Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Jaki mieć stosunek do nieprzyjaciół?
Autor Wiadomość
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pią Maj 29, 2009 18:54   Jaki mieć stosunek do nieprzyjaciół?

wątek wydzielony z innego tematu

monika s. napisał/a:
przede wszystkim musi szanowac zarowno mnie jak i innych ludzi


Wszystkich bez wyjątku? Tak "dla zasady"? Ja bym się bardzo bała osoby, która wszystkich "kocha" i "szanuje" i jest wobec wszystkiego "tolerancyjna", bez względu na to, co ci "wszyscy" sobą reprezentują. Dla mnie osoba wartościowa to taka, która przede wszystkim wie, na czym polega zdrowy szacunek dla siebie. A to oznacza, że nie zawsze ten szacunek idzie w parze z szacunkiem dla innych. Są rzeczy, których nie można ze sobą pogodzić.

Dla mnie szacunek jest na tyle wartościowym pojęciem, że nie staram się je spłycać i rozprzestrzeniać na każdą żyjącą istotę. Podobnie z miłością. Kochając "wszystkich" nie kocha się tak naprawdę nikogo.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez Hannibal Wto Cze 02, 2009 19:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
monika s. 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Wrz 2008
Posty: 230
Wysłany: Sob Maj 30, 2009 10:24   

M i T napisał/a:


Wszystkich bez wyjątku? Tak "dla zasady"? Ja bym się bardzo bała osoby, która wszystkich "kocha" i "szanuje" i jest wobec wszystkiego "tolerancyjna", bez względu na to, co ci "wszyscy" sobą reprezentują.

Dla mnie szacunek jest na tyle wartościowym pojęciem, że nie staram się je spłycać i rozprzestrzeniać na każdą żyjącą istotę. Podobnie z miłością. Kochając "wszystkich" nie kocha się tak naprawdę nikogo.

Marishka


czasami wystarczy powstrzymac się od osądu, zaakceptowac sytuacje lub człowieka

nie musisz rozumieć ale możesz powstrzymać się od osądzania drugiej osoby i zaakceptowac to na co nie masz wpływu (na tym forum też warto by czasem mniej osądzać i drwić)

nie mam zamiaru sie tłumaczyc, nie chce tez generalizować, tu nie chodzi o zasady, chociaż te mieć warto ale i warto je czasem łamać,

ja nie kocham wszystkich ludzi na świecie, czesc kocham, czesc lubie, czesc jedynie akceptuje, nie zawsze mozna sie poprostu niespotykac, jesli nie moge zmienic to akceptuje, i chociaz one mnie moze nie szanuja to ja nie mam nic do nich, ludzie sa różni, maja swoje mniej lub bardziej znosne charaktery i bardziej lub mniej zrozumiale zachowanie, jego motywy, ja to rozumie i nawet jak mnie ktos obraza to mnie to 'nie rusza' aż tak żeby sie tym na dłuzej przejac, teraz juz nie (kiedys bylo inaczej), teraz widze ze to normalne u niektórych typow, jesli ktos ma taka potzrebe to trudnoi, ja nie musze z wszystkimi sie spotykac, nie udaje miłosci alke nie ma tez nienawisci i pogardy

niektórzy mnie niecierpią np. w pracy mam taka 1 osobe, ja podchodze do takich osob ze spokojem i usmiechem (to jest u mnie naturalne nie wymuszone czy tez drwiace) a one złościa, agresja, krzykiem, nieodzywniem...), niektórych denerwuje czyjes zadowolenie, usmiech, spokoj, nieprzejmownaie sie drobiazgami, fakt ze nie ma sie pokrzywionej twarzy od złości, lubia sie do czegos przyczepic, zrobic konflikt...

czy ja szanuje osoby które mnie obrażaja, traktuja jak idiotke etc etc ? - rozumie ze sa i tacy ludzie na swiecie, ktorzy co jakis czas musza wywolac kłotnie, kogos upokorzyc, obrazic, obgadac, wysmiac....i ze trzeba je zaakceptowac w koncu nie moge ich zmienic ani tez nie mam zamiaru przejmowac ich taktyki, ja nie udaje ze kogos takiego kocham, poprostu nie czuje nienawisci i raczej żadko i krótko sie gniwewam, o ile wogole, ciezko jest mi zrozumiec niektorych ludzi wiec akceptuje ich osobowosc, innosc pozostajac soba, mam w rodzinie kilka osob z ktorymi kontakt jest niezbyt czesty i raczej formalny (np tylko w swieta) ale nie ma złości, nienawisci, my sie zbytnio nie kochamy ale i nie pogardzamy soba, rozmiawiamy, poprostu

na tym forum nie wszystkich lubie, uważam że sa tu osoby dwu lub kilku licowe, ale to ich osobista sprawa, nie podejmuje polemiki gdyz nie mam takiej potrzeby, ochoty, szkoda mi czasu, to nie leży w moim usposobieniu, nie musze nikomu i nic udowadniac i nie mam zamiaru sie nikomu przypodobać, poprostu niepodejmuje dialogu, nie czytam ich tematow i postow, juz nie osadzam, nie analizuje zachowan i nie pogardzam nimi, ja ich akceptuje, poprostu sa różne typy,

mysle ze chyba każdy mogłby miec cos w sobie co byłoby godne szacunku, moze nie całokształt ludzki ale Coś, nie twierdze ze tak jest, nie wiem, nie badam ludzkich charakterów i zachowan, mam inne zawody i prace :-D
_________________
t i m s z e l
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Maj 30, 2009 13:47   

monika s. napisał/a:


czasami wystarczy powstrzymac się od osądu, zaakceptowac sytuacje lub człowieka

:-D


mam podobne spojrzenie na sprawę.
nigdy nie mamy 100% pewności oceniając drugiego człowieka co do słuszności naszego osądu, to tylko nasze subiektywne odczucie, nawet jeśli mamy rację lepiej dla obu stron a przede wszystkim dla nas samych zachować dystans, przeczekać, ew. powiedzieć raz co tak naprawdę się myśli ale nigdy nie drążyć, nie przeciągać negatywnych relacji w nieskończoność bo to nie prowadzi do niczego dobrego. A pielęgnowanie negatywnych emocji w stosunku do kogokolwiek to jest po prostu głupota ....

Głupota

Pan X nabawił się gdzieś głupoty
(prawdopodobnie nie wiedząc o tym),
odtąd miał ręce pełne roboty.
Żeby choć cicho w kącie siedziała.
Nie. Ona coś zawsze zepsuć musiała.

A to kupiła za ciasne buty
(X, gdy je wkładał, chodził jak struty),
to nie przypilnowała mleka
(X patrzył, jak mu z kuchni ucieka),
to wygłaszała uczone twierdzenia,
gdzie nic nie było do powiedzenia,
to rzekła coś ni w dziewięć ni w pięć
(X w mysią dziurę miał schować się chęć).

Raz nadepnęła na odcisk szefowi -
X całkiem nie wiedział co ma z tym zrobić,
tym bardziej, że szef coś bąkał o wiośnie
i, że nie sieją, a sama rośnie...
Ta, obrażona, podpiłowała
gałąź na której dotąd siedziała.

Więc chciał wyleczyć się X z głupoty,
lecz z tym największe były kłopoty.
Próbował trucizną, próbował ją gazem...
Tylko czy warto ginąć razem?...
;)
Autor: annael6
:hah: :hah: :hah: :hah:
 
     
m
Site Admin


Pomógł: 9 razy
Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 835
Wysłany: Sob Maj 30, 2009 14:04   

M i T napisał/a:
No właśnie, ten post tylko potwierdza to, co napisałam powyżej - przeklejanie jest stosowane ZAMIAST odpowiedzi/dyskusji, bo skutecznie "kończy" temat, pozornie go "eksponując". Nie zauważyliście jeszcze tej prawidłowości?

Litości, błagam.
zenon napisał/a:
Jak chcesz to moga tematy spowrotem scalic, kurde, ja juz nie chce byc modem :(
ciongle ktos siem czepia :(

Nikt nie mówił, że będzie łatwo :-) . Zawsze ktoś będzie niezadowolny, wszystkim nie dogodzisz.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Sob Maj 30, 2009 14:46   

Molka napisał/a:
pielęgnowanie negatywnych emocji w stosunku do kogokolwiek to jest po prostu głupota


Tyle, że w rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak "negatywne" (lub "pozytywne") emocje. Wszystkie emocje mają swoją przyczynę i wszystkie są nam potrzebne. Bez wyjątku! Sęk w tym, by nauczyć się najpierw je rozpoznawać (nazywać) i właściwie odczytywać "przesłanie", które niosą ze sobą. A potem adekwatnie je wyrażać.

Problem z kurczowym trzymaniem się tego narzuconego podziału na "pozytywne" i "negatywne" emocje jest taki, że ponieważ tak bardzo chcemy być "dobrzy", to staramy się za wszelką cenę nie mieć do czynienia z tym, co jest postrzegane jako "złe", "negatywne". Odcinamy się więc od uczuć, które uznaliśmy za "negatywne" (by "dobrze" się czuć i być postrzeganym jako "dobra" osoba) i przekonujemy siebie i innych, że nic takiego nie czujemy (żadnej złości, nienawiści, zazdrosci, lęku, żalu, bezsilności, samotności, frustracji, obrzydzenia, wściekłości, pogardy, etc.)...

Tyle że w taki sposów potraktowane uczucia wcale nie znikają, zmieniają jedynie miejsce zamieszkania, przeprowadzając się ze świadomości do nieświadomości. A ponieważ nie ma łatwego dostępu do tej części swojego umysłu, to panuje tam niezły chaos, który doskonale sprzyja rozkładowi gnilnemu wypartych uczuć i wytwarzaniu się z nich prawdziwych toksyn. Najczęściej zabójczych.

Uczucia (nawet najbardziej bolesne i niewygodne), które nie zostały w ten sposób "eksmitowane" do nieświadomości, lecz zostały zaakceptowane, zrozumiane i adekwatnie wyrażone (czyli świadomie przeżyte), NIGDY nie będą stanowiły zagrożenia dla ich właściciela lub innych osób, ponieważ zwyczajnie z czasem się "rozpuszczą", odejdą. Nawet z najmocniejszej nienawiści nie wytworzą się toksyny, jeśli zostanie ona zrozumiana i odpowiednio wyrażona. Zepchnięta do nieświadomości faktycznie będzie tam gnić i zatruwać życie (i zdrowie) wielu osób - w nieskończoność.

Lęk przed odczuwaniem różnego rodzaju trudnych emocji (i przyznawaniem się do posiadania takowych) stał się jednym z największych lęków naszych czasów - dzięki różowookularyzmowi uprawianemu przez newage'ową pseudopsychologię. Spustoszenia, które ten zupełnie nieuzasadniony lęk tworzy widać gołym okiem na codzień. A wszystko z tej "prostej" przyczyny, że w dzieciństwie nie wolno było takiemu dziecku się rozzłościć (m.in. na rodzica) i mądrze tej złości wyrazić. Nie nauczono je, że złość nie jest niczym "złym", że jest słusznym uczuciem i potrzebnym. Dorastając, uczy się takie dziecko kłamać, że nie czuje żadnej złości, że wszystko da się zaakceptować, ze wszystkim się pogodzić. Uczy się też, że odczuwanie złości = byciu "złym" człowiekiem, a więc jeśli chcemy by wszyscy nas lubili, to nie należy im mówić o tym, że np. czujemy złość z powodu tego czy innego ich zachowania, etc.

O różnicy między "pielęgnowaniem" a przeżyciem i przepracowaniem emocji też już wiele razy się na tym Forum dyskutowało. Zrozumienie różnicy między tymi dwoma czynnościami jest kluczowe.

Ale jednej ważnej sprawy chyba wcześniej nie podkreślałam. To, że się jeden raz przepracuje swoją złość czy nienawiść wcale nie oznacza, że tego uczucia już nigdy więcej nie doświadczymy! Bo niewątpliwie znów odczujemy złość w sytuacji, w której to uczucie będzie zupełnie uzasadnione i potrrzebne. I tak do końca życia. Przepracowanie nie oznacza dozgonnego wyeliminowania uczucia, ale zrozumienie kontekstu, czyli przyczyn jego powstania (kiedy czuję złość? jaka konkretna sytuacja/słowa ją wywołały? co ta złość chce mi powiedzieć o moich brakach/potrzebach/granicach? jak bezpiecznie mogę to uczucie wyrazić?).

"Pielęgnowanie" o którym piszesz, oznacza brak zrozumienia dla prawdziwej przyczyny, brak umieszczenia uczucia w konkretnym kontekście oraz lęk przed adekwatnym wyrażeniem tego uczucia. Wyrażenie uczucia, by mogło przynieść odczuwalną ulgę i zmianę, również musi być umieszczone we właściwym kontekście. To m.in. dlatego tyle kobiet w nieskończoność "użala się" swoim przyjaciółkom na swoich "nieznośnych" mężów i nic się nie zmienia. A nie zmienia się, bo co z tego, że wygadają się raz, drugi czy setny, skoro wciąż boją się skonfrontować z właściwym adresatem swoich uczuć!

Polecam też lekturę tego wątku, jaknajbardziej na temat:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=15824

Marishka
 
     
Molka 
Moderator


Pomogła: 60 razy
Dołączyła: 02 Maj 2009
Posty: 6909
Wysłany: Sob Maj 30, 2009 18:10   

Marishka
Jesteś fachowcem i na pewno wiesz co mówisz, nie mam zamiaru podważać Twoich teorii.

Cyt. Tyle że w taki sposób potraktowane uczucia wcale nie znikają ....
Uczucia (nawet najbardziej bolesne i niewygodne), które nie zostały w ten sposób "eksmitowane" do nieświadomości, lecz zostały zaakceptowane, zrozumiane i adekwatnie wyrażone (czyli świadomie przeżyte), NIGDY nie będą stanowiły zagrożenia

Tylko problem w tym, iż wiele mówi się na temat złego wpływu na organizm stłumionych, wypartych emocji, a mniej w jaki sposób świadomie je przeżyć aby nie stanowiły zagrożenia.
Czasami odnoszę wrażenie, iż niektórzy ludzie w konfliktach, złośliwościach czują się jak ryba w wodzie, i taka niezdrowa atmosfera potrzebna jest im jak tlen. Ponieważ ja nie należę do takiej kategorii, wręcz bardzo męczą mnie takie sytuacje, nie potrafię odnaleźć się w czym takim, dlatego staram się unikać takich osób, nie prowokować dla tak zwanego świętego spokoju. Takie konfliktowe sytuacje przeżywam do tego stopnia, że aż łapę się na tym iż mówię na głos do samej siebie, gdy jestem sama to "pól biedy" ale nie ciekawie gdy idę ulicą i "mamrotam" coś na głos pod nosem ... :hah: w ten sposób odreagowuje stres. Robię wszystko, żeby rozwiązać sytuacje konfliktową, załagodzić ją, nawet własnym kosztem byle ten koszmar się skończył. Wtedy dopiero jestem w stanie funkcjonować normalnie. Wiem że to jest złe, ale inaczej nie umiem. Jeśli napotykam na swej drodze kogoś kto powiedzmy bez powodu(bez mojej ingerencji w to) ma do mnie jakieś anse ( może to być nawet zwykła zazdrość), staram się tak pokierować sytuacja, aby ten ktoś poczuł się w mojej obecności dobrze, rzucam jakimś miłym komplementem, czy coś w tym rodzaju i to działa, ludzie lubią słyszeć na swój temat coś miłego, po prostu robię wszystko żeby nie zrażać do siebie ludzi. Pewnie w tym miejscu zapytasz o moje negatywne uczucia w stosunku do innych, bo przecież takowe muszą się pojawiać, tak i owszem pojawiają się, tylko wówczas gdy coś takiego mnie ogarnia, staram się z daną osobą pogadać jeśli widzę, że mam do czynienia z osobą inteligentną, wówczas raczej zawsze dochodzimy do wspólnych wniosków z korzyścią dla obu stron, jeśli trafiam na osobę nie reformowalną, staram się omijać ją szerokim łukiem, wówczas z czasem emocje znikają, zapominam o tym (być może wypieram to w podświadomość ale czy jest inny sposób gdy nie można tego przegadać?).
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Maj 31, 2009 18:44   

Molka napisał/a:
Tylko problem w tym, iż wiele mówi się na temat złego wpływu na organizm stłumionych, wypartych emocji, a mniej w jaki sposób świadomie je przeżyć aby nie stanowiły zagrożenia.


Absolutnie się z tym twierdzeniem nie zgadzam. Wystarczy trochę poszukać, popytać i można znaleźć całą masę literatury na ten temat. Proponuję pierwszy z brzegu artukuł:

http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=60

W temacie bezpośredniego wpływu emocji na powstawanie chorób psychosomatycznych niejednokrotnie już polecałam książki Johna E. Sarno (najlepiej w wersji oryginalnej), który w sposób bardzo przystępny wyjaśnia cały ten mechanizm (oraz jak można to zmienić), podaje też obszerną bibliografię (a to ważne, bo można samodzielnie dalej zgłębiać temat).

Marishka
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 12:07   

monika s. napisał/a:
czasami wystarczy powstrzymac się od osądu, zaakceptowac sytuacje lub człowieka nie musisz rozumieć ale możesz powstrzymać się od osądzania drugiej osoby i zaakceptowac to na co nie masz wpływu


Nie zgadzam się z kilkoma sprawami, które poruszyłaś powyżej. Po pierwsze, jeśli chodzi o zdolność osądzania/oceniania to jest ona wręcz niezbędna by móc normalnie funkcjonować. Pozwala właściwie ocenić, co jest DLA MNIE dobre, a co złe, co sprawia przyjemność, a co wyrządza krzywdę, czego unikać a co akceptować, etc. To właśnie na podstawie takich ocen jesteśmy w stanie podejmować decyzje. Ocenianie dotyczy każdego aspektu naszego życia. W zasadzie każdy je stosuje (w mniejszym lub większym stopniu), tyle że nie każdy potrafi się przyznać nawet przed samym sobą, że to robi i że jest to czynność bardzo potrzebna.

Po drugie, nie podoba mi się określenie "nie musisz rozumieć", bo bardzo cenię zdobywanie wiedzy, i myślę, że nie jestem w tym odosobniona. Zrozumienie powiązań przyczyna-skutek jest w życiu niezbędne, czy to dotyczy nas samych, czy też innych osób. Jeśli ja nie rozumiem dlaczego myślę/czuję/mówię/piszę/zachowuję się w ten czy inny sposób, to jak mogę zrozumieć uczucia i reakcje innych osób? Jak mogę wówczas wyciągać wnioski i podejmować decyzje? Owszem, wszystkiego nie da się zrozumieć, ale można przynajmniej próbować to robić. Rozumienie również wiąże się z "osądzaniem". Osądzam w ten czy inny sposób właśnie na podstawie wcześniej zdobytego zrozumienia. Jedno wynika z drugiego.

Po trzecie, nie wszystko można akceptować, tolerować czy relatywizować. Owszem, na wiele rzeczy nie mam wpływu, mogę jednak o tym mówić, wyrażać swoje uczucia i poglądy. Np. nie mam wpływu na to, że ktoś decyduje się dawać swojemu dziecku klapsy albo że ktoś inny wychowuje "bezstresowo". Ale nie muszę akceptować tego stanu rzeczy. Doskonale rozumiem, skąd biorą się te "metody" wychowacze, jednocześnie osądzam je jako wybitnie szkodliwe i toksyczne. Gdybym tego w ten sposób nie oceniła a tylko zaakceptowała, że "ten rodzic tak ma" i że może klaps jest jednak czasem ok, to istniałoby wielkie prawdopodobieństwo, że kiedyś "nieumyślnie" (czyli nieświadomie) sama zachowałabym się w podobny sposób. Cały ten problem powielania wzorców i "błędnego koła" bierze się właśnie stąd, że boimy się wyraźnie osądzić krzywdzicieli, boimy się nazwać rzeczy po imieniu.

monika s. napisał/a:
niektórzy mnie niecierpią np. w pracy mam taka 1 osobe, ja podchodze do takich osob ze spokojem i usmiechem (to jest u mnie naturalne nie wymuszone czy tez drwiace) a one złościa, agresja, krzykiem, nieodzywniem...), niektórych denerwuje czyjes zadowolenie, usmiech, spokoj, nieprzejmownaie sie drobiazgami, fakt ze nie ma sie pokrzywionej twarzy od złości, lubia sie do czegos przyczepic, zrobic konflikt...


Moniko, podchodzisz "z uśmiechem" do osoby, która jest wobec Ciebie agresywna, krzyczy, szantażuje, etc. i twierdzisz, że taki uśmiech jest "naturalny"? Tak samo szczery i naturalny jak uśmiech, który kierujesz do swojego Ukochanego? Uśmiech jest reakcją na pojawiające się w nas określone uczucie. O ile mówimy o niewymuszonym, szczerym (a nie szyderczym) uśmiechu, to zazwyczaj jest on wywołany uczuciem przyjemności, radości. Pozwolę więc sobie zapytać, czy odczuwasz taką przyjemność w kontaktach z osobą, o której napisałaś? Czy to, że ktoś na Ciebie krzyczy lub ignoruje sprawia, że z radości masz tzw. banana na ustach? Czy reagowanie uśmiechem na ataki tej osoby naprawdę jest "naturalne"? Zgodziłabym się, że jest ono "naturalne" tylko w jednym przypadku - gdyby oznaczało ono przyjemność, którą czerpiesz z poczucia własnej wyższości nad tą osobą, własnej "lepszości". Czyli, jestem lepsza od tej osoby, bo nie krzyczę na nią, ta osoba jest "zła" (bo "ten typ tak ma", nie ważne czemu) a ja jestem "dobra", a to sprawia, że czuję z tego powodu radość, która owocuje szczerym uśmiechem na mojej twarzy? Ale gdyby tak było, to przecież świadczyłoby o... psychopatii?!

Mnie osobiście taki (nieadekwatny do sytuacji) uśmiech kojarzy się przede wszystkim z mechanizmem obronnym, wytworzonym w dzieciństwie, kiedy dziecko z lęku przed krzyczącym na nie dorosłym "uciekało" w uśmiech, bo np. myślało, że uśmiech może jakoś złagodzi sytuację. Słyszałaś pewnie o tym, że niektórzy dostają ataku śmiechu np. na pogrzebie lub w sytuacjach stresowych? To taka reakcja obronna organizmu przed stresem, lękiem, zlością, etc. Swoiste rozładowanie nieznośnego psychicznego napięcia. Być może Twój uśmiech w pracy "działa" właśnie w podobny sposób?

Moniko, uśmiech nigdy nie jest normalną reakcją na sytuację, w której jesteś umniejszana, atakowana, odtrącana. Tak samo jak nie jest normalną reakcją całowanie ręki, która Ciebie uderza. W przeciwnym razie dochodzi do totalnego pomieszania wszystkich uczuć, a to prowadzi do dewaluacji właśnie takich pojęć jak miłość, szacunek czy przyjemność.

Uśmiech do osoby w pracy, która traktuje Ciebie w taki sposób, to również nieświadome (nieumyślne) przyzwolenie na mobbing, zjawisko niestety dość powszechne. Ponieważ nie dajesz tej osobie wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierzasz tolerować takiego zachowania, ona może się czuć wręcz "zachęcona" Twoim uśmiechem do kontynuowania ataków i umniejszania. Skoro uśmiechasz się, to znaczy, że wszystko jest ok. Czy naprawdę wszystko jest ok, Moniko? Czy potrafisz wyraźnie zauważyć, kiedy Twoje granice są przekraczane? Czy potrafisz te granice wyznaczyć i klarownie przedstawić innym? Czy potrafisz się rozzłościć na właściwą osobę we właściwej sytuacji i w odpowiedni sposób to uczucie zakomunikować?

Marishka
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 12:46   

10/10
Bardzo ładnie napisane-podoba mi się ,bo to bardzo prawdziwe.
Nie wyobrażam sobie jakbym miała się życzliwie,z radością w sercu uśmiechać do kogoś, kto mnie krzywdzi,poniża,umniejsza,wyzywa itd.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 12:58   

Iga napisał/a:
Nie wyobrażam sobie jakbym miała się życzliwie,z radością w sercu uśmiechać do kogoś, kto mnie krzywdzi,poniża,umniejsza,wyzywa itd.

czyli filozofia Chrystusa jest Ci pod tym względem obca?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:03   

Hannibal napisał/a:
Iga napisał/a:
Nie wyobrażam sobie jakbym miała się życzliwie,z radością w sercu uśmiechać do kogoś, kto mnie krzywdzi,poniża,umniejsza,wyzywa itd.

czyli filozofia Chrystusa jest Ci pod tym względem obca?

No właśnie wcześniej napisałam,że nie jestem Jezusem,ale wykasowałam, z resztą co do osoby Jezusa,trudno mi się wypowiadać,bo go osobiście nie widziałam,znam jego osobę jedynie z zapisków,a te nie wiem w 100%,czy są prawdziwe ...chyba nie masz mi za złe ,że nie jestem takim bardzo wiernym człowiekiem? ;-)

Nie sądzę,żeby można zupełnie szczerze, z radością w sercu uśmiechać się do człowieka,który nas krzywdzi np. poprzez bicie,wyzwiska,umniejszanie itd.

Rozumiem szczery uśmiech,serdeczny ,radosny do osoby,która nas kocha ,otacza zrozumieniem ,miłością itd.

Takie nieszczere sztuczne uśmieszki kojarzą mi się znów głoszącymi swoje prawdy objawione- Świadkami Jehowy,którzy kiedy znikną z pola widzenia przyjmują ponury wyraz twarzy.Nie pojmuję po co w ogóle ta gra,nie można być po prostu szczerym?
Właśnie oni to robią,bo tak Jezus robił-uśmiechają się nawet do tych,którzy ich przeganiają,tylko,że jak sobie pójdą,to wtedy mogą odetchnąć i szczerze kogoś obgadać ,ale na Boga! Nie można okazać złości w obecności przeganiającego,bo co by ludzie powiedzieli ! - takie coś dla mnie jest nie do przyjecia.

Nigdy też nie zapomnę wyrazu twarzy zakonnicy,która jechała autobusem-siedziała na fotelu i przyjmowała uśmiechniety wyraz twarzy, po czy zasypiała i robiła się taka ponura twarz,po czym znów się budziła i znów na ustach pojawiał się sztuczny uśmieszek-współczuję ludziom,którzy muszą całe życie lub większość życia grać,po to,żeby sprawiać dobre wrażenie na innych.

Ogólnie jestem osobą pogodnie nastawioną do życia i ludzi,mogę chodzić i się uśmiechać ,ale wtedy kiedy czuję radość ,nie śpieszę się również do gniewu ,ale jeśli ktoś by mnie bardzo skrzywdził,to na pewno nie uśmiechnę sie do niego w sposób identyczny,jak do osoby,która mnie kocha ,która obdarza mnie miłoscią o ile w ogóle mogłabym się do takiej osoby uśmiechnąć,a co gorsza kochać .
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:29   

ale mi chodziło o szczerość, a nie obłudę, Igo
chodzi o to, żeby być przepełnionym miłością tak wielką, że jak ktoś nas skrzywdzi to nasza reakcja nie będzie typu "F word" :-)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:33   

Hannibal napisał/a:
ale mi chodziło o szczerość, a nie obłudę, Igo
chodzi o to, żeby być przepełnionym miłością tak wielką, że jak ktoś nas skrzywdzi to nasza reakcja nie będzie typu "F word" :-)


Hannibal.No wyobraź sobie sytuację,w której ktoś by Cię krzywdził -wyzywał,umniejszał,bił -teraz to chyba trudno byłoby Ciebie zbić ;-) ,ale przynajmniej sobie to wyobraź i czy mógłbyś szczerze z radoscią w sercu uśmiechnąć się do takiego człowieka? Uśmiechnąc się tak ,jak to robisz do osoby ,która obdarza Ciebie miłoscią,szacunkiem,zrozumieniem itd.?
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:41   

Iga napisał/a:
Hannibal.No wyobraź sobie sytuację,w której ktoś by Cię krzywdził -wyzywał,umniejszał,bił -teraz to chyba trudno byłoby Ciebie zbić ;-) ,ale przynajmniej sobie to wyobraź i czy mógłbyś szczerze z radoscią w sercu uśmiechnąć się do takiego człowieka? Uśmiechnąc się tak ,jak to robisz do osoby ,która obdarza Ciebie miłoscią,szacunkiem,zrozumieniem itd.?

ale czy ma to jakieś znaczenie, co ja bym uczynił? gdybym był płatnym mordercą to by to jakoś zmieniło Twoje postępowanie w życiu? :)
w Ewangelii jest to wszystko opisane, trochę alegorycznie, przenośnie, ale myślę, że domyślasz się o co tu biega :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:52   

Hannibal napisał/a:
...
w Ewangelii jest to wszystko opisane, trochę alegorycznie, przenośnie, ale myślę, że domyślasz się o co tu biega :)


Wiem co jest napisane w Ewangelii.
Muszę przyznać,że ja to jestem taki niedowiarek ;-) Gdybym widziała Jezusa,który miłuje swoich nieprzyjaciół,to powiedziałabym,że było tak faktycznie i koniec,kropka-mogłabym ocenić,że to było szczere,zdrowe itd.,ale ja tego nie widziałam ,więc sam rozumiesz...
Natomist widziałam bite kobiety przez swoich mężów,które później szły z nimi za rączkę i były uśmiechnięte-czy to było zdrowe? czy ten uśmiech był szczery? radosny?
Chyba nie jestem doskonała ,bo wcale nie mogłabym się radośnie,szczerze uśmiechać do ludzi,którzy by mnie krzywdzili ;-(
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 13:55   

ale czy ja mówiłem, że wtedy człowiek okazuje swą doskonałość? tak z ciekawości Cię dopytałem :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:02   

Hannibal napisał/a:
ale czy ja mówiłem, że wtedy człowiek okazuje swą doskonałość?

Ale ja to tylko tak napisałam :) - Jezus jest dla niektórych doskonały i chciałam podkreslić,że ja już taka doskonała jak on ,to nie jestem,bo nie potrafiłabym odczuwać miłości do potencjalnych nieprzyjaciół,którzy by mnie krzywdzili .
Do osób,którzy mnie szanują,kochają,życzą mi dobrze potrafię się szczerze ,serdecznie z radością w sercu uśmiechnąć :) -uśmiech wtedy sam się ciśnie na usta :-D
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:04   

ale sama przyznasz - odczuwać sympatię do osób, którzy taką sympatią i Ciebie darzą to raczej bułka z masłem i tutaj jakaś wielka dobroć człowieka nie jest pokazana :]
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:14   

Hannibal napisał/a:
ale sama przyznasz - odczuwać sympatię do osób, którzy taką sympatią i Ciebie darzą to raczej bułka z masłem :]

Oczywiście,to nie sprawia trudności -też o tym myslałam :)
Nie spawiłoby mi również trudności okazać smutek w stosunku do osoby, której zaufałam,a ona mnie zawiodła ;-(
Uczucia powinny być adekwatne do czynów.Czy po stracie kogoś bliskiego ,kogoś kogo się kocha, można się smiać,cieszyć? Raczej nie.
Czy można kochać osobę,która krzywdzi,bije,umniejsza?-raczej nie.

Tak samo jak nie mozna nienawidzić osoby,która nas kocha.
Nie można czuć rozpaczy ,wtedy kiedy jest dobrze.
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:17   

Hannibal napisał/a:
ale sama przyznasz - odczuwać sympatię do osób, którzy taką sympatią i Ciebie darzą to raczej bułka z masłem i tutaj jakaś wielka dobroć człowieka nie jest pokazana :]

Uważasz zatem,że wielka dobroć człowieka jest pokazana wtedy,jak miłuje swojego krzywdziciela,a kiedy nie miłuje,to nie jest zbyt dobry taki człowiek?

W sumie,to przecież są masochiści,którzy lubią jak im się zadaje ból,czy to psychiczny,czy fizyczny,tacy pewnie uwielbiają swoich krzywdzicieli-w to nie wątpię .
Ja tam bita,poniżana,wyzywana na rózne sposoby nie chciałabym być,bo wątpię,że moglabym odczuwać z tego jakąś przyjemność i na dodatek szczerzyć zęby w niby szczerym uśmiechu ;-(
I za nic w świecie nie chciałabym mieszkać z taką osobą,ani się takimi osobami otaczać,bo nie czułabym żadnej przyjemności z obcowania z nimi .
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:43   

Iga napisał/a:
Uważasz zatem,że wielka dobroć człowieka jest pokazana wtedy,jak miłuje swojego krzywdziciela,a kiedy nie miłuje,to nie jest zbyt dobry taki człowiek?

to już musisz sama we własnym sumieniu i sercu to rozpatrzyć
jak dobrze sobie to przemyślisz to sama będziesz wiedziała, gdzie leży prawda :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:44   

Ja pytałam Ciebie.Co Tobie siedzi w głowie tego nie wiem,a jesli nie potrafisz odpowiedzieć na pytanie,to trudno :)
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:47   

Gdyby kochanie krzywdziciela było takie dobre i przyjemne wówczas nie byłoby różnicy z kim zamieszkamy :) Dlatego nawet ci,którzy bębnią wszem i wobec jak to miłują swoich wrogów,wybierają sobie raczej tych,którzy ich kochają,a nie nienawidzą,czyż nie? :)
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 14:48   

Iga napisał/a:
Ja pytałam Ciebie.Co Tobie siedzi w głowie tego nie wiem,a jesli nie potrafisz odpowiedzieć na pytanie,to trudno :)

bo to nie jest coś, co można skwitować w paru słowach
ogólnie mogę Ci powiedzieć, że jest trochę racji w tej filozofii; o szczegółach nie będę mówił
Iga napisał/a:
Gdyby kochanie krzywdziciela było takie dobre i przyjemne wówczas nie byłoby różnicy z kim zamieszkamy :) Dlatego nawet ci,którzy bębnią wszem i wobec jak to miłują swoich wrogów,wybierają sobie raczej tych,którzy ich kochają,a nie nienawidzą,czyż nie? :)

ja widzę, że chyba nie rozumiesz, o co chodzi w tej filozofii, więc może dajmy temu spokój...
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:13   

Czy jesteś pewien,że Ty tak wszystko już zrozumiałeś?
Zauważyłam Hannibal,że jak coś nie idzie po Twojej myśli,to potrafisz skwitować to kilkoma słowami ,które się składają na zdanie "widzę,ze nie rozumiesz i lepiej dać temu spokój" ...coż niektórzy pewnie tak mają :)

Słyszę czasem,że niektórzy rodzice mówią tak swoim dzieciom -dzieci się o coś pytają,a oni mówią,że nie powiedzą ,bo i tak dzieci nie zrozumieją.Czyżbyś grał rolę takiego rodzica?
;-) Powiedz,to będę mówiła do Ciebie tatusiu bądź ojcze :hihi:
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:29   

Hannibal napisał/a:
chodzi o to, żeby być przepełnionym miłością tak wielką, że jak ktoś nas skrzywdzi to nasza reakcja nie będzie typu "F word" :-)


Po pierwsze, to uczucie nie będzie miało nic wspólnego z miłością.

Po drugie, "F word" umieszczone we właściwym/odpowiednim kontekście może mieć sens.

Po trzecie, NATURALNĄ reakcją na krzywdę jest gniew i jemu podobne trudne uczucia, które w takiej sytuacji mają pełne prawo zaistnieć, a nie "miłość".

Próba zastąpienia normalnych, potrzebnych, naturalnych uczuć ich "pozytywnymi" zamiennikami jest bardziej ideologią, a nie próba zrozumienia funkcjonowania człowieka.


Wczoraj akurat trafiłam na pewny reportaż w radio WPR na temat dokumentu pt. "The Dhamma Brothers". Dokument opowiada o "cudach" jakie poczyniła medytacja w osobowościach więźniów ją uprawiających na przykładzie jednego z amerykańskich zakładów karnych. Wypowiedź jednego więźnia uderzyła mnie najmocniej. Opowiadał on bardzo spokojnie o tym, jak dowiedział się o brutalnym zamordowaniu jego córki. A na koniec powiedział, że nie czuje żadnej nienawiści do mordercy córki, że nie zgadza się z jego czynem (!) ale nie skreśla go jako człowieka, bo przecież każdemu się może zdarzyć błąd (?!)... Wystarczy pooddychać głęboko, pomedytować, a odczujesz przypływ "miłości" do innego mordercy, bo w końcu przecież sam siedzisz w więzieniu, więc wiesz jak to jest...

Oto do czego doprowadza "dobryzm" i relatywizm uczuciowy! Że nawet w sytuacji, w której nienawiść jest 100% słusznym i naturalnym uczuciem, człowiek nie jest w stanie to uczucie wyrazić albo przynajmniej przyznać się, że ma do niego prawo. Przerażające, bo to oznacza, że taki człowiek jest wybitnie niebezpieczny - zarówno dla siebie jak i dla innych.

Marishka

P.S. Zauważyłam podstawowy błąd w rozumowaniu, który najczęściej wiele osób popełnia. Otóż utożsamiają one UCZUCIE z CZYNEM. Stąd takie zamieszanie w umysłach, bo wydaje się, że jeśli będę nienawidzieć, to tym samym wyrządzę komuś realną krzywdę. Albo, jeśli będę czuła złość to stanę się przez to "złą" osobą. A prawda jest taka, że to są tylko UCZUCIA i to od nas zależy w jaki sposób je wyrazimy, jak je wykorzystamy. Ostatecznie to przecież my decydujemy, czy czując słuszną nienawiść do kogoś wyrazimy ją w sposób konstruktywny, czy zwyczajnie rozwalimy łeb tej osobie.

Odczuwanie nienawiści a sposób wyrażania tego uczucia, to dwie zupełnie osobne sprawy. Problem polega na tym, że najczęściej je ze sobą mylimy.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:31   

Iga napisał/a:
Czy jesteś pewien,że Ty tak wszystko już zrozumiałeś :)

na pewno nie zrozumiałem tego w ten sposób, że trzeba całować w rękę hipotetycznego mordercę Twojego dziecka :-o
wielu rzeczy nie rozumiem, ale się staram
Iga napisał/a:
Zauważyłam Hannibal,że jak coś nie idzie po Twojej myśli,to potrafisz skwitować to kilkoma słowami ,które się składają na zdanie "widzę,ze nie rozumiesz i lepiej dać temu spokój" ...coż niektórzy pewnie tak mają :)

ale co ma nie iść po mojej myśli? delikatnie się Ciebie pytałem o tę filozofię, a Ty zaczęłaś podawał drastyczne przykłady, które miałyby ją ośmieszyć :-?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:36   

Cytat:
Przerażające, bo to oznacza, że taki człowiek jest wybitnie niebezpieczny - zarówno dla siebie jak i dla innych.

O właśnie! To oznacza,że kiedyś w przyszlosci trafi się jakiś kozioł ofiarny i taki człowie, w koncu przeleje swoją nienawiść na kozła ofiarnego,a nie na mordercę swojej córki.

Mało jest też takich osób,które żle traktowane w pracy wyżywają sie na swoich domownikach,bo w pracy boją się wyrazić swoje zdanie ,bo mogą stracić pracę? Takie osoby są faktycznie niebezpieczne dla siebie i dla otoczenia.
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:38   

Marisha -
to odpowiedz mi na pytanie:
Przypuśćmy, że na ulicy kieszonkowiec ukradł Ci portmonetkę, w której było 500 zł
Jednak następnego dnia przychodzi puka do Ciebie do drzwi (zna adres, bo miał tam również Twój dowód osobisty) i Ci ją zwraca, mówiąc, że zrozumiał swój błąd
on wyrządził Ci krzywdę, bo te 500 zł to była dla Ciebie niemała kasa i przez ten czas, gdy myślałaś, że już jest po pieniądzach odczuwałaś jakieś cierpienie
czy będziesz go dalej nienawidzić?
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 15:44   

Hannibal napisał/a:

... delikatnie się Ciebie pytałem o tę filozofię, a Ty zaczęłaś podawał drastyczne przykłady, które miałyby ją ośmieszyć :-?

Ależ Ojcze ;) , ja niczego nie mam zamiaru ośmieszać -źle odczytałeś moje intencje.
Ja po prostu nie odczuwam miłości do swojego wroga.
Jezusa nie widziałam i mówię prawdę,a nie że go ośmieszam .Daleka jestem od krytyki jakiejkolwiek religii,kto wierzy w Jezusa i jego nauki i jego miłość do swoich wrogów,to niechże sobie w to wierzy.Mnie nic do tego.
Hannibal napisał/a:

wielu rzeczy nie rozumiem.

To jak wielu rzeczy nie rozumiesz to nie pisz,że ktoś czegoś nie zrozumiał,bo akurat w danej chwili,to możesz Ty nie rozumieć o co chodzi drugiej osobie.Tak jak z tym moim niby osmieszaniem-zupełnie nie zrozumiełeś moich intencji -tatusiu ;-)
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:02   

to ja Ci napisałem, o co mniej więcej biega w tym podejściu
jeśli mi nie wierzysz to pójdź to jakiegoś kumatego i zdroworozsądkowego księdza
on Ci powinien lepiej to wszystko wyłożyć, a wtedy dostrzeżesz, że niekoniecznie chodzi w tym wszystkim o to, o co Tobie chodzi :)
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:05   

Hannibal napisał/a:
jeśli mi nie wierzysz to pójdź to jakiegoś kumatego i zdroworozsądkowego księdza


Czyli do "autorytetu"? Tylko co wówczas, gdy "kumaty i zdroworozsądkowy" (to drugie określenie to chyba jakiś oksymoron?) ksiądz nie dla każdego jest "autorytetem"?

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:17   

M i T napisał/a:
Czyli do "autorytetu"? Tylko co wówczas, gdy "kumaty i zdroworozsądkowy" (to drugie określenie to chyba jakiś oksymoron?) ksiądz nie dla każdego jest "autorytetem"?

widzę, że znów szufladkujesz? dodaj jeszcze, że jestem szowinistycznym katolem :shock:
o żadnym autorytecie nic nie napisałem - chodziło mi osobę, która zna dobrze Pismo Święte
może to być teolog, religioznawca
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:19   

Jeśli chodzi o mnie to nie pójdę do księdza,ani do żadnego innego przestawiciela jakiejkolwiek religii ponieważ w religii nie znajduję jakiegoś oparcia czy coś w tym stylu.

Mam znajomą ,której czasami robię zakupy.Kobieta zniszczona w małżeństwie totalnie.Mąż ją zradzał,umniejszał ,bił itd. ,a ona dalej z nim mieszka w mieszkaniu,ale się nie odzywają .Na pytanie czemu z nim jest,nie potrafi odpowiedzieć . Ja przejawiam przy niej zlość na jej małżonka,a ona mi mówi,żebym tak nie czuła ,bo Jezus kazał miłować swoich nieprzyjaciół i że ona go nie nienawidzi-mnie naprawdę ręce opadły :faint: ,bo widzę,jak ona się męczy,jest zchorowana chyba przez te tlumione emocje.A najlepsze jest to,że kiedyś mi powiedziała,że tak choruje,bo do kościoła nie chodzi :faint:
Zapytałam ją,czy wszyscy ,którzy chodzą do kościoła są tacy zdrowi? Jakby zdrowie zależało od chodzenia do kościoła,to ludzie innych religii chorowaliby non stop,a tak nie jest.
Rozmawiałam z tą kobietą nie raz,ale nie trafia do niej to ,co mówię....szkoda mi jej.
Moze gdyby nie wierzyła w te nauki Jezusa,to mogłaby odczuć nienawiść do swojego męża i odeszła by od niego,kto wie....

Acha.No i jak jej mówię,że ona się męczy i cierpi,to mi odpowiada,że Jezus też cierpiał -no i taka gadka jest z tą moją znajomą :-?
Ostatnio zmieniony przez Iga Pon Cze 01, 2009 16:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:33   

Hannibal napisał/a:
chodziło mi osobę, która zna dobrze Pismo Święte

Z tego co widzę,niektórzy przedstawiciele różnych religii interpretują tak Pismo,żeby odpowiadało ich naukom,żeby mogli w jakis inny sposób manipulować "owieczkami".
Np.tak zrobili Świadkowie Jehowy.Zinterpretowali Biblię po swojemu i twierdzą ,że ich przekład jest najprawdziwszy i nie wolno przynosić na zebrania Biblii Tysiąclecia -ona się nie nadaje,bo jeszcze "owieczki" ,by coś wynalazły "i by dopiero było" :evil: ,a tu nie wolno samodzielnie myśleć,tylko... :pada:
Także iść do jakiegoś przedstawiciela jakiejś religii,aby ten wytłumaczył ,co pisze w Biblii,to kompletna pomyłka,bo każdy powiedziałby coś innego :->
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:47   

Hannibal, ten tekst obrazuje doskonale, co się dzieje wskutek ŹLE ukierunkowanych, nieświadomych uczuć. Gość okaleczył się ... bo nie potrafił odseparować się od toksycznych rodziców. Mało tego- w jak parszywym kontekście kulturowym to się odbywa? To tylko taki news, ale dla mnie kolejny dowód na to, jak bardzo jestem nietolerancyjny dla wszystkiego, co godzi bezpośrednio w indywidualny rozwój emocjonalny człowieka.

Ten przykład z portfelem. Oczywiście, że po takim zdarzeniu, obraz uczucia się zmieni - przynajmniej u mnie. Ale to będzie wciąż MOJE prawdziwe uczucie, a nie dobrystyczna ideologia. No to jeszcze raz: chodzi o to, by człowiek miał "połączenie" ze sobą. Chodzi o to, by jak najmniej uczuć było nieświadomych, o nieznanym pochodzeniu. Przykład, który podała Marishka z medytującymi więźniami obrazuje sytuację, kiedy wskutek MONSTRUALNEGO WYPARCIA (który normalny człowiek usprawiedliwi mordercę swojego bliskiego?) rozlega się najpierw cichy, a stopniowo coraz głośniejszy....tykot. Tykot bomby zegarowej zdolnej zmiażdżyć albo samego nosiciela, albo - co zdarza się częściej - przypadkowego nieszczęśnika.


Cytat:
Młody Egipcjanin obciął sobie penisa ze złości
25-letni Egipcjanin odciął sobie ze złości penisa po tym, jak jego rodzina nie wyraziła zgody na ślub z dziewczyną, która pochodziła z niższej klasy społecznej - donosi "San Fransico Gate".
Po nieudanych dwuletnich negocjacjach z ojcem, mężczyzna rozgrzał nóż i poćwiartował swój organ rozrodczy - poinformowała policja w swoim oświadczeniu.

Młody mężczyzna pochodzi z zamożnej rodziny z południowej prowincji Egiptu Qena, jednej z najbiedniejszych i najbardziej konserwatywnych rejonów kraju - podaje "San Fransico Gate".

Mężczyzna został szybko przewieziony do szpitala, ale lekarze nie byli w stanie przyłączyć odciętej części. Anonimowy informator dodał, iż mężczyzna nadal pozostanie w szpitalu.

Tradycyjne małżeństwa w tej konserwatywnej, południowej części Egiptu są zawierane pomiędzy członkami tych samych warstw społecznych i rzadko zdarzają się tam związki z miłości.


źródło newsa: onet.pl. z pogardy dla intencji umieszczenia tego newsa, które wyczuwam na odległość (poza tym jest w dziale "sensacje" wespół z wyskokiem do baru na fast fooda Czarnej Marionety NWO-skiej) , nie podaję nawet linka.

Tomek
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Cze 01, 2009 16:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 16:48   

Hannibal napisał/a:
widzę, że znów szufladkujesz? dodaj jeszcze, że jestem szowinistycznym katolem


Tyle, że to są znów tylko i wyłącznie TWOJE słowa i Twoja ocena (raczej chyba projekcja). Ja tego nie napisałam.

Hannibal napisał/a:
o żadnym autorytecie nic nie napisałem - chodziło mi osobę, która zna dobrze Pismo Święte może to być teolog, religioznawca


Hannibal, jesteś inteligentnym człowiekiem, dziwię się więc, dlaczego tak często zaprzeczasz "oczywistym oczywistościom" wynikającym z KONTEKSTU Twoich własnych słów? Napisałeś: "jeśli mi nie wierzysz to pójdź to jakiegoś kumatego i zdroworozsądkowego księdza on Ci powinien lepiej to wszystko wyłożyć" i twierdzisz, że nie jest to "odesłanie" współrozmówcy do "autorytetu", jednocześnie dając wyraźnie do zrozumienia, że Ty sam w tym temacie nie czujesz się kompetentny by dłużej dyskutować.

Marishka
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Cze 01, 2009 19:31   

M i T napisał/a:
Hannibal, jesteś inteligentnym człowiekiem, dziwię się więc, dlaczego tak często zaprzeczasz "oczywistym oczywistościom" wynikającym z KONTEKSTU Twoich własnych słów? Napisałeś: "jeśli mi nie wierzysz to pójdź to jakiegoś kumatego i zdroworozsądkowego księdza on Ci powinien lepiej to wszystko wyłożyć" i twierdzisz, że nie jest to "odesłanie" współrozmówcy do "autorytetu", jednocześnie dając wyraźnie do zrozumienia, że Ty sam w tym temacie nie czujesz się kompetentny by dłużej dyskutować.
Marishka

i po raz kolejny te słowa bym powtórzył, bo nie widzę w nich nic nieodpowiedniego
jest sporo fajnych księży o szerokich horyzontach, przynajmniej w Wa-wie i ja do tego grona Igę odesłałem
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
Iga
[Usunięty]

Wysłany: Pon Cze 01, 2009 20:04   

Hannibal napisał/a:

jest sporo fajnych księży

No ja znałam takich dwóch,z którymi było można jakoś porozmawiać,ale jeden z nich kazał mi wyjść za drzwi na lekcji religii,bo powiedziałam,że nie wierzę w Matkę Boską i tak oto się ze mną rozprawił :faint: :hihi: ,ale chyba nie była to decyzja do końca przemyslana,bo po kilku minutach mnie poprosił,abym weszła i tak zaczęła się nasza "przyjaźń" :)
Lubił chyba ze mną rozmawiać,bo wykazywałam swoje zdanie na jakiś temat 8-)

Ja również lubiłam,ale nie dlatego,że akurat był to ksiądz,tylko lubiłam go jako czlowieka,dla mnie równie dobrze mógł to być fryzjer o ciekawych poglądach na świat.

Ogólnie księża nie są dla mnie autorytetami, przedstawiciele innych religii również.
Generalnie od każdej religii trzymam się z dala -zraziłam się kompletnie, już jako dziecko.
Ostatnio zmieniony przez Iga Pon Cze 01, 2009 21:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 02:37   

Hanibal - zgadzam się z Tobą ,że księża to wykształcona elita
potrafią wyjaśnić przekonać ,zjednać
,do bólu pragmatyczni ,podobnie jak politycy .
Biblia jest orężem ,interpretowanym dowoli według potrzeb.
Nie wazna treść ,ważne aby jaknajwięcej zwabić wiernych [czyt kasy]
_________________
pozdrawiam
 
     
Hannibal 
Moderator

Pomógł: 191 razy
Wiek: 39
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 15904
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 06:34   

figa napisał/a:
Hanibal - zgadzam się z Tobą ,że księża to wykształcona elita

kto wykształcony ten wykształcony
u mnie u dziadków na wsi przez wiele lat proboszczem był taki... berbeć :what: kompletne antytalencie kapłańskie, no ale jakoś się utrzymywał na stanowisku
teraz od paru lat jest taki nowy (ma jakieś 50 lat) - mocno nawiedzony, radiomaryjny, mówi strasznie egzaltowanie
jakąś szczególną wiedzą to oni nie grzeszą :D
_________________
Don't buy into mono-dimensional training regimens. Exercising should reflect how rich and varied life is. #MovNat
 
     
beataZ

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 26 Cze 2007
Posty: 160
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 15:06   

Hannibal napisał/a:
radiomaryjny

Znaczy, że to źle? To może POdkomuszy był by lepszy?
Taki milicyjny truteń?
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 16:47   

Znaczy, że tak samo, przynajmniej dla mnie. Są siebie warci - to znaczy tzw. komuniści oraz stan kleszy. Czemu? A kogo to obchodzi?

Czy duchowni są różni? Owszem, są różni, lecz w obrębie tego samego szkodliwego schematu. Innymi słowy, czy jesteś "dobrym księdzem" czy "złym", nie ma to większego znaczenia, gdyż reprezentujesz - chcąc nie chcąc - organizację dwulicową - czy o tym wiesz, czy nie wiesz, czy chcesz to wiedzieć, czy też nie.
Dla mnie różnicowanie pomiędzy duchowieństwo a tzw komuchów, jest niestety tylko iluzoryczne, obrysowe. I jedni i drudzy chcą przede wszystkim pasożytniczej władzy. Tyle, że w komuszym przypadku, skrywają to za pomocą idiotycznej teorii o wspólnej własności, a wśród duchowieństwa, maska zwie się metafizyką. I choćby nie wiem, jak szczytne ideały towarzyszyły tym dwóm światopoglądom, są albo niezgodne z naturą, albo ulegają degradacji wskutek faktu, że większość dzieł człowieka ma swe nieświadome źródło, które jest pierwszym i nadrzędnym motorem działania. W zasadzie NIC nie liczy się bardziej, niż uczciwy kontakt z własną psychiką i emocjami. Wówczas jedyne, co tak naprawdę się liczy , to dążenie do szczerego związku z drugim (nie ideologicznie: z wszystkimi) człowiekiem i życie w zgodzie z własnymi uczuciami w rytm nieustającego samodzielnego rozwoju w aurze partnerstwa na wysokim poziomie.

Tomek
 
     
beataZ

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 26 Cze 2007
Posty: 160
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 22:38   

M i T napisał/a:
Znaczy, że tak samo, przynajmniej dla mnie. Są siebie warci - to znaczy tzw. komuniści oraz stan kleszy. Czemu? A kogo to obchodzi?

Kleszcze są spoko. Kleszcze wysysają krew powoli i nie boli,
natomiast POdkomuchy robią rzeźnie.

Jak można kreować politykę bazując
na ankietowych opiniach prostaczków?

Kleszcze to przynajmniej jadą po bandzie,
i stosują mistykę w swojej polityce,
natomiast zawsze słuchają naukowców.

Dlatego każdy normalny kleszcz ma babę
albo bezjajecznego na boku.
(To tak żeby psyche nie gwałciła somy) :-D
 
     
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Wto Cze 02, 2009 23:59   

Po co dzielić na komuchów , post..,demokratów ,liberałow
czy nawiedzonych prawiczków -NIE MA RÓŻNICY :shock:
Liczy sie władza a nie poglądy . Biskup , polityk ,jakiejkolwiek obcji
manipuluje gładkim ,pięknym słowotokiem -
troche tumani , przestraszy ,poróżni ,błysnie elokwencją
zadziwi środkiem wyrazu -Nie liczy sie pogląd -tylko władza
zagarniecie jaknajwięcej wiernych i oddanych.
Rzuci ,się w tłum padline i oglada sondaże i intrygi .
Całkiem niezła zabawa aby uśpić czujność.
_________________
pozdrawiam
 
     
Nelka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 05 Mar 2006
Posty: 253
Skąd: Częstochowa
Wysłany: Śro Cze 03, 2009 22:50   

figa napisał/a:
Po co dzielić na komuchów , post..,demokratów ,liberałow
czy nawiedzonych prawiczków -NIE MA RÓŻNICY :shock:
Liczy sie władza a nie poglądy . Biskup , polityk ,jakiejkolwiek obcji
manipuluje gładkim ,pięknym słowotokiem -
troche tumani , przestraszy ,poróżni ,błysnie elokwencją
zadziwi środkiem wyrazu -Nie liczy sie pogląd -tylko władza
zagarniecie jaknajwięcej wiernych i oddanych.
Rzuci ,się w tłum padline i oglada sondaże i intrygi .
Całkiem niezła zabawa aby uśpić czujność.


Dodałabym do tego , że oprócz pogladu liczy sie działanie ( nie tylko dla swojej rodziny, krewnych i znajomych ale chociaż troche dla tego anonimowego Kowalskiego żeby mu było odrobinę lepiej). U polityków brakuje pztrzenia nie tylko przez pryzmat swojego portfela. A wystarczyłoby tylko tyle, żeby zastocowac zasade "po pierwsze nie szkodzić".
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved