Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Prawa fizyki w organizmach żywych
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 10:29   

zyon napisał/a:
Nigdy nie moglem zrozumiec tego przeliczania energetycznego bialka, wylacznie dlatego, ze jakis szalony aptekarz Atwater, 140 lat temu mial fantazje spalac w piecyku co popadnie. Najwyzszy czas odeslac te teorie do lamusa
Proszę nie iść tą drogą.
Dalej jest już tylko negowanie prawa Germana Hessa i zasady wzrostu entropii.
A na końcu Izabela Łęcka, która Wokulskiemu mówiła, że nie rozumie,
dlaczego 10% z 30 tys. rubli to 3 tys. bo skoro 10% to powinno przecież być 10 tys.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 12:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Nigdy nie moglem zrozumiec tego przeliczania energetycznego bialka, wylacznie dlatego, ze jakis szalony aptekarz Atwater, 140 lat temu mial fantazje spalac w piecyku co popadnie. Najwyzszy czas odeslac te teorie do lamusa
Proszę nie iść tą drogą.
Dalej jest już tylko negowanie prawa Germana Hessa i zasady wzrostu entropii.
A na końcu Izabela Łęcka, która Wokulskiemu mówiła, że nie rozumie,
dlaczego 10% z 30 tys. rubli to 3 tys. bo skoro 10% to powinno przecież być 10 tys.
JW

Alez to sluszna droga i nie obchodzi mnie prawo Hessa czy Wokulski. Bialko w organizmie nigdy nie jest zrodlem energii przy prawidlowym metabolizmie, jest zuzywane na rozne przemiany, hormony, enzymy, kofaktory, potrzeby budulcowe, regeneracyjne itp.

Bialko jako substrat energetyczny jest uzywane wylacznie w patologii czy zaburzeniu homeostazy, czyli np nadmiernym spozyciu, wiec wliczanie go do ogolnego bilansu energetycznego zaklada od razu patologie w zywieniu.

Dodam wiecej - Mercola tez mowi zeby minimalizowac ilosc posilkow dziennie i dazyc do jednego-dwoch. To tez jest w sukurs Kwasniewskiemu.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 16:02   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Jaki więc wskaźnik świadczy o odpowiednim do potrzeb spożyciu białka?
Odpowiedź na to pytanie sprawi, że świat stanie się prostszy i zniknie potrzeba stroszenia naukowych piór oraz kultywowania żarliwej wiary w tego czy tamtego guru.

JW

Mercola w cytowanej juz wyzej przeze mnie ksiazkce (te akurat mam pod reka) ale i w kolejnej jego ksiazce (ta jest przedostatnia) podaje takie przyklady:
Kobieta wazaca 65kg z 30% zawartoscia tluszczu ma bodajze 44,1kg beztluszczowej masy ciala i tyle gram bialka powinna spozywac - 44 gram. Jak wiadomo Mercola caly czas prowadzi praktyke, gabinet, konsultuje sie z taka plejada nazwisk z roznych ksiazek, mozna zalozyc, ze wie co mowi. I powtarza: jezeli brak ci energii dodaj tluszczu, to zywienie wysokotluczowe nazywa programem Mitochondrialnej Terapii Metabolicznej i nie kryje sie z tym, ze podwaza on fundamenty wspolczesnej dietetyki, tej ktorej tak kurczowo sie Pan trzyma, mimo, ze od samego poczatku istnienia Teorii Kalorycznej produkuje ona co roku coraz wieksze tlumy ludzi chorych i otylych.

No coz, do odwaznych swiat nalezy, Kwasniewskiego u nas wrecz tepiono, zobaczymy czy Mercoli sie uda, ma on spore grono utytulowanych osob, ktore sie nie boja konsekwencji, inaczej niz u nas z banda tchorzy i koniukturalistow z PAN

Wspomniana przez Grzegorza Nora Gedgaudas tez zaleca podobnie
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 19:22   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Proszę zachować umiar w tworzeniu fake newsów
Na temat zaleceń ś.p. Słoneckiego w ogóle się nie wypowiadałem. Wręcz przeciwnie, zaprosiłem go swego czasu do Częstochowy z wykładem. Podobnie zresztą zaprosiłem Kwaśniewskiego, a nawet oddałem mu sprawiedliwość i podziękowałem publicznie za dokonania na łamach Optymalnika.
Co do Kwaśniewskiego, nie piszę o nim, ale o jego diecie i ewentualnie uporze, z jakim się trzymał szkodliwych zaleceń.
Z klientami nie pijałem herbatki ani innych napojów, bo traktowałem ich poważnie.

Można cytować w nieskończoność różne prace naukowe zajmujące się cząstką metabolizmu. Z tego nie wynika prosta synteza bo różnych reakcji są miliony, a chory chce wiedzieć, czy drugi kotlet schabowy mu zaszkodzi, czy nie.
Np. jest praca badająca korelację między rakiem piersi a spożyciem czerwonego mięsa w Hong Kongu. Wyszło im, że czerwone mięso szkodzi. Takich prac jest wiele. W żadnej nie zwraca się uwagi na to, że czerwone mięso jest konserwowane azotynem sodu. Azotyn sodu bakterie jelitowe przetwarzają do rakotwórczych aromatycznych amin i to jest główną (nie jedyną, patrz słownik języka polskiego) przyczyną raka. (Może też być reakcja Fentona, ale Inuici raka nie miewali).

Jaki więc wskaźnik świadczy o odpowiednim do potrzeb spożyciu białka?
Odpowiedź na to pytanie sprawi, że świat stanie się prostszy i zniknie potrzeba stroszenia naukowych piór oraz kultywowania żarliwej wiary w tego czy tamtego guru.

JW


Powyżej ma Pan wskaźniki i artykuł w języku polskim ze źródłami.
Jest w nim, że proces tworzenia białek de novo jest najefektywniejszy przy 20 gramach białka w jednej porcji i utrzymuje się przez 6 godzin, więc nawet gdyby jeść 3 posiłki na dobę po 20 gramów białka, to jest to 60 gramów. Co więcej próba została wykonana na osobach dość aktywnych. Zapewne więc tym preferującym mniej aktywny styl życia wystarczy mniej.
Gdyby te 20 gramów było za mało dla innych przemian białkowych, to efekt byłby zgoła odmienny, bo mięśnie nie są priorytetem dla organizmu i synteza nowych białek mięśni byłaby zaburzona.
Logiczne?
Ponadto nie bierze Pan pod uwagę rozpadu białek własnych organizmu w ilości kilkuset gramów na dobę, które ponownie wchodzą w cykl przemian metabolicznych.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Śro Gru 16, 2020 19:53, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 22:44   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Nigdy nie moglem zrozumiec tego przeliczania energetycznego bialka, wylacznie dlatego, ze jakis szalony aptekarz Atwater, 140 lat temu mial fantazje spalac w piecyku co popadnie. Najwyzszy czas odeslac te teorie do lamusa
Proszę nie iść tą drogą.
Dalej jest już tylko negowanie prawa Germana Hessa i zasady wzrostu entropii.
A na końcu Izabela Łęcka, która Wokulskiemu mówiła, że nie rozumie,
dlaczego 10% z 30 tys. rubli to 3 tys. bo skoro 10% to powinno przecież być 10 tys.
JW

Alez to sluszna droga i nie obchodzi mnie prawo Hessa czy Wokulski. Bialko w organizmie nigdy nie jest zrodlem energii przy prawidlowym metabolizmie, jest zuzywane na rozne przemiany, hormony, enzymy, kofaktory, potrzeby budulcowe, regeneracyjne itp.

Bialko jako substrat energetyczny jest uzywane wylacznie w patologii czy zaburzeniu homeostazy, czyli np nadmiernym spozyciu, wiec wliczanie go do ogolnego bilansu energetycznego zaklada od razu patologie w zywieniu.

Dodam wiecej - Mercola tez mowi zeby minimalizowac ilosc posilkow dziennie i dazyc do jednego-dwoch. To tez jest w sukurs Kwasniewskiemu.

Spożycie białka na poziomie 1,5g/kg nmc powoduje, że 25% tego białka zostaje z automatu utleniona i zużyta do celów energetycznych. Jest to niepotrzebne obciążenie dla organizmu.
Spożyciem na poziomie 3 gramy białka na kg nmc powoduje, że 60% spożytego białka podlega oksydacji. Ogromne marnotrawstwo i strata energii.
Można podzielić tę ilość na 3 dni po 1 gram białka na k nmc i wyjdzie na zdrowie.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 07:21   

zyon napisał/a:
Alez to sluszna droga i nie obchodzi mnie prawo Hessa czy Wokulski. Bialko w organizmie nigdy nie jest zrodlem energii przy prawidlowym metabolizmie, jest zuzywane na rozne przemiany, hormony, enzymy, kofaktory, potrzeby budulcowe, regeneracyjne itp.
A szkoda, bo to wiedza nabywana już w liceum.
Co się dzieje z białkiem wykorzystanym w ww. reakcjach? W jaki sposób jest wydalane, bo gromadzić się nie może, co oczywiste.
Może jakiś autorytet odpowie, skoro Pana to nie obchodzi.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 08:02   

zyon napisał/a:
fundamenty wspolczesnej dietetyki, tej ktorej tak kurczowo sie Pan trzyma
Znowu tworzenie fake newsa.
Czym innym są obecne szkodliwe zalecenia dietetyczne, a czym innym podstawowe prawa na których opiera się funkcjonowanie organizmów żywych.
Też uważam, że w szkole były nudy i tłamszenie osobowości, więc tutaj teraz tygrysom kreatywności przypomnę prawo Hessa w formie maksymalnie uproszczonej.

W 1840 roku, za cara, rosyjski chemik German Hess odkrył i sformułował prawo, które mówi, że ilość wydzielonej w reakcjach chemicznych energii nie zależy od kolejnych pośrednich etapów reakcji, ale od sumy wejściowych substratów i sumy wyjściowych produktów.

Np. etanol spalany w lampce spirytusowej łączy się z tlenem.
Powstaje w końcowym etapie dwutlenek węgla i woda oraz wyzwala się około 5 kcal z każdego mililitra etanolu, głównie (nie jedynie, patrz słownik) w postaci ciepła i światła.
Ma być uproszczone, więc pomijamy ciepło utajone parowania wody.

A co się dzieje po wypiciu etanolu przez ssaka?
Etanol z pomocą enzymu dehydrogenazy alkoholowej jest przekształcany do trującego aldehydu octowego, następnie z pomocą dehydrogenazy aldehydowej do kwasu octowego.
Kwas octowy jest najkrótszym kwasem tłuszczowym, ma kaloryczność około 3 kcal/g.
Może być od razu spalony albo poprzez reakcje elongacji łańcucha wydłużony do kwasu palmitynowego. Kwas palmitynowy 9 kcal/g może być zmagazynowany w tkance tłuszczowej na później albo od razu spalony.
Po spaleniu na końcu zawsze otrzymujemy dwutlenek węgla i wodę i sumaryczna ilość energii uzyskiwana w kolejnych etapach ww. reakcji to 5 kcal na gram spożytego etanolu, tak samo, jak w lampce spirytusowej.
Ta energia służy do utrzymania temperatury 37*C, podtrzymania przemian wewnętrznych tzw. obrotu metabolicznego oraz wykonania pracy przez mięśnie.
Może też posłużyć do lewitowania, jeżeli ktoś ma takie zdolności.
Są w powyższym opisie
Cytat:
przemiany, hormony, enzymy, kofaktory, potrzeby budulcowe, regeneracyjne itp.
Ale bez energii uzyskanej ze spalania etanolu 5 kcal/g to się nie uda. Nieboszczyk nie metabolizuje wódki.
Prościej się nie da.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 08:40   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Alez to sluszna droga i nie obchodzi mnie prawo Hessa czy Wokulski. Bialko w organizmie nigdy nie jest zrodlem energii przy prawidlowym metabolizmie, jest zuzywane na rozne przemiany, hormony, enzymy, kofaktory, potrzeby budulcowe, regeneracyjne itp.
A szkoda, bo to wiedza nabywana już w liceum.
Co się dzieje z białkiem wykorzystanym w ww. reakcjach? W jaki sposób jest wydalane, bo gromadzić się nie może, co oczywiste.
Może jakiś autorytet odpowie, skoro Pana to nie obchodzi.
JW

Tu nie chodzi o to czy w liceum czy nie, tylko o sposob prowadzonej retoryki. Wyskakiwanie od czapy prawem Hessa i Wokulskim nie ma tu nic do rzeczy, no ja moge wyskoczyc z Prawem Hooke'a i jakas postacia z powiesci, dajmy na to z Boryna jak juz jedziemy klasyka polskiej literatury, ale czy to ma jakis zwiazek z dyskusja? Zas wracajac do dyskusji: jezeli malo energii (wg wyliczen kalorycznych, ktore sa przestarzale) to dodac energii a nie budulca.

Tak nota bene to z zasada wzrostu entropii jest problem, bo albo ona albo Big Bang ale to juz temat na inny temat
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 09:05   

zyon napisał/a:
Tu nie chodzi o to czy w liceum czy nie, tylko o sposob prowadzonej retoryki.
No właśnie.
Czy tego chcemy, czy nie energetyka przemian metabolicznych istnieje i dobrze jest szacować tę energetykę z pomocą przybliżonych współczynników Atwatera (przeciwieństwem przybliżonych jest słowo dokładnych, patrz słownik języka polskiego), żeby nie popadać w myślenie magiczne albo jakieś definitywne stwierdzenia typu kalorie to bzdura lub przyjmować, że białko to budulec i nieważna jest jego kaloryczność.

Proszę więc powiedzieć, co się dzieje z białkiem spożytym, gdzie ono się podziewa.

Gdyby białko służyło jako budulec struktur i enzymów, to spożywając 50 g protein dziennie gromadzilibyśmy je i zwiększali swoją beztłuszczową masę FFM w ciągu 10 lat o 182 kg.
Nawet gdybyśmy tylko 10g spożytego białka jako budulec gromadzili w organizmie, to po 10 latach ważylibyśmy o 36,5 kg więcej.

I drugie pytanie: gdzie jest gruby błąd liczbowy w powyższych obliczeniach?
Oczywisty, jak oczywista oczywistość.

Można nie pamiętać nudnej tabliczki mnożenia z podstawówki, pomińmy to nieszczęsne liceum, ale dziś są kalkulatory.
Pytam więc tygrysy heurystyki, gdzie ten gruby błąd jest?
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 09:17   

Nie bardzo rozumiem kierunek tego wykladu, jak i poprzedniego o prawie Hessa. Jezeli jest tak jak Pan mowi, to tym bardziej mozna ograniczyc spozycie bialka. Po co spozywac nadmiar, ktory jest przetwarzany na glukoze z marnym % sprawnosci jezeli mozna dodac energii? Tym bardziej sie to zbliza do tych mitycznych "30g bialka", ktore okazuja sie miec jednak sens. Bo chyba nie chce Pan powiedziec, ze jezeli wg tego "zapotrzebowania kalorycznego" ktos spozywa "za malo" to powinien dodac bialka, ktore jest slabym substratem energetycznym a nie np tluszczu albo weglowodanow?

Moge zacytowac kolejne zdania z tego najnoweszego Mercoli, ktory co chwila lepi jakies badania, otoz pisze on, ze z weglowodanami mozna sobie powolgowac ale 1g bialka na kg beztluczowej masy ciala NIE PRZEKRACZAC absolutnie a jezeli mozna - zmniejszyc
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 09:25   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Tu nie chodzi o to czy w liceum czy nie, tylko o sposob prowadzonej retoryki.
No właśnie.
Czy tego chcemy, czy nie energetyka przemian metabolicznych istnieje i dobrze jest szacować tę energetykę z pomocą przybliżonych współczynników Atwatera (przeciwieństwem przybliżonych jest słowo dokładnych, patrz słownik języka polskiego), żeby nie popadać w myślenie magiczne albo jakieś definitywne stwierdzenia typu kalorie to bzdura lub przyjmować, że białko to budulec i nieważna jest jego kaloryczność.

Proszę więc powiedzieć, co się dzieje z białkiem spożytym, gdzie ono się podziewa.

Gdyby białko służyło jako budulec struktur i enzymów, to spożywając 50 g protein dziennie gromadzilibyśmy je i zwiększali swoją beztłuszczową masę FFM w ciągu 10 lat o 182 kg.
Nawet gdybyśmy tylko 10g spożytego białka jako budulec gromadzili w organizmie, to po 10 latach ważylibyśmy o 36,5 kg więcej.

I drugie pytanie: gdzie jest gruby błąd liczbowy w powyższych obliczeniach?
Oczywisty, jak oczywista oczywistość.

Można nie pamiętać nudnej tabliczki mnożenia z podstawówki, pomińmy to nieszczęsne liceum, ale dziś są kalkulatory.
Pytam więc tygrysy heurystyki, gdzie ten gruby błąd jest?
JW

Kombinuje Pan, coby tylko udowodnić, że białko jest źródłem energii na LC.
Nie jest. 50 gram zostaje dostarczone, a mniej więcej tyle samo wydalnone. Po rozpadzie białek własnych około 15% nie zostaje wykorzystanych na nowo i zostaje wydalone. W ten sposób bilans wychodzi na zero.

Na LC organizm nie ma potrzeby przetwarzać aminokwasów glukogennych w glukozę, bo prostsze jest jej wytwarzanie z glicerolu powstałego po rozpadzie lipidów, których ma aż nadto. Nie ma potrzeby wytwarzać ciał ketonowych z aminokwasów ketogennych, bo o wiele łatwiej robi to z utlenionych kwasów tłuszczowych. Szkielety węglowe uzyskane w wyniku transaminacji mogą włączać się do przemian katabolicznych w celu produkcji energii, ale nie ma takiej potrzeb. Mogą służyć jako substraty do syntezy glukozy lub kwasów tłuszczowych, ale po co jeśli na LC kwasów tłuszczowych jest po wól, a glukozę wytwarza z glicerolu.
Koniec końców spożyte białko na LC zostaje zużyte do celów budulcowo-naprawczych.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 09:39   

Grzegorz-Rec napisał/a:
50 gram zostaje dostarczone, a mniej więcej tyle samo wydalone. Po rozpadzie białek własnych około 15% nie zostaje wykorzystanych na nowo i zostaje wydalone. W ten sposób bilans wychodzi na zero.
Brawo! Tak właśnie musi być, inaczej dorosły człowiek nieustannie zwiększałby swoją masę.
Białko spożyte zostaje wykorzystane w obrocie metabolicznym, a "zużyte" i niepotrzebne białka są wydalane. W przybliżeniu w takiej samej ilości, co spożyte.

Ale, w jaki sposób są wydalane, w jaki sposób?
Którędy, jaką drogą wydostają się do środowiska zewnętrznego?
Rozwiążmy to proste ćwiczenie heurystyczne.
Dobrze jest ubogacać swój umysł i nie tkwić w marazmie sztywnych paradygmatów.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 10:04   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
50 gram zostaje dostarczone, a mniej więcej tyle samo wydalone. Po rozpadzie białek własnych około 15% nie zostaje wykorzystanych na nowo i zostaje wydalone. W ten sposób bilans wychodzi na zero.
Brawo! Tak właśnie musi być, inaczej dorosły człowiek nieustannie zwiększałby swoją masę.
Białko spożyte zostaje wykorzystane w obrocie metabolicznym, a "zużyte" i niepotrzebne białka są wydalane. W przybliżeniu w takiej samej ilości, co spożyte.

Ale, w jaki sposób są wydalane, w jaki sposób?
Którędy, jaką drogą wydostają się do środowiska zewnętrznego?
Rozwiążmy to proste ćwiczenie heurystyczne.
Dobrze jest ubogacać swój umysł i nie tkwić w marazmie sztywnych paradygmatów.
JW

Ale to już nudne, bo sobie każdy może w wikipedii znaleźć.
Głównie przez siusiaka jest wydalany, ale trochę mocznika wydalane jest z potem i kałem.
Trochę białka traci się też ze zużytym naskórkiem.
Mowa o białka strawionym. Np strawność białka jaj to 98%. Tak więc niestrawione 2% zostaje wydalone w czasie posiedzenia na kibelku.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 10:25   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Ale to już nudne, bo sobie każdy może w wikipedii znaleźć.
Głównie przez siusiaka jest wydalany, ale trochę mocznika wydalane jest z potem i kałem.
Trochę białka traci się też ze zużytym naskórkiem.

To nie jest nudne, bo do większości specjalistów motających się w gąszczu przemian biochemicznych ten fundament nie dociera.
Jeżeli ktoś przedstawia teorię, której nie można zweryfikować z pomocą tabliczki mnożenia na poziomie dziesięciolatka, to znaczy że ściemnia.

Dobrze, ale mocznik, to nie aminokwasy, tylko azot z nich zabrany. Pozostają szkielety węglowe aminokwasów. Co się z nimi dzieje? Też wydalane są z moczem?
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 10:47   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Ale to już nudne, bo sobie każdy może w wikipedii znaleźć.
Głównie przez siusiaka jest wydalany, ale trochę mocznika wydalane jest z potem i kałem.
Trochę białka traci się też ze zużytym naskórkiem.

To nie jest nudne, bo do większości specjalistów motających się w gąszczu przemian biochemicznych ten fundament nie dociera.
Jeżeli ktoś przedstawia teorię, której nie można zweryfikować z pomocą tabliczki mnożenia na poziomie dziesięciolatka, to znaczy że ściemnia.

Dobrze, ale mocznik, to nie aminokwasy, tylko azot z nich zabrany. Pozostają szkielety węglowe aminokwasów. Co się z nimi dzieje? Też wydalane są z moczem?
JW

Ketokwasy są zwykle wykorzystywane przez organizm do syntezy aminokwasów endogennych. Nie muszą więc być przekształcane w glukozę lub sadło.

I to cała tajemnica wiary.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 11:04   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Ketokwasy są zwykle wykorzystywane przez organizm do syntezy aminokwasów endogennych. Nie muszą więc być przekształcane w glukozę lub sadło.
I to cała tajemnica wiary.
Coraz bliżej, ale nadal nie mamy pełnej jasności, co się ostatecznie stanie z tymi nowo wytworzonymi aminokwasami endogennymi. Wcześniej czy później też muszą być wydalone, bo nie istnieje perpetuum mobile dzięki zasadzie wzrostu entropii. Co się stanie z ich szkieletami węglowymi? Bo azot oczywiście jest wydalany w postaci nietoksycznego mocznika.
JW

PS. Podważanie prawa wzrostu entropii w skali Kosmosu tu na Ziemi nie ma sensu. Bo żyjemy tutaj i tutaj to prawo obowiązuje dokładnie.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 11:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Ketokwasy są zwykle wykorzystywane przez organizm do syntezy aminokwasów endogennych. Nie muszą więc być przekształcane w glukozę lub sadło.
I to cała tajemnica wiary.
Coraz bliżej, ale nadal nie mamy pełnej jasności, co się ostatecznie stanie z tymi nowo wytworzonymi aminokwasami endogennymi. Wcześniej czy później też muszą być wydalone, bo nie istnieje perpetuum mobile dzięki zasadzie wzrostu entropii. Co się stanie z ich szkieletami węglowymi? Bo azot oczywiście jest wydalany w postaci nietoksycznego mocznika.
JW

PS. Podważanie prawa wzrostu entropii w skali Kosmosu tu na Ziemi nie ma sensu. Bo żyjemy tutaj i tutaj to prawo obowiązuje dokładnie.

Jak to co. Zostaną użyte do syntezy białek, które znów się rozpadną i tak w kółko ad mortem defaecatam.
Cykl opisany został powyżej.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 12:07   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Ketokwasy są zwykle wykorzystywane przez organizm do syntezy aminokwasów endogennych. Nie muszą więc być przekształcane w glukozę lub sadło.
I to cała tajemnica wiary.
Coraz bliżej, ale nadal nie mamy pełnej jasności, co się ostatecznie stanie z tymi nowo wytworzonymi aminokwasami endogennymi. Wcześniej czy później też muszą być wydalone, bo nie istnieje perpetuum mobile dzięki zasadzie wzrostu entropii. Co się stanie z ich szkieletami węglowymi? Bo azot oczywiście jest wydalany w postaci nietoksycznego mocznika.
JW

PS. Podważanie prawa wzrostu entropii w skali Kosmosu tu na Ziemi nie ma sensu. Bo żyjemy tutaj i tutaj to prawo obowiązuje dokładnie.

Szkielety węglowe aminokwasów zostają użyte do syntezy aminokwasów endogennych. Może też, ale nie musi, powstać z nich glukoza lub tłuszcz.
Z reguły zostają użyte do syntezy aminokwasów endogennych.
Pan wybaczy, ale mój umysł słabo wiąże przemiany białek w organizmie z kosmosem. Może mam ograniczoną wyobraźnię.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 14:44   

Coby nie mielić już tego tematu.
Białko nie będzie zamieniane na glukozę lub tłuszcz, jeśli nie będzie spożywanie w nadmiarze.
Cytat:
Część aminokwasów jest wykorzystywana do syntezy białek budulcowych; kolejne do budowy hormonów, enzymów i barwników. Nadmiar aminokwasów ulega w wątrobie dezaminacji (odłączenie grupy aminowej -NH2 od aminokwasu) i przemianie na glukozę lub ketokwasy, które z kolei mogą być utlenione do CO2 i H2O z wyzwoleniem energii, lub też zamienione na tłuszcz. Odłączone od aminokwasów grupy -NH2 zostają przekształcone do amoniaku lub mocznika i wydalone z ustroju wraz z moczem i potem. Zatem w procesie dezaminacji aminokwasu wydzielony zostaje amoniak i powstaje alfa-ketokwas lub kwas nienasycony. Wyróżniamy dezaminację oksydacyjną i deazminację nieoksydacyjną.


Natomiast szkielety węglowe aminokwasów są wykorzystywane ponownie.
Cytat:
Transaminacja to proces mający ogromne znaczenie w przemianie materii ponieważ pozwala organizmowi oszczędnie gospodarować azotem i wytwarzać aminokwasy z odpowiadających im szkieletów węglowych.

http://luskiewnik.strefa....pages/index.htm

Nie widzę więc powodów do drążenia tego tematu, a tym bardziej rozpatrywania tego w aspekcie równowagi we wszechświecie, bo zanim się obejrzę zrobi się z tego rozprawka filozoficzna.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Czw Gru 17, 2020 14:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 14:54   

A nie lepiej zamiast tak wyliczać ile białka zjeść to pokierować sie instynktem organizmu czyli apetytem

Jeść tyle białka na ile ma sie apetytu na np mięso
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 19:48   

Cytat:
PS. Podważanie prawa wzrostu entropii w skali Kosmosu tu na Ziemi nie ma sensu. Bo żyjemy tutaj i tutaj to prawo obowiązuje dokładnie.

Coz to za logika. A to Ziemia nie jest w Kosmosie? Hmm, no nie wiedzialem. Kiedy i gdzie te prawa konkretnie sie koncza, po granicy stratosfery czy dalej?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 19:51   

marcin458 napisał/a:
A nie lepiej zamiast tak wyliczać ile białka zjeść to pokierować sie instynktem organizmu czyli apetytem

Jeść tyle białka na ile ma sie apetytu na np mięso

Paradoksalnie udalo ci sie powiedziec cos z sensem w tym temacie, bo zabobonna wiara, ze mezczyzna wazacy 70 kg majacy 170 cm wzrostu ma zapotrzebowanie 2000kcal jest smieszne. Te przeliczenia nie uwzgledniaja wieku, stanu zdrowia, rodzaju pracy, miejsca zamieszkania, strefy klimatycznej, nastroju w zaleznosci od pory dnia, wysokosci zamieszkania i setek innych parametrow. No ale ludzie lubia wierzyc w takie fajne okragle liczby, bo jak maja stabelaryzowane zycie to jest im lepiej.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 19:53   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak to co. Zostaną użyte do syntezy białek, które znów się rozpadną i tak w kółko ad mortem defaecatam.
Cykl opisany został powyżej.
Gratuluję. Nobel jak nic. Odkrył Pan perpetuum mobile.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 20:21   

zyon napisał/a:
Cytat:
PS. Podważanie prawa wzrostu entropii w skali Kosmosu tu na Ziemi nie ma sensu. Bo żyjemy tutaj i tutaj to prawo obowiązuje dokładnie.

Coz to za logika. A to Ziemia nie jest w Kosmosie? Hmm, no nie wiedzialem. Kiedy i gdzie te prawa konkretnie sie koncza, po granicy stratosfery czy dalej?
Przecież to Pan podaje w wątpliwość prawo wzrostu entropii.
W skali całego Kosmosu istotnie fizycy rozważają, że to prawo może nie funkcjonuje tak, jak w mikroskali galaktyk, gwiazd, planet, zwierząt, zważywszy chociażby na czarne dziury.
Powtórzę więc, żyjemy tu w kosmicznej mikroskali na Ziemi i jak najbardziej prawo wzrostu entropii obowiązuje.
Entropii rozumianej stricte, jako parametr reakcji cieplnych oraz rozumianej sensu largo, jako spontaniczną ekspansję nieuporządkowania.
Skały wietrzeją i rozpadają się np. na piasek.
My w ciągu roku degradujemy i rozpraszamy do otoczenia około 70 kg zjedzonego mięsa, czyli żeby pozostać przy życiu przez 80 lat zużywamy 80 razy więcej wysokouporządkowanej materii, jaką jest mięso i zamieniamy ją na niskouporządkowany dwutlenek węgla, wodę i mocznik.
I nie czepiajmy się, że dzieci mniej rozpraszają.
To jest przybliżone oszacowanie, odwrotność dokładnego (dokładny- patrz słownik )
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 20:43   

marcin458 napisał/a:
A nie lepiej zamiast tak wyliczać ile białka zjeść to pokierować sie instynktem organizmu czyli apetytem
Jeść tyle białka na ile ma sie apetytu na np mięso
No wreszcie!
Każdy może na sobie sprawdzić, że w normalnych cywilizacyjnych warunkach przebiałczyć się nie można! Rabbit starvation występowało w mroźnych krainach północy.
Wystarczy na obiad zjeść pół kilogramową pieczeń z polędwicy i następnego dnia nie będziemy mogli patrzeć na mięso.
Mózg i wątroba szybko nas przywołają do porządku.
Proszę sprawdzić, od tego się nie umiera.
Taką niechęć do mięsa przez długi czas odczuwają ludzie po diecie Dukana.

To działa także w drugą stronę. Osoby niedożywione białkowo z rozkoszą rzucają się na mięso, jeżeli tylko jest okazja.
Chyba, że przeszły sekciarskie pranie mózgu. Nie przypadkiem przywódcy sekt wpajają wyznawcom strach przed światem zewnętrznym i zmuszają do weganizmu.
Niedobiałczenie powoduje degradację psychiczną, zmniejsza krytycyzm, odporność na indoktrynację, stres, pewność siebie, zaburza orientację przestrzenną, zwiększa drażliwość, czyli wyzwala cechy przydatne przywódcy do uzależniania ludzi.

Ani tłuszcze, ani tym bardziej węglowodany nie podlegają takiej precyzyjnej regulacji, jak białka.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 21:57   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak to co. Zostaną użyte do syntezy białek, które znów się rozpadną i tak w kółko ad mortem defaecatam.
Cykl opisany został powyżej.
Gratuluję. Nobel jak nic. Odkrył Pan perpetuum mobile.
JW

Kilkanaście procent aminokwasów jest podczas tego cyklu tracone i dlatego te kilkanaście procent trzeba uzupełniać, więc nie jest to perpetuum mobile.
Filozofuje Pan tak, jak w przypadku diety optymalnej.
Ubarwianie procesów biochemicznych opowieściami o kosmosie nie zmienia ich przebiegu.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 17, 2020 23:19   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak to co. Zostaną użyte do syntezy białek, które znów się rozpadną i tak w kółko ad mortem defaecatam.
Cykl opisany został powyżej.
Gratuluję. Nobel jak nic. Odkrył Pan perpetuum mobile.
JW

Kilkanaście procent aminokwasów jest podczas tego cyklu tracone i dlatego te kilkanaście procent trzeba uzupełniać, więc nie jest to perpetuum mobile.
Filozofuje Pan tak, jak w przypadku diety optymalnej.
Ubarwianie procesów biochemicznych opowieściami o kosmosie nie zmienia ich przebiegu.
Kilkanaście procent z czego? Ze spożytych białek? Czyli reszta, 80 kilka procent pozostaje i nabija masę?

Zapewne chodzi Panu o to, że w ciągu doby wątroba transaminuje około 300 g białek własnego organizmu, a ponieważ żaden proces nie ma 100% sprawności, więc 10% nie udaje się wykorzystać i zostają po deaminacji wydalone w postaci mocznika, wody i dwutlenku węgla.
Mogą być zamienione na tłuszcz, ale jeżeli tego tłuszczu nie spalimy, to będziemy patologicznie tyli. Czyli utrzymując stałą masę musimy spożyte białka spalić, nawet pośrednio.
To jest właśnie te brakujące codziennie 30 g białka, które trzeba uzupełniać z pożywienia.

Po to jest prawo Hessa, współczynniki Atwatera i szkolna tabliczka mnożenia żeby zrozumieć, że jeżeli na wejściu z pożywienia mieliśmy 30g białka, a na wyjściu wydalamy nie białka, ale produkty ich spalania: mocznik, wodę i CO2, to po drodze z dziesiątek reakcji chemicznych uzyskaliśmy właśnie 4x30=120 kcal = 503 kJ energii, czy chcemy, czy nie.
Bo następnego dnia znowu musimy uzupełnić z pożywienia te 30 g białek, a odpad 30 g innych białek z obrotu metabolicznego spalimy i wydalimy. Znowu uzyskując 120 kcal = 503 kJ energii, którą zależnie od potrzeb organizm może wykorzystać do utrzymania temperatury, ciśnienia onkotycznego, kwasowości, stężenia elektrolitów lub wykonania pracy mechanicznej.

To nieporozumienie, mylenie białek uczestniczących w dobowym obrocie metabolicznym pomiędzy tkankami a wątrobą z odpadami białkowymi, które są codziennie spalane i wydalane, niezależnie od konfiguracji szlaków biochemicznych.
Proszę się nie przejmować, jest Pan w dobrym towarzystwie wielu sław, które też tego nie czają, a nawet nie słyszeli o tym.
Jeżeli coś jest niejasne, proszę pytać, chętnie wyjaśnię.
JW

Ps. No i proszę się nie przywiązywać do tych 30 g, bo w wolnej chwili wyjaśnimy sobie,
dlaczego 30 g białka w pożywieniu to za mało.
 
     
lipon 

Dołączył: 21 Paź 2013
Posty: 166
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 06:40   

Dla wszystkich którzy uparcie wierzą iż 50 g białka wystarczy,proponuje odżywiać się tak przez pól roku .Przekonacie się jak będziecie wyglądać .
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:01   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
współczynniki Atwatera

Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia.

Nawet Mercola w najnowszej ksiazce pisze tak:
strona 330:
"Otylosc, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest po prostu skutkiem jedzenia nadmiaru kalorii i braku dostatecznej ilosci cwiczen fizycznych.
Doktor Malcolm Knedrick, autor ksiazki Doctoring Data: How to Sort Our Medical Advice from Medical Nonsense, zauwaza, ze duza czesci porad medycznych, ktore traktujemy jak swietosc, zostala po prostu wyssana z palca. "Teoria kaloryczna" w tym przypadku sie nie sprawdza i nie ma dowodow naukowych na jej poparcie.
Mozna naukowo wykazac liczbe kalorii w kilogramie tluszczu, ale niezbyt logiczne jest stwierdzenie, ze aby zgubic te ilosc tluszczu, nalezy stworzyc odpowiedni deficyt kaloryczny (ksiazka Zoe Harcombe The Obesity Epidemic: What Caused It? How Can We Stop It? to najbardziej wyczerpujacy dokument na ten temat, ktory wykazuje te naukowa niedorzecznosc; jezeli chcesz poglebic wiedze w tym zakresie, powinienes zaczac wlasnie od tej ksiazki)
Zdaje sobie sprawe, iz uwolnienie sie od przekonania, ze aby schudnac, musisz tylko ograniczyc spozycie kalorii i wiecej cwiczyc, nie jest latwe."

Gary Taubes w swojej slynnej, ktora na tym forum zrobila nawet swego czasu zamet "Dlaczego tyjemy" jak i w drugiej (wlasciwie pierwszej) "Good Calories, Bad Calories" pisal to samo.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:18   

lipon napisał/a:
Dla wszystkich którzy uparcie wierzą iż 50 g białka wystarczy,proponuje odżywiać się tak przez pól roku .Przekonacie się jak będziecie wyglądać .
No właśnie są tutaj tacy i nie przyjmują do wiadomości, że ich schorzenia pochodzą z niedoboru białka.

Ad rem.
Nawet w tak nieprecyzyjnej nauce jak dietetyka trzeba jakoś określać wartości liczbowe i przyjmować je z dużym marginesem, ale jednak przyjmować.
Oszacowanie wartości energetycznej oraz składu BTW posiłków, co oczywiste, jest niezbędne w zakładach żywienia zbiorowego takich, jak więzienia, kolonie dzieci, domy pomocy społecznej, szpitale itp. jakoś to trzeba robić. Po to są właśnie normy żywienia, nieustannie zresztą doskonalone.

Od lat wszystkie parametry liczbowe odnosi się do przeciętnego mężczyzny 170 cm, 70 kg, w sile wieku, o średniej aktywności fizycznej.

Jeremiady narzekające, że to sztuczne zawężenie różnorodności populacji wyważają otwarte drzwi. Oczywistą oczywistością jest, że inne zapotrzebowanie na pożywienie ma kobieta, inne mężczyzna, inne osoba 150 cm 98 kg, a inne osoba 200 cm 98 kg. Inne sprinter, a inne kulturysta o tym samym wzroście. Itd.
Tzn. dalej chyba nie warto wymieniać.

Jest kilka wzorów na obliczanie BMR, podstawowej przemiany materii, które właśnie uwzględniają wzrost, masę płeć, wiek.
Ten wskaźnik mnoży się następnie przez współczynnik aktywności fizycznej i otrzymujemy całkowite zużycie energii, różnie nazywane, np. EMR albo CPM.

Czepianie się, że 2000 kcal jest nieprawdziwe, bo ludzie różnią się, świadczy o nieznajomości współczesnej fizjologii.
A jednocześnie niezauważanie, że przede wszystkim zapotrzebowanie na białko zależy od tych różnic jest całkiem od czapy.

Tak więc przeciętny mężczyzna metabolizuje w ciągu doby około 300 g białka w obrocie metabolicznym. Obrót metaboliczny to jakby nieustanne remontowanie i przebudowywanie domu z wykorzystaniem już zamontowanych cegieł. Jest oczywiste, że nie da się odzyskać wszystkich cegieł, jakieś 10% trzeba wyrzucić.
Podobnie jest z obrotem metabolicznym. Wątroba przetwarza (transaminuje) 300 g białek na dobę, a 10% nie udaje się odzyskać i trzeba je usunąć.
W przypadku domu trzeba te 10% cegieł dokupić.
W przypadku organizmu trzeba uzupełnić te spalone 10% białek spożywając je.
Ale zjeść trzeba więcej, niż 30 g białek.
To jest clue, na którym się wykładają specjaliści.
Dlaczego?
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:28   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak to co. Zostaną użyte do syntezy białek, które znów się rozpadną i tak w kółko ad mortem defaecatam.
Cykl opisany został powyżej.
Gratuluję. Nobel jak nic. Odkrył Pan perpetuum mobile.
JW

Kilkanaście procent aminokwasów jest podczas tego cyklu tracone i dlatego te kilkanaście procent trzeba uzupełniać, więc nie jest to perpetuum mobile.
Filozofuje Pan tak, jak w przypadku diety optymalnej.
Ubarwianie procesów biochemicznych opowieściami o kosmosie nie zmienia ich przebiegu.
Kilkanaście procent z czego? Ze spożytych białek? Czyli reszta, 80 kilka procent pozostaje i nabija masę?

Zapewne chodzi Panu o to, że w ciągu doby wątroba transaminuje około 300 g białek własnego organizmu, a ponieważ żaden proces nie ma 100% sprawności, więc 10% nie udaje się wykorzystać i zostają po deaminacji wydalone w postaci mocznika, wody i dwutlenku węgla.
Mogą być zamienione na tłuszcz, ale jeżeli tego tłuszczu nie spalimy, to będziemy patologicznie tyli. Czyli utrzymując stałą masę musimy spożyte białka spalić, nawet pośrednio.
To jest właśnie te brakujące codziennie 30 g białka, które trzeba uzupełniać z pożywienia.

Po to jest prawo Hessa, współczynniki Atwatera i szkolna tabliczka mnożenia żeby zrozumieć, że jeżeli na wejściu z pożywienia mieliśmy 30g białka, a na wyjściu wydalamy nie białka, ale produkty ich spalania: mocznik, wodę i CO2, to po drodze z dziesiątek reakcji chemicznych uzyskaliśmy właśnie 4x30=120 kcal = 503 kJ energii, czy chcemy, czy nie.
Bo następnego dnia znowu musimy uzupełnić z pożywienia te 30 g białek, a odpad 30 g innych białek z obrotu metabolicznego spalimy i wydalimy. Znowu uzyskując 120 kcal = 503 kJ energii, którą zależnie od potrzeb organizm może wykorzystać do utrzymania temperatury, ciśnienia onkotycznego, kwasowości, stężenia elektrolitów lub wykonania pracy mechanicznej.

To nieporozumienie, mylenie białek uczestniczących w dobowym obrocie metabolicznym pomiędzy tkankami a wątrobą z odpadami białkowymi, które są codziennie spalane i wydalane, niezależnie od konfiguracji szlaków biochemicznych.
Proszę się nie przejmować, jest Pan w dobrym towarzystwie wielu sław, które też tego nie czają, a nawet nie słyszeli o tym.
Jeżeli coś jest niejasne, proszę pytać, chętnie wyjaśnię.
JW

Ps. No i proszę się nie przywiązywać do tych 30 g, bo w wolnej chwili wyjaśnimy sobie,
dlaczego 30 g białka w pożywieniu to za mało.

Jest na to prosty sposób. Wystarczy jeść a nie żreć, i sadełko nie będzie się odkładać.
Teorie o tym czy 30 gramów białka wystarczy czy nie wystarczy, można sobie wsadzić w buty. Są dni że nie chce się nic jeść i musi wystarczyć zero egzogennego białka. Są okresy gdzie je się mało i wystarcza 20 gramów na dobę przez dłuższy czas. Raczej mało komu to zaszkodzi, a większości restrykcje tego typu służą.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:33   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
współczynniki Atwatera

Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia
Nigdy niczego takiego nie obalono. Prawo Hessa ma się dobrze od 1840 roku.
To jest zaklinanie rzeczywistości efektownymi frazesami przez dyletantów naukowych.

Natomiast słusznym jest tłumaczenie, że nie można histerycznie liczyć spożytych kalorii i nieustannie ważyć się, bo nie tędy droga do zdrowia.
To jest jest skierowane do tych, którzy kompulsywnie wierzą w jedynie słuszną drogę ograniczania kalorii.
Stąd takie efektowne bon mott'y, że kalorie nie liczą się.
A jak najbardziej liczą się, tylko nie powinien tego robić człowiek ale wątroba.
Ona robi to bardzo precyzyjnie, z dokładnością do kilkudziesięciu kcal.
Kiedyś przez kilka dni zapisywałem, co jem.
Potem podliczyłem i okazało się, że codziennie zjadałem około 2100 kcal. Jeżeli jednego dnia zjadłem 2200 to następnego dnia intuicyjnie zjadłem tylko 2000 kcal.

Pełna zgoda, że nie można straszyć ludzi nadmiarem kalorii,
ale jeżeli chcemy poważnie podejść do zagadnienia, to trzeba je policzyć
i nie kompromitować się stwierdzeniami, że człowiek to nie piecyk.
Termodynamicznie jak najbardziej jesteśmy maszyną parową.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:36   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Są dni że nie chce się nic jeść i musi wystarczyć zero egzogennego białka. Są okresy gdzie je się mało i wystarcza 20 gramów na dobę przez dłuższy czas. Raczej mało komu to zaszkodzi, a większości restrykcje tego typu służą.
Bzdura. Nikt nie kalkuluje tego co je. Nawet, jak ma czarno na białym gotowy jadłospis, też tego nie robi.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 10:53   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Są dni że nie chce się nic jeść i musi wystarczyć zero egzogennego białka. Są okresy gdzie je się mało i wystarcza 20 gramów na dobę przez dłuższy czas. Raczej mało komu to zaszkodzi, a większości restrykcje tego typu służą.
Bzdura. Nikt nie kalkuluje tego co je. Nawet, jak ma czarno na białym gotowy jadłospis, też tego nie robi.
JW

To po cholerę nam dietetycy.
Też jestem zdania, że ten zawód to sztuczny twór.

Zasada jest prosta jak drut i jest to zjawisko znane np farmaceutom.
Jeśli dostarczamy czegoś organizmowi w nadmiarze to z czasem organizm gospodaruje tym nieefektywnie.
Jeśli ma białka po wól codziennie, to nie gospodaruje nim tak jakby to robił mając ilość optymalną. Nie sięga więc po zdegenerowane komórki które powinny ulec apoptozie, musi przetworzyć nadmiar białka na energię co jest bezsensem.
_________________
Nullius in verba
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 11:46   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jest kilka wzorów na obliczanie BMR, podstawowej przemiany materii, które właśnie uwzględniają wzrost, masę płeć, wiek.

I nikogo to nie dziwi, ze czlowieka mozna opisac kilkoma roznymi wzorami, a kazdy da inny wynik. Fascynujace, ze w XXI wieku mozna wierzyc w takie bajki.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Nigdy niczego takiego nie obalono. Prawo Hessa ma się dobrze od 1840 roku.
To jest zaklinanie rzeczywistości efektownymi frazesami przez dyletantów naukowych.

No coz, Taubes i Mercola w swoich ksiazkach umieszczaja spore bibliografie i linki do badan a pan ich nazywa dyletantami :) Wylacznie z powodu, ze pan wierzy w Prawo Hessa. Moge dopisac pare kolejnych nazwisk jak Volek, Westman czy Phinney, ale co tam, Hess... i kto tu zaklina rzeczywistosc

Witold Jarmolowicz napisał/a:
nie kompromitować się stwierdzeniami, że człowiek to nie piecyk.
Termodynamicznie jak najbardziej jesteśmy maszyną parową.

Niech pan zatem termodynamicznie napedzi umarlego czlowieka, no smialo. No takich bzdur juz dawno nie cztytalem, czlowiek to piec.... :o
Czlowiek to nie piec i nizcego nie "Spala" ale o tym juz dyskutowalismy

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Kiedyś przez kilka dni zapisywałem, co jem.
Potem podliczyłem i okazało się, że codziennie zjadałem około 2100 kcal. Jeżeli jednego dnia zjadłem 2200 to następnego dnia intuicyjnie zjadłem tylko 2000 kcal.

Fajna bajka, a ja kiedys przez 2 tygodnie zjadalem codziennie na obiad pol kilo smazonej watrobki, bo na stolowce byla promocja na watrobe. I zjadalem ja codziennie z apetytem, takze te bajki to kazdy ma swoje
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 11:59   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Są dni że nie chce się nic jeść i musi wystarczyć zero egzogennego białka. Są okresy gdzie je się mało i wystarcza 20 gramów na dobę przez dłuższy czas. Raczej mało komu to zaszkodzi, a większości restrykcje tego typu służą.
Bzdura. Nikt nie kalkuluje tego co je. Nawet, jak ma czarno na białym gotowy jadłospis, też tego nie robi.
JW

Mam podobnie jak Grzegorz, czasami jem raz dziennie, czasami dwa, czasami wcale, i to bez zwiazku z tym czy mam dzien treningowy czy nie. Czasami zjem 20 bialka dziennie (kubek kefiru) a czasami wcale.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 12:13   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Są dni że nie chce się nic jeść i musi wystarczyć zero egzogennego białka. Są okresy gdzie je się mało i wystarcza 20 gramów na dobę przez dłuższy czas. Raczej mało komu to zaszkodzi, a większości restrykcje tego typu służą.
Bzdura. Nikt nie kalkuluje tego co je. Nawet, jak ma czarno na białym gotowy jadłospis, też tego nie robi.
JW

Mam podobnie jak Grzegorz, czasami jem raz dziennie, czasami dwa, czasami wcale, i to bez zwiazku z tym czy mam dzien treningowy czy nie. Czasami zjem 20 bialka dziennie (kubek kefiru) a czasami wcale.

Wystarczy poczytać biografie ludzi, którzy mieli nieszczęście urodzić się na początku XX wieku i obie wojny i czas po nich spędzili na nędznych racjach żywnościowych, przy których DO to orgia kulinarna. Z reguły dożywali sędziwego wieku we względnie dobrym zdrowiu.

Po prostu z dietą optymalną było tak, że znaleźli się tacy, co wyciągali tylko te przypadki, gdzie nie było za bardzo szans na poprawę zdrowia dietą. W ten sposób stwarza się wrażenie, że jest ona nieodpowiednia dla wszystkich. Normalna socjotechnika na potrzeby biznesu, a Kwaśniewski był raczej idealistą. To że na diecie optymalnej trochę zarabiał, traktował jak skutek uboczny.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pią Gru 18, 2020 12:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 12:46   

zyon napisał/a:
Niech pan zatem termodynamicznie napedzi umarlego czlowieka, no smialo. No takich bzdur juz dawno nie cztytalem, czlowiek to piec.... :o
Czlowiek to nie piec i nizcego nie "Spala" ale o tym juz dyskutowalismy
A Ziemia jest płaska i stoi na czterech żółwiach.
Naprawdę, proszę się już nie kompromitować negowaniem praw termodynamiki, bo Pana inżynierowie na tym forum śmiechem zabiją.
Takie twierdzenia, że człowieka nie obowiązują prawa termodynamiki, pochodzą ze skarbnicy wiedzy rustykalnej.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 13:26   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Niech pan zatem termodynamicznie napedzi umarlego czlowieka, no smialo. No takich bzdur juz dawno nie cztytalem, czlowiek to piec.... :o
Czlowiek to nie piec i nizcego nie "Spala" ale o tym juz dyskutowalismy
A Ziemia jest płaska i stoi na czterech żółwiach.
Naprawdę, proszę się już nie kompromitować negowaniem praw termodynamiki, bo Pana inżynierowie na tym forum śmiechem zabiją.
Takie twierdzenia, że człowieka nie obowiązują prawa termodynamiki, pochodzą ze skarbnicy wiedzy rustykalnej.
JW

I na podstawie prawa termodynamiki da się wyliczyć, że 0,8-1 gram białka/knmc to za mało?
Jakiegoż to wzoru trzeba użyć, coby takie cuda obliczyć?
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 13:50   

Ad rem
O tych nieszczęsnych 30 g białka dotyczących przeciętnego mężczyzny można od dawna przeczytać w biochemii.
Stąd wielu specjalistów, nie wskazując palcem, uznało, że należy tyle spożywać, ile się wydala, co jest prawdą ponadczasową.
Sęk w tym, że żeby bilans wyszedł rzeczywiście na zero, należałoby kroplówką dostarczyć do wątroby dokładnie taki sam zestaw aminokwasów, jaki został wydalony.
Oczywistą oczywistością jest, że to niemożliwe, bo tego nie wiemy.
Wiemy tylko, ile białek zostało spalonych poprzez pomiar ilości wydalonego mocznika, zgodnie z proporcją: 1 g mocznika odpowiada średnio 6,25 g białek. Białek różnych, o różnej zawartości aminokwasów, nieznanej nam.

Powszechnie białka dostarczamy dla wątroby spożywając je. W tym procesie występują straty białek, więc trzeba ich spożyć więcej, niż wydalamy z moczem. Dlatego 30 g to tragicznie mało dla 70 kg faceta.
Przyjęcie, że wystarcza 30 g białek wynika z pomylenia ilości białek wydalanych z ilością białek, które musimy spożyć, żeby bilans wyszedł na zero.
1. Białka spożywane nigdy nie będą miały tego składu aminokwasów, który został wydalony.
Epatowanie wyliczaniem siedmiu metod obliczania wartości odżywczej białek jest niepotrzebne. Na tym poziomie wystarczy gotowa tabela z podręcznika. Tabele się różnią, więc biorąc średnią w przybliżeniu (przybliżenie-patrz słownik jez. polsk.) możemy przyjąć, że białka zwierzęce mają 85% wartości, a białka roślinne 50%. Nawet optymalni jadają trochę białek roślinnych, które też są wykorzystywane i zaniżają trochę wartość, powiedzmy do 80%.
Uwzględniając wartość odżywczą spożywanych białek musimy ich mieć nie 30 g,
ale 30/0,8=37,5 g


2. To nie koniec.
Mięsożercy większość (znaczenie słowa większość-patrz słownik) produktów spożywają po obróbce cieplnej. Obróbka cieplna zmniejsza zawartość składników odżywczych i trzeba ich wstępnie dać o 10% więcej, żeby uzupełnić ubytki. Straty witamin C oraz B1 są większe, aż 30%. Pal sześć te witaminy.
Trzeba powiększyć ilość białka o kolejne 10% czyli 37,5x1,1= 41,3 g białka

3. Kontynuując.
Trawienie też nie jest procesem 100 procentowym.
Należy dodać kolejne 10 % czyli 41,3x1,1= 45,43 g.

4. Na wszelki wypadek przyjmuje się wszędzie margines bezpieczeństwa. Tutaj możemy przyjąć 10% na ewentualne skaleczenia, stres itp. Wychodzi 45,43x1,1= 50 g !!!
Aha, mamy cię, pięćdziesiąt gramów jak byk.

Nie. To nie koniec.
To be continued.
Na raz nadmiar wiedzy może przywalić rustykalne paradygmaty.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 14:57   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Ad rem
O tych nieszczęsnych 30 g białka dotyczących przeciętnego mężczyzny można od dawna przeczytać w biochemii.
Stąd wielu specjalistów, nie wskazując palcem, uznało, że należy tyle spożywać, ile się wydala, co jest prawdą ponadczasową.
Sęk w tym, że żeby bilans wyszedł rzeczywiście na zero, należałoby kroplówką dostarczyć do wątroby dokładnie taki sam zestaw aminokwasów, jaki został wydalony.
Oczywistą oczywistością jest, że to niemożliwe, bo tego nie wiemy.
Wiemy tylko, ile białek zostało spalonych poprzez pomiar ilości wydalonego mocznika, zgodnie z proporcją: 1 g mocznika odpowiada średnio 5,6 g białek. Białek różnych, o różnej zawartości aminokwasów, nieznanej nam.

Powszechnie białka dostarczamy dla wątroby spożywając je. W tym procesie występują straty białek, więc trzeba ich spożyć więcej, niż wydalamy z moczem. Dlatego 30 g to tragicznie mało dla 70 kg faceta.
Przyjęcie, że wystarcza 30 g białek wynika z pomylenia ilości białek wydalanych z ilością białek, które musimy spożyć, żeby bilans wyszedł na zero.
1. Białka spożywane nigdy nie będą miały tego składu aminokwasów, który został wydalony.
Epatowanie wyliczaniem siedmiu metod obliczania wartości odżywczej białek jest niepotrzebne. Na tym poziomie wystarczy gotowa tabela z podręcznika. Tabele się różnią, więc biorąc średnią w przybliżeniu (przybliżenie-patrz słownik jez. polsk.) możemy przyjąć, że białka zwierzęce mają 85% wartości, a białka roślinne 50%. Nawet optymalni jadają trochę białek roślinnych, które też są wykorzystywane i zaniżają trochę wartość, powiedzmy do 80%.
Uwzględniając wartość odżywczą spożywanych białek musimy ich mieć nie 30 g,
ale 30/0,8=37,5 g


2. To nie koniec.
Mięsożercy większość (znaczenie słowa większość-patrz słownik) produktów spożywają po obróbce cieplnej. Obróbka cieplna zmniejsza zawartość składników odżywczych i trzeba ich wstępnie dać o 10% więcej, żeby uzupełnić ubytki. Straty witamin C oraz B1 są większe, aż 30%. Pal sześć te witaminy.
Trzeba powiększyć ilość białka o kolejne 10% czyli 37,5x1,1= 41,3 g białka

3. Kontynuując.
Trawienie też nie jest procesem 100 procentowym.
Należy dodać kolejne 10 % czyli 41,3x1,1= 45,43 g.

4. Na wszelki wypadek przyjmuje się wszędzie margines bezpieczeństwa. Tutaj możemy przyjąć 10% na ewentualne skaleczenia, stres itp. Wychodzi 45,43x1,1= 50 g !!!
Aha, mamy cię, pięćdziesiąt gramów jak byk.

Nie. To nie koniec.
To be continued.
Na raz nadmiar wiedzy może przywalić rustykalne paradygmaty.
JW

No i już widzę co najmniej 3 błędy.
Na LC zapotrzebowanie na wit C jest niższe niż na HC. Także na B1, bo bierze ona udział głównie w przemianie węglowodanów, a tych jest na DO tyle co kot napłakał.
Obróbka termiczna polepsza strawność i przyswajanie białka. Białko jaj czy podrobów trawione jest w 98%, więc nie wiem skąd te 10% strat.
Ale przyjmijmy, że te wyliczenia mają sens i jest to 50 gramów. Świetna wiadomość dla optymalnych, którzy jedzą średnio 60 gramów białka na dobę.
_________________
Nullius in verba
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 15:14   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Niech pan zatem termodynamicznie napedzi umarlego czlowieka, no smialo. No takich bzdur juz dawno nie cztytalem, czlowiek to piec.... :o
Czlowiek to nie piec i nizcego nie "Spala" ale o tym juz dyskutowalismy
A Ziemia jest płaska i stoi na czterech żółwiach.
Naprawdę, proszę się już nie kompromitować negowaniem praw termodynamiki, bo Pana inżynierowie na tym forum śmiechem zabiją.
Takie twierdzenia, że człowieka nie obowiązują prawa termodynamiki, pochodzą ze skarbnicy wiedzy rustykalnej.
JW

Jak zwykle ta sama retoryka, jak nie Izabela Lecka to plaska ziemia, nudne to juz :faint:
Panie Witoldzie, ktorzy to inzynierowie? Ja rowniez mam tytul inz. tak gwoli scislosci, a termodynamike na politechnice tluklsmy przez pare semetrow.
Zatem prosze jechac z koksem - jezeli czlowiek to maszyna napedzana termodynamika, prosze ozywic zmarlego czlowieka - banalne przeciez, tu dodamy tam uzyskamy.

Zauwazylem tez ponadto, ze skrzetnie sie nie odniosl pan do reszty moich wypowiedzi - nazwanie Mercoli, Taubesa, Phinneya, Voleka, Westmana itp "naukowymi dyletantami" to niezle kozaczenie :)
- przypomne jeszcze raz ten cytat:
Cytat:
Otylosc, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest po prostu skutkiem jedzenia nadmiaru kalorii i braku dostatecznej ilosci cwiczen fizycznych.
Doktor Malcolm Knedrick, autor ksiazki Doctoring Data: How to Sort Our Medical Advice from Medical Nonsense, zauwaza, ze duza czesci porad medycznych, ktore traktujemy jak swietosc, zostala po prostu wyssana z palca. "Teoria kaloryczna" w tym przypadku sie nie sprawdza i nie ma dowodow naukowych na jej poparcie.
Mozna naukowo wykazac liczbe kalorii w kilogramie tluszczu, ale niezbyt logiczne jest stwierdzenie, ze aby zgubic te ilosc tluszczu, nalezy stworzyc odpowiedni deficyt kaloryczny (ksiazka Zoe Harcombe The Obesity Epidemic: What Caused It? How Can We Stop It? to najbardziej wyczerpujacy dokument na ten temat, ktory wykazuje te naukowa
niedorzecznosc

Pisze tez o tym Jason Fung, autor "Kodu otylosci" oraz Sylvia Tara w "Sprawie wielkiej wagi" oraz Jonathan Bailor w ksiazce "Mit Kalorii", kazda z bogata literatura naukowa.
Ba, wspominaja juz nawet o tym niektorzy lekarze:
Cytat:
Według najświeższych doniesień kalorie, które od 50 lat stanowią podstawę diet odchudzających, są nic nieznaczącym wskaźnikiem, praktycznie bezużytecznym w procesie utraty wagi.
Tymczasem stanowią one po prostu miarę wartości energetycznej pokarmów - mówi prof. dr Jennie Brand-Miller z Instytutu Otyłości i Żywienia Uniwersytetu w Sydney. - Istnieje coraz więcej dowodów na to, że kalorie są bezużyteczne jako wskaźnik określający, jaki przyrost wagi powoduje spożycie konkretnego pokarmu.

Słabość teorii kalorycznej wykazano po raz pierwszy w latach 80. ubiegłego wieku,

https://ktociewyleczy.pl/wiedza/problemy-zdrowotne/zaburzenia-hormonalne/nadwaga-i-otylosc/3117-jak-liczyc-kalorie-sprawdz-swoje-dziennie-zapotrzebowanie

Nie odniosl sie tez pan do tego, ze na obliczenie "zapotrzebowania kalorycznego" jest kilka wzorow, ktore daja rozne wyniki i kazdy z nich ma magiczny wspolczynnik wynikajacy nie wiadomo z czego. Bylo juz pare prac na te tematy

Wracajac do tej nieszczesnej entropii - to gdzie sa jej granice? Bo chodzi o to, ze to "nic", ktore wybuchajac stworzylo swiat musialo posiadac jakas entropie, tylko nie wiadomo jaka, skoro po Wielkim Wybuchu entropia zamiast rosnac zaczela malec tworzac uporzadkowane struktury. Ziemia o ile mi wiadomo znajduje sie ciagle w Kosmosie.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pią Gru 18, 2020 15:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 15:20   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Niech pan zatem termodynamicznie napedzi umarlego czlowieka, no smialo. No takich bzdur juz dawno nie cztytalem, czlowiek to piec.... :o
Czlowiek to nie piec i nizcego nie "Spala" ale o tym juz dyskutowalismy
A Ziemia jest płaska i stoi na czterech żółwiach.
Naprawdę, proszę się już nie kompromitować negowaniem praw termodynamiki, bo Pana inżynierowie na tym forum śmiechem zabiją.
Takie twierdzenia, że człowieka nie obowiązują prawa termodynamiki, pochodzą ze skarbnicy wiedzy rustykalnej.
JW

I na podstawie prawa termodynamiki da się wyliczyć, że 0,8-1 gram białka/knmc to za mało?
Jakiegoż to wzoru trzeba użyć, coby takie cuda obliczyć?

Ja nie potrafie choc jestem inzynierem, widac strach jesc bez wagi elektronicznej i ksiazki do termodynamiki.

Niedawno czytalem wywiad, bodajze w Przegladzie wywiad z jakims fizykiem, profesorem, bodajze z CERNu czy gdzies tam i on powiedzial, ze polowa poprzedniego wieku to byla tak wielka eksplozja fizyki i nauk okolofizycznych, ze stare paradygmaty opisujace zasady dzialania swiata odeszly niemal w calosci w niepamiec. Ale widac niektorzy trzymaja sie jeszcze carskich praw ;)

Widzialem juz opracowania nt tego czy Mendelejew ujal rzeczywiscie wszystkie pierwiastki, bo podobno jest ich pare tysiecy a nie ledwie sto z hakiem. Ale to ze Atwater postanowil sie pobawic i palic w piecyku co popadnie ciagle jest dla niektorych paradygmatem....
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pią Gru 18, 2020 15:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 17:29   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Na LC zapotrzebowanie na wit C jest niższe niż na HC. Także na B1, bo bierze ona udział głównie w przemianie węglowodanów, a tych jest na DO tyle co kot napłakał.
Obróbka termiczna polepsza strawność i przyswajanie białka. Białko jaj czy podrobów trawione jest w 98%, więc nie wiem skąd te 10% strat.
Ale przyjmijmy, że te wyliczenia mają sens i jest to 50 gramów. Świetna wiadomość dla optymalnych, którzy jedzą średnio 60 gramów białka na dobę.
30% strat wit. B1 i C to informacja, która nie wpływa na przedstawiony bilans, a nie błąd. Na temat zapotrzebowania na te witaminy było tu już tyle dyskusji, że nie warto powtarzać. Najlepszym przykładem eksperyment Vilhjalmura Stefanssona całkowicie bez wit. C.

Nie mylmy wartości odżywczej jajek i podrobów z przyswajalnością w jelitach, bo to różne rzeczy. Jeżeli już, to najlepiej wchłania się alkohol.
To Doktor napisał, że jajka i podroby mają najwyższą wartość odżywczą. O ile żółtka rzeczywiście mogą mieć te 98%, o tyle podroby niekoniecznie, a podroby z przewagą skórek i żelatyny mają całkiem niską wartość odżywczą i w nadmiarze niepotrzebnie zajmują miejsce wartościowego białka.
Przed laty udręczeni galaretką ze skórek i łapek optymalni błagalnie pytali, czy muszą tyle tego jeść na stawy. Smak sygnalizował przesyt, ale magiczne zalecenia brały górę.

Co do obróbki termicznej białka, można tutaj dyskutować, czy rację miał dr Kwaśniewski.
Po zjedzeniu surowego tatara, pomimo, że jest z cebulką, czuje się w żołądku lekkość, jakiej nie doświadcza się po zjedzeniu dobrze przyrządzonej pieczeni. Zważywszy, że smak i samopoczucie są ostatecznym arbitrem wartości pożywienia, należałoby ten aspekt zweryfikować.
Nasze organizmy posiadają komplet enzymów rozkładających nasze własne, surowe zwierzęce tkanki w ramach nieustającego obrotu metabolicznego, więc również mogą strawić surowe mięso z pożywienia. Czy łatwiej jest enzymom trawić mięso ugotowane, które ma rozbite wiązania białkowe 2, 3 i 4 rzędu? Enzymy działają na zasadzie klucza, który pasuje do określonej konformacji przestrzennej cząsteczki. Ugotowane białko traci ten kształt jak rozwiązana sznurówka i być może utrudnia enzymom katalizowanie rozkładu cząsteczek.
To sprawa do dyskusji.
JW
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 17:50   

Apropo trawienia białka na surowo lub obróbce termicznej

A co z surowojadkami?
Przecież nawet specjalny dział powstał dla nich na tym forum
Mnóstwo ludzi uważa że surowy pokarm jest zdrowszy nawet surowe mięso od gotowanego czy smażonego
Nawet sam weston pisał że te zdrowe prymitywne ludy jadły bardzo dużo pokarmów na surowo

ja osobiście uważam że wazne jest urozmaicenie pozywienia i warto dla tego dopuścić też pokarmy po obróbce termciznej które nie sa jadalne na surowo
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 18:07   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Na LC zapotrzebowanie na wit C jest niższe niż na HC. Także na B1, bo bierze ona udział głównie w przemianie węglowodanów, a tych jest na DO tyle co kot napłakał.
Obróbka termiczna polepsza strawność i przyswajanie białka. Białko jaj czy podrobów trawione jest w 98%, więc nie wiem skąd te 10% strat.
Ale przyjmijmy, że te wyliczenia mają sens i jest to 50 gramów. Świetna wiadomość dla optymalnych, którzy jedzą średnio 60 gramów białka na dobę.
30% strat wit. B1 i C to informacja, która nie wpływa na przedstawiony bilans, a nie błąd. Na temat zapotrzebowania na te witaminy było tu już tyle dyskusji, że nie warto powtarzać. Najlepszym przykładem eksperyment Vilhjalmura Stefanssona całkowicie bez wit. C.

Nie mylmy wartości odżywczej jajek i podrobów z przyswajalnością w jelitach, bo to różne rzeczy. Jeżeli już, to najlepiej wchłania się alkohol.
To Doktor napisał, że jajka i podroby mają najwyższą wartość odżywczą. O ile żółtka rzeczywiście mogą mieć te 98%, o tyle podroby niekoniecznie, a podroby z przewagą skórek i żelatyny mają całkiem niską wartość odżywczą i w nadmiarze niepotrzebnie zajmują miejsce wartościowego białka.
Przed laty udręczeni galaretką ze skórek i łapek optymalni błagalnie pytali, czy muszą tyle tego jeść na stawy. Smak sygnalizował przesyt, ale magiczne zalecenia brały górę.

Co do obróbki termicznej białka, można tutaj dyskutować, czy rację miał dr Kwaśniewski.
Po zjedzeniu surowego tatara, pomimo, że jest z cebulką, czuje się w żołądku lekkość, jakiej nie doświadcza się po zjedzeniu dobrze przyrządzonej pieczeni. Zważywszy, że smak i samopoczucie są ostatecznym arbitrem wartości pożywienia, należałoby ten aspekt zweryfikować.
Nasze organizmy posiadają komplet enzymów rozkładających nasze własne, surowe zwierzęce tkanki w ramach nieustającego obrotu metabolicznego, więc również mogą strawić surowe mięso z pożywienia. Czy łatwiej jest enzymom trawić mięso ugotowane, które ma rozbite wiązania białkowe 2, 3 i 4 rzędu? Enzymy działają na zasadzie klucza, który pasuje do określonej konformacji przestrzennej cząsteczki. Ugotowane białko traci ten kształt jak rozwiązana sznurówka i być może utrudnia enzymom katalizowanie rozkładu cząsteczek.
To sprawa do dyskusji.
JW


Ależ to przecież o tę zmianę fizyko-chemicznych właściwości chodzi. Dokonuje się ona podczas obróbki termicznej. Białko składa się z łańcuchów aminokwasów, jest przestrzennie poskręcane, a to znacząco utrudnia dostęp do niego enzymów trawiennych człowieka. Po denaturacji, zniszczeniu struktury przestrzennej białka, dostęp do aminokwasów jest nieograniczony i mogą być one niemal w pełni wykorzystane. Denaturacji dokonuje się właśnie przez obróbkę termiczną.

Można łatwo zweryfikować czy smak i samopoczucia mają być ostatecznym arbitrem. Wystarczy zjeść kawał czekolady. Smakuje o niebo lepiej niż tatar, a i samopoczucie po niej lepsze.

Z tym jest tak, jak z tą teorią wegetarian, którzy w necie powtarzali, że dowodem na to, iż człowiek jest z natury roślinożerny, jest to, że kiedy da się dziecku do wyboru surowe mięso i jabłko, to zje jabłko i to jest dowód na wegetariańską naturę człowieka.

Na forum biosłone brałem udział w takiej dyskusji gdzie przytoczony został ten argument. Zaproponowałem więc drobną zmianę. Zamiast wyboru między surowym mięsem i jabłkiem, zaproponowałem surowe mięso i cukierka. Jeśli dziecko wybierze cukierek, będzie to dowodem na to, że ludzie są stworzeni do diety cukierkowej.
Tak to jest właśnie z teoriami o smaku.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pią Gru 18, 2020 18:13, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 18:20   

zyon napisał/a:

Zatem prosze jechac z koksem - jezeli czlowiek to maszyna napedzana termodynamika, prosze ozywic zmarlego czlowieka - banalne przeciez, tu dodamy tam uzyskamy.
Co Pan ciągle z tym trupem? Trup jak najbardziej podlega prawu wzrostu entropii, gnije, rozkłada się na czynniki pierwsze.

Chce Pan przypuszczalnie nawiązać do teorii prof. Sedlaka, który zakładał, że w organizmach żywych istnieje sprzężenie kwantowo-mechaniczne reakcji chemicznych i elektronicznych.
Tutaj przed laty było wiele dyskusji na ten temat, włącznie z rozważaniem nadprzewodnictwa cholesterolu w złączach Josephsona.
Dla mnie oczywistym jest, że organizmy żywe nie mogą funkcjonować tylko na zasadzie reakcji chemicznych, ale właśnie każda cząsteczka i reakcja w komórce musi być ujęta w rygory jakiegoś planu bioelektronicznego.
To coś podobnego do komputera. Badanie komputera przez chemika nic mądrego nam nie powie o tym urządzeniu. Do tego potrzebny jest programista. Ale programista bez skomplikowanych struktur krzemu wytworzonych przez technologów chemików nic mądrego też nie zrobi.
Musi być i to i to. Musi być materialna struktura krzemowa zasilana energią w której nieustannie krążą i są wykonywane mikrorozkazy procesora, rozkazy oprogramowania i polecenia wprowadzane przez informatyka.
Dzisiejszy komputer wykonuje bardzo wyrafinowane obliczenia niemające żadnego związku z jego składem chemicznym.
Żeby działać, komputer musi być zasilany i rozpraszać energię zgodnie z prawami termodynamiki, niezależnie od tego, że jego obliczenia są wysoce uporządkowane.

Podobnie człowiek funkcjonujący na zasadzie bioelektroniki musi być zasilany energią z pożywienia i dokładnie zgodnie z prawami termodynamiki musi tę energię rozpraszać.

Właśnie dzięki pobieraniu energii i materii z otoczenia i rozpraszaniu wokoło organizmy żywe mogą obniżać swoją entropię, ale dzieje się to kosztem zwiększania entropii otoczenia. Dokładnie zgodnie z prawami termodynamiki, a nie wbrew nim, jak głosi rustykalna nauka.

Ale przeciętnego zjadacza pożywienia nie interesują subtelne rozważania kwantowe, tylko to, co oraz ile ma jeść. I to próbujemy określić rozbijając stereotypy.
A że po drodze depczemy czyjeś dumne odciski? Cóż.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 18:22   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Można łatwo zweryfikować czy smak i samopoczucia mają być ostatecznym arbitrem. Wystarczy zjeść kawał czekolady. Smakuje o niebo lepiej niż tatar, a i samopoczucie po niej lepsze.
Nie wiem, jak innym, ale mnie bardziej smakuje tatar i lepiej się po nim czuję.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 21:34   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Można łatwo zweryfikować czy smak i samopoczucia mają być ostatecznym arbitrem. Wystarczy zjeść kawał czekolady. Smakuje o niebo lepiej niż tatar, a i samopoczucie po niej lepsze.
Nie wiem, jak innym, ale mnie bardziej smakuje tatar i lepiej się po nim czuję.
JW

No więc sam Pan widzi, że smak to subiektywny arbiter.
Nie ma się też co rozpisywać o prawach termodynamiki, bo zyon ma rację co do Atwatera. Wystarczy obrócić proporcje W do T i jego wskaźnik bierze w łeb. Przy 2000 kcal ta sama osoba będzie tyć, jeśli proporcje W do T będą 90:10% i tracić na wadze kiedy proporcje W do T będą odwrotne.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 21:43   

Wracając do ad remu, jakby powiedział dzisiejszy rustykalny polityk.

W zasadzie prezentuję tutaj resume artykułu, który opublikowałem w Optymalniku 15 lat temu.

Doszliśmy do tego, że facet 170 cm, 70 kg w średnim wieku i o średniej aktywności fizycznej, żeby podtrzymać obrót metaboliczny i zerowy bilans białkowy, przy wydalaniu własnego białka 30g musi tego białka spożyć 50 g, ze względu na ubytki na kolejnych etapach przygotowania i trawienia.
Ale to nie wszystko.

5. Z badań przemiany podstawowej REE - resting energy expenditure wynika, że takie same osoby mogą mieć rozrzut tej wartości +/- 30%
Zimian Wang i wsp.
Resting energy expenditure fat-free mass relationship: new insights provided by body composition modeling In: Am J Physiol Endocrinol Metab 279: E539–E545, 2000


Zatem mogą mieć zapotrzebowanie na energię i białko większe lub mniejsze od 50 g. Jeżeli ktoś ma zapotrzebowanie mniejsze, to w porządku. Bezpieczniej będzie założyć, że jednak to zapotrzebowanie jest większe o 30%.
To i tak niewiele, bo z cytowanej pracy wynika, że były osoby mające REE większe o 50% niż średnia.
Tak więc bezpieczne minimum spożycia białek powinno wynieść 50x1,3= 65 g w standardowych warunkach.

Jednocześnie ta praca potwierdza uzasadniony krytycyzm wobec wzorów na przemianę podstawową REE, bowiem są one słuszne z dokładnością +/- 30%
Ale to nie znaczy, że są zupełnie niepotrzebne, bo na czymś się trzeba opierać, żeby nie tworzyć kompletnych bzdur od czapy. Wystarczy mieć świadomość tego rozrzutu 30% oraz tego, że wyjątkowo może to być 50 %.
Np. taką bzdurą jest przesąd, że trawienie białka zużywa więcej energii, niż jej potem dostarcza spalanie tegoż białka. Nawet bez znajomości współczynników Atwatera można się domyślić, że gdyby tak było, to nie istniałyby drapieżniki.

JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Gru 18, 2020 22:58   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wracając do ad remu, jakby powiedział dzisiejszy rustykalny polityk.

W zasadzie prezentuję tutaj resume artykułu, który opublikowałem w Optymalniku 15 lat temu.

Doszliśmy do tego, że facet 170 cm, 70 kg w średnim wieku i o średniej aktywności fizycznej, żeby podtrzymać obrót metaboliczny i zerowy bilans białkowy, przy wydalaniu własnego białka 30g musi tego białka spożyć 50 g, ze względu na ubytki na kolejnych etapach przygotowania i trawienia.
Ale to nie wszystko.

5. Z badań przemiany podstawowej REE - resting energy expenditure wynika, że takie same osoby mogą mieć rozrzut tej wartości +/- 30%
Zimian Wang i wsp.
Resting energy expenditure fat-free mass relationship: new insights provided by body composition modeling In: Am J Physiol Endocrinol Metab 279: E539–E545, 2000


Zatem mogą mieć zapotrzebowanie na energię i białko większe lub mniejsze od 50 g. Jeżeli ktoś ma zapotrzebowanie mniejsze, to w porządku. Bezpieczniej będzie założyć, że jednak to zapotrzebowanie jest większe o 30%.
To i tak niewiele, bo z cytowanej pracy wynika, że były osoby mające REE większe o 50% niż średnia.
Tak więc bezpieczne minimum spożycia białek powinno wynieść 50x1,3= 65 g w standardowych warunkach.

Jednocześnie ta praca potwierdza uzasadniony krytycyzm wobec wzorów na przemianę podstawową REE, bowiem są one słuszne z dokładnością +/- 30%
Ale to nie znaczy, że są zupełnie niepotrzebne, bo na czymś się trzeba opierać, żeby nie tworzyć kompletnych bzdur od czapy. Wystarczy mieć świadomość tego rozrzutu 30% oraz tego, że wyjątkowo może to być 50 %.
Np. taką bzdurą jest przesąd, że trawienie białka zużywa więcej energii, niż jej potem dostarcza spalanie tegoż białka. Nawet bez znajomości współczynników Atwatera można się domyślić, że gdyby tak było, to nie istniałyby drapieżniki.

JW

Sęk w tym, że drapieżniki nie odżywiają się samym białkiem. Zawartość białka w diecie drapieżnych ssaków waha się od 20 do 40%. Resztę stanowi tłuszcz. Gdyby karmić drapieżnika samym białkiem to będzie miał objawy identyczne jak człowiek na rabbit starvation. Kot karmiony karmą ze zbyt wysoką zawartością białka w stosunku do tłuszczu najpierw dozna odwapnienia kości, potem kardiomiopatii i już kotek nie wlezie na płotek. Skona pod płotkiem.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 07:37   

Dzikie zwierzęta są chude tak, jak wołowina, gdzie białka jest 20% a tłuszczu 5%.
Drapieżniki nie mają okazji żywić się tłustą wieprzowiną.
Nawet dziki nie są tak tłuste.
W środowisku naturalnym kot sam łowi swoją karmę i nie chodzi do marketu po wyrafinowane odżywki. Gryzonie nie zawierają dodatku olejów roślinnych, tauryny, metioniny, argininy, błonnika i węglowodanów no i jak sama nazwa wskazuje, u człowieka powodują rabbit starvation.
A już na pewno lisy nie polują na tłustsze dziki.
JW
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 09:06   

Grzegorz-Rec napisał/a:

Jeśli ma białka po wól codziennie, to nie gospodaruje nim tak jakby to robił mając ilość optymalną. Nie sięga więc po zdegenerowane komórki które powinny ulec apoptozie, musi przetworzyć nadmiar białka na energię co jest bezsensem.


Mała ilość białka nie powoduje, że organizm sięga po zdegenerowane komórki i je niszczy. Świadczą o tym liczne przykłady optymalnych umierających na raka.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 10:19   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dzikie zwierzęta są chude tak, jak wołowina, gdzie białka jest 20% a tłuszczu 5%.
Drapieżniki nie mają okazji żywić się tłustą wieprzowiną.
Nawet dziki nie są tak tłuste.
W środowisku naturalnym kot sam łowi swoją karmę i nie chodzi do marketu po wyrafinowane odżywki. Gryzonie nie zawierają dodatku olejów roślinnych, tauryny, metioniny, argininy, błonnika i węglowodanów no i jak sama nazwa wskazuje, u człowieka powodują rabbit starvation.
A już na pewno lisy nie polują na tłustsze dziki.
JW

Owszem. Lisy nie polują na dziki, bo polują na jeszcze tlustsze norniki. Podstawą diety lisa są norniki u których zawartość tkanki tłuszczowej wynosi nawet 40% masy ciała, jaja ptaków, oraz same ptaki. Nie jedzą chudych zajęcy, ponieważ lis rozwija prędkość do 40 km/h a zając 65 km/h. Łupem lisa padają tylko chore lub stare zające.
Wilki polujące na duże ssaki mają pod dostatkiem tłuszczu w organach wewnętrznych które okala tłuszcz trzewny, a dietę uzupełniają np tłustymi bobrami.
Niedźwiedź polarny żywi się tłustymi fokami. Lew, tygrys podobnie jak wilk ma pod dostatkiem tłuszczu trzewnego, bo nawet najchudsze antylopy mają go sporo, nie mówiąc o młodych hipopotamach, gnu czy bawołach.
Niedźwiedzie brunatne i kotowate mniejsze niż lwy czy tygrysy nie gardzą tłustymi rybami. Chudy szczupak zjada tłustego karpia itd.
Tak to jest w przyrodzie dlatego lew zagryzie hienę ale jej nie zje bo jest za chuda. Drapieżników się nie je.

Porywanie się na takie dyskusje bez znajomości zoologii jest ryzykowne.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Sob Gru 19, 2020 10:31, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 11:44   

Piotrx napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:

Jeśli ma białka po wól codziennie, to nie gospodaruje nim tak jakby to robił mając ilość optymalną. Nie sięga więc po zdegenerowane komórki które powinny ulec apoptozie, musi przetworzyć nadmiar białka na energię co jest bezsensem.


Mała ilość białka nie powoduje, że organizm sięga po zdegenerowane komórki i je niszczy. Świadczą o tym liczne przykłady optymalnych umierających na raka.


Co to znaczy "licznych optymalnych umierających na raka"?
Znasz choć przybliżoną liczbę ludzi którzy byli bądź są na DO i odsetek tych którzy zachorowali na raka? Możesz określić czy ten odsetek jest wyższy, niższy czy równy temu jaki jest w ogóle populacji?
Jeśli nie znasz to twoje stwierdzenie jest wyciągnięte z głębi zadka.
_________________
Nullius in verba
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 11:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tak więc bezpieczne minimum spożycia białek powinno wynieść 50x1,3= 65 g w standardowych warunkach.

No coz, a Mercola w najnowszej ksiazce, James DiNicolantonio, Gedgaudas i inni, mowia, ze jednak nie. Jak pisalem tutaj przyklad, kobieta 65kg, 30% otluszczenia, wiec odliczajac tluszcz bedzie 44 kg bmc, wiec g bialka na gram beztluszczowej masy ciala wychodzi 44g.
Grzegorz-Rec napisał/a:
bo zyon ma rację co do Atwatera. Wystarczy obrócić proporcje W do T i jego wskaźnik bierze w łeb

W ogole smieszne jest to, ze Atwater byl amatorem samoukiem i te swoje wyliczenia zrobil wylacznie pod katem robienia biznesu na ludziach, bo chcial im wciskac zywnosc, ktora ma duzo energii ;)

Grzegorz-Rec napisał/a:
Niedźwiedź polarny żywi się tłustymi fokami. Lew, tygrys podobnie jak wilk ma pod dostatkiem tłuszczu trzewnego, bo nawet najchudsze antylopy mają go sporo, nie mówiąc o młodych hipopotamach, gnu czy bawołach.
Niedźwiedzie brunatne i kotowate mniejsze niż lwy czy tygrysy nie gardzą tłustymi rybami. Chudy szczupak zjada tłustego karpia itd.

Nie pamietam w ktorej to juz ksiazce bylo, ale widzialem tez kiedys film, jak lew pierwsze co robi to wyjada podroby i czesto mozg a potem dobiera sie do tluszczu. Padlinozercom zostaje prawie samo bialko i sciegna.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 18:04   

zyon napisał/a:
No coz, a Mercola w najnowszej ksiazce,


Mercola jak i inni "guru"od zdrowego zywienia,sa obciazeni "grzechem pierworodnym".
Tzn,iz na pewnym etapie ich zaangazowanie w temacie prawidlowego odzywiania stalo sie sposobem na zycie i biznesem.A gdy w gre wchodza pieniadze,ciezko o przyznanie sie do ewentualnego bledu.
A o przyklad,by to potwierdzic nietrudno,chociazby z "rodzimego rynku"
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 18:29   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Spożycie białka na poziomie 1,5g/kg nmc powoduje, że 25% tego białka zostaje z automatu utleniona i zużyta do celów energetycznych. Jest to niepotrzebne obciążenie dla organizmu.
Spożyciem na poziomie 3 gramy białka na kg nmc powoduje, że 60% spożytego białka podlega oksydacji. Ogromne marnotrawstwo i strata


I jak sie to ma do tego,co pisales na tym forum.Mianowiicie,ze dziennie zjadasz 200g bialka z miesa.
Bo mi(chociaz jestem noga z matematyki)wychodzi,ze kawal chlopa z Ciebie jest.
Podazajac za mysla dr.Kwasniewskiego "by nie zmuszac organizmu do roboty glupiego".
Musisz posiadac 133kg chudej masy,bo tyle wg.Twoich slow wychodzi z wyliczenia 1,5gr bialka na kg.beztluszczowej masy ciala,Ty zjadzasz 200g,a zakladam ze jestes czlowiekiem rozsadnym,zatem nie skazujesz swojego organizmu na "robote glupiego".

Doliczyc by pasowalo z 10% tkanki tluszczowej,jak nic wychodzi,ze jestes 146 kilogramowym kulturystom ;D

Ps.na marginesie nie bardzo wyobrazam sobie rozsadna diete low carb,bez podazy bialka mniejszej niz 100g.
Ostatnio zmieniony przez Pietrek Sob Gru 19, 2020 19:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 19:22   

Pietrek napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Spożycie białka na poziomie 1,5g/kg nmc powoduje, że 25% tego białka zostaje z automatu utleniona i zużyta do celów energetycznych. Jest to niepotrzebne obciążenie dla organizmu.
Spożyciem na poziomie 3 gramy białka na kg nmc powoduje, że 60% spożytego białka podlega oksydacji. Ogromne marnotrawstwo i strata


I jak sie to ma do tego,co pisales na tym forum.Mianowiicie,ze dziennie zjadasz 200g bialka z miesa.
Bo mi(chociaz jestem noga z matematyki)wychodzi,ze kawal chlopa z Ciebie jest.
Podazajac za mysla dr.Kwasniewskiego "by nie zmuszac organizmu do roboty glupiego".
Musisz posiadac 133kg chudej masy,bo tyle wg.Twoich slow wychodzi z wyliczenia 1,5gr bialka na kg.beztluszczowej masy ciala,Ty zjadzasz 200g,a zakladam ze jestes czlowiekiem razsadnym,zatem nie skazujesz swojego organizmu na "robote glupiego".

Doliczyc by pasowalo z 10% tkanki tluszczowej,jak nic wychodzi,ze jestes 146 kilogramowym kulturystom ;D

Ps.na marginesie nie bardzo wyobrazam sobie rozsadna diete low carb,bez podazy bialka mniejszej niz 100g bialka.

Nie tylko z matmy jesteś noga. Z gramatyki i ortografii też.

Uważam za błąd czas, kiedy jadałem ponad 2 gramy białka na kilogram masy ciała. Zdrowe to nie było.
Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
_________________
Nullius in verba
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 19:28   

Cytat:
Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
Tak.
Ale ,przyznasz,ze ciezko jesc nisko weglowodanowo a zarazem niskobialkowo.Wyglada to troche dziwacznie
i malo naturalnie.
Za gramatyke przepraszam.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 19:28   

Pietrek napisał/a:
zyon napisał/a:
No coz, a Mercola w najnowszej ksiazce,


Mercola jak i inni "guru"od zdrowego zywienia,sa obciazeni "grzechem pierworodnym".
Tzn,iz na pewnym etapie ich zaangazowanie w temacie prawidlowego odzywiania stalo sie sposobem na zycie i biznesem.A gdy w gre wchodza pieniadze,ciezko o przyznanie sie do ewentualnego bledu.
A o przyklad,by to potwierdzic nietrudno,chociazby z "rodzimego rynku"

No tak. A ci co rzucili się na Kwaśniewskiego coby w końcu doprowadzić do zepchnięcia go na margines, to sami dobrzy samarytanie.
Przecież oni wszyscy pootwierali potem biznesy oparte na diecie niskowęglowodanowej.
Jak tu już kiedyś pisałem. Teraz to eksperci od LC, a gdyby nie Kwaśniewski, to myśleliby, że Wolfgang Lutz to nazwa czeskiego zespołu heavymetalowego.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 19:32   

Pietrek napisał/a:
Cytat:
Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
Tak.
Ale ,przyznasz,ze ciezko jesc nisko weglowodanowo a zarazem niskobialkowo.Wyglada to troche dziwacznie
i malo naturalnie.
Za gramatyke przepraszam.

Co to znaczy niskobiałkowo? Chcąc zjeść 60 gramów białka trzeba zjeść 3 posiłki, a w każdym z nich kotlet schabowy. To twoim zdaniem nienaturalne? Bardziej naturalne jest 9 schabowych dziennie?
_________________
Nullius in verba
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 20:28   

Cytat:
Co to znaczy niskobiałkowo? Chcąc zjeść 60 gramów białka trzeba zjeść 3 posiłki, a w każdym z nich kotlet schabowy. To twoim zdaniem nienaturalne? Bardziej naturalne jest 9 schabowych dziennie?
_________________


Zakladajac,ze zjadasz "tluste mieso",to wychodzi go, okolo 150gr w porcji,co ta zarazem okolo 30 gram tluszcu w porcji raptem smieszne 270kcl x 3,co daje 810kcl w trzech posilkach.

Jak widac,wymaga to dodania co najmniej 120g tluszczu extra,by wyrobic chociazby na podstawowe zapotrzebowanie energetyczne.
To wg.mnie jest dziwaczne i nie naturalne,rozumiem ze,"tluste" jedzenie jest smaczniejsze,ale do pewnego stopnia.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 21:12   

Pietrek napisał/a:
Cytat:
Co to znaczy niskobiałkowo? Chcąc zjeść 60 gramów białka trzeba zjeść 3 posiłki, a w każdym z nich kotlet schabowy. To twoim zdaniem nienaturalne? Bardziej naturalne jest 9 schabowych dziennie?
_________________


Zakladajac,ze zjadasz "tluste mieso",to wychodzi go, okolo 150gr w porcji,co ta zarazem okolo 30 gram tluszcu w porcji raptem smieszne 270kcl x 3,co daje 810kcl w trzech posilkach.

Jak widac,wymaga to dodania co najmniej 120g tluszczu extra,by wyrobic chociazby na podstawowe zapotrzebowanie energetyczne.
To wg.mnie jest dziwaczne i nie naturalne,rozumiem ze,"tluste" jedzenie jest smaczniejsze,ale do pewnego stopnia.

Jest smaczniejsze, a do jakiego stopnia to rzecz indywidualna. Ja nie mam potrzeby tego stopniować.
Jest smaczniej, taniej i zdrowiej. To pikuś dodać do porcji wątróbki i buraczków 50 gramów masła. A drób czy ryby z dużą ilością tłuszczu smakują o niebo lepiej.
Kalorii nie liczę. Pewnie jest to między 1800 a 2500 dziennie. Czasem jest 500 i jest dobrze. Nie mam już czasu ruszać się tyle co kiedyś. Za dużo pracy. Mimo to ubyło mi centymetrów w pasie, co jest wielkim plusem. Czuję się lżejszy, mimo, że ubyło mi niewiele kilogramów. W czasach bardzo wysokiego spożycia białka było blisko 89 kg i czułem się ciężki. Potem zredukowałem białko do 1,5 gr na kg i waga spadła do 85, ale i tak było za dużo w pasie, mimo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz ważę 81 przy wzroście 186 cm i jest świetnie.
W zasadzie nie czuć ze zjada się 70 gramów tłuszczu w posiłku. Dużą ilość białka czuć i trawi się długo.
Różnica jest ogromna i nie ma co porównywać.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Sob Gru 19, 2020 21:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 21:59   

Grzegorz-Rec napisał/a:

W czasach bardzo wysokiego spożycia białka było blisko 89 kg i czułem się ciężki. Potem zredukowałem białko do 1,5 gr na kg i waga spadła do 85, ale i tak było za dużo w pasie, mimo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz ważę 81 przy wzroście 186 cm i jest świetnie.
W zasadzie nie czuć ze zjada się 70 gramów tłuszczu w posiłku.


Czujesz się świetnie bo zjadasz swoje zapasy. 70 gramów tłuszczu do posiłku to ponad 200 gram na dzień. To jest zalewanie się tłuszczem. To na pewno nie jest naturalne jedzenie, bo żaden człowiek nigdy tak nie jadł.
Ostatnio zmieniony przez Piotrx Sob Gru 19, 2020 22:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 22:25   

Piotrx napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:

W czasach bardzo wysokiego spożycia białka było blisko 89 kg i czułem się ciężki. Potem zredukowałem białko do 1,5 gr na kg i waga spadła do 85, ale i tak było za dużo w pasie, mimo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz ważę 81 przy wzroście 186 cm i jest świetnie.
W zasadzie nie czuć ze zjada się 70 gramów tłuszczu w posiłku.


Czujesz się świetnie bo zjadasz swoje zapasy. 70 gramów tłuszczu do posiłku to ponad 200 gram na dzień. To jest zalewanie się tłuszczem. To na pewno nie jest naturalne jedzenie, bo żaden człowiek nigdy tak nie jadł.

To chyba jakieś egzogenne zapasy, bo waga utrzymuje się na tym samym poziomie od długiego czasu.
Co znaczy "zalać się tłuszczem"? W porownaniu do białka, tłuszcze trawią się i wchłaniają bardzo szybko. Zrób próbę. Zjedz 200 gramów masła łyżeczką. Na następny dzień zjedz 800 dkg mięsa. W jednym jest 170 gramów tłuszczu, a w drugim podobna ilość białka.
Po takiej ilości mięsa będziesz się czuł jak ciężarna locha, a i brzuszka już nie wciągniesz. Dwóch stugramowych osełek masła nawet nie poczujesz.
_________________
Nullius in verba
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 22:31   

Cytat:
Czujesz się świetnie bo zjadasz swoje zapasy. 70 gramów tłuszczu do posiłku to ponad 200 gram na dzień. To jest zalewanie się tłuszczem. To na pewno nie jest naturalne jedzenie, bo żaden człowiek nigdy tak nie jadł.

Taki sposob zywienia wymaga specyficznych warunkow srodowiskowych,mozliwe ze jedynie mieszkancy dalekiej polnocy mieli mozliwosc zdobycia takiej ilosci tluszczu"extra"
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Gru 19, 2020 22:46   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Dużą ilość białka czuć i trawi się długo.


To fakt ze mieso musi dluzej posiedziec w zoladku.
Ale wciaz porcja 150g miesa,ktore dodakowo sie skurczy po gotowaniu,wyglada mizernie i malo satysfakcjonujaco jak na diete low carb.
Technicznie ciezko chociazby o 150g stek,czy tez tak mala rybe w calosci.
Wiem ze mozna zjesc pol porcji,ale mi osobiscie tak mala porcja miesa w posilku miesno-warzywnym nie daje poczucia sytosci.Wole zjesc raz dziennie,ale "konkretniejsza porcje.

Nie wiem,moze przy sutym podlaniu tluszczem sprawa wygladalaby inaczej,ale na taki "komfort nie moge sobie pozwolic bez konsekwencji.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 10:07   

zyon napisał/a:
Nie pamietam w ktorej to juz ksiazce bylo, ale widzialem tez kiedys film, jak lew pierwsze co robi to wyjada podroby i czesto mozg a potem dobiera sie do tluszczu. Padlinozercom zostaje prawie samo bialko i sciegna.
To prawda, lew zaczyna konsumpcję od wyżerania jelit. Lwice, które upolowały antylopę grzecznie czekają, aż pan lew nasyci głód.
W trudnych warunkach naturalnych twierdzenie, że drapieżniki zostawiają jakieś kawały mięsa jest nieuprawnione. To, że wyjadają najpierw najsmaczniejsze fragmenty nie znaczy, że głodujące lwy zostawią kawały chudego mięsa.
Zgodnie z USDA mięso antylopy zawiera 22% białka i tylko 2% tłuszczu.
Połowa ciała to mięśnie.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 10:52   

Pietrek napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Dużą ilość białka czuć i trawi się długo.

To fakt ze mieso musi dluzej posiedziec w zoladku.
Ale wciaz porcja 150g miesa,ktore dodakowo sie skurczy po gotowaniu,wyglada mizernie i malo satysfakcjonujaco jak na diete low carb.
Ależ fakt, że białka trawią się długo jest jak najbardziej pozytywny. Dzięki temu nie następują gwałtowne wahania poziomu glukozy i tłuszczów we krwi, w przeciwieństwie do owoców czy chleba.

Faktycznie, jeżeli nie dopychamy kartoflami, to kotlecik 150 g jest maławy i trzeba go zjeść więcej. To tylko 30 g białka, jedna trzecia tego, co potrzebujemy.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 11:08   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Co znaczy "zalać się tłuszczem"? W porownaniu do białka, tłuszcze trawią się i wchłaniają bardzo szybko. Zrób próbę. Zjedz 200 gramów masła łyżeczką. Na następny dzień zjedz 800 dkg mięsa. W jednym jest 170 gramów tłuszczu, a w drugim podobna ilość białka.
Po takiej ilości mięsa będziesz się czuł jak ciężarna locha, a i brzuszka już nie wciągniesz. Dwóch stugramowych osełek masła nawet nie poczujesz.
Przecież o to właśnie chodzi, żeby smak i samopoczucie uniemożliwiały przejadanie się.
Dokładnie opisał Pan, jak optymalni przejadali się tłuszczem, ze szkodą dla zdrowia.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 11:19   

Grzegorz-Rec napisał/a:
W czasach bardzo wysokiego spożycia białka było blisko 89 kg i czułem się ciężki. Potem zredukowałem białko do 1,5 gr na kg i waga spadła do 85, ale i tak było za dużo w pasie, mimo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz ważę 81 przy wzroście 186 cm i jest świetnie.
A kto tu mówi o spożywaniu białka w tak ogromnych ilościach, jak 2 - 3 g/kg? Te 1,5 g/kg to mniej więcej optymalna ilość. 81 kg x1,5 = 120 g białka, całkiem niemało, jak na optymalnego. Cztery razy więcej niż to nieszczęsne 30 g.
Żeby spożyć 120 g białka trzeba zjeść 60 dekagramów mięsa na dobę.
Nie wiem, o co kruszy Pan te kopie w sprawie przebiałczenia. :-x
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 12:05   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Nie pamietam w ktorej to juz ksiazce bylo, ale widzialem tez kiedys film, jak lew pierwsze co robi to wyjada podroby i czesto mozg a potem dobiera sie do tluszczu. Padlinozercom zostaje prawie samo bialko i sciegna.
To prawda, lew zaczyna konsumpcję od wyżerania jelit. Lwice, które upolowały antylopę grzecznie czekają, aż pan lew nasyci głód.
W trudnych warunkach naturalnych twierdzenie, że drapieżniki zostawiają jakieś kawały mięsa jest nieuprawnione. To, że wyjadają najpierw najsmaczniejsze fragmenty nie znaczy, że głodujące lwy zostawią kawały chudego mięsa.
Zgodnie z USDA mięso antylopy zawiera 22% białka i tylko 2% tłuszczu.
Połowa ciała to mięśnie.
JW

Ten obrazek o tym jak to lwice czekają aż lew się naje to iście patriarchalna wizja prawilnego samca alfa.
90% polowań w tym gatunku kotów wykonują lwice. To one są pierwsze do konsumpcji.
Po drugie na antylopy polują szybsze kotowate np gepard. Lwy polują na młode hipopotamy, nosorożce, żyrafy, guźce, bawoły.
Po trzecie kotowate potrzebują tłuszczu do wchłaniania witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i do wytwarzania energii.
Kotowate mają mechanizmy pozwalające na szybkie wydalanie nadmiaru białka. Człowiek takich nie ma. Część białka zamieniana jest na tłuszcz, ale w ciepłym klimacie drapieżniki nie gromadzą dużo tłuszczów zapasowych, dlatego nadmiar białka jest wydalany.
Są jednak granice których nawet lew nie zniesie. Młode osobniki potrzebują więcej białka i u kotowatych jest to około 40% zapotrzebowania na energię. Niedobór tłuszczu w diecie kotowatych skutkuje pogorszeniem wzroku, stanu skóry, podatnością na infekcje, urazy, co w naturze oznacza śmierć. U kotka domowego to ma mniejsze znaczenie. Nie musi aż tak dobrze widzieć, wydali mniej białka, więcej zamieni na sadło a właściciel opatrzy ewentualne urazy czy kupi kosmetyki na suchą skórę.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Nie Gru 20, 2020 12:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 12:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
W czasach bardzo wysokiego spożycia białka było blisko 89 kg i czułem się ciężki. Potem zredukowałem białko do 1,5 gr na kg i waga spadła do 85, ale i tak było za dużo w pasie, mimo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz ważę 81 przy wzroście 186 cm i jest świetnie.
A kto tu mówi o spożywaniu białka w tak ogromnych ilościach, jak 2 - 3 g/kg? Te 1,5 g/kg to mniej więcej optymalna ilość. 81 kg x1,5 = 120 g białka, całkiem niemało, jak na optymalnego. Cztery razy więcej niż to nieszczęsne 30 g.
Żeby spożyć 120 g białka trzeba zjeść 60 dekagramów mięsa na dobę.
Nie wiem, o co kruszy Pan te kopie w sprawie przebiałczenia. :-x
JW

120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.

Nie ma czegoś takiego jak ilość dziennego zapotrzebowania na białko. Jest zapotrzebowanie na energię np podstawowa przemiana materii lub całkowita przemiana materii, ale nie ilość zapotrzebowania na białko na dobę.
W naturze nie ma takiego pojęcia.
Np ptaki wędrowne najpierw magazynują a potem spalają tłuszcz. Podobnie ma wiele ssaków.
Nikt nie słyszał o chorobach z niedoboru białka u borsuka jeśli nie je regularnie dzień w dzień określoną ilość gramów białka na kg masy ciała.
_________________
Nullius in verba
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 13:57   

Pietrek napisał/a:
zyon napisał/a:
No coz, a Mercola w najnowszej ksiazce,


Mercola jak i inni "guru"od zdrowego zywienia,sa obciazeni "grzechem pierworodnym".
Tzn,iz na pewnym etapie ich zaangazowanie w temacie prawidlowego odzywiania stalo sie sposobem na zycie i biznesem.A gdy w gre wchodza pieniadze,ciezko o przyznanie sie do ewentualnego bledu.
A o przyklad,by to potwierdzic nietrudno,chociazby z "rodzimego rynku"

Wiem o tym i pamietam, dlatego nie wierze bezkrytycznie. Zreszta Mercola dokonal troche jednak zwrotu w strone wiekszych tluszczu. Oczywiscie ich ksiazki sa pelne roznych amerykanskich bzdur, typu wszechobecne awokado itp. Widac, ze po rewolucji najpierw Atkinsa, potem Gary'ego Taubesa, potem Jimmiego Moore'a poplyneli troche na fali ale ich plusem jest to, ze maja dostep do wiedzy, ktorego my czesto nie mamy
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 14:01   

Pietrek napisał/a:
Cytat:
Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
Tak.
Ale ,przyznasz,ze ciezko jesc nisko weglowodanowo a zarazem niskobialkowo.Wyglada to troche dziwacznie
i malo naturalnie.
Za gramatyke przepraszam.

Da sie, sa dni kiedy tego bialka jem naprawde malo, nie dopycham na sile "zeby wyrobic" chociaz te marne 1g na kg bmc a tutaj jeszcze jeden pisze, ze na 50g dziennie sie nie da a nawet na 100. Da sie spokojnie, dodam zeby zbulwersowac jeszcze, ze cwicze silowo.

A tymczasem jak juz jest tak na tapecie Mercola zauwazyl to co napisal Kwasniewski - o ilosci enzymow potrzebnych do trawienia tluszczy i weglowodanow. Mialem wrazenie, ze czytal Kwasniewskiego :)
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 14:08   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Nie pamietam w ktorej to juz ksiazce bylo, ale widzialem tez kiedys film, jak lew pierwsze co robi to wyjada podroby i czesto mozg a potem dobiera sie do tluszczu. Padlinozercom zostaje prawie samo bialko i sciegna.
To prawda, lew zaczyna konsumpcję od wyżerania jelit. Lwice, które upolowały antylopę grzecznie czekają, aż pan lew nasyci głód.
W trudnych warunkach naturalnych twierdzenie, że drapieżniki zostawiają jakieś kawały mięsa jest nieuprawnione. To, że wyjadają najpierw najsmaczniejsze fragmenty nie znaczy, że głodujące lwy zostawią kawały chudego mięsa.
Zgodnie z USDA mięso antylopy zawiera 22% białka i tylko 2% tłuszczu.
Połowa ciała to mięśnie.
JW

Ten obrazek o tym jak to lwice czekają aż lew się naje to iście patriarchalna wizja prawilnego samca alfa.
90% polowań w tym gatunku kotów wykonują lwice. To one są pierwsze do konsumpcji.
Po drugie na antylopy polują szybsze kotowate np gepard. Lwy polują na młode hipopotamy, nosorożce, żyrafy, guźce, bawoły.
Po trzecie kotowate potrzebują tłuszczu do wchłaniania witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i do wytwarzania energii.
Kotowate mają mechanizmy pozwalające na szybkie wydalanie nadmiaru białka. Człowiek takich nie ma. Część białka zamieniana jest na tłuszcz, ale w ciepłym klimacie drapieżniki nie gromadzą dużo tłuszczów zapasowych, dlatego nadmiar białka jest wydalany.
Są jednak granice których nawet lew nie zniesie. Młode osobniki potrzebują więcej białka i u kotowatych jest to około 40% zapotrzebowania na energię. Niedobór tłuszczu w diecie kotowatych skutkuje pogorszeniem wzroku, stanu skóry, podatnością na infekcje, urazy, co w naturze oznacza śmierć. U kotka domowego to ma mniejsze znaczenie. Nie musi aż tak dobrze widzieć, wydali mniej białka, więcej zamieni na sadło a właściciel opatrzy ewentualne urazy czy kupi kosmetyki na suchą skórę.

Otoz to, poza tym padlinozercy jednak czym sie zywia i musza "wyrabiac normy" z tego co zostalo.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 14:25   

Grzegorz-Rec napisał/a:
120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.
Przecież to Pan napisał, że żywił się 1,5 g/kg białka a nawet znacznie więcej.
1,5x81=120. Słownie: sto dwadzieścia gramów białka codziennie, co odpowiada 0,6 kg mięsa.
Chyba, że to była ściema?
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 14:47   

Piotrx napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:

Jeśli ma białka po wól codziennie, to nie gospodaruje nim tak jakby to robił mając ilość optymalną. Nie sięga więc po zdegenerowane komórki które powinny ulec apoptozie, musi przetworzyć nadmiar białka na energię co jest bezsensem.


Mała ilość białka nie powoduje, że organizm sięga po zdegenerowane komórki i je niszczy. Świadczą o tym liczne przykłady optymalnych umierających na raka.

No nie jest to argumentem przeciwko temu, ze "organizm sięga po zdegenerowane komórki i je niszczy. Jest taka ksiazka "Zaglodzic raka" napisana bodajze przez pracownice kliniki leczace wlasnie w ten sposob, jedna z ciekawszych jakie czytalem w tej kategorii i to dziala.
A ci rozni "optymalni" to sa tacy optymalni smarujacy smalcem chleb np jakim byl tutaj na forum s.p. Seanor/Kristan - chwalil sie, ze znalazl ten "zloty srodek" nikomu nie chcial podac a okazalo sie, ze byly to kukurydziane bezglutenowe buleczki w pierkarni w Stalowej Woli. No bo gluten zabija ale juz kukurydza nie.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 14:54   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.
Przecież to Pan napisał, że żywił się 1,5 g/kg białka a nawet znacznie więcej.
1,5x81=120. Słownie: sto dwadzieścia gramów białka codziennie, co odpowiada 0,6 kg mięsa.
Chyba, że to była ściema?
JW

Potrafiłem wciągnąć ponad kilogram mięsa dziennie.
Po prostu nic mi to nie dawało. Żadnych pozytywów. Szczerze mówiąc czułem się gorzej niż teraz, kiedy jem zwykle poniżej 1 grama na kmc.

Proszę nie zaczynać głupich zagrywek, bo to typowe na tym forum kiedy komuś brakuje argumentów. Chyba że chce Pan się zrównać poziomem z coolerem.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 15:01   

zyon napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Nie pamietam w ktorej to juz ksiazce bylo, ale widzialem tez kiedys film, jak lew pierwsze co robi to wyjada podroby i czesto mozg a potem dobiera sie do tluszczu. Padlinozercom zostaje prawie samo bialko i sciegna.
To prawda, lew zaczyna konsumpcję od wyżerania jelit. Lwice, które upolowały antylopę grzecznie czekają, aż pan lew nasyci głód.
W trudnych warunkach naturalnych twierdzenie, że drapieżniki zostawiają jakieś kawały mięsa jest nieuprawnione. To, że wyjadają najpierw najsmaczniejsze fragmenty nie znaczy, że głodujące lwy zostawią kawały chudego mięsa.
Zgodnie z USDA mięso antylopy zawiera 22% białka i tylko 2% tłuszczu.
Połowa ciała to mięśnie.
JW

Ten obrazek o tym jak to lwice czekają aż lew się naje to iście patriarchalna wizja prawilnego samca alfa.
90% polowań w tym gatunku kotów wykonują lwice. To one są pierwsze do konsumpcji.
Po drugie na antylopy polują szybsze kotowate np gepard. Lwy polują na młode hipopotamy, nosorożce, żyrafy, guźce, bawoły.
Po trzecie kotowate potrzebują tłuszczu do wchłaniania witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i do wytwarzania energii.
Kotowate mają mechanizmy pozwalające na szybkie wydalanie nadmiaru białka. Człowiek takich nie ma. Część białka zamieniana jest na tłuszcz, ale w ciepłym klimacie drapieżniki nie gromadzą dużo tłuszczów zapasowych, dlatego nadmiar białka jest wydalany.
Są jednak granice których nawet lew nie zniesie. Młode osobniki potrzebują więcej białka i u kotowatych jest to około 40% zapotrzebowania na energię. Niedobór tłuszczu w diecie kotowatych skutkuje pogorszeniem wzroku, stanu skóry, podatnością na infekcje, urazy, co w naturze oznacza śmierć. U kotka domowego to ma mniejsze znaczenie. Nie musi aż tak dobrze widzieć, wydali mniej białka, więcej zamieni na sadło a właściciel opatrzy ewentualne urazy czy kupi kosmetyki na suchą skórę.

Otoz to, poza tym padlinozercy jednak czym sie zywia i musza "wyrabiac normy" z tego co zostalo.

Jak widać natura nie uznaje norm dobowego zapotrzebowania na białko.
To, że gdzieś tam napiszą, iż lew potrzebuje 4 kg mięsa na dobę, a kot ileś gramów białka na kmc, to tylko pobożne życzenia. Nie każde polowanie się udaje. Często stado lwów pości przez kilka dni, a kiedy już coś upolują to nie ma okazji najeść się na zapas, więc suma sumarum wychodzi dużo mniej niż to co piszą.
Podobnie mają inne drapieżniki.
A propos tego "zwiększonego zapotrzebowania na białko w czasie choroby". Kot tak jak wiele innych zwierząt nie je kiedy jest chory. Dopiero po ustąpieniu objawów zaczyna jeść.
A propos tego, że do spalania tłuszczu trzeba ileśtam białka. Wielbłąd może nie jeść ponad miesiąc jadąc na samym tłuszczu zgromadzonym w garbach, a jest ssakiem tak jak człowiek. Takich przykładów na bzdurność norm zapotrzebowania na coś tam można wyliczać i wyliczać.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Nie Gru 20, 2020 15:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 15:22   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.
Przecież to Pan napisał, że żywił się 1,5 g/kg białka a nawet znacznie więcej.
1,5x81=120. Słownie: sto dwadzieścia gramów białka codziennie, co odpowiada 0,6 kg mięsa.
Chyba, że to była ściema?
JW

Po prostu głupio się Pan upiera, że trzeba 1,5 grama białka na knmc.
Było to do przyjęcia kiedy byłem bardzo aktywny fizycznie, bo miałem na to czas. Dopiero teraz rozumiem tych, którzy tu piszą o tym, że przy niskiej czy średniej aktywności fizycznej nie byliby w stanie zjeść tyle białka, na co Pan z uporem maniaka odpowiadał, że tyle trzeba.
Zresztą jeśli wrócę do tego, że znów będę mógł sobie pozwolić na kilka godzin intensywnych ćwiczeń dziennie, to pozostanę przy max 1 gramie na knmc, a resztę uzupełnię tłuszczem i niewielką ilością ww.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 17:45   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.
Przecież to Pan napisał, że żywił się 1,5 g/kg białka a nawet znacznie więcej.
1,5x81=120. Słownie: sto dwadzieścia gramów białka codziennie, co odpowiada 0,6 kg mięsa.
Chyba, że to była ściema?
JW

Po prostu głupio się Pan upiera, że trzeba 1,5 grama białka na knmc.
Było to do przyjęcia kiedy byłem bardzo aktywny fizycznie, bo miałem na to czas.
Pierwsze słyszę, że upieram się przy 120 g białka. Na razie doszliśmy do 60 g.

Ad rem, normalnie, bez rustykalnej ironii.

6. Oczywista oczywistość, to to, że ilość białka zależy od masy należnej ciała.
Facet 90 kg powinien tego białka spożyć więcej, niż gość 70 kg czyli 90/70x60= 77 g przy założeniu miernej aktywności fizycznej.

7. Poważna choroba typu zawał, złamanie kości udowej itd. zwiększa zapotrzebowanie na białko półtora raza.
Dla przeciętnego 70 kg faceta to zapotrzebowanie zwiększy się do 60x1,5=90 g.

8. Wysiłek fizyczny zwiększa zapotrzebowanie na białko, bo nasila obrót metaboliczny i zużycie enzymów, które nie są wieczne. Intensywny wysiłek zwiększający spalanie z 2000 kcal do 4000 kcal zwiększy zużycie białka prawie dwukrotnie, z 60 do 120 g dla 70 kg faceta.
Dla faceta 85 kilogramowego będzie to jeszcze więcej.
Były takie teorie, że wysiłek nie zwiększa zapotrzebowania na białko a tylko na energię. Ale nawet na chłopski rozum, podczas intensywnego wysiłku enzymy zużywają się bardziej, nie mówiąc o konieczności regeneracji włókien mięśniowych.

9. Różne rodzaje wysiłku wymagają różnych profili BTW.
Zarówno sprinter ludzki jak i koński wymaga żywienia węglowodanowego z niskim poziomem białka, żeby utrzymać niską masę. Skrajnym przypadkiem Małysz, który jechał na bananach, a po zakończeniu kariery przytył 10 kg.
Ultramaratończyk z kolei potrzebuje żywienia białkowo tłuszczowego.
Skrajnym przypadkiem żywienia wysokobiałkowego są kulturyści, którzy bez sproszkowanych odżywek białkowych nie byliby w stanie tyle białka skonsumować.

Resume:
Z ww. rozważań wynika, że zapotrzebowanie na białko, zależnie od płci, masy, wieku, aktywności fizycznej, chorób, stresu zawiera się w szerokich granicach od 50 do 170 g i więcej.
To i tak poniżej spożycia Inuitów rzędu 300 g białka przypadające na mikrusa 50 kg.

Pisanie, że wystarcza 30-50 g białka bez wyjaśnienia wszystkich niuansów, to skrajna nieodpowiedzialność, bo przeciętny czytelnik traktuje te ilości dosłownie i daje sobie wpoić strach przed przebiałczeniem.
W normalnych cywilizowanych warunkach egzystencji przebiałczenie, rabbit starvation nie może wystąpić, bo smak na to nie pozwoli.
JW

PS. Obiecałem bez rustykalnej ironii, więc nie wyjaśnię, co znaczy słowo "resume".
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 17:48   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak widać natura nie uznaje norm dobowego zapotrzebowania na białko.
Uznaje i to bardzo ściśle. Najedzony lew nie poluje. Bez węglowodanów nie da się przekarmić kota.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 18:10   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
120 gramów białka to np kilogram jaj. Życzę powodzenia.
Przecież to Pan napisał, że żywił się 1,5 g/kg białka a nawet znacznie więcej.
1,5x81=120. Słownie: sto dwadzieścia gramów białka codziennie, co odpowiada 0,6 kg mięsa.
Chyba, że to była ściema?
JW

Po prostu głupio się Pan upiera, że trzeba 1,5 grama białka na knmc.
Było to do przyjęcia kiedy byłem bardzo aktywny fizycznie, bo miałem na to czas.
Pierwsze słyszę, że upieram się przy 120 g białka. Na razie doszliśmy do 60 g.

Ad rem, normalnie, bez rustykalnej ironii.

6. Oczywista oczywistość, to to, że ilość białka zależy od masy należnej ciała.
Facet 90 kg powinien tego białka spożyć więcej, niż gość 70 kg czyli 90/70x60= 77 g przy założeniu miernej aktywności fizycznej.

7. Poważna choroba typu zawał, złamanie kości udowej itd. zwiększa zapotrzebowanie na białko półtora raza.
Dla przeciętnego 70 kg faceta to zapotrzebowanie zwiększy się do 60x1,5=90 g.

8. Wysiłek fizyczny zwiększa zapotrzebowanie na białko, bo nasila obrót metaboliczny i zużycie enzymów, które nie są wieczne. Intensywny wysiłek zwiększający spalanie z 2000 kcal do 4000 kcal zwiększy zużycie białka prawie dwukrotnie, z 60 do 120 g dla 70 kg faceta.
Dla faceta 85 kilogramowego będzie to jeszcze więcej.
Były takie teorie, że wysiłek nie zwiększa zapotrzebowania na białko a tylko na energię. Ale nawet na chłopski rozum, podczas intensywnego wysiłku enzymy zużywają się bardziej, nie mówiąc o konieczności regeneracji włókien mięśniowych.

9. Różne rodzaje wysiłku wymagają różnych profili BTW.
Zarówno sprinter ludzki jak i koński wymaga żywienia węglowodanowego z niskim poziomem białka, żeby utrzymać niską masę. Skrajnym przypadkiem Małysz, który jechał na bananach, a po zakończeniu kariery przytył 10 kg.
Ultramaratończyk z kolei potrzebuje żywienia białkowo tłuszczowego.
Skrajnym przypadkiem żywienia wysokobiałkowego są kulturyści, którzy bez sproszkowanych odżywek białkowych nie byliby w stanie tyle białka skonsumować.

Resume:
Z ww. rozważań wynika, że zapotrzebowanie na białko, zależnie od płci, masy, wieku, aktywności fizycznej, chorób, stresu zawiera się w szerokich granicach od 50 do 170 g i więcej.
To i tak poniżej spożycia Inuitów rzędu 300 g białka przypadające na mikrusa 50 kg.

Pisanie, że wystarcza 30-50 g białka bez wyjaśnienia wszystkich niuansów, to skrajna nieodpowiedzialność, bo przeciętny czytelnik traktuje te ilości dosłownie i daje sobie wpoić strach przed przebiałczeniem.
W normalnych cywilizowanych warunkach egzystencji przebiałczenie, rabbit starvation nie może wystąpić, bo smak na to nie pozwoli.
JW

PS. Obiecałem bez rustykalnej ironii, więc nie wyjaśnię, co znaczy słowo "resume".


Problem w tym, że Pan posługuje się wzorami i pisze czysto teoretycznie, a w życiu to tak nie działa. Jeśli mam do wyboru - wierzyć kanapowym ekspertom od wzorów lub praktykom i przykładom z życia wziętym, to wybieram to drugie. Przeglądam na bieżąco jak dziadki na lchf czy paleo śmigają po górach, w kajakach i proszę sobie wyobrazić, że to wszystko są ludzie inspirowani przez Taubesa, Gedgaudas i innych, którzy mówią to samo co Kwaśniewski. Co do zapotrzebowania na białko w czasie choroby, to proszę sobie poczytać relacje ludzi ciężko rannych, którzy przez kilka tygodni po wypadkach lub ranach odniesionych w jakiejś potyczce, byli w stanie przez ten czas uzupełniać jedynie płyny, a mimo to dochodzili do pełni zdrowia.
Ludziom można wmówić wszystko. To że kiedy są chorzy, to powinni jeść wiadro witaminy C, 165 rodzajów witaminy K, kilo białka na dzień, a i tak natura i życie to weryfikują.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 18:19   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Jak widać natura nie uznaje norm dobowego zapotrzebowania na białko.
Uznaje i to bardzo ściśle. Najedzony lew nie poluje. Bez węglowodanów nie da się przekarmić kota.
JW

Czasem poluje głodny i nie upoluje niczego przez kilka dni. Lew może przeżyć dwa tygodnie bez jedzenia, ale bez wody nie przeżyje 3 dni.
Podobnie tygrys, który jesli nie upoluje niczego przez 3 tygodnie, to zdycha. Jeśli przed tym czasem coś upoluje to zjada 30 kg na raz, ale to i tak daleko do podanych norm dla kotowatych, które ponoć potrzebują ponad 4 gramy białka na kmc, bo tygrys waży 300-350 kg. I tu ani wzór ani norma nie mają zastosowania.
Gwoli ścisłości. W naturze okresy chude zdarzają się częściej niż tłuste.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 18:26   

A 30 do 50 g białka to co? Czysta teoria wzięta z sufitu.
Cytowani tutaj specjaliści przynajmniej zalecają do 1g białka na kg masy, co w przypadku facetów wyznacza przybliżone granice od 40 do 120 g białka. Więc o co chodzi?

Jeszcze raz. Zapotrzebowanie na białko zależy od rodzaju uprawianej aktywności fizycznej. Niskie spożycie musi utrzymywać sprinter, wysokie kulturysta.

Rozpatrując to od innej strony.
Od dawna wiadomo z badań, że przed miażdżycą chroni spożycie białka na poziomie 20% całkowitej energii pożywienia, a co najmniej 15%.
Przy aktywności zużywającej 4000 kcal na dobę, 15% to 600 kcal i 150 gramów białka.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 18:42   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Przeglądam na bieżąco jak dziadki na lchf czy paleo śmigają po górach, w kajakach i proszę sobie wyobrazić, że to wszystko są ludzie inspirowani przez Taubesa, Gedgaudas i innych, którzy mówią to samo co Kwaśniewski. Co do zapotrzebowania na białko w czasie choroby, to proszę sobie poczytać relacje ludzi ciężko rannych, którzy przez kilka tygodni po wypadkach lub ranach odniesionych w jakiejś potyczce, byli w stanie przez ten czas uzupełniać jedynie płyny, a mimo to dochodzili do pełni zdrowia.
Nie widzę żadnego podobieństwa z Kwaśniewskim twierdzącym, że wystarcza 30-50 g białka a nawet 20-30 g.
Cytowani tutaj specjaliści zalecają do 1 g na kg masy, co daje granice od 40 do 120 g białka, zależnie od wielkości gościa.

Co do zapotrzebowania na białko w chorobie. W fazie ostrej choroby oczywiście nie ma apetytu, ale w fazie rekonwalescencji jak najbardziej tak. I tyle.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 19:10   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
8. Wysiłek fizyczny zwiększa zapotrzebowanie na białko, bo nasila obrót metaboliczny i zużycie enzymów, które nie są wieczne. Intensywny wysiłek zwiększający spalanie z 2000 kcal do 4000 kcal zwiększy zużycie białka prawie dwukrotnie, z 60 do 120 g dla 70 kg faceta.
Dla faceta 85 kilogramowego będzie to jeszcze więcej.

Panie Witoldzie, to sa takie "ksiazkowe" dywagacje, bardzo podobne do dywagacji profesorow AWF, ktorzy nigdy nie uprawiali sportu. Dzieki temu produkuje sie adeptow trenerskich twierdzacych, ze "chleb im otwiera kanaly energetyczne", bo mu tak profesor AWF powiedzial i on w to wierzy. I zabrania mi polemiki z ta bzdura, bo "on ma wyksztalcenie trenerskie a ja nie".

Ja akurat waze 84kg przy poziomie bf ok 12%. Od poczatku roku naleze do jakiegos klubu wellness, wiec pozwala mi to dosc czesto robic pomiary wszelkich parametrow-od suchej masy miesniowej po gestosc kosci. Cwicze silowo 3-5 razy w tygodniu plus pilka nozna.
Twierdzi Pan (prawdopodobnie z sufitu, bo takie okragle liczby jak 1,5 w naturze nie wystepuja) ze 70kg facet powinien jessc 120g bialka a 85kg facet jeszcze wiecej. Otoz ja bialkowo bardzo rzadko dobijam do 100g, czasami zdarza mi sie dzien gdzie na miescie wsune kebaba XXL ale to rzadko.
Zatem teoretycy sobie a praktycy sobie. To co pan pisze, to sa wiadomosci z pism kulturystycznych z poczatku lat 90, wtedy kazdy paker wiedzial, ze "bialko buduje miesnie" wiec go trzeba wsuwac jak najwiecej. Nieprawda.

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Były takie teorie, że wysiłek nie zwiększa zapotrzebowania na białko a tylko na energię. Ale nawet na chłopski rozum, podczas intensywnego wysiłku enzymy zużywają się bardziej, nie mówiąc o konieczności regeneracji włókien mięśniowych.

Wysilek w jakis sposob na pewno wplywa, ale to sie czuje a nie oblicza. Jak mam ciezki dzien treningowy to "samo mi sie wie" ile mam zjesc po. Absolutnie nic nie waze ani nie mierze. Ale zdarza mi sie po treningu nie zjesc nic, bo nie mam ochoty. Nie jem z powodow kulturowo-socjalnych.
Ale od paru lat pod wplywem ksiazek o IF, miedzy innymi Brada Pilona "Eat Stop Eat", ktory pokazal badania, ze podczas pierwszych dni glodowki sekrecja hormonu wzrostu skacze nawet o 2000% (wspominaja nawet o tym w swoich ostatnich ksiazkach FIfe i Mercola), zatem zaczalem robic treningi podczas glodowek zeby zglebic ten fenomen. To samo badanie i pare innych opisal Jason Fung i Jimi Moore w swojej "Complete Guide to Fasting" (u nas Glodowka krok po kroku).
To wszystko przeczy temu, ze podczas glodowki organizm przelacza sie w "tryb oszczedzania" i spowalnia metabolizm. Okazuje sie, ze tak nie jest i ten skok hormonu wzrostu to pokazuje.
Od dluzszego czasu mieszam wlasnie treningi silowe z glodowkami i postami. Posty w zasadzie robie co drugi dzien, cwicze niemal codzienne ale do 100g bialka dobijam naprawde rzadko, w wiekszosci dni jest to ok 60-80g. Wg teorii sprzed 200 lat zapewne to sa czary, bo przeciez wg "filantropa" Atwatera itp...

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jeszcze raz. Zapotrzebowanie na białko zależy od rodzaju uprawianej aktywności fizycznej. Niskie spożycie musi utrzymywać sprinter, wysokie kulturysta

Slucham?? Akurat obaj naleza do takiej samej kategorii i obaj cwicza obok w jednej silowni. Niskie to moze maratonczyk ale z pewnoscia nie sprinter, co mozna zobaczyc na zdjeciach jak sa zbudowani sprinterzy. To tacy mini kulturysci.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 19:12   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
A 30 do 50 g białka to co? Czysta teoria wzięta z sufitu.
Cytowani tutaj specjaliści przynajmniej zalecają do 1g białka na kg masy, co w przypadku facetów wyznacza przybliżone granice od 40 do 120 g białka. Więc o co chodzi?

Jeszcze raz. Zapotrzebowanie na białko zależy od rodzaju uprawianej aktywności fizycznej. Niskie spożycie musi utrzymywać sprinter, wysokie kulturysta.

Rozpatrując to od innej strony.
Od dawna wiadomo z badań, że przed miażdżycą chroni spożycie białka na poziomie 20% całkowitej energii pożywienia, a co najmniej 15%.
Przy aktywności zużywającej 4000 kcal na dobę, 15% to 600 kcal i 150 gramów białka.
JW

Problem w tym, że te 15% wynika z jakiegoś badania, na które można przedstawić pińcet kontrbadań udowadniających coś zupełnie przeciwnego.
Gdyby to było takie proste i działało, to już dawno farmacja sprzedawałaby kompleks aminokwasów zapobiegających miażdżycy.
Problem w tym, że wiele lat temu oparł Pan swoją antykwaśniewskość na badaniach wbranych z tych dla Pana wygodnych, podobnie jak Zięba wybrał te użyteczne do wciskania ludziom kitu. Na każde z nich również można przedstawić mnistwo kontrbadań mówiących zupełnie coś innego.
Dlatego wolę wierzyć praktykom, bo Gedgaudas i reszta to ludzie, którzy nie tylko propagują, ale też stosują to co zalecają. Tam jest taki zwyczaj.
Teraz nie ma Pan innego wyjścia jak bronić swoich teorii wytoczonych przeciw DO, mimo, że mają kruche podstawy w postaci kilku z milionów badań z pubmedu, które są funta kłaków warte, bo praktyka zawsze zweryfikuje teorię.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Nie Gru 20, 2020 19:19, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 23:10   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Problem w tym, że te 15% wynika z jakiegoś badania, na które można przedstawić pińcet kontrbadań udowadniających coś zupełnie przeciwnego.
Gdyby to było takie proste i działało, to już dawno farmacja sprzedawałaby kompleks aminokwasów zapobiegających miażdżycy.
Wolne żarty. Aminokwasów nie można opatentować. Sama dieta niskowęglowodanowa już leczy wiele chorób i dlatego jest nieustannie dyskredytowana przez farmację:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=24267
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Gru 20, 2020 23:32   

Tu nie chodzi o patent, tylko o wciskanie kolejnego leku.
Grzegorz ma racje, "walka na badania" byla modna na forach dietetyczno-sportowych pare dobrych lat temu. Zwolennicy kazdej z teorii mieli na poparcie swoich racji stosowne badania, ktorych na pubmedach i pokrewnych stronach sa tysiace. W ksiazce o witamienie D, o ktorej tu wspominalem, autor przyznaje, ze przeszukal "caly pubmed" i wszystkie przeczytal. Jest tego podobno 50 tysiecy czy jakos tak o ile dobrze pamietam. A to tylko wycinek. Dlatego ja juz dawno przestalem sie przejmowac tymi badaniami, bo im nowsze tym bardziej zmanipulowane, jest na yt byly user tego forum, ktory w swoich filmach wykazuje nawet jak autorzy manipuluja badaniami, ze badanie sobie a wnioski sobie.

Dlatego dla mnie sie liczy praktyka. A ta wskazuje, ze nie jestem w stanie zjesc naraz 200g bialka a tyle wychodzi dla 85kg byka.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 00:20   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
Problem w tym, że te 15% wynika z jakiegoś badania, na które można przedstawić pińcet kontrbadań udowadniających coś zupełnie przeciwnego.
Gdyby to było takie proste i działało, to już dawno farmacja sprzedawałaby kompleks aminokwasów zapobiegających miażdżycy.
Wolne żarty. Aminokwasów nie można opatentować. Sama dieta niskowęglowodanowa już leczy wiele chorób i dlatego jest nieustannie dyskredytowana przez farmację:
http://www.dobradieta.pl/...pic.php?t=24267
JW

Wie Pan, ja za stary wróbel jestem, żeby się nabrać na gadki w stylu nobliwego pana z Austalii.
To kwestia marketingu a nie patentu. Witamin też nie można opatentować, a firmy farmaceutyczne trzepią na nich ostatnimi czasy taką kasiorę, że głowa mała. Wystarczy dobry plan. Wynajmuje się starszego pana z dalekiego kraju, budzącego zaufanie, który z hamerykańskim akcentem przekonuje ludzi, że 99,99% z nich ma niedobory jakichś witamin i stąd wszystkie choroby. Najlepiej żeby mówił, iż to jest tajemnica ukrywana przez koncerny farmaceutyczne, spisek masonów i kosmitów, po czym zalewa się rynek witaminami, na których rzekomy deficyt cierpi cała ludzkość. Witamina D, K i C jest już wszędzie. Niedługo zaczną sprzedawać fajki i wódkę z ich dodatkiem.
Nie da się? Miażdżyca to powszechny problem. Dałoby się na takim kompleksie aminokwasów zarobić astronomiczne kwoty. Ale zaraz zaraz... przecież już to robią. Większość tabletek na to żeby konar zapłonął, to przecież l-arginina, trochę żeńszenia i witamin. Uderzyli w czuły punkt facetów, więc nie muszą się wysilać marketingowo i mogą zrobić cyk kilkadziesiąt złotych za kilka tabletek z l-argininą, której koszt wytworzenia w obecnych czasach jest śmiesznie niski. Nie da się? Da się.
L-arginina występuje powszechnie w wielu produktach żywnościowych, podobnie jak witamina D, K czy C. Ale po co ludziska mają jeść naturalne witaminy i aminokwasy, jeśli mogą za nie zapłacić 20, 30, 100 razy więcej w aptece. Wystarczy im tylko wmówić, że tego im brakuje.
A oni przecież lubią uszczęśliwiać ludzi, c'nie?
_________________
Nullius in verba
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 09:33   

Grzegorz-Rec napisał/a:

Co znaczy "zalać się tłuszczem"? W porownaniu do białka, tłuszcze trawią się i wchłaniają bardzo szybko. Zrób próbę. Zjedz 200 gramów masła łyżeczką. Na następny dzień zjedz 800 dkg mięsa. W jednym jest 170 gramów tłuszczu, a w drugim podobna ilość białka.
Po takiej ilości mięsa będziesz się czuł jak ciężarna locha, a i brzuszka już nie wciągniesz. Dwóch stugramowych osełek masła nawet nie poczujesz.


Po takich dużych ilościach tłuszczu robi mi się niedobrze i mnie mdli. To nie jest naturalne żeby zajadać się tłuszczem.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 09:34   

Ja maslo moge jesc jak czekolade.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 09:35   

Grzegorz-Rec napisał/a:
Większość tabletek na to żeby konar zapłonął, to przecież l-arginina, trochę żeńszenia i witamin. Uderzyli w czuły punkt facetów, więc nie muszą się wysilać marketingowo i mogą zrobić cyk kilkadziesiąt złotych za kilka tabletek z l-argininą, której koszt wytworzenia w obecnych czasach jest śmiesznie niski. Nie da się? Da się.
L-arginina występuje powszechnie w wielu produktach żywnościowych, podobnie jak witamina D, K czy C. Ale po co ludziska mają jeść naturalne witaminy i aminokwasy, jeśli mogą za nie zapłacić 20, 30, 100 razy więcej w aptece. Wystarczy im tylko wmówić, że tego im brakuje.
A oni przecież lubią uszczęśliwiać ludzi, c'nie?
Viagra - syldenafil to nie suplement aminokwasowy, ale sztuczna substancja chemiczna zawierająca strukturę piperazyny i guaniny. Możliwy do opatentowania i zmonopolizowania wytwórców.

Nie wiem, skąd bierze się taka wiara w rzetelność farmacji, która rzekomo służy zdrowiu ludzi. Może tak było w czasach Hipokratesa. Od co najmniej kilkudziesięciu lat produkcja leków służy wyłącznie zwielokrotnianiu zysków producentów. Prawo wielkich liczb jednoznacznie ujawnia ten proceder. To nie statystyczne badanie 10 chorych, ale miliardy przypadków.
Do lat 50-tych za normę zdrowotną uznawano granicę dwukrotnego odchylenia standardowego czyli np. ciśnienie skurczowe do 160 jednostek.
Potem obniżono granicę do 140 (1 SD) dzięki czemu zwielokrotniono liczbę pseudochorych nie trochę, ale siedmiokrotnie z 2,5% populacji do 17%. Siedmiokrotnie wzrosła sprzedaż leków hipotensyjnych.
A już bezwstydne obniżanie normy cholesterolu całkowitego do 190 mg/dl po to, żeby wciskać ludziom trujące statyny jednoznacznie świadczy o gangsterskich zapędach. Żadne spiskowanie, po prostu gangsterstwo widoczne gołym okiem.
Średni poziom cholesterolu zdrowych ludzi dorosłych to 240 mg/dl, czyli 3/4 ludzi zakwalifikowano do podawania statyn wg norm medycznych.
To wszystko ww. to nie są suplementy, tylko twarde leki pod ścisłą kontrolą monopolu bigfarmy.
JW
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 13:46   

Piotrx napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:

Co znaczy "zalać się tłuszczem"? W porownaniu do białka, tłuszcze trawią się i wchłaniają bardzo szybko. Zrób próbę. Zjedz 200 gramów masła łyżeczką. Na następny dzień zjedz 800 dkg mięsa. W jednym jest 170 gramów tłuszczu, a w drugim podobna ilość białka.
Po takiej ilości mięsa będziesz się czuł jak ciężarna locha, a i brzuszka już nie wciągniesz. Dwóch stugramowych osełek masła nawet nie poczujesz.


Po takich dużych ilościach tłuszczu robi mi się niedobrze i mnie mdli. To nie jest naturalne żeby zajadać się tłuszczem.

Nienaturalne powiadasz.
Indianie Cree by się z tobą nie zgodzili. Chyba że żyjesz jeszcze bardziej naturalnie od nich.

Cytat:
nie podano tutaj dokładnych pomiarów ze względu na zmienność, która może występować między różnymi suchymi składnikami i ich ostatecznym wysuszeniem. Ogólnie rzecz biorąc, pemmican wymaga proporcji około 1: 1 łoju do suchych składników. Jednak to jest na wagę.

https://pl.kibbysblendedlife.com/how-make-pemmican

No to podliczmy: suszone mięso z bizona jest tłustsze niż wołowe, ale niech będzie suszone mięso wołowe. Zawiera 33 gramy białka i 26 gramów tłuszczu w 100 gramach + 100 gramów łoju, to 63 gramy tłuszczu i 16,5 grama białka w 100 gramach pemikanu. 63÷16=3,8 a wiec uzyskujemy proporcję B:T 1:3,8.
Wychodzi około 10% energii z białka i 90% z tłuszczu. Tadam.
Od jesieni do wiosny Indianie jedli pemikan. Nie wiem czy można porównywać Cree, którzy mogli łapać pośladkami ptaki w locie, do ciebie Piotrze. Myślę że dla dumnych łowców byłoby to obraźliwe porównanie.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pon Gru 21, 2020 13:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 16:01   

Widac, ze oprocz przebialczenia niektorzy zaczeli sie bac przetluszczenia. A potem narzekanie "panie, ja 13 lat na do, wzorowo jadlem chleb z margaryna i nie wiadomo skad sie raczysko przypaletalo".

Ja osobiscie bardzo lubie jesc sam smalec ze skwarkami lyzka ze sloja, sypie na to sol i pieprz i zajadam z czosnkiem. Tak samo mam ze slonina, kupuje taka "militarna" w sklepie i kroje na kostki. Piekny smak tluszczu. Oczywiscie nie wiem ile to ma kalorii, bo jem tyle ile mam ochote.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 18:05   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Zgodnie z USDA mięso antylopy zawiera 22% białka i tylko 2% tłuszczu.
Połowa ciała to mięśnie.
JW

No i widzi Pan, na tym właśnie polega trudność rozmowy z teoretykami.
Filet z karpia też nie powala ilością tłuszczu, ale proszę zobaczyć ile tłuszczu wytapia się z trzewi i podrobów karpia o średniej wadze 3 kg. https://youtu.be/w3IwPtSUwbU
Teraz proszę sobie wyobrazić ile tłuszczu trzewnego i podrobów ma do dyspozycji 4 lwy, kiedy upolują elanda o wadze 500 kg.
To jeszcze jedno ćwiczenie na wyobraźnię. Jakiej patelni by trzeba było żeby wytopić tłuszcz z hipopotama bądź nosorożca, na które polują lwy.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pon Gru 21, 2020 18:06, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 18:05   

zyon napisał/a:
bo jem tyle ile mam ochote.


idziesz dobra drogą :D
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 18:22   

zyon napisał/a:
Widac, ze oprocz przebialczenia niektorzy zaczeli sie bac przetluszczenia. A potem narzekanie "panie, ja 13 lat na do, wzorowo jadlem chleb z margaryna i nie wiadomo skad sie raczysko przypaletalo".

Ja osobiscie bardzo lubie jesc sam smalec ze skwarkami lyzka ze sloja, sypie na to sol i pieprz i zajadam z czosnkiem. Tak samo mam ze slonina, kupuje taka "militarna" w sklepie i kroje na kostki. Piekny smak tluszczu. Oczywiscie nie wiem ile to ma kalorii, bo jem tyle ile mam ochote.

No bo jak to tak się żywić bez chleba z jakichś zbóż.
Kwaśniewski napisał, że zboża są dla człowieka niejadalne, ale co tam. Kukurydza to nie zboże.
Samo odstawienie wszelkich zbóż na niskowęglowodanówce jest równie ważne jak ograniczenie węglowodanów, ale dla starszych ludzi (i nie tylko), to nie do pomyślenia.
Podobnie jest z jakością białka. Kwaśniewski napisał, że musi być białko zwierzęce, więc biegnie dziadziuś do mięsnego, kupuje parówki z zawartością białka 20%, z czego 5% to białko zwierzęce. Za ¼ ceny kg parówek ma kilo wątróbki, ale kto by się bawił z przygotowaniem wątróbki jak można wsadzić parówkę w bułkę ze smalcem i tak wyjdzie proporcja jaką podaje Kwaśniewski.
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pon Gru 21, 2020 18:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 18:38   

marcin458 napisał/a:
zyon napisał/a:
bo jem tyle ile mam ochote.


idziesz dobra drogą :D

Tobie tez to zalecam, bo na razie szprycujesz sie chemikaliami, marnujac energie na usuwanie ich skutkow ;D
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 20:05   

Nie jest tak źle

1tauryna
jeden z aminokwasów zawarty w wszelkim białku
2kofeina kawa
też naturalna roślina
3kreatyna
wystepuje także naturalnie w rybach i mięsie
4żeń szeń
tez roślina ba podobno wszechlek i bardzo korzystna dla zdrowia

więc może to używki ale też nie najgorsze i na pewno nie nazwałbym ich chemikaliami
Ostatnio zmieniony przez marcin458 Pon Gru 21, 2020 20:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 20:36   

Haszysz i kokaina tez z naturalnych roslin, niezly argument :hah: Po co zdrowemu krearyna?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pon Gru 21, 2020 20:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Pon Gru 21, 2020 22:18   

Pisałem ci zyon że energią usuwam negatywne efekty a wykorzystuje pozytywne jak więcej energii siły

Ale 4 miesiące nie tykałem żadnych z tych używek z wyjątkiem kilku dni
Ostatnio zmieniony przez marcin458 Pon Gru 21, 2020 23:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Gru 22, 2020 16:45   

marcin458 napisał/a:
Pisałem ci zyon że energią usuwam negatywne efekty a wykorzystuje pozytywne jak więcej energii siły
Ale,o co Kaman? :>

Odnosnie rozwazan ile bialka jest niezbedne,pomijany jest wg.mnie naistotniejszy fakt mianowicie zapotrzebowania na energie.
O ile obecne wiekszosc ludzi,dzieki rozwojowi cywilizacji boryka sie z problemami spowodowanymi nadmiarem kalorii.
O tyle,bez rafinowanego cukru ,badz tez extra tluszczu,by dotluscic zazwyczaj chude mieso jest "cholernie"ciezko zdobyc wystarczajaca ilosc kcl naturalnie,tak by zaspokoic potrzeby organizmu.
Osobiscie probujac jesc"czysto"wysoko weglowodanowo,chocby w stylu jaki proponuje Mcdaguall,to dla mnie porazka.(nie jestem w stanie wcisnoc w siebie nawet z rafinowanej skrobi dostatecznej ilosci kcl,dodatek cukru z cukierniczki pomaga,ale zabiera miejsce na dopchanie bialka i witamin,co powoduje widoczne niedobory.

Jednoczesnie kontrowersyjnie napisze,iz drastyczne ograniczenie tluszczu w diecie ma na mnie najwiekszy efekt odchudzajacy(pomimo tego,ze nadmiar tluszczu powoduje u mnie biegunke,nie jestem w stanie bez niego przytyc)

Jednym slowem dla mnie "kalorie sie licza",nic tak mnie nie odchudza,jak obciecie tluszczu w diecie.
Zawsze tez miajem niski poziom cholesterolu,a bazujac glownie na skrobi,spadl do 50%ponizej normy.
Ladnie za to poszybowal,tuz za norme,gdy duza czesc skrobi zastapilem cukrami prostymi typu miod,daktyle i slodycze.

O ile na diecie lowcarb,latwo dostarczyc dodatkowa energie dodajac extra tluszczu,to juz zywiac sie niskotluszczowo jest z tym problem.

Ale jeden i drugi sposob zywienie bazuje na zdobyczach cywilizacyjnych jakim sa rafinowany cukier i pozyskiwany "extra"tluszcz.
Podnoszenie kcl,czy to cukrem,czy tluszczem wiaze sie zarazem z dostarczniem tzw.pustych kalori,bez bialka,mineralow i innego niezbednego dziadostwa :P
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Gru 22, 2020 21:02   

Pietrek napisał/a:
w stylu jaki proponuje Mcdaguall

Jedna z najbzdurniejszych ksiazek, ktore czytalem, koles twierdzi, ze skrobia ma 1kcal ale nigdzie nie podaje skad to wzial ani dlaczego. Mozna sie domyslac, ze chodzi mu o skrobie oporna ale nie wspomina o wychladzaniu pozywienia. Cala ksiazka to wegepropaganda wyjatkowo niskich lotow, a wysmiewanie indeksu glikemicznego na przykladach czekolady i gotowanej marchewki przesmieszne ;)

Ale okazuje sie, ze to jakas biblia wegusow, wiec wycisnalem z niej kilkaset procent zarobku :D
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Gru 22, 2020 23:56   

Zakładając, że wiki jest tutaj wiarygodna John Alexander McDougall:
Cytat:
Wkrótce odkrył, że jego pacjenci pochodzący z Dalekiego Wschodu i odżywiający się głównie ryżem i warzywami, są szczupli cieszą się lepszym zdrowiem niż ich dzieci odżywiające się w sposób typowo amerykański.
facet bredzi. Diety dalekiego wschodu powodują kilka razy częściej cukrzycę II i dziesięciokrotnie większy odsetek raków żołądka. Nie mówiąc o pękaniu naczyń krwionośnych, szczególnie mózgowych.
W porównaniu oczywiście do Francuzów a nie opasłych Amerykanów.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 23, 2020 09:51   

To wojna ideologiczna, jak u nas, a nie jakas merytoryczna. Jason Fung i Jimi Moore w "Keto Clarity" wrecz sie z niego wysmiewaja, jako z fundamentalisty. Ksiazka jest pelna manifestow "jedzmy rosliny i dbajmy o planete". Ale jak kazdy tego typu ma wyksztalcenie i gabinet z sukcesami. Paradoksalnie ta jego skrobiowa odmiana to moze byc to odwrocenie Kwasniewskiego czyli podaz tluszczu rzedu max 10% i cos z tego wychodzi. Ale facet z uporem w calej ksiazce pisze, ze skrobia daje 1kcal/g
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 23, 2020 19:12   

zyon napisał/a:
To wojna ideologiczna, jak u nas, a nie jakas merytoryczna. Jason Fung i Jimi Moore w "Keto Clarity" wrecz sie z niego wysmiewaja, jako z fundamentalisty. Ksiazka jest pelna manifestow "jedzmy rosliny i dbajmy o planete". Ale jak kazdy tego typu ma wyksztalcenie i gabinet z sukcesami. Paradoksalnie ta jego skrobiowa odmiana to moze byc to odwrocenie Kwasniewskiego czyli podaz tluszczu rzedu max 10% i cos z tego wychodzi. Ale facet z uporem w calej ksiazce pisze, ze skrobia daje 1kcal/g
A wystarczyłoby, gdyby w przybliżeniu policzył skrobię jak liczy się wartość opałową węgla w technice cieplnej. Wyszłoby oczywiście, że nie 8 kcal/g ale około 4 kcal/g, bo w weglowodanach jest już tlen, stąd nazwa węglo-wodany a nie węglo-wodory. Właśnie ten facet nie uważał na lekcjach chemii w liceum.

Chude żywienie też działa pozytywnie, pod warunkiem że się kompetentnie zna i rozumie wartości odżywcze. Świetnie działa na początku, później już nie tak dobrze, dlatego tłuszczowo-mięsne jest lepsze bo nie trzeba nic wiedzieć tylko jeść tłuste mięso i warzywa.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 23, 2020 20:25   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
że nie 8 kcal/g ale około 4 kcal/g

Mozliwe, ze mu chodzilo o skrobie oporna, bo na chyba daje w przeliczeniu ok 1kcal/g ale w ksiazce ani slowem o tym nie wspomina. W kazdym razie jego ksiazka jest uslana autorskimi relacjami z sukcesow jak kazda tego typu ksiazka. Widac to tez dziala.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 09:41   

Skrobia oporna to trochę sztuczny twór. Nikt nie jada na surowo ziemniaków, kaszy ani zbóż. Po ugotowaniu ta skrobia staje się przyswajalna, jak Pan Bóg przykazał.
Dla ateistów, German Hess.
JW

PS. Jak wiadomo, każda zmiana diety poprawia wyniki zdrowotne. Np. dla cukrzyków organizowane są obozy szkoleniowe z żywieniem roślinnym i też mają sukcesy. Tylko, że siłą rzeczy to żywienie jest bardzo skomplikowane i wymaga ścisłej kontroli.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 16:50   

Cytat:
Skrobia oporna to trochę sztuczny twór. Nikt nie jada na surowo ziemniaków, kaszy ani zbóż. Po ugotowaniu ta skrobia staje się przyswajalna, jak Pan Bóg przykazał.

Ale przeciez po wystudzeniu gotowanych ziemniakow czy kaszy w lodowce, wlasnie powstaje skrobia oporna.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 19:27   

zyon napisał/a:
Ale przeciez po wystudzeniu gotowanych ziemniakow czy kaszy w lodowce, wlasnie powstaje skrobia oporna.
Tu zyon moze miec racje,ponoc po wystudzeniu skrobi wzrasta,w niej poziom opornych na enzymy trawienne weglowodanow,czym samym staja sie pozywka dla bakterii bytujacych w jelitach.
Najpospolitszy przyklad jedzenia" zasobnego"w skrobie oporna to sushi.

Jestem ciekaw pana zdania odnosnie kwestii bakterii probiotycznych,czy sa czyms niezbednym czy,raczej
"zlem koniecznym".

Osobiscie,jestem zdania,iz nasz uklad pokarmowy dzialalby sprawniej w "sterylnych warunkach"
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 19:36   

Niech będzie, że występuje retrogradacja po schłodzeniu.
Ale i tak ilość spożywanej dziennie skrobi opornej jest niewielka i wynosi w krajach rozwiniętych 3-6 g, do 10-15 g w Chinach czy Indiach, czyli właśnie w dietach dalekowschodnich.
Więc to nie jest liczący się składnik energetyczny.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 19:44   

W różnych stanach patologicznych niewątpliwie suplementacja bakteriami probiotycznymi jest wskazana.
Natomiast celebrowanie jogurtów, kefirów bo są zdrowe i dostarczają bakterii to marketing.
Jak ktoś lubi i dobrze się po nich czuje, to sobie może spożywać w niewielkich ilościach. Wielu osobom jednak bardziej zaszkodzą niż pomogą. Zaszkodzą na różne sposoby, nie tylko z powodu nietolerancji laktozy.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 19:50   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Więc to nie jest liczący się składnik energetyczny.

Energetycznie,zapewne nieistotny,ale coraz wiecej ludzi spozywa wszelakiego rodzaju skrobie,wczesniej juz spreparowane i ponownie wystudzone.Czyli bogate w skrobie oporna,z punktu widzenia zapotrzebowania na energie moze i to nie ma znaczenia,ale z perspekty ilosci pozywki dostarcznej dla bakteri, juz tak.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Gru 30, 2020 20:41   

Pietrek napisał/a:
Tu zyon moze miec racje,ponoc po wystudzeniu skrobi wzrasta,w niej poziom opornych na enzymy trawienne weglowodanow,czym samym staja sie pozywka dla bakterii bytujacych w jelitach.

Nie moze tylko mam, przeciez to nie ja wymyslilem. Jest jakis kanadyjczyk od diety ziemniaczanej, on to wszystko opisuje dokladnie. Tak go wyglada w istocie, 1kcal/g
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 31, 2020 09:54   

http://apjcn.nhri.org.tw/server/APJCN/19/2/274.pdf
Skrobia surowego ziemniaka zawiera 72% skrobi opornej RS,
natomiast Potato sliced, boiled and cooled tylko 4.37±0.58 % całej skrobi, czyli niewiele. Dlatego ziemniaki nie wzdymają.
O czym wszyscy z doświadczenia wiedzą i nikt nie jada surowych ziemniaków.
Tymczasem entuzjasta skrobi opornej wypisuje bzdury:
Cytat:
https://www.healthline.co...cooled-potatoes
If prepared correctly and left to cool, potatoes are a good source of resistant starch


Od pół wieku medycyna stosuje dietę ziemniaczaną w przypadku ciężkiej niewydolności nerek, ponieważ ziemniaki dostarczają głównie węglowodanów i niewiele białka tak marnej jakości, że dietę ziemniaczaną trzeba uzupełniać metioniną.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Gru 31, 2020 16:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Od pół wieku medycyna stosuje dietę ziemniaczaną w przypadku ciężkiej niewydolności nerek, ponieważ ziemniaki dostarczają głównie węglowodanów i niewiele białka tak marnej jakości, że dietę ziemniaczaną trzeba uzupełniać metioniną.


A dla Mcdougalla,ziemniaki to prawie super food.
Wg.mnie to przyzwoite jedzenie,wbrew pozorom zawieraja dosc duzo mineralow typu potas,magnez czy wapn a takze wit c (ziemniaki sa ponoc jej glownym zrodlem w polskiej diecie)Profil aminokwasowy tez jest niczego sobie.Poza tym jak Pan zaznaczyl maja niskie "obciazenie"substancjami fermentujacymi.
Oczywiscie nalezy ich zjesc odpowiednio duzo,co jest specyfika diet typu starch solution.

I tu pojawia sie problem,Pan twierdzi ze to glownie wegle,ale ziemniaki sa nisko energetycznym produktem wbrew pospolitej opinii.
Zakladajac,gorna granice 20%wegla w masie.To trzeba zjesc 2,5kg ziemniakow,by uzyskac 2000kcl.

To jest wg.mnie glowna bolaczka tego rodzaju diet opartych na roslinach z niska podaza tluszczu.Bo trzeba zjesc "fure"jedzenia(co wg.mnie na dluzsza mete,jest nierealne),by dostarczyc wystarczajacej ilosci energi,bialko akurat jest tu pomniejszym problemem.

Poniewaz jak twierdzi drugi z guru od diet roslinnych niskotluszczowych Neal D. Barnard,cyt ."rosliny zawieraja wystarczajaca ilosc bialka,zjadajac 2000Kcl z brokulow,dostarczamy az 160gr.bialka"
Nie chce mi sie tego liczyc,ale 2000kcl z brokulow to pewnie ze dwa wiadra sa.
Gratulacje dla tych,ktorzy sa wstanie wcisnac w siebie tyle zielska z calym tym blonnikiem i innymi dobrodziejstwami,jednoczesnie sprawnie przyswajajac te 160gr bialka :P
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Gru 31, 2020 19:51   

Pietrek napisał/a:
A dla Mcdougalla,ziemniaki to prawie super food.

Nie prawie tylko super, bo z jego ksiazki wynika, ze jest tam wszystko a nawet ponadto.
Zreszta McDougall powoluje sie na Barnarda czy innego wegemaniaka Ornisha, ktory podobnie jak Campbell zaslynal przekrecaniem wynikow badan.

Te 1kcal z grama to moje podejrzenie, ze to o oporna mu moze chodzic, bo jak inaczej.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 31, 2020 20:06   

Zgadza się, że trzeba zjeść dużo ziemniaków, żeby zapewnić energię.
Skład ziemniaków to
Potatoes, boiled, cooked in skin, flesh, without salt; 2,3 kg; 2000 kcal

B __ T __ W _ błonn. Na> __ K> __ Ca ___ P ___ Mg __ Fe __ Zn _ Cu _ Mn
g __ g ___ g ___ g __ mg __ mg _ mg __ mg ___ mg _ mg _ mg _ mg _ mg
43 _ 2,3 _ 463_ 41 __ 92 _ 9000 _ 115 _ 1000 _ 506 _ 7,1 _ 6,9 _ 4,3 _ 3,2


Kar __ A ___ D ____ E ___ B1 _ B2 ___ B3 __ B6 _ B11 __ B12 __ C
mcg _ mcg _ mcg _ mg __ mg _ mg __ mg __ mg _ mcg _ mcg _ mg
46 ___ 0 ____ 0 __ 0,23 _ 2,4 _ 0,46 __ 33 ___ 7 _ 230 ___ 0 __ 300

Phe _ His _ Ile _ Leu _ Lys _ Met _ Thr _ Trp _ Val _ Popiol
% __ % __ % __ % _ % ___ % __ % __ % __ % ___ g
4,4 _ 2,2 _ 4,1 _ 6,1 _ 6,1 _ 1,6 _ 3,7 _ 1,6 _ 5,6 __ 22
3,9 _ 3,3 _ 4,4 _ 7,9 _ 8,3 _ 2,5 _ 4,3 _ 1,2 _ 4,9 __ 4,7

procent, to procentowa ilość poszczególnych aminokwasów w 43 gramach białka całego zawartego w 2,3 kg kartofli.
Pod spodem na czerwono skład procentowy białka wołowiny.
JW
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Czw Gru 31, 2020 20:50, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Sty 01, 2021 10:08   

Jak widać, w ziemniakach nie ma wit. A i są śladowe ilości betakarotenu.
Na diecie ziemniaczanej grozi kurza ślepota i nieodwracalne uszkodzenie wzroku.

Praktycznie nie ma również wit.E, która chroni tłuszcze i witaminę A przed utlenianiem.
Niedobory wit. E powodują:
Cytat:
Zaburzenia płodności[7][10], poronienia, paraliż mięśniowy[7]. Osłabiona praca i zanik mięśni (dystrofie), szybki rozpad erytrocytów[9]. Zwiększenie katabolizmu nienasyconych kwasów tłuszczowych (skutkującego zaburzeniem funkcjonowania błon komórkowych)[8]. Zaburzenia wzrostu[8][10], uszkodzenia nerwów[8]. Utrata jędrności skóry, przebarwienia skórne i plamy starcze, zmęczenie, ogólne osłabienie


Nie ma także wit. B12, co prowadzi do niedokrwistości megaloblastycznej, jak na wszystkich dietach wegańskich.

Brakuje metioniny.
Metionina obok cysteiny jest egzogennym aminokwasem siarkowym. Siarka jest wykorzystywana w wielu ważnych reakcjach metabolicznych, m.in. uczestniczy w odtruwaniu.
Poza tym:
Cytat:
Metionina jest jednym z dwóch (obok tryptofanu) aminokwasów posiadających tylko jeden kodon – kodowana jest przez trójkę AUG[a]. Jest to kodon o szczególnym znaczeniu, ponieważ jest odczytywany przez rybosom jako miejsce startu translacji – w efekcie u eukariontów metionina jest wbudowywana w koniec aminowy, jako pierwsza reszta aminokwasowa wszystkich białek.


W/w niedobory musimy pieczołowicie uzupełniać jedząc inne produkty i suplementując się wit.B12.

Jedząc tłuste mięso nie musimy tego wszystkiego wiedzieć.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Sty 01, 2021 17:02   

To wszystko oczywiscie wiemy, ale McDougall podobno swoja klinike, czy praktyke prowadzi grubo ponad 20 lat i podobno ma sukcesy. Ksiazka jest pelna historii osob, ktore wyzdrowialy jak zaczely jesc te jego skrobie. Mnie najbardziej ciekawilo dlaczego on pisze, ze skrobia ma 1kcal/g
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Sty 02, 2021 11:19   

zyon napisał/a:
To wszystko oczywiscie wiemy, ale McDougall podobno swoja klinike, czy praktyke prowadzi grubo ponad 20 lat i podobno ma sukcesy. Ksiazka jest pelna historii osob, ktore wyzdrowialy jak zaczely jesc te jego skrobie. Mnie najbardziej ciekawilo dlaczego on pisze, ze skrobia ma 1kcal/g

Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii? Może wynika to z graficznego pomylenia jedynki i czwórki, które są podobne?
Gdyby 100 g skrobi miało 1 kcal energii, to trzeba by dla uzyskania 2000 kcal
zjeść 10 kg kartofli albo 4 kg chleba.

Cytat:
https://www.drmcdougall.c...-cpb-polish.pdf
Tylko rośliny mogą wytwarzać kwasy omega-3. Żadna ryba czy zwierzę ich nie produkuje.

Nie wiem, dlaczego facetowi nie chciało się zajrzeć do rodzimych anglojęzycznych danych USDA na temat np. tranu z wątróbek rybich.
Ilości na 100 g tranu:
10,968 - 22:6 n-3 (DHA)
6,898 - 20:5 n-3 (EPA)
0,935 - 22:5 n-3 (DPA)

Już samo takie jedno stwierdzenie dyskredytuje jego wiedzę i wskazuje, że pisze co mu ślina na język przyniesie.

To, że ma sukcesy, to oczywiste. Tak samo, jak dr Dąbrowska.
Znam ludzi, którzy bywają na jej turnusach. Na pierwszym turnusie czują się świetnie, cokolwiek by to znaczyło w ich ustach. Na następnych turnusach też czują się świetnie, tylko np. nie mają sił, żeby chodzić po lesie, ale nadal czują się świetnie.
Jednak w przeciwieństwie do Mc Dougalla dr Dąbrowska obecnie przestrzega, że jej dieta nie jest na całe życie.

Cytat:
https://www.drmcdougall.c.../feb/starch.htm
The most important evidence supporting my claim that the natural human diet is based on starches is a simple observation that you can easily validate for yourself: All large populations of trim, healthy people, throughout verifiable human history, have obtained the bulk of their calories from starch. Examples of once thriving people include Japanese, Chinese, and other Asians eating sweet potatoes, buckwheat, and/or rice, Incas in South America eating potatoes, Mayans and Aztecs in Central America eating corn, and Egyptians in the Middle East eating wheat. There have been only a few small isolated populations of primitive people, such as the Arctic Eskimos, living at the extremes of the environment, who have eaten otherwise. Therefore, scientific documentation of what people have eaten over the past thirteen thousand years convincingly supports my claim.

No i znowu Mc Dougall "zapomina" o mięsożernych Masajach, Samburu, Sikhach. Eksponuje cywilizacje, które wymarły. Wyjątkiem Chińczycy, którzy nabrali wiatru w żagle, gdy ryżowe biedne pożywienie wzbogacili o wieprzowinę.
JW
 
     
COOLER 

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Sty 2013
Posty: 854
Wysłany: Sob Sty 02, 2021 23:35   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Pisanie, że wystarcza 30-50 g białka bez wyjaśnienia wszystkich niuansów, to skrajna nieodpowiedzialność, bo przeciętny czytelnik traktuje te ilości dosłownie i daje sobie wpoić strach przed przebiałczeniem.

Jak widać, wątek pokazuje że 20 lat to za mało żeby to pojąć, bez obrazy innych można zacytować Sofronowa „Mądremu dwa słowa wystarczą, a głupiemu to i referatu mało.” I jeszcze można dodać i 20 lat to za mało :D

lipon napisał/a:
Dla wszystkich którzy uparcie wierzą iż 50 g białka wystarczy,proponuje odżywiać się tak przez pól roku .Przekonacie się jak będziecie wyglądać .

Nie ma takiej potrzeby już to zrobiono:

A dowody tego mamy tutaj wypowiadają się "eksperci":
http://www.dobradieta.pl/...p=231084#231084
http://www.dobradieta.pl/...p=230570#230570
http://www.dobradieta.pl/...p=229816#229816
http://www.dobradieta.pl/...p=229540#229540
http://www.dobradieta.pl/...p=229619#229619

A tu już efekty:
http://www.dobradieta.pl/...p=226742#226742
http://www.dobradieta.pl/...p=226030#226030
http://www.dobradieta.pl/...p=225558#225558
http://www.dobradieta.pl/...p=225091#225091
http://www.dobradieta.pl/...p=224581#224581
http://www.dobradieta.pl/...p=224570#224570
http://www.dobradieta.pl/...p=230567#230567
http://www.dobradieta.pl/...p=227046#227046
http://www.dobradieta.pl/...p=224508#224508
http://www.dobradieta.pl/...p=225651#225651
http://www.dobradieta.pl/...p=226966#226966
http://www.dobradieta.pl/...p=226987#226987

I nie warto wini zwalać na chorych ludzi, że ktoś coś źle zrozumiał, bo identyczne brednie zalecają certyfikowani lekarze optymalni, a od kogo się edukowali, każdy wie.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Sty 03, 2021 10:04   

Przed laty w Optymalniku opisywany był przypadek pani Urszuli z Cieszyna,
która spożywała 45 g białka.
Na turnusach tęgie matrony po 80 kg z dumą wskazywały na jej przykładzie, że wystarczy 45 g protein.
Miałem okazję osobiście porozmawiać z p. Urszulą, zanim wyjechała do Włoch. Rzeczywiście zjadała nie więcej, niż 45 g białka na dobę.
Tyle tylko, że była bardzo drobnej budowy i pomimo wysokiego wzrostu ważyła 40 kg.
Co oznacza, że spożywała tego białka 1,1 g/kg.
Dwukrotnie więcej, niż tamte panie o masie 80 kg jadające 50 g białka. Sic!
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Sty 03, 2021 18:34   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Sty 03, 2021 18:38   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Pon Sty 04, 2021 13:38   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW


Chyba że sie handluje książkami jak zyon i sie zarabia pareset procent na jednej :DDDDDDDDDDD
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 11:42   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW

Swiat nie jest tak oczywisty, wystarczy rzucic okiem na allegro zeby sie przekonac, ze teraz to bialy kruk i ceny zaczynaja sie od kwot trzycyfrowych. No ale to ksiazka ideologiczna....
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 14:27   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW

Swiat nie jest tak oczywisty, wystarczy rzucic okiem na allegro zeby sie przekonac, ze teraz to bialy kruk i ceny zaczynaja sie od kwot trzycyfrowych. No ale to ksiazka ideologiczna....

Trzycyfrowe kwoty, to chyba w indyjskich rupiach, bo na taniej książce jego dzieła chodzą po 20 - 30 zeta.
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 14:36   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przed laty w Optymalniku opisywany był przypadek pani Urszuli z Cieszyna,
która spożywała 45 g białka.
Na turnusach tęgie matrony po 80 kg z dumą wskazywały na jej przykładzie, że wystarczy 45 g protein.
Miałem okazję osobiście porozmawiać z p. Urszulą, zanim wyjechała do Włoch. Rzeczywiście zjadała nie więcej, niż 45 g białka na dobę.
Tyle tylko, że była bardzo drobnej budowy i pomimo wysokiego wzrostu ważyła 40 kg.
Co oznacza, że spożywała tego białka 1,1 g/kg.
Dwukrotnie więcej, niż tamte panie o masie 80 kg jadające 50 g białka. Sic!
JW

No i tak się można przerzucać liczbami i jednostkowymi przykładami, aż do śmierci, która zresztą nikogo nie minie.
Nie bierze Pan pod uwagę uwarunkowań jednostkowych, klimatycznych itd. (To znaczy, bierze Pan, kiedy jest to dla Pana wygodne).
Inuici musieli jeść dużo białka, żeby je zamieniać na tłuszcz, który chronił ich przed ujemną temperaturą. Podobnie ma niedźwiedź polarny. Oba gatunki robią tak z braku dostępu do węglowodanów i zupełnie odmiennych od naszych warunków klimatycznych.
Siedzi Pan na wierzchołku góry lodowej i myśli, że widzi całą górę. Darek powiedziałby - jak żaba w studni.
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 15:24   

Grzegorz-Rec napisał/a:
No i tak się można przerzucać liczbami i jednostkowymi przykładami, aż do śmierci, która zresztą nikogo nie minie.
Nie bierze Pan pod uwagę uwarunkowań jednostkowych, klimatycznych itd. (To znaczy, bierze Pan, kiedy jest to dla Pana wygodne).
To nie jest przykład na właściwe czy niewłaściwe żywienie, ale na zindoktrynowane mózgi, które najprostszych rzeczy nie zauważają.
Z tej samej parafii jest argument o Inuitach.
Przykład dotyczył jednolitych etnicznie Polek w wieku dojrzałym mieszkających w Polsce, które ignorowały właśnie te jednostkowe uwarunkowania masy ciała.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 15:27   

Grzegorz-Rec napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW

Swiat nie jest tak oczywisty, wystarczy rzucic okiem na allegro zeby sie przekonac, ze teraz to bialy kruk i ceny zaczynaja sie od kwot trzycyfrowych. No ale to ksiazka ideologiczna....

Trzycyfrowe kwoty, to chyba w indyjskich rupiach, bo na taniej książce jego dzieła chodzą po 20 - 30 zeta.

Tak? No to kup na taniej ksiazce :D Chyba nie chodzi ci o te?
https://www.taniaksiazka.pl/Szukaj/q-mcdougall

Masz tu allegro , 3 sztuki od 119 do 160
https://allegro.pl/listing?string=mcdougall%20skrobia&bmatch=cl-dict201214-ctx-uni-1-2-1218
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Sty 05, 2021 15:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 15:51   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
No i tak się można przerzucać liczbami i jednostkowymi przykładami, aż do śmierci, która zresztą nikogo nie minie.
Nie bierze Pan pod uwagę uwarunkowań jednostkowych, klimatycznych itd. (To znaczy, bierze Pan, kiedy jest to dla Pana wygodne).
To nie jest przykład na właściwe czy niewłaściwe żywienie, ale na zindoktrynowane mózgi, które najprostszych rzeczy nie zauważają.
Z tej samej parafii jest argument o Inuitach.
Przykład dotyczył jednolitych etnicznie Polek w wieku dojrzałym mieszkających w Polsce, które ignorowały właśnie te jednostkowe uwarunkowania masy ciała.
JW

Na tym cały dowcip polega, że jednolicie etnicznie Polka nie potrzebuje tyle białka co Inuitka, bo nie spędza większość roku w igloo, ale w ogrzewanym mieszkaniu.
Kwaśniewski nie był ideałem i popełniał trochę błędów, ale moim zdaniem był umysłem wyprzedzającym nasze czasy o dekady, a Pan wali byka za bykiem. (Dla młodego pokolenia, błąd za błędem).
_________________
Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Wto Sty 05, 2021 16:01, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 15:59   

zyon napisał/a:
Grzegorz-Rec napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdzie on twierdzi, że skrobia dostarcza 1 kcal energii?

W swojej ksiazce oczywiscie.
To szkoda pieniędzy na taką książkę.
JW

Swiat nie jest tak oczywisty, wystarczy rzucic okiem na allegro zeby sie przekonac, ze teraz to bialy kruk i ceny zaczynaja sie od kwot trzycyfrowych. No ale to ksiazka ideologiczna....

Trzycyfrowe kwoty, to chyba w indyjskich rupiach, bo na taniej książce jego dzieła chodzą po 20 - 30 zeta.

Tak? No to kup na taniej ksiazce :D Chyba nie chodzi ci o te?
https://www.taniaksiazka.pl/Szukaj/q-mcdougall

Masz tu allegro , 3 sztuki od 119 do 160
https://allegro.pl/listing?string=mcdougall%20skrobia&bmatch=cl-dict201214-ctx-uni-1-2-1218

Zyon, szczerze to wyszukiwanie zajęło mi 5 minut. Rozrzut cenowy jest rzędu 1000%, ale to o niczym nie świadczy. Szkoda mi czasu na wegepublikacje. Nie dlatego, że je neguję, bo pewnie jest mnóstwo ludzi predysponowanych do tego typu żywienia, ale dlatego, że gdybym był wege, to już gryzbym ziemię, a mam się dobrze mimo wieku średniego.
_________________
Nullius in verba
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 18:11   

No ale znalazles nie tego, a raczej nie tych McDougallow co trzeba. Jego ksiazka jak kazda po zakonczeniu cyklu wydawniczego stala sie nagle droga, tak jak np ksiazka Taubesa. Niedawno sprzedalem ksiazke Jozefa Wasilika tez za jakis dziwny pieniadz, wystawilem zeby sie pozbyc a tu nagle jakas licytacja sie zrobila. Tak to bywa
Ksiazki tego wegeguru sa drogie z czego niedawno skorzystalem, trafil sie jakis wariat, ktory dal mi za nia wlasnie trzycyfrowa kwote. Przed sprzedaza przeczytalem jeszcze raz ksiazke, bo taki mam zwyczaj i w sumie zadnych ciekawych informacji tam nie znalazlem.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 20:57   

zyon napisał/a:
No ale znalazles nie tego, a raczej nie tych McDougallow co trzeba. Jego ksiazka jak kazda po zakonczeniu cyklu wydawniczego stala sie nagle droga, tak jak np ksiazka Taubesa. Niedawno sprzedalem ksiazke Jozefa Wasilika tez za jakis dziwny pieniadz, wystawilem zeby sie pozbyc a tu nagle jakas licytacja sie zrobila. Tak to bywa
Ksiazki tego wegeguru sa drogie z czego niedawno skorzystalem, trafil sie jakis wariat, ktory dal mi za nia wlasnie trzycyfrowa kwote. Przed sprzedaza przeczytalem jeszcze raz ksiazke, bo taki mam zwyczaj i w sumie zadnych ciekawych informacji tam nie znalazlem.

Fakt. Nie ten McDougall. Mimo to można znaleźć Johna McDougalla za kwoty dwucyfrowe. To jednak nie moja bajka. Wolę takie perełki jak The Ketogenic Bible, którą kupiłem na allegro za 20 zeta. Nie mogłem się oderwać od niej przez kilka dni. Głównie dlatego, że dużą część książki musiałem tłumaczyć wrzucając skriny w komputra. :evil:
_________________
Nullius in verba
 
     
Grzegorz-Rec 

Dołączył: 09 Paź 2018
Posty: 812
Skąd: Puszczykowo
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 23:27   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
8. Wysiłek fizyczny zwiększa zapotrzebowanie na białko, bo nasila obrót metaboliczny i zużycie enzymów, które nie są wieczne. Intensywny wysiłek zwiększający spalanie z 2000 kcal do 4000 kcal zwiększy zużycie białka prawie dwukrotnie, z 60 do 120 g dla 70 kg faceta.
Dla faceta 85 kilogramowego będzie to jeszcze więcej.

Panie Witoldzie, to sa takie "ksiazkowe" dywagacje, bardzo podobne do dywagacji profesorow AWF, ktorzy nigdy nie uprawiali sportu. Dzieki temu produkuje sie adeptow trenerskich twierdzacych, ze "chleb im otwiera kanaly energetyczne", bo mu tak profesor AWF powiedzial i on w to wierzy. I zabrania mi polemiki z ta bzdura, bo "on ma wyksztalcenie trenerskie a ja nie".

Ja akurat waze 84kg przy poziomie bf ok 12%. Od poczatku roku naleze do jakiegos klubu wellness, wiec pozwala mi to dosc czesto robic pomiary wszelkich parametrow-od suchej masy miesniowej po gestosc kosci. Cwicze silowo 3-5 razy w tygodniu plus pilka nozna.
Twierdzi Pan (prawdopodobnie z sufitu, bo takie okragle liczby jak 1,5 w naturze nie wystepuja) ze 70kg facet powinien jessc 120g bialka a 85kg facet jeszcze wiecej. Otoz ja bialkowo bardzo rzadko dobijam do 100g, czasami zdarza mi sie dzien gdzie na miescie wsune kebaba XXL ale to rzadko.
Zatem teoretycy sobie a praktycy sobie. To co pan pisze, to sa wiadomosci z pism kulturystycznych z poczatku lat 90, wtedy kazdy paker wiedzial, ze "bialko buduje miesnie" wiec go trzeba wsuwac jak najwiecej. Nieprawda.

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Były takie teorie, że wysiłek nie zwiększa zapotrzebowania na białko a tylko na energię. Ale nawet na chłopski rozum, podczas intensywnego wysiłku enzymy zużywają się bardziej, nie mówiąc o konieczności regeneracji włókien mięśniowych.

Wysilek w jakis sposob na pewno wplywa, ale to sie czuje a nie oblicza. Jak mam ciezki dzien treningowy to "samo mi sie wie" ile mam zjesc po. Absolutnie nic nie waze ani nie mierze. Ale zdarza mi sie po treningu nie zjesc nic, bo nie mam ochoty. Nie jem z powodow kulturowo-socjalnych.
Ale od paru lat pod wplywem ksiazek o IF, miedzy innymi Brada Pilona "Eat Stop Eat", ktory pokazal badania, ze podczas pierwszych dni glodowki sekrecja hormonu wzrostu skacze nawet o 2000% (wspominaja nawet o tym w swoich ostatnich ksiazkach FIfe i Mercola), zatem zaczalem robic treningi podczas glodowek zeby zglebic ten fenomen. To samo badanie i pare innych opisal Jason Fung i Jimi Moore w swojej "Complete Guide to Fasting" (u nas Glodowka krok po kroku).
To wszystko przeczy temu, ze podczas glodowki organizm przelacza sie w "tryb oszczedzania" i spowalnia metabolizm. Okazuje sie, ze tak nie jest i ten skok hormonu wzrostu to pokazuje.
Od dluzszego czasu mieszam wlasnie treningi silowe z glodowkami i postami. Posty w zasadzie robie co drugi dzien, cwicze niemal codzienne ale do 100g bialka dobijam naprawde rzadko, w wiekszosci dni jest to ok 60-80g. Wg teorii sprzed 200 lat zapewne to sa czary, bo przeciez wg "filantropa" Atwatera itp...

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jeszcze raz. Zapotrzebowanie na białko zależy od rodzaju uprawianej aktywności fizycznej. Niskie spożycie musi utrzymywać sprinter, wysokie kulturysta

Slucham?? Akurat obaj naleza do takiej samej kategorii i obaj cwicza obok w jednej silowni. Niskie to moze maratonczyk ale z pewnoscia nie sprinter, co mozna zobaczyc na zdjeciach jak sa zbudowani sprinterzy. To tacy mini kulturysci.

To jest fakt,  że na lchf ochota na jedzenie jest po, a nie przed treningiem i to jest naprawdę świetne. Nie chcąc rezygnować z treningów musiałem je jakoś zintensygikować. Nabyłem drogą kupna kamizelkę obciązeniową, oraz obciążniki na kostki i nadgarstki. Założyłem wszystko na raz i myślałem, że padnę po 20 minutach treningu obwodowego, a wytrzymałem ponad godzinę. W zasadzie na HF można być na chodzie ponad 20 godzin na dobę i nie odczuwać zmęczenia. Druga kwestia jest taka, że kulturystykę i pokrewne uznawałem zawsze za fanaberie, to trudno nie odczuć satysfakcji kiedy zbliżając się do pięćdziesiątki traci się kilka centów w pasie, a zyskuje kilkanaście w udach, klacie i barkach, mimo że na trening przeznaczam ¼ czasu tego co było rok temu.
Ogólnie rzecz biorąc skutki lchf, to lepsze efekty przy mniejszym nakładzie wysiłku i to mi się podoba.
PS. Według fat caliper mam mniej tkanki tłuszczowej: 8%
Ten za 20 zeta pokazuje to samo co caliper 5 razy droższy, więc nie warto przepłacać za pomiary w klubach wellness :evil:
_________________
Nullius in verba
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Sty 06, 2021 10:30   

Po raz setny.
Jeść należy kierując się regułą 4eS, smakiem, samopoczuciem, swoją wagą i samokształceniem.
Nigdzie nie jest powiedziane, że jakiś konkretny człowiek powinien do końca życia tak się żywić lub inaczej. Jeżeli komuś wystarcza 60-80 g białka, to dobrze. Pani Urszuli wystarczało 45 g ale ciężko pracujący chłop 100 kg długo na tym nie pociągnie i spokojnie może zjadać 150 g.
Natomiast przebiałczenie to mit.
W normalnych europejskich warunkach nie da się zjeść za dużo białka, bo smak nie pozwala. Bardzo dużo szkody wyrządza i wyrządziło straszenie nadmiarem białka. Prowadzi to zarówno wegetarian jak i optymalnych do permanentnego znacznego zaniżania spożycia protein i degradacji organizmu. Co klarownie jest przedstawione na początku tego tematu. Pisanie, że wystarcza 20-30g białka, czy 50g to nieodpowiedzialność,
bo chorzy 90 kg żywej wagi traktują to dosłownie.
W drugą stronę nie ma takiej obawy, bo nawet, jeżeli ktoś zje 200 g białka, czyli kilo mięsa, to nic mu się nie stanie i w następnych dniach nie będzie mógł patrzeć na mięso. (Wyjątkiem śpiączka wątrobowa i nerczyca).
Taka jest różnica pomiędzy ostrzeganiem przed niedobiałczeniem a straszeniem nadmiarem "niezwykle toksycznego" białka.
Niestety, z każdej strony zalewa nas propaganda niskobiałkowego żywienia, której efekty widać gołym okiem.
Z oczywistą korzyścią dla rządów i bigfarmy.
JW
 
     
COOLER 

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Sty 2013
Posty: 854
Wysłany: Śro Sty 06, 2021 15:38   

Szkoda pańskiej energii na tłumaczenie oczywistej oczywistości, kto nie potrafi pojąć i tak tego nie pojmie, albo będzie udawał że tego nie pojmuje.
Czy nie prościej i łatwiej podać przykłady w Polsce zdrowych ludzi stosujących latami dietę optymalną z podażą białka 20 – 30, lub 50 gram na dobę?
Oczywiście że takich przykładów nie ma, stąd szukanie ich na drugiej półkuli ziemskiej wśród: Indian, Kowbojów, Hunzów, Masajów, Chińczyków, Wietnamczyków, czy Eskimosów itp.
Natomiast ludzie w Polsce którzy próbowali pójść to drogą pokończyli w taki sposób jak w poniższym linku:

http://www.dobradieta.pl/...p=263213#263213

Smutne i przykre jest to, że jak pokazuje wątek są osoby które celowo i za wszelką cenę błędne i szkodliwe założenia próbują sankcjonować i udowadniać za wszelką cenę, nawet kosztem zdrowia innych.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Sty 06, 2021 18:03   

Grzegorz-Rec napisał/a:
zyon napisał/a:
No ale znalazles nie tego, a raczej nie tych McDougallow co trzeba. Jego ksiazka jak kazda po zakonczeniu cyklu wydawniczego stala sie nagle droga, tak jak np ksiazka Taubesa. Niedawno sprzedalem ksiazke Jozefa Wasilika tez za jakis dziwny pieniadz, wystawilem zeby sie pozbyc a tu nagle jakas licytacja sie zrobila. Tak to bywa
Ksiazki tego wegeguru sa drogie z czego niedawno skorzystalem, trafil sie jakis wariat, ktory dal mi za nia wlasnie trzycyfrowa kwote. Przed sprzedaza przeczytalem jeszcze raz ksiazke, bo taki mam zwyczaj i w sumie zadnych ciekawych informacji tam nie znalazlem.

Fakt. Nie ten McDougall. Mimo to można znaleźć Johna McDougalla za kwoty dwucyfrowe. To jednak nie moja bajka. Wolę takie perełki jak The Ketogenic Bible, którą kupiłem na allegro za 20 zeta. Nie mogłem się oderwać od niej przez kilka dni. Głównie dlatego, że dużą część książki musiałem tłumaczyć wrzucając skriny w komputra. :evil:

Te biblie za 20 zeta bym sobie kupil, bo choc na poczatku sie na nia napalilem jak szczerbaty na suchary, to jednak potem po paru recenzjach moj entuzjazm nieco opadl, na tyle, ze troche szkoda mi 70zl za ksiazke, w ktorej nic nowego sie nie dowiem a takie czytalem recenzje. ze ktos obeznany na keto raczej nic sie nie dowie a poza tym oni mocno ciagna w strone roslinnych olejow i wege.....no chyba, ze mnie poprawisz.

Grzegorz-Rec napisał/a:

PS. Według fat caliper mam mniej tkanki tłuszczowej: 8%

Calkiem niezle przy wzroscie 188 i wadze 81 z tego co pamietam. Patent z kamizelka i obciazeniami to niezla sprawa, bruce lee tak cwiczyl, obwieszal sie obciaznikami i wbiegal po schodach w parku i zbiegal na zmiane.


///z tego co widze, to Grzegorz znowu dostal bana choc nie moge sie dopatrzyc za co. Dosc dziwne, po to ma pan punkty upomnien zeby je dawac stopniowo a nie od razu blokowac komus pisanie. Ani bluzgow ani jakiegos chamstwa sie nie dopatrzylem i tak od razu z tego milosierdzia swiatecznego dostal bana na nowy rok.......
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Czw Sty 07, 2021 01:24   

zyon napisał/a:
Ani bluzgow ani jakiegos chamstwa sie nie dopatrzylem

To słabo patrzysz.
Grzegorz zaleciłby wizytę u okulisty :>
Po prostu przeczytaj jeszcze raz, ze zrozumieniem jego wpisy.
Niezrozumiałe słowa sprawdź w słowniku :pada:
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Sty 07, 2021 17:14   

EAnna napisał/a:
To słabo patrzysz.
Grzegorz zaleciłby wizytę u okulisty

Zyon,zapewne juz byl u okulisty,tylko ,ze dostal specjalne okulary antydysonopoznawcze i teraz ma problemy z percepcja rzeczywistosci :P
A,wracajac do mitomana Grzesia,szkoda chlopa,bo czesto zagladam na to forum,a on jak nikt inny,dzieki swoim umiejetnoscia mitomanizmu,potrafil dostarczyc specyficznej formy rozrywki,ktorej bedzie mi brakowac ...az,do nastepnego jego :) alterego.
Ostatnio zmieniony przez Pietrek Czw Sty 07, 2021 17:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Nie Sty 31, 2021 10:16   

Co do Kwaśniewskiego to fajnie zaczął z promowaniem diety tłuszczowej, ale chłop gdzieś po drodze zbłądził. Można było się zakręcić w jego informacjach. Jedna informacja zaprzeczała drugiej. Najgorsi byli jego promotorzy leczący biednych ludzi. Kombinowanie z proporcjami, składnikami itd. Kwaśniewski pokazał drogę, ale zaczął brnąć dalej i to go zgubiło i jego wszystkich wyznawców. Miał człowiek wiedze, ale mam wrażenie, ze nie umiał jej przekazać. Taki szary Kowalski po pewnym czasie to nie wiedział ile czego ma jeść. A weźmy pod uwagę ludzi ktorzy nie mają pojęcia totalnie o odżywianiu, składnikach, proporcjach. Widywałem często pewne osoby, które jadły chleb grubo posmarowany smalcem, bo gdzieś tam przeczytały, że Kwaśniewski to pozwalał jeść troszkę pieczywa. Z tego troszkę zrobiło się pół bochenka.
 
     
onek 

Dołączył: 27 Paź 2020
Posty: 15
Skąd: łódź
Wysłany: Wto Maj 04, 2021 14:00   Re: 13 lat na diecie optymalnej i zdrowie się sypie

skoro to 12 lat to raczej nie przez diete tylko z racji upływu lat. Warto jeść zawsze kiszonki, zwykla kiszona kapusta jest najdrowsza i działa jak suplement
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Lis 02, 2021 22:31   

Po przeczytaniu niemal  wszystkich książek Jana Kwaśniewskiwgo, zdawałem sobie pytanie, co kierowało Jarmołowiczem, Waszakiem, Trojanowskim, Ponomrenką. Odpowiedź jest prosta - zwykła zawiść. To takie typowe. Czy było warto? Nie było warto, bo symbolem tłustej diety w Polsce i w wielu innych miejscach na świecie zawsze już będzie Jan Kwaśniewski. Przez ostatnie kilka miesięcy czytałem jego książki, oglądałem wywiady, wykłady, czytałem dostępne materiały. Podziwiam to na ile języków zostały przetłumaczone jego książki. Jaką tytaniczną pracę wykonał ten człowiek. Co zrobili jego adwersarze? Nic nie zrobili, a chcieli być ponad niego. Jak głupim trzeba być żeby się posunąć do takich rzeczy?  Trudno mi sobie wyobrazić.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Wto Lis 02, 2021 22:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 08:29   

Kierowało poczucie odpowiedzialności za zdrowie ludzi, którym Doktor konsekwentnie zalecał 30 g białka i nie przyjmował niczego innego wiadomości, a w szczególności tego, że znaczny nadmiar tłuszczu też szkodzi.
Ostatni raz próbowałem Mu to uzmysłowić na Konferencji w Ciechocinku. Bez rezultatu.
Tylko tyle.
JW
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 10:07   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Kierowało poczucie odpowiedzialności za zdrowie ludzi, którym Doktor konsekwentnie zalecał 30 g białka i nie przyjmował niczego innego wiadomości, a w szczególności tego, że znaczny nadmiar tłuszczu też szkodzi.
Ostatni raz próbowałem Mu to uzmysłowić na Konferencji w Ciechocinku. Bez rezultatu.
Tylko tyle.
JW


:what:

A gdzie Doktor zalecał 30 g białka, i komu, bo też czytałam Jego książki, i nie przypominam sobie sztywnego zalecenia takiej ilości białka...

Poza tym co to znaczy wg Pana "znaczny nadmiar tłuszczu"? :/

Ja od 10 lat żywię się smalcem, łojem, masłem, śmietaną w proporcji tak przynajmniej 3:1 z białkiem i nic mi nie szkodzi. Może dlatego, że nie chodzę do lekarza? Ale raczej nie, bo nie mam powodu do niego chodzić.

Poza tym normalnie funkcjonujący człowiek, ze zdrowym apetytem, jak jednego dnia przesadzi z tłuszczem, co jest z zasady trudne do uczynienia, to drugiego zje go mniej. Proste i logiczne, w przeciwieństwie do węglowodanów.

Pan ma inaczej, może Pan spożyć nadmiar tłuszczu? ;D
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 10:14   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Po przeczytaniu niemal  wszystkich książek Jana Kwaśniewskiwgo, zdawałem sobie pytanie, co kierowało Jarmołowiczem, Waszakiem, Trojanowskim, Ponomrenką. Odpowiedź jest prosta - zwykła zawiść. To takie typowe. Czy było warto? Nie było warto, bo symbolem tłustej diety w Polsce i w wielu innych miejscach na świecie zawsze już będzie Jan Kwaśniewski. Przez ostatnie kilka miesięcy czytałem jego książki, oglądałem wywiady, wykłady, czytałem dostępne materiały. Podziwiam to na ile języków zostały przetłumaczone jego książki. Jaką tytaniczną pracę wykonał ten człowiek. Co zrobili jego adwersarze? Nic nie zrobili, a chcieli być ponad niego. Jak głupim trzeba być żeby się posunąć do takich rzeczy?  Trudno mi sobie wyobrazić.


Śmieszni są ci "mądrzy", od pouczania Doktora. Tym bardziej śmieszni w zestawieniu z najnowszymi badaniami i doświadczeniami dotyczącymi chociażby diet ketogenicznych. Setki tysięcy ludzi je stosują, z gigantycznym "nadmiarem" tłuszczu, jakkolwiek by tego nie rozumieć, bo dla mnie takie zestawienie słów jest kompletnie bez sensu, i nie narzekają.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 13:44   

Było to tutaj tak wielokrotnie cytowane, że z dużym zażenowaniem przypominam
http://www.dobradieta.pl/...p=253351#253351
JW
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 18:12   

Najlepiej żeby proporcje były jak najbliżej zapotrzebowania organizmu.
Jednak ja uważam że lepsze jest kierowanie sie apetytem.
Jak ja nie zjem wystarczająco mięsa danego dnia natychmiast mam ochote na mięso i je jem nadrabiając braki.
Tak samo z węglowodanami.
Itp. itd.

Zamiast narzucać sobie trudne diety lepiej pójść za apetytem.
Oczywiście odrzucając pewne niezdrowe produkty jak cukier biały czy oczyszczona mąka i jeść zdrowo.
Jednak jedząc dopuszczone produkty jeść według apetytu.
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 18:28   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Było to tutaj tak wielokrotnie cytowane, że z dużym zażenowaniem przypominam
http://www.dobradieta.pl/...p=253351#253351
JW


Nie wiem co tutaj jest takiego szokującego. Pewnie w pewnie ściśle określonych warunkach wystarczy i te 30 g białka chuderlakowi bez zajęcia.
Naczelną zasadą w DO I ŻO jest trzymanie się proporcji, i kierowanie się apetytem, ja widzę te podana przez Pana cytaty, jako pewne przejaskrawione pokazanie zasad i prawideł.
No, ale każdy widzi to co chce. Jak Pan widzi nakaz spożywania 30 g białka, a nie zasadę złotej proporcji, to nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować przenikliwości umysłu, bądź współczuć nieuzasadnionej zlosliwosci .

Ponadto nie wyobrażam sobie 100kg aktywnego faceta, glodujacego na 30 gramach białka po przeczytaniu książki Doktora. No chyba, że miałby Panską percepcję postrzegania. :)
Wtedy faktycznie, mógłby nie przeżyć nawet tych wątkowych 13 lat :) :) :)
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lis 03, 2021 20:39   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Było to tutaj tak wielokrotnie cytowane, że z dużym zażenowaniem przypominam
http://www.dobradieta.pl/...p=253351#253351
JW

Po co odsyłać do innych watków jeśli wystarczy poczytać ten od początku do końca?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 04, 2021 08:19   

ew.rokita napisał/a:
Jak Pan widzi nakaz spożywania 30 g białka, a nie zasadę złotej proporcji, to nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować przenikliwości umysłu, bądź współczuć nieuzasadnionej zlosliwosci .
Ponadto nie wyobrażam sobie 100kg aktywnego faceta, glodujacego na 30 gramach białka po przeczytaniu książki Doktora.
Gdyby Doktor napisał, że zapotrzebowanie na białko może się wahać od 20 g dla bardzo drobnych osób do nawet 200 g dla dużych mężczyzn, to wtenczas wszystko byłoby w porządku. Niestety, nigdzie tego nie napisał. Pozostawił czytelnikom domysły, a powinien jasno uzależnić spożycie białka od masy należnej w jakichś sensownych granicach od 0,8 do dajmy na to 1,5 g/kg albo coś koło tego. Nigdy i nigdzie tego nie zrobił.
Co więcej, nie uznawał powiązania spożycia białka z masą, natomiast to węglowodany uzależniał od masy należnej w proporcji 0,8 g na kg.
Dokładnie tak to wyjaśnił na konferencji w Ciechocinku: "Ludzie, skąd wam się wzięło 0,8 g białka na kg? To chodzi o węglowodany."
Zamiast tu spekulować, co autor miał na myśli, trzeba było uczestniczyć w spotkaniach z Doktorem, gdzie odpowiadał na pytania, dokładnie tak, jak wyżej zacytowałem.
Co więcej, zawsze negował potrzebę suplementacji witaminami i minerałami, pomimo, że przy złotej proporcji będącej w rzeczywistości dietą ketogenną witamin rozpuszczalnych w wodzie i minerałów jest za mało i taka dieta wymaga suplementacji, jak każda dieta ketogenna.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Lis 04, 2021 10:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
ew.rokita napisał/a:
Jak Pan widzi nakaz spożywania 30 g białka, a nie zasadę złotej proporcji, to nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować przenikliwości umysłu, bądź współczuć nieuzasadnionej zlosliwosci .
Ponadto nie wyobrażam sobie 100kg aktywnego faceta, glodujacego na 30 gramach białka po przeczytaniu książki Doktora.
Gdyby Doktor napisał, że zapotrzebowanie na białko może się wahać od 20 g dla bardzo drobnych osób do nawet 200 g dla dużych mężczyzn, to wtenczas wszystko byłoby w porządku. Niestety, nigdzie tego nie napisał. Pozostawił czytelnikom domysły, a powinien jasno uzależnić spożycie białka od masy należnej w jakichś sensownych granicach od 0,8 do dajmy na to 1,5 g/kg albo coś koło tego. Nigdy i nigdzie tego nie zrobił.
Co więcej, nie uznawał powiązania spożycia białka z masą, natomiast to węglowodany uzależniał od masy należnej w proporcji 0,8 g na kg.
Dokładnie tak to wyjaśnił na konferencji w Ciechocinku: "Ludzie, skąd wam się wzięło 0,8 g białka na kg? To chodzi o węglowodany."
Zamiast tu spekulować, co autor miał na myśli, trzeba było uczestniczyć w spotkaniach z Doktorem, gdzie odpowiadał na pytania, dokładnie tak, jak wyżej zacytowałem.
Co więcej, zawsze negował potrzebę suplementacji witaminami i minerałami, pomimo, że przy złotej proporcji będącej w rzeczywistości dietą ketogenną witamin rozpuszczalnych w wodzie i minerałów jest za mało i taka dieta wymaga suplementacji, jak każda dieta ketogenna.
JW


Ależ napisał: "Jedną trzecią ilości tłuszczów powinnow diecie stanowić białko, a tylko tyle co połowa ilości białka wolno zjadać węglowodanów." Jeśli więc węglowodanów spożywa się 0,8 grama na kilogram należnej masy ciała, to białka 1,6 grama na knmc, co dla osoby o nmc 70 kg daje 112 gramów białka. Co ważne wlicza się tylko białko zwierzęce. Gdyby komuś przyszło do głowy stosować się do tego co pisze w książkach JK i te 50 gramów węglowodanów dostarczać organizmowi z orzechów czy nasion dyni, słonecznika, to jest to dodatkowe 50-60 gramów białka.
Po drugie w tymże "żywieniu optymalnym" z 1999 roku pisze wyraźnie, że proporcja 1:2,5-3,5:0,5 nie jest żelazną zasadą i podaje konkretne przykłady w których się to zmienia.
Po trzecie - tak, jest to dieta ketogeniczna i stąd jej efekt leczniczy. Nie jest prawdą, że jest w niej za mało witamin i soli mineralnych. JK zaleca produkty z najwyższą możliwą zawartością witamin i minerałów: jaja, podroby, orzechy, pestki słonecznika, dyni, gorzką czekoladę, trochę jagód.
Podobnie jest zresztą np u Andreasa Eenfeldta, którego zalecenia żywieniowe są niemal identyczne i nikt nie pisze o konieczności suplementacji. Jaki to ma skutek wystarczy poczytać, bo jego pacjenci często chwalą się w mediach społecznościowych pozytywnymi zmianami, dokumentując to wynikami swoich badań przed i po dłuższym stosowaniu niemal identycznej ja DO diety.

Kręci Pan, kluczy mimo, że przytaczam tu cytaty z książek JK.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Czw Lis 04, 2021 10:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Czw Lis 04, 2021 14:21   

No jeśli spożywając najlepsze produkty dostępne dla człowieka, takie jak żółtka jaj, podroby, sery, szpik, itd. trzeba suplementować, to nie wiem jakim cudem niektórzy żyją na chlebie i marketowym żarciu bez suplementów.

Jakaś kolosalny brak logiki i przerost formy nad treścią.

Ja zdecydowanie wyczytałam, że je się zgodnie z proporcją do syta, no chyba, że na DO, przy konkretnych jednostkach chorobowych tnie się faktycznie węglowodany, czy dodaje białka na przykład kolagenowego.

Poważnie Panie Witoldzie chciałoby się Panu odważać 30 gramów białka, niezależnie od apetytu, wieku, zajęcia, czy choćby pory roku? Bez urazy, ale takie podejście zakrawa o kpinę, i nie sądzę, żeby Doktor Kwaśniewski to właśnie miał na myśli...

Ps.
A co to znaczy wg. Pana dieta ketogeniczna. Czy spożywanie 80 - 100 g węglowodanów mieści się wg Pana w tym pojęciu, i dlaczego trzeba przy takiej podaży węglowodanów jakieś suplementy? :hah:
Ostatnio zmieniony przez ew.rokita Czw Lis 04, 2021 14:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 05, 2021 11:19   

ew.rokita napisał/a:
No jeśli spożywając najlepsze produkty dostępne dla człowieka, takie jak żółtka jaj, podroby, sery, szpik, itd. trzeba suplementować, to nie wiem jakim cudem niektórzy żyją na chlebie i marketowym żarciu bez suplementów.

Jakaś kolosalny brak logiki i przerost formy nad treścią.

Ja zdecydowanie wyczytałam, że je się zgodnie z proporcją do syta, no chyba, że na DO, przy konkretnych jednostkach chorobowych tnie się faktycznie węglowodany, czy dodaje białka na przykład kolagenowego.

Poważnie Panie Witoldzie chciałoby się Panu odważać 30 gramów białka, niezależnie od apetytu, wieku, zajęcia, czy choćby pory roku? Bez urazy, ale takie podejście zakrawa o kpinę, i nie sądzę, żeby Doktor Kwaśniewski to właśnie miał na myśli...

Ps.
A co to znaczy wg. Pana dieta ketogeniczna. Czy spożywanie 80 - 100 g węglowodanów mieści się wg Pana w tym pojęciu, i dlaczego trzeba przy takiej podaży węglowodanów jakieś suplementy? :hah:

To proste, czym innym muszą się suplementować optymalni a czym innym wegetarianie.

Jeżeli sam Doktor zdecydowanie upierał się, że trzeba spożywać 0,8g/kg węglowodanów, to oznacza, że przeciętny człowiek o wzroście 170 cm powinien tych węglowodanów spożywać 70x0,8= 56gramów.
Proszę nie przekręcać jego wypowiedzi i nie pisać o 80-100g, bo wg Doktora dopiero człowiek o wzroście dwa metry mógłby zjeść 80g węglowodanów.
Taka ilość nie jest ścisłą dietą ketogenną z kliniki Mayo, ale ketozę i ketonurię jak najbardziej już powoduje. Są takie badania prof. Pilisa, a i ja też kiedyś to sprawdzałem.

Co do odważania 30 g białka, bardzo niewielu osobom chciało się to liczyć, ale właśnie dlatego wszyscy się upierali, że tak należy się żywić.
Powstał mit, którego Doktor nie prostował a powinien, bo to on firmował wiele Arkadii i egzaminy na doradców, że białko jest niezwykle toksyczne i należy go jeść bardzo mało.

Spowodowało to, że w praktyce wszyscy nie ważąc obniżali spożycie białka poniżej niezbędnego minimum po prostu jedząc mniej mięsa, a głód zaspokajali zwiększaniem spożycia tłuszczu ponad potrzeby organizmu. Odsyłam do Optimal story.

Jak rozumiem, Pani nie waży niczego, bo się nie chce, jak większości optymalnych.
Zatem również nie ma Pani pojęcia, wg jakiej proporcji się Pani żywi, złotej, miedzianej czy drewnianej.
Czyli to jest wiara magiczna w słowa Mistrza, a nie wiedza wynikająca z cząstkowych chociażby obserwacji swojego żywienia, raz do roku.
Więc o co ten raban, skoro nie wie Pani, jak się sama żywi, według jakiej proporcji?
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 09:25   

Pietrek napisał/a:
Cytat:
Co to znaczy niskobiałkowo? Chcąc zjeść 60 gramów białka trzeba zjeść 3 posiłki, a w każdym z nich kotlet schabowy. To twoim zdaniem nienaturalne? Bardziej naturalne jest 9 schabowych dziennie?
_________________


Zakladajac,ze zjadasz "tluste mieso",to wychodzi go, okolo 150gr w porcji,co ta zarazem okolo 30 gram tluszcu w porcji raptem smieszne 270kcl x 3,co daje 810kcl w trzech posilkach.

Jak widac,wymaga to dodania co najmniej 120g tluszczu extra,by wyrobic chociazby na podstawowe zapotrzebowanie energetyczne.
To wg.mnie jest dziwaczne i nie naturalne,rozumiem ze,"tluste" jedzenie jest smaczniejsze,ale do pewnego stopnia.

To pierwszy post Pietrka w którym uznaje LCHF za coś nienaturalnego, czyli nieodpowiedniego dla niego i innych, bo "nienaturalny" tyczy się każdego. Wszyscy jesteśmy częścią natury.
Co z tym ostrzeżeniem Panie Jarmołowicz? Sam Pan mógł znaleźć w 5 minut co najmniej kilka postów Pietrka, w których uważa, że LC jest nienaturalna itp
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 11:00   

zyon napisał/a:
Widac, ze oprocz przebialczenia niektorzy zaczeli sie bac przetluszczenia. A potem narzekanie "panie, ja 13 lat na do, wzorowo jadlem chleb z margaryna i nie wiadomo skad sie raczysko przypaletalo".

Ja osobiscie bardzo lubie jesc sam smalec ze skwarkami lyzka ze sloja, sypie na to sol i pieprz i zajadam z czosnkiem. Tak samo mam ze slonina, kupuje taka "militarna" w sklepie i kroje na kostki. Piekny smak tluszczu. Oczywiscie nie wiem ile to ma kalorii, bo jem tyle ile mam ochote.

To fakt. Przetłuszczenie to leitmotiv nie tylko tutaj.

Tymczasem lchf zwiększa przesączanie kłębuszkowe nerek, jeśli białka nie jest za dużo, co wynika z badań. Nadmiar białka w diecie niskowęglowodanowej działa dokładnie tak samo jak nadmiar węglowodanów na HC.
Zastosowanie lchf w krótkim czasie przywraca prawidłowe stężenie kreatyniny w moczu.

I znów ten uparty i niedouczony Jan Kwaśniewski miał rację.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Nie Lis 07, 2021 11:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 11:07   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
To pierwszy post Pietrka w którym uznaje LCHF za coś nienaturalnego, czyli nieodpowiedniego dla niego i innych, bo "nienaturalny" tyczy się każdego. Wszyscy jesteśmy częścią natury.
Co z tym ostrzeżeniem Panie Jarmołowicz? Sam Pan mógł znaleźć w 5 minut co najmniej kilka postów Pietrka, w których uważa, że LC jest nienaturalna itp
Pytanie nie było do mnie. Ostrzeżenie dotyczyło odpowiadania nie na temat, inwektywami. Skoro Pana nic nie obchodzi, to trzeba było nie odpowiadać. Albo odpowiedzieć merytorycznie.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 11:14   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
To pierwszy post Pietrka w którym uznaje LCHF za coś nienaturalnego, czyli nieodpowiedniego dla niego i innych, bo "nienaturalny" tyczy się każdego. Wszyscy jesteśmy częścią natury.
Co z tym ostrzeżeniem Panie Jarmołowicz? Sam Pan mógł znaleźć w 5 minut co najmniej kilka postów Pietrka, w których uważa, że LC jest nienaturalna itp
Pytanie nie było do mnie. Ostrzeżenie dotyczyło odpowiadania nie na temat, inwektywami. Skoro Pana nic nie obchodzi, to trzeba było nie odpowiadać. Albo odpowiedzieć merytorycznie.
JW

To Pan daje ostrzeżenia, więc komu mam odpowiadać? Czy twierdzenie Pietrka, że wysokotłuszczowo mogą żywic się jedynie Eskimosi jest wystarczającym dowodem na jego narcyzm?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 12:49   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
To Pan daje ostrzeżenia, więc komu mam odpowiadać? Czy twierdzenie Pietrka, że wysokotłuszczowo mogą żywic się jedynie Eskimosi jest wystarczającym dowodem na jego narcyzm?
Nie jest. Natomiast merytorycznie należałoby uściślić, co poszczególne osoby rozumieją pod pojęciem dieta wysokotłuszczowa?
Dla IŻŻ dieta wysokotłuszczowa zaczyna się już powyżej 30% energii.
Dla optymalnych dieta wysokotłuszczowa to 3g tłuszczu na 1 g białka i 0,5 g węglowodanów, czyli tłuszcz powinien dostarczać 80 % kalorii.
Kapłani egipscy wg Doktora spożywali 7g tłuszczu na 1 g białka.
Tradycyjni Eskimosi 1855 r., wg prac naukowych spożywali B:T:W = 377:162:59, więc tłuszcz wagowo stanowił zaledwie połowę ilości białka, natomiast węglowodanów było rzeczywiście mało.
Masajowie 1931 na 1 g białka najwyżej 0,6 g tłuszczu
Wyjątkowo Samburu żywiący się mlekiem B:T:W = 1:1,1:1,5
I od tego należy zacząć dyskusję.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 13:05   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
To Pan daje ostrzeżenia, więc komu mam odpowiadać? Czy twierdzenie Pietrka, że wysokotłuszczowo mogą żywic się jedynie Eskimosi jest wystarczającym dowodem na jego narcyzm?
Nie jest. Natomiast merytorycznie należałoby uściślić, co poszczególne osoby rozumieją pod pojęciem dieta wysokotłuszczowa?
Dla IŻŻ dieta wysokotłuszczowa zaczyna się już powyżej 30% energii.
Dla optymalnych dieta wysokotłuszczowa to 3g tłuszczu na 1 g białka i 0,5 g węglowodanów, czyli tłuszcz powinien dostarczać 80 % kalorii.
Kapłani egipscy wg Doktora spożywali 7g tłuszczu na 1 g białka.
Tradycyjni Eskimosi 1855 r., wg prac naukowych spożywali B:T:W = 377:162:59, więc tłuszcz wagowo stanowił zaledwie połowę ilości białka, natomiast węglowodanów było rzeczywiście mało.
Masajowie 1931 na 1 g białka najwyżej 0,6 g tłuszczu
Wyjątkowo Samburu żywiący się mlekiem B:T:W = 1:1,1:1,5
I od tego należy zacząć dyskusję.
JW

A jeśli żyję w pasie klimatu umiarkowanego, nie chcę być gruby jak eskimos, który zamienia tą dużą ilości białka w sadło?
Jeśli klimat umiarkowany, to dieta masajów też mi nie będzie odpowiadać, bo jesienią, zimą i wiosną potrzebuję więcej energii z tłuszczów coby się nie wychłodzić.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 13:38   

Warto też zaznaczyć, że ani Eskimosi ani Masajowie nie dożywali sędziwego wieku. W porównaniu np z Francuzem zamieszkującym w XIX w północne rejony Francji, który jadł kilka gramów tłuszczu na gram białka i niewiele węglowodanów dożywając średnio 80 lat, to Masajowie czy Eskimosi wypadali blado. Mieli od 10 do 20 lat krótszą średnią długość życia. Nie byli też tacy zdrowi jak się powszechnie sądzi. Była też znaczna różnica pomiędzy długością życia w obrębie jednego kontynentu. Zarówno Inuici jak i plemiona zamieszkujące tereny obecnego Meksyku charakteryzowali się krótkim żywotem. Natomiast plemiona zamieszkujące tereny od Wielkich Jezior po dzisiejszą Montanę charakteryzowała dużo dłuższa średnia życia i większą odporność na choroby.
Wszystkie trzy grupy prowadziły podobny tryb życia. Masajowie zresztą też wiedli podobne życie.
To co było wspólne dla tych żyjących dłużej, to właśnie klimat i czerpanie energii z tłuszczów na poziomie 80-90%
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Nie Lis 07, 2021 13:52, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 14:14   

Warto też rozwiać mit o tradycyjnej diecie japońskiej, która oparta jest rzekomo w niewielkim procencie na białku i dużej ilości węglowodanów.
Cytat:

Wczesna historia wielorybnictwa

Początki wielorybnictwa to prawdopodobnie zabijanie zwierząt osiadających na plażach (wyrzucanych na plażę przez fale). Przyczyny tego zjawiska do dziś nie są jasne. Jednakże dla pierwotnego łowcy wieloryb wyrzucony na plażę oznaczał sytość na długie miesiące. Prawdziwe, aktywne wielorybnictwo na własne potrzeby zaczęło się z chwilą, gdy łowca odważył się wypuścić na wodę. Prosta metoda takiego polowania do niedawna wystarczała Inuitom i innym ludom Północy. Czasami służyły do tego celu niewielkie dłubanki lub kilkuosobowe pokryte skórami łodzie, którymi wypuszczano się nawet na kilkadziesiąt kilometrów w głąb morza. Prymitywne wielorybnictwo uprawiali już wikingowie na północnych obszarach Oceanu Atlantyckiego.

Na większą skalę rozwinęli wielorybnictwo Baskowie w XII wieku, polując na wieloryby w Zatoce Biskajskiej. Z czasem Baskowie zaczęli się wypuszczać coraz dalej, a w XVI wieku dotarli do Nowej Fundlandii. Jako potęga wielorybnicza Baskowie byli wynajmowani też przez inne kraje, np. Brytyjczycy korzystali z ich usług w okolicach Spitsbergenu do polowań na wieloryby grenlandzkie. W XVI wieku Holendrzy wprowadzili innowację – oprawianie wieloryba bezpośrednio na okręcie. Zwierzę przytraczano do burty statku i dzielono na części z drewnianych platform lub łodzi. Tłuszcz wytapiano bezpośrednio na okręcie i składowano w beczkach w specjalnej ładowni.

Wieloryb jako źródło surowców

Wieloryb dostarczał tak wielu surowców, że wielorybnictwo stało się w dobie rewolucji przemysłowej zawodem tyleż popłatnym, co koniecznym. Olej wielorybi był znakomitym smarem do maszyn, paliwem do lamp ulicznych, tłuszczem do produkcji mydła, a wreszcie podstawą do produkcji kredek, plastrów, świec, maści, a nawet atramentu. Najlepszym olejem do lamp był olej z tłuszczu kaszalota, ponieważ nie kopcił w czasie spalania, a do tego nie wydzielał nieprzyjemnej woni, które charakteryzowała tłuszcz innych gatunków wielorybów. Długi fiszbin wielorybów biskajskich i grenlandzkich wykorzystywano do produkcji parasoli, szczotek, łyżek do butów, gorsetów, a nawet sprężyn zegarkowych. Z zębów kaszalota produkowano klawisze do instrumentów i guziki. Scrimshaw sprzedawano jako eleganckie pamiątki. Z kości wytwarzano nawóz, spermacet był niezastąpiony jako znakomity olej smarowy, wykorzystywany nawet w XX wieku, m.in. do smarowania wyrzutni torped na okrętach podwodnych. Ambra – prawdopodobnie wynik niestrawności kaszalota – była warta tyle złota, ile sama ważyła. Największy w historii kawał ambry ważył 456 kg i uratował od bankructwa spore towarzystwo wielorybnicze.

Japonia

Wielorybnictwo w Japonii (jap. 捕鯨 hogei) ma długą historię. Początki tej działalności datuje się na okres Jōmon (12 000 p.n.e. – 300 p.n.e.). W okresie Edo (1603–1868) techniki połowu zostały znacznie udoskonalone, dzięki czemu zwiększyła się ilość wielorybiego mięsa, zdobywana w skali roku. Zdarzały się spadki w dostawach tego produktu, spowodowane buddyjskim zakazem spożywania mięsa zwierząt, mimo że wieloryby tradycyjnie postrzegane były jako ryby. Boom na spożycie wielorybiego mięsa nastąpił pod koniec II wojny światowej, kiedy to brakowało produktów spożywczych, zawierających białko. W latach 60. mięso wieloryba dostarczało tam 30% dziennego spożycia białka i aż do lat 70. było szeroko wykorzystywane w opłacanym przez rząd programie żywienia szkolnego. Gdy Międzynarodowa Komisja Wielorybnictwa zabroniła połowów wielorybów, Japonia została zmuszona do zaprzestania połowów dla celów komercyjnych.

W 2009 r. ilość wielorybiego mięsa dostępnego w sprzedaży w ciągu roku przekraczała dozwolony poziom, co mogło być spowodowane nielegalnymi dostawami zamrożonego produktu. Aby zaspokoić krajowy popyt na mięso wielorybie, Japonia podpisała kontrakty z Rosją na zakup łącznie 200 białuch. Ponadto Japonia dąży do zniesienia ograniczeń połowu, co spotyka się z protestami na arenie międzynarodowej.
Cytat:
Jōmon (jap. 縄文時代 Jōmon jidai; słowo jōmon oznacza „ornament sznurowy”) – okres w chronologii Japonii odpowiadający neolitowi. Nazwa pochodzi od motywu umieszczanego na naczyniach ceramicznych. Często jest dzielony na pięć podokresów dla środkowej Japonii oraz na trzy okresy dla Kiusiu i Hokkaido. Kultura tego okresu była stopniowo wypierana ku północy i wschodowi. Za czas trwania okresu Jōmon uważa się lata od 12 000 p.n.e. do 300 p.n.e.[1] (niektóre źródła podają rok 250 p.n.e.).

Termin jest ściśle związany ze społecznością myśliwych i zbieraczy, która występowała na obszarze od południowego Riukiu po północną Japonię. Nie zajmowali się uprawą roślin, w zależności od lokalizacji ludzie trudnili się przede wszystkim zbieractwem, myślistwem i rybołówstwem. Wytwarzali narzędzia z kamienia i kości m.in. haczyki do wędek i ostrza do harpunów. Ponadto w polowaniach korzystali z łuków, pułapek oraz udomowionych psów[2]. W miarę doskonalenia narzędzi myślistwo stało się podstawowym zajęciem.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Nie Lis 07, 2021 14:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lis 08, 2021 09:48   

Jest wiele prac naukowych, cytowanych również tutaj z których wynika, że poza Okinawą Japończycy jednak spożywają mało białka i dużo węglowodanów.

Jeżeli chodzi o tłuszcze, to jest takie opracowanie WHO z którego wynika, że Francuzi jadali około 150 g tłuszczu. Więcej od nich bodajże Szwajcarzy, też nie za dużo, tylko 180g.
Reszta świata jadała mniej tłuszczów, 120-100g.
Najmniej w Pakistanie czy Bangladeszu, zaledwie 10g i to tłuszczu roślinnego.

W podręczniku pod redakcją Napoleona Wolańskiego możemy przeczytać, że ludzie najdłużej żyją w krajach zamożnych. To samo napisał dr Kwaśniewski, o czym jego fani powinni pamiętać.
Ludy pierwotne, w tym Inuici, żyją krótko z powodu biedy i niedożywienia. W relacjach z krain Inuitów bardzo często pojawia się motyw głodu, np. w książkach Centkiewiczów. To nie sposób żywienia, ale trudne warunki egzystencji i głodowanie były przyczyną wysokiej śmiertelności.

Co do otyłości, w tym samym podręczniku możemy przeczytać, że Inuici byli szczupli, mieli tylko 6,6% tkanki tłuszczowej w przeciwieństwie do typu kaukaskiego - 15,6%.
Dotyczy to oczywiście czasów, kiedy markety z colą nie były tak powszechne, jak dziś.

Banalnym wskaźnikiem zamożności jest średni wzrost. Społeczeństwa zamożne osiągają wyższy wzrost, ponieważ swoim dzieciom mogą zapewnić więcej wartościowego białka w okresie wzrastania.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Lis 08, 2021 12:11   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jest wiele prac naukowych, cytowanych również tutaj z których wynika, że poza Okinawą Japończycy jednak spożywają mało białka i dużo węglowodanów.
JW

Wszystko by się zgadzało, tylko, że ta duża ilość węglowodanów to nie jest tradycyjna dieta japońska, tak jak owsianka z mlekiem nie jest tradycyjną dietą Szkotów.
Tradycyjna szkocka owsianka, jak i tradycyjny japoński ryż z odrobiną ryby, to propaganda na użytek promowania wysokowęglowodanowych diet.
Tradycyjną potrawą szkocką jest haggis. Opisy tradycyjnych potraw japońskich to komedia. Awokado pochodzi z terenów dzisiejszego Meksyku, soja z obszarów na pograniczu Indii i Chin, a ryż nie był w dawnej Japonii uprawiany.
To tak jak z tradycyjną polską kuchnią opartą na ziemniakach.

A tu wyjaśnienie dlaczego nie można nazywać tego tradycją: https://youtu.be/ndVyLfuJSK4
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Pon Lis 08, 2021 12:43, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Lis 08, 2021 13:15   

ew.rokita napisał/a:
Ja od 10 lat żywię się smalcem, łojem, masłem, śmietaną w proporcji tak przynajmniej 3:1 z białkiem i nic mi nie szkodzi. Może dlatego, że nie chodzę do lekarza? Ale raczej nie, bo nie mam powodu do niego chodzić.

Poza tym normalnie funkcjonujący człowiek, ze zdrowym apetytem, jak jednego dnia przesadzi z tłuszczem, co jest z zasady trudne do uczynienia, to drugiego zje go mniej. Proste i logiczne, w przeciwieństwie do węglowodanów.

No mam identycznie. Nie suplementuje tez nic, bo wystarczy watroba raz w tygodniu i nic nie musze
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Lis 08, 2021 21:11   

Zyon, wiem, że wielokrotnie powoływałeś się na Funga. Co sądzisz o tej rozmowie? Szczerze. „Use These FASTING SECRETS To Lose Weight & Prevent CANCER! | Jason Fung & Lewis Howes” w YouTube
https://youtu.be/vWg0oBFRZPI
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 08:03   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Wszystko by się zgadzało, tylko, że ta duża ilość węglowodanów to nie jest tradycyjna dieta japońska, tak jak owsianka z mlekiem nie jest tradycyjną dietą Szkotów.
Tradycyjna szkocka owsianka, jak i tradycyjny japoński ryż z odrobiną ryby, to propaganda na użytek promowania wysokowęglowodanowych diet.
Istotnie, propaganda wegańska rozdyma te wzorce dietetyczne. Faktem jest jednak, że oni obecnie tak się tam żywią ryżem i powoduje to konkretne skutki fizjologiczne i zdrowotne.
Zboża, to w ogóle nie jest tradycyjne pożywienie czyjekolwiek poza wróblami. Człowiek tym się żywi dopiero od kilku tysięcy lat, jednak obecnie stało się to niekwestionowaną tradycją, wręcz mistyczną.
Jeżeli sięgniemy głębiej w historię, to nasi przodkowie żywili się tylko mięsem, bo pieczywa ani mleka nie mieli. Co najwyżej trochę owoców, orzechów i miodu, ale nie w Arktyce.
Natomiast obecnie i Masajowie i Eskimosi zaczęli się żywić wysokowęglowodanowo i wcześniej czy później staną się rasą schorowaną, skarlałą. Eskimosi biorą węglowodany z marketów a Masajowie uprawiają kukurydzę, która stała się podstawą wyżywienia.
Wkrótce weganie wyczają, że dzielni Masajowie żywią się kukurydzą i zaczną stawiać ich za przykład zdrowego odżywiania.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 12:37   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Zyon, wiem, że wielokrotnie powoływałeś się na Funga. Co sądzisz o tej rozmowie? Szczerze. „Use These FASTING SECRETS To Lose Weight & Prevent CANCER! | Jason Fung & Lewis Howes” w YouTube
https://youtu.be/vWg0oBFRZPI

Moze nie wielokrotnie ale pare razy na pewno.Obejrze i powiem co mysle, ale jego ksiazki sa generalnie bardzo dobre a i sam tytul rozmowy juz mi sie podoba. Spontaniczne posty robie dosc czesto a niejedzenie jeden dzien to dla mnie zaden post
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 12:57   

zyon napisał/a:
ew.rokita napisał/a:
Ja od 10 lat żywię się smalcem, łojem, masłem, śmietaną w proporcji tak przynajmniej 3:1 z białkiem i nic mi nie szkodzi. Może dlatego, że nie chodzę do lekarza? Ale raczej nie, bo nie mam powodu do niego chodzić.

Poza tym normalnie funkcjonujący człowiek, ze zdrowym apetytem, jak jednego dnia przesadzi z tłuszczem, co jest z zasady trudne do uczynienia, to drugiego zje go mniej. Proste i logiczne, w przeciwieństwie do węglowodanów.

No mam identycznie. Nie suplementuje tez nic, bo wystarczy watroba raz w tygodniu i nic nie musze


No popatrz, nie masz niedoborów? :/
A może stary i nieruchawy jesteś? Bo jakbyś był młody i zasuwał jakieś sporty i był aktywny, to byś inaczej śpiewał. ;)
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 14:00   

zyon napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
Zyon, wiem, że wielokrotnie powoływałeś się na Funga. Co sądzisz o tej rozmowie? Szczerze. „Use These FASTING SECRETS To Lose Weight & Prevent CANCER! | Jason Fung & Lewis Howes” w YouTube
https://youtu.be/vWg0oBFRZPI

Moze nie wielokrotnie ale pare razy na pewno.Obejrze i powiem co mysle, ale jego ksiazki sa generalnie bardzo dobre a i sam tytul rozmowy juz mi sie podoba. Spontaniczne posty robie dosc czesto a niejedzenie jeden dzien to dla mnie zaden post

Pytam, bo jestem zdezorientowany jak warchlak zabłąkany w kniei.
Czytałem jedną jego książkę "the obesity code". Trochę jakbym czytał młodszą wersję Jana Kwaśniewskiego. Te wszystkie barwne analogie do różnych zjawisk.
Od 4 miesięcy w zasadzie nie jem śniadań. 1-2 posiłki dziennie to teraz norma. Zdarzają mi się dni kiedy jeść się po prostu nie chce wcale. Jeśli są to 2 posiłki dziennie, to jeden zawsze jest z zerową ilością węgli. Jem połowę tego co kiedyś. Już powinienem wyglądać jak uciekinier z obozu koncetracyjnego, a waga utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie, samopuczucie lepsze, jakoś znów życie bardziej cieszy. Z umiarkowanego optymisty stałem się skrajnym optymistą i nie jest to haj związany z ketozą, bo ten stan znam aż nazbyt dobrze.
Nie jem niczego szczególnego. To co typowe dla lchf czy zero carb. Wątróbki, żołądki, serca drobiowe na tłuszczyku kaczym, gęsim, wieprzowym, maśle. Zależy jaki tłuszcz jest pod ręką. Kawa kulodporna, żółte sery, jaja na boczku albo z żółtym serem i to wszystko smażone na maśle. O zgrozo wypijam masło które zostaje po smażeniu. Ciepłe masełko z patelni świetne.
Ostatnio robię coś z pozoru głupiego. Pasztet z wątróbek kupiony w sklepie jem polany ciepłym masłem, bo dla mnie jest za mało tłusty.

Moja kawa kulodporna jest dość nietypowa. Kubek 500 ml. Nie bawię się w przepisy z netu. Mieszam dwa gotowane żółtka z łyżką masła, łyżką oleju kokosowego, zalewam to kawą z ekspresu, dodaję 10 ml śmietany 30% i dwie kostki gorzkiej czekolady. Taka kawa wypita koło 10 rano powoduje że nie jestem w stanie nic zjeść do 10 rano dnia następnego.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Wto Lis 09, 2021 14:20, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
ew.rokita

Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 45
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 14:44   

Przetłuszczasz się, ponadto za mało białka ;)
Uważaj na siebie...
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 15:06   

ew.rokita napisał/a:
Przetłuszczasz się, ponadto za mało białka ;)
Uważaj na siebie...

Jeszcze nie dobiłem do 7 gr tłuszczu na 1 gram białka. Myślę jednak, że nawet gdyby tak się stało, to by było bez szkody dla organizmu.
Choć w sumie.... Jeśli wypijam kubek śmietanki 30%, to tam jest chyba nawet więcej niz 7 do 1
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 16:39   

ew.rokita napisał/a:
zyon napisał/a:
ew.rokita napisał/a:
Ja od 10 lat żywię się smalcem, łojem, masłem, śmietaną w proporcji tak przynajmniej 3:1 z białkiem i nic mi nie szkodzi. Może dlatego, że nie chodzę do lekarza? Ale raczej nie, bo nie mam powodu do niego chodzić.

Poza tym normalnie funkcjonujący człowiek, ze zdrowym apetytem, jak jednego dnia przesadzi z tłuszczem, co jest z zasady trudne do uczynienia, to drugiego zje go mniej. Proste i logiczne, w przeciwieństwie do węglowodanów.

No mam identycznie. Nie suplementuje tez nic, bo wystarczy watroba raz w tygodniu i nic nie musze


No popatrz, nie masz niedoborów? :/
A może stary i nieruchawy jesteś? Bo jakbyś był młody i zasuwał jakieś sporty i był aktywny, to byś inaczej śpiewał. ;)

bardziej ruchawy niz za mlodu :P Sport non stop. Kto wie moze jakiego niedobora mam, ale lekarza omijam z daleka od dawna, jak moj rodzinny zmarl
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 18:51   

zyon napisał/a:
Kto wie moze jakiego niedobora mam


Drogi zyonie na niedobora łyknij witaminy olimpa z blistra lub wora

:DDDDDDD
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lis 10, 2021 09:15   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
zyon napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
Zyon, wiem, że wielokrotnie powoływałeś się na Funga. Co sądzisz o tej rozmowie? Szczerze. „Use These FASTING SECRETS To Lose Weight & Prevent CANCER! | Jason Fung & Lewis Howes” w YouTube
https://youtu.be/vWg0oBFRZPI

Moze nie wielokrotnie ale pare razy na pewno.Obejrze i powiem co mysle, ale jego ksiazki sa generalnie bardzo dobre a i sam tytul rozmowy juz mi sie podoba. Spontaniczne posty robie dosc czesto a niejedzenie jeden dzien to dla mnie zaden post

Pytam, bo jestem zdezorientowany jak warchlak zabłąkany w kniei.
Czytałem jedną jego książkę "the obesity code". Trochę jakbym czytał młodszą wersję Jana Kwaśniewskiego. Te wszystkie barwne analogie do różnych zjawisk.
Od 4 miesięcy w zasadzie nie jem śniadań. 1-2 posiłki dziennie to teraz norma. Zdarzają mi się dni kiedy jeść się po prostu nie chce wcale. Jeśli są to 2 posiłki dziennie, to jeden zawsze jest z zerową ilością węgli. Jem połowę tego co kiedyś. Już powinienem wyglądać jak uciekinier z obozu koncetracyjnego, a waga utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie, samopuczucie lepsze, jakoś znów życie bardziej cieszy. Z umiarkowanego optymisty stałem się skrajnym optymistą i nie jest to haj związany z ketozą, bo ten stan znam aż nazbyt dobrze.
Nie jem niczego szczególnego. To co typowe dla lchf czy zero carb. Wątróbki, żołądki, serca drobiowe na tłuszczyku kaczym, gęsim, wieprzowym, maśle. Zależy jaki tłuszcz jest pod ręką. Kawa kulodporna, żółte sery, jaja na boczku albo z żółtym serem i to wszystko smażone na maśle. O zgrozo wypijam masło które zostaje po smażeniu. Ciepłe masełko z patelni świetne.
Ostatnio robię coś z pozoru głupiego. Pasztet z wątróbek kupiony w sklepie jem polany ciepłym masłem, bo dla mnie jest za mało tłusty.

Moja kawa kulodporna jest dość nietypowa. Kubek 500 ml. Nie bawię się w przepisy z netu. Mieszam dwa gotowane żółtka z łyżką masła, łyżką oleju kokosowego, zalewam to kawą z ekspresu, dodaję 10 ml śmietany 30% i dwie kostki gorzkiej czekolady. Taka kawa wypita koło 10 rano powoduje że nie jestem w stanie nic zjeść do 10 rano dnia następnego.

No niezle, ja do tego cwicze i jak kiedys pisalem, na glodowce ponad miesiecznej utrata wagi byla duzo mniej niz spodziewana. NIedawno skonczyllem "The Fatburn Fix" Catherine Shanahan, tej od "DNA zywienia" i ona tez jedzie mocno Kwasniewskim, jako lekarz z kilkudziesiecioletnim stazem pisze, ze przez lata byla tresowana zanim zrozumiala, ze nie leczyla tylko przepisywala leki

Heheh kawy z zoltkiem jeszcze nie robilem, ale moze cos w tym jest.

Wyklad Funga ciekawy, ale kto czytal jego ksiazki ( Jest tez wspolautorem Glodowka krok po kroku z JImmmym Moorem, tym od slynnej Keto Clarity) i o cukrzycy. to nic nowego. Ale ciekawe
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Lis 11, 2021 13:26   

zyon napisał/a:
ja do tego cwicze i jak kiedys pisalem, na glodowce ponad miesiecznej utrata wagi byla duzo mniej niz spodziewana. NIedawno skonczylem "The Fatburn Fix" Catherine Shanahan, tej od "DNA zywienia" i ona tez jedzie mocno Kwasniewskim, jako lekarz z kilkudziesiecioletnim stazem pisze, ze przez lata byla tresowana zanim zrozumiala, ze nie leczyla tylko przepisywala leki
Mnie się nie chce ćwiczyć. I bez tego ruszam się tyle, że już więcej nie ma sensu. Nie znam, ale poczytam.
zyon napisał/a:
Heheh kawy z zoltkiem jeszcze nie robilem, ale moze cos w tym jest.
Polecam, w dowolnej kombinacji. Mnie osobiście najbardziej odpowiada z 2-3 żółtkami, łyżką oleju kokosowego i gorzką czeloladą. Czasem zamiast kokosowego dodaję olej MCT, ale smak ma taki sobie, mimo że jest słabo wyczuwalny. Z kremem/musem kokosowym też dobra.
zyon napisał/a:
Wyklad Funga ciekawy, ale kto czytal jego ksiazki ( Jest tez wspolautorem Glodowka krok po kroku z Jimmym Moorem, tym od slynnej Keto Clarity) i o cukrzycy. to nic nowego. Ale ciekawe
Moore to showman. Wszędzie go pełno, ale pewnie o to chodzi, że jest medialny i przez to dociera do dużej liczby osób. Fung zresztą też, bo na wizji jest spontaniczny i opowiada z entuzjazmem. Fajnie się to słucha i ogląda, co wcale nie znaczy, że ci bardziej powściągliwi na wizji jak Phinney czy Volek nie mówią przekonująco. Wykłady Andreasa Eenfeldta są świetne. Facet jest trochę jak krzyżówka Terminatora z buddyjskim mnichem.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Lis 13, 2021 10:28   

Nie znam Eenfeldta, ma jakas ksiazke? Wole czytac niz ogladac.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Lis 13, 2021 19:31   

zyon napisał/a:
Nie znam Eenfeldta, ma jakas ksiazke? Wole czytac niz ogladac.

"Low Carb, High Fat Food Revolution". Cena trochę zniechęca. Od 120 do nawet 200 zł.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Sob Lis 13, 2021 19:53   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Cena trochę zniechęca. Od 120 do nawet 200 zł.


Chyba że znajdziesz w jakimś starym antykwariacie i możesz dostać za kilka złotych . :D
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Lis 14, 2021 09:33   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
zyon napisał/a:
Nie znam Eenfeldta, ma jakas ksiazke? Wole czytac niz ogladac.

"Low Carb, High Fat Food Revolution". Cena trochę zniechęca. Od 120 do nawet 200 zł.

E jest na allegro za 87zl. Co prawda juz niczego nowego sie nie spodziewam ale do kolejki wrzuce
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Lis 15, 2021 08:04   

OK, juz mam, ksiazka z 2014, wiec niczego nowego sie nie spodziewam, aczkolwiek moze cos sie wynajdzie. Dziwne, ze u nas jeszcze nie ma
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Lis 15, 2021 10:04   

zyon napisał/a:
OK, juz mam, ksiazka z 2014, wiec niczego nowego sie nie spodziewam, aczkolwiek moze cos sie wynajdzie. Dziwne, ze u nas jeszcze nie ma

Nie ma i chyba nie będzie tłumaczenia na polski, bo za małe zainteresowanie.
Zresztą on chyba pisze hobbystycznie, bo wszystko to co w książce, opowiada na youtube, na kanale diet doctor.
Moim skromnym zdaniem w jego przypadku lepsze wykłady niż książka. Ma specyficzny styl opowiadania.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pon Lis 15, 2021 21:05   

zyon napisał/a:
Wole czytac niz ogladac.
Warto czytać, ale też warto oglądać, bo inaczej odbiera się np to co pisze Tim Noakes na Twitterze, a inaczej jego wykłady. Suchy tekst to jednak nie to samo.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Sie 28, 2022 07:52   

Wyjaśnijmy wreszcie, dlaczego niektóre tygrysy dietetyki mogą lansować pogląd, że kalorie nie liczą się.
Dla jasności wywodu pomińmy osoby które patologicznie utyły do 500 kg.

Strawione i przyswojone pożywienie ma bardzo ściśle określoną kaloryczność oraz zawartość budulca takiego jak aminokwasy, tłuszcze i węglowodany.
Dokładnie tyle, ile jelita strawiły.
I organizm musi coś z tymi kaloriami ściśle określonymi zrobić.
Cudów nie ma, niedobór kalorii spowoduje chudnięcie a nadmiar tycie.

Ale przyswojone kalorie to nie to samo, co spożyte.
Jelita przeciętnie zdrowego człowieka nie przyswajają nadmiaru zjedzonego pożywienia. Po prostu pojawia się rozwolnienie a nawet biegunka, co wie każdy, kto się obżarł.

Działa to również w drugą stronę. Głodowanie powoduje zaparcia, bo jelita starają się maksymalnie wyciągnąć z pożywienia wszystkie wartości odżywcze.
Na mniejszą skalę zaparcia występują w pierwszych dniach po rozpoczęciu intensywnego wysiłku, bo również wtenczas jelita wzmagają przyswajanie pożywienia.

Temat jest trochę bardziej złożony, bo w głodzeniu organizm wyhamowuje przemianę materii, wypadają włosy, słabną paznokcie, zanika menstruacja, pojawia się depresja zmniejszająca aktywność, ale ogólnie intensywność przyswajania pożywienia w jelitach to cała tajemnica, która pozwala na negowanie elementarnych praw fizyki.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Nie Sie 28, 2022 11:11   

Cytat:
Temat jest trochę bardziej złożony, bo w głodzeniu organizm wyhamowuje przemianę materii, wypadają włosy, słabną paznokcie, zanika menstruacja, pojawia się depresja zmniejszająca aktywność, ale ogólnie intensywność przyswajania pożywienia w jelitach to cała tajemnica, która pozwala na negowanie elementarnych praw fizyki.


W pelni sie zgadam,nie da sie obejsc praw fizyki.
Nie sposob wepchac tyle bialego ryzu w siebie,by przytyc,poprostu dla kazdego zdrowego organizmu jest to niemozliwe z przyczn fizycznych.I teraz pytanie czy to ww tucza?
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Sie 29, 2022 17:58   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Temat jest trochę bardziej złożony, bo w głodzeniu organizm wyhamowuje przemianę materii,

No coz, teoria sobie a praktyka sobie. czesc o kaloriach pomine, bo juz o tym bylo wielokrotnie walkowane - kalorie to tylko prastary wymysl aptekarza Atwatera, ktory w warunkach rodem z epoki kamienia lupanego cos tam palil w kociolku zwanym bomba kalorymetryczna i obliczal to na liczydle. Dosc zabawne jest, ze prawie 130 pozniej w epoce rzekomych lotow na ksiezyc, autonomicznych samochodow i pralek sterowanych ze smartfonow, ludzie ciagle wierza w prymitywne eksperymenty Atwatera :) Przypomne, ze wzory na przemiane materii roja sie od "stalych", ktore sa wielka niewiadoma wyciagnieta z kapelusza tworcy wzoru, w dodatku dla kobiet i mezczyzn sa rozne tak jakby to byly dwie oddzielne rasy. Do tego nie wiadomo dlaczego bialko, ktore jak wiadomo sluzy celom glownie budulcowo-hormonalnym, nie wiadomo dlaczego ciagle jest wliczane do bilansu energetycznego. To tak jakbysmy antycznymi meblami w pokoju chwalili sie, ze mamy drewno na opal.
Jak slusznie zauwazyl w filmach na YT user zwany Dodzownik, jezeli materie martwa opisuje chemia, fizyka i termodynamika, to materie ozywiona opisuje biochemia, biofizyka i biotermodynamika czyli bioenergetyka. To bio robi zasadnicza roznice, bo czlowiek to nie maszyna.

A druga sprawa z tym "zwolnieniem" metabolizmu, to moze czas w koncu wyjsc z bunkra tego przesadu, w ostatniej dekadzie wysztlo pare ksiazek z rejonow diety i sportu (np Jimmiego Moore'a "glodowka krok po kroku" czy Brada Pilona "Eat Stop Eat") gdzie sa badania wyrazniej pokazujace, ze po pierwszej dobie glodowki sekrecja HGH wzrasta nawet o 2000%! (moge znalezc te badania w ksiazkach). Znaczy, to, ze to ewolucyjne przystosowanie nie dziala w ten sposob, ze "lez i czekaj az ktos da ci zarcie a ja ci zwolnie metabolizm", tylko, ze wlasnie metabolizm jest nawet podkrecony co ma byc impulsem do zdobycia pozywienia i wzmozonej aktywnosci w tym celu.

Ale jak pisalem - teoretycy sobie moga poteoretyzowac, bo przeciez lubia siedziec w swojej strefie komfortu, ja tymczasem eksperymentowalem z ciezkimi treningami na glodowce - po 2 dobie jest taka bomba jakby sie czlowiek opil litra kawy z redbullem. :papa:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 07:42   

Dlaczego kobiety i mężczyźni różnią się nie tylko płcią ale także metabolizmem i spalaniem?
Bo mają inną budowę. Od Alaski po RPA mężczyźni mają procentowo więcej mięśni, mniej tkanki tłuszczowej a kobiety odwrotnie, więcej tkanki tłuszczowej, mniej mięśni.
Stąd wzory na przemianę podstawową muszą być różne, to elementarne.
Dlatego też w sportach kobiety rywalizują z kobietami a mężczyźni z mężczyznami i tam nikt nie kwestionuje różnic metabolicznych.

Co do wartości energetycznej i spalania białka.
Żeby nie wiem jak kombinował, to strawione białko może być wydalone wyłącznie przez jego deaminację i spalenie szkieletów węglowych. Organizm, to nie muzeum w którym pieczołowicie gromadzi się stare antyki, ale galeria handlowa, gdzie nieustannie przepływa strumień towarów wg zasady kanban bez gromadzenia zbędnych zapasów.
Metabolizm dorosłego osobnika to nie budowa struktur białkowych ale nieustanna ich przebudowa i wyrzucanie odpadów poprzez spalanie.
Stąd strawione białko musi być dodane do bilansu energetycznego.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 08:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Co do wartości energetycznej i spalania białka.
Żeby nie wiem jak kombinował, to strawione białko może być wydalone wyłącznie przez jego deaminację i spalenie szkieletów węglowych. Organizm, to nie muzeum w którym pieczołowicie gromadzi się stare antyki, ale galeria handlowa, gdzie nieustannie przepływa strumień towarów wg zasady kanban bez gromadzenia zbędnych zapasów.
Metabolizm dorosłego osobnika to nie budowa struktur białkowych ale nieustanna ich przebudowa i wyrzucanie odpadów poprzez spalanie.
Stąd strawione białko musi być dodane do bilansu energetycznego.
JW

Przewdziwne fikolki (nie)logiczne, skad w ogole zalozenie, ze bialko musi byc wydalane a zatem spalane? Wydalane sa zazwyczaj nadmiary. Normalnie bialko jest rozkladane na aminokwasy a nastepnie one sa uzywane do ponownej syntezy w zaleznosci od potrzeb. Gdzie tu miejsce na energetyke i spalanie? To sie kupy nie trzyma
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 12:52   

zyon napisał/a:
Ale jak pisalem - teoretycy sobie moga poteoretyzowac, bo przeciez lubia siedziec w swojej strefie komfortu, ja tymczasem eksperymentowalem z ciezkimi treningami na glodowce - po 2 dobie jest taka bomba jakby sie czlowiek opil litra kawy z redbullem.

Byli juz tacy,jadacy na znaczacym deficycie kalorycznym ich imponujace ciala mozna zobaczyc,chodzby w historycznych kronikach.np ruski film po wejsciu do auschwiz.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 13:00   

Fakty sa takie,ze kcl sie licza i to tluszcz, jest podstawa,ktora napedza ludzi.Bo fizyki nie da sie oszukac,a uk.trawienny mamy,jaki mamy,czyli nie zbyt pojemny,by czerpac energie z roslin.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 16:01   

Pietrek napisał/a:
Fakty sa takie,ze kcl sie licza i to tluszcz, jest podstawa,ktora napedza ludzi.Bo fizyki nie da sie oszukac,a uk.trawienny mamy,jaki mamy,czyli nie zbyt pojemny,by czerpac energie z roslin.

Ale dziecko, przeciez nie o tym mowa. Pisalem, ze czlowieka opisuje biofizyka, bo czlowiek nie jest maszyna.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 16:15   

zyon napisał/a:
Pisalem, ze czlowieka opisuje biofizyka, bo czlowiek nie jest maszyna.

To twoja teza,moja jest taka,ze czlowiek jest maszyna,co prawda biologiczna,ale wciaz maszyna.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Sie 30, 2022 20:34   

No to sobie polemizuj ze swoimi tezami wyciagnietymi z ..... Mozesz przyjac tez teze, ze czlowiek to samolot albo drzewo, a potem polemizowac z tymi tezami, milej zabawy
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Sie 30, 2022 20:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Sie 31, 2022 06:51   

zyon napisał/a:
Przewdziwne fikolki (nie)logiczne, skad w ogole zalozenie, ze bialko musi byc wydalane a zatem spalane? Wydalane sa zazwyczaj nadmiary. Normalnie bialko jest rozkladane na aminokwasy a nastepnie one sa uzywane do ponownej syntezy w zaleznosci od potrzeb. Gdzie tu miejsce na energetyke i spalanie? To sie kupy nie trzyma
Jeszcze raz.
Tu, na Ziemi nie istnieje pertpetuum mobile.
W ramach obrotu metabolicznego wszystkie tkanki, nawet kości, są nieustannie rozkładane, resorbowane, a na miejsce zdemontowanych składników montowane nowe z pożywienia.
Proces nie jest, bo nie może być 100% sprawny, powstaje niewielki odpad składników strukturalnych, który nie nadaje się do wykorzystania i musi być wydalony.
To jest to słynne 30g białka codziennie wydalane, które musi być uzupełniane z pożywienia.
Gdyby organizm mógł wykorzystać wszystkie aminokwasy z białka do ponownej syntezy, to wystarczyłoby jeść same cukry, tłuszcze, minerały i witaminy, bez białka w pożywieniu.
Proszę spróbować tak się żywić przez całe dorosłe życie.
Nie wiem, co trudnego jest do zrozumienia, że organizmy żywe to nie statyczne jezioro, ale rzeka, przez którą przepływa strumień nie tylko energii ale także materii strukturalnej.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Sie 31, 2022 13:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
W ramach obrotu metabolicznego wszystkie tkanki, nawet kości, są nieustannie rozkładane, resorbowane, a na miejsce zdemontowanych składników montowane nowe z pożywienia.
Proces nie jest, bo nie może być 100% sprawny, powstaje niewielki odpad składników strukturalnych, który nie nadaje się do wykorzystania i musi być wydalony.
To jest to słynne 30g białka codziennie wydalane, które musi być uzupełniane z pożywienia.

To oczywiste, ze zawsze sa straty o ile ktos nie jest breatharianem. Jednakze, jaki to ma zwiazek z tym, zeby cale bialko liczyc do bilansu energetycznego? Z tekstu powyzej wynika, ze strate pokrywa wlasnie dostarczenie z zewnatrz w celu zalatania ubytkow, zatem nie ma tu miejsca na zadna produkcje energii. Tak ogolnie to bialko ma ok 6kcal, ale ze wzgledu na "jakas tam energozernosc" odjeto dwie dla bilansu. Ot tak.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Śro Sie 31, 2022 22:40   

zyon napisał/a:
To oczywiste, ze zawsze sa straty o ile ktos nie jest breatharianem. Jednakze, jaki to ma zwiazek z tym, zeby cale bialko liczyc do bilansu energetycznego?

"Straty" - to nie jest puste hasło.
Najczęściej jest to energia cieplna .
Straty to część nie zrealizowanego celu - niezamierzony efekt.
Jednak nie jest to zero w bilansie energetycznym.
Zastanawiał mnie ten stały element Twoich wpisów"
Cytat:
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie.

Teraz już rozumiem :shock:
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 01, 2022 07:30   

zyon napisał/a:
To oczywiste, ze zawsze sa straty o ile ktos nie jest breatharianem. Jednakze, jaki to ma zwiazek z tym, zeby cale bialko liczyc do bilansu energetycznego? Z tekstu powyzej wynika, ze strate pokrywa wlasnie dostarczenie z zewnatrz w celu zalatania ubytkow, zatem nie ma tu miejsca na zadna produkcje energii. Tak ogolnie to bialko ma ok 6kcal, ale ze wzgledu na "jakas tam energozernosc" odjeto dwie dla bilansu. Ot tak.
Poszczególne aminokwasy mają bardzo różną wartość energetyczną, więc 4 kcal/g wynika z uśrednienia dla przeciętnego składu białek.
Dwie kilokalorie są odjęte właśnie na podstawie prawa Hessa, ponieważ organizmy żywe nie spalają całkowicie aminokwasów, ale azot wydalają w postaci mocznika. Gdyby spalały go do azotu i wody, byłoby 6 kcal/g.

A teraz pytanie, jak człowiek może wydalić codziennie 30 g białka bez spalenia go?
To odpowiednik 150 g wołowiny.
Którędy? Przez skórę, płuca, jelita?

JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Wrz 02, 2022 16:12   

Zacznijmy moze (po raz kolejny) - od kiedy to bialko sie "spala"? Gdzie jest napisane, ze czlowiek to piec i spala jakies bialka? Bialka sa dostarczane do organizmu w celu uzupelnienia strat, sa rozkladane na aminokwasy i uzyte do ponownej ich resyntezy , ok 65% jest uzyte ponownie, reszta degradowana, gdzie tu jest jakies SPALANIE?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 02, 2022 18:09   

Jak Pan woli, może być szczegółowe pojęcie utlenianie zamiast potocznego słowa spalanie.
Chodzi dokładnie o to samo. O połączenie w kilku kolejnych reakcjach chemicznych wszystkich atomów węgla i wodoru szkieletów węglowych z atomami tlenu i wytworzenie CO2 oraz wody.
Niczego nie zmienia tutaj dłuższa droga, np. wytworzenie najpierw glukozy lub tłuszczu a potem ich spalenie (utlenienie).
Zgodnie z fundamentalnym prawem Hessa ilość wytworzonej energii nie zależy od reakcji pośrednich ale wyłącznie od wejściowych substratów i wyjściowych produktów.
Naprawdę, niech się Pan przestanie kompromitować.

Zamiast tego proszę się przyłączyć do wyjaśniania, dlaczego efekty fizjologiczne stoją czasem w sprzeczności z kalorycznością pożywienia.
To chcemy wyjaśnić bez metafizycznych rozważań.
A przynajmniej ja do tego dążę ale idzie jak po grudzie.

Pierwszy krok mamy już za sobą, tzn. zdrowy organizm w jelitach przyswaja większy lub mniejszy procent pożywienia, zależnie od bieżących potrzeb. Powstaje rozwolnienie lub zaparcie.
Ale to nie wszystko.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Wrz 05, 2022 17:59   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jak Pan woli, może być szczegółowe pojęcie utlenianie zamiast potocznego słowa spalanie.
Chodzi dokładnie o to samo. O połączenie w kilku kolejnych reakcjach chemicznych wszystkich atomów węgla i wodoru szkieletów węglowych z atomami tlenu i wytworzenie CO2 oraz wody.
Niczego nie zmienia tutaj dłuższa droga, np. wytworzenie najpierw glukozy lub tłuszczu a potem ich spalenie (utlenienie).
Zgodnie z fundamentalnym prawem Hessa ilość wytworzonej energii nie zależy od reakcji pośrednich ale wyłącznie od wejściowych substratów i wyjściowych produktów.
Naprawdę, niech się Pan przestanie kompromitować.

Alez pokretna logika. Chce pan dokonac zalozenia blednych przeslanek zeby potem moc wyciagac wnioski pasujace pod teze. Ujmijmy to zatem tak - najbardziej energetycznie przewidywalne energetycznie sa tluszcze - to oczywiste, nieco mniej weglowodany (bo sa rowniez budulcem a na okreslonych rodzajach diet wymuszonym paliwem) a najmniej sa bialka, ktorych glowne cele to budulcowe a jedynie nadmiary sa zamieniane na weglowodany a nastepnie na energie. I dopiero teraz mozemy dywagowac o spalaniu. Bialka sa najpierw rozkladane na aminiokwasy, ktore potem znowu ida na synteze kolejnych bialek, nadmiar jest jedynie zamieniany na energie. Zatem jakim to prawem calosc bialek jest a priori rozpisywana jako energia? Jezeli ktos znajdzie sobie te ilosc potrzebna do aktualnych syntez i napraw to nie bedzie jak to pan pisze "spalal" zadnych bialek zeby uzyskac energie. I co wtedy? Po co liczyc to bialko?
To tak jakbym panu dal (dla alegorycznego przykladu) banke oleju spozywczego - ma pan wybor czy wlac to do auta i gdzies podjechac czy zaspokoic glod. Albo pan je albo jedzie.

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Zamiast tego proszę się przyłączyć do wyjaśniania, dlaczego efekty fizjologiczne stoją czasem w sprzeczności z kalorycznością pożywienia.
To chcemy wyjaśnić bez metafizycznych rozważań.
A przynajmniej ja do tego dążę ale idzie jak po grudzie.

Pierwszy krok mamy już za sobą, tzn. zdrowy organizm w jelitach przyswaja większy lub mniejszy procent pożywienia, zależnie od bieżących potrzeb. Powstaje rozwolnienie lub zaparcie.
Ale to nie wszystko.
JW

Idzie jak po grudzie, bo dopoki ludzie przestana sie trzymac tych kalorii to tak bedzie. Krecenie sie w kolko niczym kadlubek w basenie. Nikt nie wnika skad w tych wzorach (w ogole smieszne, ze sa rozne wzory na to samo) wziely sie te rozne "stale", Podaje pan ze metabolizm kobiety jest inny niz mezczyzny. Ale czy metabolizm wysportowanej kobiety, atletki jest tak bardzo inny niz np srednio usportowionego mezczyzny?
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Wrz 05, 2022 18:05   

EAnna napisał/a:
Zastanawiał mnie ten stały element Twoich wpisów"
Cytat:
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie.

Teraz już rozumiem

Wyglada na to, ze jednak nic nie rozumiesz i do tego masz krotka pamiec :medit: Wyszukiwarka moze pomoc :evil:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Wrz 06, 2022 08:35   

zyon napisał/a:
Nikt nie wnika skad w tych wzorach (w ogole smieszne, ze sa rozne wzory na to samo) wziely sie te rozne "stale", Podaje pan ze metabolizm kobiety jest inny niz mezczyzny. Ale czy metabolizm wysportowanej kobiety, atletki jest tak bardzo inny niz np srednio usportowionego mezczyzny?
Bardzo nie, ale różni się od mężczyzny na tyle, że kobiety atletki nigdy nie walczą z atletami mężczyznami, bo to byłaby nierówna walka. To chyba wszyscy wiedzą?
Natomiast jesteśmy coraz bliżej wyjaśnienia problemu różnic w spalaniu.
Ale po kolei.
Wzory na podstawową przemianę materii BMR wzięły się z badań różnych osób w kalorymetrze i dopasowania matematycznych równań do otrzymanych fizycznych rzeczywistych wyników produkowanego ciepła, dwutlenku węgla, zużycia tlenu, współczynnika oddechowego RQ.

Podstawowym wzorem jest potęgowy wzór Kleibera (można sobie znaleźć w Internecie).
W czasach przedkomputerowych podnoszenie liczby do potęgi 0,63 było żmudne, dlatego sformułowano kilka przybliżonych wzorów liniowych, niezawierających potęgi.
Jak każde uproszczenie, tak i tamte wzory są różne i obowiązują w wąskim zakresie wieku i płci. Nie dotyczą dzieci i szczególnych przypadków.
JW

PS. Podstawowa przemiana materii BMR to najniższy stan energetyczny organizmu. Mierzona jest produkcja ciepła rano, człowieka wypoczętego, niezestresowanego, leżącego w warunkach komfortu cieplnego, w pustym, słabo oświetlonym, wyciszonym pomieszczeniu.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Wrz 06, 2022 17:05   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Bardzo nie, ale różni się od mężczyzny na tyle, że kobiety atletki nigdy nie walczą z atletami mężczyznami, bo to byłaby nierówna walka. To chyba wszyscy wiedzą?

No chyba pan przespal pare ostatnich lat, bo w freakfightach walczy juz chyba kazdy z kazdym, bez zadnych ograniczen.....
No ale co to ma do rzeczy? Szachistki nie walcza z szachistami, golfiarki z golfiarzami itp. Nie ma to nic wspolnego z wzorami na przemiane materii tylko wynika z raczej patriarchalizacji swiata. Ale to takie zrzucanie tematu na tor poboczny. Wysportowana kobieta, typowa crossfiterka czy springerka albo kulturystka, mozna smialo zalozyc, ze ma metabolizm na bardzo podobnym poziomie albo nawet wiekszym niz srednio niewysportowany mezczyzna albo typowy kanapowiec - ale z wzorow tego nie da sie wyliczyc, bo ona ciagle bedzie podlegac wzorom dla kobiet.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Śro Wrz 07, 2022 05:13   

To nie tak - oni jak najbardziej rywalizują ze sobą i to od lat (np. szachistki mogą od zawsze brać udział w turniejach męskich bez większych ograniczeń) - ale działa to tylko w jedną stronę.
Wystarczy zestawić czołówkę w poszczególnych dyscyplinach, żeby zobaczyć, że ze sportowego punktu widzenia nie ma taka rywalizacja za wiele sensu.
Nie ma sensu porównywać wysportowanej kobiety ze średnio niewysportowanym meżczyzną, tak samo jak nie ma średniej klasy szachistki z początkującym szachistą amatorem.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Wrz 07, 2022 06:50   

zyon napisał/a:
Wysportowana kobieta, typowa crossfiterka czy springerka albo kulturystka, mozna smialo zalozyc, ze ma metabolizm na bardzo podobnym poziomie albo nawet wiekszym niz srednio niewysportowany mezczyzna albo typowy kanapowiec - ale z wzorow tego nie da sie wyliczyc, bo ona ciagle bedzie podlegac wzorom dla kobiet.
Blisko, coraz bliżej, ale nadal nie wiadomo w którym kościele dzwonią.
Przed laty napisałem artykuł właśnie o tym, o różnicach BMR u poszczególnych osób. Mozolnie z wykresu odtworzyłem dane wejściowe z publikacji naukowej.
Naukowcy mierzyli tam w kalorymetrze rzeczywisty BMR i porównywali z tym wyliczonym ze wzorów u kilkuset osób.
Wyszło z tego to, co wyjść musiało.
Podstawowa przemiana materii BMR, jak wszystko w makroświecie, wykazuje rozrzut wg krzywej Gaussa.
Najwięcej oczywiście było osób mających BMR zgodnie z wartościami wyliczonymi ze wzorów. W granicach odchylenia standardowego mieściło się 68% badanych z BMR mieszczącym się w zakresie +/-15%.
Było jednak też 5% osób, których zmierzona przemiana podstawowa odbiegała od wyliczonej o około +/-50%
Te nieliczne osoby z metabolizmem wybiegającym poza dwukrotne odchylenie standardowe oraz niezrozumienie rozkładu normalnego pozwalają na tworzenie pseudonaukowych stwierdzeń, że kalorie się nie liczą.
Jeżeli dodamy do tego fakt, że zdrowy organizm nie przyswaja w jelitach nadmiaru pożywienia, to jest to banalne wyjaśnienie odstępstwa od wzorów

Wszakże dla większości, 68% ludzi inkryminowane wzory dosyć dokładnie określają BMR.

 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Wrz 13, 2022 17:18   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wzory na podstawową przemianę materii BMR wzięły się z badań różnych osób w kalorymetrze i dopasowania matematycznych równań do otrzymanych fizycznych rzeczywistych wyników produkowanego ciepła, dwutlenku węgla, zużycia tlenu, współczynnika oddechowego RQ.

Sa gdzies linki do tych badan? Moze wtedy by sie okazalo na jakiej grupie/kohorcie to bylo? Czy brano pod uwage rase, plec. wzrost, miejsce zamieszkania (cieple kraje, zimne) dzienna aktywnosc czlowieka, poziom stresu, ilosc snu, stan cywilny, ilosc potomstwa, rodzaj pracy? Czy moze to bylo badanie na 100 losowych amerykanach jak mozna przypuszczac?
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Najwięcej oczywiście było osób mających BMR zgodnie z wartościami wyliczonymi ze wzorów. W granicach odchylenia standardowego mieściło się 68% badanych z BMR mieszczącym się w zakresie +/-15%.
Było jednak też 5% osób, których zmierzona przemiana podstawowa odbiegała od wyliczonej o około +/-50%

I co te biedne 5%, ktorym nie pasuje rozmiar buta reszty populacji ma poczac? Czy nauka ma dla nich jakas recepte??
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jeżeli dodamy do tego fakt, że zdrowy organizm nie przyswaja w jelitach nadmiaru pożywienia, to jest to banalne wyjaśnienie odstępstwa od wzorów

Zatem kiedy zdrowy organizm staje sie chory i przyswaja? To dosc ryzykowne twierdzenie, bo wtedy wychodzi na to, ze majac "zdrowy" organizm mozna sie bezkarnie przejadac bez zadnego ryzyka, ze nasz wszakze zdrowy organizm tego nie przyswoi a wydali... no dosc mila perspektywa ale rownie jak mila nieprawdziwa. Otoz kazdy kto sie bedzie przejadal za chwile bedzie mial "chory" organizm i utyje, bo wlasnie stad sie biora otyli ludzie. Doskonale to opisal Taubes w "Dlaczego tyjemy" gdzie jeden senator do drugiego mowi "jacy oni niedozywieni, przeciez oni sa otyli".
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wszakże dla większości, 68% ludzi inkryminowane wzory dosyć dokładnie określają BMR.

Dla reszty nauka nie ma dobrych wiesci? Czy przypadkiem te szczesliwe 68% ludzi to nie beda srednio ruchliwi mieszkancy Ameryki Polnocnej?
Bardzo to nienaukowe, wszakze mozna stworzyc z palca jakikolwiek wzor, ktory zawsze obejmie jakis procent populacji i dla niej bedzie dzialal.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 16, 2022 08:39   

zyon napisał/a:
Sa gdzies linki do tych badan? Moze wtedy by sie okazalo na jakiej grupie/kohorcie to bylo? Czy brano pod uwage rase, plec. wzrost, miejsce zamieszkania (cieple kraje, zimne) dzienna aktywnosc czlowieka, poziom stresu, ilosc snu, stan cywilny, ilosc potomstwa, rodzaj pracy? Czy moze to bylo badanie na 100 losowych amerykanach jak mozna przypuszczac?
Tutaj:

Cytat:
https://journals.physiology.org/doi/full/10.1152/ajpendo.2002.282.1.E132?rfr_dat=cr_pub++0pubmed&url_ver=Z39.88-2003&rfr_id=ori%3Arid%3Acrossref.org
Body-size dependence of resting energy expenditure can be attributed to nonenergetic homogeneity of fat-free mass
RESULTS
Subjects.
As shown in Table 1, there were 130 men and 159 women in four ethnic groups: African-American (n = 82), Asian (n = 42), Caucasian (n = 122), and Hispanic (n = 43). Men had greater body weight, skeletal muscle, bone, and residual mass than women (all P < 0.01). Women were shorter and had a larger adipose tissue mass (both P < 0.01) than men.


 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 16, 2022 11:43   

zyon napisał/a:
tylko wynika z raczej patriarchalizacji swiat

Takie cos,to chyba zaklinanie rzeczywistosc.Jestem rozleniwionym kanapowcem,ale moglbym zalozyc,ze gwaltowne zderzenie z wiekszoscia wysportowanych pan,nie dodalo by im zdrowia.Tylko dlatego,ze jestem facetem,pewne prawa,mozna negowac,wypierac,ale i tak bede. Ps.nigdy nie podniosbym reki na kobiete
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Wrz 20, 2022 20:57   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tutaj:

Cytat:
https://journals.physiology.org/doi/full/10.1152/ajpendo.2002.282.1.E132?rfr_dat=cr_pub++0pubmed&url_ver=Z39.88-2003&rfr_id=ori%3Arid%3Acrossref.org
Body-size dependence of resting energy expenditure can be attributed to nonenergetic homogeneity of fat-free mass
RESULTS
Subjects.
As shown in Table 1, there were 130 men and 159 women in four ethnic groups: African-American (n = 82), Asian (n = 42), Caucasian (n = 122), and Hispanic (n = 43). Men had greater body weight, skeletal muscle, bone, and residual mass than women (all P < 0.01). Women were shorter and had a larger adipose tissue mass (both P < 0.01) than men.


Chyba tylko badzo uparta osoba uzna, ze to wrecz zalosnie malo jak na ekstrapolacje na 7mld ludzi zyjacych w roznych klimatach, pracujacych w roznych zawodach, ludzi roznych ras i roznego wieku.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Wrz 21, 2022 09:28   

Istotnie, Inuici lub Indianie andyjscy wykazują pewne różnice fizjologiczne i metaboliczne wielokrotnie opisywane szczegółowo przez badaczy. Naukowcy wcale tego nie ukrywają, wprost przeciwnie, z zapałem szukają tych różnic od setek lat.
Ale my żyjemy w kraju etnicznie i klimatycznie zbliżonym do USA. Etniczna grupa Caucasian, to w antropologii synonim białego człowieka.
JW

PS. Jako ciekawostkę mogę podać, że wbrew pozorom skóra czarna i biała mają podobny współczynnik promieniowania ponad 90%, czyli są zbliżone do właściwości ciała doskonale czarnego. Pochłaniają 90% promieni z otoczenia.
Dalej proszę sobie poczytać w Wikipedii, co to jest ciało doskonale czarne albo szare. Niestety, uprzedzam, że tam też jest statystyka.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Wrz 26, 2022 09:37   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dalej proszę sobie poczytać w Wikipedii

Panie Witoldzie szanujmy sie :razz:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 06, 2022 09:41   

Dla zrozumienia rozkładu Gaussa wystarczy Wikipedia, niepotrzebny jest podręcznik matematyki Strouda - Dextera.
Skąd zatem rustykalne pomysły, że prawa fizyki nie obowiązują w organizmach żywych?
A no stąd, że na każdym etapie pobierania, przyswajania, spalania żywności występują różnice efektywności oraz ludzie się różnią nie tylko wzrostem i zarostem ale wszystkim, z erotomanią włącznie.
Małysz nigdy by nie został koszykarzem, a kiedy przestał skakać i faszerować się bananami przytył kilkanaście kg.

Tak więc:
1. Surowa żywność już wykazuje różnice. Oprócz standardowej wartości energetycznej makroskładników, białek, tłuszczów i węglowodanów różni się rodzajem tych składników oraz zawartością niezbędnych mikroskładników, minerałów i witamin.
Powoduje to uruchamianie różnych szlaków metabolicznych.

2. Środowisko w którym żyje dany człowiek również uruchamia odmienne szlaki metaboliczne. Przez środowisko należy rozumieć stres, pracę, aktywność fizyczną, miejsce egzystencji, klimat, mieszkanie itp.
Rodzaj aktywności wymaga spalania glukozy u sprintera a tłuszczów u długodystansowca.

3. Obróbka termiczna pożywienia zmniejsza jego wartość o przeciętnie 10%. O ile ziemniaki trzeba ugotować, żeby były strawne, to mięso z kolei najłatwiej jest przyswajalne w postaci tatara.

4. Sprawność trawienia i przyswajania w jelitach jest różna. Zdrowe osoby po prostu nie trawią nadmiaru pożywienia, co skutkuje rozwolnieniem. Osoby z nadczynnością trzustki trawią wszystko i patologicznie tyją.

5. Im większa masa ciała, tym mniej potrzeba energii na kg ciała dla utrzymania temperatury 36,6*C. Co oczywiste, bo powierzchnia bryły wzrasta z drugą potęgą a masa z trzecią potęgą. Stąd wzory Kleibera. Myślę, że tu niepotrzebna jest nawet Wikipedia. Po drugie, wzrost temperatury ciała lub pocenie się zwiększa spalanie. To elementarne, intensywne spalanie jest niezbędne do utrzymania temperatury wyższej niż otoczenie, dlatego gady nie potrzebują tyle pożywienia co ssaki i inne są wzory na ich BMR.

6. Nawet osoby o zbliżonej budowie wykazują rozrzut podstawowej przemiany materii BMR (body metabolic rate) o +/-50%. Poza tym kobiety przeciętnie mające mniej mięśni a więcej tkanki tłuszczowej spalają mniej pożywienia a jednocześnie intuicyjnie spożywają więcej węglowodanów, żeby utrzymać tkankę tłuszczową.

7. O rosnących dzieciach, chorobach i mutantach 2,5 m wzrostu nie wspominamy, bo to inna historia.

I to by było na tyle.
Myślałem, że zamiast kurczowego trzymania się dogmatów kolejnego guru zainspiruję do kreatywnej dyskusji. Może uda się następnym razem.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Paź 10, 2022 09:13   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Skąd zatem rustykalne pomysły, że prawa fizyki nie obowiązują w organizmach żywych?

Rustykalne jest uwazanie, ze czlowieka obowiazuja prawa fizyki a nie biofizyki, czlowiek to nie maszyna. To dwie rozne sprawy.
Druga sprawa - precietny czlowiek ma na sobie zapas kilkunastu do kilkunastu tysiecy kilokalorii w postaci tkanki tluszczowej, co opisuje pierwsza lepsza ksiazka do dietetyki. Czy jest to brane pod uwage? Czy w okreslonej sytuacji taki otyly jedzac bialko bedzie je dalej "spalal" w celach energetycznych?? Przyklad tutaj podawanego Angusa Barbier jzyjacego ponad rok bez jedzenia [pokazal, ze nie "spalil" swoich miesni na cele energetyczne jak to sie wierzy tutaj,

Ostatnia kwestia z pkt 7 to dzieci - dzieci rosna niezaleznie od podazy kalorycznej, nie musza liczyc, wazyc mierzyc a i tak rosna. Nawet zaciagniecie hamulca recznego w postaci glodowki i niedozywienia w ekstremalnych warunkach nie powstrzymuje organizmu przed wzrostem. Zatem tak logicznie mozna wysnuc wniosek, ze kalorie tutaj o niczym nie decyduja a jedynie hormony, i o ile dojdzie w koncu ta teoria do glosu - pole mofogenetyczne.

Szkoda, ze nie ma Grzegorza, bo dorzucilby tu swoje trzy grosze, mial czase sporo ciekawych spostrzezen, ale coz...
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pon Paź 10, 2022 09:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Paź 11, 2022 07:34   

Biofizyka to część fizyki ogólnej, wyrasta z tego fundamentu i w żaden sposób nie przeczy, bo nie może, prawom podstawowym.
Pomiary kalorymetryczne jak najbardziej uwzględniają procesy wzrostowe i regeneracyjne, ponieważ niespalona część pożywienia odkłada się w tkankach i nie jest rejestrowana jako ciepło.
Dzieci głodujące ostatecznie umierają, niezależnie od trwającej przebudowy tkanek.
Niespalona część pożywienia odłożona w tkankach nie prowadzi do wytworzenia dwutlenku węgla i wody, które można zarejestrować i obliczyć zużytą energię. To elementarne.
Z faktu, że zdrowe osoby młode i stare intuicyjnie jadają tyle ile trzeba nie wynika, że zaprzeczają prawom fizyki i chemii. Wprost przeciwnie, do perfekcji wykorzystują energię i można to zmierzyć.
Pole morfotyczne jest ciekawą koncepcją, ale tu mówimy o podstawowych prawach fizyki naszego makroświata mierzalnych z dokładnością do zasady nieoznaczoności Heisenberga.
Proszę założyć nowy temat, gdzie chętnie podyskutuję o zjawiskach paranormalnych, jak choćby radiestezja czy telepatia. Tam jest miejsce na fotony splątane.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Paź 11, 2022 13:54   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Pole morfotyczne jest ciekawą koncepcją, ale tu mówimy o podstawowych prawach fizyki naszego makroświata mierzalnych z dokładnością do zasady nieoznaczoności Heisenberga.
Proszę założyć nowy temat, gdzie chętnie podyskutuję o zjawiskach paranormalnych

Nic nie wiem o paranormalnym polu morfotycznym.

Ja pisalem o polu morfogenetycznym postulowanym przez biologa Ruperta Sheldrake'a.
Co do dzieci - ja nie pisalem o dzieciach w Afryce, pisalem o dzieciach, ktore sa niedozywione albo zyja w warunkach uragajacych ale jednak rosna, czyli organizm zamiast zaspokoajac te "zapotrzebowanie" jednak z jakieos powodu przeznacza energie na wzrost, co wydaje sie nielogiczne.

Co do biofizyki - jednak rozni sie od fizyki, tak jak biochemia rozni sie od chemii,.


Co do faktow - dziskie zwierzeta, zwlaszcza drapiezniki nie sa otyle, a nie znaja kalorii. Podejrzana sprawa....a moze znaja?

Pomiarow kalorymetrycznych nie bede nawet komentowal, to poziom wikipedii. Spalanie w kociolku uwzglednia procesy wzrostowe...i jescze niespalone tluszcze sie odkladaja?

Mam wrazenie, ze to juz 15 lat temu tutaj bylo obalone
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Paź 11, 2022 13:57, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Paź 12, 2022 20:43   

Obalone prawa fizyki!
Nobel jak nic!

Co do biofizyki i biochemii, proponuję chociaż pobieżnie zapoznać się z tymi naukami.

Dzieci niedożywione rosną, bo taki jest priorytet organizmów dzieci, że w każdych warunkach muszą rosnąć. Albo umierać.
Wszakże dzieci niedożywione rosną mniej niż te odżywione dobrze.
Najlepszą ilustracją tego jest wysoki wzrost angielskiej rodziny królewskiej, których potomkowie dobrze odżywiani osiągnęli wzrost wysoki i kolejne pokolenia więcej nie rosną.
Odwrotnie, dzieci społeczeństw wielodzietnych i słabo odżywionych są niskie. Średnio!
To jest przyczyną, że kolejne pokolenia Polaków po wojnie są coraz wyższe, bo łatwiej wyżywić dwoje dzieci niż dziesięcioro.

Pole morfotyczne, to literówka. Oczywiście chodzi o pole morfogenetyczne.
Tutaj proponuję zapoznać się z teorią bioelektroniki prof. Sedlaka i sformułowanym przez niego sprzężeniem kwantowo-chemicznym, ale to właśnie jest dyskusja na inny temat i ma niewielki związek z omawianą tutaj termodynamiką organizmów żywych.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 08:15   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Obalone prawa fizyki!
Nobel jak nic!

Co do biofizyki i biochemii, proponuję chociaż pobieżnie zapoznać się z tymi naukami.

Ja tez, zwlaszcza , ze biofizyka i konspekty sa dostepne w sieci. Jest pan zywym przykladem tego co opisal Thomas Kuhn w slynnym dziele "The Structure of Scientific Revolutions" czyli "Struktura rewolucji naukowych", podobne zjawisko opisywal tez Karl Popper, filozof nauki. Otoz Kuhn opisal w swym dziele proces zmiany paradygmatu, ze przez zawyczaj holdujace aktualnym pogladom srodowisko (bo to przeciez nie wiedza) - jest on niechciany i wrecz odrzucany, traktowany jako zlo konieczne.
Uczeni, budujacy swoje kariery na obowiazujacym paradygmacie, nienawidza tego etapu w nauce a wg Kuhna czesto musi temu towarzyszyc wymarcie pokolenia z "zabetonowanymi" pogladami.
Cytuje fragmeny: "Historia nauki nie potwierdza stopniowego przyrostu wiedzy, a jest wyznaczana przez okresy rewolucji. W trakcie rewolucji teoretyczne załozenia budujace paradygmaty w danej dziedzinie są obalane i zastepowane nowymi". - T. Kuhn

Przykladem nowoczesnej nauki popartej badaniami, ktore przytaczaja,sa, o ironio! lekarze, bracia Rodzen, tutaj prosze , krotki film o bezsensie liczenia kalorii podparty najnowszymi badaniami i ta tak ukochana przez pana fizyka dla maszyn i biochemia dla niewiadomo kogo. Oczywiscie moge takich delikwentow wrzucic wiecej, np Robba Wolffa znanego w swiecie detetyki itp. Ci ludzie juz wychodza poza paradygmat, bo okazal on sie bledny, pan w nim z uporem naniaka trwa.

Proponuja stracic te pare minut cennego czasu przymykajac oko na forme przekazu, to znak czasow. Tytul filmu: Nie licz kalorii!!! Nowoczesna medycyna i badania nie zostawiają suchej nitki na liczeniu kalorii
https://www.youtube.com/watch?v=095ml2nvraw

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dzieci niedożywione rosną, bo taki jest priorytet organizmów dzieci, że w każdych warunkach muszą rosnąć.

Maslo maslane, kto czy co wyznacza ten priorytet? Mityczne kalorie czy moze hormony, czy tez moze pole morfogenetyczne? Proponuje ksiazki Sheldrake'a o tym, to najnowsza wiedza a nie stare poglady Atwatera sprzed 130 lat. KSiazki Sedlaka sa jednak o czyms innym
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Czw Paź 13, 2022 08:18, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 08:33   

zyon napisał/a:
Przykladem nowoczesnej nauki popartej badaniami, ktore przytaczaja,sa, o ironio! lekarze, bracia Rodzen, tutaj prosze , krotki film o bezsensie liczenia kalorii podparty najnowszymi badaniami i ta tak ukochana przez pana fizyka dla maszyn i biochemia dla niewiadomo kogo. Oczywiscie moge takich delikwentow wrzucic wiecej, np Robba Wolffa znanego w swiecie detetyki itp. Ci ludzie juz wychodza poza paradygmat, bo okazal on sie bledny, pan w nim z uporem naniaka trwa.

Proponuja stracic te pare minut cennego czasu przymykajac oko na forme przekazu, to znak czasow. Tytul filmu: Nie licz kalorii!!! Nowoczesna medycyna i badania nie zostawiają suchej nitki na liczeniu kalorii
https://www.youtube.com/watch?v=095ml2nvraw

W stu procentach racja!
Jeżeli nie rozumiesz fizyki, fizjologii, metabolizmu, to nie licz kalorii i nie stawaj codziennie na wagę, bo to ci tylko zaszkodzi.
Jeżeli nie rozumiesz!
A ponieważ większość nie odróżnia wata od watowanej kufajki, to rzeczywiście efekty są opłakane w postaci anoreksji, bulimii, otyłości.
Podobnie jak opłakane są efekty walki z cholesterolem.
Ale to nie znaczy, że prawa fizyki nie obowiązują.
JW

PS. Ilustracja.
Spalane tłuszcze wymagają o około 8% większej ilości tlenu niż spalana glukoza do uzyskania tej samej ilości energii.
Ewolucja już dawno przed Atwaterem to zaobserwowała i wyposażyła zwierzęta we włókna mięśniowe szybkie oraz wolne. Szybkie spalają glukozę w walce, stresie, natomiast wolne spalają tłuszcze w marszu. W walce, w wysiłku supramaksymalnym, w sprincie, ograniczeniem jest właśnie dostępność tlenu.
I zgadzam się, że do wszystkich specjalistów zapatrzonych w swoje paradygmaty nie dociera, że to ewolucja wytworzyła takie mięśnie, wykorzystując prawa termodynamiki na poziomie właśnie parowozu.
Rzeczywiście, czas na kolejne obalanie sportowych paradygmatów, ale zgodnie z termodynamiką, bez ośmieszania się obalaniem praw fizyki.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 08:43   

Panie Witoldzie, coz za merytoryczna i rzeczowa wypowiedz! No gratuluje, merytoryki, bo coz mozna powiedziec w obliczu takiej niemocy polemicznej...proponuje obejrzec jednak film, badanie jest na 50 tysiacach osob a link do niego jest w komentarzu pod tytulem filmu.
To mlodzi rzutcy i blyskotliwi ludzie, lekarze, po biochemii, ktora mieli przez 6 bodajze lat (pan nie mial przeciez) i obstukani w najnowszych badaniach.

Ja rozumiem, ze dysonans poznawczy to bardzo nieprzyjemne uczucie, ale coz, widze, ze bedzie pan bronil do ostatnich sil tego bastionu, na ktorym przeciez sie pasa miliony. Krotko mowiac nie damy zginiac poprzedniemu ustrojowi....cos mi to przypomina... :?

Pytanie o priorytety pan pominal,. slusznie...przeciez te kalorie Atwatera sprzed 130 lat nie wytlumacza tego.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Czw Paź 13, 2022 08:45, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 08:57   

Minęliśmy się
Cytat:
PS. Ilustracja.
Spalane tłuszcze wymagają o około 8% większej ilości tlenu niż spalana glukoza do uzyskania tej samej ilości energii.
Ewolucja już dawno przed Atwaterem to zaobserwowała i wyposażyła zwierzęta we włókna mięśniowe szybkie oraz wolne. Szybkie spalają glukozę w walce, stresie, natomiast wolne spalają tłuszcze w marszu. W walce, w wysiłku supramaksymalnym, w sprincie, ograniczeniem jest właśnie dostępność tlenu.
I zgadzam się, że do wszystkich specjalistów zapatrzonych w swoje paradygmaty nie dociera, że to ewolucja wytworzyła takie mięśnie, wykorzystując prawa termodynamiki na poziomie właśnie parowozu.
Rzeczywiście, czas na kolejne obalanie sportowych paradygmatów, ale zgodnie z termodynamiką, bez ośmieszania się obalaniem praw fizyki.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 09:10   

Nie sadze, ze pan obejrzal film i przeczytal chocby abstrakt badania ale najwyrazniej nie potrafi pan zaakceptowac, ze obecna pseudonauka (choc bardziej pasuje religia) oparta o atwaterowskie kalorie odchodzi powoli na smietnik historii jako pomylka. Stwierdzenie , ze kazdy krytykujacy kalorie ich nie rozumie jest dosc bunczuczne ale tez dosc wymowne - pamietam jak pisal pan o depozytariuszach wiedzy tajemnej....

Pomijam juz, ze nie odpowiada pan na pytanie co decyduje o priorytetach rosnacego organizmu, hormony czy kalorie, czy tez to pole (opisany eksperyment z zawiazaniem nitka kokonu z mloda wazka daje do myslenia)

Pominal tez pan pytanie jak to sie dzieje, ze dzikie drapiezniki nie tyja choc nie licza kalorii

Itp itd...
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Czw Paź 13, 2022 09:11, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 10:36   

Przecież napisałem, że dzieci rosną za wszelką cenę, bo taki jest imperatyw biologiczny. Hormony nie są bezpośrednią przyczyną rośnięcia, bo hormon wzrostu jest wydzielany u dzieci a decyduje o tym zegar biologiczny. Bezpośrednią przyczyną rośnięcia jest zakodowany genetycznie schemat wzrostu a nie same hormony jako takie.
U dorosłych hormon wzrostu też jest wydzielany, ale tkanki reagują na niego inaczej i dorosły człowiek nie rośnie.
Więc hormony są wpisane w ogólny schemat rozwojowy dzieci.
Zależnie od profilu metabolicznego i hormonalnego dzieci za dużo jedzą kalorii i tyją albo jedzą mało i są szczupłe. Ale nawet te z zaburzonym metabolizmem nie utyją, jeżeli będziemy je głodzić.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Paź 13, 2022 12:48   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przecież napisałem, że dzieci rosną za wszelką cenę, bo taki jest imperatyw biologiczny.
JW

Slabe wytlumaczenie, w zasadzie na poziomie zlewaczalej wikipedii - tak bo tak.

W "Nowej Biologii" Sheldrake'a, ktora przeciez nie jest taka nowa bo to poczatek lat 80 z tego co pamietam jest podana wlasnie hipoteza formatywnej przyczynowosci. Sa opisane rozne dywagacje, sa opisane doswiadczenia Hansa Driescha na embrionach jezowca. Kiedy z komorek embriona w bardzo wczesnym etapie rozowju, w ktorym wyksztalcilo sie tylko dwie komorki, jedna zostala usmiercona, pozostawiona przy zyciu komorka, nie wygenerowala polowy jezowca, ale wytworzyla kompletnego ale malego jezowca. Podobne rzeczy sie staly kiedy zniszczono dwie lub trzy komorki na etapie kiedy istnialy cztery komorki. I na odwrot - polaczenie dwoch komorek spowodowalo rozwoj olbrzymiego jezowca. To samo sie dzialo z embrionem wazki - po przewiazaniu w polowie embrionu (cos jak forma kokonu) w dolnej czesci urodzil sie kompletny ale maly osobnik, i nigdy wiecej nie urosl.

Co z dzikimi drapieznikami, np lwami, gepardami itp - dalej nie wiadomo. Choc nie znaja kalorii to nie sa w stanie sie obezrec ani niedozrec, czyli od urodzenia znaja swoje atwaterowe kalorie co do przecinka...

Ja tam bym obejrzal film, przeczytal badanie, bo przeciez nie mozna siedziec na wyspie jak ten japonski zolnierz.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Paź 17, 2022 11:59   

zyon napisał/a:
Nie sadze, ze pan obejrzal film
Właśnie obejrzałem. Tam nie ma nic odkrywczego.
Od 20 lat na tym forum wszyscy o tym piszą.
Od czasów Bantinga i Powstania Styczniowego wiadomo, że skutecznie schudnąć można jedynie na diecie niskowęglowodanowej. Już Homer opisywał, że tak się żywili wojownicy.
Przyczyną otyłości jest wysoki poziom insuliny indukowany wysokim spożyciem węglowodanów. 70 lat temu Lutz wyczerpująco opisał, jak pożywienie wpływa na profil hormonalny i do dziś jest to aktualne.
Osoby ze sprawnym metabolizmem na węglowodanach tyją trochę, osoby z nadczynnością trzustki tyją patologicznie jak Angus Barbieri.
Prościej się nie da! Cała reszta to zbędny humbug naukowy!
Nigdzie tutaj nie zalecamy liczenia kalorii, bo to rzeczywiście przeciętnej kobiecie przynosi więcej szkody niż pożytku.
Niech Pan wreszcie przestanie zwalczać coś, czego tutaj nie ma.
Natomiast fakt, że insulina jest przyczyną otyłości nie oznacza, że obala to prawa termodynamiki.
Nawet w cytowanym filmie sympatyczni prezenterzy nie kompromitują się takim stwierdzeniem.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pon Paź 17, 2022 13:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przyczyną otyłości jest wysoki poziom insuliny indukowany wysokim spożyciem węglowodanów.

To dopiero jest humbug naukowy.Insulina jest zwyklym hormonem anabolicznym.Powszechnie uzuwanym przez kulturystow w celu zwiekszenia przyrostu masy.Co jak co,ale dieta "body building ",to bomba cukrowa.I tak serekcja naturalnej insuliny,widocznie jest za mala, skoro sie stucznie wspomgaja.Jednoczesnie trudno uznac zawodnika z tej dziedziny sportu pomimo czesto imponujacej wagi za osobe otyla
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Paź 18, 2022 09:34   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Od czasów Bantinga i Powstania Styczniowego wiadomo, że skutecznie schudnąć można jedynie na diecie niskowęglowodanowej.

Normalnie czary, a na wysokoweglowodanowej, south beach, alleluja, straznicy wagi, Dabrowskiej, strefowej, grup krwi czy niskokalorycznej sie nie da? Niesamowite historie pan opowiada, w dodatku jako wyzawca kaloryzmu, gdzie przeciez wystarczy obciac kalorie i juz sie chudnie na ujemnym bilansie

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przyczyną otyłości jest wysoki poziom insuliny indukowany wysokim spożyciem węglowodanów.

To jest tzw Teoria Insulinowa, ktora opisywal w swojej ksiazce Taubbes, aczkolwiek w swiecie nauki nie jest uznana za ta jedyna czy nawet wlasciwa, wspolczesny swiat dietetyki poparty nauka oparta na wyznawaniu kaloryzmu (czyli tego co pan) uznaje, ze za otylosc odpowiada nadwyzka kaloryczna czyli prawa termodynamiki. Halooo, sam pan sobie przeczy ;(
.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Natomiast fakt, że insulina jest przyczyną otyłości nie oznacza, że obala to prawa termodynamiki.
Nawet w cytowanym filmie sympatyczni prezenterzy nie kompromitują się takim stwierdzeniem.

Ja tam nic takiego nie napisalem, widze, ze wymysla pan na biezaco chocholy zeby w nie walic. Faktem jest ze w filmie sympatyczni prezentezry mowia, ze kalorie sie nie licza i prezentuja badanie na 50 tysiacach ludzi, ktore to potwierdza. Ciekawe nie?

A poza tym to co z tymmi nieszczesnymi dziikimi zwierzakami, ktore nie tyja mimo, ze nie znaja kalorii ani wzorow??
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Paź 23, 2022 10:49   

zyon napisał/a:
Niesamowite historie pan opowiada, w dodatku jako wyzawca kaloryzmu, gdzie przeciez wystarczy obciac kalorie i juz sie chudnie na ujemnym bilansie
Niech Pan nie zwalcza czegoś, czego nigdzie nie napisałem.
Wprost przeciwnie, przestrzegam przed histerią liczenia kalorii.
Natomiast cudów nie ma. Rzeczywiste zmniejszenie kalorii musi prowadzić do wychudzenia, czego najlepszym przykładem Auschwitz albo anorektyczki.
Ale to nie jest sposób na zdrowe odchudzanie.

Co do roli insuliny, każdy, kto nie ma wypranego mózgu przez farmację, tak właśnie jak np. Taubes czy inni, musi zauważyć tę prostą zależność, im więcej insuliny, tym większa otyłość.
Badanie szczegółowe innych mechanizmów, np. greliny, to szukanie kwadratowych jaj i rozwadnianie zagadnienia ku satysfakcji producentów insuliny.
Wpoili oni wszystkim nonsens, że insulina służy do obniżania poziomu cukru. Tymczasem insulina obniża poziom cukru niejako przy okazji, poprzez uruchamianie silnych procesów anabolicznych głównie w tkance tłuszczowej.
Wstrzyknięcie insuliny wyzwala wściekły głód, skurcze żołądka, wydzielanie greliny itd.
Ale pierwotną przyczyną tego jest insulina a nie pusty żołądek.
Na żywieniu niskowęglowodanowym nie ma hipoglikemii ani skurczów pustego żołądka.
O czym powinien Pan wiedzieć, chyba że żywi się Pan inaczej.
JW
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Nie Paź 23, 2022 15:48   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Na żywieniu niskowęglowodanowym nie ma hipoglikemii ani skurczów pustego żołądka.
O czym powinien Pan wiedzieć, chyba że żywi się Pan inaczej.
JW


Dzisiaj niczego już nie można być pewnym...
wystarczy przypomnieć kilka przypadków....
Waldek - kiedyś a dziś (frutarianin?)
Hani - kiedyś a dziś.....

i jeszcze jakąś osobę kojarzyłem z takiej mocnej zmiany...
więc mnie tam nic nie zdziwi ;)
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Paź 24, 2022 12:31   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Co do roli insuliny, każdy, kto nie ma wypranego mózgu przez farmację, tak właśnie jak np. Taubes czy inni,

Taubes wyprany przez farmacje, coz pan opowiada .... :shock:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

musi zauważyć tę prostą zależność, im więcej insuliny, tym większa otyłość.

Tak, tak, zwlaszcze kulturysci na wiecznej insulinowej bombie, ladujacy w siebie wiadrami weglowodany proste typu ryz moga to zauwazyc,....co za historie.


A te dzikie zwierzaki dalej leza pod drzewem najedzone i nie tyja....
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pon Paź 24, 2022 12:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Paź 25, 2022 10:26   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

Co do roli insuliny, każdy, kto nie ma wypranego mózgu przez farmację, tak właśnie jak np. Taubes czy inni,

Taubes wyprany przez farmacje, coz pan opowiada .... :shock:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

musi zauważyć tę prostą zależność, im więcej insuliny, tym większa otyłość.

Tak, tak, zwlaszcze kulturysci na wiecznej insulinowej bombie, ladujacy w siebie wiadrami weglowodany proste typu ryz moga to zauwazyc,....co za historie.

A te dzikie zwierzaki dalej leza pod drzewem najedzone i nie tyja....

Zdania złożone są czasem trudne do zrozumienia a pobieżne czytanie po łebkach prowadzi do mylnego pojmowania sensu.
Napisałem:
Cytat:
Co do roli insuliny, każdy, kto nie ma wypranego mózgu przez farmację, tak właśnie jak np. Taubes czy inni,
czyli: każdy, kto nie ma wypranego mózgu z Taubesem i innymi włącznie, (którzy wszyscy też nie mają wypranego mózgu).
Postaram się pisać zdania proste, chociaż nie będzie to łatwe.

Stawianie za przykład dzikich zwierząt nie jest kompetentne. Dzikie zwierzęta nie mają dostępu do tanich węglowodanów przyswajalnych i muszą się napracować, żeby je zdobyć. Poza tym muszą bronić swojego terytorium i chodzą wyłącznie piechotą.
Natomiast przekarmiając zwierzęta udomowione spokojnie można doprowadzić do cukrzycy lub śmierci, nawet drapieżniki. Przykładem słynny osiołek z warszawskiego zoo, który zdechł przekarmiany przez zwiedzających.

Przykład plemion pierwotnych takich jak Pigmeje czy Inuici jasno pokazuje, że pomimo ich inteligencji system zbieracko-łowiecki nie daje nadmiaru pożywienia i oni często głodowali.
Za to byli szczupli i wytrzymali. Vide książki Centkiewiczów.
Obecnie Inuici żywiący się węglowodanami z marketów są otyli.

Kulturyści po to jadają dużo węglowodanów, żeby stymulować trzustkę do wydzielania dużej ilości anabolicznej insuliny. Jednocześnie dużo ćwiczą, żeby ten mechanizm wykorzystać do rozbudowy mięśni. Wielokrotnie pisałem o tym, że insulina jest silnym anabolikiem i nie służy do obniżania glikemii. Niektórzy kulturyści insulinę sobie po prostu dostrzykują. Poza tym, oprócz węglowodanów jedzą też odżywki białkowe.
W przeciwieństwie do nich zawodnicy sumo tuczą się patologicznie węglowodanami, bo nie zażywają dużo ruchu i nie spalają nadmiaru energii.

Podobnie u przeciętnego kanapowca węglowodany nie są spalane ale ich nadmiar prowadzi do otyłości. Ale bez insuliny tego się nie da osiągnąć, czego przykładem cukrzyca I.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Paź 25, 2022 12:26   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Co do roli insuliny, każdy, kto nie ma wypranego mózgu przez farmację, tak właśnie jak np. Taubes czy inni,
czyli: każdy, kto nie ma wypranego mózgu z Taubesem i innymi włącznie,

Prosze sie nie kompromitowac. Niefortunnie pan sformulowal zdanie a ja je zrozumialem prawidlowo.
"Kazdy kto nie kradnie jak Ziobro i inni" - prosze nam tu walnac wykladzik z polszczyzny zatem, Jak pan zrozumial powyzsze zdanie? Ziobro kradnie czy nie?

Abstrahujac od panskiego lapsusa jezykowego, to Taubes wlasnie pisze o tej tzw Teorii Insulinowej, ze jest jedna z teorii ale oficjalna nauka, w ktorej bebem pan ochoczo tak wali nie podziela tej teorii, co mozna sprawdzi wchodzac na rzadowe strony dla diabetykow czy ich fora.

Co do insuliny i kulturystow, zatem istnieje "insulina anaboliczna" dla kulturystow. Dla innych jest jaka? Mniemam, ze antagonista bedzie "insulina kataboliczna"?Faktem jest ze u kulturystow insulina szybuje ponad chmurami, co obala te panska teorie insulinowa, ze " im więcej insuliny, tym większa otyłość. " Chyba, ze nagle znajda sie te slynne "wyjatki co potwierdzaja rerguly". Tylko ze to powiedzonko nie dziala w logice a jedynie w wyswiechtanych obiegowych powiedzonkach,

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Stawianie za przykład dzikich zwierząt nie jest kompetentne

Jest jak najbardziej, to takie same organizmy, tylko pozbawione tej swiadomosci "kalorycznej", nigdy na wolnosci nie tyja w odroznieniu od kotow czy psow zyjacych z ludzmi, tymi co znaja "kalorie"
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Wto Paź 25, 2022 12:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Paź 26, 2022 10:04   

Każda insulina jest anaboliczna, niezależnie od modyfikacji farmaceutycznych.
O czym się zapomina, bo farmacja eksponuje tezę, że insulina służy do obniżania glikemii.
Nie jest to cała prawda.
Dlatego dobrze jest do insuliny konsekwentnie dodawać przymiotnik anaboliczna, a nawet silnie anaboliczna i śmiertelna.
Insulina jest silnym anabolikiem. W przypadku sportowców rozbudowuje mięśnie. Tkankę tłuszczową słabo, bo oni spalają nadmiar energii podczas intensywnych treningów.

Maradona po zakończeniu kariery roztył się jak prosiak, bo nie przeszedł na żywienie niskowęglowodanowe a jednocześnie przestał spalać nadmiar węglowodanów. Poprzednio spalał węglowodany na boisku.
Sportowcy są bardzo dobrą ilustracją tego, że insulina jest anabolikiem i reguluje odkładanie nadmiaru spożytej energii w tkance tłuszczowej. Jeżeli nadmiar energii jest efektywnie spalany podczas intensywnych ćwiczeń fizycznych, insulina wpływa na rozrost mięśni, jak u kulturystów.
Gdy wysiłek nie spala nadmiaru energii, prowadzi to do otyłości, jak u zawodników sumo.

Powoływanie się na informacje ze stron sponsorowanych przez producentów insuliny jest bez sensu.

Przekarmianie węglowodanami jak najbardziej prowadzi do patologicznej otyłości i cukrzycy u zwierząt domowych. Żaden instynkt nie chroni je przed tą patologią. Tak samo, jak nie chroni człowieka.
Dzikie zwierzęta nie mają takich możliwości. Dlatego nie nadają się jako przykład.
JW

PS. Przed laty psychiatrzy leczyli depresję szokiem insulinowym. Pacjenci przy okazji patologicznie tyli, bowiem w szpitalu zażywali mało ruchu.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Paź 28, 2022 08:00   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Insulina jest silnym anabolikiem. W przypadku sportowców rozbudowuje mięśnie. Tkankę tłuszczową słabo, bo oni spalają nadmiar energii podczas intensywnych treningów.

Ale jak to, przeciez kulturysci jedza posilki potreningowe, wiec energie i te weglowodany laduja dopiero po treningu, to sie kupy nie trzyma, bo po treningu dopiero wrzucaja paliwo. Poza tym ile energii mozna spalic przez godzine terningu? Wie pan? To smiesznie male ilosci. Poza tym zawodnicy sumo cwicza zdecydowanie wiecej niz kulturysci, ich wydatki kaloryczne sa duzo wieksze niz kulturystow, niech pan sprawdzi trening zawodowego sumoki w Japonii, na dzien dobry, rano 10-20 kilometrowy bieg a dopiero potem wlasciwe treningi.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Maradona po zakończeniu kariery roztył się jak prosiak, bo nie przeszedł na żywienie niskowęglowodanowe a jednocześnie przestał spalać nadmiar węglowodanów. Poprzednio spalał węglowodany na boisku.

Niech pan sprawdzi ile energii mozna spalic przez godzine biegania, jeden marny paczek...ze sprintami ze dwa paczki raptem.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Powoływanie się na informacje ze stron sponsorowanych przez producentów insuliny jest bez sensu.

A kto sie powoluje? Ja nawet nie wiem, ze na ich stronach sa takie informacje a pan wie....

Cytat:
Dzikie zwierzęta nie mają takich możliwości. Dlatego nie nadają się jako przykład.

Otoz nadaja sie do tego idealnie, bo nie znajac kalorii, teorii insulinowych i innych termodynamicznytch "praw" i "stalych" nie tyja, nie choruja na syndromy metaboliczne wynikle ze zlego zywienia. Gepart mimo, ze jest supersprinterem i weglowodanow a konkretnie glikogenu potrzebuje tylko na na sprinty, nie jest w ogole weglowodanow ani nie liczy kalorii, i nigdy nie tyje. To samo jest z wilkami czy innymi rysiami. Za to pies czy kot domowy potrafi zachorowac na cukrzyce, raka i otylosc. A to wszystko w swiecie ludzi, ktorzy wierza w prastare atwaterowiskie, 130 letnie kalorie, oraz prawa termodynamiki dla maszyn. :medit:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Pią Paź 28, 2022 08:02, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 28, 2022 08:04   

Proszę oszacować, jaka jest śmiertelność dzikich zwierząt, tzn. jaki procent żywo urodzonych zwierząt umiera bez spłodzenia potomstwa?
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Paź 28, 2022 12:09   

Oczywiscie, zaraz po tym jak pan oszacuje wplyw awaryjnosci silnikow przeciwsobnych w stosunku do silnikow wspolsobnych opartych na tlokach Wankla.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 28, 2022 16:37   

zyon napisał/a:
Oczywiscie, zaraz po tym jak pan oszacuje wplyw awaryjnosci silnikow przeciwsobnych w stosunku do silnikow wspolsobnych opartych na tlokach Wankla.

Proszę się nie wykręcać.
Śmiertelność gepardów albo saren można oszacować z dokładnością do kilkunastu procent.
To obliczenie jest w zasięgu gimnazjalisty.
Tym bardziej osoba obalająca prawa fizyki wyliczy to obojętnym bykiem. 8)
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Sob Paź 29, 2022 09:26   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
zyon napisał/a:
Oczywiscie, zaraz po tym jak pan oszacuje wplyw awaryjnosci silnikow przeciwsobnych w stosunku do silnikow wspolsobnych opartych na tlokach Wankla.

Proszę się nie wykręcać.
Śmiertelność gepardów albo saren można oszacować z dokładnością do kilkunastu procent.
To obliczenie jest w zasięgu gimnazjalisty.
Tym bardziej osoba obalająca prawa fizyki wyliczy to obojętnym bykiem. 8)
JW

Ja sie wykrecam :shock: ...wie pan co? To bardzo zenujacy dygresjonizm, co ma do tematu rozmowy smiertelnosc gepardow? Slaba i nieudolna proba skierowania tematu w inne rejony przy calkowitym pominieciu reszty mojej wypowiedzi. Geparda wzialem z palca, moglem napisac puma czarna, tygrys szablozebny, jaguar niecetkowany albo lew wielkogrzywy. I tez pewnie by pan chcial jakies szacunki. Rownie dobrze mozemy tez poszacowac wplyw drgan sejsmicznych w Rowie Marianskim na rozdrodczosc kopca termitow gdzies w poludniowej Kenii. Otoz szacowac to sobie mozna tak samo z palca jak z kaloriami. Nikt nie jest w stanie sledzic wszystkich gepardow na calej planecie i ich przezywalnosci. Abstrahujac od tego czy to bedzie 3,4% 25% 73,62232% czy 1,0004 % nie ma to kompletnie zadnego znaczenia dla dyskusji i szczerze mowiac niewiele mnie interesuje. Bardziej interesuja mnie sumocy i kulturysci
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Sob Paź 29, 2022 09:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Paź 30, 2022 09:55   

To nie ja stawiam dzikie zwierzęta jako przykład nieobowiązywania praw fizyki w organizmach żywych.
Ktoś, kto uzurpuje sobie prawo do obalania praw fizyki powinien potrafić oszacować tak prosty aspekt przyrody ożywionej, jak śmiertelność ssaków.
Nie czepiajmy się gepardów.
Mogą być jakiekolwiek ssaki średniej wielkości, tygrysy, łosie, lamparty, zebry itp. Do tego niepotrzebne są wyrafinowane prace naukowe. Wystarczy potoczna wiedza.
Bo to prostą drogą prowadzi właśnie do termodynamiki organizmów żywych.
Myślałem, że chwyci Pan w lot.
JW

PS. Oszacować znaczy wyliczyć mniej więcej rząd wielkości. Czy to jest 5% czy 95% albo jeszcze inaczej. Niepotrzebna jest dokładność prognoz przedwyborczych. Nie szukamy różnicy między 31 a 29 procentami.
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Paź 30, 2022 14:51   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To nie ja stawiam dzikie zwierzęta jako przykład nieobowiązywania praw fizyki w organizmach żywych.
Ktoś, kto uzurpuje sobie prawo do obalania praw fizyki powinien potrafić oszacować tak prosty aspekt przyrody ożywionej, jak śmiertelność ssaków.
Nie czepiajmy się gepardów.
Mogą być jakiekolwiek ssaki średniej wielkości, tygrysy, łosie, lamparty, zebry itp. Do tego niepotrzebne są wyrafinowane prace naukowe. Wystarczy potoczna wiedza.
Bo to prostą drogą prowadzi właśnie do termodynamiki organizmów żywych.
Myślałem, że chwyci Pan w lot.
JW

PS. Oszacować znaczy wyliczyć mniej więcej rząd wielkości. Czy to jest 5% czy 95% albo jeszcze inaczej. Niepotrzebna jest dokładność prognoz przedwyborczych. Nie szukamy różnicy między 31 a 29 procentami.

Zyon nie mówił o łamaniu praw fizyki.
Niestety zawsze grzęźnie Pan w tematach przyrodniczych. Nie jest to pańska mocna strona, a nie za bardzo da się oddzielić dietetykę od nauk przyrodniczych. Sa one ściśle powiązane.

Kluczy Pan swoim zwyczajem zbaczając z tematu i robiąc zamęt, więc zyon słusznie to wytyka.

Więc zadam Panu pytanie.
Dlaczego np lwy angolskie w zoo i w naturze ważą mniej więcej tyle samo, mimo że w zoo dostają 6 razy w tygodniu 7 kg mięsa z kością, króliki i podroby, a w naturze jedzą raz na tydzień lub rzadziej?
Dlaczego te z zoo nie są otyłe, a ich waga jest niemal identyczna jak tych żyjących dziko, nimo że te w zoo jedzą kilka razy więcej?

Wie Pan. Te dywagacje o śmiertelności w stosunku do wagi przypominają nieco teorie radzieckich naukowców, którzy odkryli nerw łączący oko z zadkiem. Kiedy wbili pacjentowi gwoźdź w zadek to facetowi popłynęła łza. Kiedy wbili mu gwóźdź w oko to badany się osrał.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Paź 30, 2022 15:32   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To nie ja stawiam dzikie zwierzęta jako przykład nieobowiązywania praw fizyki w organizmach żywych.
Ktoś, kto uzurpuje sobie prawo do obalania praw fizyki powinien potrafić oszacować tak prosty aspekt przyrody ożywionej, jak śmiertelność ssaków.
Nie czepiajmy się gepardów.
Mogą być jakiekolwiek ssaki średniej wielkości, tygrysy, łosie, lamparty, zebry itp. Do tego niepotrzebne są wyrafinowane prace naukowe. Wystarczy potoczna wiedza.
Bo to prostą drogą prowadzi właśnie do termodynamiki organizmów żywych.
Myślałem, że chwyci Pan w lot.
JW

No coz, ja z kolei myslalem, ze to Pan chwyci. Otoz gepard to byl tylko losowy przyklad a Pan sie go czepil niczym pijany plotu. Chodzi o to, ze dziki gepard nie zna prastarych, 130 letnich atwaterowskich kalorii stworzonych w prymitywnym piecu a jednak nie tyje. Nie zna tych wszytkich panskich praw termodynamiki i fizyki, ktore to wg Pana sa "obowiazujace dla wszystkich" ale jednak nie tyje i ich brak znajomosci mu nie jest do niczego potrzebny. I niczego on nie obala, bo nie ma on bladego pojecia o prawach, ktore mialby obalac. On po prostu je jak je, bo tak zostal stworzony i tak mu nakazuje instynkt a nie kalorie.

Teoria insulinowa moze byc czasami dobrym przykladem ale ciagle Pan nie wyjasnil, dlaczego sumoka cwiczacy duzo ciezej i wiecej od kulturysty (w Japonii jest to zawod) jest otyly choc insulina u obydwu szybuje codziennie w kosmos.

Zreszta tak lekko zbaczajac w Pana stylu z tematu - te wszystkie do tej pory odkryte "niezmienne" prawa moga obalic nowo odkryte, bo prawda wyglada tak, ze czlowiek odkrywa ciagle jakies nowe. Teoria Wzglednosci juz jest odsylana do lamusa przez fizyke kwantowa, tylko brakuje bohatera, ktory zechce stracic Einsteina z piedestalu. Kolejne teorie czekaja w kolejce ale rockefellerowska medycyna sie opiera, bo przeciez musi chronic biznesy jak np onkologia. Ksiazka o biologii kwantowej Jima Al-Khaliliego i Johnjoego McFaddena pt "Zycie na krawedzi. Era kwantowej biologii" dobitnie opisuje zjawiska tunelowania zachodzace np podczas fotosyntezy czy procesu widzenia, ze sila rzeczy nasuwa sie konkluzja, ze w zasadzie cala dzisiejsza wiedza podrecznikowa oparta jest na prawdopodobienstwie, ze wnioski z badan sa sluszne. A okazuje sie, ze niekoniecznie.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Nie Paź 30, 2022 15:57   

Warto tylko zauważyć, że w jednym obaj się pogubiliście, a mianowicie w tym, że przeciwstawialiście w dyskusji pola morficzne polom morfogenetycznym.
Tczasem pola morfogenetyczne to podzbiór pól morficznych.
Cytat:
Podczas gdy pola morfogenetyczne wpływają na formę, pola behawioralne wpływają na zachowania. Pola organizujące społeczności takich jak stada ptaków, ławice ryb i kolonie termitów, zwane są polami społecznymi. Wszystkie te rodzaje pól są polami morficznymi.

Wszystkie pola morficzne posiadają właściwą sobie pamięć dostępną poprzez rezonans morficzny. Pola morfogenetyczne, czyli pola organizujące morfogenezę, stanowią wariant szerszej kategorii pól morficznych, coś na kształt jednego gatunku w obrębie rodzaju. W książce „Obecność przeszłości” (oryg. „The Presence of the Past”) badam szerzej naturę pól morficznych w kontekstach behawioralnych, społecznych i kulturowych, jak również ich implikacje dla zrozumienia, czym jest pamięć u zwierząt i u ludzi. Sugeruję również, że nasze własne wspomnienia zależą raczej od rezonansu morficznego niż od materialnych śladów pamięciowych przechowywanych w naszych mózgach.

https://virgobooks.pl/blog/te-n234
Czytałem Nową Biologię i Nauka Wyzwolenie Z Dogmatów i w zasadzie można się pokusić o stwierdzenie, że to jedyny sensowny sposób na wytłumaczenie jak powstała struktura DNA. Tzn została ukształtowana przez pola morficzne.
Mimo że Rupert Sheldrake nie posunął się tak daleko w swoich teoriach, to taki wniosek nasuwa się sam.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Nie Paź 30, 2022 16:06   

Przeczytaj jeszcze te, jest ostatnia i jest synteza calosci tworczosci Sheldrake'a.
Jest najpelniejsza i chyba najlepsza choc tamte obie tez sa swietne.
https://www.taniaksiazka....-p-1670928.html
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Nie Paź 30, 2022 16:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Paź 31, 2022 10:38   

Wiadomo kto napisał/a:
Zyon nie mówił o łamaniu praw fizyki.

A to, to co jest?
zyon napisał/a:
Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia.

Rzeczywiście, szary człowiek, jeżeli zacznie liczyć i ograniczać kalorie bez zmiany profilu żywienia doprowadzi się do otyłości albo bulimii.
Ale to nie obala praw termodynamiki w organizmach żywych.
Pomijanie ogólnych praw fizyki i skupianie się na samym żywieniu prowadzi na manowce.

Np. w latach 30-tych fizjolodzy skandynawscy sprawdzili, że w sporcie lepsze wyniki osiąga się spalając glukozę.
Nie wnikali, że bierze się to stąd, że podczas spalania glukozy wystarcza o kilka procent mniej tlenu niż podczas spalania tłuszczów.
Dlatego ewolucja już dawno wytworzyła włókna mięśniowe szybkie, spalające glukozę, żeby służyły w walce i polowaniu. Mogła wytworzyć włókna szybkie spalające tłuszcze, ale nie, wykorzystała tutaj glukozę, bo glukoza zużywa mniej tlenu.
W przeciwieństwie do sportowych fizjologów, ewolucja odkryła też, że w marszu lepsze są tłuszcze.
Tłuszcze mogą zgromadzić 6 razy więcej energii, niż glikogen o tej samej wadze. Słownie sześć, nie dwa razy a sześć.
Dlatego ewolucja wytworzyła też włókna mięśniowe wolne, spalające tłuszcze.
Gdyby trzeba było zgromadzić ten sam zapas energii w glikogenie, człowiek ważyłby nie 70kg ale 100kg.

Fizjolodzy sportowi tego już nie zauważyli, zaplątani w drobiazgowe badania wydolności sprinterów. Do dziś ultramaratończycy też jadą na glukozie a nie na tłuszczach.

Gdyby fizjolodzy nie szlifowali drobiazgów ale zaczęli od podstaw, od pieca hutniczego, to od razu wiedzieliby, że w sprincie niezbędne jest spalanie glukozy, ale w maratonach tłuszcze są lepsze.


A co ma do rzeczy śmiertelność dzikich zwierząt z ich żywieniem?
Ma, i to dużo. I też należy zacząć od pieca hutniczego. Albo parowozu.
Pokombinujcie Panowie.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pon Paź 31, 2022 21:16   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
A to, to co jest?
zyon napisał/a:
Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia.

Krotko mowiac - stwierdzenie, ze czlowiek to nie piec ani bomba to jest lamanie praw fizyki? Albo Pan trolluje albo nie wiem, bo stwierdzenie, ze czlowiek to piec albo bomba wlasnie jest zlamaniem wszelkich praw poczynajac od logiki, rozumu i ogolnie rzeczywistosci. Wlasnie spojrzalem w lustro i nie przypominam pieca ani bomby.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
A co ma do rzeczy śmiertelność dzikich zwierząt z ich żywieniem?
Ma, i to dużo. I też należy zacząć od pieca hutniczego. Albo parowozu.
Pokombinujcie Panowie.

Jedyny, ktory kombinuje i mataczy to Pan, nie dostalem odpowiedzi dlaczego sumoka i kulturysta na tej samej insulinie robia rozne wyniki, woli Pan sie zajmowac rozrodczoscia gepardow w kontekscie huty i jej piecow. Fajne rozkminy, moze podyskutujemy czy nazwanie geparda Fred ma lepszy wplyw na jego zywienia niz gdy go nazwiemy Stefan. Co jak ale to czysty dygresjonizm, zeby nie powiedziec paranoja dygresjonalna...
Mi sie nie chce o piecach hutniczych, bo sie na nich nie znam, choc w Stalowej Woli widzialem pare razy.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lis 01, 2022 00:02   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
A to, to co jest?
zyon napisał/a:
Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia.

Krotko mowiac - stwierdzenie, ze czlowiek to nie piec ani bomba to jest lamanie praw fizyki? Albo Pan trolluje albo nie wiem, bo stwierdzenie, ze czlowiek to piec albo bomba wlasnie jest zlamaniem wszelkich praw poczynajac od logiki, rozumu i ogolnie rzeczywistosci. Wlasnie spojrzalem w lustro i nie przypominam pieca ani bomby.
Jasne, że nie przypomina Pan parowozu, ale podlega Pan tym samym prawom termodynamiki. Zaprzeczanie temu to właśnie obskurantyzm naukowy. I o to chodzi.
Z tym wyciskaniem siódmych potów na treningu sumo to znaczna przesada:
https://youtu.be/keXIU2weUuc?t=95
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Wto Lis 01, 2022 09:44   

No jezeli Pan czerpie wiedza z krotkich reklamowych filmikow na Youtube to gratuluje merytoryki. Sa ksiazki zawodowych sumokow jak i filmy biograficzne, sa rowniez dokumentalne i tam jest wiedza. Nie jestem pewien czy nawet Ewa Ewart nie zajmowala sie w jakims odcinku tym zagadnieniem. A pan wkleja jakis filmik amatorow i to ma byc podstawa wiedzy, moge wkleic jakis filmik faceta cwiczacego na silowni, pelno takich filmikow gdzie sie wysmiewaja z leni na silowni.

Zaczynaja od porannego biegu 10-20km gdzie trener jedzie przed nimi na rowerku a potem caly dzien cwiczen i jedzenia. I tak 7 dni w tygodnie. Kulturysta trenuje pare razy w tygodniu, bo przeciez czas na rozrost i regeneracje musi miec. To jedno.

A drugie, to to, ze nie wie Pan ile praw jeszcze jest nieodkrytych zwlaszcza w kontekscie fizyki czy tez mechaniki kwantowej, pisalem o zjawisku tunelowania w roslinach itp. Tymaczasem Pan sie uczepil jakichs prastarych gusel typu Atwater i jego piec w typie kozy gdzie wedzil co popadnie i zapisaywal gesim piorem na papirusie. Sheldrake jest jednym z tych, ktorzy probuja to posunac do przodu po tym jak projekt rozpisania genomu okazal sie fiaskiem ku rozpaczy koncernow czekajacych na patentowanie genow.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lis 01, 2022 11:57   

To wszystko prawda, istnieją zjawiska tunelowe, nadprzewodnictwo, złącza Josephsona, fotony splątane, zasada nieoznaczoności, teoria względności, statystyka Fermi-Diraca, statystyka Maxwella-Boltzmanna, statystyka Bose-Einsteina, teoria względności, teoria strun, kwarki, promieniowanie czarnych dziur, powstawanie cząstek w próżni itd.
Istotnie, rozszyfrowanie genomu polega tylko na zbadaniu, które fragmenty DNA kodują jakie białka. Nadal kompletnie nic nie wiadomo, gdzie jest zakodowana informacja o kształcie ciała i budowie tkanek.

Jednak żadna z powyższych teorii nie obala praw termodynamiki.
Podobnie, jak ogólna teoria względności nie obala praw Newtona.
A my nie żyjemy w świecie cząstek splątanych, ale w makroświecie newtonowskim.
Nasz świat jest opisany równaniami matematycznymi z dokładnością do ułamka promila.
Nie zmieniło tego odkrycie ciemnej materii ani ciemnej energii.

Tu, na Ziemi bilans energetyczny zawsze się zgadza zgodnie z I zasadą termodynamiki:
zmiana energii wewnętrznej układu jest równa energii, która przepływa przez jego granice w postaci ciepła i pracy.

Układ termodynamiczny może być:
izolowany – brak możliwości wymiany materii i energii (takie występują tylko w teorii)
zamknięty – możliwa wymiana energii, brak możliwości wymiany materii
otwarty – możliwa wymiana materii i energii
Niewątpliwie organizmy żywe i silniki parowe są układami otwartymi w przeciwieństwie do komputerów i silników elektrycznych, które są układami zamkniętymi.

Różnica jest tylko taka, że organizmy żywe w przeciwieństwie do silnika parowego mogą nadmiar wchłoniętej energii z pożywienia kumulować w postaci tłuszczu lub glikogenu.

Już na tym poziomie termodynamiki ewolucja dawno ustaliła, że energia jest gromadzona w tłuszczach, które są sześć razy lżejszym magazynem niż glikogen.
Natomiast niewielki tylko zapas glukozy jest niezbędny do walki, jako oszczędzający tlen.
W wysiłku supramaksymalnym ograniczeniem jest bowiem wydolność układu krążenia i dostępność tlenu właśnie, bo zapas glikogenu jest na miejscu, w mięśniach.

Naprawdę, proszę się przestać kompromitować obalaniem praw termodynamiki.

Ponawiam pytanie, jak oszacować śmiertelność dzikich zwierząt?
Oszacować, nie chcemy precyzji przedwyborczych notowań.

Widzę ustawiczne niezrozumienie, więc wyjaśniam po co:
ewolucja eliminuje osobniki słabsze, mniej efektywnie gospodarujące energią i materią.
Jaki to procent żywo urodzonych? Jak silne jest ciśnienie ewolucyjne?
Urodzonych, bo mówimy o ssakach, jako najbliższych człowiekowi.
Owady miewają inne strategie przetrwania i są zmiennocieplne.
JW
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Wto Lis 01, 2022 19:13   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To wszystko prawda, istnieją zjawiska tunelowe, nadprzewodnictwo, złącza Josephsona, fotony splątane, zasada nieoznaczoności, teoria względności, statystyka Fermi-Diraca, statystyka Maxwella-Boltzmanna, statystyka Bose-Einsteina, teoria względności, teoria strun, kwarki, promieniowanie czarnych dziur, powstawanie cząstek w próżni itd.
Istotnie, rozszyfrowanie genomu polega tylko na zbadaniu, które fragmenty DNA kodują jakie białka. Nadal kompletnie nic nie wiadomo, gdzie jest zakodowana informacja o kształcie ciała i budowie tkanek.

Jednak żadna z powyższych teorii nie obala praw termodynamiki.
Podobnie, jak ogólna teoria względności nie obala praw Newtona.
A my nie żyjemy w świecie cząstek splątanych, ale w makroświecie newtonowskim.
Nasz świat jest opisany równaniami matematycznymi z dokładnością do ułamka promila.
Nie zmieniło tego odkrycie ciemnej materii ani ciemnej energii.

Tu, na Ziemi bilans energetyczny zawsze się zgadza zgodnie z I zasadą termodynamiki:
zmiana energii wewnętrznej układu jest równa energii, która przepływa przez jego granice w postaci ciepła i pracy.

Układ termodynamiczny może być:
izolowany – brak możliwości wymiany materii i energii (takie występują tylko w teorii)
zamknięty – możliwa wymiana energii, brak możliwości wymiany materii
otwarty – możliwa wymiana materii i energii
Niewątpliwie organizmy żywe i silniki parowe są układami otwartymi w przeciwieństwie do komputerów i silników elektrycznych, które są układami zamkniętymi.

Różnica jest tylko taka, że organizmy żywe w przeciwieństwie do silnika parowego mogą nadmiar wchłoniętej energii z pożywienia kumulować w postaci tłuszczu lub glikogenu.

Już na tym poziomie termodynamiki ewolucja dawno ustaliła, że energia jest gromadzona w tłuszczach, które są sześć razy lżejszym magazynem niż glikogen.
Natomiast niewielki tylko zapas glukozy jest niezbędny do walki, jako oszczędzający tlen.
W wysiłku supramaksymalnym ograniczeniem jest bowiem wydolność układu krążenia i dostępność tlenu właśnie, bo zapas glikogenu jest na miejscu, w mięśniach.

Naprawdę, proszę się przestać kompromitować obalaniem praw termodynamiki.

Ponawiam pytanie, jak oszacować śmiertelność dzikich zwierząt?
Oszacować, nie chcemy precyzji przedwyborczych notowań.

Widzę ustawiczne niezrozumienie, więc wyjaśniam po co:
ewolucja eliminuje osobniki słabsze, mniej efektywnie gospodarujące energią i materią.
Jaki to procent żywo urodzonych? Jak silne jest ciśnienie ewolucyjne?
Urodzonych, bo mówimy o ssakach, jako najbliższych człowiekowi.
Owady miewają inne strategie przetrwania i są zmiennocieplne.
JW

To jest wzorcowy tekst o tym jak napisać dużo o niczym.

Nadal nie odpowiedział Pan na pytanie dlaczego lwy angolskie w zoo i warunkach naturalnych utrzymują tą samą wagę, choć te dzikie jedzą raz w tygodniu, a te w zoo jedzą 6 razy w tygodniu i ruszają się mniej niż te żyjące w naturze.

Zamiast odpowiedzieć na to konkretne pytanie, wystrzeliwuje Pan masło maślane z szybkością karabinu maszynowego.

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie dostrzega Pan różnicy pomiędzy maszynami a żywymi organizmami.

Idąc pańskim tokiem myślenia każdy mechanik samochodowy mógłby być zastąpić dietetyka.
W sumie to opierając się na Atwaterowskiej teorii tak by mogło być.

Sęk w tym, że dogmaty które Pan wyznaje doprowadziły do epidemii nadwagi i otyłości, które postępują od kilku dekad.
Ostatnio zmieniony przez Wiadomo kto Wto Lis 01, 2022 19:35, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 07:59   

Wiadomo kto napisał/a:
Nadal nie odpowiedział Pan na pytanie dlaczego lwy angolskie w zoo i warunkach naturalnych utrzymują tą samą wagę, choć te dzikie jedzą raz w tygodniu, a te w zoo jedzą 6 razy w tygodniu i ruszają się mniej niż te żyjące w naturze.
Zamiast odpowiedzieć na to konkretne pytanie, wystrzeliwuje Pan masło maślane z szybkością karabinu maszynowego.

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie dostrzega Pan różnicy pomiędzy maszynami a żywymi organizmami.
Różnica jest ogromna pomiędzy samochodem a nawet bakterią i nie ma co trollować, ale jeżeli chodzi o procesy termodynamiczne, to różnicy żadnej nie ma!
Nie ma łamania podstawowych praw fizyki w organizmach żywych.
Natomiast plebejskie rozumienie nauki tworzy fantasmagorie, jak to organizmy żywe wykraczają poza te prawa.
I o tym jest post.

Wiadomo kto napisał/a:
Dlaczego np lwy angolskie w zoo i w naturze ważą mniej więcej tyle samo, mimo że w zoo dostają 6 razy w tygodniu 7 kg mięsa z kością, króliki i podroby, a w naturze jedzą raz na tydzień lub rzadziej?
Dlaczego te z zoo nie są otyłe, a ich waga jest niemal identyczna jak tych żyjących dziko, mimo że te w zoo jedzą kilka razy więcej?
Odpowiedziałem na to pytanie dawno:
Cytat:
Przykładem słynny osiołek z warszawskiego zoo, który zdechł przekarmiany przez zwiedzających.

Zwierzęta w zoo są karmione przez specjalistów, którzy od stu lat uczą się, jak prawidłowo te zwierzęta żywić, żeby były zdrowe i nie tyły patologicznie. W każdym zoo są ostrzeżenia, żeby zwiedzający nie dokarmiali zwierząt.
Bo kiedy zwiedzający dyletanci biorą się za żywienie zwierząt kończy się to tragicznie, jak w przypadku warszawskiego osiołka.
Widać, że żadne mechanizmy nie chronią zwierząt przed patologicznym przejadaniem się węglowodanami.
W przypadku mięsa sprawa jest prostsza. Udowodnialiśmy tutaj, że mięsem nie można się przejeść.

Ile razy można to powtarzać, do pioruna!

Nadal nie widzę oszacowania śmiertelności ssaków, a jest to fundamentalny wskaźnik odpowiadający na pytanie, dlaczego dzikie zwierzęta są zdrowe i nie tyją patologicznie, nawet roślinożercy.
Panowie, nie mówcie, że obca Wam jest tabliczka mnożenia.
JW

PS. Osiołek stał się słynny, bowiem został poczęty w warszawskim zoo w biały dzień na oczach zwiedzających. Jakiś moher tak bardzo się tym oburzył, że zgłosił czyn nieobyczajny oślich kochanków do organów ścigania, ku rozbawieniu całej Polski.
Normalną koleją rzeczy po 12 miesiącach przyszedł na świat owoc oślej miłości. Zwiedzający tak bardzo go ukochali, że nieustannie dokarmiając doprowadzili oślątko do śmierci z przejedzenia. Żaden mechanizm sytości nie uchronił nieboraka przed nadmiarem węglowodanów przyswajalnych. Przyswajalnych, bo przecież żaden zwiedzający nie nosi ze sobą siana czy ostów.
Opowiadał o tym kiedyś dr Kruszewicz, dyrektor warszawskiego zoo.
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Śro Lis 02, 2022 14:09, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 09:15   

Z pzredziwnym uporem czepia sie pan naukowych domatow i nazywa to jeszcze prawami. Wystarczy przeczytac wspomniana wyzej ksiazke Sheldrake'a o naukowych dogmatach zeby troche sie oswiecic, Tam sie dowie pan, ze swiatlo wcale nie ma ste=alej predkosci , tylko zostalo tak ustalone, zeby reszta "praw" sie zgadzala itp. Co do Newtona to chyba juz tylko pan w tow ierzy. Newton byl masonem, ktory mial za zadanie wyrugowac eter z przstrzeni slownej. Jezeli grawitacja jest stala a ziemia jest wirujaca wariacko kula, to przy stalej grawitacji bedacej sila anty-odsrodkowa i zmiennej sile odsrodkowej zmniejszajacej sie od maksymalnego punktu na rowniku do bieguna polnocnego sila ta jest coraz mniejsza. W zwiazku z tym czlowiek powinien miec zmienna wage a niestety nie ma.

Prawa fizyki i termodynamiki nie wyjasniaja w jakis sposob w ultratwardych blokach kamiennych w Puma Punku wywiercono kwadratowe otwory z tolerancja wymiarow wynoszaca 0,1mm i w dodatku zakrecajace w srodku monolitycznego bloku pod katem 90 stopni...

Ale to temat dygresyjny, ciagle pan mija tych sumokow i kulturystow i dzikie zwierzeta w zamian proponujac idiotyczne zabawy w liczenie jakichs bzdurnych statystyk z zapy wzietych.

Ja dodatkowo dodam, ze dzikie zwierzeta wybierajace sie w lot do cieplych krajow celowo tyja, jak i rowniez te udajace sie w zimowy sen to robia. Potem gdy juz sie budza to magicznie wracaja do swojej wagi naleznej nie znajac ani jednego prawa termodynamiki ani atwaterowskiej kalorii.

Niedzwiedz nie robi cardio zeby schudnac wg tych pana "praw", on ppo prostu je tyle zeby mu wystarczylo do wiosny, nie znajac ani jednej kalorii. Ale rozumiem, ze pan chce piecykow i statystyk

Co do ludzi, to sa ludzie nei jedzacy latami czy chodzacy po rozzazonych ogniach i maja w nosie prawa termodynamiki
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 10:05   

Nadal nie potrafi Pan oszacować śmiertelności ssaków.

Prawa Newtona nie obowiązują? No, no, szacun, kolejny Nobel.

Prawa nauk podstawowych, fizyki, to nie dogmaty czy paradygmaty, jak w medycynie, ale matematycznie opisane zależności pomiędzy różnymi wielkościami fizycznymi, które dają się zmierzyć. Wyniki tych obliczeń zgadzają się z pomiarami i są takie same niezależnie od kraju, koloru skóry, przekonań religijnych itp. Są wszędzie powtarzalne w naszym ziemskim makroświecie. Nie żyjemy bowiem na horyzoncie zdarzeń czarnej dziury ani w jądrze atomu.

Zamiast wiary nieodmiennie zachęcam do używania kalkulatora i podręcznika fizyki.
Przyspieszenie ziemskie na równiku wynosi około 9,78 a na biegunach 9,83.
Oznacza to, że obiekt o tej samej masie przeniesiony z równika na biegun
będzie ważył 9,83/9,78=1,005 czyli o 5 promili więcej.
Nie zmieni się masa, natomiast zmieni się ciężar, czyli siła z jaką Ziemia przyciąga dany obiekt.
Dawniej ciężar był wyrażany w kG, stąd zapewne mylenie go z jednostką masy kg.
Masa w kg i ciężar w kG to dwie zupełnie różne wielkości fizyczne, tak samo jak różne są odległość i prędkość.
JW

PS. Poznęcajmy się jeszcze trochę nad nieuctwem.
Nawet w tym samym miejscu powietrze miewa różną gęstość z powodu zmian temperatury, wilgotności, ciśnienia.
Zgodnie z prawem Archimedesa wyporność zależy od gęstości ośrodka. Tak więc nasz ciężar (nie masa) będzie się zmieniał trochę ze zmianami pogody.

No i pytanie dla rekinów intelektu:
czy na orbicie okołoziemskiej zaobserwujemy efekty prawa Archimedesa?
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 12:09   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Nadal nie potrafi Pan oszacować śmiertelności ssaków.

Pan nie potrafi zrobic salta do tylu ani pilotowac mysliwca, i co teraz? Mamy impas.

A pan niech dalej wymysla tematy zastepcze, bo wisza niewygodne pytania o sumokow i kulturystow, lwy karmione w zoo i na wolnosci, dzikie gepardy. Milego bajania i rozwiazywania wlasnych lamiglowek :papa:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Śro Lis 02, 2022 12:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 14:02   

Dobra, widzę, że muszę wyłożyć kawę na ławę.
Nie myślałem że to zagadnienie okaże się tak trudne.

Mówimy o szacowaniu przeciętnych wartości, jakie najczęściej możemy spotkać w przyrodzie. Nie będziemy szacować czasu życia kolibra, żółwia na Galapagos ani prawdopodobieństwa rozjechania jeża na wiejskiej drodze.

Przeciętne ssaki średniej wielkości takie jak np. pantery, lamparty, gepardy, łosie, gazele, jelenie, na wolności żyją przeciętnie kilkanaście lat. Nawet, jeżeli pożyją dłużej, to odpadają z populacji czynnej rozrodczo.
Przeciętnie dojrzałość do rozrodu osiągają po dwóch latach życia.
Przeciętnie raz na rok rodzą dwoje młodych. (czasem jedno, czasem troje, czworo, zależnie od gatunku zwierza, ale zostańmy przy dwójce, jak to jest u gepardów)
Przeciętnie, skoro żyją z 15 lat i zaczynają się rozmnażać w trzecim roku życia, to w ciągu 12 lat samica urodzi 24 sztuki potomstwa.
To potomstwo musi zastąpić dwie sztuki rodziców, samca i samicę, żeby podtrzymać liczebność gatunku.
Przeciętnie liczebność danego gatunku w dłuższym okresie czasu nie może nieustannie wzrastać, więc oczywistym jest, że spośród 24 sztuk potomstwa tylko dwoje przeżyje w następnym pokoleniu. Przeciętnie!
Czyli przeciętnie przeżyje, co dwunaste żywo urodzone zwierzę.
Zaokrąglijmy, żeby łatwiej zapamiętać:
wśród dzikich ssaków na jedno, które przeżyło do rozrodu, przypada dziesięć innych, które zdechły bezpotomnie.

To może teraz łatwiejsze pytanie, co z tego wynika?
Tu już kalkulator zupełnie niepotrzebny.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 14:16   

zyon napisał/a:
A pan niech dalej wymysla tematy zastepcze, bo wisza niewygodne pytania o sumokow i kulturystow, lwy karmione w zoo i na wolnosci, dzikie gepardy. Milego bajania i rozwiazywania wlasnych lamiglowek :papa:
Zamiast wciskać kit, że nie odpowiedziałem, proszę czytać to, co już napisałem w kwestii zoo.
http://www.dobradieta.pl/...p=267165#267165
Cytat:
Zwierzęta w zoo są karmione przez specjalistów, którzy od stu lat uczą się, jak prawidłowo te zwierzęta żywić, żeby były zdrowe i nie tyły patologicznie. W każdym zoo są ostrzeżenia, żeby zwiedzający nie dokarmiali zwierząt.
Bo kiedy zwiedzający dyletanci biorą się za żywienie zwierząt kończy się to tragicznie, jak w przypadku warszawskiego osiołka.
Widać, że żadne mechanizmy nie chronią zwierząt przed patologicznym przejadaniem się węglowodanami.
W przypadku mięsa sprawa jest prostsza. Udowodnialiśmy tutaj, że mięsem nie można się przejeść.


Co do sumo powtórzę, że zawodnicy sumo jedzą nadmiar weglowodanów w stosunku do ich wysiłku fizycznego i te węglowodany odkładają się w postaci tłuszczu. Bo chyba nie wierzy Pan, że tyją z powietrza i słońca?
Kulturyści stawiają na rozrost mięśni, dlatego jedzą inaczej.
A sprinterzy jeszcze inaczej jadają, to chyba oczywiste?
Czy mam od nowa tłumaczyć biofizykę?
JW
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 19:10   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dobra, widzę, że muszę wyłożyć kawę na ławę.
Nie myślałem że to zagadnienie okaże się tak trudne.

Mówimy o szacowaniu przeciętnych wartości, jakie najczęściej możemy spotkać w przyrodzie. Nie będziemy szacować czasu życia kolibra, żółwia na Galapagos ani prawdopodobieństwa rozjechania jeża na wiejskiej drodze.

Przeciętne ssaki średniej wielkości takie jak np. pantery, lamparty, gepardy, łosie, gazele, jelenie, na wolności żyją przeciętnie kilkanaście lat. Nawet, jeżeli pożyją dłużej, to odpadają z populacji czynnej rozrodczo.
Przeciętnie dojrzałość do rozrodu osiągają po dwóch latach życia.
Przeciętnie raz na rok rodzą dwoje młodych. (czasem jedno, czasem troje, czworo, zależnie od gatunku zwierza, ale zostańmy przy dwójce, jak to jest u gepardów)
Przeciętnie, skoro żyją z 15 lat i zaczynają się rozmnażać w trzecim roku życia, to w ciągu 12 lat samica urodzi 24 sztuki potomstwa.
To potomstwo musi zastąpić dwie sztuki rodziców, samca i samicę, żeby podtrzymać liczebność gatunku.
Przeciętnie liczebność danego gatunku w dłuższym okresie czasu nie może nieustannie wzrastać, więc oczywistym jest, że spośród 24 sztuk potomstwa tylko dwoje przeżyje w następnym pokoleniu. Przeciętnie!
Czyli przeciętnie przeżyje, co dwunaste żywo urodzone zwierzę.
Zaokrąglijmy, żeby łatwiej zapamiętać:
wśród dzikich ssaków na jedno, które przeżyło do rozrodu, przypada dziesięć innych, które zdechły bezpotomnie.

To może teraz łatwiejsze pytanie, co z tego wynika?
Tu już kalkulator zupełnie niepotrzebny.
JW

Nadal nie wiem jak się to ma do utrzymywania prawidłowej wagi.

Nadal jest to zasłona dymna, rozmywanie tematu, byle nie musieć odpowiadać na konkretne pytania.
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 19:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wiadomo kto napisał/a:
Nadal nie odpowiedział Pan na pytanie dlaczego lwy angolskie w zoo i warunkach naturalnych utrzymują tą samą wagę, choć te dzikie jedzą raz w tygodniu, a te w zoo jedzą 6 razy w tygodniu i ruszają się mniej niż te żyjące w naturze.
Zamiast odpowiedzieć na to konkretne pytanie, wystrzeliwuje Pan masło maślane z szybkością karabinu maszynowego.

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie dostrzega Pan różnicy pomiędzy maszynami a żywymi organizmami.
Różnica jest ogromna pomiędzy samochodem a nawet bakterią i nie ma co trollować, ale jeżeli chodzi o procesy termodynamiczne, to różnicy żadnej nie ma!
Nie ma łamania podstawowych praw fizyki w organizmach żywych.
Natomiast plebejskie rozumienie nauki tworzy fantasmagorie, jak to organizmy żywe wykraczają poza te prawa.
I o tym jest post.

Wiadomo kto napisał/a:
Dlaczego np lwy angolskie w zoo i w naturze ważą mniej więcej tyle samo, mimo że w zoo dostają 6 razy w tygodniu 7 kg mięsa z kością, króliki i podroby, a w naturze jedzą raz na tydzień lub rzadziej?
Dlaczego te z zoo nie są otyłe, a ich waga jest niemal identyczna jak tych żyjących dziko, mimo że te w zoo jedzą kilka razy więcej?
Odpowiedziałem na to pytanie dawno:
Cytat:
Przykładem słynny osiołek z warszawskiego zoo, który zdechł przekarmiany przez zwiedzających.

Zwierzęta w zoo są karmione przez specjalistów, którzy od stu lat uczą się, jak prawidłowo te zwierzęta żywić, żeby były zdrowe i nie tyły patologicznie. W każdym zoo są ostrzeżenia, żeby zwiedzający nie dokarmiali zwierząt.
Bo kiedy zwiedzający dyletanci biorą się za żywienie zwierząt kończy się to tragicznie, jak w przypadku warszawskiego osiołka.
Widać, że żadne mechanizmy nie chronią zwierząt przed patologicznym przejadaniem się węglowodanami.
W przypadku mięsa sprawa jest prostsza. Udowodnialiśmy tutaj, że mięsem nie można się przejeść.

Ile razy można to powtarzać, do pioruna!

Nadal nie widzę oszacowania śmiertelności ssaków, a jest to fundamentalny wskaźnik odpowiadający na pytanie, dlaczego dzikie zwierzęta są zdrowe i nie tyją patologicznie, nawet roślinożercy.
Panowie, nie mówcie, że obca Wam jest tabliczka mnożenia.
JW

PS. Osiołek stał się słynny, bowiem został poczęty w warszawskim zoo w biały dzień na oczach zwiedzających. Jakiś moher tak bardzo się tym oburzył, że zgłosił czyn nieobyczajny oślich kochanków do organów ścigania, ku rozbawieniu całej Polski.
Normalną koleją rzeczy po 12 miesiącach przyszedł na świat owoc oślej miłości. Zwiedzający tak bardzo go ukochali, że nieustannie dokarmiając doprowadzili oślątko do śmierci z przejedzenia. Żaden mechanizm sytości nie uchronił nieboraka przed nadmiarem węglowodanów przyswajalnych. Przyswajalnych, bo przecież żaden zwiedzający nie nosi ze sobą siana czy ostów.
Opowiadał o tym kiedyś dr Kruszewicz, dyrektor warszawskiego zoo.

To nadal nie tłumaczy dlaczego lwy angolskie w zoo i te żyjące dziko utrzymują tą samą wagę.
Lwy w zoo zjadają blisko 100 tys kcal tygodniowo i ruszają się znacznie mniej niż te na wolności.
Lwy angolskie żyjące w warunkach naturalnych zjadają raz w tygodniu od 20 do 30 kg mięsa na raz. Te same koty w zoo zjadają 45 kg. Różnica w kcal wynosi kilkadziesiąt tysięcy tygodniowo. Mimo to waga jednych i drugich jest podobna.
Dlaczego te lwy z zoo nie tyją pomimo tego że zjadają niemal 2 razy więcej kcal niż ich pobratymcy na wolności?

Kwestia druga. Jaki czynnik wpływa na to, że lwy angolskie na wolności pomimo dwa razy mniejszej podaży kcal nie wyglądają na zabiedzonych krewnych lwów z zoo?
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 19:38   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wiadomo kto napisał/a:
Zyon nie mówił o łamaniu praw fizyki.

A to, to co jest?
zyon napisał/a:
Juz dawno i wiele razy to obalono, ze czlowiek to nie piecyk ani bomba kalorymetryczna, ale widac ten dogmat jest najtrudniejszy do wyplenienia. A to wszystko dlatego, ze pewien aptekarz uwierzyl w idee "black box", ze czlowiek to tez piecyk i spala, ale co w srodku to magia.

Rzeczywiście, szary człowiek, jeżeli zacznie liczyć i ograniczać kalorie bez zmiany profilu żywienia doprowadzi się do otyłości albo bulimii.
Ale to nie obala praw termodynamiki w organizmach żywych.
Pomijanie ogólnych praw fizyki i skupianie się na samym żywieniu prowadzi na manowce.

Np. w latach 30-tych fizjolodzy skandynawscy sprawdzili, że w sporcie lepsze wyniki osiąga się spalając glukozę.
Nie wnikali, że bierze się to stąd, że podczas spalania glukozy wystarcza o kilka procent mniej tlenu niż podczas spalania tłuszczów.
Dlatego ewolucja już dawno wytworzyła włókna mięśniowe szybkie, spalające glukozę, żeby służyły w walce i polowaniu. Mogła wytworzyć włókna szybkie spalające tłuszcze, ale nie, wykorzystała tutaj glukozę, bo glukoza zużywa mniej tlenu.
W przeciwieństwie do sportowych fizjologów, ewolucja odkryła też, że w marszu lepsze są tłuszcze.
Tłuszcze mogą zgromadzić 6 razy więcej energii, niż glikogen o tej samej wadze. Słownie sześć, nie dwa razy a sześć.
Dlatego ewolucja wytworzyła też włókna mięśniowe wolne, spalające tłuszcze.
Gdyby trzeba było zgromadzić ten sam zapas energii w glikogenie, człowiek ważyłby nie 70kg ale 100kg.

Fizjolodzy sportowi tego już nie zauważyli, zaplątani w drobiazgowe badania wydolności sprinterów. Do dziś ultramaratończycy też jadą na glukozie a nie na tłuszczach.

Gdyby fizjolodzy nie szlifowali drobiazgów ale zaczęli od podstaw, od pieca hutniczego, to od razu wiedzieliby, że w sprincie niezbędne jest spalanie glukozy, ale w maratonach tłuszcze są lepsze.


A co ma do rzeczy śmiertelność dzikich zwierząt z ich żywieniem?
Ma, i to dużo. I też należy zacząć od pieca hutniczego. Albo parowozu.
Pokombinujcie Panowie.
JW

Proszę przestać powtarzać, że ktoś tu chce obalać prawa fizyki.

Chodzi o błędne teorie Atwatera i nic więcej.

Piec jest piecem, a człowiek jest człowiekiem i za chiny ludowe nie da się ich wcisnąć w jeden worek.

Piec to klocek metalu, nie jest zbudowany z komórek, nie zachodzą w nim reakcje fizjoligiczne, inaczej przebiegają w nim reakcje utleniania, nie wykorzystuje kilkudziesieciu makro i mikroskładników do przemian energetycznych, budulcowych, enzymatycznych, hormonalnych.
Piec nie zmienia swojej masy w zależności od proporcji utlenianianych tłuszczy, białka i węglowodanów, nie zachodzą w nim procesy deaminacji, transaminacji, nie zachodzi w nim cykl crebsa, nie zachodzą w nim reakcje syntezy białek, hormonów , enzymów.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lis 02, 2022 21:33   

Mam nieodparte wrazenie, ze jakies przedziwne prawa termodynamiki i fizyki sprawily, ze znikly moje posty. Jako, ze jedyne prawa do kasowania ma wiadoma osoba, to troche zenada. Zniklo to co pisalem, ze wielki wybuch stoi w opozycji do praw termodynamiki. Chyba latwiej kasowac niz wymyslac tematy zastepcze o rozrodczosci dzikich zwierzat.

Znikla tez moja wypowiedz o insulinie i hormonie wzrostu, ktory jest antagonista insuliny, i rosnie o ponad 2000% juz w 2 dniu glodowki. Tymczasem kulturystom jest potrzebny wlasnie hormon wzrostu bardzie niz ta "anaboliczna" insulina. Zawodnik sumo cwiczy 7 dni w tygodniu, kulturysta 3-4, czasami gora 5, bo musi miec regeneracje. Dziki mis je tyle zeby starczylo do wiosny. Wszyscy maja w nosie prawa termodynamiki, bo nie sa piecykami.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
Ostatnio zmieniony przez zyon Śro Lis 02, 2022 21:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wiadomo kto 

Dołączył: 30 Paź 2022
Posty: 8
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Lis 03, 2022 19:10   

Widzę, że w kwestii lwów angolskich cisza na morzu i cisza w komnacie, bo fizyk narobił w gacie.

Nic dziwnego jeśli pomija się vis vitalis, bo ludzi postrzega się tak samo jak parowozy.
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Czw Lis 03, 2022 19:39   

Cisza tez w temacie dzikich gepardow, bo widocznie pan statystyk oblicza rozrodczosc gepardow pregowanych podczas nowiu ksiezyca w trzeciej kwadrze. O sumokach i kulturystach tez cisza, co jest bardziej anaboliczne ta insulina czy hormon wzrostu.
Cisza tez w temacie niedzwiedzi, ktore tyja na zimowy sen a na wiosne nie robia cardio zeby schudnac.
Ale temat piecy teraz na czasie, wszak brakuje wegla i jest drogi a czlowiek to piec co spala wszystko, ot co.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 04, 2022 16:00   

Chciałem dać szansę na samodzielne wyciągnięcie wniosku.
Skoro jest to tak nieprawdopodobnie trudne dla Panów, wyjaśnię.
Odpowiedź jest prosta, jak budowa cepa.
Skoro w populacji w/w zwierząt średnio przeżywa jedno na dziesięć, tzn., że bardzo silna jest selekcja i następuje znaczny odpad zwierząt odrobinę mniej przystosowanych do niszy ekologicznej danego gatunku.
Przy tak silnym ciśnieniu ewolucyjnym pozostają osobniki najlepiej przystosowane.
Silna konkurencja wewnątrzgatunkowa sprawia, że pozostają te, które najbardziej efektywnie gospodarują energią i pożywieniem.
Otyły gepard z zaburzeniami metabolizmu nie ma szans na konkurencję z resztą swojej populacji.
Podobnie wychudzony gepard też nie wytrzyma wyścigu.
Dlatego, po milionach lat ewolucji, żyjące aktualnie zwierzęta, nawet te w zoo, mają sprawny metabolizm utrzymujący właściwą masę.
Po drugie, w zoo zwierzęta są karmione odpowiednio przez specjalistów, którzy nie dopuszczają do przekarmienia. Już to pisałem.
I po trzecie, osiołek dokarmiany węglowodanami przez zwiedzających dyletantów jednak zdechł z przejedzenia.
Po czwarte, można rozdymać temat, że kulturyści pakują sobie nie tylko insulinę, ale sterydy, hormon wzrostu, testosteron, ale z tego nic nie wynika.
Wynika jedynie to, że termodynamicznie kulturyści żywią się i ćwiczą tak, że idzie im w mięśnie, a sumoki żywią się i ćwiczą tak, że idzie im w tłuszcz.
A jak idzie im w tłuszcz, to nie ma siły, muszą przyjmować więcej energii, niż spalają.
Bo taka jest rola tkanki tłuszczowej.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 04, 2022 16:04   

Wiadomo kto napisał/a:
Widzę, że w kwestii lwów angolskich cisza na morzu i cisza w komnacie, bo fizyk narobił w gacie.
Nic dziwnego jeśli pomija się vis vitalis, bo ludzi postrzega się tak samo jak parowozy.

Panie Grzegorzu,
dałem jeszcze jedną szansę merytorycznej wypowiedzi, chociaż rozstaliśmy się już na zawsze.
Nic się nie zmieniło, zatem żegnam.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Pią Lis 04, 2022 20:37   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Chciałem dać szansę na samodzielne wyciągnięcie wniosku.
Skoro jest to tak nieprawdopodobnie trudne dla Panów, wyjaśnię.

Prosze pana nic nie jest trudne, sam pan sobie wymyslil problem, wiec niech go sam pan sobie rozwiazuje, zauwazylem, ze najbardziej lubi pan dyskutowac sam ze soba a odpowiadanie na cudze pytania pan pomija.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dlatego, po milionach lat ewolucji, żyjące aktualnie zwierzęta, nawet te w zoo, mają sprawny metabolizm utrzymujący właściwą masę.

Czary doslownie...no nie wiem jak to skomentowac, dzikie zwierzaki maja sprawny metabolizm a domowe nie....ewolucja do tego jeszcze, zatem to ewolucja dokonala sprawnego metabolizmu ale ludziom go poskapila. I jak tu rozmawiac na powaznie
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wynika jedynie to, że termodynamicznie kulturyści żywią się i ćwiczą tak, że idzie im w mięśnie, a sumoki żywią się i ćwiczą tak, że idzie im w tłuszcz.

Czyli znowu magiczna "czarna termodynamiczna skrzynka". Costam costam na wejsciu i costam na wyjsciu, w srodku dzieja sie termodynamiczne czary i znowu pana racja na gorze....no coz. W obliczu bezradnosci polemicznej ludzie rozne rzeczy gadaja. A Atwater sie przyglada i usmiecha triumfujaco, 130 lat a ludzie dalej wierza, ze sa piecykami.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Panie Grzegorzu,
dałem jeszcze jedną szansę merytorycznej wypowiedzi, chociaż rozstaliśmy się już na zawsze.
Nic się nie zmieniło, zatem żegnam.
JW

Bardzo slabe....znowu PRL, cenzura i usuwanie niewygodnych ludzi...no coz zatem ja tez sie pozegnam za wczasu, bo zauwazylem, ze jak ktos ma inne zdanie to dostaje po bananie a pan i tak najbardziej lubi dyskutowac ze soba. :papa:
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lis 05, 2022 09:03   

zyon napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Chciałem dać szansę na samodzielne wyciągnięcie wniosku.
Skoro jest to tak nieprawdopodobnie trudne dla Panów, wyjaśnię.

Prosze pana nic nie jest trudne, sam pan sobie wymyslil problem, wiec niech go sam pan sobie rozwiazuje, zauwazylem, ze najbardziej lubi pan dyskutowac sam ze soba a odpowiadanie na cudze pytania pan pomija.
I znowu do góry nogami. Przecież to nie ja wrzuciłem linki do opowieści o Ziemi. To nie ja zadałem pytanie, jak wyliczyć zmianę ciężaru na biegunach i równiku.
Cytat:
zyon napisał/a:
Zalozmy na biegunie polnocnym promien zero a na rowniku to wiadomo ile. prosze napisac wzor na sile odsrodkowa. Potem obliczyc te sile kiedy promien bedzie wynisil 0 i na rowniku czyli 6 371 km. Dalej pan bedzie twierdzil, ze roznice sa statystycznie pomijalne? Siedzial kiedys pan w karuzeli?


JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lis 05, 2022 13:04   

zyon napisał/a:
Czary doslownie...no nie wiem jak to skomentowac, dzikie zwierzaki maja sprawny metabolizm a domowe nie....ewolucja do tego jeszcze, zatem to ewolucja dokonala sprawnego metabolizmu ale ludziom go poskapila. I jak tu rozmawiac na powaznie
Żadne zwierzęta, ani dzikie, ani domowe, ani człowiek nie wytrzymują nadmiaru węglowodanów przyswajalnych.
Bo nigdy w trakcie milionów lat ewolucji żadne zwierzęta duże nie miały dostępu do nadmiaru węglowodanów przyswajalnych, w przeciwieństwie do obecnych możliwości człowieka.
Więc ewolucja nie wytworzyła mechanizmów obronnych przed czymś, czego nie było.
Dlatego teraz każde zwierzę można zniszczyć węglowodanami przyswajalnymi, nawet tygrysiego oseska, jeżeli wpoimy mu w niemowlęctwie nawyk jedzenia kaszy.

Wpajanie, to jest nieusuwalne wdrukowanie w neurony mózgu określonych struktur w okresie dziecięcej wrażliwości.
U gęsi gęgawej okres wpajania kończy się po kilkudziesięciu sekundach od wyklucia z jaja.
U ludzi okres wpajania trwa około 5 lat i jest najdłuższy w świecie zwierzęcym.
W obu wypadkach jest potem niepodatny na zmiany.
Dlatego później rodzice bujają się z fatalnymi nawykami dzieci.
A trzeba było zaczynać ab ovo.
Już od nawyków ciężarnej matki.
JW
 
     
Healerok 

Wiek: 32
Dołączył: 21 Wrz 2018
Posty: 17
Skąd: Lubań
Wysłany: Sob Lut 25, 2023 22:05   

hgjghjgj
 
     
Healerok 

Wiek: 32
Dołączył: 21 Wrz 2018
Posty: 17
Skąd: Lubań
Wysłany: Nie Lut 26, 2023 00:59   

więc teraz jest czas aby mądrzy ludzie wytworzyli nawyki chroniące przed nadmiarem węglowodanów, i dali zycie nowym. chociaz wg mojej wiedzy natura ludzka posiada narzedzie tworzenia nowych nawyków, ale to tylko mądry czlowiek ogarnie, reszta wymrze z PRZEdawkowania węglowodanów, czy czegos innego. takze milego zycia i lecimy

panie Witoldzie, nadswiadomosc nie pochodzi wylacznie z mozgu, swiadomosc owszem. bo obiektywna rzeczywistosci to tylko maly procent rzeczywistosci. tak dokladnie jak napisalem, wiec zadnym logicznym argumentem nie da sie tego obalic. o czym w dalszej czesci pan przeczyta mojego postu dlaczego, bo logika to tylko powiedzmy 1/4 rzeczywistosci, nic co tylko logiczne nie jest prawdą ostateczną, nawet postęp nauki nieskonczony nie będzie prawdą ostateczną bo nauka to tylko obiektywna reczywistosc

pan opisuje proste prawdziwe fakty obserwowalne. jest to prawdą, jest to cechą osobowości ESTJ, którą pan jest, dla mojej osobowosci to zdecydowanie za mało, dla innych za dużo, o czym niżej. pan jest z natury lepszym specjalistą ode mnie, dlatego czautam sobie z ciekawosci co pan okdryl, bo ja bym prawdopodobnie do tego nie doszedl co pan

wszyste nawyki mają swoje przeciwieństwo w nieświadomości, i jeśli dany nawyk jest szkodliwy to ciało lub psychika da o tym znać(nie wazne jak bylo by indoktrynowane rzez pierwsze 6 lat zycia), a to co zrobi z tą informacją właściciel ciała zależy już od niego, czy wprowadzi poprawę w strone zgodnosci z najsilniejszym odczuciem. czyli przed człowiekiem próba przetrwania w nowej rzeczywistości węglowodanowej. czym jest ta rownowaga? mysle ze to zalezy od kazdego indywidualnie i zadne logiczne badania naukowe nie beda mialy wiecej jak ~1% prawdy bo nie uwzgledniaja 99+% nieodkrytych zmiennych.

przedstawię sie. sledze forum sporadycznie od 2011 roku, wtedy zaczalem studia dietetyki we wro, ksiazki kwasniewskiego, wygrywane argumenty z wykladowcami co do badan naukowych, pozniej rozne przerwy w LC, w 2018r wprowadzilem poprawki do diety zgodnie z wiedzą pana Jarmolowicza, w 2019r urodzil mi sie synek. cala ciaza byla w low carb. jest gdzies post. w 2 rok zycia ząbki 4 zczarniały na LC dziecku. albo zbyt marketowe jedzenie, albo to, ze dziecko opijało się mlekiem matki całymi dniami i nocami i spalo z mlekiem w buzi, High carb mleczny plus LC zywieniowy.

i teraz. co do slusznosci diet. obserwując "mochery" miedzy innymi moja babcia. która w zyciu głównie kieruje sie uczuciami subiektywnymi, je co czuje. narazie 86 lat juz i jeszcze synowi gotuje, z tego co widze krążeniowo stoi lepiej jak otyłe nastolatki...

chciałbym poruszyc temat obiektywności diety a włąściwie jestem a etapie badania czy tu nie chodzi o subiektywnosc diety, aby jesc co sie czuje + myśli + zmysły + intuicja = mam na myśli wszystko co dociera, te legiczne, i te nielogiczne impusly do głowy.

zgłębiłem z ogromnej chęci psychologię głębi/pschoanalize, caly ten mix empirycznie wzięty do kupy duchowy,kwantowy,itp, i chciałbym zakomunikować co zauważyłem:

pan witold jest osobą która za najważniejszą rzecz stawia skuteczność, obiektywność, chęć zbadania świata obiektywnego i posiadania w nim racji, i super, tylko ze chyba pan nie wie ze to tylko 1/16 rzeczywistosći. tak świat obiektywny logicznie to tylko 1/16 rzeczywistości,(jest jeszcze subiektywna logika itp) i pan jest całkowicie w niej zanurzony od urodzenia i ma pan tam rację i te obiektywne sprawy działają DLA PANA i innych typów ludzi ktorzy stawiaja na obiektwynosc. jest pan typem osobowości ESTJ. google i przeczyta pan o sobie :) ,
natomiast moja 86 letnia babcia jest typem odwrotnym do postawy logicznej obiektywnej i dla niej całe zycie najwazniejsze bylo jak ona sie z tym czuje, obiektywnosc logiczna, w finansach, zywieniu czy czymkolwiek innym totalnie jej organizmu nie obchodzi do dzisiaj, jest totalnie głupia logicznie, ale dobra w czytaniu wlasnych uczuc co do jedzenia itp.

narazie jestem na etapie ze uwazam, ze kazda z 16 rodzajów osobowosci stawia cos innego za najwazniejsze w diecie. dla pana jak i innych typów skierowanych na poznawianie swiata logicznie obiektywnego, badania naukowe. narazie uwazam ze to co pan przedstawils w formule 4es dziala napewno dla pana, i dla osob podobnych do pana(1/16 ludzkosci), bo nic lepszego (wy logicy obiektywni) od diety LC nie wymysleliscie narazie dla siebie. i cieszycie sie calym ciałem ze ją stosujecie. i jest dobrze. ja ciągle czułem się niewolnikiem diety LC, dlaczego zeby zyc dlugo w zdrowiu musze tego przestrzegac :( no moge, ale to nie była pełnia szczescia, teraz juz moge stosowac lc, ale nie moge zaufac nikomu innemu od siebie co do diety, jesli nie jestem dokladnie w stanie zrozumiec podstaw (nie akceptuje tego ze badania naukowe są tak mało skomplikowane, muszą byc prowadzone w nieskonczonosc ) jestem typem który zawsze szuka optymalizacji, mimo ze cos juz dziala swietnie. typ ENTP, taki motyw przewodni w zyciu. tyczy sie to wszystkiego, sexu, diety, codziennych decyzji. określony typ osobowosci jest niezmienny, nie da sie zmienic CORE(mozna wytresowac ale nie bedzie sie czul naturalnym sobą="uczucie flow"), moze wlasnie to uczucie ciaglego flow. czyli moralnosci idealnej w zyciu oraz miedzy innymi diecie jest podstawą zdrowia? natura nagradza niechorobą tych co zyją "jak chcą" moralnie idealnie jak czują. tutaj zadna sama logika nic nie da w morlanosci idealnej. bo prawo nie jest doskonale. chodzi o polaczenie uczucia, logiki, i percepcji. wtedy czujemy flow. obawiam sie ze moge byc slabiej zrozumiany, gdyz rozwazamy tutaj glownie tylko na poziomie logiki w tym temacie

inni ludzie moga nie byc jak pan. wydaje mi sie ze nie mozemy doradzac ludziom co jesc. zamiast dietetyka moze dobry psycholog jest im potrzebny, ale dzisiaj profesorowie to tępę strzały oparte tylko na logice więc ciezko o to,

sami wiecie, ale jak to taki glupi a przezył każdego, taki zły a nic mu sie nie przytrafi złego, logiczny czlowiek powie bo ma szczęscie, uczuciowy bo robi co chce i nie wie ze czyni zle, a inny jeszcze cos innego. nie sądze aby rzeczywistosc obiektywna dotyczyła dotykała, obowiązywała wszystkich ludzi, moze tylko tych co ją rozumieją, bo jesli zrozumiemy logicznie cos, to wtedy bedzie to prawdą prawdziwą i jeśli ją złamięto oberwie mi się empirycznie, ale chyba są moce które potrafią przezwycięzyć twardą rzeczywistość dla osob nielogicznych z natury,dzieki temu maja szanse zyc tak samo dlugo jak logicy albo i dluzej
Ostatnio zmieniony przez Witold Jarmolowicz Nie Lut 26, 2023 11:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lut 26, 2023 11:27   

Healerok napisał/a:
hgjghjgj
Napracował się Pan pisząc tak długi post i chyba coś poszło nie tak, bo zniknął, więc wkleiłem ponownie jego wersję po ostatnich poprawkach.
Chyba, że chce go Pan skasować, tu usuniemy.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lut 26, 2023 12:30   

Healerok napisał/a:
inni ludzie moga nie byc jak pan. wydaje mi sie ze nie mozemy doradzac ludziom co jesc. zamiast dietetyka moze dobry psycholog jest im potrzebny, ale dzisiaj profesorowie to tępę strzały oparte tylko na logice więc ciezko o to,

sami wiecie, ale jak to taki glupi a przezył każdego, taki zły a nic mu sie nie przytrafi złego, logiczny czlowiek powie bo ma szczęscie, uczuciowy bo robi co chce i nie wie ze czyni zle, a inny jeszcze cos innego. nie sądze aby rzeczywistosc obiektywna dotyczyła dotykała, obowiązywała wszystkich ludzi, moze tylko tych co ją rozumieją, bo jesli zrozumiemy logicznie cos, to wtedy bedzie to prawdą prawdziwą i jeśli ją złamięto oberwie mi się empirycznie, ale chyba są moce które potrafią przezwycięzyć twardą rzeczywistość dla osob nielogicznych z natury,dzieki temu maja szanse zyc tak samo dlugo jak logicy albo i dluzej
Odpowiadając na ten zregenerowany post, chciałbym zauważyć, że istotnie ludzie się różnią od siebie, co jest truizmem. Wszakże te różnice wewnątrzgatunkowe są niewielkie. Natomiast znacznie się różnimy od pozostałych zwierząt, nawet od szympansów, o modliszkach nie wspominając.
Tak więc w obrębie gatunku homo sapiens sapiens sposób żywienia będzie podobny, z niewielkimi różnicami zależnymi od wieku, płci, aktywności fizycznej.
Np. przeciętne kobiety wymagają większej ilości węglowodanów i mniejszej białka, niż mężczyźni, co oczywiste, bo muszą gromadzić większą tkankę tłuszczową i mają mniejszą masę mięśniową. Wszelako kulturystka musi się inaczej żywić niż większość kobiet, co też oczywiste.
Obecnie psycholodzy kładą nacisk na samoakceptację, co z jednej strony jest słuszne, ale z drugiej stanowi pułapkę i wpycha nas w akceptowanie rzeczy ewidentnie szkodliwych, jak np. otyłość.
Samoakceptacja daje nam alibi, żeby się nie rozwijać, nie doskonalić.

Co do przezwyciężania rzeczywistości, możemy to robić w pewnych granicach, które zakreśliła bezlitosna ewolucja miliony lat temu. Wszyscy nasi przodkowie, którzy te granice przekraczali po prostu bezpotomnie wymarli.
Np. nie możemy się żywić samym miodem a pszczoły mogą.
Nie możemy jadać trawy, a roślinożercy, których jest 20 razy więcej, niż drapieżników, mogą. Nie możemy żyć w koronach drzew i się żywić jak szympansy.
Nie możemy się żywić wegańsko, bo tam brakuje wit.B12 i po pięciu latach osłabniemy z powodu anemii makrocytarnej.
Nie możemy żyć pod ziemią jak kret, bo nam potrzebne jest słońce do wytwarzania wit.D. Itd.
Więc są nieprzekraczalne granice, których żadna psychoterapia nie usunie.
Natomiast po to jest Formuła 4eS ze słowem samokształcenie, żeby właśnie dostosować dietę najbardziej odpowiednią dla siebie. Psychoterapia to także samokształcenie, ale tutaj pozostanę sceptyczny, co do umiejętności psychologów w zakresie żywienia.
Pozdrawiam
JW
 
     
Healerok 

Wiek: 32
Dołączył: 21 Wrz 2018
Posty: 17
Skąd: Lubań
Wysłany: Czw Mar 02, 2023 10:50   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Healerok napisał/a:
hgjghjgj
Napracował się Pan pisząc tak długi post i chyba coś poszło nie tak, bo zniknął, więc wkleiłem ponownie jego wersję po ostatnich poprawkach.
Chyba, że chce go Pan skasować, tu usuniemy.
JW

Tak. wypowiedziałem się z licznymi edycjami. Na końcu zrezygnowałem z chęci podzielenia się tym. Nie mogłem szybko znalesc opcji usuń post więc zedytowalem "fggfh". W sumie dziękuję za przywrócenie posta w najdłuższej ostatecznej formie z przed edycji do gfhg. Niech post zostanie.
---
Żyjemy w twardej rzeczywistości, i musimy sobie w niej radzić aby przetrwać. Tak jak niektóre babuszki 90 letnie, które jedzą tylko biały chleb w środę z wodą bo wtedy czują się najlepiej, a we wtorek kawałek kiełbaski tylko pieczonej bo po wędzonej się źle czują + 3 kromki chleba z lokalnej piekarni, który ma gorszy skład od marketowych chlebów z najtańszą fortyfikowaną margaryną z dino. i chyba pożyły podobnej jakości życie fizycznie do Lutza, a LC nie stosowały? bo nie znały, nie natrafiły na tą wiedzę.

mnie najbardziej interesują te odstępstwa jak to że Otyli Amerykanie którzy się zajadają węglami 600g to tylko 50 procent z nich ma cukrzycę 2 a nie wszyscy. starsi 80+ ludzie którzy pół życia spędzili na samych ziemniakach
Ostatnio zmieniony przez Healerok Czw Mar 02, 2023 12:19, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Healerok 

Wiek: 32
Dołączył: 21 Wrz 2018
Posty: 17
Skąd: Lubań
Wysłany: Czw Mar 23, 2023 09:46   

zobaczmy teraz to:

https://www.politykabezpi...iego-skorzystac

ChatGPT - co to takiego? Jak z niego skorzystać?
GPT, czyli Generative Pre-trained Transformer, to model językowy opracowany przez firmę OpenAI, który umożliwia automatyczne generowanie tekstu na podstawie danych wejściowych. Model ten został wytrenowany na ogromnym zbiorze danych (ponad 8 milionów artykułów z Wikipedia), dzięki czemu posiada zaawansowaną zdolność do przewidywania słów i zdań na podstawie tekstu poprzedzającego.

https://chat.openai.com/auth/login

zadałem pytanie:

what's best macro for human nutrition

dostałem odpowiedz:

There is no one-size-fits-all answer to this question, as the best macro ratio for human nutrition can vary depending on an individual's age, sex, body composition, physical activity level, and health goals.

However, in general, a balanced and healthy diet should include an appropriate amount of carbohydrates, proteins, and fats. The recommended macronutrient distribution ranges (AMDRs) for healthy adults are as follows:

Carbohydrates: 45-65% of daily calorie intake
Protein: 10-35% of daily calorie intake
Fat: 20-35% of daily calorie intake
It is important to note that these percentages may need to be adjusted for individuals with certain health conditions or specific goals, such as athletes or those seeking weight loss. Consulting a registered dietitian or healthcare professional can help determine the best macronutrient ratio for your individual needs.

nasza dietla low carb ginie w ilosci informacji?
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Pią Mar 24, 2023 07:44   

Healerok napisał/a:
zobaczmy teraz to:

https://www.politykabezpi...iego-skorzystac

ChatGPT - co to takiego? Jak z niego skorzystać?

nasza dietla low carb ginie w ilosci informacji?


Nasza dieta jest dla ludzi myślących a nie idiotów. Idioci będą niedługo jeść trawę i robaki i będą zadowoleni ze swojego życia, bo "dbają o środowisko".
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Mar 24, 2023 12:03   

Piotrx napisał/a:
Healerok napisał/a:
zobaczmy teraz to:
https://www.politykabezpi...iego-skorzystac
ChatGPT - co to takiego? Jak z niego skorzystać?
nasza dietla low carb ginie w ilosci informacji?

Nasza dieta jest dla ludzi myślących a nie idiotów. Idioci będą niedługo jeść trawę i robaki i będą zadowoleni ze swojego życia, bo "dbają o środowisko".
Nie jest tak źle. 90% Polaków deklaruje, że je i będzie jeść mięso. Co więcej, pomimo deklaracji, że jedzą kurczaki, statystyka sprzedaży wskazuje, że nadal najwięcej jada się wieprzowiny w odwiecznym kraju Lechitów. I do tego przodujemy w Europie z tym spożyciem mięsa. :viva:
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Pią Mar 24, 2023 12:47   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
90% Polaków deklaruje, że je i będzie jeść mięso.

Deklaracje sobie, a twarde warunki ekonomiczne sobie.
Już Pan zapomniał, jak było tuż przed i w stanie wojennym?
Te 2,5kg z kartek nie miało pokrycia.
Jako miesożerca nieustanie cierpiałam na głód jakościowy.
W dodatku byłam w ciąży zaś walki o miejsce w kolejce po mięso były bezlitosne.
Kiedyś w młodości zapytałam swojego ojca, dlaczego kotlet schabowy jest u nas tylko 2x w roku.
Na kartce papieru wykazał mi, że miesieczne dochody rodziny starczyły by tylko i wyłącznie na te kotlety. :shock: Zrobiło mi się strasznie głupio i wyparłam ze swoich myśli te kotlety.
Teraz jadam prawie wyłacznie dziczyznę: dziki, czasami sarnine, ostatnio dwa spore jelenie.
Dokupuję trochę tłustej wieprzowiny jako dodatek do mięs z chudej zwierzyny.
Cieka jestem, jak jeszcze długo bedą te mięsa dostępne. Dla mnie i moich bliskich to obecnie złote czasy. Niemniej trzeba to było sobie wypracować a nie polegać na marketowej łatwiźnie.
Uważam, że obecnie najwiekszym zagrożeniem są ekoterroryści.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
Ostatnio zmieniony przez EAnna Pią Mar 24, 2023 12:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Mar 25, 2023 08:10   

Istotnie, ma Pani rację.
W latach 60-tych, za Gomułki, kilogram schabu z kością kosztował 60 zł przy przeciętnej pensji 1500 zł, czyli dziś proporcjonalnie kosztowałby ze 150 PLN, sześć razy więcej, niż obecnie.
Średnia długość życia po wojnie wzrastała, co oczywiste, ale osiągnęła plateau za Gierka.
Wskazuje to, że dalszy dynamiczny rozwój gierkowski, to była dmuchana propaganda.
Dopiero po upadku komuny reforma Balcerowicza 1990 przywróciła godziwe warunki życia, co znalazło odzwierciedlenie w szybko wzrastającej długości życia.
Co widać, jak byk.
 
     
Grzegorz 73

Dołączył: 21 Cze 2023
Posty: 19
Wysłany: Śro Cze 21, 2023 23:24   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wiadomo kto napisał/a:
Widzę, że w kwestii lwów angolskich cisza na morzu i cisza w komnacie, bo fizyk narobił w gacie.
Nic dziwnego jeśli pomija się vis vitalis, bo ludzi postrzega się tak samo jak parowozy.

Panie Grzegorzu,
dałem jeszcze jedną szansę merytorycznej wypowiedzi, chociaż rozstaliśmy się już na zawsze.
Nic się nie zmieniło, zatem żegnam.
JW

Zadałem proste pytanie na które Pan nie odpowiedział.
Dlaczegóż lwy angolskie w zoo i na wolności ważą mniej więcej tyle samo, mimo że te w zoo jedzą 6 razy w tygodniu i o 40% więcej kcal niż te na wolności które jedzą o 40% mniej, w dodatku raz na tydzień.
Odpowiedź jest prosta, ale sprzeczna z teoriami kalorystów i tych którzy twierdzą, że organizm żywy jest jak piec.
Otóż różnica jest taka, że lwy w zoo mają więcej tkanki tłuszczowej, bo odkładają sadełko w wyniku dostatku pożywienia i mniejszej aktywności ruchowej, a lwy na wolności pod wpływem czegoś na kształt przerywanego postu budują masę mięśniową, bo głodówka powoduje sekrecję testosteronu kilka razy wyższą niż u lwów w zoo.
Mięśnie są cięższe niż tkanka tłuszczowa i suma sumarum waga tych w zoo i tych żyjących w warunkach naturalnych jest podobna.
Żadna maszyna nie potrafi zwiększać swojej mocy przy niższej podaży paliwa, niższym napięciu elektrycznym itp.
To są dwa różne światy.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz 73 Śro Cze 21, 2023 23:35, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lip 01, 2023 09:58   

Grzegorz 73 napisał/a:
Dlaczegóż lwy angolskie w zoo i na wolności ważą mniej więcej tyle samo, mimo że te w zoo jedzą 6 razy w tygodniu i o 40% więcej kcal niż te na wolności które jedzą o 40% mniej, w dodatku raz na tydzień.
Odpowiedź jest prosta, ale sprzeczna z teoriami kalorystów i tych którzy twierdzą, że organizm żywy jest jak piec.
Otóż różnica jest taka, że lwy w zoo mają więcej tkanki tłuszczowej, bo odkładają sadełko w wyniku dostatku pożywienia i mniejszej aktywności ruchowej, a lwy na wolności pod wpływem czegoś na kształt przerywanego postu budują masę mięśniową, bo głodówka powoduje sekrecję testosteronu kilka razy wyższą niż u lwów w zoo.
Mięśnie są cięższe niż tkanka tłuszczowa i suma sumarum waga tych w zoo i tych żyjących w warunkach naturalnych jest podobna.
Żadna maszyna nie potrafi zwiększać swojej mocy przy niższej podaży paliwa, niższym napięciu elektrycznym itp.
Bezsprzecznie "słuszna racja". Żadna maszyna nie potrafi zwiększać mocy przy niższej podaży paliwa, co każdy kierowca wie operując pedałem gazu.
A co się dzieje, gdy dodajemy 40% paliwa albo prądu elektrycznego więcej?
Wzrasta moc mechaniczna i temperatura silnika, zwiększa się zużycie paliwa i prędkość samochodu, wzrasta opór powietrza. Po kilkunastu sekundach prędkość przestaje wzrastać, bo ustalił się nowy poziom równowagi.

Jednak żywienie nie jest odpowiednikiem spalania.
Żywienie należy porównać do tankowania baku samochodu.

Jeżeli codziennie w jednym samochodzie będziemy tankować 10 litrów, a w drugim 14 l, o 40% więcej, to w końcu przepełnimy ten bak. Potrzebny będzie zbiornik dodatkowy.
Tkankę tłuszczową można porównać do dodatkowego zbiornika gromadzącego nadmiar paliwa niewykorzystanego w baku podstawowym.
Rozwiązaliśmy problem nadmiaru paliwa w stosunku do spalania?
Nie!
Zbiornik zapasowy, czyli tkanka tłuszczowa, też się w końcu przepełni, skoro codziennie będziemy dolewać o 4 litry więcej, niż zużywamy.
Co się stanie?
Dojdziemy do sytuacji, kiedy przy następnych tankowaniach te 4 nadmiarowe litry wyleją się, oba zbiorniki ich już nie przyjmą.
Podobnie przekarmiane lwy będą tyły patologicznie do przepełnienia magazynu tłuszczowego.
Potem lwy zachorują i zdechną albo ich organizmy przestaną przyjmować nadmiar energii, bo nie można tyć w nieskończoność.

Kluczem do wyjaśnienia nadmiaru energii nie jest magazynowanie jej w tkance tłuszczowej ale po prostu nieprzyswajanie nadmiaru pożywienia.
Nawet patologicznie otyli ludzie nie przekraczają 600 kg, pomimo, że codziennie się przeżerają i mogliby dalej tyć do wielkości słonia.
JW

PS. Słynny osiołek poczęty w biały dzień w warszawskim zoo, ku oburzeniu jakiegoś bigota, który oskarżył oślich kochanków o czyn nieobyczajny, więc ten osiołek zdechł z przejedzenia przekarmiany przez zwiedzających.
 
     
Grzegorz 73

Dołączył: 21 Cze 2023
Posty: 19
Wysłany: Sob Lip 01, 2023 14:14   

Witolowicz napisał/a:
Jednak żywienie nie jest odpowiednikiem spalania.

W zasadzie, to moglibyśmy przy tym pozostać, będąc na tym samym poziomie zrozumienia natury rzeczy, bo żaden cytowany przeze mnie lew nie zdechł ani z nadmiaru, ani z niedoboru energii.
To podważa wszystkie teorie kalorystów.
Można krok po kroku wypunktować różnice pomiędzy maszyną, a organizmem żywym, a kaloryści i tak będą się starać podważać różnice.

Podobieństwo jest tylko jedno. I piec i komórka są zdolne do spalania/utleniania węglowodorów.
Na tym podobieństwo się kończy i zaczyna dyskusja o różnicach.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz 73 Sob Lip 01, 2023 14:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lip 02, 2023 10:30   

O przekarmianych lwach historia milczy, jednak sławny osiołek zdechł z przekarmienia.
Spalanie w piecu jest odpowiednikiem spalania w organizmach.
Natomiast odpowiednikiem żywienia nie jest spalanie ale tankowanie baku albo ładowanie akumulatora.
W obu wypadkach możemy przesadzić i dojść do ściany.
Nawet, jeżeli nadmiar energii codziennie magazynujemy w tłuszczu, kiedyś trzeba przestać lub umrzeć.
Stąd najbardziej otyłe osoby nie przekraczają 600 kg.
JW
 
     
Grzegorz 73

Dołączył: 21 Cze 2023
Posty: 19
Wysłany: Nie Lip 02, 2023 21:38   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
O przekarmianych lwach historia milczy, jednak sławny osiołek zdechł z przekarmienia.
Spalanie w piecu jest odpowiednikiem spalania w organizmach.
Natomiast odpowiednikiem żywienia nie jest spalanie ale tankowanie baku albo ładowanie akumulatora.
W obu wypadkach możemy przesadzić i dojść do ściany.
Nawet, jeżeli nadmiar energii codziennie magazynujemy w tłuszczu, kiedyś trzeba przestać lub umrzeć.
Stąd najbardziej otyłe osoby nie przekraczają 600 kg.
JW

Tylko że tu mowa o porównaniu organizmu żywego do piecyka, a nie o tym, że niektórzy potrafią się upaść do wagi hipopotama.

To inaczej. Załóżmy że inżynierowie potrafiliby przy współczesnym stanie techniki zbudować urządzenie odtwarzające wszystkie procesy metaboliczne zachodzące w organizmach ssaków i że potrafiliby zbudować regulatory kontrolujące te procesy, żeby cała ta machina nie zrobiła bum w krótkim czasie.
Byłaby to maszyna wielkości zakładów typu Petrochemia Płock albo zakładów chemicznych Police.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Lip 03, 2023 10:50   

Organizm żywy tak samo jak piecyk, na wejściu przyjmuje pożywienie - paliwo i na wyjściu wydala energię cieplną, mechaniczną, spaliny i popiół czyli niestrawione resztki.
Od piecyka tym się różni, że część paliwa używa do nieustannej przebudowy metodą rozbiórki i ponownego montażu. Nienadający się do ponownego użycia zdemontowany budulec spala i wydala w postaci spalin i popiołu czyli mocznika oraz soli mineralnych.
Ale bilans energii na wejściu i wyjściu, po uwzględnieniu energii wszystkich spalin, jest stały przy stałej masie ciała.
Jeżeli część energii jest gromadzona w tkance tłuszczowej, to masa ciała wzrasta do chwili, kiedy nie zostanie osiągnięty nowy wyższy poziom przemiany materii.
Wówczas część nadmiarowa pożywienia przestaje być trawiona, bo nikt nie tyje w nieskończoność.

W fizjologii nas interesuje piecyk lub cały organizm jako czarna skrzynka i nie wnikamy w biochemię, ale mierzymy energię i produkty na wejściu skrzynki a następnie na wyjściu. I to się bilansuje. Nic nie przeczy prawom fizyki.
Dobrze jest porównać człowieka do silnika samochodu, żeby nie wpadać w bzdurne metafizyczne przekonanie, że u człowieka prawa fizyki nie działają.
A zdarza się spotkać takich brylantów, szczególnie w środowiskach nauk nieścisłych.
JW
 
     
zyon 


Pomógł: 69 razy
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 8854
Wysłany: Śro Lip 05, 2023 09:54   

Tylko, ze uklad biologiczny to nie bomba kalorymetryczna niestety. Fizyka to nie biofizyka tak jak chemia to nie biochemia. Normalnie oderwanie reszty kwasu fosforowego od ATP daje 8 kcal, a w ukladzie biologicznym ta sama reakcja daje 14 kcal, a z kolei w fosfokreatynie oderwanie fosforu daje 9,5kcal - ta sama reakcja ma 3 wartości kaloryczne. No i co wtedy powie na to fizyka z jej prawami i "czarna magiczna skrzynka"?
W układzie biologicznym z mola glukozy (180g) użytkuje się zaledwie 240 kcal, a nie około 685 kcal jak wychodzi bombie kalorymetrycznej....no mozna tak snuc te rozwazania, bo przeciez zupelnie niedawno z mola glukozy ponoc mozna bylo uzyskac moli 36ATP a dzis juz 30. I gdzie wtedy sa kalorymetrysci ze swoimi "prawami fizyki"?
Owszem, mozna sadzic, ze czlowiek to "czarna skrzynka", ktora "spala" w sobie costam-costam i bilans ma sie zgadzac, ale to chyba tylko ludzie, ktory lubia sobie upraszczac tak moga myslec, zeby klientom nie dodawac frasunku.
_________________
Nauka:nigdy więcej! Po maturze chodziłem na 3 różne studia, jednak okazało się że wykształcenie to nie jest coś dla mnie. I tak oto twój argument spala na konewce:) To takie krótkowzroczne masło maślane.
 
     
Grzegorz 73

Dołączył: 21 Cze 2023
Posty: 19
Wysłany: Śro Sie 16, 2023 10:59   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
W fizjologii nas interesuje piecyk lub cały organizm jako czarna skrzynka i nie wnikamy w biochemię, ale mierzymy energię i produkty na wejściu skrzynki a następnie na wyjściu.
JW

Takie podejście prawie zawsze skazuje na porażkę i dietetyka i klienta.
Diety oparte na liczeniu kalorii to przepis na katastrofę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved