Wysłany: Śro Lis 04, 2020 22:19 Kiedy Hitler stracił kontakt z rzeczywistością?
Może teraz z innej beczki?
Adolf Hitler otrzymał władzę Kanclerza III Rzeszy 30 stycznia 1933.
Zważywszy, że do 8 maja 1945 r. podczas 12 lat swoich jedynowładczych, dyktatorskich rządów rozpieprzył do gołej ziemi najsilniejsze państwo Europy,
musiał po drodze, w ciągu tych 12 lat stracić kontakt z rzeczywistością.
Bo na początku szło mu świetnie.
Przywrócił godność narodową Niemcom upokorzonym przez Ententę,
coś jakby prekursora dzisiejszej UE.
Organizował bojówki paramilitarne bijące tych innych niemieckojęzycznych.
Był uwielbianym Wodzem, dziewczyny targały majtasy i mdlały.
Dał pracę Niemcom rozkręcając zbrojenia.
Doskonale wyposażył niemieckie armie.
Zdobył militarnie pół Europy w kilka tygodni, stosując słynną strategię blitzkrieg.
Wysłany: Śro Lis 04, 2020 23:19 Re: Kiedy Hitler stracił kontakt z rzeczywistością?
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Kiedy stracił kontakt z rzeczywistością?
To nie tajemnica. Odjechał na dobre od czasu, kiedy jego osobistym lekarzem został Theo Morell. Podawał Hitlerowi ponad 70 rodzajów leków, w tym barbiturany, kokainę i metamfetaminę.
Adolf wciągał tyle prochów, że zawstydziłby nawet chłopców z The Rolling Stones.
Ale jest jeszcze inna kwestia - kolejne podboje były wymuszone, trzeba było grabić kolejne kraje, bo koszty były olbrzymie. Gospodarki nastawione tylko na produkcję militarną są w dłuższej perspektywie skazane na porażkę. Gospodarczą.
To wszystko prawda.
Wszelako w przypadku Hitlera istnieje wyraźna cezura czasowa, z dokładnością do kilku miesięcy, kiedy uwierzył w swoją moc i kompletnie odjechał.
Katastrofa była już tylko kwestią czasu, o czym otaczający go generałowie doskonale wiedzieli i stąd kolejne zamachy, żeby III Rzeszę ratować przed upadkiem.
JW
To wszystko prawda.
Wszelako w przypadku Hitlera istnieje wyraźna cezura czasowa, z dokładnością do kilku miesięcy, kiedy uwierzył w swoją moc i kompletnie odjechał.
Katastrofa była już tylko kwestią czasu, o czym otaczający go generałowie doskonale wiedzieli i stąd kolejne zamachy, żeby III Rzeszę ratować przed upadkiem.
JW
Hitler do pewnego momentu miał same sukcesy.
I miałby je nadal, gdyby nie klasyczny błąd zadufania w sobie.
Pies z kulawą nogą by się nie wtrącał w europejskie wojny,
a Hitler stworzyłby imperium od Atlantyku do Pacyfiku,
co zresztą zamierzał.
Gdyby nie utrata kontaktu z rzeczywistością.
To klasyczny mechanizm każdego menadżera, który wszedł na orbitę i nie słucha otoczenia.
W ten sposób dostaje tylko te informacje, które go utwierdzają w obranej drodze.
Co zawsze prowadzi do tego, że się wjeżdża na pełnej prędkości w betonową ścianę.
Tak junta argentyńska wjechała w beton Falklandów. Zamiast grzecznie poprosić o wysepki, które nie były do niczego potrzebne Brytanii i których Brytania chciała się pozbyć, nastroszyli się i potargali brytyjskiego lwa za wąsy.
A raczej brytyjską lwicę Thatcher.
Podobnie Japończycy atakując Pearl Harbor obudzili śpiącego olbrzyma i dali mu pretekst do wojny wyniszczającej Japonię. Prezydent USA doskonale wiedział o ataku, ale poświęcił własnych żołnierzy, żeby dopaść naiwnych samurajów.
A w jaki beton walnął Hitler, jak leśniczy klejnotami o sosnę?
JW
Hitler do pewnego momentu miał same sukcesy.
I miałby je nadal, gdyby nie szkolny błąd zadufania w sobie.
Pies z kulawą nogą by się nie wtrącał w europejskie wojny,
a Hitler stworzyłby imperium od Atlantyku do Pacyfiku,
co zresztą zamierzał.
Gdyby nie utrata kontaktu z rzeczywistością.
Klasyczny mechanizm każdego menadżera, który wszedł na orbitę i nie słucha otoczenia.
W ten sposób dostaje tylko te informacje, które go utwierdzają w obranej drodze.
Co zawsze prowadzi do tego, że się wjeżdża na pełnej prędkości w betonową ścianę.
Tak junta argentyńska wjechała w beton Falklandów. Zamiast grzecznie poprosić o wysepki, które nie były do niczego potrzebne Brytanii, nastroszyli się i potargali brytyjskiego lwa za wąsy.
Podobnie Japończycy atakując Pearl Harbor obudzili śpiącego olbrzyma i dali mu pretekst do wyniszczającej Japonię wojny.
A jaki beton zatrzymał Hitlera?
JW
Miał sukcesy, bo nawet początek operacji Barbarossa nie zapowiadał nieszczęścia. Z drugiej strony olał Rommla, który mógł przejąć pola naftowe Iraku i Iranu i zapewnić ropę machine wojennnej Hitlera.
Historią interesuję się od lat i jak dla mnie jest wiele niejasności. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś sterował Hitlerem w taki sposób, aby przegrał wojnę.
Jeśli był to jego osobisty lekarz, jak twierdzili niektórzy, to dlaczego nie zlikwidowano go dyskretnie, co byłoby dużo prostsze niż zamach na Hitlera.
Druga kwestia - skąd ta wielka pewność Stalina, że ZSRR nie zostanie zaatakowany przez Japonię od Wschodu? To ta pewność sprawiła, że Stalin skoncentrował wszystkie siły na froncie zachodnim.
Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że przekonanie Stalina wynikało z raportów superprofesjonalnego wywiadu ZSRR.
Jaki beton zatrzymał Hitlera? Oficjalna wersja, powtarzana przez dziesięciolecia brzmi, że to silny mróz w zimie 1941 roku.
Fakty są jednak takie, że było odwrotnie. Wyjątkowo ciepły październik i początek listopada zmienił linię frontu w bagno. Skutek był taki, że ciężki sprzęt stał się bezużyteczny. Drugą kwestią było to, że nie można było też dostarczyć zaopatrzenia niemieckiemu wojsku. Jak pokazują dane klimatyczne z tamtego okresu, Hitlera zatrzymało ocieplenie klimatu.
Było wielu rozsądnych podwładnych Hitlera, którzy robili co mogli, żeby uniknąć katastrofy, także organizowali zamachy na życie coraz bardziej nieobliczalnego Wodza.
Nawet fizycy dyskredytowali możliwości wyprodukowania bomby atomowej, dzięki czemu Niemcy jej nie skonstruowali do końca wojny.
Jednak do 1941 roku Hitler pomimo swojego zadufania odnosił jedynie sukcesy.
Co było tym murem, w który walnął,
bo przecież nie była nim licha armia radziecka, którą wcześniej nawet Polacy pogonili.
Pogoda miała w tym pewien udział, ale klęska wynikła z osobistej decyzji Hitlera, który na pogodę nie miał wpływu.
Stalin zresztą też nie rządził klimatem.
Mizernie uzbrojeni bojcy w łapciach, popędzani przez politruków z naganem
nie mogli się mierzyć z Wermachtem, nawet, jeżeli temu gdzieś ugrzęzły ciężkie wozy.
Zresztą wojna rozpoczęła się 22 czerwca 1941, w pełni suchego raczej lata.
Wojnę z Polską rozpoczęli przecież jeszcze później.
Te wszystkie tłumaczenia po trosze są prawdziwe, ale skrzętnie ukrywają ambarasującą tajemnicę, z jednej strony ewidentnego błędu Wodza, a z drugiej strony morale armii sowieckiej.
Obie strony tamtego konfliktu wolą dziś to skrywać pod korcem wielokrotnych analiz.
JW
Hitler miał jakieś podstawy do tego, aby przypuszczać że GB nie wypowie wojny Rzeszy. To właśnie arytsokracja wyspiarska (i nie tylko) aktywnie wspierała go w dojściu do władzy i rozbudowy NSDAP to takich rozmiwarów, na wiele lat przed atakiem na nasz kraj. Przeliczył się co do postawy wyspiarzy i tego kto tam faktycznie pociaga za sznurki, to był jego błąd. Błędem było zaatakowanie GB. Od początku był narzędziem w łapach starych rodów brytyjskich, stworzonym do zatrzymania i zniszczenia fali rewolucyjnej nacierającej ze wschodu. W 1939 armia czerwona może nie była sprawna, ale Stalin kupił sobie czas dobrze rozgrywając piłkę przy swojej bramce.
_________________ "The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Ostatnio zmieniony przez gudrii Pią Lis 06, 2020 17:04, w całości zmieniany 1 raz
Istotnie Hitler mógł przypuszczać, że z Brytanią pójdzie mu tak łatwo jak z Danią, Holandią, Belgią i mocarstwową Francją.
Mógł także liczyć na to, że Windsorowie to tak na prawdę niemiecka arystokracja mająca w Niemczech swoich pobratymców. W obecnej rodzinie królewskiej rodowitą angielką była tylko Lady Diana. Reszta, to przefarbowani Niemcy usilnie przekształcający się w Anglików.
Stare rody angielskie są raczej pod dominacją królewskiego rodu niemieckiego nazywającego się dla niepoznaki Windsorami od czasów I Wojny Światowej i Jerzego V.
Żeby ciemny lud nie kojarzył ukochanego króla z niemieckim rodem Wettynów z Saksonii-Coburg-Gotha.
U nas z tego rodu pochodził August Mocny.
Rzeczywiście Hitler nie docenił siły brytyjskiego izolacjonizmu oraz faktu, że Brytania to jednak wyspa a nie półwysep.
Wszakże Brytania mogła co najwyżej rozpaczliwie się bronić przed atakami lotniczymi i rakietowymi. Niewątpliwie bohatersko, z pomocą Polaków i innych nacji, ale tylko bronić.
Do ofensywy kompletnie nie była zdolna, aż do 1944 roku i to tylko z pomocą Amerykanów.
W razie potrzeby lub kaprysu Hitler w każdej chwili mógł przerwać wojnę z Brytanią, bo ona mu nie zagrażała.
Jak wiadomo, sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą.
W wypadku porażki III Rzeszy, nawet Hitlera nie obarcza się winą za to, co ewidentnie spartolił. Obarcza się go słusznie za wiele zbrodni i błędów ale zupełnie pomija jego decyzję, która spowodowała klęskę.
Klęskę na szczęście dla pozostałych narodów.
JW
Istotnie Hitler mógł przypuszczać, że z Brytanią pójdzie mu tak łatwo jak z Danią, Holandią, Belgią i mocarstwową Francją.
Mógł także liczyć na to, że Windsorowie to tak na prawdę niemiecka arystokracja mająca w Niemczech swoich pobratymców. W obecnej rodzinie królewskiej rodowitą angielką była tylko Lady Diana. Reszta, to przefarbowani Niemcy usilnie przekształcający się w Anglików.
Stare rody angielskie są raczej pod dominacją królewskiego rodu niemieckiego nazywającego się dla niepoznaki Windsorami.
Zgadza się.
Cytat:
Jak wiele Edward VIII miał wspólnego z nazizmem? Niektórzy nazywają go wręcz nazistowskim królem.
Na pewno blisko mu było do nazistów. W III Rzeszy widział coś na kształt bastionu chroniącego Europę przed Związkiem Sowieckim. Trzeba przy tym pamiętać, że Edward bolszewików nienawidził. Olbrzymim wstrząsem było dla niego zabójstwo rodziny Romanowów. To było jak trzęsienie ziemi dla wszystkich rodzin królewskich ówczesnej Europy, ale szczególnie dotknęło blisko skoligaconą z Romanowami dynastię Windsorów - Mikołaj II był przecież właściwie sobowtórem Jerzego V, ojca Edwarda. Jakby tego było mało, to ostatni rosyjski car był ojcem chrzestnym Edwarda.
Potworne zabójstwo carskiej rodziny ugruntowało w Edwardzie nienawiść do bolszewików, więc antykomunizm Hitlera bardzo do niego trafiał. Bez wątpienia był też antysemitą. Głęboko wierzył, że wiele problemów, z którymi borykały się Niemcy, było spowodowanych przez Żydów. Na jednym z przyjęć powiedział wprost, że Żydzi opletli Niemcy swoimi mackami, dusząc ten naród, więc Hitler musi je przeciąć. Siedzący obok Edwarda nowojorczyk skwitował to krótko: ''To najbardziej obrzydliwe słowa, jakie w życiu słyszałem'', po czym wstał i wyszedł z przyjęcia. (...) Edward został królem w styczniu 1936 r. Hitler zremilitaryzował Nadrenię dwa miesiące później...
Król był nieustępliwy w bronieniu posunięcia Hitlera, które stało przecież w jawnej sprzeczności z ustaleniami traktatu wersalskiego. Edward VIII dał jasno do zrozumienia premierowi Stanleyowi Baldwinowi i ministrowi spraw zagranicznych Anthony’emu Edenowi, że Wielka Brytania nie powinna przeszkadzać Niemcom. I ostatecznie Londyn nie kiwnął w tej sprawie palcem. Co ciekawe, kilka tygodni po tym agresywnym ruchu Hitlera król wysłał mu kartkę z życzeniami z okazji 47 urodzin.
Tragiczne lata 1914–1918 to w istocie walka pomiędzy potomkami rodów niemieckich zasiadającymi na tronach kilku państw Europy. (...) 20 stycznia 1936 r. na czele Zjednoczonego Królestwa stanął prawnuk Wiktorii, król Edward VIII, który jeszcze jako następca tronu z niekłamanym podziwem obserwował poczynania Adolfa Hitlera. Na szczęście dla przeciwników nazistów mezalians popełniony z panią Wallis Simpson zakończył krótkie panowanie tego władcy. Prawdopodobnie do abdykacji Edwarda VIII przyczynił się także brytyjski wywiad, który odkrył, że panią Simpson łączą bardziej niż bliskie stosunki z ambasadorem Rzeszy w Londynie Joachimem von Ribbentropem.
Było wielu rozsądnych podwładnych Hitlera, którzy robili co mogli, żeby uniknąć katastrofy, także organizowali zamachy na życie coraz bardziej nieobliczalnego Wodza.
Nawet fizycy dyskredytowali możliwości wyprodukowania bomby atomowej, dzięki czemu Niemcy jej nie skonstruowali do końca wojny.
Jednak do 1941 roku Hitler pomimo swojego zadufania odnosił jedynie sukcesy.
Co było tym murem, w który walnął,
bo przecież nie była nim licha armia radziecka, którą wcześniej nawet Polacy pogonili.
Pogoda miała w tym pewien udział, ale klęska wynikła z osobistej decyzji Hitlera, który na pogodę nie miał wpływu.
Stalin zresztą też nie rządził klimatem.
Mizernie uzbrojeni bojcy w łapciach, popędzani przez politruków z naganem
nie mogli się mierzyć z Wermachtem, nawet, jeżeli temu gdzieś ugrzęzły ciężkie wozy.
Zresztą wojna rozpoczęła się 22 czerwca 1941, w pełni suchego raczej lata.
Wojnę z Polską rozpoczęli przecież jeszcze później.
Te wszystkie tłumaczenia po trosze są prawdziwe, ale skrzętnie ukrywają ambarasującą tajemnicę, z jednej strony ewidentnego błędu Wodza, a z drugiej strony morale armii sowieckiej.
Obie strony tamtego konfliktu wolą dziś to skrywać pod korcem wielokrotnych analiz.
JW
Hitler był tylko politykiem, świetnym mówcą i może wtórnym, a może pierwotnym psychopatą.
Był marnym strategiem. W zasadzie to nie miał o tym pojęcia. Wiedzieli o tym ci, którzy przedstawiali Hitlera jako genialnego wodza. Hitler był im potrzebny tylko dlatego, że potrafił porwać tłumy.
Jeszcze kilka lat temu Jarosława Kaczyńskiego też przedstawiano jako genialnego stratega, który poprowadzi turbosłowian ku Trójmorzu. Jak jest każdy widzi.
Jeżeli chodzi o Hitlera, czy w zasadzie o każdego przywódcę, to łatwo jest z perspektywy czasu ferować oceny.
Edward VIII w wyniku romansu z Wallis Simpson i konsekwentnej woli jej poślubienia został zmuszony do abdykacji. Szacun. Nie ugiął się, jak książę Karol z Camillą Parker-Bowles.
Tamte czasy przedwojenne były naznaczone upokarzającą klęską Niemiec, rozruchami robotniczymi, zwycięstwem komunistycznej władzy w Rosji. Hitlerowcy jawili się jako rycerze, którzy mogą stawić tamę bolszewizmowi i innym patologiom społecznym.
W każdym okresie dziejów możemy znaleźć myślicieli, którzy zbłądzili na manowce. Na szacunek zasługują ci, którzy w końcu dostrzegli swe błędy, jak dajmy na to prof. Staniszkis.
Niektórym brakuje całego życia, jak np. Jean Paul Sartre, pomimo niebywałej inteligencji. A może brakuje po prostu odporności na sprzedajność.
Czasy przedwojenne to historycznie bardzo ciekawy okres, zupełnie odmienny od tego, co się prezentuje w szkolnych czytankach. I nie tylko przedwojenne, ale w ogóle historyczne.
Jest wiele szczegółów, które kłócą się z potocznymi przekonaniami i można zagłębiać się w nie bez końca. Niewątpliwie z korzyścią dla ubogacenia umysłu.
Wydaje mi się jednak, że nie doszliśmy do sedna w kwestii tematu.
Hitler miał rzeczywiście ogromną szansę stworzyć imperium od Atlantyku do Pacyfiku
a potem utworzyć sojusz ze Stanami Zjednoczonymi,
z którymi przecież flirtował podczas wojny.
I nikt by się nie przeciwstawił takim potęgom.
gdyby nie zrobił tego błędu.
Na szczęście dla reszty świata w ósmym roku
wszedł na orbitę nieomylności.
Kanclerz Rzeszy nie ma kadencji, ale u nas 8 lat to jakby dwie kadencje.
Jeżeli chodzi o Hitlera, czy w zasadzie o każdego przywódcę, to łatwo jest z perspektywy czasu ferować oceny.
Jeśli oceniać dyktatorów, to tylko z perspektywy czasu.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Tamte czasy przedwojenne były naznaczone upokarzającą klęską Niemiec, rozruchami robotniczymi, zwycięstwem komunistycznej władzy w Rosji. Hitlerowcy jawili się jako rycerze, którzy mogą stawić tamę bolszewizmowi i innym patologiom społecznym.
To tylko pokazuje powtarzający się schemat - kryzys gospodarczy - do władzy dochodzą narodowi socjaliści, a potem równia pochyła wiodącą do jakiejś większej nawalanki.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
W każdym okresie dziejów możemy znaleźć myślicieli, którzy zbłądzili na manowce. Na szacunek zasługują ci, którzy w końcu dostrzegli swe błędy, jak dajmy na to prof. Staniszkis. Niektórym brakuje całego życia, jak np. Jean Paul Sartre, pomimo niebywałej inteligencji. A może brakuje po prostu odporności na sprzedajność.
To tylko ludzie, więc błądzą, bądź błądzili. Odporność na sprzedajność zależy od wielu czynników. Na pewno bardzo mało odporni są na nią ludzie z zawyżoną samooceną, wygodni, egoiści. Dlatego mnie osobiście bardziej odpowiada mentalność Azjatów, ukształtowanych w duchu konfucjanizmu, ukierunkowana na człowieka.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Czasy przedwojenne to historycznie bardzo ciekawy okres, zupełnie odmienny od tego, co się prezentuje w szkolnych czytankach. I nie tylko przedwojenne, ale w ogóle historyczne. Jest wiele szczegółów, które kłócą się z potocznymi przekonaniami i można zagłębiać się w nie bez końca. Niewątpliwie z korzyścią dla ubogacenia umysłu.
Dla mnie wręcz przeciwnie. Dwudziestolecie międzywojenne uważam za czas ponury, szczególnie w kontekście Polski. To wtedy Melchior Wańkowicz rozpropagował pojęcie Polski A i B, czego konsekwencje ponosimy do dziś.
Idealizować można każdy czas, nawet okres względnego dostatku podczas rządów Gierka, czy Gomułki. Z drugiej strony, dla ludzi ciekawych świata każdy czas jest ciekawy.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wydaje mi się jednak, że nie doszliśmy do sedna w kwestii tematu.
No cóż...
Cytat:
Przestudiowałem wszystkie fakultety,
Ach, filozofię, medycynę, prawo
I w teologię też, niestety,
Do dna samegom wgryzł się pracą krwawą –
I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję – i tyle wiem, com wiedział wprzód.
Zwę się magistrem, ba, doktora tytuł
Mam i lat dziesięć z górą, do przesytu
I tak, i wspak, i w skos, po krętej drodze
Tam i z powrotem uczniów za nos wodzę,
A wiem, że wiedzieć nic nam nie jest dano!
Można cytować Goethego, można Sokratesa.
W historii świata było wiele okresów ponurych,
żeby choćby wspomnieć konkwistę.
Jednak nie znaczy to, że nie warto poznawać tamtych czasów.
Przywołana tutaj II RP była wyśmiewana po wojnie za kolonialne ambicje.
Tymczasem nie chodziło o niedorzeczne plany, ale o strategiczne próby
przyblokowania ekspansjonizmu niemieckiego poprzez przejęcie
części ich kolonii. Argumentem było, że część ziem II RP wchodziło
w skład II Rzeszy podczas zaborów.
Jak widać nie mieliśmy wówczas dyplomacji bredzącej o San Escobar
ale ludzi tworzących dalekosiężne plany.
JW
Można cytować Goethego, można Sokratesa.
W historii świata było wiele okresów ponurych,
żeby choćby wspomnieć konkwistę.
Jednak nie znaczy to, że nie warto poznawać tamtych czasów.
Ależ warto. Choćby po to, żeby się przekonać, że ten nieszczęsny polski ludek popełniał i popełnia ciągle te same błędy.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przywołana tutaj II RP była wyśmiewana po wojnie za kolonialne ambicje. Tymczasem nie chodziło o niedorzeczne plany, ale o strategiczne próby
przyblokowania ekspansjonizmu niemieckiego poprzez przejęcie części ich kolonii. Argumentem było, że część ziem II RP wchodziło w skład II Rzeszy podczas zaborów. JW
Równie dobrze mogli żądać zwrotu Lwowa od Stalina w latach pięćdziesiątych XX wieku.
To, że plany wydawały się poważne, nie oznacza, że takie były.
Typowo ułańska fantazja. Zamiast modernizować armię, rolnictwo, przemysł, wykorzystywać potencjał zdolnych ludzi, to zajmowano się takimi bzdetami.
Ale potem można było zrobić to co Polacy potrafią najlepiej, czyli umrzeć z godnością.
Tak bym tego nie dezawuował.
Wolna II RP nie musiała żądać od Stalina zwrotu Lwowa, bo wtenczas Lwów był polski.
W latach 50-tych Polska była wasalem Moskwy i na forum międzynarodowym mogła robić tylko to, na co pozwalał gensek.
Bez intensywnych i skutecznych działań dyplomatycznych
na niwie międzynarodowej II RP
pomimo militarnych faktów dokonanych
pozostałaby bytem wirtualnym,
podobnie jak dziś Państwo Kurdyjskie albo Tuaregów.
Bo dziś każde państwo i jego granice muszą być
uznane przez społeczność międzynarodową.
A jak wiemy, z granicami II RP różnie mogło być i różnie bywało.
Co do kryteriów rasowych, to niemieccy "naukowcy" traktowali je nader elastycznie,
realizując bieżące dyrektywy polityczne Hitlera.
Tam, gdzie było to potrzebne, podludzie okazywali się ludźmi i cennymi sojusznikami.
Może tu jest odpowiedź na tytułowe pytanie.
JW
PS. Rosjanie mają wspaniałe powiedzenie:
Żyj i daj żyć innym.
Tak bym tego nie dezawuował.
Wolna II RP nie musiała żądać od Stalina zwrotu Lwowa, bo wtenczas Lwów był polski.
W latach 50-tych Polska była wasalem Moskwy i na forum międzynarodowym mogła robić tylko to, na co pozwalał gensek.
Bez intensywnych i skutecznych działań dyplomatycznych
na niwie międzynarodowej II RP
pomimo militarnych faktów dokonanych
pozostałaby bytem wirtualnym,
podobnie jak dziś Państwo Kurdyjskie albo Tuaregów.
Bo dziś każde państwo i jego granice muszą być
uznane przez społeczność międzynarodową.
A jak wiemy, z granicami II RP różnie mogło być i różnie bywało.
Otóż to. Stalin miał na ten temat odmienne zdanie od Pana. PKWN był organem władzy, a z rządem na uchodźctwie nikt się nie liczył. Koniec końców dla wspólnej korzyści uznano linię Curzona za najlepsze kompromisowe rozwiązanie.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Co do kryteriów rasowych, to niemieccy "naukowcy" traktowali je nader elastycznie,
realizując bieżące dyrektywy polityczne Hitlera.
Tam, gdzie było to potrzebne, podludzie okazywali się ludźmi i cennymi sojusznikami.
Może tu jest odpowiedź na tytułowe pytanie.
Adolf Hitler był nieporównywalnie bardziej antypolski niż Otto von Bismarck. Użyteczność Słowian dla Hitlera to jedynie pozory. Miał on w planie całkowitą eksterminację Słowian.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
PS. Rosjanie mają wspaniałe powiedzenie: Żyj i daj żyć innym.
Szkoda tylko, że nie potrafili i nie potrafią się do tego zastosować.
Tak bym tego nie dezawuował.
Wolna II RP nie musiała żądać od Stalina zwrotu Lwowa, bo wtenczas Lwów był polski.
W latach 50-tych Polska była wasalem Moskwy i na forum międzynarodowym mogła robić tylko to, na co pozwalał gensek.
Bez intensywnych i skutecznych działań dyplomatycznych
na niwie międzynarodowej II RP
pomimo militarnych faktów dokonanych
pozostałaby bytem wirtualnym,
podobnie jak dziś Państwo Kurdyjskie albo Tuaregów.
Bo dziś każde państwo i jego granice muszą być
uznane przez społeczność międzynarodową.
A jak wiemy, z granicami II RP różnie mogło być i różnie bywało.
Otóż to. Stalin miał na ten temat odmienne zdanie od Pana. PKWN był organem władzy, a z rządem na uchodźstwie nikt się nie liczył. Koniec końców dla wspólnej korzyści uznano linię Curzona za najlepsze kompromisowe rozwiązanie.
Przypuszczalnie w ferworze polemicznym nie zauważył Pan, że pisałem o skutecznej i suwerennej dyplomacji II RP i czasach I Wojny Światowej a nie o PRL-u, II Wojnie i marionetkowym PKWN.
JW
Tak bym tego nie dezawuował.
Wolna II RP nie musiała żądać od Stalina zwrotu Lwowa, bo wtenczas Lwów był polski.
W latach 50-tych Polska była wasalem Moskwy i na forum międzynarodowym mogła robić tylko to, na co pozwalał gensek.
Bez intensywnych i skutecznych działań dyplomatycznych
na niwie międzynarodowej II RP
pomimo militarnych faktów dokonanych
pozostałaby bytem wirtualnym,
podobnie jak dziś Państwo Kurdyjskie albo Tuaregów.
Bo dziś każde państwo i jego granice muszą być
uznane przez społeczność międzynarodową.
A jak wiemy, z granicami II RP różnie mogło być i różnie bywało.
Otóż to. Stalin miał na ten temat odmienne zdanie od Pana. PKWN był organem władzy, a z rządem na uchodźstwie nikt się nie liczył. Koniec końców dla wspólnej korzyści uznano linię Curzona za najlepsze kompromisowe rozwiązanie.
Przypuszczalnie w ferworze polemicznym nie zauważył Pan, że pisałem o skutecznej i suwerennej dyplomacji II RP i czasach I Wojny Światowej a nie o PRL-u, II Wojnie i marionetkowym PKWN.
JW
Fakt. Było także o II RP.
W tej kwestii nie było lepiej. Aneks do Traktatu Wersalskiego o uznaniu granic Polski był dla Polski bardzo niekorzystny. Zakładał on, że mniejszości narodowe mają większe prawa niż obywatele RP. Każda próba łamania praw mniejszości mogła być podstawą do ingerencji z zewnątrz i ta rzekomo skuteczna i suwerenna dyplomacja zgodziła się na te warunki. Mało tego. Zgodziła się na to, aby Polska za odzyskane ziemie wypłaciła odszkodowanie Niemcom.
Co do wschodnich granic II RP, to warto zaznaczyć, że nie uznawał ich nie tylko ZSRR, ale też Litwa.
Adolf Hitler był nieporównywalnie bardziej antypolski niż Otto von Bismarck. Użyteczność Słowian dla Hitlera to jedynie pozory. Miał on w planie całkowitą eksterminację Słowian.
Można mnożyć takie frazesy produkowane właśnie przez propagandystów PRL-u.
Fakty są takie, że np. słowiańskich par exellence Chorwatów uznał za sojuszników.
Podobnie władze Słowaków, niewątpliwie słowiańskich, też.
Wcale mu nie przeszkadzało lansować VW Garbusa, pomimo, ze jego konstruktorem nie był Porsche, ale żydowski inżynier Josef Ganz.
Dobra, weźmy tę banalną Wikipedię:
Cytat:
Plany niemieckie odnośnie do Warszawy (m.in. grabież dzieł sztuki i zniszczenie Zamku Królewskiego) Hitler zaaprobował osobiście 4 października 1939 w Berlinie
Cwaniak, prawda? Nie chodziło o zniszczenie, ale o grabież cennych dzieł sztuki. Nie był fanatyczny, jak islamiści z Państwa Islamskiego niszczący tysiącletnie posągi.
Dalej:
Cytat:
Kolejnym elementem planu była zinstytucjonalizowana akcja rabunku dzieci (w jej ramach także akcja specjalna Heuaktion, podczas której pochwycono dzieci i młodzież także z terytorium dzisiejszej Białorusi i Ukrainy), praktycznie realizowana na wschodnich terytoriach okupowanych wobec różnych narodów, największe straty poniosła Polska.
Znowu cwaniak. Po co mają się trudzić niemieckie Helgi, skoro gotowe dzieci już są.
Ktoś, kto chce wymordować naród, morduje dzieci i młodych, bo starzy niczego nie spłodzą.
Takie są np. sagi irańskie, gdzie wojownicy mordowali dzieci przeciwników.
Ewidentnie Hitler chciał wymordować Żydów, pozostałe narody traktował pragmatycznie, jako siłę roboczą dla narodu niemieckiego lub sojuszników w podziale świata (np. USA).
Przecież fabryki Forda produkowały w czasie wojny ciężarówki dla Wehrmachtu, pomimo wypowiedzenia w końcu wojny przez Stany.
A tak w ogóle Hitler był marionetką niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, która urwała się ze sznurków i wyobraziła sobie, że jest wszechmogąca. Do czasu. W 1941 roku, po ośmiu latach, marionetka wyorbitowała w Kosmos zadufania.
JW
PS. Dlaczego tak często na stanowiska kierownicze awansują półgłówki?
To jest kwestia rozważana w teorii organizacji i zarządzania.
Bo brak im wyobraźni i przewidywania skutków swoich działań, dzięki czemu bywają skuteczni.
Poza tym, gdy przychodzi kryzys, nie mają żadnych skrupułów, żeby wykonywać brudną robotę.
Adolf Hitler był nieporównywalnie bardziej antypolski niż Otto von Bismarck. Użyteczność Słowian dla Hitlera to jedynie pozory. Miał on w planie całkowitą eksterminację Słowian.
Można mnożyć takie frazesy produkowane właśnie przez propagandystów PRL-u.
Fakty są takie, że np. słowiańskich par exellence Chorwatów uznał za sojuszników.
Podobnie władze Słowaków, niewątpliwie słowiańskich, też.
Wcale mu nie przeszkadzało lansować VW Garbusa, pomimo, ze jego konstruktorem nie był Porsche, ale żydowski inżynier Josef Ganz.
Dobra, weźmy tę banalną Wikipedię:
Cytat:
Plany niemieckie odnośnie do Warszawy (m.in. grabież dzieł sztuki i zniszczenie Zamku Królewskiego) Hitler zaaprobował osobiście 4 października 1939 w Berlinie
Cwaniak, prawda? Nie chodziło o zniszczenie, ale o grabież cennych dzieł sztuki. Nie był fanatyczny, jak islamiści z Państwa Islamskiego niszczący tysiącletnie posągi.
Dalej:
Cytat:
Kolejnym elementem planu była zinstytucjonalizowana akcja rabunku dzieci (w jej ramach także akcja specjalna Heuaktion, podczas której pochwycono dzieci i młodzież także z terytorium dzisiejszej Białorusi i Ukrainy), praktycznie realizowana na wschodnich terytoriach okupowanych wobec różnych narodów, największe straty poniosła Polska.
Znowu cwaniak. Po co mają się trudzić niemieckie Helgi, skoro gotowe dzieci już są.
Ktoś, kto chce wymordować naród, morduje dzieci i młodych, bo starzy niczego nie spłodzą.
Takie są np. sagi irańskie, gdzie wojownicy mordowali dzieci przeciwników.
Ewidentnie Hitler chciał wymordować Żydów, pozostałe narody traktował pragmatycznie, jako siłę roboczą dla narodu niemieckiego lub sojuszników w podziale świata (np. USA).
Przecież fabryki Forda produkowały w czasie wojny ciężarówki dla Wehrmachtu, pomimo wypowiedzenia w końcu wojny przez Stany.
A tak w ogóle Hitler był marionetką niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, która urwała się ze sznurków i wyobraziła sobie, że jest wszechmogąca. Do czasu. W 1941 roku, po ośmiu latach, marionetka wyorbitowała w Kosmos zadufania.
JW
PS. Dlaczego tak często na stanowiska kierownicze awansują półgłówki?
To jest kwestia rozważana w teorii organizacji i zarządzania.
Bo brak im wyobraźni i przewidywania skutków swoich działań, dzięki czemu bywają skuteczni.
Poza tym, gdy przychodzi kryzys, nie mają żadnych skrupułów, żeby wykonywać brudną robotę.
https://www.iz.poznan.pl/...dni-nr-14-2016/ Generalny Plan Wschodni opracowywany w okresie od czerwca 1941 r. do wiosny 1943 r. był całościowym i długofalowym programem osadnictwa i kolonizacji terytoriów Europy Środkowo-Wschodniej przewidzianych na niemiecką „przestrzeń życiową”. Był on teoretyczną i praktyczną próbą zaprojektowania owej przestrzeni, co oznaczało przede wszystkim masowe deportacje i przesiedlenia milionów ludzi oraz budowę nowego ładu narodowościowego i rasowego w tej części Starego Kontynentu.
Najintensywniejsze prace nad planem (i jego kolejnymi wersjami) trwały od połowy 1941 r. do połowy 1942 r., czyli w okresie zwycięskiego i szybkiego pochodu wojsk niemieckich w Związku Radzieckim.
No właśnie. Wreszcie jesteśmy w temacie!
To jest to orbitowanie w Kosmos. Zawrót głowy od sukcesów.
Plan nie dotyczył Słowian jako takich, ale ich miejsc egzystencji.
Powtórzmy jeszcze raz, słynne kryteria rasowe były przykrywką dla celów militarnych i politycznych. Hitler je traktował dowolnie, czego przykładem Chorwaci i Słowacy, a także Ukraińcy. Temu się nie da zaprzeczyć!
Nawet niepokornych Polaków wysyłał do obozów pracy albo do bauera, żeby wykorzystać niewolniczą siłę roboczą, nie mordował jak Żydów.
Co więc Hitlera doprowadziło do klęski?
Jesteśmy już bardzo blisko odpowiedzi.
JW
To, co sugerował Pan powyżej, czyli otaczanie się miernymi ale wiernymi. Jednak ten aspekt przetacza się przez cały ten wątek.
Podobny schemat postępowania zgubił już wielu dyktatorów na przestrzeni wieków. Z drugiej strony taka jest specyfika rządów opartych na terrorze, a dyktatorzy nie mają wielkiego pola manewru. Muszą otaczać się przekupnymi półgówkami. Ludzi z wyższym potencjałem intelektualnym i zdrowym systemem zasad moralnych uznają za zagrożenie dla siebie. Jeśli nie mogą ich sobie podporządkować, to ich eliminują. Świadczy to też o tym, że niemal każdy dyktator posiada osobowość o silnym rysie psychopatycznym.
Do dziś nic się nie zmieniło. Nadal wieloma państwami czy organizacjami rządzą ludzie o podobnych do Hitlera cechach i popełniający te same błędy. Może nie na taką skalę jak Adolf Hitler, ale mechanizmy są te same.
To, co sugerował Pan powyżej, czyli otaczanie się miernymi ale wiernymi. Jednak ten aspekt przetacza się przez cały ten wątek.
Podobny schemat postępowania zgubił już wielu dyktatorów na przestrzeni wieków. Z drugiej strony taka jest specyfika rządów opartych na terrorze, a dyktatorzy nie mają wielkiego pola manewru. Muszą otaczać się przekupnymi półgówkami. Ludzi z wyższym potencjałem intelektualnym i zdrowym systemem zasad moralnych uznają za zagrożenie dla siebie. Jeśli nie mogą ich sobie podporządkować, to ich eliminują. Świadczy to też o tym, że niemal każdy dyktator posiada osobowość o silnym rysie psychopatycznym.
Do dziś nic się nie zmieniło. Nadal wieloma państwami czy organizacjami rządzą ludzie o podobnych do Hitlera cechach i popełniający te same błędy. Może nie na taką skalę jak Adolf Hitler, ale mechanizmy są te same.
Dokładnie tak. Dotyczy to zresztą nie tylko dyktatorów, ale wszystkich zadufanych w sobie menadżerów.
Jest to ogólna przyczyna klęski Hitlera.
Była jednak szczególna decyzja, która zamieniła nieprzerwane pasmo zwycięstw w bezprzykładną klęskę.
Podobnie, jak decyzja zajęcia Falklandów zmiotła juntę argentyńską.
Ta decyzja wiązała się właśnie z polityką rasową, którą do 1941 r. Hitler podporządkowywał celom utylitarnym.
Trochę na klęskę wpłynęło przystąpienie USA do wojny po Pearl Harbor, ale gdyby Hitler wcześniej zajął Syberię, a miał ogromną szansę w 1941, Stany uznałyby, że nie ma już o co walczyć. Spacyfikowałyby tylko Japonię, być może przy pomocy Hitlera. III Rzesza stałaby się równorzędnym partnerem USA i mocarstwem nie do pokonania, bo mocarstwa ze sobą nie walczą bezpośrednio.
Gdyby nie ten jeden błąd.
JW
PS. Stalin wykorzystał ten błąd Hitlera ze swoją nieludzką bezwzględnością i zamplifikował omyłkę agresora mordując jeńców wojsk sowieckich, którzy się poddali Niemcom.
Stalin wykorzystał ten błąd Hitlera ze swoją nieludzką bezwzględnością
Dyktatorzy lubią popełniać duże błędy. Dzięki Czang Kaj-szekowi do władzy doszedł Mao, którego Stalin mógł owinąć sobie wokół palca, ale popełnił kilka dużych błędów, wskutek których Mao Zedong uznał, że Chiny myszą być samowystarczalne.
Dzisiejsze Chiny, to właśnie skutek błędów Czang Kaj-szeka i Stalina.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pią Lis 13, 2020 20:01, w całości zmieniany 1 raz
Każdy człowiek niepoddany kontroli społecznej zaczyna popełniać błędy i dochodzi do ściany.
Należy zadać pytanie, dlaczego wojska hitlerowskie w ciągu pięciu miesięcy doszły do Moskwy?
Dlaczego żołnierze sowieccy nie wykazywali w tym okresie ducha walki, takiego, jak później pod Stalingradem i na łuku kurskim?
I tu i tam mieli za sobą politruków z naganem.
JW
Należy zadać pytanie, dlaczego wojska hitlerowskie w ciągu pięciu miesięcy doszły do Moskwy?
Dlaczego żołnierze sowieccy nie wykazywali w tym okresie ducha walki, takiego, jak później pod Stalingradem i na łuku kurskim?
I tu i tam mieli za sobą politruków z naganem.
JW
Odpowiedź jest prosta dla każdego kto interesuje się Historią.
Cytat:
11 marca 1941 roku amerykański Kongres ostatecznie przełamał impas w stosunkach Stanów Zjednoczonych z innymi państwami. Uchwalona wówczas ustawa federalna popularnie nazywana Lend-Lease Act zezwalała USA na wspomaganie państw koalicji antyfaszystowskiej pożyczkami, wynajmem, sprzedażą oraz nieodpłatnym przekazywaniem dóbr, w tym surowców, żywności, ropy naftowej oraz sprzętu wojennego. Pierwszymi krajami objętymi programem współpracy zostały Wielka Brytania, Chiny oraz tzw. Wolna Francja powołana do życia przez przeciwników kolaboracyjnej Republiki Vichy utworzonej na nieokupowanych przez Niemców terytoriach francuskich. Po niemieckiej agresji przeciwko Związkowi Radzieckiemu pomocą objęto również ZSRR.
Do końca wojny Stany Zjednoczone przekazały aliantom materiały różnego rodzaju o łącznej wartości przekraczającej 50 mld dolarów, co przy ówczesnej wartości pieniądza stanowi odpowiednik 13-krotności tej sumy dzisiaj.Amerykańska pomoc płynęła szerokim strumieniem do Europy, zwłaszcza do Wielkiej Brytanii (łącznie o wartości ponad 31 mld dolarów) i Związku Radzieckiego (łącznie o wartości blisko 11 mld dolarów), który dzięki wsparciu mógł prowadzić wydatne działania przeciw armii niemieckiej. Przekazywana Moskwie pomoc przekraczała wielkość dóbr produkowanych w Związku Radzieckim, co pokazuje skalę zaangażowania USA oraz wagę wsparcia w kontekście podtrzymania oporu Armii Czerwonej. Warto podkreślić, że także znaczna część sprzętu przekazywanego Brytyjczykom trafiała na front wschodni na mocy porozumień Moskwa-Londyn.
Niewątpliwie to prawda.
Ale co miał do tego Hitler?
To on był architektem swojej klęski, a nie USA.
Tak, jak napisałem, gdyby nie jego błąd, zająłby w 1942 r. Syberię i zawarł sojusz z USA.
Bez problemu, bo amerykańscy Żydzi nie chcieli słyszeć o mordowaniu ich współbraci przez hitlerowców, pomimo rozpaczliwych meldunków Polski Podziemnej.
JW
Ale co miał do tego Hitler?
To on był architektem swojej klęski, a nie USA.
Tak, jak napisałem, gdyby nie jego błąd, zająłby w 1942 r. Syberię i zawarł sojusz z USA.
JW
Bez przesady. Tylko część czynników, które doprowadziły do klęski III Rzeszy była zależna od błędów Hitlera.
Sukcesy blitzkriegu to zasługa Pervitinu. Póki wojska niemieckie jechały na spidzie, to odnosiły sukcesy. W 1940 roku metamfetamina ujawniała skutki uboczne u wszystkich ją przyjmujących. Zaprzestano masowego rozdawania pancerschokolade żołnierzom niemieckim, co zakończyło pasmo oszałamiających sukcesów. Od 1941 roku metę wydawano żołnierzom tylko na receptę, lub w przypadkach szczególnych (np lotnikom odbywającym długie nocne loty).
Może taka odpowiedź Pana nie satysfakcjonuje, ale takie są fakty.
To nie jest pierwszy przypadek w Historii, kiedy początkowe sukcesy działań wojennych, to zasługa wojaków na dopingu. Już w starożytności szprycowano wojsko przed bitwami.
PS. O skali tego zjawiska świadczy fakt, że od września 1939 do końca 1940 roku, niemieckim żołnierzom rozdano 35 000 000 dawek metamfetaminy.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pon Lis 16, 2020 12:41, w całości zmieniany 2 razy
EAnna Pomogła: 22 razy Dołączyła: 03 Sty 2009 Posty: 1302
Wysłany: Pon Lis 16, 2020 16:07
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dlaczego żołnierze sowieccy nie wykazywali w tym okresie ducha walki, takiego, jak później pod Stalingradem i na łuku kurskim?
I tu i tam mieli za sobą politruków z naganem.
Do pewnego czasu żołnierze radzieccy nie zdawali sobie sprawy z tego, że jeńcy radzieccy byli przez hitlerowców mordowani. Dopiero nieliczni uciekinierzy ich o tym uświadomili; w dodatku i tak ponieśli śmierć z rąk Stalina jako ci, którzy się poddali.
Oni nie mieli po prostu wyjścia jak tylko walczyć, bez względu na warunki. Mogli przeżyć (przy odrobinie szczęścia) tylko na froncie. Po obu stronach frontu czekała ich śmierć.
Powyższą interpretację postawy "niezłomnej" wojsk Stalina usłyszałam od śp. Ojca, który był żołnierzem kampanii wrześniowej, potem w wywiadzie AK i więźniem obozu hitlerowskiego (kamieniołomy i huta k/Trzyńca w Czechach).
_________________ Pozdrawiam
EAnna
Ostatnio zmieniony przez EAnna Pon Lis 16, 2020 16:08, w całości zmieniany 1 raz
Dlaczego żołnierze sowieccy nie wykazywali w tym okresie ducha walki, takiego, jak później pod Stalingradem i na łuku kurskim?
I tu i tam mieli za sobą politruków z naganem.
Do pewnego czasu żołnierze radzieccy nie zdawali sobie sprawy z tego, że jeńcy radzieccy byli przez hitlerowców mordowani. Dopiero nieliczni uciekinierzy ich o tym uświadomili; w dodatku i tak ponieśli śmierć z rąk Stalina jako ci, którzy się poddali.
Oni nie mieli po prostu wyjścia jak tylko walczyć, bez względu na warunki. Mogli przeżyć (przy odrobinie szczęścia) tylko na froncie. Po obu stronach frontu czekała ich śmierć.
Powyższą interpretację postawy "niezłomnej" wojsk Stalina usłyszałam od śp. Ojca, który był żołnierzem kampanii wrześniowej, potem w wywiadzie AK i więźniem obozu hitlerowskiego (kamieniołomy i huta k/Trzyńca w Czechach).
Brawo! To była podstawowa przyczyna klęski Hitlera w wojnie z ZSRR, co doprowadziło ostatecznie III Rzeszę do ruiny.
Żołnierze sowieccy i w ogóle obywatele tak byli znękani przez komunistyczne rządy, że wojska Hitlera początkowo witali jako wyzwolicieli ze stalinowskiej opresji i masowo się poddawali.
Gdyby Hitler uzbroił tych nieszczęśników, to z entuzjazmem postawiliby całe Biuro Polityczne pod stienku. Nikt by ich nie powstrzymał przed zajęciem Syberii, a może i Chin.
Wystarczyło przestrzegać tej humanistycznej reguły: żyj i daj żyć innym. A gdyby jeszcze każdy krasnoarmiejec dostał budzik i rower, to byłaby pełnia szczęścia.
Kiedy się jednak okazało, że Hitler ich morduje, to biedni żołnierze nie mieli wyjścia, musieli walczyć lub zginąć, bo Stalin swoich żołnierzy, którzy się poddali też mordował. Upiorna alternatywa: z przodu Wermacht, z tyłu politruk z naganem i walka o to, żeby obronić system komunistyczny, który mordował swoich obywateli. Zwycięscy żołnierze sowieccy powracający z Berlina do ojczyzny byli tam zamykani w obozach i mordowani. Zaś pobratymcy w ZSRR gardzili nimi, jako zdrajcami. Takiego parszywego losu nie zaznali nawet Polacy.
Tak więc błędem Hitlera, który go pogrążył, było stworzenie sobie milionów zażartych wrogów tam, gdzie miał miliony zwolenników gotowych za niego walczyć. W tym momencie wyjechał w Kosmos niekompetencji i zadufania.
Na szczęście dla reszty Europy, ale koszt tej nauki był potworny.
JW
Dlaczego żołnierze sowieccy nie wykazywali w tym okresie ducha walki, takiego, jak później pod Stalingradem i na łuku kurskim?
I tu i tam mieli za sobą politruków z naganem.
Do pewnego czasu żołnierze radzieccy nie zdawali sobie sprawy z tego, że jeńcy radzieccy byli przez hitlerowców mordowani. Dopiero nieliczni uciekinierzy ich o tym uświadomili; w dodatku i tak ponieśli śmierć z rąk Stalina jako ci, którzy się poddali.
Oni nie mieli po prostu wyjścia jak tylko walczyć, bez względu na warunki. Mogli przeżyć (przy odrobinie szczęścia) tylko na froncie. Po obu stronach frontu czekała ich śmierć.
Powyższą interpretację postawy "niezłomnej" wojsk Stalina usłyszałam od śp. Ojca, który był żołnierzem kampanii wrześniowej, potem w wywiadzie AK i więźniem obozu hitlerowskiego (kamieniołomy i huta k/Trzyńca w Czechach).
To jest upraszczanie Historii. Trochę w stylu miejskich legend, a trochę jak radio Erewań.
Żołnierze radzieccy trafiający do niemieckiej niewoli, byli umieszczani w obozach jenieckich. Część umierała w nich ze względu na panujące tam fatalne warunki, część była wywożona do obozów koncentracyjnych, a nieliczni decydowali się przejść na stronę Niemców. Jednak ci którzy się na to decydowali, nie przedstawiali sobą wielkiej wartości bojowej.
Rosyjska Wyzwoleńcza Armia szła na przemiał.
Istotnie, radziecki kodeks karny, w artykule 193, paragraf 22 mówił: „Porzucenie pozycji bojowej lub oddanie się w niewolę wroga bez bezpośredniego rozkazu dowodzącego podlega karze rozstrzelania”.
Nie wpłynęło to jednak na to, że nagle armia radziecka zaczęła przedstawiać sobą coś więcej niz wcześniej.
Na klęskę Niemców na froncie wschodnim złożyło się wiele czynników. Większość została wymieniona w tym temacie.
Żołnierze sowieccy i w ogóle obywatele tak byli znękani przez komunistyczne rządy, że wojska Hitlera początkowo witali jako wyzwolicieli ze stalinowskiej opresji i masowo się poddawali.
Gdyby Hitler uzbroił tych nieszczęśników, to z entuzjazmem postawiliby całe Biuro Polityczne pod stienku. Nikt by ich nie powstrzymał przed zajęciem Syberii, a może i Chin.
Tu Pan trochę odpłynął. Nie było żadnego masowego poddawania się Niemcom.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wystarczyło przestrzegać tej humanistycznej reguły: żyj i daj żyć innym. A gdyby jeszcze każdy krasnoarmiejec dostał budzik i rower, to byłaby pełnia szczęścia.
JW
Znów miejskie legendy i robienie z Sowietów neandertali. A w Polsce to pewnie przed wojną było lepiej, szczególnie w Galicji, gdzie jeden na całą wioskę był pisaty i czytaty.
Ech ta polska megalomania.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pon Lis 16, 2020 22:26, w całości zmieniany 1 raz
Napisał Pan wspaniałą laurkę dla krasnoarmiejców. Gratuluję emfazy.
JW
Trudno nie kierować się emocjami, kiedy widzi się, jak mądrzy ludzie piszą w stereotypowy sposób.
Chociaż to nie było zbyt emocjonalne. Bardziej racjonalne.
Wojna sprawia, że ludzie reagują w skrajny sposób. Dotyczy to zarówno zachowań skrajnie negatywnych, jak i pozytywnych.
Dlatego staram się tego nie oceniać, ani nie osądzać tych ludzi. Nie ma czegoś takiego jak dobra czy zła wojna. Wojna to zawsze porażka człowieczeństwa, bez względu na to czy doprowadza do zezwierzęcenia żołnierzy niemieckich, radzieckich, czy amerykańskich. Stalingrad, Sajgon czy Nankin, to jedno i to samo. To nigdy nie jest tak, że bestialstwo żołnierzy radzieckich było be, a amerykańskich marines było cacy, bo tu ginęli światli europejczycy z rąk barbarzyńskich Sowietów, a tam jacyś Azjaci z rąk cywilizowanych Amerykanów.
Nie trzeba dużo. Można sprawdzić doświadczalnie na sobie, jak zachowuje się umysł w skrajnych sytuacjach. Wystarczy tydzień chłodu, głodu i życia w ciągłym strachu o siebie i bliskich.
Czytając o Historii konfliktów w taki sposób, że skupia się na liczbach i suchych faktach, można odnieść wrażenie, że większość Niemców czy Rosjan chciała wojny i tylko czekali na to żeby łupić, palić i gwałcić. Zawsze jest dokładnie odwrotnie. To garstka chce wojny, a reszta zostaje do niej systemowo włączona. Zdają też sobie sprawę, że to też obrona ich przestrzeni życiowej, bez której nie da się przetrwać.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Wto Lis 17, 2020 00:42, w całości zmieniany 2 razy
Coby nie powielać legend o tym, że ludzie radzieccy byli w większości zachwyceni inwazją hitlerowskich Niemiec na ZSRR i w większości byli skłonni przyłączyć się do walki przeciwko Stalinowi.
To są legendy.
Cytat:
Osobny rozdział stanowiły niemieckie zbrodnie na jeńcach radzieckich. Na podstawie tzw. Kommissarbefehl (rozkaz o komisarzach) – wydanego 6 czerwca 1941 r. w imieniu Hitlera przez feldmarszałka Wilhelma Keitla – natychmiast po wzięciu do niewoli rozstrzeliwano oficerów politycznych Armii Czerwonej. Szacunkowe liczby czerwonoarmistów, którzy dostali się do niewoli niemieckiej, wahają się od 4,6 mln do 5,7 mln. Spośród nich zginęło w egzekucjach oraz w obozach koncentracyjnych i jenieckich – według ustaleń historyka Grigorija F. Kriwoszejewa – ok. 3,4 mln, czyli 64,5%. Jeńcy radzieccy stanowili zatem największy procent zarówno wziętych do niewoli, jak i ofiar ze wszystkich państw walczących w II wojnie światowej. Wojna, której celem było zdobycie „przestrzeni życiowej” dla Niemców na Wschodzie, miała być w zamyśle Hitlera wojną totalną, prowadzoną z największą bezwzględnością i bez jakiegokolwiek poszanowania prawa wojennego. I taką była.
Straty niemieckie na froncie wschodnim wyniosły 4,1 mln zabitych na ogólną liczbę 5,3 mln poległych. W liczbie tej zawierają się też straty jednostek kolaboracyjnych, głównie Waffen SS, złożonych z obywateli państw Europy Zachodniej, faszystów chorwackich i nacjonalistów ukraińskich. Czterech na pięciu żołnierzy niemieckich sił zbrojnych zginęło na froncie wschodnim. Do niewoli radzieckiej dostało się od 2,7 do 3 mln żołnierzy niemieckich, z których zginęło ok. 500 tys. Straty wojsk węgierskich wyniosły 300 tys. zabitych, rumuńskich 281 tys., włoskich 82 tys., słowackich 2,5 tys., a fińskich 63 tys. Zginęło też 215 tys. obywateli ZSRR, którzy walczyli po stronie Niemiec w różnych formacjach kolaboracyjnych oraz 5 tys. żołnierzy hiszpańskiej Błękitnej Dywizji. Ogółem straty wojsk Osi na froncie wschodnim wyniosły ok. 5,1 mln poległych.
Teraz legenda o masowym przyłączaniu się Rosjan do wojsk Niemieckich. Łączna liczba radzieckich żołnierzy biorących udział w II WŚ to 30 000 000. Czynny udział w walce po stronie niemieckiej brało około 200 000 Rosjan. Inny rodzaj kolaboracji z Niemcami uprawiało 600 000 Rosjan. ¼ niemieckiej armii od 1939 do 1945 r stanowili żołnierze o narodowości innej niż niemiecka, więc Rosjanie walczący ramię w ramię z Niemcami to kropla w morzu. Łączna liczba żołnierzy niemieckiej armii, biorących udział w II WŚ, to około 12 000 000, z czego 3 miliony to żołnierze innej narodowości niż niemiecka.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Wto Lis 17, 2020 02:09, w całości zmieniany 1 raz
Hitlerowcy mordowali jeńców sowieckich.
Na różne sposoby.
Jak wiadomo, człowieka żyjącego można doprowadzić do śmierci
nie tylko poprzez rozstrzelanie czy uduszenie ale również nie dając mu jeść
albo wystawiając na mróz bez szynela.
Udawanie, że hitlerowcy bezpośrednio nie zabijali jeńców sowieckich strzałem w potylicę jest hipokryzją. Jakby tego nie zwał, hitlerowcy jeńcom skracali życie.
Gdyby tego nie robili, mieliby bitną armię słowiańską.
Tak, jak mieli armię ukraińską.
Dzięki czemu, powtórzmy jeszcze raz, Europa ocalała przed zwycięstwem Hitlera.
JW
Czynny udział w walce po stronie niemieckiej brało około 200 000 Rosjan. Inny rodzaj kolaboracji z Niemcami uprawiało 600 000 Rosjan. ¼ niemieckiej armii od 1939 do 1945 r stanowili żołnierze o narodowości innej niż niemiecka, więc Rosjanie walczący ramię w ramię z Niemcami to kropla w morzu. Łączna liczba żołnierzy niemieckiej armii, biorących udział w II WŚ, to około 12 000 000, z czego 3 miliony to żołnierze innej narodowości niż niemiecka.
To jest tautologia. Trudno, żeby było dużo Rosjan w armii hitlerowskiej, skoro ich tam nie chciano a jeńców mordowano w obozach.
Nieszczęsnym sołdatom pozostawiono tylko wybór mniejszego zła: pewna śmierć z ręki hitlerowców albo trochę mniej prawdopodobna śmierć z ręki Stalina.
Cóż więc dziwnego, że walczyli straceńczo za Rodinu, za Stalinu.
JW
I wreszcie Wikipedia.
Półgębkiem, ale mówi to samo:
Cytat:
Mimo początkowej dużej niechęci do stalinowskiego reżimu ludności zamieszkującej tereny zajęte przez Niemcy, na terenach tych nie udało się Niemcom utworzyć sojuszniczych armii, zwłaszcza że tego nie chcieli. Późniejsza zmiana polityki zaowocowała powstaniem jedynie nielicznych jednostek, a i tak postępowanie władz niemieckich wobec nich było chwiejne i niekonsekwentne.
Czynny udział w walce po stronie niemieckiej brało około 200 000 Rosjan. Inny rodzaj kolaboracji z Niemcami uprawiało 600 000 Rosjan. ¼ niemieckiej armii od 1939 do 1945 r stanowili żołnierze o narodowości innej niż niemiecka, więc Rosjanie walczący ramię w ramię z Niemcami to kropla w morzu. Łączna liczba żołnierzy niemieckiej armii, biorących udział w II WŚ, to około 12 000 000, z czego 3 miliony to żołnierze innej narodowości niż niemiecka.
To jest tautologia. Trudno, żeby było dużo Rosjan w armii hitlerowskiej, skoro ich tam nie chciano a jeńców mordowano w obozach.
Nieszczęsnym sołdatom pozostawiono tylko wybór mniejszego zła: pewna śmierć z ręki hitlerowców albo trochę mniej prawdopodobna śmierć z ręki Stalina.
Cóż więc dziwnego, że walczyli straceńczo za Rodinu, za Stalinu.
JW
Pańska interpretacja wydarzeń operacji Barbarossa jest bardzo uboga, wręcz infantylna.
Twierdzenie, że: "wystarczyło dać każdemu czerwonoarmiście po rowerze, budziku i Hitler mógłby dojść do Pacyfiku", to jest za przeproszeniem infantylne.
Tylko nieliczni Rosjanie mieli chęć walczyć u boku Niemców. Nie wiem skąd się bierze przekonanie, że było inaczej.
Przyczyną początkowych sukcesów operacji Barbarossa, były czystki w kadrze oficerskiej jakie przeprowadzał Stalin i chaos z tym związany. Kiedy sytuacja w kwestii dowodzenia uległa normalizacji, to Niemcom nie było już tak łatwo i jest pomiędzy tym powiązanie w czasie.
To co Pan robi, to jest robienie z żołnierzy radzieckich tłuków bez jakiegokolwiek systemu wartości, którzy za rower sprzedaliby się Niemcom.
To jest zresztą charakterystyczne dla wielu Polaków, którzy myślą stereotypami: Rosjanin sprzedałby ojczyznę za rower, Francuz ma w czołgu 5 biegów 1 do przodu i 4 wsteczne itp. Tylko bohaterscy Polacy zasługują na miano bohaterów wojennych.
Cytat:
Największym błędem popełnianym przez niemieckich dowódców było niedocenianie „Iwana”, szeregowego żołnierza Armii Czerwonej. Szybko jednak przekonali się, iż żołnierze sowieccy, znalazłszy się w okrążeniu albo mający przed sobą przeważające siły wroga, kontynuowali walkę, podczas gdy ich koledzy z armii zachodnich dawno by się poddali. Już od pierwszego ranka operacji „Barbarossa” wystąpiły niezliczone przypadki nadzwyczajnego bohaterstwa i poświęcenia, chociaż może nie tak liczne, jak wybuchy zbiorowej paniki, która przeważnie wynikała z chaosu.
Najlepszym przykładem była obrona cytadeli w Brześciu. Niemiecka piechota zajęła ten kompleks po tygodniu ciężkich walk, jednak kilku żołnierzy Armii Czerwonej stawiało w niej opór przez prawie miesiąc, licząc od pierwszego ataku, bez żadnych uzupełnień amunicji i żywności. Jeden z obrońców wyrył na murze: „Umieram, ale nie poddaję się. Żegnaj Ojczyzno. 20/VII-41” (…) W miarę jak w ciągu lata malał chaos po rosyjskiej stronie, stawiany opór rósł coraz bardziej nieustępliwie. Generał Halder, który na początku lipca uważał, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki, wkrótce nie był już tego taki pewny. „Rosjanie wszędzie walczą do ostatniego człowieka – napisał w swoim dzienniku. – Kapitulują jedynie wyjątkowo”.
Również Guderian przyznał, że rosyjska piechota „niemal zawsze broni się nieugięcie”, dodając, iż żołnierze umiejętnie prowadzą walki w nocy oraz na terenach zalesionych. Przewaga w tych dwóch dziedzinach, a przede wszystkim w walkach w nocy, miała okazać się daleko ważniejsza, niż Niemcy sobie wyobrażali.
Pańska interpretacja wydarzeń operacji Barbarossa jest bardzo uboga, wręcz infantylna.
Bo fundamentalne reguły są infantylne.
Muszą być tak proste, żeby zrozumiał je dziesięciolatek.
Jeżeli dziesięciolatek nie jest w stanie pojąć wyjaśnienia, tzn. że to jest ściema ukrywająca sedno w tysiącach szczegółów.
Np.:
Hitler był zdolnym i bezwzględnym politykiem mającym poparcie oddziałów paramilitarnych, ale nie zdobyłby władzy, gdyby kompleks zbrojeniowy nie potrzebował go do działań wojennych.
W przypadku Hitlera żadne analizy psychologiczne nie wyjaśniają, jak Austriak zauroczył i zahipnotyzował Niemców, żeby ich popchnąć do zbrodni. To jest rozmywanie tematu, bo Hitler po prostu dostał władzę na tacy od przemysłu zbrojeniowego i zrobił to, czego od niego oczekiwali.
I dopiero z tego punktu widzenia można robić subtelne analizy, a nie od de strony zastanawiać się, jakie cechy Hitlera przyniosły mu władzę i uwielbienie Niemców.
JW
To co Pan robi, to jest robienie z żołnierzy radzieckich tłuków bez jakiegokolwiek systemu wartości, którzy za rower sprzedaliby się Niemcom.
Nie ma to, jak czepianie się szczegółów.
Chyba wyraźnie napisałem, że żołnierze sowieccy oczekiwali od Hitlera uwolnienia ich od opresji komunizmu.
JW
W tym wypadku pisanie "żołnierze sowieccy" em masse, powoduje, że jest to niezgodne z prawdą.
Jest to narracja rodem z TVP Info, gdzie padają słowa typu: "Polacy domagają się tego czy tamtego", co jest gebelsjadą, bo PiS nie otrzymał 100% poparcia społecznego swoich działań.
Pisząc "żołnierze sowieccy" po prostu mija się Pan mocno z prawdą, tak samo jak TVP.
Gdyby napisać: "jakaś część żołnierzy radzieckich", to wtedy jest to zarówno prosta, jak i rzetelna informacja.
I dalej Pan brnie w nieistotne szczegóły.
Jasne, że enkawudziści, politruki, wyższe szarże i część szeregowych, którym politruki wyprały mózgi chcieli walczyć za komunizm. Przy czym rzecz jasna ginęli tylko szeregowcy.
Z tego nie wynika obraz całości.
Tak samo, jak rozpadająca się chałupa kryta strzechą nie świadczy o kondycji polskiej wsi, bo dobrze trzeba się natrudzić, żeby coś takiego znaleźć. Ale owszem, jak się bardzo uprzeć, to można coś takiego napotkać i stwierdzić tryumfalnie, że to nieprawda że wszyscy chłopi mieszkają godziwie.
Bo nigdy i nigdzie żadne procesy i zjawiska nie występują w stu procentach.
Wolne wybory do Senatu w 1989 Solidarność wygrała tylko w 99 procentach.
Też można dowodzić, że nie wszyscy na nią głosowali. A w wyborach uczestniczyło tylko 62% uprawnionych.
JW
PS. Ma Pan kolejne pole do popisu uszczegóławiania, bo to nie Solidarność wygrała tylko kandydaci Komitetu Obywatelskiego.
Tak można w nieskończoność rozmywać sedno.
Hitler był zdolnym i bezwzględnym politykiem mającym poparcie oddziałów paramilitarnych, ale nie zdobyłby władzy, gdyby kompleks zbrojeniowy nie potrzebował go do działań wojennych.
W przypadku Hitlera żadne analizy psychologiczne nie wyjaśniają, jak Austriak zauroczył i zahipnotyzował Niemców, żeby ich popchnąć do zbrodni. To jest rozmywanie tematu, bo Hitler po prostu dostał władzę na tacy od przemysłu zbrojeniowego i zrobił to, czego od niego oczekiwali.
I dopiero z tego punktu widzenia można robić subtelne analizy, a nie od de strony zastanawiać się, jakie cechy Hitlera przyniosły mu władzę i uwielbienie Niemców.
JW
Nie dostał władzy na tacy. Związki Hitlera z niemieckimi przemysłowcami to czas, kiedy działalność Hitlera na polu polityki ugruntowała jego pozycję na arenie politycznej Niemiec.
Nie mając szczegółowych danych na temat tego, kiedy powstały powiązania SS i NSDAP z przemysłowcami, można tylko rozwijać dyskusję w stylu co było pierwsze, jajko czy kura.
Jasne, że przemysłowcy nie wsparli kogoś nieznanego.
Jak każdy polityk Hitler stopniowo piął się na szczyt.
Poparcia masowego jednak nie miał i w 1932 r. przegrał wybory prezydenckie
uzyskując 36,8 % głosów.
Żeby daleko nie szukać, zajrzyjmy do Wikipedii.
Cytat:
Zwycięstwo wyborcze [NSDAP] ułatwił znacznie fakt pozyskania w 1929 r. przez nazistów niemieckiego przemysłowca Alfreda Hugenberga[25], który przez wiele następnych lat wspierał ich finansowo – dzięki temu NSDAP mogła zorganizować zakrojoną na szeroką skalę kampanię propagandową i zapewnić sobie stałe źródło funduszy na bieżącą działalność.
W styczniu 1932 Hitler i inni działacze nazistowscy spotkali się w Düsseldorfie z grupą 300 przemysłowców niemieckich[26], zaniepokojonych ekspansją komunistów niemieckich. Nazistom i Hitlerowi, jako gwarantującym interesy wielkiego przemysłu, przyrzeczono znaczną pomoc finansową, dzięki której mogli przygotować się do wyborów w marcu 1932 i zorganizować kampanię przedwyborczą.
Podczas spotkania, Friedrich Thyssen, prezes koncernu stalowego Thyssen AG, powiedział iż: tylko duch narodowosocjalistyczny i duch jego przywódcy mogą zmienić losy kraju[26]. Hitlera wsparły także inne największe niemieckie koncerny, tylko w latach 1933–1934 koncern chemiczny IG Farben (oskarżony po wojnie w procesach norymberskich o zbrodnie wojenne), przekazał nazistom kwotę ok. 8 mln reichsmarek[27][28][29][30], a koncern stalowy Friedrich Krupp AG 12 mln do 1939 r.
Przypomnijmy, że były to lata Wielkiego Kryzysu i nad Europą wisiało widmo rewolucji komunistycznej.
JW
Jasne, że przemysłowcy nie wsparli kogoś nieznanego.
Jak każdy polityk Hitler stopniowo piął się na szczyt.
Poparcia masowego jednak nie miał i w 1932 r. przegrał wybory prezydenckie
uzyskując 36,8 % głosów.
Żeby daleko nie szukać, zajrzyjmy do Wikipedii.
Cytat:
Zwycięstwo wyborcze [NSDAP] ułatwił znacznie fakt pozyskania w 1929 r. przez nazistów niemieckiego przemysłowca Alfreda Hugenberga[25], który przez wiele następnych lat wspierał ich finansowo – dzięki temu NSDAP mogła zorganizować zakrojoną na szeroką skalę kampanię propagandową i zapewnić sobie stałe źródło funduszy na bieżącą działalność.
W styczniu 1932 Hitler i inni działacze nazistowscy spotkali się w Düsseldorfie z grupą 300 przemysłowców niemieckich[26], zaniepokojonych ekspansją komunistów niemieckich. Nazistom i Hitlerowi, jako gwarantującym interesy wielkiego przemysłu, przyrzeczono znaczną pomoc finansową, dzięki której mogli przygotować się do wyborów w marcu 1932 i zorganizować kampanię przedwyborczą.
Podczas spotkania, Friedrich Thyssen, prezes koncernu stalowego Thyssen AG, powiedział iż: tylko duch narodowosocjalistyczny i duch jego przywódcy mogą zmienić losy kraju[26]. Hitlera wsparły także inne największe niemieckie koncerny, tylko w latach 1933–1934 koncern chemiczny IG Farben (oskarżony po wojnie w procesach norymberskich o zbrodnie wojenne), przekazał nazistom kwotę ok. 8 mln reichsmarek[27][28][29][30], a koncern stalowy Friedrich Krupp AG 12 mln do 1939 r.
Przypomnijmy, że były to lata Wielkiego Kryzysu i nad Europą wisiało widmo rewolucji komunistycznej.
JW
Dziś też trudno wygrać wybory bez poparcia koncernów. Podobnie jest w USA czy nawet Rosji i nie ma w tym nic odkrywczego.
Cześć koncernów finansowała partię Hitlera. Jednak w zdecydowanej większości fortuny powstawały za sprawą SS i NSDAP, więc to sytuacja odwrotna. Wielu ludzi, którzy wzbogacili się za czasów III Rzeszy nie lobbowało ani nie wspierało NSDAP przed jej dojściem do władzy, więc pańska teoria to wielkie uproszczenie.
Wielu po prostu skorzystało na przemianach ustrojowych w Niemczech, nie angażując się wcześniej w nie. Część z tych pozornie wpływowych ludzi, była biedna jak mysz kościelna. Nie mieli czym wspierać Hitlera, a jednak w okresie świetności III Rzeszy dorobili się fortun.
Takich przykładów jest mnóstwo. Choćby zakłady farmaceutyczne Theo Morella. Rozwijały się najprężniej wtedy, kiedy Morell został osobistym lekarzem Hitlera.
Wiele fortun powstało z firm odbieranych Niemcom pochodzenia żydowskiego, a pomysłodawcą i wykonawcą tego była NSDAP.
Nie można więc w tym wypadku określić czy przemysłowcy wynieśli Hitlera na tron. W takiej sytuacji nie trudno o typowe błędy poznawcze podczas analizy.
Szczególnie wtedy, kiedy początkujący pasjonaci Historii mają tendencję do nie zagłębiania się w szczegóły.
W krótkich żołnierskich słowach.
Można tłumaczyć, że wszędzie jest to samo i wszędzie wielki kapitał lansuje pasujących mu polityków. To jest fakt.
Z niewielkimi wyjątkami typu Putina, gdzie relacja jest odwrotna. To Putin lansuje pasujących mu kapitalistów u siebie, natomiast na zewnątrz polityków typu Trumpa i Borysa Johnsona. I w ogóle wszystkich, którzy dążą do rozbicia UE. Co jest jego oczywistym celem strategicznym, tylko głupi by inaczej robił na jego miejscu, mając mafijną władzę absolutną.
Co do Hitlera, chodzi mi o to, że przedstawia się go jako demonicznego socjotechnika, który porwał za sobą liryczny naród Schillera i Goethego i skierował na drogę zbrodni, nie wiadomo, dlaczego.
A fundamentalna odpowiedź na to jest taka, że przemysł zbrojeniowy potrzebował takiego psychopaty i go sfinansował. I gdyby Hitler nie urwał się ze smyczy kapitału startując w Kosmos niekompetencji, żylibyśmy w III Rzeszy do dziś.
Schluss.
I to dziesięciolatek zrozumie, w przeciwieństwie do renomowanych socjologów.
JW
W krótkich żołnierskich słowach.
Można tłumaczyć, że wszędzie jest to samo i wszędzie wielki kapitał lansuje pasujących mu polityków. To jest fakt.
Z niewielkimi wyjątkami typu Putina, gdzie relacja jest odwrotna. To Putin lansuje pasujących mu kapitalistów u siebie, natomiast na zewnątrz polityków typu Trumpa i Borysa Johnsona. I w ogóle wszystkich, którzy dążą do rozbicia UE. Co jest jego oczywistym celem strategicznym, tylko głupi by inaczej robił na jego miejscu, mając mafijną władzę absolutną.
Co do Hitlera, chodzi mi o to, że przedstawia się go jako demonicznego socjotechnika, który porwał za sobą liryczny naród Schillera i Goethego i skierował na drogę zbrodni, nie wiadomo, dlaczego.
A fundamentalna odpowiedź na to jest taka, że przemysł zbrojeniowy potrzebował takiego psychopaty i go sfinansował. I gdyby Hitler nie urwał się ze smyczy kapitału startując w Kosmos niekompetencji, żylibyśmy w III Rzeszy do dziś.
Schluss.
I to dziesięciolatek zrozumie, w przeciwieństwie do renomowanych socjologów.
JW
Nie zważa Pan na nielogiczność i niezgodność z faktami historycznymi tego, co Pan napisał.
Hitler wespół w zespół z Goebbelsem i Himmlerem tworzyli całość. Nikt nie twierdzi, że sam Hitler był architektem całego tego bajzlu. Jednak koniec końców on był władcą absolutnym, zwierzchnikiem sił zbrojnych, władzą ustawodawczą i wykonawczą w jednym.
O nielogiczności pańskiej wypowiedzi świadczy fakt, że każdy nawet najbardziej absurdalny rozkaz Hitlera był wykonywany i tak było do śmierci Hitlera. Już w 1941 było widać, że prowadzi to Niemcy do zguby. Mimo tego, że przemysłowcy mieli tego świadomość, to żaden z nich nie podskoczył Hitlerowi. Żadnemu z nich nie zależało przecież na klęsce Niemiec w kilkuletniej perspektywie. Nie mieli żadnego wpływu na Hitlera. Każda niesubordynacja wobec absolutnej władzy Hitlera, kończyła sięwizytą smutnych panów z SS, której skutki łatwo przewidzieć. Kiedy wszystko wskazywało na to, że Hitler poniesie porażkę, to mogli tylko w tajemnicy przed nim transferować swoje pieniądze za granicę i tak też się działo.
Natomiast z Putinem jest inaczej. Został obsadzony na stanowisko przez ludzi, którzy byli wysoko postawionymi ludźmi w ZSRR, a po jego rozpadzie zgromadzili bajeczne fortuny. To oni pociągają za sznurki, a Putin jest ich marionetką. Jeśli zamyka oligarchów, to tych, którzy weszli w drogę jego mocodawcom. Putin jest od brudnej roboty, a jego mocodawcy przebywają w cieniu. Tak działa organizacja o charakterze mafijnym.
Sytuacja w Rosji tym się właśnie różni od sytuacji w III Rzeszy. Tam trwało to krótko, bo nikt nie miał wpływu na Hitlera. W Rosji trwa to długo, bo mocodawcy Putina nie dopuszczą do tego żeby Władimir zrobił jakąś głupotę, która zakończyłaby ich bogacenie się. Mają dzieci, wnuki i prawnuki, którym chcą zapewnić przyszłość. Tamci w III Rzeszy też tak zapewne chcieli.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Czw Lis 19, 2020 18:35, w całości zmieniany 1 raz
Jednak koniec końców on był władcą absolutnym, zwierzchnikiem sił zbrojnych, władzą ustawodawczą i wykonawczą w jednym.
O nielogiczności pańskiej wypowiedzi świadczy fakt, że każdy nawet najbardziej absurdalny rozkaz Hitlera był wykonywany i tak było do śmierci Hitlera. Już w 1941 było widać, że prowadzi to Niemcy do zguby. Mimo tego, że przemysłowcy mieli tego świadomość, to żaden z nich nie podskoczył Hitlerowi. Żadnemu z nich nie zależało przecież na klęsce Niemiec w kilkuletniej perspektywie. Nie mieli żadnego wpływu na Hitlera.
Otóż to. Przecież napisałem. że Hitler urwał się ze smyczy finasjery. Wtenczas przemysłowcy nie mogli już podskoczyć wodzowi, któremu nieopatrznie ofiarowali władzę absolutną w 1932 r.
JW
Natomiast z Putinem jest inaczej. Został obsadzony na stanowisko przez ludzi, którzy byli wysoko postawionymi ludźmi w ZSRR, a po jego rozpadzie zgromadzili bajeczne fortuny. To oni pociągają za sznurki, a Putin jest ich marionetką.
Co za propagandowa bzdura rodem z Moskwy. Putin awansował dzięki rekomendacji Jelcyna, który chciał odejść na emeryturę i poszedł na układ z rosyjską nomenklaturą, żeby go nie zapuszkowali.
Może, niech Pan trochę dowie się czegoś na temat Sołncewa.
JW
Natomiast z Putinem jest inaczej. Został obsadzony na stanowisko przez ludzi, którzy byli wysoko postawionymi ludźmi w ZSRR, a po jego rozpadzie zgromadzili bajeczne fortuny. To oni pociągają za sznurki, a Putin jest ich marionetką.
Co za propagandowa bzdura rodem z Moskwy. Putin awansował dzięki rekomendacji Jelcyna, który chciał odejść na emeryturę i poszedł na układ z rosyjską nomenklaturą, żeby go nie zapuszkowali.
Może, niech Pan trochę dowie się czegoś na temat Sołncewa.
JW
A co ma do tego Słoncew?
No popatrz. 200 milionów ludzi do wyboru w Rosji, a Jelcyn, demokratycznie wybrany prezydent, poparł akurat agenta KGB i późniejszego szefa FSB (sukcesorki KGB). Cóż za przypadek.
Sołncewo to nie facet, ale miejscowość, mniej więcej takiej rangi, jak u nas Pruszków albo Wołomin. Tylko większej skali, bo w Rosji wszystko większe.
JW
PS. Wg inkryminowanego tekstu na czele Politbiura stoi właśnie Władimir Władimirowicz Putin i to on rządzi, a nie nim rządzą.
Wg inkryminowanego tekstu na czele Politbiura stoi właśnie Władimir Władimirowicz Putin i to on rządzi, a nie nim rządzą.
Taka jest oficjalna wersja.
Według oficjalnej wersji w Polsce rządzą prezydent i premier.
Putin próbował rozdawać karty w politbiurze, ale koniec końców odpuścił. Zapewne po sugestii kogoś, przy kim Władimir to kijek od kaszanki.
Wielu towarzyszy z politbiura 2.0 ma "ciekawsze" życiorysy niż Putin. Jednak sęk w tym, że nad nimi są jeszcze inni.
Co najmniej od czasów Iwana Groźnego system rządów w Rosji opierał się na carskim jedynowładztwie i całkowitym podporządkowaniu reszty Rosjan.
Car był nie tylko władcą absolutnym ale również boskim zwierzchnikiem cerkwi prawosławnej.
Kiedy dworska kamaryla chciała zrealizować swoje inne cele, mordowała cara, wynosiła na tron następnego pomazańca i na tym się rola nieposłusznych kończyła.
Bezgraniczne podporządkowanie władcy było naturalnym zachowaniem Rosjan wpojonym jeszcze przez władców mongolskich.
Ten totalitarny system rządów przejęli bolszewicy, a po nich obecne władze z Putinem na czele.
To on kieruje mafią sołncewską i karze niezależnych przedsiębiorców, takich jak Chodorkowski.
Nie było żadnych wątpliwości, że to on rządził Rosją jako premier, gdy marionetkowym prezydentem był Miedwiediew. W tym sensie była to sytuacja podobna do tej dzisiejszej w Polsce.
Oczywiście, gdyby Putin poważnie naruszył układ mafijnych interesów, zostałby odsunięty od władzy, tak, jak Gorbaczow czy Chruszczow. Ale póki sprawnie zarządza tą postkomunistyczną ośmiornicą, wszyscy potulnie cara słuchają.
JW
PS. Nadal mieszka Pan w domu z jednofazowym zasilaniem,
czy energetyka wreszcie doprowadziła "siłę"?
Co najmniej od czasów Iwana Groźnego system rządów w Rosji opierał się na carskim jedynowładztwie i całkowitym podporządkowaniu reszty Rosjan.
Car był nie tylko władcą absolutnym ale również boskim zwierzchnikiem cerkwi prawosławnej.
Kiedy dworska kamaryla chciała zrealizować swoje inne cele, mordowała cara, wynosiła na tron następnego pomazańca i na tym się rola nieposłusznych kończyła.
Bezgraniczne podporządkowanie władcy było naturalnym zachowaniem Rosjan wpojonym jeszcze przez władców mongolskich.
Ten totalitarny system rządów przejęli bolszewicy, a po nich obecne władze z Putinem na czele.
To on kieruje mafią sołncewską i karze niezależnych przedsiębiorców, takich jak Chodorkowski.
Nie było żadnych wątpliwości, że to on rządził Rosją jako premier, gdy marionetkowym prezydentem był Miedwiediew. W tym sensie była to sytuacja podobna do tej dzisiejszej w Polsce.
Oczywiście, gdyby Putin poważnie naruszył układ mafijnych interesów, zostałby odsunięty od władzy, tak, jak Gorbaczow czy Chruszczow. Ale póki sprawnie zarządza tą postkomunistyczną ośmiornicą, wszyscy potulnie cara słuchają.
Tak to mniej więcej wygląda. Putin został wykreowany i obsadzony na stanowisku przez ludzi, bez których pozwolenia Władimir nie zrobi nawet siku.
Wybrano go ze względu na określone cechy charakteru. Wiedzą o nim więcej niż on sam, znają go lepiej niż on sam zna siebie. To dlatego przez cały okres swoich rządów Putin nie strzelił żadnej gafy.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
PS. Nadal mieszka Pan w domu z jednofazowym zasilaniem,
czy energetyka wreszcie doprowadziła "siłę"?
Trzy fazy są u mnie odkąd pamiętam. Choć w sumie nie wiem po co, bo brak u mnie urządzeń wymagających trójfazowego zasilania.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Wto Lis 24, 2020 15:11, w całości zmieniany 1 raz
To może jeszcze inaczej.
Putin wychował się w patologicznej radzieckiej rodzinie. Matuszka Rasija go przygarnęła i zrobiła z niego wysokiego rangą oficera KGB. Był w nielicznej grupie wojskowych, którzy w tak młodym wieku awansowali tak wysoko. Putina cechuje bezwzględne posłuszeństwo wobec swoich mocodawców. Tak było kiedyś i tak jest dziś.
Kiedy stanął z karabinem w bramie ambasady ZSRR w Berlinie, to nie była to scenka pod publikę. On autentycznie był gotów umrzeć za Związek Radziecki.
Temat jest o Hitlerze a nie o Putinie.
Skoro jednak Putin tu się pojawił, polecam jego biografię pióra Krystyny Kurczab-Redlich "Tajemnice Rosji Putina"
JW
Temat jest o Hitlerze a nie o Putinie.
Skoro jednak Putin tu się pojawił, polecam jego biografię pióra Krystyny Kurczab-Redlich "Tajemnice Rosji Putina"
JW
Czytałem.
Krystyna Kurczab Redlich jest w sprawie Putina do bólu nieobiektywna. Choć to zbyt łagodne określenie.
"Pani Kurczab obsesja na punkcie Putina" | Myśl Polska
http://www.mysl-polska.pl/952
Zgadzam się w pełni z Janem Engelgardem w jego ocenie twórczości tej autorki.
Równie dobrze można zadać pytanie o wiarygodność Jana Engelgarda, który znalazł się w obozie komunistycznego Paxu.
Jakoś często historie narodowców zatrącają o współpracę z komunistami.
Podobnie jak o moralności najwięcej krzyczą ci skaczący w bok i umoczenie w afery.
JW
Równie dobrze można zadać pytanie o wiarygodność Jana Engelgarda, który znalazł się w obozie komunistycznego Paxu.
Jakoś często historie narodowców zatrącają o współpracę z komunistami.
Wydaje Pan osądy na podstawie notatki z wikipedii. Oglądał Pan choć jeden wykład Jana Engelgarda?
Jakbym oglądał Misia Barei: "jest prawda czasu i prawda ekranu". Pan posługuje się prawdą ekranu https://youtu.be/NE4LfdZkB8s?t=159
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Podobnie jak o moralności najwięcej krzyczą ci skaczący w bok i umoczenie w afery.
JW
Wydaje Pan osądy na podstawie notatki z wikipedii.
Przede wszystkim na podstawie tekstu Engelgarda, który Pan zaprezentował.
Cytat:
Pani Krystyna Kurczab-Redlich jest na polskim rynku czołowym przedstawicielem tej orientacji. Jej książki i wypowiedzi cechuje wyjątkowa zaciekłość, nienawiść i prymitywna propaganda, pełna insynuacji, plotek rodem z moskiewskiego liberalnego salonu i magla, który istnieje w najlepsze i stanowi punkt odniesienia dla „polskiej” polityki wobec Rosji. Byłem kiedyś na wykładzie takiego salonowca w Warszawie na Zamku Królewskim. Organizatorem było osławione Centrum Dialogu Polsko-Rosyjskiego kierowanego przez Sławomira Dębskiego, które dialoguje, a owszem, ale wyłącznie z moskiewskimi salonowcami, nie mającymi żadnego wpływu na rosyjską rzeczywistość. Wykład był żenującym i żałosnym popisem fobii i frustracji. Przypominało to do złudzenia zachowanie rosyjskiej inteligencji wobec caratu w końcu XIX i na początku XX wieku, co – jak wiadomo – było rozkładaniem czerwonego dywanu przed bolszewikami.
Taki stek epitetów to typowy arsenał komunistycznych propagandystów. Albo propagandystów sponsorowanych przez Moskwę, typu Farage'a.
JW
PS. Twierdzi Pan, że przeczytał "Tajemnice Rosji Putina".
Zapewne zechce Pan uwiarygodnić to twierdzenie,
cytując pierwsze zdanie ze strony 442,
bezzwłocznie sięgając na półkę swojej biblioteczki.
Oczywiście nie z pamięci, to jasne.
W przeciwieństwie do rządzących słowo bezzwłocznie rozumiem normalnie.
Wydaje Pan osądy na podstawie notatki z wikipedii.
Przede wszystkim na podstawie tekstu Engelgarda, który Pan zaprezentował.
Cytat:
Pani Krystyna Kurczab-Redlich jest na polskim rynku czołowym przedstawicielem tej orientacji. Jej książki i wypowiedzi cechuje wyjątkowa zaciekłość, nienawiść i prymitywna propaganda, pełna insynuacji, plotek rodem z moskiewskiego liberalnego salonu i magla, który istnieje w najlepsze i stanowi punkt odniesienia dla „polskiej” polityki wobec Rosji. Byłem kiedyś na wykładzie takiego salonowca w Warszawie na Zamku Królewskim. Organizatorem było osławione Centrum Dialogu Polsko-Rosyjskiego kierowanego przez Sławomira Dębskiego, które dialoguje, a owszem, ale wyłącznie z moskiewskimi salonowcami, nie mającymi żadnego wpływu na rosyjską rzeczywistość. Wykład był żenującym i żałosnym popisem fobii i frustracji. Przypominało to do złudzenia zachowanie rosyjskiej inteligencji wobec caratu w końcu XIX i na początku XX wieku, co – jak wiadomo – było rozkładaniem czerwonego dywanu przed bolszewikami.
Taki stek epitetów to typowy arsenał komunistycznych propagandystów. Albo propagandystów sponsorowanych przez Moskwę, typu Farage'a.
JW
PS. Twierdzi Pan, że przeczytał "Tajemnice Rosji Putina".
Zapewne zechce Pan uwiarygodnić to twierdzenie,
cytując pierwsze zdanie ze strony 442,
bezzwłocznie sięgając na półkę swojej biblioteczki.
Oczywiście nie z pamięci, to jasne.
W przeciwieństwie do rządzących słowo bezzwłocznie rozumiem normalnie.
A naści, nawet całą 442 stronę. Wersja epub.
Cytat:
jakąkolwiek możliwość wydostania się stamtąd. Śmierć ogromnej liczby cywilów, zaplanowane zabójstwa, porwania, nielegalne przetrzymywanie i tortury ludzi pozwalają stwierdzić, że władze federalne prowadzą w Czeczenii nie kampanię antyterrorystyczną, lecz własną kampanię terroru”577. W tym samym czasie, w lutym 2000 roku, Władimir Putin, głównodowodzący „operacją antyterrorystyczną”, w odpowiedzi na zarzut dziennikarzy, że ustanawia w Czeczenii dyktaturę, oświadczył to co zwykle: „Nic podobnego. My stosujemy siłę nie wobec narodu, lecz bandytów. […] Rosję sprowokowano do działań, które teraz tam prowadzi”578. Czyżbyśmy mieli do czynienia jakby z dwoma Putinami: jednym, który tworzy fakty, i drugim, który odrzuca swój w nich udział? Jeden Putin organizuje napaść Rosjan na Czeczenię, drugi twierdzi, że Czeczeni napadli na Rosję. Nie oni są jego ofiarami, lecz on – ich. Wracamy więc znowu do pytania, czy to tylko gra, polityka czy coś więcej? Bo z uwagi na zapalczywość i głębokie przekonanie, z jakim peroruje, nasuwa się pytanie, czy wie, że kłamie, czy też jest przekonany, że mówi prawdę? Jeśli wie, to należy do ludzi, którzy „mają wrodzoną skłonność do kłamania, oszukiwania i manipulacji […]. Przyłapani na kłamstwie i postawieni w obliczu prawdy rzadko są zmieszani czy zakłopotani – po prostu zmieniają swoją historyjkę albo przystępują do przekręcania faktów tak, aby stały się zgodne z kłamstwem. W efekcie mamy serię sprzecznych twierdzeń i kompletnie ogłupiałego słuchacza”579. Nauka kwalifikuje takich ludzi jako psychopatów. Jeśli jednak kłamca „nie przyjmuje do wiadomości najbardziej niezbitych dowodów podważających jego przekonania, uważa je za oszukaństwo spreparowane, by uśpić jego czujność”, kwalifikacja takiej osobowości jest o wiele poważniejsza, wskazująca na skłonność do urojeń, specyficzną przypadłość skądinąd zdrowych ludzi, łatwo przerzucaną na społeczeństwo, bo „są kultury
Dyrektor PISM, Sławomir Dębski, jest do bólu antyrosyjski. Podobnie jak Krystyna Kurczab Redlich.
Doskonale wpisuje się Pan wraz z nimi w narrację miłościwie nam panujących. Nie można krytykować antyrosyjskich fanatyków, bo krytykującym z automatu przypina się łatkę rosyjskich agentów.
Nie można mieć dobrych relacji z Rosją, bo przecież napadli nas wespół w zespół z Niemcami.
Tym sposobem zostaliśmy sami. Niestety mało jest nacji czy państw w Europie, która nie dokonała jakiejś formy agresji na Polskę, więc do wszystkich mamy uraz.
Dobrze że są jeszcze Węgry i nasz przyjaciel Orban... ale zaraz. Przecież Orban świetnie dogaduje się z Rosjanami. Pewnie zdrajca.
_________________ Nullius in verba
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz-Rec Pią Lis 27, 2020 12:45, w całości zmieniany 2 razy
Tym sposobem zostaliśmy sami. Niestety mało jest nacji czy państw w Europie, która nie dokonała jakiejś formy agresji na Polskę, więc do wszystkich mamy uraz.
Dobrze że są jeszcze Węgry i nasz przyjaciel Orban... ale zaraz. Przecież Orban świetnie dogaduje się z Rosjanami.
Sam Pan sobie odpowiedział, w którą stronę to zmierza i na czyją korzyść. Polityków nie ocenia się po słowach ani dobrych chęciach, ale po faktach, które tworzą.
Obecnie nawet bracia z Trójmorza nie chcą brać udziału w kolejnej Samosierze więc zwyciężamy wspólnie z Węgrami 2 do 25. To trochę lepiej, niż słynne zwycięstwo 1:27.
JW
Tym sposobem zostaliśmy sami. Niestety mało jest nacji czy państw w Europie, która nie dokonała jakiejś formy agresji na Polskę, więc do wszystkich mamy uraz.
Dobrze że są jeszcze Węgry i nasz przyjaciel Orban... ale zaraz. Przecież Orban świetnie dogaduje się z Rosjanami.
Sam Pan sobie odpowiedział, w którą stronę to zmierza i na czyją korzyść. Polityków nie ocenia się po słowach ani dobrych chęciach, ale po faktach, które tworzą.
Obecnie nawet bracia z Trójmorza nie chcą brać udziału w kolejnej Samosierze więc zwyciężamy 2 do 25. To trochę lepiej, niż słynne zwycięstwo 1:27.
JW
Nie wiem na czyją korzyść. Wiem tylko, że ta bajka nie będzie mieć szczęśliwego zakończenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.