Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Krytyka socjalizmu
Autor Wiadomość
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 17, 2016 08:20   

A propos Włodzimierza Ijlicza, młodzi mogą już nie kojarzyć, więc przypomnijmy, że Włodzimierz Ijlicz nazywał się Uljanow, był synem chłopa pańszczyźnianego Ijli Wasiljewicza Uljanowa oraz Anny Aleksiejewny Smirnowej pochodzenia żydowskiego, stąd nazywał się po otczestwu Ijlicz, czyli syn Ilji. Najbardziej jednak Włodzimierz był znany pod pseudonimem Lenin.
Jego partnerką życiową była Nadieżda Konstantinowna Krupska, córka carskiego oficera.
Śmieszna rzecz. Jak żyję wiele lat, nigdy za czasów komuny nikt, nigdzie nie mówił, że Nadieżda była żoną Lenina. Zawsze przedstawiano ją jako towarzyszkę, jakąś bezpłciową partnerkę wodza rewolucji. A tymczasem 10 lipca 1898 roku para wzięła ślub w cerkwi. sic!
Zapewne z powodu tej cerkwi słowo żona nie mogło przejść przez gardła komunistycznych propagatorów.
Chociaż komuniści z natury rzeczy propagują bezpłciowość i seks jest dla nich tabu. W oficjalnych wizerunkach aktywistów nie ma miejsca na jakiekolwiek odniesienie do tego, że taki świetlany wzór mógłby bzykać, stąd niechęć do wspominania nawet o legalnych żonach i dzieciach.
W końcu twórca tego systemu, Józef Wissarionowicz Dżugaszwili, pseudo Stalin, w młodości uczęszczał do seminarium duchownego i był kształcony na popa.
JW
 
     
Sentinel 

Wiek: 50
Dołączył: 05 Sie 2017
Posty: 1021
Wysłany: Czw Maj 31, 2018 15:33   

Film dla ludzi o mocnych nerwach. 😉

„Dobromir Sośnierz o tym czego nie powinniście wiedzieć o PE [english subtitles]” w YouTube
https://youtu.be/lzigiPUXNzI
_________________
"Nie wiem, nie znam się, nie orientuję, zarobiony jestem".
 
     
Aklettka

Dołączył: 18 Maj 2021
Posty: 12
Wysłany: Pon Maj 31, 2021 09:59   

ta granica z roku na rok się przesuwa. Teraz chyba nawet więcej niż pół roku się pracuje na Państwo
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Sie 31, 2021 10:14   

To był nowy, wspaniały świat, świat PRL-owskiego komunizmu przełomu lat 70 i 80-tych.
Młodzi powinni obejrzeć teraz najnowszy film Kingi Dębskiej "Zupa nic".
Dokładnie tak wyglądało życie w PRL-u, bez żadnej przesady.
Te skradzione w nocy koła i "Maluch" stojący rano na cegłach, samo życie.
I wyjazdy nad Balaton albo do ZSRR, żeby trochę odbić się od finansowego dna.
JW
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Wto Sie 31, 2021 21:01   

I zarówno rodzice żyjący za komuny jak i dziadkowie (dalsze pokolenia już nie żyją) twierdzą że za demokracji wiele zmieniło na lepsze w tym finansowo.Był to powolny lub szybszy proces poprawy na lepsze z czasem a zwłaszcza po zmianie w 1989.
Zgodzicie sie?
Ja żyłem już tylko za demokracji i nie mam porównania.
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Wto Sie 31, 2021 21:15   

marcin458 napisał/a:
I zarówno rodzice żyjący za komuny jak i dziadkowie (dalsze pokolenia już nie żyją) twierdzą że za demokracji wiele zmieniło na lepsze w tym finansowo.Był to powolny lub szybszy proces poprawy na lepsze z czasem a zwłaszcza po zmianie w 1989.
Zgodzicie sie?
Ja żyłem już tylko za demokracji i nie mam porównania.


O jakiej demokracji piszesz ?
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Sie 31, 2021 21:47   

Cytat:
Dokładnie tak wyglądało życie w PRL-u, bez żadnej przesady.
Te skradzione w nocy koła i "Maluch" stojący rano na cegłach, samo życie.
I wyjazdy nad Balaton albo do ZSRR, żeby trochę odbić się od finansowego dna.
JW

I nadal swiat tak wyglada,nawet tu we Wloszech gdzie zyje.Ogladalem program na rai1,gdzie przedstawiono codziennosc wlochow zyjacych na peryferiach Mediolanu.Wypisz wymaluj,to co Pan opisuje,samochody na klockach,bo imigranci poaraz enty podprowadzili opony.Niektorzy ludzie juz nie kupuja rowerow,bo to nie ma sensu,bo i tak jakis opalony go podprowadzi.Pokazali tez,wypowiedz rodzicow,ktorzy lamentowali,ze podzczas obosztrzen,nie mogli wyjsc z dzieckiem do parku,bo dostaliby mandat.A bandy olwkowych w tym samym czasie urzadzaly sobie rozgrywki w "kosza" i i libacje do switu,pod ich blokami bez zadnych konsekwencji.
Wiec historia,kolem sie toczy,bez wzgledu na rezim,czy to kapitalizm,czy komunizm.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Wrz 01, 2021 07:47   

Mariano napisał/a:
marcin458 napisał/a:
I zarówno rodzice żyjący za komuny jak i dziadkowie (dalsze pokolenia już nie żyją) twierdzą że za demokracji wiele zmieniło na lepsze w tym finansowo.Był to powolny lub szybszy proces poprawy na lepsze z czasem a zwłaszcza po zmianie w 1989.
Zgodzicie sie?
Ja żyłem już tylko za demokracji i nie mam porównania.

O jakiej demokracji piszesz ?
Można i trzeba krytycznie spoglądać na minione czasy, ale bez populistycznej demagogii dla ciemnego ludu.
Jeżeli chodzi o poziom życia, najbardziej wiarygodne jest porównanie, co osiągnęli Niemcy w NRD i NRF, Koreańczycy w Korei Północnej i Korei Południowej bo to te same narody.
Ocena efektywności gospodarczej jest miażdżąca dla komunizmu.

Sorry, zapomniałem, że młodzież nie kojarzy, więc wyjaśniam: NRD to Niemiecka Republika Demokratyczna przynależąca do Moskwy a NRF to Niemiecka Republika Federalna przynależąca do tzw. Zachodu. W latach 70-tych tej drugiej poprzestawiali literki i obecnie to jest
RFN-Republika Federalna Niemiec.

Co do opiekuńczej funkcji państwa, w tamtych latach bulwersowały nas wiadomości, że na Zachodzie opieka socjalna wspomaga rodziny, żeby każde dziecko miało swój pokój.
W PRL Wałęsa mieszkał w dwupokojowym mieszkaniu z ośmiorgiem dzieci.

Bulwersowało nas też np. to, że w Skandynawii żona ma swój numer telefonu stacjonarnego, a mąż swój (komórek wtenczas nie było!).
W Częstochowie na przydział nr telefonicznego czekało się piętnaście lat.

Oczywiście w Portugalii za reżimu Salazara nie było tak dobrze, jak w RFN.
Laura Fermi, żona Enrico Fermiego, współtwórcy bomby atomowej,
opisuje biedę włoskich lat 40-tych. Biedę, w jakiej obecnie żyją menele.

Więc zależy, co z czym porównujemy.

Komunizm miał też zalety, które ciemnemu ludowi bardzo pasowały, szczególnie w Polsce. Jakie to były zalety?
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Śro Wrz 01, 2021 10:26   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jakie to były zalety?

1. Czy się siedzi, czy się leży - 2.000 się należy
2. Praca dla wszystkich (za wyjątkiem nielicznych, wykluczonych politycznie - osobiście znałam)
3. Szkoły dla wszystkich i obowiązek szkolny
4. Stosunkowo dobrze wyposażone laboratoria fizyczne, chemiczne w podstawówkach
5. Bezpłatne studia i stypendia, z których można było przeżyć
6. Aktywna, bezpłatna opieka nad ciężarnymi i noworodkami
7. Dostępność bezpłatnej aborcji
8. Dostępność bezpłatnej (spirale) lub taniej antykoncepcji
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 07:30   

Zlikwidowanie pieniądza przez komunistów wytworzyło surrealistyczną gospodarkę, w której ceny były ustalane uznaniowo przez urzędników, bez związku z rzeczywistymi kosztami produkcji, za to wg kryteriów politycznych. Stworzono arbitralny system przydziału środków inwestycyjnych dla przedsiębiorstw państwowych oparty na kilku różnych i niewymienialnych wzajemnie wirtualnych złotówkach.
Banknoty wypłacane robotnikom służyły do redukowania nawisu inflacyjnego i nie miały żadnego przełożenia na wartość końcowych produktów.

Dogmaty i ambicje polityczne komunistów polegały na tym, żeby zniszczyć wszelki prywatny biznes i własność prywatną oraz stworzyć wielkoprzemysłową klasę robotniczą.

Zaletą takiej księżycowej gospodarki komunistycznej, zwanej "planową" oraz bezkompromisowych wywłaszczeń była możliwość budowania tanich mieszkań i ustalania niskich czynszów.
Do czasu!
Nawet tak absurdalna gospodarka podlegała jednak prawom rynku. Pod koniec lat 70-tych dekady Gierka to się załamało. Niewydolne molochy państwowe nie nadążały za popytem. Zaczęło brakować wszystkiego poza octem, a w szczególności wydłużyły się do wielu lat kolejki czekających na mieszkanie młodych małżeństw.
Pisałem o tym wielokrotnie na forum i zainteresowani mogą sobie to znaleźć.
JW

PS. http://www.historiaspolec...ieszkania_w_PRL

No i konkret. Tzw. mieszkanie własnościowe spółdzielcze pod koniec lat 70-tych dekady Gierka kosztowało w Częstochowie za 60 m kw. 3 pokoje, 80 tys. przy ówczesnych zarobkach około 3 tys. co daje 7 lat pracy, więc wcale nie aż tak tanio.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 12:37   

EAnna napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Jakie to były zalety?

1. Czy się siedzi, czy się leży - 2.000 się należy
2...
W zasadzie pozostałe wymienione punkty państwa opiekuńczego były lepiej rozwinięte w Europie Zachodniej niż w PRL-u.
Natomiast komuniści wprowadzili system, który oprócz opieki socjalnej umożliwiał obijanie się w pracy na skalę niespotykaną gdzie indziej.

Ponadto w związku z likwidacją pieniądza nie istniały cywilizowane kompensacyjne mechanizmy gospodarcze i coraz trudniej było normalnie kupić za banknoty z wypłaty banalne dobra niezbędne do życia, jak chociażby puszka podtynkowa pod gniazdko elektryczne czy wentylek do roweru. O mieszkaniach i meblach nie wspominając.
Siłą rzeczy to spowodowało rozwój złodziejstwa na ogromną skalę. Pracownicy wynosili z państwowych zakładów wszystko, co się udało, od wykręcania żarówek z oświetlenia do precyzyjnych form wtryskowych dla tzw. "prywaciarzy".
Zdarzały się historie, gdy przykręcano śrubami jakąś wielką maszynę do skrzyni ciężarówki i przy wyjeździe przez bramę strażnikom tłumaczono, że ta maszyna stanowi część samochodu.
W PGR przed świętami pracownik przetrącił szpadlem nogę zwierzęciu i już było mięso na Wielkanoc. Itd.

Z punktu widzenia "ciemnego ludu" to były oczywiste zalety, natomiast w skali makroekonomicznej to niszczyło gospodarkę i obniżało poziom życia całego narodu.

Dziś w prywatnych firmach to jest nie do pomyślenia, dlatego wielu wspomina PRL z nostalgią.
JW

PS. No i bez problemu można się było napić w pracy, a nawet uchlać. Najpowszechniej w latach 70-tych, za Gierka.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 13:35   

Jak mi mówią ludzie są rzeczy które były lepsze za komuny ale o wiele więcej jest lepszych rzeczy za demokracji.I sumując wszystko za demokracji jest lepiej i to dużo.

Sumując więc wszystkie za i przeciw zgodzicie sie?
Mówie tu o doświadczenaich porównaniach osób które wtedy też żyły.
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 15:28   

Troszkę, żyje na tym świecie i do demokracji nam daleko.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 17:38   

Może nie jest to taka demokracja jak starsze demokracje zachodniej Europy albo USA ale sie staramy :)
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Wrz 02, 2021 22:39   

Witold Jarmolowicz napisał/a:

Wysłany: Dzisiaj 8:30     
Zlikwidowanie pieniądza przez komunistów wytworzyło surrealistyczną gospodarkę,

Likwidacja realnego pieniadza,dzieje sie tu i teraz i to z incjatywy kapitalistow.
A surrealistyczna sytuacja jest,to ze kapitalistyczni menele,swoimi upojonymi chciwoscia mozgami,zbudowali potege Chin,notabene,kraju komunistycznego.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 03, 2021 08:28   

Pietrek napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:

Wysłany: Dzisiaj 8:30
Zlikwidowanie pieniądza przez komunistów wytworzyło surrealistyczną gospodarkę,

Likwidacja realnego pieniadza,dzieje sie tu i teraz i to z incjatywy kapitalistow.
A surrealistyczna sytuacja jest,to ze kapitalistyczni menele,swoimi upojonymi chciwoscia mozgami,zbudowali potege Chin,notabene,kraju komunistycznego.
Niezupełnie. Obecnie tworzony jest elektroniczny wirtualny pieniądz, ale to nie to samo co komunistyczna złotówka.
Obecna złotówka, niezależnie od formy ma tę samą wartość niezależnie, czy to jest pieniądz papierowy, elektroniczny czy obligacje lub papiery wartościowe . Jest jednolitym normalnym derywatem wartości, łatwo wzajemnie wymienialnym.

Komuniści stworzyli kilka różnych niewymiennych wzajemnie na siebie złotówek którymi obdzielali poszczególne firmy państwowe wg uznania urzędników oraz, z konieczności stworzyli banknoty dla ciemnego ludu.
Te zaoszczędzone złotówki, które ludzie wpłacali na mieszkanie były kompletnie nieprzydatne dla firm budowlanych, bo firmy potrzebowały innych złotówek przydzielanych przez ministerstwa.
Za środki zgromadzone na oszczędnościowych książeczkach mieszkaniowych nie zbudowano ani jednego bloku.
Za przedpłaty na Malucha nie wyprodukowano ani jednego samochodu i nikt nie wiedział, jakie są prawdziwe koszty jego wytworzenia liczone w złotówce. Bo tej jednolitej złotówki nie było.

W przeciwieństwie do współczesnych rekinów finansjery manipulujących rynkami, komuniści z przyczyn doktrynalnych po prostu zlikwidowali pieniądz zastępując go decyzjami urzędników. Z przyczyn utylitarnych zachowali szczątkowy pieniądz dla ludu, ale równie dobrze mogliby wprowadzić zamiast pieniędzy talony na żywność i inne dobra. Co w końcu w PRL-u zrobili.

Różnica jest taka, że obecny system rynkowy (zgoda, nieprzyjemny, zmuszający do wytężonego wysiłku) ma strukturalną zdolność autokorekty i samonaprawy poprzez paskudne kryzysy, natomiast system komunistyczny takich zdolności nie ma, pomimo kryzysów, które tam ciągle się pojawiają. Trwa w archaicznej formie gospodarczej niepodatnej na rozwój, co najlepiej widać na przykładzie Korei Północnej czy Kuby.
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Pią Wrz 03, 2021 21:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
komuniści wprowadzili system, który ........umożliwiał obijanie się w pracy na skalę niespotykaną gdzie indziej.

Nie tylko to !!!
To był system niesamowitego marnotrawstwa ekonomicznego.
Ponieważ dobra były trudno dostępne, kupowano je "na wszelki wypadek".
W przedsiębiorstwach i fabrykach gromadzono ogromne ilości zapasów materiałów eksploatacyjnych i części zamiennych, często niepotrzebnych. To wszystko trzeba było gdzieś magazynować. Na wszystko obowiązywały tzw. przydziały. Przydziały zdobywało się przeważnie metodą handlu wymiennego. Dużo by pisać :shock:
Marnotrawił się więc kapitał obrotowy i powierzchnie nie-produkcyjne, co pogłębiało braki w każdej dziedzinie.
Co do ludności, z obecnego punktu widzenia, panowała powszechna bieda. Jadło się byle co, niskobiałkowo i margarynowo. Pensje robotników i inżynierów niewiele się różniły. Dobra przemysłowe: pralki, lodówki były tak drogie, że trzeba było dobrze zaciskać pasa, żeby wyposażyć mieszkanie w podstawowy sprzęt. Pierwsze pralki automatyczne kosztowały 10,5 tyś zł, przy średniej krajowej 2,5 tyś.
Żeby jako, tako żyć niezbędne były dwie pensje w rodzinie.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 04, 2021 13:08   

Pod koniec lat 60-tych, jeszcze za Gomułki pensje wynosiły 1-2 tys. zł, czyli były niższe nominalnie, niż obecnie.
Antyterrorysta Jerzy Dziewulski podjął pracę w służbach w 1966 r. Jak wspominał, dostał wtenczas 6 tys. co było fortuną. Dziś nikt nie powie, że 6 tys. to fortuna.

Średniej klasy telewizor 21 cali czarno-biały "Szmaragd" kosztował 9 tys. później staniał na 7,2 tys.
litr benzyny około 4 zł,
1 kg schabu z kością 60 zł, przy dwukrotnie niższych zarobkach, niż dziś.
kostka masła 17,5 zł ,
flaszka podłej wódki 50 zł,
flaszka Wyborowej 80 zł.
Opinia, że za komuny przynajmniej jedzenie było tanie, to mit.
Jedynie chleb żytni był tani i dobry -kilogramowy bochenek kosztował 3 zł.
Za Gierka zdrożał i się zepsuł.
Względnie tanie były mieszkania za Gomułki, ale stopniowo drożały i pod koniec Gierka to się załamało. Tzn. najpierw były tanie mieszkania kwaterunkowe, potem wymyślono droższe mieszkania spółdzielcze, następnie drogie spółdzielcze "własnościowe", a potem już nic.
Tona węgla kosztowała 400-500-600 zł, zależnie od gatunku i okresu, jaki rozpatrujemy.
Z tym, że za Gierka wprowadzono limity zakupu węgla i z trudem wystarczało go na cały rok.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 09, 2021 08:29   

Mariano napisał/a:
Troszkę, żyje na tym świecie i do demokracji nam daleko.
Powiedziałbym, że coraz dalej.
Wszakże za komuny w ogóle demokracji nie było.
Rządziła Partia zwana Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą na zasadzie mafii.
PZPR nigdy nie była zarejestrowana, nie miała osobowości prawnej, obywatele nie mieli żadnego wpływu na to, kto rządzi. Rządzili na każdym szczeblu sekretarze partyjni a nie marionetkowi wojewodowie, prezydenci, wójtowie.
Pseudowybory polegały na wrzucaniu do urny czystych kartek, bez skreśleń. Skreślenia nie miały sensu, bo kandydaci oraz groteskowe wyniki były ustalane wcześniej przez Partię wg klucza ważności okręgu. W najważniejszym województwie katowickim, śląskim, wyniki były najwyższe, rzędu 99,8% (Sic!)
Lepsze, niż przyznał sobie Łukaszenka.
Przy czym ani Gomułka, ani Gierek nie byli wybierani podczas fikcyjnych wyborów, w przeciwieństwie do Putina czy Łukaszenki.
Oni byli mianowani przez towarzyszy partyjnych po uzgodnieniach z Moskwą.
Obywatele nie mieli na to żadnego wpływu, pomimo, że I Sekretarz Partii pełnił rzeczywistą funkcję premiera, prezydenta, szefa dyplomacji oraz ojca narodu.
Wszystkie struktury zarządzania przedsiębiorstwami były zdublowane przez sekretarzy partyjnych, którzy w każdej sprawie musieli wyrazić zgodę.
Nawet w tak błahej, jak np. zatrudnienie pracownika technicznego na uczelni.
Sekretarze odpowiadali za swoje decyzje jedynie przed funkcjonariuszami partyjnymi.
Rządziła komunistyczna Partia i niech nas nie zmyli, że istniały dwa stronnictwa,
partyjne wydmuszki, SD i ZSL pozorujące demokrację. W pozostałych krajach RWPG nie było nawet tego.
Tak wyglądało to coś, co Gierek nazywał demokratyzmem socjalistycznym.
W Polsce komuniści jak ognia unikali słowa Komunizm.
JW

PS. Esbecja miała zakaz werbowania członków Partii. Oni i tak podlegali ścisłej kontroli sprawowanej przez wyższych rangą aparatczyków.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Wrz 14, 2021 08:05   

Z pozycji szarego obywatela, jeżeli siedział cicho i nie chciał niczego naprawiać, komuna dawała pewność zatrudnienia, a nawet obowiązek pracy potwierdzony wpisem w dowodzie osobistym. Który to wpis milicja z upodobaniem kontrolowała. W początkowym okresie komuny obywatel mógł tanio uzyskać mieszkanie i płacić niższe niż dziś czynsze. Było to mieszkanie dwupokojowe w bloku, później bywały nawet trzypokojowe.
Od początku postawiono na kanalizację 100 mm zamiast oszczędnej 75 mm, dzięki czemu nigdy nie musieliśmy zużytych papierków do de... gromadzić w wiaderku, tak, jak to się dzieje w Grecji, Rosji czy nawet USA.
Po drugie, wszędzie były budowane kanały wentylacyjne, czego do dziś nie mają w zawilgoconej i zagrzybionej Anglii.
Oczywiście, wszędzie po wojnie budowano tanie mieszkania dla niezamożnych, nie jest to wyjątkowa zaleta komunizmu.
Za wyjątkiem chleba, ziemniaków, cienkiego piwa i mieszkań, pozostałe dobra niezbędne do życia były za komuny droższe, niż dziś, a przynajmniej nie tańsze. Np. kultowy rower wyścigowy Huragan na szytkach kosztował 2000 zł, buty 80 zł, szybko za Gierka podrożały na 300. Pod koniec Gierka buty były krótko na kartki. Na kartki był także wówczas przydział mydła: jedna kostka 100 gramów raz na dwa miesiące per capita.

Darmowa była nauka wszystkich poziomów. No prawie. Mieszkanie w akademiku kosztowało coś koło 600-700 zł.
No i najtańszy jabol 21-23 zł.
Jak żyć, Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu Partii?
(Oficjalnie zakazane było słowo Pan, obowiązywał Obywatel albo w Partii zwracano się per Towarzyszu.)

Stare, używane książki do podstawówki kosztowały 60-80 zł, później zdrożały. Nowe komplety podręczników to były nieliczne rarytasy dla najlepszych uczniów, po kilka na klasę. Klasy liczyły po 40 uczniów a nawet czasem do 50-ciu. Dzieci musiały obowiązkowo chodzić do szkoły w mundurkach, na lewym rękawie nosić tarczę szkolną, a na głowie granatową czapkę z daszkiem, jak mundurowi.

Przeciętne zarobki za Gomułki to 1500 zł, za Gierka 3000 zł. Służby oraz górnicy dostawali dwa razy więcej. Przy czym, zależy to od okresu, np. na początku Gomułki to było 500 zł, pod koniec w 1969 r. przeciętna pensja wynosiła 1400 zł, a dobra 2200 zł.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Śro Wrz 15, 2021 17:37   

Mozna krytykowac socjalizm,ale jak wyjasnic sytuacje,gdy we Wloszech wszyscy pracownicy sektora publicznego,sa zobligowani do zaszczepienia,inaczej straca prace.To jest wolnosc,o ktora walczyl Walensa,JP2,i reszta kapitalistow?
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Śro Wrz 15, 2021 20:36   

Nie ma żadnych doktryn. Wszystko to jedno wielkie @ dla mas. Zaczyna się pięknie a kończy jak zwykle.
Ostatnio zmieniony przez Mariano Śro Wrz 15, 2021 20:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 16, 2021 00:18   

Całkowitą wolność to miał 200 lat temu samotny traper w Górach Skalistych, jeżeli go grizzly nie zeżarł.
Albo w czasach Unii Polsko-Litewskiej pańszczyźniany uciekinier z Korony na Dzikie Pola Ukrainy.

Natomiast w społeczeństwach industrialnych zawsze są jakieś ograniczenia, czasem wynaturzone, jak tenże przymus szczepień.
Wszakże 95% noworodków jest szczepione i starym to nie przeszkadza, bo to nie ich szczepią, ale szczepienia to nie jest ten temat. Zawsze można znaleźć jakiś fragment rozwadniający syntezę, jak chociażby rządy mafii w Neapolu czy państwowa cenzura mediów w Anglii lat sześćdziesiątych.

Tutaj Marcin458 nieznający kompletnie komuny zadał pytanie, jak się wtenczas żyło, więc syntetycznie opowiadam.
Każdy młody i stary mieszkający w Polsce
może sobie teraz to porównać do obecnych czasów, które zna z autopsji i przy urnie wyborczej wybrać, czy chce pozostać w tej zgniłej Unii, czy wracać pod kuratelę Moskwy. Trzecia droga, samodzielnej Polski, to mrzonki, bo na końcu takiej drogi czeka Kreml. [/b]
Tak samo, jak Kreml ubezwłasnowolnił Pierwszą RP, chociaż Polacy mieli gęby pełne frazesów o swobodach obywatelskich, demokracji i suwerenności. Które to swobody zagwarantowała w końcu caryca Katarzyna Wielka. Sic!
I o to chodzi, żeby świadomie wybierać, wyciągając wnioski z historii, a nie opłakiwać nieudane powstania i martyrologię.

JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 16, 2021 00:23   

Wracając do tematu, należy jeszcze powiedzieć o pozycji PRL-u w świecie.
Za przeciętną pensję, która nominalnie stale w złotówkach rosła, od 500 zł do 5 milionów, można było kupić tylko 30 baksów, przez cały okres komuny. Górnicy i mundurowi mogli kupić dwa razy więcej.
W latach 70-tych amerykański emeryt dostawał co najmniej 300 dolarów. Oczywiście było to znacznie więcej warte, niż obecnie, z powodu inflacji dolara.
Ponadto zachodnich walut w PRL-u nie można było kupić legalnie, tak, jak dziś.
Na początku za handel dolarami groziła nawet kara śmierci! Potem poluzowali.
W latach 60-tych pojawili się cinkciarze sprzedający pokątnie dolary lub komunistyczne bony dolarowe, prawie równowarte dolarom, tyle, że ważne tylko w PRL-u.
Pralka automatyczna kosztowała 10,5 tys. ale jej nie było w sklepach. Tę polską pralkę można było od ręki kupić za dolary w polskim sklepie Pewex i wtenczas trzeba było na zakup dolarów wydać 16 tys. Mały samochodzik Lego kosztował ponad 10 dolarów, czyli 1/3 wypłaty. Podobnie lalka Barbie dla dziewczynek. To się trzy rodziny na to składały.
Dziś coś takiego można kupić za 20 PLN.
Dziś menel za 30 baksów nie przyjdzie nawet wypielić ogródka.

Tak niska wartość banknotów złotowych sama w sobie skutecznie ograniczała wyjazdy Polaków na Zachód. Banknotów, bo normalnego pieniądza w PRL-u nie było, jak to opisałem wcześniej.

Oprócz tego w ogóle esbecja dawała nielicznym prawa takiego samodzielnego wyjazdu. Można było względnie łatwo wyjeżdżać tylko do krajów RWPG na tzw. wkładkę paszportową.
Jak już ktoś miał prawdziwy paszport, to ten dokument był przechowywany przez esbecję, która chciała albo nie chciała pozwolić na wyjazd, wedle widzimisię.
Po powrocie do kraju paszport należało zdać i podpisać zeznanie, co się robiło na Zachodzie.
Młodzi wykształceni dostawali propozycję nie do odrzucenia, propozycję współpracy. Esbecja na wabia wypuszczała ich na Zachód drugi raz i jeżeli nie podjęli współpracy, to szlus, szlaban do końca życia.
Więc jeżeli młody wyjeżdżał samodzielnie, prywatnie na Zachód kilkakrotnie, pozostawał tam samowolnie przez pół roku lub dłużej, to nie ma bata, musiał być tajnym współpracownikiem lub funkcjonariuszem.
To jest kazus kandydata Tymińskiego, który swobodnie jeździł prywatnie po świecie i miał kilka ważnych paszportów. Co do ciemnego ludu nie dotarło.
Chętnie wypuszczali emerytów, ale oni jak na złość wracali do kraju. :)

Od tej reguły były wyjątki. Siłą rzeczy wielokrotnie pozwalano wyjeżdżać sportowcom, dziennikarzom, artystom, z tym że i oni musieli oddawać paszporty oraz zeznawać, co robili na Zachodzie, niekoniecznie jednak musieli zostać tajnym współpracownikiem i szkodzić ludziom.

Członków Partii niechętnie wypuszczano, ale esbecja miała zakaz ich werbowania, więc Leszek Miller rzeczywiście mógł szczerze powiedzieć, że z werbunkiem w PRL-u nigdy się nie spotkał. Bo on i tak się spowiadał przed wyższym rangą partyjnym aparatczykiem. Nie musiała tego robić esbecja.

Byli też uczestnicy zorganizowanych wycieczek, których też niespecjalnie nagabywano. Tym bardziej, że młodzi z takich wycieczek dawali dyla, a wracający emeryci się nie bardzo nadawali.

Była czwarta grupa, robotników wyjeżdżających na kontrakt w ramach przedsiębiorstwa coś tam budującego na Zachodzie, najczęściej w Libii i Iraku, bo to także była strefa dolarowa.
Ich też nie werbowano zazwyczaj.
Ci robotnicy zarabiali fortunę, 300 dol, czyli w miesiąc tyle, ile w kraju przez rok. Po powrocie dostawali nie dolary, ale bony Pewexu, co i tak było fortuną.

Oczywiście wszędzie wyjeżdżających pilnowali funkcjonariusze i tajni współpracownicy, ale jak wojażer trzymał język za zębami, po powrocie nic mu nie groziło. Najwyżej zakaz ponownego wyjazdu, jeżeli był przyzwoitym człowiekiem i nie kablował.

Trochę przydługi tekst wyszedł, ale krócej się nie da streścić 45 lat PRL-u.
JW

PS. Nie było jednolitych paszportów, ale były ograniczone z prawem wyjazdu tylko do Europy, rzadsze z prawem wyjazdu na cały świat i takie z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy dla tych, których komuna nie chciała wpuścić z powrotem do kraju.
Dlatego po Nagrodę Nobla pojechała Danuta a nie Lech Wałęsa.
Takie jednokrotne paszporty dostawali Polacy pochodzenia żydowskiego po 1968 roku, za Gomułki. Sam Gomułka natomiast miał żonę Żydówkę i jeździł do Izraela bez przeszkód.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Wrz 16, 2021 13:29   

Z tego co Pan pisze,wylania sie obraz typowego kapitalisty,gotowego na jakikolwiek kompromis,byle zrobic sobie selfi z kosmosu.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 16, 2021 22:53   

Jeżeli już, to typowy kapitalista, nawet najbogatszy, jest uwiązany przez konkurencję do robienia pieniędzy, jak pies do łańcucha. I nie ma on szans, żeby się temu wyścigowi finansowemu przeciwstawić, nawet, jakby chciał.
Nawiasem mówiąc, kapitalista, to słowo z propagandowych komunistycznych czytanek dla dzieci, którym to słowem wszyscy byli straszeni.
Dokładnie tak, jak u Orwella w "Roku 1984".

Natomiast z tego, co napisałem, wyłania się obraz komunistycznej kasty właścicieli PRL-u, zarządzanej przez Moskwę, która zniszczyła pieniądz i wielkoprzemysłową własność prywatną, utrzymywała ciemny lud w nędznej egzystencji, wprowadziła szczelną blokadę informacji i pozamykała granice.
Ci właściciele PRL-u, jak ich nazywano, stali ponad i poza prawem.
Natomiast, jak na dzisiejsze kryteria, byli raczej biedakami, pomimo władzy absolutnej.
Gierek oskarżony przez ekipę Jaruzelskiego o pławienie się w bogactwie, raptem miał jakąś tam willę, którą propagandyści ujawnili w 1980 r. Żenada.
Takie bogactwo w Libii mógł mieć odźwierny Kadafiego. A Polacy jeździli tam do czarnej roboty za 300 dol. na miesiąc i były to dla nich ogromne pieniądze.
Plotka głosiła, że żona Gierka latała samolotem do Paryża do fryzjera. Było to wówczas postrzegane, jako niewyobrażalny luksus.
Taki pseudoluksus najlepiej ilustruje poziom polskiej nędzy w czasach komuny.

Ale szarego człowieka takie analizy nie obchodziły.
Szary człowiek żył biednie, ale stabilnie, miał obowiązek pracy, darmowe szkolnictwo, nędzną ale darmową opiekę zdrowotną, dwójkę dzieci i miał fałszywą dumę, że jest kimś na poziomie Europejczyka.
Najważniejsze było to, że wszyscy w PRL-u mieli tak samo, więc nie było bogaczy, kłujących w oczy.
Można było kraść i obijać się w pracy, a nawet za dyskretną akceptacją kierownika zalewać pałę wódą trzy razy droższą, niż obecnie.
Można było w godzinach pracy biegać po sklepach lub dorabiać prywatnie na czarno gdzie indziej, wykorzystując państwowe narzędzia i maszyny. Wszystko w godzinach podstawowej pracy.
Niskokwalifikowany robotnik zwany robolem mógł zarobić dwa, trzy razy więcej niż inżynier, kierownik, dyrektor, więc to się podobało. Więcej, niż dyrektor zarabiała dójka w PGR. Takie relacje płacowe wynikały z dyrektyw politycznych i nie miały związku z rzeczywistą wartością pracy.
Wszędzie szarych ludzi jest najwięcej, więc takie zasady się większości podobały.

Natomiast w skali makroekonomicznej te reguły stopniowo rozkładały gospodarkę,
aż to runęło w 1989 roku, przed Balcerowiczem.
Bez wprowadzania stanu wyjątkowego takiego jak w Korei Płn. musiało runąć i runęło.

No, ale to jest makroekonomia, z pozycji której dzisiejsi młodzi nie zobaczą obrazu życia szarego człowieka w PRL-u.

A pozostało nam jeszcze kilka aspektów tegoż życia do ukazania.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 17, 2021 12:00   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Każdy młody i stary mieszkający w Polsce może sobie teraz to porównać do obecnych czasów, które zna z autopsji i przy urnie wyborczej wybrać, czy chce pozostać w tej zgniłej Unii, czy wracać pod kuratelę Moskwy. Trzecia droga, samodzielnej Polski, to mrzonki, bo na końcu takiej drogi czeka Kreml. [/b]

Nie rozumiem tego co Pan pisze,dlaczego byc tak zakompleksionym i z gory zakladac,ze Polsce potrzebna jest jakas forma kurateli.Obszarowo dorownujemy terytorium niemiec,czy wloch.Polacy sa bardzo ambitni i pracowici.Skoro niemcy dyktuja warunki na arenie miedzynorodowej,a wlochy sa 6-ta gospodarka swiata,pomimo tego,ze sa to najmniej zdyscyplinowani ludzie w europie.To dlaczego Polska musi byc zawsze czyims wasalem?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 17, 2021 16:59   

Pietrek napisał/a:
Nie rozumiem tego co Pan pisze,dlaczego byc tak zakompleksionym i z gory zakladac,ze Polsce potrzebna jest jakas forma kurateli.Obszarowo dorownujemy terytorium niemiec,czy wloch.Polacy sa bardzo ambitni i pracowici.Skoro niemcy dyktuja warunki na arenie miedzynorodowej,a wlochy sa 6-ta gospodarka swiata,pomimo tego,ze sa to najmniej zdyscyplinowani ludzie w europie.To dlaczego Polska musi byc zawsze czyims wasalem?
Nie widzę w tym żadnych kompleksów, ale trzeźwą ocenę sytuacji, popartą analizą tysiącletniej historii.
Nie ma co wypinać bohaterskich piersi, bo wszystkie powstania były przegrane i kończyły się krwawą łaźnią, za wyjątkiem wielkopolskiego.
Prywatnie Polacy istotnie są pracowici i pomysłowi, ale to osamotnionej Polsce nie zapewni żadnego strategicznego bezpieczeństwa przy takich uwarunkowaniach geopolitycznych i ewidentnie skończy się powrotem do Moskwy, jak za Augusta Poniatowskiego.
I jeżeli Polakom to będzie kiedyś pasować, to w porządku.
Ale na razie 70% wypowiedziało się w referendum za uczestnictwem w Unii i do dziś ten odsetek jest podobny, pomimo judzenia i ośmieszania Unii przez moskiewskich agentów wpływu.
Powtórzmy, Polska poza Unią, to Polska skazana na wasalstwo właśnie wobec Moskwy pomimo bohaterskich tradycji niepodległościowych.
Taka jest niestety karma geopolityczna i przez kilkaset lat się nie zmieni.
Dlaczego? Bo Moskwa już otrząsnęła się po szoku upadku komunizmu i skutecznie odbudowuje potencjał mocarstwowy.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 17, 2021 19:11   

Cytat:

Jeżeli już, to typowy kapitalista, nawet najbogatszy, jest uwiązany przez konkurencję do robienia pieniędzy, jak pies do łańcucha. I nie ma on szans, żeby się temu wyścigowi finansowemu przeciwstawić, nawet, jakby chciał.

Kiedys mialem doczynienia,z jednym z najbogatszych ludzi w europie,zapewne potwierdzilby,to co Pan napisal,byl napedzany checia zysku,ale przygladajac mu sie z boku,byl tylko malym chlopcem,ktorego sens zycia wypelnial najnowszy model ferrari.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 18, 2021 07:32   

Pietrek napisał/a:
Kiedys mialem doczynienia,z jednym z najbogatszych ludzi w europie,zapewne potwierdzilby,to co Pan napisal,byl napedzany checia zysku,ale przygladajac mu sie z boku,byl tylko malym chlopcem,ktorego sens zycia wypelnial najnowszy model ferrari.
Każde społeczeństwo wytwarza sztywne postawy, których trzeba przestrzegać, bo inaczej uznają nas za dziwaka i odtrącą. Dawny traper z Gór Skalistych dziś nawet w niezamożnej Polsce byłby uznany za menela. Podobnie jedzenie rękami zamiast nożem i widelcem dziś jest nie do przyjęcia i tylko ekscentryczni bogacze mogą sobie na to pozwolić. Albo trzymanie łyżki pełną garścią zamiast zgrabnie palcami znamionuje buractwo.
Podobnie bogacze nie tylko muszą robić pieniądze ale również muszą okazywać, że nadal są bogaczami, inaczej szybko wypadną z obiegu.
Nawet w Polsce, ktoś, kto przyjedzie Maluchem, nie zostanie przyjęty do grona biznesmenów i nie zawrze żadnej transakcji. Chyba, że zrobiłby to dla żartu Kulczyk. (Kiedy jeszcze żył).

Analogicznie, opisywany najbogatszy człowiek musiał fascynować się najnowszymi, najdroższymi samochodami, żeby pokazać swoją siłę biznesową. Inaczej pozostali biznesmeni wyczuliby słabość i rozszarpali.
Tak, jak "Wilk z Wall Street"
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Wrz 22, 2021 08:40   

Wracając do tematu, należy przypomnieć bon mot Leszka Millera: Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, nie jak zaczyna, ale jak kończy.
Komuniści zaczęli z przytupem po wojnie odbudowę kraju, rozwój wielkiego przemysłu, budowę tanich mieszkań, pracę, marną ale jednak dla wszystkich, a skończyło się jak zawsze, destrukcją gospodarki, pustymi sklepami i zabójczą hiperinflacją, która w ostatnim miesiącu przed Balcerowiczem podwoiła ceny. Podwoiła nie w skali roku, ale w ciągu jednego grudnia 1989. Pensja grudniowa przekroczyła 5 milionów zł i ciągle rosła. Razem z cenami.
Dopiero w styczniu, lutym 1990 Balcerowicz to wyhamował.
O czym dziś wszyscy, od prawicy, poprzez związki zawodowe, do lewicy udają, że zapomnieli.
JW
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 08:01   

Pamiętam słynny slogan - Balcerowicz musi odejść.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 09:03   

Mariano napisał/a:
Pamiętam słynny slogan - Balcerowicz musi odejść.
Tak, to powtarzał przez 10 lat Lepper sponsorowany przez Moskwę. Zanim w ogóle Lepper pojawił się w polityce, to Balcerowicza już dawno nie było w rządzie, ale Lepperowi potrzebny był łopatologiczny slogan dla ciemnego ludu, żeby wreszcie po 10 latach ignorowania wedrzeć się na sejmowe salony.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 11:29   

Jaki jest system rynkowy i polityczny obecnie, każdy dorosły widzi, więc nie ma co tego młócić.

Młodzi natomiast nie mają punktu odniesienia do czasów komuny i czasem idą na lep bałamutnych opowieści, jak to w komunie było dobrze.
Jak wszędzie, jednym było dobrze, innym źle.
Jednak summa summarum, proste porównanie życia w w NRD versus RFN lub Korea Płn vs. Płd. jednoznacznie udowadnia, że w systemie komunistycznym żyje się gorzej an masse.

Gospodarka jest jak łąka. Wycięcie jednych roślin powoduje ekspansję innych. Natura próżni nie znosi.
Nieefektywność państwowych molochów zmusiła polskich komunistów do tolerowania spółdzielni, przy czym były to też państwowe przedsiębiorstwa, jak np. Społem albo spółdzielnie mieszkaniowe, ale trochę mniej uwiązane do centralnego zarządzania.
Pod koniec komuny rozwinęły się SKR-y, Spółdzielnie Kółek Rolniczych, które wobec braków wszystkiego, zajmowały się wszystkim, nie tylko produkcją rolną. Tam pensje były trzykrotnie wyższe, niż w przedsiębiorstwach państwowych. I takoż są teraz wyższe emerytury.
Nadal pracownik fizyczny mógł zarobić na akord znacznie więcej, niż urzędnik. Np. przy okazji prościutkiej produkcji betonowych trylinek robotnicy mogli sobie postawić własny domek.
Inżynierowi opłacało się schować dyplom do szuflady i zatrudnić się na produkcji.
Dójka w PGR (Państwowe Gospodarstwo Rolne) zarabiała więcej, niż dyrektor.
Na niebojącego się ryzyka, od ręki czekała praca w kopalni, z pensją dwukrotnie wyższą, niż przeciętnie.

Na obrzeżach tej spółdzielczej, niezupełnie komunistycznej, ale jednak państwowej gospodarki, funkcjonowały całkowicie prywatne, małe zakłady zatrudniające po kilka osób. Jak wszystko w PRL-u, tak i one podlegały gospodarce planowej, przydziałom materiałów, permanentnemu sekowaniu przez urzędników.
Właściciel zwany pogardliwie prywaciarzem nie mógł normalnie w państwowej hurtowni kupić niezbędnych materiałów. Musiał mieć urzędowy przydział lub zapłacić w hurtowni cenę detaliczną, albo znaleźć gdzieś wielkoprzemysłowe niepełnowartościowe odpady poprodukcyjne.
W podobnej sytuacji byli chłopi, oprócz przydziałów podlegający ponadto obowiązkowym kontraktacjom, tzn. rolnik musiał sprzedać państwu jakąś część produkcji po niskich cenach, a potem resztę mógł już rozdysponować prywatnie.

Pomimo tych systemowych utrudnień i nieustannych kontroli, prywatni przedsiębiorcy gromadzili znacznie większy majątek, niż pracownicy wielkoprzemysłowi, co czarno na białym pokazuje, jak nieefektywne były przedsiębiorstwa państwowe.

Dziś domek w kształcie sześcianu nie robi wrażenia, ale dawniej był to luksus niedostępny wielkoprzemysłowym pracownikom. Do tego Fiat Mirafiori i polski telewizor kolorowy za 40 tys. przy pensjach nominalnie niższych, niż dziś.
Radziecki Rubin kosztował 20 tys. z tym, że też rzadko gościł w sklepach Unitry. Podobnie niezły zestaw audio Meluzyna, tuner, wzmacniacz, kolumny, magnetofon szpulowy ZK246, gramofon, kosztował kilkanaście tysięcy.
Komunistyczni sekretarze partyjni mieli wielką władzę, mogli każdego zniszczyć albo wspomóc, ale ze względów doktrynalnych nie mogli gromadzić zbyt wielkiego majątku. W swojej masie ogólnie byli biedniejsi, niż prywatni przedsiębiorcy. Wójtowi z Pcimia dziś mogliby co najwyżej buty pastować.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 11:58   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Radziecki Rubin kosztował 20 tys. z tym, że też rzadko gościł w sklepach Unitry.

A ja pamietam czasy,gdy minuta rozmowy przez komorke kosztowala 3 godziny mojej pracy.I nawiasem mowiac,same telefony byly trudne do kupienia.Dzisiaj za 1h pracy,moge rozmawiac caly rok,a w bonusie mam iles tam tera bajtow do nawigacji.Kiepskich argumentow Pan uzywa,by zdyskredytowac socjalizm
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 12:35   

Pietrek napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Radziecki Rubin kosztował 20 tys. z tym, że też rzadko gościł w sklepach Unitry.

A ja pamietam czasy,gdy minuta rozmowy przez komorke kosztowala 3 godziny mojej pracy.I nawiasem mowiac,same telefony byly trudne do kupienia.Dzisiaj za 1h pracy,moge rozmawiac caly rok,a w bonusie mam iles tam tera bajtow do nawigacji.Kiepskich argumentow Pan uzywa,by zdyskredytowac socjalizm
Wbrew PRL-owskiej propagandzie, w PRL-u nie było socjalizmu, był komunizm, nieco łagodniejszy, niż w Sowietach.
Socjalizm był w Skandynawii albo Francji.
Co do cen, stwierdza Pan, że obecnie komórki wielokrotnie staniały.
Za komuny w ogóle ich nie było w Polsce, chociaż na świecie już były, więc jest lepiej. :)
To rzeczywiście świetny argument o nieskończonym rozwoju. :)
Cokolwiek podzielone przez zero to nieskończoność, jak starsi mówią: wiekuistość.
JW

PS. Komuniści wpajali wszystkim, że komunizm jest najwyższą, ostateczną formą ustroju, coś jakby: na wieki wieków.
Szczęśliwie nie dodali: amen, no i się nie ziściło. Widocznie nie uważali na lekcjach religii :)
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Wrz 23, 2021 16:32   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
To rzeczywiście świetny argument o nieskończonym rozwoju.

Nie ma czegos,takiego jak nieskonczonosc.Co prawda pseudonauka zwana ekonomia,oparta na nieustajacej potrzebie rozwoju,twierdzi co innego.Wszystko zweryfikuje czas,gdy wyczerpia sie kopalne zrodla energii.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 07:52   

Pietrek napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
To rzeczywiście świetny argument o nieskończonym rozwoju.

Nie ma czegos,takiego jak nieskonczonosc.Co prawda pseudonauka zwana ekonomia,oparta na nieustajacej potrzebie rozwoju,twierdzi co innego.Wszystko zweryfikuje czas,gdy wyczerpia sie kopalne zrodla energii.
Nastanie wtenczas szczęście wiekuiste. :)
A dla grzeszników ogień piekielny.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 08:36   

Cytat:
Nastanie wtenczas szczęście wiekuiste.
A dla grzeszników ogień piekielny.
JW

Akurat nie trafiny argument,od lat nie biore czynnego udzialu w zyciu jakijkolwiek organizacji religinej.Moje dzieci nie maja tzw.swietych sakramentow,nie przyjmuje ksiedza po koledzie.Czy Pan moze,to samo powiedzic?
Bo z autopsji wiem,ze ludzie bluzgajacy na czarna mafie z masochistycznym upodobaniem uczestnicza we wszystkich tych szamanskich obzadkach.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 09:01   

Jak napisałem, szary człowiek w PRL-u żył, pracował, mieszkał, płodził dzieci i w większości nie do końca zdawał sobie sprawę, w jakim kraju żyje. Myślał, że jest Europejczykiem, nienawidził tzw. Ruskich, chodził do kościoła i spowiedzi, dzieci chrzcił i posyłał na religię.
Lekcje religii organizował Kościół w swoich salkach katechetycznych, poza szkołą i prawie wszystkie dzieci uczęszczały dobrowolnie na te lekcje. Za wyjątkiem oczywiście nielicznych starozakonnych, którzy nie uczęszczali.
Z konieczności wielu zapisywało się do Partii. W szczytowym okresie za Gierka komunistyczna Partia liczyła 3 mln członków, czyli co dziesiąty był partyjny. Członek Partii był jak rzodkiewka, po wierzchu czerwony, w środku biały. Tak samo jak reszta chrzcił dzieci, chodził do kościoła i klepał pacierze.

Młodzież w szkołach średnich była w całości zapisywana do ZMS-u (Związku Młodzieży Socjalistycznej - przedszkola Partii). Może z 1 promil bardzo zdeterminowanych rezygnował z tego zaszczytu, licząc się z ewentualnymi represjami, o które w szkole nietrudno.
Na studiach, obok tegoż ZMS-u funkcjonowało przyzwoite, z tradycjami ZSP (Zrzeszenie Studentów Polskich). W 1973 w ramach gierkowskiego demokratyzmu socjalistycznego Połączono ZMS z ZSP i utworzono SZSP - Socjalistyczny Związek Studentów Polskich. Na dole, na uczelniach były demokratyczne dyskusje, po czym na górze, wbrew woli członków, ZSP połączono z ZMS i szlus.

Im dłużej Gierek rządził, tym bardziej opresyjny był ten jego demokratyzm socjalistyczny. Pod koniec jego dekady doszło już do takich absurdów, że na politechnikach Partia zaleciła, żeby upolityczniać elektrotechnikę i wskazywać, że dzięki socjalizmowi nastąpił prawdziwy rozwój tej nauki.
Fakt!!! Żadna plotka, doskonale to pamiętam.

Do czego było potrzebne to upartyjnione SZSP?
Aktywiści załatwiali sobie atrakcyjne wycieczki do strefy dolarowej, zaś szeregowy członek podbijał sobie w SZSP książeczkę pracy do studenckiej spółdzielni pracy. Jak się dobrze uwinął, to mógł sobie dorobić w ciągu roku na zleceniach, przeliczając na dzisiejsze PLN, jakieś 30 tys. Były limity dochodów, ale można było za 10% wpisać zlecenie na książeczkę kolegi, któremu nie chciało się tyrać. Spółdzielnia zabierała połowę kwoty płaconej przez zleceniodawcę, ale i tak wychodziło to 50-100 zł za godzinę pracy.
Bez corocznego stempelka SZSP książeczka pracy była nieważna.

W zakładach pracy funkcjonowały komunistyczne związki zawodowe. Innych nie było, bo nie mogło być. Przyjmowany do pracy (słowo aplikacja wtenczas nie istniało) dostawał skierowanie na badania lekarskie, kartę obiegową, wniosek o członkostwo do związku zawodowego i ewentualnie jak chciał do kasy zapomogowo-pożyczkowej. Jakie były, takie były tamte związki, ale coś tam organizowały i próbowały się troszczyć o pracowników. Organizowały imprezy rozrywkowe, paczki na Mikołaja i zapomogi.
Rzecz jasna wszystko w nieprzekraczalnych granicach demokratyzmu socjalistycznego. :)
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 09:35   

Zadalem Panu proste pytanie,czy aktywnie uczestniczy wraz z rodzinna w zyciu katolickiej wspolnoty.
Oczywiscie nie musi Pan odpowiadac.
Ale sposob,w jaki Pan odpowiedzial,budzi jedynie rozczarowanie.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 12:05   

Posty się minęły, więc teraz odpowiadam, nie uczestniczę.
Co nie znaczy, że niesprawiedliwie generalizuję swoje opinie w drugą stronę.
Generalizacja jest charakterystyczna dla rustykalnej umysłowości i powoduje, że człowiek jest niewiarygodny.
Niezależnie od poważnych zarzutów, jakie można wysunąć pod adresem całego chrześcijaństwa, nie tylko Rzymu, należy również dostrzegać pozytywy, jak chociażby rozpowszechnianie oświaty, opisywanie historii, w ogóle stworzenie alfabetów słowiańskich. Bez pisma narody nie istnieją, znikają w pomroce dziejów tak, jak znikli Celtowie, Brytowie, Prusowie itd.
Gdyby Mieszko I w porę nie zrozumiał wiatru historii, to nasi przodkowie wyginęli by tak samo jak Prusowie czy Słowianie Połabscy. Jedynym śladem po ich najświętszym przybytku w Arkonie jest współczesna niemiecka rzeźba Świętowita.
Natomiast, jak już pisałem, zabawne jest, że tutaj ludzie wierzą żarliwie, ale nie wiedzą w co właściwie. Nie wiedzą nawet o tak banalnej rzeczy, jak to, że smalec nie jest zakazany w poście.
W sumie wiara sprowadza się do cotygodniowego chodzenia na msze, klepania pacierzy, w zamian za co oczekuje się żywota wiecznego w raju, eufemistycznie zwanym tamtym światem.
Żonę już można stłuc z błogosławieństwem wielebnego, jak to w Zakopanem było, gdzie wielebny własną piersią bronił owieczki przed lewacką ustawą o ochronie przed przemocą domową.
Jak żyć, kiedy nie można po pysku natrzaskać? Przecież to się należy.

Pojęcia, wieczny, wiekuisty są mantrą w ustach wierzących, obietnicą, że po śmierci będą żyli. Zero zrozumienia, co to znaczy nieskończoność. Zadufanie, że cały Wszechświat został stworzony dla nas. To tak, jakby atom wodoru roił sobie, że Ziemia powstała specjalnie dla niego.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Wrz 24, 2021 17:12   

Jestem prawie tego samego zdania co Pan.A mianowicie.
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Gdyby Mieszko I w porę nie zrozumiał wiatru historii, to nasi przodkowie wyginęli by tak samo jak Prusowie czy Słowianie Połabscy.


Byc moze teraz zyloby sie nam lepiej i dostatniej,z drobna roznica,ze jezykiem urzedowym nie bylby polski a niemiecki.
Cytat:
Generalizacja jest charakterystyczna dla rustykalnej umysłowości i powoduje, że człowiek jest niewiarygodny.


Jakes 90% naszej populacji jest pochodzenia rustykalnego.Znam wielu wyksztalconych arystokratow,ktorym sloma nie tyle z butow wystaje,co ciagnie sie za nimi.Nie zgadzam sie wiec z twierdzeniem,ze pochodzenie warunkuje to,ze ktos potrafi byc czlowiekiem.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 09:20   

Pietrek napisał/a:
Byc moze teraz zyloby sie nam lepiej i dostatniej,z drobna roznica,ze jezykiem urzedowym nie bylby polski a niemiecki.
Byłoby tak dobrze, jak mniej więcej zanikającej populacji Serbołużyczan albo Prusom, których w ogóle nie ma.
Osią polskiej kultury jest język. Bez języka Polak traci tożsamość narodową.

Jak sięgnąć w głąb historii, to wszyscy pochodzimy ze wsi a nawet z jaskiń, ale nie o to chodzi.
Chodzi o mentalność pszenno-buraczaną, która święci tryumfy w ostatnich latach.

Wracając kolejny raz do tematu.
Nie argumentuję, że teraz jest lepiej, ponieważ za Gomułki nie było telewizorów kolorowych i smartfonów, a na zachodzie telewizja kolorowa już była. To byłaby tania demagogia. Porównuję ceny średniej klasy produktów ówczesnych do dzisiejszych np. popularny czarno-biały telewizor Szmaragd kosztował 4-5 pensji, 1 kg schabu z kością 60 zł,
kostka masła 17,5, kg cukru 11 zł, przy niższych pensjach niż dziś.
Nie ukrywam, że tańszy i lepszy niż dziś był chleb jasny żytni 3 zł za 1 kg.

Politycy, podobnie jak dzisiejsi, uprawiali mimikrę i gorliwie deklarowali przywiązanie do jedynie słusznej linii, wytyczanej przez szefa Partii.
Coś tak, jak w stadzie pawianów, szef rządzi, karze nieposłusznych i niższe rangą pawiany muszą na znak posłuszeństwa wypinać tyłki do kopulacji, bez mydła. A szef, jak zechce, to ich wydyma.

Na Pierwszego Maja organizowane były obchody. W pochodzie przymusowo szli robotnicy i dziatwa szkolna, studenci, sportowcy itp. Dzieci wcześniej przygotowywały kolorowe stroje z bibułki i przez kilka dni ćwiczyły w szkołach prawidłowy krok oraz socjalistyczny entuzjazm. Tak, jak w Korei Płn. tylko na mniejszą skalę.
Za Gomułki, w wigilię 1 Maja, ostatniego kwietnia, szły barwne pochody dzieci, sportowców, przebierańców i trwało to cały dzień. Natomiast 1 Maja szli robotnicy, już mniej kolorowi, a wieczorem były występy artystów. Gierek skomasował to do jednego dnia obchodów, a po wyborze Karola Wojtyły na papieża w 1978, to już w ogóle komuna się pokurczyła i poszarzała.
Na marginesie, jak opisuje Tomasz Piątek, ślady zamachu na papieża prowadzą nie tyle do Bułgarii i Moskwy, co niestety do polskich służb.
Jak obecnie wiadomo z akt IPN-u, każdy ksiądz od początku miał założoną teczkę w IV Departamencie MSW. Ten departament organizował prowokacje i zabójstwa księży. Księży, bo nie tylko jeden ks. Popiełuszko został zamordowany.
Dziwnym trafem, teczki niektórych prominentnych dziś kapłanów, którzy wtenczas swobodnie jeździli na Zachód poznikały z archiwów.

Niezależnie od dzisiejszych krytycznych ocen, za komuny Kościół był ostoją oporu przeciwko sowieckiej bolszewizacji społeczeństwa i nie możemy teraz tego pomijać. Bez Jana Pawła II do dziś bylibyśmy zdominowani przez Moskwę, tak jak obecnie Białoruś czy odległa Kuba. Do dziś!
Już w dwa lata po wyborze Karola Wojtyły, w 1980, raptem okazało się, że miażdżąca większość społeczeństwa nie chce komunistów. Naprzeciwko 3 milionowej Partii stanął 10 milionowy związek Solidarność. Nie jakieś kanapowe towarzystwa, ale 10 mln pracowników dobrowolnie się zrzeszyło w jednej organizacji, pomimo, że w tamtych czasach groziło za to więzienie i esbeckie represje, także dla rodzin działaczy związkowych. Co jasno pokazał stan wojenny.

Jeszcze kilka drobiazgów, takich jak media, służba wojskowa, IRCHA, medycyna, wielotygodniowe kolejki i zbliżamy się do resume.
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 10:33   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
W pochodzie przymusowo szli robotnicy i dziatwa szkolna,

Coś z autopsji.
W 3 klasie liceum, tuż przed pochodem 1.Maja miałam pecha, poplamiłam białą, obowiązkową bluzkę. W popłochu założyłam biały, cienki sweterek, bo niczym innym nie dysponowałam i nieco spóźniona dołączyłam do klasy. Zostałam jednak wyrzucona z pochodu ze względu na nieprzepisowy strój i (podobno) obcisłość sweterka. Na zakończenie roku, na świadectwie była jedna trójka - z zachowania. To był dla mnie szok, bo takie obniżenie oceny z zachowania były niezmiernie rzadkie i związane z poważnym chuligaństwem. Dodam, że należałam do klasowych prymusów, ale to nie miało znaczenia.
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 11:04   

Cytat:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
W pochodzie przymusowo szli robotnicy i dziatwa szkolna,

E tam wtedy 3 z zachowania,a teraz do 1500€ grzywny,plus zawieszenie w pracy za uchylanie sie w przymusowej defiladzie po swoja doze szczepinki.Ci komunisci to byli jednak wyrozulmiani ludzie :P

Cytat:
Byłoby tak dobrze, jak mniej więcej zanikającej populacji Serbołużyczan albo Prusom, których w ogóle nie ma.
Osią polskiej kultury jest język. Bez języka Polak traci tożsamość narodową.


Nie ma tez Celtow,tyle ze jednak sa,tylko mowia w innym jezyku.
Z czasow Mieszka nie istniala firma Bayern,tak wiec raczej by nas nie zagazowali.
Zostalibysmy autowchlonieci,dzis ja i Pan konwersowalibysmy po niemiecku,i co najmnie jednemu,o ile nie obu z nas ten stan rzeczy by nieprzeszkadzal.Zylibysmy w niemieckim dobrobycie,pozbawieni traumy komunizmu,zaden znas nie bylby rusofobem,a byc moze dane by nam bylo,wspoluczestniczyc w budowie nord strem.Chociaz to ostatnie to nieralne,bo gdyby Polska byla Niemcami,niebyloby potrzeby wlec rury po dnie morza.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 12:15   

No nie wiem, czy Serbołużyczanie w komunistycznym NRD, bo tam byśmy trafili jako Słowianie, przecież nie do Nadrenii, nie mają postkomunistycznej traumy.

Komuniści po odwilży 56 roku istotnie byli nad podziw wyrozumiali. ;)
Przemianowali Ubecję na esbecję, wypuścili towarzysza Gomułkę i jeszcze paru innych z więzienia, przez rok tolerowali nieprawomyślne czasopismo Wprost, potępili błędy i wypaczenia zgodnie z naukową dialektyką. (Aha, znowu trzeba wyjaśnić młodym, że komunistyczna dialektyka, to nie erystyka, umiejętność argumentowania ale dialektyka to nauka o jedności przeciwieństw. Nikt nie wiedział, co to za zwierz, ale wystarczyło przyswoić sobie ten dziwaczny slogan i szermować nim, kiedy nie było wiadomo, co z sensem powiedzieć.)

W porównaniu z Koreą Płn. a nawet z NRD, to PRL istotnie był oazą wolności.
Jacek Kuroń nieopatrznie chciał reformować komunizm. I co? Posiedział sobie wygodnie w więzieniach na koszt państwa, nikt go tam nie ukatrupił, nie zagłodził. Nie wysłali go na białe niedźwiedzie do Archipelagu Gułag.
Stalin z pomocą Chruszczowa zagłodził na Ukrainie miliony chłopów.
a u nas chłopom pozostawiono ich ziemię, nie zapędzono do kołchozów.
W Sowietach za dowcip wysyłano do łagru, u nas sami milicjanci rozpowszechniali anegdoty.
Najlepsze dochody w PRL-u osiągali tzw. "prywaciarze", a nie bonzowie partyjni.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 12:31   

EAnna napisał/a:
Coś z autopsji.
W 3 klasie liceum, tuż przed pochodem 1.Maja miałam pecha, poplamiłam białą, obowiązkową bluzkę. W popłochu założyłam biały, cienki sweterek, bo niczym innym nie dysponowałam i nieco spóźniona dołączyłam do klasy. Zostałam jednak wyrzucona z pochodu ze względu na nieprzepisowy strój i (podobno) obcisłość sweterka. Na zakończenie roku, na świadectwie była jedna trójka - z zachowania. To był dla mnie szok, bo takie obniżenie oceny z zachowania były niezmiernie rzadkie i związane z poważnym chuligaństwem. Dodam, że należałam do klasowych prymusów, ale to nie miało znaczenia.
Współczuję, ta trójka to ogromna niesprawiedliwość.
Nie wiem, jak dziś, ale dawniej z zachowania automatycznie każdy dostawał piątkę. Do czwórki obniżano ocenę nieposłusznym uczniom, lekceważącym szkołę. Trójkę wyjątkowo dostawał młodociany psychopata, który w końcu i tak lądował w poprawczaku. Spolegliwe dziewczynki z natury rzeczy nie miewały obniżonych ocen z zachowania, chyba że te, udręczone presją szkolną, uciekające na wagary.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 14:52   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
No nie wiem, czy Serbołużyczanie w komunistycznym NRD, bo tam byśmy trafili jako Słowianie,

Za czasow Mieszka i Ottona Niemiecka republika demokratyczna nie istniala.Watpie by wtenczas zyjacy ludzie,mieli jakakolwiek wizje,jak to sie wpolczesnie potoczy.
Co nie zaprzecza temu,iz niemcy od conajmniej 1000 lat,maja "apetyt"na nasze terytoria.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Wrz 25, 2021 16:50   

Pietrek napisał/a:
Witold Jarmolowicz napisał/a:
No nie wiem, czy Serbołużyczanie w komunistycznym NRD, bo tam byśmy trafili jako Słowianie,

Za czasow Mieszka i Ottona Niemiecka republika demokratyczna nie istniala.Watpie by wtenczas zyjacy ludzie,mieli jakakolwiek wizje,jak to sie wpolczesnie potoczy.
Co nie zaprzecza temu,iz niemcy od conajmniej 1000 lat,maja "apetyt"na nasze terytoria.
Nie mógł wiedzieć, co będzie za 1000 lat, ale Mieszko I miał wizję, jak to się potoczy za jego i jego potomków życia i przyjął chrzest, wbrew niechęci ówczesnych polskich plemion, czego wyrazem były kolejne powstania.
Mieszko I, odwrotnie niż Prusowie czy Połabianie, był politykiem dalekowzrocznym, czego kompletnie nie można powiedzieć o współczesnych politykach, nie dość, że przyssanych do unijnego koryta, to jeszcze plujących do niego.
Mieszkowi i jego następcom nie było tak łatwo, jak współcześnie.
Jak pisał Gall Anonim
Cytat:
(...) niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc, i jednych na odwrót zatrzymali u siebie w niewoli, drugich pozabijali, a żony ich pobrali sobie w sprośny sposób i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa (...). Nadto jeszcze, porzucając wiarę katolicką – czego nie możemy wypowiedzieć bez płaczu i lamentu – podnieśli bunt przeciwko biskupom i kapłanom Bożym (...)

A jednak Mieszko I położył solidne fundamenty pod tysiącletnie państwo polskie. Gdyby nie warcholstwo, anarchia i sprzedajność obywateli I RP, nie byłoby rozbiorów.
Wielki król Sobieski dostrzegał już ten upadek Rzeczpospolitej. Gdy namawiano go, żeby spisał testament dla potomnych, smutno stwierdził: "Jeżeli teraz za życia mnie nie słuchają, czyż będą słuchać po śmierci?".
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 10:55   

Jeżeli chodzi o szkołę, to za komuny oceny były od 2 do 5, do tych cyferek nauczyciele dodawali plusy albo minusy, nie do końca zgodnie z przepisami. Tak więc trójka z zachowania, to była bardzo niska ocena. Jedynek nie było.
Przy wejściu do szkoły dyżurował nauczyciel, który sprawdzał długość włosów u chłopców i to, czy tarcza na rękawie jest dobrze przyszyta, a nie przyczepiona agrafką. Włosy sięgające kołnierzyka kwalifikowały się do skrócenia. Czasem uporczywych długowłosych nie wpuszczano do szkoły. Odwrotnie, niż dziś, łysych nie było. Kiedyś się wkurzyłem tym nagabywaniem o włosy i ostrzygłem na zero. Było nas trzech takich na całą szkołę. Po cichu liczyłem, że nas nie wezmą na pochód pierwszomajowy, ale się niestety nie udało.
W ogóle komuna miała chyzia na punkcie męskich włosów. Media zwane środkami masowego przekazu informowały o premiach dla długowłosych, którzy zdecydowali się odwiedzić fryzjera. Milicja czasem przymusowo strzygła do zera długowłosych hipisów, których zrównywano z chuliganami. Przy takich represjach hipisów było znacznie mniej, niż na Zachodzie.

Służba wojskowa była przymusowa. Każdy osiemnastolatek dostawał wezwanie i był rejestrowany w WKU. Dlatego duże wzięcie miały politechniki, bo odraczały służbę wojskową. Zasadnicza służba wojskowa trwała 2 lata, w marynarce 3, a po studiach tylko rok, no i gość nie podlegał fali.
W Sowietach służba trwała 5 lat, co i tak było lepsze, niż za cara, gdzie z każdej rodziny losowali jednego, ale za to na wiele lat.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 11:48   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Służba wojskowa była przymusowa. Każdy osiemnastolatek dostawał wezwanie i był rejestrowany w WKU. Dlatego duże wzięcie miały politechniki, bo odraczały służbę wojskową. Zasadnicza służba wojskowa trwała 2 lata, w marynarce 3, a po studiach tylko rok. W Sowietach 5 lat.
JW

Z tego co wiem,to ta sytuacja trwala jeszcze jakis czas po obaleniu komunizmu.Sam podlegalem temu prawu,zyjac juz w czasach demokratycznych.
I nie tylko,polscy komunisci przymuszali do poboru.Rowniez,tu we wloszech,wielu zle wspomina czasy przymusowej sluzby,chociaz zyli w republice demokratycznej.
A to z Wikipedii"Sytuacja współczesna Edytuj
Mimo faktu, że organizacje międzynarodowe (ONZ, Rada Europy) popierają prawo do odmowy służby wojskowej z powodów światopoglądowych, jako jedno z praw człowieka, to prawo to ciągle nie jest uznawane w wielu krajach. Na około 100 państw z obowiązkową służbą wojskową zaledwie 30 uznaje prawo do odmowy odbycia tej służby (z tego 25 państw europejskich). W Europie tylko Grecja, Cypr, Turcja, Rosja i Finlandia nie mają prawnych regulacji tego problemu na czas wojny. Niemcy uznają prawo do odmowy służby wojskowej za prawo konstytucyjne. Obecnie obserwuje się w Europie stały wzrost liczby osób (tzw. obdżektorów), odmawiających służby wojskowej (np. w Niemczech z 1% do prawie 50% w 2003 roku)[1].

Kraje pozaeuropejskie, przede wszystkim te znajdujące się w stanie wojny surowo karzą osoby odmawiające służby wojskowej."
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 13:19   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Przy wejściu do szkoły dyżurował nauczyciel, który sprawdzał długość włosów u chłopców i to, czy tarcza na rękawie jest dobrze przyszyta, a nie przyczepiona agrafką. Włosy sięgające kołnierzyka kwalifikowały się do skrócenia. Czasem uporczywych długowłosych nie wpuszczano do szkoły


Ostatnio bylem na wloskiej poczcie,defacto panstwowej,by wyplacic pieniedze z ich banku,czyli choc nazywa sie bankiem pocztowym,to tak naprawde jest to niemiecki Deuche Bank,pomijam niedorzecznosci,typu,by moc wyplacic w gotowce 2tys.€,nalezy wczesniej zlozyc "zamowienie",by laskawie wylplacili moje pieniadze.

Ale nie oto w tym chodzi,byl tam pan urzednik(calkiem,jak nauczyciel z Pana relacji),zchowany za pleksa,ktory RYCZAL na kazdego,z wchodzacych"maseczka i zel".

To co soba zareprezentowal,swiadczty o dwoch rzeczach,Ujem sie nie staje,Ujem sie rodzi,a 2 rzecz,ze ludziom nie potrzeba pelni wladzy,by pokazali jakimi sa,wystarczy marna proteza namiastki,a juz wychodz z nich to najlepsze.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 16:45   

Z tymi długimi włosami, to kiedyś cały świat walczył, wystarczy przytoczyć słynny musical Hair.
Komuniści walczyli dłużej i bardziej nachalnie.
Takiej agresji i podziału na dwa wściekłe obozy jak dziś, za komuny nie było. Może dlatego, że prywatnie prawie nikt nie traktował komunizmu jako swojej ideologii. Coś tak, jak rzodkiewka, czerwona po wierzchu, biała w środku.
Nauczyciele, pomimo ich wad, byli traktowani z szacunkiem. Nie do pomyślenia było, żeby rozsierdzony rodzic przychodził do szkoły robić awanturę, że jego głąb jest niesprawiedliwie oceniany.

Oczywiście nie było mediów pozarządowych ani Internetu. Krótkofalowcy podlegali kontroli, w stanie wojennym rekwirowano im kwarce, a w uczelnianych centrach komputerowych dalekopisy. Wszystko, co służyło do przekazywania informacji było przedmiotem specjalnej troski służb komunistycznych, nawet dziecinne sterowane radiowo zabawki.
Media były ściśle kontrolowane w 120 procentach. W 120, ponieważ kontrolowane były także plotki, pogłoski i anegdoty, tworzone przez wyspecjalizowane służby. Najlepsze antypaństwowe dowcipy opowiadali milicjanci.
Tak sobie teraz myślę, że słynna plotka, jakoby Anna Jantar nie zginęła w katastrofie lotniczej, ale została porwana przez jakiegoś szejka, była testem skuteczności tych służb. Plotka w ciągu dwóch dni obiegła całą Polskę.
Żeby przełamać ten odmóżdżający monopol informacyjny, w latach 50-tych Amerykanie stworzyli RWE - Radio Wolną Europę.
Jej audycje były bardzo skutecznie zagłuszane przez krótkofalowe nadajniki rozmieszczone za Uralem. Na marginesie, po upadku komuny te nadajniki zostały udostępnione Ojcu Dyrektorowi, żeby mógł rozwinąć działalność.
Żeby Polacy się dowiedzieli o uruchomieniu RWE, z krajów ościennych wysyłano balony z ulotkami. Komuniści straszyli, że Amerykanie zrzucają na polskie kartofliska stonkę. Niektórzy emeryci są do dzisiaj o tym przekonani.
Poza RWE, już mniej zagłuszane były: BBC, Deutsche Welle, Radio Watykan i jakieś francuskie. Ze względu na propagację fal krótkich odbijających się od jonosfery, nadajniki musiały być rozmieszczane w określonych miejscach.
Za Gierka wiarygodność komunistycznych mediów sięgnęła takiego dna, że żeby społeczeństwo uwierzyło w jakieś prawdziwe informacje, komuniści najpierw robili przeciek do RWE i stamtąd wieść wracała, jako prawdziwa.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 18:04   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Za Gierka wiarygodność komunistycznych mediów sięgnęła takiego dna, że żeby społeczeństwo uwierzyło w jakieś prawdziwe informacje, komuniści najpierw robili przeciek do RWE i stamtąd wieść wracała, jako prawdziwa.

Czyli polak potrafi,czesto spotykalem sie ze,zdaniem,ze europa wschodnia niewiele wniosla do rozwoju europejskiej cywilizacji,a tu taka perelka,bylismy pionierami medialnej manipulacji,ale "nobla"zgarnal,ktos inny :D

Poza zartami,czy media dzis wg.Pana sa bardziej niezalezne politycznie,bez wzgledu z ktora opcja sympatyzuja?
Ostatnio zmieniony przez Pietrek Pon Wrz 27, 2021 18:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Wrz 27, 2021 20:43   

Pietrek napisał/a:
Poza zartami,czy media dzis wg.Pana sa bardziej niezalezne politycznie,bez wzgledu z ktora opcja sympatyzuja?
Wolne media nie polegają na tym, że są niezależne od właścicieli i reklamodawców, ale wolność mediów wynika z ich różnorodności i jednakowego dostępu do nich dla każdego obywatela.
https://oko.press/tag-rzeczowy/media/

Obecnie władza stara się tę różnorodność ograniczyć, wykupując media za pieniądze, finansując je jawnie i po cichu, zastraszając i korumpując właścicieli, ustawowo zakazując funkcjonowania niewygodnych mediów oraz finansując pozornie niezależnych agentów wpływu internetowego.
Do przemyślenia
Jednak do komuny jest im jeszcze daleko, aczkolwiek slogan "ciemny lud to kupi" powinien dawać do myślenia, no i miliardowe dofinansowania z naszych podatków dla telewizji, której większość nie chce oglądać.

Za komuny nie było żadnych wolnych mediów, bo wszystkie należały do władzy włącznie z drukarzami plakatów oraz wydawcami bajki o Jasiu i Małgosi. Komuniści nie musieli kupować mediów, bo zlikwidowali pieniądze ale realizowali tę opresję za pośrednictwem urzędu cenzury oraz poprzez partyjną kontrolę na wszystkich poziomach i poprzez przydziały mocy produkcyjnych drukarni i papierni. Nie było swobodnego dostępu do kserografów. Pod koniec rządów próbowali wprowadzić milicyjny nadzór nad odbiorcami telewizji satelitarnej oraz filmowaniem video.
To była prewencyjna kontrola totalna każdego drukowanego słowa oraz gestu, w przypadku przedstawień teatralnych lub telewizji.
Wszystko w TV i radiu szło z wcześniej cenzurowanych taśm, nawet spikerskie zapowiedzi audycji.
Nie można było nawet wydrukować małego podziękowania uczestnikom pogrzebu, jeżeli pogrzeb był kościelny a uczestniczył w nim bezpartyjny przedstawiciel związku zawodowego.
Fakt, z życia wzięty.
Co więcej, sam fakt istnienia urzędu komunistycznej cenzury był tajny.
Nawet car nie był takim satrapą, bo wtenczas w każdej książce było nazwisko aktualnego cenzora.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Wrz 28, 2021 11:27   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Za komuny nie było żadnych wolnych mediów, bo wszystkie należały do władzy włącznie z drukarzami plakatów oraz wydawcami bajki o Jasiu i Małgosi. Komuniści nie musieli kupować mediów


Tu,we wloszech tez nie ma wolnych mediow.Nikt ich nie musi kupowac,bo wszystkie juz sa w rekach kapitalistow.
Twierdzenie,ze pluralizm medialny dostarczy ciemnemu ludowi obiektywnej informacji jest czysta mzonka.

Bazuje na tym co widze,we wloszech.Jest tu platforma Sky,jest Mediaset Berlluskoniego,jest teoretycznie publiczna Rai.
I wszystkie kanaly informacyjne,tych z pozoru niezaleznych mediow cisna ciemnym ludzia jota w jote,ta sama propagande.

Kazda stacja wykonuje dyretywy swojego mocodawcy,a ze ich linia interesow jest zgodna,wszyscy karmieni sa tym,sama kupa.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Wrz 28, 2021 16:54   

Pietrek napisał/a:
Tu,we wloszech tez nie ma wolnych mediow.
Bo Włosi są podatni na faszyzację, komunizację, mafijne rządy cwaniaków w rodzaju Berlusconiego, który szuka sojuszy w Moskwie i swego czasu teatralnie ucałował dłoń Kadafiego.
Włosi mogą sobie szukać sojuszy w na Kremlu, Polska nie może przy obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych, bo skończy się jak z PRL-em.
No i raczej mała szansa, żeby Prezes zorganizował bunga bunga. :)
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Wto Wrz 28, 2021 18:59   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
No i raczej mała szansa, żeby Prezes zorganizował bunga bunga.

On raczej nie,ale pewnie i w Polsce znalazlby sie jakis polityk,co lubi sie dobrze zabawic :)
Witold Jarmolowicz napisał/a:
Pietrek napisał/a:
Tu,we wloszech tez nie ma wolnych mediow.
Bo Włosi są podatni na faszyzację, komunizację, mafijne rządy cwaniaków w rodzaju Berlusconiego

Ja ogladam,tylko polska i wloska tv,ale poziom propagandy jest podobny.Watpie by po odkryciu Goebbelsa,jaka media sa sila,w jakimkolwiek kraju byly obiektywne i propaganda medialna,nie jest tylko zwiazana z komunizmem.Wszystkie opcje odmozdzaja swoich "suwerenow",z podobnym nasileniem.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Wrz 29, 2021 08:05   

W rankingu "Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy" Polska spadła w ciągu kilku miesięcy o 40 miejsc i obecnie jest na niechlubnym 64 miejscu.
Temat nakładania kagańca na media jest bardzo szeroki i nie miejsce tu na tak obszerną dyskusję.
https://oko.press/polska-spada-w-swiatowym-rankingu-wolnosci-prasy-najgorszy-wynik-w-historii/
Zamiast młócić pianę, może warto wspomóc finansowo https://oko.press/

W latach 80-tych wobec pustych sklepów komuniści wprowadzili stary leninowski sposób, speckomisje zwane IRCHa czyli Inspekcje Robotniczo-Chłopskie żywcem skopiowane od bolszewików.
Zamiast zwiększać produkcję i porządkować gospodarkę, powołano speckomisje, które chodziły po sklepach i szukały spekulantów.
Węszyły również wśród obywateli i biada temu, kto wybudował domek i ukrył w nim dwa telewizory albo dwie pralki.
Znane są historie takich pseudospekulantów, którzy w razie wykrycia popełniali wówczas samobójstwo.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Śro Wrz 29, 2021 17:27   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Zamiast młócić pianę, może warto wspomóc finansowo https://oko.press/


To z wikipedii"Serwis OKO.press został uruchomiony 15 czerwca 2016 przez Fundację Ośrodek Kontroli Obywatelskiej „OKO”, założoną 10 marca 2016 przez Helenę Łuczywo, Seweryna Blumsztajna, Jacka Rakowieckiego, Jana Ordyńskiego i Piotra Pacewicza[3], przy wsparciu: Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”, spółki Polityka i osób prywatnych[4]. Jest przedsięwzięciem non-profit, utrzymując się wyłącznie z dobrowolnych datków czytelników oraz grantów od niezależnych organizacji pozarządowych[2]."

Gazeta Wyborcza i obiektywny przekaz informacji ;D
Gazeta Wyborcza i dzialalnosc non profit ;D ;D ;D ;D ;D ;D
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 30, 2021 07:19   

Na tym polegają uprzedzenia, wpajane przez Kościół i pseudowolnościowych agitatorów piętnujących sztucznie wykreowanego wroga.
Za komuny medialni demagodzy z lubością zalewali ciemny lud frazesami o tym, jak to koncern Springera kłamie i jest przedstawicielem rewanżystów niemieckich oraz nieustannie powtarzali slogan o problemach, jakie mają zachodni bankierzy. Andrzej Rosiewicz wykpił to w piosence, śpiewając, jak dobrze u nas, "a u zachodnich bankierów same jęki".
Analogicznie, zaraz po upadku komuny Kościół na siłę zaczął piętnować urojonych wrogów, oskarżając ich o lewicowość, masonizm, ateizm, niszczenie wiary i co tam jeszcze sobie wymyślili, pomimo, że w 1990 roku mieli jeszcze ogromny autorytet i nawet komuniści chodzili na msze.
Z Gazety Wyborczej i TVN zrobili sobie na siłę wroga, na którym zogniskowali swoje uprzedzenia. Świadomie wzbudzali taką nienawiść, że słabe emerytki pobiły parasolkami reporterów TVN pod Jasną Górą, w obliczu "Mateczki", jak pieszczotliwie paulini nazywają cudowny obraz.
To się zadziało przed obliczem Eucharystii a emerytki wierzą, że jest to ciało Chrystusa żywego.
Gdzie ta miłość bliźniego, za którą Chrystus zginął w męczarni?
Co do obiektywizmu mediów, dobrze jest po prostu od czasu do czasu porównać poszczególne media bez uprzedzeń. Nie wierzyć komentatorom jednej opcji politycznej, że druga strona kłamie, ale samemu sprawdzić.
Cytat:
W rankingu "Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy" Polska spadła w ciągu kilku miesięcy o 40 miejsc i obecnie jest na niechlubnym 64 miejscu.

JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Wrz 30, 2021 08:52   

Służby medyczne w PRL-u były praktycznie w całości państwowe. Na obrzeżach pasożytowali prywatni lekarze, którzy, podobnie jak hydraulicy czy elektrycy, wykorzystywali państwowy sprzęt do przyjmowania pacjentów prywatnie, nie na ZUS, ale za pieniądze.
W godzinach dyżuru, jak się nic nie działo, mogli sobie załatwiać swoje sprawy albo zdobywać kondycję na basenie. Jak wszyscy w PRL-u.
Jeżeli człowiek był na prawdę poważnie chory, to najpierw musiał prywatnie pochodzić kilka razy do jakiegoś lekarza, najlepiej ordynatora, a potem bez kolejki był przyjmowany do szpitala.
W szpitalu też, jak chciał pogadać o swoim zdrowiu z lekarzem, słyszał, "nie mam teraz czasu". Gdy pacjent wypowiedział magiczną formułkę "ale Panie Doktorze, ja prywatnie", to czas się znajdował.
Jeżeli choroba był nieuleczalna, to lekarz nie przyjmował datku, co było znakiem dla pacjenta, że rokowania są złe.
Miałem kolegę, który skaleczył rękę i doprowadził do zakażenia. Ręka puchła coraz bardziej, w końcu matka poszła do doktora, a ten niefrasobliwie stwierdził, że najwyżej się dłoń utnie, to nie problem. W ten sposób zmiękczył matulę, która wysupłała donację i chirurg gnijącą rękę oczyścił.
Wszystko z życia wzięte.
Nie było wspólnych porodów, a oddziały porodowe były ściśle zamknięte. Jak już matka nabrała trochę sił, to mogła zwlec się z łóżka i ukradkiem przez okno porozmawiać sobie z mężem o ustalonej godzinie, bo kontaktu telefonicznego nie było.Noworodki były zabierane od matek na oddział noworodkowy i przynoszone tylko do karmienia. Obowiązywał pogląd, że nie mają wykształconych receptorów ciepła, więc myto je pod kranem zimna wodą.
Kolejki do przychodni były tak samo długie, jak dziś. (Pomijam obecny czas epidemii).
Wyprawa do przychodni, to był cały dzień wyjęty z życia.
W przeciwieństwie do Zachodu, w PRL-u od zawsze obowiązywały zwolnienia chorobowe na drukach ścisłego zarachowania L4. Jedynie młodzież szkolna dostawała bez ograniczeń zwolnienia na świstku papieru.
Funkcjonowały tzw. komisje lekarskie, gdzie po zdiagnozowaniu choroby jednoosobowo lekarz podpisywał po południu ten druk L4.
Przed drzwiami lekarzy kłębił się tłum rodziców z dziećmi i emerytów, trochę mniej wściekłych, niż dziś.
Nie było elektroniki, ale do specjalistów funkcjonowały tzw. numerki, kartonik z liczbą otrzymywany w okienku rejestracji. Pomysłowi Polacy odsprzedawali te numerki potrzebującym chorym.
Dentyści już za komuny stopniowo sprywatyzowali biznes.
Generalnie, pomimo "darmowej" służby zdrowia, poważna choroba za komuny oznaczała ruinę finansową dla szarego człowieka.

Oczywiście, ta patologia nie była powszechna, wielu lekarzy było oddanych swoim pacjentom i sam wspominam ich z wdzięcznością, ale generalnie tak to wyglądało.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Wrz 30, 2021 09:05   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Na tym polegają uprzedzenia, wpajane przez Kościół i pseudowolnościowych agitatorów piętnujących sztucznie wykreowanego wroga


To nie zadne uprzedzenia,twierdze,ze zarowno jedna jak i druga strona manipiluje informacja i "pierze mozgi",by osiagnac wlasne korzysci.A to juz z wolnymi mediami ma niewiele wspolnego.

Roznica jest drobna,to raczej Kurski uczyl sie od tvn-ow,jak to robic a nie na odwrot.
I w tym przypadku uczen przescignal mistrza.Stad bol pupy.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Z Gazety Wyborczej i TVN zrobili sobie na siłę wroga


Wystarczy wejsc na jakikolwiek internetowy portal tych "niezaleznych"mediow,nie ma potrzeby czytania artykulow,wystarczy zerknac na same tytuly,a juz widac jacy sa obiektywni.

A Panu naprawde nie przeszkadza propaganda strachu jaka sieja,te "wolnosciowe"media w z zwiazku z Koronawirusem?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 07:20   

Wielokrotnie pisałem, że z potęgą finansową kompleksu farmaceutycznego nikt nie wygra, nawet ci niby zbuntowani przeciwko establishmentowi politycy.
Dziś żadna opcja nie wygra! Politycy mogli to zrobić 100 lat temu, (np. ustawa Shermana) ale teraz jest za późno.
Histeria antycovidowa i w ogóle szczepionkowa jest umiejętnie podsycana przez ogromne pieniądze i wszystkie media jadą na pasku farmacji, ale porównywanie Kurskiego do TVN, to ...
Powinien dawać do myślenia fakt, że akurat obecnie władza postanowiła ustawowo uwalić niektóre media, przeszkadzające też Kościołowi.
Poprzednim ekipom nie przeszkadzały media w ewidentny sposób ich szkalujące i sączące antyrządową propagandę pod pozorem demaskowania nieprawidłowości.
Jeżeli taki fakt nie daje do myślenia, może trochę rozjaśni w głowie to, że w rankingu "Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy" Polska spadła w ciągu kilku miesięcy o 40 miejsc.
Każda generalizacja świadczy o braku krytycyzmu i podatności na demagogię.
Pisanie, że wszyscy i wszystko jest takie albo owakie też.

Wirus Covid został umiejętnie skonstruowany w Wuhan przez Amerykanów, ale nie można zamykać oczu na to, że u podatnych osób demoluje ważne życiowo tkanki i prowadzi do inwalidztwa lub śmierci. I jakoś to trzeba leczyć oraz zapobiegać.
To nie media, ale Trump bredził o tym, że trzeba nałożyć kary na Chińczyków za wyprodukowanie wirusa.
To nie media, ale rządy wydają nieporadne rozporządzenia, które zmniejszają skuteczność tegoż leczenia i nasilają epidemię. (Np. wysokie dodatki płacowe dla tych służb medycznych, które uzyskają status walczących bezpośrednio z Covid, co w oczywisty sposób zwiększa ilość chorych. Brak sensownych schematów leczenia w zamkniętych placówkach i sposobów ochrony personelu.)
To nie media, ale rządzący pod pretekstem walki z epidemią wydają rozporządzenia, dzięki którym szwagrowie, pociotki, kmotrowie robią na epidemii wielkie biznesy.
JW
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 08:34   

Najlepszy biznes to biznes farmaceutyczny. Za chwilę na pierwszych miejscach najbogatszych ludzi na świecie będą ci z big pharmy.

Jak to jeden medyk powiedział „Mam nadzieję, że to się nigdy nie skończy”

Jedni się bogacą a inni tracą, ale według zasady: Bogaci są jeszcze bogatsi, a biedni – biedniejsi.

 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 11:45   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
ale porównywanie Kurskiego do TVN, to ..


Nie wiem,o co Panu chodzi,Kurski jest znacznie lepszy w tym co robi,niz spindoktorzy tvn-u,o czym swiadcza chodzby wyniki sondazy dla danej partii.
A to ze,zapewne inspirowal sie,ich metodami,to innsza innszosc,jak to komus przeszkadza,to zamiast stwierdzenia ze "czerpal"wiedze,mozna powiedziec,ze splagiatowal tveny,tyle ze z lepszym skutkiem.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 13:09   

Jednak widzę, że rzeczywiście nie wie Pan, o co chodzi.
Pewnie dlatego, że nie poznał Pan komunistycznej propagandy.
JW

PS. Nadmieniam, że ja obecnie już w ogóle nie oglądam żadnej telewizji.
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 13:43   

OK,ale mam pytanie.To juz odpowiedia podaz bialka,badz zlota proporcja nie wystarcza by stac sie odpornym?

Dalej ok,nie neguje wirusa i tego,niejednego sponiewiera.
Ale jakim trzeba byc chciwym kapitalistycznym gnojem,by doprowadzic do przymusu szczepien 6-letnich dzieci,ktore praktycznie nie choruja.Jest Pan w jakis sposob zdolny wybronic,te liberalne media,za to,ze doprowadza do takiego stanu rzeczy?A doprowadza.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 14:30   

Zostały nam jeszcze do omówienia kolejki w PRL-u, z którymi było różnie, w zależności od okresu i miejsca. Najlepsze zaopatrzenie sklepów było oczywiście w stolicy i na Górnym Śląsku.
Na dobre kolejki wrosły w pejzaż sklepów po próbie podniesienia cen towarów w 1976, co wywołało słynny protest robotników w Radomiu i Ursusie, przedstawiany przez władze, jako wybryki chuligańskie i podpalanie. Władza wówczas nieustannie szermowała epitetem: podpalacze z Radomia i Ursusa.
Przestraszeni komuniści wycofali jednak wprowadzone podwyżki cen, co oczywiście spowodowało, że sklepy opustoszały.
Od tego czasu było już tylko coraz gorzej.
Bez szczególnych znajomości, jakiegoś krewnego w sklepie albo dostępu do specsklepu tzw. za żółtymi firankami, dla funkcjonariuszy i aparatczyków, szary człowiek szynkę jadał dwa razy do roku, na przydział.
Jak chciał ją kupić bez przydziału, musiał odstać trzy dni i trzy noce pod sklepem mięsnym na zmianę z rodziną. Musieli stać i pilnować kolejki, żeby ich nikt nie wypchnął o północy.
Z meblami było jeszcze gorzej. Tam trzeba było stać przez trzy miesiące.
Jak to, trzy miesiące?
Ano, tak to. Pod sklepem zawsze stało kilka osób mających zeszyt z nazwiskami kolejkowiczów. Lista była weryfikowana dwa razy dziennie i ci, którzy nie zameldowali się na sprawdzanie obecności, byli bezapelacyjnie skreślani z listy. Listy były krótkie, bo ci z początku obawiali się, żeby dalsi w kolejce nie zniszczyli zeszytu. Dalsi mogli sobie założyć drugą listę i jej pilnować.
W latach 80-tych za Jaruzelskiego komitety kolejkowe zostały zakazane, jako niebezpieczna inicjatywa obywatelska, pozarządowa.
Więc jak funkcjonowały?
Stało luźno kilka osób pod sklepem. Na pytanie, gdzie można się wpisać na listę, każdy wzruszał ramionami i odpowiadał, nie wiem, nic nie wiem, tak sobie stoję, a patrzę. Takie Apacze stały.
Trzeba było zdobyć ich zaufanie przez znajomości albo poczciwy wygląd, najlepiej emerycki. Młody facet nie miał tam czego szukać.
Powstał zawód stacza, człowieka, który za opłatą stał w kolejce dla kogoś, kto nie chciał albo nie mógł stać, bo jednak czasem trzeba było się w pracy pokazać.

W swojej naiwności "Solidarność" zażądała w 1980 wprowadzenia kartek na żywność, co do reszty dobiło więdnącą gospodarkę. Komuniści ochoczo przystali na to.
Ponieważ gospodarka niedoborów ma tendencję do rozrastania się, więc kartki nie wystarczyły. Wprowadzono książeczki, w które skrupulatnie wpisywano fakt wydania kartek danemu pracownikowi, żeby wyeliminować podróby. To też nie wystarczyło, więc wprowadzono obowiązek zarejestrowania się w konkretnym sklepie mięsnym i tam dwa razy w miesiącu człowiek z danym numerem mógł kupić coś. Coś a nie wszystko, co mu się zamarzy. Przydziały kartkowe przewidywały, że oprócz cennej wieprzowiny trzeba wziąć wołowinę z kością w określonej ilości.
Pani sprzedawczyni surowo beształa klientkę: "Co Pani tak wącha to mięso? Będzie je Pani jeść na surowo?" Na kartki, zależnie od okresu, były też inne produkty, takie jak papierosy, wódka, mydło 100 gramów na miesiąc na osobę, buty. Kurczaki nie były na kartki, ale też nie było ich w sklepach. Tzn. były, ale szary człowiek nie miał czego tam szukać.
Najdłużej były kartki na cukier, już od 1976 roku, od wydarzeń w Radomiu i Ursusie. Przysługiwały 2 kg na osobę. Pierwotnie kartki na cukier były duże, 5x3 cm, na papierze ze znakami wodnymi, z możliwością oddarcia połowy na kupno 1 kg. Potem dołączyli cukier do zbiorczych kartek na mięso i resztę.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Pią Paź 01, 2021 14:50   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Zostały nam jeszcze do omówienia kolejki w PRL-u, z którymi było różnie, w zależności od okresu i miejsca. Najlepsze zaopatrzenie sklepów było oczywiście w stolicy i na Górnym Śląsku.
Na dobre kolejki wrosły w pejzaż sklepów po próbie podniesienia cen towarów w 1976, co wywołało słynny protest robotników w Radomiu i Ursusie, przedstawiany przez władze, jako wybryki chuligańskie i podpalanie. Władza wówczas nieustannie szermowała epitetem: podpalacze z Radomia i Ursusa.
Przestraszeni komuniści wycofali jednak wprowadzone podwyżki cen, co oczywiście spowodowało, że sklepy opustoszały.
Od tego czasu było już tylko coraz gorzej.
Bez szczególnych znajomości, jakiegoś krewnego w sklepie albo dostępu do specsklepu tzw. za żółtymi firankami, dla funkcjonariuszy i aparatczyków, szary człowiek szynkę jadał dwa razy do roku, na przydział.
Jak chciał ją kupić bez przydziału, musiał odstać trzy dni i trzy noce pod sklepem mięsnym na zmianę z rodziną. Musieli stać i pilnować kolejki, żeby ich nikt nie wypchnął o północy.
Z meblami było jeszcze gorzej. Tam trzeba było stać przez trzy miesiące.
Jak to, trzy miesiące?
Ano, tak to. Pod sklepem zawsze stało kilka osób mających zeszyt z nazwiskami kolejkowiczów. Lista była weryfikowana dwa razy dziennie i ci, którzy nie zameldowali się na sprawdzanie obecności, byli bezapelacyjnie skreślani z listy. Listy były krótkie, bo ci z początku obawiali się, żeby dalsi w kolejce nie zniszczyli zeszytu. Dalsi mogli sobie założyć drugą listę i jej pilnować.
W latach 80-tych za Jaruzelskiego komitety kolejkowe zostały zakazane, jako niebezpieczna inicjatywa obywatelska, pozarządowa.
Więc jak funkcjonowały?
Stało luźno kilka osób pod sklepem. Na pytanie, gdzie można się wpisać na listę, każdy wzruszał ramionami i odpowiadał, nie wiem, nic nie wiem, tak sobie stoję, a patrzę. Takie Apacze stały.
Trzeba było zdobyć ich zaufanie przez znajomości albo poczciwy wygląd, najlepiej emerycki. Młody facet nie miał tam czego szukać.
Powstał zawód stacza, człowieka, który za opłatą stał w kolejce dla kogoś, kto nie chciał albo nie mógł stać, bo jednak czasem trzeba było się w pracy pokazać.

W swojej naiwności "Solidarność" zażądała w 1980 wprowadzenia kartek na żywność, co do reszty dobiło więdnącą gospodarkę. Komuniści ochoczo przystali na to.
Ponieważ gospodarka niedoborów ma tendencję do rozrastania się, więc kartki nie wystarczyły. Wprowadzono książeczki, w które skrupulatnie wpisywano fakt wydania kartek danemu pracownikowi, żeby wyeliminować podróby. To też nie wystarczyło, więc wprowadzono obowiązek zarejestrowania się w konkretnym sklepie mięsnym i tam dwa razy w miesiącu człowiek z danym numerem mógł kupić coś. Coś a nie wszystko, co mu się zamarzy. Przydziały kartkowe przewidywały, że oprócz cennej wieprzowiny trzeba wziąć wołowinę z kością w określonej ilości.
Pani sprzedawczyni surowo beształa klientkę: "Co Pani tak wącha to mięso? Będzie je Pani jeść na surowo?" Na kartki, zależnie od okresu, były też inne produkty, takie jak papierosy, wódka, mydło 100 gramów na miesiąc na osobę, buty. Kurczaki nie były na kartki, ale też nie było ich w sklepach. Tzn. były, ale szary człowiek nie miał czego tam szukać.
Najdłużej były kartki na cukier, już od 1976 roku, od wydarzeń w Radomiu i Ursusie. Przysługiwały 2 kg na osobę. Pierwotnie kartki na cukier były duże, 5x3 cm, na papierze ze znakami wodnymi, z możliwością oddarcia połowy na kupno 1 kg. Potem dołączyli cukier do zbiorczych kartek na mięso i resztę.
JW



Niech Pan niezapomni napisac cos o mechanizmie zagluszania informacji,kazdego komuniste po tym,najlatwiej rozpoznac :P
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Paź 02, 2021 11:06   

Pietrek napisał/a:
Niech Pan niezapomni napisac cos o mechanizmie zagluszania informacji,kazdego komuniste po tym,najlatwiej rozpoznac :P
Pisałem już o zagłuszaniu w tekście o RWE (Radiu Wolna Europa), która była najbardziej zagłuszana.
Można przypomnieć.
Najskuteczniejsze były zagłuszarki lokalne w miastach, ale jednocześnie były najdroższe i miały mały zasięg, dlatego później zamontowano zagłuszarki za Uralem. W 1956 r. w Poznaniu zbuntowani robotnicy zniszczyli lokalne miejskie zagłuszarki.
Fale krótkie o długości od 75 metrów do 9 metrów odbijają się od jonosfery i od ziemi, więc krótkofalowcy przy niewielkiej mocy nadajników rzędu 100 watów mogą się łączyć z kolegami na całym świecie. Wystarcza antena o długości 1/4 do 1/2 fali, czyli rozwieszony kilkunastometrowy drut. W stanie wojennym pozabierano im kwarce, serce każdej radiostacji. Konfiskowano wówczas nie tylko dalekopisy, ale nawet mechaniczne maszyny do pisania.
Dla porównania, lokalne nadajniki komercyjne telewizji mają moc 800 tysięcy watów i mały zasięg horyzontalny do 100 km. Nadajnik Programu I na fali długiej ma moc 1 miliona watów, maszt 330 metrów wysoki ale i tak zasięg ograniczony do kilku sąsiednich krajów.

Jonosfera powstaje pod wpływem promieniowania słonecznego i składa się z kilku warstw mających różne własności zależnie od pory dnia i nocy, aktywności słonecznej, pogody oraz roku.
Dlatego dopiero wieczorem pojawiają się w odbiorniku radiowym stacje nadawane na falach średnich.
Propagacja na falach krótkich jest bardziej skomplikowana i zależy od częstotliwości nadajnika. Fale dłuższe rozchodziły się lepiej wieczorem, fale krótsze rano.
Najpopularniejszy polski odbiornik lampowy Pionier pierwotnie odbierał zakresy od 49 do 16 m. Szybko komuniści ograniczyli ten zakres do pasma 49-31 m, bowiem w tych pasmach odbiór był najgorszy.
Dopiero za Gierka, w 1972 wyprodukowano tuner Meluzyna, który miał trzy podzakresy od 49 do 13 m. Najlepszy odbiór był rano na 13 metrach, mało zagłuszany, bo komuniści też chcieli wiedzieć, co RWE nadaje.
Natomiast Sowieci bez oporów produkowali u siebie radioodbiorniki odbierające wszystkie zakresy od 75 m do 9 m, widocznie zakładając, że naród radziecki jest tak silnie zindoktrynowany, że i tak nie wysłucha wieści z Zachodu. (Ponieważ Sowieci we wszystkim naśladowali USA, więc w latach 70-tych ogłosili, że powstał już naród radziecki, analogicznie do narodu amerykańskiego.)

Zasięg stacji UKF jest ograniczony do horyzontu, dlatego mogła powstać Trójka, program najmniej zindoktrynowany, skierowany do młodych. Przeszli do niego redaktorzy z Harcerskiej Rozgłośni Radiowej, nadającej na falach krótkich.
Pamiętajmy, że legendarna Harcerska Rozgłośnia Radiowa była miejscem debiutu takich osobowości jak: Alibabki, Kobranocka, Kult, Czesław Niemen, Maryla Rodowicz, T.Love, Jacek Fedorowicz, Witold Pograniczny, Marek Gaszyński, Piotr Kaczkowski, Włodzimierz Kleszcz, Tomasz Knapik, Janusz Kosiński, Wojciech Mann, Jurek Owsiak, Tadeusz Sznuk, Jacek Bromski, Jacek Olechowski, Bogdan Fabjański itd.

W Polańczyku zrozumiałem, dlaczego Trójka nadaje tylko na UKF. W pokojach od strony wschodniej budynku, Trójki nie dało się odbierać, tak była zagłuszana przez sowieckie stacje radiowe. A cóż dopiero za wschodnią granicą, tam odbiór Trójki był niemożliwy, natomiast Jedynkę swobodnie odbierali.
Pierwsze polskie odbiorniki z zakresem UKF odbierały pasmo wyższe 87,5 – 108 MHz, to samo, co na Zachodzie i obecnie u nas. W latach 60-tych komuniści odcięli się i wprowadzili nadawanie na pasmie niższym 66 – 74 MHz, taki dodatkowy szlaban na łączność ze światem.
Za komuny wszystko leciało z taśmy, nawet spikerzy zapowiadający kolejne audycje. Tak samo w telewizji, za wyjątkiem meczów. W stanie wojennym realizatorzy transmisji stawali na głowie, żeby nie pokazać transparentów Solidarności ze stadionów na Zachodzie.
Teraz jest prościej, bo elektronika bez problemu wymazuje np. serduszko Owsiaka z garnituru rozmówcy.

Początkowo zagłuszarki emitowały mniej skuteczny pisk, potem skuteczniejszy warkot. Pod koniec komuny ulepszyli zagłuszający dźwięk do czegoś, co było skrzyżowaniem rzegotu zatartego silnika z chrapliwymi okrzykami w jaskini pełnej echa o różnym czasie odbicia dźwięków.
O ile z warkotu dało się jeszcze wyodrębnić mówione słowa, o tyle ten ostatni wynalazek był superskuteczny, nie można było nic usłyszeć, a popularne radia nie miały zakresu 16-11 m, gdzie mało zagłuszano.
Po upadku komuny w 1990 zaprzestano zagłuszania, a nadajniki zza Uralu udostępniono znanemu zakonnikowi dla jego raczkującego radia.
Obecnie niektóre dyktatury wznowiły zagłuszanie.
Za Stalina skonfiskowano wszystkie odbiorniki radiowe i za ich posiadanie groziła poważna kara. Były tylko domowe głośniki na drucie, tzw. kołchoźniki.
Podobne kołchoźniki funkcjonowały także w Polsce jeszcze w latach 60-tych, z tym, że w Polsce były też zwykłe radioodbiorniki odbierające zachodnie rozgłośnie, a przynajmniej starające się je odbierać pośród rzegotu zagłuszarek.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Paź 05, 2021 08:18   

Jeszcze wracając do szkoły.
Szkoła podstawowa była siedmioklasowa, w latach 60-tych wydłużono ją do 8 klas. Wyżej były licea ogólnokształcące 4 letnie, technika 5 letnie, szkoły zasadnicze zawodowe 2-3 letnie i szkoły przyzakładowe, gdzie połowę czasu uczniów przeznaczano na pracę.
Były też szkoły wieczorowe, zaoczne oraz pomaturalne.
Studia podobnie jak dzisiaj, politechniczne ale niepodzielone, trwały całe 5 lat. Po protestach studentów w 1968 roku wprowadzono za karę praktyki robotnicze na roku zerowym, czyli miesiąc pracy w jakimś zakładzie.
Były też przymusowe obozy wojskowe w czasie wakacji a po studiach rok służby wojskowej.
Było pięć kategorii zdrowia, A, B, C, D, E. Kategorie D i E zwalniały od wojska. Za Gierka kategorie A, B, C, D zamieniono na A1, A2, A3, A4
i również tych z dawną kategorią D pogoniono do woja.
Niezmilitaryzowani pozostali tylko ci z kategorią E.
Poziom ówczesnych studiów politechnicznych zaprzyjaźnieni wykładowcy określają jako 5 razy wyższy, niż dziś. Ja nie jestem tak surowy, myślę, że ten poziom spadł obecnie tak ze 2-3 razy.

W szkołach podstawowych za Gomułki powszechną karą dla niesfornych uczniów były łapy, czyli walnięcie linijką albo drewnianym piórnikiem we wnętrze dłoni. Czasem zdarzali się nauczyciele, którzy rzucali w uczniów pękiem ciężkich kluczy, jak w "Zmorach" Emila Zegadłowicza.
Bywało też targanie za uszy albo za włosy.
Na zatłoczonych do granic korytarzach szkolnych w czasie przerwy dyżurujący nauczyciele pilnowali, żeby dzieciaki chodziły w parach grzecznie wokoło i się nie pozabijały.

A jednak dzieci były bardzo samodzielne. Już sześciolatki mogły samodzielnie wracać z przedszkola. Nie było mowy, żeby siedmioletnich pierwszoklasistów odprowadzać do szkoły. To byłaby straszna siara. Dziesięciolatki wyjeżdżały na rowerowe wycieczki poza miasto, nie racząc poinformować rodziców, gdzie są i co robią. Zresztą rodziców nie było w domu, bo pracowali, więc dzieci musiały sobie same radzić i ewentualnie opiekować się młodszym rodzeństwem.
Na podwórka wokół blokowisk wychodziły same nawet pięciolatki, bez nadzoru dorosłych.
Niewiele starsi strzelali przed świętami z karbidu, później pojawiły się bombingi z nadmanganianu potasu, aluminium i siarki. Profesjonaliści załatwiali kalichlorek i to już była duża sprawa. Można też było nastrugać masy zapałczanej do śruby z nakrętką, albo zrobić karmelki z roztopionego cukru i i saletry do peklowania. Zapalony karmelek wydzielał gęsty gryzący dym.
O robieniu prochu czarnego z węgla, saletry, siarki, który służył do napędu minirakiet też należy wspomnieć. Jak poszło coś źle z nakierowaniem, to taka rakietka leciała samowolnie nieprzewidywalnym torem z prędkością pocisku.
W cenie były wszelkiego rodzaju budowy, gdzie można było eksplorować korytarze, strychy i piwnice, czy łazić po dachach.
Oczywiście, dziewczynki, jak zawsze były bardziej posłuszne i mniej ekspansywne.
Na wsiach nie było problemu, żeby małe dzieci wysłać po wino lub w mieście po papierosy dla spragnionego tatusia. Piwo w knajpach sprzedawali szesnastolatkom, dopiero później podnieśli ten wiek do 18 lat.
Oczywiście bywało różnie, ale mieszkańcy byli zintegrowani, znali się osobiście, organizowali wspólne kuligi dla dzieci, wiedzieli wiele o sobie. Jeszcze w latach 80-tych można było niezapowiedzianie wpaść do znajomych o 9 wieczorem z flaszką alkoholu i rozkręcić imprezę do rana, a rano pojawić się w pracy, żeby dyskretnie podrzemać, a nawet walnąć klinika.
Gospodyni czuła się zobowiązana, żeby położyć maluchy spać i wykombinować jakąś zakąskę, co nie było proste w czasach kartkowych i przy sklepach zamykanych o 20-tej.
W pracy kierownicy, czasem, żeby uhonorować kolejny etap wykonania jakiejś pracy stawiali załodze skrzynkę wódki.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 07, 2021 08:05   

Z drugiej strony, nie było tak słodko.
Za Gomułki pijak na ulicy, to była niezwykła rzadkość. Powszechne pijaństwo rozwinęło się za Gierka. Wówczas częstym obrazkiem był widok nieprzytomnego faceta na trawniku miejskim. Można było zobaczyć, jak czterech młodzieńców, każdy za jedną kończynę, niesie takiego nachlanego w krzaki, żeby go spokojnie obrobić. W dzień wypłaty żony przychodziły pod zakład, żeby wziąć pensję, zanim chłop ją przepije. Zresztą powstała zasada, że w dzień wypłaty się nie pije. Po co? Żeby tej wypłaty nie stracić.
W miastach tworzyły się mikro gangi młodocianych chuliganów, uprzykrzające życie obcym i przyzwoitej młodzieży. Czasem tłukli się między sobą. W każdym razie niezbyt bezpiecznie było chodzić po obcych dzielnicach. Trochę przybliża te klimaty powojenna powieść Leopolda Tyrmanda "Zły".
Fala w wojsku to wynalazek lat późniejszych, zaraz po wojnie jej nie było.
A propos wojska i stanu wojennego. Komuniści wcale nie mogli być pewni wojska w 1981. Kadra oficerska, patrzyli jeden na drugiego i zastanawiali się, czy to już nadszedł ten moment. Realistycznie doszli do wniosku, że jeszcze za wcześnie na walkę o wolność. Jak wspominał ukrywający się w stanie wojennym Zbigniew Bujak, chłopi pytali go wówczas, czy już odkopywać karabiny z czasów wojny. Komuniści stąpali wówczas po bardzo cienkim lodzie, mając przeciwko sobie społeczeństwo polskie a za plecami bagnety sowieckie i groźbę interwencji. Pewni byli tylko Zomowcy i esbecja.

Powszechnie uważano, że dzieci należy bić, żeby wyrosły na porządnych ludzi. Nie wyobrażano sobie, jak można wychować człowieka bez bicia.
Do bicia służył rzemienny pas, kabel od żelazka, rózga zrobiona z kilkunastu cienkich rzemieni przyczepionych do kijka. W przedwojennej powieści Kornela Makuszyńskiego "Panna z mokrą głową" jest przytoczone powiedzenie: "Kto nie słucha ojca, matki, ten posłucha sarniej nóżki", czyli rózgi.
W programie z lat 70-tych znany podróżnik Ryszard Badowski pyta Indianina w Amazonii, czy biją swoje dzieci, a ten zdumiony odpowiada, że nie, skąd.
Najczęściej bito po wywiadówkach szkolnych. Po takim laniu pozostawały sine pręgi.
Było to uznawane za normę i nawet dzieci spoglądały z lekceważeniem na tych kolegów, którzy nie dostawali lania. Oczywiście dziewczynki były bite wyjątkowo.
Niektórzy rodzice bili maluchy po twarzy, co już nie spotykało się z akceptacją.
Wg dzisiejszych kryteriów sądy pozabierałyby większość dzieci rodzicom za brak opieki i znęcanie się.
JW
 
     
Pietrek

Dołączył: 07 Lis 2018
Posty: 235
Wysłany: Czw Paź 07, 2021 16:42   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Powszechnie uważano, że dzieci należy bić, żeby wyrosły na porządnych ludzi. Nie wyobrażano sobie, jak można wychować człowieka bez bicia.


Zylem malo w komunizmie,moj tata dwa razy przylal mi pasem,za moje"wybryki",wtedy go nienawidzilem,ale z perspektywy czasu,widze,ze zrobill slusznie.

Tak,juz jestesmy skonstruowani,my ludzie,ze najbardziej przemiawa do nas argument sily.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 08, 2021 08:27   

Nie mówię o incydentalnym przylaniu dwa razy w życiu, ale o systemie wychowawczym, który opierał się na biciu dzieci pasem regularnie, przy każdej okazji niesforności, za powszechną akceptacją zarówno bijących jak i bitych.
JW
 
     
Mariano 

Dołączył: 14 Kwi 2014
Posty: 464
Wysłany: Pią Paź 08, 2021 09:49   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Nie mówię o incydentalnym przylaniu dwa razy w życiu, ale o systemie wychowawczym, który opierał się na biciu dzieci pasem regularnie, przy każdej okazji niesforności, za powszechną akceptacją zarówno bijących jak i bitych.
JW


Oj tak było……

Pamiętam.

Moj tata odchodził już od tego, ale czasami jak byłem niegrzeczny to pokazywał na pasek opowiadając do czego używał dziadek tego przedmiotu.

U dziadka tzw. dyscyplinka zawsze wisiała na haczyku w widocznym miejscu, co by nie zapomnieć o dobrym zachowaniu.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 14, 2021 09:02   

Tak oto dobrnęliśmy do resume.

Łzawe wspomnienia staruszków o czasach komunistycznych mają się nijak do rzeczywistości.
I NRD i Korea Płn. jednoznacznie wykazały, że w komunizmie żyje się gorzej a system jest nieefektywny zarówno na poziomie makroekonomicznym jak i w skali mikro, którą codziennie obserwował szary człowiek, gdy chciał kupić np. wentylek do roweru.

Fundamentem komunizmu jest likwidacja normalnego pieniądza i zastąpienie go arbitralnymi decyzjami urzędników oraz przejęcie własności wielkoprzemysłowej bez odszkodowań.
Żadna inna dyktatura nie niszczyła pieniądza i własności prywatnej wszystkich obywateli systemowo, prawnie, czy raczej bezprawnie.
I nigdzie o tym teraz nie przeczytamy.
Miliarder Bill Gates skończyłby w PRL-u tak, jak genialny Jacek Karpiński, na długo przed Gatesem tworzący systemy komputerowe, który hodował świnie i w końcu wyemigrował do szwajcarskiej firmy Kudelskiego.

Wszędzie spotykamy subtelne analizy ekonomistów przyjmujących za dobrą monetę jakieś dane o gospodarce krajów komunistycznych, ale one są funta kłaków nie warte. Nie można policzyć bilansu gospodarczego, jeżeli do równania wstawiamy kilka różnych złotówek, wzajemnie niewymiennych na siebie. To tak, jakby namolnie porównywać zapach jaśminu z warkotem silnika samochodowego.

Drugim filarem komunizmu jest stworzenie mafijnej struktury, gdzie sekretarze, funkcjonariusze jedynej istniejącej partii dublują wszystkie szczeble zarządzania. Tak, jak mafiosi, sekretarze decydują o wszystkim z tylnego siedzenia i za nic nie odpowiadają, a raczej odpowiadają tylko politycznie przed partyjnymi zwierzchnikami. Wobec braku pieniądza nie można ich rozliczyć za efekty ekonomiczne.
To nie jest to samo, co obsadzanie swoimi ludźmi spółek skarbu państwa!

Pozostałe cechy komunizmu spotykamy już we wszystkich innych dyktaturach i demokracjach, dlatego poczciwi ludzie naiwnie porównują np. faszyzm i komunizm.
Bez uwzględnienia fundamentalnych cech komunizmu takie porównania nie mają sensu.
To tak, jakby opisywać brzozy, sosny, świerki, a nie widzieć lasu.

A jak to było w PRL-u? To jest to, co szarego człowieka najbardziej obchodzi.
Było trochę łagodniej, niż w pozostałych krajach komunistycznych, jednak fundamenty były nienaruszalne.
O czym za chwilę.
JW
 
     
EAnna 

Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 1298
Wysłany: Czw Paź 14, 2021 09:18   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Żadna inna dyktatura nie niszczyła pieniądza i własności prywatnej wszystkich obywateli systemowo, prawnie, czy raczej bezprawnie.
I nigdzie o tym teraz nie przeczytamy.

I żadna inna nie premiowała tak konformizmu i lansowała miernot!
Odwoływała się do najniższych ludzkich instynktów takich jak zawiść aby wskazać wroga zastępczego i legitymizować działanie systemu.
Niestety, mózgi wyprane od kołyski muszą wymrzeć aby dało się cos zmienić. Tylko niewielka część naszych obywateli otrzymywała równolegle wartościową edukację domową co pozwoliło im na trzeźwą ocenę sytuacji w latach osiemdziesiątych.
Bardzo dobrze Pan to ujął Panie Witoldzie :>
_________________
Pozdrawiam
EAnna
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 14, 2021 20:18   

EAnna napisał/a:
I żadna inna nie premiowała tak konformizmu i lansowała miernot!
Odwoływała się do najniższych ludzkich instynktów takich jak zawiść aby wskazać wroga zastępczego i legitymizować działanie systemu.
Myślę, że niestety w dzisiejszych czasach ta ocena jak najbardziej przystaje do obecnej rzeczywistości.
Bzdurne napisy smarkaczy na murach przed trzydziestu laty nawołujące "komuno wróć" zaczynają stawać się ciałem.
A potem będzie płacz, dlaczegoś nas Boże znowu opuścił.
JW

PS. Zachowując proporcje boskiej mocy, Kosmosu i Ziemi, to tak, jakby jedna trylionowa część atomu wodoru miała pretensje do prezydenta Bidena, że się o nią nie troszczy.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Paź 26, 2021 17:58   

Fajny w Polsce za komuny był Autostop, jedyny taki w RWPG.
W oddziale PTTK (Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym) można było wiosną kupić imienną książeczkę Autostop. Zawierała ona dane osobowe, trochę porad życiowych, całkiem niezłą mapę drogową i kupony przejechanych kilometrów, które odpowiednio na koniec trasy wręczało się kierowcy. Jesienią zainteresowani kierowcy wysyłali te zebrane kupony do centrali PTTK, gdzie losowano dla nich nagrody.
Autostopem mógł jeździć mógł każdy, kto skończył 16 lat, także emeryt.
Trzeba było mieć jakiś dokument tożsamości, wystarczała legitymacja szkolna, oraz książeczkę PKO z niewielkimi oszczędnościami kilkuset zł. Szesnastolatkowie urodzeni jesienią przerabiali sobie w legitymacji miesiąc urodzenia z X na V.
Kierowcy jeżdżący po kraju dorabiali sobie podwożąc lokalnych mieszkańców, więc autostopowiczów najczęściej zabierały duże samochody ciężarowe na pakę, gdzie wiejska staruszka i tak by nie wlazła.
Nikt się wtenczas nie rozczulał, że skrzynia otwarta i można wypaść na zakręcie.
To była świetna szkoła życia i samodzielności dla młodzieży.
Po pierwsze, dawała odporność i wytrwałość. Samochodów i dużych dróg było wielokrotnie mniej, niż dziś. Czasem trzeba było czekać kilka dni, aż jakiś kierowca się zlituje. A czasem trafiał się złoty strzał, np. z Rzeszowa do Gdańska.
Gdzieś trzeba było spać. Oczywiście hotele nie wchodziły w grę. Luksusem były schroniska młodzieżowe z piętrowymi łóżkami, po kilkanaście w sali. Można tam było dźwigany mandżur dać do depozytu i pozwiedzać okolicę. Czasem można było spać w stodole, ale chłopi nieufnie odnosili się do autostopowiczów. Jadąc w kilku można było zabrać namiot. Z zapadłej wsi trudno było w ogóle wyjechać, więc trzeba było dymać na piechotę, czasami kilkadziesiąt km a po drodze spać w stogach siana na polu. Można się było przespać na małej stacji kolejowej. Na dużych stacjach milicja nieustannie molestowała drzemiących.
Za kilkaset złotych, dorabiając sobie przy żniwach można było zjeździć całą Polskę przez dwa miesiące wakacji.
Jeździli głównie młodzi faceci, bo to raczej był taki bytowy surwiwal i nawet nie wszyscy faceci to wytrzymywali. Niektórzy grzecznie wracali do mamusi. Dziewczyny jeździły wyjątkowo ze swoimi chłopakami, albo na niewielkie odległości w gronie koleżanek. Wykąpane, wymuskane, z suszarką do włosów w plecaczku nie przystawały do rozczochranych, niedomytych twardzieli w jakichś surwiwalowych łachach.
Niektórzy się łamali i na drogę wychodzili w białej koszulce z kołnierzykiem, dzięki czemu wzbudzali zaufanie kierowców ale dla prawdziwego trapera to był niehonor tak się prezentować. Przedmiotem marzeń był dżins, niestety ten z Pewexu za dolary kosztował połowę miesięcznej pensji a polskiego nie było.
Krążyły opowieści, jak to rozwydrzeni autostopowicze niszczyli kierowcom przewożony towar i plandeki. Były to plotki. Kierowca zbierał od autostopowiczów imienne książeczki do szoferki, a i milicja czasem je kontrolowała, więc skutecznie studziło to niszczycielskie emocje. No i kupony dla kierowców też miały indywidualny numer autostopowicza.
W zasadzie autostopem można było dojechać głównymi drogami do większych miast, na wieś trudniej. Początek lat 70-tych to czasy powstawania dyskotek. Najsłynniejsza była w Grand Hotelu w Sopocie. Był też Non Stop w Sopot Wyścigach a w Operze Leśnej bywały koncerty czołowych zespołów młodzieżowych.
Z kolei w festiwalu opolskim najciekawszy był nocny maraton kabaretowy, nie transmitowany przez telewizję, dlatego wykonawcy mogli sobie pozwolić na śpiewanie zachodnich standardów, kompletnie odbiegających od tej siermiężnej papki nadawanej przez media.
W 70-tym roku hipisi skrzyknęli się w czasie festiwalu. Milicja traktowała ich jako długowłosych chuliganów, starała się wyłapać i wywieźć z Opola, więc nieboracy chodzili po ulicach czujnie się rozglądając, żeby nie wpaść w oko władzy. Młodzież szkolna i studencka z krótkimi czuprynami była w uprzywilejowanej sytuacji.
Czy hipisi się koksowali? Zdarzało się. Nawet zaprzyjaźnieni lekarze im przepisywali recepty, np. banalny parkopan, taki kwasek dla ubogich dający "sny kolorowe", później to im ucięli wprowadzeniem specjalnych recept. Potem pojawiły się inne technologie.
Generalnie autostop był dla zwykłych młodych ludzi chcących tanim kosztem spędzić samodzielnie ciekawe niekonwencjonalne wakacje.
JW

PS. Znalazłem teraz wywiad z Maleńczukiem, który opisuje swoją młodość i hipisów. Co prawda, to było 20 lat po rewolucji Dzieci Kwiatów oraz po czasach Autostopu i nastały inne klimaty, ale zainteresowani mogą sobie poczytać wspomnienia barda Macieja.
http://niniwa22.cba.pl/malenczuk_cpalem.htm
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Wto Paź 26, 2021 20:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Wykąpane, wymuskane, z suszarką do włosów w plecaczku nie przystawały do rozczochranych, niedomytych twardzieli w jakichś surwiwalowych łachach.


:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Paź 28, 2021 12:49   

Puentując polski Autostop, przypomnijmy wielki przebój Karin Stanek z 1964 "Jedziemy autostopem".
"Jedziemy autostopem
W ten sposób możesz bracie
Przejechać Europę"
Europy wtenczas nie można było przejechać czymkolwiek, nie tylko autostopem, ale nośny tekst i rytmiczna muzyka podbiły serca uczestników opolskiego festiwalu i całej Polski. Gdyby nie komuna, to Karin podbiłaby całą Europę. A tak wszyscy rozkoszowali się jej piosenkami w kraju, za wyjątkiem dziennikarzy, którym kazano dyskredytować ją i cały bigbit.
Słowo bigbit wymyślili polscy zapaleńcy propagujący rock and roll żeby jakoś przemycać zachodnią muzykę pod słowiańskim neologizmem mocnego uderzenia lub bigbitu. Rock and roll był niemile widziany przez komunistów, jako obcy ideowo.
I tak doszliśmy do jeszcze jednego aspektu komunistycznej rzeczywistości, kultury, masowej oraz wysokiej.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Paź 29, 2021 11:29   

Za komuny w Polsce były trzy programy radiowe i jeden telewizyjny, potem dołożyli drugi.
Urząd cenzury sztywno trzymał całą kulturę za mordę a władza społeczeństwo, stąd zapomniane dzisiaj słowo zamordyzm.
Jednak w ramach sztywnego ideowo komunizmu artyści mieli względną swobodę, pod warunkiem nieprzekraczania ideowych granic.
Wręcz komuniści mieli ambicje, żeby zlikwidować analfabetyzm, upowszechnić szkolnictwo i sponsorować artystów. Po 1956 roku początkowy socrealizm w Polsce został poluzowany, pojawiły się takie perełki, jak np. Kabaret Starszych Panów czy "Nóż w wodzie" Polańskiego. Dziatwa szkolna pod czujnym okiem pedagogów brała udział w spotkaniach z autorami, chodziła na spektakle teatralne, filmy i do filharmonii.
W sztywnych ramach komunistycznego gorsetu twórcy, reżyserzy mieli więcej swobody twórczej niż obecnie, gdy muszą liczyć się z finansami i oczekiwaniami sponsorów. Mieli swobodę oczywiście pod warunkiem trzymania się z dala od tematów zakazanych.
Oprócz takich propagandowo niekontrowersyjnych filmów jak Krzyżacy czy Faraon pozwalano Stanisławowi Barei na wykpiwanie komunistycznej rzeczywistości. Były intelektualne filmy Zanussiego, co prawda krytykowane propagandowo przez "szarych obywateli" ale były.
Funkcjonowały teatry Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Kantora zupełnie nieprzystające do socrealizmu.
Funkcjonowały dosyć niezależne kabarety Pod Egidą i Pod Baranami. Przez krótki czas nadawano telewizyjną listę przebojów, którą prowadził ... Jan Pietrzak, wtenczas czołowy krytyk socrealizmu.
Muzyka młodzieżowa, jak wszystko, była cenzurowana, ale w ramach tej cenzury prezenterzy radiowi mogli nadawać dowolne utwory. Ich koledzy na Zachodzie musieli nadawać utwory wg dyrektyw szefostwa.
Pod koniec lat 70-tych ktoś wymyślił Muzykę Młodej Generacji, jako substytut słowa rock. Z tych czasów wywodzi się Kombi, Exodus, Krzak i poniekąd Marek Biliński.
Drukowano książki Pawła Jasienicy całkowicie odmienne od komunistycznej historiozofii. Jak się po latach okazało, esbecja podstawiła mu żonę.
Ciekawe książki drukowano w ogromnych nakładach rzędu 100 tys. a pomimo tego nie było ich na witrynach księgarń, rozchodziły się natychmiast spod lady. Natomiast w każdej księgarni obowiązkowo stało kilkadziesiąt tomów dzieł Lenina. Po upadku komuny introligatorzy wykorzystali je na okładki. (Obecnie nakład 10 tys. jest już duży)
Za I Solidarności 1980 powstał przejmujący obraz Trzosa-Rastawieckiego "Pielgrzym" dokumentujący wizytę Jana Pawła II w Polsce. Wajda nakręcił "Człowieka z marmuru", natomiast na film Katyń musiał czekać do upadku komuny. To były te nieprzekraczalne granice cenzury.
Niektórzy twórcy dostawali wyroki więzienia. Siedział Ireneusz Iredyński, Janusz Szpotański. Szpotańskiego osobiście "zaszczycił" swoją uwagą tow. Gomułka określając poetę „człowiekiem o moralności alfonsa”, a jego utwór – „reakcyjnym paszkwilem, ziejącym sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii”. Coś, jakby mowa nienawiści, prawda?
Gomułka podobnie określał dzieła Jasienicy, jako pornograficzne. Nie jestem pewien, czy "językoznawca" Gomułka rozumiał znaczenie słów, których używał, ale niech tam.
Podpatrzył, że kardynał Wyszyński ceni dzieła Norwida, więc zaczął Norwida cytować. Poza tym Gomułka będący przyzakładowym ślusarzem uważał się za językoznawcę i uparcie lansował akcentowanie na przedostatnią sylabę takich słów, jak byliśmy, chodziliśmy, osiągnęliśmy. Nie wiadomo dlaczego po upadku komuny politycy ponownie zaczęli w ten sposób kaleczyć piękną mowę polską.
W stanie wojennym przygotowano oskarżenie przeciwko Markowi Nowakowskiemu, który co prawda nie udzielał się w opozycji, ale był pisarzem wyraźnie niezależnym, co komunistom najbardziej przeszkadzało.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 05, 2021 10:33   

Pan Grzegorz Rec zainspirował mnie do opisania jeszcze warunków życia za wschodnią granicą oraz podróży Polaków przemycających przez tę granicę różne rzeczy w obie strony.
Dla pokolenia dzisiejszych czterdziestolatków to świat z Kosmosu.
Spróbuję to jakoś wkrótce przybliżyć.

Przy okazji chciałbym polecić dwie książki o polskich przemytnikach w Indiach na stronie
https://przemytnik.pl
Czyta się je jak najlepszy kryminał, tyle, że z życia wzięty.
To były już wyżyny kontrabandy,
na które z zazdrością i podziwem możemy tylko spoglądać.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lis 07, 2021 09:59   

Był krótki okres za Gierka, kiedy można było wyjechać do krajów RWPG, za wyjątkiem ZSRR, na dowód osobisty, ale nie tak, jak dziś w Unii. Trzeba było jeszcze uzyskać wpis do dowodu na milicji, że dowód uprawnia do przekraczania granicy. Bez takiego wpisu dowód nie uprawniał.
Do ZSRR trzeba było się postarać o dokument zwany wkładką paszportową. Wkładka była podobna do prawdziwego paszportu, ale nie zawierała zdjęcia i była ważna tylko z dowodem osobistym.
Do tego potrzebna była jeszcze książeczka walutowa, w którą każdorazowo wpisywano zakupioną przez podróżującego walutę danego kraju. Obowiązywały limity roczne i do takiej kontroli służyły książeczki walutowe. Książeczka była jedynym dokumentem, niepowtarzalnym, który w razie zgubienia przepadał i nie można było nigdzie wyjechać przez następne kilka lat karencji.
Ruble sprzedawano w formie czeków, na których osobiście trzeba było złożyć podpis przy urzędniku. Po przyjeździe do ZSRR bliźniaczy urzędnik kazał złożyć podpis ponownie i skrupulatnie sprawdzał, czy podpisy są jednakowe i dopiero potem wypłacał ruble.
Ilości bratnich walut przeznaczane na wyjazd były niewielkie i żeby nie wiem co, to trzeba było zabierać jakieś towary na handel, żeby przeżyć ekskursję.
Był okres, że można było tak po prostu wyjechać do NRD na dowód (ze stemplem milicji).
Najtrudniej było wyjechać do ZSRR. Prywatnie nie było takiej możliwości zupełnie, nawet, jeżeli Polak był urodzony na terenach ZSRR.
Można było jechać na zorganizowaną przez biuro podróży wycieczkę albo jechać na zaproszenie lub do pracy czy na studia. Zaproszenia wystawiały instytucje oraz osoby prywatne.
Zapraszające osoby prywatne, najczęściej Polacy żyjący po sowieckiej stronie granicy, zobowiązywali się do pilnowania i żywienia gościa.
Przyjezdny nie miał prawa podróżowania po ZSRR i był zobowiązany do zameldowania się na milicji.
Nie było żadnej prawnej możliwości, żeby legalnie pojechać do sąsiedniego miasta.
Trzeba to było robić nielegalnie. Po co w ogóle tak jeździć? Po atrakcyjne towary rzecz jasna, których nie było na miejscu.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lis 09, 2021 12:49   

Wkładkę paszportową załatwiało się oczywiście na milicji, natomiast książeczkę walutową i waluty RWPG w państwowych przedsiębiorstwach turystycznych takich jak Orbis, Gromada, Almatur. Do dziś pozostał Almatur organizujący całkiem ciekawe wycieczki.
Oczywiście dziś na taką wycieczkę jedzie się z walizeczką a nie tobołem towarów.
Za komuny, zależnie od kraju i okresu wywoziło się różne rzeczy. Kryształy, buty, kurtki, odzież, gumy do żucia, składane parasolki, prezerwatywy a nawet biseptol stosowany jako substytut antykoncepcji. Stąd w kraju rozwinęły się warsztaty produkujące składane parasolki. Upadły razem z upadkiem komuny. Pojedyncze sztuki towarów można było legalnie wywieźć jako podarki dla rodziny, więc asortyment musiał być różnorodny, żeby ilość nie wskazywała na przeznaczenie handlowe. Ryzykowano, upychając na różne sposoby większą ilość towarów, licząc się z konfiskatą.
Znajomy jeździł za granicę Maluchem Bis, który z tyłu miał nietypową półeczkę nad silnikiem i celnicy tam nie zaglądali.
Zależnie od okresu, kraju i granicy wnikliwą kontrolę przeprowadzali albo celnicy polscy albo zagraniczni. W praktyce na indywidualne zaproszenie jechało się pociągiem, jako najtańszym środkiem transportu. Na granicy zmieniano podwozia albo kazano się przesiadać do wagonów szerokotorowych. W radzieckich wagonach podróżni rozmawiali powściągliwie, bez szczegółów, obawiając się podsłuchu.
Przy wjeździe do ZSRR kontrolę przeprowadzali celnicy radzieccy, dosyć pobieżną.
W zasadzie tam obcokrajowiec nie mógł legalnie sprzedawać nic na rynku, wyjątkowo w niektórych latach tylko. Zapraszający brali przywiezione towary i też pokątnie sprzedawali je tak, żeby milicja nie widziała. Sprzedawali je też wśród znajomych, w pracy itp. W swoim mieszkaniu na wszelki wypadek przysłaniali zasłony i nie mówili niczego przez telefon, zresztą telefon był rzadko spotykany.
Były też zorganizowane wycieczki, które kwaterowano w hotelach.
Niezorientowana dziewczyna beztrosko wyłożyła z walizki wszystkie swoje ciuchy do szafy. Następnego dnia zniknęły a w środku był zwitek rubli. W ten sposób sprzątaczki uczestniczyły w handlowym łańcuchu. Dziewczyna pozostała tylko w tym, w czym była ubrana.
Po sprzedaniu towarów trzeba było wydać zarobione ruble i kupić inne towary. Sztućce, wódkę, futro, jakieś przemysłowe gadżety, mydła, kosmetyki, baby wańki-wstańki, telewizor kolorowy jeden na rodzinę i przede wszystkim złote pierścionki, obrączki, po jednej sztuce na osobę. Pieniędzy było więcej, więc pozostałe precjoza trzeba było gdzieś poukrywać.
Po pierwsze, należało w ogóle kupić dużo radzieckich towarów, żeby pokazać, że się nielegalnie zarobione pieniądze wydało legalnie i ukrytego złota nie ma. Najgorzej było jechać z małą walizeczką, kontrola pewna. Celnicy radzieccy przy wyjeździe tego złota szukali bardzo skrupulatnie. Gdzie? Np. pilnie przyglądali się kawałkowi mydła, tubce pasty, kremu, oglądali dokładnie plomby na urządzeniach technicznych, wybebeszali wszystko z walizki i przesuwali palcami po odzieży.
Skonstruowali krzesło indukcyjne wykrywające metale i kobiety musiały na nim siadać do kontroli. Zdarzało się, że brali kobiety na badanie ginekologiczne.
Facetów tak nie kontrolowali, gender nie był wtenczas w modzie. :)
Triumfalnie celnicy wykryli kiedyś, jak student próbował przemycić 3 tys. kolorowych chust na głowę zaszytych w kołdrę.
Po szczęśliwym powrocie należało znowu przywiezione towary posprzedawać, trochę na rynku, trochę wśród znajomych.
W porównaniu z polskimi przemytnikami w Indiach, to była drobnica, ale i tak przynosiła znaczny dochód z przebiciem dwu czterokrotnym w ciągu tygodnia pracy.
Przeciętnie, nie mówię o złotych strzałach albo klęsce.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lis 14, 2021 10:03   

Tak się żyło w Polsce za komuny.
A jak się żyło w bratnim ZSRR? Zależy, komu.
Były enklawy wysokich funkcjonariuszy, zamknięte, odizolowane od przodującej klasy robotniczej. Ich rodziny żyły w luksusach nawet jak na polskie warunki. Po 1990 mogli względnie swobodnie wyjeżdżać do sąsiednich krajów, przy okazji handlować towarami z wyższej półki, np. markowymi perfumami niedostępnymi nawet w Polsce.
Jednak większość obywateli żyła znacznie biedniej. Były to tak różne hermetyczne światy, że sympatyczny imigrant stamtąd, syn wysoko postawionego wojskowego, od lat mieszkający w Polsce, po rozmowach ze mną i potem innymi Polakami doszedł do wniosku, że zupełnie nie znał ZSRR. Sic!
Bariera informacyjna była tak szczelna, że w latach 60-tych żona Andrieja Gromyki, ministra spraw zagranicznych ZSRR przy pożegnaniu, bodajże Douglasa-Home, angielskiego odpowiednika, poczciwie przyniosła w darze tuszonkę, bo słyszała, że w Anglii głodują.
Przede wszystkim bolszewicy zlikwidowali w ogóle własność prywatną. Nie istniały nawet małe zakłady prywatne, chłopom odebrano ziemię i zapędzono do kołchozów. Nie mieli tam nawet dowodów osobistych, żeby nie emigrowali do miast. Z kołchozu mogli się wyrwać praktycznie tylko ci, którzy byli z wizytą w Polsce i zobaczyli trochę inny świat.
W Polsce ziemię uprawną odebrano tylko tym, którzy mieli jej ponad 50 ha. Z tym, że odebrano całkowicie do zera, a nie tylko nadmiar ponad 50 ha. Pozwolono na funkcjonowanie małych zakładzików prywatnych, aczkolwiek nieustannie starano się je zniszczyć. W ZSRR nie było nawet tego. W związku z tym rozwinęła się rachityczna szara strefa, gdzie można było na lewo w państwowej firmie coś załatwić prywatnie, po wielkich błaganiach.
Bolszewicy programowo niszczyli wszystko niezależne od nich. Zainteresowani mogą sobie dokładnie o tym poczytać w Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna. Po 1956 r. terror zelżał, ale daleko było ZSRR do Polski, najweselszego baraku w obozie socjalistycznym.
Cerkiew prawosławna była względnie tolerowana, bo patriarcha był nominatem KGB. Natomiast kościół katolicki, jako niezależny był tępiony na różne sposoby. Na odprawianie mszy w kościołach pozwalano nielicznym księżom. Np. w zabytkowej katedrze grodzieńskiej ludzie sami zbierali się na modły bez kapłana raz w tygodniu. Władze nakładały dotkliwe podatki na tę katedrę i wierni składali się na te opłaty, żeby kościoła nie zdewastowano.
Praca była bardzo tania. W urzędzie meldunkowym widziałem, jak oddelegowana specjalnie pracownica igłą z nitką zszywa dokumenty. Była tańsza niż metalowy zszywacz.
Mówimy o latach 70-80-tych.
Złoty pierścionek kosztował wtenczas 70 rubli i więcej. W fabryce zarabiali ze 100 rubli. Dla nas wszystko było tanie, bo ze sprzedaży towarów zyskiwało się kilkaset rubli w tydzień.
System pracy był jak na Zachodzie, 8 godzin i w środku dnia godzinna przerwa na obiad nie wliczana do czasu pracy.
Miejskie szalety dla obcokrajowca były stresującym doświadczeniem, nie każdy to przetrzymał. :)
Żadnych ścianek działowych, w betonie po prostu okrągłe dziury. Babka klozetowa cięła stare gazety na paski, które zastępowały papier toaletowy. U nas babka wydzielała prawdziwy papier na łokieć, czyli jakieś 40 cm. Nie za wiele, ale zawsze to coś.
Tam musieli się posiłkować gazetami, również w domach, stąd obok sedesu stało zawsze wiadro, żeby nie zapchać rur kanalizacyjnych fi-75 nawet cienkim papierem toaletowym, którego zresztą nie było.
Nie czepiajmy się. W Grecji czy USA bywało podobnie z wiaderkami. Dzisiejsze śmierdzące toalety przy niemieckich autostradach nie umywają się do czystych polskich.
Na Litwie można było spotkać zamykane kabiny z prawdziwym tureckim sedesem do kucania, tyle, że np. nie było wody do spłukiwania.
Na Białorusi mieli dobry i tani nabiał, ale mięso było drogim rarytasem. Po dobre wędliny i mięso jeżdżono na Litwę. Zbierały się cztery osoby i jechały taksówką na zakupy.
Tak, jak i dziś, rdzenni Litwini nienawidzili wszystkich innych, Polaków także, z tym, że żyło tam także wielu obywateli polskiego pochodzenia i można się było dogadać po polsku.
Podobnie jak u nas, w miastach pobudowano duże blokowiska z wielkiej płyty. W małym mieście mniejsze, w dużym mieście takim jak Lwów ogromne mrówkowce. Mieszkanka podobne jak u nas, może ciut mniejsze i trochę gorzej wykonane ale z kanałami wentylacyjnymi, komunalnym ogrzewaniem i ciepłą wodą. W pierwszej połowie tygodnia kaloryfery grzały jak wściekłe bez możliwości skręcenia a w drugiej połowie, skoro wykonali plan grzewczy, były zimne.
JW

PS. U nas była taka piosenka żołnierska:
"płynie, płynie Oka, jak Wisła szeroka, jak Wisła głęboka."
Tam, na tę melodię śpiewano pieśni weselne dla nowożeńców.
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Wto Lis 16, 2021 20:22   

Socjalizm zawsze był bardziej zacofaną gospodarką w porównaniu do gospodarek kapitalistycznych.

Cud gospodarczy Polski ostatnich lat dużo nadgania stracone lata i zaczeło sie wyrównywać.

Byłem w Anglii 2 miesiące z 10 lat temu.Pamiętam ten szok gdy chleb biedronkowy w Polsce kosztował 1,20 zł a w Anglii 0,25 funta (zarobki były podobne w tym sensie że W polsce pensja była w zł a w Anglii w funtach ,teraz to sie zmienia gdy minimalna w Anglii to około 9funtów a w polsce ok 17 zł a pokój jest kilkukrotnie tańszy w Polsce i wychodzi podobnie w sumie).
Dalej kurczak w sainsburys kosztował ok 2-3 funty za kilo a w Polsce 7zł
Szynka sainsburys była 400g za 1,4 funta a Polsce kilo 15 zł.
Ciastka pieguski sainsburysowe 0,33 funta a w Polsce 3 zł
Szampon 0,33 funta a w Polsce najtańszy 2 zł
Elektronika laptop 15,6 cala 200-300 funtów a w polsce 1100zł
Kuchenki gazowe pralki mikrofale były w porownaniu złotówki do funta z 4-5 razy tańsze (WTEDY)
pokój kosztował podobnie np 500 funtów a w polsce 500 zł (WTEDY)
sieci komórkowe miały stawki za 1 pensa za minute a w Polsce 30 groszy.
Paliwo litr 1 funt Polska 4,50 złotego
samochód 10 000 funtów a w Polsce 50 000 zł

Mógłbym podać wiecej produktów sprzętów wydatków ale generalnie większość rzeczy poza lokum była 3-8x tańsza i funt był silna waluta za która można było więcej kupić.

Dzisiaj sytuacja sie dosyc mocno zmieniła dzięki cudowi gospodarczemu Polski(przeciętna pensja licząc średnią wzrosła z ok 3500 do 5500 zł i podniesiono minimalną po jej pworwadzeniu )
Dzisiaj wynajmując pokój za 700 zł i jedząc tanio za np 500 zł i kupując bilet autobusowy za 250 zł kwartalny wychodzi życie podobnie jak w Anglii.

Jednak samochody nadal są w funcie mocniejszej walucie i elektronika troche tańsze.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 18, 2021 10:48   

Tutaj porównujemy, jak się żyje w komunizmie i w systemie rynkowym, mniej, co się poprawiło w ciągu kilkunastu lat.
W Polsce komunizm zaczął być realnie likwidowany 1 stycznia 1990 r. wraz ze wdrożeniem reformy Balcerowicza. Okrągła data, łatwo zapamiętać. Dlaczego ta data, a nie wcześniejsze wybory sejmu kontraktowego, późniejsze uchwalenie konstytucji, ustąpienie Jaruzelskiego z prezydentury czy w pełni demokratyczne wybory do następnego sejmu?
Bo to wszystko były elementy politycznej gry, piana niemająca związku z prawdziwą gospodarką rynkową i życiem obywateli.
Po to szczegółowo opisywałem makroekonomię komunistyczną, żebyśmy teraz rozumieli, na czym polegał rzeczywisty upadek komunizmu w Polsce. Nie na tym, że Jaruzelski oddał prezydenturę Wałęsie ale na wprowadzeniu rzeczywistych reform rynkowych demontujących fundamenty komunizmu.
Przypomnijmy, o co chodziło.
1. Chodziło o zlikwidowanie księżycowych zasad gospodarczych, gdzie zamiast normalnego pieniądza to centralni urzędnicy przyznawali wirtualne prawa fabrykom do produkowania tego czy owego. Chodziło więc o wprowadzenie jednolitej wymienialnej złotówki, której po prostu nie było.
2. Chodziło o przywrócenie prywatnej własności wielkoprzemysłowej zniszczonej przez komunistów. Po co? Bo wszędzie na świecie przedsiębiorstwa państwowe produkują gorzej i trzy razy drożej niż prywatne. Np. za komuny pralka automatyczna kosztowała cztery pensje.
3. Chodziło o opanowanie szalejącej inflacji, która zaczęła podwajać ceny w ciągu jednego miesiąca. Nie roku! Czyli w ciągu zaledwie 10 miesięcy ceny wzrosłyby co najmniej tysiąckrotnie!

To była jazda bez trzymanki na krawędzi rozruchów głodowych, chociaż przeciętny człowiek biegający po sklepach z bezwartościowymi banknotami nie zdawał sobie z tego sprawy.
Tak trudnych reform nikt nigdzie na świecie nie wprowadzał, bo nigdzie nie wychodzono z komunistycznej fikcji gospodarczej i żaden światowy autorytet ekonomii nie miał pojęcia co z tym zrobić.
Jak wtenczas mawiał Wałęsa, któremu ktoś ten bon mot podpowiedział:
"Stoimy przed problemem, jak z zupy rybnej zrobić akwarium."
Oczywiście, na głębokich reformach gospodarczych jedni zyskali, a drudzy stracili.
Jak zawsze, ci zyskujący orientowali się późno, natomiast tracący zauważali to natychmiast i podnosili larum. Dlatego głębokie reformy gospodarcze na całym świecie muszą być przeprowadzane szybko i zdecydowanie, jak cięcie chirurgiczne, bo po sześciu miesiącach narasta opór społeczny i reforma grzęźnie. Tak było w powojennych Niemczech z reformą Ludwiga Erharda.
Kto stracił a kto zyskał na reformie Balcerowicza demontującej komunizm?
W zasadzie wszyscy stracili i wszyscy zyskali, tylko jedni bardziej a drudzy mniej.
JW
 
     
marcin458

Dołączył: 15 Paź 2016
Posty: 858
Wysłany: Czw Lis 18, 2021 18:26   

Sądze że jednym z najważniejszych mierników sukcesu gospodarki jest porównanie zarobków do cen i dzieki temu okreslenie ile można za pensje kupić różnych rzeczy.

znalazlem fajny serwis numbeo gdzie porównuje sie różne kraje i podaje gdzie jest najlepiej pod względem różnych czynników.
Ostatnio zmieniony przez marcin458 Czw Lis 18, 2021 18:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 19, 2021 15:38   

marcin458 napisał/a:
Sądze że jednym z najważniejszych mierników sukcesu gospodarki jest porównanie zarobków do cen i dzieki temu okreslenie ile można za pensje kupić różnych rzeczy.

znalazlem fajny serwis numbeo gdzie porównuje sie różne kraje i podaje gdzie jest najlepiej pod względem różnych czynników.
Porównuje się w numbeo nie kraje, ale miasta, co daje mylny obraz całości kraju. Np. Adis Abeba w Etiopii ma wyższe koszty życia 56 w porównaniu z tańszą Warszawą 48. Z tego nic sensownego nie wynika, bo Etiopia to bidny kraj targany wojnami. Albo stolica Zimbabwe (w czasach apartheidu Rodezja) ma 47 jednostek, na poziomie Warszawy. Większość obywateli tych krajów jest szczęśliwa, jeżeli może zjeść chociaż jeden posiłek dziennie a bogaczem jest człowiek, który ma własną łopatę, bo może się nająć do pracy.
Jeżeli uznamy, że na jeden cienki posiłek zbożowy trzeba tyrać cały dzień, to istotnie Etiopia jest droższa, niż Polska.

Z tablic WHO można natomiast odczytać, że przy podobnym procencie dochodu narodowego około 5% przeznaczanego na opiekę zdrowotną, Polska wydawała 1271 US$ per capita rocznie, a Etiopia 37 US$, słownie trzydzieści siedem dolarów, czyli 34 razy mniej.
W podobnej trzydziestokrotnej proporcji Etiopia jest biedniejsza od Polski.
A w/g numbeo życie w stolicy Etiopii jest droższe, niż w Warszawie.
To ja już wolę drożyznę Nowego Jorku albo Tokio 80-100.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lis 24, 2021 10:34   

Cytat:
Kto stracił a kto zyskał na reformie Balcerowicza demontującej komunizm?
W zasadzie wszyscy stracili i wszyscy zyskali, tylko jedni bardziej a drudzy mniej.

Stracili wszyscy pracownicy, bo teraz nie można się obijać w pracy i pić wódki, nie można kraść i robić lewizny (lewizna, to wykorzystywanie państwowych mocy produkcyjnych i czasu do prywatnych prac, np. przewożenia komuś mebli albo drukowania czegoś na kserografie).
Nieefektywne przedsiębiorstwa upadły i ujawniło się bezrobocie.

Stracili tzw. "prywaciarze" i pracownicy SKR-ów. Kompletnie nieefektywne przedsiębiorstwa państwowe spowodowały, że w komunie zaczęły funkcjonować małe prywatne zakłady produkujące składane parasolki, buty itp. Z budki warzywnej dochód był wystarczający na budowę domów dla dzieci. W porównaniu z etatowymi pracownikami ich dochody były wielokrotnie wyższe. Podobnie było z prywatnymi taksówkarzami.
Z kolei SKR-y, Spółdzielnie Kółek Rolniczych dawały trzykrotnie większe pensje, niż przeciętnie.

Wielkimi przegranymi stali się pracownicy PRG-ów, bo Państwowe Gospodarstwa Rolne zlikwidowano, a na wsi ciężko o inną pracę.

W zasadzie chłopi w swojej masie też stracili, bo normalna konkurencyjna gospodarka pozwoliła mniejszości wybić się na duże gospodarstwa rolne, ale większość ugrzęzła na małych poletkach a dzieci wyjechały.

Stracili ci, którzy w porę nie spłacili kredytów, do grudnia 1989. Szalejąca inflacja oraz fakt, że banki nie aktualizowały oprocentowania pozwolił w grudniu na spłacenie całego kredytu na budowę domu za psie pieniądze. Konkretnie, na początku lat 80-tych można było zlecić spółdzielni mieszkaniowej budowę domku za jakieś 800 tys. Gdyby te pieniądze wpłacił wtenczas na konto, to dziś miałby z tego w najlepszym wypadku kilkaset złotych. W grudniu 1989 koszt budowy domku szacowano już na 130 milionów, czyli już wtenczas inflacja podniosła ceny 160 razy, nie procent, razy!

Stracili robotnicy kontraktowi w Libii czy Iraku. Tam płacono im po 300 USD na miesiąc, podczas kiedy w Polsce za pensję można było kupić 30 dol, jedną dziesiątą tego. Reforma Balcerowicza wprowadziła normalną złotówkę i urealniła jej wartość. Dziś zarabia się trzydziestokrotnie więcej USD, niż za komuny. W takiej samej proporcji trzydziestokrotnej stracił w Polsce wartość dolar i powiązane z nim złoto. Z tym, że złoto ciągle drożeje, więc nie straciło aż tak bardzo, jak dolar.
Po trzech latach kontraktu pracownik mógł przywieźć 10 tys. USD, co wówczas było warte na dzisiejsze pieniądze 1,5 mln zł wystarczające na budowę domku. Dziś za 10 tys. dolarów można kupić cienki samochód.
Stracili wtenczas w 1990 wszyscy, którzy nie pozbyli się dolarów na zakup dóbr materialnych, nieruchomości itp. co oczywiste, bo nie można integrować się z Europą i zarabiać 30 dol.

Stracili najemcy, bo czynsze zdrożały.

Stracili na znaczeniu funkcjonariusze partyjni i ogólnie PZPR.

W 1990 komisja weryfikacyjna ministra Krzysztofa Kozłowskiego usunęła ze służby oficerów SB szczególnie gorliwych w prześladowaniu opozycji demokratycznej i księży więc oni też stracili. Poza tym do dziś zgłoszono 7 projektów ustaw lustracyjnych, które bardziej są pianą polityczną obliczoną na wzbudzanie gniewu ludu.

JW
 
     
Gutek 

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 01 Kwi 2011
Posty: 76
Skąd: New Jersey
Wysłany: Śro Lis 24, 2021 14:40   

Fragment pewnego raportu:

Na początku 1989 r. średnia stopa procentowa dla kredytów inwestycyjnych wahała się w granicach 4-7 procent, a kredytów obrotowych 7-10 proc. Od początku 1990 r. Balcerowicz podniósł drastycznie wszystkie stopy procentowe, w tym stopy odsetek od zaległości podatkowych oraz odsetki cywilnoprawne, czyli tzw. ustawowe, stosowane w relacjach podmiot–obywatel. Stopy kredytowe wzrosły w roku 1990 do ponad 72 proc., a stopa redyskontowa nawet do 106 proc. rocznie. Odsetki ustawowe wzrosły do 92 proc. średniorocznie, odsetki od zaległości podatkowych nawet do 212 proc. średniorocznie, a czasowo aż do 720 proc.

Horrendalnemu podniesieniu stóp, co stanowiło bandytyzm ekonomiczny, towarzyszył bandytyzm prawny, bowiem nowo wprowadzone stopy procentowe obejmowały nie tylko nowe umowy kredytowe, ale również wszystkie kredyty udzielone uprzednio. Czyli już w trakcie trwania umowy kredytobiorcom narzucono nowe warunki w czterech tytułach odsetkowych, po to, aby nie mogli prowadzić działalności gospodarczej. Zostali oni z góry skazani na straty. Wszystkie przecież rodzaje kosztów były uprzednio kalkulowane w oparciu o stopy z umów zawartych przed rokiem 1990. Nagły wzrost stóp procentowych prowadził nieuchronnie do szybkiej upadłości i likwidacji przedsiębiorstw państwowych z powodu niewypłacalności, w konsekwencji do ich upadku, a to z kolei dawało asumpt do ich pospiesznej, przymusowej prywatyzacji pod pozorem braku zyskowności.

Metody te przypominają niszczenie własności prywatnej domiarami w czasach stalinowskich. Zadłużone w ten sposób podmioty gospodarcze nie mogły spłacić nie tylko kapitału uzyskanego z kredytu, ale i ponad dziesięciokrotnie wyższych odsetek, tym bardziej że władze i banki przyjęły zasadę, że wszelkie spłaty dłużnika (kredytobiorcy) najpierw są zaliczane na spłatę odsetek, a dopiero reszta na spłatę kapitału kredytowego.

Balcerowicz stworzył sytuację wieczystego zadłużenia i niemożności spłaty kredytów kiedykolwiek, co przyspieszało nagonkę prywatyzacyjną zarówno ze strony władz, jak i różnych kombinatorów krajowych i zagranicznych. Stosunkowo często przyjmowano kwotę zadłużenia przedsiębiorstwa za cenę jego sprzedaży. Wycena przedsiębiorstwa zazwyczaj miała charakter uznaniowy. Z zasady kwestionowano wartość ewidencyjną majątku trwałego, twierdząc, że majątek ten został już zamortyzowany, jest mało wartościowy produkcyjnie, a to rażąco zaniżało wartość podmiotu gospodarczego. Ponadto do wyceny z reguły nie zaliczano wartości gruntu, na którym znajdował się zakład.

Przejęć za należności kredytowe i odsetkowe dokonywały także banki. Uzyskały one zamianę swoich należności kredytowych na udziały czy na akcje u tych kredytobiorców. W sztucznie zawyżonej części odsetkowej uzyskiwały one korzyści finansowe czy majątkowe niemal za darmo.

Wskutek wstrząsowej polityki finansowej nastąpiła niemal powszechna niewypłacalność różnorodnych podmiotów gospodarczych, ogromne zatory płatnicze i zastosowana przez władze blokada kredytowa wobec firm państwowych.

W takich to warunkach ekonomicznych następował aktywny politycznie proces przekształceń prywatyzacyjnych. Innymi słowy, chodziło o wyprzedaż polskich zakładów jak najszybciej i jak najtaniej.

A całość jest tu: http://kolo5i25.pl/to-war...atach-1990-2000
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lis 24, 2021 20:10   

Gutek napisał/a:
W takich to warunkach ekonomicznych następował aktywny politycznie proces przekształceń prywatyzacyjnych. Innymi słowy, chodziło o wyprzedaż polskich zakładów jak najszybciej i jak najtaniej.

A całość jest tu: http://kolo5i25.pl/to-war...atach-1990-2000
To jest kwestia kluczowa, w której zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie Witolda Jarmolowicza, które uznało to za szansę i za nowe otwarcie, zostało wydymane bez mydła przez koncerny z Zachodu. Przejechał po nas walec i tyle. Wydymali nas jak chcieli, a głupki klaskały tak jak kiedyś murzyni, którzy za worek ryżu i dzban oliwy pozwalali na kolonizację swojego kraju.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 25, 2021 00:43   

Panowie, nie rozpędzajcie się wzorem moskiewskich agentów wpływu.
Na razie opisałem minusy reformy Balcerowicza i wyszczególniłem kto na nich stracił.
Teraz kolej na omówienie, kto zyskał na upadku komunizmu.
Wszystko na tym świecie ma blaski i cienie, nawet więzienie bolszewickie, które hołubiło kryminalistów kosztem politycznych i kryminaliści byli tam panami.
W Polsce robotnicy stracili uprzywilejowaną pozycję, ale w liczbach bezwzględnych zyskali wyższy poziom życia, co widać chociażby na zatłoczonych parkingach. I nie są to rozpadające się Maluchy. Jak ktoś chce narzekać, niech porówna poziom życia z Rosją czy Białorusią.
To be continued.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Lis 25, 2021 07:37   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
A całość jest tu: http://kolo5i25.pl/to-war...atach-1990-2000 To jest kwestia kluczowa, w której zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie Witolda Jarmolowicza, które uznało to za szansę i za nowe otwarcie, zostało wydymane bez mydła przez koncerny z Zachodu. Przejechał po nas walec i tyle. Wydymali nas jak chcieli, a głupki klaskały tak jak kiedyś murzyni, którzy za worek ryżu i dzban oliwy pozwalali na kolonizację swojego kraju.
Świetna analiza, godna rosyjskich trolli.
Mam lepszą:
Cytat:
Ryhor Azaronak, białoruski komentator:
Widziałem to: chamski bezwstydny śmiech pszeków w twarz dzieciom proszącym o łyk wody. Lachy, z ogniem igracie! Czy myślicie, że nikt nie wie, że to właśnie wy zorganizowaliście kryzys i katastrofę humanitarną?
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Lis 25, 2021 13:32   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Panowie, nie rozpędzajcie się wzorem moskiewskich agentów wpływu.
Na razie opisałem minusy reformy Balcerowicza i wyszczególniłem kto na nich stracił
JW

Ma Pan jakąś obsesję na punkcie agentów wpływu. To się da leczyć. Wystarczy nie przypinać każdej racjonalnej ocenie rosyjskiej łatki.

Witold Jarmolowicz napisał/a:
W Polsce robotnicy stracili uprzywilejowaną pozycję, ale w liczbach bezwzględnych zyskali wyższy poziom życia, co widać chociażby na zatłoczonych parkingach. I nie są to rozpadające się Maluchy. Jak ktoś chce narzekać, niech porówna poziom życia z Rosją czy Białorusią.
Jakie przywileje robotników w PRL? Proszę opowiedzieć o tych przywilejach, pośmiejmy się.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Czw Lis 25, 2021 13:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Lis 25, 2021 13:41   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
A całość jest tu: http://kolo5i25.pl/to-war...atach-1990-2000 To jest kwestia kluczowa, w której zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie Witolda Jarmolowicza, które uznało to za szansę i za nowe otwarcie, zostało wydymane bez mydła przez koncerny z Zachodu. Przejechał po nas walec i tyle. Wydymali nas jak chcieli, a głupki klaskały tak jak kiedyś murzyni, którzy za worek ryżu i dzban oliwy pozwalali na kolonizację swojego kraju.
Świetna analiza, godna rosyjskich trolli.
Mam lepszą:
Cytat:
Ryhor Azaronak, białoruski komentator:
Widziałem to: chamski bezwstydny śmiech pszeków w twarz dzieciom proszącym o łyk wody. Lachy, z ogniem igracie! Czy myślicie, że nikt nie wie, że to właśnie wy zorganizowaliście kryzys i katastrofę humanitarną?
JW

Analogia bez sensu, ładu i składu. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Dużo słów i emocji, a sensu zero. Mowa trawa.
Lepiej Panu szła krytyka UE, którą uprawiał Pan w przeszłości, niż dzisiejsza obrona tego tworu.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 26, 2021 07:44   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Jakie przywileje robotników w PRL? Proszę opowiedzieć o tych przywilejach, pośmiejmy się.
Po prostu proszę sobie przeczytać to co napisałem.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lis 26, 2021 09:50   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
To jest kwestia kluczowa, w której zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie Witolda Jarmolowicza, które uznało to za szansę i za nowe otwarcie, zostało wydymane bez mydła przez koncerny z Zachodu. Przejechał po nas walec i tyle. Wydymali nas jak chcieli, a głupki klaskały tak jak kiedyś murzyni, którzy za worek ryżu i dzban oliwy pozwalali na kolonizację swojego kraju.
Walec, który rozjechał polską gospodarkę, to przede wszystkim była hiperinflacja, rozpędzona przez komunistów. Dzisiejsi młodzi kompletnie nie rozumieją, co to znaczy. Hiperinflację można porównać do sepsy gospodarki, bo pieniądze w gospodarce to krew w organizmie.
Konkretnie.
W ostatnim roku komunistycznej gospodarki, w listopadzie 1989 ceny wzrosły o 40% w ciągu zaledwie miesiąca. W następnym miesiącu, grudniu ceny wzrosły już o 80%, czyli inflacja się podwoiła. Inflacja, nie ceny. Co byłoby dalej, gdyby nie reforma Balcerowicza w styczniu 1990?
Policzmy.
Inflacja zaczęła się podwajać co miesiąc, więc w styczniu ceny wzrosłyby o 160%, w lutym 320%, w marcu 640%, w kwietniu zaokrąglijmy do 1200%, w maju 4800%, w czerwcu prawie 10000%, w lipcu...
Nie, nie byłoby lipca tylko rozruchy głodowe, jak dziś w Wenezueli.
To obliczenie jest w zasięgu czwartoklasistów, nie potrzeba profesora belwederskiego ekonomii.
Niestety, to nadal nie przemawia do wyobraźni, więc może inaczej.
Miesięczna inflacja 10 tys.% oznacza, w zaokrągleniu, że pod koniec czerwca z niewydanej wypłaty pozostałaby jedna setna.
Odnosząc to do dzisiaj, z wypłaty 4000 zł po miesiącu takiej inflacji pozostałoby 40 zł. To tak, jakby złodziej w pierwszym tygodniu ukradł nam 900 zł, w następnym 900 i na koniec zostawił biedakom 40 zł, w sam raz na chusteczki do ocierania łez.

Taki byłby scenariusz gospodarczy, gdyby nie reforma Balcerowicza, brutalna, zgoda, ale sepsy nie leczy się aspiryną tylko silnymi antybiotykami, wycinaniem gnijących tkanek i ewentualnie megadawkami wit.C

Po co komuniści rozpętali hiperinflację?
Po wyborach 18 czerwca 1989 okazało się, że sromotnie przegrali do zera i obywatele kompletnie ich nie chcą. Liczyli się z tym, że będą musieli dopuścić opozycję do władzy, więc rozpędzili inflację licząc, że niedoświadczona opozycja inflacji nie opanuje, po kilku miesiącach będą rozruchy głodowe, wojsko pod wodzą Jaruzelskiego wprowadzi stan wyjątkowy i przejmie z powrotem władzę dla komunistów.
I tak by się stało, gdyby tamci politycy byli tak niemrawi i skorumpowani, jak dzisiejsi.
Polska byłaby czymś w rodzaju Białorusi.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Lis 26, 2021 14:22   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
To jest kwestia kluczowa, w której zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie Witolda Jarmolowicza, które uznało to za szansę i za nowe otwarcie, zostało wydymane bez mydła przez koncerny z Zachodu. Przejechał po nas walec i tyle. Wydymali nas jak chcieli, a głupki klaskały tak jak kiedyś murzyni, którzy za worek ryżu i dzban oliwy pozwalali na kolonizację swojego kraju.
Walec, który rozjechał polską gospodarkę, to przede wszystkim była hiperinflacja, rozpędzona przez komunistów. Dzisiejsi młodzi kompletnie nie rozumieją, co to znaczy. Hiperinflację można porównać do sepsy gospodarki, bo pieniądze w gospodarce to krew w organizmie.
Konkretnie.
W ostatnim roku komunistycznej gospodarki, w listopadzie 1989 ceny wzrosły o 40% w ciągu zaledwie miesiąca. W następnym miesiącu, grudniu ceny wzrosły już o 80%, czyli inflacja się podwoiła. Inflacja, nie ceny. Co byłoby dalej, gdyby nie reforma Balcerowicza w styczniu 1990?
Policzmy.
Inflacja zaczęła się podwajać co miesiąc, więc w styczniu ceny wzrosłyby o 160%, w lutym 320%, w marcu 640%, w kwietniu zaokrąglijmy do 1200%, w maju 4800%, w czerwcu prawie 10000%, w lipcu...
Nie, nie byłoby lipca tylko rozruchy głodowe, jak dziś w Wenezueli.
To obliczenie jest w zasięgu czwartoklasistów, nie potrzeba profesora belwederskiego ekonomii.
Niestety, to nadal nie przemawia do wyobraźni, więc może inaczej.
Miesięczna inflacja 10 tys.% oznacza, w zaokrągleniu, że pod koniec czerwca z niewydanej wypłaty pozostałaby jedna setna.
Odnosząc to do dzisiaj, z wypłaty 4000 zł po miesiącu takiej inflacji pozostałoby 40 zł. To tak, jakby złodziej w pierwszym tygodniu ukradł nam 900 zł, w następnym 900 i na koniec zostawił biedakom 40 zł, w sam raz na chusteczki do ocierania łez.

Taki byłby scenariusz gospodarczy, gdyby nie reforma Balcerowicza, brutalna, zgoda, ale sepsy nie leczy się aspiryną tylko silnymi antybiotykami, wycinaniem gnijących tkanek i ewentualnie megadawkami wit.C

Po co komuniści rozpętali hiperinflację?
Po wyborach 18 czerwca 1989 okazało się, że sromotnie przegrali do zera i obywatele kompletnie ich nie chcą. Liczyli się z tym, że będą musieli dopuścić opozycję do władzy, więc rozpędzili inflację licząc, że niedoświadczona opozycja inflacji nie opanuje, po kilku miesiącach będą rozruchy głodowe, wojsko pod wodzą Jaruzelskiego wprowadzi stan wyjątkowy i przejmie z powrotem władzę dla komunistów.
I tak by się stało, gdyby tamci politycy byli tak niemrawi i skorumpowani, jak dzisiejsi.
Polska byłaby czymś w rodzaju Białorusi.
JW


Tak, Polska była ewenementem w Bloku Wschodnim, ponieważ miała Balcerowicza. (To sarkazm).
Powiem Panu jak odbyły się przemiany np na Słowacji czy w Czechach. Tam nie zgnojono państwowych przedsiębiorstw, żeby je wyprzedać za grosze tym, którzy potem wywieźli to co się dało, a obok postawić wytwórnię tych samych produktów. Podam Panu przykład. Np duża fabryka płyt wiorowych, któr po pieriestrojce zainwestowała w modernizację i radziła sobie nieźle. Została wykopiona za śmieszną sumę przez Niemców. Niemcy po przejęciu fabryki wywieźli maszyny i wysłali kilka tysięcy osób na zasiłki. 5 km dalej postawili swoją fabrykę płyt wiórowych. Tak działo się w każdej branży. Straciliśmy cały przemysł na rzecz Niemców, Francuzów, Anglików i całej reszty starej unii. W zamian dostaliśmy łaskę przystąpienia do UE.
A jak było np w Czechach i na Słowacji? Ano tak, że przedsiębiorstwa państwowe przekształcono w spółki pracownicze. Po prostu oddano je pracownikom. Część padła, ale większość przeszła w spółdzielnie, spółki, lub przekształciła się po prostu w indywidualne gospodarstwa rolne. Do dziś w Czechach i na Słowacji istnieją odpowiedniki socjalistycznych GSów, gospodarstwa niewiele różniące się w strukturze od socjalistycznych PGRów, szwalnie, POMy, kopalnie, huty, zakłady obróbki metali (jedne z lepszych w Europie). Wszystko to dlatego, że tam przemiany przebiegły zupełnie inaczej.
My nie mieliśmy się rozwijać jak Czesi. My od początku mieliśmy się staczać. Taki był zamysł. Mieliśmy być wyssani, przeżuci i wypluci. Nikt, kto nie rozumie tego, że nie przyjęto nas do unii z miłości, nie zrozumie tego, dlaczego mimo członkostwa w unii nadal byliśmy w czarnej rzyci. Prosty przykład. Polska była jedynym państwem regionu w którym nie było zasiłku na dzieci. Nawet w Rosji był. Unijna ideologia ryje beret tak samo jak kiedyś ta socjalistyczna. W zasadzie są to podobne systemy.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Pią Lis 26, 2021 14:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lis 27, 2021 11:03   

Grzegorz, oj ta napisał/a:
Prosty przykład. Polska była jedynym państwem regionu w którym nie było zasiłku na dzieci. Nawet w Rosji był. Unijna ideologia ryje beret tak samo jak kiedyś ta socjalistyczna. W zasadzie są to podobne systemy.
Błąd. Miałem dzieci i był na nie zasiłek.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Lis 27, 2021 11:34   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Grzegorz, oj ta napisał/a:
Prosty przykład. Polska była jedynym państwem regionu w którym nie było zasiłku na dzieci. Nawet w Rosji był. Unijna ideologia ryje beret tak samo jak kiedyś ta socjalistyczna. W zasadzie są to podobne systemy.
Błąd. Miałem dzieci i był na nie zasiłek.
JW

Zasiłek rodzinny to była kpina. Starczał na kilo kiełbasy.

Chciałem tylko odmitologizować pogląd, że plan Balcerowicza, to była wtedy jedyna droga dla Polski.
Niestety odgórnie narzucono właśnie plan Balcerowicza.
Skutki znamy.
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Sob Lis 27, 2021 11:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Lis 27, 2021 12:55   

Ekonomiści przedstawiają wiele dróg na wyjście z zapaści gospodarczej bo za to biorą ciężkie pieniądze, ale to, co się kiedyś i gdzieś sprawdziło, niekoniecznie sprawdza się gdzie indziej, a wręcz prowadzi do katastrofy, jak np. w Argentynie z jej hiperinflacją.
https://www.obserwatorfin...nskiej-inflacji
Argentyna, to kliniczny przykład na szkodliwość narodowej tromtadracji.

Czechosłowacja nie miała stanu wojennego, dewastowania gospodarki przez komunistów, hiperinflacji oraz siedmiokrotnie większego zadłużenia w USD przy dwukrotnie tylko mniejszej populacji. Nie mieli też silnego, rozwydrzonego już związku zawodowego, blokującego reformy. Mogli sobie aksamitnie poczekać.
http://www.exporter.pl/za...e/1przed89.html

Polska nie mogła, bo miała to wszystko, jak w/w.
W porównaniu z krajami Zachodnimi Polska startowała z przegranej pozycji kraju trzydziestokrotnie słabiej rozwiniętego gospodarczo. Mniej więcej tak, jak dziś Etiopia w stosunku do Polski chciałaby twardo negocjować warunki zakupu łopat i kilofów.
Skąd ta trzydziestokrotność? Ano z tego, że pensja wynosiła 30 dol, trzydzieści razy mniej, niż na Zachodzie. Inne wskaźniki są niemiarodajne, bo nie było normalnego pieniądza tylko nakazy i przydziały określane przez urzędników dla przedsiębiorstw.
Poziom zapóźnienia gospodarczego był taki, że sami Polacy marzyli, żeby Polskę zaliczono do krajów III świata, żeby można było starać się o pomoc gospodarczą.
Znowu trzeba młodym wyjaśnić, że wtenczas do krajów III świata zaliczano kraje Afryki.

Komuniści zostawili zdewastowany kraj i zadłużenie około 40 mld USD.
Dziś takie zadłużenie to pikuś, ale wtenczas, przy mizernym dochodzie narodowym to było jak dzisiaj ponad 1000 mld dolarów.
Jak się wpadło w taki dołek ekonomiczny, to nie można stawiać twardych warunków, ale trzeba grzecznie prosić i obiecywać poprawę, mając za plecami rozwydrzonych związkowców i perspektywę rozruchów głodowych.
Albo z powrotem oddać władzę wojskom Paktu Warszawskiego.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Lis 27, 2021 14:11   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Ekonomiści przedstawiają wiele dróg na wyjście z zapaści gospodarczej bo za to biorą ciężkie pieniądze, ale to, co się kiedyś i gdzieś sprawdziło, niekoniecznie sprawdza się gdzie indziej, a wręcz prowadzi do katastrofy, jak np. w Argentynie z jej hiperinflacją.
https://www.obserwatorfin...nskiej-inflacji
Argentyna, to kliniczny przykład na szkodliwość narodowej tromtadracji.

Czechosłowacja nie miała stanu wojennego, dewastowania gospodarki przez komunistów, hiperinflacji oraz siedmiokrotnie większego zadłużenia w USD przy dwukrotnie tylko mniejszej populacji. Nie mieli też silnego, rozwydrzonego już związku zawodowego, blokującego reformy. Mogli sobie aksamitnie poczekać.
http://www.exporter.pl/za...e/1przed89.html

Polska nie mogła, bo miała to wszystko, jak w/w.
W porównaniu z krajami Zachodnimi Polska startowała z przegranej pozycji kraju trzydziestokrotnie słabiej rozwiniętego gospodarczo. Mniej więcej tak, jak dziś Etiopia w stosunku do Polski chciałaby twardo negocjować warunki zakupu łopat i kilofów.
Skąd ta trzydziestokrotność? Ano z tego, że pensja wynosiła 30 dol, trzydzieści razy mniej, niż na Zachodzie. Inne wskaźniki są niemiarodajne, bo nie było normalnego pieniądza tylko nakazy i przydziały określane przez urzędników dla przedsiębiorstw.
Poziom zapóźnienia gospodarczego był taki, że sami Polacy marzyli, żeby Polskę zaliczono do krajów III świata, żeby można było starać się o pomoc gospodarczą.
Znowu trzeba młodym wyjaśnić, że wtenczas do krajów III świata zaliczano kraje Afryki.

Komuniści zostawili zdewastowany kraj i zadłużenie około 40 mld USD.
Dziś takie zadłużenie to pikuś, ale wtenczas, przy mizernym dochodzie narodowym to było jak dzisiaj ponad 1000 mld dolarów.
Jak się wpadło w taki dołek ekonomiczny, to nie można stawiać twardych warunków, ale trzeba grzecznie prosić i obiecywać poprawę, mając za plecami rozwydrzonych związkowców i perspektywę rozruchów głodowych.
Albo z powrotem oddać władzę wojskom Paktu Warszawskiego.
JW

Ależ te niskie koszty to był wielki atut, bo polskie zakłady robiły rzeczy doskonałej jakości, przez co były bardzo konkurencyjne. Unitra, Cegielski, Polfa, Wedel, stocznie, zakłady zbrojeniowe, chemiczne, dziewiarskie, tworzyw sztucznych, hodowla żywca, żywność bez dodatków tego całego syfu. Można wymieniać bez końca. Nie pozwolono jednak na to, poza nielicznymi przypadkami, w których jakiś kacyk partyjny upatrzył sobie zakład i przejął go używając znajomości i pieniędzy PZPR. Tam dało się utrzymać zatrudnienie i wysupłać trochę pieniędzy na ludzi znających się na promocji produktów wytwarzanych przez taki zakład.
Czesi zrobili dokładnie odwrotnie. Najpierw powoli przekształcali, modernizowali swoje zakłady i robili coraz lepsze produkty, a potem, kiedy zainteresował się tym zachodni inwestor, to negocjowali z nim na swoich warunkach. W czasie tych przemian Czesi uczyli się w praktyce tego czym jest przedsiębiorczość, jak funkcjonuje wolny rynek, dlaczego opłaca się ciężko pracować. U nas było zupełnie na odwrót. Powysyłano ludzi na tzw kuroniówki, schłodzono gospodarkę, bezrobocie sięgało 25%, wszystko co państwowe uznano za złe i zlikwidowano. To się nazywało Powszechny Program Prywatyzacji i było największym przekrętem w krajach byłego bloku wschodniego po 1989 roku. Mafia prała pieniądze kupując te śmieszne dywidendy, "sprywatyzowano" lub zlikwidowano 7500 polskich fabfyk, firm. Przez 8 lat działalności giełdy wprowadzono na nią kilkanaście firm! Gdzie to eldorado które obiecywał Janusz Lewandowski?
Argumenty typu, że u nas był stan wojenny, że było to lub tamto są niezrozumiałym dla mnie tłumaczeniem tego niewypału jakim był plan Balcerowicza. To nie są tylko moje analizy. Tak też twierdzą ludzie Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Proces powszechnej prywatyzacji uznali za patologiczny, niejasny, jako pralnię pieniędzy mafii, która przez to zyskała wpływ na polską politykę i gospodarkę.
Odrzucono argumenty Lewandowskiego o tym, że prywatyzacja musiała być przeprowadzona błyskawicznie.
Zresztą jak wiemy, mimo, że odbyło się to błyskawicznie, to i tak wybory wygrali potem socjaliści zakorzenieni głęboko w strukturach byłej PZPR, więc ten argument o chirurgicznym cięciu, aby nie dopuścić znów do władzy komunistów, był zaklinaniem rzeczywistości.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Lis 28, 2021 08:54   

Można tak w nieskończoność się przepychać.
To ja teraz wezmę za przykład kraje reformujące się po upadku komunizmu takie jak Białoruś, Ukraina, Mołdawia.
Reformowały się powoli.
Z sukcesem, jak widać.

Uporczywe odrzucanie w analizach zapaści gospodarczej, w jakiej znajdowała się Polska 1989 to nieuczciwa demagogia. Żaden inny kraj RWPG nie stał tak blisko przepaści.
I żaden inny kraj na świecie nie miał wzorców, jak z zupy rybnej zrobić akwarium, jak przywrócić normalną gospodarkę opartą na prawdziwym, wymienialnym pieniądzu i własności prywatnej.
W tysiącletniej historii ludzkości nikt tego nigdy nie musiał robić w terminie kilku miesięcy.

Kolejną demagogią jest narzekanie, że ktoś obiecywał poprawę.
Akurat w ekonomii jest tak, że prognozy pozytywne niekoniecznie się sprawdzają,
ale na 100% sprawdzają się prognozy negatywne, bo ludzie uruchamiają mechanizmy obronne i zwijają biznesy.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Gru 04, 2021 09:03   

Czas wreszcie na plusy dodatnie reformy ustrojowej z 1990 roku.
Spotkałem właśnie pięćdziesięciolatka, który uważa, że to co się teraz dzieje, jest nie do wytrzymania.
Nie pamięta realiów komunizmu, bo niby skąd, skoro zaczął pracować dopiero w wolnej Polsce. Nie zdaje sobie sprawy, że za komuny był okres, kiedy przysługiwało mydło na kartki w ilości 100 gramów raz na dwa miesiące. Myślał, że mówimy o zamierzchłych czasach wojny. A te kartki na mydło komuniści wprowadzili 36 lat po II Wojnie Światowej.
Żeby w miarę dokładnie ocenić co się zmieniło, trzeba było zacząć pracować w latach siedemdziesiątych. Młodsi nie wyobrażają sobie dziś, jak można było wyżyć za 30 dolarów.
Myślą, że to, co jest dzisiaj, to się po prostu należy i idą na lep demagogów politycznych, którzy wypychają Polskę z Europy.

Dobra. Jakie były te plusy?

Przede wszystkim zdławienie morderczej hiperinflacji. Tu nie było czasu na rozterki.

Wprowadzenie stopniowo normalnego, wymienialnego pieniądza, co spowodowało, że pensje wzrosły z 30 dolarów do 1000 i otwarły się drzwi do zachodniego świata.

Likwidacja nieefektywnych państwowych przedsiębiorstw, które produkowały chłam trzykrotnie droższy, niż prywatne zakłady i ciągnęły gospodarkę w dół. Np. pralka automatyczna kosztowała 4, słownie cztery pensje. I była na zapisy z kredytu dla młodych małżeństw, do 35 roku życia. Czekało się kilka miesięcy, jak na Rolls Royce'a.

Uruchomienie konkurencji typowej dla normalnej rynkowej gospodarki.
Spowodowało to zapełnienie się półek sklepowych. Dziś nie trzeba towarów załatwiać, kombinować, kraść, wystawać w kilometrowej kolejce, bo rzucili na sklep papier do de.

Ludzie aktywni dostali życiową szansę na awans społeczny.
Powstały setki tysięcy niezależnych małych przedsiębiorstw wypełniających lukę rynkową pomiędzy gigantami.
Dziś menadżer, dyrektor, specjalista zarabia więcej, niż niewykwalifikowany robotnik.
Znormalniały relacje płacowe.
Powstały prywatne uczelnie i dziś mamy wysoki odsetek ludzi z wyższym wykształceniem.

Procesy rynkowe urealniły ceny, nie tylko w dolarach, ale przede wszystkim w złotówkach. Np. schab z kością kosztował za komuny 60 zł, dziś, pomimo pandemii jest 3-4 razy tańszy przy trochę wyższych nominalnie zarobkach.

Obywatele uzyskali możliwość wykupu na pełną własność użytkowanych nieruchomości za psie pieniądze.

Aktywni rolnicy uzyskali możliwość wykupu ziem popegeerowskich na preferencyjnych warunkach. Powstały duże prywatne gospodarstwa rolne produkujące tańszą żywność, co najlepiej widać na przykładzie schabu z kością, czterokrotnie dziś tańszego, niż za komuny.

Otwarto granice i każdy, kto chce, może sobie trzymać paszport w szufladzie i jeździć, gdzie chce bez zezwolenia z policji.

Wprowadzenie normalnej rynkowej gospodarki umożliwiło wejście do Unii.
Urealniona wartość złotówki umożliwia konkurencję z firmami zachodnimi w tych obszarach, w których Polacy są silni, jak np. żywność, meble, transport, usługi.

Otwarcie Polski umożliwiło wprowadzenie nowoczesnych technologii. Pomysł premiera Pawlaka, żeby minister jeździł polskim Polonezem był politycznie nośny, ale gospodarczo kompletnie bez sensu.

To wszystko demagogiczni politycy chcą nam odebrać korodując świadomość Polaków od czasów Leppera.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Sob Gru 11, 2021 21:42   

Bez komentarza. Każdy kto pamięta, zrozumie.
https://youtu.be/9lULK81OO9Q
Ostatnio zmieniony przez Grzegorz, oj ta Sob Gru 11, 2021 21:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 12, 2021 09:06   

To było na pół roku przed wprowadzeniem stanu wojennego 1981.
https://www.youtube.com/watch?v=XPF94hXkrVM
JW

PS. Po 40 latach tamte szyfry są już mało czytelne.
Np. prokurator Zenon Laskowik mówi, że skończył ujot, UJ.
Nie mógł powiedzieć jaśniej, ze względu na komunistyczną cenzurę.
Była wtenczas taka anegdota:
Dwaj milicjanci rozmawiają o studiach, które skończyli.
Jeden mówi, że skończył Użarł.
Drugi na to, że nie ma takiego uniwersytetu.
To ten pierwszy zniecierpliwiony, że nie ważne, Użarł czy Ujodł.

Albo tupnięcie Smolenia na pełzającą kontrrewolucję.
Wtenczas propagandyści nieustannie straszyli w komunistycznych mediach pełzającą kontrrewolucją jako synonimem "Solidarności".
Itd.
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 12, 2021 12:21   

Było wiele szyfrów kabaretowych, zupełnie dzisiaj niezrozumiałych.
Gdyby dziś jakiś kabareciarz, nawet Górski, powiedział "kupiłem szynkę" to nikt by nie zrozumiał, o co mu chodzi.
Za Gierka niedobory mięsa doprowadziły do tego, że szynkę w sklepach widziało się dwa razy do roku na kartki.
Wystarczyło wtenczas, że ze sceny padło zdanie "kupiłem szynkę" i publiczność szalała z zachwytu. Tzn. publiczność szalałaby ale istniał zapis cenzury na mięso. Żaden kabareciarz nie mógłby powiedzieć tych dwóch słów.
Zapis był tak szczelny, że obejmował nawet maszynkę do mięsa.
Ś.p. Jan Kaczmarek próbował kiedyś ominąć ten zapis używając opisowego synonimu: maszynka do rozdrabniania substancji organicznych, ale czujny cenzor wyłapał i wyciął to zdanie.
Dziś nikt nie wyobraża sobie, jakie potężne emocje widowni budziła scena zwykłego śniadania z szynką na stole w filmie "Brzezina" Andrzeja Wajdy.
W filmie Barei fragment w teatrze, gdzie na scenie jedzą szynkę a na widowni ojciec mówi do dziecka, widzisz synu, to jest szynka, też była niezwykle emocjonalna za tamtych gierkowskich czasów.
Kto to dziś zrozumie, skoro połowa Polaków urodziła się już w wolnej Polsce obfitej we wszystkie towary od podpasek począwszy a na złocie skończywszy.
JW

PS. Pojęcie zapis oznaczało szczegółową instrukcję komunistycznej cenzury, czego nie wolno publikować i dotyczyło wszystkich aspektów życia, od słowa komunistyczny począwszy a na kwestii babki klozetowej skończywszy. Zapis określał też, co i w jakiej formie wolno publikować.
Zapisy były nieustanie weryfikowane i zmieniane i dotyczyły wszystkiego z dziełami Mickiewicza i Kochanowskiego włącznie. Zapisy dotyczyły nie tylko treści ale również formy. Cenzor uczestniczył zawsze każdorazowo w próbie generalnej spektakli teatralnych nawet najstarszych dzieł takich, jak np, Dziady czy Hamlet.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Gru 12, 2021 12:47   

Jakimś cudem Laskowikowi i Smoleniowi udało się za komuny przepchnąć przez cenzurę bajkę o dwóch braciach zwanych Ramzes i Kryzys. W puencie Ramzes umarł, a Kryzys pozostał. Co też wzbudziło ogromny aplauz. Dziś kompletnie niezrozumiałe.
JW

PS. Komuniści starali się sterować każdą formą społecznej aktywności.
Pod koniec lat 70-tych, za Gierka, odpowiednie komórki MSW sterowały plotkami i rozpowszechniały anegdoty o głupocie milicjantów.
Wszyscy oldboye pamiętają plotkę, jakoby Anna Jantar nie zginęła w katastrofie lotniczej, ale została porwana przez szejka do haremu.
Ta plotka obiegła całą Polskę w ciągu zaledwie dwóch dni i moim zdaniem, była to weryfikacja skuteczności ówczesnego biura pogłosek MSW. Coś tak, jak manewry wojskowe na poligonach.
Podobnie, najnowsze anegdoty o milicjantach opowiadali sami milicjanci.
Brało się to stąd, że gierkowska władza chciała ocieplić wizerunek.
Najlepszą puentą takich koncepcji była scena w filmie "Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy,
kiedy esbek Wirski odgrywany przez Andrzeja Seweryna mówi:
"Władza chciała się kochać z narodem i to musiało się zesrać".
Młodszym wyjaśniam, że działo się to za komuny w latach 1980-1981,
w czasach "I Solidarności", przed stanem wojennym.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Gru 28, 2021 10:37   

Jak jakość życia za komuny przekładała się na makroskalę?
Najbardziej wiarygodnym wskaźnikiem jest oczekiwany czas życia.
Zgon to zgon i nie da się wskrzesić zmarłych, poza nielicznymi wyjątkami. 8)
https://300gospodarka.pl/wykres-dnia/od-2-lat-spada-srednia-dlugosc-zycia-polakow-nadumieralnosc-mezczyzn-duzym-problemem
Jak widać, czas życia Polaków wzrastał od 1950 r. po wojnie do 1970 coraz wolniej i w czasach Gierka oraz Jaruzelskiego zatrzymał się na następne 20 lat około wartości średnio 72 lata.
(Dla kobiet 75, dla mężczyzn 67 lat. ZUS miał się czym rządzić)
Natychmiast po upadku komuny, od 1991 roku czas życia zaczął się stale wydłużać osiągając dla kobiet 82 lata, dla mężczyzn 74 lata.
Średnio po upadku komuny czas życia Polaków wydłużył się o 7 lat i wzrastałby nadal, gdyby nie epidemia ostatnich dwóch lat.
Jak wiadomo, długość życia ma niewielki związek z powszechną ochroną zdrowia i zależy głównie od zamożności społeczeństwa.
Gdyby ktoś nie wierzył, niech spojrzy na Afrykę. W tamtych krajach budżet ochrony zdrowia per capita jest 30-50 razy mniejszy niż w Polsce a pomimo tego przeżywalność tak bardzo wzrosła, że mamy tam eksplozję demograficzną. Praktycznie bez udziału lekarzy, wyłącznie dzięki niewielkiemu wzrostowi zamożności.
Dobrym przykładem negatywnym jest Gwinea Równikowa, gdzie wydatki per capita są z kolei zbliżone do Polskich, a średnia życia wynosi tylko 53 lata. Tam duże pieniądze roztrwonione na ochronę zdrowia w żaden sposób nie spowodowały wydłużenia czasu życia chociaż do 70 lat.
Można topić pieniądze w medycynie bez efektu? Można!
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Gru 30, 2021 21:14   

Gomułka gadułka tak gadał 1 maja 1968, po słynnych wydarzeniach marcowych, protestach studentów, naukowców i antysemickiej akcji zmuszania obywateli żydowskiego pochodzenia do bezpowrotnej emigracji. Na dwa lata przed swoim upadkiem. Zastąpił go w 1970 Gierek.
Ten wielki łysy facet z prawej strony Gomułki to niezatapialny premier Cyrankiewicz mąż aktorki Niny Andrycz.
https://vod.tvp.pl/video/migawki-z-przeszlosci,1-maja-wladyslaw-gomulka-przemawia-w-warszawie-01051968-wersja-pelna,32685195
W tle pojawia się transparent dzielnicy Wola.

A mnie przypomina się stara anegdota, że w małżeństwie, jak w warszawskim pochodzie pierwszomajowym: Wola nadchodzi, Ochota przeszła. :)
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Sty 15, 2022 16:26   

Myślę, że to wszyscy pamiętają
https://www.youtube.com/watch?v=Gjx5ZVZTpyQ
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Sty 17, 2022 09:58   

Za Gomułki w latach 60-tych półki sklepowe były względnie zapełnione. Szynkę można było kupić nawet po południu w sobotę. Wow! :P
(Wówczas w niedzielę sklepy i nieliczne stacje benzynowe były pozamykane a sobota była angielska, tzn. pracowano tylko 6 godzin, zamiast 8. Wieczorem nie dało się kupić nawet kwiatków. Zresztą samochodów było tak mało, że dzieci mogły się godzinami bawić na jezdni. Kwiatków też było tak mało, że w Dzień Nauczyciela nie szło ich już kupić, jak ktoś wcześniej się nie zatroszczył. Chyba tylko cmentarne chryzantemy w doniczce.)
Młodzi, niewiarygodne, ale tak było!
Zauważcie, że nie napisałem demagogicznie, że nie było smartfonów.

Nic dziwnego, że za Gomułki półki sklepowe były pełne, skoro poza chlebem i ziemniakami pozostałe produkty były ze trzy razy droższe, niż dziś, nawet wódka. (W stosunku do pensji!).

Od początku dekady Gierka 1970 z półek zaczęły stopniowo znikać różne produkty.
Komuniści zaplątali się we własną retorykę, która głosiła, że komunizm jest najwyższą, ostateczną formą ustroju i zapewnia obywatelom najlepsze warunki życia.
W podtekście, że szczęśliwi robotnicy nie muszą strajkować,
więc komuniści jak ognia bali się strajków.
Ceny były ustalane przez urzędników, bez możliwości rachunku kosztów produkcji, bo nie było pieniądza.
Żeby ugłaskać robotników podnoszono pensje bez związku ze wzrostem wydajności i utrzymywano stałe, regulowane ceny.
Powstawał tzw. nawis inflacyjny, tzn. było więcej pieniędzy, niż dostępnych towarów.
Musiało to powodować znikanie towarów z półek sklepowych.

Ta księżycowa gospodarka po 6 latach utrzymywania stałych cen za Gierka i podnoszenia pensji dostała zawału w 1976. W czerwcu nie dało się dłużej utrzymywać stałych cen, więc Gierek podniósł ceny na żywność. Półki sklepowe opustoszały w ciągu trzech dni. Po słynnych wydarzeniach czerwcowych 1976, strajkach w Radomiu i Ursusie przestraszony Gierek wycofał podwyżki i wprowadził po raz pierwszy kartki na cukier, 2 kg per capita. Na początku były drukowane na papierze wartościowym ze znakami wodnymi i możliwością podziału na pół. Obowiązywały później przez 10 lat. Sic!

Ratując rozpadającą się gospodarkę Gierek wprowadził wydzielone sklepy w których były produkty tzw. komercyjne ze znacznie wyższymi cenami, gdzie rzeczywiście można było kupić mięso, bo w zwykłych sklepach z cenami regulowanymi zaczęły świecić pustki. Poznikała nawet głupia farba olejna i wentylki do roweru.

Jacek Kuroń rzucił wówczas swoje hasło: "Nie palcie komitetów (partyjnych), zakładajcie swoje własne. Powstał KOR, i stało się to zaczątkiem wolnych związków zawodowych, oddolnego zorganizowania w 1980 dziesięciomilionowej "Solidarności" i upadku komuny w 1989.
Jak widać, komuniści słusznie obawiali się niezależnych organizacji obywatelskich i posuwali się do mordowania aktywnych przywódców, a jednocześnie
to proste hasło Kuronia zadławiło komunistów, nie tylko w Polsce, ale w całym obozie RWPG. Wpadli we własne sidła gloryfikowania klasy robotniczej jako przodującej siły sprawującej władzę w komunizmie.

Ponowne zamrożenie cen w 1976 na kolejny okres musiało już po 4 latach, w 1980, doprowadzić do permanentnych niedoborów i na prawdę pustych półek, na których stał tylko ocet oraz perfumowana turecka herbata.
Jesienią 1980 zniknął nawet ocet potrzebny do marynowanych grzybków. :)
Pojawił się za to na żądanie ogłupiałych obywateli rozbudowany system kartkowych przydziałów i trwał przez 10 lat do upadku komuny w 1989.


Z tamtych czasów komercyjnych sklepów pochodzi wierszyk:
"Kto ty jesteś?
Komercjuszek.
Jaki znak twój?
Pusty brzuszek.
A gdzie mięsko?
W obcym kraju.
W jakim kraju?
Я не знаю ."
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Mar 22, 2022 07:17   

Teraz naocznie widać, czym różni się gospodarka rynkowa od komunistycznej, za którą wiele osób tęskni.
Od ponad dwóch lat spadają na nas klęski gospodarcze.
Najpierw zbędny lockdown zdusił gospodarkę za to kompletnie nie powstrzymał epidemii, a tylko ją trochę opóźnił. Spowodował konieczność pomocy państwa upadającym przedsiębiorstwom, co nasiliło inflację i tak już wysoką po wcześniejszym rozdawnictwie pieniędzy wyborcom.
W tym roku nowy ład dobił tych, co przetrwali pandemię.
Na koniec wybuchła wojna i w ciągu trzech tygodni mamy w kraju 2 miliony uchodźców, którzy muszą jeść i gdzieś mieszkać.
Pomimo tego sklepy nadal są pełne towarów.

Za Gierka w 1976 r. nie było żadnych klęsk poza komunizmem. Świat prosperował a ludzie żyli dostatniej (niż za Gomułki). ;)
Wystarczyła rządowa zapowiedź, że zostaną podniesione trochę ceny i sklepy opustoszały w ciągu kilku dni. Przestraszeni komuniści wycofali podwyżki, co wcale półek sklepowych nie zapełniło.
Z tamtej zapaści komunistyczna gospodarka już się nie podniosła i ostatecznie upadła w grudniu 1989 z hiperinflacją 1000% rocznie, wzrastającą z miesiąca na miesiąc. Jak w Zimbabwe.
Dopiero po upadku komuny rząd Mazowiecki-Balcerowicz mozolnie w latach 90-tych porządkował i przestawiał gospodarkę na normalne rynkowe tory.
Co doprowadziło do takiej biedy, że dziś nie ma wolnego miejsca na zaparkowanie swojego samochodu. Za komuny na parkingach samochodowych dzieci grały w piłkę i berka kucanego.
Jak żyć!
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Kwi 05, 2022 07:14   

Jeszcze jedna fundamentalna różnica pomiędzy komunizmem a normalną gospodarką rynkową.

Przez ostanie 20 lat kurs EUR/PLN niewiele się zmienił i oscyluje około 4 zł z małą tendencją zwyżkową, pomimo rozdawnictwa socjalnego, demolowania gospodarki przez kolejnych polityków mających pomysły jak utrzymać się przy korycie, bezsensownego lockdownu, nowego ładu, wojny na Ukrainie i 10% inflacji.
Były wahania spowodowane światowymi recesjami i spekulacjami, ale po uspokojeniu rynków ten kurs wracał do średniej wartości, stopniowo wzrastającej w tym okresie od 4,2 do 4,6 czyli tyle co nic.
W ostatnim roku 1989 komunistycznej gospodarki, kurs USD od lipca do grudnia wzrósł z 900 zł do 9 tys. zł, dziesięciokrotnie w ciągu pół roku. Był to naturalny kurs w kantorach, którym komuniści pod koniec swojej władzy pozwolili funkcjonować legalnie.
Za Bieruta za pokątny handel dolarami groziła kara śmierci. Potem, za Gomułki tolerowano ten handel, chociaż nadal był nielegalny, ale powstały sklepy dolarowe PeKaO i Baltony, za Gierka oddzielone od banku oraz przemianowane na PEW Pewex i szybko ekspandujące, bo tylko tam za dolary można było kupić polskie produkty niedostępne w polskich sklepach, takie, jak np. pralka automatyczna (za pięć pensji, jak dziś samochód) czy szynka Krakus.
Reforma Balcerowicza zmiotła z powierzchni ziemi ten komunistyczny wrzód sprzedaży.
JW

PS. PeKaO -Polska Kasa Opieki, nie mylić z PKO-Powszechna Kasa Oszczędnościowa,
za komuny to był monopolistyczny bank walutowy. Wszyscy wyjeżdżający na Zachód musieli mieć w nim konto i co najmniej 100 dolarów US (czyli 3 polskie pensje). Pracownicy kontraktowi z Libii oraz Iraku mieli miesięcznie płacone 300 USD (roczna pensja w Polsce) i wpłacane do PeKaO. W Polsce mogli sobie stamtąd wypłacić, ale nie dolary a bony do sklepów PeKaO. Natomiast wpłaty do tego banku musiały być w dolarach, pomimo, że kupno dolarów u cinkciarzy było nielegalne.
Tak to PeKaO -Polska Kasa Opieki "opiekowała się" dolarami obywateli jako monopolista, do upadku komuny do końca 1989.
Obecnie PeKaO SA jest komercyjnym bankiem, jednym z najdroższych.
PEW Pewex znaczyło Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego Pewex. W ramach orwelowskiego dwójmyślenia komuniści stworzyli pojęcie eksportu wewnętrznego.
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Czw Cze 30, 2022 21:46   

Coś z cyklu "dla każdego coś miłego".
Dla tych, którzy jarają się Lisem, który po kilku wylewach do mózgu może tyle co niemowa przy telefonie. Dla tych, którzy tak jak ja wchodzili w tamtych czasach w "dorosłe" życie, dla tych co w czasach pieriestrojki mimo wieku średniego byli pełni nadziei i dla tych, których w tym czasie jeszcze nie było na tym świecie.
https://youtu.be/CuEJkgH1yE4
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pią Lip 01, 2022 16:22   

Lis to raczej miał zawał mózgu zwany udarem niż wylew.
Ale może bardziej aktualnie, co tam będziemy starocie młodzieży przypominać:
https://www.youtube.com/watch?v=pmHQrmdArcY
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Pią Lip 01, 2022 20:21   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Lis to raczej miał zawał mózgu zwany udarem niż wylew.
Ale może bardziej aktualnie, co tam będziemy starocie młodzieży przypominać:
https://www.youtube.com/watch?v=pmHQrmdArcY
JW

Udar, wylew, skutek jest ten sam. Lis walczy o przetrwanie, a że od dziecka był przyzwyczajony do tego, że jest stworzony do wyższych celów, to stan obecny skazuje go na powolną śmierć w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Kryszak jako przykład. Pojechał Pan po bandzie podając taki przykład. To zdolny facet, ale wykorzystuje swój talent żeby zarobić parę złotych. Cholernie to żenujące.
Z konsternacją muszę stwierdzić, że z wszystkich tych walczących z komuną twarz zachował tylko Tadeusz Drozda.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lip 06, 2022 09:10   

Dlaczego akurat Drozda?
Jest wielu kabareciarzy, którzy zachowują przyzwoitość i niezależność, tylko ich w telewizji nie zobaczymy.
Co do Kryszaka, nie podaję go za przykład, ale cytuję to, co zaprezentował w tym linku. Tak mi się ten skecz nawinął pierwszy z brzegu.
Jeżeli już miałbym oceniać, to spsił się najbardziej Pietrzak, onegdaj ikona kabaretowego oporu przeciw bolszewickiej propagandzie. Z kolei Wolski, pomimo bezsprzecznej wirtuozerii kabaretowej, bez żenady podczepia się pod każdą władzę.
JW
 
     
Grzegorz, oj ta 

Dołączył: 17 Paź 2021
Posty: 431
Ostrzeżeń:
 4/2/3
Wysłany: Śro Lip 06, 2022 18:08   

Witold Jarmolowicz napisał/a:
Dlaczego akurat Drozda?
Jest wielu kabareciarzy, którzy zachowują przyzwoitość i niezależność, tylko ich w telewizji nie zobaczymy.
Co do Kryszaka, nie podaję go za przykład, ale cytuję to, co zaprezentował w tym linku. Tak mi się ten skecz nawinął pierwszy z brzegu.
Jeżeli już miałbym oceniać, to spsił się najbardziej Pietrzak, onegdaj ikona kabaretowego oporu przeciw bolszewickiej propagandzie. Z kolei Wolski, pomimo bezsprzecznej wirtuozerii kabaretowej, bez żenady podczepia się pod każdą władzę.
JW

Dlaczego Tadeusz Drozda? Ponieważ to był taki odpowiednik Barei w kabarecie ówczesnego czasu.
Pamiętam jego występy nagrywane na kasety magnetofonowe, słuchane wieczorami. Do dziś znam niektóre jego skecze na pamięć, ponieważ przedstawiały paradoksy socjalizmu w sposób zrozumiały dla każdego. Dowcipy typu
Cytat:
Syn chciał rowerek. Nie było w sklepach rowerka, ale udało mi się kupić budzik. Kupiłem budzik. Włączam mu ten budzik kilka razy w nocy, to mu przeszła ochota na jazdę rowerkiem.
Nie ograniczał się także do żartów politycznych. Choćby żart o trzmielu świadczy o tym, że ma szerokie horyzonty myślowe.
Cytat:
Amerykańscy naukowcy obliczyli, że trzmiel ma zbyt małą powierzchnię skrzydeł w stosunku do masy ciała aby latać. Ale trzmiel o tym nie wie i lata.


Na temat Pietrzaka, Wolskiego czy Rosiewicza nie chce mi się nawet pisać. Prostytucja to temat w który mój mózg nie potrafi się angażować. Odrzuca to z automatu.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lip 26, 2022 12:09   

No i doczekaliśmy się.
Po latach rozdawnictw i psucia gospodarki obywatele stracili wiarę w rozsądek władzy.
W marketach zabrakło cukru, a jak rzucą na sklep, to jest reglamentowany 10 kg na osobę.
To i tak więcej, niż za komuny w czasie kryzysu kubańskiego 1962, gdy wydzielano po jednym kilogramie za cenę 20 zł na dzisiejsze pieniądze. Tamten kryzys szybko się skończył.

Młodzież niech wie jednak, że wszystko dopiero przed nami.
Za komunistycznego Gierka w 1976, także latem, ogłoszono niewielkie podwyżki cen. Nie było pandemii, nie było żadnej wojny, poza bohaterską walką komunistów z własną indolencją i głupotą.
A jednak cukier zniknął ze sklepów całkowicie i bezpowrotnie w ciągu kilku dni pomimo gorących zapewnień Gierka i apeli, żeby obywatele nie panikowali.
Przez następne 10 lat cukier był tylko na kartki, 2 kg na miesiąc per capita i nie dla wszystkich.
Jeżeli pięćdziesięciolatek myśli, że na tym się skończyło, to jest w błędzie.
Szybko zaczęły znikać kolejne towary i po 4 latach wprowadzono kartki na mięso oraz mydło (pół kostki stugramowego mydła na miesiąc, poziom obozu koncentracyjnego).
Cztery lata, to jedna kadencja współczesnych władz.

Jeżeli naiwniacy myślą, że nieważne na kogo się głosuje, bo wszyscy kłamią i kradną, to bolesne otrzeźwienie przyjdzie w najbliższych latach.
JW
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Wto Lip 26, 2022 13:29   

Podobno cukru mamy za dużo w Polsce i go eksportujemy, a winna jest psychoza. Zobaczymy za kilka miesięcy czy to prawda. Po panice covidowej ludzie też potem wyrzucali sterty jedzenia, które niepotrzebnie nakupowali.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Lip 26, 2022 18:49   

Piotrx napisał/a:
Podobno cukru mamy za dużo w Polsce i go eksportujemy, a winna jest psychoza. Zobaczymy za kilka miesięcy czy to prawda. Po panice covidowej ludzie też potem wyrzucali sterty jedzenia, które niepotrzebnie nakupowali.
Dokładnie tak samo komuniści tłumaczyli zapaść cukrową w 1976. Tzn. zrzucali winę na spekulantów, którzy wykupywali cukier żeby go odsprzedawać z zyskiem panikującym obywatelom. (Tak, jakby handel polegał na sprzedawaniu ze stratą).
Dla młodych: w PRL-u nie było pieniądza ani wielkich prywatnych firm typu Dino, więc komuniści nazywali spekulantami przedsiębiorcze emerytki sprzedające po kilka kg cukru na bazarze.

O swoim eksporcie komuniści nie wspominali, bo w tamtych latach cukier trzcinowy na świecie sprzedawano po 11 centów/kg a polski cukier z buraków był droższy i wyprzedawano go za bezcen.
Technologicznie, cukier trzcinowy zawsze będzie tańszy niż buraczany.
JW
 
     
3of5 

Dołączył: 29 Mar 2013
Posty: 483
Wysłany: Śro Lip 27, 2022 05:04   

Ja to słabo pamiętam, bo młody jestem ;)
Ale kolejki, kartki pamiętam. Moje dzieci mi nie wierzą, jak im próbuję przybliżyć temat ;)
 
     
Piotrx 

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 1453
Wysłany: Śro Lip 27, 2022 18:58   

Na głupotę ludzką nie ma lekarstwa, jak się ludzie rzucą do kupowania, to wszystkiego może zabraknąć. Poza tym, to większość rynku cukrowego w Polsce kontrolują dwie niemieckie firmy, które wykupiły polskie cukrownie. Polityka rządu nie ma tu znaczenia.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lip 27, 2022 20:16   

3of5 napisał/a:
Ja to słabo pamiętam, bo młody jestem ;)
Ale kolejki, kartki pamiętam. Moje dzieci mi nie wierzą, jak im próbuję przybliżyć temat ;)

Może niech sobie poczytają tutaj o komunizmie:
http://www.dobradieta.pl/...p=264565#264565
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Lip 27, 2022 21:11   

Piotrx napisał/a:
Na głupotę ludzką nie ma lekarstwa, jak się ludzie rzucą do kupowania, to wszystkiego może zabraknąć.

Cóż, tak uważali komuniści w 1976, kiedy wprowadzili kartki na cukier a potem na inne dobra, nawet na buty i mydło. Dopiero w 1990 reforma Balcerowicza w ciągu kilku miesięcy zapełniła sklepowe półki.
Teraz trzeba będzie kolejnego Balcerowicza, żeby ogarnął ten gospodarczy bałagan.

Papierowy banknot lub jego elektroniczny derywat sam w sobie ma wartość czystej kartki papieru. Jest śmieciem zatruwającym środowisko.
To wiara obywateli w jego wartość tę wartość mu nadaje.
Jeżeli wiara obywateli załamuje się, banknot traci na wartości i towary kosztują coraz więcej, bo ludzie racjonalnie pozbywają się banknotów tracących na wartości.
Już Mikołaj Kopernik napisał pracę o tym, że pieniądz gorszy wypiera z obiegu pieniądz lepszy, co oczywiste, bo ludzie pozbywają się najpierw tego gorszego.
Kiedy załamuje się wiara ludzi w stabilną wartość banknotów?
Wtenczas, kiedy władza drukuje więcej pieniędzy niż potrzeba i uprawia kreatywną księgowość.
Oficjalnie zadłużenie rządu to około 1000 mld PLN. W rzeczywistości licząc całość zadłużenia to prawie 1500 mld PLN.
I tyle.
Cukier ze względu na wartość energetyczną i łatwość przechowywania jest wskaźnikiem zaufania ludzi do złotówki. Jego znikanie z półek niewątpliwie jest spowodowane głupotą, ale nie obywateli.
Obecnie jest to bardzo niepokojący wskaźnik.
Z rynkiem nikt nigdy nie wygrał, co wiedzą doskonale maklerzy giełdowi.
JW

PS. Wiara, że złoty pieniądz trzymałby swoją wartość jest złudna. Od czasów reformy greckiego Solona, poprzez średniowiecze władze bijące monety coraz bardziej zmniejszały w nich ilość złota czy srebra. Nie mówiąc o tym, że monety z kruszców stopniowo się wycierały w obiegu i władze musiałyby je recyklingować, na co oczywiście nie miały ochoty.
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Śro Gru 07, 2022 10:27   

Cytat:
Na Węgrzech zabrakło paliwa. Nie ma go na większości stacji benzynowych, a tam, gdzie nadal jest, tworzą się gigantyczne kolejki. Kraj ogarnięty jest paliwową paniką, która narastała już od kilku dni. We wtorek wieczorem zorganizowano nagle konferencję prasową, na której szef kancelarii premiera Viktora Orbana ogłosił natychmiastową rezygnację z utrzymywanej od ponad roku sztucznej, urzędowej ceny paliw i powrót do cen rynkowych, co weszło w życie od razu, czyli wczoraj o godz. 23. Obecny na konferencji prezes koncernu MOL opowiadał, że nigdy w czasie swojej 30-letniej kariery nie widział podobnej sytuacji. W warstwie politycznej szef kancelarii Orbana wskazał, że kłopoty pojawiły się przez Unię Europejską i jej sankcje

Węgrzy i tak mają lepiej, bo przywrócenie naturalnych cen równowagi paliw sytuację uspokoi i unormuje. Prawdziwy pieniądz każdego zmusi w końcu do pokory.
Za komuny w PRL-u, gdzie nie było pieniądza i o cenach decydowali komunistyczni urzędnicy, braki rynkowe narastały i były nie do opanowania.
Komuniści wprowadzili kartki na benzynę. Na Malucha przysługiwało coś koło 20-30 litrów na miesiąc. I też jak Orban tłumaczyli, że to zachodnie koncerny uwzięły się, żeby zniszczyć kwitnący kraj nad Wisłą.
Zresztą do dziś powraca ten bełkot propagandowy.
JW

PS. W tamtych romantycznych czasach walki klasowej przedsiębiorcy rejestrowali się jako taksówkarze, bo taksówkarze mieli większy przydział benzyny.
Natomiast przedsiębiorcom paliwo było potrzebne do ich samochodów rozwożących ich produkty.
Polak potrafi. Ino po co?
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Sob Gru 17, 2022 14:06   

Jak pisałem, za komuny nie wolno było w gazetach umieścić małego ogłoszenia z podziękowaniem uczestnikom pogrzebu jeżeli pogrzeb był kościelny a uczestniczyli w nim przedstawiciele dyrekcji zakładu. Albo pogrzeb był świecki z wymienieniem urzędników, albo kościelny bez możliwości podziękowania oficjelom.

Cytat:
Gazeta Orlenu wyrzuca ogłoszenie o in vitro. [Płatne]
https://www.onet.pl/infor...lrf5l5,79cfc278
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Gru 19, 2022 08:31   

Cytat:
Węgry. Sklepy wprowadzają ograniczenia w zakupach. "Litr mleka, kilogram ziemniaków"
https://next.gazeta.pl/next/7,151003,29277115,wegry-sklepy-wprowadzaja-ograniczenia-w-zakupach-litr-mleka.html
Kilka dni temu rząd Węgier przedłużył mrożenie cen na podstawowe produkty żywnościowe. W efekcie w wielu sklepach wprowadzana jest limitowana sprzedaż produktów z rządowej listy. Media węgierskie informują o czasowych brakach niektórych artykułów - szczególnie cukru, mąki czy mleka.
O trudnościach w sklepach poinformował dr Dominik Héjj, specjalizujący się w tematyce węgierskiej politolog. Na Twitterze zamieścił ogłoszenie z jednego z marketów sieci Aldi. "Drodzy klienci! W celu zabezpieczenia dostępności produktów, wprowadzamy ograniczenia w liczbie towarów możliwych do zakupienia na jedną osobę. Np. 1 litr mleka, czy 1 kg ziemniaków, jedno pudełko jaj" .
Węgierskie media podają, że wprowadzony limit w marketach sieci dotyczy również oleju (1 litr na osobę), cukru (1 kg) i piersi z kurczaka (1 taca lub opakowanie).
Dominik Héjj zaznacza, że takie ograniczenia wprowadzono również w innych sklepach.

Tak się kończy ingerencja rządu w gospodarkę.

Historia nikogo, nigdy, niczego nie uczy, a "ciemny lud" zawsze i wszędzie żąda, żeby przyszło państwo i wreszcie zrobiło porządek.
Efektem bywa przydział kostki mydła raz na dwa miesiące. Jak w Auschwitz.

Jedenaście lat temu politycy deklarowali: "Przyjdzie dzień, że w Warszawie będzie Budapeszt." Może i dobrze, że się na razie nie udało.

Za to teraz w Budapeszcie mają Warszawę Anno Domini 1980 r.
Rok później komunistyczne władze PRL-u wprowadziły stan wojenny.
I zakaz wchodzenia do lasu. :shoot:
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Pon Gru 26, 2022 20:47   

No proszę, czyż Prezes nie ma racji, że otacza się setką policjantów i ostrzega przed zdradą czającą się ze wszystkich stron? 8)
https://www.facebook.com/...165465444027610
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Czw Mar 30, 2023 09:23   

Jan Banaś z Górnika Zabrze wspomina komunizm.
Cytat:
...Rok wcześniej przyjechali do nas Włosi zagrać na Stadionie Dziesięciolecia. Zremisowaliśmy, niezły to był mecz, ale mniejsza o to. Wieczorem był bankiet. Do naszego stolika przysiadł się Mario Corso, legenda Interu Mediolan. "Dobrze się zaprezentowaliście, macie silną drużynę. Za jakie gracie pieniądze?" — pyta. No to piszemy na serwetce: 20. Nasz gość złapał się za głowę. "20 tysięcy dolarów?! Mamma mia, to więcej od nas". Któryś z naszych napisał: 20 dolarów. Corso tylko krzyknął: "Kelner, szampan dla nich!".
...Opowiem jeszcze, jak pojechaliśmy do Wiednia na finał Pucharu Zdobywców Pucharów. Rano dostaliśmy godzinę i piętnaście minut wolnego czasu. Każdy miał już przygotowaną listę, co kupić dla najbliższych. O 9 otwierali dom towarowy. Staliśmy przed wejściem całą drużyną. Pamiętam, że tam była taka krata, wolno się podnosiła. Zyga Szołtysik nie wytrzymał, mały był, to siup pod nią i już buszował w środku. A za nim wbiegła chmara piłkarzy Górnika. I niech mi pan powie, jak mieliśmy skupić się na meczu, dla większości z nas najważniejszym w karierze?
Takie to były czasy. Wszyscy wtenczas przemycali kryształy, itp.
Za sukces w Mundialu 1974 piłkarze dostali jakieś tam premie, a trener Górski zero.
Przecież nie grał, to się nie należało. 8)
JW
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Nie Wrz 03, 2023 09:35   

Cytat:
https://kultura.onet.pl/fragmenty-ksiazek/futeral-jak-urzadzano-mieszkania-w-czasach-prl-u/9es61rq
...– Czuć było zbliżający się stan wojenny. Wtedy znalazłam w gazecie ogłoszenie o mozaice dębowej. Od razu kupiłam. Zaprzyjaźnionym sąsiadom z ósmego piętra poradziłam to samo: „Słuchajcie, zróbcie jak my: kupcie tę mozaikę, będzie stan wojenny, nie będziecie mogli wychodzić, będziecie robić”. Myśmy sami naklejali, a mozaika nie była droga, bo wybrakowana. Kupiliśmy z zapasem i z tego się wybierało. W każdym pokoju Krzysiek ułożył inny wzór...

I komu to przeszkadzało? ;D
Jak marzy młodzież: komuno wróć!
JW

PS. Ktoś kojarzy, skąd wziął się ten bon mot: "I komu to przeszkadzało?"
 
     
Witold Jarmolowicz 
Site Admin

Pomógł: 46 razy
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 8787
Wysłany: Wto Paź 03, 2023 09:49   

Nikt nie skojarzył. :sad:
Cóż, to było prawie pół wieku temu.
Do kabaretowego peerelowskiego sklepu przyszedł wybudzony klient sprzed II wojny i pytał się o różne rzeczy których w sklepie nie było, m.in. zapytał: Panie, a tu w kącie stały beczki z kawiorem, czarnym, czerwonym, żółtym.
Komu to przeszkadzało?
JW
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved