Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Krytyka 12 kroków AA ( w tym DDA)
Autor Wiadomość
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Wrz 22, 2009 00:21   Krytyka 12 kroków AA ( w tym DDA)

Znalazłam po polsku taki wątek na forum DDA gdzie nieśmiało został podany link do krytyki kroków i sposbów leczenia alkoholizmu i współuzaleznionych do tekstów w języku angielskim. Nie moge sie do tego odnieść bo nie znam angielskiego ale Ja jak zawsze mam jakies swoje "Nie" w każdym temacie. Strasznie trudno cokolwiek znaleźć co by było związane z krytyką ruchu AA i pokrewnych , zupełnie jak kiedyś zanim nastała "era" Alice Miller i jej podobnych (może ktoś wcześniej- nie znam tak bardzo historii psychologii)trudno by było przeczytać: nie musisz kochać swoich rodziców jeśli Cie krzywdzą itp.

http://www.dda.pl/index.p...=6&limitstart=0

oto wypowiedzi z tego wątku:
*
Strona, która obala wszystkie mity programu 12-kroków w leczeniu alkoholizmu. Sporo informacji się powtarza, ale ogólnie czyta się ciekawie, jest też o dobrych stronach tego programu.
Autor pisze o sobie, że jest (byłym) alkoholikiem, pracował na programie 12-kroków, ale z alkoholizmu wyleczył się za pomocą podejścia Rational Recovery.
I jak sam pisze: this site is best viewed with a brain
http://www.orange-papers.org/
*
Dane z 2006 r., na które powołują się krytycy AA - najnowsze badania nie potwierdzają jednoznacznie skuteczności programu 12-krokowego w leczeniu alkoholizmu:
http://www.cochrane.org/reviews/en/ab005032.html
*
Nie ma "byłych alkoholików" alkoholikiem sie jest całe życie.
*
"Nie ma "byłych alkoholików" alkoholikiem sie jest całe życie."

No właśnie ta pierwsza strona dyskutuje z takim podejściem - autor ma po prostu inne zdanie i podaje argumenty na poparcie swojej tezy. Na ile te argumenty są przekonywujące a na ile nie, to inna kwestia, z autorem pewnie sobie można na ten temat podyskutować, ze mną nie, bo nie jestem jego rzeczniczką.
*
Kroki AA czy DDA to program duchowej przemiany. Wielu ,,zatwardziałych" dzięki temu programowi zaczęło żyć inaczej. Jeśli ktoś myśli, że alkoholik, który przestał pić, może w sposób normalny funkcjonować to się myli. Nawet jeśli nie zapije, to będzie zachowywał się jak pijany.
To także w pewnym sensie dotyczy DDA .Mityngi, praca na krokach pozwala nam nie zapominać kim jesteśmy.
Nie piję ponad 12 lat. Terapia pomogła mi zrozumieć co się ze mną działo kiedy piłem i dlaczego to robiłem. Program 12 Kroków pozwolił mi zmieniać siebie.Od niedawna podjąłem się studiowania od początku 12 Kroków. Jest to praca w grupie, z innymi alkoholikami. I nie robię tego aby zabić nudę, ale aby dalej poprawiać swoje życie.
Masz rację! Program 12 Kroków zmienia życie na lepsze

_________

ode mnie:jakos tak dziwnie mam od jakiegos czasu,że jak cos nie jest krytykowane to sie dziwę, czemu? dziś zapytałam terapeuty, ćzy uważa ,ze zostanę DDA do końca życia. A On mi na to,że DDA to nie choroba . No to DDA to nie choroba a alkoholizm to choroba?dlaczego uznaje się,że od substancji się można uzaleźnić a od "złego zycia, nawyków to już nie? W końcu dla mnie wiadomo,że depresja to jeden z rodzajów złego funkcjonowania można by rzec mózgu , to dlaczego jedno z podejść leczenia to leki, które działają chemicznie na organizm. Jakos to wszystko ktoś poplątał. Kto ma rację a kto nie i dlaczego, z jednej strony można uważać,że DDA to nie choroba a z drugiej,że spotkania DDA w grupie, cotygodniowe maja mi pomóc poza spotkaniami indywidualnymi?
Cały czas odkąd wiem,że można być zdrowym na niskoweglwodanowej diecie włącza mi się taka myśl by znaleźć dwie strony tego samego zagadnienia ale oprócz tzw.plusów o minusach, niezgodzie z terapia ruchu AA mało można znaleźć.

Czy wśród Was jest ktoś kto zna cos po polsku w tym temacie, jakies książki, artykuły , wydawnictwa?
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Wrz 22, 2009 00:33   Re: Krytyka 12 kroków AA ( w tym DDA)

sylwiazłodzi napisał/a:
zanim nastała "era" Alice Miller i jej podobnych


Sylwia, nigdy nie nastała taka "era". Mało tego, szanse na to są nikłe, a w zasadzie żadne, tak jak nie powstał nigdy żaden pokrewny nurt lub szkoła. Problemy, jakimi zajmuje się ta kobieta, są społecznie nie do przyjęcia ze względu na globalną idealizację czy wręcz deifikację rodziców.
Poza tym, tu nawet nie chodzi o osobę Miller, tylko o zrozumienie istotnego schematu, jaki odkryła. Powtarzam raz jeszcze: ODKRYŁA, nie zaś wymyśliła, co jest notorycznie praktykowane przez różnego rodzaju szarlatanów z dyplomem w ręce.

Tomek
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Wrz 22, 2009 00:43   

tomek napisałam w nawiasie ,że się nie znam na historii psychologii. Dla mnie samej nastała bo samo ODKRYCIE i napisanie przez nią książek to dla mnie wielka sprawa, że moge o tym czytać. A co do słowa odkryła zamiast wymyśliła, dzięki za zwrócenie uwagi ale Ja nie jestem gotowa na to by o moich słowach dyskutować, które jest właściwe a które nie z Toba i Marishką tylko chciałbym coś o tym poczytać sama, dla siebie.
Wiem już i odkryłam to choć często mam wrażenie,że może mi sie tylko wydaje a nie jest to odkrycie ,że to trochę jak uczucie gdy ojciec mi mówił "dostłaś czwórkę a mogła być piątka " zawodu, rozczarowania, ataku nie wiem? jak z Tobą i Marishka rozmawiałam na jakiś temat . Podobnie sie czułam. I to jest mój" feler" nie wasz. Dlatego zdecydowałam się po namyśle założyć tutaj takie pytanie bo nie jestem gotowa na rozmowę "nie publiczną" z Wami.

Nie kalkulowałam czy Ty lub Marishka mi odpowiecie bo przeszukiwałam forum i po prostu nawet nikt nie założył podbnego tematu, choć nie szukałam przez opcję szukaj tylko oglądałam tytuły tematów, więc może źle?Może sa inni , którzy to forum czytają i mają jakąś wiedzę. Nie wiem czy chcesz ze mną rozmawiać Ty lub Marishka mimo,że napisałam jak odbieram wasze słowa, ale póki co tak czuję a chcę nadal siebie zmieniać.
Potrafię korzystać z przeszukiwania netu ale akurat cos co znalazłam mi nie działa i przeczytanie wyrwanych z kontekstu informacji jednej strony dłużsego wątku nic mi nie dało.

Pozdrawiam.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Wto Wrz 22, 2009 00:53   

Mądrej głowie dość dwie słowie. Po grzyba takie karuzele, by jedno powiedzieć? Ja o Miller pisałem, nie o Tobie. Bez obaw.
O priva z mojej strony też się nie martw.
Powodzenia.

Spróbuj też sobie wyobrazić, (piszę już poza chęcią uszanowania Twojej prośby, a gwoli czegoś ogólnego), że pisząc na publicznym forum, nie możesz generalnie zakazywać komukolwiek komentowania Twoich słów. No i co w końcu ma moje pisanie do Twojej samodzielnej pracy mentalnej?

Tomek
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Wrz 22, 2009 01:27   

M i T napisał/a:
Mądrej głowie dość dwie słowie. Po grzyba takie karuzele, by jedno powiedzieć? Ja o Miller pisałem, nie o Tobie. Bez obaw.
O priva z mojej strony też się nie martw.
Powodzenia.

Spróbuj też sobie wyobrazić, (piszę już poza chęcią uszanowania Twojej prośby, a gwoli czegoś ogólnego), że pisząc na publicznym forum, nie możesz generalnie zakazywać komukolwiek komentowania Twoich słów. No i co w końcu ma moje pisanie do Twojej samodzielnej pracy mentalnej?

Tomek

w mojej nie mądrej głowie ma to co napisałeś:No i co w końcu ma moje pisanie do Twojej samodzielnej pracy mentalnej?
nie wiem czy to racja ze strony terapeuty bo użył słowa kontrola dzis podczas rozmowy, jak coś tam o sobie mówiłam ale dla mnie jesli mialabym to nazwać kontrolą to rozkładam pewnie często "wiele" na czynniki pierwsze, pewnie kiedyś odkryję, po co i dlaczego?

A co do zakazywania komentowania na forum, to wiem,że nikomu nie moge zakazać podobnie jak prywatnie też nie, tylko bez sensu jest pisać jak druga strona deklaruje,że nie chce czytać a na pewno ,że nie odpowie. Póki co wiedza dla Mnie samej i zgoda we Mnie samej na to ,że do czegoś nie przystaję nie jestem gotowa jest czymś ważnym. Nie wiem, formą szacunku wobec siebie samej? Trudno wszystko naraz odkryć w sobie i nie zgłupieć.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Wto Wrz 29, 2009 19:29   

Znalazłam we fragmencie długiego artykułu taki oto tekst o terapi DDA i odczuciach uczestniczącego mężczyzny gdy porowadzący zaproponował pewne ćwiczenie.

"RANGI


Przykład takiej nieświadomości odczułem dziesięć lat temu na sobie podczas terapii DDA. Na pierwszych zajęciach terapeutka zaproponowała uczestnikom grupy, by wstali i – wyciągnąwszy przed siebie ręce i zamknąwszy oczy – „pospotykali się” ze sobą, „zapoznali się” w ten sposób. Propozycja ta wrzuciła mnie w tak koszmarne retrospekcje lęku i paniki (wtedy nie miałem pojęcia dlaczego), iż trzęsąc się w kącie przez prawie pół godziny, miałem wizje karetki zabierającej mnie na oddział psychiatryczny. Ćwiczenie nie odbyło się. Z tego stanu, gdy na dodatek zacząłem się głośno obwiniać za skupienie całej uwagi na sobie i przetrzymywanie grupy po zajęciach, wyrwał mnie dopiero krzyk pewnej kobiety: „Wojtuś, ja tu przy tobie do rana mogę siedzieć!” Kobieta ta okazała się ofiarą nadużyć seksualnych w dzieciństwie, więc po prostu „czuła” inną ofiarę z pozycji dziecka rozpadającego się ze strachu przed złym dotykiem, nad którym nie miało kontroli. Zdrobnienie, jakiego użyła nie znając mnie wcześniej, trafiło do mojego dygoczącego z lęku wewnętrznego dziecka jako zapewnienie bezpieczeństwa i współodczuwającej obecności, co wystarczyło, bym „poskładał się” w kilkanaście sekund.
Jak pisze Anna Salter w Pokonywaniu Traumy, „zaproponowanie ofierze molestowania, by zamknęła oczy i pozwoliła się dotykać, to jeden z najbardziej niefortunnych pomysłów.” Mój wieloletni żal do terapeutek dotyczył jednak nie tego, że wrzuciły mnie w przeżycia wypartego koszmaru (choć powinny przynamniej uprzedzać o takiej możliwości), ale że nie wiedziały ani co znaczą takie wtargnięcia, ani jak z nimi pracować. Ich kognitywne tłumaczenia, że nie muszę brać udziału w tej pracy, że nie mam realnego powodu do przerażenia i paniki, oraz abym sprawdził, czy ktokolwiek wokół jest wobec mnie wrogi, wzmacniały tylko dawne, towarzyszące mi w dzieciństwie przekazy zaprzeczania faktom, uczuciom i potraumatycznym symptomom. Najbardziej jednak mój żal dotyczył tego, że nie chciały się dowiedzieć. Na spotkaniu grupy, pół roku po zakończeniu terapeutycznego cyklu, próbowałem zainteresować główną prowadzącą, która znała biegle angielski, świeżo wtedy otrzymaną książką: Transforming Trauma. Rzuciła okiem na okładkę i usłyszałem zdawkowe: „dziękuję, ja mam wszystkie nowości, pełny dostęp do literatury”. Z rangą „zaburzonego” klienta trudno pouczać rangę „oświeconego” terapeuty, któremu z jakichś powodów chce trwać w ignorancji. Tymczasem o tym, jak powinno wyglądać dobre prowadzenie i „czucie” ofiar, dowiedziałem się ze wspomnianej książki. Przytoczę jeden z przykładów:


Terapeuta, wsłuchując się w klienta w celu rozróżnienia jego części „ja” powinien być przygotowany, że znajdzie w nim różne głosy. Dorosłe ofiary często noszą w sobie wewnętrznego krytyka, pochodzącego bezpośrednio od oprawcy. Głos ten może być sadystyczny lub niesadystyczny, zależnie od dynamiki wykorzystania, ale w każdym przypadku jest im wrogi obwinia je. W dodatku bardzo często jest też głos, który można nazwać strażnikiem (cenzorem) nadużyć. Przez lata, dziesiątki lat, głos ten dyskontuje wszystkie fakty mogące świadczyć o smutnej prawdzie. Pilnuje tajemnicy. Klient próbuje zrozumieć sens swoich specyficznych wspomnień, plącząc się między tymi dwoma interlokutorami. Może na przykład wymienić następującą sekwencję stwierdzeń:


Klientka: Mam takie dziwne wspomnienie, no… właściwie to strzęp, fragment wspomnienia. Taki obraz, jakby kadr przed oczami. Widzę penis kierujący się na mnie pod prysznicem. Boję się. Mam może pięć lat, mam go na wysokości wzroku, stoi mu i zbliża się do mnie. To wszystko jest tak niesamowicie wyraźne, że mogę policzyć jego włosy łonowe. I tu się urywa.
Strażnik: Ale to śmieszne. Absurd! Przecież to niemożliwe. Jeśli byłabym wykorzystana w dzieciństwie, pamiętałabym. To nie jest rzecz, jaką można zapomnieć.
Oprawca: Poza tym, to pewnie chciałam zwrócić na siebie uwagę, być oryginalna, popisać się…"

całość w linku: http://www.koniecmilczeni...rt/25kmwyk.html

Pozdrawiam
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Paź 04, 2009 16:41   

No to czytam własnie jeszcze "Toksyczni terapeuci" A.Bodella. Też tam jest o terapii DDA między innymi i jej krytyce. A poza tym takie opisy innych różnych form terapii,że aż mi się włosy jeżą na głowie.

Po prostu na drzwiach u każdego psycho-terapeuty, ologa czy iatry powinno być napisane:

"UWAŻAJ TEŻ JESTEM TYLKO CZŁOWIEKIEM"
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
xvk 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 31 Sie 2009
Posty: 715
Skąd: Poznań
Wysłany: Pon Paź 26, 2009 19:56   

Sylwio, trafiłam na takę stronę. Może znajdziesz tu coś inspirującego dla siebie. Pozdrawiam :)
http://piekniezyc.republika.pl/
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Paź 26, 2009 21:52   

dzięki xvk.

http://forum.gazeta.pl/fo...ycie_ebook.html

znalazłam tam fajnie opisane o czym jest ta książka

o do tej książki - to właśnie w niej są tak mocno podkreślone mocne strony
DDA. Również wgląd. Wydaje mi sie że już samym tym ta książka różni się
niezwykle na plus od innych pozycji, w których DDA postrzega się głównie przez
pryzmat braków, zaburzeń, niedostosowania itp. A Cermak i Rutzky - mówią hola
hola z tymi pochopnymi ocenami i bardzo mocno stawiają sprawę żeby widzieć DDA w
równowadze, i uczciwie. DDA - doświadczony wojownik - brzmi nieźle ;)
To miłego dnia. I do zaś

i drugi cytat

p.s .
jakoś tak się dzieje że jednak dosyć dużo DDA nawet po terapiach bardzej sie
identyfikuje ze swoimi ranami niż ze zdrowieniem , bardziej z byciem ofiarą niż
doswiadczonym wojownikiem, bardziej z niskim poczuciem wartości niż swoimi
mocnymi stronami - i to w pewnym momencie jest pułapka...

_____

własnie o to m.in. mi chodzi

Ja nie czuję sie już tylko DDA z wadami ale DDA, która nie chce wciąż w tych wadach się babrać i o tym gadać.
Pewnie to źle bo nadal mało uczuć odkrywam.? Ale czy każdy musi terapię zaczynać w ten sam sposób?

Bez jakichś póki co histerii odwiedzilam podwórko gdzie mieszkała babcia by sobie poprzypominać wydarzenia z dzieciństwa i coś poczuć. Mam zamiar iść do domu gdzie Ja mieszkałam. Może to za wolno, za spokojnie. A co mi tam. Przecież to moja terapia.

Mocno dziękuję xvk.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 15, 2009 17:15   

Wiem,że nie jestem w tematach zbyt wielu i być może już ktoś to podawał ale jestem pod wrażeniem tych audycji. słuchałam ich na jakies stronie gdzie sa zamieszczone a nie potrafię ich znaleźć na stronie radia więc podaję tylko ,które radio i prowadzącego.

Wg mnie jak pewna osoba mi to mówiła dobry terapeuta to taki kto zrobił swoją terapię(tak uogólniając) więc tutaj nie tylko prowadzący radiowiec mówi o tym ale i goście.
Min. Cezary Urbański tłumacz książki Bradshawa "Terapia wewnętrznego dziecka "

Audycje w radio Bis prowadzący Tomasz Kosiorek. Audycje poruszają ciekawe tematy np. DDA jako pracownicy itp.

Jesli ktoś z Was wie jak znaleźć możliwość przesłuchania audycji w zgodzie z prawami autorskimi to chętnie skorzystam. np. online bez konieczności ściągania jakichś programów na kompa bo już sobie tak ostatnio załatwiłam komputer i był w naprawie. Za słabo się znam na informatyce.

Mogłabym uściskać tych wszystkich tam występujących za to co robią. Słuchałam i tylko się dziwiłam ile jeszcze nie wiem.

Mam nadzieję, że Wam też pomogą.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 15, 2009 17:33   

Nie ma już Radia BIS, jest Radio EURO. Chodzi Ci pewnie o program "Zostaw wiadomość":

http://polskieradioeuro.p...udition=wzorzec

Niestety, na stronie nie ma zbyt wiele do słuchania/oglądania.

Marishka
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 15, 2009 18:03   

tak to ta audycja.

Ale i tak zachęcam albo do słuchania audycji albo no nie wiem do nagrania sobie czy jakoś tak w zgodzie z prawem.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 15, 2009 18:09   

O ile dobrze trafiłam można chyba przez neta posłuchać na żywo od pn-pt o 22:00 tak jak teraz chyba na żywo włączyłam i słyszę stację Radio Euro.

odnośnik na stronie radio "na żywo"
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Pon Lis 16, 2009 00:01   

Jestem właśnie w trakcie kończenia czytania "Zakazanej psychologii" Tomasza Witkowskiego. Natknęłam się na następujący fragment w którym autor zastanawia się nad sensownością "etykietowania" osób m.in. jako DDA. Dzieli się również swoimi wątpliwościami co do zasadności włączania w zakres terapii obszarów "które jeszcze do niedawna nie miały z tym nic wspólnego":

Cytat:

[...] dość oczywistą sprawą dla większości jest to, że udziela się pomocy psychologicznej osobom próbującym zerwać z uzależnieniem od alkoholu. Czy jednak stworzenie syndromu Dorosłych Dzieci Alkoholików (DDA) nie jest próba roztoczenia opieki nad grupą zupełnie normalnych i zdrowych ludzi, poprzez próbę wmówienia im, że dzieciństwo spędzone w rodzinie, w której ktoś pił spowoduje niedostosowanie społeczne przez całe życie? Podobnie protestuję przeciwko nazywaniu wyleczonych alkoholików nadal mianem alkoholików. Badania jednoznacznie wskazują, że alkoholizm można w pewnej fazie uznać za wyleczony, a stwierdzenie, które niedawno przeczytałem: "jestem niepijącym alkoholikiem, nie piję 56 lat" jest wynikiem indoktrynacji terapeutów próbujących zagospodarować sobie kolejny obszar, na którym w rzeczywistości nie ma nic do zrobienia. Jednoznaczne stwierdzenie w rodzaju tych, które głosi Judith Herman: "Nie istnieje coś takiego, jak ostateczne uporanie się z urazem; proces powrotu do zdrowia nigdy nie zostaje ukończony", każe mi natychmiast podejrzewać, że jest to celowa próba wytworzenia u pacjentów stałej zależności od terapeuty.


Bardzo dobrze, że zwraca uwagę na tendencję uzależniania się od terapeutów (którzy często dla swoich klientów stają się symbolicznymi rodzicami zastępczymi). Podzielam też jego protest co do "etykietowania" osób, które poradziły sobie z problemami i prowadzą normalne życie. Też mi się wydawało dziwne określenie "niepijący alkoholik". To coś w rodzju utrzymywania tezy, że z cukrzycy nie da się wyleczyć i trzeba ją pokochać. Na tej samej zasadzie. Dlatego uważam też, że wszelakie 12-krokowe grupy służą właśnie takiemu utrzymywaniu osób w uzależnieniu od ich DDAtowatości i też w uzależnieniu od wsparcia grupy, zamiast pomóc usamodzielnić się i prowadzić normalne, zdrowe życie.

Do tematu książki jeszcze wrócę, ale to w osobnym wątku, kiedy skończę lekturę.

Marishka
Ostatnio zmieniony przez M i T Pon Lis 16, 2009 00:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 16, 2009 00:54   

M i T napisał/a:
..Bardzo dobrze, że zwraca uwagę na tendencję uzależniania się od terapeutów (którzy często dla swoich klientów stają się symbolicznymi rodzicami zastępczymi). Podzielam też jego protest co do "etykietowania" osób, które poradziły sobie z problemami i prowadzą normalne życie. Też mi się wydawało dziwne określenie "niepijący alkoholik"....Marishka...
Marishka, faktycznie takie sytuacje pewnie wcale do rzadkosci
nie naleza, ale z drugiej strony "wychodzenie z uzaleznienia" to proces
bardzo rozciagniety w czasie i droga na ktorej czesto "upada sie"
a nastepnie podnosi, aby isc dalej w wytyczonym kierunku. 8-)

Tak wiec jest to "uciazliwy proces" i nigdy niewiadomo
kiedy nastapi kolejny "upadek". 8-)

BTW
Jestem oczywiscie laikiem w Dziedzinie Psychologiii
i swoje refleksje biore jedynie z wlasnych obserwacji "parafian". 8-)
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 16, 2009 06:36   

No to dobrze wiedzieć,że warto kupić tę książkę.

Nie pamiętam czy tu znalazłam ten link czy sama Go znalazłam w każdym razie autor ma swoja stronę www

http://www.tomaszwitkowski.pl/page14.php

Tam pisze o książce, jest jego tekst o jego prowokacji z Charakterami. Można poczytać.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 16, 2009 12:33   

sylwiazłodzi napisał/a:
...No to dobrze wiedzieć,że warto kupić tę książkę...
Sylwia ja mam taka "teorie", ze Ty nalezysz do Tych Wspanialych osob,
ktore pra do przodu jak "buldozer", miazdzac po drodze wszelkie
przeciwnosci losu!!! :hug:

To jest fenomenalna umiejetnosc i pewnie to o czym pisala
nasza Doskonala Pani Psycholog ma u ciebie 100% zastosowanie! :hug:
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Pon Lis 16, 2009 23:13   

grizzly prawie nic o mnie nie wiesz

to,że warto coś wg mnie kupić nie znaczy, że to zrobię, że mam akurat pieniądze i 100 innych powodów

oceniasz po tym co przeczytasz

a to tak jak z Tobą

były takie przeciwności losu, które mnie " zbuldożeryły"

ale też Cię ściskam i lubię jak mogę "netowo"

:papa:
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pon Lis 16, 2009 23:32   

sylwiazłodzi napisał/a:
...były takie przeciwności losu, które mnie " zbuldożeryły"...

Chyba kazdy ma nieprzyjemne przezycia,
dzisiaj trafilo na mnie! :razz:

Jutro trafi pewnie gdzie indziej. 8-)
.
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Wto Lis 17, 2009 03:02   

grizzly napisał/a:
M i T napisał/a:
..Bardzo dobrze, że zwraca uwagę na tendencję uzależniania się od terapeutów (którzy często dla swoich klientów stają się symbolicznymi rodzicami zastępczymi). Podzielam też jego protest co do "etykietowania" osób, które poradziły sobie z problemami i prowadzą normalne życie. Też mi się wydawało dziwne określenie "niepijący alkoholik"....Marishka...
Marishka, faktycznie takie sytuacje pewnie wcale do rzadkosci
nie naleza, ale z drugiej strony "wychodzenie z uzaleznienia" to proces
bardzo rozciagniety w czasie i droga na ktorej czesto "upada sie"
a nastepnie podnosi, aby isc dalej w wytyczonym kierunku. 8-)

Tak wiec jest to "uciazliwy proces" i nigdy niewiadomo
kiedy nastapi kolejny "upadek". 8-)

BTW
Jestem oczywiscie laikiem w Dziedzinie Psychologiii
i swoje refleksje biore jedynie z wlasnych obserwacji "parafian". 8-)
.
a moze by tak lepiej powiedziec ze to cale "uzaleznienie" to jeden wielki frazes na ktorym robi sie kolejne grube pieniadze?

Co by sie stalo jak by nagle taka osoba uwazajaca sie za "alkoholika" (idiotyczne okreslenie...) dowiedziala sie ze tak naprawde to caly jej problem polega tylko i wylacznie na tym ze sobie za duzo wmawia i szuka najlatwiejszej drogi ucieczki od codziennych problemow?

i wcale nie musi byc tak ze juz nigdy nie tknie kieliszka z alkoholem bo tak naprawde ten alkohol nic nie zmienia i moze smialo sobie pic wino do obiadu codziennie?

co jest w tym zlego?

Jezeli ktos robi gnój po pijaku to nie jest to wina alkoholu tylko jego "uszkodzonej" mózgownicy i alkohol nie ma nic do tego. Dlatego moim zdaniem caly problem alkoholizmu jest do bani!

Przyczyn nalezy szukac w "czaszce" a alkohol moze czasami nawet pomoc!
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 00:19   

No i co do krytyki DDA i AA. czyżby innym też nie pasowałopoza uzaleznieniem od alkoholu równiez uzależnianie się od ruchu AA?Patrz wywiad z Z.Laskowikiem

http://www.teatry.art.pl/!rozmowy/jakpk.htm

fragment:

Ma pan poczucie misji?

- Misja cały czas jest we mnie. Najbardziej narasta z powodu udziału w ruchu trzeźwościowym. Będę musiał się z tego wyzwolić. Jak? Chcę napisać program "Serce w butelce". Noszę go w sobie od dawna.


I co pan chce powiedzieć?

- Co to jest zespół uzależnień. Na czym polega choroba uczuć. Ale powiedzieć to w sposób przystępny dla szerokiej publiczności.

I to już wszystko. Nic więcej panu nie powiem.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 22:16   

Wprawdzie to nie artykuł ale całkiem sensowna krytyka 12 kroków na blogu dziewczyny, która jest DDA:

http://pamietnik-dda.blog...-12-krokow.html

Marishka
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 22:25   

O kurde Jej tekst mi przypomniał jaki miałam problem na pierwszej wizycie z wypełnieniem swego rodzaju ankiety, którą mi dał terapeuta o DDA bo w niej były zdania własnie jak Ona pisze dwa ekstrema w jednym i oddając tę ankietę powiedziałam,że tak naprawdę to przy każdym mogłabym zaznaczyć w zalezności od sytuacji raz jedno raz drugie. Nie wiem co to była za ankieta ale teraz widze,że lekko "walnięta bo rozumiem,że można się zdecydować wymienić w 12 punktach raczej wady, ale w jednym i wady i zalety? Chyba podobny tekst był w któreś książce Woititz ale co innego czytać o tym, że sa dwie strony skrajne tego " medalu" a co innego dawać mi ankiete do wypełnienia i mówić zaznacz, co u Ciebie występuje. No kurcze, wiadomo, że zawsze któres wystąpi, każdy czasami zachowuje sie w strone jednego bieguna a innym w drugą. Przeciez Nas ma się nauczyć bardziej tak po środku, w zgodzie ze sobą tak jak bysmy chcięli.

Dziękuję Marishka
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Nie Lis 22, 2009 22:30   

Nawet nie doczytałam jeszcze tego tekstu do końca i odpisałam i wyszło,że nawet podobnych słów użyłam jak Ona dalej w tekście o biegunach i medalach.

:)

No dobra, czytam dalej. W tekście jest tez inna strona przez Nią podana:

http://www.dda.ite.pl/index.php?autodiagnozadda
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 12:50   

Wszystko dobrze, tylko po co odrazu nazywać to "pozytywnym myśleniem"? Bo to modne i chwytliwe hasełko? :razz: :faint:

http://portalwiedzy.onet....czasopisma.html

Cytat:

2010-03-15
Denis Campbell, The Guardian


Pozytywne myślenie zamiast spotkań AA

To mit, że alkoholizm jest chorobą, z którą trzeba nauczyć się żyć – twierdzi Joe Gerstein. Amerykański lekarz stworzył program wyjścia z nałogu, który całkowicie zaprzecza zasadom Anonimowych Alkoholików, a jego fundamentem jest pozytywne myślenie.


W powszechnym przekonaniu alkoholizm jest chorobą, więc jeśli ktoś chce przestać pić i naprawić swoje życie, cały czas musi się leczyć. A ponieważ większości ludzi nie stać na to, by na stałe zamieszkać w klinice odwykowej, najlepszym wyjściem dla nich jest dołączenie do Anonimowych Alkoholików, odwołanie się do pomocy Siły Wyższej, poskromienie nałogu według programu 12 kroków oraz dożywotnie uczestnictwo w spotkaniach AA.

– To nie jest konieczne – twierdzi Joe Gerstein, emerytowany profesor medycyny. – To mit, że nie da się wyjść z nałogu bez uczestnictwa w AA.

Gerstein sam przez lata był wyznawcą tego mitu i niejednokrotnie kierował pacjentów z problemem alkoholowym na spotkania AA. Jak sam przyznaje – z różnym skutkiem. – W swoim gabinecie spotykałem ludzi z brzuchami opuchniętymi przez marskość wątroby. Po wyjściu z pracy widziałem, jak ci sami ludzie wychodzili z pełnymi torbami ze sklepu monopolowego – wspomina profesor.

Gerstein przyznaje, że AA to „szczególny program”, który w ciągu ostatnich 75 lat pomógł milionom ludzi. Ale jednocześnie twierdzi, że jest to program zły – „z powodów etycznych, medycznych i psychologicznych”.

Gerstein jest prezesem i założycielem Smart Recovery, programu alternatywnego wobec AA, który powstał w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych i od tego czasu zdobywa coraz więcej zwolenników. Na początku marca Gerstein wystąpił na konferencji w Londynie na zaproszenie organizacji charytatywnej Alcohol Concern, poświęconej promocji programu Smart Recovery, jako nowego sposobu pomocy osobom z problemem alkoholowym, których liczbę ocenia się w Wielkiej Brytanii na 1,1 miliona.

Brytyjskie Ministerstwo Zdrowia jest żywo zainteresowane poszerzeniem możliwości leczenia alkoholizmu i przeznaczyło 100 tysięcy funtów na dwuletni program pilotażowy Smart Recovery w Wielkiej Brytanii. Na razie liczebna proporcja klubów AA wobec konkurencji jest bardzo nierówna. W samym Londynie spotyka się około 300 grup AA, podczas gdy liczba klubów Smart wynosi po 20 w Anglii i Szkocji.

Niemniej jednak nowa inicjatywa wzbudza zainteresowanie ekspertów. Nicolay Sorensen, rzecznik organizacji Alcohol Concern mówi: – AA mają ogromny zasięg. Na chwilę obecną, Smart Recovery stanowi dla nich jedyną alternatywę. Program ten ma potencjał, udowodnioną skuteczność i cieszy się rosnącą popularnością.

Program wychodzenia z nałogu Smart opiera się na terapii poznawczo-behawioralnej, a zwłaszcza na jednym z jej elementów, zwanym racjonalno- emotywną terapią zachowań. Gerstein nazywa Smart „programem wiary w siebie” i odrzuca teorię AA o chorobie alkoholowej i definiowaniu ludzi z problemami alkoholowymi jako „chorych na alkoholizm”.

Podobnie jak AA, Smart Recovery działa na zasadzie organizacji non-profit o międzynarodowym zasięgu. Program jest znany w Australii, Uzbekistanie i innych odległych zakątkach świata. Podręcznik Smart Recovery został przetłumaczony m.in. na rosyjski, perski i chiński. Podobnie jak AA, Smart jest stosowany w zakładach karnych, ma za cel abstynencję i jest darmowy, chociaż w dużym stopniu utrzymywany jest z dobrowolnych datków. Różnica polega na tym, że Smart opiera się na nauce i jest światopoglądowo neutralny, podczas gdy ruch AA jest silnie związany z religijnością. Wiele z osób, chodzących obecnie na spotkania 370 grup Smart Recovery w Ameryce, próbowało wcześniej AA, lecz zniechęcił je nacisk na to, by członkowie porzucali nałóg w wyniku duchowego nawrócenia, twierdzi Gerstein.

Dla niego samego kluczową różnicą jest to, że filozofia Smart Recovery jest pozytywna. – Uważamy, że uzależnienie jest bardzo ludzkim uwarunkowaniem i może być pokonane własnymi siłami przez osobę uzależnioną. Odrzucamy przekonanie, iż ludzie wpadają w nałóg na całe życie. Są tacy, którym pomagają książki, medycyna, wsparcie bliskich lub profesjonalna opieka lekarska. Wszystkie sposoby są właściwe. Ze Smart Recovery ludzie dokonują zerwania z nałogiem sami. Podstawą naszego programu jest wiara w to, że istota ludzka posiada w sobie zdolność, by pokonać najgorsze uzależnienia.

Anonimowi Alkoholicy mają swoją „Wielką Księgę”, natomiast Smart cztery punkty kluczowe oraz „zestaw narzędzi” – zbiór sposobów na to, jak zmienić swoje zachowanie. Przykładowo, gdy ktoś czuje napięcie pod koniec dnia pracy, może zastosować narzędzie ABC, gdzie A oznacza Zdarzenie Aktywujące (ang. Activating Event): wyjście z pracy, B oznacza Przekonanie (ang. Belief) o potrzebie rozładowania stresu drinkiem, a C oznacza Konsekwencje (ang. Consequence), czyli upicie się. Smart Recovery uczy swoich uczestników, w jaki sposób przerwać ten nieracjonalny ciąg, pomagając im zrozumieć mechanizmy przyczynowo-skutkowe – czyli dlaczego robią to, co robią, niszcząc przy tym życie swoje i swoich bliskich, i jak temu zapobiec.

– Na spotkaniach Smart Recovery nie modlimy się, nie odmawiamy „Ojcze Nasz” i nie zawodzimy pieśni – mówi Gerstein. – Nie pokładamy nadziei w siłach nadprzyrodzonych i nie oczekujemy, że ludzie będą tu przychodzili w nieskończoność. Przychodzą, zdrowieją i żyją dalej.


Marishka
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 22:48   

Dziękuję marishka za ten tekst
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Mar 24, 2010 23:15   

Tylko jak słyszę o behawioryzmie to się "zjeżam" bo w związku z autyzmem uważam, że metoda jest lekko przypominająca komuś kto to widział automat. W sensie dość dosłownym choć dla postronnego obserwatora często nie do wychwycenia.

Nie wiem Mariskha czy znasz behawioryzm w kontekście autyzmu? Może w ogólnej teorii jest inaczej?

link: http://abcautyzm.pl/metod...terapii-autyzmu


Metoda behawioralna w terapii autyzmu
autor: Psycholog Paulina Stolorz


Terapia behawioralna jest jedną z głównych metod leczenia autystycznych dzieci. Zalecana jest zwłaszcza we wczesnej interwencji, czyli w przypadku dzieci, które nie ukończyły 3. roku życia. Jej celem jest przede wszystkim nauczenie dziecka samodzielnego funkcjonowania w życiu codziennym i możliwie łatwego przystosowywania się do zmieniających się warunków otoczenia.

Stosowana jest od początku lat 60., kiedy po raz pierwszy udowodniono jej skuteczność. Okazało się między innymi, że proste bodźce wzmacniające mogą być z powodzeniem wykorzystywane w terapii autystycznych dzieci. Największego rozgłosu metoda ta nabrała na początku lat 70., po opublikowaniu przez I. Lovaasa wyników badań potwierdzających niezwykłą efektywność terapii mowy u dzieci z autyzmem. Według późniejszych badań I. Lovaasa z 1988 roku około 47% dzieci z autyzmem, które rozpoczęły terapię behawioralną przed ukończeniem 3. roku życia, robiło tak dobre postępy, że po kilku latach intensywnej nauki nie odbiegały poziomem od rówieśników ze szkoły masowej.

Technika ta bazuje na podstawowym założeniu behawioryzmu, a więc na teorii uczenia się. Rodzic lub terapeuta starają się wzmacniać zachowania pożądane, a wygaszać oraz redukować zachowania nieprawidłowe. Im większą zdolność do adaptacji dziecko osiągnie, tym większa będzie jego samodzielność i niezależność.

Podstawowe cele terapii behawioralnej to:

* wzmacnianie pożądanych zachowań,
* eliminowanie zachowań niepożądanych,
* utrzymywanie efektów terapii.

Terapię behawioralną rozpoczyna się od nauki podstawowych umiejętności, czyli prawidłowej komunikacji, np. zachowywania kontaktu wzrokowego, czynności samoobsługowych, np. prawidłowego jedzenia, wykonywania prostych poleceń słownych, np. wskazywania i przynoszenia konkretnych przedmiotów.

W pracy z autystycznym dzieckiem terapeuta bazuje przede wszystkim na wzmocnieniach pozytywnych. Oznacza to, że za zachowanie, które jest pożądane, dziecko za każdym razem otrzymuje wyraźną pochwałę. Mogą to być nagrody w postaci drobnych smakołyków, uścisku, buziaka lub zabawki. Ważne jest, aby nagrodzenie właściwego postępowania nastąpiło bezpośrednio po nim i było dobrze zauważalne. Dziecko powinno mieć pewność, że zasłużyło na pochwałę swoim konkretnym zachowaniem. I, że to od niego zależy, czy w przyszłości otrzyma kolejne pochwały. Zachowania negatywne wygasza się natomiast poprzez brak nagrody i zaproponowanie dziecku alternatywnej formy działania.

Terapia behawioralna powinna być prowadzona co najmniej 40 godzin w tygodniu, z czego co najmniej połowa powinna nastąpić w ośrodku terapeutycznym pod okiem wykwalifikowanych terapeutów. Pozostały czas programu może być realizowany w domu pod okiem rodziców lub opiekunów. Miejsce zajęć powinno być wydzielonym pokojem, w którym znajdować się będą wyłącznie przedmioty służące terapii. Uwagi dziecka nie powinny zakłócać niepotrzebne bodźce, np. hałasy z zewnątrz. Realizując program terapii, bardzo dużą uwagę zwraca się na notatki z zajęć. Zadania, wydawane polecenia oraz postępy dziecka należy szczegółowo odnotować. Jest to niezwykle istotne przy planowaniu kolejnych etapów terapii, stosowanych wzmocnień, a także ocenie ich skuteczności.

W terapii behawioralnej ważną metodą jest tzw. zasada małych kroczków. Nauka każdej z czynności powinna przebiegać po kolei. Jeśli dziecko nauczy się jednego zachowania, do nauki następnego przechodzi się dopiero, gdy to pierwsze będzie całkowicie opanowane. Program musi być więc dostosowany do możliwości dziecka. Nie powinno się kierować pośpiechem i chęcią jak najszybszego osiągnięcia założonych celów terapii. Trudność zadań powinna być stopniowana. Zaczynając zawsze od czynności najprostszych, bardzo powoli przechodzimy do przedstawiania dziecku nowych przykładów zachowań, nowych zadań do wykonania. Tym samym wyuczone i pożądane zachowania powinny być systematycznie wzmacniane.

Terapia behawioralna budzi wiele kontrowersji. Niektórzy zarzucają jej przedmiotowe i „suche” traktowanie dziecka. Jej założenia różnią się na przykład od Metody Opcji, w której to terapeuta podąża za dzieckiem. W terapii behawioralnej oczekuje się natomiast od dziecka podążania za ustalonym wzorem zachowań. Faktem jest, że terapię powinno się dostosowywać do możliwości dziecka. To, co wyraźnie pomaga rozwinąć umiejętności jednego dziecka, u drugiego okazuje się mało skuteczne. Warto zatem zapoznać się z różnymi technikami, aby ostatecznie zdecydować się na jedną najważniejszą.


***

podkreślenia moje bo do nich komentarz

dlatego m.in. tak męczę ten temat diety u autystów by ktoś się zdecydował na moją wersję bo nawet komentarz naszej Pani logopedy był taki, że u Bartka jest bardzo dużo zachowań , które by nie mogły być wyćwiczone albo robione z pamięci i Ona miała już dużo dzieci w różnych poziomach autyzmu ale takiego jak Bartek z tak rozwiniętą sferą mowy, kojarzenia, rozmów nie wg schematów tylko pójścia do przodu jak "zdrowe dzieci" nie miała i rzadko wg Niej to się dzieje z wiedzy jaką ma.

Mam wątpliwości czy metoda jest skuteczna bo jesli z kimś jest utrudniony kontakt to może słodycze jakiś efekt przynoszą ale już "inne formy" jakie? ciekawi Mnie to - to nie wiem? A słodycze- efekt jaki czytałam na jednym z blogów był taki, że dziecku zrobiła sie dziura w zębie od jakiś tam landrynek i był problem co zamiast by terapia skutkowała.

Poza tym oparcie się przynajmniej jeśli chodzi o dzieci na tej terapii Mi nasuwa skojarzenia za przeproszeniem: piesku rzucę Ci kość a Ty ja przynieś, za 10 razem się nauczysz. Albo pacjentów po udarach, których się rehabilituje powtarzając ćwiczenia, ucząc itp. O ile może to ma swoje uzasadnienie u dzieci i chorych to jak to się ma do dorosłych ludzi alkoholików?

Chyba pełniejszy opis by sie przydał albo słowo behawioralna jest niefortunne lub znaczy co innego w zależności od kontekstu, przyczyny , w której jest używane.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Śro Gru 15, 2010 22:41   

Ostatnio zastanawiała się nad tematem DDA i nadal uważam,że podejście jakie jest w terapii DDA pozbawia osoby DDA czy DDD np. wiary w siebie.

Ktoś kto często dowiaduje się,że jest DDA zaczyna siebie klasyfikować, napisali,że DDA jest taki więc tego nie umie/ umiem a tamtego nie robię. robię itp....

Określanie ,że trzeba jako DDA poddać się terapii, w ktorej są np. spotkania z innymi DDA pozbawia Nas informacji- bo często nie myślimy-mogę spróbować czegoś poza DDA-mogę, potrafię sam, mam siły by nie spotykać się z DDA i by sobie pomagać, mogę wejść zupełnie w inną metodę albo pomóc sobie sama/sam.

Jeśli to kiedyś przeczyta ktoś kto dowie się,że jest DDA, proszę pamiętajcie, możecie wybierać wśród metod wielu jakie są na świecie. A nie chodzenie na spotkania wsparcia DDA czy grupy zaplanowane choćby raz w tygodniu nie oznacza,że coś z Wami nie tak, bo nie możecie mieć tego konkretnego dnia wolnego . Może to oznaczać, że faktycznie nie macie możliwości, pomysłu by w ten dzień się spotykać ale traficie w inny dzień na zupełnie coś innego, nowego co też Wam pomoże w waszym rozwoju.

Tak po swojemu chciałam sobie przypomnieć,że już nie chodzę na sptkania DDA ale 2 lata na warsztaty NVC, w konkretny dzień, o tej samej porze :viva: , poza kilkoma spotkaniami nieprzerwanie przez 2 lata, nawet w wakacje.

Pozdrawiam.
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Czw Gru 16, 2010 23:39   

sylwiazłodzi napisał/a:
...Jeśli to kiedyś przeczyta ktoś kto dowie się,że jest DDA, proszę pamiętajcie, możecie wybierać wśród metod wielu jakie są na świecie. A nie chodzenie na spotkania wsparcia DDA czy grupy zaplanowane choćby raz w tygodniu nie oznacza,że coś z Wami nie tak, bo nie możecie mieć tego konkretnego dnia wolnego . Może to oznaczać, że faktycznie nie macie możliwości, pomysłu by w ten dzień się spotykać ale traficie w inny dzień na zupełnie coś innego, nowego co też Wam pomoże w waszym rozwoju...

Tak? Pamietajmy tylko, o tym jakie jest prawdopodobienstwo "trafienia"
na cos lepszego, zwlaszcza jesli "przyczyna" rezygnacji ze sprawdzonych dzialan,
jest takie: "nie macie możliwości, pomysłu by w ten dzień się spotykać"? :hihi:

Niby kazdy jest "kowalem wlasnego losu" ale
to nie oznacza, ze nie mozna skorzystac z uslug
dobrego a nawet NAJLEPSZEGO KOWALA! :viva:

Ale............ "parafianie" swoje wiedza! :hihi:
.
 
     
sylwiazłodzi 
AutismLowCarbDiet

Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 20 Mar 2007
Posty: 1774
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 23:31   

grizzly napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
...Jeśli to kiedyś przeczyta ktoś kto dowie się,że jest DDA, proszę pamiętajcie, możecie wybierać wśród metod wielu jakie są na świecie. A nie chodzenie na spotkania wsparcia DDA czy grupy zaplanowane choćby raz w tygodniu nie oznacza,że coś z Wami nie tak, bo nie możecie mieć tego konkretnego dnia wolnego . Może to oznaczać, że faktycznie nie macie możliwości, pomysłu by w ten dzień się spotykać ale traficie w inny dzień na zupełnie coś innego, nowego co też Wam pomoże w waszym rozwoju...

Tak? Pamietajmy tylko, o tym jakie jest prawdopodobienstwo "trafienia"
na cos lepszego, zwlaszcza jesli "przyczyna" rezygnacji ze sprawdzonych dzialan,
jest takie: "nie macie możliwości, pomysłu by w ten dzień się spotykać"? :hihi:

Niby kazdy jest "kowalem wlasnego losu" ale
to nie oznacza, ze nie mozna skorzystac z uslug
dobrego a nawet NAJLEPSZEGO KOWALA! :viva:

Ale............ "parafianie" swoje wiedza! :hihi:
.


KOWALAskiego może?

:-)
_________________
Powołałam "Fundację Rodzin i Terapeutów Autyzm bez granic"
*w 2012 zostałam dietetykiem*
moja www / my website
Autyzm dieta niskowęglwodanowa - Autism Low Carb Diet

 
     
justyska216

Dołączył: 08 Gru 2012
Posty: 1
Wysłany: Sob Gru 08, 2012 13:22   program 12 kroków niestety popsuł moje życie.....

realizując program 12 kroków świat przezywałam na na prawdę wysokim poziomie, robiłam rzeczy, których nigdy wcześniej nie zdołałabym zrobić, mój świat przybrał zupełnie inną formę, o wiele lepszą 'jakościowo'. odnalazłam swój styl, dokładnie wiedziałam czego chce, w czym mi jest dobrze, co chcę robić w życiu, uczyłam się świetnie, rozumiałam każdy materiał, potrafiłam rozmawiać z każdym człowiekiem bez względu na wiek, status, ot tak normalnie, nie denerwowałam się w ogóle, jednak coś było nie tak. przybrałam nową tożsamosc, jednak bałam się chodzić do kościoła, moja modlitwa i relacja z Bogiem była jakby zamglona, owszem, schudłąm 20kg i nie miałam potrzeby zażarcia się, ba ! po zjedzeniu ogromnej ilości jedzenia praktycznie w ogóle nei tyłam, miałam wreszcie swoje zdanie, nei obchodzili mnie inni, jednak miałam poczucie, ze coś nidobrego mną kieruje, kazało mi nienawidzić tych, któzy się o mnie troszczą, osiągałam wspaniałe rzeczy, ale nie miałam pojecia czy robię źle czy dobrze, jedzenie przestało mi jakkolwiek smakować, znikło sumienie, poczucie celu w życiu, miałam milion myśli samobójczych, przestałam z czasem chodzić do szkoły, nie czułams tresu, praktycznie zadnych uczuć, zniknęły iskierki w oczach, zaczęłam 'wegetować', przestałam się rozwijać, nie potrafiłam golądac telewizji, ani słuchać muzyki, która by mi się nie podobała, zaczęłam oskarżać kościoł, żyć własnymi prawdami, ludzie zaczęli się z czasem odwracać, bo faktycznie nie umiałam się z nimi dogadac i nie czułam potrzeby przebywania z nimi, czułam się zupełnie samotna, czułam się tak jakby kierowała mną jakaś zła siła, a ja nie ptorafiłam się z nią skonfrontować, jedyną wymówką 'dobra' tej siły, było to, że żyję na wysokim poziomie, nie zajmowałam się , to fakt, robiłam rzeczy ważniejsze, to niby ja zaczęłam wreszcie decydowac o swoim życiu, zrezygnowałam ze swojej największej pasji, aż w końcu sama zorientowałam się że coś tu nie gra. kontrola przerodziła się w brak kontroli. weidziałam, ze 'ta inna ja' zaczęła się od praktykowania 12 kroków. jestem teraz pewna, że to wyłącznie sekta. po wielu spotkaniach z psychologami, po tabletkach i próbowaniu powrotu do normalnego, dawnego życia wreszcie poczułam się normlanie - jak człowiek, wcześniej czułam się tak, jakbym nie należała do tego swiata. teraz boję się śmierci, śmieszy mnie to co dawniej, jestem zupełnie normalnym człowiekiem, smakuje mi jedzenie, czuję przyjemnośc z jedzenia, mimo, że zaczełam tyć po praktycznie niczym. wolę jednak takie życie, niż życie w sekcie. kochani, przestrzegam was w zupełnosci przed programem 12 kroków !!! i przed forum anonimowi żarłocy
 
     
krzysztof2

Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 756
Wysłany: Pią Sty 11, 2013 10:09   

Cześć :hug:

M i T napisał/a:
sylwiazłodzi napisał/a:
zanim nastała "era" Alice Miller i jej podobnych


Sylwia, nigdy nie nastała taka "era". Mało tego, szanse na to są nikłe, a w zasadzie żadne, tak jak nie powstał nigdy żaden pokrewny nurt lub szkoła. Problemy, jakimi zajmuje się ta kobieta, są społecznie nie do przyjęcia ze względu na globalną idealizację czy wręcz deifikację rodziców.
Poza tym, tu nawet nie chodzi o osobę Miller, tylko o zrozumienie istotnego schematu, jaki odkryła. Powtarzam raz jeszcze: ODKRYŁA, nie zaś wymyśliła, co jest notorycznie praktykowane przez różnego rodzaju szarlatanów z dyplomem w ręce.

Tomek
sylwiazłodzi napisał/a:
chciałbym coś o tym poczytać sama, dla siebie.
Wiem już i odkryłam to choć często mam wrażenie,że może mi sie tylko wydaje a nie jest to odkrycie ,że to trochę jak uczucie gdy ojciec mi mówił "dostłaś czwórkę a mogła być piątka " zawodu, rozczarowania, ataku nie wiem? jak z Tobą i Marishka rozmawiałam na jakiś temat . Podobnie sie czułam. I to jest mój" feler" nie wasz....

"Dramat udanego dziecka"Alice Miller
http://lubimyczytac.pl/ks...udanego-dziecka
Cytat:
Książka po raz pierwszy ukazała się w 1979 roku i cały czas uznawana jest za najgłośniejszy bestseller Alice Miller. Jest to niezwykle poruszające studium dyskretnej toksyczności rodziców i opiekunów, którzy swoim dzieciom zapewnili [pozornie] szczęśliwe dzieciństwo w pędzie do doskonałości i nieustannych sukcesów. Czy odkrywając zranienia, których doświadczyliśmy w dzieciństwie, zdołamy dotrzeć do naszego prawdziwego Ja? Czy kiedykolwiek potrafimy w pełni wyzwolić się od iluzji, którymi wypełnione jest życie każdego z nas? Czy odkryjemy siebie, by w ten sposób zyskać nową, pełną wolności przestrzeń? To jedyna droga do odzyskania utraconej integralności i skorygowania postawy wobec siebie i życia.

fragmenty:
http://trenerka.bloog.pl/...ml?ticaid=5fdd2
http://psychotekst.com/artykuly.php?nr=294Dorosły, który w dzieciństwie nie doznał bezwarunkowej akceptacji, miłości i szacunku, będzie (jeśli nie uświadomi sobie że nosi tę potrzebę w sobie) całe życie szukał zastępczego rodzica.
Cytat:
Odkrycie emocjonalnej prawdy o sobie uwalnia od zaburzeń psychicznych. Iluzje i złudzenia (np. pogoń za sukcesem) są pseudoobroną. Przeszłości zmienić nie możemy, ale jesteśmy w stanie zmienić swój stosunek wobec własnej osoby, historii i życia. Przeszłość nie przeżyta pozostaje utkwiona w ciele. Nieuświadomione lęki, wyparte potrzeby i uczucia tak długo stanowią motor naszego działania, jak długo nie damy im przystępu do naszej świadomości.

Niektórym ludziom posiadającym dużą zdolność introspekcji oraz empatii trudno przychodzi szacunek dla świata swego dzieciństwa, w zamian odczuwają łatwo przymus odnoszenia sukcesów czy manipulacji. Tymczasem brak prawdziwego emocjonalnego zrozumienia oraz szacunku dla swych dziecięcych przeżyć bólu i smutku prowadzi do stłumienia, wyparcia i… życie na poziomie iluzji.

Dorosły, który w dzieciństwie nie doznał bezwarunkowej akceptacji, miłości i szacunku, będzie (jeśli nie uświadomi sobie że nosi tę potrzebę w sobie) całe życie szukał zastępczego rodzica.
Bolesne jest, gdy oczekuje od własnego dziecka zaspokojenie dawnej potrzeby – uwagi, podziwu której nie zaspokoili dziadkowie maleństwa. Wczesne przystosowanie się niemowlęcia do oczekiwań matki czy ojca (nie posiadających wewnętrznego poczucia emocjonalnego bezpieczeństwa) zmusza je do wyparcia swoich naturalnych potrzeb: miłości, szacunki, opieki, zrozumienia. Do momentu, gdy dziecko nie spotka na swej drodze kogoś, kto je zaakceptuje wraz z jego wszystkimi emocjami bez osądzania, dziecko będzie wypierało swe potrzeby, przechowując je w swoim ciele. Jednym z takich uczuć wypieranych często jest uczucie opuszczenia. Prowadzi ono do nałogów, przymusu udziału w różnych grupach, perwersji itp. Samotność w domu rodzinnym zastępowana jest w dorosłym życiu izolacją wewnętrzną.

Dorosły człowiek powinien pozwolić sobie przeżyć głęboki smutek po stracie (np. przyjaciela), w przeciwnym razie – dosięgnie go depresja. Zarówno dorosły jak i dziecko, mogą się bać swoich uczuć, dotąd dopóki nie uświadomią sobie przyczyny swoich lęków. Trzeba budować coraz mocniejsze mury wokół bolącego miejsca w sobie, a to przeszkadza w normalnym rozwoju emocjonalnym. Życie iluzjami nie leczy ran. Dopiero doświadczenie własnej prawdy odsłoni ogromny żal, wyparty ból, a następnie – przyniesie empatię dla swego dziecięcego doświadczenia oraz poczucie nowej wewnętrznej wolności. Wtedy dopiero osoba pozwala sobie odczuwać i okazywać smutek, szczęście, lęk, złość i inne uczucia niezależnie czy to się innym podoba czy też nie. Małe dziecko boi się wyrażać siebie, bo boi się emocjonalnej śmierci. Dorosły – jest w stanie doświadczyć dawnego odrzucenia, niechęci czy bólu bez obawy narażenia swojej egzystencji. To odkrycie, że nie jest się zawsze zgodliwym, opanowanym czy wielkodusznym może przerażać i ranić, gdy osoba dana na tymże opierała swój szacunek dla siebie. Jednakże im bardziej pozwalamy sobie odczuwać dawne uczucia, tym silniejsi i bardziej spójni będziemy się czuli. Możemy czasem odczuć bunt, żal czy gniew uświadamiając sobie, że rodzice byli zamknięci na nasze podstawowe potrzeby. Jeśli nie przepracujemy tego doświadczenia, będziemy je projektować mniej lub bardziej świadomie na inne osoby w naszym dorosłym życiu.

W pracy terapeuty warto też pamiętać, że prawdziwą autonomię do której chcemy doprowadzić naszych pacjentów, musi poprzedzić uczucie zależności. Przepracowanie swojej historii potrzebne jest także rodzicom, aby mądrze kochali swoje dzieci. Każde dziecko potrzebuje, aby matka je dostrzegała z miłością, okazywała szacunek dla potrzeb i uczuć dziecka. Malutkie dziecko potrzebuje lustra w oczach matki, aby czuło się ważne, chciane i kochane. Jeśli tego nie zobaczy w oczach matki, później całe życie będzie szukać takich oczu…Dziecko rozwijając w sobie to, czego w danym momencie potrzebuje jego matka lub ojciec zapewnia sobie tym ich miłość (co dla dziecka oznacza przeżycie emocjonalne), ale jednocześnie uniemożliwia bycie sobą w przyszłości. Na przykład matka doświadczywszy cierpienia i upokorzenia w swoim dzieciństwie, u własnej córki będzie szukać/domagać się (?) zadośćuczynienia za dawne krzywdy. Role się wtedy odwracają: matka staje się córka, a córka – musi być matką swojej matki. Matka potrzebuje zaspokoić dawne swe potrzeby bycia widzianą i rozumianą, potrzebę oddźwięku i odzwierciedlenia, a dzieckiem – tak łatwo jest manipulować…



Depresja bardzo zbliża do rany, ale dopiero smutek i żal po doświadczeniu straty, prowadzi do zagojenia rany. Niektórzy ludzie chcąc podtrzymać w sobie iluzję miłości do rodziców, którzy w rzeczywistości skrzywdzili swe dziecko, wchodzą w małżeństwo z osobą silnie depresyjną i niejako „przerzucają” na żonę/męża swoje problemy. Czasem osoba wielkościowa nie szuka swej siły w pomaganiu depresyjnemu małżonkowi/małżonce, lecz usilnie zabiega o sukcesy zawodowe.

Czym jest depresja?
Depresja stanowi sygnał wyparcia swego ja, utraty siebie, wyparciu własnych reakcji emocjonalnych oraz odczuć. Depresja jest symptomem nieuleczonego zranienia, oznaką życia iluzjami. Uwolnienie od depresji nie jest tożsame z nieustającą wesołością czy brakiem cierpienie, ale jest żywotnością, czy daje wolność do spontanicznego doświadczania pojawiających się uczuć. A dostęp do swoich uczuć mamy dopiero po zaprzestaniu obawiania się doświadczenia cierpień z okresu dzieciństwa. Nie potrafimy naprawdę kochać dotąd, dopóki nie poznamy całej prawdy o sobie i naszych bliskich, choćby nie wiem jak bolesna była. Trzeba ją poznać i „przepłakać”. Nie jest dobrze, gdy pacjent z obawy przed utratą sympatii i zrozumienia ze strony terapeuty, rezygnuje z radości odkrywania własnej prawdy i wypowiadania jej przed terapeutą. Pacjent ma prawo do szacunku ze strony terapeuty dla wszystkich swoich uczuć, w tym nadwrażliwości. Aby móc żyć normalnie (czyli bez depresji, bez nałogów) każdy potrzebuje mieć oparcie w sobie, w swoim ja, czyli musi mieć dostęp do swoich potrzeb i uczuć oraz mieć możliwość je wypowiedzieć i zaspokoić. Co zrobić, aby zaprzestać nieświadomej dyskryminacji i przemocy w stosunku do dzieci? Należy uświadomić sobie jej istnienie oraz rozwinąć w sobie szacunek do napotykanych dzieci a także – rozwijać empatię wobec własnego losu.



Czasem ktoś dopiero w stosunku do terapeuty może bezpiecznie wyrazić swoją wściekłość, złość czy nienawiść, aby otworzyć się na uczucia stłumione, a które tak naprawdę nie odnoszą się do terapeuty, ale do rodzica, który blokował emocjonalny dostęp do siebie.

Z drugiej strony – wiele osób nosi w sobie ciężar niespełnionych oczekiwań rodziców. Poczucia winy powstałego we wczesnym dzieciństwie trudno usunąć z pomocą argumentów. Brak poczucia, że było się kochaną/kochanym przez rodziców jest największą raną. Zabliźni ją praca nad smutkiem i żalem. Ciało dziecka gromadzi w sobie pogardliwe spojrzenia czy reakcje rodziców. I tak tworzy się koło odtwarzania np. w przymusowych działaniach czy perwersji odtwarzania wcześniejszych traumatycznych przeżyć (np. gdy rodzice byli rozczarowani porażką dziecka, potem dorosły widzi to samo rozczarowanie w oczach innych znaczących dla niego bliskich).

„Matka nie będzie traktować swego dziecka z szacunkiem, dopóki nie zacznie dostrzegać, że aby np. skryć własną niepewność, zawstydza swoje dziecko ironiczną uwagą. Ale nigdy nie zauważy, jak bardzo dziecko czuje się upokorzone, lekceważone i niedoceniane, jeżeli nie nawiąże świadomie kontaktu z tymi uczuciami, zamiast bronić się przed nimi ironią.[…]

Jeżeli będziemy umieli dostrzegać za każdym przejawem lekceważenia kontynuację historii lekceważonego dziecka, to nie poczujemy się zaatakowani i nie będziemy zmuszeni do wewnętrznego okopywania się za najróżniejszymi teoriami. […] Pogarda, jaką okazuje pacjent, stanowi kontynuację wielu wcześniejszych doświadczeń w jego życiu i spełnia funkcję obrony przed niechcianymi uczuciami. Znika, jeśli zostaną one doświadczone, np. rozpacz i wstyd dziecka, którego miłość nie była odwzajemniona. Dopóki sami pogardzamy innymi i przeceniamy znaczenie osiągnięć, możemy wymykać się uczuciu żalu, że nie kochano nas, kiedy nie odnosiliśmy sukcesów. Poczucie wielkości gwarantuje utrzymanie iluzji: byłem kochany. Jednak uciekając przed żalem i smutkiem w głębi duszy wciąż czujemy się przedmiotem upokorzenia. Musimy bowiem gardzić wówczas tym wszystkim w sobie, co nie jest wspaniałe, dobre i mądre. […] Gardzimy tym małym, bezbronnym, zależnym od innych, ale również niewygodnym czy trudnym dzieckiem. […] zrozumienie nigdy nie było możliwe, gdyż wyparcie własnego dziecięcego losu przez rodziców czyniło ich ślepymi na potrzeby dzieci. Również świadomi rodzice nie zawsze rozumieją potrzeby swych dzieci. Jednak będą szanować uczucia dziecka także wtedy, gdy będą one dla nich niezrozumiałe. […] Perwersje seksualne, nerwica natręctw i ideologizacja nie są jedynymi sposobami uwieczniania tragedii pogardzanego dziecka.



Istnieją niezliczone, o wiele bardziej subtelne formy. Rozczarowanie dziecka z powodu odrzucenia przez rodziców jego Ja znajduje swój wyraz w tej samej formie, w jakiej dziecko doznało odrzucenia. […] Niektórzy ludzie np. nigdy nie używają głośnych czy agresywnych słów, zawsze sprawiają wrażenie dobrych i szlachetnych, a jednocześnie potrafią w jednoznaczny sposób dać odczuć innym, że uważają ich za śmiesznych albo głupich, albo zbyt hałaśliwych. Nie zdają sobie z tego sprawy i być może wcale nie chcą czegoś takiego sygnalizować […] Takie zachowanie odzwierciedla atmosferę, jaka panowała w ich rodzinnym domu, a z której w ogóle nie zdawali sobie sprawy. Dzieciom takich rodziców jest szczególnie trudno sformułować jakikolwiek zarzut, dopóki nie naucza się tego w trakcie terapii. Niektórzy potrafią być bardzo przyjacielscy, choć czasem nieco protekcjonalni, a w ich obecności każdy czuje się zerem. Potrafią przekazać uczucie, że nikt oprócz nich się nie liczy, że tylko oni mają coś ciekawego czy istotnego do powiedzenia. Inni mogą tylko ostać obok i podziwiać ich albo w rozczarowaniu i smutku wycofać się we własną nicość, nikt nie może poczuć się ich partnerem. Taki klimat stwarzają wokół siebie ludzie, którzy mieli wielkościowych rodziców. Jako dzieci nie mieli żadnych szans w rywalizacji z nimi i to samo przekazują teraz jako dorośli swemu otoczeniu. Jeszcze inne wrażenie sprawiają ludzie, którzy w dzieciństwie znacznie przerastali intelektualnie swoich rodziców, za co byli przez nich bardzo podziwiani, ale jednocześnie musieli sami radzić sobie ze swymi problemami, gdyż były one zbyt skomplikowanie dla rodziców. Ci ludzie potrafią co prawda przekazać nam uczucie mocy, lecz jednocześnie oczekują, abyśmy każdą pojawiającą się słabość opanowali intelektualnie. Mamy wrażenie, że nie potrafią zrozumieć cierpienia innych, tak jak kiedyś ich rodzice, przy których zawsze musieli być silni, nie dostrzegali istoty ich problemów.[…]

Aby w pełni móc się od tych wzorców uwolnić, poza intelektualnym wglądem potrzebujemy dostępu do naszych emocji.” (s.105-6)

Osoba, która świadomie doświadczyła wspomnień z dzieciństwa, gdy podlegała różnym manipulacjom w rodzinie czy szkole, gdy doświadczyła poczucia krzywdy i pragnienia zemsty, które się wtedy zrodziło – dużo szybciej odczyta ukryte manipulacje w życiu dorosłym oraz pozbędzie się ukrytej potrzeby manipulowania innymi. Człowiek uwolniony od bolesnej przeszłości nie przenosi swego dawnego gniewu na ludzi ze swego aktualnego środowiska. Doświadczenie dawnych silnych emocji pozwala „rozładować” napięcia ciała, które nosiło ból i cierpienie przez cały czas, uwalnia od iluzji, przywrócone zostają wyparte wspomnienia. Gdy pozwolimy sobie odczuwać gniew – uczucie to minie. Niesprawiedliwa, bo przeniesiona z dzieciństwa w dorosłość – nienawiść nie uleczona (nie doświadczona świadomie) nigdy nie ma końca. Aby człowiek mógł świadomie kierować swoim życiem musi mieć stały kontakt ze swoimi uczuciami.
Cytat:
"Byłam na spacerze, kiedy moją uwagę zwróciło na siebie idące przede mną młode małżeństwo z dwuletnim chłopcem, który bez przerwy marudził. (Przyzwyczajeni jesteśmy postrzegać zazwyczaj takie sytuacje z pozycji osoby dorosłej, ale tu spróbuję przedstawić ją z punktu widzenia dziecka.) Oboje kupili sobie właśnie lody na patyku i ze smakiem je lizali. Chłopczyk też chciał dostać takiego loda. Matka powiedziała do niego czule: "Chodź, możesz ugryźć kawałek mojego, całego loda nie dostaniesz – jest dla ciebie za zimny". Dziecko nie chciało odgryźć kawałka, wyciągnęło rączkę, aby wziąć całego, ale matka odsunęła się. Chłopiec rozpłakał się rozpaczliwie i teraz sytuacja powtórzyła się z ojcem (...) Wciąż na nowo jedno z rodziców proponowało dziecku "gryza", a ono wyciągało w odpowiedzi rączkę po całego loda, na co dorośli wycofywali rękę trzymając skarb.

Im głośniej dziecko płakało, tym bardziej śmieszyło to rodziców. Śmiali się, próbując rozweselić w ten sposób syna: "Zrozum, to nie jest takie ważne, przestań się wreszcie wygłupiać". Za którymś razem dziecko usiadło na ziemi plecami do rodziców i zaczęło rzucać drobne kamyki do tyłu w kierunku matki, potem jednak nagle wstało i spojrzało z niepokojem na rodziców, chcąc się upewnić, czy aby sobie nie poszli. Kiedy ojciec skończył loda i dokładnie wylizał patyczek, dał go dziecku i poszedł dalej. Chłopiec z nadzieją spróbował oblizać drewienko, przyjrzał mu się i wyrzucił je, następnie chciał z powrotem podnieść. W końcu zrezygnował i głębokie, podobne do szlochu pojedyncze westchnienie wstrząsnęło jego ciałem. Potem posłusznie powlókł się za rodzicami."
(fragment książki "Dramat udanego dziecka" Alice Miller)

Alice Miller jest autorką książek, na łamach których konfrontuje nas: jako społeczeństwo, jako pedagogów, rodziców, i wreszcie jako dzieci, którymi niegdyś sami byliśmy - z bolesną prawdą o naszej przeszłości. Pisze ona w odważny sposób o przemocy rodziców wobec dzieci, demaskując jednocześnie mechanizm przekazywania jej z pokolenia na pokolenie. Obala tym samym mit szczęśliwego dzieciństwa, omawiając wpływ zatartych krzywd na nasze dorosłe życie. Treści, które autorka przekazuje w swoich książkach, są często niewygodne i uwierają, jak za ciasne buty.

Jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o przemocy, jako o fizycznej przewadze i dominacji, o presji psychicznej, której siła jest tak duża, że nie wzbudza w nikim żadnych wątpliwości, że to przemoc. Tymczasem zjawisko to nie zawsze przybiera kształt, który tak łatwo rozpoznać, często jest ono "niewidzialne", ukryte w pozornie niegroźnych słowach, gestach i zachowaniach. Za każdym razem jest to jednak sytuacja, kiedy silniejszy człowiek wykorzystuje lęk słabszego dla odczucia swojej mocy i siły, manipulując jego potrzebami.

Chcę zatem zaprosić Cię, Drogi Czytelniku, do ogólnej refleksji nad jednym z tych smutnych odcieni wczesnego dzieciństwa, w którym dziecko jest ignorowane, lekceważone i poniżane, niosąc później ten balast przez całe życie. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ogromne potrafią być rozmiary samotności i opuszczenia, na jakie byliśmy skazani jako dzieci i wiem też, jak trudno jest obnażyć tą emocjonalną prawdę. Mam jednocześnie świadomość tego, że jeśli jesteś rodzicem, to czytanie tego tekstu może wywołać w Tobie wrażnienie, jakbyś był oskarżany o zbrodnię popełnianą każdego dnia na własnych dzieciach.

Jestem gotowa zmierzyć się z Twoją złością, niezgodą, czy niechęcią do tego, co napiszę. Twoje uczucia są w porządku. Zależy mi, abyś wziął sobie z tego teksu tyle, ile potrzebujesz i to, co potrzebujesz, a całą resztę odrzucił. Moim celem jest przekazać Ci kilka refleksji, które oddają jakąś część mojego światopoglądu, z którym nie musisz się zgadzać. Jeśli jednak jesteś tego ciekaw, to wiedz, że i Twoje zdanie jest dla mnie ważne.
W poszukiwaniu utraconego świata uczuć

W dzieciństwie ukryte są korzenie całego późniejszego życia. Aby maleńkie dziecko mogło się rozwijać i wzrastać, potrzebuje by matka (lub pierwszy opiekun) traktowała je z miłością, szacunkiem, uwagą i pełnym empatii zrozumieniem. Jego istnienie jest całkowicie zależne od opiekujących się nim dorosłych. To oni wypełniają emocjonalną walizkę, z którą później dziecko ruszy w świat. Silna, bezpieczna i pełna ufności więź z opiekunem tworzy podwaliny dla kształtującego się w dziecku zdrowego poczucia własnej wartości. Sprawia, że dziecko wzrasta w poczuciu, że to, co przeżywa i to, czego pragnie jest jak najbardziej na miejscu. Wie, że wolno mu być smutnym, bezradnym, czy wściekłym, gdy jego potrzeby nie zostają zaspokajane i nie musi się bać, że z powodu tego, co czuje zostanie zlekceważone, czy wyśmiane.

Postawę matki zdolną do empatycznego odzwierciedlenia uczuć dziecka Donald W. Winnicott (brytyjski psychoanalityk, który zajmował się kwestiami wczesnego dzieciństwa) nazwał "wystarczająco dobrym macierzyństwem". Nie chodzi zatem o to, aby starać się być rodzicem idealnym (bo tacy nie istnieją), lecz by w wystarczająco dobry sposób spełniać swoją opiekuńczą funkcję. Wystarczająco dobra matka słyszy i reaguje na silne emocje dziecka, potrafi dostroić się do jego potrzeb, aby ostatecznie pozwolić na stopniowe poszerzanie jego autonomii.

Tymczasem jakże często rodzice pozostają wobec dziecka zimni, oschli i odrzucający, podejrzewając je o manipulację i odmawiając mu zaspokojenia jego potrzeb! Mówią na przykład: "Ono wcale nie jest głodne, przecież dopiero jadło, płacze, bo chce wymusić wzięcie go na ręce." Przykre, karzące traktowanie ze strony opiekuna może być stałe, albo sporadyczne, zawsze jednak pozostawia swój mniejszy, bądź większy ślad na kształtującej się osobowości dziecka. Wyobraźmy sobie na przykład chorujących na depresję, bądź też uzależnionych od alkoholu opiekunów, którzy również pozbawieni są zewnętrznego wsparcia. Tacy rodzice, choćby szczerze kochali swoje dzieci, sami ledwo znajdują energię, aby przeciwstawić się własnej chorobie. Nie są więc w stanie zaspokoić wszystkich naturalnych potrzeb swojego dziecka, a nierzadko też nie potrafią ich nawet rozpoznać, bo nikt ich tego nie nauczył. Niewiele otrzymali, więc niewiele potrafią dać.

Rodzice, których dzieciństwo pozbawione było klimatu bezpieczeństwa, ufności i szacunku dla przeżywanych uczuć, często idą przez życie poszukując tego, czego nigdy nie otrzymali. Nie będąc nigdy w centrum uwagi swoich własnych opiekunów (co jest naturalną potrzebą we wczesnym dzieciństwie) chcą być teraz w centrum uwagi swojego dziecka. Wykorzystują je więc dla realizacji własnych celów, o których istnieniu wolą nie pamiętać. Dziecko natomiast jest w stanie zrobić wszystko, aby nie utracić miłości matki. W ten sposób role zostają odwrócone.
Przekroczyć błędne koło

Wielu z nas odcięło się od emocjonalnego cierpienia doznanego w dzieciństwie. W efekcie tego skłonni jesteśmy niszczyć życie innych ludzi (np. swoich dzieci), jak i własne życie, poprzez autodestrukcyjne zachowania. Staramy się ukryć w ten sposób rozpacz, z którą nie potrafiliśmy nic zrobić jako dzieci. Bronimy się przed odkryciem własnej historii, ponieważ prawda o niej jest zbyt bolesna.

Wyobrażam sobie, że możesz teraz, Czytelniku, obruszyć się na powyższe słowa i uznać, że to Ciebie nie dotyczy. Jeśli rzeczywiście Cię to nie dotyczy, to wiedz, że moje serce rośnie. A jednak doświadczenia, jakie wyniosłam ze swojej własnej psychoterapii pozwoliły mi zrozumieć, że w ciele każdego z nas zapisana jest emocjonalna historia, której świadomie możemy nie pamiętać, a której skutki odczuwamy do dzisiaj (więcej o tej zależności można znaleźć na kartach książki A. Miller "Bunt ciała").

Spojrzenie w oczy skrywanej dotąd prawdzie o naszym dzieciństwie jest niezaprzeczalnie aktem odwagi. Jest to jednocześnie tym trudniejsze, że kultura w której żyjemy podtrzymuje mit szczęśliwego dzieciństwa. Bo w interesie dorosłych leży, aby dzieci pozostały mniejszością uciskaną. O domach, w których nie występuje jawna przemoc, natomiast dziecko jest nagminnie ignorowane i lekceważone, nie mówi się głośno. Zaś my, jako społeczeństwo, nie podejmujemy refleksji nad skutkami, z jakimi borykają się niedokochane dzieci. Tymczasem jak wielu z nas niesie w swoje dojrzałe lata tęsknotę za tym, co było nam odebrane, czy też za tym, czego nam odmówiono?

Nie wiem, czy brak bezpośredniej obecności kochającego rodzica, który daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, da się naprawić w przyszłości spóźnioną miłością. Z całą pewnością jednak poznanie swojej emocjonalnej historii i doświadczanie tych wszystkich trudnych uczuć z nią związanych może być punktem zwrotnym na drodze naszego rozwoju. Gdy byliśmy dziećmi, rezygnacja z naszych potrzeb, czy tłumienie naszej ekspresji były jedyną możliwością przetrwania (dziecko, które płacze za matką, a ta po raz kolejny i kolejny nie przychodzi, musi w końcu zanegować swoją rozpacz, w której wyraża swoją potrzebę, adaptując się w ten sposób do sytuacji, w której zmuszone jest żyć). Później, jako młodzi, dorastający ludzie mogliśmy powtarzać to, co nam zrobiono, ironizując z własnych uczuć, które wydawały nam się zagrażające, obce, bądź śmieszne. Dopiero teraz, jako ludzie dorośli, mamy szansę być może po raz pierwszy pochylić się nad tym dzieckiem, którym kiedyś byliśmy i pomóc mu dorosnąć.

Przeszłości oczywiście nie jesteśmy w stanie zmienić, ale jeśli wzbudzimy w sobie współczucie dla dziecka, którym niegdyś sami byliśmy, to mamy szansę na zabliźnienie się ran, których nie widać, a które uwierają w dorosłym życiu.


:papa:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved