Grizzly.W/g Twoich "kryteriów" jestem "wielkim młotkiem" :hah:


Wiem, ze "prowokujesz" mnie do dalszych "explanation" 8) :hah:

Umowy maja to do siebie, ze zawsze mozna je "udoskonalac"!!! 8)

Jednak nie mozesz zaprzeczyc, ze ludzie albo "ida do przodu"
albo "cofaja sie" co najlatwiej zauwazyc.

Natomiast niewidoczna jest ta grupa, ktora "stoi" 8)

Uwazam, ze "na mlotkowosc" niema bata. 8) :hah:

Najlepszy przyklad przerabiamy ze "stosowaniem diety",
no sama przecie widzisz co sie dzieje do okola nas. :roll: :roll: 8)

Edyta nie zalozysz "zbyt ciasnych" butow na
zgrabne i wypielegnowane nogi!!! :roll: :what:
.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:22   

Iga napisał/a:
...Jakoś nie chce mi się starać o to,zeby być dla ...

Wcale sie nie musisz starac!!! :roll: 8)
Po prostu JESTES !!! 8) :P
.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:26   

Iga napisał/a:

Czy postąpiłabym mądrze i miałabym rację,gdybym napisała,ze kiedy małżonkowie robą niemal wszystkie czynnosci osobno,to jest to nieudany związek,a tam gdzie robią wszystko razem ,to jest to z pewnoscią udany związek? Oczywiscie NIE.Trzeba nie mieć wyobraźni,albo trzeba mieć klapki na oczach,żeby tak twierdzić.
Jedni lubią robić wszystko razem,a drudzy nie lubią.Ważne jest w tym wszystkim ,żeby małzonkowie podzielali swoje poglądy.
Ponadto,czy zawiązek jest udany,czy też nie ,nie możemy stwierdzic po 5 ,10,czy 15 -stu latach małżeństwa.To się okazuje na samym końcu :)


I o to chodzi! Dlatego wymiana poglądów jest taka fajna, bo można spróbować spojrzeć na siebie z innego punktu widzenia i porównać swój sposób życia ze sposobem innych ludzi. I każdy z Nas ma rację, jeśli jego podejście sprawdza się w jego indywidualnym przypadku :)

Z moich przemyśleń wynika, że to, co bardzo mocno cementuje małżeństwa to WSPÓLNE WARTOŚCI. Zainteresowania, sposób spędzania wolnego czasu, upodobania kulinarne (czy jakiekolwiek inne) fajnie gdy są podobne, ale w przypadku Mojego Małżeństwa są one nadal (nawet po blisko 12 latach wspólnego życia) w znacznym stopniu odmienne. Ale w fundamentalnych sprawach się zgadzamy - cenimy te same wartości i to pozwala nam wspólnie działać w określonym kierunku.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:28   

Yo_ga79 napisał/a:
...raczej nie chciałabym, żeby komukolwiek odbiło z mojego powodu...

Wlasnie!!! :roll: :P "raczej" robi WIELKA ROZNICE!!! 8) :P :P
.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:33   

Yo_ga79 napisał/a:
...Z moich przemyśleń wynika, że to, co bardzo mocno cementuje małżeństwa to WSPÓLNE WARTOŚCI...

Ooooo tak, ja to nawet widze na kazdym kroku!!! 8)
Im wieksza "wartosc" $$$, tym "cement" silniejszy
a nawet "przegania" inne cementy!!! 8) :what: :hah:
.
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:34   

grizzly napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
...raczej nie chciałabym, żeby komukolwiek odbiło z mojego powodu...

Wlasnie!!! :roll: :P "raczej" robi WIELKA ROZNICE!!! 8) :P :P
.


Oj, no wiesz, o co mi chodzi :P Jasne, że kobiecie jest zawsze miło jak komuś NIEGROŹNIE odbije z jej powodu. Ale nie żeby zaraz małżeństwa komuś rozbijać i ojca od dzieci odciągać... :D :D ;)
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:35   

grizzly napisał/a:
Yo_ga79 napisał/a:
...Z moich przemyśleń wynika, że to, co bardzo mocno cementuje małżeństwa to WSPÓLNE WARTOŚCI...

Ooooo tak, ja to nawet widze na kazdym kroku!!! 8)
Im wieksza "wartosc" $$$, tym "cement" silniejszy
a nawet "przegania" inne cementy!!! 8) :what: :hah:
.


Czyli, że co ? Im większy wspólny kredyt hipoteczny, tym większa motywacja do utrzymania związku, tak? ;)
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:44   

Yo_ga79 napisał/a:
...Czyli, że co ? Im większy wspólny kredyt hipoteczny, tym większa motywacja do utrzymania związku, tak? ;)...

I tak dziala ten mechanizm, ale najlepszym
czynnikiem jest "dodatni Cashflow" pozwalajacy
na "swobodne wydatki" na ciuchy i inne przyjemnosci!!! 8) :what: :hah:
.
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:53   

Yo_ga79 napisał/a:
Z moich przemyśleń wynika, że to, co bardzo mocno cementuje małżeństwa to WSPÓLNE WARTOŚCI.


Zgadza się. Bez wspólnych wartości nie da się zbudować zdrowego, trwałego Związku. Owszem, można tkwić w małżeństwie nawet przez 50 lat, ale dla mnie liczy się przede wszystkim JAKOŚĆ a nie ilość przeżytych lat.

Marishka
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 15:58   

grizzly napisał/a:

Jednak nie mozesz zaprzeczyc, ze ludzie albo "ida do przodu"
albo "cofaja sie" co najlatwiej zauwazyc.

Natomiast niewidoczna jest ta grupa, ktora "stoi" 8)
.

Tak.Zaczynając pisać o zdradzie napisałam,że teraz jest ona w modzie.
Kto chce być "trendi" musi zdradzać,a kto nie zdradza jest zacofany,staroświecki,młotek,plankton itd.
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:00   

M i T napisał/a:
... ale dla mnie liczy się przede wszystkim JAKOŚĆ a nie ilość przeżytych lat...

Kto raz "zasmakuje w jakosci" to juz o tym raczej
nie zapomni!!! 8) :P

Tak wiec klaniaja sie "parametry" 8) :P
.
Ostatnio zmieniony przez grizzly Sob Lut 28, 2009 16:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Yo_ga79

Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 170
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:15   

Iga napisał/a:

Zaczynając pisać o zdradzie napisałam,że teraz jest ona w modzie.
Kto chce być "trendi" musi zdradzać,a kto nie zdradza jest zacofany,staroświecki,młotek,plankton itd.


Eeee, tam. Nieprawda. :P Zobacz ile w naszych postach jest miłości i wierności. Zobacz ile sama nad sobą pracujesz, by dochować wierności (o sobie nie wspomnę :D ) Chyba to nie jest tak, że zdrada jest w modzie. Ja zauważam, że wierność zaczyna być w modzie. Coraz więcej ludzi mówi otwarcie, że pragnie pozostać wierna partnerowi.

Poza tym Kochani zapomnieliśmy o jeszcze jednym ważnym aspekcie wierności małżeńskiej: zdrowiu. Jeśli partnerzy uprawiają seks tylko ze sobą nie mają się co obawiać, że się czymś zarażą. Mogą robić wszystko, na co mają ochotę bez poczucia (przepraszam za wulgarność): "bleee.... a bo ja wiem, gdzie on to chodził i maczał...". Dla mnie aspekt zdrowotny jest bardzo ważny.
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:19   

Yo_ga79 napisał/a:
Dla mnie aspekt zdrowotny jest bardzo ważny.

Dla mnie również 8) Wiele razy z Mężem rozmawiałam o tym 8)
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:19   

Iga napisał/a:
...Tak.Zaczynając pisać o zdradzie napisałam,że teraz jest ona w modzie. Kto chce być "trendi" musi zdradzać, ...

MASZ RACJE!!! Dzisiaj takie zachowania, ktore kiedys byly "przyjemnoscia dla wybranych" zostaly "zbrukane" przez "media", ktore nachalnie reklamuja
"jako towar dla gminu" !!! 8) ;D :what: :hah:
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:23   

grizzly napisał/a:
Dzisiaj takie zachowania, ktore kiedys byly "przyjemnoscia dla wybranych" zostaly "zbrukane" przez "media", ktore nachalnie reklamuja
"jako towar dla gminu" !!! 8) ;D :what: :hah:

Ty też masz rację.Jestem po "lekurze" serialu "The Tudors" .Tam to dopiero się działo! :o Jakie to król miał przywileje :o
 
 
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:53   

Iga napisał/a:
...Jakie to król miał przywileje :o...

Ja jestem za przywilejami!!! 8) :P
Moze jestem "egoistom wstrentnom"? 8) :hah:

BTW
Ta "demon-kracja" to mniesiem z "komuszowatoscia"
bez przerwy "kujazy" :hah: :hah: :hah:
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 16:54   

A dziś na Polsacie akurat całkiem nie najgorszy film w tym temacie:

http://tv.onet.pl/8137,film.html

M
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 17:03   

Oglądałem "Niewierną" parę razy i tę zwierzęcą namiętność widać na tym filmie dobitnie 8)
czy można walczyć z naturą? oto jest pytanie...
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
 
Abhilasha 

Wiek: 37
Dołączyła: 14 Lip 2008
Posty: 362
Wysłany: Sob Lut 28, 2009 20:01   

Hannibal - "czy można walczyć z naturą? oto jest pytanie..."
heh a po co?
zreszta zakazany owoc najlepiej smakuje :]
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 20:05   

Hannibal napisał/a:

czy można walczyć z naturą?

Czyli,że co Hannibal? Przy najbliższej okazji nie opierać się? :P :]

"Żonę oszukasz,męża oszukasz....natury nie oszukasz" :] 8)
 
 
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 28, 2009 22:47   

grizzly napisał/a:

Ja jestem za przywilejami!!! 8) :P

Ale zobacz jaka była niesprawiedliwość.
Król mógł (mógł to mało powiedziane,bo chyba królem by nie był,gdyby tego nie robił),a już królowej ścieli za to między innymi głowę ;(

PS.Czy ktoś z Was oglądał "Vicki Cristina Barcelona"? :)
 
 
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 18, 2009 16:20   

Jeszcze kilka słów nt. zazdrości:

http://zdrowie.onet.pl/15...sychologia.html

Marishka
 
 
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sty 10, 2011 09:07   

Żeby akceptować swoją urodę część kobiet wydaje na to KROCIE.
Jennifer Aniston - 220 tys. zł rocznie
Angelina Jolie - 400 tys. zł rocznie
Stawia na trufle i kawior - truflowy pedikiur za 3 tys. zł, maseczki z kawioru za 13 tys. zł, a wizyta u fryzjera to marne 14 tys. zł.
Cotygodniowe zabiegi przedłużania rzęs (800 zł), diamentowe kuracje odmładzające (1200 zł) oraz peelingi enzymatyczne (2 tys. zł).
Cheryl Cole - 620 tys. zł rocznie
Przeznacza 140 tys. zł na osobistego stylistę, 65 tys. na trenera i 56 tys. na dietetyka.
Madonna - 1 milion zł rocznie
Inwestuje w nowoczesne kapsuły antycellulitowe (za 180 ts. zł) i kontrowersyjne kombinezony odmładzające, w których sypia (za 240 tys. zł). Przed snem nakłada na ciało balsnam spłycający zmarszczki (6 tys. zł rocznie). Na śniadanie jada tylko te makrobiotyczne dania, które przyrządzi jej prywatny kucharz (inkasujący 70 tys. zł rocznie).
Demi Moore - 1,2 mln zł rocznie
Ostatnio jeden z kalifornijskich chirurgów opublikował wykaz operacji, którym się poddała.
Liposukcja bioder, ud i brzucha, podniesienie i powiększenie piersi, podniesienie łuków brwiowych, chemiczny peeling twarzy, zastrzyki kolagenowe, implanty i wybielanie zębów, operacja podniesienia skóry nad kolanami.
Beyonce - 3 mln zł rocznie :D
Podobno, kiedy nie pracuje, uwielbia wylegiwać się w luksusowych salonach spa, gdzie poddaje się zabiegom upiększającym drogocennymi diamentowymi pyłkami. Koszt regeneracji zniszczonych ciągłym farbowaniem włosów osiąga zawrotną sumę 80 tys. zł miesięcznie. Na paznokcie wydaje natomiast 40 tys. zł miesięcznie.
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Neska 


Pomogła: 23 razy
Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sie 2009
Posty: 1331
Wysłany: Pon Sty 10, 2011 12:43   

Hannibal napisał/a:

Angelina Jolie diamentowe kuracje odmładzające (1200 zł) oraz peelingi enzymatyczne (2 tys. zł).
.


mowilam, ze mikrodermabrazja glowica diamentowa i maseczka aspirynowa to rzeczy, na ktore warto postawic :-)

kucharza chcialabym miec na swoje uslugi 8-)
_________________
Pachelbel Canon in D
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Sty 10, 2011 15:07   

Neska napisał/a:
kucharza chcialabym miec na swoje uslugi 8-)

A "somsiatke" bys przyjela na "poslugi"? :hihi:
.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Pon Sty 10, 2011 20:04   

http://vod.onet.pl/kobiec...01,odcinek.html
NO wlasnie , samoakceptacja... cięzka sprawa!
 
     
amadiasz

Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 9
Wysłany: Pon Sty 17, 2011 20:02   

Prawda. Ja się uczę akceptować siebie cały czas. Mimo miłych komplementów o moim intelekcie, humorze wielki problem sprawia mi cera naczynkowa. Najbardziej bolesnym komentarzem jest chyba porównanie mnie do "pijaka" z zaczerwienionymi policzkami.
 
 
     
Dietetyk_333v 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 47
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 89
Skąd: Opolszczyzna
Wysłany: Pią Lut 18, 2011 20:08   

amadiasz, Heh, nie każdy pijak ma takie policzki ;P

Każdy z Nas ma kompleksy, może o tym nie wie.
Zaakceptować się takim jakim jest nie jest łatwo jeśli patrzy się na inne osoby, jakie one są w szczególności.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 02, 2012 07:37   

Cytat:
W tej fazie cyklu kobieta jest najatrakcyjniejsza

W płodnej fazie cyklu kobieta jest najatrakcyjniejsza, a jeśli szuka partnera na krótko, to bardziej podobają jej się wtedy panowie o cechach typowo męskich - mówił prof. Bogusław Pawłowski z katedry Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego podczas "Horyzontów poznania SWPS" w warszawskiej Szkole Wyższej Psychologii Społecznej.

Antropolog powiedział, że chociaż w ciągu cyklu miesiączkowego u kobiety zmienia się poziom hormonów płciowych, to faza płodna jest częściowo utajona. Kobiety - w przeciwieństwie do większości samic ssaków - nie przechodzą rui, ale w czasie fazy płodnej w organizmie pań zachodzą wtedy pewne zmiany, które mają poprawić atrakcyjność.

I tak naukowcy zaobserwowali, że w fazie płodnej delikatnie spada wartość WHR, a więc stosunek obwodu talii do obwodu bioder. Im taki współczynnik niższy - co oznacza, że kobieta ma wąską talię i szerokie biodra - tym kobieta wydaje się atrakcyjniejsza. Tak więc sylwetka kobiety staje się w fazie płodnej troszkę atrakcyjniejsze.

Poza tym, kiedy kobieta ma dni płodne, spada poziom jej asymetrii fluktuacyjnej - a więc twarz staje się nieco bardziej symetryczna, a co za tym idzie - atrakcyjniejsza. W badaniach, na które powoływał się Pawłowski - spośród zdjęć kobiety zrobionych w różnych dniach cyklu, za najatrakcyjniejsze uważano te zdjęcia, na których sfotografowano ją w fazie płodnej. Jak zaznaczył badacz, zależność ta nie była jednak bardzo mocna.

Ponadto w płodnej fazie cyklu atrakcyjniejszy staje się kobiecy głos, a także zapach. Prof. Pawłowski wyjaśnił, że mężczyźni, którzy dostawali do powąchania koszulki kobiet w fazie płodnej, częściej niż inni badani myśleli o seksie - poproszeni o uzupełnienie brakujących liter w wyrazach - częściej dobierali słowa związane z prokreacją.

Z badań wynika też, że kobiety w fazie płodnej chcą się seksowniej ubierać. Poproszone o narysowanie stroju, w którym wyszłyby do klubu, rysowały ubrania bardziej odkrywające ciało niż kobiety, które w fazie płodnej nie były.

Poza tym w jednym z eksperymentów, o których mówił prelegent okazało się, że tancerki z klubu nocnego dostawały większe napiwki, kiedy były w fazie płodnej, a zarabiały więcej niż tancerki, które stosowały antykoncepcję hormonalną. Jak zaznaczył prof. Pawłowski, zmiany atrakcyjności w obrębie cyklu nie dotyczą kobiet, które stosują antykoncepcję hormonalną.

W zależności od fazy cyklu, zmieniają się również preferencje kobiet co do wyboru mężczyzn. Jak wyjaśnił naukowiec, dotyczy to jednak tych pań, które szukają związków krótkoterminowych. Z badań wynika, że takim paniom w fazie płodnej bardziej podobają się mężczyźni o cechach typowo męskich.

I tak badane poszukujące tylko przelotnych związków w fazie płodnej bardziej interesowały się panami znacznie wyższymi od siebie. Większe znaczenie miało też dla nich to, by głos mężczyzny był odpowiednio niski. U badanych w fazie niepłodnej takie preferencje nie były już tak wyraźne. Okazało się też, że w fazie płodnej kobiety reagowały mniejszą awersją na zapach męskiego potu.

Jak wyjaśnił Pawłowski, fakt, że kobieca faza płodna nie jest całkowicie utajona, jest ważny z ewolucyjnego punktu widzenia. Całkowite utajenie fazy płodnej mogłoby być dla człowieka zbyt kosztowne.

Prof. Bogusław Pawłowski kieruje Katedrą Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Bada ewolucyjne uwarunkowania ludzkich zachowań i preferencji. Na swoim koncie ma artykuły w prestiżowych pismach naukowych m.in. "Nature", "Current Anthropology", "Evolutionary Human Behavior", "Biological Psychology". Pod jego redakcją ukazała się monografia pt. "Biologia atrakcyjności człowieka". Spotkanie z badaczem w ramach "Horyzontów poznania" odbyło się 23 lutego.

Celem projektu "Horyzonty poznania" jest stworzenie otwartego forum wymiany wolnej myśli o zasięgu międzynarodowym, promującego nowe odkrycia i myślenie naukowe, odważny, niezależny sposób patrzenia na świat oraz rozwój nowatorskich - a nawet rewolucyjnych - koncepcji naukowych i badawczych.

Dzięki uprzejmości: PAP - Nauka w Polsce

http://www.biolog.pl/article49726.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pią Mar 02, 2012 07:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 40
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Mar 02, 2012 11:51   

Nie ma to jak uroda młodej kobiety 8)
"Teacher Leaves Wife, Kids for High School Student"
http://shine.yahoo.com/pa...-225300504.html
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pią Mar 02, 2012 11:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Mar 03, 2012 12:33   


Mówiłam mojemu facetowi żeby zapuścił sobie taka brode, to nie chciał :( .... woli bardziej tradycyjną.. cóż mam zrobic by się ugiął, poradźcie coś... :shoot:
 
     
RAW0+ 

Pomógł: 41 razy
Dołączył: 11 Wrz 2009
Posty: 1943
Wysłany: Sob Mar 03, 2012 12:40   

Molka napisał/a:
poradźcie coś

Wyjedźcie może na obóz survival jakiś razem, to i broda mu siem poczochra :D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Mar 03, 2012 12:46   

RAW0+ napisał/a:
Molka napisał/a:
poradźcie coś

Wyjedźcie może na obóz survival jakiś razem, to i broda mu siem poczochra :D

:viva: świetny pomysł RAWO, bo właśnie chodzi mi o to czochranie, taką brudke można by se tak poczochrac.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Nie Cze 03, 2012 10:49   


chris hemsworth jest sliczny :P
 
     
papierowka 


Wiek: 37
Dołączyła: 17 Sie 2011
Posty: 8
Wysłany: Wto Cze 05, 2012 10:13   

I zrobiła się galeria męskich piękności w temacie?;) To ja wstawiam swojego faworyta ;)



Wiadomo, że każdy ma kompleksy, bo jednak chyba niewiele z nas jest w stanie wydać na urodę czy zabiegi pielęgnacyjne tyle co Madonna czy Byonce, a ciągle jesteśmy bombardowani ich wizerunkami w mediach, więc siłą rzeczy albo się porównujemy, albo chcemy wyglądać jak one, a nie mamy takich możliwości, stąd kompleksy, często zupełnie niepotrzebne, na wyrost i wymyślone ;)
_________________

 
     
Zorka 

Dołączyła: 11 Kwi 2012
Posty: 16
Wysłany: Wto Cze 19, 2012 15:47   

RAW0+ napisał/a:
Molka napisał/a:
poradźcie coś

Wyjedźcie może na obóz survival jakiś razem, to i broda mu siem poczochra :D


:evil: ;D
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Wto Cze 19, 2012 16:14   

Cytat:
[quote="papierowka"]I zrobiła się galeria męskich piękności w temacie?;) To ja wstawiam swojego faworyta ;)

Obrazek


Ten pan na zdjeciu ma spojrzenie,jakby jadł budyń żółtkowy trzy razy dziennie i nie używał toalety od półtora tygodnia.
Ostatnio zmieniony przez Gavroche Wto Cze 19, 2012 16:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Edyta Słonecka
Najinteligentniejszy


Pomógł: 16 razy
Dołączył: 24 Paź 2011
Posty: 932
Wysłany: Wto Cze 19, 2012 16:24   

Gavro :hah: :hah:
_________________
Z osobami z HIV i osobami odpowiedzialnymi za śmierć współforowiczów oraz ze złośliwymi kurduplami nie rozmawiam.
Nie rozmawiam również z ludźmi o mentalności motłochu, który pragnie tanich igrzysk.
 
     
Iziss80 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 29 Cze 2012
Posty: 33
Wysłany: Pią Lip 13, 2012 13:14   

Ja ogólnie to nie narzekam aczkolwiek do miss mi daleko:) Myslę że, 80% to charakter i usposobienie. Pozatym nierozumiem kobiet. które mają swoja połóweczke a wciąż chcą zwracać na siebie uwagę innych męskich par oczu...
_________________
"Naszym ce­lem mu­si być wyz­wo­lenie się... pop­rzez roz­szerze­nie kręgu współczu­cia na wszys­tkie żywe is­to­ty i na cały cu­dow­ny świat natury"
Albert Einstein
 
     
chude 

Dołączyła: 11 Sie 2012
Posty: 29
Wysłany: Sob Sie 11, 2012 17:27   

W zasadzie może kobiety chcą zwracać na siebie uwagę innych ale ja chcę być piękna dla Niego, lubię jak na mnie patrzy i wiem że mu się podobam, wreszcie...bo do tej pory patrzył na same kości :]
Poza tym również żadna ze mnie miss ale miałam obsesję na punkcie swojej wychudzonej figury, wiele kobiet dało by dużo żeby mieć właśnie taką, a ja się czułam jak wieszak na ubrania :(
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 15, 2012 16:07   


kupie sobie taki biustonosz i pojade nad wode.
Jak myslicie dobry pomysł ?
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:27   

Superwiocha,Mola!
Topless lepiej.
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:34   

Gavroche napisał/a:
Superwiocha,Mola!
Topless lepiej.

Gavroche, ale ja lubie takie rece na cycach. :viva: chodziłabym tak nad brzegiem wody i usmiechala sie tak jak ta pani, co Ty na to, dobry pomysl ? oka bym puszczała do panów, myslisz ze reagowaliby?
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:38   

Molka napisał/a:
Gavroche napisał/a:
Superwiocha,Mola!
Topless lepiej.

Gavroche, ale ja lubie takie rece na cycach. :viva: chodziłabym tak nad brzegiem wody i usmiechala sie tak jak ta pani, co Ty na to, dobry pomysl ? oka bym puszczała do panów, myslisz ze reagowaliby?
Obrazek

Ta pani nie powinna się uśmiechać,ten pan też,z resztą ;D
Reagowaliby,bez wątpienia :)
Zwłaszcza ci z wąsami i lustrzycą.
Wiadomo,z rękami na cycach każdemu dobrze :P
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:45   

Gavroche napisał/a:


Zwłaszcza ci z wąsami i lustrzycą.
nie rozumiem :D czemu tacy?
 
     
Gavroche
[Usunięty]

Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:48   

Molka napisał/a:
Gavroche napisał/a:


Zwłaszcza ci z wąsami i lustrzycą.
nie rozumiem :D czemu tacy?

Ojojoj,już się doszukujesz ;)
Tak mi się napisało.
Zazwyczaj tacy się obleśnie uśmiechają i oblizują.
Normalny to powie:ładne dłonie,pszepani ;D
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Śro Sie 15, 2012 20:50   

Gavroche napisał/a:
Molka napisał/a:
Gavroche napisał/a:


Zwłaszcza ci z wąsami i lustrzycą.
nie rozumiem :D czemu tacy?

Ojojoj,już się doszukujesz ;)
Tak mi się napisało.
Zazwyczaj tacy się obleśnie uśmiechają i oblizują.
Normalny to powie:ładne dłonie,pszepani ;D

ano racja.. :P
 
     
Kwiateczek 

Wiek: 45
Dołączyła: 30 Paź 2015
Posty: 9
Wysłany: Pon Lip 19, 2021 01:12   

Ja poprawiam sobie samoocenę dobrymi markowymi perfumami. Mam ich kilka, żeby dobierać odpowiednio do okazji. Wyperfumowana czuję się atrakcyjniejsza, dostrzegam dyskretnie rosnące zainteresowanie moją osobą. Bardzo lubię https://perfumynazlotej.pl/produkt/baruti-indigo/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved