Strona główna Fakty żywieniowe Jak się żywić? Przepisy Historia diety Forum  

  Forum dyskusyjne serwisu www.DobraDieta.pl  FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Czat      Statystyki  
  · Zaloguj Rejestracja · Profil · Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości · Grupy  

Poprzedni temat «» Następny temat
Sztuka nieraniącej krytyki
Autor Wiadomość
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 05:40   Sztuka nieraniącej krytyki

http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=162

Cytat:
Sztuka nieraniącej krytyki - przekaz werbalny i niewerbalny.

Autor: Paulina Chocholska

Istnieje możliwość, aby zwrócić komuś uwagę, nie raniąc go jednocześnie. Zapewne niektórzy w tym momencie pomyślą:

"Tak, tak, znam tę formę. Można ładnie poprosić, aby ktoś czegoś nie robił, a on i tak zrobi swoje, bo się nie przejmie. Kto przejąłby się takim cichutkim i uprzejmym proszeniem?" Nie o taką formę chodzi.

Drugim biegunem jest z kolei "ostre natarcie": sytuacja, gdy czyjeś zachowanie mnie zezłości i ja, w poczuciu świętości swojej racji, naskakuję na drugą osobę, mieszając ją z błotem do piątego pokolenia wstecz.

Tej formy też nie polecam. Można w ten sposób zniszczyć znajomość lub zyskać opinię osoby, której lepiej unikać. Nawet jeśli tak się nie stanie, to i tak będziemy musieli za swoje przesadne reakcje przepraszać nasze "ofiary".

Jak zatem działać? Jak dobitnie dać komuś do zrozumienia, że jego zachowania tolerować w swojej obecności nie zamierzamy, ale nie napadać go agresywnie? Jak zaznaczyć swoje granice, a jednocześnie nie przekroczyć cudzych?

Na sformułowanie "konstruktywna krytyka" wiele osób reaguje zdziwieniem. Tak jakbyśmy od razu zakładali, że krytyka musi boleć i być nieprzyjemna. Tymczasem można zarówno skrytykować i odebrać krytykę, może być to doświadczenie twórcze, dające do myślenia. Nie musi budzić przykrych emocji oraz chęci odwetu na krytykującym.

Asertywna krytyka jest możliwa. To taki sposób mówienia o tym, co mi nie pasuje, w którym mówię o sobie, swoich odczuciach w odniesieniu do zachowania drugiej osoby.

Najważniejsze są dwie rzeczy:

Mówię o swoich uczuciach: co czuję, gdy druga osoba coś robi. ZAWSZE mówię o tym, co druga osoba ROBI, nie jaka jest.

Prosty schemat : moje uczucie + czasownik (opis zachowania drugiej osoby

Wersja asertywna:

"Bardzo się rozgniewałam, kiedy powiedziałeś, że nie masz dziś czasu dla mnie. Wczoraj umawialiśmy się, że wychodzimy razem. Co Ty na to?" (I tu milkniesz, czekasz na to, co ma do powiedzenia druga strona)

Poniżej najczęstsze błędy, jakie popełniamy, krytykując:

Wersja "z obrażaniem":

"Jak zwykle to samo. Nigdy nie masz czasu! Sama sobie pojadę. Jak nie, to nie. A tyle razy Cię prosiłam, żebyś czasem chwilkę dla mnie znalazł. No, ale cóż, najwyraźniej masz ważniejsze sprawy na głowie..."

Wersja agresywna:

"*.......!*, ja zwariuję z Tobą, jesteś wredny! Wiedziałam, że tak się to skończy, po co ja się w ogóle z Tobą umawiałam na to wyjście?"

Sami wiecie, jak się kończą powyższe sytuacje. Dlatego warto spróbować krytyki konstruktywnej.

W każdej z powyższych sytuacji okazujemy dużo emocji. Jednak tylko w wersji asertywnej mówimy wprost, co czujemy. W pozostałych przykładach nie. Niektórym wydaje się, że asertywność jest pozbawiona autentyczności, okazywania prawdziwych uczuć. To nieprawda! Jest różnica między wrzeszczeniem: "ależ ty mnie wkurzasz!!!" a powiedzeniem stanowczym głosem: "naprawdę się wściekłam, jak to zrobiłeś". Więcej osiągniemy, stosując druga opcję.

W asertywnej krytyce zwracamy uwagę na to, co mówimy oraz na to, jak to mówimy (czyli co przekazujemy ciałem, mimiką, tonem głosu).

Najpierw przyjrzyjmy się temu, co powiedzieć.

* Krytykuj nie osobę ("jesteś taki a taki" "jesteś leniwy"), a zachowanie ("zrobiłeś/nie zrobiłeś...", "nie posprzątałeś wczoraj pokoju").

* Nie porównuj krytykowanego zachowania z innym: "myjesz te naczynia tak samo niechlujnie jak i odkurzałaś dywan". To poniża!

* Gdy rozmówca usłyszał krytykę, nie powtarzaj jej. To upokarza!

* Naraz wypowiadaj tylko 1 zarzut. Kumulowanie zarzutów denerwuje, sprawia, że rozmówca przestanie cię słuchać w ogóle (zwłaszcza dzieci i młodzież).

* Trzymaj się jednego tematu, nie odwracaj uwagi, nie wypominaj przeszłości!

* Unikaj złośliwości, cynizmu, sarkazmu.

* Nie pytaj o motywy krytykowanego zachowania ("Dlaczego nie umyłaś naczyń?"). Czy naprawdę chcesz wiedzieć, dlaczego? Czy chcesz raczej powiedzieć "nie chcę, żebyś tak robił"?

* Nie próbuj odgadywać motywów krytykowanego zachowania ("pewnie ci się nie chciało umyć naczyń i doszłaś do wniosku, że ja to zrobię, co?").

* Nie mów NIGDY, ZAWSZE, JAK ZWYKLE, WSZYSTKO, NIC. Przesada nie sprzyja wiarygodności i wzbudza opór.

* Jeśli nie chwalisz dużo i często, nie spodziewaj się zanadto, że ta osoba przyjmie twoją krytykę do wiadomości.

* Obowiązuje zasada równowagi we wzmacnianiu negatywnym i pozytywnym.

* Wyrażaj krytykę w formie komunikatów JA: "Nie podoba mi się, gdy Ty...", Ja sądzę..., "Mi przeszkadza...".

* Nie mów: DAJ SPOKÓJ, TRUDNO!, I CO Z TEGO!, TO MNIE NIE OBCHODZI!

* Bądź gotowy wysłuchać drugiej strony, nie skupiaj się tylko na tym, co ty masz do powiedzenia!

* Słuchaj. Gdy on/ona mówi, nie szykuj w myślach swojej odpowiedzi! Staraj się zrozumieć, co ta osoba chce ci przekazać.

* Bądź otwarty na negocjacje!


W asertywnym komunikowaniu równie ważne jest to, jak przemawia nasze ciało. Jest kilka wskazówek, jak wzmocnić swoje słowa tym, co przekazujemy pozawerbalnie. Teraz kilka wskazówek, jak to powiedzieć:


* Patrz w oczy rozmówcy. Jeśli spuszczasz wzrok, błądzisz nim dokoła, twój rozmówca może to odczytać jako twój lęk, niepewność, mimo najbardziej stanowczej treści, którą wygłaszasz.

* Przyjmij pewną postawę ciała: unieś głowę, wyprostuj plecy, postaraj się bardziej twardo stanąć nogami na ziemi, zamiast przesuwać równowagę raz na jedną, a raz na drugą stronę. To może być odczytane jako wahanie. Nie garb się, nie ściskaj nerwowo rąk. To zdradza twoją niepewność. Warto ćwiczyć to przed lustrem.

* Wykorzystaj gesty i ruchy ciała.
Można świadomie używać rąk by sobie pomóc, np. zakreślić swoje granice gestem wyciągniętej stanowczo dłoni (tzw. "stop"), przytrzymując ją odpowiednio długo w powietrzu, jeśli widzimy, że druga osoba stara się nadal forsować swoje racje, mimo naszego sprzeciwu. Nie uczono nas tego w szkole, ale każdy z nas zna i potrafi zinterpretować mnóstwo gestów rąk i innych ruchów ciała. Wiemy co znaczy zaciśnięta pięść, potakiwanie głową w określony sposób, "gest Kozakiewicza", podanie ręki przy przywitaniu i wiele innych.
Zrób adekwatną minę.
Przyjemny uśmiech, gdy mówimy o swojej złości, nie przekona naszego rozmówcy, że naprawdę nie podoba nam się to, co zrobił. Najważniejsza jest spójność mimiki z komunikatem. Każdy wie, jaka mina odpowiada danemu uczuciu. To tak, jak z gestami - nikt nas nie uczy, a jednak to wiemy.

* Dostosuj siłę i ton głosu oraz akcentowanie do komunikatu.
Ten sam tekst wypowiedziany szeptem lub wykrzyczany nabierać może zupełnie innego znaczenia. Bardzo istotne jest, które słowa czy fragmenty wypowiedzi akcentujemy, kiedy zawieszamy głos, robimy pauzę. Nasz głos ma inny ton, gdy kogoś karcimy i inny, gdy chwalimy lub flirtujemy. Głos może być naszym ogromnym sprzymierzeńcem w wyrażaniu sprzeciwu. Nie chodzi o to by krzyczeć, bo krzyk często jest rozpoznawany jako wyraz bezsilności lub strachu. Lekko głośniej niż zazwyczaj, z zaakcentowaniem odpowiednich słów, podpartych wyrazistym gestem dłoni ("stop"). Z takim sprzeciwem druga osoba musi się liczyć.

* Mów dość powoli.
Często sprawdzająca się reguła: im wolniej wypowiadasz słowa tym bardziej skupiasz na sobie uwagę i jesteś czytelny. Spróbuj przed lustrem poćwiczyć wypowiadanie krótkich zdań trochę wolniej niż zazwyczaj to robisz, a potem dwa razy wolniej.


Naprawdę warto umieć krytykować konstruktywnie. To pomaga budować dobre relacje, oparte na poczuciu bezpieczeństwa i zaufaniu. Zmniejsza ilość sytuacji, w których bezmyślnie się ranimy, choć początkowo chcieliśmy dobrze. Asertywność jest szczególnie ważna w kontakcie z dziećmi lub młodzieżą. Oni dopiero tworzą "obraz" swojej osobowości i łatwo można go "pomazać czarną farbą".

Asertywność jest jak samochód dobrej marki. Możesz nim dojechać, gdzie chcesz. Oczywiście możesz z niego wysiąść, gdy droga jest zbyt wąska i gdy masz ochotę sobie pobiegać :-) . To tylko narzędzie i zawsze można odstawić je na bok.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Sob Lut 27, 2010 06:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 09:04   

nice arcik.

jest jedno ciekawe zachowanie ktore trzeba umiec wychwytywac, szczegolnie ludzie podatni na wplywy innych.

Napewno sie spotkales z tym ze ktos podczas rozmowy wchodzi w twoja "prywatna strefe". Poporstu zbliza sie za bardzo do ciebie, szczegolnie swoja twarza.

W 90% przypadkow jest to "wtargniecie" silowe w twoja bezpieczna strefe ktore ma za zadanie szybko i zaskoczeniem "zdobyc twoj teren".

Zachowanie to poprzedza slowny atak, ale nie koniecznie atak wulgarny czy jakis kierowany nie kontrolowanymi emocjami.

Jezeli w tym momencie atakowany nie zrobi nic zeby wypchnac rywala ze swojej strefy (zakladajac ze nie jest swiadomy tego zachowania) niestety ma ogromne szanse ze przegra dalsza bitwe na argumenty.

Jest to jak szybkie i mocne wtargniecie wojsk na teren drugiego panstwa w celu zyskania przewagi. Hitler tak opanowal Europe.

Oczywiscie zachowanie to moze miec tez inne podloze, ale nigdy miedzy obcymi.
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
Ostatnio zmieniony przez gudrii Pią Lut 26, 2010 09:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 09:57   

To powinno być jakiejś publikacji Daenikena albo w dziale o neandertalczykach.

Z przykrością agresywnie i bezpardonowo stwierdzam, że to są głodne kawałki dla potłuczonych i umysłowo słabych.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Pią Lut 26, 2010 10:00, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 22:06   

rakash napisał/a:
To powinno być jakiejś publikacji Daenikena albo w dziale o neandertalczykach.

Z przykrością agresywnie i bezpardonowo stwierdzam, że to są głodne kawałki dla potłuczonych i umysłowo słabych.


a może masz jakieś argumenty czy tylko "bo tak"?
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 22:21   Re: Sztuka nieraniącej krytyki

Waldek B napisał/a:
http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=162


artykulik dość zgrabny, ale wskazuje tylko pierwszy krok na drodze do jakiegoś tam "ogarnięcia się" psychicznego. coś w rodzaju zasad savoir-vivre "naucz się tego na pamięć i pilnuj się żebyś tak robił to będzie wporzo w towarzystwie".

ale wg mnie docelowym stanem, krokiem jeszcze naprzód w stosunku do tego co przedstawiła autorka, może stać się taka nazwijmy to z braku lepszych pomysłów i późnej pory "inteligencja emocjonalna" która pozwoli na odczytywanie stanów w których są nasi rozmówcy, i nawet pomimo ich nieumiejętności zastosowania się do zasad tam przedstawionych, takie kierowanie sytuacją, aby wynik był możliwie pozytywny (jasne że nie zawsze to jest możliwe, kiedy trafimy na kogoś kto uporczywie i z premedytacją łamie tę "kindersztubę" to wynik "optymalny" uzyskamy wycofując się z takich "transakcji").

a to wymaga już trochę więcej niż zastosowania kilku punktów.
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 22:29   

zbiggy napisał/a:
a może masz jakieś argumenty czy tylko "bo tak"?


Na razie politycznie wyraziłem swoją dezaprobatę.

Wszystkie te mądrości psychologiczne są do kitu, bo niczego nie rozwiązują, tylko zaciemniają i wypaczają uzurpując sobie prawo do niepodważalności.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Pią Lut 26, 2010 22:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 22:52   

rakash napisał/a:

Wszystkie te mądrości psychologiczne są do kitu, bo niczego nie rozwiązują, tylko zaciemniają i wypaczają uzurpując sobie prawo do niepodważalności.


akurat ten artykulik może rozwiązać komuś problem kto się nie zastanawia nad tym w jaki sposób i co mówi do innych (mam np. okazję kilka razy do roku z okazji świąt poobserwować pewną rodzinkę w której wszyscy okazują sobie taki brak szacunku, że kiedy moje dzieciaki dorosną to będę ich tam zawozić na warsztaty "jak nie należy się do siebie odnosić")

a uzurpacja prawa do niepodważalności? - pełno tego czy to w sprawach diety (każda kolejna książka nawet w tak wąskim temacie jak LC musi mieć jakiś wyróżniający element, jakiś haczyk żeby był argument dlaczego masz kupić właśnie tę a nie pozostałe.

tym bardziej dotyczy to psychologii, gdzie tematów jest więcej, głębsze i więcej siana do zarobienia.
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:14   

zbiggy napisał/a:
...tematów jest więcej, głębsze i więcej siana do zarobienia...

Ooooo.... Tak, to jest to co "chamskie futrzaki lubieja" najbardziej! :viva: :hihi:
.
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:29   

grizzly napisał/a:
zbiggy napisał/a:
...tematów jest więcej, głębsze i więcej siana do zarobienia...

Ooooo.... Tak, to jest to co "chamskie futrzaki lubieja" najbardziej! :viva: :hihi:
.


no to ponawiam propozycję, bo nie pamiętam czy mi odpowiedziałeś poprzednim razem - Ty mi dajesz przepis na 150 letnie życie, a ja Tobie weksel na 1 mln $$$ do zapłaty w 2100 roku.
Done deal?
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:37   Re: Sztuka nieraniącej krytyki

zbiggy napisał/a:
Waldek B napisał/a:
http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=162



a to wymaga już trochę więcej niż zastosowania kilku punktów.

nie przesadzaj zbiggy. Trening i jeszcze raz terning... ;)
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
grizzly
[Usunięty]

Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:40   

zbiggy napisał/a:
...no to ponawiam propozycję, bo nie pamiętam czy mi odpowiedziałeś poprzednim razem - Ty mi dajesz przepis na 150 letnie życie, a ja Tobie weksel na 1 mln $$$ do zapłaty w 2100 roku.
Done deal?...

Jego Ekscelencja Biskup bardzo by sie ucieszyl gdyby taka sumka
wplynela na konto Kosciola! 8-)

Wszystko jest mozliwe! 8-) To kwestia DOBREJ UMOWY! :viva:
.
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:44   Re: Sztuka nieraniącej krytyki

gudrii napisał/a:

nie przesadzaj zbiggy. Trening i jeszcze raz terning... ;)


tak, można potrenować, można się nauczyć i potem na 100% do tych punktów stosować, ale jeszcze trzeba się z tym czuć dobrze i naturalnie, być w tym sobą, a to może być trudne jeżeli ten który nie umie krytykować bez jadu ma problemy z których nie chce sobie zdawać sprawy bo konfrontacja z nimi byłaby niewygodna
(przy czym ja nie uważam że prawie każdy ma spieprzone życie emocjonalne przez mało kompetentnych rodziców :)
 
     
gudrii 


Pomógł: 19 razy
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 1967
Skąd: everywhere
Ostrzeżeń:
 1/2/3
Wysłany: Pią Lut 26, 2010 23:48   

zgadzam sie bez sprzeciwu :viva:
_________________
"The object of war is not to die for your country but to make the other bastard die for his."
George S. Patton
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Sob Lut 27, 2010 00:06   

zbiggy napisał/a:
rakash napisał/a:

Wszystkie te mądrości psychologiczne są do kitu, bo niczego nie rozwiązują, tylko zaciemniają i wypaczają uzurpując sobie prawo do niepodważalności.


akurat ten artykulik może rozwiązać komuś problem kto się nie zastanawia nad tym w jaki sposób i co mówi do innych (mam np. okazję kilka razy do roku z okazji świąt poobserwować pewną rodzinkę w której wszyscy okazują sobie taki brak szacunku, że kiedy moje dzieciaki dorosną to będę ich tam zawozić na warsztaty "jak nie należy się do siebie odnosić"


Myślę że można sobie darować jeżeli ktoś reprezentuje sobą dobry przykład. Natomiast jeżeli ktoś będzie dużo mówił a robił odwrotnie to się zdziwi i będzie pomstował na swoje dzieci że przecież uczył je inaczej.

Takie teksty mogą komuś dać do myślenia ale też mogą narobić dużo szkód. Jaki więc ma to sens, chyba tylko ten aby się zakłamać, co zawsze prowadzi do złych skutków.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Sob Lut 27, 2010 00:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Sob Lut 27, 2010 13:21   

zbiggy napisał/a:
(mam np. okazję kilka razy do roku z okazji świąt poobserwować pewną rodzinkę w której wszyscy okazują sobie taki brak szacunku, że kiedy moje dzieciaki dorosną to będę ich tam zawozić na warsztaty "jak nie należy się do siebie odnosić")

Ponad 10 lat temu wynajmowałam pokój u pewnego małżeństwa.
Można było się wiele od nich nauczyć,np. jak nie nalezy się do siebie odnosić.
Totalna porażka.Żona mieszała z błotem swojego meża na każdym kroku.Wyzywała od nieudaczników itp.,po prostu uszy więdły,więc czym prędzej wyprowadziłam się stamtąd i odczułam wielką ulgę.

A przez ostatnie 10 lat znałam 3 małżeństwa,gdzie jak się poszło do nich,to było słychać same milutkie słowa takie jak;"kotku",kochanie","słonko","misiu","może coś podać","może pomóc" i co się okazało?Ku mojemu zaskoczeniu okazało się ,że ten,który najbardziej był milutki i okazywał ten...szacunek ,za plecami współmałżonki robił z niej idiotkę.
Dwa małżeństwa się rozpadły,a trzecie jest wtrakcie rozpadu.
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 04, 2010 14:00   

Cytat:
Asertywna krytyka jest możliwa. To taki sposób mówienia o tym, co mi nie pasuje, w którym mówię o sobie, swoich odczuciach w odniesieniu do zachowania drugiej osoby.

Najważniejsze są dwie rzeczy:

Mówię o swoich uczuciach: co czuję, gdy druga osoba coś robi. ZAWSZE mówię o tym, co druga osoba ROBI, nie jaka jest.

Prosty schemat : moje uczucie + czasownik (opis zachowania drugiej osoby

Wersja asertywna:

"Bardzo się rozgniewałam, kiedy powiedziałeś, że nie masz dziś czasu dla mnie. Wczoraj umawialiśmy się, że wychodzimy razem. Co Ty na to?" (I tu milkniesz, czekasz na to, co ma do powiedzenia druga strona)

Absurd tych słów opisałam na moim blogu,dlatego,że nikt nie zraca uwagi na pewną istotną sprawę,tylko jak widzę większość ludzi łyka takie wynalazki bez żadnego głębszego zastanowienia się.Wydaje im się to takie mądre,odkrywcze i jedynie słuszne.
Zainteresowanych zapraszam na bloga;
http://opowiesciprawdziwe...ej-krytyki.html
Ostatnio zmieniony przez IgaM Czw Mar 04, 2010 14:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Waldek B 
Moderator


Pomógł: 51 razy
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 3552
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Mar 04, 2010 15:45   

Generalnie tak na argumenty i logikę masz rację. Podobnie jak misiek ma zapewne rację na argumenty biochemiczne, że od tłuszczu się tyje. Podważać biochemii nie zamierzam, podobnie jak odmiennych doświadczeń życiowych i przekonań innych ludzi.

Jeden szkopuł. A właściwie dwa. Ja od tego tłuszczu nie tyję, a "sztuka nieraniącej krytyki" już przynosi pozytywne rezultaty w moim życiu. Ta "kindersztuba" jak to określił Zbiggy się sprawdza. To są w sumie początki, więc jeszcze "poczekamy zobaczymy" czy przetrzyma próbę czasu, ale wszystko wskazuje, że tak.

Wcześniej krytyka w moim wykonaniu to były zawody, kto górą, kto lepiej dotnie, zironizuje, kto ma lepiej gadane. Kto wyciągnie z przeszłości bardziej bolesne wspomnienia, dawne fakty nie mające związku z obecnym zagadnieniem, ale znakomicie poniżające i kompromitujące. I wreszcie często też kto kogo przekrzyczy, wpadnie w większą złość, trzaśnie mocniej drzwiami. Plus oczywiście na koniec dosadne podsumowanie "JAKI ZAWSZE JEST" rozmówca (a to czysta projekcja i cementowanie w obrazie drugiej osoby negatywnych cech, "a skoro zawsze taki jest, to się nie zmieni"). Plus ignorowanie i obrażanie się, które doprowadziłem niemal do mistrzostwa.

Z całego tego artykułu ta wskazówka, by nie obrażać się okazała się dla mnie najcenniejsza. Niby powinienem teraz "tłumić" i zle się czuć, a czuję się lepiej niż gdy zdrowo wszystko z siebie wyrzucałem i rozwalałem rzeczy w drobny mak. Może lepiej mi więc "tłumić"? 8/

Podsumowując, z tą metodą pewnie tak jak z tłuszczem. Ot jedna z wielu opcji. Nie dla każdego, nie zawsze.
_________________
http://waldekborowski.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Waldek B Czw Mar 04, 2010 15:51, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Czw Mar 04, 2010 16:41   

Wszystko dobrze, Waldek, metoda nie tylko przez Ciebie sprawdzona i jest w porządku. Mnie z kolei martwi jedno - zwyczajowy w tego typu artykułach brak wglądu w przyczyny. Bez zrozumienia przyczyn dlaczego ktoś ma potrzebę umniejszania, krzyku, trzaskania drzwiami, trzęsienia pięściami, etc. i w ten sposób "załatwiania" sprawy, nie widzę szans na długotrwałą skuteczność przytoczonej przez Ciebie metody. To dokłądnie tak jak z afirmacjami. Można sobie wmawiać (lub tłumić) różne rzeczy, ale bez zrozumeinia skąd to się wzięło nie będzie skutecznej, a przede wszystkim TRWAŁEJ zmiany w osobowości.

I żadne karmy-szmarmy czy inni hellingery-szmellingery tu nie pomogą, bo tylko oddalają od odpowiedzi na pytania DLACZEGO. A nie rozumiejąc siebie (czyli dziaczego reaguję w ten, a nie inny sposób) i swoich uczuć nie da się zmienić w sposób naturalny. Zmiana wówczas będzie sztuczna, powierzchowna, jak po warsztatach podrywania u Grzesiaka :what:

Dla mnie w temacie niedefensywnej konfrontacji/krytyki pomocne okazały się dwie lektury: "Toksyczni rodzice" Susan Forward (dogłębny wgląd w przyczyny, realistyczne przykłady oraz sprawdzone sposoby reagowania) oraz "Toksyczne słowa" Patricii Evans. Polecam!

Marishka
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 04, 2010 16:58   

Waldek B napisał/a:
Jeden szkopuł...

Dla mnie to to,że doradzają aby mówić ;"jestem wściakła,że (...) i zamilknij" .
To jest jakiś absurd.Skoro mówię,że jestem wściekła ,to powinnam wyrazić swoje emocje i nie mówię,tutaj o obrażaniu ,o wyzwiskach,o rzucaniu porcelanową zastawą.
Po prostu podnieść ton głosu,wyrazić swoje niezadowolenie ,wyrazić swoje emocje.
Osoba,która mówi,że jest wściekła i milknie,to albo kłamie,albo tłumi swoje uczucia,albo po prostu opanowała jakąś sztukę nie odczuwania złości.
Tak samo jakby do mnie przyszło dziecko z fantastycznym świadectwem szkolnym i chce się pochwalić,a ja mówię,że jestem zadowolona, i milknę .Gdzie uśmiech na twarzy? Gdzie radosny okrzyk świadczący o moim zadowoleniu? Czy byłabym dla dziecka wiarygodna,kiedy bym tylko powiedziała,że jestem zadowolona i zamilkła? Czy mamy mówić jednakowym tonem głosu niezależnie od emocji?Dlaczego nie podnieść tonu głosu,kiedy jesteśmy niezadowoleni?

Z obserwacji wynika,że osoby,które nie odczuwają złości,niezadowolenia,nie podnoszą w domu głosu,choć mogą być niezadowolone,a tylko i wyłącznie mówią co czują,to później znajdują sobie kozłów ofiarnych na zewnątrz domu pod postacią np. opisaną na moim blogu i nic nie dają gadki o jakimś przepracowaniu,czy zrozumieniu,bo się tych rzeczy nie zrozumiało,co widać gołym okiem.
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 04, 2010 17:26   

M i T napisał/a:
Wszystko dobrze, Waldek, metoda nie tylko przez Ciebie sprawdzona i jest w porządku. Mnie z kolei martwi jedno - zwyczajowy w tego typu artykułach brak wglądu w przyczyny. Bez zrozumienia przyczyn dlaczego ktoś ma potrzebę umniejszania, krzyku, trzaskania drzwiami, trzęsienia pięściami, etc. i w ten sposób "załatwiania" sprawy, nie widzę szans na długotrwałą skuteczność przytoczonej przez Ciebie metody. To dokłądnie tak jak z afirmacjami. Można sobie wmawiać (lub tłumić) różne rzeczy, ale bez zrozumeinia skąd to się wzięło nie będzie skutecznej, a przede wszystkim TRWAŁEJ zmiany w osobowości.
Polecam!

Marishka

A skąd się wzięła notoryczna potrzeba narażania własnego zdrowia,życia własnego i cudzego?Skąd się wzięła potrzeba umniejszania niektórych użytkowników tamtego forum?
Skąd się wzięła potrzeba umniejszania kierowców TiR-ów domniemując,że ich penisy im nie stają i,że mają zamiast penisów wyrostki?
Skąd się wzięła potrzeba wklejania zdjęć i komentowania w sposób obraźliwy osoby na zdjęciu? Skąd się wzięła potrzeba wklejania zdjęć,jakiegoś mężczyzny i pisania,że się wygląda tak samo? Czy już wiecie?
 
     
dagnes 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2009
Posty: 93
Skąd: Schwabenland
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 13:39   

M i T napisał/a:
Bez zrozumienia przyczyn dlaczego ktoś ma potrzebę umniejszania, krzyku, trzaskania drzwiami, trzęsienia pięściami, etc. i w ten sposób "załatwiania" sprawy, nie widzę szans na długotrwałą skuteczność przytoczonej przez Ciebie metody.

Nie raz o tym myślałam. I zauważyłam pewną prawidłowość – umniejszanie, krzyki, wrzaski, obrzucanie się błotem i grożenie pięściami zwykle mają miejsce w kręgu najbliższej rodziny. O wiele mniej skłonni jesteśmy do takich zachowań w przypadku dalekich krewnch, znajomych, a już w pracy to w ogóle. Wrzeszczymy na męża czy dziecko bo przecież można, no bo to jest "mój mąż", "moja żona" itd. czyli moja własność. Ludzie uważają często, że mogą robić z taką „własnością” co chcą, mieszać z błotem, krytykować złośliwie, ranić do woli i nie zakładają ewentualności, że ta „własność” w pewnym momencie będzie miała dość i postanowi przestać „być własnością”. Mało kto bierze pod uwagę ryzyko utraty tej „własności” gdy wszczyna awanturę i postanawia udowodnić drugiej stronie, że jest głupia, zła, nic nie umie dobrze zrobić. Bo przecież ma w ręku „akt własności” (akt ślubu, akt urodzenia dziecka), stąd takie zachowanie w rodzinie bywa niejako „normą”. Ta sama osoba, która pomiata swoją żoną i krytykuje swe dziecko tak, że ono myśli iż jest nic nie warte, nie powtórzy takiego schematu zachowania w stosunku do kolegi, bo tamten zerwie z nim kontakt. Nie powtórzy tego zachowania w pracy, bo straci pracę. A w domu? W domu można sobie pofolgować. Bo nic za to „nie grozi”.
Oczywiście są ludzie, którzy ranią wszystkich dookoła, znajomych, niezanajomych i kolegów w pracy. Ale tacy nie są akceptowani, nie mają przyjaciół, nie są szanowani, popadają w konflikty w pracy i często ją tracą. Może brak im „instynktu samozachowawczego”?

IgaM napisał/a:
Waldek B napisał/a:
Jeden szkopuł...

Dla mnie to to,że doradzają aby mówić ;"jestem wściakła,że (...) i zamilknij" .
To jest jakiś absurd.Skoro mówię,że jestem wściekła ,to powinnam wyrazić swoje emocje i nie mówię,tutaj o obrażaniu ,o wyzwiskach,o rzucaniu porcelanową zastawą.
Po prostu podnieść ton głosu,wyrazić swoje niezadowolenie ,wyrazić swoje emocje.

Powinnam podnieść głos. JA powinnam, bo JA mam emocje i JA mam potrzebę ich wykrzyczenia. Nie ważne jak to podziała na drugą osobę, bo jej emocje się nie liczą. Tak? Nie ważne, że druga osoba ma potrzebę bycia potraktowaną z szacunkiem, nawet jeśli zrobiła coś źle?

Po co podnosi się głos? Po to aby zastraszyć, aby zademonstrować że ma się władzę. Dzikie zwierzęta też najpierw ryczą na siebie zanim przystąpią do walki, bo może się zdarzyć że słabszy osobnik przestraszy się głośniejszego ryku silniejszego zwierza i się podda. To taki akt pierwotny demonstracji siły. Wśród ludzi rodzice krzyczą na dzieci, aby wymóc na nich określone zachowanie, aby te ze strachu zaczęły się „dobrze zachowywać”. Krzyczą aby pokazać że rządzą. A wykrzyczane „zrobiłeś to źle!” ma o wiele większą siłę rażenia niż powiedziane zwykłym głosem. I o to chodzi właśnie – o siłę rażenia, a nie o konstruktywną krytykę. Ten model powiela się potem w dorosłym życiu i krzyczy się na słabszych, zależnych w jakiś sposób lub będących „własnością” krzyczącego.
Iga, czy pójdziesz do swojego szefa w pracy i podniesionym głosem wyrazisz swoje niezadowolenie z tego, że szef zrobił coś twoim zdaniem źle?

Nawet jeśli zrobiłam coś bardzo złego, to gdy ktoś podniesie na mnie głos, natychmiast wyzwoli reakcję obronną. Natychmiast przestanę się czuć winna, tylko będę chciała odeprzeć atak, najlepiej poprzez własny atak. Jeśli osoba podnosząca na mnie głos stoi wyżej w jakiejś hierarchii (zawodowej, rodzinnej) to będę sfrustrowana, wyzwoli się we mnie wewnętrzny gniew, może nienawiść do tej osoby, ale na pewno nie będę gotowa na konstruktywną rozmowę, przyjęcie krytyki i zastanowienie się co zrobić aby w przyszłości ponownie nie popełnić błędu.
.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 14:02   

Dagnes, dobre spostrzeżenie z tą "właśnością"! A taką najmniej szanowaną "własnością" wciąż pozostają dzieci, dlatego na nich jest najłatwiej się wyżyć zfrustrowanemu rodzicowi.

Co do konfliktowania się i krzyku w pracy, to różnie bywa, szczególnie jeśli mówimy o mobbingu ze strony osób na kierowniczych stanowiskach. Często jest tak, że krzyczący na podwładnych kierownik jest nieświadomie postrzegany przez podwładnych jako symboliczny ojciec. Jeśli wychowali się w rodzinie, gdzie była agresja słowna i/lub inny rodzaj przemocy, to (jeśli tego nie przepracowali) odezwą się w nich lęki małego, zastraszanego dziecka. Dla świętego spokoju bedą siedzieć cicho, byle tylko nie "sprowokować" takiego kierownika i nie sprowadzić jego gniewu na siebie. Dokładnie jak czynili to w dzieciństwie. Myślę, że ponieważ te wyuczone reakcje i mechanizmy są tak silnie zakorzenione w wielu osobach, wciąż tak trudno jest walczyć z mobbingiem w pracy.

To prawda, krzyk głównie służy do zastraszania, nie zaś do trwałego rozwiązywania problemów. Poza tym krzyk jest w pewnym sensie "niesłyszalny". To znaczy, może spowodować w drugiej osobie wściekłość i/lub lęk, ale treść wykrzyczana nie zostanie zarejestrowana w umyśle. I taka sytuacja będzie się powtarzała w kółko. Bo osoba, na którą się krzyczy, myśli o "przetrwaniu" i zrobi wszystko, by ten krzyk ustąpił. Jaka kolwiek zmiana czy zrozumienie jest chwilowe, bo celem jest zredukowanie krzyku i napięcia z nim związanego, a nie rozwiązanie problemu. Bo w tak stresującej atmosferze nie da się skupić na samym problemie.

Tak to widzę.

Marishka
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 14:32   

Przesadzasz Marishka, ludzie siedzą cicho bo się boją tego kto może wpłynąć na ich zarobki lub zwyczajnie na zatrudnienie. Do tego zamiast trzymać sie prawdy trzymają się kolesiostwa i układów. Nie ma sie co doszukiwać zależności jak u Berne(a).
Jeżeli już to jest to zwyczajny brak odwagi cywilnej. Pewnie każdy kto pracował będąc "podwładnym" spotkał się z podobną sytuacją w życiu. W dodatku ktoś kto ma odwagę przeciwstawić się podłemu przedmiotowemu traktowaniu często narażony jest paradoksalnie na ostracyzm "kolesiów", w ich oczach to czarna owca a sama niesubordynacja wywołuje w nich lęk.

Wiem o czym mówię bo kilkukrotnie w życiu ryzykowałem i przeciwstawiałem się sytuacji w której chciano na mnie zepchnąć odpowiedzialność, również niejako w obronie innych. Mimo iż stażem byłem najmłodszy. Niestety nikogo to niczego nie nauczyło, a ew. moje podkreślenia i domaganie się uwagi wyzwalało tylko agresję. A więc tak jak Dagnes mówi, nie wolno podnosić na nikogo głosu bo każdy na kogo podniesie się głos będzie się bronić.

Jakby to powiedzieć, schizofrenia? Paranoja? Czy tylko absurd? A może prymitywizm?
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Nie Mar 07, 2010 14:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 14:35   

A wracając jeszcze na chwilę do źródła takiej nieadekwatnej potrzeby "załatwiania" problemu poprzez krzyk, to w dużej mierze jest ono związane z wyniesionymy z dzieciństwa wzorcami i potrzebą rewanżu. Czyli znów mówimy o błędnym kole powielania.

Np. mamy osobę, na którą w dzieciństwie ciągle krzyczeli rodzice. Ponieważ jako dziecko taka osoba nie mogła się zrewanżować tym samym (nie mogła się "wydrzeć" na rodziców, co więcej, nie wolno jej było w żaden sposób okazać złości na nich), wyparła swoje uczucia i zakodowała, że ten kto krzyczy jest silniejszy. Często takie osoby utożsamiają się z agresorem. Później, w wieku dorosłym, wreszcie mają okazję do wyżycia się, tym bardziej, że mają "własność", o jakiej napisała Dagnes - własne dzieci, partnerów/współmałżonków, podwładnych, etc. Teraz są na pozycji silniejszego i mogą zachować się dokładnie tak, jak kiedyś ich rodzice.

Często w takich sytuacjach osoby te tak naprawdę nie krzyczą na własne dziecko, żonę czy podwładnego, ale na... swoich rodziców! Dziecko/żona/podwładny, są tylko obiektami zastępczymi, bezpiecznymi. Rodzice natomiast wciąż pozostają święci i nietykalni. Warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki takie np. krzyczące osoby postrzegają własnych rodziców i jakie mają z nimi stosunki. W powalającej większości przypadków powiedzą oni o swoim ogromnym szacunku i wdzięczności do rodziców, którzy ich źle traktowali, albo powiedzą, że byli źle traktowani, ale to i tak wyszło im na dobre, więc nie mają do rodziców o to żalu, etc. Ostatecznie niektórzy mogą powiedzieć, że rodziców nienawidzą, ale w życiu im o swoich uczuciach nie powiedzą, bo nie chcą ich w ten sposób "zabić". Ale problem jest ten sam - konieczność chronienia własnych rodziców powoduje potrzebę przelania złości i innych "zakazanych" uczuć na inne osoby. Póki jest okłamywanie siebie i usprawiedliwianie rodziców, jest potrzeba ranienia innych - krzykiem, przemocą fizyczną, szantażem, etc. I ta potrzeba nie zniknie, póki uczucia nie zostaną świadomie ukierunkowane pod właściwym adresem.

Doskonale wiem, jak to jest i niejednokrotnie opisywałam na tym Forum swoją "metamorfozę", jeśli chodzi o załatwianie spraw krzykiem.

Marishka
 
     
rakash 
We called it war!


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 2799
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 14:40   

A ja myślę że krzyk to raczej oznaka słabości. Krzycząc nie wiele uzyskamy a ktoś może odczytać to jako naszą słabość.

Poza tym to co to za wytłumaczenie, albo idzie wam o traktowanie drugiej osoby podmiotowo albo o to aby szukać dziury całym. Przecież jeżeli problemy dotyczą tego który kogoś wykorzystuje to wyjściem nie jest głaskanie takiej osoby. Taka osoba powinna być od razu usunięta, ew. postawiona do pionu. POodkreślam mówimy tu o sytuacji kiedy taka krzycząca osoba traktuje inną osobę przedmiotowo.

W dużym bardzo skrócie chodzi tu o moralność, jeżeli grupa ludzi nie reaguje na zło to po prostu ktoś taki złą będzie się dopuszczał. I tyle. Po co to gadanie o ochronie rodziców. To paranoja jest znowu.
_________________

Ostatnio zmieniony przez rakash Nie Mar 07, 2010 14:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 07, 2010 19:19   

dagnes napisał/a:
A wykrzyczane „zrobiłeś to źle!” ma o wiele większą siłę rażenia niż powiedziane zwykłym głosem.
.

Coś Ci się Dagnes pokićkało.Te słowa wypowiedziane,czy z podniesionym głosem,czy nie ,nie nie należą do zbioru słów "nieraniącej krytyki" .
Co innego jeśli byś powiedziała ;"posłuchaj,mogłaś/łeś to zrobić tak,albo tak..".i podać przykłady .Powiedzenie komuś nawet spokojnym głosem,że ktoś coś zrobił źle,czy ,że ktoś czegoś nie rozumie,może właśnie wywołać u człowieka tę frustrację,o której napisałaś i widać gołym okiem,że nie od tonu głosu zależy wywołanie u kogoś frustracji,czy strachu,ale zależy jakie słowa się wypowiada.
To,że użyłaś własnie takiego przykładu;
dagnes napisał/a:
A wykrzyczane „zrobiłeś to źle!” ma o wiele większą siłę rażenia niż powiedziane zwykłym głosem.
.

świadczy o tym,że niebardzo wiesz w jakim temacie się wypowiadasz.Intencje może miałaś i dobre,ale przykład wybrałaś czysto intuicyjnie,bo "niestety tak Cię ktoś wychował"-jakby to powiedział Tomek.


Więcej napiszę na swoim blogu.
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 07, 2010 19:27   

dagnes napisał/a:

Iga, czy pójdziesz do swojego szefa w pracy i podniesionym głosem wyrazisz swoje niezadowolenie z tego, że szef zrobił coś twoim zdaniem źle?
.

Zastanów się dobrze,jaki znów podałaś przykład .
Czy masz więcej danych o działaniu firmy niż Twój szef? Wiesz więcej o działaniu jego firmy niż on sam? Spotykasz się ze wszystkimi klientami co on?Zapewniam Cię,że gdybyś wiedziała więcej niż on,to Ty byś była szefem.
No chyba,że szef molestuje seksualnie Ciebie lub kogoś innego w firmie,ale wtedy od tego jest policja i prokuratura,bo takie działania trzeba karać,a nie krytykować.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Nie Mar 07, 2010 19:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dagnes 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2009
Posty: 93
Skąd: Schwabenland
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 20:13   

IgaM napisał/a:
dagnes napisał/a:
A wykrzyczane „zrobiłeś to źle!” ma o wiele większą siłę rażenia niż powiedziane zwykłym głosem.
.

Coś Ci się Dagnes pokićkało.Te słowa wypowiedziane,czy z podniesionym głosem,czy nie ,nie nie należą do zbioru słów "nieraniącej krytyki".
Co innego jeśli byś powiedziała ;"posłuchaj,mogłaś/łeś to zrobić tak,albo tak..".

Bynajmniej mi się nie "pokićkało". Ja pisałam przecież o "sztuce raniącej krytyki" w kręgu rodzinnym. Nie wspomniałam, że słowa "zrobiłeś to źle" należą do zbioru słów "nieraniącej krytyki". Pisałam o większej "sile rażenia" tych słów gdy są wykrzyczane niż powiedziane normalnym głosem. Normalnym głosem też mają "siłę rażenia", choć mniejszą. Pisałam o tym, że w zetknięciu ze swoją "własnością" ludzie właśnie chcą w ten sposób ranić i poniżać drugą osobę, a nie używać "zasad nie raniącej krytyki".

Dla mnie jest jasne i oczywiste, że krzyk nie należy do zbioru "nieraniącej krytyki" bez względu na to jakich słów się użyje. Wykrzyczane słowa ze zbioru "nieraniącej krytyki" przestają do tego zbioru należeć.


IgaM napisał/a:
To,że użyłaś własnie takiego przykładu;
dagnes napisał/a:
A wykrzyczane „zrobiłeś to źle!” ma o wiele większą siłę rażenia niż powiedziane zwykłym głosem.
.

świadczy o tym,że niebardzo wiesz w jakim temacie się wypowiadasz.Intencje może miałaś i dobre,ale przykład wybrałaś czysto intuicyjnie,bo "niestety tak Cię ktoś wychował"-jakby to powiedział Tomek.

Przeczytaj dokładnie cytat, do którego się odniosłam. Być może wtedy dojdziesz do wniosku, że moja wypowiedź, którą tak bardzo krytykujesz (nie w sposób "nieraniący"), jednak była "w temacie".
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 07, 2010 20:31   

dagnes napisał/a:
Pisałam o większej "sile rażenia" tych słów gdy są wykrzyczane niż powiedziane normalnym głosem. Normalnym głosem też mają "siłę rażenia", choć mniejszą. .

Oj nie powiedziałabym,czy mają mniejszą siłę rażenia,bo mogą nawet zabić.
Aha i chcę,abys zrozumiała,że nie mam na myśli krzyku na całe gardło,a podniesienie tonu głosu,wtedy nie musimy wyobrażać sobie,że ładujemy komuś magazynek kul w cyt. "buracki łeb",a reagujemy ,chcemy zmienić sytuację ,więc ją zmieniamy.
Więcej napisałam na blogu;
http://opowiesciprawdziwe...krytyki-cd.html
Ostatnio zmieniony przez IgaM Nie Mar 07, 2010 20:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dagnes 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2009
Posty: 93
Skąd: Schwabenland
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 21:11   

IgaM napisał/a:
dagnes napisał/a:

Iga, czy pójdziesz do swojego szefa w pracy i podniesionym głosem wyrazisz swoje niezadowolenie z tego, że szef zrobił coś twoim zdaniem źle?
.

Zastanów się dobrze,jaki znów podałaś przykład .
Czy masz więcej danych o działaniu firmy niż Twój szef? Wiesz więcej o działaniu jego firmy niż on sam? Spotykasz się ze wszystkimi klientami co on?Zapewniam Cię,że gdybyś wiedziała więcej niż on,to Ty byś była szefem.

Napiszę Ci ze swojego doświadczenia, ponieważ przez większość lat mojej dotychczasowej aktywności zawodowej byłam szefem. Byłam także podwładnym, jednocześnie, mając zarówno swojego szefa jak i grupę ludzi, którymi zarządzałam.
Jak najbardziej można krytykować swojego szefa, ja to nie raz robiłam. I nie dlatego, że wiedziałam więcej niż on, ale dlatego że czasem spojrzenie z innej perspektywy oraz zasób innej wiedzy i dośwadczeń pozwala lepiej ocenić pewne sytuacje. Oczywiście chodzi tu o nieraniącą krytykę, krytykę konstruktywną, bez podnoszenia głosu. Nie zawsze miałam w pełni rację, ale zawsze szef dziękował mi za konstruktywne uwagi.
Osoby, które nigdy nie krytykują swego szefa, gdyż sądzą że on wie więcej, ma więcej danych itd. nigdy same nie zostają szefami (pomijam tu tzw. "układy"). Umiejętność konstruktywnej krytyki swoich przełożonych, tak aby nie poczuli się urażeni, a wręcz przeciwnie - docenili twoją pomoc, to jeden z kluczy do awansu.
Jako szef, bardzo cenię sobie pracowników, którzy potrafią przyjść do mnie z argumentami i wyjaśnić, że coś mogłam czy mogłabym zrobić lepiej. Wbrew utartym powszechnie poglądom szef także jest członkiem zespołu którym zarządza. I pracownicy którzy to rozumieją są zwykle cenionymi pracownikami, ponieważ w normalnych, zdrowych układach w korporacji, dobro szefa jest jednocześnie dobrem całego zespołu.
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Nie Mar 07, 2010 21:18   

Ale na pewno mówisz o krytykowaniu? To raczej mówisz o konsultacjach i doradzaniu moim zdaniem.
Zresztą Dagnes chyba zrezygnuję z wypowiadania się na temat szefów ,bo szefa miałam,tylko przez bardzo krótki okres czasu.
Ale sądzę,że doradzając ,stosując konstruktywną krytykę,jak najbardziej można.

Właśnie mi się coś przypomniało.Może nie o swoim szefie powiem,ale powiem o "szefie" mojej córki -nauczycielce.
Jakoś w zeszłym roku,moją córkę do konkursu matematycznego przygotowywała jej pani wychowawczyni,ale że była w klasie trzeciej,to nauczyciel nie jest typowym matematykiem.
Zadania były troszkę "zakręcone",więc pomagałam córce.Zrobiłyśmy je i córka poszła z nimi do pani,a pani ta,przekresliła jedno zadanie,bo w/g niej było nieprawidłowo zrobione,a że pani powiedziała wcześniej,że jakby co,to żeby się z nią skonsultować,więc poszłam i mówię,nie że źle zrobiła skreślając to zadanie,a powiedziałam,że to zadanie jest jednak zrobione dobrze i zaczęłam jej tłumaczyć na czym ono polegało.Pani nauczycielka zrozumiała i byłyśmy obie zadowolone :)

W tym roku córkę uczy nauczycielka matematyczka i również pomyliła się w sprawdzaniu,więc poradziłam córce,aby poszła z tym do pani i powiedziała jej,że jednak to zadanie jest zrobione dobrze.Poszła,pani powiedziała,że jeszcze raz sprawdzi w domu ,sprawdziła i było ok.
Ostatnio zmieniony przez IgaM Nie Mar 07, 2010 21:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
dagnes 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2009
Posty: 93
Skąd: Schwabenland
Wysłany: Nie Mar 07, 2010 21:33   

IgaM napisał/a:
Ale na pewno mówisz o krytykowaniu? To raczej mówisz o konsultacjach i doradzaniu moim zdaniem.

Mówię o konstruktywnej krytyce szefa, gdy ten popełni, zdaniem jego podwładnego, błąd lub zrobi coś nie tak dobrze jak mogłoby, zdaniem pracownika, być zrobione. Konsultacje i doradztwo to zupełnie co innego.
 
     
M i T 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 7106
Wysłany: Śro Mar 10, 2010 18:58   

Gdyby tylko zechcieli zastosować "sztukę nieraniącej krytyki":

http://katowice.gazeta.pl...im_znecala.html

Cytat:

Mąż udusił żonę, bo przez 45 lat się nad nim znęcała
2010-03-08, ostatnia aktualizacja 2010-03-09 10:16

Katowicka policja zatrzymała mężczyznę, który udusił starszą o rok żonę. Powód? 70-latek twierdził, że przez 45 lat małżeństwa kobieta się nad nim znęcała.

Do zbrodni doszło w mieszkaniu przy ul. Nadgórników w Katowicach. Podczas libacji 70-latek wstał od stołu, chwycił żonę za szyję i ją udusił. Następnie mężczyzna wybiegł na klatkę i zaczął krzyczeć, że zamordował żonę. Zaskoczeni sąsiedzi wezwali pogotowie, a potem policję.

Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał, że przez 45 lat małżeństwa żona się nad nim znęcała i bez powodu wszczynała awantury. - Stwierdził, że w końcu puściły mu nerwy - mówi komisarz Jacek Pytel, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Katowicach.

W poniedziałek prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzut zabójstwa, grozi mu dożywocie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice


I tak to się kończy tłumienie i postawa pasywno-agresywna. Zamiast dawno już zołzę zostawić (no ale myslenie typu "co ludzie powiedzą" jest jak widać silniejsze) albo zastosować się do rad cytowanych przez Waldka, "dziadek" milczy, milczy, aż w końcu eksploduje i żonę morduje...

No i oczyswiście logiczne jest pytanie, co sprawia, że ktoś przez 45 lat godzi się na takie traktowanie? Ale odpowiedzi, jak zwykle, znajdują się w wiadomo-jakim-wątku obok :)

Marishka
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Śro Mar 10, 2010 19:30   

M i T napisał/a:


I tak to się kończy tłumienie i postawa pasywno-agresywna.

Marishka

Cytat:
Ludzie o pasywnej osobowości nie potrafią właściwie wyrażać swoich myśli i uczuć, często także nie umieją walczyć o swoje racje. Zamiast tego próbują szukać innych, którzy ujmą się za nimi. Mogą dzielić się swoim gniewem czy wrogością z taką osobą oczekując, że będzie ona dochodzić ich racji. W ten sposób pasywność może doprowadzić do zachowań manipulacyjnych...

Wypisz wymaluj zachowanie Tomka .Tomek wyobrażał sobie ,że wystrzeliwuje magazynek kulek w cyt."buracki łeb" kierowcy TIRa,zamiast skonfrontować sie z problemem.Pójść na Policje,zgłosić,że incydent zdarzył się nie raz,zamiast walczyć o swoje racje,które by też przyczyniły się do poprawy stanu na drogach,ten podzielił się gniewem i wrogością oczekując,że przyznamy mu rację,że będziemy biadolić nad losem rowerzystów,którzy to nie potrafią sami załatwić sprawy.

No i to zachowanie "kaczek dziwaczek",które "naszczuli" Hannibala na mnie,zamiast załatwić sprawę samemu :faint:
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Śro Mar 10, 2010 19:37   

M i T napisał/a:

No i oczyswiście logiczne jest pytanie, co sprawia, że ktoś przez 45 lat godzi się na takie traktowanie?
Marishka

Marishko,a co sprawia,że Tomek godzi się na takie traktowanie siebie na drogach? I to od długiego czasu i nic nie robi prócz wyobrażania sobie tego,że kogoś wywleka z samochodu i wystrzeliwuje mu magazynek kulek w cyt."buracki łeb"?
Całkiem możliwe,że ten gość,który żył przez 45 lat z cyt. "zołzą" również wyobrażał sobie wielokrotnie,że ją morduje i w koncu ją zamordował.Widzisz analogię? Szukacie daleko po różnych stronach w Internecie,a macie to "pod nosem".
Ostatnio zmieniony przez IgaM Śro Mar 10, 2010 19:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
figa


Pomógł: 8 razy
Wiek: 67
Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 1142
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Śro Mar 10, 2010 21:30   

M i T napisał/a:
tak to się kończy tłumienie i postawa pasywno-agresywna. Zamiast dawno już zołzę zostawić (no ale myslenie typu "co ludzie powiedzą" jest jak widać silniejsze) albo zastosować się do rad cytowanych przez Waldka, "dziadek" milczy, milczy, aż w końcu eksploduje i żonę morduje...

Tomek ,jakoś nie jest ten dziadek dla mnie przekonywujacy .
otóż w starszym wieku różne choroby zwłaszcza psychiczne ludzi atakują .
być może jej winą jest to ,że załowała mu na wódke lub była nadmierną pedantką.
być może pilnowała godzin w ,których dziadek musiał pić ziółka lub brac leki .
Mam starszych rodziców i dalsza rodzine mogłabym książke napisać jak z wiekiem
zmienia się psychika .
Ciotka [75 l] nam zgłupła po śmierci męża ,a aniołem on nie był -
a ja myślałam ,ze uwolniła się od tyrana .[teraz zyje we własnym świecie]
Mój ojciec jest zupełnie kimś innym -niż ten sprzed chocby 10 lat .
z wiekiem zgredziejemy niestety .
_________________
pozdrawiam
 
     
zbiggy 
Genotypowy Troll


Pomógł: 28 razy
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1273
Wysłany: Śro Mar 10, 2010 21:59   

M i T napisał/a:

I tak to się kończy tłumienie i postawa pasywno-agresywna. Zamiast dawno już zołzę zostawić (no ale myslenie typu "co ludzie powiedzą" jest jak widać silniejsze) albo zastosować się do rad cytowanych przez Waldka, "dziadek" milczy, milczy, aż w końcu eksploduje i żonę morduje...


przypomnę, że rzecz działa się podczas libacji, facet jest oskarżony o morderstwo i broni się jak umie, a Ty dajesz mu wiarę na słowo - niedobra babcia dziadkowi sprawiała przykrość, a dobry dziadzio tłumił uczucia.
Jakoś wytrzymali ze sobą te 45 lat, a jak? w taki sposób, że chlali a potem wzajemnie się nakręcali emocjonalnie. "Gra w alkoholika" opisana przez Berne'a, czy też późniejszy, uogólniony schemat takich "gier" - trójkąt dramatyczny Karpmana to dobry model który opisuje dynamikę w takim układzie - role Prześladowcy, Ofiary, Wybawcy mogą się tu zmieniać z minuty na minutę i z wypowiedzi na wypowiedź, jak w przykładzie z Wikipedii (czyli: nie szufladkowanie człowieka na całe życie!).
Oczywiście zgadzam się z Tobą chętnie, że przyczyną ich zachowania było to, że nasiąkli tym za młodu. Tylko że takie wskazywanie palcem raz po raz nowych sytuacji jest jałowe. Nie możemy tak zaczarować świata, żeby rodzice dawali dobry przykład w pierwszych latach życia dzieci. Co możemy zrobić, to edukować własne dzieci tak aby je chronić przed wchodzeniem w takie układy - prawdopodobnie zdrowa emocjonalnie osoba już 45 lat temu kiedy mieli po 25 lat wyczułaby, że coś z nimi jest nie tak, że mają poważne dysfunkcje i moją rolą jest dawać dzieciom dobry przykład swoją postawą tak aby intuicja je w porę ostrzegała, a to że rodzice tychże dziadków najprawdopodobniej zawalili obowiązki to w tej chwili mało ważne.
_________________
I never forget a face, but in your case I'll be glad to make an exception.
 
     
IgaM
[Usunięty]

Wysłany: Czw Mar 11, 2010 11:20   

zbiggy napisał/a:
Nie możemy tak zaczarować świata, żeby rodzice dawali dobry przykład w pierwszych latach życia dzieci. Co możemy zrobić, to edukować własne dzieci tak aby je chronić przed wchodzeniem w takie układy ...

Ujmę to szerzej,bo czasem rodzice mówią do dziecka,żeby nie robiło tak jak oni,bo to jest złe,niedobre itd.
Taka postawa -robimy źle,ale tłumaczymy dziecku,żeby tak nie robiło ,bo to jest złe,prowadzi tylko i wyłącznie do buntu.Cóż sobie pomyśli dziecko? Jak to? Rodzic robi źle,a dziecku mówi,żeby tak nie robiło? To dlaczego rodzic robi źle,skoro o tym wie.Skoro dziecko byłoby wstanie w/g rodzica tak nie robić,to rodzic tym bardziej nie powinien.
Dlatego,że się tak dzieje,to dzieci mają potem rodziców za idiotów,okazują brak szacunku itd.
Już wydaje mi się,że lepiej dziecku powiedzieć ;"tak,zrobiłem coś złego,ale czasem tak w życiu bywa i pewnie poniosę tego konsekwencje".
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Akademia Zdrowia Dan-Wit informuje, że na swoich stronach internetowych stosuje pliki cookies - ciasteczka. Używamy cookies w celu umożliwienia funkcjonowania niektórych elementów naszych stron internetowych, zbierania danych statystycznych i emitowania reklam. Pliki te mogą być także umieszczane na Waszych urządzeniach przez współpracujące z nami firmy zewnętrzne. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej o celu stosowania cookies oraz zmianie ustawień ciasteczek w przeglądarce.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template modified by Mich@ł

Copyright © 2007-2024 Akademia Zdrowia Dan-Wit | All Rights Reserved