Dziś znajoma,która sprzedaje w sklepie zoologicznym mówiła mi,że w Whiskasie są dodawane substancje uzalezniające ,po których kot niczego innego nie chce jeść prócz tej właśnie karmy.
Ciekawe prawda?
Raczej prawda -bo moje koty lubią -ale traktują jak cukierki
bo codziennego obiadku nie darują ,punktualnie o 18-stej.
szkolone bo na zegarze sie znają.
Iga to chyba tak jest jak z chipsami -duporostami,są tam jakieś
substancje smakowe,
że człowiek je a nie czuje sytości .
_________________ pozdrawiam
Iga [Usunięty]
Wysłany: Pon Gru 14, 2009 10:04
figa napisał/a:
bo codziennego obiadku nie darują
Mój kot natomiast zrobił się strasznie wybredny.
Parę dni temu przyprowadziłam do domu takiego ślicznego rudzielca-kocurek (no piękności)-sąsiadka wypuściła go na dwór i teraz szwęda się koło bloku.
Myślałam,że może go zostawię,ale gdzie tam...ta kotka ,którą mam zaczęła prychać,jeżyć się niesamowicie,więc musiałam go wynieść,kiedy go już wyniosłam,to i tak była zła na mnie,nie dała sie wziąć na ręce-zazdrośnica
Pewnie się też obawiała o swoje miejsce/terytorium.
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Pon Gru 14, 2009 13:35
Iga napisał/a:
tak była zła na mnie,nie dała sie wziąć na ręce-zazdrośnica
Z wprowadzaniem nowych zwierząt do domu zalecam ostrożność. Po takim eksperymencie moje stare kotki zaczęły z upodobaniem sikać na dywany i nie tylko. Zaznaczam, że mają całodobowo czynne wyjście do ogrodu.
_________________ Pozdrawiam
EAnna
Iga [Usunięty]
Wysłany: Pon Gru 14, 2009 17:13
EAnna napisał/a:
Po takim eksperymencie moje stare kotki zaczęły z upodobaniem sikać na dywany i nie tylko.
W jakis sposób musiały zaznaczyć,że to ich terytorium
Iga -moje koty to półdzikie dachowce . niby ich nie widać ale z wyżyn zawsze są na obserwatorze . wybredne nie są ,nawet słonine z karmika mi ostatnio ukradli
żarło musze dobrze zabezpieczać jak trzymam na balkonie -bo bestie
juz nieraz mnie do wiatru wystawiły. niby nie widzą
-ale nocami wszędzie nosa włożą.
też kiedyś przyniosłam pięknego buraska [chciałam go mieć w domu ]-
nie dało sie ,miałam problem bo jak tylko wypuściłam na dwór
to te bandziory chyba z nieba spadły i pogoniły i to z jakim wrzaskiem.
_________________ pozdrawiam
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Wto Gru 15, 2009 01:17
figa napisał/a:
bo jak tylko wypuściłam na dwór
to te bandziory chyba z nieba spadły i pogoniły i to z jakim wrzaskiem.
Koty są terytorialne i potrafią stoczyć krwawy bój w obronie swojego obejścia. Życie kocie - szczególnie to nocne - jest zaskakujaco bogate i ciekawe. Wytwarza się rodzaj równowagi, jednak regularnie dochodzi do nowej próby sił
Ostatnio zmieniony przez EAnna Wto Gru 15, 2009 01:17, w całości zmieniany 1 raz
Masz racje =bo zeszłego roku zamordowały mi Morusa.
Uwielbiałam tego włóczykija bo znikał na długo ale jak wracał
to z takim wrzaskiem jak bym ja temu byłam winna .
to był pieszczoch ,podlizus i obrazalski.
No cóż zginął jak żył na polu bitwy -cała piwnice mi zdemolowali.
za życia on wszystkie koty przeganiał ,nawet z dachu potrafił zepchnąć
Zestarzał sie bo po osttniej półrocznej wycieczce stracił zęby
,kawałek ogona i ucha.
Fajny opis niektórych ras psów.
Ja osobiście też wolę psy, mój pies woli koty (gonić i zabijać)...Ale prawdą jest że koty mają w sobie coś takiego że niektórych to odrzuca a niektórych przyciąga!! Babcia miała 2 koty, to właśnie one były, czasami ich nie było i tak w kółko.
W dzisiejszych czasach kot pozostał bardziej dziki niż pies a to dlatego że kot nie rzuca się tak w oczy. Gdy się włóczy po okolicy. Mój pies jak czasami ucieknie z ogrodu to muszę go szukać aby ludzie na straż miejską nie zadzwonili, z kotem tego problemu by nie było
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Mar 14, 2010 21:54
dagnes napisał/a:
Przyjmuje się więc średnio, że prawidłowa dieta kota powinna się składać z około 50-55% białka i 23-30% tłuszczu.
dagnes napisał/a:
Kot praktycznie nie potrzebuje węglowodanów jako źródła energii.
Dopiero teraz to zauważyłem. Jeśli tyle jest białka i tłuszczu w diecie kota to co stanowi ta reszta, czyli ok. 20%? Jeśli kot praktycznie nie jada węgli to co to jest?
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
W suchej masie taka myszka ma jeszcze jakieś 10-12% składników mineralnych oraz 5-8% węglowodanów (glikogen plus zawartość żołądka i jelit).
Chodziło mi chyba o to, że kot nie zjada dodatkowo żadnych więcej węgli, oprócz tego co w myszce, a tam jest "prawie nic" .
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 07:08
dagnes napisał/a:
W suchej masie taka myszka ma jeszcze jakieś 10-12% składników mineralnych
sucha masa to nieprzydatna tu jest - mokra masa jest kluczowa
chodzi Ci o witaminy oraz pierwiastki śladowe? ich waga jest znikoma
dagnes napisał/a:
Chodziło mi chyba o to, że kot nie zjada dodatkowo żadnych więcej węgli, oprócz tego co w myszce, a tam jest "prawie nic" .
5-8% węgli to całkiem wiele osób tu jada
w świeżej myszce masz jeszcze sporo glikogenu mięśniowego; w mięsie który Ty jesz lub ja jem już go praktycznie nie ma (BTW ciekawa sprawa dlaczego on ucieka)
a koty oprócz tego jadają też jagody, dzikie owoce, choć pewnie tylko "fakultatywnie"
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Mar 15, 2010 07:12, w całości zmieniany 2 razy
W suchej masie taka myszka ma jeszcze jakieś 10-12% składników mineralnych
sucha masa to nieprzydatna tu jest - mokra masa jest kluczowa
chodzi Ci o witaminy oraz pierwiastki śladowe? ich waga jest znikoma
No właśnie sucha masa jest kluczowa, bo wówczas możesz porównać ze sobą różne pokarmy. Co z tego, że jeden pokarm ma 20% białka a drugi 12% białka? Który jest lepszy? Dopóki nie wiadomo ile zawierają wody nie masz odpowiedzi. Jeśli pierwszy ma 65% wilgotności, a drugi 80% to okazuje się, że ten drugi ma faktycznie więcej białka.
Składniki mineralne to nie witaminy tylko minerały. Nie jest to ilość śladowa, no może w mokrej masie myszy, która zwiera około 75-78% wody to będzie "śladowa" czyli 2,2-3% ale w suchej jest 10-12% czasem więcej. Bierzemy całą mysz z kośćmi, a nie tylko mięso więc siłą rzeczy minerałów jest tam sporo. Jest to tzw. "popiół" czyli wszystko poza materią organiczną, co zostaje po spaleniu myszy, takiego określenia używają producenci żywności przy analizie produktu np. na opakowaniu.
Hannibal napisał/a:
dagnes napisał/a:
Chodziło mi chyba o to, że kot nie zjada dodatkowo żadnych więcej węgli, oprócz tego co w myszce, a tam jest "prawie nic" .
5-8% węgli to całkiem wiele osób tu jada
w świeżej myszce masz jeszcze sporo glikogenu mięśniowego; w mięsie który Ty jesz lub ja jem już go praktycznie nie ma (BTW ciekawa sprawa dlaczego on ucieka)
a koty oprócz tego jadają też jagody, dzikie owoce, choć pewnie tylko "fakultatywnie"
Te 5-8% podałam też w suchej masie i już łącznie z glikogenem. Przy uwzględnieniu faktu, że koty często pozostawiają jelita myszy nie zjedzone, wychodzi tych węgli jeszcze mniej, max 3-4%. Jeśli przeliczysz to na mokrą masę myszy, otrzymasz około 0,5-1% węgli. Czy teraz lepiej?
Z tymi jagodami i dzikimi owocami to trochę mit. Koty zjadają przede wszystkim trawy w celu wywołania wymiotów i pozbycia się kulek sierści z żołądka. Zjadają też różne zioła wpomagające trawienie, czasem ziemię, glinę w celach leczniczych. Te owoce, a nawet ziemniaki i zboża weszły do menu dzisiejszego kota domowego przez bezmyślność człowieka i skutki są opłakane, naturalna dieta kocia takich rzeczy nie zawierała.
Wiesz, koty to najbardziej ściśli mięsożercy ze wszystkich drapieżników, nie tak jak psy - mięsożercy względni. Dlatego pisałam, że w naturze koty "praktycznie" tych węgli nie jedzą, bo są to bardzo znikome ilości. Ale dla ścisłości, zgadzam się, koty jedzą węgle, w ilości około 1% .
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 12:04
Hannibal napisał/a:
w świeżej myszce masz jeszcze sporo glikogenu mięśniowego; w mięsie który Ty jesz lub ja jem już go praktycznie nie ma (BTW ciekawa sprawa dlaczego on ucieka)
glikoza - ustanie krążenia krwi, a zatem brak tlenu powoduje, że glikogen będący w mięśniach przemienia się pod wpływem enzymów w kwas pirogronowy. Kwas pirogronowy w warunkach beztlenowych ulega redukcji do kwasu mlekowego. Proces zachodzi aż do wyczerpania zapasów glikogenu. Zmianie glikogenu na kwas mlekowy towarzyszy spadek wartości pH z obojętnego (pH 7,0) do kwaśnego (pH 5,6 - 5,4).
Żródło: http://wedlinydomowe.pl/articles.php?id=883
Pozdrawiam,
EAnna
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 13:14
dagnes napisał/a:
No właśnie sucha masa jest kluczowa, bo wówczas możesz porównać ze sobą różne pokarmy.
ale sucha masa jest dla mnie znacznie mniej namacalna, niż ta rzeczywista
zobacz sobie każdą tabelę wartości odżywczych - tam masz rzeczywiste masy, bo jak zjadasz czegoś 100 g to chcesz wiedzieć ile czego dostarczasz
a jak kto chce sobie ususzyć to już sam sobie poprzelicza biorąc pod uwagę ubytek wody
mówiąc dosadnie IMO sucha masa jest o kant tyłka potłuc
dagnes napisał/a:
Z tymi jagodami i dzikimi owocami to trochę mit. Koty zjadają przede wszystkim trawy w celu wywołania wymiotów i pozbycia się kulek sierści z żołądka. Zjadają też różne zioła wpomagające trawienie, czasem ziemię, glinę w celach leczniczych. Te owoce, a nawet ziemniaki i zboża weszły do menu dzisiejszego kota domowego przez bezmyślność człowieka i skutki są opłakane, naturalna dieta kocia takich rzeczy nie zawierała.
Wiesz, koty to najbardziej ściśli mięsożercy ze wszystkich drapieżników, nie tak jak psy - mięsożercy względni. Dlatego pisałam, że w naturze koty "praktycznie" tych węgli nie jedzą, bo są to bardzo znikome ilości. Ale dla ścisłości, zgadzam się, koty jedzą węgle, w ilości około 1% .
dzikie koty jedzą trochę leśnych owoców - poczytaj sobie
nawet najbardziej mięsożerne zwierzaki nie są mięsożerne w 100% - to jest mit mitów, moja droga interlokutorko
robią to fakultatywnie, a nie obligatoryjnie, ale fakt pozostaje faktem
kot to w ogóle amator straszy - jada tłuszczu tyle ile "kot napłakał"
im zwierzę bardziej inteligentne, rozumne tym więcej organów i tłuszczu jada
najwięcej tłuszczu jada człowiek
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 13:23
@EAnna
dzięki
ciekaw jest jak szybki jest to proces po ustaniu funkcji życiowych
jeśli chodzi o ph to ono rzeczywiście na początku spada do niskich wartości, ale potem w miarę dojrzewania mięsa rośnie to ok. 6,5
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
mówiąc dosadnie IMO sucha masa jest o kant tyłka potłuc
Dla Hannibala - zjadacza "żywego" mięska tak .
Dla osób karmiących w różny sposób zwierzęta - mniej. Ja jestem trochę "skażona" koniecznością analizowania przeróżnych współczesnych wynalazków, takich jak gotowe karmy dla zwierząt (suche, półmokre i mokre) oraz koniecznością porównywania ich między sobą, a także potrzebą odniesienia ich do "składu myszy" . Stąd potrzebuję suchej masy.
Hannibal napisał/a:
dzikie koty jedzą trochę leśnych owoców - poczytaj sobie
Bardzo chętnie poczytam . Tylko wskaż mi gdzie, proszę.
Przy niczym się nie upieram, wielu rzeczy jeszcze nie wiem i chętnie się dowiem .
Jedno co mnie zastanawia to to, że nasz kot domowy (felis sylvestris catus) pochodzi bezpośrednio od dzikiego kota afrykańskiego, inaczej kota nubijskiego czy żbika afrykańskiego (felis silvestris lybica), żyjącego na obszarach pustynnych, gdzie o leśne owoce raczej musiało być dość trudno... . Udomowiono go w Egipcie, gdzie chyba też nie za bardzo te leśne miał gdzie jeść. No i taki już udomowiony przywieziony został do Europy. Hmmm... może po prostu w Europie te koty nabrały złych nawyków, jak ludzie . I jeszcze pokrzyżowały się ze żbikami europejskimi (też felis sylvestris lybica), które już miały więcej okazji jeść te jagody (ale tylko latem), choć genetycznie były takie same jak te afrykańskie... Hannibal rozwiąż moje dylematy, please .
Hannibal napisał/a:
kot to w ogóle amator straszy - jada tłuszczu tyle ile "kot napłakał"
im zwierzę bardziej inteligentne, rozumne tym więcej organów i tłuszczu jada
najwięcej tłuszczu jada człowiek
No cóż, tak to zostało już "urządzone" .
Z tym tłuszczem u kotów jest tak, że one jedzą po prostu znacznie więcej białka. To "więcej", ponad to co inne ssaki, jest zużywane głównie jako źródło energii.
Powiedz mi jeszcze, jakie zwierzę jada mniej tłuszczu niż człowiek ale więcej niż kot? Pytam serio.
The cat also needs proportionally more protein in its diet compared to other mammals - one reason is that certain liver enzymes that break down proteins are always functional (they are turned "on" and "off" in other animals) and so cats use some energy from protein just to fuel this process. Other mammals use most of their protein for growth and body maintenance. While an adult dog's protein requirement will drop to about one third of its requirements as a growing puppy, the kitten only needs about one-and-a-half times the protein of an adult cat because the adult level is still relatively high.
(...)
All animals have a metabolic requirement for glucose. Carnivores, such as the cat, convert glucogenic amino acids and glycerol to glucose for the maintenance of blood glucose, and therefore, have no established dietary requirement for carbohydrates.
Because cats have adapted to diets high in protein and low in carbohydrate, continuous activity of amino acid catabolic enzymes provides a continuous source of carbon skeletons for glucose or energy production and nitrogen for synthesis of dispensable amino acids and other nitrogenous compounds. This continuous metabolic state causes the cat to catabolize a substantial amount of protein after each meal, regardless of its protein content.
(...)
In the cat's liver, gluconeogenic amino acids in the diet are deaminated and converted to glucose for the maintenance of blood glucose levels. The cat has evolved to maintain normal blood glucose levels and health on a carbohydrate-free diet, a capacity inherited from her desert-dwelling ancestors. This ability is related to its different pattern of gluconeogenesis. In most animals, maximal gluconeogenesis for the maintenance of blood glucose levels occurs during the postabsorptive state, when dietary soluble carbohydrate is no longer available. However, carnivorous species, such as the cat, are similar to ruminant species in that they maintain a constant state of gluconeogenesis - the immediate use of gluconeogenic amino acids for the maintenance of blood glucose levels (these mechanisms are turned "on" and "off" in other animals).
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 15:03
dagnes napisał/a:
Ja jestem trochę "skażona"
dobrze, rozumiem
dagnes napisał/a:
Bardzo chętnie poczytam . Tylko wskaż mi gdzie, proszę.
teraz nie pamiętam, ale dotrę do tego i Ci dam znać
dagnes napisał/a:
Jedno co mnie zastanawia to to, że nasz kot domowy (felis sylvestris catus) pochodzi bezpośrednio od dzikiego kota afrykańskiego, inaczej kota nubijskiego czy żbika afrykańskiego (felis silvestris lybica), żyjącego na obszarach pustynnych, gdzie o leśne owoce raczej musiało być dość trudno... . Udomowiono go w Egipcie, gdzie chyba też nie za bardzo te leśne miał gdzie jeść. No i taki już udomowiony przywieziony został do Europy. Hmmm... może po prostu w Europie te koty nabrały złych nawyków, jak ludzie . I jeszcze pokrzyżowały się ze żbikami europejskimi (też felis sylvestris lybica), które już miały więcej okazji jeść te jagody (ale tylko latem), choć genetycznie były takie same jak te afrykańskie... Hannibal rozwiąż moje dylematy, please .
może ten felis silvestris lybica rzeczywiście był w 100% mięsożerny
wyjątki się zdarzają
Hannibal napisał/a:
Z tym tłuszczem u kotów jest tak, że one jedzą po prostu znacznie więcej białka. To "więcej", ponad to co inne ssaki, jest zużywane głównie jako źródło energii.
to znaczy, że koty są biochemicznie opóźnione
Hannibal napisał/a:
Powiedz mi jeszcze, jakie zwierzę jada mniej tłuszczu niż człowiek ale więcej niż kot? Pytam serio.
no wspomniany przeze mnie pies
no ale mamy sępy, hieny (sporo szpiku kostnego), kojoty
niedźwiedzie polarne jedzą duże ilości tłuszczu - z fok, wielorybów, morsów, etc.; głównie polują pod wodą, bo na lądzie zwierzaki są chudsze
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
teraz nie pamiętam, ale dotrę do tego i Ci dam znać
Czekam niecierpliwie
Hannibal napisał/a:
no wspomniany przeze mnie pies
Wydawało mi się właśnie, że pies zjada mniej tłuszczu niż kot (i białka oczywiście)... bo zjada więcej węglowodanów .
I dlatego jest mniej inteligentny od kota
.
a kto powiedzial ze jest mniej inteligentny od od kota czyzbys robila badania mozgu kota i psa
jakby koty byly takie inteligenty to nie lezaly by rozwalone przez samochody na polskich ulicach , albo po wejsciu do bloku nie waliloby ich odchodami bo zalatwiaja sie w kazdym rogu klatki zamiast pod drzewkiem w parku
Carbon, siła twoich "argumentów" i ich "poziom intelektualny" mnie "powaliły"
Dużo czasu zajmie mi zbieranie szczęki z podłogi, więc nie licz na dyskusję.
Pomógł: 43 razy Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 2409 Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 16:54
Ależ, Dagnes, Carbon czerpie inspirację z Prawdziwie dobrego humoru, jak Prawdziwi Polacy po mszy w barze piją to trzeba przecież czasami coś powiedzieć.
Kura ma 16 zwojów mózgowych kobieta ma 17,
dlaczego ma jeden więcej??
Żeby nie srała na podwórku.
Dlaczego kobiety chodzą w butach na obcasach, malują się i perfumują?
-...bo są małe, brzydkie i śmierdzą
alejasienieznam
Wiek: 35 Dołączył: 13 Maj 2009 Posty: 340 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 17:13
carbon wyslac ci klawiature z polski bedziesz mogl stawiac kropki
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 17:48
dagnes napisał/a:
Wydawało mi się właśnie, że pies zjada mniej tłuszczu niż kot (i białka oczywiście)... bo zjada więcej węglowodanów .
I dlatego jest mniej inteligentny od kota
Idealne proporcje dla psów to jest 40% białka i 60% tłuszczu. Robert kiedyś wklejał o tym dobry artykuł, ale to chyba na forum Mattiego. Czytałem już tysiące artykułów, więc zrozum, że nie idzie tak łatwo sobie przypomnieć, gdzie który był.
U mnie na działce nie widziałem, żeby psy jadły jakieś owoce - najbardziej lubią korpusy drobiowe, które jest niemało tłuszczu, no i oczywiście moje jedzenie
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
No nie wiem. Miałam swego czasu dość zwariowanego (ale jakiego inteligentnego!) kota, który uwielbiał wyjadać najbardziej dojrzałe poziomki wprost z krzaków. To trzeba było widzieć
Inny kot uwielbiał świeże pomidory i ogórki - wyjadał wyrzucone przy robieniu sałatki obierki I jeden i drugi były zwykłymi dachowcami i postrachami wszystkich okolicznych myszy. Żarcia im nie brakowało, ot takie miały sobie kocie fanaberie żywieniowe
Marishka
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 18:01
Opiszę Wam zachowanie psa,które mnie rozbawiło
Idę sobie do sklepu mięsnego i widzę,że pies stoi przy drzwiach i szczeka (jego pan był w środku i pewnie chciał tam wejść) ,otworzyłam drzwi,a ten wleciał tam(oczywiście jest zakaz wprowadzania psów,ale ten wpadł ...).Byłam tylko ja i ten właściciel psa oraz ekspedientka.Pies stanął sobie za swoim panem,a ja obok tego psa i tak patrzyłam sobie na niego,a on na mnie.W końcu patrzę co ten pies robi,a on cofa się do tyłu, jakby chciał mi ustąpić miejsca ,więc weszłam na jego miejsce,a ten stanął z boku swojego pana .Śmiać mi się chciało.Wyglądało to tak,jakby wczuł się w moje położenie i wiedział,że ja powinnam stać za jego panem,więc mi ustąpił .
Kota z psem nie ma co porównywać,pisząc że koty są mądrzejsze,czy coś w ten deseń,bo to zupełnie inna bajka, inne charaktery.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Pon Mar 15, 2010 18:09, w całości zmieniany 1 raz
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 18:06
dagnes napisał/a:
W suchej masie taka myszka ma jeszcze jakieś 10-12% składników mineralnych oraz 5-8% węglowodanów (glikogen plus zawartość żołądka i jelit).
Chodziło mi chyba o to, że kot nie zjada dodatkowo żadnych więcej węgli, oprócz tego co w myszce, a tam jest "prawie nic" .
Tak mi się skojarzyło;
Cytat:
Niestety, jeszcze wielu ludzi traktuje koty jak żywe pułapki na myszy. Zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach uważa się często, że ten mały drapieżnik powinien się wyżywić sam, a od właściciela należy mu się jedynie miseczka mleka.
Opiekun powienien zadbać, by jego kot codziennie zjadł odpowiednią porcję protein, tłuszczów, węglowodanów, witamin i minerałów.
nie no, tutaj to jest dopiero mnóstwo mitów, szczególnie z tymi "ziemniorami"
tak jak dagnes dobrze mówiła koty to "obligate carnivores", które nie potrzebują nic innego jak innych zwierzaków do jedzenia
ja tylko dodałem, że fakultatywnie mogą zjeść trochę leśnych owoców
tak jak np. ten kotek - http://www.youtube.com/watch?v=lubBQ_8jKmM
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 18:56
Jaby się nie obrócić,to jednak kotki lubią owoce i warzywa
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 19:04
IgaM napisał/a:
Jaby się nie obrócić,to jednak kotki lubią owoce i warzywa
pytanie jest jednak podstawowe - czy jak jakieś zwierzę coś lubi to znaczy, że to coś jest automatycznie dla niego dobre, zdrowe?
ja kota nie mam, ale Ty Iga masz i swego czasu pisałaś, że Twój kotek się poprawił po jedzeniu surowego mięsa; o warzywkach i owocach nie wspomniałaś ani słowem, z tego co pamiętam
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
jedno jest pewne idac do domu gdzie wlasciciele trzymaja kilka kotow -trzeba zalozyc klamerke na nos bo czasami smrod moze powalic ( prawda kotki nauczone robic do piasku ale to ze czasem im sie zdarzy zesrac gdzies w szafie to drobny szczegol )
natomiast jesli jest kilka psow ten zapach nie bedzie powalal z nog , zreszta zazwyczaj psu sie nie zdarza czesto narobic w szafie czy innym sekretnym miejscu a jesli juz nawali to na srodku kuchni to jest latwiejsze do zauwazenia i wyczyszczenia a smrod o wiele szybciej zostanie zneutralizowany niz po kocie
zreszta pies jest czesto straznikiem domu , ostrzega domownikow przed niebezpieczenstwem , pilnuje domu , a ten inteligentny (trzymany w domu )kot patrzy tylko jakby tu cos zezrec i znalezc cieple i przytulne miejsce zeby pospac i zrobic kupke
ps nie wmawiajcie mi ze taki domowy wychuchaniec (czesto zreszta wykastrowany ) potrafi myszy upolowac nie wspominajac o szczurach przed ktorymi bedzie 1 spieprzal gdzie pieprz rosnie
a tak nawiasem w tej jego karmie ze sklepu jest tyle miesa co w kielbasie marketowej czyli jakies 30% , no chyba ze mu sie klopsiki z jagniecia samemu robi
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 19:15
carbon napisał/a:
natomiast jesli jest kilka psow ten zapach nie bedzie powalal z nog
u mnie w bloku spore osób ma psy
jeszcze jak malutkie to pół biedy
ale jak taki owczarek puści w windzie bąka po przekiszonych kościach to ratuj się kto może
w ogóle te psy to jedna wielka porażka - jedzą korytkowo i najchętniej by siedziały w domu, puszczając bezwiednie "bąkale"
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 19:24
Hannibal napisał/a:
ja kota nie mam, ale Ty Iga masz i swego czasu pisałaś, że Twój kotek się poprawił po jedzeniu surowego mięsa; o warzywkach i owocach nie wspomniałaś ani słowem, z tego co pamiętam
No,tak pisałam i nadal je surowe mięsko,jajko,nawet zasiałam trawkę i kotka sobie ją skubie-to ułatwia trawienie.
Kiedyś własnie wymiotowała i dowiedziałam się,ze to od kłaczków.Polecono mi taką maść p/kłaczkom, więc ją kupiłam.Jadła ją niechętnie,ale przestała po niej wymiotować.
Żeby już jej tego nie dawać i żeby więcej nie miała takich dolegliwości,to posiałam właśnie trawkę i teraz jest w porządku.
Moja kotka zje czasem groszek zielony -jeden czy dwa.Kiedyś z ciekawości dałam ociupinkę marchewki,zeby sprawdzić,czy zje i zjadła-tak więc koty spokojnie mogą zjadać takie rzeczy-węglowodany również są im potrzebne.
Dzikie koty łapią myszy,czy inne zwierzęta i zjadają ich żołądek z zawartością,w której często są przecież węglowodany.
Ponadto moi znajomi mówią,że ich koty zjadają np. pomidorka trochę itp.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Pon Mar 15, 2010 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 43 razy Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 2409 Skąd: tiny.pl/hpb9n tiny.pl/hlhmn
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 19:44
Hannibal napisał/a:
pytanie jest jednak podstawowe - czy jak jakieś zwierzę coś lubi to znaczy, że to coś jest automatycznie dla niego dobre, zdrowe?
Bardzo dobre pytanie.
W zaprzyjaźnionym domu pies chciał towarzyszyć swojemu panu w jedzeniu cukierków, choć ten wiedział, że jest to dla psa niezdrowe, czasami dawał się przekonać. Wprowadziłem zwyczaj by dawać psu zamiast cukierka malutki kawałeczek smalcu, zwyczaj się przyjął i teraz pies stoi przy każdym otwarciu lodówki oczekując smakołyku i zdrowiej to i bardziej logicznie. Dla psa smalec to taki jakby czysty cukier (jak zresztą dla mnie też).
Co ciekawe – kawałeczkiem smalcu i kotek nie pogardzi, a wiadomo, że koty byle czego nie jedzą.
Idealne proporcje dla psów to jest 40% białka i 60% tłuszczu.
To węgli wcale?? E, no niemożliwe, Hannibal co Ty? A kotom chciałeś węgle "wcisnąć" .
M i T napisał/a:
Miałam swego czasu dość zwariowanego (ale jakiego inteligentnego!) kota, który uwielbiał wyjadać najbardziej dojrzałe poziomki wprost z krzaków. To trzeba było widzieć
Inny kot uwielbiał świeże pomidory i ogórki - wyjadał wyrzucone przy robieniu sałatki obierki
No to pewnie jest tak jak pisałam - koty po przybyciu do Europy nabrały złych nawyków .
Ale jasne, jak taki futrzak czasem sobie chrupnie jakieś warzywko czy owoc to mu nic nie będzie. Gorzej jakby tak stale mu skrobiowe podawać.
nie no, tutaj to jest dopiero mnóstwo mitów, szczególnie z tymi "ziemniorami"
No właśnie, tam piszą że dla kotów "węglowodany stanowią źródło energii. Dostarcza ich ryż, ziemniaki, płatki zbożowe i warzywa."
To typowy efekt propagandy prowadzonej przez producentów karm dla kotów. Wszak zboża i ziemniory kosztują o wiele mniej niż mięso, więc da się na tym sporo zarobić. Wystarczy to tylko dobrze "sprzedać". Jak widać, propaganda działa dobrze, skoro tyle ludzi wierzy, że koty muszą jeść węgle. No a z tymi zbożami i ziemniakami to już maskra. Ludziom szkodzą, a kotom miałyby służyć??
Tu są ciekawe fotki i historie kotów, karmionych takim "zbilansowanym" pożywieniem:
http://www.catinfo.org/feline_obesity.htm http://www.catinfo.org/felinediabetes.htm
Osobiście widziałam koty chorujące na chroniczne zapalenie jelit po karmach ze zbożami, niektóre umierały. Widziałam i inne choroby z powodu złego żywienia, ech dużo by pisać.... .
jedno jest pewne idac do domu gdzie wlasciciele trzymaja kilka kotow -trzeba zalozyc klamerke na nos bo czasami smrod moze powalic
To akurat nie wina kotów, tylko ludzi. Bo to ludzie są brudasy a nie koty. Jak ktoś nie myje własnej "ludzkiej" toalety to po jakimś czasie smród też będzie powalał. A koty instynktownie zakopują swoje odchody, w przeciwieństwie do psów, i zawsze jeśli mają taką możliwość załatwią się do piasku/żwirku i zakopią. No ale taką kocią toaletę też trzeba czasem sprzątnąć i umyć...
Znam hodowle kotów, gdzie w domu jest ich kilkanaście i nic nie czuć.
Poza tym, trzeba tu rozróżnić smród odchodów od smrodu kocurzych wydzielin gruczołów zapachowych, którymi znaczy teren. Taki "zapach" mają tylko niewykastrowane kocury. Ale trzymanie pełnojajecznego kocura w bloku to już poroniony pomysł. I znowu - problem leży w ludziach, a nie kotach.
carbon napisał/a:
ps nie wmawiajcie mi ze taki domowy wychuchaniec (czesto zreszta wykastrowany ) potrafi myszy upolowac nie wspominajac o szczurach przed ktorymi bedzie 1 spieprzal gdzie pieprz rosnie
No pewnie, że będzie. Kastraty łowią nawet więcej myszy niż pełnojajeczne kocury, bo nie tracą czasu na uganianie się za kieckami . Nie wszystkie zjadają, część łowią dla przyjemności, może dla treningu i przynoszą swym właścicielom w prezencie jako dowód kociej miłości i przywiązania .
Co dzień widzę kilku takich "wykastrowanych wychuchańców" z myszami w zębach
.
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 20:27
dagnes napisał/a:
Hannibal napisał/a:
Idealne proporcje dla psów to jest 40% białka i 60% tłuszczu.
To węgli wcale?? E, no niemożliwe, Hannibal co Ty? A kotom chciałeś węgle "wcisnąć" .
może być trochę węgli, ale to tylko kilka procent
40/60 to ważna proporcja pomiędzy białkiem a tłuszczem
wiele osób na zero-carb też na takiej jedzie
ale słyszałem o pół-dzikich psach afrykańskich, które są praktycznie w 100% mięsożerne
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Dagnes, to jest nic innego jak znęcanie się nad zwierzętami. Tak samo, jak tuczenie dzieci, jest formą znęcania się nad nimi (niezależnie od "dobrych" intencji tuczącego).
Znałam swego czasu 15 kilogramowego kota-cukrzyka . Właściciele nie widzieli w tym większego problemu, a nawet bawiło ich jego męczenie się w chodzeniu i w ogóle Ech, szkoda słów...
Marishka
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 21:00
Hannibal napisał/a:
ciekaw jest jak szybki jest to proces po ustaniu funkcji życiowych
jeśli chodzi o ph to ono rzeczywiście na początku spada do niskich wartości, ale potem w miarę dojrzewania mięsa rośnie to ok. 6,5
Jest to etap stężenia pośmiertnego.
Cyt.
stężenie pośmiertne - w pierwszych godzinach po uboju, podczas chłodzenia, następuje skrócenie włókien mięśniowych powodując stwardnienie mięśni. Okres ten, który trwa około 20 h, nazywa się stężeniem pośmiertnym. Zjawisku temu towarzyszy rozpad glikogenu i powstawanie dużych ilości kwasu mlekowego, gromadzenie cukrów redukcyjnych, powstawanie kompleksu aktomiozyny (przez połączenie białek aktyny i miozyny) oraz wzrost stężenia jonów wodorowych.
_________________ Pozdrawiam
EAnna
Kangur Pomógł: 34 razy Wiek: 82 Dołączył: 27 Sty 2005 Posty: 3119 Skąd: Australia
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 22:37
Hannibal napisał/a:
pytanie jest jednak podstawowe - czy jak jakieś zwierzę coś lubi to znaczy, że to coś jest automatycznie dla niego dobre, zdrowe?
Rano po wyisciu na werande przylatuja i siadaja na poreczy ptaki. Moj stary przyjaciel magpie Fred (pisalem o nim na innym forum), cala rodzina 5 butcher birds i czasami kukabara.
Dostaja zmielone mieso. Fred, kukabara i dwa butcher birds jedza z reki. Lapia rowniez rzucone mieso w powietrzu. Fajna zabawa.
Dostaja surowe mielone mieso. Jak zabraklo miesa, to pokroilem im w kosteczki kielbase, ktora moja polowka kupila dla siebie w renomowanym sklepie masarskim. Kukakabara sprobowala (jest jeszcze mloda) a Fred i butcher birds nawet nie dziobnely tego "smakolyku". Ta kielbasa lezala na werandzie przez caly dzien i zaden ptak jej nie ruszyl. Skad te ptaki wiedzialy, ze to jest trucizna dla nich? Wzrok, wech?
Nie ma juz i nie bedzie wyrobow miesnych ze sklepu w naszej lodowce.
_________________ Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Pon Mar 15, 2010 22:52
Kangur napisał/a:
Dostaja surowe mielone mieso. Jak zabraklo miesa, to pokroilem im w kosteczki kielbase, ktora moja polowka kupila dla siebie w renomowanym sklepie masarskim. Kukakabara sprobowala (jest jeszcze mloda) a Fred i butcher birds nawet nie dziobnely tego "smakolyku". Ta kielbasa lezala na werandzie przez caly dzien i zaden ptak jej nie ruszyl. Skad te ptaki wiedzialy, ze to jest trucizna dla nich? Wzrok, wech?
Moja kotka w tym przypadku ma identyczne podejście-żadnej kiełbasy nie ruszy.Mięsa pieczonego ,duszonego też NIE.Tylko SUROWE.
Surowe jajko zje,ale np. jajecznicy też nie ruszy-wypada iść śladami kota i zacząć jeść na surowo
Pomogła: 38 razy Dołączyła: 26 Wrz 2009 Posty: 2853
Wysłany: Wto Mar 16, 2010 01:23
Kangur napisał/a:
Rano po wyisciu na werande przylatuja i siadaja na poreczy ptaki. Moj stary przyjaciel magpie Fred (pisalem o nim na innym forum), cala rodzina 5 butcher birds i czasami kukabara.
Przypominam sobie, ze Kangur kiedys pokazywal foty w dezabilu - z Fredem i reszta. Kto nie widzial, tego strata.
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 16, 2010 06:08
Kangur napisał/a:
Skad te ptaki wiedzialy, ze to jest trucizna dla nich?
te ptaki nie zostały zapewne "przerobione" przez ludzi, jeno posiadały swoje naturalne preferencje
oczywiście jedne zwierzaki można łatwo przerobić, a drugie nie
przerobienie psa na jedzenie łakoci jest, z tego co wiem, bardzo proste
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
The feline liver has several unique features that are evident in energy metabolism. In omnivores, both hexokinase and glucokinase are responsible for phosphorylation of glucose to glucose-6-phosphate in the pathway of glucose oxidation. The glucokinase system operates only when the liver receives a large load of glucose from the portal vein, whereas hexokinase is active even at very low concentrations of glucose. Thus, it should be no surprise that cats have minimal liver glucokinase activity. Low glucokinase activity, though practical in a species consuming little carbohydrate, limits the cat’s ability to metabolize large glucose loads. Feline liver apparently lacks fructokinase. This finding is compatible with the observations by Kienzle that cats consuming high-sucrose diets have significant fructosuria. The fact that cats, unlike many mammals, have no taste preference for sucrose further supports evolution to a diet devoid of simple carbohydrates.
Kota z psem nie ma co porównywać,pisząc że koty są mądrzejsze,czy coś w ten deseń,bo to zupełnie inna bajka, inne charaktery.
No pewnie. Ja sobie tylko zażartowałam . Choć, kto wie....
Jak pies mieszka razem z kotem, to kot i tak zawsze rządzi .
Humorystyczne, ale jakże prawdziwe uzupełnienie mojego posta, dotyczącego smrodku i brudu w niektórych domach "kociarzy" , w odpowiedzi na tą część postu:
carbon napisał/a:
natomiast jesli jest kilka psow ten zapach nie bedzie powalal z nog , zreszta zazwyczaj psu sie nie zdarza czesto narobic w szafie czy innym sekretnym miejscu a jesli juz nawali to na srodku kuchni to jest latwiejsze do zauwazenia i wyczyszczenia a smrod o wiele szybciej zostanie zneutralizowany niz po kocie
Bo to, co pies ze swoim właścicielem mają w swym domu to w sumie ich sprawa, ale reszta...
ja wiem, że to nie Wasza, psów wina, ale błagam, wpłyńcie na swoich właścicieli, wytłumaczcie im, że zostawianie psich odchodów jest obrzydliwe. I fatalnie świadczy o psiarzach.
Miejskie trawniki i chodniki są zazwyczaj usłane fekaliami, ale teraz, w okresie przedwiośnia, proceder ten przybiera na rozmiarach. Śnieg topnieje i odkrywa ohydną warstwę psich odchodów. To widok nie do wytrzymania. Co gorsza, niewinny obywatel, zamiast cieszyć się z uroków swojego miasta i nadchodzącej wiosny, zamiast swobodnie spacerować, zatopiony w rozmyślaniach czy też interesującej rozmowie, musi urządzać prawdziwy slalom pomiędzy kupami, w którym stawką jest dotarcie do domu (biura, restauracji, na randkę) bez fekaliów na butach. I czym sobie na to zasłużył? Jakie jest usprawiedliwienie dla niesprzątania po swoim pupilu? Aż chciałoby się, jak bohater "Dnia świra", krzyknąć: "to co, że to tylko pies tylko? To ma mniej od człowieka?" Z resztą uważam, że ta scena nie jest w filmie ani trochę przesadzona. Zobaczcie sami.
Marzy mi się, że w moim mieście będzie kiedyś jak w Londynie, Paryżu, Brukseli czy dziesiątkach innych miast, w których mieszkańcy chodzą sobie swobodnie po trawie, urządzają pikniki, leżą, opalają się w parkach i po prostu korzystają z tych miejskich dobrodziejstw. Dlaczego u nas tak nie jest? Wiele polskich miast może się przecież pochwalić pięknymi parkami i mnóstwem zieleni, dlaczego nie zrobić z tego atutu, który pomoże promować nasz kraj za granicą?
Kiedy problem odchodów zacznie być traktowany poważnie? Kiedy strażnicy miejscy będą wlepiać solidne kary za złamanie obowiązujących (przypominam!) przepisów dotyczących sprzątania po psach? A przede wszystkim - kiedy wreszcie właściciele psów będą podchodzić do faktu posiadania psa odpowiedzialnie?
trudno nie zauważyć problemu psich kup na chodnikach, ale nie tylko tam. Zadziwia mnie, że na peryferyjnych osiedlach stolicy, gdzie ludzie maja wspaniałe tereny do spacerów z psami - łąki, trawniki, lasy - najwięcej kup jest tuż przy furtkach do ich luksusowych osiedli i na ścieżkach prowadzących do tych rajów spacerowych. I trudno się dziwić psom. Robią tam, gdzie je leniwy właściciel wyprowadzi.
Oczywiście kupa na chodniku w centrum Warszawy to zdecydowanie bardziej problem, niż ta sama kupa tarasująca wejście na łąkę. Ale moim zdaniem to problem... tak, zgadłaś, INFRASTRUKTURALNY. I to na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze, człowiek to świnia, parafrazując tekst piosenki zespołu Big Cyc. Wyprowadza psa tam, gdzie mu wygodnie. Ale zwróć uwagę, że odwilż odsłania nie tylko psie kupy, ale choćby sterty aluminiowych puszek po piwie. Widać też, że w grudniu, przed śnieżycami, dużą popularnością cieszyły się palikotowe małpki. No ale to tylko potwierdza, że wciąż jesteśmy "pijackim narodem".
Stołeczny ratusz zakupił i rozdał warszawiakom tysiące torebek na psie odchody. Efekty widzisz co rano na ulicach. To tylko potwierdza, że czystą utopią jest na razie wymagać od ludzi takiej kultury.
Może więc trzeba po prostu posprzątać. Problem w tym, że Warszawa zdecydowanie zbyt pochopnie zrezygnowała z pobierania podatku od posiadania psa. Kiedy wynosił on 1 zł, to oczywiście koszty egzekucji przewyższały wpływy. Ale wystarczyło go podnieść. Zamiast tego zlikwidowano zupełnie, a problem psich kup zrzucono na burmistrzów. I w ten oto sposób co chwila pojawiają się tak egzotyczne pomysły, jak psie toalety czy quad-odkurzacz. Ich żywot jest krótki, bo z braku funduszy efektywność mają niską.
Efektywność byłaby wyższa, gdyby tylko praca była wykonywana konsekwentnie. Z psimi kupami jest ten problem, że ich produkcja odbywa się w trybie niemal ciągłym. I z taką częstotliwością też trzeba sprzątać.
Można też zastosować metodę kija, ale to by wymagało zmuszenia strażników miejskich, żeby zaprzestali ścigać babcie sprzedające pietruszkę, tylko przyjrzeli się psom, a raczej ich właścicielom.
Ja osobiście nie jestem zwolennikiem karania. Chętnie bym jednak płacił za uwolnienie miasta od kup.
Na koniec tylko ci powiem, bo zapewne twoja frustracja jest spowodowana tym, że wdepnęłaś w kupę - to podobno przynosi szczęście.
Metoda Marka Kondrata z "Dnia Świra" jest hmmm... "ciekawa"
.
mojego psa kiedyś karmiłem czekoladą oczywiście nie wyłącznie ale co było warte uwagi to to że bardzo szybko się uzależnił i co dziennie dopominał się dawki czekolady...........
później juz po przejściu na LC również zacząłem go tak karmić i pies po prostu zaczął mnie uwielbiać a wcześniej bardziej za swojego pana uważał ojca.....zaobserwowałem że lubi żółtka jaj a nie ruszy białek, uwielbia mięso każdego prawie typu również gotowane i smażone, raczej stawia opór przed jedzeniem kupnych wędlin nawet szynki, lubi masło i sery, mniej przepada za smalcem ale tez zje, jak mu daje boczek to bardziej go interesuje ta część tłusta niż mięsna, zupełnie mu odwala na punkcie wątróbki to dla niego rarytas pierwszej wody, czasami nie zje mięsa drobiowego z piersi mimo że to mięso wysokiej jakości z dobrego chowu ale za to bardzo chude wiec nie ma sie co dziwić
pies nie lubi chleba i ziemniaków zupy wącha i obchodzi szerokim łukiem
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Wto Mar 16, 2010 20:16
Wchodzę dzisiaj do kuchni i co widzę? Moja kotka leży jak na plaży,na kuchennym blacie wygrzewając się w słońcu .Śmiechu warte Poleżała sobie,wygrzała się i zeszła
Czy zamiast takiej kampanii, nie można wprowadzić drakońskiej ustawy, która za bezsprzątaniowe obesranie psiurem trawnika, chodnika lub czegokolwiek, będzie miała konsekwencje w postaci odebrania durniom psa, przerobieniu go na oczach własciciela/ki na pasztet, wyeksportowania do chińskich restauracji i ...
Just easy, I'm joking
Tak na serio Kampania bezskuteczna. Spowoduje jedynie uśmieszki, psy będą srały ze zdwojoną siłą, a ich właściciele będą dodatkowo wdeptywać góowno pupila w trawnik, uśmiechając się półgębkiem z triumfem. Mieszkasz w mieście? Chcesz się wyżyć?!! Wyprowadź na spacer swojego kundla, on załatwi to za ciebie
Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Wto Mar 16, 2010 22:52, w całości zmieniany 1 raz
IgaM [Usunięty]
Wysłany: Wto Mar 16, 2010 23:02
To dziwne,że tyle się mówi o psich kupach na chodnikach.Chodzę codziennie po tych chodnikach i ani razu nie widziałam na nich psiej kupy.W parku owszem,ale nie na chodniku.
Edit.Chociaż przypominam sobie,że faktycznie kiedyś tak było,ale teraz widocznie właściciele pilnują,no i chodniki są systematycznie sprzątane.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Wto Mar 16, 2010 23:22, w całości zmieniany 2 razy
Z analizy podanej przez producenta wychodzi mi 40% węglowodanów. To co jest na pierwszym miejscu składu stanowi największą jej część, potem w kolejności idą składniki o coraz mniejszym udziale. Rewelacja. A weź pod uwagę, że to droga i "najlepsza" karma.
Kitekat o smaku kurczaka:
Skład:
Zboża, mięso i produkty mięsne (kurczak min. 4% w granulce drobiowej), ekstrakty z białek roślinnych, tłuszcze, substancje mineralne, warzywa.
Tu nawet nie wiemy co jest w składzie. Te 4% kurczaka to właśnie to podkreślone przeze mnie wyrażenie "o smaku". Z wyliczeń wynika mi, że to coś zawiera 50% węglowodanów. Te "produkty mięsne" to ładnie nazwane odpady poubojowe, nie nadające się do jedzenia. Zboża - czyli jak leci, wszystkie odpady jakie uda się tanio kupić w danej chwili.
Artykuły dla tych, którzy karmią swoje psy i koty gotowymi karmami:
Pomógł: 12 razy Wiek: 24 Dołączył: 16 Sie 2010 Posty: 2808
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:42
Poniższe posty przeniesione z tematu o szkodliwości ziemniaków /Hannibal
Krótka piłka. Widzieli jakie ilości ww znajdują się w posiłkach w książce kucharskiej Dr Kwaśniewskiego?
P.S nie jestem psem, kotem ja jem homo sapiens
Waldek konkrety ile tej kaszy oraz zboża musiałby psiak jeść, aby pojawiła się cukrzyca . Mój ma prawie 16 i jada karmę oraz to co mu rzucę z talerza.
Cytat:
Małpy w naturze jedzą owoce osobno i mięso przegryzane surówką z liści osobno. Cukrzycy jakoś nie miewają...
pojawił mnie się uśmiech
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Nie Lis 07, 2010 21:16, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 20:47
Mariusz_ napisał/a:
Waldek konkrety ile tej kaszy oraz zboża musiałby psiak jeść, aby pojawiła się cukrzyca .
No wiele psiaków jada co dzień ogromne michy kaszy, makaronu, etc.
Rozmawiałem jakiś czas temu ze starym znajomym z liceum, który psami się od dawna interesuje, sam ma labradora. No i mówił, że to najprostsze i najpowszechniejsze rozwiązanie kulinarne w dzisiejszych czasach.
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
To jest zasadniczo bardzo zabawny temat, bo od dłuższego czasu sekta weterynarzy na spółkę z koncernami paszowymi odsądza od czci i wiary podawanie psom kaszy i innych podobnych, jako wybitnie niezdrowe i szkodliwe dla psów czy kotów. Jednocześnie wciskają klientom przewspaniałe suche czy mokre karmy przemysłowe, bo wspaniałe, zbilansowane i w ogóle cacy. A co to jest sucha karma? Zboża, śruty plus mączki mięsno-kostne plus dodatki warzywne i śladowe ilości bajerów. Czyli ostatecznie kasza -------> zboża, plus dodatki, czyli klasyczny obiad wsiowego burka - kasza/śruta plus resztki z obiadu
Ależ wiem, moje stadko "barfuje" od kilku lat i mamy wyłącznie pozytywne doświadczenia i niestety...weci nas nie lubią, bo nie mają przy naszych pieskach co robić Nie czyszczą kamienia, nie leczą cukrzycy...zero biznesu, bo i szczepimy się minimalistycznie
W sensie - raz w roku, dla zasady przed szczepieniem na obowiązkową ustawowo wściekliznę. Zwykłym Pratelem, ale obecności pasożytów wizualnie nie stwierdzam, a kupy zbieram.
Ostatnio zmieniony przez ruszczka Nie Lis 07, 2010 21:12, w całości zmieniany 1 raz
Tak się zastanawiam, czy karmieni psów i kotów najtańszymi podrobami (3zł/kg), kośćmi (3zł/kg) i tłuszczem zwierzęcym: słoniną (1-4zł/kg) łojem (2-4zł/kg) nie wychodzi taniej niż żywienie puszkami i suchą karmą?
Nie mam psa ani kota, więc nie wiem, wiem, że ja tak moje będę żywił...
_________________ Mój nick - Zielony Karzeł Reakcji. Cały niestety się nie mieści.
Pomógł: 5 razy Wiek: 32 Dołączył: 02 Lip 2010 Posty: 253 Skąd: Gran Canaria
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 12:22
U mnie w mieście, w punkcie skupu dziczyzny, sprzedają gorszej jakości mięso z dziczyzny dla psów. Cena to chyba 2-3 zł/kg. Dodatkowo tłuszcz z dzika 1 zł/kg. Niestety, pies rodziców nie chce jeść takich specjałów. Jest przyzwyczajony do sucharków z 5 % mięsa...
barb Pomógł: 11 razy Dołączył: 27 Mar 2009 Posty: 252
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 12:28
mario199 napisał/a:
U mnie w mieście, w punkcie skupu dziczyzny, sprzedają gorszej jakości mięso z dziczyzny dla psów. Cena to chyba 2-3 zł/kg. Dodatkowo tłuszcz z dzika 1 zł/kg. Niestety, pies rodziców nie chce jeść takich specjałów. Jest przyzwyczajony do sucharków z 5 % mięsa...
Taa niby dla psów, a tak naprawdę to nie jeden z tego forum by się na to skusił, ja też. Co to znaczy gorszej jakości mięso ? Chodziło ci pewnie o gorszej klasy?
Magdalinha Pomogła: 22 razy Dołączyła: 16 Paź 2008 Posty: 881 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 12:39
Zielony Karzeł napisał/a:
Tak się zastanawiam, czy karmieni psów i kotów najtańszymi podrobami (3zł/kg), kośćmi (3zł/kg) i tłuszczem zwierzęcym: słoniną (1-4zł/kg) łojem (2-4zł/kg) nie wychodzi taniej niż żywienie puszkami i suchą karmą?
oczywiście, że to jest lepsza opcja
jak miałam psa to karmiłam go raz dziennie mięsem w postaci różnych kawałków z obiadów, salcesonem, kaszanką, podrobami, kośćmi.A jak szalał za wątróbką . Prawie wszystko było termicznie obrobione ale psiak był zdrowy, szczupły, energiczny, o błyszczącej sierści. Nigdy nie kupowałam puszek - więc nie znam porównywalności w zł ale wydatki na lekarza weterynarii były minimalne i wbrew pozorom zwierzak nie potrzebował tak dużo żarcia bo było konkretne i nie zaiwaniał w zaprzęgu.
Ostatnio zmieniony przez Magdalinha Pon Gru 06, 2010 12:43, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 13:36
barb napisał/a:
Co to znaczy gorszej jakości mięso ? Chodziło ci pewnie o gorszej klasy?
Z reguły oznacza to mięso z większą ilością tkanki łącznej, poprzerastane tłuszczem.
Dla mnie te najtańsze są najczęściej najlepsze - np. boczki, golonki, żeberka, karczki z dziczyzny są najtańsze i te kupuję. A na "szlachetne" combry i polędwiczki lachę kładę
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 17:28
barb napisał/a:
Co to znaczy gorszej jakości mięso ? Chodziło ci pewnie o gorszej klasy?
Gorszej jakości mięso to mięso krwawe, gruczoły, powięzi i ścięgna (nie mylić z mięsem chudym, ścięgnistym), oraz mieso nadpsute. To ostatnie nadaje się dla psów, dla kotów absolutnie NIE!.
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 17:37
W mięsnym gdzie kupuję czasem koninę spytałem się o tzw. "dwójkę", czy można taką zamówić. Powiedzieli mi, że można, ale nikt tego dawno nie brał, bo jest kiepskiej jakości, że tłuste.
No więc ja wziąłem kilo na spróbowanie, no i okazało się, że mięso jest miękkie, troszkę tkanki łącznej, ale bez przesady i troszkę tłuszczyku, ale nie za wiele w sumie.
Cenowo tańsze o 5 zł.
Pewnie dla psów to inna "liga" - nie brałem takiego, więc nie wiem.
mario199 napisał/a:
U mnie w mieście, w punkcie skupu dziczyzny, sprzedają gorszej jakości mięso z dziczyzny dla psów. Cena to chyba 2-3 zł/kg.
No tak, jak 2-3 zł kosztuje to nie wiem co to za "licho" może być
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Pon Gru 06, 2010 17:39, w całości zmieniany 2 razy
Kangur Pomógł: 34 razy Wiek: 82 Dołączył: 27 Sty 2005 Posty: 3119 Skąd: Australia
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 17:40
EAnna napisał/a:
barb napisał/a:
Co to znaczy gorszej jakości mięso ? Chodziło ci pewnie o gorszej klasy?
Gorszej jakości mięso to mięso krwawe, gruczoły, powięzi i ścięgna (nie mylić z mięsem chudym, ścięgnistym), oraz mieso nadpsute. To ostatnie nadaje się dla psów, dla kotów absolutnie NIE!.
Zapomnialas dodac, ze surojady uwielbiaja taki smierdzacy specyfik.
_________________ Odkwaszać czy zakwaszać?
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1159
14 W czasie posiłku powiedział do niej Booz: «Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce».
Pomógł: 191 razy Wiek: 39 Dołączył: 25 Lut 2007 Posty: 15904 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Gru 06, 2010 17:46
Kangur napisał/a:
Zapomnialas dodac, ze surojady uwielbiaja taki smierdzacy specyfik.
W sklepach takiego nie widziałem.
Wszystko jest świeże.
Dopiero sam muszę później doprowadzić go do "satysfakcjonującego mnie stanu"
_________________ Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1298
Wysłany: Wto Gru 07, 2010 22:16
Kangur napisał/a:
EAnna napisał/a:
barb napisał/a:
Co to znaczy gorszej jakości mięso ? Chodziło ci pewnie o gorszej klasy?
Gorszej jakości mięso to mięso krwawe, gruczoły, powięzi i ścięgna (nie mylić z mięsem chudym, ścięgnistym), oraz mieso nadpsute. To ostatnie nadaje się dla psów, dla kotów absolutnie NIE!.
Chciałabym rozwinąć pojęcie "mięsa gorszej jakości"
Otórz jest taka kategoria mięsa: padlina. Jeżeli zwierzę padnie z choroby to w całości podlega utylizacji. Jeżeli natomiast ma wypadek, należy natychmiast odkrwawić tuszę i - jeżeli sie to uda - po przebadaniu przez weterynarza - można traktować jak mięso gorszej jakości. Jeżeli odkrwawienie jest częściowe, to mięso krwawe może iść wyłącznie dla psów a pozostałe, dobre mięso: dla odważnych .
Ale tak poważnie, to mięso takie można przeznaczyć wyłącznie na wyroby podlegajace długotrwałej obróbce termicznej. Dlaczego? PH mięsa zaraz po uboju jest wysokie co w połączeniu z krwią, nie od razu spuszczoną, może doprowadzić do zakażenia tuszy. Piszę o elementach ostatecznie odkrwawionych.
Dlatego myśliwi mają swoje żelazne obowiazki po odstrzale zwierzyny.
Na pewno część z Państwa oglądała filmik o produkcji szynek długo dojrzewających.
Otórz procedura przygotowania takiej szynki rozpoczyna się od starannego, wielokrotnego wyciskania resztek krwi z tętnicy udowej. Potem do tej tętnicy wstrzykuje się solankę o dużym stężeniu.
Wiecie może jak żywienie zwierząt żywnością zawierającą zjełczały tłuszcz wpłynie później na jakość tłuszczu w tych zwierzętach i produktach od tych zwierząt?
Chodzi mi np. o stare orzechy włoskie czy siemię lniane.
_________________ Mój nick - Zielony Karzeł Reakcji. Cały niestety się nie mieści.
Przemysł wytwarzający pokarm dla naszych ulubieńców używa w produkcji śmieci, które normalnie zgniłyby na wysypiskach lub zostały przetworzone na kompost. Zawarty w puszce przemysłowo wytworzony pokarm może zawierać resztki przejechanych i zutylizowanych kotów i psów. Producenci tych specjałów utrzymują, że ich produkty zawierają „pełną i zrównoważoną kalorycznie i witaminowo karmę”, w rzeczywistości jest to produkt, którego nie powinni jeść ani ludzie, ani zwierzęta.
„Jarzynowe proteiny” – najczęściej używane określenie suchej karmy dla psów– składają się z mielonej żółtej kukurydzy, otrębów pszennych, soi, plew ryżowych, orzeszków ziemnych i ich skorupek (na etykietach skorupki te występują pod nazwą„celuloza”). Są to najczęściej zmiotki z podłóg zakładów młynarskich. Ogołocone z olejów, protoplazmy i okryw te tak zwane„proteiny” są pozbawione podstawowych kwasów tłuszczowych, rozpuszczalnych w tłuszczu witamin, zwierzęcych protein oraz przeciwutleniaczy. „Zwierzęce proteiny” (białko) wwytwarzanej przemysłowo karmie dla zwierząt może zawierać zakażone mięso, mięso ofiar wypadków drogowych (oczywiście zwierząt), zanieczyszczone odpadki z rzeźni, fekalia, rozgotowane psie i kocie tusze oraz pióra drobiu konsumpcyjnego. Głównym źródłem zwierzęcego białka są szczątki zwierząt określanych mianem„4D” – dead (nieżywych), diseased (śmiertelnie chorych), dying (umierających), disabled (ułomnych) – wzbogacone„pokarmem roślinnym” mającym na celu ukrycie braku tłuszczów i mięsa. Takie mięso(po poddaniu go działaniu węgla drzewnego i oznakowaniu jako „nie przeznaczone do konsumpcji przez ludzi”) jest dopuszczone jako pożywienie dla naszych ulubieńców.
Zakłady utylizacyjne przetwarzają rozkładające się zwłoki zwierzęce po- chodzące z wypadków drogowych oraz ciała uśpionych psów i kotów na suchą karmę białkową, którą sprzedają następnie zakładom produkującym pokarm dla zwierząt. Jeden z niewielkich zakładów tego rodzaju w Quebecw prowincji Ontario w Kanadzie przetwarza 10 ton psów i kotów tygodniowo. Minister rolnictwa z Quebec twierdzi, że„futro nie jest usuwane z psów i kotów”oraz że „zdechłe zwierzęta są gotowane razem z ich wnętrznościami, kośćmi i tłuszczem w temperaturze 115° C przez około 20 minut”.
Amerykańskie Centrum Weterynarii Urzędu ds. Leków i Żywności (1) wiedząc o dodawaniu przetworzonych psich i kocich zwłok do pokarmu dla zwierząt oświadczyło beztrosko: CVM nie podjęło żadnych określonych działań zmierzających do wprowadzenia zakazu przetwarzania zwłok zwierząt domowych, co nie oznacza, że ten proceder cieszy się jego aprobatą.
Zarówno w USA, jak i Kanadzie przemysł wytwarzający pokarm dla zwierząt jest gałęzią działającą wyłącznie w oparciu o własne zasady. W Stanach Zjednoczonych organizacja zajmująca się kontrolą pożywienia (2) ustanawia jedynie ogólne zasady i przepisy dotyczące żywności dla zwierząt, włącznie z żywnością dla zwierząt domowych. W Kanadzie najważniejszym aktem regulującym te sprawy jest Labeling Act (Ustawa o etykietowaniu), której wymogi sprowadzają się jedynie do konieczności podawania na produkcie nazwy i adresu zakładu wytwarzającego dany produkt, wagi produktu oraz tego, czy jest to karma dla psów, czy kotów. Kanadyjskie Towarzystwo Weterynaryjne (30 oraz Kanadyjskie Towarzystwo Żywności Dla Zwierząt Domowych (4) są organizacjami o charakterze społecznym i w głównej mierze polegają one na wiarygodności producentów, którzy zapewniają, że jakość ich produktów jest wyższa od wymaganego minimum.
Większość (85-90%) karmy przeznaczonej dla zwierząt domowych sprzedawanej w Kanadzie jest dziełem międzynarodowych spółek z głównym udziałem kapitału amerykańskiego. Zgodnie z kanadyjsko-amerykańską umową regulującą zasady wolnego handlu między tymi krajami ani CVMA, ani PFACnie ma prawa do sprawowania jakiejkolwiek kontroli nad zawartością puszek z pokarmem dla zwierząt domowych.
Przemysłowo produkowany pokarm dla zwierząt domowych zawiera ciała martwych zwierząt, niebezpieczne dla środowiska toksyny oraz inne szkodliwe odpady.
DR (WETERYNARII) WENDELL O. BELFIELD
NIEODPOWIEDNIA ŻYWNOŚĆ DLA ZWIERZĄT DOMOWYCH.
Pytaniem, które jest mi najczęściej zadawane z racji wykonywanego przeze mnie zawodu weterynarza, brzmi: "Który z przemysłowo produkowanych pokarmów dla zwierząt pan poleca?". Standardowo odpowiadam na nie: "Żadnego". Jestem pewien, że właściciele zwierząt zauważają zmiany, jakie zachodzą u ich ulubieńców po pewnym okresie spożywania przez nie różnych pokarmów dla zwierząt. Ich ulubieńcy zaczynają cierpieć na biegunkę, wzdęcia, ich sierść traci połysk, często dostają wymiotów, podrażnienia skóry etc. Wszystko to są popularnie występujące symptomy związane ze spożywaniem przemysłowo przygotowanego pokarmu.
W roku 1981 odkryliśmy z dr Martinem Zuckerem i opisaliśmy w naszej książce "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa) pełny zakres negatywnego wpływu, jaki wywiera na zwierzęta przemysłowo produkowana dla nich karma. W lutym 1990 roku dziennikarz San Francisco Chronicle, John Eckhouse, posunął się jeszcze dalej w swoim artykule "W jaki sposób psy i koty zostają ponownie wprowadzone do obiegu w postaci pożywienia dla zwierząt domowych".
Napisał w nim między innymi: "Każdego roku przedsiębiorstwa określane mianem <<rendererów>> (5) przetwarzają miliony nieżywych amerykańskich psów i kotów razem z milionami ton innego materiału zwierzęcego. Ostateczne produkty tego przetwórstwa...łój i mięso konsumpcyjne...służą jako produkt wyjściowy do wytwarzania tysięcy rzeczy, wśród których znajdują się kosmetyki i pokarm dla zwierząt domowych".
Rzecznicy przemysłu wytwarzającego pokarm dla zwierząt domowych wszystkiemu zaprzeczają, ale federalne i stanowe agencje, włącznie z Centrum Weterynaryjnym Urzędu ds. Leków i Żywności (CVM) oraz medycznymi organizacjami takimi jak Amerykańskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (6) i Kalifornijskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (7), potwierdzają, że zwierzęta domowe są rutynowo po ich śmierci w schroniskach dla zwierząt oraz uśpieniu przez weterynarzy przetapiane, stając się składnikiem pokarmu dla zwierząt domowych.
Rządowi specjaliści od zdrowia, naukowcy oraz rzecznicy firm produkujących pokarm dla zwierząt utrzymują, że tego rodzaju krytycyzm przemysłowo wytwarzanej żywności dla zwierząt domowych jest nieuzasadniony. James Morris, wykładowca w Szkole Weterynarii w Davis w Kalifornii, twierdzi, że "wszelkie produkty nie nadające się do spożycia dla ludzi są starannie sterylizowane, tak że nic nie może przedostać się do organizmu zwierzęcia". Ludzie, którzy wygłaszają tego rodzaju opinie nie mają pojęcia o tym mięsie i interesach robionych na utylizacji.
Przez siedem lat sprawowałem z ramienia Departamentu Rolnictwa USA oraz stanu Kalifornia jako lekarz weterynarii funkcję inspektora ds. mięsa. Brodziłem we krwi, wodzie, osoczu i fekaliach, wdychałem smród unoszący się nad podłogą, na której mordowano zwierzęta i przysłuchiwałem się ich przedśmiertelnym jękom.
Przed drugą wojną światową rzeźnie miały charakter zakładów zamkniętych, co oznacza, że inwentarz domowy był zarzynany i poddawany przetworzeniu w jednym miejscu. W rzeźni znajdowało się specjalne pomieszczenie do wędzenia mięsa, inne do produkcji wędlin, i jeszcze inne do utylizacji odpadów. Po drugiej wojnie światowej przemysł mięsny bardzo się wyspecjalizował. W rzeźni następuje tylko rozbiór tusz zwierzęcych, zaś wędliny wytwarzane są w zupełnie innym zakładzie. Utylizacja resztek również stała się odrębną specjalnością i przestała podlegać jurysdykcji rządowej służby sanitarnej i nie ma w nią także wglądu opinia publiczna.
Aby uniemożliwić wprowadzenie odpadów rzeźnianych do spożycia przez ludzi, państwowe przepisy stawiają wymóg ich "denaturacji" (skażenia) przed opuszczeniem rzeźni i przekazaniem do zakładów utylizacyjnych. W czasie gdy sprawowałem funkcję inspektora, mięso było denaturowane przy pomocy fenolu (kwas karbolowy) i/lub kreozotu (środek stosowany do impregnacji drewna lub dezynfekcji). Obie substancje są silnie trujące. Według państwowych przepisów następujące substancje są dopuszczone do denaturacji mięsa: olej napędowy, nafta, fenol i citronella (środek do odstraszania insektów wytwarzany z cytrynowej trawy).
Tusze padłego bydła poddane działaniu wyżej wymienionych chemikaliów mogą stać się surowcem do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych. Ponieważ zakłady utylizacyjne nie podlegają rządowej kontroli, mogą one przetwarzać ciała dowolnych zwierząt - nawet psów i kotów. Jak oświadczyła dziennikarzowi Chronicle Eileen Layne z CVMA: "Kiedy etykietka na pokarmie dla zwierząt domowych zawiera stwierdzenie: <<pokarm mięsno-kostny>> - oznacza to, że zawiera on rozgotowane i przetworzone zwierzęta, włącznie z kotami i psami".
Niektóre ciała martwych zwierząt domowych - uśpionych przez weterynarzy - zawierają przed poddaniem ich procesowi denaturacji fenobarbital. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Minesocie twierdzą, że stosowany do usypiania zwierząt domowych fenobarbital sodu "pozostaje nierozłożony w wyniku procesów utylizacyjnych". Do końcowego produktu procesu utylizacji dodawane są ponadto stabilizatory tłuszczów, aby zapobiec ich rozkładowi. Najpopularniejszymi stabilizatorami tłuszczów są BHA (butylohydroksyanizol) i BHT (butylohydroksytoluen) - oba te związki niszczą wątrobę i nerki - a także podejrzewany o właściwości rakotwórcze ethoxyquin. Wiele rodzajów pół-mokrego pokarmu dla psów zawiera glikol propylenowy - pochodną środka przeciw zamarzaniu, glikolu etylenowego, który niszczy czerwone ciałka krwi. W pokarmie dla zwierząt często pojawia się ołów - nawet w sporządzonym z bydlęcych tusz> Badania przeprowadzone w Massachusetts Institute of Technology, których wyniki opublikowano w opracowaniu "Ołów w pokarmie dla zwierząt", dowodzą, że dziewięcio funtowy (ok. 4 kg) kot żywiony przemysłowo wytwarzanym pokarmem wchłania większą dawkę ołowiu od tej, jaką uważa się za niebezpieczną dla dzieci.
Przemysł wytwarzający karmę dla zwierząt domowych promuje zasadę, w myśl której każdy, kto pragnie, aby jego ulubieniec pozostawał w zdrowiu, musi karmić go przemysłowo przygotowanym pożywieniem. Niestety tego rodzaju dieta prowadzi do raka, chorób skóry, uczuleń, nadciśnienia, niedomogów wątroby i nerek, zawałów i kłopotów z uzębieniem.
Jestem praktykującym od ponad 25 lat weterynarzem zajmującym się leczeniem małych zwierząt. Każdego dnia natykam się na ofiary propagandy prowadzonej przez przemysł produkujący pokarm dla zwierząt. Niestety, wykładowcy szkół weterynarii popierają ten przemysł, który niewiele obchodzi zdrowie naszych zwierząt.
Jeszcze jedno ostrzeżenie: mięso i kości pochodzące ze źródeł określanych jako nienadające się do spożycia dla człowieka, są stosowane jako karma dla drobiu hodowlanego. Oznacza to, że produktami pochodzenia zwierzęcego utylizowanymi w warunkach budzących wątpliwości karmi się ptaki, które mogą znaleźć się na państwa stołach. Proszę nie zapominać o tym w trakcie jedzenia kolejnej porcji kurczaka lub indyka.
Dr Belfield jest absolwentem Instytutu weterynarii Tuskegee i obecnie praktykuje w San Jose w Kalifornii. Dr Belfield założył pierwszy w USA ortomolekularny szpital weterynaryjny. Jest współautorem dwóch książek "The Very Healthy Cat Book" (Księga bardzo zdrowego kota) oraz "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa). Niniejszy artykuł ukazał się po raz pierwszy w majowym numerze Let's Live Magazine z roku 1992
GAR SMITH
SPOJRZENIE DO WNĘTRZA ZAKŁADU UTYLIZACJI ZWIERZĄT
Utylizacja została ochrzczona mianem "cichego przemysłu". Każdego roku w USA ponad 286 zakładów utylizacyjnych spokojnie przerabia ponad 12,5 miliona ton zdechłych zwierząt, tłuszczu i resztek mięsa. Jako wyraziciel nastrojów opinii publicznej PR Watch zauważył, że utylizatory "są zadowoleni z faktu, iż większość ludzi jest nieświadoma ich istnienia".
Kiedy ostatniego lata VanSmith, reporter gazety City Paper, odwiedził Baltimore's Valley Proteins (nazwa jednego z zakładów utylizacyjnych - przyp.tłum.), zauważył, że "hoggersy" (duże kadzie używane do rozdrabniania i filtracji tkanek zwierzęcych przed ich wysmażeniem) zawierają części korpusów różnych zwierząt, od "zdechłych psów i kotów" zaczynając a na "szopach, oposach, jeleniach, lisach, wężach, słoniątku z cyrku" i resztkach Bozemana (policyjny koń, który "zginął w czasie pełnienia służby") kończąc.
Schroniska zwierząt z Baltimore przekazują przeciętnie co miesiąc do Valley Proteins ponad 1824 sztuki zdechłych zwierząt. W ubiegłym roku zakład ten przetworzył 150 milionów funtów (68 100 ton) rozkładającego się mięsa i kuchennych tłuszczów na 80 milionów funtów (36 320 ton) mięsnego pokarmu, mączki kostnej, łoju i żółtego tłuszczu. Trzydzieści lat temu większość utylizowanych resztek mięsnych pochodziła z małych sklepów i rzeźni. Obecnie dzięki gwałtownemu rozwojowi sieci restauracji serwujących tak zwany "fast food" niemal połowę surowca stanowi tłuszcz kuchenny i olej do smażenia.
Proces powtórnego wprowadzenia do obiegu (recykling) mięsa i kości zdechłych zwierząt domowych oraz dzikich stanowi zaledwie "ułamek produkcji, którą nie chcemy się chwalić" - oświadczył reporterowi City Paper dyrektor Valley Proteins, J.J. Smith. Zakład traktuje przetwórstwo tych zwierząt jako "służbę publiczną a nie działalność nastawioną na zysk" - twierdzi Smith - "jako, że nie ma w nich (tych zwierzętach) wiele białka...a jedynie kupa sierści, z którą trzeba sobie jakoś poradzić".
Według danych podanych przez City Paper Valley Proteins"sprzedaje niejadalne części zwierząt i utylizowany materiał" takim firmom jak: Alpo, Heinz i Rolston-Purina. Zakłady Valley Proteins utrzymują, że nie sprzedają, że nie sprzedają "produktów ubocznych powstałych przy przetwarzaniu ciał zwierząt domowych" firmom zajmującym się wytwarzaniem pokarmu dla zwierząt, ponieważ "zwracają one dużą uwagę na zawartość w produkowanej przez nie żywności resztek zwierząt domowych". Zakłady Valley Proteins prowadzą dwie linie produkcyjne - jedną dla czystego mięsa i kości oraz drugą dla zdechłych zwierząt domowych i dzikich. Niemniej jednak Van Smith podaje, że "materiał białkowy" jest mieszaniną pochodzącą z obu linii. Tak więc mięsno-kostne pożywienie produkowane w zakładach zawiera zarówno składniki pochodzące ze zdechłych zwierząt domowych, jak i dzikich, zaś około 5 procent tego produktu idzie do producentów suchej karmy dla zwierząt domowych..."
Raport USDA (Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych) z roku 1991 podaje, że "w roku 1983 wyprodukowano w przybliżeniu 7,9 miliardów funtów (3 586 600 ton) pokarmu mięsno-kostnego, krwiopochodnego i pierza". 34 procent tego materiału użyto do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych, 34 procent do produkcji pokarmu dla drobiu, 20 procent do produkcji pokarmu dla świń i 10 procent do produkcji pokarmu dla bydła rzeźnego i mlecznego.
Zakaźna encefalopatia gąbczasta (TSE) - [i]patrz przypis 8 przenoszona w pożywieniu pochodzenia świńskiego i drobiowego może przyćmić zagrożenie chorobą wściekłych krów. Ryzyko zakażenia zwierząt domowych chorobą TSE w wyniku spożywania przez nie zakażonej żywności jest ponad trzy krotnie większe niż ryzyko zakażenia człowieka chorobą wściekłych krów w wyniku spożywania hamburgerów. [/i]
Gar Smith jest redaktorem Earth Island Journal'u .
"CIEMNE STRONY "RECYKLINGU"
(Autor anonimowy)
[W styczniu 1990 roku gazeta San Francisco Chronicle opublikowała makabryczny, dwuczęściowy artykuł opisujący, w jaki sposób zagubione psy, koty i zwierzęta ze schronisk są rutynowo przerabiane przez zakłady utylizacji zwierząt na m.in. pokarm dla zwierząt domowych. Według prowadzącego badanie w tej sprawie, który dostarczył dane Chronicle, gazeta ta skróciła tę historię i usunęła z niej wiele udokumentowanych przezeń zarzutów. Raport, który opracował on dla telewizji ABC został również znacznie rozmydlony. W końcu przesłał swoje dane do Earth Island Jurnal'u. Przed przedrukowaniem tego artykułu w NEXUSie poproszono jego wydawcę o niepodawanie nazwiska jego autora, który w wyniku kierowanych pod jego adresem gróźb zmuszony został do opuszczenia wraz z żoną San Francisco i ukrycia się.]
Podłoga zakładu utylizacji zwierząt pokryta jest zwałami "surowego produktu" - tysiącami martwych psów i kotów; bydlęcych, owczych, świńskich i końskich głów i kopyt; całymi skunksami, szczurami i szopami, które czekają na przetworzenie. W wynoszącej ponad 30 stopni Celsjusza temperaturze te stosy nieżywych zwierząt zdają się jednak żyć swoim własnym życiem za sprawą rojących się w nich milionów robaków.
Dwaj mężczyźni w maskach na twarzach pracują jako operatorzy miniładowarek typu Bobcat wrzucając "surowy" materiał do mającego dziesięć stóp (3 m) głębokości zbiornika wykonanego z nierdzewnej stali. Są to pracujący "na czarno" Meksykanie, którzy jako jedyni zgodzili się wykonywać tę brudną pracę. Umieszczona na dnie pojemnika gigantyczna maszynka do mięsa zaczyna się obracać. Dźwięk pękających kości i miażdżonego mięsa zamienia się w koszmar, którego nie da się zapomnieć.
Proces utylizacji polega na gotowaniu surowego materiału w celu usunięcia z niego płynów i tłuszczu. Zakład utylizacyjny to coś w rodzaju gigantycznej kuchni. Jej główny "kucharz" czuwa nad doborem surowego materiału, tak aby zachować odpowiednie proporcje między ilością korpusów zwierząt domowych, bydła, odpadów drobiowych i odrzutów z supermarketów.
Po pokrojeniu na drobne kawałki cała masa zostaje przetransportowana do następnej maszynki w celu jej dokładnego rozdrobnienia. Następnie jest podgrzewana do temperatury 140 stopni Celsjusza, a potem non stop gotowana 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. W czasie tego ciągłego procesu gotowania mięso rozgotowuje się i oddziela od kości tworząc gorącą "zupę", z której wydziela się żółty tłuszcz lub łój, który jest zgarniany z jej powierzchni. Rozgotowane mięso i kości są wkładane do prasy i młyna, które wyciskają resztki płynów i mielą wszystko na granulat. Wstrząsowe sita odsiewają nadmiar włosia i duże kawałki kości. Po zakończeniu procesu przetwarzania danej porcji zostaje jedynie żółty tłuszcz oraz mięso-kostne pożywienie.
Mięsne menu
Zgodnie z wyjaśnieniami zamieszczonymi w magazynie American Journal of Veterinary Research ten mięsno-kostny pokarm jest "źródłem protein i innych środków odżywczych w diecie drobiu i świń oraz zwierząt domowych. W mniejszej ilości wykorzystywany jest on także do tuczu bydła i owiec. Występujący w nim tłuszcz zwierzęcy stanowi źródło energii".
Setki zakładów utylizacji zwierząt w całych Stanach Zjednoczonych transportują codziennie dziesiątki tysięcy ton tego "wzbogaczacza karmy" na fermy drobiu, do wytwórni pasz dla bydła, na farmy mleczne oraz zajmujące się hodowlą świń, do zakładów hodowli ryb oraz wytwórni pokarmu dla zwierząt domowych, gdzie miesza się go z innymi składnikami, które tworzą karmę dla milionów zwierzaków, które zjadane są następnie przez mięsożernych ludzi.
Zakłady utylizacji zwierząt mają różne specjalizacje. Oznakowania na etykietach określonej "partii" pokarmu informują o przewadze w jego składzie jakiegoś rodzaju zwierząt - na przykład: karma mięsna, mięsny produkt uboczny, karma drobiowa, drobiowy produkt uboczny, karma rybna, olej rybi, żółty tłuszcz, łój, tłuszcz wołowy lub tłuszcz kurzy.
Zakłady utylizacji zwierząt wykonują jedną z najbardziej wartościowych prac na naszej planecie: wprowadzają do powtórnego obiegu zużyte zwierzęta. Bez ich pracy nasze miasta zniknęłyby pod zwałami zakażonych i rozkładających się ciał, a śmiercionośne wirusy i bakterie rozprzestrzeniłyby się wśród ludzi bez możliwości opanowania tego procesu.
Ciemna strona
Śmierć stanowi najważniejszy element w interesie, w którym popyt na składniki odżywcze znacznie przekracza dostawy surowca. Niestety ten rozwinięty system produkcji pokarmu w drodze zagospodarowywania odpadów rozwinął się w koszmar "recyklingu". Zakłady utylizacji zwierząt z konieczności przetwarzają toksyczne odpady.
Ciałom nieżywych zwierząt (surowiec) towarzyszy cała gama niepotrzebnych składników. Do procesu utylizacji wchodzą za pośrednictwem zatrutego bydła pestycydy, zaś olej rybny (tran) jest skażony nielegalnie stosowanym DDT i innymi preparatami fosforoorganicznymi, które zakumulowały się w ciałach makreli i tuńczyków pochodzących z zachodniego wybrzeża.
Ponieważ zwierzęta (psy i koty) często są dostarczane do zakładów z niezdjętymi obrożami przeciw pchłom, do finalnego produktu trafiają preparaty fosforoorganiczne zawierające owadobójcze (insektycydy). Insektycyd o nazwie Dursban występuje w formie plastikowych łatek (bydlęcy odpowiednik obroży przeciw pchłom). Z kolei środki farmaceutyczne pochodzą z antybiotyków podawanych inwentarzowi oraz preparatów stosowanych przy eutanazji zwierząt domowych, zaś ciężkie metale z różnych źródeł: znaczków identyfikacyjnych zwierząt domowych, a także chirurgicznych szpil i igieł.
Do zakładów utylizacji trafia nawet plastyk pochodzący z niesprzedanych w supermarketach porcji mięsa, kurczaków i ryb pakowanych w folie na styropianowych tackach. Nikt nie ma czasu na uciążliwe i pracochłonne rozwijanie tysięcy tego rodzaju pakunków. Kolejnym źródłem plastyku są znaczki identyfikacyjne bydła, plastykowe łatki insektycydowe oraz plastykowe zielone worki zawierające uśpione przez weterynarzy domowe zwierzęta.
Kontrola utylizatorów
Niebotyczne koszty robocizny są jednym z czynników ekonomicznych zmuszających zrzeszenia hycli i utylizatorów do oszustwa. Odcinania obroży przeciw pchłom i rozwijanie zepsutych steków jest operacją zbyt kosztowną i zakładów utylizacyjnych nie stać na to. Każdego tygodnia miliony paczek owiniętego w plastyk mięsa trafia do procesu utylizacyjnego i stąd bierze się jeden z niepotrzebnych składników pokarmu dla zwierząt.
Najbardziej uczulonym na sprawy dotyczące ochrony środowiska w USA jest stan Kalifornia, gdzie inspekcje fabryk oraz sprawdzanie składników zawartych w pokarmie dla zwierząt są przeprowadzane w sposób losowy z częstotliwością raz na dwa i pół miesiąca. Stanową agencją nadzorującą jest Wydział ds. Żywności i Nawozów (*9). Jego głównym zadaniem jest sprawdzanie, czy procentowa zawartość protein, fosforanów i wapnia zgadza się z tym, co podał producent na etykiecie oraz czy skład ten jest zgodny z ustanowionymi w tym stanie normami. Jednak sprawdzanie pestycydów oraz innych związków toksycznych zawartych w pożywieniu dla zwierząt jest niepełne.
Kalifornia posiada ośmiu inspektorów terenowych, którzy kontrolują przemysł karmiący zwierzęta, które z kolei spożywa 30 milionów mieszkańców tego stanu. Kiedy jednak sprawa, dotyczy zakładów utylizacyjnych, zarówno stanowe, jak i federalne instytucja "umywają ręce" i pozwalają, aby przemysł ten rządził się własnymi prawami. Artykuł zamieszczony w lutowym numerze magazynu Render (branżowe pismo utylizatorów) z 1990 roku podaje, że zasada samoregulacji pewnych procesów związanych z zanieczyszczeniem zawodzi.
Niedawno wprowadzono nieśmiało program o nazwie Salmonella - Informacja/Redukcja, który jest prowadzony pod nadzorem National Renderers Association (Krajowe Stowarzyszenie Utylizatorów). Magazyn Render podaje, że "...jeżeli amerykańscy i kanadyjscy utylizatorzy nie wezmą się poważnie do sprawy i nie wykażą, że są naprawdę zainteresowani zmniejszeniem ilości przypadków zanieczyszczeń salmonellą swojego proteinowego pokarmu, to staną twarzą w twarz ...z nowymi i znacznie ostrzejszymi przepisami, które ustanowi rząd".
Jak dotąd dobrowolny, zakładający samoregulację program nie działa. Jak podaje magazyn Render, "...zaledwie około 20 procent wszystkich zakładów produkujących lub mieszających proteinowy pokarm dla zwierząt przystąpiło do tego programu..." Znacznie mniej przystąpiło do rzeczywistego badania swoich produktów.
The American Journal of Veterinary Research zorganizował w 1985 roku w typowym zakładzie utylizacji badania dotyczące stopnia rozkładu fenobarbitalu sodu w korpusach zwierząt poddanych eutanazji (uśpionych). W wyniku badań ustalono, że "...zasadniczo nie następuje jakikolwiek rozkład tego środka podczas zwykłego procesu utylizacji" oraz że "... jeśli chodzi o pozostałe chemiczne zanieczyszczenia (metale ciężkie, pestycydy oraz inne środki skażające środowisko, które mogą spowodować masowe zgony) i stopień ich degradacji w procesie utylizacji, sprawa ta wymaga dalszych, "bardziej szczegółowych badań".
Utylizatorzy są cichym ogniwem w naszym łańcuchu pokarmowym. Zaniepokojone istniejącym stanem rzeczy, związane z tym przemysłem osoby zaczynają coraz częściej mówić, a najczęściej powtarzanym przez nie słowem jest "pestycydy". Co więcej, rzeczywistością stała się możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności. Agencje rządowe i przemysł beztrosko pozwalają, aby toksyny z ulic, supermarketów były ponownie wprowadzane do naszego łańcucha pokarmowego. Wchodząc w nowy okres charakteryzujący się wzrostem skażenia środowiska, powinniśmy się zastanowić nad naszym w nim miejscu. Przestaliśmy być myśliwymi i stajemy się ofiarami naszego technologicznie zmodyfikowanego łańcucha pokarmowego.
Możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności stała się rzeczywistością.
(Po raz pierwszy artykuł ten ukazał się w jesiennym numerze Earth Island Journal'u z 1990 roku )
Przełożył Jerzy Florczykowski
Przypisy:
1. USFood andDrugAdministration’s Center for VeterinaryMedicine;w skrócie CVM.
2. Association of American Feed Control Officials; w skrócie AAFCO.
3. Canadian Veterinary Medical Association; w skrócie CVMA.
4. Pet Food Association of Canada; w skrócie PFAC.
5. Chodzi tu o zakłady zajmujące się utylizacją zwierząt.
6. American Veterinary Medical Association; w skrócie AVMA.
7. California Veterinary Medical Association; w skrócie CVMA.
8. Transmissible SpongiformEncephalopathy, w skrócie TSE.
9. Departament of Agriculture’s Feed andFertilizer Division of Compliance
[i]Artykuły ukazały się pierwotnie w Earth Island Journal (vol. 5, nr 4, jesień 1990 vol. 11, nr 3, lato 1996)
POZDRAWIAM Z Z ZIELONEJ GÓRY
Ostatnio zmieniony przez krzysztof2 Nie Kwi 17, 2011 21:11, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.